Kreśląc parę tygodni temu poprzedni bezpretensjonalny i nieco głupawy [ a co ] mówiąc wprost wpis nie spodziewałem się, że rzeczywistość poczyni doń wkrótce znacznie cięższy gatunkowo aneks. Otóż kilka dni temu zupełnie przypadkiem natrafiłem na świetną i intrygującą stronę ''kompromitacje'' pokazującą wpadki bardziej lub mniej [u]znanych postaci naszego światka intelektualnego i politycznego. Podoba mi się, że jej autor, niejaki Ebenezer Rojt, jedzie równo i sprawiedliwie tak po Grossie jak i Łysiaku, nie oszczędza nie tylko Paligłupa, ''La pasionarię'' Środę czy Żuławskiego ale nawet Herberta czyniąc to wprawdzie nie bez pewnej dozy złośliwości ale zarazem w sposób wyważony i racjonalny, nie tak emocjonalnie i dosadnie jak ja czasem [ niestety podobny poziom argumentacji jest poza moim zasięgiem stąd wybrałem mniej zobowiązującą blogową konwencję ]. W tym kontekście będzie mnie jednak konkretnie interesować coś innego - na rzeczonej stronie odkryłem sensacyjnie dla mnie brzmiące wypowiedzi pełne antyżydowskiej fobii i typowej dla pederastów mizoginii naszego bodaj najwybitniejszego kompozytora Karola Szymanowskiego ! Aż nie mogę się powstrzymać by wrzucić tu co smakowitsze ''cycaty'', na początek co ''pan artysta'' miał do powiedzenia o Żydach :
''Gdyby Żydzi nie nienawidzili tak [stale?], tak bezlitośnie nas Aryjczyków i gdyby tą nienawiścią nie wypełniali po brzegi swego życia - umarliby chyba ze wstrętu do samych siebie. Żyd filozof to contradictio in adiecto. Gdy Żyd zejdzie na chwilę ze swej naturalnej drogi, która jest bezwzględnym niszczycielstwem wszystkiego, co jest mu obce, instynkt w tej chwili zwraca się przeciw niemu i zabija go bezlitośnie. [ ... ]
Zdobyć się w dziejopisarstwie na drobiazgową rewizję, bezstronną i bezlitosną krytykę historii pierwszych wieków chrześcijaństwa [...]. Po pierwsze: najwcześniejsze chrześcijaństwo, jako ruch sekciarski w łonie tylko i tylko! żydostwa! Niech więc nawet contradictio, zaprzeczenie, przeciwny biegun jego istoty - ale jedynie w sferze tegoż żydostwa, w tej niewspółmiernej nam orbicie obcej planety, która niespodziewanie przecięła naszą w jakimś punkcie zderzenia, wywołując najstraszniejszą dziejową katastrofę.
Pansemityzmowi można jedynie przeciwstawić "panaryjskość", a nie jednakowe wysiłki tych lub owych narodowościowych grup. Powinny o tym pamiętać "endecje" wszystkich krajów Europy i nie budować w dążeniu do kulturalnych odrębności nieprzeniknionych murów pomiędzy sobą. [ - to też trochę a propos tych, którzy mylą nacjonalizm z rasizmem - przyp. mój ]
Żydzi ze zwykłą sobie wprawą mieszają karty, szwindlują i wsuwają się pierwsi na opuszczone przez nas z rumowisk placówki, wytwarzając niejasne złudzenie, że kroczą na czele "prawdziwej" kultury. [ ... ] Wykształconym Żydom przy całej sprawności i złożoności ich inteligencji brakuje zazwyczaj głębi w sądach na tematy sztuki i filozofii. Jest to jakiś brak intuicji, którego przyczyna tkwi w wyjałowieniu i zubożeniu wyobraźni, właściwym narodowi postarzałemu już i wyczerpanemu długotrwałym istnieniem, i co za tym idzie, w niezwykłej łatwości nastawienia się na rzeczy powierzchowne, pozbawione prawdziwie głębokiego znaczenia. [ ... ] Zauważyłem, że szlachetni ludzie tej rasy są przeważnie bezgranicznie smutni. Można by powiedzieć, że każdy z nich (nie ma ich wielu!), pozbawiony złości, przebiegłości, tchórzostwa i innych cech charakteryzujących jego pospolitych współbraci - wreszcie ujmowany jako sama esencja czystego geniuszu rasy - zdaje się dźwigać na swych barkach całe znużenie wieków przeżytych