piątek, 28 czerwca 2019

Leśne licho czyli ''animizm dziecięcy''.

''Tak więc społeczeństwo jest skończoną jednością istoty człowieka i przyrody, prawdziwym zmartwychwstaniem przyrody, urzeczywistnieniem naturalizmu człowieka i humanizmu przyrody.''

K. Marks ''Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne 1844 r. Rozdz. ''Własność prywatna a komunizm.'' 

Znajoma osoba poprosiła mnie bym obadał lokalne kieleckie ''leśne przedszkole'', gdyż chciała tam posłać swe dziecko, z pozoru idea przyświecająca takowym placówkom wychowywania od małego w kontakcie z naturą jest słuszna i nic tylko jej przyklasnąć, na pewno to zdrowsze niż tycie od żarcia i przesiadywania przed kompem napieprzając w nim ciągiem gry [ nie żebym miał coś przeciwko jako takim, ale we wszystkim należy znać umiar ], niemniej jej niepokój wzbudziły gorące rekomendacje projektu ze strony ''Wybiórczej'' a nawet TVN a nic lansowanego przez te gadzinówki nie może zasługiwać na zaufanie, i faktycznie niestety przy bliższym przyjrzeniu sprawie okazało się, iż ktoś tu przy okazji próbuje sprzedać perfidnie do głowy maluchom kilo szitu co zaraz wykażemy. Już wzmianka o bezstresowym ''wychowywaniu bez kar i nagród'' w jednym z postów eko-przedszkola wzbudziła mą czujność, bo zajechało odeń ''waldorfskim systematem edukacji'' o którym wspominałem niedawno we wpisie poświęconym osiadłym w Świętokrzyskiem antropozofom-różokrzyżowcom, ale dopiero entuzjastyczna relacja z ''warsztatów edukacji alternatywnej'' w jakich brały udział wychowawczynie stanowiła prawdziwe odsłonięcie kart. Wszedłem więc na profil polecanej tamże jednej z głównych prelegentek, niejakiej ''Rubeculi'', gdzie ze zdumieniem przeczytałem histeryczny apel niegodny dorosłej wydawałoby się kobiety : ''Utulmy naszą planetę bo bardzo płacze!!!'' [ serio ], jednak ''warsztaty kołysankowe'' [ szeptuchy? ] czy ''joga śmiechu'' dla cieszących się dosłownie jak głupi do sera idiotów i -ek bledną przy samej idei rzeczonych warsztatów eko-edukacji czyli czystej szamanerki, myślenia neo-magicznego na miarę XXI. w. wyłożonej wprost, zacytujmy :

''Poza syndromem deficytu natury u dzieci niezbędne jest pochylenie się nad tematem zmian klimatycznych oraz gwałtownym spadkiem różnorodności biologicznej. Podczas konferencji została przygotowana Deklaracja, którą wyślemy w świat, aby bliskość natury była czymś normalnym, a nie tylko sporadycznie zaspokajaną potrzebą. Nie pozostaje nic innego jak przyjrzeć się swoim działaniom i zacząć wprowadzać zmiany. Nawet jeśli na początku będzie trudno warto to zrobić dla przyszłych pokoleń i naszej Matki Ziemi.''

- być może autorka tych słów faktycznie wyrosła wprost z gleby np. urodziła się w kapuście, ale co do mnie jestem dzieckiem konkretnych rodziców, człowieczych dodaję dla pewności, stąd nie pojmuję jak za swoją matkę można obrać całą planetę, w dodatku gdybym rzucił się na ziemię by ją ''utulić'' a postronnym zaczął tłumaczyć, iż czynię to bowiem rzekomo strasznie ona cierpi nawołując głośno innych do przyłączenia się najprawdopodobniej zostałbym zabrany do szpitala psychiatrycznego, słusznie jak najbardziej, więc nie wiem o co cho. A oto wspomniany ''zielony'' manifest będący jaskrawą emanacją ideologii ''zrównoważonego niedorozwoju'' czyli globalistycznej eko-gnozy :

''Edukacja powinna przede wszystkim służyć promowaniu dobrego samopoczucia ludzi i planety Ziemia.''


Zanim zabrniemy w szczegóły warto przyjrzeć się istocie sprawy, bo w tym szaleństwie jest zaiste metoda - w tym celu przywołam świadectwo wychowawczyni entuzjastycznie nastawionej do przyświecającej ''leśnym przedszkolom'' idei tak aby uniknąć bezpodstawnych oskarżeń o jakoweś ''uprzedzenia'' i ''projekcje'' własnych resentymentów :

''Animizm (łac. anima – dusza) to cecha myślenia dziecięcego, stan postrzegania świata, które przypisuje posiadanie „duszy” i żywotność przedmiotom. Stwierdzeniem, które możemy często usłyszeć od najmłodszych jest np.: „dzisiaj to drewno jest jak zaczarowane” – tak może powiedzieć Jaś rzeźbiący kawałek drewna. Lubi on rzeźbić i jest w tym naprawdę dobry, a mimo to jego zdaniem w ten proces ingeruje jakaś wyższa, niekontrolowana siła. W tym przypadku widzimy połączenie logicznego, rzeczowego myślenia z dziecięcym animizmem. Dorosłym może to wydawać się irracjonalne i śmieszne, ale właśnie dzięki takim strukturom myślenia(połączenia logiki z baśniowym wyobrażeniem świata) zostaje wsparty związek dziecka z naturą. Czasem dorośli chcą wyperswadować dzieciom wiarę w krasnoludki i inne leśne stworzenia. Dlaczego? Zamiast tego nauczyciel powinien obrać sobie inny cel: zrozumieć dziecięcy sposób myślenia i starać się dotrzeć do sposobów rozumowania najmłodszych. Magiczne, leśne stworzenia, niewidoczne dla ludzkiego oka, noc i dzień pracują, wprawiając w ruch niezbędne życiowo dla człowieka procesy. Przedszkolaki myślące w ten sposób będą z podziwem i szacunkiem podchodzić do Matki Natury oraz wszelkich przyrodniczych zjawisk. Dziecięcy światopogląd charakteryzujący się animizmem jest powiązany z późniejszym poznawczym formułowaniem problemów. Zespolenie z naturą powstałe na gruncie baśniowego postrzegania środowiska naturalnego zostaje w ludziach na całe życie. Leśne przedszkolaki dzięki przyrodzie rozszerzają swoje horyzonty poznawcze, a zdobyta wiedza i wrażliwość jest wykorzystywana w dalszym życiu przy rozwiązywaniu sytuacji problemowych, czy przy budowaniu pozytywnego stosunku do drugiego człowieka. Podsumowując znaczenie baśniowego myślenia, można wykazać łańcuch zależności: animizm powoduje emocjonalne powiązanie z przyrodą, a to wpływa na chęć gromadzenia merytorycznych informacji o naturze. Następnie wytwarza się równowaga między ładunkiem emocjonalnym a wiedzą, dzięki czemu można postępować ekologicznie i z pełnym szacunkiem odnosić się do natury.'' [ str. 4-5 pdf ] :

http://terazniejszosc.dsw.edu.pl/fileadmin/user_upload/wydawnictwo/TCE/2014_68_12.pdf

