motto : ''Heraklit, Heidegger, Hitler''. C. Wodziński ''Metafizyka i metapolityka''.
środa, 30 grudnia 2009
Walc[z] z Baszirem.
... nie mówiąc już o tym, że moim zdaniem lepszy od ''Persepolis'', z którym skojarzenie od razu przyszło mi na myśl, a który też miałem okazję zobaczyć niedługo przed ''Walcem...'' na Youtube, gdzie dostępny jest w całości z polskimi napisami : oba obrazy przecież to takie animacje dla dorosłych, co nie oznacza bynajmniej jakiejś ostrej erotyki [ ta pojawia się w nich raczej śladowo ] ile podejmowaną przez nie ''dorosłą'' problematykę - w tym wypadku najnowsze dzieje Iranu postrzegane poprzez pryzmat historii rodziny lewicujących arystokratów z Teheranu, a konkretnie ich córki. To jest właśnie mój pierwszy zarzut do tego skądinąd dobrego obrazu - obrany punkt wyjścia powoduje pewne ''skrzywienie perspektywy'', patrzymy na to co wówczas się tam działo z pozycji środowisk lewicowych czy liberalnych, opozycyjnych wprawdzie wobec szacha, ale całkowicie marginalnych, nie mających tak naprawdę żadnego [ mimo chciejstwa Zachodu ] istotnego udziału w jego obaleniu : nawet najwięksi przeciwnicy reżimu ajatollahów muszą przyznać, że zwłaszcza w czasach Chomeiniego cieszył się on, ale również teraz za Ahmadinedżada cieszy nadal autentycznym poparciem znacznej części mieszkańców Iranu [ to podobnie jak w przypadku Chaveza kolejny dowód na to, że demokracja i wolność wcale nie muszą iść ze sobą w parze...]. Przy okazji - uderzająca i znamienna jest ta pogarda jaką demonstrują ci postępowi arystokraci wobec przedstawicieli niższych warstw społeczeństwa [ ichnich ''buraków'' ], którym ten religijny reżim umożliwił przecież emancypację, nawet jeśli oznaczało to obsadzanie całkowicie niekompetentnymi [ bo niewykształconymi ! ] ludźmi pewnych stanowisk, ale na tym do cholery polega demokracja, czyli rządy ludu, a więc tych tak znienawidzonych ''buraków'' przede wszystkim ! Nie przeszkadza im to jednak uważać się za ''demokratów'' walczących o ''wolność'' dławioną przez obskurancki reżim, i chodzić w aureoli własnej czystości : analogie aż narzucają się same... I to właśnie wzbudziło moją największą irytację, a raczej wkurwiło mówiąc wprost : ci szlachetni krewni - komuniści walczący o wolność... Tylko proszę mi nie pieprzyć, że się czepiam i ''szukam dziury w całym'', bo czy w takim razie wyobrażacie sobie nieskazitelnych nazistów walczących o wolność i tępionych za to okrutnie przez Żydów i komunistów ?! Poza tym gdyby to ten szlachetny stryjek czy wujek komunista-arystokrata zwyciężył, to on z kolei postawiłby przed plutonem egzekucyjnym ajatollahów tak jak oni jego, a te dziewczynki zamiast w czadory zakute zostałyby w mundurki z czerwoną chustą, zaś w obu wypadkach byłyby niewolone propagandową papą o rewolucji - jak nie islamskiej to komunistycznej ! Być może dla kogoś jest to jakaś istotna różnica [ w takim razie serdecznie mu współczuję i ubolewam nad stanem jego umysłu ], ale dla mnie to jeden chuj - dziękuję bardzo za ''wybór'' między totalitaryzmem ateistycznym a teistycznym ! Poza tym w pokazanej w krótkiej retrospektywie biografii stryjka-komunisty uderzyły mnie dwa niejasne i mocno cuchnące szczegóły : po pierwsze to z tego co można się zorientować gość uciekł do Związku Sowieckiego na długo przed wybuchem II wojny, a więc musiał przeżyć tam Wielką Czystkę, trzeba zaś pamiętać, że bardzo ważnym, a wciąż mało znanym jej elementem była tzw. ''dyrektywa narodowościowa'' na mocy której okrutnym represjom poddani zostali przedstawiciele mniejszości etnicznych zamieszkujących ZSRR, co warto podkreślić głównie Polacy - na blisko milion mieszkających tam wówczas naszych rodaków co najmniej 100 tysięcy zostało rozstrzelanych lub poddanych innym represjom [ łagier, przymusowe wysiedlenie ], dość powiedzieć, że spośród polonii w Leningradzie zginęli wtedy niemal wszyscy dorośli mężczyźni ! - ale dotyczyło to też Niemców nadwołżańskich, Koreańczyków i min. Irańczyków właśnie. Trzeba dodać przy tym, że przecież w tym samym czasie trwała też masowa czystka wśród komunistów różnych narodowości [ której ofiarą padła min. praktycznie niemal cała KPP, jak się okazuje ostatnio bynajmniej nie z powodów ideologicznych, ale narodowościowych właśnie ] i znanym faktem jest, że możliwość przetrwania [ co nie znaczy, że jego gwarancję ] w tej morderczej walce zapewniała gorliwość w denuncjowaniu swoich towarzyszy NKWD, a to oznacza ni mniej ni więcej, że skoro szlachetny krewniak to wszystko przeżył, to na pewno był skurwielem mającym krew na rękach wielu ludzi, których posłał de facto swoimi donosami pod mur [ argument, że musiał bo inaczej sam by zginął, można zbić choćby tym, że jak widać nie złamało to jego wiary w tą ohydną ideologię i zbrodniczy system, skoro postanowił go później zafundować swoim rodakom, którzy na szczęście postawili go za to również pod ścianę, szkoda tylko, że rękami innych zbrodniarzy ]. No i last but not least wspomina się tam coś o tym, że za młodu zaangażował się dość ostro w sprawę niepodległości Azerbejdżanu, a przecież przypominam sobie, że na początku lat 20-ych to Stalin z Dzierżyńskim właśnie położyli kres krótkiemu epizodowi niepodległości państw Zakaukazia, więc coś tu nie gra - albo niepodległość albo komunizm... Nie zmienia to wszystko jednak faktu, że obraz ciekawy i godzien polecenia. Na koniec dwie uwagi tylko - warto pamiętać patrząc choćby na perturbacje jakie przeżywa Teherańska Orkiestra Symfoniczna, czy działający przeważnie na emigracji irańscy kompozytorzy i wykonawcy, że w tym kraju granie i słuchanie Beethovena jest równie, jeśli nie bardziej wywrotową działalnością co słuchanie punka lub hip-hopu czy innego przejawu ''zgniłej cywilizacji Zachodu'' [ mimo że podobno uznaniem samego Ahmadinedżada cieszy się przykład rzeczywiście jej szczytowej dekadencji jakim jest słodkie plumkanie naszego rodaka skądinąd, tego pedała Liberace... ]. A po drugie : zwróćcie przy oglądaniu uwagę, że rzucającym się tam w oczy objawem swobody obyczajowej panującej na Zachodzie w kontraście z Iranem jest możność palenia w miejscach publicznych, na lotnisku czy w barze - oj, to już nieaktualne... Pod tym względem [ i nie tylko ] jak widać ''wolny świat'' zbliża się raczej do standardów obowiązujących w Iranie ajatollahów, lub III Rzeszy, która była pierwszym państwem na świecie, gdzie wprowadzono takiż zakaz, przeprowadzano masowe kampanie medialne piętnujące tytoń jako ''żydowski wynalazek'' służący podstępnemu osłabianiu tężyzny ''rasy aryjskiej'', a niektórzy naukowcy nawet zaczynają nieśmiało przebąkiwać, że podejmowane wówczas przez nazioli badania nad szkodliwością tegoż ''wynalazku'' wyprzedzały o kilka dekad te prowadzone obecnie zachowując swą wartość do dziś !
Dobra, żeby odreagować powyżej przytoczone niemiłe fakty, a też pokazać, że Iran nie tylko pojebanymi militarystami i żądnymi władzy ajatollahami [ i komunistami ] stoi, na zakończenie umieszczam próbkę pięknej perskiej muzyki [ nie tylko muzyki... ] przysłaną mi niedawno przez znajomego, za co mu wielkie dzięki ! Pani nazywa się Azam Ali - w mojej prywatnej hierarchii Diamanda Galas nadal pozostaje absolutnym numero uno, i pewnie tak pozostanie, ale chyba właśnie przybyła jej poważna konkurencja...
...zachęcam też do odwiedzenia strony na Myspace nowego projektu muzycznego wyżej wspomnianego znajomego, rzecz nosi nazwę ''Purga'' i jest utrzymana w podobnym jak Azam Ali klimacie jakby ''neo-etniczności'' jak to sobie na prywatny użytek nazywam, organicznego połączenia tradycyjnych instrumentów z elektroniką, archaicznej transowości i skal przeniesionych w wirtualną przestrzeń [ zresztą ostatnio właśnie dość intensywnie drążę ten wątek w twórczości naszych wschodnich sąsiadów co mam nadzieję niedługo znajdzie wyraz na tym blogu ] - zapowiada się co najmniej interesująco.
piątek, 18 grudnia 2009
Wielki Ajatollah Ali Chamenei...
chórek hurysek ?
Ali a la Warchol
prawowierny transwestyta ?
głębokie spojrzenie w oczy podczas szczytowania...
perski mistrz kung fu
stoją na straży rewolucji [ islamskiej ] i nic się nie boją... [ kwiaty w karabinach, ale spojrzenie bynajmniej nie hippisowskie ]
te buzie mówią za siebie...
czy mogę zostać na chwilę sam na sam z tymi owieczkami ? ... [ - o co chodzi ?! ja im tylko niosę przesłanie Proroka ! ]
perski koks z ryżu ?! niemożliwe...
macie może coś Bukowskiego ?
od razu wiadomo kto tu rządzi !
tu wygląda jak Fidel wizytując wojska na froncie podczas wojny z Saddamem :
śpij męczenniku [ z kartonu ] ...
podoba mi się ten młodzieniec...
kobiety z karabinami - to lubię ! [ Kazia albo Madzia La Passionaria byłyby z nich dumne ! ]
ale ducha bojowego to ja tutaj nie widzę... [ jakieś nienowoczesne czy co ? nasze blachary, albo gimnazjalistki - bo to teraz czasami trudno rozpoznać - zaraz by im pokazały, jak postępują prawdziwe ''wyzwolone'' z mózgu kobiety ! ]
na odprawie u Ajatollaha :
chyba nie ta rączka... [ albo też Persowie to naród mańkutów ? ]
wierne i oddane fanki
ajatollah to ma klawe życie !
ale jedna nie słucha...
