- ten post miał nosić nazwę ''smutek tropików'', albo mniej pretensjonalnie i wprost ''jeb... lato !!!'' i być jednym wielkim bluzgiem, ulżeniem frustracji w jaką wprawiła mnie fala niedawnych upałów ale no właśnie, sytuacja ostatnio nieco się hm, zmieniła [ patrząc na to, co jeszcze przed-wczoraj działo się za oknem trudno było uwierzyć, że tydzień wcześniej napierd... ponad 30 stopni, aczkolwiek jak wskazują prognozy zapowiada się ''powtórka z rozrywki'', więc ''nic straconego'', jednym słowem ''klimat umiarkowany'' szlag trafił ! ], dlatego korzystając z pewnej ulgi jaką dało chwilowe ochłodzenie zajmę się tutaj czymś przyjemniejszym, a do czego pretekstem stał się znaleziony wczoraj zupełnym przypadkiem wpis na blogu niejakiego Studyty poruszający intrygujący wątek fenomenu syberyjskiego [punk]rocka [ - kto mi uwierzy, że natrafiłem nań szukając informacji o znakomitym a zapoznanym historyku Jerzym Łojku, prawdziwym enfant terrible polskiej historiografii - podobnie zresztą jak zmarły niedawno Paweł Wieczorkiewicz - a to z powodu głoszonych przezeń do dziś mocno niepopularnych w tym środowisku i niestereotypowych sądów - ? od Konstytucji 3 Maja i Powstania Listopadowego do euroazjatyckiej mutacji punka... internet prowadzi kędy chce ! ] - szczególnie wrażenie wywarła na mnie muzyka wspomnianej tamże a nieznanej mi wcześniej Janki Diagilewej, tragicznie zmarłej na pocz. lat 90-ych legendarnej już postaci tamtejszej sceny, zresztą proszę przekonać się samemu : chropawe i melodyjne zarazem [ i mroczne momentami ]
- tu natomiast w bardziej lirycznym wydaniu, ale pewna wyczuwalna szorstkość chroni tą piękną skądinąd piosenkę przed mielizną ruskiego sentymentalizmu [ radzę skupić się na muzyce i nie zwracać w ogóle uwagi na towarzyszące jej obrazki - niestety nie mogłem znaleźć innej, lepszej wersji klipu ] :
- zainteresowanym polecam wspomniany post Studyty [ jako ostatni temat wpisu ] lub felieton Jacka Podsiadły o Jance w ''Tygodniku Powszechnym'', warto też zajrzeć na stronę jej poświęconą - szczególnie na zawarty tam obszerny zbiór zdjęć - oraz zapoznać się z tłumaczeniami tekstów jej piosenek [ co jak co, ale standardowe teksty ''zaangażowanych'' punkowych kawałków to na pewno nie były ! - zero pierd... o ''opresji'', przebrzydłych korporacjach, wyzwolonych macicach czy biednych mordowanych w rzeźni zwierzątkach : ale ulga ], można je też znaleźć tutaj, natomiast jeśli ktoś chce podrążyć sam motyw punk- i rocka w ogóle na Syberii radzę wejść i zagłębić się w wątek na tym forum [ dużo ciekawych, a trudno dostępnych informacji ] albo inny post Studyty szerzej ten temat omawiający.
Korzystając z okazji skoro już zajmujemy się tutaj przyjemniejszą od mordy Putina czy Miedwiediewa, nie-czekistowską twarzą Rosji postanowiłem dorzucić jeszcze parę ciekawych projektów muzycznych i wartościowych artystów stamtąd do zajęcia którymi na tymże blogu zbieram się już od dawna i jak nie zrobię tego teraz to pewnie już nigdy, więc -
- przede wszystkim Inna Żełannaja - gdyby to się źle nie kojarzyło powiedziałbym, że to prawdziwa ''caryca'' tamtejszej sceny muzycznej, no ale to miano bardziej pasuje do Ałły Pugaczowej... [ choć wśród rosyjskiej ''alternatywy'' ma ona podobny status ] a tu bynajmniej nie chodzi o breżniewowskiego ''demona seksu'' i rzecz idzie o dźwięki ze zdecydowanie wyższej półki : babka łączy w swej twórczości [ w największym uproszczeniu ] wpływy Petera Gabriela i King Crimson [ grała nawet z Treyem Dunn'em z tejże formacji ] z rosyjskim folklorem, od końca lat 80-ych jeszcze do dzisiaj współpracując z najlepszymi ichnimi jazz-rockowymi muzykami co będzie mam nadzieję słychać w zamieszczonym poniżej klipie, koncertowej wersji utworu z jej ostatniego, mocno elektronicznego i przestrzennego i pięknego zarazem, albumu "Кокон" [ Kokon ] :
Niestety nie udało mi się nigdzie znaleźć klipu z jej utworem na punkcie którego miałem przez pewien czas [ i właściwie mam nadal ] niezłego świra : Зеркало [ Zierkało ] z płyty ''Inoziemiet' '' z ' 98 r. - za to wrzucam inny kawałek z piękną ludową melodią, zaśpiewany w duecie z inną tamtejszą gwiazdą [ bardziej już pop ] folk-rocka Pelagey'ą [ tak, tak...] :
- gorąco zachęcam do zajrzenia na stronę Inny na Myspace lub autorską, by zapoznać się szerzej z twórczością tej oryginalnej artystki [ nie chrzańcie mi, że np. taka Mari Boine robi to samo w Laponii, bo właśnie dlatego to inna, nomen omen, para kaloszków ], czy choćby przepatrzenia Youtube'a w poszukiwaniu jej koncertowych ujawnień.