przez jego naród, całe znużenie tej zbyt starej kultury, nieskończone zmęczenie istnienia zbyt długiego i zaiste zbyt tragicznego. [ ... ] Sądzimy, że w rozważaniu spraw sztuki kwestia rasowego pochodzenia jej twórców jest pierwszorzędnej wagi, ze względu na zasadnicze nasze stanowisko, a także z powodu rozpowszechnionego szeroko mniemania o impotencji semickiej rasy w sztuce. Nie przesądzając tej kwestii, należy przyznać, iż autorytet historii zdaje się potwierdzać tę hipotezę. [ ... ] Pozostawiając na razie na boku kwestię, o ile artystyczna twórczość Żydów da się rozwinąć na rasowym swym podłożu, musimy stwierdzić, że udział ich w naszej twórczości, aczkolwiek niewątpliwy i zataczający - zwłaszcza dziś - szerokie kręgi, nie był nigdy decydującym o losach nowej sztuki. Na ogół dałby się on zdefiniować w ten sposób, iż gdy tylko geniusz aryjski odkrył nie zbadany jeszcze, nowy teren, natychmiast talenty semickie eksploatowały teren ten w mniej lub więcej wartościowy sposób. Kryją się w tym niewątpliwie cechy naśladownictwa i snobizmu, właściwego tej rasie.''
[ całość ]
I na koniec tego wątku już jazda po bandzie, passus rzucający pewne światło na niezaprzeczalny fakt nadreprezentacji homoseksualistów wśród nastawionych wrogo wobec Żydów [ i zwykle też chrześcijaństwa ] rasistów :
''Albowiem Żydzi nie stworzyli niczego! Nie stworzyli [...] metafizyki [...] nie stworzyli sztuki i filozofii. [...] Nie stworzyli niczego także i w miłości. Zawsze byli mężami i żonami, czasem nałożnicami - ale nigdy kochankami. Bali się "grzechów sodomskich" i "przeciw naturze", nie przynoszących bezpośredniej korzyści, czyli potomstwa. Tak więc [...] oni to po wsze czasy coitus nazwali miłością i na tej elementarnej formule zbudowali całą etykę seksualną, znakomity odpowiednik ich życiowego utylitaryzmu.''
- Ebenezer referując te ciotowskie brednie złośliwie i błyskotliwie pisze dalej :
''Ich hebrajska Biblia to prawdziwe nieszczęście. "Jakim siłom, jakiej diabelskiej doprawdy presji zawdzięczamy fakt, że ta okropna, zasadniczo wroga nam, aryjczykom, księga już ponad 2000 lat zatruwa nasz organizm - nad tym nie będę się rozwodził". Nawet Pieśń nad pieśniami to jedynie "piękna pornografia, idealnie wyrażająca zwierzęcy (bestialski) seksualizm tej rasy". No i na dobitkę wspomina się w niej o tych okropnych kobiecych piersiach! Fe! [ ... ] To właśnie ta zatruta przez żydostwo etyka płciowa tak brutalnie i niegodziwie potępia aryjskie rozkosze męskiej zmysłowości. [ ... ] Tak oto prywatna apologia homoseksualnych skłonności kończy jako groźny fantazmat prześladującego sodomitów Żyda.''
Oto zaś prawdziwie pedalski seksizm zawarty na kartach rękopisu na szczęście nieopublikowanej jedynej próby literackiej Szymanowskiego pod pretensjonalnym [ w gejowskim stylu ] tytułem ''Efebos'' poświęconej właśnie, jak to celnie ujął Ebenezer, ''aryjskiej męskiej zmysłowości'' że powtórzę jeszcze raz ten jakże piękny zwrot - wg Karolka ciało kobiety ''ujawnia swój [...] macierzyński utylitaryzm" i stawia ją w porządku estetycznym o wiele niżej od przyjemnie zbudowanego młodzieńca. Jej piersi sterczą niczym ośle uszy, biodra ma "zbyt rozwinięte i potężne", "zbyt grube łydki", "zbyt szeroko zakrojony brzuch", a wszystkie te fatalne jakości cielesne obliczone są wyłącznie "na te nieprzyjemne miesiące, gdy kobieta mimo woli przemienia się w jucznego wielbłąda.'' - itd. w ten deseń : oszczędzę sobie rozwijania tego wątku, kto chce niechże przeczyta cały tekst, gdzie rzecz wyłożono dokładnie i ze smakowitymi, lub niesmacznymi wedle uznania szczegółami.
