piątek, 29 listopada 2019

Koda.

Zamieściłem niedawno na YT komentarze pod rozmową z Wozińskim oraz wykładem o utopijnej całkiem ''anarchii rynkowej'' Bożydara Wiśniewskiego, które stanowią dość krótką jak na mnie rekapitulację wałkowanych tu ostatnio obszernie tematów libertarianizmu, karonizmu, roli państwa + parę nowych wątków, stąd postanowiłem opublikować je na blogu kompilując w pewną całość, by robiła za tytułową klamrę spinającą dotychczasowy dyskurs. Oto i ona: 

"Dobre, tylko niepotrzebnie dyskusja w drugiej części skręciła w stronę Karonia, prowadzący zbyt ulega jego wpływom a Woziński niepotrzebnie zniża się do polemiki z nim, choć jeśli trzeźwą argumentacją obnaży rozliczne sprzeczności i mielizny ''karonizmu'' to w sumie czemuż by nie. Zbytnio jednak na to jest pan Jakub spolegliwy wobec Karonia moim zdaniem, choć źle też stałoby się gdyby przesadził w czasie dysputy z napastliwością, chyba najlepszym rozwiązaniem byłoby zachowanie zimnej krwi i możliwie klarowny wywód, wiem łatwo powiedzieć bawiąc się w ''wujka dobra rada'', ale jeśliby się to udało Wozińskiemu a Karoń swoim zwyczajem jeszcze zaperzył przy tym brnąc w bełkotliwe dygresje, może przynajmniej do części jego bezkrytycznych zwolenników coś by dotarło. Owszem, nie ukrywam, że i ja uległem początkowej fascynacji tym człowiekiem, ale dość szybko otrząsnąłem się i radzę to innym - dlatego zabrakło jak dla mnie wzmianki przy wymienionej na końcu laborystycznej teorii wartości, że hołduje jej właśnie Karoń na równi z tak krytykowanymi przezeń marksistami jak i klasycznymi liberałami pokroju Adama Smitha. Najwidoczniej nie słyszał o czymś takim jak ''przełom marginalistyczny'' w ekonomii, albo zwyczajnie go nie uznaje bo mu nie pasuje do oglądu rzeczywistości, a jeśli fakty temu przeczą to tym gorzej dla nich. Dlatego tak wiesza psy na spekulacji, która wprawdzie może objawiać się w patologicznych formach jak choćby obecny handel powietrzem, zbijanie kabzy na tzw. limitach emisji CO2, ale fetyszyzowanej przez Karonia pracy również zdarza się przybierać odrażającą postać typu niewolnicza eksploatacja więźniów Gułagu czy Auschwitz. I co, mamy z tego tytułu potępić w czambuł wszelkie zatrudnienie i głosić pochwałę nieróbstwa? Owszem, nie jest prawdą, że ''żadna praca nie hańbi'' i lepszy już byle menel niż torturujący i rozstrzeliwujący w pocie czoła Bogu ducha winnych przeważnie ludzi czekista czy esesman, ten pierwszy przynajmniej bywa pożyteczny, gdy aby się nachlać zbiera butelki czy niepotrzebny już nikomu złom. Nie znaczy to jednak, że praca jako taka jest złem, a jedynie iż może służyć szkodliwym celom, podobnie i spekulacja - obok wyżej wymienionych patologii trudniący się nią mogą także odgrywać pożyteczną rolę, nawet jeśli z pozoru odrażającą na wzór szczurów czy robactwa zjadającego zwłoki, ale też przez to pomagającego użyźnić glebę. Podobnie spekulant umożliwia np. zbywanie tracących z takich czy innych względów wartość aktywów udrożniając tym samym obieg finansowy, i słusznie nalicza sobie z tego tytułu ''lichwiarski'' procent, bo to należna opłata za ogromne często ryzyko jakie przy tym ponosi. Nie mówiąc już o tym, że ktoś potrafiący operować skutecznie na opcjach liczonych bywa w minuty a nawet sekundy jest dla mnie przechujem w najlepszym tego słowa znaczeniu - aż wstyd pisać takowe oczywistości wydawałoby się bo to elementarz współczesnej ekonomii, niestety nie wszystkim wiadomy. Kończąc wątek Karonia, bo aż nadto poświęciłem mu uwagi, warto by wytknąć panu Krzysztofowi podczas polemiki, że sam nie posługuje się precyzyjnie pojęciami jak tego domaga się od innych, konkretnie idzie o nieszczęsny ''marksizm kulturowy'', równie dyskusyjny co wymyślony przez Marksa ''kapitalizm'' - jeśli już mowa o hybrydzie ideologicznej, marksizmie złajdaczonym mocno na postmodernistyczną modłę z nietzscheanizmem, Freudem czy reichowską psychoanalizą niechby, i wreszcie bodaj równie ważnym tu wpływem Heideggera, gdyż nigdy dość podkreślania i to możliwie głośnego gdzie się tylko da, że jednym z idoli współczesnej lewicy jest regularny naziol:))) [ co z tego, iż jego epizod czynnego zaangażowania po stronie III Rzeszy trwał niecały rok, skoro zrezygnował z funkcji rektora w cichym proteście przeciwko zdradzie w jego mniemaniu przez reżim narodowosocjalistycznych ideałów? ]. Poza tym ''marksizm-heideggeryzm'' stanowi w UE ideologiczną ''nadbudowę'' dla neoliberalizmu, czyli kapitalizmu państwowego podniesionego na poziom paneuropejski, by nie rzec wręcz globalistyczny, bo takową strukturą od samego zarania miała być ta ponadnarodowa, rakowata ''wspólnota'' czego wcale nie krył jeden z jej ''ojców założycieli'' Jean Monnet - symbioza i wspólnota interesów między wielkim kapitałem i finansjerą a obecną neobolszewią widoczne są jak na dłoni podczas sponsorowanych hojnie przez banki i korporacje parad LGBT czy na przykładzie ruchów ekonielogicznych na które także płynie z ich strony deszcz pieniędzy [ patrz choćby amok sadzenia ''drzewek tlenowych'' w zamian za kredyt itp. ]. 

Co do zasady zgadzam się z libertarianami, że tzw. kapitalizm nigdy nie istniał jako w pełni wolna gospodarka, nawet w zmitologizowanym przez klasycznych liberałów XIX-ym stuleciu, i w sumie nie mam nic przeciwko, jeśli wyznawca tej doktryny czy ideologii zdaje sobie sprawę z jej utopijności, że to nieziszczalny ideał nawet w przyszłości, co wcale nie musi świadczyć na niekorzyść libertarianizmu - przecież może być z tym jak choćby dawnym wzorcem cnotliwego obywatela, o którym wiadomo było, że nikt doń nie dorósł w historii, ale brany serio i powszechnie uznawany pozwalał choć korygować osobiste przywary i patologie życia społecznego, tu mogłoby stać się podobnie niwelując rakowate przerosty biurokracji nie tylko rządowej, ale i korporacyjnej, sraczkę legislacyjną uniemożliwiającą normalne funkcjonowanie zwykłym obywatelom a także samemu państwu itd. Natomiast nieszczęście zaczyna się, gdy taki w gorącej wodzie kąpany neofita po przeczytaniu pierwszej z brzegu rozprawki Misesa czy Rothbarda, a już co nie daj o zgrozo powieści Ayn Rand [ dobre i to, bo większość kuców poprzestaje na memach zasłyszanych u Ozjasza ] uznaje uczone postulaty i literackie fikcje za rzeczywistość, to zresztą w równym jak nie większym stopniu tyczy też neomarksistów czy tradsów. Podobnym ideologicznym zacietrzewieniem popisał się niedawno u Wapniaka Trader 21, który zadeklarował się jako zwolennik koncepcji ''tysiąca Liechtensteinów'' Hoppego, co kazało mu poprzeć żarliwie katalońskich nazboli... Myślałem, że spadnę z krzesła: k... mać, przecież tamtejsi separatyści łączą zaciekły nacjonalizm graniczący wręcz z rasizmem ze stricte neobolszewickim programem społecznym wspierającym wszelkie najgorsze patologie współczesnego świata z promocją LGBT i masowego sprowadzania nachodźców włącznie, co to ma niby wspólnego z prawdziwie wolnościowym przesłaniem?! Nie mówiąc już, że tylko kompletnie zaślepiony doktrynalnie idiota może nie dostrzegać, że w obecnych realiach tak rozczłonkowana Europa byłaby już całkiem wydana na łup obcych hegemonii, obojętnie czy to USA, Rosji lub Chin, poza tym wymarzone jeszcze przez Hakima Beya ''strefy autonomiczne'' właściwie już tu istnieją - zapraszamy wszystkich ''wolnościowców'' do ''no-go zone'', tych wszystkich quasi-kalifatów i bantustanów jakimi obrodziło na Zachodzie i w Skandynawii, a i u nas tylko ich czekać wskutek polityki obecnego rządu, której zresztą raźno sekundują takie liberalne debile jak Gwiazdorski pieprzący coś o ''5 do 10 MILIONÓW MIGRANTÓW potrzebnych nam do pracy'' [ broń Boże mu nie życzę, ale czy dopiero gdy jego córki zostaną zbiorowo wzbogacone kulturowo dotrze doń w końcu, że to nie był najszczęśliwszy pomysł? ]. W każdym razie kusząca przyznaję wizja ''uporządkowanej anarchii'' w obecnych warunkach to przepis na katastrofę cywilizacyjną i polityczne samobójstwo Europy, żadna alternatywa dla centralizacyjnego amoku, który opanował elity skrajnie poza tym niedołężnego tworu jaki stanowi UE.