Skoro jesteśmy już przy niebanalnych połączeniach rosyjskiego folkloru z bardziej współczesnymi brzmieniami [ cokolwiek by to u cholery znaczyło ] nie sposób w tym kontekście nie wymienić niezwykle ciekawego projektu o nazwie Zventa Sventana - jak określić to co grają : ruski folk-funk ? Wydawałoby się, że trudno o coś bardziej kuriozalnego niż zestawienie ludowej rosyjskiej muzyki z czarnymi brzmieniami rodem ze Stanów, funkiem właśnie, soulem, jazzem itp. a jednak moim zdaniem przynajmniej to zażarło, tym większe więc uznanie dla pomysłowości tworzących grupę muzyków, a zwłaszcza kunsztu liderujących jej dwóch [ całkiem przyjemnych, dodam ] wokalistek - zresztą to połączenie nie jest wcale tak kosmiczne biorąc choćby pod uwagę, że jedna z nich jest mulatką... Ta fuzja słowiańskiej liryki z afrykańską energią [ jadąc stereotypami ] bez większych problemów i mile dla ucha się komponuje [ w moim odczuciu przynajmniej, powtarzam ], w każdym razie takie za przeproszeniem ''Sistars'' to przy tym może i porządne, ale tylko odtwórstwo, proszę się przekonać :
... i duet samych pań : rzecz, która mnie rozwaliła nie tylko przez swoją kameralność, która pokazuje w czystej postaci do jak fantastycznych rezultatów może prowadzić tego typu połączenie [ o ile rzecz jasna znajdzie się we wprawnych rękach i zajmą się tym utalentowani ludzie, a nie miernoty, którym zależy tylko na wyciśnięciu kasy jak najmniejszym kosztem ], ale również ''wizualność'' - jak nazwać ''styl'' tych pań ? ruski disco-punk z lat 80-ych ? Wyglądają trochę jak Madonna z tamtego okresu, ale pomnożona z typowo bizantyjską przesadą... Nic tu niemal do siebie nie pasuje, wszystko prawie jest za bardzo a jednak nie mimo to lecz właśnie dlatego do siebie pasuje - bałałajka, śpiew, ciuchy i wygląd tych pań : wszystko tu dla mnie jest miłe i piękne, a już ta żyletka wieńcząca bizantyjski naszyjnik zawieszona między piersiami po prostu mnie zabiła... [ radzę to zobaczyć w HD ! ]
Urocze...
Dobra, jeszcze tylko rzecz znaleziona dzisiaj na ich stronie na Myspace [ polecam skądinąd, podobnie jak autorską ], bliżej mi nieznana ichnia formacja ''russian ragga'' pod nazwą ''Dubstepler'' : klip bardzo ciekawy, pomysłowo wykorzystujący motywy totalitarnej radzieckiej propagandy, a i muzyka niezgorsza :
Myślę, że po tym wpisie nikt już nie będzie mógł zarzucić mi jakowejś ''rusofobii'', no chyba że to będzie lubelski ''ćwierć-Goebbels'' Palikot lub ''człowiek-duperela'' Wojewódzki [ nie zamierzam nawet zaśmiecać sobie bloga ostatnimi ''mondruściomi'' tego żałosnego telewizyjnego gwiazdorka, pozwolę jedynie za to w tym miejscu wyrazić szczery żal, że jego nieszczęsna rodzicielka nie miała równie ''liberalnego'' co on stosunku do aborcji... ] czy inszy wielkomiejski burak. Dodam tylko, że pisząc ten post nie miałem pojęcia, że z rok temu zawiązała się w Rosji koalicja anty-putinowskich ugrupowań o tej samej nazwie co on - skądinąd tylko tam mógł powstać egzotyczny w najwyższym stopniu sojusz liberałów z nacjonal-bolszewikami Limonowa... Zarekomenduję więc ciekawą inicjatywę, która bardziej rokuje na przyszłość od powyższej : festiwal ''Piłorama'' odbywający się co roku w byłym sowieckim koncłagrze - pocieszające to, bo pokazuje, że wbrew temu co nam ostatnio chamsko i histerycznie wmawiają różni podejrzani ''przyjaciele Rosji'' nie tylko czekistami ona stoi.
