poniedziałek, 28 września 2009

Roman P.

Ten wpis znowu miał być o czymś innym, ale od paru dni trwa młyn związany z aresztowaniem słynnego reżysera, przy czym do zajęcia się tym [ chciałem napisać ''ustosunkowania'', ale jakby to zabrzmiało w tym kontekście... ] zmotywowała mnie nie tyle sama sprawa, bo raz, że zbyt mało o niej wiem, a dwa, że szczerze mówiąc mało mnie ona obchodzi [ aczkolwiek sam fakt kopulowania z 13-latką - nawet jeśli było tak jak to przedstawia Polański tzn. wszystko działo się za wiedzą i zgodą dziewczyny - sprawia, iż rzecz cała mocno śmierdzi...], natomiast tym, co mnie wkurwiło i oburzyło najbardziej jest histeryczna i bezczelna reakcja na nią naszych [ tu wielki cudzysłów ] artystów, dziennikarzy, a nawet polityków [ to, że ci ostatni dali się wciągnąć w tą awanturę uważam za szczególnie kuriozalne i kompromitujące - o tym za chwilę ]. Oto patrzę ze zdumieniem, jak pani Cywińska zupełnie bez krępacji oświadcza otwartym tekstem w telewizorni, że liczy w tej sprawie na Schwarzeneggera [ który, przypomnę, jest teraz gubernatorem Kalifornii ], bo - cytuję - ''to też filmowiec'' [ !!! ] - przecież to przykład ordynarnego, bezczelnego lobbingu [ pomijam już, że głupiego ] na oczach milionów widzów, można by pomyśleć przy tym, że artyści to rzeczywiście jakaś kryjąca wzajemnie swoje występki, międzynarodowa mafia ! Inny wybitny, a jakże, reżyser, pan Morgenstern, również dał głos : na obronę Polańskiego podał będący aktualnie ''na fali'' przykład ''Galerianek'' konstatując przy tym : ''i czy ktoś ma coś przeciwko temu ?'' - !!! Sukinsyn czyni więc ze społecznej, obyczajowej patologii jaką jest prostytucja, choćby i dobrowolna, nieletnich normę, wypaczając dodatkowo zupełnie przesłanie autorów tego filmu, którzy właśnie chcieli nim wstrząsnąć i wskazać na istnienie problemu [ jak im się to udało to już inna kwestia, ale nie o tym tutaj ] ! Zresztą, biorąc pod uwagę jego wiek, nie ma co mu się specjalnie dziwić, że jest w tej materii tak ''tolerancyjny'', bo pewnie zdany jest już tylko na głupie, niedojrzałe nie tylko pod względem psychicznym dzieci jeszcze, żeby zaspokajać swoje obleśne chucie... O politykach nie ma co wspominać, aczkolwiek trzeba przyznać, że prezydent Kaczyński [ a i Tusk chyba też ] zachował pewną powściągliwość [ chociaż z drugiej słyszałem, że początkowo chciał w tej sprawie rozmawiać z samym Obamą ! - k..., kto mu doradza ?! ], natomiast postawa ministra kultury, a zwłaszcza Sikorskiego to kompromitacja [ przypomnę, że to jego żonka stoi za tym kuriozalnym listem w obronie Polańskiego, pod którym podpisały się oczywiście największe tuzy naszej kinematografii i nie tylko, obok wyżej wymienionych min. sam mistrz [ maestro !] Wajda, ''wschodząca gwiazda'' reżyserii Szumowska czy literat Głowacki ( Janusz ) ] - nie będę się tu rozwodził nad tym nieodpowiedzialnym łajdaczeniem dobrego imienia Polski dla prywaty przez jej, pożal się boże, reprezentantów, o tym szerzej i ciekawie piszą Igor Janke w ''Rzepie'' i Maciej Eckardt na swoim blogu, natomiast szczególnie oburzająca jest towarzysząca temu próba wyzyskania całej sprawy do anty-amerykańskiej nagonki w mediach : oczywiście, jakżeby inaczej wyciągnięto przy tej okazji ''sprawę wiz'', chociaż pojawił się tu nowy akcent dotyczący nie wpuszczenia przez Amerykanów do siebie paru ''artystów''. Tak się składa, że zaznajomiłem się z listą tych ''odrzuconych'' i muszę z satysfakcją stwierdzić, że wbrew stereotypowi mają za oceanem całkiem niezły gust... szkoda tylko, że tak późno się zorientowali, mogliby wtedy ocalić Polonię i samych Amerykanów przed Stanem Borysem czy Krawczykiem ! W każdym razie z całej tej sprawy płyną dwa wnioski : po pierwsze, że ''równość wobec prawa'' to polit-poprawny bzdet, bo jak widać są równi i równiejsi, i może czas wreszcie nazwać po imieniu jaśnie nam panujący w świecie zachodnim ustrój oligarchią [ gdzie, przypomnę jak pisałem we wpisie a propos Obamy, ''wpływowa mniejszość rządzi za pomocą medialnej manipulacji - i nie tylko - ogromną większością, którą w takim razie nie wypada nazwać inaczej jak motłochem'' ], a drugie, że jest to przykład gigantycznej hipokryzji i bezczelności ''salonowego towarzystwa'' i jego ''autorytetów'' roszczących sobie, naprawdę nie wiedzieć czemu, pretensję do bycia ''elitą'' - te kurwy, bo nie sposób inaczej ich nazwać [ widać rację miał Kazik śpiewając przed laty, że ''wszyscy artyści to prostytutki''] nie mają do tego absolutnie żadnego prawa !!! Pani Cywińska, niczym współczesna Młodziakowa, swoją niefrasobliwą, bezczelną głupotą [ nawet jeśli mówiła żartem, w co wątpię, bo pamiętając jej wcześniejsze wypowiedzi ona naprawdę jest taka durna ] obnażyła to, co ukrywa się za fasadą pięknych frazesów o ''kulturze wysokiej'' i ''wychowawczej roli elit'' [ jakich ?! ] tzn. metody za pomocą których te środowiska zapewniają sobie wpływy i rzeczywiste stosunki w nich panujące, a pan Morgenstern wystawił świadectwo ''moralnej wyższości'' tychże, od której skóra cierpnie... [ aż się prosi, żeby tu zacytować ''Arię Gęgacza trockisty'' z ''opery'' ''Cisi i Gęgacze'' Szpotańskiego, która jak widać mimo upływu już prawie pół wieku nic nie straciła na aktualności ! ]. I nie to nawet, podkreślam, mnie oburza, bo choć to ohydne i głupie, nie poczuwam się, by rzucać w nich z tego powodu kamieniem, no a poza tym czego się można spodziewać po komediantach, natomiast moją wściekłość wywołują pretensje tych ludzi do pouczania innych i przewodzenia im - dlaczego, pytam się, kurwy nauczają nas cnoty ?! Tym bardziej, że przecież gdyby chodziło np. o jakiegoś księdza-pedofila zdecydowana większość z nich pewnie perorowała by oburzona, że jest to kolejny dowód katolickiej hipokryzji i ''represyjnego wychowania'' - a więc można być pedofilem jeśli się jest artystą [ w dodatku wybitnym ! ], ba - wtedy taka pedofilia jest nawet ''dobra'' ! Natomiast nie wolno tego samego komuś spoza ''środowiska'' : księdzu, pastorowi, mnichowi buddyjskiemu, krisznaicie czy rabinowi, chociaż w tym ostatnim przypadku to chyba nie jest takie pewne... Ciekaw jestem czy gdy w końcu wypłynie na jaw [ co znając stosunki panujące w kraju-raju jest mało prawdopodobne, przyjmijmy że jednak ], iż nasz czołowy katolicki [ oczywiście w duchu postępowym, po-soborowym ! ] artysta tzn. Krzysztof Zanussi, zwany przez złośliwe kanalie ''Zanudzim'', jest pedofilem [ a przypomnę, jego nazwisko pojawiało się w kontekście głośnej parę lat temu - i szybko wyciszonej - afery dotyczącej dziecięcej prostytucji na Dworcu Centralnym w Warszawie - oczywiście to plotka, ale nie takie rzeczy wyglądające tylko na absurdalne pomówienie okazywały się z biegiem czasu prawdą, a poza tym w tym kraju, gdzie ''wolność słowa'' jest tylko pustym słowem, karanym w dodatku przez ''niezawisłe'' sądy na mocy nie zniesionego w ''wolnej'' Polsce PRL-owskiego prawa, nie ma praktycznie innej możliwości swobodnego obiegu informacji ] uczynią dla niego wyjątek, i też solidarnie będą go wspierać ? [ bo, mówiąc za pewnym amerykańskim prezydentem ''to wprawdzie sukinsyn, ale nasz sukinsyn !'' ]. Na koniec mogę tylko, aby przedstawić mój punkt widzenia całej sprawy, powtórzyć to, co pisałem niedawno a propos ''Knuciej afery'', jedynie w odwrotnej kolejności : nie sądzę by jakiekolwiek nieprawości, czy to polityczne czy też osobiste danego twórcy, mogły unieważniać jego dokonania, o ile - podkreślam to ! - rzecz jasna przetrwały próbę czasu, a nie okazały się jakimś koniunkturalnym geszeftem ; ale też nie uważam, aby nawet największe osiągnięcia artystyczne czy intelektualne usprawiedliwiały podłości i zbrodnie popełniane czy to w życiu publicznym czy prywatnym przez nie wiem jakich nawet geniuszy ! Dlatego [ choć ten zwrot źle się kojarzy ] ja za Romana P. umierać nie będę...

