motto : ''Heraklit, Heidegger, Hitler''. C. Wodziński ''Metafizyka i metapolityka''.
piątek, 28 sierpnia 2009
Afera ''głowy Knuta''.
Kielce to magiczne miasto. Nie tylko znane już w Polsce, a może i w szerokim świecie ze swoich odjechanych, psychodelicznych wręcz pomników - mamy przecież tablice przykazań na Kadzielni, pomnik dzika, ofiar 11 września, a także ''pogromu'', który tak naprawdę był komunistyczną zbrodnią, to zaś co ma upamiętniać to smutne wydarzenie przypomina... powiedzmy, że pewien specyficzny dość ''obiekt użyteczności publicznej'', z którym doskonale komponuje się stojący po drugiej stronie ulicy pomnik Unii Europejskiej : o tym ostatnim dowiedziałem się ze zdumieniem niedawno, gdyż wcześniej brałem to za przykład skandalicznego niechlujstwa, jakby ktoś nieopatrznie zostawił resztki po jakiejś budowie, dwa wybrakowane kloce betonu w samym centrum miasta... [ jakiś czas temu wpadliśmy ze znajomymi na pomysł jeszcze jednego pomnika, który stanowiłby godne zwieńczenie tej kosmicznej serii : gigantyczny POMNIK WĄSA - prezydentowi Lubawskiemu ku rozwadze niniejszym poddaję ] Ale nie tylko pomniki wprawiają w tym mieście w zdumienie i nie o nich chciałem tu mówić, ale o zdumiewających zdarzeniach, które tutaj mają jakże często miejsce - ot, choćby parę dni temu widzę na pierwszej stronie ''Echa'' dużymi, tłustymi czcionkami wybity tytuł : ''Wielbił Hitlera, teraz stanie na cokole ?'', zaintrygowany zajrzałem więc do artykułu poniżej, i dowiedziałem się, że chodzi o Knuta Hamsuna, norweskiego pisarza noblistę, a raczej o jego popiersie, które ma stanąć na skwerze Szarych Szeregów między parkiem a Kadzielnią, co autorka tekstu uznała za skandal jako że literat ten rzeczywiście był mocno zaangażowany w popieranie Adolfa i nazizmu [ tak na marginesie dowiedziałem się przy tej okazji, że groziła za to Hamsunowi kara śmierci, zamieniona tylko ze względu na jego już podeszły wiek na konfiskatę mienia i dożywotni dozór psychiatryczny [ ! ], natomiast skazano za to samo także jego żonę i syna, i to na kilka lat obozu koncentracyjnego ! od razu przyszło mi na myśl, co by było, gdyby w ten sam sposób ukarano za popieranie Lenina lub Stalina i sławienie komunizmu jakiegoś znanego artystę czy intelektualistę... do dziś uchodziłby za męczennika, obrońcę ''wolności'' i ''demokracji'' jak jakiś Allende czy inny Che-dolf ], zaś w dzisiejszym tzn. piątkowym ''Echu'' gazeta ta dumnie doniosła o ''sukcesie'' swojej kampanii [ bo i kielczan zaangażowano w to zachęcając ich do oddawania głosów w tej sprawie na forum i telefonicznie ] pod wymownym tytułem : ''Nie będzie w Kielcach popiersia piewcy nazizmu'', co, dodajmy, uniemożliwił sam prezydent Lubawski, właśnie co z urlopu powracając, i jak widać przywracając porządek w mieście [ z czego płynie oczywisty wniosek, że dla istnienia porządku w Kielcach istnienie pana Lubawskiego jako prezydenta jest konieczne ]. Przyznam, że cała ta ''afera'' wprawiła mnie w lekkie zdumienie [ żeby nie określić dosadniej ] i konsternację, ponieważ mój wewnętrzny, wyjątkowo złośliwy, demon podpowiadał mi, że gdyby przepatrzeć życiorysy postaci, których popiersia umieszczono na tym skwerze, pewnie co najmniej połowa, o ile nie więcej, nie mogłaby się tam z różnych powodów w ogóle znaleźć, postanowiłem więc zweryfikować to jakże plugawe przypuszczenie, i udałem się w tym celu po południu na rzeczony skwer. Już przy samym wejściu, od strony parku, doznałem szoku : plejadę ''szacownych głów'' otwiera oblicze Picassa, do którego przecież jak ulał pasowałoby miano ''piewcy komunizmu'' ! A dalej jest tylko gorzej... Dlaczego zamyka z kolei [ lub otwiera z drugiej strony jak kto woli ] ten długi szereg popiersi Stanisław Lem, wybitny prozaik [ podobnie jak