... a tak naprawdę to z tą ''fajnością'' strony Ajatollaha to ściema : z pomieszczonej nań galerii zdjęć wynika raczej, że ma dość nudne życie bo nic tylko przemawia, wizytuje, modli się, odbiera parady wojska etc. [ chociaż niewątpliwie jest wielu takich, których to niesamowicie kręci i mogliby tak w nieskończoność - władza to narkotyk, najsilniejszy i jedyny prawdziwy ! ] i to co powyżej to tylko bardzo subiektywny i niereprezentatywny bynajmniej wybór z masy nieciekawych, bo oficjalnych przeważnie fotografii. Ale jak ktoś dobrze zna angielski [ lub perski ] na tyle, by np. poczytać sobie umieszczone też tam przemówienia Wielkiego Ajatollaha, i chciałoby mu się później podzielić tą wiedzą przez internet czy bezpośrednio, to chętnie posłucham...
p.s. Korzystając z okazji chciałbym zaanonsować dwie nowe rzeczy na stronie : pierwszy to blog znajomego ''kielczechy'' - tak mi się ten pomysł, ta idea autentycznie spodobała [ no pomyślcie sami, czy to nie byłaby iście piorunująca mieszanka : polski zajob i czeski zwis ?! - pół katolik pół ateista, ćwierć asceta, w 1/8 onanista ! ] że może nawet uruchomię nowy dział pod tą nazwą tutaj - póki co wspomniany blog umieściłem w dziale ''Ludzie'' [ dla informacji zawiera on bardziej osobiste i luźne, mniej polityczne uwagi niż ''wolne kielce'' - o muzyce, lekturach, różnorakich peregrynacjach tu i tam, alkoholu... ].
A druga rzecz to będący już od jakiegoś czasu w dziale ''Polityka'' odnośnik do programu ''Pojedynek'' z TVP Historia, gdzie Sławomir Sierakowski z lewa, i Rafał Ziemkiewicz z prawa spierają się o znaczące postacie lub wydarzenia z naszej dawnej lub nie tak odległej, czasem niemal współczesnej historii - bardzo dobra rzecz, oglądając to po raz pierwszy miałem skojarzenia z ''Sondą'' [ chociaż to trochę inna formuła ], co dla mojego pokolenia może być chyba najwyższym komplementem : chodzi o znalezienie przez jego autorów dobrego pomysłu na program popularyzujący wiedzę, w tym wypadku historyczną, w sposób przystępny i ciekawy, a bez obniżania poziomu i zbędnego efekciarstwa, które tak mi przeszkadza w przypadku analogicznych programów na takich kanałach jak ''National Geographic'' czy ''Viasat History''. Jedyne zastrzeżenie budzi we mnie pewna dysproporcja występująca między prowadzącymi tzn. Ziemkiewicz jest bez wątpienia znakomitym publicystą i dziennikarzem, ale za to Sierakowski to jednak intelektualista i chociaż często racja jest po stronie tego pierwszego, to Sławek górując nad nim znajomością rzeczy nie tylko w kwestiach lewicowych potrafi to czasem sprytnie wykorzystać, stąd chyba lepiej na jego przeciwnika nadawałby się ktoś z wcale licznego przecież grona prawdziwych intelektualistów prawicowych, których się przez ten czas dochowaliśmy, takich choćby jak Tomasz Gabiś, Jacek Bartyzel czy Dariusz Gawin - oni by się na pewno nie dali zapędzić w kozi róg ! A pewnie sami zapędziliby tam Sierakowskiego, któremu szczerze mówiąc czasami się to należy, bo choć przy pierwszym zetknięciu byłem zbudowany i niemal zaszokowany kulturą prowadzonej tam dyskusji, tak korzystnie odróżniającej się od codziennej Palikotowo-Niesiołowsko-Wojewódzkiej pyskówy w mediach, to i towarzysza Sławomira zdarza się momentami ponosić, i wyłazi wówczas z niego typowa dla lewaka arogancja [ co to wszystko wie lepiej, nie słucha w ogóle argumentów drugiej strony i nie da się przegadać ], która aż prosi się o to, by ją usadzić paroma celnymi intelektualnymi sztychami. Trzeba jednak oddać mu sprawiedliwość, że jest niewątpliwie o wiele godniejszym przeciwnikiem, a nawet partnerem do rozmowy niż jakiś politruk z SLD w rodzaju przesławnej Joasi Senyszyn czy Tadzia Iwińskiego [ który skądinąd zyskał właśnie dopiero co zaszczytne miano ''Komucha roku'' w sondażu przeprowadzonym przez ''niezależną'' - głosowałem na niego i jestem dumny z jego sukcesu ! w pełni zasłużonego, bo naprawdę trzeba być wyjątkowym zjebem, żeby pouczać a propos ''boskiego Che'' rodowitego Kubańczyka Jose Torresa, że nie zna historii własnego kraju ! ] prezentując niebotycznie wyższy od nich poziom intelektualny i nierzadko ciekawe, niebanalne podejście w kwestiach lewicowych, daleko odbiegającego od sposobu, w jaki przywykło się je identyfikować w naszym kraju [ no bo czy do niedawna była możliwa w mainstream'owych mediach krytyka stanu wojennego z pozycji jak najbardziej lewicowych ? stąd być może ostatni wyskok ''Wojtusia'', który wywołał taką furię Millera-Fuhrera, to jego sprawka ? nie od dziś wiadomo, że ma on na Olejniczaka duży wpływ, przecież jakiś czas temu tyle się plotkowało, że to min. z jego poduszczenia SLD pozbyło się tak znienawidzonego przez środowisko ''Krytyki Politycznej'' ''neoliberalnego'' listka figowego w postaci ''udecji'' ], dlatego warto zobaczyć ten program - a także dlatego by nie być mentalnym dodoidem, którego ''gówno obchodzi co ktoś kiedyś napisał czy zrobił'' bo pewnie uważa, że jego parszywe ego stanowi centrum Wszechświata i tenże począł się chyba wraz z nim i wraz z nim zakończy. Nie, ten program nie jest przeznaczony dla takich mentalnych ciot, ale dla ludzi świadomych tego, że kształt rzeczywistości w której żyją jest efektem zdarzeń sprzed kilku, kilkudziesięciu, a nawet kilkuset lat, i bez choćby pobieżnej ich znajomości jest się tylko barachłem, z którym za pomocą prymitywnej demagogii, zwanej dzisiaj pijarem, można zrobić niemal wszystko, wmówić każdą brednię i wydymać w najbardziej ordynarny i bezczelny sposób !
sobota, 12 grudnia 2009
Czarni nacjonaliści vs. żydowscy nacjonaliści.
- tu będzie widać, że chłopaki lubią sobie postrzelać [ a i sprzęt mają niezgorszy ], ale wbrew pozorom to nie będą skinheadzi, no chyba że syjonistyczni...
... tu natomiast niemal to samo, ale będzie za to widać jeszcze mapę ''Erez Izrael'', czyli ''Ziemi Izraela'' - takiego odpowiednika ''Polski od morza do morza'' dla żydowskich nacjonalistów, tu w wersji : ''od Nilu do Eufratu''... A także przekreśloną kopułę meczetu Al-Aksa na terenie dawnej świątyni Jerozolimskiej, który żydowscy rasiści z tej organizacji chcieli już kilkakrotnie [ i chcą nadal ] wysadzić w powietrze, oraz buźkę Meira Kahane, jej założyciela i przywódcy [ przed zobaczeniem tego klipu radzę ściszyć dźwięk, chyba że gustujecie w hebrajsko-francuskim rapie ] :
- a teraz coś z drugiej mańki : Kemi Seba - przywódca organizacji czarnych rasistów z Francji ''Plemię Ka'' [ Tribu Ka ], zwany trochę na wyrost ''francuskim Malcolmem X'' - napierdala na wg niego rasistowski i syjonistyczny francuski rząd z prezydentem Sarkozym [ wiadomego pochodzenia... ] na czele wysługujący się Izraelowi [ wg niego, powtarzam ] ; jakość obrazu nie najlepsza, za to dołączono wyraźne angielskie tłumaczenie sugestywnego, trzeba przyznać, przemówienia Kemi'ego [ twierdzę tak na podstawie tego, że nawet ja z moją ograniczoną - tak to nazwijmy - znajomością angielskiego mogłem się zorientować o co mniej więcej w tej wygłoszonej w nadsekwańskim narzeczu mowie chodzi ] :
- ''czarny burak'', co ? [ he he ]. Natomiast poniżej filmik prezentujący ''antysyjonistyczne'' ''porozumienie ponad podziałami'', jakie Kemi i jego organizacja zawarli z francuskim odpowiednikiem narodowych socjalistów... [ a więc ''rasiści wszystkich krajów łączcie się'' ?! przeciwko innym rasistom... ] :
Jak kogoś ciekawią szczegóły wzajemnych zatargów i zadym między czarnymi a żydowskimi rasistami we Francji polecam ciekawy artykuł na ten temat sprzed paru lat.
A jak już jesteśmy przy ''egzotycznych'' porozumieniach i podziałach jakie mają miejsce w tym kraju [ który lubi arogancko pouczać innych np. nas w kwestii ''tolerancji'', ''rasizmu'' i ''antysemityzmu'', a sam ma pod tym względem o wiele bardziej jak widać zafajdane konto ] to nie sposób na koniec nie wspomnieć choćby o kompletnie u nas nieznanym, a nad Sekwaną podobno szalenie popularnym komiku Dieudonne Mbala Mbala, pół Kameruńczyku pół Francuzie [ stąd to egzotyczne dość nazwisko ], o którym zrobiło się ostatnio głośno z powodu jego wizyty w Iranie u Ahmadinedżada, gdzie zabiegał o pieniądze na ''antysyjonistyczne'' filmy jakie zamierza nakręcić - jeden z nich będzie opowiadał o historii niewolnictwa za które jego zdaniem odpowiadają Żydzi, gdyż - cytuję : ''to jedyna szansa by pokazać czarnym prawdę o ich losie, bo Hollywood stało się zbrojnym ramieniem kultury syjonistycznej''... Tenże Dieudonne zmontował też przy okazji ostatnich wyborów do Euroburdelu ''antysyjonistyczny'' sojusz, ugrupowanie [ z ramienia którego startował tamże ] łączące min. wyżej wspomnianego Kemi Seba, jak i ludzi powiązanych z Le Penem [ który zresztą został niedawno ojcem chrzestnym dziecka Dieudonne ]. Póki co skoro nie możemy jeszcze zobaczyć tak ciekawie zapowiadających się obrazów, musi nam na razie wystarczyć choć ta mała próbka humoru pana Mbala Mbala poniżej : prześmiewczy kawałek o wdzięcznej nazwie ''SHOAHnanas'' [ przypomnę tylko, że ''shoah'' to hebrajska nazwa ludobójstwa nazistowskiego na Żydach... ] - ponieważ gość na początku będzie dość długo ''pliplał'', więc radzę poczekać trochę, aż się załaduje i zacząć od ok. 4 min. [ trochę więcej niż połowa ], miłej zabawy !
''Śmiszne'', nie ?
niedziela, 6 grudnia 2009
Klaus rządzi.