Pożal się refutacja argumentu przeciwko poronionej z zasady ''anarchii rynkowej'' w wykonaniu Bożydara Wiśniewskiego to czysta demagogia i niewiarygodna wprost nędza intelektualna, bezczelność ze strony prelegenta: opisany stan zaciekłej rywalizacji poszczególnych instancji władzy uniemożliwiający rządzenie jest patologiczny i odpowiada państwu słabemu, dysfunkcyjnemu i pogrążonemu w ostrym kryzysie wewnętrznym jak to ma właśnie miejsce obecnie w Polsce, a nie silnemu i sprawnie zarządzanemu, co zresztą p. Jakub niechętnie, ale tylko półgębkiem na koniec przyznaje, i w jeszcze większym stopniu jak wszystko na to wskazuje tyczyłby upragnionego przezeń ''bezrządu'' kapitalistycznego. Skrajną naiwnością, i to oględnie zowiąc jest sądzić jak on, że wówczas w pełni swobodna konkurencja rynkowa i mechanizm rachunku ekonomicznego doprowadzą do społecznej idylli, gdzie każdy niemalże będzie usatysfakcjonowany sprawiedliwymi wyrokami zupełnie prywatnych sądów arbitrażowych i ich egzekwowaniem przez takowe agencje - niegodna intelektualisty, infantylna wizja ta w zbrodniczy wręcz sposób lekceważy siłę społecznych i jednostkowych namiętności władnych zagłuszyć elementarną wydawałoby się u każdego człowieka zdolność rachowania zysków i strat, a nawet instynkt samozachowawczy! Główny problem Wiśniewskiego tkwi w tym, że traktuje on serio ''postęp'', jedną z najgłupszych a na pewno najnikczemniejszą z idei jaką kiedykolwiek ludzkość z siebie wydała, stąd zakłada, że można zastąpić myślenie polityczne ekonomicznym, zupełnie zresztą tak samo jak marksiści, tylko inaczej zdefiniowanym oraz w diametralnie czym innym upatrując pożądanego celu zmian, choć czy rzeczywiście tak bardzo odmiennym co do przewidywalnie równie niemal opłakanych skutków? Sztuczna dychotomia typowa dla obu zaciekle zwalczających się, bo pokrewnych doktryn lewicowej jak i liberalnej jaka rzekomo ma przebiegać między jednym a drugim pozwala mu snuć brednie o idyllicznym stanie ''naturalnej ekonomii'', gdzie zachodzą horyzontalne jedynie relacje wymiany oparte na pełnej równości itp., zakłóconym wedle niego brutalnie zaprowadzonymi odgórnie stosunkami władzy przez mityczną hordę rodem z rojeń naćpanego Freuda - miała ona narzucić państwową opresję tym biednym ''konsumentom pierwotnym'', cnotliwym ludkom żyjącym w harmonii z organicznie wręcz wolnorynkowym porządkiem świata. Tym samym krytykując słusznie skądinąd kuriozalny koncept ''umowy społecznej'' jaki legł u podstaw wielu liberalnych doktryn, sam ekstrapoluje go w dziedzinę stosunków gospodarczych, sztucznie przeciwstawiając im przy tym polityczność tak jakby nie była ona powietrzem wręcz, którym każda godna tego miana ludzka wspólnota wprost oddycha. Paradoksalnie sami libertarianie stanowią najlepszy dowód niemożliwości własnych postulatów, ich permanentne kłótnie i spory dzielące to środowisko na tle ideowym jak i spowodowane czysto osobistymi animozjami poszczególnych działaczy i -ek, których nijak nie da się zwalić na ''państwowy interwencjonizm'', antycypują co by się wyprawiało pod tym względem, gdyby jakimś niezwykłym wprost zrządzeniem losu zapanował wymarzony przez nich stan ''anomii władzy'' - dopiero by się wzięli za łby! Bowiem z zasady żadna opcja ideowa nie może posiadać monopolu na libertarianizm, stąd rościć sobie doń prawo może i katolicki trads surowo a nie tylko deklaratywnie przestrzegający w codziennym życiu zasad swej religii, jak i gejowscy aktywiści zabawiający się orgietkami z psem - toż to prawdziwa ''anarchia'':).

Żywię poważne wątpliwości wobec tego, a wręcz jestem pewien, iż postulowany przynajmniej przez radykalnych libertarian bezpaństwowy ład wolnorynkowy, gdyby jego realizacja dzięki niesłychanej koincydencji gwiazd i planet stała się jednak możliwa, doprowadziłby nieuchronnie do odtworzenia ''zorganizowanej przemocy'' tylko w innym wydaniu, boć jak słusznie zauważył zdeklarowany ''anarchokapitalista'' Marcin Chmielowski oswobodzona niechby z ''okowów państwa'', w pełni wolna gospodarka sama z siebie będzie produkować własne hierarchie i pionowe struktury władzy ''nieskażone'' już wyklętym interwencjonizmem i protekcjonizmem, inaczej całą ideę konkurencji na totalnie wolnym rynku szlag by trafił, a co to za anarchia w której nie panuje doskonała równość wszystkich i wszystkiego? [ w myśl źródłowej dla tej doktryny bez-zasady ''An Arche'' ]. Konkretnie mówi o tym w dostępnym na YT wykładzie ''Utopia anarchokapitalizmu'' gdzieś tak ok. 17 min., to zresztą rzecz wiadoma i nie raz roztrząsana na jebawczańskich forach - mimo to co bardziej zacietrzewieni wyznawcy ''wolnorynkizmu'' nie raczą zwykle dostrzegać, iż zaciekle potępiany przez nich biurokratyzm nie jest tylko własnością państwa ale i dużych przedsiębiorstw odnoszących sukces na rynku, i to immanentną. Nie wiem jakim cudem bez rozbudowanego aparatu administracyjnego - a choćby i zastąpionego jednakim co do zasady systemem czysto elektronicznej, automatycznej inwigilacji - możliwym byłoby koordynować produkcję w firmie operującej na planetarną wręcz skalę, zarządzać mrowiem zakładów rozsianych bywa na niemal wszystkich kontynentach, i co najważniejsze dyscyplinować w miarę potrzeby pracowników nie dysponując przy tym ''niejawnymi'', quasi-policyjnymi strukturami wewnątrz przedsiębiorstwa oraz firmami ochroniarskimi pełniącymi de facto rolę prywatnych armii, gdy strategicznym interesom zagrażają inne niepaństwowe podmioty dokonujące napadów rabunkowych czy zamachów terrorystycznych na poszczególne filie, o szpiegostwie przemysłowym i wykradaniu zyskownych patentów już nie wspominając? Pokusa w obliczu rozpadu ''nawisu'' regularnych państw wykrojenia sobie własnego ''prywatnego mocarstwa'' i narzucenia reszcie przemocą swoich reguł gry, kiedy dysponuje się ogromną koncentracją kapitału, wojskiem i bezpieką oraz gotowym właściwie aparatem władzy jest tak wielka, że tylko jakowyś święty mógłby się jej oprzeć a od przysłowiowych rekinów biznesu raczej bym tego nie oczekiwał. Wymarzone przez Bożydarka szachowanie się wzajem przedsiębiorców mogłoby wtedy przybrać brutalne formy nie różniące się niczym od wojen toczonych przez totalitarne nawet byty polityczne, zaś pospolitym idiotyzmem jest zdawać się tu na ''niewidzialną rękę'' słusznie obśmiewaną przez Wozińskiego jako nowoczesny zabobon, zeświecczoną wersję Opatrzności, która jakoby samoistnie zapobiegnie odtwarzaniu się monopoli na przemoc i gospodarczych w warunkach w pełni już swobodnej ekonomii. Libertarianie licząc wobec tego na skuteczny opór oddolny klientów czy obywateli reprezentujących jak to określa p. Jakub ''wystarczający poziom świadomości moralnej i ekonomicznej'', by bezlitośnie rozliczać przedsiębiorców działających na oswobodzonym z presji państwa rynku z jakości dostarczanych przez nich usług mylnie zakładają podmiotowy, hegemoniczny wręcz status idealnego konsumenta istniejącego jedynie na kartach pism ich doktrynerów. W rzeczywistości konsumeryzmu rządzą kreujące niemal dowolnie koniunkturę instytucje finansowe i wielkie przemysłowe molochy oraz korpo, które to za pomocą ordynarnych często technik marketingowych są w stanie skłonić bezmyślne zazwyczaj masy do kupowania obłędnych ilości całkowicie niepotrzebnych im, a bywa szkodliwych wręcz produktów, tak że np. tonami żreć będą medykamenty nie posiadające nawet wartości placebo. Jeśli ktoś sądzi, że wszystko to jest li tylko winą gwarantowanych przez państwo monopoli, i uwolnieni spod jego kurateli konsumenci odzyskają cudownie rozsądek kierując się odtąd cnotami wszelakiemi, powinien natychmiast wylać sobie kubeł zimnej wody na zakuty łeb, i ponawiać czynność tę aż do skutku. Rozwolnościowcy wszelkich opcji i orientacji seksualnych nie doceniają stanowczo powtarzam siły namiętności, żądzy władzy i potrzeby autorytetu wreszcie trawiących ludzką duszę, przyznają za to zbyt wielkie prerogatywy rozumowi jak na współczesnych ''iluminatów'' przystało, zapominając, że przebudzony sam może stać się największym demonem, niczym Urizen z szalonych poetyckich wizji Blake'a. Wydumanym tworem takowego skażonym u swych pierwocin ''grzechem konstruktywizmu'' społecznego jest właśnie postulowany przez Wiśniewskiego idealny bezpaństwowy ład wolnorynkowy, sposobny raczej dla aniołów wyzbytych niemal z przyrodzonego ludziom z krwi i kości egoizmu, poplecznictwa, głupoty, pospolitej często zawiści, skłonności do nieczystych, podłych wprost zagrań także a nawet głównie na niwie czysto gospodarczej i społecznej za które nijak nie da się obarczyć winą państwo, ślepej wiary mas i poszczególnych indywiduów w charyzmatycznych despotów i manipulatorów, ulegania zbiorowym namiętnościom sprzyjającym niezwykle łatwemu wyzbywaniu się jakichkolwiek hamulców natury moralnej i stąd przybierającym mordercze wręcz formy jawnych linczów przeciwników politycznych jak i konkurentów ekonomicznych, doprowadzając z czasem do stanu permanentnej wojny domowej etc. etc. etc. Doprawdy tylko całkiem abstrahując od człowieczej śmiertelnej nędzy z wszystkimi wymienionymi wyżej tego konsekwencjami można zakładać, że takowy absurdalny ustrój ''anarchii'', gdzie libertariańskie kucyki Pony będą mogły już dowolnie hasać na niebiańskich łąkach bez jakiejkolwiek opresji ze strony rządu nie wchodząc sobie przy tym w szkodę, stanie się kiedykolwiek realnym i jest w ogóle możliwy [ toż samo co do zasady tyczy komunizmu, również charakteryzującego się przecież zanikiem państwa jako instytucji ucisku jednej klasy społecznej przez drugą, zbędnej w utopijnej ''bezklasowej wspólnocie'' ]. Owszem, każde państwo, nie tylko obecna III już RP stanowi w praktyce głównie kartel tajnych policji, wielkiego biznesu, zwykłych mafiozów, mediów i polityków - w tej właśnie kolejności, gdyż to co widzimy na co dzień, wszystkie przepychanki partyjne itp. to jedynie czubek góry ''lodowej'' tak to określmy, choć diametralnie inna substancja przychodzi tu na myśl, ale zanim libertarianie i anarchiści zaczną głośno drzeć mordę: ''tak, rząd to złodzieje!'' niech wpierw zaprezentują choć w zarysie jakąkolwiek sensowną alternatywę, bo te ich pożal się wizje jak zarysowana właśnie przez Bożydarka to tylko infantylne g..., w dodatku rzadkie niestety.