Rzecz jasna nie przytaczam tych bzdur tutaj po to by jak histeryczny tuman z ''Nigdy więcej'' żądać napiętnowania Szymanowskiego jako ''faszysty'' i zakazu wykonywania jego utworów [ aczkolwiek nigdy mi się one nie podobały przez swój przesłodzony, nieco ciotowski właśnie liryzm, ale to tylko moja prywatna i dyletancka opinia, nic poza tym ] lub aby wykazać, że każdy homoseksualista musi być zaraz naziolem [ bynajmniej - sam kiedyś spotkałem całkiem sympatycznego geja malującego święte obrazki... ], tym bardziej zaś nie iż człowiek nie cierpiący Żydów automatycznie winien być pedziem lub lesbą. Chciałbym jedynie uświadomić postępowym kołtunom a i tym tradycjonalistycznym również, że sprawa nie wygląda tak prostacko jak to sobie jedni i drudzy imaginują iż tu ''obóz tolerancji, rozumu i oświecenia'' kontra ''obskuranckie, faszystowskie homofoby'' lub też ''zdrowa, tradycyjna wspólnota'' tam zaś tylko ''Żydy'', ''pedały'' i ''masony'' razem - ooo nie, to zbyt piękne by było prawdziwe. Natomiast co się tyczy samego kompozytora żadne wypisywane przezeń brednie nie unieważnią poczesnego miejsca jakie zapewnił on sobie w naszej [ i nie tylko ] kulturze przez swe utwory [ analogicznie jak np. Szymborska mimo jej haniebnych peanów na cześć Lenina-ludojada ''nowego człowieczeństwa Adama'' wg słów poetki ]. Mam również nadzieję, że nikt nie wysnuje z powyższego, iż jestem jakimś oburzonym filosemitą [ a fe ! ] - w tej akurat kwestii obce jest mi pro- jak i anty- : staram się patrzeć na Żydów realistycznie mimo niewątpliwej tragedii jaka ich spotkała [ każdy kto tutaj próbuje ją kwestionować niech pamięta, że jedziemy z nimi na tym samym wózku i o wiele rozsądniejszą strategią jest uporczywe wykazywanie im, że nie byli jedyni a Oświęcim powstał najpierw jako obóz zagłady Polaków, przynajmniej ich elit, a dopiero później zaczął pełnić rolę ośrodka antysemickiej eksterminacji ], bez post-holocaustowego kiczu każącego przemieniać byle nędzną, cuchnącą, pogrążoną w błocie żydowską mieścinę pełną obskuranckich chasydów skąd co bardziej uzdolnione jednostki spierdalały gdzie tylko mogły w jakiś magiczny sztetł rodem z malunków Chagalla z lewitującymi nad dachami w świetle Księżyca eterycznymi postaciami. Zarazem jednak nie dam sobie wmówić iż ta lub jakaś inna nacja, rasa albo organizacja [ obojętnie czy są to masoni czy jezuici ] odpowiada za całe zło świata, nawet jeśli faktycznie jej przedstawiciele mają widoczną nadreprezentację w największych gremiach kierowniczych w stosunku do swej rzeczywistej liczby, ale to zbyt mało by wyciągać tak radykalne i zwyczajnie prostackie wnioski : z jednej strony rzeczywistość opiera się na tyle przewidywalnych mechanizmach iż poddaje się w dużym stopniu manipulacji, z drugiej jednak jest zbyt nieogarniona, nie na miarę jakiegokolwiek człowieka aby mógł on nad nią całkowicie zapanować. Na dowód, że jakiekolwiek filo- [ jak i oczywiście anty- ] sentymenty są mi obce przytoczę na koniec cytat z dziennika prowadzonego w getcie przez Emanuela Ringelbluma umieszczony w przypisie do demaskacji fałszerstw Grossa jakiej dokonał Ebenezer - jest to ważne szczególnie w aktualnym kontekście tzw. ''odzyskiwania majątku'' przez różne, często mocno szemrane, ''organizacje żydowskie'' wymuszające go de facto bezczelnym terroryzowaniem rzekomym ''rasizmem'' i wyolbrzymianiem faktycznie haniebnego zjawiska ''szmalcownictwa'' :