...scena ta pochodzi z filmu Żuławskiego [ ojca ] ''Najważniejsze to kochać'' [ mam nadzieję, że to nie jest dobre tłumaczenie francuskiego oryginału ] z 1975 r. z Romy Schneider w roli głównej - znakomity [ mimo, że Żuławskiego, he he ], widziałem go jakiś czas temu i polecam jak najbardziej, na zachętę trochę pochodzących zeń fotosów z piękną, rozrywającą serce muzyką [ a i erotomani znajdą coś dla siebie... ] :
... a wszystko to dlatego, że wciąż jestem pod wrażeniem ''Diabła'' Żuławskiego [ jego mniej znany film, bodaj ostatni nakręcony w Polsce - tuż po ''Trzeciej części nocy'', zatrzymany w swoim czasie przez cenzurę, a niedawno odkryty na nowo ], który udało mi się zobaczyć parę dni temu na ''Ale Kino'' : przyznam, że podszedłem do tego trochę jak do jeża, ale w miarę oglądania mój stosunek zupełnie się zmienił, prawdziwe zapomniane arcydzieło moim zdaniem, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie każdemu może odpowiadać taka romantyczno-wizyjna poetyka - mówiąc ''po ludzku'' gość dociska pedał na maksa, ale w zgodzie jak najbardziej z obraną konwencją, bo romantyzm przecież taki właśnie jest : pełen przesady i emocjonalnego rozchełstania. Zresztą, już za sam pomysł nakręcenia horroru [ gatunku z taką pogardą traktowanemu przez rodzimych twórców ! ], i to jeszcze osadzonego w naszej romantycznej tradycji, należy się gościowi szacunek - a właśnie, to naprawdę dziwne, że nikt dotąd poza nim nie próbował spojrzeć w ten sposób na nasze dziedzictwo, a przecież twórczość naszych romantyków, zwłaszcza Słowackiego chyba, aż się prosi wręcz o taką jej interpretację, jest pełna typowych motywów : zjawy, upiory, szpitale wariatów, cmentarne krypty, nocne obrzędy... To wszystko już tam jest ! Byłby to może znakomity sposób na jej ''rewitalizację'' w oczach współczesnych [ chociaż rzecz jasna w niewprawnych rękach mógłby się rychło przemienić w trywializację, ale nawet to byłoby lepsze od zmurszałych czytanek ] - no pomyślcie sami, czyż ''Dziady'' nie odpowiadają temu wprost idealnie ? Albo ''Nieboska...'' Krasińskiego ? A przy tym, warto to podkreślić, Żuławski nie jest dekonstruktorem, to wszystko w moim odczuciu mimo nowoczesnej konwencji osadzone jest w tradycji i z niej organicznie wyrasta, bo nie daj boże gdyby za coś takiego miał się wziąć jeden z naszych ''głośnych'' inscenizatorów, Jarzyna czy ten z irokezem, pastwiących się w swych teatrach nad klasycznymi dramatami, gdyż wyszłaby z tego jakaś współczesna politgramota z której dowiedzielibyśmy się pewnie, że Krasiński np. był żydożercą, a Słowacki homoseksualistą, a może nawet nekrofilem, tylko nic o tym nie wiedział... Można oczywiście dyskutować, czy rzeczywiście udało mu się nakręcić ''horror'', nie zmienia to jednak faktu, że film jest w porządku i godzien polecenia, także dla towarzyszącej obrazowi zajebistej muzyki - to wprost niewiarygodne, że skomponował ją Korzyński, tak, ten sam od Pana Kleksa ! Jestem dumny, że w tym kraju powstawały takie zawodowe, na światowym poziomie filmy - k.... dlaczego dziś się takich nie kręci ?!? I proszę mi nie pierdolić, że to kwestia kasy, bo to g... prawda ! [ ''państwowy mecenat'' zaś, za którym tak tęsknią rodzimi wyjadacze sprawił, iż reżyser musiał udać się na emigrację, a sam obraz stał się szerzej dostępny dopiero kilkadziesiąt lat później, właściwie dopiero teraz jest odkrywany ]. Film w całości można obejrzeć na Youtube [ wersja umieszczona poniżej jest lepszej jakości zarówno dźwięku jak i obrazu ], zaś na Ale Kino chodzi o tak kosmicznych porach, że nie warto nawet o tym wspominać, ot choćby dziś emisja po 1.00 w nocy...
''Diabła'' otwiera niesamowita, psychodeliczna niemal scena masakry dokonanej przez pruskie wojska w jakimś klasztorze, ni to więzieniu pełnym opętańców :
p.s. planowałem w tym miejscu zająć się czymś innym tzn. wyborem ''mistera i miss'' Europy, jak to złośliwie a trafnie nazwano, czyli Hermana van Rompuya [ van, nie Rompuy ! ] i ''czerwonej baronessy'' Ashton, ale stwierdziłem, że szkoda mi czasu na taką żenadę [ kto ciekaw, niech zobaczy poprzedni odcinek ''Trzeciego punktu...'', gdzie i tak na pewno omówili - i wyśmiali ! - to lepiej ode mnie ], zresztą gdyby pociągnąć to porównanie wypadłoby ono okrutnie dla obojga, bo choć to niewiarygodne, ale Herman van Rompuy [ że przypomnę to piękne imię i nazwisko, a zwłaszcza ich zestawienie ] wygląda dokładnie tak, jak się nazywa, zaś nasza ''baronessa'', choć ''czerwona'' [ a może właśnie dlatego ? ] przypomina typową wiktoriańską, zasuszoną i pomarszczoną śliwkę z wyższych sfer - dodać jej tylko binokle i wcisnąć w zapięty pod szyję gorset a mogłaby być przyzwoitką czy guwernantką ! Dlatego nie chcę się tu już pastwić nad tym [ znowu powiedzą, że ''żyję tylko negacją''...], powiem tylko tyle, że to kolejny objaw degrengolady tego kontynentu, o której wspominałem w poprzednim poście - trzeba to sobie wyraźnie uświadomić, że wielka historia dla Europy skończyła się [ ale nie historia w ogóle, wręcz przeciwnie : wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ''urlop od Historii'' jaki zdały się wziąć bogate kraje Zachodu kończy się dla nich nieodwołalnie ! ]. Korzenie tej sytuacji tkwią co najmniej w zakończeniu II wojny, okresie, który jest kompletnie zakłamany w powszechnej świadomości tzn. przedstawia się go obecnie jako ''triumf Europy nad Hitlerem'' - owszem, przeszliśmy tą krótką, mroczną i ''średniowieczną'' noc nazizmu, ale teraz już wszystko jest i będzie pięknie, oczyściliśmy się z tych miazmatów przeszłości i będziemy tylko ''budować przyszłość'' w nowej, wspaniałej, zjednoczonej Europie, dzięki temu coraz bogatszej szczęśliwszej ! [ nikt przy tym jakoś nie zauważa - bo i by musiał pomyśleć... - że w tej wizji hitleryzm jawi się jako coś niepojętego, jakby to przybyło nie wiadomo skąd, chyba jakieś nazistowskie UFO musiało wylądować, nastąpiła pewnie inwazja naziludków, wyszedł z niego czarnoksiężnik Adolf, miał świecące oczy a z palców tryskały mu lasery i rzucił czar na tych biednych Niemiaszków, po prostu ich opętał, diabeł jeden ! ]. Wszystko pięknie, tylko że niestety to gówno prawda ! : w rzeczywistości Europa tą wojnę z Hitlerem przegrała, bo gdyby nie Amerykanie i Sowieci to Adolf i jego pogrobowcy do dzisiaj by tu rządzili, fakt ten zaś oznaczał utratę przez ten kontynent podmiotowej roli w polityce światowej, gdyż nie tylko Polska i kraje naszego regionu, które wpadły pod sowiecką okupację, wyszły z tego konfliktu zmiażdżone, ale też Niemcy, Francja, czy nawet rzekomo zwycięska Anglia. A jak już jesteśmy przy ''wujku Adolfie'' to na koniec, żeby zmienić ton na trochę mniej poważny sygnalizuję pojawienie się dwóch nowych ''pereł'' do mojej kolekcji ''osobliwości'' [ umieszczonych w tymże dziale ] : pierwszy to właśnie torcik dla niego [ wrzuciłem go tuż za ''Necrophilem'' ], istne cudo znalezione na blogu jakiegoś neonazistowskiego pojeba gdym szukał informacji o ''Ostarze'' niejakiego Adolfa Lanza i szerzonej przez niego ideologii [ o tym może kiedy indziej ], z tejże strony można też ściągnąć w PDF-ie polską wersję ''Mein kampf'' - oczywiście nie muszę mówić, że nie mogłem oprzeć się takiej okazji... No tak, jestem idiotą, teraz gdy się jawnie do czegoś takiego przyznałem ABW Bondaryka na pewno mnie ściągnie, a te ''narodowosocjalistyczne kulinaria'' będą dowodem w sprawie, zaś pseudo-liberalna szmata [ czy muszę mówić, że chodzi o ''GW'' ? ] dorobi mi za to gębę ''neonazisty'' [ może jeszcze za ''oszalały pracowniku/podnieca cię ludzki rozkład'' dostanie mi się od nekrofili... ], bo przecież nie wytłumaczę się, zgodnie zresztą z prawdą, tym że jestem miłośnikiem wyjątkowo złego humoru... Pozostaje mi więc tylko spożyć [ umieszczone zaraz za tortem dla A.H. ] ''maciczki'' czyli 3xM : Macice Młodych Macior - przysmak starożytnych Rzymian i oryginalny przepis na nie zaczerpnięty z zachowanej z tamtych czasów książki kucharskiej, mniam ! A, byłbym zapomniał : kapitalny wywiad Mazurka z Żuławskim - hardkorrr ! [ gość jest naprawdę wariat, inaczej czy miałby odwagę np. nazwać taką Rosati handlarą, a przesławną głowę tegoż rodu ''eurojadem'' ?! ]
niedziela, 29 listopada 2009
Żydzi nie istnieją !
