... czyli coś zamiast kolęd - dziś mało gadania a sporo dobrej muzyki : do tego wpisu zbierałem się od jakiegoś pół roku tzn. od kiedy szukając występów francuskiej śpiewaczki operowej Patricii Petibon natrafiłem min. na jej znakomitą kreację Lulu w operze Albana Berga pod tymże tytułem i nawet dobrze się stało, iż będę miał okazję dopiero teraz to ujawnić, myślę że to będzie dobry kontrapunkt do niby-świątecznego pop-infantylizmu [ korzystając z okazji chciałbym tylko nieśmiało przypomnieć, że św. Mikołaj nie ma nic wspólnego z tym pierdolonym czerwonym krasnalem ! ]. Tytułem wstępu aby zorientować się w rzeczy samej : Lulu to ''prawdziwa femme fatale, w której zakochują się wszyscy i wszyscy źle na tym wychodzą. A to ktoś strzela sobie w łepetynę, a to ktoś podcina przez nią żyły, ktoś inny schodzi na zawał serca. Samej kobiecie także nie jest pisany happy end: Lulu to początkowo śpiewaczka, która staje się prostytutką, a w końcu ofiarą Kuby Rozpruwacza'' [ - artykuł skąd pochodzi to skrótowe a treściwe ujęcie tematu ]. W mniej dosadny i bardziej fachowy sposób zostało to opisane w tym miejscu - tyle jeśli chodzi o libretto natomiast co się tyczy kompozytora wspaniałej muzyki to Berg jest jedynym z przedstawicieli tzw. ''szkoły wiedeńskiej'' [ co by kto nie wiedział chodzi jeszcze o Schonberga i Weberna ], którego w pełni akceptuję, pewnie dlatego iż nie był tak ortodoksyjnym dodekafonistą jak oni no i najbardziej z nich osadzony w tradycji [ jeśli dla kogoś jest to mankament powinien się leczyć ]. Jego muzyka jest mroczna i powikłana ale zarazem piękna jakimś brudnym, złamanym urokiem : przy finale ''Lulu'', który poniżej wrzucam, a zwłaszcza następującej po niesamowitej scenie jej morderstwa [ te wywołujące ciarki na plecach dęciaki ! ] końcowej lirycznej partii nieszczęśliwie zakochanej w niej lesbijskiej hrabiny Geschwitz zwykle ronię rzewne ślozy [ jeśli ktoś uważa to za pedalstwo sam jest ''twardym jak stal'' mentalnym nazi-gejem ] - komu brak operowej wprawy lub ochoty radzę zacząć od ok. 5 min. :
- tenże sam finał o ciut lepszej jakości dźwięku [ a to bardzo tutaj ważne ] niestety przy tym fatalnej obrazu można usłyszeć w tym miejscu - nic ponad to nie udało mi się znaleźć. Jeszcze dwa fragmenty dla mej przyjemności [ a co ! ] :
- mroczne, skłębione namiętności, perwersje, rozkład, neurozy, ''dziwny szept, ciemny las, dzikie sny, czarna msza i Bóg'', jednym słowem dekadencja jak ''afterparty po seksparty w Samoobronie'' wg pięknego określenia ''foxa'' vel H.Kozieła [ patrz komentarze ] - coś w sam raz na Święta i Sylwestra. Jeśli komu mało [ o ile podobny mi szaleniec jakimś cudem zabłąkał się na tego poronionego bloga ] w odnośnikach już tylko dwa jeszcze fragmenty poprzedniej opery Albana Berga, słynnego ''Wozzecka'' także dotykającego ciemnej strony ludzkiego erotyzmu - szczególnie to ważne w obecnych czasach panowania wręcz monstrualnej hipokryzji polegającej właśnie na postępowej ''otwartości'' w tym względzie a wynikającej z fałszywego mniemania jakoby wszystkie cierpienia związane NIEODŁĄCZNIE z tą sferą brały się jedynie z narzuconych naszej seksualności z zewnątrz różnych tabu społecznych i kulturowych, których całkowite obalenie zapewni nam, jak to wmawiają nam do dziś cyniczni lub obłąkani szarlatani, permanentny orgazm. Oto wspomniane sceny : morderstwa z miłości oraz knajpianej, desperackiej zabawy [ warto zwrócić uwagę na pomysłową, ascetyczną lecz wysmakowaną wizualnie inscenizację ].
Ale by nie było znowu tak ponuro, ostatecznie przecież są święta, więc wrzucę teraz dla równowagi kolejną popisową arię wspomnianej na wstępie Patricii Petibon z innego repertuaru, tym razem barokowego - opery Rameau ''Les Indes galantes'', która jak sama jej nazwa wskazuje opowiada o eleganckich, wyluzowanych i przypalających faję Indianach. Oto mój ulubiony fragment z pięknym motywem trąbki w tle :
- w tej śpiewaczce podoba mi się, poza talentem i urodą rzecz jasna, że dysponuje dość rzadkimi jednak wśród operowych wykonawców umiejętnościami aktorskimi, swobodą w poruszaniu się na scenie co przy jednoczesnym śpiewaniu skomplikowanych i forsownych często partii budzi szacunek : można się o tym przekonać w tej scenie z nowoczesnej inscenizacji ''Cosi fan tutte'' Mozarta - kontrast z innymi, pięknymi wprawdzie ale sztucznymi, typowymi primadonnami widoczny jak na dłoni. Jeśli ktoś nadal ma wątpliwości czemu tak się zachwycam tą wyglądającą jak rudy elf z Bretanii czy innej Normandii śpiewaczką niechże więc obaczy taką smaczną wielce rzecz, którą przypadkiem udało mi się wyczaić : jej kreacja w ''Opowieściach Hoffmana'' Offenbacha - mimo, że wbrew pozorom to kombinezon dość jednak, hm, przylegający co w połączeniu z sopranową wirtuozerią daje moim zdaniem efekt niemal piorunujący a w każdym razie niezwykły :
- tu podobna scena o lepszej jakości obrazu i dźwięku [ za to mniej widać... ]. Matko z Buska, takie bezeceństwa w operze...
Na koniec gwoli wyjaśnienia aby nie powstało fałszywe wrażenie, że ze mnie jaki meloman czy inszy znawca operowy - bynajmniej, jak to już gdzieś w tym miejscu wspominałem dla mnie muzyka zaczyna się na Strawińskim, gdy dla większości ludzi słuchających muzyki ''poważnej'' z reguły właśnie kończy [ ich rzecz, nie będę potępiał takiej postawy z pozycji awangardowego bubka, tylko proszę niech nie wygłaszają dyrdymałów na temat współczesnej twórczości, w której programowo są ignorantami ], na powyższe utwory natrafiłem właśnie poprzez moje zainteresowanie ''współczechą'' a w ''Lulu'' podoba mi się także to, że mało ma jednak wspólnego z tradycyjną operą, tak tematem jak i samą oprawą muzyczną, mimo wspomnianych na wstępie związków z tradycją mocno awangardową chociaż na szczęście nie ortodoksyjnie. W zamyśle ten wpis ma być zabawną mimo wszystko i pouczającą mam nadzieję prowokacją i odreagowaniem na zalew nie tyle samych kolęd do których nic nie mam ile ich ''nowoczesnych interpretacji'' - za tą profanację naszych szansonistów czeka niechybnie kara boska czego im serdecznie z okazji Świąt życzę.
p.s. mam nadzieję, że nikt przez tytuł tego postu nie podkabluje mnie jako naziola do ''Nigdy więcej''...
motto : ''Heraklit, Heidegger, Hitler''. C. Wodziński ''Metafizyka i metapolityka''.
niedziela, 25 grudnia 2011
środa, 30 listopada 2011
Mentalny koktajl Mołotowa.
Do poruszenia problemu będącego tematem niniejszego wpisu z którym nosiłem się od dłuższego czasu skłoniło mnie ostatecznie orzeczenie niepoczytalności Breivika i komentarze wywołane przez nie - otóż nie będę ukrywał, że do pasji doprowadza mnie i boleśnie dotyka z przyczyn osobistych szeroko rozpowszechniona niestety przypadłość naszego życia publicznego jaką jest stygmatyzowanie, zwłaszcza przez polityków i publicystów, swoich przeciwników poprzez wmawianie im takich czy innych schorzeń psychicznych oraz nagminne używanie obelżywych epitetów typu ''schizol'', ''świr'' itp. Nagle narobiło nam się mnóstwo samozwańczych ''psychiatrów'', specjalistów z bożej łaski, którzy z wielką pewnością siebie naburmuszeni obwieszczają swe ''diagnozy'', że ktoś jest ''wariatem'', cierpi na ''schizofrenię polityczną'' itd. najśmieszniejsze zaś, że takie opinie często wygłaszają ludzie, którym samym brakuje piątej klepki. Rozumiem oczywiście, że patrząc np. na takiego Niesiołowskiego trudno uwierzyć, że jest to człowiek zrównoważony psychicznie wiele jednak wskazuje iż tak naprawdę jest to cynik, który celowo prowokuje swoje wybuchy furii - gdzieś czytałem o znamiennej sytuacji jaka miała miejsce w programie red. Liza podczas którego jechał ostro po będącym jeszcze wtedy w PiS-ie Kurskim po czym gdy zgasły kamery podszedł do niego jak gdyby nigdy nic pytając : ''nie za bardzo ci przywaliłem ?'' na co on miał odpowiedzieć ''nie, spoko'' a następnie razem odjechali zgodnie samochodem Niesioła być może na wódeczkę a kto wie czy nie dziewczynki do tej samej agencji, gdzie ''uczę-szczał'' Endrju [ o Dworzec Centralny w Wawie, gdzie prostytuują się chłopcy, ulubione skądinąd ponoć miejsce pewnego naszego słynnego reżysera filmowego, póki co ich nie posądzam ]. Gdyby faktycznie taka rzecz się wydarzyła byłoby to kolejnym dowodem, że nasza polityka jest niesmacznym teatrzykiem i plugawą grą żerującą na najniższych emocjach i instynktach ludzkich, którą dla zdrowia psychicznego należy całkowicie ignorować. Co zaś tyczy się Breivika szereg kwestii wzbudza moje wątpliwości : po pierwsze osoba niezrównoważona psychicznie z definicji nie jest w stanie skupić się przez tak długi okres czasu na jednym celu i konsekwentnie go realizować jak on bowiem działa to tak, że w fazie depresyjnej człowiek nie jest w stanie często nawet podnieść się z łóżka mimo iż jest fizycznie zdrowy, gdyż wysiada mu ośrodek woli lub też w fazie maniakalnej robi z kolei trzydzieści rzeczy naraz i oczywiście żadnej przez to nie kończy [ obsesja nie ma tu nic do rzeczy bo jest to krążenie, nieustanne nawracanie do jednego tematu choćby nawet w innym wydaniu będące na antypodach perspektywicznego, przynoszącego jakiekolwiek realne skutki działania, powiedziałbym wręcz, że jego istotą jest brak przyszłości właśnie ]. Poza tym w Norwegii obowiązuje dość restrykcyjne prawo dostępu do broni i gdyby faktycznie cierpiał na tak poważne schorzenie musiałoby coś wyjść w testach, którym przecież się poddawał aby je uzyskać. Jego zachowanie na wyspie wbrew pozorom również nie znamionuje jakoś szaleńca : obłąkaniec zacząłby strzelać w amoku gdzie popadnie tymczasem nie trzeba być żadnym specjalistą od broni by wiedzieć, że nie wiem jak gęsty ale chaotyczny ogień nigdy nie przyniesie tylu ofiar co krótkie za to precyzyjne serie a na takie właśnie miał nastawiony karabin Breivik, co potwierdzają świadkowie, którym udało się przeżyć masakrę. Do przekształcenia się w podobną maszynę do zabijania konieczna jest maksymalna koncentracja i skupienie woli tymczasem schizofrenia oznacza właśnie niemożność uzyskania takowej bowiem nie jest ona tak naprawdę rozdwojeniem lecz rozpadem jaźni, formuła odpowiadająca za jako taką organizację naszych myśli, wewnętrznych impulsów i wrażeń oraz [ złudne w dużej mierze ] poczucie naszej tożsamości ulega wtedy rozkładowi, świat zamienia się w chaos nie powiązanych z sobą w żaden sposób elementów, stąd fundamentalna niezborność wypowiedzi i ruchów schizofreników itd. [ mówimy tutaj rzecz jasna o ciężkich stadiach, ale wg diagnozy dotyczyłoby to również przypadku Breivika ]. Wreszcie to jego dzwonienie po policję [ kuriozum skądinąd ] żeby przyleciała w końcu po niego bo już się nawystrzelał, grzeczne poddanie się gliniarzom gdy desperat słyszący głosy dawno włożyłby sobie lufę do ust i pociągnął za cyngiel lub rzucił się na komandosów aby go poszatkowali no i cyniczny uśmieszek po aresztowaniu, to wszystko moim zdaniem wskazuje jednoznacznie na zimnego, wyrachowanego skurwiela a nie paranoicznego szaleńca. Rzecz jasna o ile w ogóle było tak, jak przedstawiają to w mediach, gdyż jakoś nie chce mi się wierzyć iż w takim kraju jak Norwegia, który ma jedną z najlepszych jednostek antyterrorystycznych na świecie ciż komandosi nie mogli znaleźć przez półtorej godziny żadnej łodzi czy helikoptera z powodu jakichś biurokratycznych procedur i to jeszcze w czasie stanu wyjątkowego ! Dodatkowo tezę o ''montażu'' w tej sprawie uprawdopodabnia, o czym wspominałem poprzednio, iż megalomański i bełkotliwy manifest ''blond bestii'' okazał się w dużym stopniu plagiatem analogicznego ''Unabombera'' choć oczywiście równie dobrze może to świadczyć, że facet należy do ''inteligencji wytnij - wklej'' wg określenia Ziemkiewicza. Samo orzeczenie wydane przez biegłych nie jest dla mnie rozstrzygające bowiem wielokrotnie zdarzało się, że różne uznane ''autorytety'' medyczne celowo orzekały fałszywe diagnozy np. w ZSRR, gdzie pakowano ludzi do ''psychuszek'' [ dosł. psychowięzień ] w imię słynnej już ''schizofrenii bezobjawowej'' - oczywiście Norwegia to nie ''Raj Krat'', ale chyba tylko ktoś naiwny do zidiocenia może utrzymywać iż i tam nie można by znaleźć cynicznych i przekupnych lekarzy, którzy bez zmrużenia okiem sfingowali by co trzeba, aby np. odsunąć podejrzenia od ewentualnych mocodawców Breivika. W każdym razie gdyby jednak prawdą było, że jest on szaleńcem podważyłoby to ostatecznie wszelkie polityczne i ideologiczne interpretacje jego czynu, tak jeśli chodzi o ''skrajną prawicę'' i rzekomy ''fundamentalizm'' jak i ''masonerię'' oraz ''filosemickość''.
Wspominam o tym wszystkim dlatego, że podobna łatwość formułowania niczym nie popartych ocen, przypinania łatek i miotania obelg dotyczy mnie bezpośrednio, gdyż wpływa na społeczny odbiór schizofrenii powodując lekki szok i niedowierzanie wśród ludzi gdy otwarcie mówię o swej chorobie bowiem nie pasuję im za bardzo do wizerunku wariata skoro potrafię w miarę składnie wypowiadać się, a przecież w potocznym mniemaniu jest on synonimem głupka co jest niedopuszczalnym myleniem upośledzenia psychicznego z umysłowym, to dwie zupełnie różne sprawy, lub też zarzuty z ich strony, że się w ten sposób ''lansuję'' [ CZYM, na litość boską ?! ] ewentualnie skomlę o jakieś współczucie : skoro moja choroba stanowi część mnie w najgłębszym tego słowa znaczeniu to jak niby do cholery mam mówić o swoim życiu nie wspominając o niej choćby słowem ?! Podobne postrzeganie osób cierpiących na schorzenia psychiczne utrudnia im też wybitnie przyznanie się do nich, co jest podstawowym warunkiem skutecznej terapii i skłania do dalszego mistyfikowania swojego stanu, które rzecz jasna tylko go pogłębia - niestety znam podobne przypadki ludzi co w niczym ich nie usprawiedliwia, ale jednak jakaś część odpowiedzialności spoczywa tutaj także na ogólnej niezdrowej atmosferze towarzyszącej temu. Chcę być tylko dobrze zrozumiany : nie wypowiadam się w imię jakiejś ''politycznej poprawności'' nakazującej mówić o szaleńcach jako ''mniejszości mentalnej'' i tego typu bzdurach, to zresztą miotanie się między skrajnymi postawami wobec tego zjawiska będących w rzeczy samej dwiema stronami tego samego - albo chamskie : ''dzi, zobacz ale ma garbia ! po co ty żyjesz zjebie, nie nadajesz się do niczego, takich jak ty należałoby abortować'' itp. lub też : ''nie, ty nie masz żadnego garbia, to jest twoja ''inność'', odmienność, dar niedostrzegany przez faszystowskie, represyjne społeczeństwo'' itd. - g... prawda : garb jest garbem, choroba chorobą, kalectwo kalectwem a zboczenie zboczeniem i żadne zaklinanie rzeczywistości neo-szamańskimi formułkami, postmodernistyczne przewrotki umysłowe czy nawet najbardziej absurdalne i restrykcyjne przepisy tego brutalnego faktu nie zmienią, ale to że ktoś jest garbusem, chorym, kaleką czy zboczeńcem nie oznacza zaraz że nie ma w ogóle prawa żyć ! [ o ile rzecz jasna nie szkodzi innym bo wspominanie o ''okolicznościach łagodzących'', jakiekolwiek by one nie były, w przypadku tak potwornej zbrodni jak Breivika jest nieporozumieniem : krew się rozlała, nikt nie wróci już życia tym kilkudziesięciu pomordowanym i kara śmierci w tej sytuacji zwyczajnie się należy, jest jedynym dostępnym nam bo symbolicznym chociaż za to zadośćuczynieniem choć mam nadzieję iż istnieje piekło i ta gnida niechybnie tam trafi na wieczne męki, oby ]. W gruncie rzeczy nie ma żadnej istotnej różnicy między oboma wyżej wymienionymi podejściami czego najlepszym przykładem są postępowi eutanaziści w rodzaju manifaszystki Środziny i jej guru Singera uzurpujących sobie prawo, oczywiście w imię mitycznego ''szczęścia'' do decydowania o życiu i śmierci innych w swym kretyńskim i zbrodniczym zadufaniu ignorując, że nie da się objaśnić upartego trwania np. takiej schizofrenii właśnie jako wady genetycznej przenoszonej drogą inercji, ślepego przypadku z pokolenia na pokolenie bowiem zwykle utrudnia ona, uniemożliwia wręcz rozmnażanie się [ coś o tym wiem i nie o impotencję tu chodzi choć i takie objawy bywają tak jak i hiperaktywność seksualna z kolei oraz wiele, wiele innych, których ludzie normalni nawet nie przeczuwają choćby nie wiem jakie zboczenia tu wymyślali, ale nie w tym rzecz ] dlatego schizofrenicy już dawno powinni wyginąć a tymczasem niezależnie od okoliczności stanowią ok. 1% każdej społeczności i zawsze tak było i będzie choćby nawet Madzia Ś. z wściekłości zafajdała się na śmierć ! [ aby przekonać się do czego prowadziły podobne pomysły ''poprawiania Natury'' i ''zabawy w Boga'' nie tylko w nazistowskich Niemczech ale też w Szwecji czy USA polecam lekturę niedawno wydanej po polsku książki Macieja Zaremby ''Higieniści'' ]. Dlatego nie chodzi mi o nieużywanie w ogóle pewnych epitetów czy ich, boże broń, zakaz - bo wariata trzeba nazwać po imieniu - tylko o ich nienadużywanie, bezmyślne szafowanie nimi, pomyślenie dwa razy czy są zasadne zanim się kogoś nimi obrzuci. Jedyne czego chcę i domagam się to odrobina empatii i kultury osobistej nie mająca nic wspólnego z jakimś '''tolerancjonizmem'' - to że lewactwo uzurpowało sobie takie akurat hasełka tylko po to zresztą aby zamaskować swą nieuleczalną agresywność nie usprawiedliwia chamstwa i prymitywnych zachowań w kontrze po drugiej stronie, podobnie jak nie trzeba być zaraz lewakiem aby być ''ekologiem'', można nim zostać z pobudek jak najbardziej patriotycznych czy nacjonalistycznych : jeśli kochamy faktycznie naszą ojczyznę to i podobny stosunek powinniśmy mieć do ziemi a więc przyrody ojczystej i w związku z tym ma prawo nie podobać się nam, że jakiś pazerny i głupi cham w rodzaju Sobiesiaka ogołaca z drzew cały stok w parku narodowym dla własnych potrzeb, czyż nie ? Nie oznacza to również obłudnej ślepoty na podstawowe fakty bo tylko dzięki temu, że mam jasną świadomość iż jestem chory mogę z tym żyć i jakoś sobie radzić ale też nikt nie ma prawa z tego powodu ze mnie szydzić ani mi tego wypominać !
Nie cierpię typowej niestety dla blogosfery ''bebechowatości'', wywlekania na jaw swoich różnych intymnych spraw i staram się tego unikać ale skoro już poruszyłem tak osobiste wątki, czego nie można było pominąć z wyżej wymienionych przyczyn, pozwolę sobie jeszcze na koniec na kilka uwag pod adresem tych znajomych, którzy powodowani dobrymi chęciami zapewne udzielają mi niestety nieproszeni pewnych rad co do mego życia. Odpowiem w ten sposób : dzięki uprzejmości Witolda Gąski zapoznałem się ostatnio z dwiema prozatorskimi książkami kieleckiego pisarza Zdzisława Antolskiego, są to ''Karta choroby'' i ''Ściąga z miłości'' [ polecam skądinąd, sporo smacznych lokalnych historii, dla miłośników Kielc obok powieści Andrzeja Lenartowskiego lektura obowiązkowa ], w neurotycznym bohaterze zwłaszcza tej drugiej, alter ego samego autora, rozpoznałem niestety wiele znajomych mi cech choć były też istotne różnice, przede wszystkim w przeciwieństwie do niego nigdy NA SZCZĘŚCIE W NIKIM SIĘ NIE ZAKOCHAŁEM, inaczej podobnie jak on w stanie ciężkiej psychozy wylądowałbym z tego powodu w psychiatryku, zryło by mi to banię już do reszty. Nie będę tego wątku w tym znowu ponad miarę rozrośniętym poście rozwijał, po szczegóły odsyłam do wspomnianych książek, natomiast zauważę tylko ogólnie, że choroba dotykająca czegoś tak intymnego jak psychika musi też wykoślawiać i tą sferę żywota naszego jebanego, dlatego coś co dla większości ludzi odgrywa raczej konstruktywną i pozytywną rolę, mimo nieuniknionego shitu, który wraz z sobą ciągnie, tutaj przybiera wybitnie [auto]destrukcyjny charakter rozpierdalając zazwyczaj od środka mózg i życie takiego człowieka, innymi słowy spuszczone z łańcucha świadomości, niekontrolowane emocje i namiętności tworzą w głowie wariata kompletnie niestrawny koktajl a raczej należałoby powiedzieć bełt, toksyczny jak cholera. Tu niestety takie proste metody jak seks, miłość, alkohol czy dragi nie działają, najwyżej na krótką metę a później jest jeszcze gorzej [ np. alko mogę pić tylko dlatego, że mam do niego dystans, jest dla mnie dodatkiem do sytuacji a nie UCIECZKĄ, gdybym tylko poczuł że tak się zaczyna dziać natychmiast go odstawiam ], w ten sposób tego mentalnego odbezpieczonego granatu który tłucze się w wariackim czerepie nie rozbroi się. Tak więc proszę sobie powyższe zakodować i przestać mnie irytować [ bez złych intencji, wiem ] dobrymi radami, którymi jak głosi wyjątkowo mądre przysłowie wybrukowana jest droga do piekła - ja wiem co mam robić, natomiast czy starczy mi niezbędnej do tego siły woli i samozaparcia to już inna sprawa ale, bez obrazy, nikomu nic do tego.