Na koniec coś kompletnie bez przypału i ''syndromu ściśniętej d...'' : kawałek z jakiegoś ichniego programu rozrywkowego, duet wspomnianej wyżej Pelagei i rosyjskiej aktorki Darii Moroz, rzecz stricte popowa, no i ch.... - malkontentom powiem tylko, że daj nam boziu takiego popu w tv przynajmniej co sobotę wieczór, a to bardzo ładna piosenka i to wykonanie szczególnie mi się podoba [ nie jestem jakimś entuzjastą twórczości pani Pelagii - wbrew pseudonimowi to młoda i ładna dość dziewczyna - ale trzeba przyznać, że to utalentowana osóbka i obdarzona miłym, operowym wręcz głosem, tym zaś, którzy będą się śmiać i pogardliwie wydymać wargi przypomnę, że oni mają ''Pełagię'', a my wulgarnego kurwiszona czyli niejaką Dodę... i to, że artystka tego formatu robi prawdziwą karierę tam, a takiego zaś ''formaciku'' tutaj niestety dowodzi, wbrew naszym przeświadczeniom, ich wyższości cywilizacyjnej nad nami, ot co ! ] :
p.s. żeby nie było tak słodko : znaleziony dopiero co w internecie przykład, jak traktuje się w Rosji ludzi upominających się o elementarne swobody obywatelskie - prowokacja czy autentyczny bunt ? w każdym razie chujnia... Pouczająca lektura.
motto : ''Heraklit, Heidegger, Hitler''. C. Wodziński ''Metafizyka i metapolityka''.
czwartek, 29 lipca 2010
środa, 7 lipca 2010
WSIowy prezydent
... i PO wyborach - tytuł wpisu nie kryje bynajmniej żadnych obraźliwych intencji w stosunku do pana [ a jakże : przecie to szlachcic ! całą gębą... ] Komorowskiego : skoro gajowy to musi być ze WSI... swój chłopak, nie ? I swojski zapach unosi się wokół niego... ''what ? a łot krów i od świń'' - taa...
Na portalu ''Kretynyki'' znalazłem ciekawy wywiad z Moniką Strzępką, reżyserką teatralną o lewicowych poglądach, która otwarcie zadeklarowała przed wyborami głosowanie na Kaczyńskiego [ tak, tak ! ], a raczej na jego elektorat - dużo smakowitych fragmentów, aż prosi się, żeby niektóre choć tutaj zacytować :
''Kaczyński wie, jak się zmienił jego elektorat i jakie są możliwości transferowe podczas najbliższych wyborów. PO w czasie tej kampanii jest w tyle. Oni mieli nadzieję na odrestaurowanie języka poprzedniej kampanii i nie przewidzieli, że Kaczyński z tego języka zrezygnuje, że nie da się sprowokować. Nie musi mówić o układzie, nie musi straszyć lustracją. On ten komunikat już wysłał, może nawet jest tak, że radykalizm i brutalność tych działań były zaplanowane i nieodzowne. Tak, układu nie da się unicestwić elegancko i w dobrym guście. A układ - tak wiem, na salonach nie wypada tak tego nazywać - niewątpliwie był i jak sądzę jest. W jakiś łagodny i miękki sposób opowieść o styku biznesu i lokalnych polityków jest skrzętnie zamiatana pod dywan. Jak sądzę, zrobienie o tym spektaklu zostałoby zaplute argumentami o doraźności i obśmiane jako spiskowe, oszołomskie itd. Metody działania władz widać dobrze na szczeblu lokalnym, choćby przy okazji afer z odwoływaniem dyrektorów teatrów, to jest totalitarne wykorzystywanie władzy przez urzędników, która kieruje się często nie dobrem instytucji, ale kilku osób związanych z tą instytucją bądź ostrzących sobie na nią zęby. I to jest codzienność życia publicznego w Polsce, a nie ekscesy.
[...] Szczerze mówiąc, strasznie mnie wkurwia, że Komorowski jest zawsze na pozycji uprzywilejowanej, od niego wymaga się mniej, więcej mu się wybacza. Bez względu na pozycje, z jakich się krytykuje. To oznacza, że niestety my ciągle poruszamy się w kategoriach estetycznych. Dokonujemy wyboru estetycznego, głosujemy na lepszy garnitur i na własne aspiracje. Nawet nie na obietnice ich spełnienia, tylko na lepszą polszczyznę, na tęsknoty za arystokracją, dworkami, kominkami, na biblioteki pełne Gombrowicza, Miłosza i Szymborskiej, na dobre wychowanie, klasę, profesurę i inteligencką fajkę Geremka. To jest efekt legitymizacji przez „autorytety”. Znajomy dziennikarz skomentował mój zamiar głosowania na Kaczyńskiego w ten sposób: „Naprawdę chcesz głosować na tego żałosnego człowieka?”. On nie poda żadnego argumentu, dlaczego Kaczyński jest żałosny, a Komorowski już nie. Nie widzi takiej konieczności, a zapytany oburzy się, że mam czelność pytać.