A póki co pozostając w szerokim świecie informuję o powołaniu przeze mnie na tym blogu nowego działu ''Świat'' - dlatego, bo wkurwia mnie ignorancja panująca w tej materii w Polsce : dla przeważającej liczby rodaków Europa i Stany wciąż zdają się być centrum świata, ze zmiennym tylko rozłożeniem akcentów [ - kiedyś leżeliśmy na kolanach przed Ameryką, teraz włazimy w dupę i żałośnie umizgujemy się UE ], gdy tymczasem w błyskawicznym tempie stają się, zwłaszcza Europa, tegoż peryferią, co ogłupiony usypiającym medialnym bełkotem naród jako się rzekło nie zauważa. Najlepiej tragiczny stan polskiej świadomości w tym względzie skomentował parę lat temu jakiś dziennikarz zajmujący się ''world music'' - powiedział, że gdyby przeprowadzono sondaż w którym zadano by proste wydawałoby się pytanie ''jak wg pana-pani wygląda świat ?'' wyniki byłyby zadziwiające, bo okazałoby się, że na początku XXI wieku w umysłowości przeciętnego Polaka lub Polki ziemia jest płaska ! : rozciąga się od Polski na zachód i poprzez ocean do Ameryki, a poza tym nic nie ma - psiogłowcy, centaury, stożkogłowi ! Świadczy o tym choćby podśmiewanie się różnych zadowolonych z siebie kretynów z propozycji Antoniego Dudka wysuniętych w reakcji na tekst Ziemkiewicza, o którym jakiś czas temu tu wspominałem - przypomnę, chodziło o projekt szukania porozumienia z Chińczykami przeciwko Rosjanom a pośrednio także Niemcom aby częściowo przynajmniej wypełnić dotkliwą lukę powstałą wskutek porażki dotychczasowej koncepcji bezpieczeństwa Polski budowanej w oparciu o sojusz ze Stanami : nikt z tych rozbawionych debili jakoś nie zauważa, że Obama jest pierwszym prezydentem w historii tego kraju, który występuje wobec Chin w roli petenta... Kurwa, gdyby jeszcze 20 lat temu ktoś mi powiedział, że doczekam czasów, w których chińscy komuniści będą uczyć amerykańskiego prezydenta kapitalizmu - ?! [ bo to oni właśnie powstrzymali jego socjalistyczne, etatystyczne zapędy grożąc odcięciem kredytów, a ponieważ Amerykanie są tak naprawdę bankrutami i siedzą teraz de facto w ich kieszeni, więc Obama posłusznie podkulił ogon pod siebie, a nawet by im się przypodobać wykopał Dalajlamę i zapomniał o ''prawach człowieka'', których był przecież tak żarliwym obrońcą... no, ale w przypadku własnego kraju to nic nie kosztuje, co innego gdy w grę wchodzą Chiny i reszta świata, która ma je gdzieś ]. Kazałbym mu wtedy stuknąć się w głowę, najlepiej czymś ciężkim, a tak... Takich przykładów wskazujących na rosnące w błyskawicznym tempie uzależnienie świata zachodniego od krajów, które przywykliśmy określać pogardliwym mianem ''Trzeciego świata'', a więc tego gorszego, można by znaleźć znacznie więcej, ot choćby niedawna afera ze skandalicznym wydaniem przez Brytyjczyków Libii ich agenta odpowiedzialnego za głośny w latach 80-ych zamach terrorystyczny na samolot pasażerski, znany jako katastrofa nad Lockerbee - więcej niż prawdopodobne, że chodziło o korzystny i niezwykle ważny ze strategicznego punktu widzenia kontrakt energetyczny dla Anglii. Jeśli jednak chodzi o Muchomora Kadafiego to co innego mnie ostatnio rozpierdzieliło : gdzieś w prasie natrafiłem zupełnie przypadkiem na małą, niepozorną notatkę [ a takie przeważnie właśnie zawierają istotne informacje, o ile umie się kojarzyć pewne fakty i dośpiewać sobie całą resztę zgodnie z dobrze pojętą ''teorią spiskową'' ], że rząd Włoch zawarł specjalną umowę z Libią na mocy której włoska straż graniczna będzie teraz przekazywać złapanych przez siebie nielegalnych imigrantów Libijczykom - jeśli się wie, jak poważny problem mają Włosi z tymiż emigrantami, którzy dosłownie zalewają Sycylię i południe kraju płynąc tam czym bądź z Afryki, i domyśla się co takiego mogą im robić służby specjalne Kadafiego, kiedy włoscy pogranicznicy wepchną ich posłusznie w ich łapska, jasnym się staje, że Europejczycy wykorzystują ten ohydny reżim [ pewnie suto go przy tym opłacając ] żeby wykonał za nich brudną robotę, bo nikt nie patrzy na ręce libijskim siepaczom i nie muszą się oni czuć skrępowani jakimikolwiek konwencjami czy prawami, a po ''szkole'' jaką dadzą niedoszłym imigrantom, o ile ją przeżyją, ci zapewne dwa razy pomyślą, zanim znowu zdecydują się przepłynąć na lichej łódce czy pontonie morze Śródziemne ! To zaś oznacza ni mniej ni więcej, że te wszystkie frazesy o ''demokracji'' i ''prawach człowieka'' są tylko zasłoną dymną, za pomocą której Europa cynicznie próbuje chronić swój coraz bardziej kurczący się ''dobrobyt'' przed napierającymi na nią masami ludzi z innych rejonów świata, co zresztą byłoby jak najbardziej sensowne, gdyby nie było tak obłudne - i proszę mi nie pierdolić, że dzieje się tak dlatego, bo we Włoszech rządzi ten ohydny, prawicowy Berlusconi, bowiem ultra-lewicowy i progresywny jak cholera [ ostatnio np. uczy w szkołach 13-latki masturbacji ] Zapatero w Hiszpanii nie jest pod tym względem wcale lepszy !
Dobra, wracając do samego działu : na razie umieściłem w nim trzy rzeczy, po pierwsze ''Portal Spraw Zagranicznych'' jak sama nazwa wskazuje zawierający aktualne informacje i komentarze na temat wydarzeń na świecie, które przeważnie rzadko przebijają się na czołówki naszych serwisów informacyjnych, a także pogłębione, bardziej obszerne analizy procesów o fundamentalnym znaczeniu zachodzących w odległych od nas rejonach, o których nie mamy najczęściej żadnego pojęcia, a mają one, lub będą miały w najbliższej przyszłości wpływ na nasze życie, o wiele większy niż ''integracja europejska'' itp. pierdoły [ warto też podkreślić, że portal ten jest pluralistyczny, nie lansuje z tego co przynajmniej udało mi się dotąd zauważyć jedynej słusznej, prawo- lub lewicowej wizji tegoż świata ]. Jako drugi wrzuciłem Międzynarod.[owy] Przegląd Polit.[yczny] - fachowe pismo o zdecydowanej przewadze wyżej wspomnianych analiz, mające też wyraźniejszy profil ''ideowy'', ale na tyle rzetelne, że potrafiące oddać sprawiedliwość przeciwnikom politycznym [ np. niedawno przeczytałem tam ciekawy artykuł o Chavezie mimo krytycznego tonu przyznający, że cieszy się on w swoim kraju faktycznie sporą popularnością - rzeczywiście temu politykowi fatalnie niedocenionemu przez przeciwników udało się umiejętnie grając na resentymentach nacjonalistycznych i populistycznych przekonać do siebie i swojej ''wizji'' ( iście ''postmodernistycznej'' ! ) znaczną część ludności Wenezueli, zwłaszcza tą najuboższą, mimo że jej status za jego rządów ani na jotę się nie poprawił, a nawet wręcz pogorszył jeszcze ! za to dał im nadzieję - i nic poza tym : dupokracja... w każdym razie płynie z tego jasny wniosek, że tyran może rządzić z poparciem mas, i demokracja jak widać wcale nie musi oznaczać automatycznie jakiejś przeciwwagi wobec tyranii czy dyktatury, ale to już jest temat na inny wpis, zbyt obszerny by się nim tu teraz zajmować ]. W końcu jako trzecią wrzuciłem stronę wydawnictwa ''Sprawy Polityczne'' i czasopisma o takim samym tytule - po wejściu trzeba kliknąć na zakładkę ''magazyn'' i potem już na poszczególne numery : część co najmniej, raz większa raz mniejsza, artykułów jest dostępna w PDF ; reszta jak powyżej. Na razie więc tyle, ale będę pewnie tą listę jeszcze sukcesywnie uzupełniał, zaś sam dział umieściłem między ''Polityką'' a ''Muzyką''. Naprawdę zachęcam do lektury bo bez pobieżnej przynajmniej znajomości wydarzeń zachodzących w Azji, Afryce czy Ameryce Łacińskiej przypominamy dzieci we mgle, lub żeby użyć mniej kwiecistej metafory jesteśmy jak pijani ignoranci, bo to tam teraz dzieje się prawdziwa historia, a nie na tym pogrążającym się w maraźmie i skretynieniu, goniącym resztkami dawnej świetności kontynencie, na którym przyszło nam obecnie żyć. Wyjaśnieniem jednak przyczyn tego stanu rzeczy zajmę się może już w następnym wpisie.
Na koniec by jakoś ''spuentować'' ten światowy temat polecam zajebiste reportaże Dariusza Rosiaka z Afryki, ukazujące się co jakiś czas w sobotnich wydaniach ''Rzepy'' : z Kenii, z południowego Sudanu [ - ten szczególnie mnie rozwalił ], wreszcie ostatni o działającej na pograniczu kilku środkowoafrykańskich państw tzw. Armii Oporu Pana [ śliczna skądinąd nazwa, co ? ] krwawego pojeba Josepha Kony'ego - wiele ciekawych spostrzeżeń, nie tylko na temat miejscowych stosunków, ale także niewesołych refleksji jakie nasuwają się w związku z opisaną tam działalnością różnych szlachetnych gównojadów z poza- jak i rządowych organizacji ''niosących pomoc biednym'' a tak naprawdę służących nabijaniu kabzy nie wahającym się zarabiać na ludzkim nieszczęściu oszustom i złodziejom wszelkiej maści i ras a także budowaniu ciepłych posadek, synekur i karier wyżej wspomnianych [ co za genialny sposób na życie : jeździsz se po świecie nie narażając przy tym tyłka, bo nie wyściubiasz nosa z hotelu i jesteś pierwszym do spierdalania a przede wszystkim masz taką możliwość, gdy zaczyna się jakaś chryja, ''pomagasz biednym'' i jeszcze na tym godziwie zarabiasz na sutą emeryturkę ! ] oraz towarzyszących temu wszystkiemu absurdów. Przede wszystkim zaś świetny tekst prof. Andrzeja Nowaka z ''Arcanów'' o imperialnej polityce Rosji : dotąd działania carskiego imperium względem Rzeczpospolitej w XVIII i XIX stuleciu widziano wyłącznie z naszej perspektywy, ''polonocentrycznie'', niezależnie od jego postępowania na swoich południowych i wschodnich rubieżach, tymczasem krakowski historyk przekonująco pokazuje, że nie sposób rozpatrywać tej polityki w oderwaniu od pozostałych kierunków rosyjskiej ekspansji, bowiem carscy czynownicy i generał-gubernatorzy wykorzystywali często doświadczenia nabyte podczas rozbiorów i tłumienia powstań w Polsce później w trakcie podbojów na Kaukazie czy Dalekim Wschodzie i vice versa, a więc trzeba patrzeć na nią jako na pewną metodyczną całość, modyfikowaną tylko nieznacznie do warunków w danym miejscu, przeprowadzaną - trzeba to przyznać - z żelazną konsekwencją, i tym bardziej perfidną, że w tym systemie podbici stawali się ciemiężycielami rozgrywanymi przeciw sobie przez carat, co dotyczy niestety i Polaków, jak choćby przywoływany w tekście książę Adam Czartoryski, który jako carski minister nadzorował skrupulatnie podbój Azerbejdżanu, i dlatego właśnie był później najgroźniejszym i najzacieklej zwalczanym przez carat jego wrogiem, bo poznał od wewnątrz i przejrzał jego metody [ całość tekstu dostępna w PDF ].
poniedziałek, 23 listopada 2009
''W stalinowych kufonach'' - aneks.
[...]Te różne światy – pański i pańskiej uczennicy – w jednym są zgodne. „Obraz powinien zawsze bronić się tylko malarstwem, a nie dodanym sensem i pozaartystycznym kodem” – mówił pan.[...]Ucieka pan od dopisywania obrazom innego niż malarski sensu, ideologii.