Biorąc powyższe pod uwagę nie widzę jakiejkolwiek możliwości ziszczenia libertariańskiej utopii, ani teraz ani tym bardziej w przyszłości, co do zasady takiej samej jak ''społeczna własność środków produkcji'' socjalistów, stąd uznaję państwo narodowe jako niedoskonałą jak cholera trzeba przyznać, lecz jedyną realną póki co zaporę wobec globalistycznego zamordyzmu NWO, który niestety nie jest żadną szurowską ''teorią spiskową''. Nie kryją się już wcale z zamiarem zaprowadzenia go takie kreatury jak Merkelowa, i jakoś mało kto raczej dostrzega jakim niesłychanym wprost skandalem jest, że formalna przywódczyni państwa narodowego oświadcza publicznie bez żenady jakoby stanowiło ono ''przeżytek''!!! Nie pojmiemy jej ''willkommen politik'' jeśli będziemy patrzeć na to jedynie z perspektywy Berlina czy innych stolic państw europejskich, bo na tym poziomie faktycznie jawi się ona patrząc trzeźwo jako czysty obłęd, dopiero gdy sięgniemy np. do ''deklaracji nowojorskiej'' ONZ, gdzie stoi jak byk, iż kryzys migracyjny wymusza wręcz prymat umów międzynarodowych nad prawem krajowym poszczególnych państw rzecz zaczyna nabierać upiornego wprost sensu... Dobrze, aby zakodowali sobie to anarchiści wszelkich odcieni jeśli nie chcą robić za użytecznych idiotów planetarnego zamordyzmu, tym bardziej gdy chętnie wysługuje się on lokalnymi separatyzmami i władzą miejscowych sitw zwanych dla niepoznaki ''samorządami'', wszelką oddolną aktywnością społeczną o ile tylko rozpieprza ona ład wewnętrzny takiego czy innego państwa, osłabia je w konfrontacji z globalistyczną finansjerą i sprzyjającą mu neobolszewią wyznającą zmutowany post-marksizm. No chyba, że uznamy jak pojebana już całkiem z nienawiści do PiS-u i ''symetryzmu'' Bielik Robson, że ponadnarodowa rakowata struktura UE jest w stanie okiełznać globalistyczny kapitalizm - tak, taż sama Bruksela o najwyższym stężeniu w świecie siedzib lobbystów na metr kwadratowy:)))''

- dodam jedynie, iż pisał w podobnym duchu już na początku ostatniej dekady zeszłego stulecia, gdy trwał jeszcze powszechny amok po tzw. ''upadku'' komunizmu i wszyscy niemal pałowali się fukuyamowskim ''końcem historii'' oznaczającym rzekomą ''bezalternatywność'' liberalnej demokracji, grecki filozof polityczny związany z niemieckim kręgiem kulturowym Panajotis Kondylis:

''Do ostatniego zerwania doszło już po roku 1989, kiedy to większość lewicy, upokorzona fiaskiem eksperymentu socjalistycznego, zacznie głosić „ekumenizm praw człowieka”. Dawniejsi marksiści, żywiący niechęć wobec samej idei narodu, odważniej zaczną wznosić teraz hasła wzywające do większej globalizacji i de facto anihilujące koncept państw narodowych. To, jak podkreśla w jednym ze swoich ostatnich dzieł Kondylis, „kolejna zdrada intelektualistów”, którzy uświadomiwszy sobie klęskę swojej idei, spieszą przechrzcić się na liberalizm. Karambelias jako punkt zwrotny wskazuje epilog do Polityki planetarnej po zimnej wojnie (1992). Tym tekstem Kondylis po raz pierwszy tak wyraźnie zabiera głos w dyskusji dotyczącej narodowej strategii Grecji wobec zagrożeń zewnętrznych. Ten krok dopełni się cztery lata później posłowiem do greckiego wydania ''Teorii wojny'' opublikowanego niedługo po narodowym upokorzeniu podczas grecko-tureckiego konfliktu o wyspę Imia. To tam pojawia się diagnoza dotycząca miernej kondycji państwa greckiego – zbyt słabego, by bronić interesów całej ekumeny rozsianej po trzech kontynentach (od Ukrainy przez Turcję aż po Egipt). Za główny problem Kondylis uznaje „pasożytniczy kapitalizm” wprowadzający ubogie kraje w spiralę zadłużenia. Jeszcze silniej głos ten wybrzmiewa w ostatnich wywiadach, gdzie obok niego akcentowana jest kwestia demograficzna (niska dzietność Grecji wobec wysokich wskaźników Albanii i Turcji) czy też marginalizacja interesu Grecji w zjednoczonej Europie (wtedy jeszcze Wspólnocie Europejskiej). Receptą na te problemy miałaby być trzecia droga, którą Karambelias określa jako „modernizację opartą na tradycji”. Zwrócenie się w stronę wielkiej przeszłości stanowi zabezpieczenie przed bezmyślnym naśladownictwem rozwiązań wdrażanych w innych krajach. Akcentowanie znaczenia tradycji (a przez to pewnej ciągłości narodu-państwa) przypieczętuje rozejście się Kondylisa z grecką lewicą, która do tego czasu miała jeszcze prawo traktować go za jednego ze swoich. Od tej pory staje się on w jej oczach niemalże narodowcem. Karambelias podkreśla, że w ostatnim okresie Kondylis chętniej odwoływał się do pojęć takich jak ethnos (naród) czy kratos (państwo), wierząc, że w rozpoczynającej się właśnie epoce planetarnej tylko naród-państwo jest jedynym rzeczywistym podmiotem działania politycznego i społecznego.''