- idzie więc o to by w wychowankach takowych placówek wyrobić od małego trwałą dyspozycję mentalną do myślenia magicznego zamieniając każdego z nich na całe życie w infantylnego zjeba, któremu da się wmówić najbardziej nawet ordynarne kłamstwo jak to, iż człowiek posiada możliwość kształtowania procesów kosmicznych bez mała takich jak klimat, wszystko zaś po to by w powszechnej świadomości usankcjonować proceder wyciskania forsy z powietrza, dosłownie poprzez spekulację ''limitami CO2''. Jak widać tzw. ''ekologia'' już dawno straciła, o ile kiedykolwiek miała związek z jakąkolwiek realną ochroną przyrody i sprzeciwem np. wobec bezmyślnej często wycinki drzew dewastującej przestrzeń publiczną czym trudni się choćby kielecki Miejski Zarząd Dróg pod pozorem inwestycji mających udrożnić komunikację [ a jego niedorzecznik Jarosław ''demoniczne usta'' Skrzydło po staremu jak za Lubawskiego bezczelnie to barbarzyństwo tłumaczy w lokalnych merdiach ]. W gruncie rzeczy to nowa religia, rodzaj panteistycznej gnozy, neoszamańskiego opętania wpisującego się idealnie w obecny globalny trend antycywilizacyjny i kontrkulturowy, generalną cofkę na tych polach ściśle współgrającą z postępem technologicznym zamieniającym na naszych oczach istotę ludzką w biorobota i materiał do obróbki technologicznej - temat omawiany na tych łamach nie raz, więc nie będę się powtarzał. Powiem wprost : sprawcy i sprawczynie procederu ryjący tym perfidnie głowy dzieciom pod pozorem budzącego sympatię wychowywania w kontakcie z naturą by rzekomo zapobiec u nich w zarodku patologiom postcywilizacyjnego zdziczenia są dla mnie gorsi nawet od bandy pedofilów i oszołomów deprawujących przedszkolaki jakże niezbędną im w tym wieku ''edukacją seksualną'', bo w ich przypadku przynajmniej sprawa jest jasna i udało się obleśne zamiary zboczeńców storpedować [ choć nie łudźmy się, globalistyczne kreatury pokroju Gówina nadal będą hojnie łożyć na podobne perwersyjne programy ]. Natomiast tutaj po cichu trwa pranie mózgów od maleńkości, które sprawi w konsekwencji iż dorośnie całe pokolenie spatologizowanych na wstępie jednostek i nikt nie kręci z tego tytułu afery, któż bowiem ryzykowałby sprzeciw wobec tak ''szlachetnej'', niewinnej wydawałoby się idei jak koncept ''leśnych przedszkoli''? [ zresztą jedno drugiemu nie przeczy - na profilu lokalnej ''pracowni wspomagania rozwoju LOGOS'' uczestniczącej w niedawnym eko-pikniku rodzinnym w Kielcach można natrafić na rekomendację książeczki dla dzieci indoktrynującej je w duchu tolerancji dla ''tęczowych rodzin'', gdzie podaje się przykład chłopca jaki czuł się ''odszczepieńcem'' bowiem przychodziło po niego do przedszkola dwóch ''tatusiów''... faktycznie, nic tylko współczuć ]. Na dowód, że nie przesadzam i żadną miarą nie należy lekce sobie ważyć ludowego porzekadła, iż ''czym skorupka za młodu..'' przytoczę głośny ostatnio przypadek szwedzkiej gówniary, niejakiej Grety Thunberg stanowiącej przejmujący przykład do czego prowadzi tresowanie dziecka eko-oszołomstwem i zarazem robiącej za odpowiednik Pawlika Morozowa naszych czasów dla pionierów globalnego ocipienia [ ''zielony'' komunizm jedynie korzysta ze sprawdzonych w poprzedniej ''mądrości etapu'' wzorców ], dość powiedzieć, że wypromowała termin ''flygskam'' mający oznaczać w obecnej nowomowie ''wstyd przed lotami samolotowymi wynikający z ich szkodliwości dla środowiska naturalnego''... Posłuchajmy biednej dziewczynki z eko-zapałkami dukającej martwo wyuczoną przemowę - owszem, chwyta za serce, ale z zupełnie innych niż zamierzone tu powodów [ no chyba, że to wyszkolona do swej roli cwaniara, w takim razie nieźle gra ] :



- globalistyczne kurwie jak widać nie wahają się wystawiać dziecko na wabia by osiągnąć swój cel, w dodatku kalekie tak by łatwiej nim manipulować i nabierać innych na współczucie [ stary numer wszystkich podłych oszustów jak u nas Owsiak ] - u nieszczęśnicy zdiagnozowano Aspergera i mutyzm selektywny, stąd niepokojący emocjonalny chłód i ograniczona mimika na jej twarzy. Dotyczy to zresztą nie tylko macherów procederu eko-oszołomstwa, ale i najbliższych wydawałoby się dziewczynki, matka jest śpiewaczką pop-operową i ''ekolożką'' ojciec zaś niespełnionym aktorzyną przelewającym jak wszystko na to wskazuje swoje ambicje na dziecko, obecnie menadżerem żony a teraz i córki, dość powiedzieć, że rodzice wydali na fali popularności Grety autobiografię traktującą o ich małżeństwie pt. ''Scenes from the Heart'', gdzie opowiadają jak kryzys klimatyczny miał spowodować kryzys w ich rodzinie, w jednej z recenzji czytamy iż ''w książce postawiono tezę, że ucisk kobiet, mniejszości i osób niepełnosprawnych wynika z tego samego, nadrzędnego problemu jakim są zmiany klimatyczne wymuszane przez niezrównoważony [ naruszający równowagę ekologiczną ] sposób życia. Prywatny kryzys rodzinny i globalny kryzys klimatyczny, jak twierdzą autorzy, są zwyczajnie objawami tego samego zaburzenia systemowego.''  - zaraz się porzygam... [ a ile drzewek zmarnowano by wydrukować to g... ]. Oboje więc mają olbrzymie parcie na szkło i najwidoczniej należą do najpodlejszego gatunku rodziców-alfonsów własnych dzieci, biologicznych jedynie MADek i narcystycznych, spedalonych mentalnie tzw. ojców gotowych stręczyć pedofilom producentom filmowym, muzycznym i politykom swoje latorośle by ich kosztem robić karierę i trzepać kasę, skurwysyństwo za które karą powinno być piekło. Pomijam już, że w kraju cieszącej się wątpliwą sławą restrykcyjnej ''opieki społecznej'' odbierającej z błahszych powodów dzieci rodzinom zaburzona psychicznie gówniara olewa obowiązek szkolny bo uroiło jej się we łbie, że będzie ''ratować planetę'' zaś bezradni ojciec i matka nie próbują nawet jej powstrzymać a wręcz podsycają dla fejmu psychozę obłąkanej córki żerując na niej i jak gdyby nigdy nic jeżdżą sobie po całym świecie spotykając się z utytułowanymi pedofilami politykami, biznesmenami i inszymi oficjelami pieprząc eko-farmazony. Cała rzecz więc cuchnie i wzbudza odrazę, ciekawym czy słynący z ''wrażliwości społecznej'' szwedzki socjal będzie równie wyrozumiały, gdy w ślady bohaterskiej pionierki ''zielonego'' bolszewizmu pójdą inni wagarowicze ''dla dobra Ziemi'', u nas przynajmniej jakaś cwaniara też ucharakteryzowana na ''fizię pończoszankę'' - czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, że to PR-owy format? - wybrała bezpieczny protest już po zakończeniu roku szkolnego, choć właściwie co to za ''wakacyjny strajk'', gdy jesteś de facto na ''uczniowskim urlopie'', ale pojmuję, że trzeba jakoś dorobić sobie w lato [ oj coś mi się widzi, że dołączyłem przez to do ''ruskich trolli'' jak raczyła nazwać krytyków politycznego wykorzystywania chorego dziecka Hania Lis - skądinąd kuriozalne, iż śmie stawiać takowe zarzuty córka PRL-owskiego propagandzisty, korespondenta czegoś tak ohydnego i skompromitowanego jak ''Trybuna Brudu'', która nigdy publicznie nie wyrzekła się ni potępiła działalności ojca, kolejny przykład rozbestwionej panny towarzyszki ].

Fresh meat... ee, znaczy świeża wegańska eko-pizza dla ''zielonego'' sugar tatuśka :


 - insza inszość, że nie wiadomo jak będzie ze wspomnianą tu ''naturalną edukacją alternatywną'' i jaki los czeka Gretę bowiem już pojawiły się pierwsze jaskółki nowej ''mądrości etapu'' jawnie głoszące, iż dzieci nie są ''eco-friendly'', faktycznie mimo wspomnianego wyżej naturalnego ''animizmu'' bywają zazwyczaj trudno podatne na tresurę by wegetować w odpowiednio ''zrównoważony'' sposób bo wolą bawić się zamiast selekcjonować śmieci, do tego hałasują, brudzą i wydzielają mnóstwo CO2 a o masowej produkcji szkodzących naturze odpadów w postaci pieluch, zużytych ubranek etc. nawet nie ma co gadać. Nachodzi mnie więc obawa czy globalistyczne kanalie, które nieszczęsną dziewczynkę wylansowały żerując na jej obłędzie nie postanowią po zużyciu ''utylizować'' ją aby w jakiś ''przyjazny dla środowiska'' sposób np. zostanie zginięta popełniając odpowiednio spektakularne medialnie samobójstwo ''dla dobra planety'' by nie zanieczyszczać jej dłużej swą osobą. Nie będę szczegółowo rekonstruował kto konkretnie stoi za całym obrzydliwym procederem politycznej eko-pedofilii, bo już ktoś to zrobił w serii wpisów pod znamiennym tytułem ''The Manufacturing of Greta Thunberg'', rzeczywiście przez swoje zaburzenia mowy o podłoży psychicznym i martwotę uczuciową przypomina ona idealny produkt prania mózgu a zarazem perfidnie obmyślanej by chwytać za serce reklamy emocjonalnej, małego biorobota, skrzyżowanie ''mandżurskiego kandydata'' z Pippi Langstrumpf [ co ciekawe pryncypialna krytyka została tu przeprowadzona z lewackiej, ekologicznej jak najbardziej perspektywy, z czego wygląda, iż nawet z ''tamtej strony'' politycznego sporu rzecz przedstawia się jako ''wrogie przejęcie'' ]. Nadmienię więc jedynie, że w gęstej sieci wymienianych tam NGOs-ów za głównych macherów robią znani i lubiani jak Greenpeace, Amnesty International, Avaaz, fundacje Rockefellera oraz Billa i Melindy Gatesów a gdzieś w tle przewija się min. znany z przyschłej niestety afery pedofilskiej ''pizzagate'' Podesta... Jako szczególnie złowroga postać jawi się tu Naomi Klein wchodząca w skład zarządu proglobalistycznej organizacji ''350.org.'' - enigmatyczna nazwa ma nawiązywać do proporcji ''bezpiecznego stężenia dwutlenku węgla w atmosferze'' - wyhodowanej przez wspomnianą fundację Rockefellerów, bowiem jest główną propagatorką bez mała totalitarnej histerii ''mobilizacji klimatycznej'' odpowiedzialnej za obłęd proklamowania klimatycznych stanów wojennych wyjątkowych, jak ten podjęty w bezprecedensowy sposób przez brytyjski parlament czy dopiero co Kanadę, a na rodzimym gruncie chce go zaprowadzić w Krakowie jeden z rajców miejskich, były palikociarz i siostrzeniec Gówina, niejaki Gibała [ dlatego cieszy mnie, iż mimo gorących rekomendacji ze strony niektórych znajomych zawsze podchodziłem nieufnie do wypocin tej lewackiej Żydówy - tak, napisałem to z pełną świadomością, bo po podłych oskarżeniach parchów jakie padły pod adresem Polaków nawet najbardziej ocipiali izraeofile musieli otrzeźwieć stając się judeorealistami ]. Zresztą taką właśnie militarną niemalże metaforą ''totalnej mobilizacji'' posłużył się przyłapany wyżej na focie z małą Gretą ''eko-przytulasek'' Al Gore w trakcie jednego ze spotkań nawiązując do wysiłku amerykańskiej gospodarki podczas II wojny światowej, inni propagandziści ''zielonej ekonomii'' jak dyrektor wykonawczy Greenpeace Jennifer Morgan mówią z kolei wprost o ''New Deal for Nature''.