''W notatce [ ... ] traktującej o nienawiści do żydowskiej policji, [ Ringelblum ] pisze, że ludzie teraz, po wywózkach z Umschlagplatzu, przypominają, "kto ponosi winę za masowy mord i dochodzą do przekonania, że dużo zawiniła w tym policja żydowska. Niektórzy uważają nawet, że jedynymi winowajcami tego wszystkiego są policjanci żydowscy". [ ... ] "Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak dopiero w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na prowadzeniu swych braci na rzeź. Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonała. Obecnie mózg sili się nad rozwiązaniem zagadki: jak to się stało, że Żydzi - przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów była przed wojną adwokatami) - sami przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i chorych, wiedząc, że wszyscy idą na rzeź". "Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców, Łotyszy". "Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zbójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag? Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że zbójcy ci za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy [...]. Bezlitośnie, z wściekłością obchodzili się z ludźmi, stawiającymi opór. [...] Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i każde dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej". "W toku akcji policja żydowska bardzo szybko zdemoralizowała się do cna. Wypuszczała ze swych łap tylko tych, którzy dawali okup. [ ... ] Szabrem w getcie zajmowali się praktycznie wszyscy. W pierwszym rzędzie chętnie zajmowała się nim zdemoralizowana do cna policja żydowska, ale także - jak smutno konstatował Emanuel Ringelblum - zwykli żydowscy sąsiedzi ("Od razu po zabraniu kogoś sąsiedzi wdzierali się do mieszkania i wszystko pustoszyli. Nazywano to w żargonie okupacyjnym "szabrem" ). W późniejszym zaś okresie, gdy getto znacznie się już wyludniło, nie zabrakło i Polaków, "przede wszystkim wyrostków aryjskich.''
- pewnie zaraz usłyszę, że winę za to zbydlęcenie ponosi nieludzka sytuacja w jakiej się nie ze swojej winy znaleźli : zgoda tylko dlaczego w takim razie nie stosuje się podobnej taryfy ulgowej wobec będących wówczas w niewiele lepszej opresji Polaków ?!
motto : ''Heraklit, Heidegger, Hitler''. C. Wodziński ''Metafizyka i metapolityka''.
wtorek, 21 lutego 2012
czwartek, 2 lutego 2012
Anty nazi-gej.
Z góry uprzedzam, że niniejszy wpis będzie jarmarczny i głupawy, choć i tak nie dorówna w tym względzie takim pajacom w mundurach jak pewien kiepski komediant usiłujący zabić się strzałem w policzek albo doradca wojskowy Króla Bula wygrażający hakerom stanem wyjątkowym [ jak widać stara szkoła ''tępych sowieckich trepów'' im. gen. Jaruzelskiego trzyma się dobrze ], zresztą na te i podobne tematy napisali już wystarczająco wiele foxmulder, brulionman czy A. Ścios, polecam też przy okazji wpis wolnych kielc o naszym lokalnym granitowo-betonowym Midasie. Ja natomiast oddam się teraz niefrasobliwemu sowizdrzalstwu, które dedykuję tym zwłaszcza, którzy uważają ten blog za przeintelektualizowany [ tych natomiast, którzy z kolei sądzą iż stoczył się na tabloidowy pysk odsyłam do najnowszego posta na moim drugim blogu, ''papierowym tygrysie'' gdzie w nieco bardziej wyszukany acz dobitny sposób dokonuję intelektualnego rozbioru zbrodniczych głupot Lenina-ludojada, przy okazji dostaje się też Marksowi i Kuroniowi ]. Zdecydowanie nie będzie tu potrzebna głowa, zajmę się za to niższą częścią ciała, jej by tak rzec symetrycznym odpowiednikiem... Ale, dodam dla jasności, wyłącznie jej żeńską wersją i to wydatnie, oraz jedynie kolorową, żółtą lub czarną postacią, z czego wynika iż grupą która najbardziej może się wskutek tego poczuć wykluczona i represjonowana są nazi-geje - sorry chłopaki, nie mam fotek Ernsta Rohma w akcji i nie chcę mieć, więc bez obrazy ale wypierdalajcie !