Aby zakończyć jakimś mocnym, ''rozrywkowym'' akcentem ten nieco ponury wpis, skoro mowa już o świrach - oto niejaki Julek, ''kielecki mistyk'' : ponieważ znam trochę osobę, powiedzmy dość blisko z nim związaną, więc powstrzymam się przed mocniejszymi uwagami na jego temat, gdyż nie obyłoby się bez obelżywego orania tego osobnika [ nie poczuwam się do żadnej wariackiej solidarności względem niego, wręcz przeciwnie, tego typu ludzie kompromitują całą naszą psychotyczną brać ] dlatego ograniczę się tylko do spostrzeżenia, że gość jest chodzącą karykaturą hippisa [ tak jak niestety stała się nią w wydaniu żeńskim Kora ] i jeśli choć część z tego co na jego temat słyszałem od ludzi nieskłonnych raczej do obmowy jest prawdą to w takim razie ten pajac w następnym życiu odrodzi się jako hiena, ma to k... w karmicznym banku !
- czy muszę jeszcze dodawać, że widziano tego hipokrytę jak wpierdalał jakąś chabaninę aż mu się uszy trzęsły ? [ skądinąd jak on teraz funkcjonuje w obecnej szarówie ? przecież ''silnik fotonowy'' może mu przez to wysiąść... chyba ponownie przestawił się na węglowy i pewnie dlatego jak słyszałem ostro dorzuca do pieca ] ''Doszedłem do poziomu uświadomienia sobie całego tego całokształtu o co chodzi i tak dalej czyli spojrzenie na życie jakby z innego poziomu'' : uderzające jest to zapętlenie i to podwójne - te ''poziomy'' jako spinające klamry i ''cały ten całokształt'' pośrodku - a jakby tego mało facet DOSZEDŁ na początku... Tak właśnie działa długotrwałe palenie haszyszu : koniec łączy się z początkiem, wszystko tego prawda ze wszystkim, jednym słowem holizm panie dziejku jak ta lala ! Jakby się tak zastanowić to wszystko to ma sens, tylko że tak powiem ''WSOBNY''.
Wspominam o tym wszystkim dlatego, że podobna łatwość formułowania niczym nie popartych ocen, przypinania łatek i miotania obelg dotyczy mnie bezpośrednio, gdyż wpływa na społeczny odbiór schizofrenii powodując lekki szok i niedowierzanie wśród ludzi gdy otwarcie mówię o swej chorobie bowiem nie pasuję im za bardzo do wizerunku wariata skoro potrafię w miarę składnie wypowiadać się, a przecież w potocznym mniemaniu jest on synonimem głupka co jest niedopuszczalnym myleniem upośledzenia psychicznego z umysłowym, to dwie zupełnie różne sprawy, lub też zarzuty z ich strony, że się w ten sposób ''lansuję'' [ CZYM, na litość boską ?! ] ewentualnie skomlę o jakieś współczucie : skoro moja choroba stanowi część mnie w najgłębszym tego słowa znaczeniu to jak niby do cholery mam mówić o swoim życiu nie wspominając o niej choćby słowem ?! Podobne postrzeganie osób cierpiących na schorzenia psychiczne utrudnia im też wybitnie przyznanie się do nich, co jest podstawowym warunkiem skutecznej terapii i skłania do dalszego mistyfikowania swojego stanu, które rzecz jasna tylko go pogłębia - niestety znam podobne przypadki ludzi co w niczym ich nie usprawiedliwia, ale jednak jakaś część odpowiedzialności spoczywa tutaj także na ogólnej niezdrowej atmosferze towarzyszącej temu. Chcę być tylko dobrze zrozumiany : nie wypowiadam się w imię jakiejś ''politycznej poprawności'' nakazującej mówić o szaleńcach jako ''mniejszości mentalnej'' i tego typu bzdurach, to zresztą miotanie się między skrajnymi postawami wobec tego zjawiska będących w rzeczy samej dwiema stronami tego samego - albo chamskie : ''dzi, zobacz ale ma garbia ! po co ty żyjesz zjebie, nie nadajesz się do niczego, takich jak ty należałoby abortować'' itp. lub też : ''nie, ty nie masz żadnego garbia, to jest twoja ''inność'', odmienność, dar niedostrzegany przez faszystowskie, represyjne społeczeństwo'' itd. - g... prawda : garb jest garbem, choroba chorobą, kalectwo kalectwem a zboczenie zboczeniem i żadne zaklinanie rzeczywistości neo-szamańskimi formułkami, postmodernistyczne przewrotki umysłowe czy nawet najbardziej absurdalne i restrykcyjne przepisy tego brutalnego faktu nie zmienią, ale to że ktoś jest garbusem, chorym, kaleką czy zboczeńcem nie oznacza zaraz że nie ma w ogóle prawa żyć ! [ o ile rzecz jasna nie szkodzi innym bo wspominanie o ''okolicznościach łagodzących'', jakiekolwiek by one nie były, w przypadku tak potwornej zbrodni jak Breivika jest nieporozumieniem : krew się rozlała, nikt nie wróci już życia tym kilkudziesięciu pomordowanym i kara śmierci w tej sytuacji zwyczajnie się należy, jest jedynym dostępnym nam bo symbolicznym chociaż za to zadośćuczynieniem choć mam nadzieję iż istnieje piekło i ta gnida niechybnie tam trafi na wieczne męki, oby ]. W gruncie rzeczy nie ma żadnej istotnej różnicy między oboma wyżej wymienionymi podejściami czego najlepszym przykładem są postępowi eutanaziści w rodzaju manifaszystki Środziny i jej guru Singera uzurpujących sobie prawo, oczywiście w imię mitycznego ''szczęścia'' do decydowania o życiu i śmierci innych w swym kretyńskim i zbrodniczym zadufaniu ignorując, że nie da się objaśnić upartego trwania np. takiej schizofrenii właśnie jako wady genetycznej przenoszonej drogą inercji, ślepego przypadku z pokolenia na pokolenie bowiem zwykle utrudnia ona, uniemożliwia wręcz rozmnażanie się [ coś o tym wiem i nie o impotencję tu chodzi choć i takie objawy bywają tak jak i hiperaktywność seksualna z kolei oraz wiele, wiele innych, których ludzie normalni nawet nie przeczuwają choćby nie wiem jakie zboczenia tu wymyślali, ale nie w tym rzecz ] dlatego schizofrenicy już dawno powinni wyginąć a tymczasem niezależnie od okoliczności stanowią ok. 1% każdej społeczności i zawsze tak było i będzie choćby nawet Madzia Ś. z wściekłości zafajdała się na śmierć ! [ aby przekonać się do czego prowadziły podobne pomysły ''poprawiania Natury'' i ''zabawy w Boga'' nie tylko w nazistowskich Niemczech ale też w Szwecji czy USA polecam lekturę niedawno wydanej po polsku książki Macieja Zaremby ''Higieniści'' ]. Dlatego nie chodzi mi o nieużywanie w ogóle pewnych epitetów czy ich, boże broń, zakaz - bo wariata trzeba nazwać po imieniu - tylko o ich nienadużywanie, bezmyślne szafowanie nimi, pomyślenie dwa razy czy są zasadne zanim się kogoś nimi obrzuci. Jedyne czego chcę i domagam się to odrobina empatii i kultury osobistej nie mająca nic wspólnego z jakimś '''tolerancjonizmem'' - to że lewactwo uzurpowało sobie takie akurat hasełka tylko po to zresztą aby zamaskować swą nieuleczalną agresywność nie usprawiedliwia chamstwa i prymitywnych zachowań w kontrze po drugiej stronie, podobnie jak nie trzeba być zaraz lewakiem aby być ''ekologiem'', można nim zostać z pobudek jak najbardziej patriotycznych czy nacjonalistycznych : jeśli kochamy faktycznie naszą ojczyznę to i podobny stosunek powinniśmy mieć do ziemi a więc przyrody ojczystej i w związku z tym ma prawo nie podobać się nam, że jakiś pazerny i głupi cham w rodzaju Sobiesiaka ogołaca z drzew cały stok w parku narodowym dla własnych potrzeb, czyż nie ? Nie oznacza to również obłudnej ślepoty na podstawowe fakty bo tylko dzięki temu, że mam jasną świadomość iż jestem chory mogę z tym żyć i jakoś sobie radzić ale też nikt nie ma prawa z tego powodu ze mnie szydzić ani mi tego wypominać !
Nie cierpię typowej niestety dla blogosfery ''bebechowatości'', wywlekania na jaw swoich różnych intymnych spraw i staram się tego unikać ale skoro już poruszyłem tak osobiste wątki, czego nie można było pominąć z wyżej wymienionych przyczyn, pozwolę sobie jeszcze na koniec na kilka uwag pod adresem tych znajomych, którzy powodowani dobrymi chęciami zapewne udzielają mi niestety nieproszeni pewnych rad co do mego życia. Odpowiem w ten sposób : dzięki uprzejmości Witolda Gąski zapoznałem się ostatnio z dwiema prozatorskimi książkami kieleckiego pisarza Zdzisława Antolskiego, są to ''Karta choroby'' i ''Ściąga z miłości'' [ polecam skądinąd, sporo smacznych lokalnych historii, dla miłośników Kielc obok powieści Andrzeja Lenartowskiego lektura obowiązkowa ], w neurotycznym bohaterze zwłaszcza tej drugiej, alter ego samego autora, rozpoznałem niestety wiele znajomych mi cech choć były też istotne różnice, przede wszystkim w przeciwieństwie do niego nigdy NA SZCZĘŚCIE W NIKIM SIĘ NIE ZAKOCHAŁEM, inaczej podobnie jak on w stanie ciężkiej psychozy wylądowałbym z tego powodu w psychiatryku, zryło by mi to banię już do reszty. Nie będę tego wątku w tym znowu ponad miarę rozrośniętym poście rozwijał, po szczegóły odsyłam do wspomnianych książek, natomiast zauważę tylko ogólnie, że choroba dotykająca czegoś tak intymnego jak psychika musi też wykoślawiać i tą sferę żywota naszego jebanego, dlatego coś co dla większości ludzi odgrywa raczej konstruktywną i pozytywną rolę, mimo nieuniknionego shitu, który wraz z sobą ciągnie, tutaj przybiera wybitnie [auto]destrukcyjny charakter rozpierdalając zazwyczaj od środka mózg i życie takiego człowieka, innymi słowy spuszczone z łańcucha świadomości, niekontrolowane emocje i namiętności tworzą w głowie wariata kompletnie niestrawny koktajl a raczej należałoby powiedzieć bełt, toksyczny jak cholera. Tu niestety takie proste metody jak seks, miłość, alkohol czy dragi nie działają, najwyżej na krótką metę a później jest jeszcze gorzej [ np. alko mogę pić tylko dlatego, że mam do niego dystans, jest dla mnie dodatkiem do sytuacji a nie UCIECZKĄ, gdybym tylko poczuł że tak się zaczyna dziać natychmiast go odstawiam ], w ten sposób tego mentalnego odbezpieczonego granatu który tłucze się w wariackim czerepie nie rozbroi się. Tak więc proszę sobie powyższe zakodować i przestać mnie irytować [ bez złych intencji, wiem ] dobrymi radami, którymi jak głosi wyjątkowo mądre przysłowie wybrukowana jest droga do piekła - ja wiem co mam robić, natomiast czy starczy mi niezbędnej do tego siły woli i samozaparcia to już inna sprawa ale, bez obrazy, nikomu nic do tego.
Aby zakończyć jakimś mocnym, ''rozrywkowym'' akcentem ten nieco ponury wpis, skoro mowa już o świrach - oto niejaki Julek, ''kielecki mistyk'' : ponieważ znam trochę osobę, powiedzmy dość blisko z nim związaną, więc powstrzymam się przed mocniejszymi uwagami na jego temat, gdyż nie obyłoby się bez obelżywego orania tego osobnika [ nie poczuwam się do żadnej wariackiej solidarności względem niego, wręcz przeciwnie, tego typu ludzie kompromitują całą naszą psychotyczną brać ] dlatego ograniczę się tylko do spostrzeżenia, że gość jest chodzącą karykaturą hippisa [ tak jak niestety stała się nią w wydaniu żeńskim Kora ] i jeśli choć część z tego co na jego temat słyszałem od ludzi nieskłonnych raczej do obmowy jest prawdą to w takim razie ten pajac w następnym życiu odrodzi się jako hiena, ma to k... w karmicznym banku !
- czy muszę jeszcze dodawać, że widziano tego hipokrytę jak wpierdalał jakąś chabaninę aż mu się uszy trzęsły ? [ skądinąd jak on teraz funkcjonuje w obecnej szarówie ? przecież ''silnik fotonowy'' może mu przez to wysiąść... chyba ponownie przestawił się na węglowy i pewnie dlatego jak słyszałem ostro dorzuca do pieca ] ''Doszedłem do poziomu uświadomienia sobie całego tego całokształtu o co chodzi i tak dalej czyli spojrzenie na życie jakby z innego poziomu'' : uderzające jest to zapętlenie i to podwójne - te ''poziomy'' jako spinające klamry i ''cały ten całokształt'' pośrodku - a jakby tego mało facet DOSZEDŁ na początku... Tak właśnie działa długotrwałe palenie haszyszu : koniec łączy się z początkiem, wszystko tego prawda ze wszystkim, jednym słowem holizm panie dziejku jak ta lala ! Jakby się tak zastanowić to wszystko to ma sens, tylko że tak powiem ''WSOBNY''.
czwartek, 10 listopada 2011
[Anty]faszyści c.d.
Jutrzejszym Marszem Niepodległości zajmowałem się obszernie na tym blogu rok temu, więc dziś ograniczę się tylko do kilku uwag :
- w tym całym zamieszaniu najbardziej dziwi mnie, że obie strony kreują się na siły ''antysystemowe'', ale zamiast zwalczać tenże system niemal całą energię ładują we wzajemne napierdzielanie się - dlaczego : aby udowodnić kto jest bardziej ''antysystemowy'' ?! Nie jestem korwinistą i mam do Mikkego sporo dystansu ale tutaj akurat miał rację, gdy podczas poprzedniego marszu usiłował wytłumaczyć lewakom [ daremnie ] że prawdziwy faszyści są w rządzie, oczywiście chodzi tu nie o ten zmitologizowany ''faszyzm'' ale to czym on jest w swej istocie, że zacytuję ''klasyka'' :
''Państwo jest absolutem wobec którego jednostki i grupy są czymś względnym [...] dla faszysty wszystko mieści się w państwie i poza nim nie istnieje nic ludzkiego ni duchowego, ani tym bardziej nie posiada jakiejkolwiek wartości'' [ Mussolini ]
- czyli dokładnie to do czego dąży, na razie w wersji soft, obecny rząd jak i wszystkie pozostałe kartelowe partie ! Nie wymagam od obu stron barykady, aby zaraz się pokochały [ bo to zresztą niemożliwe i niepotrzebne o czym za chwilę ] ale może warto by zawrzeć rozejm i najpierw rozpieprzyć w końcu ten system skoro się go niby tak strasznie nienawidzi czy to przez budowę jakiejś rozsądnej alternatywy jak i bardziej radykalne działania a dopiero potem na jego gruzach przejść do ''ostatecznego starcia'' ? Bo póki co dając się wpuszczać w kanał nienawiści do ''faszystów'' a z drugiej ''pedałów'' utwierdzają tylko obecny beznadziejny stan rzeczy. To co tu proponuję to oczywiście nie żaden ''sojusz ekstremów'' bo ''trzecia pozycja'' jest utopią i mirażem gdyż różnica między faszyzmem i anarchizmem [ jaki by on nie był ] jest fundamentalna, choć inaczej przebiega niż to się lewakom wydaje, dlatego wrzuciłem ten cytat z Mussoliniego aby uświadomić, że istota faszyzmu wcale nie polega na rasiźmie czy np. niechęci do homoseksualistów [ nie mówiąc już o tym, że można być anarchistą i ogólnie lewicowcem i zarazem szowinistą czy ''homofobem'', historia jest pełna takich przykładów, naprawdę ] ale na statolatrii - dla faszysty państwo jest absolutem, w tym rzecz. Dlatego nie chodzi mi o POROZUMIENIE a jedynie czysto taktyczny i chwilowy ROZEJM na czas rozpieprzenia ''systemu'', ale nie mam złudzeń, że spotkałoby się to z pozytywnym odzewem u większości zwolenników każdej ze stron tego sporu, dlatego kieruję te słowa tylko do tych z nich, którzy nie są pożytecznymi idiotami czy wręcz agentami takich czy innych obecnych bezpiek [ jestem przekonany, jak znam historię podobnych organizacji, że jakaś 1/3 tu jak i tam to ''studenci kierunku bezpieczeństwo państwa'' - radzę przypomnieć sobie kim był Azef... to, że ktoś buńczucznie deklaruje, że jest anarchistą czy socjalistą lub patriotą czy nacjonalistą nie znaczy jeszcze, że jest nim NAPRAWDĘ, serio ]. W podobnych podejrzeniach utwierdza mnie np. ten artykuł - jedyne czego mi brak w nim to przyznanie, że ''służby'' działają też na ''drugą nóżkę'' i jak będzie trzeba to chronieni będą bojówkarze prawej strony [ no i ten tekst na końcu : ''Dlatego dziwi fakt, że środowisko „Gazety Wyborczej” zamiast zwalczać negatywne zjawiska z jednej , jak i drugiej strony, stara się zrobić z Bogu ducha winnych ludzi neonazistów, a jedną ze stron konfliktu wykreować na siłę, która przeciwstawia się fali terroru.'' - k..., co w tym takiego dziwnego ?! Dla nich to przecież najzupełniej NORMALNE, chyba że to taki chwyt retoryczny. W każdym razie to się na bucach z ''GW'' jeszcze zemści, kiedy rozbestwiona przez nich czerwona tłuszcza zdemoluje i spali im redakcję a ten tuman Blumsztajn zostanie zmuszony do upokarzającej samokrytyki za ''neoliberalne odchylenie'', przedsmak tego miał już rok temu podczas mityngu w siedzibie ''KP'' ale tego pustaka nic nie nauczy - kto za młodu był komunistą ten do końca pozostanie już świnią ! ]. Wszystko to jest tym bardziej groteskowe iż przy obecnej szczupłości ''kadr'', że tak powiem po bolszewicku, jakimi dysponują obie strony, mimo niewątpliwego ożywienia ideologicznego zauważalnego od paru lat, powinno obowiązywać je przecież pewne ''prawo zachowania energii''. Innymi słowy w stanie zacietrzewienia i amoku w jakim się znajdują nie dociera do nich, że przy tak miażdżącej przewadze jaką dysponuje system i poparciu społecznym, którym mimo wszystko wciąż się cieszy urządzanie podobnych burd jest skandalicznym marnotrawstwem sił o ile wręcz nie błazeństwem ! Szczerze mówiąc mam jednych i drugich za politycznych kiboli a nawet są gorsi od tych tumanów umawiających się na ustawki bo oni przynajmniej nie są hipokrytami i nie udają, że chodzi im o coś więcej poza wzajemnym napieprzaniem się. Niedobrze mi się robi jak czytam ich idiotyczne przechwałki na forach kto komu i ile wpierdolił - róbcie tak dalej, dzięki temu policja będzie mieć pełne ręce roboty a rząd się ucieszy, kartelowe media też itd. Na niebezpieczeństwa związane z podobnym zwalczaniem faszyzmu, tak urojonego jak i nawet rzeczywistego, wskazywał też ostatnio znajomy [ w gruncie rzeczy te uwagi po małej modyfikacji można by skierować i do drugiej strony ] - właściwie to gdyby nie fakt, że na tym marszu znajdą się też osoby, które znam i cenię i to prawdopodobnie po obu stronach, najchętniej zakończyłbym życzeniem rzuconym pod adresem jednego i drugiego stronnictwa, którym Kelthuz kończy zwykle swe ''Radio Żelaza''... A tak więc może tak : oby was policja nie pozabijała ani wy wzajem między sobą i przede wszystkim opamiętajcie się ludziska, nie dajcie sobą manipulować bo prawda jest taka, że młodzi ludzie z przeciwnych obozów zaciekle się kłócą o idee i zwalczają a tymczasem starzy cyniczni wyjadacze i kurwy śmieją się z nich kręcąc w zaciszu swoich wygodnych gabinetów grubsze wały i tam niestety rozgrywa się prawdziwa polityka a nie na ulicach !
Ja natomiast ze swej strony zamierzam uczcić Święto Niepodległości idąc na wystawę w Dworku Laszczyków poświęconą jednemu z największych barbarzyństw niemieckiej okupacji jaką była pacyfikacja wsi Michniów w naszym regionie, gdyż ''nie dla mnie przyjaźń polsko-niemiecka'' jak śpiewał kiedyś Maleńczuk zanim sam nie stał się ''techno i porno'' : myślę, że warto się wybrać na nią choćby po to aby przekonać się do czego jest zdolny ''naród malarzy i poetów'', który śmie nas pouczać, jak dawniej, w kwestii ''tolerancji'' i ''nacjonalizmu'' [ skądinąd sprowadzać do zwalczania rodzimych, niech już będzie, ''faszystów'' jakichś czerwonych Krzyżaków, germańskich bolszewickich lancknechtów... to już nie tylko głupota ale wręcz zdrada, zaprzaństwo najgorszego autoramentu i totalna kompromitacja swojej sprawy - wyjdziecie na tym jeszcze jak Konrad mazowiecki, pustaki ! Dlatego akurat dobrze by się stało, gdyby ONRowcy wpierdolili tym niemieckim pedałom, inna sprawa, że może być tak iż za każdym kopniakiem w d... będą jęczeć z rozkoszy, może po to tak naprawdę tu przyjeżdżają ? ]. Ośmielę się stwierdzić, że moim zdaniem przydałaby się nam jednak pewna doza zdrowego nacjonalizmu, oczywiście bez rasistowskich i eugenicznych przymieszek : nie nadajemy się tylko by być niewykwalifikowaną siłą roboczą na budowach wielkiej europejskiej Rzeszy, pardon, Unii, mechanikami, kurwami czy pielęgniarkami podcierającymi tyłki starych szwabskich raszpli - zasługujemy na więcej !
p.s. jeszcze tylko dygresja, ważna myślę, pod adresem anarchistów [ rzecz jasna mowa o tych jedynie prawdziwych, rasowych chciałoby się rzec, ''fakin tru, rudzz'' i w ogóle czyli lewicowych ] : nie czujecie się dziwnie zwalczając zwolenników faszystowskiej statolatrii [ pomijając już ilu z nich jest nimi faktycznie bo trudno za takowych uznać np. kolibów, nawet mimo autorytarnych odjebów samego Korwina ] ramię w ramię np. z trockistami a więc stronnikami człowieka, który w swej pracy ''Terror i komunizm'' otwartym tekstem przyznał, że powołał wraz z Leninem i resztą bolszewii najbardziej barbarzyńską i opresyjną formę państwowości w historii a także aparat terroru, którego w końcu sam padł ofiarą - ?! [ dlatego skądinąd nie szkoda mi sukinsyna, tak jak Kadaffiego, mimo że nie mam złudzeń co do ''demokratyczności'' tego co stało się ostatnio w Libii ]. Wystarczy poczytać sobie historię rewolucji rosyjskiej Wolina [ przecież to nie żaden libertarianin ani jakiś, a fe, ''anarchosarmata'', prawda ? ] gdzie to nie Lenin ani tym bardziej przemykający gdzieś w tle Stalin ale właśnie Trocki wyrasta na głównego ''szwarccharaktera'', bo też jako zwierzchnik w owym czasie nie tylko Armii Czerwonej ale też wojskowej bezpieki nie ustępującej okrucieństwem cywilnej na której czele stał Dzierżyński odpowiadał za pacyfikację tak drogich waszym sercom Kronsztadu i machnowszczyzny, o użyciu gazów bojowych przez Tuchaczewskiego do zwalczania zrewoltowanych chłopów w guberni tambowskiej już nie wspominając. Proszę tylko nie pierdolić mi tutaj o jakimś ''staliniźmie'' bo większość zbrodni Stalina to koncepty Trockiego np. to nie Stalin ale on właśnie wymyślił jeszcze w 1918 r. te ''oddziały zaporowe'' strzelające w plecy czerwonoarmistom każąc ''pędzić ich jak bydło'' [ dosłownie tak się wyrażał ! ], to od niego też pochodziły daleko idące zamysły przymusowej, gwałtownej industrializacji i militaryzacji pracy, które wzbudzały sprzeciw nawet wśród części bolszewików. Nie ma co mamić się jakimś ''pokrewieństwem ideowym'' bo w takim razie równie dobrze moglibyście manifestować wraz z faszystami - ostatecznie połowa z nich była wcześniej syndykalistami a sam Mussolini zaczynał jako socjalista, czyż nie ?! Z drugiej skoro na marszu mogą iść ultrakatoliccy monarchiści wespół z neopoganami agresywnie zwalczającymi ''judeochrześcijaństwo'' to dlaczegóż by i nie anarchiści demonstrować pod rękę z bolszewickimi zamordystami... Nie zmienia to faktu, że to wszystko jest mocno popierdolone.