Bowiem sednem ''ekologicznego'' obłędu są pieniądze zgodnie ze znanym powiedzeniem, że jak nie wiadomo o co chodzi to właśnie o nie, konkretnie nowy model gospodarki i finansów w którym kapitalizacji ulegają nawet podstawowe procesy życiowe jak oddychanie a cała przyroda fiskalizacji w postaci opłat pobieranych za dostarczane przez nią dotąd za darmo ''usługi/świadczenia ekosystemowe'' czyli powietrze, światło słoneczne, wiatr, wodę etc., i po to by go zaprowadzić grzana jest właśnie obecna histeria klimatyczna - przecież naturalne dobra jako rzadkie i jakoby zanikające ''z winy człowieka'' trzeba odpowiednio wycenić i dostęp do nich reglamentować, c'nie? Przypominam, że żyjemy w czasach, gdy wydychając dwutlenek węgla nabijamy tym samym de facto komuś kabzę bo spekuluje on tymże gazem, stąd właściwie powinniśmy żądać odeń wypłaty z tego tytułu dywidendy i do tego z grubsza sprowadza się odarty z wszelkich ideologicznych uzasadnień tzw. ''dochód gwarantowany'', bo polega on w gruncie rzeczy na płaceniu za sam fakt życia, ale podkreślam to dlatego, iż ono samo uległo kapitalizacji i wycenie czego nie pojmują zarówno prymitywni korwiniści dla których to jedynie objaw ''socjalistycznego rozdawnictwa'' jak wiadomo kwitnącego w stalinowskiej Rosji czy maoistowskich Chinach, gdzie pod rządami komunistów ludzie milionami umierali z głodu na ulicach [ wbrew temu co wam wmawia Janusz ''socjal'' to nie socjalizm, debile! ], jak i głupsi bodaj jeszcze bardziej lewacy serio wierzący, że ''uwolniona od przymusu pracy klasa robotnicza'' zyska dzięki temu możność w wolnym czasie ''ukulturalniać'' się po muzeach i filharmoniach, bowiem jak oświadczyła wściekle lewicowa działaczka Monika Karbowska, nie dość, że feministka to jeszcze komunistka, cytuję : ''rasizm i faszyzm biorą się z braku edukacji i wychowania'' i kontakt z tzw. ''kulturą wyższą'' ma stanowić dlań środek zaradczy [ o kurwa, nie wiedziałem że Heidegger, Carl Schmitt, Gottfried Benn, Cioran, Eliade, cała plejada naprawdę wybitnych intelektualistów i artystów, którzy opowiedzieli się po stronie III Rzeszy była bandą prymitywów, tako rzecze siostra towarzyszka ]. Pieniądz w ''zielonej ekonomii'' zatraca resztki materialnego charakteru ulegając całkowitej wirtualizacji, kapitał staje się niemalże ''eteryczny'', stąd to właśnie powietrze a nie bardziej wymierne złoto robi za ekwiwalent takowej waluty, która nie może być już przez to realnie gromadzona na koncie co zresztą i obecnie jest w dużej mierze fikcją, wystarczy poczytać sobie o ''rezerwie cząstkowej'' czy prawie jakie zyskały banki zawłaszczania de facto części zdeponowanych w nich aktywów by ratować swą sytuację w obliczu bankructwa. W tle ma się kryć juma ''uaktywnienia'' czyt. grabieży ''zamrożonych'' środków funduszy emerytalnych i przekierowanie ich strumienia na gigantyczne projekty infrastrukturalne w ryzykownych wielce dla inwestorów kierujących się tradycyjnym rachunkiem ekonomicznym, a ''dziewiczych'' i niewykorzystanych w pełni pod tym względem rejonach jak Ameryka Płd. czy Afryka [ stąd tak intensywne straszenie rzekomo rychłą apokalipsą klimatyczną, by przekonać wymierające białe populacje zwłaszcza te na Zachodzie pławiące się w zgromadzonych dotąd bogactwach, że nie warto oszczędzać bo i tak za chwilę wszystko się zawali, o ile rzecz jasna nie podzielimy się ''dobrowolnie'' forsą pod presją okoliczności, gdyż ''wszystko zależy od człowieka'' ], no i zwłaszcza realna jak najbardziej perspektywa budowy rządu światowego, bowiem zaprowadzenie pomyślanej tak jak to wyżej przedstawiono nowej ekonomii i egzekwowanie niezbędnych dla jej utrzymania norm ''emisji CO2'' itd. wymaga porozumień między politykami i korporacjami działającymi na skalę globu.

Problem w tym, że w ''pannaturalistycznej'' gospodarce również człowiek staje się ''zasobem żywym'' podlegającym technicznym manipulacjom i przemysłowej eksploatacji, niechby w ''zielonym'' wydaniu biokapitalizmu. Do usankcjonowania procederu zmierzają postulaty trans- i posthumanizmu przeszczepiane na nasz grunt przez stypendystkę Fullbrigta w Berkeley Ewę Domańską, które onegdaj referowałem, przypomnijmy iż idzie o zastąpienie wyróżnionego w świecie przyrody statusu człowieka neutralną kategorią ''persony'' odnoszącą się równie dobrze do istoty ludzkiej jak i zwierzęcia, rośliny a nawet materii nieożywionej co otwiera furtkę do przetwarzania homo sapiens na takich samych zasadach jak czyni się to wobec innych stworzeń czy surowców naturalnych typu ropa naftowa, także obdarzona ''podmiotowością'' przez jednego z najgłośniejszych obecnie rzeczników ''wszechhumanizmu'' Bruno Latoura, o czym również pisałem. Szczególnie ''obiecujące'' perspektywy pod tym względem stwarza technologia masowego kompostowania zwłok i nawożenia gleby ludźmi zalegalizowana właśnie niedawno przez amerykański stan Waszyngton co nie powinno dziwić o tyle, iż jest on siedzibą zajmującej się tym firmy Recompose przekształconej z organizacji o mniej wdzięcznej PR-owo, aczkolwiek uczciwszej nazwie Urban Death Project [ < polecam na ostatniej z zalinkowanych stron serię grafik w co możesz się przekształcić jako zmarły : szyszkę, grzybka czy inszy chwast, rozpierdzieliła mnie koszulka z napisem ''compost me!'', a szczególnie programowa, jakże dosłownie potraktowana deklaracja ideowa - ''Jesteśmy Ziemią'', oto i powrót do macierzy... ]. Szefująca im obu Katrina Mogielnicki Spade, więc chyba rodaczka niestety a lesba na pewno wychowująca [?] wraz z ''partnerką'' dwójkę dzieci, poczyniła znamienne w tym kontekście wyznanie, że wprawdzie dorastała w niereligijnej rodzinie jednak postrzegającej naturę jako na pewien sposób ''uduchowioną'', zresztą jej matka była działaczką ruchów ekologicznych, stąd widać jak ważnym jest by chronić najmłodszych przed sfiksowanymi całkiem na punkcie przyrody mamuśkami i ''leśną edukacją'' aby nie wyrosły z nich indywidua pokroju nekrobiznesmenki czy wspomnianej wyżej Grety. Dodać przy tym należy, iż baba - choć tu należałoby poczynić znak zapytania ze względu na jej ''transgenderowy'' wygląd - od człowieczego kompostu i jej mocno perspektywiczny interes nie wzięły się ot tak znikąd, finanse na rozruch zawdzięczała stypendium przyznanemu przez Echoing Green [ dość powiedzieć, że na pocz. lat 90-ych grant od tej organizacji dostała przyszła prezydentowa Obama ], za którym z kolei stoi potężny fundusz inwestycyjny General Atlantic co wróży niestety świetlaną przyszłość nawożeniu ludźmi skoro zaangażowane weń są tak znaczne biznesowe siły. Na europejski grunt próbuje przeszczepić to jakże ''przyjazne planecie'' rozwiązanie belgijska, a ściśle mówiąc wallońska bo właściwie nie ma czegoś takiego jak ''Belgia'', partia Ecolo stanowiąca część unijnej ''zielonej'' międzynarodówki, na pewno technologia ta z czasem zastąpi kremację bowiem przy spalaniu zwłok wydziela się przecież tyle CO2 do atmosfery, nie mówiąc już o całkiem nieekologicznych trumnach na które zużywa się niepotrzebnie drzewo i metal, stąd wspomniana wyżej Domańska postulowała zastąpienie ich biodegradowalnymi urnami z sadzonkami drzew by pochowani w nich ludzie posłużyli od razu za nawóz, oraz likwidację cmentarzy ''eksterminujących krajobraz'' swoją obecnością ingerujących w nieskalany świat przyrody, i jak widać nie są to jedynie nekrofilskie majaczenia. Nie jest nim niestety również określenie ''człowiek-kompost'' jakim posłużyłem się tłumacząc na bardziej ludzki język pojęcie ''nekropersona'' używane przez psorkę Ewę, otóż zmarły niedawno hollywoodzki aktor Luke Perry znany najbardziej z popularnego onegdaj także u nas serialu ''Beverly Hils 90210'' kazał się pochować w płaszczu z grzybów by przyspieszyć rozkład zwłok i użyźnić sobą glebę, dumna zeń córunia wyznała na instagramie, że uczynił ''wspaniałą rzecz dla naszej planety'' a widok muchomorów czy inszych rydzów odtąd przypomina jej tatuśka... Zaiste ''piękny pomysł powrotu do natury i cyku życia i śmierci'' jak określiła takowe praktyki licząca już przyszłe zyski z podobnych frajerów właścicielka Recompose, faktycznie wracamy do korzeni a ściśle mówiąc pod nie - obserwując to wszystko dochodzę do wniosku jacy ci komuniści i naziole byli jednak durni : po jaką cholerę był im ten terror, przecież gdyby wylansowali modę na wdzianka w gustowne pasiaki i pożywną wegańską zupę z lebiody jaką karmiono więźniów obozów koncentracyjnych masa idiotów obojga płci, i to zwłaszcza tych z pretensją do ilorazu sama chętnie dałaby się w nich zamknąć, jeszcze by zapłacili za cyklon B i krematoria by użyźnić własnymi prochami oświęcimskie pola byle wmówić im, że to dla ''dobra planety''!