https://apcz.umk.pl/czasopisma/index.php/szhf/article/view/szhf.2019.025/17979

''Jedyne, co może zagwarantować gospodarcza i kulturowa globalizacja, to przekształcenie wszystkich wojen w wojny domowe. jeżeli ktoś myśli, że przez samo osłabienie lub rozwiązanie państw narodowych zapanuje pokój, to zapomina, że to nie państwa narodowe wymyśliły wojny. Wojna nie została stworzona przez państwa narodowe. Zapomina on także, że państwa narodowe nie są jedyną możliwą wspólnotą polityczną na świecie i dlatego dziejowa alternatywa nie musi brzmieć „albo społeczeństwo światowe albo państwo narodowe”. W końcu zapomina on również, że dużo gorsza od każdego konfliktu między wspólnotami zorganizowanymi politycznie może być walka w warunkach globalnej anomii.''

https://apcz.umk.pl/czasopisma/index.php/szhf/article/view/szhf.2015.027/7421

Klnę się, że pisząc w poprzednim poście o ''narodowym solidaryzmie'' nie miałem pojęcia, iż ktoś dobrych parę dekad wcześniej głosił podobną ideę jaką pod żadnym pozorem nie należy mylić z wyklętym słusznie nazizmem podkreślam jeszcze raz - znaczy to, iż jej widmo krąży nad światem i straszy pewnie po nocy globalistów takich jak Róża von Szrot und Hohenzollern:))). Na finał polecam uwadze wykład Wozińskiego o także wzmiankowanej ostatnio tutaj pani/panu/państwu Deidre łamane przez Donald McCloskey, czyli libertariańskiej ''niebinarnej staruszce z penisem'' na dowód, iż rozwolnościowe przesłanie da się jak najbardziej uzgodnić z szerzeniem ''tęczawego'' zamordyzmu przyznającego nadzwyczajny status zboczeńcom w imię zwalczania tzw. ''homofobii'', dlatego nie robiłbym sobie kuce nadziei po członkostwie nomen omen Sośnierza w sejmowej komisji ds. LGBT. Streszczając możliwie strzelistą myśl wolnorynkowego transwestyty: ta idiota, że tak rzekę w politpoprawnej nowomowie, utrzymuje serio wzorem postmodernistów, iż prawda to jedynie kwestia retoryki bo przypomnę nie jest ona dla nich czymś odkrywanym na drodze żmudnych badań, logicznej dedukcji, zestawiania faktów etc. lecz wytwarzanym, stąd właśnie pierdolec z żeńskimi końcówkami jaki obecnie przeżywamy, paraintelektualiści bowiem pokładają szamańską wiarę w kreacyjną moc języka jaki ich zdaniem wprost stwarza rzeczywistość a nie ją tylko opisuje, więc sądzą, że jak go zmienią dziwacznymi wygibasami i monstrualnymi patchworkami słownymi to i świat przez to nabierze pożądanego przez nich kształtu... Każe to ''byłemu mężczyźnie'' głosić, iż historyczny sukces burżuazji na której cześć pieje peany, był efektem li tylko infantylnej gadaniny, bo tak chyba należałoby przełożyć ''sweet talk'' jakim posługuje się na określenie nowego dyskursu przedsiębiorców umożliwiającego wedle niej/niego niczym nieskrępowaną innowacyjność wolnorynkowej ekonomii, która przyniosła poprawę losu kobiet, Murzynów, w końcu pederastów, osób transseksualnych czyli facetów przebierających się za baby takich jak on itd. Do jakich kuriozów to prowadzi, jakby tego co tu  przytoczono było mało, wystarczy nadmienić, iż zjeb zupełnie poważnie twierdzi, że Wlk. Brytania wzięła przewagę nad Niemcami w ''bitwie o Anglię'' bynajmniej dlatego, iż Hitler nie dysponował wystarczającą flotą inwazyjną, czy USA wsparło Londyn ogromną pomocą zbrojną poprzez tzw. Giuk czyli północną drogę morską wiodącą przez Islandię itd., gdzie tam, to wszystko dla libertariańskiej ''naukowczyni'' nie ma najmniejszego znaczenia, o wygranej aliantów zadecydowała wedle niej/niego ''brytyjska pomysłowość'' ucieleśniona w osobie homoseksualnego a jakże naukowca Alana Turinga, który zbudował maszynę deszyfrującą niemieckie kody zbrojne! [ rzecz jasna o roli AK w dekryptażu ''Enigmy'' ani słowa, bo to przecie katolickie homofoby i antysemici som, najczarniejsza reakcja nie wiadomo jakim to cudem walcząca z faszystami ]. Ja się tylko pytam jak bardzo trzeba mieć nasr... we łbie by tak słodko pierwolić? - te, i wiele jeszcze innych szczegółów groteskowych niczym wygląd podstarzałej, uszminkowanej nieporadnie cioty w damskich fatałaszkach, najdziecie we wzmiankowanym wykładzie:

piątek, 22 listopada 2019

Ch... z OWPL.

Przykro mi, ale zmusza mnie do bycia obcesowym to co odpierdala Obóz Wielkiej Polski Liberalnej [ sformułowanie made in Rękas, który jeśli nie pieprzy akurat o Rosji zdarza się gada zwykle do rzeczy ], bo przechodzi to już wszelką miarę i żąda wręcz nazwania rzeczy po imieniu. Jak przewidywałem ''opozycję merytoryczną'' właśnie szlag trafił, choć nie spodziewałem się, że nastąpi to aż tak szybko, i zastąpiła ją pieniacka a la KOD tyle że w ''prawackim'', narodowo-liberalnym wydaniu. Konkretnie idzie mi o histerię jaką te polityczne cioty rozpętały wokół nominacji lewackiej ''gościni'' na przewodniczącą sejmowej komisji ds. rodziny - k... mać, za poprzedniej kadencji Schetyna był takimż od polityki zagranicznej, nie kto inny jak sławetny ''koperciarz'' Stasiek Gawłowski odpowiadał bodajże za środowisko, Arłukowicz zdrowie itd. a wszystko to dzięki poparciu także koalicji rządzącej, i jakoś nikt nie kręcił porównywalnego skalą shitstormu z tego tytułu jakoby PiS oddawał PO MSZ na ten przykład. Nominacja lewackiego ścierwa na szefową jest najlepszą możliwą opcją i już to widać, bo dzięki temu jak najszerszy krąg wyborców ma okazję przekonać się wreszcie z jaką napawającą grozą psychopatią polityczną mamy tu do czynienia, ''niech hrabina pokaże swoją rasę''. Grzegorz Braun jako ''prawy ojciec i katolik'' najlepszym nominatem na przewodniczącego komisji ds. rodziny? Dobre sobie:

''W lecie roku 2014, po prawie trzydziestu latach życia razem, rozstaje się ze swoją partnerką. Ta nie podziela jego radykalnych poglądów, nie chce ślubu kościelnego i dzieci. On tymczasem zaczyna uczęszczać na msze po łacinie. Już w grudniu tego samego roku, w kościele na ul. Karolkowej na warszawskiej Woli, bierze ślub w rycie trydenckim z Aleksandrą G. swoją wieloletnią montażystką. Nowa żona jest mu już zupełnie podporządkowana. Szybko rodzi im się syn.''

https://krytykapolityczna.pl/kraj/grzegorz-braun-witkowski/ 

- lewacki paszkwil paszkwilem, ale przytoczonym tu faktom akurat nikt nie przeczy włącznie z Braunem, a niektórzy jak choćby wylansowany przezeń Coryllus wprost je potwierdzają przy całej swej odrazie, uzasadnionej jak najbardziej, do lewackiego półmózga Witkowskiego. Kończąc temat komisji sejmowych mam niezły ubaw obserwując wściek dupy u kucnaroli z tytułu członkostwa nomen omen Sośnierza w takowej zajmującej się kwestią LGBT, ich zacietrzewienie i naiwne rojenia jakoby jego zamiarem było lewackich śmiszków ''pocisnąć'' i ''zaorać'' wbrew jasnym deklaracjom samego Dobromira, iż nie idzie tam bynajmniej uprawiać ideologicznego sabotażu i politycznego trollingu. Bowiem tumany nie kumają, że jako konsekwentny trza przyznać libertarianin nie ma on nic przeciwko postulatom ''tęczawych'' jako takim, a jedynie sprzeciwia się nadawaniu im nadzwyczajnego statusu jakowychś ''świętych krów'' - wiem, że korwinistom nie mieści się to we łbie, ale ''wolnościowizm'' i prokapitalistyczne podejście jest najzupełniej do pogodzenia z jawnie manifestowanym zboczeniem seksualnym. Dowodem choćby niejaki/a Deidre McCloskey, libertariańska ''naukowczyni'', której peany na cześć burżuazji jako ''klasy przodującej'' wychwala z kolei i promuje na rodzimym gruncie założyciel Instytutu Misesa Mateusz Machaj - otóż ''pani'' Deidre urodziła się i przeżyła blisko 50 pierwszych wiosen swego życia pod męskim imieniem Donald, mówiąc wprost to chłop przebierający się za babę i uważający się za takową, rzecz jasna jako trans czynnie wspiera ruch LGBT o czym jako żywo w poświęconym mu/''jej'' polskim haśle na wiki ni ździebka informacji nawet nie uświadczysz.