Tytułem wstępu coby pokrótce wyjaśnić skąd taki pomysł zaświtał w mej obłąkanej łepetynie : gdzieś pod koniec zeszłego jeszcze roku byłem na dobrym koncercie Belzebonga w kieleckim ''Woorze'' - nie sądziłem, że może istnieć metal dla palących zioło a jednak : potężne, zapętlone riffy, hipnotyczna, rytualna perkusja, zero niemal solówek, pogłosy i mnóstwo dymu, jednym słowem odurzający grom wprost z czarciego tyłka ! Po powrocie do domu jąłem więc buszować po Jutubie w poszukiwaniu koncertowych ujawnień kapeli a siłą prostego skojarzenia nasunęła mi się myśl o nieodżałowanym Kobongu, że warto byłoby przypomnieć sobie utwory tej kapitalnej polskiej formacji, która onegdaj zdewastowała mocno rodzimą scen[k]ę, toteż wklepałem ich nazwę w wyszukiwarkę i oprócz paru znanych dobrze kawałków niespodziewanie gdzieś u dołu wyskoczył jakiś ''anoman kobong'' - ?! Zaintrygowany kliknąłem na filmik i oto co za widok ukazał się mym zdumionym oczętom [ radzę zacząć od 1.50 bo się trochę rozkręcają ] :
- cóż, z tej strony ich nie znałem... Najwidoczniej wokalista zgolił obfitą brodę, postanowił zmienić płeć a nawet rasę i w dodatku przeszedł przyspieszony kurs kręcenia biodrami - ? Jednak kiedy mój oszołomiony umysł ocknął się poczęło mi świtać iż coś tu jest nie tak, więc postanowiłem sprawdzić kto zacz ta pani co potrafi wprawiać swe krągłości w ruch wirowy przeczący niemal fizyce i okazało się, że to niejaka Inul Daratista, prawdziwa gwiazda z tego co zdołałem się zorientować indonezyjskiej odmiany popu zwanej ''dandut'' [ - to onomatopeja od charakterystycznego odgłosu tabli w ścieżkach muzycznych do bollywoodzkich filmów skąd pochodzi ten gatunek ]. Oto pokaz jej ''możliwości'', blisko siedmiominutowa kompilacja mogąca przyprawić o zawrót głowy i oczopląs - mnie najbardziej rozwalił ten pląsający karzeł ok. 3.50 min. i tuż po tym miejsca dla vip-ów pod sceną : nie, to nie pomyłka bo w tym akurat przypadku z tej właśnie perspektywy najlepiej widać to o co chodzi...
- teraz rozumiem co mieli na myśli nasi tłumacze przekładając ''Dirty danZing'' jako ''Wirujący seks''... Rzecz jasna trza pamiętać, że to tylko insza muzyka pop [ na pewno nie bardziej kretyńska od naszej za to o ile bogatsza, że tak powiem, wizualnie ! ] i byłoby krzywdzące sprowadzać do niej tamtejszą wyrafinowaną tradycję muzyczną, chodzi mi oczywiście przede wszystkim o gamelan w jego odmianie balijskiej jak i jawajskiej itp. - skądinąd umiejętne połączenie jej z bardziej złożonymi gatunkami zachodniego popu, rocka, jazzu czy muzyki współczesnej mogłoby zapewne dać wspaniałe efekty, niestety póki co nic mi o tym nie wiadomo, na razie wiem tylko iż na Jutubie można znaleźć sporo indonezyjskiego punka. A właśnie - natrafiłem przy okazji na blog Polaka pracującego i pomieszkującego w Indonezji, oto co pisze na ten temat :
''W Indonezji, wśród młodzieży słucha się raczej rocka, nawet częściej niż popu. Od lekkich gitarowych brzmień, aż po haevy metal. Aczkolwiek słuchanie heavy metalu jest często uważane za „anarchistyczne”, wbrew religii muzułmańskiej. Część piosenek o treściach niezgodnych z religią jest tam całkowicie zabroniona (nie znaczy, że nie słuchana).''
[ całość - sporo lokalnych, nieco egzotycznych dla nas smaczków ] I na koniec tego wątku jeszcze jedno zaskakujące odkrycie - szukając informacji o Inul niespodziewanie dowiedziałem się, że jedną z głównych indonezyjskich celebrytek za przeproszeniem jest pani o swojsko brzmiącym nazwisku, niejaka Tamara Bleszynski : bez szału ale to ciekawe wiedzieć że na drugim końcu świata robi prawdziwą karierę Polka po, hm, mieczu i to taka całkiem całkiem...