...chociaż uwielbiam jego ''Nóż w wodzie'' [ i towarzyszącą mu muzykę Komedy ], czy to jednak, lub tragedia jaką przeżył [ potworny mord żony popełniony przez sektę Mansona ], mają tu, jak chcą niektórzy, coś do rzeczy ?!

poniedziałek, 21 września 2009

Hail ! Selasje albo afrokomuna.

Ostatnio słucham sobie dużo etiopskiej muzyki - dlaczego akurat etiopskiej o tym szerzej później, na razie na początek parę przykładów.

Jako pierwszy wspólny projekt znakomitego etiopskiego saksofonisty, prawdziwej tamtejszej [ i nie tylko ] legendy, Getatchewa Mekurii [ faceta, który grał free-jazz na długo przedtem, kiedy ''odkryto'' go w Ameryce ! ], i równie legendarnej, tyle że raczej w kręgach europejskiego ''undergroundu'', holenderskiej formacji post-punk-jazz-core'owo-i-cholera-wi-jeszcze-jakiej The Ex - ich występ w stolicy Etiopii Addis Abebie [ jakość obrazu, a zwłaszcza dźwięku nieszczególna - nagranie z telefonu - ale i tak słychać, że kawałek dobry, no a poza tym jak często macie możliwość zobaczyć występ punkowego zespołu w afrykańskim klubie - ?! ] :



Pragnę zwrócić uwagę szanownych czytelników, że pan Mekuria ma blisko 80 lat, co jak widać nie przeszkadza mu wcale znakomicie się czuć w towarzystwie hardcore'owców, i wespół z nimi całkiem przyjemnie grzać ! Kto chce, może przeczytać recenzję ich wspólnej płyty, zainteresowanym zaś etiopską muzyką polecam znakomitą serię ''Ethiopiques'' wydawaną zresztą też przez jakiegoś francuskiego [ex]punka : wywiad z gościem [ po angielsku ] tuu-taj.

Natomiast tu smaczek, na jaki przypadkiem natrafiłem - przykład popularnej etiopskiej muzyki z wczesnych [ na oko ] lat 60-ych [ nic specjalnego, ale za to oryginalne nagranie z ówczesnej etiopskiej tv ! a układ choreograficzny to dla mnie kosmos... ], brzmi to trochę jak afrykańskie Alibabki :



...tutaj zaś już współczesny pop : niejaka Abby Lakew - badziew, ale umieszczam to wyłącznie dlatego, że ze względu na jej, hm, walory, a też chyba i urodę można by ją nazwać ''etiopską Kasią Figurą'' [ oczywiście z jej najlepszych lat 80-ych ] :