Szczytem zaś wszystkiego był niedawny wywiad Sommera z Pińskim, gdzie Jasiu popłynął na całego i nie idzie tu wcale o przytaczane przezeń przykłady postępującej gwałtownie degeneracji obozu rządowego, czemu niestety przeczyć trudno, zwłaszcza tego co mówi o Kurskim i jego prymitywnym, nieudolnym agitpropie jakim zniechęcił do PiS nawet znaczną część dotychczasowego ''żelaznego elektoratu'' tejże partii [ na marginesie czyni ciekawą uwagę wyjaśniającą dziwną tolerancję ze strony prezesa wobec tego nieudacznika - powszechna nienawiść jaką budzi on nawet wśród polityków własnej formacji pozbawia go możliwości zagrożenia pozycji Kaczyńskiego ]. Jednak ktoś robiący de facto za przydupasa skończonej kanalii o mętnych powiązaniach jakim niewątpliwie jest Giertych nie ma prawa wypominać komukolwiek niechby i faktycznego ''skurwienia'', a jeśli prawdą jest to co piszo, że - cytuję: ''Największym ciosem w działalność środowiska Jana Pińskiego była nagła śmierć jego głównego sponsora czyli hazardowego gangstera Sławomira Janowicza w lutym 2019 roku''... to wiadomym stałoby się skąd taki ból zadu u pana Jana [ inaczej należałoby uznać, że jego legendarne już ego całkiem wyjebało w kosmos ]. Ja p..., jakim zjebem trzeba być aby mianując się ''wolnościowcem'' przepędzać po faszystowsku, w bolszewickim duchu kogoś, w tym wypadku Ziemkiewicza, z wolnorynkowej niby-prawicy - i ktoś taki robi u was za samozwańczego rzecznika i machera od mediów?! Przy okazji skoro już bawimy się w wyciąganie sobie kwitów i Kondomici zaczynają drapować się w szaty politycznych cnotek i jakowychś ''autorytetów moralnych'' rozliczających z urojonego piedestału przeniewierstwa PiS: może na ten przykład Winnicki opowie wpierw coś o swoich kontaktach z zajeżdżającym WSIą byznesmenem Oparą, przecie nie ma się czego wstydzić bo wszystkie Ryśki to fajne chłopaki som, zaś Braun wspomni choć o smrodzie afer ciągnącym się za jego pryncypałem, by nie rzec ''resortowym mentorem'', zwłaszcza dziwnym aresztowaniem tegoż ''na chwilę'', hm? Bo zgodzimy się chyba, że nie ma prawa wypominać zafajdanego podwórka sąsiadowi ktoś unurzany niemal po kolana w g..., w każdym razie gratuluję sobie, że jednak nie oddałem głosu na Bosaka!

Widać bowiem wyraźnie, iż z tej zrobaczywiałej mąki chleba nie da rady upiec nawet Mentzen, który jako pierwszy w historii kuc zaproponował sensowną strategię wyborczą ''marszu przez instytucje'' czego żadną miarą nie da się pogodzić z korwinową pogardą wobec ''urzędasów'' - jakikolwiek pieprzony nieudacznik polityczny nie ma prawa narzekać, że skarbówka go okrada jeśli nie zadbał by mieć w niej swoich ludzi i co najważniejsze zachowali oni tam wierność głoszonym przez się ideałom [ a tego bez swojej spółki ''Srebrna'' nijak nie da się zagwarantować ]. Dlatego nie wystarczy nieuchronna i tak ponowna teleportacja Ozjasza w inny wymiar skąd przybył na nasz padół, należy jeszcze pozbyć się złogów którymi zainfekował mózgi swych wyznawców a to robota na lata jeśli nie dekady, i co najważniejsze koniecznym do tego jest posiadanie porównywalnej do niego charyzmy na którą tak podatne są co słabsze na umyśle kuce, a czego niestety żadną miarą nie da się rzec o panu Sławomirze i to choćby się naspidował. Korwin to już marka na lokalnym rynku politycznym, wprawdzie politycznego idioty i pajaca, niemniej jak widać starcza by zyskać poklask odpowiedniej na dojechanie do emerytury liczby zaślepionych ''rozwolnościowym'' kultem bałwochwalców. Cieszy stąd, że zaledwie parę dni po tym jak napisałem, iż socjalizm i libertarianizm, a liberalizm w gruncie rzeczy też, to tylko dwie strony tego samego antypaństwowego nihilizmu, zbrodniczego w polskich warunkach w kontekście rozbiorów i zwłaszcza katastrofalnych skutków hitlerowsko-sowieckiej okupacji jakie do dziś odczuwamy, para anarchokapitalistów Myszka i Miodek [ czyli upupiony Kelthuz ] potwierdzili to poniekąd co do joty podczas strimu na swym tubowym kanale, a mimo swego aspergerowego spierdolenia inteligencji i znajomości tematu odmówić im nie sposób. Konkretnie Mycha powołała się na artykuł czołowego chyba obecnie libertariańskiego ideologa H.H. Hoppego na temat uwiądu państwa, który wedle jej słów ''dokładnie pokrywa się z analizą marksistowską, tyle że finał jest inny'', wolnorynkowy rzecz jasna. Bowiem liberałom jak i socjalistom jednako idzie o ustanowienie w ''okresie przejściowym'' ograniczonego rządu, z tą wszakże różnicą, że dla pierwszych ma się on nie wpierdalać w ekonomię skupiając na wojsku, policji i służbach jak na nocnego ciecia przystało, natomiast w wizji drugich zajmować wyłącznie regulacją gospodarki i niczym innym - zarówno rozwolnościowcy co i lewica powtórzę dążą do zastąpienia myślenia politycznego kategoriami ekonomicznymi, aczkolwiek diametralnie inaczej pojmowanymi, stąd tak zażarty konflikt o to między nimi jak to w ideologicznej rodzinie bywa. Nie zmienia to w niczym faktu, że łączy ich niechęć co najmniej, a w radykalnych postaciach wręcz skrajna nienawiść do państwa, dlatego dziwaczny mariaż minarchistów niechby, czyli zwolenników ''ograniczonego  rządu'' z nacjonalizmem jest poroniony od zarania, podkreślam to nie tyle kwestia takich czy innych dysfunkcji i uwikłań przywódców Konfederacji a nade wszystko ich wolnorynkowego zjebania - do naprawy państwa nie są zdolni z zasady ludzie, dla których stanowi ono co najwyżej ''zło konieczne'', zaś uprawiana przez nich polityka jest niemożliwa, idiotyczna dosłownie, bo tam gdzie nie ma państwa czyli w ''czystym'' kapitalizmie jak i komunizmie, tam i polityka przestaje być potrzebna, a to jest pożądany cel obu doktryn, liberalnej i lewicowej bez względu na dzielące je różnice wyłącznie na tle ekonomicznym.