Ten bezrefleksyjny ton jest normą klasy średniej pretendującej do miana elit - sierot po Unii Wolności. Tylko do kogo ci ludzie mają się odwołać? Do artystów, którzy po 1989 roku mogli w kulturze zrobić wszystko, a jedyne co robili, to chodzili i nadal chodzą pod rękę z władzą!? Gdzie są te zajebiste, wielkie filmy Andrzeja Wajdy czy Agnieszki Holland, opowiadające o polskiej rzeczywistości pierwszych lat transformacji? Gdzie są nowi bohaterowie wywalczonej wolności? Nie ma! A gdzie są ich niedoszli twórcy? W obozie władzy. Czemu nie ma filmu o strajkach z lat dziewięćdziesiątych? Bo ich niedoszli twórcy takim filmem zrobiliby przykrość swoim kolegom z opozycji. Wiesz co polski kulturalny establishment wie na przykład o tym, co się teraz dzieje w polskim teatrze? Nic nie wie, znają może ewentualnie gruby mainstream. Jakiś czas temu była debata w Agorze. Temat: świat nieprzedstawiony, czyli ostatnie dwudziestolecie w kulturze. Na sali wszyscy święci - Kutz, Michnik, Holland, Łubieński i w ramach wtłoczenia w establishmentowy krwioobieg odrobiny świeżej krwi - Grzegorz Kowalski. W tej establishmentowej dyskusji elit Agnieszka Holland powiedziała, że nie znajduje w ciągu ostatnich 20 lat niczego, co by rzeczywistość ostatnich dwudziestu lat przedstawiało, nie mówiąc już o tym, żeby coś zostało dla przyszłych pokoleń - bo jak wiadomo podstawową funkcją kultury jest muzealnictwo i wykopaliska. W teatrze rzeczywiście nie zdarzyło się nic. Nie było Nowaka, Klaty, Wojcieszka, Zadary, Demirskiego itd. Michnik zapytał Holland, dlaczego nie warto zrobić filmu o zjawisku radia Maryja albo o Farfale. Wiesz jak brzmiała odpowiedź? Mniej więcej tak: „Farfał jest nudny, nudny, nie. Rydzyk? Przecież Rydzyk to żenada, żenada”. To jest wyraz odpowiedzialności albo rozumienia roli artysty w społeczeństwie? To wyznanie niewiary w gusty i opinie, które samemu się ukształtowało. Słuchałam tego i przypomniałam sobie filmy z pierwszego dziesięciolecia III RP, o beneficjentach pierwszego okresu transformacji - agencje reklamowe, milionerzy, zblazowani ale uznani artyści, znów agencje reklamowe. Nawet nie tyle mnie wkurwia obecność tych filmów, tylko nieobecność filmów o ofiarach transformacji. Czy chociażby o Rydzyku - opowieść o nim jest opowieścią o części tego społeczeństwa - możemy się z nimi nie zgadzać, ale nie możemy mówić, że są nudni.[...]
W Polsce wybuchały strajki z powodu podwyżek cen mięsa, a teraz ludzie jedzą kiełbasę z krowich ogonów z Biedronki i uważają, że to normalne, że nie mają prawa żądać więcej.
Może mój wyborczy gest bierze się nie stąd, że jest mi po drodze z Kaczyńskim, ale z jego elektoratem. Czuję silniejszy związek z opiekunką mojego syna z Wałbrzycha, niż z uważającym się za elitarnego kolegą z Warszawy, wyborcą Komorowskiego, który niedawno potrafił powiedzieć: „Jak możesz powierzać dziecko prostaczce z marginesu”?