W każdym razie panie i panowie anarchiści jak i ONR-owcy : gdyby obecny system miał tylko takich wrogów jak wy mógłby spokojnie trwać jeszcze dłuuuugie lata... Zresztą to nie wy go obalicie lecz prędzej sam załamie się pod własnym ciężarem : polecam świetną analizę Ziemkiewicza na ten temat - nikt już nawet nie próbuje udawać iż chodzi o ratowanie Grecji a nie zachodnioeuropejskich banków, które wtopiły tam swe kredyty, teraz przyszła kolej na Włochy w kolejce zaś czekają Hiszpania, Portugalia itd. a ja ufam ekspertom, którzy przewidują, że najdalej w 2013 z naszej ''zielonej wyspy'' zrobi się czarna dziura...
A co się tyczy ''walki z systemem'' to radzę oblukać sobie w poprzednim wpisie ''Czarnego Dynamita'' - patrzcie i uczcie się jak się to robi porządnie, cieniasy !
p.s.2 już po wszystkim - z tego co widzę potwierdziły się moje najgorsze przypuszczenia : narodowcy zyskali miano ''zadymiarzy'' i ''chuliganów'' a społeczeństwo łyknie teraz nawet najgłupszy i barbarzyński przepis wymierzony w ''kiboli'' i ogólnie ''faszystów'' [ rozciągliwe to pojęcie, spece z ''GW'' coś o tym wiedzą ] jaki tylko przyjdzie Tuskowi i jego ferajnie do głowy - jakoś tak się dziwnie złożyło, że dosłownie nazajutrz takowe prawo weszło w życie, a mister sprawiedliwości przechwalał się na Twitterze iż sądy doraźne już czekają na ''sprawców zamieszek'' [ tutaj nikt nie będzie wzywał na świadków Reagana i Breżniewa, przeciągał procesów po 10 lat i dłużej czy umarzał spraw pod idiotycznym pretekstem ]. Zarazem trzeba być kompletnym tumanem jak Kurkiewicz i jemu podobni niedojebańcy z ''KP'' i ''Antify'' aby cieszyć się z ''zablokowania faszystowskiej manifestacji'', gdyż jeśli ktoś totalnie się skompromitował podczas tych wydarzeń to właśnie przede wszystkim oni - 11 XI to anarchiści i cała reszta stali po stronie policji i rządu a nie narodowcy [ nawet jeśli wyszło im to chyba ''mimochodem'' o ile wręcz nie była to prowokacja ] i nic tego faktu już nie zmieni choćby się nawet zesr... Tego dnia lewactwo odsłoniło swoje prawdziwe oblicze : policyjnych kapusiów, volksdeutschy i sługusów biznesowo-medialnych elit !!! No i co trzeba mieć w głowie aby wziąć człowieka w mundurze z epoki napoleońskiej za ''faszystę'' ?! I wy jeszcze chcecie, żeby ktoś was traktował poważnie, bando dających sobą manipulować bezmyślnych frajerów ? Na szczęście nie wszyscy po tej stronie ochujeli - oto głos rozsądku autorstwa min. Janego [ podpisuję się pod większością tez a z ogólną wymową na 100% ], który wyżej wspomniany znajomy z ''wolnych kielc'' umieścił w przypisie a i ja pozwolę sobie wrzucić doń odnośnik w tym miejscu : niech za całą rekomendację wystarczy, że lewaccy ''dziarscy chłopcy'' wyzywają go od ''anarchosarmatów''... Tak czy siak nie podzielam opinii utyskujących [ nomen omen ] na nieudolność państwa i jego służb - bynajmniej, powyższe wydarzenia jasno pokazały że mamy quasi-faszystowskie i proto-bolszewickie państwo które, gdy to leży w jego interesie potrafi całkiem sprawnie działać umiejętnie rozgrywając swoich przeciwników bo też i, powiedzmy sobie szczerze, znaczna ich część tak z jednej jak i drugiej strony nie posiada w ogóle mózgów tylko to co przelewało się w czaszce zdychającego Lenina. Jedno jest pewne : idzie zima...
Na koniec relacje z marszu ''Foxa'' oraz Ziemkiewicza [ warto porównać z tym, co można było zobaczyć w telewizorni, zwłaszcza TVN ]. Aha, jeszcze tylko jedno bo fakt ten jakoś dziwnie umknął chyba w medialnej wrzawie : z blokującego Marsz ''Porozumienia 11 listopada'' wycofali się wcześniej Żydzi zrażeni agresywnie antyizraelską i propalestyńską postawą tworzących ją lewicowych organizacji [ przy okazji lektura komentarzy w powyższym linku przydałaby się tym z uczestników manifestacji, którzy odmawiają im prawa do polskiego patriotyzmu, naprawdę wyrządza się im krzywdę patrząc na nich poprzez pryzmat mordy Blumsztajna ! ] - to tyle z mojej strony.
- w tym całym zamieszaniu najbardziej dziwi mnie, że obie strony kreują się na siły ''antysystemowe'', ale zamiast zwalczać tenże system niemal całą energię ładują we wzajemne napierdzielanie się - dlaczego : aby udowodnić kto jest bardziej ''antysystemowy'' ?! Nie jestem korwinistą i mam do Mikkego sporo dystansu ale tutaj akurat miał rację, gdy podczas poprzedniego marszu usiłował wytłumaczyć lewakom [ daremnie ] że prawdziwy faszyści są w rządzie, oczywiście chodzi tu nie o ten zmitologizowany ''faszyzm'' ale to czym on jest w swej istocie, że zacytuję ''klasyka'' :
''Państwo jest absolutem wobec którego jednostki i grupy są czymś względnym [...] dla faszysty wszystko mieści się w państwie i poza nim nie istnieje nic ludzkiego ni duchowego, ani tym bardziej nie posiada jakiejkolwiek wartości'' [ Mussolini ]
- czyli dokładnie to do czego dąży, na razie w wersji soft, obecny rząd jak i wszystkie pozostałe kartelowe partie ! Nie wymagam od obu stron barykady, aby zaraz się pokochały [ bo to zresztą niemożliwe i niepotrzebne o czym za chwilę ] ale może warto by zawrzeć rozejm i najpierw rozpieprzyć w końcu ten system skoro się go niby tak strasznie nienawidzi czy to przez budowę jakiejś rozsądnej alternatywy jak i bardziej radykalne działania a dopiero potem na jego gruzach przejść do ''ostatecznego starcia'' ? Bo póki co dając się wpuszczać w kanał nienawiści do ''faszystów'' a z drugiej ''pedałów'' utwierdzają tylko obecny beznadziejny stan rzeczy. To co tu proponuję to oczywiście nie żaden ''sojusz ekstremów'' bo ''trzecia pozycja'' jest utopią i mirażem gdyż różnica między faszyzmem i anarchizmem [ jaki by on nie był ] jest fundamentalna, choć inaczej przebiega niż to się lewakom wydaje, dlatego wrzuciłem ten cytat z Mussoliniego aby uświadomić, że istota faszyzmu wcale nie polega na rasiźmie czy np. niechęci do homoseksualistów [ nie mówiąc już o tym, że można być anarchistą i ogólnie lewicowcem i zarazem szowinistą czy ''homofobem'', historia jest pełna takich przykładów, naprawdę ] ale na statolatrii - dla faszysty państwo jest absolutem, w tym rzecz. Dlatego nie chodzi mi o POROZUMIENIE a jedynie czysto taktyczny i chwilowy ROZEJM na czas rozpieprzenia ''systemu'', ale nie mam złudzeń, że spotkałoby się to z pozytywnym odzewem u większości zwolenników każdej ze stron tego sporu, dlatego kieruję te słowa tylko do tych z nich, którzy nie są pożytecznymi idiotami czy wręcz agentami takich czy innych obecnych bezpiek [ jestem przekonany, jak znam historię podobnych organizacji, że jakaś 1/3 tu jak i tam to ''studenci kierunku bezpieczeństwo państwa'' - radzę przypomnieć sobie kim był Azef... to, że ktoś buńczucznie deklaruje, że jest anarchistą czy socjalistą lub patriotą czy nacjonalistą nie znaczy jeszcze, że jest nim NAPRAWDĘ, serio ]. W podobnych podejrzeniach utwierdza mnie np. ten artykuł - jedyne czego mi brak w nim to przyznanie, że ''służby'' działają też na ''drugą nóżkę'' i jak będzie trzeba to chronieni będą bojówkarze prawej strony [ no i ten tekst na końcu : ''Dlatego dziwi fakt, że środowisko „Gazety Wyborczej” zamiast zwalczać negatywne zjawiska z jednej , jak i drugiej strony, stara się zrobić z Bogu ducha winnych ludzi neonazistów, a jedną ze stron konfliktu wykreować na siłę, która przeciwstawia się fali terroru.'' - k..., co w tym takiego dziwnego ?! Dla nich to przecież najzupełniej NORMALNE, chyba że to taki chwyt retoryczny. W każdym razie to się na bucach z ''GW'' jeszcze zemści, kiedy rozbestwiona przez nich czerwona tłuszcza zdemoluje i spali im redakcję a ten tuman Blumsztajn zostanie zmuszony do upokarzającej samokrytyki za ''neoliberalne odchylenie'', przedsmak tego miał już rok temu podczas mityngu w siedzibie ''KP'' ale tego pustaka nic nie nauczy - kto za młodu był komunistą ten do końca pozostanie już świnią ! ]. Wszystko to jest tym bardziej groteskowe iż przy obecnej szczupłości ''kadr'', że tak powiem po bolszewicku, jakimi dysponują obie strony, mimo niewątpliwego ożywienia ideologicznego zauważalnego od paru lat, powinno obowiązywać je przecież pewne ''prawo zachowania energii''. Innymi słowy w stanie zacietrzewienia i amoku w jakim się znajdują nie dociera do nich, że przy tak miażdżącej przewadze jaką dysponuje system i poparciu społecznym, którym mimo wszystko wciąż się cieszy urządzanie podobnych burd jest skandalicznym marnotrawstwem sił o ile wręcz nie błazeństwem ! Szczerze mówiąc mam jednych i drugich za politycznych kiboli a nawet są gorsi od tych tumanów umawiających się na ustawki bo oni przynajmniej nie są hipokrytami i nie udają, że chodzi im o coś więcej poza wzajemnym napieprzaniem się. Niedobrze mi się robi jak czytam ich idiotyczne przechwałki na forach kto komu i ile wpierdolił - róbcie tak dalej, dzięki temu policja będzie mieć pełne ręce roboty a rząd się ucieszy, kartelowe media też itd. Na niebezpieczeństwa związane z podobnym zwalczaniem faszyzmu, tak urojonego jak i nawet rzeczywistego, wskazywał też ostatnio znajomy [ w gruncie rzeczy te uwagi po małej modyfikacji można by skierować i do drugiej strony ] - właściwie to gdyby nie fakt, że na tym marszu znajdą się też osoby, które znam i cenię i to prawdopodobnie po obu stronach, najchętniej zakończyłbym życzeniem rzuconym pod adresem jednego i drugiego stronnictwa, którym Kelthuz kończy zwykle swe ''Radio Żelaza''... A tak więc może tak : oby was policja nie pozabijała ani wy wzajem między sobą i przede wszystkim opamiętajcie się ludziska, nie dajcie sobą manipulować bo prawda jest taka, że młodzi ludzie z przeciwnych obozów zaciekle się kłócą o idee i zwalczają a tymczasem starzy cyniczni wyjadacze i kurwy śmieją się z nich kręcąc w zaciszu swoich wygodnych gabinetów grubsze wały i tam niestety rozgrywa się prawdziwa polityka a nie na ulicach !
Ja natomiast ze swej strony zamierzam uczcić Święto Niepodległości idąc na wystawę w Dworku Laszczyków poświęconą jednemu z największych barbarzyństw niemieckiej okupacji jaką była pacyfikacja wsi Michniów w naszym regionie, gdyż ''nie dla mnie przyjaźń polsko-niemiecka'' jak śpiewał kiedyś Maleńczuk zanim sam nie stał się ''techno i porno'' : myślę, że warto się wybrać na nią choćby po to aby przekonać się do czego jest zdolny ''naród malarzy i poetów'', który śmie nas pouczać, jak dawniej, w kwestii ''tolerancji'' i ''nacjonalizmu'' [ skądinąd sprowadzać do zwalczania rodzimych, niech już będzie, ''faszystów'' jakichś czerwonych Krzyżaków, germańskich bolszewickich lancknechtów... to już nie tylko głupota ale wręcz zdrada, zaprzaństwo najgorszego autoramentu i totalna kompromitacja swojej sprawy - wyjdziecie na tym jeszcze jak Konrad mazowiecki, pustaki ! Dlatego akurat dobrze by się stało, gdyby ONRowcy wpierdolili tym niemieckim pedałom, inna sprawa, że może być tak iż za każdym kopniakiem w d... będą jęczeć z rozkoszy, może po to tak naprawdę tu przyjeżdżają ? ]. Ośmielę się stwierdzić, że moim zdaniem przydałaby się nam jednak pewna doza zdrowego nacjonalizmu, oczywiście bez rasistowskich i eugenicznych przymieszek : nie nadajemy się tylko by być niewykwalifikowaną siłą roboczą na budowach wielkiej europejskiej Rzeszy, pardon, Unii, mechanikami, kurwami czy pielęgniarkami podcierającymi tyłki starych szwabskich raszpli - zasługujemy na więcej !
p.s. jeszcze tylko dygresja, ważna myślę, pod adresem anarchistów [ rzecz jasna mowa o tych jedynie prawdziwych, rasowych chciałoby się rzec, ''fakin tru, rudzz'' i w ogóle czyli lewicowych ] : nie czujecie się dziwnie zwalczając zwolenników faszystowskiej statolatrii [ pomijając już ilu z nich jest nimi faktycznie bo trudno za takowych uznać np. kolibów, nawet mimo autorytarnych odjebów samego Korwina ] ramię w ramię np. z trockistami a więc stronnikami człowieka, który w swej pracy ''Terror i komunizm'' otwartym tekstem przyznał, że powołał wraz z Leninem i resztą bolszewii najbardziej barbarzyńską i opresyjną formę państwowości w historii a także aparat terroru, którego w końcu sam padł ofiarą - ?! [ dlatego skądinąd nie szkoda mi sukinsyna, tak jak Kadaffiego, mimo że nie mam złudzeń co do ''demokratyczności'' tego co stało się ostatnio w Libii ]. Wystarczy poczytać sobie historię rewolucji rosyjskiej Wolina [ przecież to nie żaden libertarianin ani jakiś, a fe, ''anarchosarmata'', prawda ? ] gdzie to nie Lenin ani tym bardziej przemykający gdzieś w tle Stalin ale właśnie Trocki wyrasta na głównego ''szwarccharaktera'', bo też jako zwierzchnik w owym czasie nie tylko Armii Czerwonej ale też wojskowej bezpieki nie ustępującej okrucieństwem cywilnej na której czele stał Dzierżyński odpowiadał za pacyfikację tak drogich waszym sercom Kronsztadu i machnowszczyzny, o użyciu gazów bojowych przez Tuchaczewskiego do zwalczania zrewoltowanych chłopów w guberni tambowskiej już nie wspominając. Proszę tylko nie pierdolić mi tutaj o jakimś ''staliniźmie'' bo większość zbrodni Stalina to koncepty Trockiego np. to nie Stalin ale on właśnie wymyślił jeszcze w 1918 r. te ''oddziały zaporowe'' strzelające w plecy czerwonoarmistom każąc ''pędzić ich jak bydło'' [ dosłownie tak się wyrażał ! ], to od niego też pochodziły daleko idące zamysły przymusowej, gwałtownej industrializacji i militaryzacji pracy, które wzbudzały sprzeciw nawet wśród części bolszewików. Nie ma co mamić się jakimś ''pokrewieństwem ideowym'' bo w takim razie równie dobrze moglibyście manifestować wraz z faszystami - ostatecznie połowa z nich była wcześniej syndykalistami a sam Mussolini zaczynał jako socjalista, czyż nie ?! Z drugiej skoro na marszu mogą iść ultrakatoliccy monarchiści wespół z neopoganami agresywnie zwalczającymi ''judeochrześcijaństwo'' to dlaczegóż by i nie anarchiści demonstrować pod rękę z bolszewickimi zamordystami... Nie zmienia to faktu, że to wszystko jest mocno popierdolone.
W każdym razie panie i panowie anarchiści jak i ONR-owcy : gdyby obecny system miał tylko takich wrogów jak wy mógłby spokojnie trwać jeszcze dłuuuugie lata... Zresztą to nie wy go obalicie lecz prędzej sam załamie się pod własnym ciężarem : polecam świetną analizę Ziemkiewicza na ten temat - nikt już nawet nie próbuje udawać iż chodzi o ratowanie Grecji a nie zachodnioeuropejskich banków, które wtopiły tam swe kredyty, teraz przyszła kolej na Włochy w kolejce zaś czekają Hiszpania, Portugalia itd. a ja ufam ekspertom, którzy przewidują, że najdalej w 2013 z naszej ''zielonej wyspy'' zrobi się czarna dziura...
A co się tyczy ''walki z systemem'' to radzę oblukać sobie w poprzednim wpisie ''Czarnego Dynamita'' - patrzcie i uczcie się jak się to robi porządnie, cieniasy !
p.s.2 już po wszystkim - z tego co widzę potwierdziły się moje najgorsze przypuszczenia : narodowcy zyskali miano ''zadymiarzy'' i ''chuliganów'' a społeczeństwo łyknie teraz nawet najgłupszy i barbarzyński przepis wymierzony w ''kiboli'' i ogólnie ''faszystów'' [ rozciągliwe to pojęcie, spece z ''GW'' coś o tym wiedzą ] jaki tylko przyjdzie Tuskowi i jego ferajnie do głowy - jakoś tak się dziwnie złożyło, że dosłownie nazajutrz takowe prawo weszło w życie, a mister sprawiedliwości przechwalał się na Twitterze iż sądy doraźne już czekają na ''sprawców zamieszek'' [ tutaj nikt nie będzie wzywał na świadków Reagana i Breżniewa, przeciągał procesów po 10 lat i dłużej czy umarzał spraw pod idiotycznym pretekstem ]. Zarazem trzeba być kompletnym tumanem jak Kurkiewicz i jemu podobni niedojebańcy z ''KP'' i ''Antify'' aby cieszyć się z ''zablokowania faszystowskiej manifestacji'', gdyż jeśli ktoś totalnie się skompromitował podczas tych wydarzeń to właśnie przede wszystkim oni - 11 XI to anarchiści i cała reszta stali po stronie policji i rządu a nie narodowcy [ nawet jeśli wyszło im to chyba ''mimochodem'' o ile wręcz nie była to prowokacja ] i nic tego faktu już nie zmieni choćby się nawet zesr... Tego dnia lewactwo odsłoniło swoje prawdziwe oblicze : policyjnych kapusiów, volksdeutschy i sługusów biznesowo-medialnych elit !!! No i co trzeba mieć w głowie aby wziąć człowieka w mundurze z epoki napoleońskiej za ''faszystę'' ?! I wy jeszcze chcecie, żeby ktoś was traktował poważnie, bando dających sobą manipulować bezmyślnych frajerów ? Na szczęście nie wszyscy po tej stronie ochujeli - oto głos rozsądku autorstwa min. Janego [ podpisuję się pod większością tez a z ogólną wymową na 100% ], który wyżej wspomniany znajomy z ''wolnych kielc'' umieścił w przypisie a i ja pozwolę sobie wrzucić doń odnośnik w tym miejscu : niech za całą rekomendację wystarczy, że lewaccy ''dziarscy chłopcy'' wyzywają go od ''anarchosarmatów''... Tak czy siak nie podzielam opinii utyskujących [ nomen omen ] na nieudolność państwa i jego służb - bynajmniej, powyższe wydarzenia jasno pokazały że mamy quasi-faszystowskie i proto-bolszewickie państwo które, gdy to leży w jego interesie potrafi całkiem sprawnie działać umiejętnie rozgrywając swoich przeciwników bo też i, powiedzmy sobie szczerze, znaczna ich część tak z jednej jak i drugiej strony nie posiada w ogóle mózgów tylko to co przelewało się w czaszce zdychającego Lenina. Jedno jest pewne : idzie zima...
Na koniec relacje z marszu ''Foxa'' oraz Ziemkiewicza [ warto porównać z tym, co można było zobaczyć w telewizorni, zwłaszcza TVN ]. Aha, jeszcze tylko jedno bo fakt ten jakoś dziwnie umknął chyba w medialnej wrzawie : z blokującego Marsz ''Porozumienia 11 listopada'' wycofali się wcześniej Żydzi zrażeni agresywnie antyizraelską i propalestyńską postawą tworzących ją lewicowych organizacji [ przy okazji lektura komentarzy w powyższym linku przydałaby się tym z uczestników manifestacji, którzy odmawiają im prawa do polskiego patriotyzmu, naprawdę wyrządza się im krzywdę patrząc na nich poprzez pryzmat mordy Blumsztajna ! ] - to tyle z mojej strony.
wtorek, 25 października 2011
Nie cierpię Wódy Alena [ rzecz o filmach ].
- w poprzednim poście zajmowałem się tzw. ''wyborami'' więc nie będę się już rozwodził nad politycznymi sensacyiami regionalnymi, jakie się w międzyczasie wydarzyły takimi jak przejście p-osła Kopycińskiego do Ruchu Palikota zapewniającego przy tym, że nie dla własnej korzyści to uczynił bowiem w nowym ugrupowaniu czeka go ''ciężka praca a czasem pot i łzy'' [ czy to ma znaczyć, że w ramach inicjacji zapinają go tam w dupala ?! ] ani pomstującym nań za ''zdradę'' i ''antykościelność'' rozmodlonym Janem [ oby nie natrafił na pana dyrektora, gdy ten będzie w nastroju ''refleksyjnym'' bo skończy jako jedno z jego trofeów na ścianie ] czy też marszałkiem Jarubasem nie mogącym oderwać się od lukratywnej posady, oczywiście ''dla dobra regionu''...
Nie, tym razem dla zaczerpnięcia oddechu coś znacznie przyjemniejszego czyli rzeczone filmy bo ostatnio widziałem parę naprawdę dobrych, które chciałem w tym miejscu polecić jak i niestety kilka kiepskich wartych żeby je solidnie zjechać co też uczynię, ale zacznijmy od tych lepszych :
- na pierwszy ogień idzie obraz na który od pewnego czasu ostrzyłem sobie pazury i nie zawiodłem się : amerykański dramat obyczajowy ''Do szpiku kości'' [ Winter's bone ] - taka ''inna Ameryka'', wiejska ale bynajmniej sielska, oj k... nie ! Dla chcących zorientować się w czym rzecz recenzja a na zachętę trailer :
- spotkałem się z zarzutem, że film jest pewną stylizacją : owszem, to zresztą w ogóle cecha kina kręconego przez Amerykanów, którzy najbardziej banalnej historii potrafią nadać ramy wręcz biblijnej przypowieści czy antycznego dramatu [ choć i tak wolę to od typowego dla Europejczyków nihilizmu ], ale najlepszą nań odpowiedzią będą takie oto zdania z wyżej przytoczonej recenzji :
''Nagromadzenie postaci tajemniczych, o których lepiej nie mówić, których twarzy nie widać, o których słychać tylko legendy, sprawia, że okoliczne pola i lasy wypełniają się niepokojem niczym zagadkowe lasy miasteczka Twin Peaks. Tylko, że mniej w tym czarów i luzu, więcej prawdziwego życia i kopa w dupę. [ ... ] Są nawet sceny wyrwane z konwencji filmów Eli Rotha lub Roba Zombie. I mi się to podoba. Pasuje. Wszystko zresztą pasuje, „Winter’s Bone” jest bardzo spójny i przez to wiarygodny.''