Przydałaby się zaś jaka formacja autentycznych reformatorów, bo zgodzimy się chyba, że obecna Rzeczpospolita jest takową jedynie z nazwy, zaś obóz ''dobrej zmiany'' zaczyna wyraźnie buksować, widomym tego świadectwem choćby rozrośnięty do absurdalnych rozmiarów i poprzez to dysfunkcyjny nowy rząd, a szczególnie świeżo mianowany minister finansów, jak wszystko na to wskazuje pół na pół kreatura wojskowego wywiadu PRL czyli de facto Moskwy i londyńskiego City [ stanowiłby więc dowód międzysystemowej ''konwergencji'' komuno-kapitalistycznej jakiej serię blogową pt. ''Matrioszka'' poświęcił ostatnio Fox ]. Oczywiście by to przesłonić zaczęła się w ''wolnych'' jedynie z nazwy mediach dezinformacyjna gadka, wypominanie że facet ma ''niepełne wyższe'' czyli jest nieukiem jak Kwaśniewski, albo zeń ''parch'' w wersji dla naroli, a ponoć i pedał przy tym. Tymczasem stokroć ważniejszym jest, iż zaczynał karierę jako szef w kluczowej dekadzie '79-'89 londyńskiego oddziału Banku Handlowego, który dysponował monopolem w PRL na obsługę i rozliczanie transakcji międzynarodowych przez co robił de facto za przybudówkę komunistycznych służb, cywilnych jak i wojskowych. Nie przeszkodziło mu to wszakże w zrobieniu kariery w międzynarodowych, zachodnich instytucjach finansowych tudzież i krajowych jak Bank Zachodni WBK, gdzie zapoznał się z przyszłym premierem ''VATeuszem'' Morawieckim - pan Kościński miał tam pełnić funkcję człowieka ''do specjalnych poruczeń'', stąd przylgnęła ponoć doń z tego tytułu wśród pracowników banku ksywa ''Tadek zielone ucho'':))). Internety piszo, nie wiadomo na ile to prawda, jakoby wyznaczył go do tego niejaki Jacek Kseń, szara eminencja lokalnego świata finansów rzekomo stojąca jeszcze mocniej w hierarchii ''zielonych'' służb komunistycznych, jak i zachodniej finansjery. Jeśli do tego doliczymy, że jak sugeruje Ziemkiewicz głośna ostatnio sprawa szefa NIK-u Banasia posiada drugie dno, konkretnie ostrej rywalizacji służb i to nie tylko krajowych [ choćby dlatego, że klientami nieformalnego zamtuza mieszczącego się w jego kamienicy miały być różne prezesy i insze znaczne persony, co rzecz jasna stanowi wymarzone żerowisko dla szukających na nich rozmaitych ''haków'' tajniaków ], zaś wszystko ''ujawniła'' wyjątkowa dziennikarska kanalia, de facto jawny agent służący do operacji dezinformacyjnych, ten sam od dętej afery ''Wafel SS'', wszystko zaczyna układać się w dość klarowny scenariusz walki buldogów o podział łupów i wpływy w obliczu nowego rozdania po wyborach parlamentarnych. Tak czy siak skoro już zabraliśmy się za skromne nakłuwanie balonów nadętych pychą warto może jednak pokusić się chociaż o pytanie jakim to cudem syn radykalnie antykomunistycznego działacza politycznego zrobił spektakularną karierę w instytucjach finansowych najeżonych komunistyczną, moskiewską de facto agenturą cieszącą się dziwną tolerancją co najmniej ze strony londyńskiego City i Wall Street?! Powtórzę więc com napisał poprzednio: sądzę iż korzenie tego nieprawdopodobnego z pozoru sojuszu zachodniej finansjery z radzieckimi przydupasami tkwią najpóźniej w poł. lat 80-ych, dobie ''paktu Rockefeller-Jaruzelski'' przypieczętowanego aferą założycielską III RP czyli FOZZ, na tym gigantycznym przewale ufundowano min. obecne imperia medialne TVN i Polsatu, zaś obie te stacje ''prywatne'', w tym jedna będąca własnością Amerykanów, podżyrowały mocno kucnaroli i zapewne nie raz jeszcze w razie potrzeby to uczynią, to tak do namysłu zarówno naiwnie zapatrzonym w ''wujka Sama'' co i żarliwym wyznawcom ''słowiańskiego braterstwa'' z Rosją. Zapewne jakąś wskazówkę stanowi także esbecki zapis wideo ekstradycji Kornela Morawieckiego umieszczony niedawno na oficjalnym tubowym profilu IPN, tym razem w pełnej wersji co zmienia postać rzeczy bo zaczyna to wyglądać na kiepską ustawkę, przywódca ''Solidarności Walczącej'' jakoś niespecjalnie opiera się wnoszącym go na pokład samolotu tajniakom, szkoda też, iż ''zawieruszyła się'' gdzieś fonia, bo niestety nie każdy jest specjalistą od czytania z ruchu warg a rad bym dowiedzieć się o czym rozmawia wyraźnie stremowany w dość familiarnej jednak atmosferze z otaczającymi go funkcjonariuszami [ może już wtedy omawiali jego późniejsze ekscentryczne koncepty ''Europy od Atlantyku po Pacyfik''? ]. Jedno jest pewne: Polska jako należąca do kluczowych w obecnej globalnej rozgrywce ''punktów węzłowych'' będzie, już właściwie jest polem harcowania rozmaitych agentur, nie tylko tradycyjnie krajów ościennych i zamorskiego hegemona + Izraela, ale i egzotycznych wciąż dla nas a coraz śmielej rozpychających się nad Wisłą jak chińska czy nawet niektórych krajów muzułmańskich. W związku z tym mam przykrą wiadomość: niestety będzie tu kurwa wesoło, dlatego by uniknąć losu frajerów i pijanych dzieci we mgle pora zakodować sobie wreszcie do łbów co wykładał śp. Guy Debord, nieważne że ''lewak'', iż żyjemy w społeczeństwie spektaklu, którego inscenizatorami są tacy czy insi tajniacy.

W obliczu nieuchronnej jak sądzę mimo pozornych sukcesów klęski poronionego mariażu ideologicznego liberalizmu z nacjonalizmem, oraz przewartościowań w lokalnym mejnstrimie, przede wszystkim przesądzonej zdaje się dekompozycji obozu rządzącego, warto przyjrzeć się na koniec obrzeżom rodzimej sceny politycznej, szczególnie tej po prawej stronie najbardziej nas interesującej, a dzieją się tam wbrew pozorom bardzo ciekawe rzeczy, nawet jeśli tyczące póki co planktonu. Jak pisałem ostatnio trwa od jakiegoś już czasu ferment wśród radykalnych narodowców na tle działań Bąkiewicza i s-ki, który zaowocował odejściem tegoż z ONR wraz z Kalinowskim i Jelonkiem jeszcze pod koniec zeszłego roku, oraz w kontrze wypchnięciem działaczy tej organizacji ze straży niedawnego Marszu Niepodległości. Ostra różnica zdań, obok nieuniknionych konfliktów personalnych zwłaszcza w walce o władzę nawet niechby marginalną, powstała także na tle wyboru strategii politycznej, poszło nie tylko o swoisty konformizm liderów MN, ale i sprzeciw wobec łajdaczenia się części zezujących w kierunku mejnstrimu narodowców z pseudo-prawicowymi liberałami, co nie ukrywam budzi mą sympatię. Cóż z tego skoro i tu nie brak patologii, choćby zjebów pałujących się Degrellem, który piał peany na cześć Hitlera jako ''człowieka starożytnej Hellady o klasycznym systemie wartości, oddanego pięknu, naturze, prawom ducha i harmonii'', albo wyznawczyń osobliwie identarystycznej wersji ''zrównoważonego niedorozwoju'', prawdziwych eko-furii nacjonalizmu jak Maryśka Pilarczyk. Działacze jej macierzystej ''Pracy Polskiej'' wprawdzie punktują trafnie ruchy LGBT jako awangardę globalistycznego imperializmu antykulturowego, ''narzędzie w grze globalnego kapitału, który dąży do brutalnego przeforsowania swoich interesów ekonomicznych oraz narzucenia państwom narodowym decyzyjności w formie ponadnarodowej'', stąd posługuje się on min. ''tęczystami'' by ''doprowadzić do rozbicia monolitów, stojących na drodze'' do osiągnięcia tegoż celu. Nie dostrzegają jednak najwidoczniej, że tyczy to również antysmogowej i klimakteryjnej histerii, której hołdują a grzanej przecież dokładnie przez te same ośrodki jawnie już dążące do budowy planetarnego New World Order - czyżby więc nacjonalistycznym antykapitalistom po drodze było z bankami zachęcającymi do brania kredytów w zamian za posadzenie ''tlenowego drzewka''? Owszem, serio traktowany patriotyzm oznacza także szacunek dla przyrody ojczystej, pod żadnym pozorem nie może to jednak równać się uleganiu zabobonom politycznej neo-gnozy, którą niewątpliwie jest ''zrównoważony rozwój'' co właśnie czyni Pilarczykowa, więc ogarnij się dziewucho!:) [ jak ktoś trafnie podsumował na ''ćwierkaczu'': ''Marysia to stracony przypadek. Oświeceni przywykli patrzeć na rzeczywistość z piedestału Niosącego Światło, toteż próżno próbować trafić do nich z argumentacją etyczną. My maluczcy z dołów zaściankowości i zabobonów nijak nie jesteśmy dla niej partnerami do dyskusji.'' ]. Niemniej narodowy solidaryzm o nie tyle antykapitalistycznym, co antyliberalnym jak i antykomunistycznym ostrzu, wyzbyty złogów w postaci autentycznych fanów Hitlera czy zajeżdżającej oddolnym globalizmem wersji ''zielonego nacjonalizmu'', bez rusofilstwa oraz naiwnej jankesofilii, wreszcie obsesji na punkcie nacji w swoim mniemaniu jedynie wybranej obojętnie pro czy kontra, zdolny wszakże do taktycznych, powodowanych realistyczną oceną sojuszy bez dawania przy tym d..., jawi się mimo wszystko jako sensowna alternatywa dla poronionej z zasady ideologicznej fuzji, którą stanowi obecna Konfederacja. Nie widzę szans by jej formuła mogła utrzymać się na dłuższą metę choćby w obliczu nabrzmiewającej z każdym rokiem kwestii masowej migracji niosącej nieuchronnie zmiany kulturowe, a co za tym idzie polityczne i dla gospodarki krajowej, czy równie palącą obyczajówkę na których to sprawach Kondomici w końcu się wypierdolą, to pewne [ już Janusz o to zadba ]. W każdym razie solidaryzm o jakim tu mowa nie ma nic ale to nic wspólnego z socjalizmem, choćby dlatego, iż marksowski proletariusz, podobnie zresztą jak wolnorynkowy idealny przedsiębiorca i konsument jednako nie posiadają narodowości, rasy, płci, wyznania etc., są abstrakcyjnym ''człowiekiem w ogóle'' istniejącym jedynie na kartach pism lewicowych i liberalnych doktrynerów. Tym bardziej nie należy go mylić z niemieckim nazizmem, bowiem nie o faszystowską statolatrię się tu rozchodzi, lecz właśnie prawdziwie wolnościowy, republikański z ducha, rodzimy ideał państwa jako dobra wspólnego, ''rzecz-pospolitą'' w źródłowym tegoż słowa znaczeniu.

poniedziałek, 11 listopada 2019

Dopisek na 11-go.