[ całość ]
- mimo wszystkich różnic ideowych podzielam odrazę autorki do naszego pożal się Boże neo-mieszczaństwa, tej całej TVN-owskiej republiki fajnych ludzi, którym pop-estetyka wyżarła mózgi. Jak napisała na tymże portalu Kinga Dunin [ którą przecież można posądzić o wszystko, tylko nie o sympatię dla PiS ] : ''czy naprawdę panie z Rodzin Radia Maryja są równie groźne jak kolesie z nieograniczonym apetytem na kasę i brakiem skrupułów ?'' - no właśnie... Z powyższym dobrze koresponduje analiza aPOlitycznego elektoratu, który zdaje się zadecydował o wyniku tych wyborów, dokonana przez Sierpińskiego, zacytujmy :
''Platforma wie (co moim zdaniem umyka wielu komentatorom sceny politycznej), że znaczną część jej najwierniejszego, “najtwardszego” elektoratu stanowią ludzie (tak - zwykle młodzi, wykształceni, z wielkich miast) w zasadzie apolityczni - mało interesujący się polityką i generalnie nie mający złudzeń co do klasy politycznej jako takiej. Takich ludzi nie interesują afery i korupcja (”bo wszyscy kradną”), nierealizowanie obietnic przed- i powyborczych (”bo wszyscy kłamią”) czy niekompetencja rządzących. Tacy ludzie nie interesują się niuansami polityki gospodarczej czy zagranicznej, Unią Europejską, Irakiem, Afganistanem, deficytem budżetowym, międzynarodowymi umowami na dostarczanie i wydobywanie gazu, prywatyzacją, komercjalizacją, dopłacaniem do ZUS czy KRUS. Tacy ludzie nie odczuwają najczęściej związku między podatkami a cenami towarów czy swoimi wypłatami. Tacy ludzie nie interesują się historią, PRL-em, stanem wojennym, Jaruzelskim ani tym, co wyrabiały komunistyczne tajne służby, a hasła patriotyczne są dla nich pustym dźwiękiem. Takich ludzi interesuje tylko jedno - żeby politycy dali im spokój i nie wtrącali się im przynajmniej w ich życie prywatne.
Normalnie tacy ludzie na wybory nie chodzą. W dzisiejszej Polsce ludzie ci stanowią jednak elektorat Platformy. Stanowią go tylko z jednego powodu - ze strachu przed PiS, które kojarzą właśnie jako siłę chcącą głęboko ingerować w ich życie prywatne.[...] Dopóki PiS będzie stanowiło główną siłę opozycyjną i prezentował takie oblicze, dopóty PO nie ma co się martwić o poparcie, choćby nie realizowała żadnych obietnic, a afera goniła aferę. Bo apolityczny elektorat stanowiący o sile Platformy ma to gdzieś.
No, chyba że PiS da tym ludziom sygnał, że nie mają się czego bać - na przykład poprzez zadeklarowanie i aktywne popieranie wolnościowych projektów w rodzaju twardej obrony wolności w Internecie (sprzeciw wobec pomysłów cenzury, zakazu hazardu w Sieci, a także ścigania i odcinania od sieci osób ściągających pirackie pliki), dekryminalizacji posiadania narkotyków (choćby marihuany) na własny użytek czy konsekwentnej obrony wolności wypowiedzi i manifestacji - nie tylko tej konserwatywnej, ale i tej antyklerykalnej, “godzącej w uczucia religijne” lub nasyconej treściami seksualnymi.
Tylko czy partia Jarosława Kaczyńskiego jest do tego zdolna?''
[ całość ]
- no właśnie... [ że powtórzę ] Kończąc temat wyborów [ bo już mnie od tych swojskich oszałamiających zapachów zaczyna mdlić ] polecam jeszcze tylko dobry komentarz Wildsteina, bynajmniej nie włazidupny wobec Kaczyńskiego [ zresztą stracił przecież przez tą ''niedyspozycyjność'' onegdaj prezesurę w TV ], którego słusznie ochrzanił za jego dusery wobec towarzysza Edwarda - przyznam, że gdybym rzecz całą znał wcześniej [ bo by oszczędzić nerwy olałem kampanię w merdiach ] poważnie bym się zastanowił, czy rzeczywiście warto nań głosować... Jak to słusznie ktoś zauważył w tejże ''Rzepie'', zamiast walczyć o 3 mln elektoratu Napierdalalskiego lepiej byłoby przekonać do siebie przynajmniej część z tych kilkunastu milionów, które w ogóle nie poszły do urn, zadać pytanie o przyczyny ich absencji. Dorzucam napisany ''na gorąco'' tekst Korwina, o dziwo całkiem trzeźwy, choć wspomina tam coś o 2-óch butelkach wina wypitych podczas... [ jak widać wino mu służy ]
- a właśnie : przechodząc do przyjemniejszych tematów to w międzyczasie odbyła się kolejna ''Hasarapasa'' [ o poprzedniej wspominałem tu kiedyś ], nauczony doświadczeniem minionych nie napalałem się na nią zbytnio, traktując to raczej jako okazję do spotkań towarzyskich i dlatego nie zawiodłem się [ jak co poniektórzy ] a nawet oceniam ją jako pod tym względem właśnie bardzo udaną, choć muszę przyznać, że nie mogę ręczyć za obiektywizm tej opinii, bowiem mocno na nią wpłynęło 6 butelek białego wina wypitych podczas niej wespół ze znajomym... Nie będę się na ten temat rozpisywał tym bardziej, że już uczynił on to wystarczająco na swoim blogu, dodam jedynie, iż dumą napawa mnie fakt, że zdecydowana większość prezentowanych tam win została wypita w moim towarzystwie i z moim udziałem... Wspomina tam także nasze wspólne wizyty na organizowanych przez J. Keniga spotkaniach z Henrykiem Pająkiem [ przyznam, że tylko przyniesiona przezeń i wypita wcześniej 20 % ''miodówka'' pozwoliła mi tam wytrwać zapewniając rozkoszną, promilową barierę chroniącą doskonale przed pająkową siecią wysnutą z jakichś Moczar albo inszych endokomunistycznych bagien ] oraz ze Sławomirem Cenckiewiczem [ tu już w większym towarzystwie ] promującym jego świeżo opublikowaną książkę o Annie Walentynowicz - ale to rzecz o zdecydowanie większym ciężarze i z zupełnie innej, wyższej półki, więc może o tym kiedy indziej, by nie deprecjonować go umieszczaniem w tym nie całkiem poważnym kontekście...