Wszystko to zdiagnozował jeszcze Heidegger jako techniczną wykładnię bytu, której istota zasadza się na panowaniu totalnej machinacji dosłownie wszystkiego czego się tylko da na skalę planetarną, w swym pędzie do wszechobejmującej standaryzacji i uprzedmiotowienia dokonuje spustoszenia rzeczywistości by czyniąc ją tym samym maksymalnie podatną na technologiczną manipulację poddać krańcowej eksploatacji pochłaniającej w końcu i człowieka. Następstwem tego procesu jest ''brutalizacja bycia'' w której ludzka do niedawna istota ugruntowuje swą zwierzęcość, mniejsza już z tym czy jak wcześniej poprzez biologiczną przecież kategorię rasy lub przybierającą darwinistyczną postać ''walkę klas'', czy też jak obecnie czyniąc z siebie dobrowolnie nawóz i w statusie eko-obornika upatrując spełnienia swego istnienia. Przy całym moim dystansie do schwarzwaldzkiego ''ciemnego mistyka'' jakiemu nadto dobitnie dałem wyraz w zapoprzednim wpisie, nie sposób w świetle przytoczonych wyżej faktów zaprzeczyć uwagom jakie poczynił w omawianej tu kwestii, bardziej aktualnych bodaj niż w jego czasach, jak referuje je Cezary Wodziński w pracy ''Metafizyka i metapolityka'' do której już w tym miejscu kiedyś się odnosiłem :

''Moc machinacji [...] przeczłowieczenie człowieka w zwierzę, wykorzystanie Ziemi, rozrachowanie świata - przeszła w ostateczne stadium;'' [...]  Techniczna machinacja powoduje gruntowne przeobrażenie istoty człowieka. Alternatywa przed jaką stoi dziś człowiek : ulegnie technice albo ją opanuje przekształcając w posłuszne mu narzędzie jest całkowicie fałszywa, jako że człowiek został sprowadzony mocą machinacji - tak jak wszelki byt - do poziomu ''surowca'' i ''materiału ludzkiego [Menschenmaterial]'' wykorzystywanego w procesie globalnego wytwarzania.''

Z powyższym korespondują trafne spostrzeżenia Deleuza i Guattariego o ''deterytorializującym'' charakterze postmodernistycznego kapitalizmu opartego na niczym niemal nieposkromionej konsumpcji i spekulacji, który bezwzględnie niszcząc wszelkie ustalone granice z państwowymi na czele i jakiekolwiek określone, stałe tożsamości narodowe jak i jednostkowe równa grunt pod planetarną gładź, produkuje idealnie płaską i pustą przestrzeń tak by już nic nie zakłócało i stało na przeszkodzie globalnej cyrkulacji kapitału, towarów, usług i świadczących je ludzi, możliwie jak się tylko da wykorzenionych aby uczynić ich funkcjonalnymi w dowolnym miejscu na Ziemi. Wprzęga on w swe tryby nawet pogardzanych tak przez tępych korwinoidów ''mopsiarzy'' i lumpenproletariat jako konsumentów produktów przemysłu rozrywkowego i spirytusowego, a i nielegalnych używek także, bowiem dochody karteli narkotykowych stanowią pokaźny procent znajdujących się w obiegu aktywów zapewniając poprzez proceder ''prania'' tzw. brudnych pieniędzy spory zysk wielu szacownym instytucjom finansowym. Nie może więc dziwić, że temu obłędnemu ''transgresywnemu'' pędowi nie mogą oprzeć się i naturalne wydawałoby się ograniczenia biologii człowieka i samej przyrody, podkreślam jeszcze raz - dosłownie wszystko ma ulec spieniężeniu i utowarowieniu włącznie z energią Słońca, powietrzem i wodą, wszelkie żywioły potraktowane jako obiekt fiskalizacji i reglamentacji, ludzie również... Gorzkie te uwagi nie czynią mnie bynajmniej entuzjastą marksowskiej utopii tyko dlatego, że ośmielam się poddawać krytyce obecny kapitalizm, dokładnie na tej samej zasadzie dzięki której nie trzeba być masonem aby słuchać Mozarta, tym bardziej iż modne dziś zwłaszcza wśród wykształconych tumanów strategie rewolucyjne i ''emancypacyjne'' podejrzanie łatwo wpisują się w opisaną tu logikę globalnego kapitału, jaskrawym tego dowodem różne lewackie głąby wydzierające się po nocy : ''żadnych granic, żadnych państw!'' w solidarności z nachodźcami i dziarsko maszerujące na wspieranych hojnie przez banki, korporacje i kapitalistyczne mocarstwa paradach LGTB - temat godny osobnej rozprawy co też postaram się uczynić w następnym wpisie.