- dokładnie ! Warto też docenić, że obraz ten zdecydowanie wyróżnia się na tle masowej amerykańskiej i ogólnie zachodniej produkcji filmowej, gdzie jak to słusznie zauważył Jacek Bartyzel króluje ''potworna monotonia tysięcy tych samych klisz i schematów, jeden w gruncie rzeczy zawsze i straszliwie ogołocony duchowo typ człowieczka, który tylko żre, ćpa (albo wypruwa z siebie żyły dla jakiejś korporacji), kopuluje i „samorealizuje się”, na przykład „zaczynając życie od nowa” po piątym rozwodzie, albo pytluje o pierwszej lub piątej poprawce, gdy tylko jakaś niegodziwość, której się dopuścił, grozi mu przykrymi konsekwencjami'', dlatego mimo wszystko tchnie jakąś autentycznością, ja w każdym razie miałem podczas oglądania wrażenie wręcz swojskości. Dodatkowym atutem jest też towarzysząca obrazom ścieżka dźwiękowa wypełniona muzyką country, ale tą korzenną a nie a la Dolly Parton [ choć i tak wolałbym ją niż taką Lady Gaga bo to wprawdzie perfekcyjne ale perwersyjne ścierwo ], jednym słowem prawdziwa wiocha, oczywiście w najlepszym tego słowa znaczeniu !
Teraz coś lżejszego - fenomenalna parodia kina ''blaxploitation'' z lat '70-ych czyli ''Black Dynamite'' : czarny odpowiednik Rambo i Bruce'a Lee w jednym [ brzmi ciekawie, nie ? ]. Nie będę się produkował, kto chce zaczerpnąć więcej informacji niech sięgnie po recenzję, natomiast poniżej wrzucam [ prawie ] finałową scenę w której ''dynamit'' dokonuje desantu na Białasowy Dom, gdzie siedzibę ma demoniczny ''Tricky Dicky potężny władca Ameryki'' [ czyli Richard Nixon ], który uknuł perfidny i jakże okrutny plan skurczenia Afroamerykańskich fiutów za pomocą środka ukrytego w piwie rozprowadzanym wśród czarnych - taka zniewaga wymaga oczywiście solidnej odpowiedzi i nasz bohater daje Ryśkowi należyty wycisk, choć nie jest łatwo :
- warto wsłuchać się w dźwięki towarzyszące samej scenie lądowania jak i początkowej walki z ochroniarzami przed Gabinetem Owalnym czy raczej po Clintonie już Oralnym choćby po to aby przekonać się dlaczego lata 70-te to najlepszy okres muzyki filmowej, w ogóle ścieżka dźwiękowa to podobnie jak w przypadku poprzedniego obrazu kolejny mocny atut tego filmu, pełna soulu i funky oraz odniesień do Jamesa Browna jak i Quincy Jonesa. Do tego trzeba jeszcze dodać perfekcyjnie odtworzony ''styl epoki'' czyli specyficzny alfonsi sznyt, papuzie stroje, afro i wąchale etc. - co tu dużo gadać : bodaj najlepszy ''zły'' film jaki przyszło mi oglądać !
Jak już jesteśmy przy panach, którzy strzelają do wszystkiego co się rusza i ten tego to warto przypomnieć, że i nasi ''bracia'' Słowianie zza wschodniej za-granicy w niczym pod tym względem ''czarnuchom'' nie ustępują o czym min. traktuje znakomity obraz Bałabanowa ''Palacz'' - wspominałem o nim kiedyś w tym miejscu tamże umieszczając w odnośnikach omówienie oraz fragmenty filmu, więc teraz kiedy w końcu dane mi było go obaczyć ograniczę się do mocnej rekomendacji, naprawdę warto zobaczyć, jak zresztą i inne filmy tego reżysera.
Mniej więcej w tej samej konwencji mieści się o dziwo francuski ''Wróg publiczny nr.1'', któremu poświęciłem kiedyś cały, za to krótki wpis - Vincent Cassel był wręcz stworzony do tej roli nic więc dziwnego, że zagrał chyba rolę życia ; rzecz w dwóch częściach, łącznie ponad trzy godziny ale nie miałem wrażenia straconego czasu.
I w tym miejscu kończą się niestety miody a przychodzi pora na nieuniknioną w takich sytuacjach łyżkę dziegciu [ ta pierd... ''druga strona medalu'' ! ] a żeby było ''zabawniej'' rzecz tyczy się głównie ''komedii'' - litościwie spuszczę zasłonę milczenia na słynny ponoć [ kompletnie nie wiem dlaczego ] ''Kac Vegas'' : na swoje usprawiedliwienie mam, że był sobotni wieczór a ja ''nie do końca trzeźwy'' i chciałem zobaczyć coś relaksującego i nieangażującego zbytnio umysłowo ale nie zdzierżyłem po półgodzinie - relaks nie oznacza skretynienia ! Sięgnąłem więc po filmy Woody'ego Allena i tu wbrew oczekiwaniom dopiero zaczęły się schody... Na pierwszy ogień poszła jego najnowsza produkcja czyli ''O północy w Paryżu'' : muszę przyznać iż Woody to spryciarz - nakręcił kolejny po ''Vicky, Cristina coś tam'' ponad godzinny klip reklamowy o następnej europejskiej metropolii zapewne jak w tamtym przypadku ze ''wsparciem finansowym'' ichnich władz municypalnych [ odpadają koszty kręcenia a magistrat się cieszy bo zwabiona wizją ''slow life, slow food'' ludożera przyjeżdża zostawiając swoją kasę, super nie ? ]. Pewnie zaraz usłyszę, że czepiam się lekkiej i bezpretensjonalnej komedii, sęk jednak w tym że nawet taka rozrywkowa konwencja nie usprawiedliwia aż takiego fałszowania rzeczywistości - jasne, nigdy tam nie byłem i najprawdopodobniej już nie pojadę, więc można powiedzieć że co ja tam wiem, ale podczas seansu nie mogłem oprzeć się wrażeniu iż obcuję z wizją Paryża lewicowo-liberalnego mieszczucha, ''burżua'', jego karykaturalną wersją gdzie tylko je się pyszne rogaliki w bistro czy gdzie tam, popija wino w restauracjach, spaceruje po bulwarach, buszuje wśród straganów bukinistów i generalnie ''obcuje z wielką sztuką'' : to wszystko porażało sztucznością, za dużo elementów tutaj pasowało do siebie aby być ŻYWE, podobnie w alternatywnej rzeczywistości lat 20-ych i nawet fakt iż mogło się to rozgrywać jedynie w umyśle bohatera tego nie tłumaczył. Może najlepszym komentarzem do tego będzie, że na tych słynnych, jakże romantycznych bulwarach ponoć wali niemożebnie szczynami i kałem bo nadsekwańska ''wrażliwość socjalna'' nie pozwala wypierdolić koczujących tam gromadnie bezdomnych... Muszę przyznać, że to kokietowanie Europejczyków przez Allena czy to w takich właśnie filmach czy też poprzez rozsiane w wywiadach uwagi strasznie mnie irytuje a nawet wkurwia - najlepiej chyba w czym rzecz zilustruję na przykładzie znakomitego francuskiego kompozytora awangardowego, jednego z moich ulubionych, Edgara Varese'a, który w latach I wojny światowej przeniósł się do Stanów Zjednoczonych [ znamienne, że mniej więcej w tym samym czasie, gdy tak uwielbiani przez głównego bohatera ''O północy...'' amerykańscy artyści podążali do Paryża niemal jak do Mekki on udał się w przeciwnym kierunku ]. Mimo że nowy kraj nie powitał go raczej z otwartymi ramionami a jego twórczość doczekała się tam uznania właściwie dopiero już po jego śmierci to jednak związał z nim resztę swojego życia [ z małym tylko epizodem na przełomie lat 20/30-ych, gdy wrócił do Francji, nie licząc incydentalnych odwiedzin w Europie w tamtym okresie ] - mógł przecież być kimś w rodzaju muzycznego surrealisty tak jak działkę poezji obstawiał w tym zakresie Breton a Man Ray fotografii, ale najwidoczniej wolał być nikim w Ameryce niż kimś tam w Europie, bo ta ostatnia z artystycznego punktu widzenia to pierdolony k... grajdół ! Każdy, kto miał okazję choćby pobieżnie obcować z dziełami Varese'a właśnie, Revueltasa, Cage'a czy Harry Partcha i porównać je z beznadziejnie jałową i nudną przeważnie twórczością europejskich awangardzistów muzycznych takich jak Schoenberg czy Webern [ jedynie Alban Berg wybija się na tym tle, ale był z nich najbardziej utalentowany i najmniej sekciarski zarazem ] wie, że nie przesadzam : uderzającą cechą amerykańskiej awangardy korzystnie odróżniającą ją od jej europejskiej odpowiedniczki jest jej antysekciarskość właśnie, ogromna energia, otwarcie na wpływy innych, pozaeuropejskich kultur a nawet ówczesnej pop music np. użycie stałego, pulsującego rytmu i instrumentów perkusyjnych właściwych dla tańców indiańskich przez Revueltasa w jego orkiestrowych ''La noche de los Mayas'' byłoby wtedy w Europie niemożliwe i nadal jest trudno akceptowalne - zaraz chór ciotek rewolucji i postępowych bigotów okrzyczałby to jako ''reakcyjne'' i schlebiające ''najniższym gustom mas'', zresztą gdy Schoenberg komponował w swej operze ''Mojżesz i Aaron'' scenę orgiastycznego tańca wokół Złotego Cielca stać go było tylko na coś w rodzaju demonicznego walca... Tak więc wracając do Woody'ego : obserwując jego ckliwą, wypraną z wszelkich kantów paryską wirtualną ''rzeczywistość'' aż miało się ochotę aby zdemolowały ją hordy arabskich i czarnych emigrantów, barbarzyńców w dresach, dlatego wymiękłem w jakiejś 50 minucie aby nie życzyć całkiem sympatycznemu głównemu bohaterowi [ to zresztą bodaj jedyny plus tego filmu jaki potrafię znaleźć, bo grający go Owen Wilson nie uległ na szczęście manierze aktorów naśladujących neurotyczny styl Allena, gdyby jeszcze nie wypowiadał typowych dlań grepsów i oszczędził jakże ''głębokich'' uwag na tematy polityczne byłoby już nawet znośnie ] żeby zrobili z nim to co z odbytem Kadafiego przed śmiercią...
Trochę lepiej, ale tylko trochę było z jego wcześniejszym obrazem ''Co nas kręci, co nas podnieca'' [ skądinąd ''niezłe'' tłumaczenie oryginalnego ''Whatever Works'' ] - w tym wypadku wytrzymałem ponad godzinę dopóty nie zadałem sobie pytania : ''dlaczego ja to sobie robię ?'' i przerwałem seans. Być może z tych samych powodów dla których od młodego Ciorana miotającego się ''na szczytach rozpaczy'' wolę starzejącego się, coraz bardziej kostycznego, który przedkłada Marka Aureliusza nad ''tego histeryka Rousseau'' i przestającego pisać na kilkanaście lat przed swoją śmiercią bynajmniej z braku weny a jedynie dlatego, iż przestało mu to być potrzebne jako forma autoterapii, gdy litościwy czas wygasił nareszcie popędy, źródło wszelkiej udręki... Inaczej mówiąc dojrzały człowiek wprawdzie nie otumania się tanim optymizmem, ale też nie podsyca swej mizantropii i wstrętu do życia ani nie epatuje nimi innych i to jeszcze w tak obcesowy sposób jak antypatyczny główny bohater w tym filmie. Sztuką raczej jest nie mieć żadnych większych złudzeń co do siebie i innych ludzi a MIMO TO spotykać się z nimi, jakoś żyć i wytrzymywać samemu ze sobą a przede wszystkim szukać wyjścia poza tą pieprzoną euforyczno-depresyjną ''dialektykę'', jakiegoś constansu, wzniesienia się ponad przyjemność i ból. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że bliżej mi do tego neurotycznego bubka, który snuje się tam czy raczej utyka po ekranie niż powyższych wzniosłych postulatów, ale dlatego właśnie tym bardziej je cenię a on tym większą wzbudza we mnie odrazę. I jeszcze te jego złośliwe, ostre, niby to celne i głębokie uwagi... - najlepiej pasuje tu niemieckie pojęcie ''fachidioten'' : może i facet jest geniuszem w swojej profesji, ale to co ma do powiedzenia na inne tematy jest w gruncie rzeczy równie płytkie i prymitywne jak te komunały amerykańskiej cipci z którą się zadaje i w końcu poślubia. To zresztą alter ego samego Allena, jak to zwykle w jego filmach, i cały on : człowiek o żywej ale powierzchownej inteligencji, niezdolny do zakorzenienia ani jakiegokolwiek głębszego wglądu w cokolwiek, ślizgający się po powierzchni rzeczy i zdarzeń, nieznośny pozer, który zatrzymał się chyba na etapie emocjonalnym 10-latka, sentymentalny i wulgarny zarazem, pielęgnujący swoje fobie, szukający rozpaczliwie ucieczki przed śmiercią i absurdem w tanich grepsach i seksie, który jest tylko funkcją jego neurozy itd. Myślę, że słowem, które najlepiej definiuje go i całą jego twórczość jest właśnie POWIERZCHOWNOŚĆ : nawet w swoim szczytowym osiągnięciu jakim jest ''Annie Hall'' [ inni pewnie wymieniliby w tym miejscu ''Manhattan'' ] jest jakiś próg, którego nie przekracza woląc pozostać przy banalnych raczej konstatacjach. Nie wiem z czego to wynika - może z odrzucenia przezeń sfery metafizycznej, która jest dla niego fikcją [ stąd poczucie absurdu, którym podszyte są w jego obrazach relacje między ludźmi, miłość, seks a nawet humor, przede wszystkim on ] a która stanowi tak naprawdę podstawowy wymiar rzeczywistości wobec którego biologiczny, społeczny czy psychiczny są wtórne będąc w nim zanurzone : więc stąd ''nierzeczywistość'' wyżej wspomnianych filmów ? Tak czy siak, nie chciałbym aby zabrzmiało to megalomańsko ale sorry Wódy - jestem już gdzie indziej, śmiem twierdzić dalej i już mnie nie kręcisz...
No.
Nie, tym razem dla zaczerpnięcia oddechu coś znacznie przyjemniejszego czyli rzeczone filmy bo ostatnio widziałem parę naprawdę dobrych, które chciałem w tym miejscu polecić jak i niestety kilka kiepskich wartych żeby je solidnie zjechać co też uczynię, ale zacznijmy od tych lepszych :
- na pierwszy ogień idzie obraz na który od pewnego czasu ostrzyłem sobie pazury i nie zawiodłem się : amerykański dramat obyczajowy ''Do szpiku kości'' [ Winter's bone ] - taka ''inna Ameryka'', wiejska ale bynajmniej sielska, oj k... nie ! Dla chcących zorientować się w czym rzecz recenzja a na zachętę trailer :
- spotkałem się z zarzutem, że film jest pewną stylizacją : owszem, to zresztą w ogóle cecha kina kręconego przez Amerykanów, którzy najbardziej banalnej historii potrafią nadać ramy wręcz biblijnej przypowieści czy antycznego dramatu [ choć i tak wolę to od typowego dla Europejczyków nihilizmu ], ale najlepszą nań odpowiedzią będą takie oto zdania z wyżej przytoczonej recenzji :
''Nagromadzenie postaci tajemniczych, o których lepiej nie mówić, których twarzy nie widać, o których słychać tylko legendy, sprawia, że okoliczne pola i lasy wypełniają się niepokojem niczym zagadkowe lasy miasteczka Twin Peaks. Tylko, że mniej w tym czarów i luzu, więcej prawdziwego życia i kopa w dupę. [ ... ] Są nawet sceny wyrwane z konwencji filmów Eli Rotha lub Roba Zombie. I mi się to podoba. Pasuje. Wszystko zresztą pasuje, „Winter’s Bone” jest bardzo spójny i przez to wiarygodny.''
- dokładnie ! Warto też docenić, że obraz ten zdecydowanie wyróżnia się na tle masowej amerykańskiej i ogólnie zachodniej produkcji filmowej, gdzie jak to słusznie zauważył Jacek Bartyzel króluje ''potworna monotonia tysięcy tych samych klisz i schematów, jeden w gruncie rzeczy zawsze i straszliwie ogołocony duchowo typ człowieczka, który tylko żre, ćpa (albo wypruwa z siebie żyły dla jakiejś korporacji), kopuluje i „samorealizuje się”, na przykład „zaczynając życie od nowa” po piątym rozwodzie, albo pytluje o pierwszej lub piątej poprawce, gdy tylko jakaś niegodziwość, której się dopuścił, grozi mu przykrymi konsekwencjami'', dlatego mimo wszystko tchnie jakąś autentycznością, ja w każdym razie miałem podczas oglądania wrażenie wręcz swojskości. Dodatkowym atutem jest też towarzysząca obrazom ścieżka dźwiękowa wypełniona muzyką country, ale tą korzenną a nie a la Dolly Parton [ choć i tak wolałbym ją niż taką Lady Gaga bo to wprawdzie perfekcyjne ale perwersyjne ścierwo ], jednym słowem prawdziwa wiocha, oczywiście w najlepszym tego słowa znaczeniu !
Teraz coś lżejszego - fenomenalna parodia kina ''blaxploitation'' z lat '70-ych czyli ''Black Dynamite'' : czarny odpowiednik Rambo i Bruce'a Lee w jednym [ brzmi ciekawie, nie ? ]. Nie będę się produkował, kto chce zaczerpnąć więcej informacji niech sięgnie po recenzję, natomiast poniżej wrzucam [ prawie ] finałową scenę w której ''dynamit'' dokonuje desantu na Białasowy Dom, gdzie siedzibę ma demoniczny ''Tricky Dicky potężny władca Ameryki'' [ czyli Richard Nixon ], który uknuł perfidny i jakże okrutny plan skurczenia Afroamerykańskich fiutów za pomocą środka ukrytego w piwie rozprowadzanym wśród czarnych - taka zniewaga wymaga oczywiście solidnej odpowiedzi i nasz bohater daje Ryśkowi należyty wycisk, choć nie jest łatwo :
- warto wsłuchać się w dźwięki towarzyszące samej scenie lądowania jak i początkowej walki z ochroniarzami przed Gabinetem Owalnym czy raczej po Clintonie już Oralnym choćby po to aby przekonać się dlaczego lata 70-te to najlepszy okres muzyki filmowej, w ogóle ścieżka dźwiękowa to podobnie jak w przypadku poprzedniego obrazu kolejny mocny atut tego filmu, pełna soulu i funky oraz odniesień do Jamesa Browna jak i Quincy Jonesa. Do tego trzeba jeszcze dodać perfekcyjnie odtworzony ''styl epoki'' czyli specyficzny alfonsi sznyt, papuzie stroje, afro i wąchale etc. - co tu dużo gadać : bodaj najlepszy ''zły'' film jaki przyszło mi oglądać !
Jak już jesteśmy przy panach, którzy strzelają do wszystkiego co się rusza i ten tego to warto przypomnieć, że i nasi ''bracia'' Słowianie zza wschodniej za-granicy w niczym pod tym względem ''czarnuchom'' nie ustępują o czym min. traktuje znakomity obraz Bałabanowa ''Palacz'' - wspominałem o nim kiedyś w tym miejscu tamże umieszczając w odnośnikach omówienie oraz fragmenty filmu, więc teraz kiedy w końcu dane mi było go obaczyć ograniczę się do mocnej rekomendacji, naprawdę warto zobaczyć, jak zresztą i inne filmy tego reżysera.
Mniej więcej w tej samej konwencji mieści się o dziwo francuski ''Wróg publiczny nr.1'', któremu poświęciłem kiedyś cały, za to krótki wpis - Vincent Cassel był wręcz stworzony do tej roli nic więc dziwnego, że zagrał chyba rolę życia ; rzecz w dwóch częściach, łącznie ponad trzy godziny ale nie miałem wrażenia straconego czasu.
I w tym miejscu kończą się niestety miody a przychodzi pora na nieuniknioną w takich sytuacjach łyżkę dziegciu [ ta pierd... ''druga strona medalu'' ! ] a żeby było ''zabawniej'' rzecz tyczy się głównie ''komedii'' - litościwie spuszczę zasłonę milczenia na słynny ponoć [ kompletnie nie wiem dlaczego ] ''Kac Vegas'' : na swoje usprawiedliwienie mam, że był sobotni wieczór a ja ''nie do końca trzeźwy'' i chciałem zobaczyć coś relaksującego i nieangażującego zbytnio umysłowo ale nie zdzierżyłem po półgodzinie - relaks nie oznacza skretynienia ! Sięgnąłem więc po filmy Woody'ego Allena i tu wbrew oczekiwaniom dopiero zaczęły się schody... Na pierwszy ogień poszła jego najnowsza produkcja czyli ''O północy w Paryżu'' : muszę przyznać iż Woody to spryciarz - nakręcił kolejny po ''Vicky, Cristina coś tam'' ponad godzinny klip reklamowy o następnej europejskiej metropolii zapewne jak w tamtym przypadku ze ''wsparciem finansowym'' ichnich władz municypalnych [ odpadają koszty kręcenia a magistrat się cieszy bo zwabiona wizją ''slow life, slow food'' ludożera przyjeżdża zostawiając swoją kasę, super nie ? ]. Pewnie zaraz usłyszę, że czepiam się lekkiej i bezpretensjonalnej komedii, sęk jednak w tym że nawet taka rozrywkowa konwencja nie usprawiedliwia aż takiego fałszowania rzeczywistości - jasne, nigdy tam nie byłem i najprawdopodobniej już nie pojadę, więc można powiedzieć że co ja tam wiem, ale podczas seansu nie mogłem oprzeć się wrażeniu iż obcuję z wizją Paryża lewicowo-liberalnego mieszczucha, ''burżua'', jego karykaturalną wersją gdzie tylko je się pyszne rogaliki w bistro czy gdzie tam, popija wino w restauracjach, spaceruje po bulwarach, buszuje wśród straganów bukinistów i generalnie ''obcuje z wielką sztuką'' : to wszystko porażało sztucznością, za dużo elementów tutaj pasowało do siebie aby być ŻYWE, podobnie w alternatywnej rzeczywistości lat 20-ych i nawet fakt iż mogło się to rozgrywać jedynie w umyśle bohatera tego nie tłumaczył. Może najlepszym komentarzem do tego będzie, że na tych słynnych, jakże romantycznych bulwarach ponoć wali niemożebnie szczynami i kałem bo nadsekwańska ''wrażliwość socjalna'' nie pozwala wypierdolić koczujących tam gromadnie bezdomnych... Muszę przyznać, że to kokietowanie Europejczyków przez Allena czy to w takich właśnie filmach czy też poprzez rozsiane w wywiadach uwagi strasznie mnie irytuje a nawet wkurwia - najlepiej chyba w czym rzecz zilustruję na przykładzie znakomitego francuskiego kompozytora awangardowego, jednego z moich ulubionych, Edgara Varese'a, który w latach I wojny światowej przeniósł się do Stanów Zjednoczonych [ znamienne, że mniej więcej w tym samym czasie, gdy tak uwielbiani przez głównego bohatera ''O północy...'' amerykańscy artyści podążali do Paryża niemal jak do Mekki on udał się w przeciwnym kierunku ]. Mimo że nowy kraj nie powitał go raczej z otwartymi ramionami a jego twórczość doczekała się tam uznania właściwie dopiero już po jego śmierci to jednak związał z nim resztę swojego życia [ z małym tylko epizodem na przełomie lat 20/30-ych, gdy wrócił do Francji, nie licząc incydentalnych odwiedzin w Europie w tamtym okresie ] - mógł przecież być kimś w rodzaju muzycznego surrealisty tak jak działkę poezji obstawiał w tym zakresie Breton a Man Ray fotografii, ale najwidoczniej wolał być nikim w Ameryce niż kimś tam w Europie, bo ta ostatnia z artystycznego punktu widzenia to pierdolony k... grajdół ! Każdy, kto miał okazję choćby pobieżnie obcować z dziełami Varese'a właśnie, Revueltasa, Cage'a czy Harry Partcha i porównać je z beznadziejnie jałową i nudną przeważnie twórczością europejskich awangardzistów muzycznych takich jak Schoenberg czy Webern [ jedynie Alban Berg wybija się na tym tle, ale był z nich najbardziej utalentowany i najmniej sekciarski zarazem ] wie, że nie przesadzam : uderzającą cechą amerykańskiej awangardy korzystnie odróżniającą ją od jej europejskiej odpowiedniczki jest jej antysekciarskość właśnie, ogromna energia, otwarcie na wpływy innych, pozaeuropejskich kultur a nawet ówczesnej pop music np. użycie stałego, pulsującego rytmu i instrumentów perkusyjnych właściwych dla tańców indiańskich przez Revueltasa w jego orkiestrowych ''La noche de los Mayas'' byłoby wtedy w Europie niemożliwe i nadal jest trudno akceptowalne - zaraz chór ciotek rewolucji i postępowych bigotów okrzyczałby to jako ''reakcyjne'' i schlebiające ''najniższym gustom mas'', zresztą gdy Schoenberg komponował w swej operze ''Mojżesz i Aaron'' scenę orgiastycznego tańca wokół Złotego Cielca stać go było tylko na coś w rodzaju demonicznego walca... Tak więc wracając do Woody'ego : obserwując jego ckliwą, wypraną z wszelkich kantów paryską wirtualną ''rzeczywistość'' aż miało się ochotę aby zdemolowały ją hordy arabskich i czarnych emigrantów, barbarzyńców w dresach, dlatego wymiękłem w jakiejś 50 minucie aby nie życzyć całkiem sympatycznemu głównemu bohaterowi [ to zresztą bodaj jedyny plus tego filmu jaki potrafię znaleźć, bo grający go Owen Wilson nie uległ na szczęście manierze aktorów naśladujących neurotyczny styl Allena, gdyby jeszcze nie wypowiadał typowych dlań grepsów i oszczędził jakże ''głębokich'' uwag na tematy polityczne byłoby już nawet znośnie ] żeby zrobili z nim to co z odbytem Kadafiego przed śmiercią...