Nie jestem natomiast w stanie odtworzyć jakimż to sposobem natrafiłem niedawno na Jutubie na profil ''Butterfly models'' promujący czarne brytyjskie modelki, tutaj ważne jest tylko, że moją uwagę przykuła zwłaszcza jedna z nich - Rozina Zira [ de domo Mwanahiba ]
- czy muszę jeszcze tłumaczyć czemu... Podobni mi czekoladowi zboczeńcy mogą podziwiać jej piękną sesję zdjęciową, oblukać kulisy innej gdzie się pręży i uroczo uśmiecha lub oszałamiające profile jej i koleżanki tego co jest właściwym tematem tego wpisu [ wiem, że coś nie tak z gramatyką ale trudno mi się skupić... ], wreszcie wejść - nie w, ale na jej stronę by tam np. obaczyć taką oto zacną serię fot. A tu już kompletny killer - te obfite czarne poślady pochłoną każdego nazistowskiego, aryjskiego kutasa, nawet Whitezilla chyba nie dałby im rady, co najwyżej trza by przywołać z zaświatów na ratunek Johna Holmesa, człowieka-legendę ps. ''35 cm'' : patrzcie i podziwiajcie ! Jakby tego było mało insza czarna pani, kawał kobity, nie może się doczekać białaskiego kochasia i marzy o jego wstrętnych owłosionych łapskach na swoim pokaźnym biuście - koniec świata... Czarna rasa nie przetrwa, biała zresztą też - przepadnie w piździe Matki Ziemi [ to zresztą chyba nie najgorszy koniec, prawda ? ].
Teraz dopiero przyszło mi do głowy [ a jednak ! ], że ten wpis mógłby nosić równie dobrze tytuł ''O d... kolorowej Maryni'' - ale nie wiem, czy w tym wypadku jakaś policja myśli nie mogłaby się do mnie dopieprzyć o rasizm - ? Inna sprawa iż teraz po uchwaleniu odpowiednich przepisów będą mogli dopierniczyć się praktycznie o wszystko, ale nie kalajmy rozpominaniem tych chujów tego poświęconego krągłym damskim pupom posta.
Tytułem wstępu coby pokrótce wyjaśnić skąd taki pomysł zaświtał w mej obłąkanej łepetynie : gdzieś pod koniec zeszłego jeszcze roku byłem na dobrym koncercie Belzebonga w kieleckim ''Woorze'' - nie sądziłem, że może istnieć metal dla palących zioło a jednak : potężne, zapętlone riffy, hipnotyczna, rytualna perkusja, zero niemal solówek, pogłosy i mnóstwo dymu, jednym słowem odurzający grom wprost z czarciego tyłka ! Po powrocie do domu jąłem więc buszować po Jutubie w poszukiwaniu koncertowych ujawnień kapeli a siłą prostego skojarzenia nasunęła mi się myśl o nieodżałowanym Kobongu, że warto byłoby przypomnieć sobie utwory tej kapitalnej polskiej formacji, która onegdaj zdewastowała mocno rodzimą scen[k]ę, toteż wklepałem ich nazwę w wyszukiwarkę i oprócz paru znanych dobrze kawałków niespodziewanie gdzieś u dołu wyskoczył jakiś ''anoman kobong'' - ?! Zaintrygowany kliknąłem na filmik i oto co za widok ukazał się mym zdumionym oczętom [ radzę zacząć od 1.50 bo się trochę rozkręcają ] :
- cóż, z tej strony ich nie znałem... Najwidoczniej wokalista zgolił obfitą brodę, postanowił zmienić płeć a nawet rasę i w dodatku przeszedł przyspieszony kurs kręcenia biodrami - ? Jednak kiedy mój oszołomiony umysł ocknął się poczęło mi świtać iż coś tu jest nie tak, więc postanowiłem sprawdzić kto zacz ta pani co potrafi wprawiać swe krągłości w ruch wirowy przeczący niemal fizyce i okazało się, że to niejaka Inul Daratista, prawdziwa gwiazda z tego co zdołałem się zorientować indonezyjskiej odmiany popu zwanej ''dandut'' [ - to onomatopeja od charakterystycznego odgłosu tabli w ścieżkach muzycznych do bollywoodzkich filmów skąd pochodzi ten gatunek ]. Oto pokaz jej ''możliwości'', blisko siedmiominutowa kompilacja mogąca przyprawić o zawrót głowy i oczopląs - mnie najbardziej rozwalił ten pląsający karzeł ok. 3.50 min. i tuż po tym miejsca dla vip-ów pod sceną : nie, to nie pomyłka bo w tym akurat przypadku z tej właśnie perspektywy najlepiej widać to o co chodzi...