Hamsun ], ale zaangażowany mocno w popieranie stalinowskiego reżimu w Polsce ? Co porabia wśród nich Xawery Dunikowski, po wojnie twórca pomników ''wyzwolicieli'' z Armii Czerwonej [ zasługujących na to miano tak samo jak Wermacht w '41 r. ], ''uhonorowany'' orderem ''budowniczego Polski Ludowej'' w '49 r. ? A Hasior - twórca pomnika poświęconego ''utrwalaczom władzy ludowej'' na Podhalu [ nie chodziło bynajmniej o Janosika...] ? Jakoś nie słyszałem, by umieszczenie popiersi tych panów wzbudzało jakieś kontrowersje, nikt nie wszczynał z tego powodu żadnych awantur, ciekawe czemu... Jeśli zaś chodzi o samych ''faszystów'', to co w takim razie robią tam popiersia, czy raczej głowy Salvadora Dali czy Bergmana ?! Ten pierwszy, przypomnę, poparł reżim gen. Franco, który wprawdzie mimo dorobionej mu przez międzynarodową lewicę gęby ''faszysty'' nie był nim, ale jedną z istotnych, popierających go sił byli hiszpańscy, faszyzujący niewątpliwie Falangiści, a na arenie międzynarodowej Mussolini i Hitler [ tak jak przeciwny obóz Stalin i ZSRR ], którego oblicze zresztą umieścił na jednym ze swoich obrazów właśnie Dali, co było powodem awantury i jego zerwania z pozostałymi surrealistami, ostro dryfującymi wówczas w drugą [ ? ] stronę, jak choćby Louis Aragon, który posunął się do pisania wierszy wysławiających sowiecką bezpiekę [ to tak, jakby jakiś poeta postanowił napisać poemat na cześć Gestapo albo SS ! ]. Jeśli zaś chodzi o Bergmana, to wystarczy zajrzeć do jego znakomitej autobiografii ''Laeterna magica'', gdzie zupełnie otwarcie pisze o swojej młodzieńczej fascynacji Hitlerem, którego gorącym zwolennikiem pozostał do końca wojny odrzucając wszystkie informacje o nazistowskim ludobójstwie i obozach śmierci jako ''aliancką propagandę'' [ skąd my to znamy ? ], i swoim szoku, gdy w końcu dotarło do niego, że to jednak była prawda... Pytam więc : jak to się stało, że tak światłe grono jak komisja zatwierdzająca typy twórców, którzy staną na skwerze Szarych Szeregów, a w której zasiadają przecież takie wybitne kieleckie autorytety, w dodatku tak zasłużone w walce z zakorzenionym tu antysemityzmem, jak Jerzy Daniel czy prof. Żak, mogła w ogóle dopuścić do tego niewątpliwego zaszczytu, jakim jest uwiecznienie ich obliczy na kieleckim skwerze, takie niegodne tego faszystowskie miernoty ?! A przecież nie chodzi tylko o politykę : jak się domyślam cel całego przedsięwzięcia jest edukacyjny, coby mieszkańcy, zwłaszcza młodsi mogli się dowiedzieć o różnych znamienitych rodakach oraz inszych i brać z nich przykład. Co więc w takim razie robi wśród nich Jimi Hendrix ?! Jebaka i narkoman, facet, który publicznie, na oczach tysięcy ludzi kopulował na koncercie z własną gitarą, którą następnie podpalił i roztrzaskał o scenę [ nihilista ! ] - ?! Nie wspominając już o prawdziwej galerii pederastów : Szymanowskim, Gombrowiczu, Warholu... Chociaż to akurat ostatnio jest raczej cool a nawet w modzie, więc może w takim razie kieleccy homoseksualiści powinni oddawać im cześć spotykając się uroczyście pod ich popiersiami, a ''Gabinet'' zacznie promować ''kulturę wysoką'' i zamiast pedalskiego disco będą tam puszczać ''Mity'' albo ''Harnasi'' ? Hmm... Na koniec, pokrótce i już zupełnie serio, moje rzeczywiste stanowisko w tej sprawie, aby nie było niedomówień : nie twierdzę bynajmniej, że osiągnięcia artystyczne czy intelektualne, jakiekolwiek by one nie były, mogły unieważniać różnorakie podłości polityczne czy prywatne zasłużonych w innych dziedzinach ludzi. Jeśli np. Szymborska, lub Miłosz, lub Hamsun właśnie czy Heidegger sprostytuowali się mocno w pewnym okresie swojego życia, a tak przecież było, to powinniśmy o tym pamiętać, aby mieć pełny ich obraz i oddać im sprawiedliwość [ a nie zakrzykiwać