Trochę lepiej, ale tylko trochę było z jego wcześniejszym obrazem ''Co nas kręci, co nas podnieca'' [ skądinąd ''niezłe'' tłumaczenie oryginalnego ''Whatever Works'' ] - w tym wypadku wytrzymałem ponad godzinę dopóty nie zadałem sobie pytania : ''dlaczego ja to sobie robię ?'' i przerwałem seans. Być może z tych samych powodów dla których od młodego Ciorana miotającego się ''na szczytach rozpaczy'' wolę starzejącego się, coraz bardziej kostycznego, który przedkłada Marka Aureliusza nad ''tego histeryka Rousseau'' i przestającego pisać na kilkanaście lat przed swoją śmiercią bynajmniej z braku weny a jedynie dlatego, iż przestało mu to być potrzebne jako forma autoterapii, gdy litościwy czas wygasił nareszcie popędy, źródło wszelkiej udręki... Inaczej mówiąc dojrzały człowiek wprawdzie nie otumania się tanim optymizmem, ale też nie podsyca swej mizantropii i wstrętu do życia ani nie epatuje nimi innych i to jeszcze w tak obcesowy sposób jak antypatyczny główny bohater w tym filmie. Sztuką raczej jest nie mieć żadnych większych złudzeń co do siebie i innych ludzi a MIMO TO spotykać się z nimi, jakoś żyć i wytrzymywać samemu ze sobą a przede wszystkim szukać wyjścia poza tą pieprzoną euforyczno-depresyjną ''dialektykę'', jakiegoś constansu, wzniesienia się ponad przyjemność i ból. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że bliżej mi do tego neurotycznego bubka, który snuje się tam czy raczej utyka po ekranie niż powyższych wzniosłych postulatów, ale dlatego właśnie tym bardziej je cenię a on tym większą wzbudza we mnie odrazę. I jeszcze te jego złośliwe, ostre, niby to celne i głębokie uwagi... - najlepiej pasuje tu niemieckie pojęcie ''fachidioten'' : może i facet jest geniuszem w swojej profesji, ale to co ma do powiedzenia na inne tematy jest w gruncie rzeczy równie płytkie i prymitywne jak te komunały amerykańskiej cipci z którą się zadaje i w końcu poślubia. To zresztą alter ego samego Allena, jak to zwykle w jego filmach, i cały on : człowiek o żywej ale powierzchownej inteligencji, niezdolny do zakorzenienia ani jakiegokolwiek głębszego wglądu w cokolwiek, ślizgający się po powierzchni rzeczy i zdarzeń, nieznośny pozer, który zatrzymał się chyba na etapie emocjonalnym 10-latka, sentymentalny i wulgarny zarazem, pielęgnujący swoje fobie, szukający rozpaczliwie ucieczki przed śmiercią i absurdem w tanich grepsach i seksie, który jest tylko funkcją jego neurozy itd. Myślę, że słowem, które najlepiej definiuje go i całą jego twórczość jest właśnie POWIERZCHOWNOŚĆ : nawet w swoim szczytowym osiągnięciu jakim jest ''Annie Hall'' [ inni pewnie wymieniliby w tym miejscu ''Manhattan'' ] jest jakiś próg, którego nie przekracza woląc pozostać przy banalnych raczej konstatacjach. Nie wiem z czego to wynika - może z odrzucenia przezeń sfery metafizycznej, która jest dla niego fikcją [ stąd poczucie absurdu, którym podszyte są w jego obrazach relacje między ludźmi, miłość, seks a nawet humor, przede wszystkim on ] a która stanowi tak naprawdę podstawowy wymiar rzeczywistości wobec którego biologiczny, społeczny czy psychiczny są wtórne będąc w nim zanurzone : więc stąd ''nierzeczywistość'' wyżej wspomnianych filmów ? Tak czy siak, nie chciałbym aby zabrzmiało to megalomańsko ale sorry Wódy - jestem już gdzie indziej, śmiem twierdzić dalej i już mnie nie kręcisz...
No.
niedziela, 9 października 2011
Dlaczego NIE poszedłem na wybory ?
- bo PO to partia POlaczków, pierdolonych nieudaczników, Mirów Zbychów i Sobiesiaków, dukających aroganckich kretynów nie potrafiących nawet porządnie przeczytać tekstu z kartki, drobnych krętaczy i dupków, cwaniaczków mających innych za frajerskie bydło a samych dymanych po stokroć przez większych skurwieli, którym na wyprzódki biegną lizać tyłki. Ktoś powie : ''to dlaczego w takim razie nie poszedłeś cioto głosować na PiS ?!'' - dobre sobie. Startujący z tutejszej listy ''agent Tomek'' symbolizuje ile rzeczywiście są warte pohukiwania tej partii o ''walce z układem'', korupcją, przestępczością itp. - dużo hałasu a jak przychodzi co do czego wyłapywanie płotek, lub co najwyżej średnia liga, która i tak w ostateczności spada na cztery łapy [ a nie wszystko da się zwalić na ''układ'', część odpowiedzialności ponoszą też nieudolni i uwikłani ''nieprzekupni'' ]. Skandalem jest, że ta pizda za tych parę marnych i sztucznie rozdmuchanych akcji wylądowała w tak młodym wieku na sutej emeryturze - miałem okazję obserwować go na kilku spotkaniach tu u siebie w Kielcach i jest żałosny : ta pacynka potrafi się tylko uśmiechać i bez Kempy nie wydusi z siebie niemal ani słowa a w każdym razie coś sensownego, tak że... I co ten PiS tak się czepia marychy czy picia ''pod chmurką'' ?! Nasze państwo strasznie się sroży i puszy, że jego funkcjonariuszom udało się złapać paru gnojków z sadzonkami, gdy w tym czasie na lotniskach przechodzą tony ciężkich dragów za wiedzą bossów z Komendy Głównej czy bezpieki [ u nas właściwie to chyba to samo... ] A mnie szlag trafia, że nie mogę się napić wina na świeżym powietrzu bez syndromu ściśniętej d... jak cywilizowany człowiek, tylko muszę się bać jakiś niedojebanych współczesnych ormowców ze SStraży Miejskiej, którym zapewne robi się mokro jak wlepiają 50 zł za samo ''usiłowanie'' [ co to k... jest ?! ]. Natomiast lustracja w wykonaniu PiS nie mogła się udać i nie może ponieważ część ubecji i komuchów przewerbowała się wysługując się Amerykanom, szczególnie opcji pro-izraelskiej, a PiS jest przecież w dużym stopniu emanacją neokoństwa na naszym gruncie : uważam, że Kwaśniak i Miller za te więzienia CIA powinni stanąć przed Trybunałem Stanu za narażenie naszego bezpieczeństwa i wplątanie w bezsensowny konflikt z którego kompletnie nic k... nie mamy bo co ? W imię czego narażamy tam tyłki ?! Tylko proszę bez głodnych kawałków o obronie ''cywilizacji zachodniej'' bo to raczej już post-cywilizacja zniszczona w dodatku przez samych jej spadkobierców. Tak że sorry, ale nie dam się nabrać, że PiS jest rzeczywiście jakąś antysystemową siłą - dla mnie Tusk i jego banda nieudolnych, prowincjonalnych gangsterów i brzydkich kurew to łabędzi śpiew III RP, pozwólmy mu zbankrutować wraz z nią, niech zginą pod jej gruzami [ mam nadzieję ]. Głosowanie na PiS to łatanie tego szajsu jakim jest Republika Okrągłego Stołu, która i tak wg wszelkich znaków jest skazana na utonięcie.
Co się zaś tyczy pozostałych dwóch kartelowych partyi to jeśli chodzi o LSD każdy czytelnik tego bloga chyba wie, jakie mam na ich temat zdanie więc nie będę się rozpisywał poza konstatacją, że w zdrowym kraju miejsce tych czerwonych kurwiszonów byłoby na szubienicy a nie w parlamencie [ bolszewickie metody dla bolszewików ! ], choć przyznam, wzbudza mą wesołość fakt iż na ich liście znalazło się miejsce dla Jaskierni bo to oznacza, że jednak utrzymali parytety dla mniejszości mimo ''coming-outu'' Biedronia [ a przecież jeden Legierski Afryki nie czyni ] oraz doceniam krwistoczerwoną, buraczaną gębę Milcarza z plakatów bo przynajmniej jest szczery, choćby nawet mimowolnie... I to mimo tego, że podpadł mi ''polityczną pedofilią'', że użyję wdzięcznego sformułowania prezydenckiego doradcy z profesorskim tytułem, wykorzystując dzieci piejące peany na jego cześć w swoich spotach, podobnie zresztą jak Miodowicz jr czy Paligłup [ jeśli chodzi o Konstantego to nawet sprytne zasłaniać się śliczną dziewczynką zamiast świecić swoją skompromitowaną gębą na plakatach a w przypadku tego ostatniego opłacalne jak widać po wynikach wyborów ]. Natomiast tym, którzy dali się nabrać na szemraną gadkę PSL jako partii ''normalnych ludzi'' [ a spotykałem takich przygłupów ] polecam obaczenie jak wdzięcznie pan Jarubas zaczyna się pocić i jąkać tłumacząc się z przyznawania grantów swojej żonie oraz żonom kolegów czy lekturę artykułu znajomej o tym, jak dba o przyszłość swego brata, mam też nadzieję że po wyborach ujrzą światło dzienne wyniki audytu przeprowadzonego w lokalnym oddziale TVP kierowanego twardą ręką przez pochodzącego z wiadomej nominacji niejakiego K. Heroda z którego ma wynikać min. iż ten zatrudniał na niejasnych warunkach swego synalka oraz wyprowadzał kasę z firmy na ''prywatne'' konta. Skądinąd w dzisiejszych czasach atomizacji społecznej taka dbałość o los krewnych i solidarność rodzinna wzbudzają pewien respekt - być może niedługo wartości rodzinne będą kultywowane już tylko w mafii lub PSL-u ? Zresztą co to za różnica... Szkoda tylko, że nie czynią tego z WŁASNEJ kasy, ale z drugiej ''moje-twoje'' to jakieś burżuazyjne przesądy, czyż nie ? W tym miejscu przypomina mi się historia usłyszana od znajomego należącego do Korwinowskiego jeszcze wówczas UPR-u o reakcji na ten fakt jednego z jego krewniaków : ''ale żeś se k... partię znalazł - trza się było zapisać do PSL-u !'' To prawda, im kryzys nawet nie straszny, ponoć chodzi już fama, że nawet pięty achillesowej nie mają...
No dobrze, a co w takim razie z partiami ''antysystemowymi'', spoza ''bandy czworga'' ? Głosowanie na PPP było w moim przypadku z wiadomych przyczyn wykluczone, tą egzotyczną menażerię trockistów, faszystów i zwykłych cwaniaków jak przewodniczący ''Wziętek'' - aby zasięgnąć więcej informacji polecam blog Zenona niejakiego : niech nikogo nie odstraszy jego lewacko-faktoidalny z deka charakter - można znaleźć nań całkiem sporo miodów np. jak w praktyce dba przewodniczący, podobnie jak zjeby z ''KP'', o los pracowników [ ale nie swoich ], o jego mocno szemranej przeszłości oraz wypasionych furach, którymi bojownik o ''sprawę robotniczą'' się rozbija, wreszcie o tym jak się robi d... karierę w lewicowych organizacjach - niewątpliwie atrakcyjna propozycja dla ambitnych i wyzwolonych a zagrożonych bezrobociem pań na czas nadchodzącego jak tajfun kryzysu. To samo tym bardziej tyczy się ''Ruchu Poparcia Samego Siebie'' [ nawiasem mówiąc to, że ugrupowanie o tak głupiej nazwie jednoznacznie wskazującej na jej hucpiarski i szemrany charakter odnosi niestety dość znaczący sukces w tych wyborach świadczy o ich poziomie oraz, za przeproszeniem, elektoratu ] - najprawdopodobniej jest to wydmuszka sprokurowana przez wiadome służby oraz Tuska aby przejąć wyborców SLD co jak widać w dużym stopniu udało się : właściwie powinienem się cieszyć, ale...
Natomiast co do kolejnej mutacji korwinowskich ugrupowań czyli Kongresu Nowej Prawicy to najlepiej świadczy o niej, by daleko nie sięgać, sytuacja w regionalnym, świętokrzyskim oddziale - fakt, że odpowiedzialną funkcję szefa powierzono w niej tak infantylnej, histerycznej i paranoidalnej jednostce jak ''pan Cytrynka'' kompromituje wystarczająco wg mnie całą inicjatywę, jest probierzem ile rzeczywiście jest ona warta. Jeśli ktoś uważa iż przesadzam i jestem niesprawiedliwy niechże w takim razie obaczy sobie jego popis jaki dał pod wpisem na blogu Korwina po konwencji w Kielcach pod nickiem ''sagiter'' - ok, miał prawo czuć się zawiedziony, lecz swoją przesadną reakcją właściwie nasrał sobie głównie oraz zwolennikom i sympatykom Nowej Prawicy tutaj na głowę : gdyby był dorosłym człowiekiem i rasowym politykiem pomyślałby ''o ty ch... !'', ale zagryzłby zęby i poczekał do nieuniknionej klęski wyborczej i dopiero wtedy wylał kubeł pomyj a tak strzelił sobie w stopę a nawet oba kolana bowiem po co inwestować w ruch polityczny w którym podwładny pluje publicznie na swojego szefa i podważa w ogóle sens przede wszystkim swojego zaangażowania - ? Nie mówiąc już o tym, że idiota obudził się dopiero teraz - mówi tam rzeczy za które jeszcze z tydzień wcześniej wyzwałby innych od ''pisowskich zdrajców'' i ''szkodników'' a które ludzie czy to będący ''wewnątrz'' lub też obserwujący z pewnego dystansu jak ja dostrzegają i głoszą od dawna : że tam jest burdel a Wielkiemu Cybernetykowi już dziękujemy - sorry, ale ruch libertariański z Korwinem i bandą nieudaczników w rodzaju ''Cytrynki'' właśnie jacy się wokół niego zwykle kręcą nie ma szans [ inna sprawa czy miałby nawet ze zdolnymi i rzutkimi ludźmi skoro ich działanie byłoby nie po myśli rządzących Polską bezpieczniackich mafii oraz zbydlęconego motłochu, który za nędzne ochłapy da się napuścić na każdego... ]. Korzystając z okazji chciałbym w tym miejscu wystąpić z osobistym przesłaniem pod jego adresem : tak, JESTEM W DIASPORZE a także ''szpiegiem K.'' i wszystkim co jeszcze twój chory, przeżarty paranoją mózg jest w stanie wygenerować i jeśli będziesz próbował wrabiać mnie lub kogoś z mych znajomych w ''tworzenie propisowskich frakcji'' naślę na ciebie pejsoheadów żeby zrobili ci z d... Holocaust, twój odbyt zapłonie jak stodoła w Jedwabnem a jajca same zaśpiewają arię z kurantem ze ''Strasznego dworu'' Moniuszki [ a boż i kogo innego, hę ? ] - pozostanie ci po tym już tylko kariera fałszującej falsetem cioty w którymś z klubów Legierskiego malowany żołnierzyku [ a tak w ogóle czy ta cała ''Kompania Reprezentacyjna'' WP to aby nie ulubiona jednostka stołecznych pedałów dość często, jak głosi fama, korzystających z ''usług'' jej żołnierzy ? ], pamiętaj k... : Jahwe czasem wybacza - Mosad nigdy !!!
... no i czy cytrynka jest koszerna ?!
Co się zaś tyczy pozostałych dwóch kartelowych partyi to jeśli chodzi o LSD każdy czytelnik tego bloga chyba wie, jakie mam na ich temat zdanie więc nie będę się rozpisywał poza konstatacją, że w zdrowym kraju miejsce tych czerwonych kurwiszonów byłoby na szubienicy a nie w parlamencie [ bolszewickie metody dla bolszewików ! ], choć przyznam, wzbudza mą wesołość fakt iż na ich liście znalazło się miejsce dla Jaskierni bo to oznacza, że jednak utrzymali parytety dla mniejszości mimo ''coming-outu'' Biedronia [ a przecież jeden Legierski Afryki nie czyni ] oraz doceniam krwistoczerwoną, buraczaną gębę Milcarza z plakatów bo przynajmniej jest szczery, choćby nawet mimowolnie... I to mimo tego, że podpadł mi ''polityczną pedofilią'', że użyję wdzięcznego sformułowania prezydenckiego doradcy z profesorskim tytułem, wykorzystując dzieci piejące peany na jego cześć w swoich spotach, podobnie zresztą jak Miodowicz jr czy Paligłup [ jeśli chodzi o Konstantego to nawet sprytne zasłaniać się śliczną dziewczynką zamiast świecić swoją skompromitowaną gębą na plakatach a w przypadku tego ostatniego opłacalne jak widać po wynikach wyborów ]. Natomiast tym, którzy dali się nabrać na szemraną gadkę PSL jako partii ''normalnych ludzi'' [ a spotykałem takich przygłupów ] polecam obaczenie jak wdzięcznie pan Jarubas zaczyna się pocić i jąkać tłumacząc się z przyznawania grantów swojej żonie oraz żonom kolegów czy lekturę artykułu znajomej o tym, jak dba o przyszłość swego brata, mam też nadzieję że po wyborach ujrzą światło dzienne wyniki audytu przeprowadzonego w lokalnym oddziale TVP kierowanego twardą ręką przez pochodzącego z wiadomej nominacji niejakiego K. Heroda z którego ma wynikać min. iż ten zatrudniał na niejasnych warunkach swego synalka oraz wyprowadzał kasę z firmy na ''prywatne'' konta. Skądinąd w dzisiejszych czasach atomizacji społecznej taka dbałość o los krewnych i solidarność rodzinna wzbudzają pewien respekt - być może niedługo wartości rodzinne będą kultywowane już tylko w mafii lub PSL-u ? Zresztą co to za różnica... Szkoda tylko, że nie czynią tego z WŁASNEJ kasy, ale z drugiej ''moje-twoje'' to jakieś burżuazyjne przesądy, czyż nie ? W tym miejscu przypomina mi się historia usłyszana od znajomego należącego do Korwinowskiego jeszcze wówczas UPR-u o reakcji na ten fakt jednego z jego krewniaków : ''ale żeś se k... partię znalazł - trza się było zapisać do PSL-u !'' To prawda, im kryzys nawet nie straszny, ponoć chodzi już fama, że nawet pięty achillesowej nie mają...
No dobrze, a co w takim razie z partiami ''antysystemowymi'', spoza ''bandy czworga'' ? Głosowanie na PPP było w moim przypadku z wiadomych przyczyn wykluczone, tą egzotyczną menażerię trockistów, faszystów i zwykłych cwaniaków jak przewodniczący ''Wziętek'' - aby zasięgnąć więcej informacji polecam blog Zenona niejakiego : niech nikogo nie odstraszy jego lewacko-faktoidalny z deka charakter - można znaleźć nań całkiem sporo miodów np. jak w praktyce dba przewodniczący, podobnie jak zjeby z ''KP'', o los pracowników [ ale nie swoich ], o jego mocno szemranej przeszłości oraz wypasionych furach, którymi bojownik o ''sprawę robotniczą'' się rozbija, wreszcie o tym jak się robi d... karierę w lewicowych organizacjach - niewątpliwie atrakcyjna propozycja dla ambitnych i wyzwolonych a zagrożonych bezrobociem pań na czas nadchodzącego jak tajfun kryzysu. To samo tym bardziej tyczy się ''Ruchu Poparcia Samego Siebie'' [ nawiasem mówiąc to, że ugrupowanie o tak głupiej nazwie jednoznacznie wskazującej na jej hucpiarski i szemrany charakter odnosi niestety dość znaczący sukces w tych wyborach świadczy o ich poziomie oraz, za przeproszeniem, elektoratu ] - najprawdopodobniej jest to wydmuszka sprokurowana przez wiadome służby oraz Tuska aby przejąć wyborców SLD co jak widać w dużym stopniu udało się : właściwie powinienem się cieszyć, ale...