Na portalu ''Kretynyki'' znalazłem ciekawy wywiad z Moniką Strzępką, reżyserką teatralną o lewicowych poglądach, która otwarcie zadeklarowała przed wyborami głosowanie na Kaczyńskiego [ tak, tak ! ], a raczej na jego elektorat - dużo smakowitych fragmentów, aż prosi się, żeby niektóre choć tutaj zacytować :
''Kaczyński wie, jak się zmienił jego elektorat i jakie są możliwości transferowe podczas najbliższych wyborów. PO w czasie tej kampanii jest w tyle. Oni mieli nadzieję na odrestaurowanie języka poprzedniej kampanii i nie przewidzieli, że Kaczyński z tego języka zrezygnuje, że nie da się sprowokować. Nie musi mówić o układzie, nie musi straszyć lustracją. On ten komunikat już wysłał, może nawet jest tak, że radykalizm i brutalność tych działań były zaplanowane i nieodzowne. Tak, układu nie da się unicestwić elegancko i w dobrym guście. A układ - tak wiem, na salonach nie wypada tak tego nazywać - niewątpliwie był i jak sądzę jest. W jakiś łagodny i miękki sposób opowieść o styku biznesu i lokalnych polityków jest skrzętnie zamiatana pod dywan. Jak sądzę, zrobienie o tym spektaklu zostałoby zaplute argumentami o doraźności i obśmiane jako spiskowe, oszołomskie itd. Metody działania władz widać dobrze na szczeblu lokalnym, choćby przy okazji afer z odwoływaniem dyrektorów teatrów, to jest totalitarne wykorzystywanie władzy przez urzędników, która kieruje się często nie dobrem instytucji, ale kilku osób związanych z tą instytucją bądź ostrzących sobie na nią zęby. I to jest codzienność życia publicznego w Polsce, a nie ekscesy.
[...] Szczerze mówiąc, strasznie mnie wkurwia, że Komorowski jest zawsze na pozycji uprzywilejowanej, od niego wymaga się mniej, więcej mu się wybacza. Bez względu na pozycje, z jakich się krytykuje. To oznacza, że niestety my ciągle poruszamy się w kategoriach estetycznych. Dokonujemy wyboru estetycznego, głosujemy na lepszy garnitur i na własne aspiracje. Nawet nie na obietnice ich spełnienia, tylko na lepszą polszczyznę, na tęsknoty za arystokracją, dworkami, kominkami, na biblioteki pełne Gombrowicza, Miłosza i Szymborskiej, na dobre wychowanie, klasę, profesurę i inteligencką fajkę Geremka. To jest efekt legitymizacji przez „autorytety”. Znajomy dziennikarz skomentował mój zamiar głosowania na Kaczyńskiego w ten sposób: „Naprawdę chcesz głosować na tego żałosnego człowieka?”. On nie poda żadnego argumentu, dlaczego Kaczyński jest żałosny, a Komorowski już nie. Nie widzi takiej konieczności, a zapytany oburzy się, że mam czelność pytać.