Od tych uwag natury ogólnej pora przejść ponownie do spraw lokalnych bo niestety kwestie te dotykają nas do żywego - od przyszłego roku grozi nam kolaps gospodarczy ze względu na drakońskie obostrzenia ''wydobycia'' CO2 narzucone krajowej ekonomii przez globalistyczną mafię klimatyczną i finansową, nie łudźmy się, że mimo przedsięwziętych przez rząd, a raczej zadeklarowanych tylko środków zaradczych unikniemy drastycznej zwyżki opłat i pauperyzacji mas, jeśli nie wprost w rachunkach za energię i gaz to pośrednio cenach żywności i towarów wytwarzanych przecież w zasilanych prądem z elektrowni węglowych fabrykach. Już teraz Mittal i inni krajowi potentaci wstrzymują działalność by groźbą jej całkowitej likwidacji i utraty miejsc pracy a więc i niepokojów społecznych wymóc na rządzących korzystne dla siebie rozwiązania, czyli ''zapowiadane od dawna rekompensaty pośrednich kosztów CO2, które otrzymują producenci stali w wielu krajach UE'' jak czytamy w oficjalnym komunikacie na stronie huty - witajcie w nowej kapitalistycznej ''centralnie sterowanej'' ekonomii, gdzie trzeba dopłacać do produkcji! [ a ponoć takie numery to tylko w socjalizmie i przez nie właśnie miał on upaść... to po jaki chuj żeśmy w ogóle wychodzili z komuny jedynie po to, by na powrót w nią leźć, tyle że nie przyniesioną na sowieckich czołgach, a tym razem narzuconą ''miękko'' przez Zachód? ]. Szczęście w nieszczęściu nie jest to jedynie nasz problem, ale i innych krajów regionu - dzięki współpracy ze strony min. Czech udało się na niedawnym szczycie UE zablokować szalony koncept forsowany przez totalnie już ochujałego Macrona osiągnięcia ''neutralności klimatycznej'' czyli ''wyzerowania'' z CO2 Unii do 2050 r., po czym Morawiecki parę dni później udał się na spotkanie z szefami rządów Czech i Saksonii podczas ''innowacyjnego forum'' w Dreźnie co wygląda na montaż jakowegoś ''Wielkiego Śląska'' i mocny sprzeciw wobec ''dekarbonizacji'' - być może to jedynie przejaw mojego myślenia życzeniowego, jednak szybka kontra ze strony mafii ''klimakteryjnej'' wskazuje, iż chyba coś jest na rzeczy. Dziwnym zbiegiem okoliczności ślimaczące się dotąd od półtora roku protesty czeskiego odpowiednika KOD-u przeciwko ichniemu premierowi Babiśowi nagle w tych dniach dostały niesamowitego kopa, przy czym co ciekawe tłumy gromadzą się na praskich błoniach tuż po wygranych i to miażdżącą przewagą przez ugrupowanie szefa rządu wyborach do unijnego parlamentu, które zmarginalizowały też niemal całkiem tamtejszą opozycję, głównie lewicową brak więc racjonalnych przesłanek dla skali jaką przybrały manifestacje. Nie wiem czy stoi za nimi Soros jak twierdzi choćby były prezydent Vaclav Klaus, natomiast pewnikiem jest, że za organizację protestów odpowiada ''organizacja pozarządowa'' - jak słyszę tę nazwę mam ochotę strzelać - o wdzięcznym mianie ''Milion chvilek pro demokracii'', która krytykuje będący własnością Babiśa Agrofert, ''že koncern eskaluje ekologické problémy české krajiny'', z kolei działający w ramach organizacji Klimaticko-ekologický blok zarzuca wprost czeskiemu premierowi, iż ''Andrej Babiš v Evropské radě dosud blokoval evropské klimatické cíle usilující o uhlíkovou neutralitu'', a tymczasem nasz południowy sąsiad ma być pogrążony w ''klimatické a environmentální krize'' i ''potřebujeme politickou reprezentaci, která nám pomůže s touto krizí aktivně a účinně bojovat'' - chyba tłumaczyć nie muszę... Przy czym wcale nie mam pewności, że wszystko zostało opłacone, bo i takie zarzuty już się pojawiły, owszem kasa i to pewnie niemała poszła do przywódców czy raczej zawiadujących na miejscu z tylniego fotela całym interesem, ale gdzieś pod stołem sprytnie zakamuflowana jak tylko pozwala na to współczesny system bankowy, natomiast większość leszczy biorących w tym udział faktycznie mogła tak ocipieć od propagandy, że uwierzyli iż serio grozi nam ''planetarne klimakterium'' i jest ''zagrożona demokracja'', stąd gotowi są za darmo wystawać na manifestacjach a nawet łożyć z własnej kieszeni na autobusy dowożące demonstrantów, na tym polega istota ''zarządzania refleksyjnego'' tudzież typowo anglosaskiego ''soft managament'' opartego na manipulacji ludźmi aby sami robili to czego od nich chcemy, a nie wykonywali wszystko na rozkaz jak w kontynentalnym rusko-pruskim drylu do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Istotną poszlakę stanowi admiracja jednego z fuhrerów ''ruchu obywatelskiego'' Benjamina Rolla dla nowej prezydent Słowacji Zuzanny Čaputovej, laureatki nagrody Goldmanów zwanej ''zielonym Noblem'' [ co oczywiście wzbudziło entuzjazm ekonielogów, także rodzimych ], która wcześniej długie lata terminowała po różnych organizacjach dywersyjnych pozarządowych zajmując się w nich aktywnie działalnością ''obywatelską'', tak się teraz hoduje przyszłych agentów wpływu liderów - jawnie i wręcz w świetle kamer, a nie gdzieś po ukrytych w ostępach leśnych szkołach wywiadu. Pani Zuza poza tym, że oczywiście jest ''ekolożką'' popiera też adopcję dzieci przez homoseksualistów, a wspominam o tym dlatego, że wymieniony wyżej Benny z ''miliona chvilek'' również wspiera ten chory pomysł, co więcej stał się sygnatariuszem apeli organizacji Logos zrzeszającej czeskich ''chrześcijan LGTB'' i jako były student teologii i protestant nie ukrywa wcale podczas medialnych wystąpień, że do walki ''motivuje ho k tomu i jeho víra v Boha''... Znamienne, iż drugi z liderów ruchu sprzeciwu Mikuláš Minář to także niedoszły teolog i wyznawca zboru neohusyckiego, który porzucił studia dla ''działalności obywatelskiej'' całkiem spontanicznie rzecz jasna, taki zeń zaangażowany w sprawy planety ''aktywista'', stanowiłoby to więc kolejne potwierdzenie, że ''kościoły'' protestanckie, sekty religijne i charyzmatyczne składają się obok organizacji LGTB i ekonielogicznych na gęstą sieć jawnej agentury wpływu zwanej dla niepoznaki ''organizacjami pozarządowymi'' służącej dywersji kulturowej i politycznej. Wskazuje na to również programowo nieokreślony na postmodernistyczną modłę charakter ''chvilkowego'' ruchu co może sprawiać wrażenie słabości i pewnego chaosu, dzięki temu jednak paradoksalnie trudniej go zwalczać skoro nie wiadomo o co tak naprawdę jego przywódcom chodzi a ogólnikowe postulaty pozwalają pomieścić w ramach protestu ludzi o często skrajnie różnych zapatrywaniach poza tymi akurat kwestiami jakie przyciągnęły ich na demonstracje, mogą więc na nich spotkać się ekofaszysta-identarysta spod znaku ''ziemi i krwi'' z wolnorynkowym liberałem obojętnym na sprawy narodowe za to zatroskanym losem pogrążonej w ''klimakterium'' planety bo wietrzącym interes w ''zielonej'' energii, oraz członkiem antykapitalistycznej ''alternatywy socjalistycznej'' i zwolennikiem masowego przyjmowania migrantów etc. Przy czym abyśmy się dobrze zrozumieli - były współpracownik czeskiej bezpieki Babiś umoczony w faktycznie lewe interesy, a tym bardziej rządząca do niedawna Słowacją ubecka komunofaszystowska mafia zbijająca kabzę min. na nielegalnych wysypiskach śmieci [ stąd popularność zaangażowanej w walkę z nimi Čaputovej obwołanej już z tego tytułu ''słowacką Erin Brockovich'' ] to nie są bardzo oględnie zowiąc ludzie z mojej bajki, sęk w tym, że prąca do zastąpienia ich ''zielona'' neobolszewia jest jeszcze gorsza prokurując własnym krajom rozłożoną na raty zagładę w kolorowym, ''tęczawym'' dla niepoznaki opakowaniu. Jeśli ktoś sądzi, że przesadzam niechże obaczy ten w zamyśle satyryczny, wymowny bardziej niż długie opracowania na niniejszy temat i jak najzupełniej proekologiczny filmik, gdzie jasno tak, że bardziej już się nie da wyłożono, iż nie sposób pogodzić interesu narodowego z ''dobrem planety'', przynajmniej w forsowanej obecnie przez główny nurt wyznawców ''globalnego klimakterium'' wersji :




Niestety sekunduje patologii również Kościół, przynajmniej ten otwarty jak odbyt starego pederasty :

''Instrumentum laboris stwierdza, że „las to nie zasoby, które mają być eksploatowane, to istota albo więcej istot, z którymi należy nawiązać więź''. Dalej stwierdza, że „Życie wspólnot amazońskich wciąż niedotkniętych wpływem zachodniej cywilizacji [sic!] odzwierciedla się w wierzeniach i obrzędach dotyczących działań duchów, bóstwa – określanego tak wieloma imionami – z terytorium i na terytorium, z relacją i w relacji do przyrody. Ta kosmiczna wizja zostaje streszczona w „mantrze” Franciszka: „wszystko jest powiązane”

https://www.pch24.pl/synod-w-sluzbie-neo-poganstwa--zaskakujace-tezy-watykanskiego-dokumentu-,69046,i.html

- w tym panteistycznym, neopogańskim szaleństwie jest metoda jak wykazaliśmy na wstępie, także odwołania do indygenistycznych ruchów Indian amazońskich i tego typu ''autochtonicznych'' grup nie powinny dziwić biorąc pod uwagę obecność bliźniaczo podobnych naturalistycznych wątków i postulatów ożywczego nawrotu do ''korzennej'' plemienności u rodzimych europejskich ugrupowań identarystycznych spod znaku ''blud und boden'', nadal żywych o czym możemy przekonać się choćby czytając na stronie naszych ''szturmowców'' rozważania o ojczystej ziemi jako integralnym elemencie narodu czy roli radykalnie nacjonalistycznego ekologizmu, wywiad z jednym z jego przedstawicieli, członkiem neopogańskiej z ducha organizacji Greenline Front Poland, umieszczone tam przypomnienie działacza endeckiego i pioniera ochrony przyrody w Polsce Jana Gwalberta Pawlikowskiego, wreszcie laudację na cześć Knuta Hamsuna, zadeklarowanego nazisty i wybitnego pisarza, laureata literackiej nagrody Nobla za powieść o wymownym tytule ''Błogosławieństwo ziemi'', której przesłaniem jest powrót do prostego życia w ''zgodzie z naturą''. Nade wszystko jednak w pierwszej kolejności wypadałoby zapoznać się z artykułem traktującym o prawdziwych ideowych korzeniach niemieckiego ruchu ''zielonych'', choćby po to by przekonać się, iż jeszcze całkiem niedawno lewica żywiła skrajnie odmienny stosunek do ekologizmu upatrując w nim ''najczarniejszą reakcję'' :