Tyle muzyki [ chociaż obiecuję, że to nie koniec, i w przyszłości będę na pewno jeszcze sukcesywnie prezentował na blogu co ciekawsze jej przykłady stamtąd ], teraz co do samej Etiopii : zainteresowałem się nią chyba jeszcze w podstawówce, gdy natknąłem się przypadkiem w bibliotece na grube tomiszcze pt. ''Historia Etiopii'' - zaintrygowało mnie to, że dotąd w tej serii, wydawanej bodajże przez Ossolineum, ukazywały się dzieje krajów europejskich, ewentualnie azjatyckich o niezmiernie długiej i dość dobrze znanej przeszłości, a tu naraz tak obszerna książka, prawdziwa cegła, poświęcona jakiemuś afrykańskiemu państwu ! Historia tego kraju zafascynowała mnie z dwóch powodów : ta dawniejsza dlatego, że jest to kraj chrześcijański, ale nie jak większość afrykańskich ''świeżo'', lecz religia ta dotarła tam jeszcze w IV w. n.e. najprawdopodobniej z ówcześnie chrześcijańskiego Egiptu, i przetrwała katastrofę, jaką dla wschodniego chrześcijaństwa było powstanie i ekspansja islamu dzięki niedostępnemu, górzystemu ukształtowaniu Etiopii [ góry w jej centralnych rejonach, będących sercem Etiopii, są właściwie naturalnymi, niezdobytymi fortecami - ich zbocza stoją często niemal pod kątem prostym, wierzchołki zaś są płaskie ], co umożliwiło powstanie niesłychanie oryginalnej, swoistej, jedynej w swoim rodzaju kultury będącej połączeniem starożytnych elementów chrześcijańskich [ w wersji monofizyckiej ] i afrykańskich [ a także hinduskich, ormiańskich, europejskich, arabskich, czy nawet żydowskich - to przecież stamtąd wywodzą się czarni Żydzi - Felasze ! ] ; natomiast najnowsza ze względu na pokrewieństwo losów z naszym zakątkiem Europy tego wydawałoby się zupełnie obcego nam afrykańskiego kraju : Etiopia podobnie jak Polska padła ofiarą zarówno faszyzmu [ będąc w latach 30-ych przedmiotem ludobójczej agresji Włoch Mussoliniego, i mężnie się jej przeciwstawiając ], jak i komunizmu, bo niestety ta czerwona zaraza i tam dotarła pustosząc ją - w poł. lat 70-ych ubiegłego stulecia na skutek wojskowego puczu ustanowiona została tam komunistyczna junta płk. Mengistu Haile Mariama, który nieprzypadkiem zyskał sobie przydomek ''afrykańskiego Pol Pota'', po wymordowaniu politycznych przeciwników i rzeźi niepokornej inteligencji pod koniec tej dekady [ lata te są tam powszechnie znane jako okres ''czerwonego terroru'' ] postanowił na początku następnej w podzięce radzieckim towarzyszom za pomoc, jaką niezwykle hojnie go obdarzali [ zarówno w czołgach, samolotach i kałaszach, jak i przysyłając licznych ''specjalistów'' z KGB i Stasi, skutecznie przenoszących na afrykański grunt metody politycznego, państwowego terroru wypróbowane wcześniej w innych rejonach świata ], wdrożyć ich rozwiązania i przeprowadził kolektywizację rolnictwa, która dała taki sam efekt jak właśnie w ZSRR czy maoistowskich Chinach : potworny głód, nędzę i masowe ludobójstwo, z czego skutkami Etiopia boryka się do dziś - nie tylko materialnymi, ale też swoim wizerunkiem, obrazem jakim zaistniała wówczas w opinii świata, zwłaszcza zachodniego, i z którym, jeśli w ogóle, niestety wciąż się kojarzy : straszliwie wychudzonego, płaczącego, umierającego dziecka...To właśnie wtedy, w poł. lat 80-ych, po raz pierwszy usłyszałem o Etiopii : pamiętam z dzieciństwa te koszmarne obrazy płaczących matek z trupimi dziećmi na rękach, bo leciały na okrągło w reżimowej telewizji - skądinąd był to przykład bezczelnej, niesłychanie cynicznej komunistycznej propagandy, bo przedstawiano tą tragedię jako powstałą na skutek egoistycznej i nieczułej polityki bogatych krajów Zachodu ! Nikt wówczas, nie tylko u nas co zrozumiałe, ale także i tam nie wspominał o rzeczywistych sprawcach tego masowego mordu - wszyscy ulegli lewackiej histerii towarzyszącej gigantycznej akcji ''Live Aid'', jaką przedsięwziął dla ratowania głodujących ''pożyteczny idiota'' Bob Geldof [ pamiętacie hicior ''We are the world'' do zrzygania puszczany wtedy na liście Niedźwieckiego ? to obok ''Mydełka Fa'' jeden z koszmarów mego dzieciństwa...] : przykro mi, ale mam prawo tak go nazywać, bo jego inicjatywa, niewątpliwie szlachetna w intencjach, została przeprowadzona fatalnie - ogromne zebrane podczas niej pieniądze [ spektakularne koncerty na stadionach dla kilkudziesięcio- a nawet kilkusettysięcznych tłumów, donacje od gwiazd schowbizu etc. ] zostały rozkradzione przez reżim Mengistu, tudzież inne podejrzane indywidua i organizacje, przede wszystkim ONZ, który jest totalnie bandycką, złodziejską instytucją [ Zappa wprost nazwał ''Live Aid'' ''gigantyczną pralnią brudnych pieniędzy'', co zresztą wielu do dzisiaj nie może mu wybaczyć ], natomiast rzeczywiście potrzebującym dostały się z tego tylko ochłapy : a więc nie dość, że skazali na śmierć w głodowych męczarniach miliony ludzi, to jeszcze im za to bogaci kretyni z Zachodu świetnie się przy tym bawiąc przy gównianej muzyce, zapłacili !!! Szwindel jakich mało, żyć nie umierać, nic tylko zostać ludobójcą ! Obecnie Mengistu przebywa w Zimbabwe, gdzie uciekł na początku lat 90-ych, gdy jego dyktatura odcięta od radzieckiej pomocy rozpadła się jak domek z kart, korzystając z gościny towarzysza Mugabe, ex-komunisty, który również rozpierdolił swój, niegdyś kwitnący, kraj, eh... Po trwającym z kilkanaście lat procesie został w końcu w ojczyźnie skazany [ zaocznie ] na śmierć, i - ponoć - pije ostro, na pewno za kasę, którą w swej łaskawości zorganizował mu Geldof [ może więc razem wciągają teraz kreskę na imprezie ? ]. Tak więc na otarcie łez drodzy towarzysze i towarzyszki umieszczam poniżej dla was filmik, gdzie będziecie mogli zobaczyć cudownie surrealistyczne w afrykańskim krajobrazie, gigantyczne wizerunki ''klasyków'' Marksa-Engelsa-Lenina, uradować oczy widokiem ''walczącego o pokój'' [ i dlatego uzbrojonego po zęby ] czerwonego reżimu, a także mieć tą niepowtarzalną szansę usłyszenia ''Międzynarodówki'' po etiopsku [ a właściwie amharsku - chyba ] :