Sam język malarski jest tak bogaty, choć delikatny, że warto się nim zajmować. Przypomina mi się obrazek z radzieckiego „Krokodiła”, gdzie dwaj imperialistyczni kolekcjonerzy patrzą na płótno, na którym jest tylko jedna maleńka kropka, i jeden mówi do drugiego: „Ileż w tym obrazie nienawiści!”.[...]
To jak w takim razie, sądząc po sztuce, wygląda kondycja Polski?
Widać, że staje się krajem otwartym. Polscy artyści rozwijają się dzięki współpracy z galeriami zagranicznymi i młodsze pokolenie malarzy stoi bardzo dobrze. Tyle tylko, że oni, tworząc tu, wystawiają za granicą, budując tamtejszą wrażliwość, nie naszą. No ale dopóki nie będzie zdrowego systemu wspierania sztuki…
Przez państwo?
Ależ skąd! Państwo musi sobie odpuścić kontrolowanie sztuki i kształtowanie jej rynku.
Artyści zwykle żądają od państwa pieniędzy.
Państwo nie ma tworzyć administracji zajmującej się sztuką, tylko kreować mechanizm, dzięki któremu to klasa średnia będzie mogła chodzić do galerii i kupować tam obrazy. Sztuka ma trafiać do odbiorcy, a nie jest nim państwo, tylko ludzie.
Malarze mówią więc: „Dajmy więcej pieniędzy państwowym galeriom, a one kupią więcej obrazów i pokażą ludziom”.
Bzdura! Przez taki mechanizm pieniądze trafiałyby tylko do uznanych twórców, których lubią i cenią ludzie na państwowych etatach. Tymczasem kołem zamachowym rynku sztuki muszą być małe prywatne galerie. To one ryzykują swoje pieniądze, a za konkurencję mają ludzi z instytucji państwowych, których nikt nie kontroluje i którzy kupują, co chcą, bo nie wydają własnych pieniędzy.
Państwo w ogóle ma abdykować ze sfery sztuki?
Dopiero na szczycie tej drabiny mogą stać duże organizmy państwowe. Dlaczego ktoś nie może ufundować stypendium dla malarza i odpisać sobie tego od podatku, mieć ulgę? Przecież te pieniądze poszłyby na rozwój sztuki. Nie bójmy się, państwo by nie straciło, w końcu takich odklejonych od rzeczywistości wariatów nie ma wielu.
Na razie artystów wspiera państwo. To ono funduje stypendia, daje nagrody.
A pieniądze giną przelewane z urzędów do ministerstwa, potem z jednego resortu do drugiego, wreszcie do galerii i wszędzie żyją z nich urzędnicy. Zostawcie te pieniądze ludziom! Oni sobie poradzą.
Artysta błagający o wolny rynek – to niebywała rzadkość. Uwielbiam pana za to!
Tak się dzieje w całym cywilizowanym świecie zachodnim. Ja wiem, że na początku pojawi się mnóstwo kiczu, ale pozwólmy ludziom żyć w kiczu, by z czasem ich gusty się rozwijały, by powstawała wyższa sztuka.
Może mówi pan, bo panu jest dobrze. A co mają zrobić młodzi ambitni artyści?
Ależ oni już teraz żyją z tego, co sprzedadzą w galeriach prywatnych! Kto z nich ma szanse na te stypendia czy na zakupy robione przez państwowe galerie?! Kilka osób.
Często sztucznie kreowanych.
Otóż to. [...]
całość do przeczytania tutaj.
Poniżej zaś cytat, który jest moją odpowiedzią na tekst który ''małe a'' zamieścił pod zdjęciem tych przesławnych posągów - rzecz tym bardziej interesująca, że pisana z pozycji jak najbardziej lewicowych, więc przecząca podziałom ''nietolerancyjny motłoch [ katolicki, a jakże ! ] vs. światli [ postępowi ] artyści'' : to mój głos w obronie takich strasznych rzeczy jak przyzwoitość i potrzeba respektowania pewnych tabu i norm, tak w sztuce jak i życiu, dzięki którym są one w ogóle możliwe i do zniesienia :''W tej samej kawiarni bywał niejaki Arnold Bronnen, o którym warto powiedzieć kilka słów. Był na ogół lewicowy, nosił tasiemkę zamiast krawata, rzadko się golił i nie strzygł włosów. Napisał sztukę podtytułem „Vatermord”, która cieszyła się wielkim powodzeniem. Występuje w niej matka, ojciec i syn. Matka nie kocha ojca, syn nie kocha ojca ani matki. Centralnym zagadnieniem sztuki jest wyzwolenie. Nie od czegoś albo od kogoś, tylko w ogóle. Syn, aby się wyzwolić, zakłuwa ojca sztyletem na scenie, mówiąc że nie ojca zabił, tylko symbol, który go gniótł. Matka, której mąż seksualnie nie wystarczał, powiada synowi że go rozumie, rozbiera się na scenie do naga – przy zaciemnionych światłach – i zamierza oddać się synowi-mordercy, który ją jednakowoż odtrąca, mówiąc że jest wolny i takim chce pozostać. W tym miejscu kurtyna spada.
Wspominam tę sztukę dlatego, że jest bliźniaczo podobna do wielu sztuk i filmów, granych i wyświetlanych teraz w Ameryce i w Europie. Są one sporządzane według tej samej recepty: trochę Edypa, odrobina Starego Testamentu, dużo Krafft-Ebinga i krew. I wszystko pod hasłem wyzwolenia i rewolucyjnego wzlotu ku gwiazdom. Krafft-Ebing, jeśli któryś z czytelników nie pamięta, napisał wciąż jeszcze najobszerniejszą i pewnie najlepszą książkę o zboczeniach seksualnych. Napisał ją w ubiegłym stuleciu, ale obecnie stała się ona niewyczerpanym źródłem pomysłów powieściowych, teatralnych i filmowych wielu autorów, wśród których trafiają się również polskie nazwiska. Nie można się tym autorom dziwić, bo ostatecznie każdy zarabia jak może. Zjawiskiem o wiele bardziej groźnym jest to, że utwory o których mowa cieszą się, podobnie jak w swoim czasie„Vatermord”, ogromnym powodzeniem u publiczności i że wynosi je pod niebiosa krytyka. Zjawisko jest groźne dlatego, że zwiastuje nadchodzący totalizm. Zwiastowała go w Niemczech na dziesięć lat przed Hitlerem sztuka Bronnena i dużo jej z ducha pokrewnych, a teraz sygnalizują go takie same sztuki i filmy w innych krajach. Jestem najgłębiej przekonany że jest tak jak napisałem, choć nie jest łatwo wytłumaczyć, dlaczego tak jest, trzeba by napisać cały traktat. Ale głównie dlatego, że babranie się we krwi i deptanie ludzkiej godności, wraz z domieszką seksualnej krzepy i nadludzko-wyzwoleńczych bzdur jest źródłem, z którego wypływają totalistyczne rzeki.
Wspominam owego Bronnena z jeszcze jednego powodu. Stał się później, za hitlerowskich czasów, głośnym i jednym z czołowych pisarzy. Miał początkowo trudności, bo jego ojciec, niestety, był Żydem. Pokonał jednak tę przeszkodę w sposób prosty i pełen wdzięku. Namówił mamę, aby przysięgła że w stosownej chwili zdradziła męża z gwarantowanym nie-Żydem.''
[ Wacław Solski ''Moje wspomnienia'' ]
Na koniec zabawny artykuł, który znalazłem dzisiaj właśnie - o tym, jak ''wspaniale'' mieszka się w tworach postępowych architektów, czyli o przeciekającej awangardzie i sztuce współczesnej widzianej z perspektywy sprzątaczki [ dosłownie ! ].
Muszę się jednak pokajać, posypać głowę popiołem przed przedstawicielami ''obozu światłości'' i ja niegodny ciemnogrodzianin, demoniczny burak z ciemnej strony mocy przyznać tu muszę, że jest coś, co korzystnie odróżnia[ło] te ''rzeźby'' od reszty podobnych im kieleckich ''pomników'' - ich pobyt w naszym mieście miał charakter czasowy... i już ich tutaj nie ma [ co z satysfakcją zauważyłem wracając w zeszłym tygodniu z ''Moskwy'' z późnego seansu ''Morfiny'' Bałabanowa, jaki miał miejsce w ramach mini-festiwalu filmów rosyjskich ''Sputnik'', któren się tam odbył w tym czasie ]. Ach, gdybyż tak mogło się stać z pozostałymi [ to dobre słowo ! ] ''dziełami'' ! - A może by tak podzielić się naszym ''bogactwem'' z innymi, hm ? Nie mam tu na myśli tylko innych miast w Polsce czy nawet w Europie, ale całą resztę świata w ogóle - niech usłyszą o nas w najdalszych zakątkach tej planety ! Opieczętować ten badziew nalepką ''don't give up - you are'' wiadomogdzie, i wysłać jak najdalej, najlepiej na jakiś tropikalny atol lub inną Syberię, gdzie istnieje spora szansa zaginięcia przesyłki... lub że ktoś z tych nie znających się na Wielkiej Sztuce barbarzyńców mylnie to przez swoją ignorancję zrozumiawszy zrobi z tego coś pożytecznego przerabiając na żyletki lub budując porządny, z solidnego materiału wykonany szalet [ tak potrzebny przecież w Trzecim Świecie ! ]. A jeszcze ma nam przybyć chyba nowy, bo słyszałem coś o inicjatywie czy to odnowy, czy też zbudowania na nowo pomnika [ grobu ? ] ofiar tzw. ''pogromu'', chociaż akurat nazwisko Cecuły wśród członków czuwającego nad tym komitetu gwarantuje pewnie coś lepszego od tego nieszczęsnego ''podarku dla antysemitów'', który miał upamiętniać to wydarzenie, a tylko straszy w centrum i jest pośmiewiskiem [ ale nikt nie ma odwagi głośno tego powiedzieć w obawie przed wiadomo czym ], bo ta jego ''Menora'' to jeden z niewielu pozytywnych raczej wyjątków w tej ''pomnikowej menażerii'', chociaż i tu dotarło do mnie parę krytycznych głosów, że można by przynajmniej lepiej zabezpieczyć, jakoś oznakować czy co, teren wokół, bo już kilku ludzi o mało się nie wypierdzieliło wpadając na nią gdy jechali rowerem po ciemku [ tam w pobliżu jest spora ścieżka rowerowa, że przypomnę ], a wiadomo przecież, że cykliści i antysemici...
poniedziałek, 9 listopada 2009
Jebany Licheń.