''Rodzący się ruch ekologiczny, utożsamiany jeszcze wówczas z prawicą nie uszedł uwadze skrajnej lewicy: Grupa Międzynarodowych Marksistów (GIM) pisała o trzodzie wyborczej burżuazyjnych obrońców środowiska, Komunistyczna Partia Niemiec – Marksiści-Leniniści (KPD-ML) określała ich jako „pomocniczy oddział reakcji. Wpływowy lewicowy dziennik „Le Monde” jeszcze w 1981 roku pisał: „Ekologia polityczna (...) jest niebezpieczna o tyle, że implikuje ideologię naturalistyczną. (...) Czy temat społeczeństwa zorganizowanego zgodnie z prawami natury nie budzi przerażenia i ponurych skojarzeń? (...) Jak można atakować maniaków ilorazu inteligencji i apologetów dziedziczności, kiedy tak jak oni chyli się głowę przed naturalnym porządkiem rzeczy? (...)”. Prędko jednak zmieniono zdanie. W 1980 roku, podczas zjazdu Zielonych, staraniem lewicowej części działaczy zezwolono na podwójne członkostwo, wskutek czego mogli oni oficjalnie zasilić szeregi Die Grünen (od tego roku oficjalnie partii politycznej). O ile w początkowej fazie istnienia Zielonych, tylko 15% członków deklarowało swoje poglądy jako lewicowe, do 1986 roku wśród przywódców i aktywistów aż 35% należało uprzednio do organizacji, takich jak Komunistyczna Partia Niemiec (KPD), Niemiecka Partia Komunistyczna (DKP) czy Rote Hilfe. Nie dziwi więc utopijny program gospodarczy, czy nacisk na sferę obyczajową. Przedstawicieli „prawego” skrzydła Zielonych usuwano jako „faszystów”, sam Gruhl zaś stracił stanowisko przewodniczącego i wkrótce wraz z nim, partię opuściła 1/3 członków tworząc konserwatywną Partię Ekologiczno-Demokratyczną (Ökologisch-Demokratische Partei, ÖDP).''


- to się nazywa ''mądrość etapu''! Zaiste wiecznie żywa jak widać dialektyka marksizmu-leninizmu to cudowny wynalazek który pozwala jej wyznawcom zależnie od potrzeb gorąco zachwalać to co jeszcze wczoraj równie żarliwie potępiali. W każdym razie jak z powyższego wynika ekonielogizm jest na tyle pojemną formułą, że pomieścić może wszelakie nurty ideowe od prawa do lewa i żaden z nich nie ma prawa rościć sobie nań wyłączność, czy to się podoba lub nie zwłaszcza ''zielonym'' bolszewikom postawę czołobitnego stosunku do natury da się harmonijnie uzgodnić ze skrajnym szowinizmem narodowym a nawet rasizmem. Nie mają oni zresztą prawa tego potępiać skoro sami forują podobne kreatury, tyle że wywodzące sie z pozaeuropejskich ruchów ''tożsamościowych'' takie choćby jak Wangari Maathai, czarna baba która zasłynęła z akcji masowego sadzenia drzew aby zapobiec pustynnieniu Afryki, wszystko pięknie problem w tym, że kandydując w '97 r. na prezydenta Kenii nawoływała niemal wprost do czystki etnicznej na osiadłych tam potomkach migrantów z Indii, była też zwolenniczką barbarzyńskiego rodzimego przecież obyczaju obrzezania kobiet. To samo tyczy niejakiej Rigoberty Menchú czczonej jako rzekoma bohaterka walki o prawa Majów, która nakłamała lewicowej dziennikarce o straszliwych represjach jakich miała doznać ona i cała jej rodzina ze strony miejscowego reżimu, biedzie której doświadczyła w dzieciństwie itd., i mimo iż po latach została zdemaskowana jako ordynarna oszustka - w rzeczywistości była córką ichniego ''kułaka'', właściciela liczącego kilka tysięcy hektarów gospodarstwa zaś pełna patosu walka o ziemię okazała się banalnym sporem majątkowym w rodzinie:) - nie odebrano jej pokojowej nagrody Nobla [ z drugiej strony skoro nie uczyniono tego wobec ''Bolusia'' za jego kapownictwo to trudno się oburzać ] i słusznie zresztą bo profil ideologiczny tego wyróżnienia jest tak wyraźny, że raczej samo jej przyznanie jest haniebnym i osławiającym dla laureata.

Najlepszym dowodem jeden z nich, znany eko-mesjanista i kaznodzieja rychłej inwazji obcych zagłady Ziemi Al Gore, którego nie mogło zabraknąć oczywiście w tej paradzie klimatycznych kłamców, choć poświęcanie mu zbyt wiele uwagi nie ma sensu, bo kariera tego skurwysyna potwierdza smutną prawdę, że nawet totalnie skompromitowana kanalia byle dobrze ustosunkowana jest całkiem odporna na merytoryczną krytykę dzięki posiadanym wpływom i potężnym układom biznesowo-politycznym jakie za nią stoją. Nie zaszkodziły mu nawet tak niewiarygodne brednie kolportowane przezeń jak te o polskich dzieciach zmuszonych rzekomo zjeżdżać na dno kopalni, aby zaczerpnąć świeżego powietrza niedostępnego na powierzchni, gdzie panuje takie zapylenie, że ''almost imagine'' jak ich opiekunowie wypuszczają kanarki zanim zezwolą podopiecznym ponownie wyjść na zewnątrz [ serio, rzeczony fragment można zweryfikować w Google Book ], po tym stracili doń cierpliwość nawet miejscowi ''zieloni'' świecący za niego oczami na łamach ''wybiórczej'' - no i co z tego skoro po dekadzie z okładem znowu jak gdyby nigdy nic straszył na niedawnym eko-szczycie w Katowicach smogiem tym razem, bo to się nosi w tym sezonie, od którego jakoby tysiącami mrą polskie dzieci : on naprawdę ma jakiegoś pierdolca na tym tle i to poważnego, stąd warto by się przyjrzeć czy to aby nie kolejny ''sugar daddy'' od ''pizzy'' jak Podesta czy jego bywszy pryncypał, zdziadziały już teraz oblech Bill Clinton. Wymienianie wszystkich kompromitacji bydlaka wymagałoby sporządzenia osobnego wpisu, ale też z podanych wyżej przyczyn jest to zbędne przytoczę więc tylko jedną bo dyskredytuje przy okazji grupujący ''klimatologów'' a w gruncie rzeczy ideologów udających naukowców oenzetowski Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu, w skrócie angielskiej nazwy IPCC, na którego mocno szemrany ''autorytet'' powołują się często wyznawcy UFO sprawstwa człowieka w globalnym klimakterium, doskonale ta ''wielka afera lodowcowa'' okazuje z jakim zbiorowiskiem szarlatanów mamy tu do czynienia. Otóż Al straszył, tumanił i przerażał jak tylko on to potrafi powołując się właśnie na raport rzeczonej organizacji, że wkrótce czyli do 2035 r. stopnieją całkiem faktycznie niezwykle ważne dla życia na Ziemi lodowce w Himalajach co spowodowałoby potop przy którym biblijny okazałby się igraszką, po czym pozbawiłoby to dostępu do wody prawie połowę ludzkiej populacji, zwłaszcza w najbardziej zaludnionych rejonach Chin i Indii, jakie iście apokaliptyczne konsekwencje niosłoby to także jeśli idzie o globalną politykę nie muszę chyba mówić, w obliczu katastrofy tych rozmiarów inwazja Hunów okazałaby się skromną ruchawką. Problem w tym, że była to oczywista antynaukowa brednia co dość szybko wykazał merytorycznie czołowy indyjski glacjolog, czyli specjalista w dziedzinie lodowców właśnie, dr. Vijay Raina za co został chamsko zrugany i posądzony o ''denializm'' [ odpowiednik najgorszej herezji i bez mała negacjonizmu Holocaustu dla fanatyków eko-gnozy ] przez ówczesnego przewodniczącego IPCC, także Hindusa Rajendrę Pachauriego, kreaturę Rockefellerów i międzynarodowej finansjery trudniącego się ''doradztwem'' największych światowych korporacji jak indyjski koncern Tata - prowadzący w macierzystym kraju rabunkową politykę surowcową, której ofiarą padły setki tysięcy ubogich mieszkańców wiosek wysiedlonych brutalnie pod tereny kopalń będących własnością przemysłowego giganta żelaza i stali - i rządów, oraz zaangażowanego w tak bardzo ''ekologiczne'' biznesy jak wydobycie ropy naftowej w Teksasie przez GloriOil, założoną przez niego samego firmę, i oczywiście handel CO2. Ponieważ jednak na szczęście nie żyjemy jeszcze w świecie rządzonym całkiem przez totalitarną baksterkę i jej neokomunistycznych pomagierów, więc ''naukawa'' IPCC musiała przyznać po niejakim czasie, że sprokurowany przez nią raport zawierał brednie, także jeśli idzie o rzekomą epidemię malarii i inne plagi jakie miały spaść już wkrótce na nieszczęsną ludzkość o ile tylko nie zaprowadzimy ''planetarnego stanu wyjątkowego'' oddając władzę nad nami globalistom. No i co z tego mogę powtórzyć, wprawdzie media ochrzciły aferę ''Glaciergate'' [ heh ] a sam Pauchari zmuszony był podać się do dymisji przed upływem kadencji, ale przecież nadal te skurwysyny bezczelnie kłamią zgrywając naukowców, chucpa ''globalnego kimakterium'' nie tylko nie ustąpiła pod naporem faktów, ale wręcz przeszła w fazę intensywnej zbiorowej psychozy o iście apokaliptycznych rozmiarach co właśnie przeżywamy, zaś skompromitowanemu wydawałoby się chujowi nic się takiego nie stało, trudno się zresztą dziwić, że nie sposób było ruszyć bydlaka z tak budzącym grozę biogramem, więcej jednak o tej kanalii można poczytać w tym miejscu - najbardziej bodaj upiorne, iż wynika z tego, że we wspieranie ''przyjaznego dla środowiska'' biznesu obok znanego i lubianego Monsanto zaangażowani są min. najwięksi światowi truciciele, potentaci wydobycia kopalin jak Amoco czyli stare dobre Standard Oil po liftingu...