Natomiast co do kolejnej mutacji korwinowskich ugrupowań czyli Kongresu Nowej Prawicy to najlepiej świadczy o niej, by daleko nie sięgać, sytuacja w regionalnym, świętokrzyskim oddziale - fakt, że odpowiedzialną funkcję szefa powierzono w niej tak infantylnej, histerycznej i paranoidalnej jednostce jak ''pan Cytrynka'' kompromituje wystarczająco wg mnie całą inicjatywę, jest probierzem ile rzeczywiście jest ona warta. Jeśli ktoś uważa iż przesadzam i jestem niesprawiedliwy niechże w takim razie obaczy sobie jego popis jaki dał pod wpisem na blogu Korwina po konwencji w Kielcach pod nickiem ''sagiter'' - ok, miał prawo czuć się zawiedziony, lecz swoją przesadną reakcją właściwie nasrał sobie głównie oraz zwolennikom i sympatykom Nowej Prawicy tutaj na głowę : gdyby był dorosłym człowiekiem i rasowym politykiem pomyślałby ''o ty ch... !'', ale zagryzłby zęby i poczekał do nieuniknionej klęski wyborczej i dopiero wtedy wylał kubeł pomyj a tak strzelił sobie w stopę a nawet oba kolana bowiem po co inwestować w ruch polityczny w którym podwładny pluje publicznie na swojego szefa i podważa w ogóle sens przede wszystkim swojego zaangażowania - ? Nie mówiąc już o tym, że idiota obudził się dopiero teraz - mówi tam rzeczy za które jeszcze z tydzień wcześniej wyzwałby innych od ''pisowskich zdrajców'' i ''szkodników'' a które ludzie czy to będący ''wewnątrz'' lub też obserwujący z pewnego dystansu jak ja dostrzegają i głoszą od dawna : że tam jest burdel a Wielkiemu Cybernetykowi już dziękujemy - sorry, ale ruch libertariański z Korwinem i bandą nieudaczników w rodzaju ''Cytrynki'' właśnie jacy się wokół niego zwykle kręcą nie ma szans [ inna sprawa czy miałby nawet ze zdolnymi i rzutkimi ludźmi skoro ich działanie byłoby nie po myśli rządzących Polską bezpieczniackich mafii oraz zbydlęconego motłochu, który za nędzne ochłapy da się napuścić na każdego... ]. Korzystając z okazji chciałbym w tym miejscu wystąpić z osobistym przesłaniem pod jego adresem : tak, JESTEM W DIASPORZE a także ''szpiegiem K.'' i wszystkim co jeszcze twój chory, przeżarty paranoją mózg jest w stanie wygenerować i jeśli będziesz próbował wrabiać mnie lub kogoś z mych znajomych w ''tworzenie propisowskich frakcji'' naślę na ciebie pejsoheadów żeby zrobili ci z d... Holocaust, twój odbyt zapłonie jak stodoła w Jedwabnem a jajca same zaśpiewają arię z kurantem ze ''Strasznego dworu'' Moniuszki [ a boż i kogo innego, hę ? ] - pozostanie ci po tym już tylko kariera fałszującej falsetem cioty w którymś z klubów Legierskiego malowany żołnierzyku [ a tak w ogóle czy ta cała ''Kompania Reprezentacyjna'' WP to aby nie ulubiona jednostka stołecznych pedałów dość często, jak głosi fama, korzystających z ''usług'' jej żołnierzy ? ], pamiętaj k... : Jahwe czasem wybacza - Mosad nigdy !!!
... no i czy cytrynka jest koszerna ?!
czwartek, 22 września 2011
Jesienna sonofrenia.
- w poprzednim poście było o kuriozach i nieudacznikach, więc tym razem dla kontrastu zajmę się utalentowanymi ludźmi aby nie powstało fałszywe i niesprawiedliwe wrażenie, że nasz region tylko miernotami stoi. Otóż parę tygodni temu natrafiłem w ''Ruchu muzycznym'' [ dla niewtajemniczonych : to takie ''branżowe'' pismo zajmujące się muzyką ''poważną'' gdzie można przeczytać np. uczone rozważania muzykologów o tym w którym dworku zrobił kupkę Szopen itp. ] na artykuł o nowym pokoleniu warszawskich kompozytorów - jąłem zaciekawiony sprawdzać czy faktycznie zasługują na pochwały autorki tego tekstu i z wymienionych w nim najbardziej przypadła mi do gustu twórczość Tomasza Opałki, więc tym bardziej ucieszyłem się, gdy okazało się, że gość pochodzi z Ostrowca Świętokrzyskiego a umiejętności zdobywał w naszej, kieleckiej szkole muzycznej. Takiej muzyce obraz raczej szkodzi [ bo w przeciwieństwie do rozrywkowej jej przede wszystkim się słucha ], dlatego radzę zapoznać się z nią na stronie samego kompozytora - niewczajonym w klimat ''współczechy'' najlepiej zapewne zacząć przygodę z nią od 4-ej w kolejności trochę jakby etno-jazzowej ''Sayi'', natomiast mi najbardziej spodobały się utwory na orkiestrę, ulubione medium Opałki do którego - to się czuje - ma dryg, tu na pewno pierwszy ''Horyzont zdarzeń'', ''Przestrzenie'' czy zwłaszcza ''Quadra'' oraz ''Calisia Concerto'' : jest w tej muzyce Xenakisowski pazur, umiejętne operowanie masami dźwiękowymi, dzikie i ostre zestawienia przeplatane bardziej lirycznymi, ale nie sentymentalnymi fragmentami, energia, surowy patos i orkiestrowe ''mięso'', czyli wszystko to co cenię w tego typu twórczości. Na youtube'ie [ tak się to pisze ? ] jest trochę wizualnych zapisów muzyki Opałki np. obszerne fragmenty z wykonania ''Quadry'', ale takiej sobie raczej jakości dźwięku i obrazu [ mimo to warto ] dlatego w tym miejscu wrzucam drobną część ''Koncertu na 10 fortepianów i orkiestrę'', brzmi już bardziej tradycyjnie, trochę jakby neoklasycznie, nie zmienia to faktu, że moc jest :
Kolejnym kompozytorem zasługującym na uwagę wymienionym we wspomnianym artykule jest Dariusz Przybylski - jego twórczość z tego co zdążyłem się zorientować jest bardziej osadzona w europejskiej tradycji muzycznej niż Opałki [ to żaden zarzut - ani wobec jednego ani drugiego ] co nie oznacza bynajmniej jakiegoś ślepego konserwatyzmu, udawania, że nic się w tej dziedzinie sztuki nie stało od XIX w. Twórca ten umiejętnie jak na moje ucho korzysta z dorobku awangardy zarazem bez właściwego jej sekciarstwa łącząc go z tradycyjnymi technikami [ nic dziwnego zresztą, skoro jednym z jego ulubionych kompozytorów również jest Iannis Xenakis co widać w korzystaniu przezeń z tak wciąż dość niekonwencjonalnych w ''poważnej'' muzyce instrumentów jak saksofony czy rozbudowane zestawy perkusyjne jak i bezpośrednio słychać w jego muzyce ]. Jednym słowem jest to twórczość muzyczna w najlepszym znaczeniu modernistyczna - być może to właśnie będzie następca Pendereckiego ? Z obszernego dorobku tego młodego jeszcze gościa [ z której sporymi fragmentami można zapoznać się na stronie kompozytora ] wybieram ''Orchesterstuck Nr.2'' - tym razem rzecz w całości, poza tym na Youtube również można znaleźć pokaźny wybór innych utworów Przybylskiego :
I pokrótce już tylko z braku czasu i miejsca o pozostałych wspomnianych kompozytorach : Wojciech Błażejczyk - nie będę wdawał się w szczegóły, bo najlepiej posłuchać utworów pomieszczonych na jego stronie, natomiast znamienne w jego przypadku jest, że gra również na gitarze elektrycznej, zjawisko wciąż dość egzotyczne na naszej scenie muzycznej tak ''wysokiej'' jak i ''niskiej'', lecz nie w Europie Zachodniej czy Stanach, gdzie tacy ludzie jak Zappa, Elliott Sharp czy Fred Frith przetarli szlaki nowej generacji kompozytorów i kompozytorek swobodnie korzystających z technik i instrumentarium właściwych popkulturze, dzięki temu nikogo tam chyba już nie dziwi twórca, którego muzyczne korzenie sięgają rocka, jazzu czy techno a z drugiej znajomość muzyki po-ważnej, choćby pobieżna, ma znacznie większy zasięg niż u nas [ na tym tle uderza kołtuństwo niektórych naszych środowisk ''alternatywnych'' uważających się za straaasznie ''otwarte'' i tolerancyjne, które z reguły uważają cię za dziwoląga, gdy zdradzisz się przed nimi ze swoją pasją do szeroko rozumianej ''współczechy'' - tym anarchotłukom radziłbym pierwej zapoznać się np. z twórczością takiego Silvestre Revueltasa, meksykańskiego kompozytora ''zaangażowanego'', anarchisty, żeby dotarło do nich iż radykalny przekaz polityczny nie musi wcale wiązać się tylko z cięższymi jak punk czy hardcore albo lżejszymi nawet jak w przypadku Chumbawamby odmianami jednak muzyki popularnej : wiem, że trudno wam to sobie wyobrazić w waszych beznadziejnie sformatowanych ''alternatywnie'' mózgach, ale orkiestra symfoniczna a nawet strażacka też się do tego nadaje, naprawdę - o tym jeszcze poniżej ]. No i wymieniony na końcu Bartosz Kowalski - powiem tylko tyle, że nie przeszkadza mi wcale jego ''stylistyka bliska muzyce filmowej'', wprawdzie to nie moja bajka, ale to porządna muzyka orkiestrowa o czym można przekonać się na stronie kompozytora : zwłaszcza ''Tkaninus'' i ''Exanastasis'' [ tytuły utworów to też jedna z rzeczy, które mię w tego typu muzyce zachwycają - nie powiecie, że nie robi wam się od nich mokro ? ].
Symptomatyczne i bardzo pozytywne, że wszyscy z powyższych twórców mają swoje strony internetowe i to całkiem porządne - to nie tylko znak czasów, widać że w przeciwieństwie do nieudacznych PRL-owskich artychów opisywanych przeze mnie poprzednio zamiast jak oni tylko chlać wódę przesiadując w spelunach i niszczyć sobie zdrowie papierochami przy potokach wydumanego bełkotu wylewającego im się wprost z mózgów przez usta [ a od czasu do czasu kablując wzajem na siebie i podkładając sobie świnie ] nie czekają aż wszechwładne państwo-partia rzuci im łaskawie jakiś ochłap, lecz sami umiejętnie krzątają się wokół swoich zamierzeń dbając o inteligentną, nienachalną auto-promocję. Jak z tego widać utalentowaną jednak mamy młodzież - skoro w polityce trwa festiwal miernot i bandyterki to być może dla równowagi i kontrastu w sztuce nam to chociaż wynagrodzono [ co nie znaczy, że mam idealistyczne o niej wyobrażenie i nie jestem świadomy, że o ''sukcesie'' w tej dziedzinie wcale nie decyduje talent czy pracowitość, ale często, tak jak wszędzie indziej, układy, koneksje a nawet okazjonalne dawanie d... pod tą czy inną postacią ], z drugiej strony taka Sylwia Ługowska stanowi dla mnie jakiś promyk nadziei, że po wyborach wprawdzie na pewno nie będzie lepiej ale być może przynajmniej ładniej... dobre i to.
W ogóle jesień obrodziła ciekawymi dla takich sonofreników jak niżej podpisany wydarzeniami muzycznymi - ledwo zakończył się krakowski ''Sacrum Profanum'' z serią monograficznych koncertów poświęconych Steve'owi Reichowi [ jedynego minimalisty, którego cenię, być może dlatego, że wpływy Strawińskiego czy ''etno'' obecne w jego muzyce oraz właściwa jej energiczność sprawiają iż nie jest dla mnie tak mdła jak Glassa np. choć nie da się ukryć, że i on czasami ociera się o banał ] a już w zeszły piątek miała miejsce inauguracja kolejnej edycji ''Warszawskiej Jesionki'', która potrwa do soboty. Wprawdzie zmroziło mnie nieco, gdy dowiedziałem się iż tym razem będzie mocno upolityczniona [ w dodatku jak to przy takich okazjach zwykle niestety bywa zdecydowanie jednostronnie tzn. na lewo ], ale pocieszył mnie wywiad z Heinerem Goebbelsem emitowany w zeszłą niedzielę w radiowej ''Dwójce'', który z humorem ale stanowczo odcinał się od redukowania jego twórczości do formuły ''zaangażowania'' i wpisywaniem jej w kontekst kontrkultury lat 60-ych [ poświęciłem kiedyś temu kompozytorowi wpis na tym blogu ]. Sensacyjnie wręcz wygląda pierwsza od czasu premiery [ a więc od blisko 50 lat ! ] emisja, bo przecież nie wykonanie, elektronicznego czy raczej ''konkretnego'' [ od muzyki ''konkretnej'' - tak, istniało coś takiego ] utworu Pendereckiego ''Brygada śmierci'' z '63 r. - powodem tak długiej absencji był skandal jaki wywołał podczas pierwszego koncertu, został ostro zjechany przez ówczesnych decydentów kulturalnych min. Iwaszkiewicza a dlaczego szczegóły tutaj : niestety nie mogłem wysłuchać go w całości w zeszłą niedzielę, ale z nadanych wcześniej w reportażu o nim fragmentów przeplatanych wypowiedziami samego kompozytora oraz świadków tamtej pamiętnej premiery rzecz zapowiada się co najmniej interesująco.
Wprawdzie nie mogłem wysłuchać też otwierającego tegoroczną ''WJ'' koncertu, ale nie żałuję bowiem byłem wtedy na wernisażu wystawy ''Szaro Czarnów'' autorstwa znajomych : Wojtka Wytrycha i ''artysty ukrywającego się pod pseudonimem Fenek'', który odbył się na Bazie Zbożowej - co tu gadać, było cholernie fajnie i nie miało prawa inaczej skoro zebrała się przy tej okazji grupa tak utalentowanych a zarazem pozytywnie pierdolniętych osób [ najlepiej pasuje tutaj określenie, które znalazłem w komentarzu u brulionmanna, który owszem owszem toże tam był : ''inwent-aż'' ], było też ognisko i dużo wina pitego w dobrym towarzystwie i na świeżym powietrzu a to ważne, zwłaszcza przy butelkach grawitujących w cenie 10 zł [ do czego przyłożyłem skromną cegiełkę-butelkę ] bo te zwykle smakują tylko w takich warunkach : mam nadzieję, że pisząc to nikomu nie napytam kłopotu, wprawdzie żadnych pijaństw szpetnych ani wszetecznych orgii tam nie było, ale w tym popierdzielonym kraju, gdzie ''lyberalny'' rząd gangsterów rywalizuje z pożal się boże opozycją w uchwalaniu coraz głupszych restrykcyjnych przepisów nigdy nic nie wiadomo. Warto też wspomnieć w tym miejscu o drugiej, równoczesnej wystawie, która miała tam miejsce przedstawiającej zdjęcia z przedszkola dla niepełnosprawnych dzieci : również ciekawa z nienachalnym, tolerancyjnym przesłaniem [ obie otwarte do końca tygodnia ]. Jedynym minusem było, iż nie mógł zawitać na nie zmożony chorobą Witold Gąska, muzyk znanych kiedyś kieleckich grup ''Dom Mody'' czy ''Hit Hit'', którego blog, od jakiegoś czasu umieszczony przeze mnie także w dziale ''Ludzie'', w tym miejscu serdecznie rekomenduję. Nie zmienia to faktu, że było pięknie... i życzę sobie jeszcze niejednej takiej imprezy !
Na zakończenie wrzucam finał ''Koncertu na zheng i orkiestrę'' słynnego ze ścieżki dźwiękowej do ''Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka'' chińskiego kompozytora Tan Duna - tak dlatego, że towarzyszył mi ostatnio dość często poprawiając choćby humor w ponure lipcopadowe dnie, jak i przez to, że doskonale wpasowuje się w kontekst muzyki opisywanych powyżej polskich młodych twórców : podobnie jak oni w pozbawiony awangardowego jak i tradycjonalnego sekciarstwa sposób korzysta umiejętnie z najróżnorodniejszych gatunków muzycznych łącząc je w dodatku z wpływami swojej, rodzimej kultury co w poniższym, nieco bartokowskim w swej żywiołowości fragmencie będzie doskonale słychać :
- ta chińska solistka jest zaiste zniewalająca : szkoda jedynie, że nie przebiega swymi paluszkami po pipie...
Kolejnym kompozytorem zasługującym na uwagę wymienionym we wspomnianym artykule jest Dariusz Przybylski - jego twórczość z tego co zdążyłem się zorientować jest bardziej osadzona w europejskiej tradycji muzycznej niż Opałki [ to żaden zarzut - ani wobec jednego ani drugiego ] co nie oznacza bynajmniej jakiegoś ślepego konserwatyzmu, udawania, że nic się w tej dziedzinie sztuki nie stało od XIX w. Twórca ten umiejętnie jak na moje ucho korzysta z dorobku awangardy zarazem bez właściwego jej sekciarstwa łącząc go z tradycyjnymi technikami [ nic dziwnego zresztą, skoro jednym z jego ulubionych kompozytorów również jest Iannis Xenakis co widać w korzystaniu przezeń z tak wciąż dość niekonwencjonalnych w ''poważnej'' muzyce instrumentów jak saksofony czy rozbudowane zestawy perkusyjne jak i bezpośrednio słychać w jego muzyce ]. Jednym słowem jest to twórczość muzyczna w najlepszym znaczeniu modernistyczna - być może to właśnie będzie następca Pendereckiego ? Z obszernego dorobku tego młodego jeszcze gościa [ z której sporymi fragmentami można zapoznać się na stronie kompozytora ] wybieram ''Orchesterstuck Nr.2'' - tym razem rzecz w całości, poza tym na Youtube również można znaleźć pokaźny wybór innych utworów Przybylskiego :
I pokrótce już tylko z braku czasu i miejsca o pozostałych wspomnianych kompozytorach : Wojciech Błażejczyk - nie będę wdawał się w szczegóły, bo najlepiej posłuchać utworów pomieszczonych na jego stronie, natomiast znamienne w jego przypadku jest, że gra również na gitarze elektrycznej, zjawisko wciąż dość egzotyczne na naszej scenie muzycznej tak ''wysokiej'' jak i ''niskiej'', lecz nie w Europie Zachodniej czy Stanach, gdzie tacy ludzie jak Zappa, Elliott Sharp czy Fred Frith przetarli szlaki nowej generacji kompozytorów i kompozytorek swobodnie korzystających z technik i instrumentarium właściwych popkulturze, dzięki temu nikogo tam chyba już nie dziwi twórca, którego muzyczne korzenie sięgają rocka, jazzu czy techno a z drugiej znajomość muzyki po-ważnej, choćby pobieżna, ma znacznie większy zasięg niż u nas [ na tym tle uderza kołtuństwo niektórych naszych środowisk ''alternatywnych'' uważających się za straaasznie ''otwarte'' i tolerancyjne, które z reguły uważają cię za dziwoląga, gdy zdradzisz się przed nimi ze swoją pasją do szeroko rozumianej ''współczechy'' - tym anarchotłukom radziłbym pierwej zapoznać się np. z twórczością takiego Silvestre Revueltasa, meksykańskiego kompozytora ''zaangażowanego'', anarchisty, żeby dotarło do nich iż radykalny przekaz polityczny nie musi wcale wiązać się tylko z cięższymi jak punk czy hardcore albo lżejszymi nawet jak w przypadku Chumbawamby odmianami jednak muzyki popularnej : wiem, że trudno wam to sobie wyobrazić w waszych beznadziejnie sformatowanych ''alternatywnie'' mózgach, ale orkiestra symfoniczna a nawet strażacka też się do tego nadaje, naprawdę - o tym jeszcze poniżej ]. No i wymieniony na końcu Bartosz Kowalski - powiem tylko tyle, że nie przeszkadza mi wcale jego ''stylistyka bliska muzyce filmowej'', wprawdzie to nie moja bajka, ale to porządna muzyka orkiestrowa o czym można przekonać się na stronie kompozytora : zwłaszcza ''Tkaninus'' i ''Exanastasis'' [ tytuły utworów to też jedna z rzeczy, które mię w tego typu muzyce zachwycają - nie powiecie, że nie robi wam się od nich mokro ? ].
Symptomatyczne i bardzo pozytywne, że wszyscy z powyższych twórców mają swoje strony internetowe i to całkiem porządne - to nie tylko znak czasów, widać że w przeciwieństwie do nieudacznych PRL-owskich artychów opisywanych przeze mnie poprzednio zamiast jak oni tylko chlać wódę przesiadując w spelunach i niszczyć sobie zdrowie papierochami przy potokach wydumanego bełkotu wylewającego im się wprost z mózgów przez usta [ a od czasu do czasu kablując wzajem na siebie i podkładając sobie świnie ] nie czekają aż wszechwładne państwo-partia rzuci im łaskawie jakiś ochłap, lecz sami umiejętnie krzątają się wokół swoich zamierzeń dbając o inteligentną, nienachalną auto-promocję. Jak z tego widać utalentowaną jednak mamy młodzież - skoro w polityce trwa festiwal miernot i bandyterki to być może dla równowagi i kontrastu w sztuce nam to chociaż wynagrodzono [ co nie znaczy, że mam idealistyczne o niej wyobrażenie i nie jestem świadomy, że o ''sukcesie'' w tej dziedzinie wcale nie decyduje talent czy pracowitość, ale często, tak jak wszędzie indziej, układy, koneksje a nawet okazjonalne dawanie d... pod tą czy inną postacią ], z drugiej strony taka Sylwia Ługowska stanowi dla mnie jakiś promyk nadziei, że po wyborach wprawdzie na pewno nie będzie lepiej ale być może przynajmniej ładniej... dobre i to.
W ogóle jesień obrodziła ciekawymi dla takich sonofreników jak niżej podpisany wydarzeniami muzycznymi - ledwo zakończył się krakowski ''Sacrum Profanum'' z serią monograficznych koncertów poświęconych Steve'owi Reichowi [ jedynego minimalisty, którego cenię, być może dlatego, że wpływy Strawińskiego czy ''etno'' obecne w jego muzyce oraz właściwa jej energiczność sprawiają iż nie jest dla mnie tak mdła jak Glassa np. choć nie da się ukryć, że i on czasami ociera się o banał ] a już w zeszły piątek miała miejsce inauguracja kolejnej edycji ''Warszawskiej Jesionki'', która potrwa do soboty. Wprawdzie zmroziło mnie nieco, gdy dowiedziałem się iż tym razem będzie mocno upolityczniona [ w dodatku jak to przy takich okazjach zwykle niestety bywa zdecydowanie jednostronnie tzn. na lewo ], ale pocieszył mnie wywiad z Heinerem Goebbelsem emitowany w zeszłą niedzielę w radiowej ''Dwójce'', który z humorem ale stanowczo odcinał się od redukowania jego twórczości do formuły ''zaangażowania'' i wpisywaniem jej w kontekst kontrkultury lat 60-ych [ poświęciłem kiedyś temu kompozytorowi wpis na tym blogu ]. Sensacyjnie wręcz wygląda pierwsza od czasu premiery [ a więc od blisko 50 lat ! ] emisja, bo przecież nie wykonanie, elektronicznego czy raczej ''konkretnego'' [ od muzyki ''konkretnej'' - tak, istniało coś takiego ] utworu Pendereckiego ''Brygada śmierci'' z '63 r. - powodem tak długiej absencji był skandal jaki wywołał podczas pierwszego koncertu, został ostro zjechany przez ówczesnych decydentów kulturalnych min. Iwaszkiewicza a dlaczego szczegóły tutaj : niestety nie mogłem wysłuchać go w całości w zeszłą niedzielę, ale z nadanych wcześniej w reportażu o nim fragmentów przeplatanych wypowiedziami samego kompozytora oraz świadków tamtej pamiętnej premiery rzecz zapowiada się co najmniej interesująco.
Wprawdzie nie mogłem wysłuchać też otwierającego tegoroczną ''WJ'' koncertu, ale nie żałuję bowiem byłem wtedy na wernisażu wystawy ''Szaro Czarnów'' autorstwa znajomych : Wojtka Wytrycha i ''artysty ukrywającego się pod pseudonimem Fenek'', który odbył się na Bazie Zbożowej - co tu gadać, było cholernie fajnie i nie miało prawa inaczej skoro zebrała się przy tej okazji grupa tak utalentowanych a zarazem pozytywnie pierdolniętych osób [ najlepiej pasuje tutaj określenie, które znalazłem w komentarzu u brulionmanna, który owszem owszem toże tam był : ''inwent-aż'' ], było też ognisko i dużo wina pitego w dobrym towarzystwie i na świeżym powietrzu a to ważne, zwłaszcza przy butelkach grawitujących w cenie 10 zł [ do czego przyłożyłem skromną cegiełkę-butelkę ] bo te zwykle smakują tylko w takich warunkach : mam nadzieję, że pisząc to nikomu nie napytam kłopotu, wprawdzie żadnych pijaństw szpetnych ani wszetecznych orgii tam nie było, ale w tym popierdzielonym kraju, gdzie ''lyberalny'' rząd gangsterów rywalizuje z pożal się boże opozycją w uchwalaniu coraz głupszych restrykcyjnych przepisów nigdy nic nie wiadomo. Warto też wspomnieć w tym miejscu o drugiej, równoczesnej wystawie, która miała tam miejsce przedstawiającej zdjęcia z przedszkola dla niepełnosprawnych dzieci : również ciekawa z nienachalnym, tolerancyjnym przesłaniem [ obie otwarte do końca tygodnia ]. Jedynym minusem było, iż nie mógł zawitać na nie zmożony chorobą Witold Gąska, muzyk znanych kiedyś kieleckich grup ''Dom Mody'' czy ''Hit Hit'', którego blog, od jakiegoś czasu umieszczony przeze mnie także w dziale ''Ludzie'', w tym miejscu serdecznie rekomenduję. Nie zmienia to faktu, że było pięknie... i życzę sobie jeszcze niejednej takiej imprezy !