W niczym to jednak nie zmienia, że mógłbym podpisać się [ a nawet umocniłem się w tym ] pod jego główną myślą i wyrażonymi w nim opiniami. Szczerze mówiąc nie chce mi się nawet pisać tego postu pomyślanego jako polemika z krytyką [ tak to nazwijmy ] z jaką się spotkałem właśnie z powodu poprzedniego wpisu, nie tylko dlatego, że pogoda za oknem sprzyja raczej spaniu albo piciu, a nie aktywności umysłowej jakiej to wymaga, ale może przede wszystkim towarzyszącego mi poczucia daremności, no bo jak w ogóle dyskutować z kimś, kto zarzuca mi ''megalomańskie reglamentowanie sztuki wg swego gustu'' a zarazem wyzywa od buraków, onanistów i wszechpolaków tylko dlatego, że nie podzielam jego ? Tak, tak, wiem - chodzi niby o coś innego, to że śmiałem w ogóle zapytać o sens ustawiania i współ-finansowania [ co najmniej ] czegoś takiego w centrum miasta, zanim jednak przejdę do sedna pragnę zwrócić uwagę na parę spraw [ a ten kto ma wiedzieć, będzie wiedział o co chodzi, o ile rzecz jasna w ogóle będzie chciało mu się to czytać, w co wątpię, bo jw., ale chuj ]. Po pierwsze przypomnę, że nie pchałem się z tym blogiem, powołanie go do życia nie było moją inicjatywą, i zarzucanie mi, że zamiast mógłbym równie dobrze prowadzić se pamiętnik przez tych właśnie, którzy mnie w to ''wrobili'' jest... hm. Poza tym nikłe [ tak to nazwijmy ] zainteresowanie nim wcale mnie nie martwi, wręcz przeciwnie : obawiam się nawet, żeby nie zaczęła go czytać większa grupa ludzi [ na co na szczęście nie ma jakichkolwiek szans - mam nadzieję... ], bo wówczas udupiliby mnie na pewno za wszystkie grzechy główne wobec politycznej poprawności, których aż nadto zawiera ten blog. I nie jest to żaden przejaw mojej ''megalomanii'' czy ''teorii spiskowej'' : przecież w takich sprawach jak o ''piractwo'' czy politycznych z reguły wybiera się właśnie takie płotki jak ja, bo nie mają forsy na prawników ani odpowiedniego zaplecza, nikt z ich powodu nie będzie wszczynał rabanu, dlatego idealnie nadają się, by postraszyć tych znaczniejszych przykładnym ich ukaraniem - jak ktoś nie wierzy, niech sobie przypomni sprawę sprzed paru miesięcy tych gości z Białegostoku bodaj, którzy założyli lokalną witrynę, czy zwłaszcza zapozna się co w tym względzie świeżo wykoncypowali jaśnie panujący eurokraci i ich krajowi wasale. Zresztą nie musieliby mnie zaraz wsadzać, po co ? Wystarczyłoby, żeby przypierdolili mi komornika, a nie wypłaciłbym się do końca życia, szczególnie, że teraz skarbówka odgrywa podobną rolę, jak kiedyś bezpieka, o czym można przekonać się choćby na przykładzie naszej kieleckiej [ kto ciekaw niech poszuka odpowiednich tekstów o panu Daszkiewiczu i spółce na niezależnej czy telegraf24.pl ] i naprawdę niewiele przesadzają ci, którzy śpiewają [ a raczej ryczą ], że to ''gestapo w krawatach'' ! Po drugie zwracam uwagę, iż nie napisałem wprost, że postawienie tych ''rzeźb'' jest marnotrawstwem publicznych pieniędzy, tylko że tak uważam a chyba wolno mi jeszcze wysuwać przypuszczenia ? Tym, którzy mi zarzucają, że nie mam na to dowodów mogę odbić piłeczkę, że oni też nie dysponują dowodami w sprawie źródeł finansowania pomników dzika, 11 września czy tych tablic na Kadzielni, więc co się do tego przypierdzielają taką razą ? Uważam, że nie muszę [ pomijam już, że nie mogę, bom na to za mały ] tu mieć zaraz jakiś dowodów, skoro gołym okiem widać, że to gówno i szwindel - przecież te ''pomniki'' same z ziemi nie wypączkowały na wiosnę, nie ?! Wystarczy pomyśleć logicznie, żeby wywnioskować, iż postawienie czegoś takiego wymaga sporej forsy, a co, chcecie mi powiedzieć, że nagle do naszego pięknego miasta nad Silnicą zaczęli zjeżdżać bezinteresowni i szastający pieniędzmi sponsorzy, szlachetni mecenasi sztuki by na gwałt wystawiać tutaj różne ''dzieła'', i że dzieje się to bez żadnego udziału władz miasta wyrażonym jeśli nie w bezpośrednim finansowaniu, to jakiś udzielanych przez nie '''mecenasom'' koncesjach ? Nie przypierdalałbym się do tego, gdyby to się jakoś równoważyło, i miasto miało z tego pewne wymierne korzyści, choćby i estetyczne tylko, ale niestety ni cholery nie rozumiem, jaka istotna różnica jest między tymi koszmarnymi ''robocopami'' a wyżej wymienionymi monumentalnymi brzydactwami [ o tym jeszcze za chwilę ], nie mówiąc już o nieszczęsnym pomniku ofiar ''pogromu'', który był tak naprawdę komunistyczną zbrodnią [ gdybym rzeczywiście był antysemitą, bardzo by mnie to radowało, myślę zresztą, że rodzimi faszyści - przynajmniej ci co inteligentniejsi, a wbrew stereotypowi pewnie jest sporo takich - mają z tego powodu na jakiś swoich forach niezłe używanie, ale mnie widok tego ''czegoś'' napawa tylko smutkiem... bo niezależnie za co to wydarzenie uważamy, jakieś godne uczczenie ofiarom tego barbarzyństwa się należy ! ], i przede wszystkim gdyby to nie działo się w miejscu publicznym, a to zupełnie inna para kaloszków, niż gdy ktoś stawia sobie coś takiego na prywatnym terenie, najlepiej jeszcze odgrodzonym wysokim parkanem, by nie narażać kogoś kto tego sobie nie życzy na widok tego, ewentualnie udostępniając to tym tylko, którzy tego chcą [ myślę zresztą, że tak być może to właśnie wyglądało : ''mecenas'' zadzwonił może do jakiegoś urzędasa w magistracie mówiąc [ być może ] - ''kurwa, stary, mam pojebaną, niewyżytą seksualnie żonę, dotąd radziła se kupując całe szafy ciuchów, ale teraz już do reszty jej się popierdoliło, ubrdała sobie że chce se być ''mecenaską sztuki'', więc żeby mi nie truła - a wiesz jaką potrafi być upierdliwą jedzą ! - pomyślałem, że mam trochę żeliwa na zbyciu i można by coś z tego zrobić, bo i tak mi tylko kurwa zajmuje miejsce w fabryce, więc popytałem gdzie trza, i polecili mi jakiegoś słynnego kiciarza, pedała od sztuki - bo każdy artysta to pedał, nie ? he he - i wg jego projektu odlałem jej jakiś szajs, żeby się zamknęła, tylko że teraz stary stoi mi to gówno w ogrodzie, zasłania widok jak rano wstaję i się golę, ostatnio omal się nie pochlastałem bo jak na to patrzę, to mam ochotę poderżnąć sobie gardło, i dociera do mnie jaką mam przejebaną żonę, a mogłem przecież ochajtać się z Hanką - pamiętasz, niezła dupa była, co ? - albo w ogóle przejść na pedalstwo jak Maniek ostatnio, to zresztą opłacalne, bo mali chłopcy mniej kosztują od nawet młodych kochanek, wiem bo mi Zanudzi radził, wiesz ten reżyser co nakręcił komedię z Dodą... no więc kurwa tak se pomyślałem w desperacji, bo już mnie od tego chuj strzela, że przecież ten twój Lubawski ma tą ''pomnikofilię'' - sie zna słówka, nie ? he he, nie na darmo było się na studiach, wprawdzie po roku mnie wyjebali, ale miałem wtedy inne rzeczy na głowie, ''wyższe czynniki'' mnie oddelegowały przecież na zagraniczną placówkę żebym byznes dla ojczyzny ludowej robił ! - więc tak jak mówię, może byś mu kurwa to jakoś dyskretnie wcisnął, coś podszepnął w tej sprawie, a i może co jeszcze za to wytargował dla mnie, odwdzięczę się stary, naprawdę, bo już mnie dupa ściska, żeby się tego pozbyć, normalnie nie wyrobię, a zobaczysz i kaska będzie, i dziwkę ci postawię a jak jesteś bardziej progresywny, to przecież możemy wpaść na Centralny we Wszawie i jakiegoś blondynka czy rumunka wg uznania, może nawet sam się przyłączę ? warto poeksperymentować, przecież jesteśmy kurwa w Europie, nie ? jebać ciemnogród !'' - oh przepraszam za ten bełkot, który rzecz jasna jest tylko jakąś moją chorą, schizofreniczną imaginacją, i chamski, zdradzający oczywiście moje prawicowe, burackie i wszechpolackie korzenie, ''język nienawiści''.
Teraz poważnie[j] : argument, że różnica między tym, co stanęło na Placu Artystów, a całą resztą ww. ''dzieł'' polega na tym, że jest to twór ''uznanego artysty'' [ bo tak to rozumiem ] a nie np. jakiejś córeczki pani Kusztal [ której zresztą ''złote myśli'' pięknie spuentował ''jumi'' na ''życiu Kielc'' ostatnio, co polecam nawet, a może zwłaszcza tym, którzy tej strony nienawidzą - ja też się zresztą z niektórymi tam rzeczami nie zgadzam, tak jak ktoś może nie akceptować wielu rzeczy na tym blogu, z czym wbrew temu co mi się wmawia nie tylko się liczę, ale wręcz oczekuję, o ile oczywiście zostawia mi się możliwość odpowiedzi, a nie zmusza do - daremnego - przekrzykiwania chamskich ryków lub złośliwości - lecz dlaczego w takim razie wyłączyłem kurwa możliwość komentowania postów, wyjaśnię na końcu ] przykro mi, ale dla mnie jest kompletnie nieprzekonujący, bo taki Mitoraj dajmy na to też jest ''uznany'' i sławny, na całym świecie zabijają się wręcz o te jego ''rzeźby'', a dla mnie to g..., Starowiejski np. też - jak widać nie jestem ''konserwatystą'' - ale taka Kozyra również : o tym, kto jest uznany lub nie w świecie sztuki [ i nie tylko ] decydują ''opiniotwórcze elity'' tzn. poszczególne sitwy złożone z kuratorów, krytyków i ''zaprzyjaźnionych'' artystów a także dające na to forsę, kierując się przy tym czynnikami koniunkturalnymi i własnym - często kiepskim - gustem, różnorakie fundacje lub ministerialni urzędnicy, a nie realny talent danego twórcy, i ktoś kto nie ma świadomości tego jest po prostu naiwny [ delikatnie mówiąc ! ] - zainteresowanym polecam poświęcone tym patologiom kapitalne i piekielnie zjadliwe, a celne passusy w autobiografii Zappy. Zresztą nasze czasy niczego wcale pod tym względem nowego nie wymyśliły, a tylko niepomiernie powiększyły towarzyszące nam chyba od zarania dziejów szambo, np. gdy czyta się prywatne zapiski Baudelaire'a uderza ogromna liczba zawartych tam nazwisk kompletnie dzisiaj nie znanych, a wtedy - w poł. XIX w. - opływających w zaszczyty i bogactwo, sławnych artystów [ i nie jest to dowód żadnej naszej ignorancji, bo zdecydowana większość z nich jest interesująca już tylko dla specjalistów i historyków sztuki ], gdy tymczasem on zmuszony był żałośnie błagać o pieniądze w listach różne, często podejrzane, indywidua, które nie warte były nawet tego by mu czyścić buty, żył z kurwą która go zdradzała i okradała, i w końcu zmarł w nędzy na syfa, którym się od niej zaraził [ za to teraz jego poezja wciąż żyje, i jest czytana na całym świecie - od Europy po Japonię, i od Stanów po Iran ! ].