To tyle jeśli idzie o rzekomy ''konsensus klimatyczny'' mający panować wśród naukowców, którym terroryzują mentalnie poczciwców obawiających się wyjść na ignorantów ekonielodzy, mógłbym przytoczyć na dowód, że to ordynarne łgarstwo świadectwa wielu przeczących tezie ''antropogenicznej'' genezy zmian klimatu uczonych jak uznany specjalista w dziedzinie geochemii Claude Allegre, socjalista do tego więc żaden tam ''prawicowy oszołom'', czy przypomnieć, iż jeden z czołowych misjonarzy ''globcia'' Stephen Schneider jeszcze w latach 70-ych głosił że planecie grozi ''globalne oziębienie'', wreszcie wskazywać trzeźwo, iż sam udział współczesnych naukowców w jakimś przedsięwzięciu i ich poparcie dla niego nie przesądza sprawy, bo ich poprzednicy jeszcze nie tak dawno szeroko wspierali też rozwiązania eugeniczne mimo iż dziś już wiadomo, że ówczesny stan wiedzy nie uzasadniał tego w żadnym stopniu, a wielu z nich wzięło ochoczo wręcz udział w eksterminacji chorych psychicznie i upośledzonych umysłowo - podczas tzw. ''akcji T-4'' istniała nawet funkcja ''lekarza gazującego'', dosłownie, po niem. ''Vergasungsärzte'' - oraz naukowych jak najbardziej i bynajmniej ''pseudomedycznych'' zbrodniczych eksperymentach przeprowadzanych w niemieckich obozach koncentracyjnych [ z czego nie należy rzecz jasna wyprowadzać wniosku, iż wszyscy ''naukowcy to zło a nauka kłamie'' a jedynie, iż uczony też człowiek tylko niestety, stąd nie brak w tym środowisku jak każdym zideologizowanych ze szczętem kanalii i cynicznych ambicjonerów, którzy dla prestiżu i apanaży gotowi są do najgorszych podłości, choćby sprzeniewierzając się swemu powołaniu naginając dane pod z góry obrane tezy itp. ]. Nadto jednak dobitnie wykazałem, że tu nie o żadną naukę idzie, ani ''nowe technologie'' czy energooszczędność - nie mam nic przeciwko byle z głową - nawet nie o ''globalne ocieplenie'' jako takie, tylko wiarę w sprawstwo weń człowieka czemu służy to całe pieprzenie o ''antropocenie'' i jego ''wymiarze eschatologicznym'' jaki dawać ma ''nadzieję na rozbudowanie nowego typu świadomości, odkrycie znaczenia historii czy sensu istnienia człowieka na Ziemi'' wręcz jak pisze prorokini ''globcia'' prof. Ewa Bińczyk. Dlatego na finał pragnę złożyć stanowcze wyznanie niewiary w absurd jakoby tak ułomna, pełna wewnętrznych sprzeczności i śmiertelna nade wszystko istota jak człowiek dysponowała mocami godnymi samego Demiurga by kształtować procesy bez mała kosmiczne jak klimat i cały świat ziemskiej natury, ani kiedykolwiek była w stanie je osiągnąć, nie deprecjonuje jej to bynajmniej całkiem bo to właśnie z prometejskich napinek i maksymalizmu bierze się pogarda dlań, to miotanie się niczym pijany u płota : albo Bóg albo g... Nie, coś tam możemy przeniknąć naszym ograniczonym umysłem z tajemnic [wszech]świata, ale nie łudźmy się, dane nam będą jedynie blade prześwity, może czasem jakiś rozbłysk w ciemności i tyle, nic ponad to i bardzo dobrze zresztą bo strach pomyśleć co by się stało, gdyby klucz do ''boskiej wiedzy'' dostał się w ręce takich skurwysynów i marnych geszefciarzy jak opisani wyżej, a właśnie jeśli idzie o predyspozycje do znicestwienia siebie jako jednostki i rodzaj dysponujemy wręcz fenomenalnymi umiejętnościami, człowiek jest w stanie zredukować się nawet do poziomu materii nieożywionej jak to okazano, pod tym względem akurat niczego nam nie brakuje a wręcz cierpimy nadmiar. Jestem więc gotowy spłonąć na wirtualnym stosie za herezję ''denializmu antropogenicznego'' posłany tam przez fanatycznych czy zwyczajnie po ludzku interesownych wyznawców neokalwinistycznego fatalizmu, tyle że tym razem samemu w swym opętaniu roszczących sobie władcze prerogatywy Stwórcy i Pana całego kosmosu, i nie wątpię w to akurat, że przyjdzie im w końcu za tę hybris srogo zapłacić, pozostaje więc tylko pomodlić się i w miarę możności aktywnie przeciwdziałać by ruiny budowanej przez nich globalnej wieży Babel nie zwaliły nam się na głowę, tak mi dopomóż.
 

sobota, 15 czerwca 2019

Gnoza jest dla przegrywów...