Na zakończenie wrzucam finał ''Koncertu na zheng i orkiestrę'' słynnego ze ścieżki dźwiękowej do ''Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka'' chińskiego kompozytora Tan Duna - tak dlatego, że towarzyszył mi ostatnio dość często poprawiając choćby humor w ponure lipcopadowe dnie, jak i przez to, że doskonale wpasowuje się w kontekst muzyki opisywanych powyżej polskich młodych twórców : podobnie jak oni w pozbawiony awangardowego jak i tradycjonalnego sekciarstwa sposób korzysta umiejętnie z najróżnorodniejszych gatunków muzycznych łącząc je w dodatku z wpływami swojej, rodzimej kultury co w poniższym, nieco bartokowskim w swej żywiołowości fragmencie będzie doskonale słychać :
- ta chińska solistka jest zaiste zniewalająca : szkoda jedynie, że nie przebiega swymi paluszkami po pipie...
niedziela, 21 sierpnia 2011
Syf-bohema.
W trakcie lektury artykułu o Paulim na ''Dużym Formacie'' zwrócił moją uwagę w zakładce obok tekst o niedawnej ''czystce'' na Bazie Zbożowej : wyrzucono z niej min. Liroya [ i b.dobrze - pisałem co sądzę o tym buraku niedawno ] i bliżej mi dotąd nieznaną Fundację ''Regionalis'' - zaintrygowany tym ostatnim postanowiłem rzecz sprawdzić i oto jakież to cuda ukazały się mym zdumionym oczętom : zarząd fundacyi w całej okazałości, szczególnie ''pani żona'' na poczesnym miejscu narzuca się wręcz swą, ehm, śmiałą ''postawą artystyczną'', natomiast w tym miejscu można zobaczyć ''Izabelę Żuławnik przedstawiającą instalację "Kółko i krzyżyk''... i jeszcze foty z ''festiwalu sztuki współczesnej'' [ wiedzieliście, że coś takiego miało miejsce w Kielcach ? bo ja nie ] gdzie a bo mi się zdaje albo ta wiedźma szalejąca na oponach [ 6 zdjęcie i dalej ] to również ona, choć kompletnie nie mam pojęcia co tam k... robi i co to w ogóle k... jest - ?! Tu ważne ostrzeżenie : nie radzę buszować po tej starszej stronie skąd pochodzą 2 pierwsze ''regionalne'' linki bo jak chciałem sprawdzić z czasopism ''Naszą Babę Jagę'' [ no comments ] i w ''internecie'' portal, który rzkomo prowadzą antyvir zablokował mi trojany, czemu się zresztą wcale nie dziwię bo to jeden wielki syf - oczywiście wszystko to a także wiele innych poronionych i pozornych inicjatyw tejże Fundacji [ o czym jeszcze poniżej ] ''finansowo wspiera Miasto Kielce'' : nazwijcie mnie burakiem, ale mają szczęście, że na coś takiego nie idzie MOJA kasa [ bo jej zasadniczo, ehm, nie mam ] w przeciwnym razie chyba zrobiłbym im Breivika z d... Ale to bynajmniej koniec miodów, o nie nie ! Połknąwszy już bakcyla postanowiłem rzecz podrążyć dalej i oto co znalazłem o przewodniczącym rady programowej wiadomej fundacyi panu Rogali, literacie i b. członku PZPR za przeproszeniem [ w tym miejscu wulgarne określenie ''były członek'' pasuje jak ulał ] : z Wikipedii można się np. dowiedzieć, że ''Rogala jest autorem wszechstronnym. Jego imponujący dorobek literacki jest zróżnicowany gatunkowo'', natomiast w poświęconym mu haśle na stronie kieleckiego sejmiku czytamy min. : ''Łączna liczba książek Stanisława Rogali zbliża się do pół setki, a o twórczości tej powstał już szereg książek - najnowsza to zbiór szkiców i esejów sięgający 500 stron dużego formatu pt. Otarłem się o życie, otarłem się o słowa (wydawcą byli WBP i UJK).'' - nie pytam o co jeszcze się ocierał mam jednak skromną nadzieję, że nie ma to nic wspólnego z jego niezwykle płodną twórczością dla dzieci... Z kolei na blogu innego świętokrzyskiego pisarza Zdzisława Antolskiego możemy zaznajomić się z tym jak wg pana Staśka wygląda ''twórcza inspiracja'' - ktoś mógłby rzec krótko : jednym słowem PRZECHUJ, ale myliłby się bowiem na to zaszczytne miano zdaniem niżej podpisanego o wiele bardziej zasługuje inny CZŁONEK tejże ''rady programowej'' pan - uwaga ! orkiestra tusz ! - Bogumił [ ach ] Wtorkiewicz [ - właśnie dolewam sobie wina bo na trzeźwo o tym panu nie podołam pisać, ok jedźmy dalej ] - ten zaiste renesansowy geniusz, który nie wiadomo jakim cudem zdarzył się w naszym zapyziałym mieście jest min. ''projektantem mody awangardowej'', twórcą kolekcji o tak śmiałych nazwach jak ''Biedroneczki są w kropeczki'', ''Piękna Podhalanka'' czy ''Kołobrzeska syrenka'' [ - pana Bogusia można podziwiać w całej okazałości na 4-ym ze zdjęć relacji z kompletnie nikomu niepotrzebnej a finansowanej przez Urząd Miasta przypominam imprezy organizowanej przez fundacyję ''Łżegionalis'', PRLowska bohema kielecka pełną gębą można by rzec, tamże modelki prezentujące jego kolekcję a te tancerki brzucha dalej to chyba jego harem - ? ], moim zdaniem taki Jacyków do niego się nie umywa... ale ''bycie kreatorem'' nie wyczerpuje talentów mr Bogumiła, ooo nie - jak Renesans k... to Renesans, nie ?! To już nawet nie to, że ten wszechstronny człowiek także reklamuje czapki ''Porthosa'' [ w pierwszej chwili myślałem, iż chodzi o pornosa a to mogłoby być piękne marketingowe hasło : ''z pornosem mu do twarzy'' ], ale chyba nade wszystko jest poetą i to wybitnym podkreślmy, twórcą min. nagradzanego cyklu wierszy pt. ''Preludia na cztery wargi'' [ to zapewne nawiązanie do ''orgazmu stereo'' Gretkowskiej, czekam z niecierpliwością na ''Wariacje na zwieracze'' i ''Symfonię rodzynów'' ], który poważył się konkurować w tej dziedzinie z samym Karolem Wojtyłą ! Poza tym jest społecznikiem udzielającym się jako aktywny i prężny członek zarządu ''Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych'' grupującego takich wybitnych twórców, których wydała ziemia kielecka jak Irena Paździerz, Władysława Szproch, Zyta Trych czy Władysław Trzpiot [ to bynajmniej literackie pseudonimy... ], jego wiersza oczywiście nie mogło zabraknąć w wydanej przez to stowarzyszenie antologii pt. ''Lament Smoleńsko-Katyński'' poświęconej wiadomo czemu [ notabene przyjemniaczek klaruje sobie w swym ''Nokturnie'', że ta katastrofa będzie jakimś ''zaczynem pojednania'' polsko - rosyjskiego a dlaczego o tem na końcu ]. Czyż trzeba jeszcze dodawać, iż ten utalentowany człowiek należy również do ''Stowarzyszenia Polskich Artystów Karykatury'', gdzie przewodniczy Sądowi Koleżeńskiemu [ nawiasem mówiąc dwóch skurwysynów z Urbanowego ''Nie'' znajdujących się we władzach tegoż szemranego towarzystwa próbowało jakiś czas temu wyłudzić grubszą forsę - szczegóły tutaj ] a nawet w swoim czasie zaangażował się politycznie startując na radnego z listy nacjonal-komunistycznej Polskiej Partii Pracy Bogusława Ziętka ? [ info na samym dole... ] Błyskotliwy zmysł humoru pana Bogumiła możemy podziwiać w jego anegdotach, zaiste obezwładniających inteligencją i wyrafinowanym dowcipem, aż nie mogę się powstrzymać przed dłuższym cytatem [ pan Boguś pewnie powiedziałby ''cycatem'' he he ] z jego rozważań o erotyźmie w sztuce reklamy pomieszczonych w Świętokrzyskim Magazynie Kulturalno-Artystycznym ''Dedal'', których całością można rozkoszować się w tym miejscu [ - jakże urocze pieprzenie trzy po trzy ! ] :
''Od wielu lat związany jestem z działalnością artystyczną, a tym samym i z wieloma twórcami wszystkich możliwych płci. W różnych sytuacjach artystyczno-towarzyskich jestem świadkiem wielu zabawnych zdarzeń, słuchaczem plotek i opowiadań z przeszłego i obecnego życia towarzyskiego polskiego i zagranicznego. Szczególnie śmiesznie może być wówczas, kiedy zbiorą się satyrycy z okazji ku temu sprzyjającej. W 1987 roku w Zielonej Górze odbyło się kolejne otwarcie wystawy karykatury pod ''żelaznym'' tytułem ''Książka''. W pobliskim, anielsko urządzonym Ośrodku Olimpijskim w Drzonkowie, karykaturzyści mieli nocleg, wikt i różne uciechy cielesne, np. mecz piłki nożnej z drużyną dziewcząt. Organizatorzy wszystko zrobili, by reklama tej międzynarodowej wystawy satyrycznej wypadła jak najlepiej. Podczas wspomnianego meczu, rysownik, który strzelił gola do bramki drużyny przeciwnej, za karę schodził z boiska. Niemniej jednak koledzy na trybunach dzielnie dopingowali swych zawodników, wołając : ''Pokryj tę czarną !''. Zrobiono także pamiątkowe zdjęcie obu zespołów. Ktoś rzucił propozycję, żeby również wykonać pamiątkowe zdjęcie... majtek oraz dokonać wymiany koszulek i staników. Do tej ostatniej transakcji jednak nie doszło z powodu braku wspomnianej części garderoby w drużynie męskiej. Podczas jednej z imprez, gościnni gospodarze, poczęstowali mnie i modelki sutą kolacją, przy okazji reklamując miejscowe wyroby spożywcze. Podano dużych rozmiarów pieczone kurczaki. Jeden z takich okazów został postawiony przede mną, a obok siedziała prześlicznej urody Ola. Zauważyłem jej zakłopotaną minę, gdyż kurczakiem mogłoby się posilić kilka osób. Pomyślałem, jak podzielić to danie i podjąłem męską decyzję. Powiedziałem do Oli: ''Oderwę ci pierś'', ona przystała na moją propozycję, a ja zadowoliłem się apetycznym udkiem. Dalsza część kolacji przebiegła już mniej zabawnie, pamiętam tylko, że zjadłem jeszcze kawałek ''brzucha''. [ ... ]
- hłe hłe, nie mogę, zwłaszcza to chóralne ''pokrywanie'' jakiejś Murzyny rozbawiło mnie do łez, co za wyrafinowany koncept !
Zamykając już wątek pana Bogumiła pozwolę sobie wyrazić nadzieję, że będzie nam dane zapoznać się również z bardziej ''undergroundową'' stroną jego twórczości jako delatora SB działającego kiedyś w środowisku kieleckich artystów jako ''agent Tomek'' [ - czyżby genialna antycypacja ? a więc ten człowiek byłby w dodatku wizjonerem ?! ] zapewne w niczym nieustępującej jej oficjalnemu nurtowi - proponuję wydać zbiorek donosów nakładem Fundacyi dofinansowany oczywiście przez Urząd Miasta lub ze ''środków UE''. Przyszło mi nawet na myśl w związku z tym czy aby Wtorkiewicz nie nadawałby się na jakowyś świętokrzyski odpowiednik Jamesa Bonda - przecież jest tak barwną postacią, i jak widać tajemniczą przy tym, zawsze też otaczają go piękne kobiety itp. Mówiąc zaś serio jeśli jest jakiś sens poświęcania tyle miejsca i zajmowania się w ogóle powyższymi błaznami, kanaliami i miernotami, poza robieniem sobie z nich jaj rzecz jasna, to przede wszystkim jest to zniszczenie trwających do dziś niestety PRL-owskich resentymentów za ''złotą epoką'', kiedy się piło, zakąszało, kablowało, dupy dawało... Co nie znaczy oczywiście, iż teraz jest tak różowo, co to to nie : najgorsze że jak widać z opisanych powyżej przykładów ten syf wciąż trwa niemal w niezmienionej postaci a banda cwaniaków, kombinatorów i grafomanów nadal może pasożytować na udzielanych im przez biurwokratów szemranych dotacjach i grantach ! Aby nie kończyć jednak tak pesymistycznym akcentem tego żartobliwego wpisu przyznam jednak, że poniekąd dzięki p. Bogumiłowi tzn. przy okazji szukania informacji o nim odkryłem fascynujący a kompletnie nieznany mi dotąd świat kipiącego aż życia kulturalnego jakie toczy się w osiedlowych klubach o czym przekonać się można naocznie tutaj lub w tym miejscu - przyznaję się do swojej dotychczasowej ignorancji w tym względzie z tym większym wstydem, że to wszystko dzieje się niemal pod moim nosem, dlatego solennie obiecuję sobie czujnie wypatrywać informacji o mających tam miejsce wieczorkach poetyckich czy inszych jeszcze bardziej kosmicznych imprezach jak te choćby powyżej w odnośnikach i gorliwie uczęszczać na nie aby doznać potężnego kopa wrażeń estetycznych i nie tylko jakiego na pewno mi dostarczą. Z drugiej strony nie chciałbym, żeby ktoś poczytał moją ironię za ordynarne wyśmiewanie się z nieudactwa niektórych - jeśli płodzenie grafomańskich wierszydeł czy koślawych obrazów lub muzyki osładza tym ludziom gorycz starości albo daje poczucie jakiegoś sensu młodym to ok, a już tylko postępowy eutanazista może pogardzać pacjentami domów starości czy opieki społecznej napierdzielających powykrzywianymi i drżącymi rękami choćby i z deka kiczowate ''gobeliny'', ja w każdym razie do takich kanalii nie należę ! Dlatego zapewniam, że zanim udam się na tego typu imprezę nie będę zbyt dużo pił... ot, tyle tylko właśnie, by nie parsknąć śmiechem, gdy usłyszę częstochowski rym czy jakąś czerstwą metaforę. Co zaś tyczy się naszego Bogumiłka nad którym się tutaj troszkę pastwię przyznaję to trza mu oddać, że nie jest on znowu takim wyjątkowym kuriozum a jedynie małym choć barwnym [ jak wrzód na d... ] przykładem pewnej szerszej patologii zwanej nie wiedzieć czemu ''życiem kulturalnym'' w Polsce - to wspomniany nieco wyżej chory biurwokratyczny system przeniesiony niemal w niezmienionej postaci z PRL-u [ ba - rozrośnięty jeszcze ! ] umożliwia egzystencję tego rodzaju owsikom i aby było jasne to on jest tutaj głównym oskarżonym a nie ten pajac - nie pojmuję tylko co skłoniło do współpracy z nim kogoś takiego jak Jerzy Ozga...
p.s. tak bardzo skupiłem się na Wtorkiewiczu, że kompletnie zapomniałem skreślić choćby paru słów o innej CZŁONKINI [ brr ] tym razem tejże samej Fundacyi ''Łżegionalis'' - Olimpia Brola mię rozpierdala... Jest bardzo wyemancypowana i mądra o czym można przekonać się czytając jej głębokie niczym gardło pewnej gwiazdy porno przemyślenia [ a propos gwiazd : tamże warto też zajrzeć w ''inną rzeczywistość'', gdzie numerolożka i wróżkini p. Irena Mianowski wyjaśni nam wszystkie tajemnice bytu a nawet odbytu oraz poprzednich wcieleń mnożąc lub dzieląc datę naszych narodzin, a może i poczęcia przez długość człona ew. kąt rozwarcia kapska - jednym słowem kultura pełnym pyskiem ! ] Ach ten seksizm - niech choć ten suplement będzie drobnym zań zadośćuczynieniem [ - czy ja aby nie zbliżam się niebezpiecznie do ''poziomu'' humoru Bogumiłka ? ].
... a tymczasem Boguś lewituje... Kompletnie nie pojmuję, czemu p. Adamczyk nie zaproponował mu startu w wyborach z listy tzw. ''Nowej Prawicy'' w świętokrzyskim ? Przecież tylko jego brakuje w tej menażerii - razem ze słynnym ''niemagistrem'' i powalająco szczerym Czesiem Dudkiem stanowili by idealny zespół !
''Od wielu lat związany jestem z działalnością artystyczną, a tym samym i z wieloma twórcami wszystkich możliwych płci. W różnych sytuacjach artystyczno-towarzyskich jestem świadkiem wielu zabawnych zdarzeń, słuchaczem plotek i opowiadań z przeszłego i obecnego życia towarzyskiego polskiego i zagranicznego. Szczególnie śmiesznie może być wówczas, kiedy zbiorą się satyrycy z okazji ku temu sprzyjającej. W 1987 roku w Zielonej Górze odbyło się kolejne otwarcie wystawy karykatury pod ''żelaznym'' tytułem ''Książka''. W pobliskim, anielsko urządzonym Ośrodku Olimpijskim w Drzonkowie, karykaturzyści mieli nocleg, wikt i różne uciechy cielesne, np. mecz piłki nożnej z drużyną dziewcząt. Organizatorzy wszystko zrobili, by reklama tej międzynarodowej wystawy satyrycznej wypadła jak najlepiej. Podczas wspomnianego meczu, rysownik, który strzelił gola do bramki drużyny przeciwnej, za karę schodził z boiska. Niemniej jednak koledzy na trybunach dzielnie dopingowali swych zawodników, wołając : ''Pokryj tę czarną !''. Zrobiono także pamiątkowe zdjęcie obu zespołów. Ktoś rzucił propozycję, żeby również wykonać pamiątkowe zdjęcie... majtek oraz dokonać wymiany koszulek i staników. Do tej ostatniej transakcji jednak nie doszło z powodu braku wspomnianej części garderoby w drużynie męskiej. Podczas jednej z imprez, gościnni gospodarze, poczęstowali mnie i modelki sutą kolacją, przy okazji reklamując miejscowe wyroby spożywcze. Podano dużych rozmiarów pieczone kurczaki. Jeden z takich okazów został postawiony przede mną, a obok siedziała prześlicznej urody Ola. Zauważyłem jej zakłopotaną minę, gdyż kurczakiem mogłoby się posilić kilka osób. Pomyślałem, jak podzielić to danie i podjąłem męską decyzję. Powiedziałem do Oli: ''Oderwę ci pierś'', ona przystała na moją propozycję, a ja zadowoliłem się apetycznym udkiem. Dalsza część kolacji przebiegła już mniej zabawnie, pamiętam tylko, że zjadłem jeszcze kawałek ''brzucha''. [ ... ]
- hłe hłe, nie mogę, zwłaszcza to chóralne ''pokrywanie'' jakiejś Murzyny rozbawiło mnie do łez, co za wyrafinowany koncept !
Zamykając już wątek pana Bogumiła pozwolę sobie wyrazić nadzieję, że będzie nam dane zapoznać się również z bardziej ''undergroundową'' stroną jego twórczości jako delatora SB działającego kiedyś w środowisku kieleckich artystów jako ''agent Tomek'' [ - czyżby genialna antycypacja ? a więc ten człowiek byłby w dodatku wizjonerem ?! ] zapewne w niczym nieustępującej jej oficjalnemu nurtowi - proponuję wydać zbiorek donosów nakładem Fundacyi dofinansowany oczywiście przez Urząd Miasta lub ze ''środków UE''. Przyszło mi nawet na myśl w związku z tym czy aby Wtorkiewicz nie nadawałby się na jakowyś świętokrzyski odpowiednik Jamesa Bonda - przecież jest tak barwną postacią, i jak widać tajemniczą przy tym, zawsze też otaczają go piękne kobiety itp. Mówiąc zaś serio jeśli jest jakiś sens poświęcania tyle miejsca i zajmowania się w ogóle powyższymi błaznami, kanaliami i miernotami, poza robieniem sobie z nich jaj rzecz jasna, to przede wszystkim jest to zniszczenie trwających do dziś niestety PRL-owskich resentymentów za ''złotą epoką'', kiedy się piło, zakąszało, kablowało, dupy dawało... Co nie znaczy oczywiście, iż teraz jest tak różowo, co to to nie : najgorsze że jak widać z opisanych powyżej przykładów ten syf wciąż trwa niemal w niezmienionej postaci a banda cwaniaków, kombinatorów i grafomanów nadal może pasożytować na udzielanych im przez biurwokratów szemranych dotacjach i grantach ! Aby nie kończyć jednak tak pesymistycznym akcentem tego żartobliwego wpisu przyznam jednak, że poniekąd dzięki p. Bogumiłowi tzn. przy okazji szukania informacji o nim odkryłem fascynujący a kompletnie nieznany mi dotąd świat kipiącego aż życia kulturalnego jakie toczy się w osiedlowych klubach o czym przekonać się można naocznie tutaj lub w tym miejscu - przyznaję się do swojej dotychczasowej ignorancji w tym względzie z tym większym wstydem, że to wszystko dzieje się niemal pod moim nosem, dlatego solennie obiecuję sobie czujnie wypatrywać informacji o mających tam miejsce wieczorkach poetyckich czy inszych jeszcze bardziej kosmicznych imprezach jak te choćby powyżej w odnośnikach i gorliwie uczęszczać na nie aby doznać potężnego kopa wrażeń estetycznych i nie tylko jakiego na pewno mi dostarczą. Z drugiej strony nie chciałbym, żeby ktoś poczytał moją ironię za ordynarne wyśmiewanie się z nieudactwa niektórych - jeśli płodzenie grafomańskich wierszydeł czy koślawych obrazów lub muzyki osładza tym ludziom gorycz starości albo daje poczucie jakiegoś sensu młodym to ok, a już tylko postępowy eutanazista może pogardzać pacjentami domów starości czy opieki społecznej napierdzielających powykrzywianymi i drżącymi rękami choćby i z deka kiczowate ''gobeliny'', ja w każdym razie do takich kanalii nie należę ! Dlatego zapewniam, że zanim udam się na tego typu imprezę nie będę zbyt dużo pił... ot, tyle tylko właśnie, by nie parsknąć śmiechem, gdy usłyszę częstochowski rym czy jakąś czerstwą metaforę. Co zaś tyczy się naszego Bogumiłka nad którym się tutaj troszkę pastwię przyznaję to trza mu oddać, że nie jest on znowu takim wyjątkowym kuriozum a jedynie małym choć barwnym [ jak wrzód na d... ] przykładem pewnej szerszej patologii zwanej nie wiedzieć czemu ''życiem kulturalnym'' w Polsce - to wspomniany nieco wyżej chory biurwokratyczny system przeniesiony niemal w niezmienionej postaci z PRL-u [ ba - rozrośnięty jeszcze ! ] umożliwia egzystencję tego rodzaju owsikom i aby było jasne to on jest tutaj głównym oskarżonym a nie ten pajac - nie pojmuję tylko co skłoniło do współpracy z nim kogoś takiego jak Jerzy Ozga...
p.s. tak bardzo skupiłem się na Wtorkiewiczu, że kompletnie zapomniałem skreślić choćby paru słów o innej CZŁONKINI [ brr ] tym razem tejże samej Fundacyi ''Łżegionalis'' - Olimpia Brola mię rozpierdala... Jest bardzo wyemancypowana i mądra o czym można przekonać się czytając jej głębokie niczym gardło pewnej gwiazdy porno przemyślenia [ a propos gwiazd : tamże warto też zajrzeć w ''inną rzeczywistość'', gdzie numerolożka i wróżkini p. Irena Mianowski wyjaśni nam wszystkie tajemnice bytu a nawet odbytu oraz poprzednich wcieleń mnożąc lub dzieląc datę naszych narodzin, a może i poczęcia przez długość człona ew. kąt rozwarcia kapska - jednym słowem kultura pełnym pyskiem ! ] Ach ten seksizm - niech choć ten suplement będzie drobnym zań zadośćuczynieniem [ - czy ja aby nie zbliżam się niebezpiecznie do ''poziomu'' humoru Bogumiłka ? ].