Podobnie jest z przywoływaniem w kontekście tej sprawy Diamandy Galas - świetnie się zresztą składa, bo na jej przykładzie będę mógł jasno i przejrzyście pokazać o co mi chodzi : to prawda, że ''Galasowa'' potrafi wydrzeć japę tak, że wymiękają przy niej różni macho-death'owcy, i wydawać ze swego gardła takie dźwięki, że jak to sama w wywiadach przyznaje, musi uważać podczas prób w Nowym Jorku, gdzie mieszka i działa, bo już nieraz sąsiedzi wzywali policję myśląc, iż kogoś tam żywcem zarzynają... Zarazem jednak - i to jest niesłychanie ważne ! - może zaśpiewać czystym sopranem arię Mozarta, czy nawet zwykły kawałek pop [ jest taki solowy projekt gościa z Depeche Mode, ''Recoil'' to się bodajże nazywało, gdzie występuje gościnnie w paru kawałkach, proszę sobie posłuchać, nie-do-poznania ! i gdyby chciała mogłaby być lepsza niż te wszystkie kurwy-Madonny czy inne Bono-srono, bo w przeciwieństwie do nich ma głos, i to jaki ! ], lub sonet Nervala w oryginale w tak przejmujący sposób, że brzmi jak współczesny ''Der Doppelganger'' Schuberta, do czego nie byłby zdolny taki Marylin Mason, o Necrophilu już nie wspomniawszy. Właśnie, to będzie dobre porównanie : przecież i Diamanda Galas, i Necrophil to ''ekstremalna muzyka'', nie ? Ale zieje między nimi prawdziwa przepaść [ taka mniej więcej jak między Bachem a Bayer Fullem ! ], i to co stanęło [ a właściwie należałoby rzec - zapaskudziło ] ostatnio na placu artystów zdecydowanie bliżej wg mnie do Necrophila, niż Diamandy, przy czym Necrophil był przynajmniej, mimowiednie wprawdzie, jednak jakoś zabawny, a to nie jest nawet bulwersujące... Bo proszę mnie nie wciskać w formę małomiasteczkowego kołtuna, co ''nie dorósł'' do ''odbioru prawdziwej śtuki'' i doprawiać takowej gęby [ tak odebrałem kuriozalny tekst, który ''małe a'' przytacza na swoim blogu ], gdyż po ukrzyżowanych penisach, homoseksualnych pornosach w galeriach i opaskach z gwiazdą Dawida na rękawach esesmańskich mundurów już nic nie jest w stanie mnie oburzyć... chyba jeszcze tylko ''performance'' realnej publicznej egzekucji czy gwałtu, albo jakiegoś parteitaigu [ i nie ma w tym ani grama przesady : Mick Jagger i David Bowie jawnie oddali cześć Hitlerowi jako prawdziwej ''gwieździe rocka'' i ''medialnemu artyście historii'' - sic! - a każdy, kto oglądał ''Triumf Woli'' wie doskonale, że wszyscy, którzy organizują masowe koncerty na stadionach bazują na dokonaniach Speera, Leni Riefenstahl i H., tak jak wszystkie rakiety do dziś są tylko doskonalszymi kopiami V-2 ! ]. Dla mnie nie ma znaczenia FORMA w jakiej dany twórca wypowiada się, obojętnie czy to jest video, instalacja, czy obraz w XIX-wiecznej konwencji, ale JAK to robi, mówiąc wprost nie liczy się kontekst czy przesłanie, lecz to czy dzieło broni się SAMO, jako takie, do tego stopnia, że nawet najsłuszniejsza idea nie ratuje wg mnie twórczości, jeśli jest g... warta, a z drugiej jeśli nie zgadzam się z ideą, która stoi za utworem, a nawet budzi ona moją odrazę, ale on sam prezentuje pewien poziom wykonawstwa, widać włożoną weń jakąś pracę i zawarty w nim koncept , to ja to uznaję [ oczywiście o ile nie przekracza ram zakreślonych przez sztukę odgraniczających ją od życia, tak jak czyniły to ''performance'' Adolfa czy Lenina właśnie ] np. ''Iwan Groźny'' Eisensteina, przesłanie tego filmu, nawet jeśli nie zna się kontekstu historycznego, okoliczności w jakich powstawał, jest odrażające, bo zwłaszcza jego I część jest pochwałą tyranii, no bo wymowa tego jest taka, że chłopak nie miał wyboru, musiał wprowadzić tą opriczninę i potraktować knutem swoich poddanych, chciał dobrze ale z taką swołoczą się nie dało, biedaczek ! A jeszcze gdy się wie, dlaczego właśnie ta I część tak bardzo podobała się Stalinowi... nie zmienia to jednak faktu, że ten obraz to, przynajmniej dla mnie, prawdziwe arcydzieło, które mimo upływu czasu broni się, jeśli nie całkowicie, to w dużej części nadal [ podobnie jest z ''Triumfem Woli'' i ''Olimpią'' Leni Riefenstahl ]. Z drugiej zaś strony weźmy ''Katyń'' Wajdy, fakt powstania takiego filmu, nakręconego w dodatku przez twórcę o światowej sławie powinien mnie cieszyć, nareszcie ktoś pokazał tą komunistyczną zbrodnię, cóż... Nie będę się pastwił, powiem tylko, że to niewiarygodne, iż coś takiego mogło wyjść spod ręki tego samego człowieka, który zrobił ''Ziemię Obiecaną'' ! - ? Ale ktoś może powiedzieć : ''jesteś uprzedzony do Wajdy, bo on jest ''salonowy'', dlatego tak piszesz'', no to proszę, weźmy w takim razie Wildsteina i jego świeżo nagrodzoną ''Mackiewiczem'' powieść ''Dolina Nicości'' - niestety, ale choć podzielam przesłanie i diagnozy autora muszę się przyłączyć do tych, którzy uważają, że zdecydowanie lepiej wychodzi mu publicystyka niż pisarstwo [ aczkolwiek i z dziennikarką ostatnio coś nie tak, o czym można się przekonać w jego programie telewizyjnym, który po - kolejnej - zmianie formuły mocno podupadł : dać się rozjechać takiej miernocie jak Rosati to już naprawdę kiepsko ! ] - pośród ochów i achów ''prawicowego salonu'' [ jeśli takowy w ogóle istnieje ] jeden tylko Chorubała [ też prawicowy jak najbardziej ! ] ośmielił się głośno to zauważyć, za co spotkała go kuriozalna, napisana w nadętym stylu Michnika tylko na odwrót, reprymenda Masłonia.
Chciałem tu jeszcze wspomnieć o paru sprawach, o tym np. że zawsze pociągała mnie zupełnie inna awangarda od tej, którą się zwykle pod tym pojęciem rozumie, nie mieszcząca się w tych prostackich podziałach, w jakie chcą wcisnąć sztukę zatruci ideologowie tak z jednego jak i drugiego obozu, którzy jej tak naprawdę nie kochają traktując czysto instrumentalnie, o sporach Varese'a z futurystami czy Xenakisa z serialistami itp. , ale mi się szczerze mówiąc nie chce, i widzę że czas zakończyć ten i tak już ponad miarę rozrośnięty wpis, być może uczynię to kiedy indziej np. w aneksie, który zamierzam zrobić do tego [ i poprzedniego ] wpisu, bo znalazłem ostatnio parę fajnych tekstów jak ulał do tego pasujących - w ogóle pewnie lepiej bym zrobił, gdybym je wrzucił tu na stronę z niewielkim komentarzem własnym najwyżej, zamiast tak się tu produkować, kompletnie niepotrzebnie bo - patrz początek. Na koniec więc tylko dwie uwagi : po pierwsze skąd taki tytuł tego wpisu ? Ano jest to przytyk do tych, którzy zdają się traktować te stalowe kutafony, i wszelkie w ogóle [pseudo]artystyczne prowokacje jako ciosy wymierzone w katolickich [ a jakże ! ] kołtunów [ pewnie taki tytuł powinien nosić ten post : ''stalowe kutafony w służbie postępu !'' ], zwracam się więc do nich z pytaniem : czy nie dostrzegacie, że te ''rzeźby'' to jebany Licheń ?! tzn. ich ''stylistyka'' [ tak to nazwijmy ] jest taka sama, szmiro-campowa ? No, ale na to trzeba by patrzeć na dzieło sztuki jako autonomiczne, a nie ze względu na kontekst, przesłanie [ oczywiście jedynie słuszne - ''postępowe'' i ''rewolucyjne'' lub ''patriotyczno-religijne'' w zależności od obranej ''linii generalnej'' ], które dopiero nadaje mu znaczenie wg tej koncepcji, zaś ja chrzanię i krytyczno-obrazoburczą [ a tak naprawdę żałosną ] Kozyrę, i nadętego Pendereckiego, którego kolejne ''Msze'' i ''Lacrimosy'' Kisiel [ o którym wszystko można powiedzieć, tylko nie to, że był lewicowy ! ] słusznie nazwał ''soc-sakralizmem'' ! Co tyczy się drugiej kwestii : możliwość komentowania wyłączyłem z prostej przyczyny - pochodziłem sobie trochę po różnych forach, lewicowych jak i prawicowych, i w ogóle poza takimi podziałami, i przeraziłem się... stężeniem jadu, głupoty i chamstwa, prawdziwymi kubłami pomyj jakie korzystając z internetowej anonimowości wylewają na siebie mentalni onaniści obojga płci np. wizytując kiedyś jakieś feministyczne forum byłem dosłownie porażony nieprzebierającą w środkach zaciekłością z jaką zwalczały się tam członkinie różnorakich feministycznych sekt [ faceci, zapewniam, w niczym im nie ustępują, pod tym wzlędem panuje, i zawsze niestety panowała między nami równość, dlatego min. jestem kontrrewolucjonistą i reakcjonistą, bowiem ''równość'' nigdy nie kojarzyła mi się dobrze, bo jesteśmy siebie, czyli g... warci, tylko jeśli chodzi o to, co w nas nikczemne, podłe i niskie, tu nie ma, nigdy nie było i nie będzie żadnych istotnych różnic jeśli chodzi o płeć, rasę, narodowość czy warstwę społeczną do której się przynależy, natomiast co do talentów, rozumu, dobroci lub charakteru - ooo, tu nierówności są, i to kolosalne ! i to bez względu na wyżej wymienione uwarunkowania rzecz jasna : dodaję to, by nikt nie śmiał powiedzieć, żem ''rasista'' czy ''seksista'' jakowyś... ], z tego wszystkiego jedynie chyba ''Liberalis'', forum libertariańskie moderowane min. przez Sierpińskiego, trzymało poziom dyskusji prowadzonej pod zamieszczanymi tam tekstami, ale dawno już tego nie sprawdzałem, więc nie jestem pewien, czy i tam nie rozpieprzyła wszystkiego inwazja jakiś trolli... Dlatego też nie mają prawa pytać mnie o to, i czynić mi z tego zarzutu ci, którzy swoją reakcją potwierdzają, że robiąc to miałem rację !
sobota, 24 października 2009
W stalowych kutafonach.