Ten bezrefleksyjny ton jest normą klasy średniej pretendującej do miana elit - sierot po Unii Wolności. Tylko do kogo ci ludzie mają się odwołać? Do artystów, którzy po 1989 roku mogli w kulturze zrobić wszystko, a jedyne co robili, to chodzili i nadal chodzą pod rękę z władzą!? Gdzie są te zajebiste, wielkie filmy Andrzeja Wajdy czy Agnieszki Holland, opowiadające o polskiej rzeczywistości pierwszych lat transformacji? Gdzie są nowi bohaterowie wywalczonej wolności? Nie ma! A gdzie są ich niedoszli twórcy? W obozie władzy. Czemu nie ma filmu o strajkach z lat dziewięćdziesiątych? Bo ich niedoszli twórcy takim filmem zrobiliby przykrość swoim kolegom z opozycji. Wiesz co polski kulturalny establishment wie na przykład o tym, co się teraz dzieje w polskim teatrze? Nic nie wie, znają może ewentualnie gruby mainstream. Jakiś czas temu była debata w Agorze. Temat: świat nieprzedstawiony, czyli ostatnie dwudziestolecie w kulturze. Na sali wszyscy święci - Kutz, Michnik, Holland, Łubieński i w ramach wtłoczenia w establishmentowy krwioobieg odrobiny świeżej krwi - Grzegorz Kowalski. W tej establishmentowej dyskusji elit Agnieszka Holland powiedziała, że nie znajduje w ciągu ostatnich 20 lat niczego, co by rzeczywistość ostatnich dwudziestu lat przedstawiało, nie mówiąc już o tym, żeby coś zostało dla przyszłych pokoleń - bo jak wiadomo podstawową funkcją kultury jest muzealnictwo i wykopaliska. W teatrze rzeczywiście nie zdarzyło się nic. Nie było Nowaka, Klaty, Wojcieszka, Zadary, Demirskiego itd. Michnik zapytał Holland, dlaczego nie warto zrobić filmu o zjawisku radia Maryja albo o Farfale. Wiesz jak brzmiała odpowiedź? Mniej więcej tak: „Farfał jest nudny, nudny, nie. Rydzyk? Przecież Rydzyk to żenada, żenada”. To jest wyraz odpowiedzialności albo rozumienia roli artysty w społeczeństwie? To wyznanie niewiary w gusty i opinie, które samemu się ukształtowało. Słuchałam tego i przypomniałam sobie filmy z pierwszego dziesięciolecia III RP, o beneficjentach pierwszego okresu transformacji - agencje reklamowe, milionerzy, zblazowani ale uznani artyści, znów agencje reklamowe. Nawet nie tyle mnie wkurwia obecność tych filmów, tylko nieobecność filmów o ofiarach transformacji. Czy chociażby o Rydzyku - opowieść o nim jest opowieścią o części tego społeczeństwa - możemy się z nimi nie zgadzać, ale nie możemy mówić, że są nudni.[...]
W Polsce wybuchały strajki z powodu podwyżek cen mięsa, a teraz ludzie jedzą kiełbasę z krowich ogonów z Biedronki i uważają, że to normalne, że nie mają prawa żądać więcej.
Może mój wyborczy gest bierze się nie stąd, że jest mi po drodze z Kaczyńskim, ale z jego elektoratem. Czuję silniejszy związek z opiekunką mojego syna z Wałbrzycha, niż z uważającym się za elitarnego kolegą z Warszawy, wyborcą Komorowskiego, który niedawno potrafił powiedzieć: „Jak możesz powierzać dziecko prostaczce z marginesu”?
[ całość ]
- mimo wszystkich różnic ideowych podzielam odrazę autorki do naszego pożal się Boże neo-mieszczaństwa, tej całej TVN-owskiej republiki fajnych ludzi, którym pop-estetyka wyżarła mózgi. Jak napisała na tymże portalu Kinga Dunin [ którą przecież można posądzić o wszystko, tylko nie o sympatię dla PiS ] : ''czy naprawdę panie z Rodzin Radia Maryja są równie groźne jak kolesie z nieograniczonym apetytem na kasę i brakiem skrupułów ?'' - no właśnie... Z powyższym dobrze koresponduje analiza aPOlitycznego elektoratu, który zdaje się zadecydował o wyniku tych wyborów, dokonana przez Sierpińskiego, zacytujmy :
''Platforma wie (co moim zdaniem umyka wielu komentatorom sceny politycznej), że znaczną część jej najwierniejszego, “najtwardszego” elektoratu stanowią ludzie (tak - zwykle młodzi, wykształceni, z wielkich miast) w zasadzie apolityczni - mało interesujący się polityką i generalnie nie mający złudzeń co do klasy politycznej jako takiej. Takich ludzi nie interesują afery i korupcja (”bo wszyscy kradną”), nierealizowanie obietnic przed- i powyborczych (”bo wszyscy kłamią”) czy niekompetencja rządzących. Tacy ludzie nie interesują się niuansami polityki gospodarczej czy zagranicznej, Unią Europejską, Irakiem, Afganistanem, deficytem budżetowym, międzynarodowymi umowami na dostarczanie i wydobywanie gazu, prywatyzacją, komercjalizacją, dopłacaniem do ZUS czy KRUS. Tacy ludzie nie odczuwają najczęściej związku między podatkami a cenami towarów czy swoimi wypłatami. Tacy ludzie nie interesują się historią, PRL-em, stanem wojennym, Jaruzelskim ani tym, co wyrabiały komunistyczne tajne służby, a hasła patriotyczne są dla nich pustym dźwiękiem. Takich ludzi interesuje tylko jedno - żeby politycy dali im spokój i nie wtrącali się im przynajmniej w ich życie prywatne.