histerycznie tych, którzy o tym przypominają, jak to się działo choćby w przypadku naszych noblistów ]. Ale też nie uważam, aby te niegodziwości mogły unieważniać ich dokonania, o ile oczywiście były one realne - skoro z perspektywy widać wyraźnie, że dany twórca czy naukowiec był obdarzony prawdziwym talentem, a nie tylko wyniesionym z powodów czysto koniunkturalnych lub ideologicznych zerem, i jego dzieło przetrwało próbę czasu, to dlaczego mamy odrzucać cały jego dorobek ?! Żeby to zilustrować podam dwa przykłady z osobistego doświadczenia : jednym z moich ulubionych twórców jest Gottfried Benn, poeta i pisarz, którego eseje wydane parę lat temu po polsku w tomie pt. ''Po nihiliźmie'' są jedną z najlepszych rzeczy jakie w ogóle czytałem, a który gorąco poparł Hitlera i nazistów po dojściu przez nich do władzy - wprawdzie później napisał świetny paszkwil na III Rzeszę, ale to było dopiero podczas wojny, natomiast wcześniej to sami naziści mu podziękowali, bowiem był ekspresjonistą, to zaś nie odpowiadało konserwatywnemu pod tym względem Hitlerowi [ chociaż w innych dziedzinach było on prawdziwym rewolucjonistą...]. Ponieważ jestem antynazistą, jestem także antykomunistą : interesuję się trochę muzyką [ rzeczywiście ] współczesną - moim ulubionym kompozytorem jest Iannis Xenakis, Grek żyjący i tworzący we Francji, który skomponował co najmniej kilka utworów, które rozkładają mnie na łopatki np. jego utwór ''Shaar'' z '82 r. jest najlepszą rzeczą jaką dotąd słyszałem i chyba usłyszę już w swoim życiu, a początek choćby innej jego kompozycji, ''Jonhaies'' polecam tym wszystkim, którzy pieprzą, że w muzyce współczesnej brak pięknych melodii lub sądzą, że jedyni wybitni współcześni twórcy to ''ich troje'', czyli Penderecki, Górecki i Kilar ; a przecież Xenakis był wg dzisiejszych standardów prawdziwym komunistycznym terrorystą, walczącym po stronie ''czerwonych'' w toczącej się w Grecji pod koniec lat 40- ych krwawej wojnie domowej - przy konstruowaniu bomby ładunek eksplodował mu w rękach, cudem przeżył, ale stracił dłoń, miał sparaliżowaną połowę twarzy i szklane oko, później musiał uciekać do Francji bo w ojczyźnie skazano go na karę śmierci, cholera wie co tam robił. Jego ''zaangażowanie'' polityczne, któremu na dodatek pozostał właściwie wierny do końca życia, budzi oczywiście moją najwyższą odrazę, czy jednak mam z tego powodu mówić, że jego twórczość mnie ''nie zachwyca, skoro zachwyca'' ?! Powiedzmy to sobie szczerze : gdybyśmy z pobudek moralnych mieli odrzucić i skazać na zapomnienie twórczość artystów i myślicieli, trzeba by zniszczyć większość zbiorów muzealnych i spustoszyć biblioteki, a w filharmoniach nie byłoby za bardzo co i komu wykonywać, bo np. taki Wagner... a Herbert von Karajan... eh - I można by tak bez końca, sięgając coraz dalej w przeszłość, np. czy mamy prawo kwestionować naukowy geniusz Newtona, dlatego że prywatnie nie był, mówiąc baardzo oględnie, zbyt ciekawą postacią, fanatycznym antytrynitarzem niemal patologicznie nienawidzącym katolików, z lubością oddającym się lekturze propagandowych protestanckich broszur opisujących z detalami tortury jakim poddawani byli księża i zakonnice w Anglii za panowania Henryka VIII i jego córki Elżbiety ? Albo Einsteina, który zachował się wyjątkowo podle w stosunku do swojej ciężko chorej na raka żony, zostawiając ją w tym czasie dla młodszej kobiety ? Zapewniam, że gdyby komuś się chciało i miał dostęp do odpowiednich źródeł, mógłby przy grzebaniu w życiorysach różnych pomnikowych [ wydawałoby się ] postaci znaleźć wiele tego typu plugawych, skrzętnie pomijanych w oficjalnych biogramach i zaskakujących niejednokrotnie szczegółów. Na tym kończę, bo muszę zabrać się za lekturę Hamsuna, do czego i państwa zachęcam.