- teraz rozumiem co mieli na myśli nasi tłumacze przekładając ''Dirty danZing'' jako ''Wirujący seks''... Rzecz jasna trza pamiętać, że to tylko insza muzyka pop [ na pewno nie bardziej kretyńska od naszej za to o ile bogatsza, że tak powiem, wizualnie ! ] i byłoby krzywdzące sprowadzać do niej tamtejszą wyrafinowaną tradycję muzyczną, chodzi mi oczywiście przede wszystkim o gamelan w jego odmianie balijskiej jak i jawajskiej itp. - skądinąd umiejętne połączenie jej z bardziej złożonymi gatunkami zachodniego popu, rocka, jazzu czy muzyki współczesnej mogłoby zapewne dać wspaniałe efekty, niestety póki co nic mi o tym nie wiadomo, na razie wiem tylko iż na Jutubie można znaleźć sporo indonezyjskiego punka. A właśnie - natrafiłem przy okazji na blog Polaka pracującego i pomieszkującego w Indonezji, oto co pisze na ten temat :
''W Indonezji, wśród młodzieży słucha się raczej rocka, nawet częściej niż popu. Od lekkich gitarowych brzmień, aż po haevy metal. Aczkolwiek słuchanie heavy metalu jest często uważane za „anarchistyczne”, wbrew religii muzułmańskiej. Część piosenek o treściach niezgodnych z religią jest tam całkowicie zabroniona (nie znaczy, że nie słuchana).''
[ całość - sporo lokalnych, nieco egzotycznych dla nas smaczków ] I na koniec tego wątku jeszcze jedno zaskakujące odkrycie - szukając informacji o Inul niespodziewanie dowiedziałem się, że jedną z głównych indonezyjskich celebrytek za przeproszeniem jest pani o swojsko brzmiącym nazwisku, niejaka Tamara Bleszynski : bez szału ale to ciekawe wiedzieć że na drugim końcu świata robi prawdziwą karierę Polka po, hm, mieczu i to taka całkiem całkiem...
Nie jestem natomiast w stanie odtworzyć jakimż to sposobem natrafiłem niedawno na Jutubie na profil ''Butterfly models'' promujący czarne brytyjskie modelki, tutaj ważne jest tylko, że moją uwagę przykuła zwłaszcza jedna z nich - Rozina Zira [ de domo Mwanahiba ]
- czy muszę jeszcze tłumaczyć czemu... Podobni mi czekoladowi zboczeńcy mogą podziwiać jej piękną sesję zdjęciową, oblukać kulisy innej gdzie się pręży i uroczo uśmiecha lub oszałamiające profile jej i koleżanki tego co jest właściwym tematem tego wpisu [ wiem, że coś nie tak z gramatyką ale trudno mi się skupić... ], wreszcie wejść - nie w, ale na jej stronę by tam np. obaczyć taką oto zacną serię fot. A tu już kompletny killer - te obfite czarne poślady pochłoną każdego nazistowskiego, aryjskiego kutasa, nawet Whitezilla chyba nie dałby im rady, co najwyżej trza by przywołać z zaświatów na ratunek Johna Holmesa, człowieka-legendę ps. ''35 cm'' : patrzcie i podziwiajcie ! Jakby tego było mało insza czarna pani, kawał kobity, nie może się doczekać białaskiego kochasia i marzy o jego wstrętnych owłosionych łapskach na swoim pokaźnym biuście - koniec świata... Czarna rasa nie przetrwa, biała zresztą też - przepadnie w piździe Matki Ziemi [ to zresztą chyba nie najgorszy koniec, prawda ? ].
Teraz dopiero przyszło mi do głowy [ a jednak ! ], że ten wpis mógłby nosić równie dobrze tytuł ''O d... kolorowej Maryni'' - ale nie wiem, czy w tym wypadku jakaś policja myśli nie mogłaby się do mnie dopieprzyć o rasizm - ? Inna sprawa iż teraz po uchwaleniu odpowiednich przepisów będą mogli dopierniczyć się praktycznie o wszystko, ale nie kalajmy rozpominaniem tych chujów tego poświęconego krągłym damskim pupom posta.