Normalnie tacy ludzie na wybory nie chodzą. W dzisiejszej Polsce ludzie ci stanowią jednak elektorat Platformy. Stanowią go tylko z jednego powodu - ze strachu przed PiS, które kojarzą właśnie jako siłę chcącą głęboko ingerować w ich życie prywatne.[...] Dopóki PiS będzie stanowiło główną siłę opozycyjną i prezentował takie oblicze, dopóty PO nie ma co się martwić o poparcie, choćby nie realizowała żadnych obietnic, a afera goniła aferę. Bo apolityczny elektorat stanowiący o sile Platformy ma to gdzieś.
No, chyba że PiS da tym ludziom sygnał, że nie mają się czego bać - na przykład poprzez zadeklarowanie i aktywne popieranie wolnościowych projektów w rodzaju twardej obrony wolności w Internecie (sprzeciw wobec pomysłów cenzury, zakazu hazardu w Sieci, a także ścigania i odcinania od sieci osób ściągających pirackie pliki), dekryminalizacji posiadania narkotyków (choćby marihuany) na własny użytek czy konsekwentnej obrony wolności wypowiedzi i manifestacji - nie tylko tej konserwatywnej, ale i tej antyklerykalnej, “godzącej w uczucia religijne” lub nasyconej treściami seksualnymi.
Tylko czy partia Jarosława Kaczyńskiego jest do tego zdolna?''
[ całość ]
- no właśnie... [ że powtórzę ] Kończąc temat wyborów [ bo już mnie od tych swojskich oszałamiających zapachów zaczyna mdlić ] polecam jeszcze tylko dobry komentarz Wildsteina, bynajmniej nie włazidupny wobec Kaczyńskiego [ zresztą stracił przecież przez tą ''niedyspozycyjność'' onegdaj prezesurę w TV ], którego słusznie ochrzanił za jego dusery wobec towarzysza Edwarda - przyznam, że gdybym rzecz całą znał wcześniej [ bo by oszczędzić nerwy olałem kampanię w merdiach ] poważnie bym się zastanowił, czy rzeczywiście warto nań głosować... Jak to słusznie ktoś zauważył w tejże ''Rzepie'', zamiast walczyć o 3 mln elektoratu Napierdalalskiego lepiej byłoby przekonać do siebie przynajmniej część z tych kilkunastu milionów, które w ogóle nie poszły do urn, zadać pytanie o przyczyny ich absencji. Dorzucam napisany ''na gorąco'' tekst Korwina, o dziwo całkiem trzeźwy, choć wspomina tam coś o 2-óch butelkach wina wypitych podczas... [ jak widać wino mu służy ]
- a właśnie : przechodząc do przyjemniejszych tematów to w międzyczasie odbyła się kolejna ''Hasarapasa'' [ o poprzedniej wspominałem tu kiedyś ], nauczony doświadczeniem minionych nie napalałem się na nią zbytnio, traktując to raczej jako okazję do spotkań towarzyskich i dlatego nie zawiodłem się [ jak co poniektórzy ] a nawet oceniam ją jako pod tym względem właśnie bardzo udaną, choć muszę przyznać, że nie mogę ręczyć za obiektywizm tej opinii, bowiem mocno na nią wpłynęło 6 butelek białego wina wypitych podczas niej wespół ze znajomym... Nie będę się na ten temat rozpisywał tym bardziej, że już uczynił on to wystarczająco na swoim blogu, dodam jedynie, iż dumą napawa mnie fakt, że zdecydowana większość prezentowanych tam win została wypita w moim towarzystwie i z moim udziałem... Wspomina tam także nasze wspólne wizyty na organizowanych przez J. Keniga spotkaniach z Henrykiem Pająkiem [ przyznam, że tylko przyniesiona przezeń i wypita wcześniej 20 % ''miodówka'' pozwoliła mi tam wytrwać zapewniając rozkoszną, promilową barierę chroniącą doskonale przed pająkową siecią wysnutą z jakichś Moczar albo inszych endokomunistycznych bagien ] oraz ze Sławomirem Cenckiewiczem [ tu już w większym towarzystwie ] promującym jego świeżo opublikowaną książkę o Annie Walentynowicz - ale to rzecz o zdecydowanie większym ciężarze i z zupełnie innej, wyższej półki, więc może o tym kiedy indziej, by nie deprecjonować go umieszczaniem w tym nie całkiem poważnym kontekście...