Cały ten wpis poczyniłem zaś dlatego, że w najbliższy czwartek o 21.15 na Ale Kino będzie miał premierę obraz etiopskiego reżysera Haile Gerimy ''Teza'' nagrodzony podczas poprzedniego festiwalu w Wenecji, opowiadający właśnie o opisanych przeze mnie powyżej wydarzeniach - kto ciekaw szczegółów, niech poszuka ich w opisie filmu zawartym w programie stacji. Ponieważ z oczywistych względów jeszcze go nie widziałem, więc niczego nie mogę gwarantować, poza tym ostrzegam, że rzecz trwa prawie 2 i pół godziny, ale jeśli kogokolwiek zdołałem zaintrygować tą historią, to rzecz konieczna do obejrzenia, ja w każdym razie zobaczę go na pewno ! A na zachętę trailer :

piątek, 4 września 2009

Buddyjscy ''fuhrerzy''.

Parę dni temu peregrynując po internecie przypadkiem znalazłem bardzo ciekawy tekst o Wojtusiu Eichelbergerze i sekciarskim duchu panującym w niektórych buddyjskich wspólnotach, gnojeniu tam ludzi, złotoustych guru o lepkich rękach uwodzących nieletnie etc. - rzecz tym bardziej godna uwagi, że nie pochodząca z portalu ''Frondy'' czy jakiegoś tabloidu, ale od człowieka z ''wewnątrz'' poważnie, jak należy traktującego nakazy buddyjskiej praktyki [ co bynajmniej nie oznacza, że dogmatycznie ! ] i dlatego oburzonego na liczne nadużycia wobec niej jakie mają miejsce wśród niektórych zwolenników tej doktryny. Takie teksty utwierdzają mnie tylko, że miałem rację trzymając się na dystans wobec polskich buddystów, i nie ufając Eichelbergerowi, Santorskiemu i całej reszcie tej ''buddyjskiej warszawki'', a to właśnie dlatego, że buddyzm jest mi niewątpliwie najbliższy, chociaż nie uważam się za buddystę, bo to sprawa praktyki [ ciężkiej, żmudnej i niebezpiecznej ] a nie deklaracji, z tym zaś u mnie raczej średnio. W każdym razie będąc nawet ''niedzielnym buddystą'' i tak jestem pod tym względem lepszy od ''średniej krajowej'', bo z tego co wiem i słyszę większość buddystów w tym kraju [ i nie tylko ] jawi się jako banda hipokrytów, erotomanów i głupich cip [ chociaż zdaję sobie sprawę, że mówiąc to krzywdzę wiele osób, ale to mniejszość, i niestety nie oni chyba nadają ton wspólnocie buddyjskiej ]. Polecam więc lekturę tego tekstu, również ze względu na wiele zawartych w nim smakowitych obyczajowych historii i ciekawych osobistych uwag, choćby na temat zachowań różnych samozwańczych guru-szmuru, tudzież źródeł mentalnego poddaństwa ich zwolenników.