... a tymczasem Boguś lewituje... Kompletnie nie pojmuję, czemu p. Adamczyk nie zaproponował mu startu w wyborach z listy tzw. ''Nowej Prawicy'' w świętokrzyskim ? Przecież tylko jego brakuje w tej menażerii - razem ze słynnym ''niemagistrem'' i powalająco szczerym Czesiem Dudkiem stanowili by idealny zespół !
sobota, 13 sierpnia 2011
''Nigdy samotniej niż w sierpniu...''
Nigdy samotniej niż w sierpniu, nie :
Godzina spełnień - w oddali błonie
od złota i czerwieni płonie,
lecz rozkosz twych ogrodów - gdzie ?
Miękkość nieba, lśnienia czystych pól,
w jeziorach jasne, ciche wody,
ale gdzie tryumf i triumfu dowody
z królestwa, w którym tyś jest król ?
Gdzie dowodem na wszystko jest szczęście, ruch :
Obrączek i spojrzeń wymiana,
w pląsach rzeczy, woni wina w dzbanach -
twój pan to antyszczęście : duch.
- wiersz Gottfrieda Benna w przekładzie Andrzeja Kopackiego : na pewno stokroć lepszy od czegoś takiego [ nawet żartobliwa forma nawiązująca do ''stylistyki'' ks. Baki nie usprawiedliwia takiej kichy, ale byle g... byle posadzone przez któregoś z naszych ''noblystów'' zawsze wzbudza histerię gruczołów niedojebanych mentalnych bibliotekarek ] - i za takie rzeczy dają Nobla... A teraz jeszcze dowiaduję się, że Breivik w swoim ''manifeście'' powoływał się min. na Miłosza właśnie ! [ tego akurat faktu ''Wyborcza'' cosik nie nagłaśnia... ] Uniesiony świętym oburzeniem niczym banda moralnych terrorystów z ''GW'' w związku z tym żądam wywalenia pana Czesława ze Skałki i przerwania obchodów jego roku, powinien też wreszcie dobrać mu się do skóry niezawodny zespół antyfaszystowskich inkwizytorów z ''Nigdy więcej'' natomiast Maria Janion wzorem starych dobrych czasów gdy była młodą, wierzącą gorliwie ''staliniątką'' winna zdemaskować ''Zniewolony umysł'' jako dzieło ''skażone'' - skoro można wyprowadzać zbrodnicze, terrorystyczne skłonności Breivika z jego, mocno wątpliwego zresztą, zaangażowania religijnego albo zarzucać von Trierowi nazistowskie filiacje żądając jeszcze przy tym dlań anatemy tak jak jeden ''straśnie mundry profesór'' to czyż nie powinno to dotyczyć także naszych ''geniuszy'' ? : w czym oni gorsi ?!
... a tak w ogóle w najbliższy poniedziałek przypada kolejna rocznica jednego z najwspanialszych zwycięstw [ choć niewykorzystanego jak to niestety zwykle z nami bywa ] w naszej historii : prawdziwego pogromu bolszewii w 1920 r. - naprawdę mamy tyle klęsk i smutnych świąt, że to jedno z niewielu radosnych, będących świadectwem naszej mocy wymaga godnego uczczenia, ja w każdym razie zamierzam tak zrobić i ani przeziębienie, które mnie właśnie niespodziewanie dopadło [ chyba za dużo zimnego piwa... ] ani nawet kolejna nakręcona z tej okazji bombastyczna zapewne produkcja Hoffmana mi tego nie zepsują ! [ a przecież można przedstawiać tamte wydarzenia bez koturnów unikając zarazem ''ojkofobii'' czego choćby ''Lewa wolna'' Mackiewicza najlepszym dowodem, inna sprawa, że pokazany tam obraz wojny i biorących w niej udział ułanów, bynajmniej ''malowanych'' mógłby swym realizmem porażać i wywołać skandal... ]
p.s. podobnie jak III-światowi jaoiści nie wierzę w NIEudział ''osób drugich'' w śmierci ''Endrju'' - już krążą plotki, iż było to pierwsze w historii samobójstwo w samoobronie... choć osobiście stawiałbym raczej na jakąś znachorską kurację na impotencję - ponoć po po[d]wieszeniu dobrze stoi, tak czy siak podpisuję się pod tym jak rzecz całą skomentował ''brulionman'', myślę też, że radykalne przesłanie ''zabijcie się !'', którym zwykle kończy Kelthuz swe audycje w ''Radiu Żelaza'' mogłoby rzeczywiście być jakimś rozwiązaniem dla naszej [pod]klasy politycznej i nie tylko - chętnie bym tu widział także dziennikarskie hieny takie jak Jacuś Żakowski usiłujący zrobić z Lepieja ''męczennika IV RP'' bo z histeryczką Blidą jak widać nie wyszło czy Mazowieckiego jr o części naszych ''yntelektualistów'' i literatów [ od litra ] nie wspominając.
p.s. 2 - polecam jeszcze zdroworozsądkowe uwagi Jacka Sierpińskiego o ostatnich zadymach w Anglii oraz ''korupcyjnych wyborach'' w Wałbrzychu, na ten temat też z innej perspektywy Michalkiewicz a także o ciężkiej doli baby ciemiężonej przez SLD-owskie szowinistyczne świnie i przede wszystkim ''liberalnym'' adwersarzu Lepieja Baal-cerowiczu : kończąc definitywnie wątek Endrju uważam, że stołeczne kurwy za ułamek tego co zostawił w ich ''agencjach'' [ kiedyś to się nazywało o wiele ładniej - ''lunapary'' ] powinny mu wystawić solidny pomnik !
Godzina spełnień - w oddali błonie
od złota i czerwieni płonie,
lecz rozkosz twych ogrodów - gdzie ?
Miękkość nieba, lśnienia czystych pól,
w jeziorach jasne, ciche wody,
ale gdzie tryumf i triumfu dowody
z królestwa, w którym tyś jest król ?
Gdzie dowodem na wszystko jest szczęście, ruch :
Obrączek i spojrzeń wymiana,
w pląsach rzeczy, woni wina w dzbanach -
twój pan to antyszczęście : duch.
- wiersz Gottfrieda Benna w przekładzie Andrzeja Kopackiego : na pewno stokroć lepszy od czegoś takiego [ nawet żartobliwa forma nawiązująca do ''stylistyki'' ks. Baki nie usprawiedliwia takiej kichy, ale byle g... byle posadzone przez któregoś z naszych ''noblystów'' zawsze wzbudza histerię gruczołów niedojebanych mentalnych bibliotekarek ] - i za takie rzeczy dają Nobla... A teraz jeszcze dowiaduję się, że Breivik w swoim ''manifeście'' powoływał się min. na Miłosza właśnie ! [ tego akurat faktu ''Wyborcza'' cosik nie nagłaśnia... ] Uniesiony świętym oburzeniem niczym banda moralnych terrorystów z ''GW'' w związku z tym żądam wywalenia pana Czesława ze Skałki i przerwania obchodów jego roku, powinien też wreszcie dobrać mu się do skóry niezawodny zespół antyfaszystowskich inkwizytorów z ''Nigdy więcej'' natomiast Maria Janion wzorem starych dobrych czasów gdy była młodą, wierzącą gorliwie ''staliniątką'' winna zdemaskować ''Zniewolony umysł'' jako dzieło ''skażone'' - skoro można wyprowadzać zbrodnicze, terrorystyczne skłonności Breivika z jego, mocno wątpliwego zresztą, zaangażowania religijnego albo zarzucać von Trierowi nazistowskie filiacje żądając jeszcze przy tym dlań anatemy tak jak jeden ''straśnie mundry profesór'' to czyż nie powinno to dotyczyć także naszych ''geniuszy'' ? : w czym oni gorsi ?!
... a tak w ogóle w najbliższy poniedziałek przypada kolejna rocznica jednego z najwspanialszych zwycięstw [ choć niewykorzystanego jak to niestety zwykle z nami bywa ] w naszej historii : prawdziwego pogromu bolszewii w 1920 r. - naprawdę mamy tyle klęsk i smutnych świąt, że to jedno z niewielu radosnych, będących świadectwem naszej mocy wymaga godnego uczczenia, ja w każdym razie zamierzam tak zrobić i ani przeziębienie, które mnie właśnie niespodziewanie dopadło [ chyba za dużo zimnego piwa... ] ani nawet kolejna nakręcona z tej okazji bombastyczna zapewne produkcja Hoffmana mi tego nie zepsują ! [ a przecież można przedstawiać tamte wydarzenia bez koturnów unikając zarazem ''ojkofobii'' czego choćby ''Lewa wolna'' Mackiewicza najlepszym dowodem, inna sprawa, że pokazany tam obraz wojny i biorących w niej udział ułanów, bynajmniej ''malowanych'' mógłby swym realizmem porażać i wywołać skandal... ]
p.s. podobnie jak III-światowi jaoiści nie wierzę w NIEudział ''osób drugich'' w śmierci ''Endrju'' - już krążą plotki, iż było to pierwsze w historii samobójstwo w samoobronie... choć osobiście stawiałbym raczej na jakąś znachorską kurację na impotencję - ponoć po po[d]wieszeniu dobrze stoi, tak czy siak podpisuję się pod tym jak rzecz całą skomentował ''brulionman'', myślę też, że radykalne przesłanie ''zabijcie się !'', którym zwykle kończy Kelthuz swe audycje w ''Radiu Żelaza'' mogłoby rzeczywiście być jakimś rozwiązaniem dla naszej [pod]klasy politycznej i nie tylko - chętnie bym tu widział także dziennikarskie hieny takie jak Jacuś Żakowski usiłujący zrobić z Lepieja ''męczennika IV RP'' bo z histeryczką Blidą jak widać nie wyszło czy Mazowieckiego jr o części naszych ''yntelektualistów'' i literatów [ od litra ] nie wspominając.
p.s. 2 - polecam jeszcze zdroworozsądkowe uwagi Jacka Sierpińskiego o ostatnich zadymach w Anglii oraz ''korupcyjnych wyborach'' w Wałbrzychu, na ten temat też z innej perspektywy Michalkiewicz a także o ciężkiej doli baby ciemiężonej przez SLD-owskie szowinistyczne świnie i przede wszystkim ''liberalnym'' adwersarzu Lepieja Baal-cerowiczu : kończąc definitywnie wątek Endrju uważam, że stołeczne kurwy za ułamek tego co zostawił w ich ''agencjach'' [ kiedyś to się nazywało o wiele ładniej - ''lunapary'' ] powinny mu wystawić solidny pomnik !
niedziela, 31 lipca 2011
Ponury lipcopad.
- takie oto piękne i jakże trafne określenie znalazłem przypadkiem na tym winnym blogu : wprawdzie niewiele ma ono wspólnego z tematem tego wpisu za to doskonale pasuje do jego intencji bo pierwotnie tytuł miał brzmieć : ''nie ma ch... na p.[urgę]'' czyli niezwykle ostry i piekielnie zimny wiatr dujący na dalekiej Północy, chciałem w ten sposób pocieszyć się trochę, że inni mają jeszcze gorzej jeśli chodzi o pogodę... Przy okazji mam skromną nadzieję, że to plugastwo panujące za oknem wreszcie się skończy, choć niestety prognozy jakoś tego nie zapowiadają [ co nie znaczy oczywiście iż chciałbym żeby napierdzielały tutaj subtropikalne upały ].
A tera do rzeczy : parę tygodni temu spędziłem dobrych kilka nocy oglądając filmy na Youtube związane z Syberią, a szczególnie Norylskiem, bodaj jedynym na świecie tak dużym miastem leżącym za kołem podbiegunowym [ żeby było jasne : oznacza to, że mają tam jeden dzień i jedną noc w roku trwające po około 70 dni a temperatura spada do - 50 stopni... ] :
- naprawdę tylko kompletnie skretyniali, w ogóle nie liczący się z realiami socjalistyczni planiści mogli postawić bloki w tak skrajnie nieprzyjaznych człowiekowi warunkach gdzie wiatr rzuca ludźmi niczym szmacianymi lalkami ! Oceńcie zresztą sami - szczególnie żal patrzeć na desperackie i daremne niestety zmagania jakiegoś chłopaczka jak się domyślam, który pojawia się ok. 30 sek. i później od 2 min. 40 sek. [ tam zwykły spacer to heroiczne przedsięwzięcie ] :
Wyszły dzieci ze szkoły - worki z butami poszły im się jebać...
- jak widać znaki drogowe służą tam nie jakiemuś tam ostrzeganiu ale wprost ratują ludzkie życie ! Dobra, będzie tego - w odnośnikach jeszcze można sobie zobaczyć jak wygląda tam ''lato'' [ tylko że kurna jakoś nie widzę specjalnie różnicy, eh... ], napierdalankę na ichnim dworcu [ radzę zwrócić uwagę na jasnowłosego glinę, tego bez kurtki i poczekać jak ok 1.40 filmu ''rozwiąże'' uniwersalnie problem napierdzielając po równo wszystkich - to prawdziwa ''blond bestia'', istny Breivik Północy ! ], jak się tam pije w plenerze oraz trochę melancholijnych, chmurno-polarnych a także bolesno-plugawych obrazków stamtąd, na koniec zaś trafny komentarz na temat globalnego ocipienia. Żeby nie było tak słodko warto pamiętać, że to miasto zostało wzniesione dosłownie na kościach łagierników, których zapewne wiele nadal pozostaje w okolicznej wiecznej zmarźlinie, było też miejscem bodaj największego buntu tychże więźniów już po śmierci Stalina [ ''Ludojad zdechł !'' ] oczywiście krwawo stłumionego przez władzę ''ludową'' - nie ma się co czepiać, przynajmniej jakoś to upamiętnili a jak na tamtejsze standardy to naprawdę nieźle [ ten wpis ma wprawdzie służyć pocieszeniu, ale jeśli ktoś chce zobaczyć jak to ''upamiętnianie'' wygląda w innych rejonach Syberii to może zajrzeć tutaj, chyba że ma słabe nerwy... ]. W każdym razie ta cała heca z Norylskiem jest kolejnym potwierdzeniem prawdy, którą będę uparcie wbijać do zakutych lewicowych łbów, że w socjaliźmie nigdy nie chodziło o żadną sprawiedliwość, choćby i ''społeczną'' lecz tytaniczną wizję Ludzkości [ koniecznie duże ''l'' bo nie o realnych ludzi tu biega ], która mocą swej woli i rozumu kształtuje, ba - tworzy wręcz świat, w przeciwnym razie czy jego zwolennicy, a bolszewikom nie sposób odmówić tego miana, w ogóle zdecydowaliby się na równie nieludzki i absurdalny projekt ?! [ nawet kierujący się czysto ekonomicznym rachunkiem XIX-wieczny ''leseferystyczny wyzyskiwacz'' nie poważył by się na coś podobnego, a przynajmniej nie tak okrutnym kosztem, no chyba że byłby to całkiem współczesny przedziwny ''komunokapitalista'' obficie korzystający z pomocy państwa, które by mu już tych ''ochotników'' do pracy w wiadomy sposób ''zorganizowało'' a wszystko niestety zdaje się ku temu zmierzać... ]
Z przyjemniejszych rzeczy na koniec : tak naprawdę na Norylsk natrafiłem oglądając filmy [ skądinąd b. dobrej jakości ] z wyprawy terenówkami jaką w tamte rejony przedsiębrali jacyś ichni jegomoście [ sądząc po wózkach i sprzęcie b. zamożni, albo takowych mają sponsorów ] - poniżej wrzucam tylko jeden krótki filmik z serii całość natomiast można zobaczyć na tymże profilu [ przy okazji zachęcam też do zobaczenia analogicznej w tym miejscu, wprawdzie obraz gorszej jakości, ale może nawet ciekawsze - ? w każdym razie na pewno nieco lepsze podkłady muzyczne : Rammstein sprawdza się w tamtych warunkach idealnie... ] :
... i jeszcze co do pocieszenia : gdzieś przemknęło mi info, że Dodzia zamierza się wyprowadzić z naszego kraju zniesmaczona do reszty panującym tu ponoć do reszty ''buractwem'' [ akurat ona ma prawo do oburzania się tym ] - świetnie ! Krzyżyk na drogę i wypierdalaj kur...o !!! Właśnie wznoszę kieliszek białego ''Loiosa'' w tej intencji - gdzieś już chyba pisałem na tym blogu, że chętnie dokonałbym barteru z Muchomorem Kaddafim wymieniając ją na kilka śniadych dupencji z jego haremu [ - może jego stary kumpel Jarucwel mógłby tu pośredniczyć ? przecież i tak wygląda jak alfons : ciemne okulary, laseczka, złote epolety... ], myślę zresztą że skończy tańcząc na rurze przed jakimś arabskim szejkiem, oni lubią blondyny, nawet takie farbowane i podstarzałe jak ona, zapewne też doceni on w końcu jej rozliczne ''talenta''... O jedno cię tylko proszę Dodziu : nie wspominaj nic o Polsce, gdy wybierzesz wreszcie status leminga na wolności - niech popełniane przez ciebie głupoty idą wyłącznie na twoje konto a nie tego nieszczęsnego narodu tak jak różnych ''szmalcowników'' czy konfidentów UB i Gestapo, dobrze ?
A tera do rzeczy : parę tygodni temu spędziłem dobrych kilka nocy oglądając filmy na Youtube związane z Syberią, a szczególnie Norylskiem, bodaj jedynym na świecie tak dużym miastem leżącym za kołem podbiegunowym [ żeby było jasne : oznacza to, że mają tam jeden dzień i jedną noc w roku trwające po około 70 dni a temperatura spada do - 50 stopni... ] :
- naprawdę tylko kompletnie skretyniali, w ogóle nie liczący się z realiami socjalistyczni planiści mogli postawić bloki w tak skrajnie nieprzyjaznych człowiekowi warunkach gdzie wiatr rzuca ludźmi niczym szmacianymi lalkami ! Oceńcie zresztą sami - szczególnie żal patrzeć na desperackie i daremne niestety zmagania jakiegoś chłopaczka jak się domyślam, który pojawia się ok. 30 sek. i później od 2 min. 40 sek. [ tam zwykły spacer to heroiczne przedsięwzięcie ] :
Wyszły dzieci ze szkoły - worki z butami poszły im się jebać...
- jak widać znaki drogowe służą tam nie jakiemuś tam ostrzeganiu ale wprost ratują ludzkie życie ! Dobra, będzie tego - w odnośnikach jeszcze można sobie zobaczyć jak wygląda tam ''lato'' [ tylko że kurna jakoś nie widzę specjalnie różnicy, eh... ], napierdalankę na ichnim dworcu [ radzę zwrócić uwagę na jasnowłosego glinę, tego bez kurtki i poczekać jak ok 1.40 filmu ''rozwiąże'' uniwersalnie problem napierdzielając po równo wszystkich - to prawdziwa ''blond bestia'', istny Breivik Północy ! ], jak się tam pije w plenerze oraz trochę melancholijnych, chmurno-polarnych a także bolesno-plugawych obrazków stamtąd, na koniec zaś trafny komentarz na temat globalnego ocipienia. Żeby nie było tak słodko warto pamiętać, że to miasto zostało wzniesione dosłownie na kościach łagierników, których zapewne wiele nadal pozostaje w okolicznej wiecznej zmarźlinie, było też miejscem bodaj największego buntu tychże więźniów już po śmierci Stalina [ ''Ludojad zdechł !'' ] oczywiście krwawo stłumionego przez władzę ''ludową'' - nie ma się co czepiać, przynajmniej jakoś to upamiętnili a jak na tamtejsze standardy to naprawdę nieźle [ ten wpis ma wprawdzie służyć pocieszeniu, ale jeśli ktoś chce zobaczyć jak to ''upamiętnianie'' wygląda w innych rejonach Syberii to może zajrzeć tutaj, chyba że ma słabe nerwy... ]. W każdym razie ta cała heca z Norylskiem jest kolejnym potwierdzeniem prawdy, którą będę uparcie wbijać do zakutych lewicowych łbów, że w socjaliźmie nigdy nie chodziło o żadną sprawiedliwość, choćby i ''społeczną'' lecz tytaniczną wizję Ludzkości [ koniecznie duże ''l'' bo nie o realnych ludzi tu biega ], która mocą swej woli i rozumu kształtuje, ba - tworzy wręcz świat, w przeciwnym razie czy jego zwolennicy, a bolszewikom nie sposób odmówić tego miana, w ogóle zdecydowaliby się na równie nieludzki i absurdalny projekt ?! [ nawet kierujący się czysto ekonomicznym rachunkiem XIX-wieczny ''leseferystyczny wyzyskiwacz'' nie poważył by się na coś podobnego, a przynajmniej nie tak okrutnym kosztem, no chyba że byłby to całkiem współczesny przedziwny ''komunokapitalista'' obficie korzystający z pomocy państwa, które by mu już tych ''ochotników'' do pracy w wiadomy sposób ''zorganizowało'' a wszystko niestety zdaje się ku temu zmierzać... ]
Z przyjemniejszych rzeczy na koniec : tak naprawdę na Norylsk natrafiłem oglądając filmy [ skądinąd b. dobrej jakości ] z wyprawy terenówkami jaką w tamte rejony przedsiębrali jacyś ichni jegomoście [ sądząc po wózkach i sprzęcie b. zamożni, albo takowych mają sponsorów ] - poniżej wrzucam tylko jeden krótki filmik z serii całość natomiast można zobaczyć na tymże profilu [ przy okazji zachęcam też do zobaczenia analogicznej w tym miejscu, wprawdzie obraz gorszej jakości, ale może nawet ciekawsze - ? w każdym razie na pewno nieco lepsze podkłady muzyczne : Rammstein sprawdza się w tamtych warunkach idealnie... ] :
... i jeszcze co do pocieszenia : gdzieś przemknęło mi info, że Dodzia zamierza się wyprowadzić z naszego kraju zniesmaczona do reszty panującym tu ponoć do reszty ''buractwem'' [ akurat ona ma prawo do oburzania się tym ] - świetnie ! Krzyżyk na drogę i wypierdalaj kur...o !!! Właśnie wznoszę kieliszek białego ''Loiosa'' w tej intencji - gdzieś już chyba pisałem na tym blogu, że chętnie dokonałbym barteru z Muchomorem Kaddafim wymieniając ją na kilka śniadych dupencji z jego haremu [ - może jego stary kumpel Jarucwel mógłby tu pośredniczyć ? przecież i tak wygląda jak alfons : ciemne okulary, laseczka, złote epolety... ], myślę zresztą że skończy tańcząc na rurze przed jakimś arabskim szejkiem, oni lubią blondyny, nawet takie farbowane i podstarzałe jak ona, zapewne też doceni on w końcu jej rozliczne ''talenta''... O jedno cię tylko proszę Dodziu : nie wspominaj nic o Polsce, gdy wybierzesz wreszcie status leminga na wolności - niech popełniane przez ciebie głupoty idą wyłącznie na twoje konto a nie tego nieszczęsnego narodu tak jak różnych ''szmalcowników'' czy konfidentów UB i Gestapo, dobrze ?