...którym ich wyjebane w kosmos ego nie pozwala pogodzić się z nieuniknioną i tak życiową klęską wynikającą z naturalnych, przyrodzonych ograniczeń człowieczej egzystencji niezależnie od indywidualnych uwarunkowań jak posiadane zdolności lub nie, rozmiar konta, cyców czy penisa etc., kondycji śmiertelnika mówiąc wprost robiąc za jej ordynarną w istocie kompensację dającą poczucie bycia ''wybranym'', ''wtajemniczonym'', wyróżnionym przez to z motłochu pogrążonych w ignorancji ''chamów'' i ''profanów''. Pojmuję jak trudno żyć ze świadomością, że większość z naszych zamierzeń i planów i tak nie znajdzie spełnienia choćbyśmy nie wiem jak intensywnie starali się żyć, to zaś co uda nam się osiągnąć i zbudować z czasem nieuchronnie rozpadnie się w proch bo nie masz nic trwałego na tym padole i tylko łaska ograniczonej perspektywy śmiertelnika nie pozwala nam tego dostrzec, choć szybkość zmian obecnego świata sprawia, iż nawet tego nam nie oszczędzono. Niesłychanie bolesnym jest żyć na cmentarzysku własnych pragnień, w żywym grobie jakim jest tak naprawdę każdy dla samego siebie, życie staje się wtedy nieustannym umieraniem, swoją własną niemożnością, przykurczonym trwaniem i wegetacją ku śmierci po której nic nie ma [ bardzo dobrze bo dopiero by było, gdyby coś jeszcze było i ten koszmar miał trwać nadal, w nieskończoność nawet ]. Ciężko więc wznosić zamki z piasku wiedząc doskonale, że takimi właśnie są mając świadomość absurdu budowania a zarazem jego niezbędności, bowiem to co uniemożliwia spełnienie dzieła czyni go jako matka potrzeby koniecznością, mówiąc jaśniej człowiek jako niekompletny ze swej natury czy raczej właśnie jej braku zwyczajnie musi zabiegać o swój byt w najbardziej elementarnym tego słowa znaczeniu [ aby mieć z czego opłacić rachunki i nie zdechnąć z głodu czy skończyć na ulicy ] jak i głębszym stanowiącym źródło wszelkiej twórczości. Nie dziwota stąd, iż ludziska wolą szukać zapomnienia przytłaczającej zaprawdę wiedzy życiowej w oszałamianiu się używkami, seksem, wulgarnymi rozrywkami ale też i wyrafinowaną sztuką, świeckimi ideologiami lub religiami z omawianą tu gnozą na czele. Niemniej to wszystko jako oszustwo nie stanowi żadnego wyjścia z egzystencjalnej matni, lecz zatrzaśnięcie pułapki dosłownie na amen, stąd lepiej jednak wyjść naprzeciw przykrym faktom niezależnie od tego z jakim cierpieniem by się to nie wiązało. Sądzę, że najlepszym rozwiązaniem i skuteczną terapią byłoby tu przestać bać się śmieszności, wszakże na to należałoby ujarzmić miłość własną, a jak niby ma to uczynić człowiek, który nic tak naprawdę poza samym sobą nie posiada, nawet gdy ma pełną świadomość, iż poczucie ''ja'' to iluzja, do bólu realna niczym halucynacja? [ dlatego tak popularna obecnie ''wiara w siebie'' płodząca roszczeniowe kurwy obojga płci biorące swoje parszywe ego za centrum Wszechświata jest stokroć bardziej bezsensowna niż oddawanie czci bałwanom ulepionym z gliny czy wystruganym z drewna ]. W każdym razie nikt kto nie otarł się o otchłanne doświadczenie rozpadu swojej jaźni i pogrzebania w sobie żywcem, jednym słowem własnej niemożebności [ w której też kryje się zgrzebność i kalectwo, fundamentalna dla człowieka jako śmiertelnika niekompletność ] ten jak mniemam nigdy nie będzie zdolny nabrać niezbędnego dystansu do siebie ni odwagi życia w prawdzie przedkładając nad nie oszustwa, niechby tak wyrafinowane jak gnoza i wszelka ''ezoteria'' dla w swoim jedynie mniemaniu ''wybranych''. Przy czym nie przeczę bynajmniej szlachetnej potrzebie dbania o wewnętrzny rozwój, do tego jednak by nie zbłądziła ona na wieczne manowce gnostycznych majaczeń potrzeba sporej dozy pokory, bardzo niemodne obecnie słowo, niekoniecznie zaraz chrześcijańskiej choć i owszem takowa również może nieść zbawienne skutki, której żadną miarą nie należy mylić z sadomasochistycznym egzystencjalnym biczowaniem się we własnym sumieniu i tarzaniem w prochu jak to niestety dziś zwykle się czyni. Raczej mam na myśli pewien zdrowy sceptycyzm wynikający ze wspomnianych wyżej okoliczności, nie łudźmy się też iż dystans do samego siebie i własnych potrzeb o którym tu mowa będzie zwykle możliwy do ustanowienia tylko w świadomości łagodząc jedynie wściekłe ataki poprzedzających ją, bardziej pierwotnych pragnień, ambicji i lęków, przemożnych przez to właśnie że całkiem irracjonalnych, mających swe źródło w niezależnych od naszej woli ograniczeniach kondycji śmiertelnika. Dlatego człowiek ''nigdy'' czyli do końca swego życia nie pogodzi się ze sobą bo aby ułożyć się jakoś z sobą samym i przezwyciężyć egzystencjalne rozbicie musiałby wyzwolić się z popędowego piekła, którego jest niewolnikiem/cą, wygasić wewnętrzne palenisko jakie wprawdzie go tworzy zarazem jednak obracając przy tym w popiół [ popęd do życia przez to właśnie dąży ku śmierci ] a któż jest do tego zdolny? Ponoć jakiemuś mędrcowi w zamierzchłych czasach na drugim krańcu Eurazji udał się takowy wyczyn i do dziś krążą o nim z tego tytułu legendy, ale ile w nich prawdy to chyba tylko sam diabeł wie... W każdym razie ten z obarczonych świadomością nieszczęśników, którym nie jest dana łaska pędzenia żywota przeciętnego ignoranta żywiącego całkiem nieuzasadnione a przy tym niezmącone niczym przeświadczenie o własnej wyższości bufona lub aroganckiej, zidiociałej atencjuszki, musi czy mu się to podoba czy też nie trwać w poczuciu bolesnej niekompletności i żałosności własnej jak i życia każdej jednostki bez wyjątku, o ile nie chce otumaniać się daremnym i tak pozorem ucieczki z egzystencjalnego potrzasku jaki stanowi każdy sam dla siebie, niechby i wyrafinowanej wydawałoby się na pierwszy rzut oka jak gnoza [ rzecz jasna śmierć zadana sobie nie stanowi tu żadnego wyjścia a domknięcie samemu pułapki w jakiej się tkwi, aczkolwiek popęd jaki za tym stoi - co do istoty dokładnie ten sam, który pcha człowieka ku życiu o jedynie odwrotnym [?] wektorze - jako całkowicie irracjonalny i przez to przemożny nie poddaje się stąd jakiejkolwiek racjonalizacji, bo jak niby zrozumieć, że ludzie tak naprawdę zabijają się z lęku przed śmiercią i potwornym cierpieniem jakie ona niesie? patrz tzw. ''eutanazja'' ]. Jak by to okrutnie nie zabrzmiało fakt, iż z punktu widzenia człowieka jego życie nie zawiera tak naprawdę żadnego dostrzegalnego sensu - cóż po wszystkich szczęśliwych chwilach skoro bezpowrotnie przepadają wiążąc się nieodmiennie z bólem, bo nawet najbardziej apetyczny owoc drąży robak a satysfakcja w ostateczności niesie gorzki posmak - nie stanowi dlań żadnego oskarżenia, ludzie jako uwikłani we własną historię nie mają prawa rościć sobie pretensji do roli sędziego wydającego podobne surowe wyroki, przygodność i skończoność jest naszym przeznaczeniem i to właśnie ich przyczyna jaką są ''nasze'' pragnienia, ambicje i popędy nie pozwalają nam z tym się pogodzić, przejrzenie tej komedii jest już połową sukcesu. W kontrze wyjściem nie są też histerie nietzscheanizmu, które doprowadziły pana filozofa do rozstroju nerwowego i totalnej prostracji z regularnym mazaniem się własnym kałem włącznie, ''amor fati'' czyli mówienie wszystkiemu ''tak'' i to nade wszystko nawet temu co problematyczne i bolesne jako będącemu bardziej niż wszelka przyjemność i radość [ z fizjologicznego punktu widzenia różnica między rozkoszą a bólem polega jedynie na intensywności impulsów nerwowych - kiedy są słabsze odczuwamy pierwsze przy silniejszych zaś drugie, dlatego intensywny orgazm bywa bolesny zaś bodźce niosące zwykle cierpienie odpowiednio osłabione mogą być źródłem przyjemnych doznań co stanowi przyczynę sadomasochizmu, jak widać nie jest to bynajmniej przesłanka do jakowegoś ''cierpiętnictwa'' ] jest nie tylko niemożliwe, bo każdy z nas posiada pewien próg wytrzymałości po przekroczeniu którego zamienia się w obesrany, drżący z przerażenia łach mięsa, ale i wręcz nie powinno się zgadzać na pewne rzeczy, bowiem parafrazując napuszoną retorykę Nietzschego jego ''dziecko radośnie igrając'' zmierza wprost na Kołymę czy do Auschwitz, tym właśnie skończyłaby się afirmacja dosłownie ''wszystkiego'' w poszukiwaniu urojonego spełnienia, choćby nawet tak paradoksalnego jak podniesiona do rangi jakowegoś absolutu przygodność kondycji śmiertelnika. Jedynym rozwiązaniem stąd jawi się więc rezygnacja lub przynajmniej okiełznanie jak się tylko da dążenia do osiągnięcia pełni, obojętnie już na tym świecie czy jakimś inszym, gdyż jakkolwiek pojmowana całość nie jest i nie może nam być dana - ale kto tak naprawdę jest gotowy na przyjęcie tego do wiadomości? [ dlatego potrzebujemy ubrać naszą przyrodzoną nędzę w wypasiony garnitur lub masoński fartuszek, ewentualnie przystroić go łechcącym wciąż jeszcze ego tytułem naukowym, ''sukcesem'' artystycznym ew. rangą prezesa korporacji czy też państwowej instytucji etc. ]. W każdym razie ten komu upierdzieliło się we łbie, że posiada boskie lub nadludzkie co najmniej moce poznawcze i kreacyjne pozwalające mu np. wybierać sobie dowolnie własną płeć i czuć się lepszym z racji żywionych przez się nietypowych skłonności seksualnych od ''motłochu'' zwyczajnych ''profanów'', jest stracony i nie ma co go żałować, bowiem tkwi w piekle na własne życzenie. Wprawdzie nie jesteśmy władni odmienić naszego losu, możemy jednak przynajmniej podjąć wyzwanie jakiegoś odnalezienia się w ramach narzucanych przezeń ograniczeń zamiast trawić czas na beznadziejne próby pokonania ich co może owocować jedynie rozbitym łbem. Należy stąd mieć odwagę stawiania kłopotliwych kwestii i nie bać się banału takiego choćby jak niniejsze rozważania. A przede wszystkim nie chciałbym, aby powyższe stanowiło przesłankę do egzystencjalnych fumów i czarnej rozpaczy, wręcz przeciwnie - pobudkę dla dbania o jakże kruche człowiecze istnienie by zapobiec choćby takowym przejmującym tragediom jak ta, która świeżo rozegrała się niemal w moim sąsiedztwie :

http://kielce.naszemiasto.pl/artykul/tajemnicza-smierc-w-bloku-w-kielcach-znaleziono-cialo,5169343,artgal,t,id,tm.html