Przy tej okazji natrafiłem też na książkę gościa, byłego buddyjskiego mnicha, opisującego w niej nieznany dotąd szerzej epizod haniebnej kolaboracji buddystów, zwłaszcza różnych sekt zen, w Japonii w czasie II Wojny Światowej z ludobójczym, militarystycznym reżimem, jaki tam wówczas panował - nie tylko nie sprzeciwiali się [ poza nielicznymi wyjątkami ] jego zbrodniom, ale wręcz je gorąco popierali i dostarczali uzasadnień dla szowinizmu i rasizmu, na jakim był oparty ! Buddyzm został tam wtedy wprzęgnięty w machinę państwowego terroru stanowiąc niemal jego ideową legitymizację - lektura fragmentu tej książki wprowadzającego w jej treść pozwoli rozwiać jakiekolwiek złudzenia w tym względzie. Umieszczam to wszystko tutaj właśnie dlatego, że ''jestem'' buddystą, bo wychodzę z założenia, że zanim zacznie się wypominać brud na czyimś podwórku, lepiej przedtem oczyścić gnój na swoim... co polecam zwłaszcza zarozumiałym ''olowcom'' oraz inszym, którzy często agresywnie nabijają się z katoli - tylu kołtunów co wśród was nie ma chyba nawet w radiu Maryja !

Znamienne, że buntowi młodzieży w latach 60-ych [ a przecież popularność buddyzmu na Zachodzie wzięła się właśnie z ówczesnej fali zainteresowania religiami Wschodu ], jej sprzeciwowi wobec wojny w Wietnamie, amerykańskiego imperializmu i kultury rodziców odbywającemu się pod pacyfistycznymi hasłami, patronowali nie tylko zbrodniarze z przeciwnego obozu [ Mao, ''boski'' Che ], ale też, jak się okazuje, [ex] faszyści i wojskowi nacjonaliści...

A jak jesteśmy przy różnych fałszywych guru, to na koniec polecam jeszcze jeden tekst, tego samego gościa co na początku, tym razem o Grotowskim - podobnie jak autor mam do niego ambiwalentny stosunek : z jednej strony podoba mi się w nim to, że w przeciwieństwie do kontrkulturowych rewolucjonistów i proroków nie głosił radykalnej dychotomii Dobra i Zła i zbudowania absolutnie czystej utopii Nowego na zgliszczach Starego [ za co zresztą był wyzywany przez nich od ''reakcjonistów'' ], bo po młodzieńczym, stalinowskim epizodzie w ZMP doskonale zdawał sobie sprawę, że takie pragnienie to prosta droga do zbrodni i żałosnego skurwienia się [ gdyż najdoskonalszą realizacją idealnego ustroju społecznego jest obóz koncentracyjny, a absolutna równość i sprawiedliwość jest możliwa tylko w zbiorowej mogile ] - nie, on jednoznacznie mówił, że życie ma dwa bieguny, i ten drugi - fałszu, zdrady, codziennego zła jakie wyrządzamy innym i sami doświadczamy - jest niezbędny, chodzi zaś tylko o to, by go zrównoważyć, nie dać się w nim całkowicie pogrążyć, mieć jakąś przeciwwagę ku temu. Z drugiej jednak coraz wyraźniej widać nieuprzedzonym i niezaślepionym okiem, że podjął się zadania, które stanowczo go przerosło rozpętując przy tym siły, które wyrządziły szkodę nie tylko jemu, ale przede wszystkim jego zwolennikom, o czym świadczy choćby tragiczny los jego fenomenalnego aktora Ryszarda Cieślaka [ którego pamiętam z roli w mało znanym, bo i słabym powiedzmy sobie szczerze, polskim filmie z lat 70-ych ''Rekolekcje'', gdzie prezentował się jak autentyczny, rodzimy odpowiednik Iggy'ego Popa ! ], ale o tym już szerzej w artykule powyżej.

p.s. dorzucam jeszcze jeden tekst z tej serii dotyczący Junga - ciekawe wnioski.