...pozostawię to pytanie bez odpowiedzi [ być może zresztą jest bez sensu ], natomiast wracając do nieszczęsnych ''łajno-robotów'' wyjaśnienia przyczyn ich pojawienia się w naszym mieście podane na początku przeze mnie, jak i w tekście ''jumiego'' chociaż brzmią racjonalnie, właśnie dlatego mnie nie satysfakcjonują, bo nie dorównują ich absurdalności, kuriozalności tak ich wyglądu jak i całej sytuacji. O wiele bardziej przypadło mi więc do gustu przypuszczenie, że to chyba jakieś UFO nasrało nam w centrum miasta zostawiając te gwiezdne boby w przelocie między jedną galaktyką a drugą [ może więc to jakiś znak ? ] - no powiedzcie sami, czy te posągi nie wyglądają jak iście kosmiczne gówno ?! A ja tu nikczemnie narzekam, gdy żyję w tak wspaniałym miejscu - mamy już przecież Uniwersytet [ łał ! ], swojego sędziego w Trybunale Konstytucyjnym [ tak się to nazywa ? ], światowej sławy gwiazdę hip-chłopu czyli ''Lyrója'', a teraz jeszcze dzięki kosmitom awansowaliśmy do rangi międzygalaktycznego szaletu... [ proponuję w ramach poprawy finansów miasta zatrudnić odlotową babcię klozetową, mam już nawet parę kandydatek... i zwłaszcza jednego kandydata, który idealnie nadawałby się na to stanowisko - nie bądźmy tacy zacofani, idźmy z postępem, ostatecznie kto powiedział, że kiblo-babcia musi być kobietą ? ] Moja antysemicka karma podszeptuje mi nawet teraz to straszne, ohydne przypuszczenie, że już mamy przecież w naszym mieście pewien, hm - ''obiekt'', który nadawałby się lepiej do tej funkcji niż plac artystów, ale boję się powiedzieć o tym wprost bo pewnie wówczas red. Białek [ ksywa ''Molestator'' ] wytropiłby w mojej krwi maleńkie molekularne swastyczki, zamiast białych i, broń boże, czerwonych krwinek, które wyssałem wiadomo z czym od kogo. Jak to śpiewał Bób Nalej [ nasza, świętokrzyska odmiana rasta, zwana tyż ''rasta-pasta'' - ma specjalne otwory na dredy w zapasce ] : ''Don't give up ! - You are in Kielce !''
Na koniec coś zupełnie z dupy [ znaczy nie na temat jakby ] : obecnie cała Ojczyzna zdaje się przeżywać prawdziwy dramat narodowy jakim jest ostatnia transformacja Agnieszki ''nauczyciele fuck off'' Chylińskiej w gwiazdę dens-popu, więc jako patriota i ja muszę wpierdzielić tradycyjnie tu swoje trzy grosze w tej arcy-ważnej i dramatycznej sprawie. Po pierwsze jak powszechnie wiadomo mam opinię świra słuchającego jakiejś totalnie hermetycznej muzyki - faktem jest istotnie, że pociąga mnie złożona sztuka dźwięku [ ale nie zbyt ! ] i sytuująca się na kompletnych niemal antypodach nie tylko tego, co obecnie tworzy wyżej wspomniana wokalistka, ale również tego, co [współ-]tworzyła w przeszłości ; ale też nie jestem aż na tyle oderwany od otaczającej mnie rzeczywistości, by nie uznać iż ''dens też ma sens'' ! Oczywiście nie wtedy, gdy ktoś nachalnie i po chamsku wpycha mi się z tym gwałcąc moją wrażliwość [ to zwłaszcza uroki życia na blokowisku latem, gdy jest się szczególnie narażonym na niezidentyfikowane obiekty dźwiękowe ], ale w przeznaczonych do tego miejscach, dyskotekach czy na plaży w letnią noc np. takie coś sprawdza się świetnie. Śmieszne jest zarzucanie jej prostactwa, ubogiej melodii czy harmonii, jednym słowem stosowanie wobec niej kryteriów właściwych muzyce artystycznej, bowiem odwołuje się ona do innych pokładów ludzkiej psyche i ciała, czemu innemu służy i nie ma w tym nic złego dopóki zachowuje się tu umiar i nie ogranicza wyłącznie doń. Dlatego, po drugie, tak bawią mnie zarzuty zdradzonych fan-atyków i robienie z tak błahej sprawy iście kosmicznego [ nomen omen ] dramatu, a przede wszystkim wydumane przeciwstawianie niby autentycznego i bardziej wartościowego rocka współczesnej muzyce tanecznej - przecież rock'n'roll to muzyka idioty i na tym właśnie polega jego wartość !!! To wszystko wzięło się z tego sztucznie mu przypisanego w latach 60-ych lewackiego bełkotu o jego rzekomo ''wywrotowym'' potencjale zdolnym obalić zgniły kapitalizm i bulwersować będącego jego ucieleśnieniem znienawidzonego burżuja-hipokrytę [ stąd później konsternacja, że gwiazdy rocka tak gładko wpasowały się w ten system... i oczywiście zarzuty o ''zdradę'' ], w co w końcu uwierzyli też otępiali konserwatyści. Gówno prawda !! - rock'n'roll był autentyczny i dobry właśnie dopóki pozostawał muzyką zidiociałych nastolatków [ a są zresztą inne ? ] będącą dla nich zachętą do kopulacji [ bo takie jest przecież pochodzenie jego nazwy, od ówczesnego slangowego określenia na sex ] i niczym więcej ! To dopiero w jego tzw. złotych latach 60-ych zaczęła się dla tej muzyki równia pochyła [ która, dodajmy, trwa do dziś, więc nic dziwnego, że coraz więcej ludzi ją opuszcza, bo nikt przecież przy zdrowych zmysłach nie zamierza tworzyć dźwięków dla looserów...], rock zaczął parszywieć i łajdaczyć się z czym popadnie tworząc często jakieś monstrualne, quasi- [ ale bardzo quasi ! ] - symfoniczne hybrydy, nafaszerowane w dodatku jakimś ohydnym ideologicznym czy kosmicznym, a w każdym wypadku narkotycznym bełkotem ! No dobra, ktoś powie, ale Zappa, Fred Frith, Elliott Sharp ? Tak, ale ci goście to inna bajka - ja zdecydowanie odróżniam reprezentowanego przez nich avant-rocka od art-rocka, i nie jest to tylko jakaś semantyczna sztuczka : ci drudzy, napędzani chyba jakimiś idiotycznymi kompleksami próbowali przeszczepić na grunt muzyki popularnej formy i rozwiązania właściwe muzyce klasycznej i romantycznej co miało się zazwyczaj jak pięść do nosa, natomiast pierwsi byli świadomi dokonań muzyki nowszej, współczesnej [ Zappa odkrywał Varese'a i Strawińskiego na równi z pierwszymi rock'n'rollami, Frith poza wymienionymi inspirował się także mniej znanym amerykańskim awangardzistą Henrym Cowellem na którego przecież cześć nosił nazwę jego słynny zespół ''Henry Cow'', a Sharp był po prostu uczniem samego Mortona Feldmana ! ] a tutaj można już znaleźć jakieś punkty wspólne - przecież dokonania Strawińskiego czy Varese'a polegały na odkryciu dla muzyki artystycznej rytmu i siły dźwięku, natomiast Schonberga, a szczególnie Weberna brzmienia z kolei. Poza tym taki Sharp na przykład nigdy nie zapomina o korzeniach muzyki, którą gra, co mogłem choćby zaobserwować zaledwie parę dni temu podczas wyemitowanego w TVP Kultura świetnego koncertu z zacnego bydgoskiego klubu ''Mózg'' [ Bydgoszcz jeśli się nie mylę, to też większa dziura niż Kielce, można więć zapytać, dlaczego mózg jest w Bydgoszczy a nie ma go w Kielcach - ?! dobre pytanie... ] będącego zapisem jego wspólnej improwizacji z kapitalnym perkusistą Hamidem Drake'm : Sharp jakie by nie szalone, abstrakcyjne pasaże wygrywał na gitarze, zawsze przy tym pamiętał - to się wyczuwało - o bluesie [ a trzeba tu powiedzieć, że jest jednym z niewielu białych muzyków potrafiących grać tą muzykę i to lepiej od niejednego czarnego bluesmana ! ] i nieustannie doń jako do bazy powracał, by następnie znowu ją łamać awangardowymi przebiegami, i tak w kółko, jakby nieustanne krążenie wokól nieuchwytnego centrum, sekret każdej wielkiej sztuki... Tak więc powtórzę jeszcze raz, zarzuty wobec Chylińskiej czy w ogóle muzyki tanecznej brzmią mi idiotycznie niczym pogardliwe wydymanie usteczek w stosunku do punk-rocka, że to ''trzy akordy-darcie mordy'' - jasne, ale przecież to jest w tym właśnie piękne i warte, że nie umiesz śpiewać ani grać, ale masz to gdzieś : po prostu wchodzisz na scenę i napierdalasz, czyż nie ?! Subtelności, niuansów i wyrafinowania to ja oczekuję od kwartetu smyczkowego [ polecam słuchanie takowych, bo to bardzo intymna, a zarazem nie tak narcystyczna jak fortepian solo choćby postać wypowiedzi muzycznej ], a nie rocka. Poza tym zadajmy sobie jedno proste pytanie : czy wolimy, żeby w tym kraju muzykę dance tworzyła Mandaryna czy Chylińska ? Wystarczy uświadomić sobie kto w tym towarzystwie umie śpiewać... No i na pewno lepiej, żeby ludzie ruszali tyłkiem przy jej kawałkach, a nie jakiejś niemieckiej rąbance w rodzaju ''Scootera'', którą można by obierać ziemniaki ! [ gust naszych zachodnich sąsiadów jest, śmiem twierdzić, zdecydowanie ''gejowski'' - może dlatego Berlin to europejska stolica pedalstwa ? ]. Dlatego ja obecną zmianę Chylińskiej oceniam pozytywnie, a jeszcze bardziej ten życzliwy stosunek wzmocnił we mnie wywiad z nią świeżo pomieszczony w ''Rzepie'', tak więc moi drodzy, sorry ale od pani Agnieszki ''fu-o'' !
Na koniec zagadka : czego parafrazą jest tytuł tego postu ? he he
p.s. moja zacna, wyborna jak wino [ osobliwie grzane ] znajoma zwróciła mi uwagę a propos poprzedniego postu, że czarny Hitler powinien mieć białe wąsy - już drugi dzień chodzę pod wrażeniem tego prostego, a jakże pięknego aforyzmu... Dzięki A. !