...w gruncie rzeczy patrząc z perspektywy trudno dziwić się wynikowi wyborów, szczególnie sukcesowi jakby nie było Konfederacji: miarą nędzy organizacyjnej PiS jest, iż nie zbudował trwałego ruchu społecznego, bo trudno było dalej jechać na ''miesięcznicach'' i sam prezes kazał zwinąć inicjatywę, więc jedyne co im pozostało to żałosna, nieudana na szczęście próba przejęcia, zawłaszczenia de facto marszu narodowców w zeszłym roku, lub jego zamilczenia [ skądinąd na kuriozum zakrawa, iż masową demonstrację na cześć Piłsudskiego, bo niby skąd taka nie inna data, urządzają neoendecy - Dmowski w grobie się przewraca:) ]. Z drugiej biorąc pod uwagę, iż mający wywodzić się z klubów ''Gazety Polskiej'' Bąkiewicz i jego ''roty'' czyszczą pono bezwzględnie zaplecze ''MN'' z niemile widzianej przez rządzących ''ekstremy'', co wywołuje ferment wśród narodowców powiększany też, jak chodzą słuchy, narastającym sporem z samym ''Ruchem Narodowym'' [ czyli w praktyce duetem Winnicki-Bosak ] może być, że PiS metodą ''jak nie kijem go, to pałką'' skutecznie jednak prokuruje sobie po cichu posłuszną atrapę politycznej ''konkurencji'' na prawej stronie. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że formacja Kaczyńskiego straciła pazur, zamieniając się nieubłaganie w partię trzymających za władzę, kontentując się konsumowaniem gratyfikacji płynących ze sprawowania rządów i tym samym degenerując się - w dziedzinie społecznej przeszła do defensywy, nie odpowiada kontrakcjami na prowokacje coraz bardziej rozzuchwalonego kodziarstwa i ''tęczawej'' hołoty, a wręcz zapewnia jej policyjną obstawę, tępiąc za to bezwzględnie wszelkie skrajności po swojej stronie sceny politycznej [ patrz choćby zeszłoroczne represje wobec ''szturmowców'', zadrużan i takich tam, którzy powiedzmy sobie szczerze niewiniątkami i to bardzo oględnie zowiąc nie są, ale przerosło to wszystko co pod tym względem miało miejsce nawet za czasów niesławnego Bartusia piromana, nie słyszałem też, aby równie zajadle zwalczano nie mniej groźną lewicową ekstremę ]. Smutnym objawem obumierającego zaplecza społecznego PiS jest średnia wieku członków klubów ''GP'', dominujące na ich spotkaniach siwe łby mówiąc dosadnie, powtórzę więc jeszcze raz - toczy się dziś w Polsce zasadnicza walka o rząd dusz młodego pokolenia wyborców między zwolennikami republikańskiego etosu wspólnotowego, a liberałami, których ''postępy postępu'' zepchnęły na pozycje umownie jedynie ''konserwatywne'', i póki co obecna władza reprezentująca coraz bardziej nominalnie ten pierwszy nurt ideowy przegrywa pojedynek. Owszem, wciąż spora grupa młodych zrażona agresją i chamówą zarówno lewackiej jak i korwinowej tłuszczy gotowa jest wspierać obóz rządzący, sam znam budujące przykłady takowych osób, ale jeśli nie zagospodaruje on tej formacji, i zorganizuje odpowiednio przedstawiając im jakąś sensowną ofertę, skończy już całkiem jako partia urzędników i emerytów.

...tymczasem wypadki postępują szybko i u konkurencji politycznej sytuacja klaruje się w zaskakujący sposób: na dniach objawił się jako drugi po Sośnierzu w konfederackim obozie zwolennik ''antropocenu'', czyli ludzkiego sprawstwa ''globalnego ocieplenia'' nie kto inny, a typowany na korwinowego infanta Mentzen. Zapewne ma to związek z ''zieloną'' energetyką jądrową, której także jest orędownikiem, podobnie co i Dziambor lansowany z kolei przez Otokeła jak i der Onet na ''umiarkowanego konserwatystę'' co to w przeciwieństwie do ''oszołoma'' Brauna jest przeciw aborcji a nawet za, i w ogóle po co zajmować się takimi drażliwymi tematami, lepiej ostawiając to ''wolności wyboru'' milej widzianą przez establiszment gospodarką [ eh, skąd my znamy te gadki uładzonych prawicowców typu ''budyń'' Ujazdowski itp. ]. Zbieżność stanowisk nie przypadkowa, gdyż to właśnie pan Sławomir wprowadził go do Konfy odstępując mu nawet ''biorące'' miejsce z Gdyni - ponoć łebski zeń człowiek, i faktycznie Dziambor jako kolib zdołał zaliczyć nie tylko standardowo UPR, w dodatku jako członek rozłamowej wobec Korwina frakcji ''żółtkistów'', ale i zarówno PO jak i PiS, podziwiam więc giętkość karku znamionującą zręcznego politykiera. Najważniejsze jednak w tym, iż biorąc pod uwagę kto ma nam te elektrownie jądrowe budować po mojemu zaczyna wyglądać na to, że być może obce potencje postanowiły zadbać o stworzenie dodatkowego narzędzia nacisku na PiS tam gdzie go najbardziej boli czyli z prawej strony, i nie mam tu bynajmniej na myśli jedynie tych ze Wschodu czy też najbliższego nam Zachodu... Jak trafnie zauważył Kurak jedyną prawdziwą opozycją dziś w Polsce nie jest beznadziejna, pogrążona w prostracji PO i te wszystkie kabaretowe KOD-y, ani tym bardziej skurwiała ideologicznie, zaprzedana całkiem liberalizmowi obyczajowemu i ekonomicznemu lewica, lecz należący do Amerykanów TVN w którym roi się od przewerbowanych WSIoków i ich pomiotu, czemuż by więc ''wielki brat'' zza oceanu nie miałby zajść swego wciąż zbyt mało widocznie spolegliwego wasala także z drugiej flanki, hodując sobie przy okazji młody narybek w obliczu łapiącego coraz częściej zadyszkę PiS - czyż to nie na antenie tejże stacji kuce i narole objawili niespodzianie w kluczowej chwili ''ludzką twarz'' zwolenników niskich podatków, bynajmniej za Hitlera? Nie przeszkadzają w tym jak mogłoby się wydawać prorosyjskie, czy ''amerykanosceptyczne'' wypowiedzi liderów Konfy - za komuny droga dziatwo kucoska był taki partyjniak typowany nawet na następcę Gierka, Stefan Olszowski było mu, uchodził wówczas w powszechnej opinii za ''PZPR-wski beton'', moczarowca i twardogłowego sowieciarza regularnie pielgrzymującego do radzieckiej ambasady nawołując przy tym gromko do siłowej rozprawy z ''Solidarnością'' jako ''amerykańską agenturą''. Nie przeszkodziło mu to wszakże równie żarliwie w kuluarach orędować za współpracą z USA, stąd towarzyszył Jaruzelskiemu w jego rozmowach z Rockefellerem i kreaturą tegoż Brzezińskim, które zawiązały sojusz zachodniej finansjery z komunistycznym reżimem przypieczętowany matką wszystkich afer III RP czyli FOZZ, a w końcu lat 80-ych sam przeprowadził się wraz z rodziną do wrażych imperialistów jakich ze swadą potępiał w oficjalnych enuncjacjach i do dziś kultywuje swój ''american dream'' w całkiem miłym domku na zamożnym przedmieściu jako tamtejsza ''middle class'' [ czyli kariera typowego drobnomieszczańskiego rewolucjonisty, byle dobrze ustawić się na cudzy koszt i zalegalizować już przez się nagrabione]. Dodatkową poszlaką jest tu raport jakiegoś znacznego amerykańskiego generała poprzez który tamtejsze elity komunikują swe oczekiwania wobec naszej ekipy rządzącej a referowany ostatnio na ''roninowym'' spotkaniu przez Marka Budzisza - otóż wynikało zeń, iż Stany Zjednoczone gotowe są zaangażować się militarnie i ekonomicznie w Polsce, lecz oczekują w duchu Trumpowych negocjacji, że i sami Polacy przeznaczą odpowiednio większe nakłady choćby na konieczną przebudowę miejscowej infrastruktury na potrzeby wojsk USA. Wymaga to olbrzymich jak na nasze skromne dość możliwości środków jakich nie pokryje deklarowane dotąd 2% PKB na zbrojenia i modernizację rodzimej armii, w dodatku nie mówimy o perspektywie najbliższych kilkunastu lat, lecz dwóch-trzech najdalej. Skądś więc pilnie trza będzie tę kasiorę wydobyć i niedwuznacznie oznajmiono nam, iż odbędzie się to kosztem dotychczasowych programów transferów społecznych, a któż lepiej od kolibów nadaje się do legitymizowania polityki drastycznych ''oszczędności'' i cięć socjalnych przy jednoczesnej rozbudowie armii, policji i uprawnień służb w imię silnego ''państwa minimum'' niczym za reżimu tak hołubionego przez nich Pinocheta? [ jego przykład dowodzi jak ''wolny rynek'' może kwitnąć w cieniu masowych represji wobec ''lewactwa'' i dzięki ukróceniu żądań rozbestwionej dotąd ''roszczeniowej hołoty'' ]. Zresztą w tym duchu klarował otwarcie dobrych parę lat temu i to jeszcze przed objęciem rządów przez PiS nie kto inny jak Ssakiewicz, na dowód oddajmy głos złotoustemu redaktorzynie:

''Musimy zwiększyć natychmiast wydatki na obronę. Stanie się to kosztem wielu programów społecznych i infrastrukturalnych. Nie ma wyjścia.'' 

http://niezalezna.pl/57616-przygotujmy-sie-na-trudne-lata 

- oczywiście ''sakiewka'' od tego nie zbiednieje, ani schudnie bo jest znany z technik przerzucania kosztów na pracowników jak na typowego janusza byznesu przystało, więc istnieje wbrew pozorom nić porozumienia z kurwinowcami, którym nie podoba się ''płaca minimalna'' i rozbestwienie przez pińcset ''nierobów'' bo w rezultacie tak się im w de poprzewracało, iż nie chcą już zapierdalać u bauera zbierając szparagi [ a przecież nie zrobią tego za nich masy inżynierów i lekarzy jakich ponasprowadzali sobie z Afryki ostatnio Niemcy ]. Na tej samej zasadzie działa też zapewne Izrael, a tylko przysłowiowo durny goj sądzi, że jak ktoś gromko wyrzeka na Żydów sam nie może nim być - nie muszę daleko szukać na potwierdzenie, ot choćby kielecki Ruch Narodowy kontynuuje tradycję ''żydoendecji'': jeszcze w 1907 r. w wyborach do Dumy startował z list miejscowej Narodowej Demokracji niejaki Natan Hassenbein:). Pominę szczegóły jeśli idzie o aktualia, dodam jedynie, iż skarbnik narodowy wygląda mi na obciążonego dziedzicznie genem ''wiecznego tułacza'' i zmysłem do finansowych geszeftów [ o czym można przekonać się na ''taśmach Konfideracji'' ]. Czas pokaże czy mam rację, i to już niedługo, oby tym razem moje przewidywania nie spełniły się tak jak to niestety miało miejsce w przypadku przywoływanych poprzednio intuicji co do perspektyw przetrwania peezelu... 

...ale by nie było, że cisnę okrutnie po wyznawcach Janusza, bo mi sam Korwin co to zaraża młode cipki miłością do wolności poderwał rzekomo przed laty dziewczynę/chłopaka/dziecko/kozę - wpisz dowolne: muszę przyznać jestem pod wrażeniem ostatniego wystąpienia publicznego Mentzena, a zwłaszcza porażającym wprost kontrastem z analogicznym Ozjasza, dopiero na tym tle widać całą nędzę uprawianej przez tego ostatniego politycznej chucpy. Przykro wręcz było słuchać i oglądać zachwyconego serwowanymi przez się sucharami lichego kupleciarza, fatalne wrażenie pogłębiała wyraźnie kiepska, pogarszająca się gwałtownie forma starego capa, ewidentnie cybernetyk traci rezon i resztki jadowitego uroku jakim dotąd hipnotyzował kuce, a już historia ze zniczem i NWO mię powaliła - typowy Janusz, niereformowalny psychopata [ jak tak dalej pójdzie wkrótce ostaną mu się tylko najbardziej ochujali zwolennicy w podobie pokątnego handlarza kutasami czyli Niemagistra ]. Wygląda na to, że rozwolnościowcy po tylu latach dochowali się wreszcie potencjalnego przywódcy, który nie stanowi klona prezesa jak Berkovitz pierdolącego o Hitlerze, dybach, batożeniu i jakie to baby są głupie, tym razem przemawiał ktoś merytoryczny i zapewne dobrze przeszkolony, a jeśli Mentzen tak sam z siebie tym bardziej dlań szacunek. Nie wróżę jednak powodzenia zarysowanych rozsądnie politycznych planów z Januszem, dla którego pułapem marzeń jest wspomniane 15%, a resztę cznia i jawnie nią gardzi wyzywając od idiotów, oraz wtórującą mu zbydlęconą czeredą kucy - starszy pan jak zwykle będzie się opierdalał za kasę podatników i odstawiał szopki na przemian z przysypianiem w ławach sejmowych tym razem. Nie przekonają też kurwinowcy ciężko w większości pracujących ludzi pobierających 500+ wyzywając ich od ''MADek'', ''przegrywów'', ''roszczeniowej hołoty'' itp. dokładnie w podobie PO, tych wszystkich skurwiałych klonów Jandy co ciągną same bez umiaru hajs z publicznej kasy, ale żałują tego innym, szczególnie gorzej urodzonym, bo gdzie to widziano aby szlachta stołowała się z ''chamstwem'', więc tak, rzeczywiście przydałoby się przywódcom jak i zwolennikom więcej pokory tak na początek, ale z Krulem to nie przejdzie:). Zresztą to nie tylko jego problem, a poważnych różnic ideowych rozdzierających na starcie Konfę, których wbrew temu co mówi Mentzen nie da się sprowadzić do kwestii ''retoryki politycznej'', ot weźmy wspomnianą kwestię ludzkiego sprawstwa ''globalnego ocipienia'' ustawiającą na starcie pana Sławka wraz z Dziamborem i Sośnierzem w kontrze do Qrwę, Sommera czy Brauna jeżdżących po ''zrównoważonym niedorozwoju'' niczym burej suce, a z narodowcami kosa jeśli idzie o masowe sprowadzanie taniego pracownika itp. 

Potencjalnych punktów zapalnych jest multum, stąd nie widzę szans na osiągnięcie jako takiej choćby spójności programowej w skrzykniętym ad hoc na czas uniowyborów projekcie, szczególnie że brakuje im przywódcy pokroju Jarka, który by to wszystko jakoś ogarnął, na pewno nie jest nim Janusz z racji wieku a nade wszystko, ehm, powszechnie znanych ''dysfunkcji osobowości'' tak to nazwijmy [ idolem to on może być tylko dla ślepo weń zapatrzonych infantylnych zjebów ]. A jedyna osoba, która być może miałaby na to widoki, czyli Mentzen właśnie, znalazła się poza Sejmem, czyli prawdopodobnie do Bożego Narodzenia posłowie koła rozpuszczą się jak dziadowski bicz, część przynajmniej wkrótce pójdzie na ''swoje'' albo porozchodzi się do innych klubów, jak nie PO czy PiS to PSL-u nawet - być może zresztą pan Sławomir ma tego świadomość, stąd wybrał pozostanie w strukturach partyjnych ''wolnościowców'' by niezależnie od przewidywalnego parlamentarnego falstartu budować ''pracą u podstaw'' przyszły sukces polityczny bez balastu w postaci Kurwina i jego niewydarzonych przydupasów typu Berkovitz, kto wie. Jeśli ten scenariusz jest prawdziwy po mojemu tak na początek należałoby doedukować kucerię, wywietrzyć jej ze łbów kocopoły jakich nakładł jej tam starszy pan np. zarażając antypaństwowym nihilizmem. Skoro rozwolnościowcy chcą przejąć samorządy, a docelowo centralne instytucje rządowe i zreformować państwo [ czego łaknie ono niczym kania dżdżu ], należy zdecydowanie przewartościować dotychczasowe założenia ideologiczne i zmienić postawę na pro-, zacząć klarować kucom jak i wyborcom, których chcą do siebie przekonać, iż silne państwo nie ma nic wspólnego z ''socjalizmem'' ni rozbuchanym etatyzmem - to jest jakaś patologia, że Mentzen musi się tłumaczyć, iż nie jest ''lewakiem'' bo słusznie uważa za durne koncepty Gwiazdowskiego [ leberała z ZUS-u ] o zastąpieniu podatku dochodowego przychodowym, czy gdy zachęca wbrew niemu do oszczędzania w PPK. Jeśli więc przedstawią alternatywę w duchu republikańskim państwa jako dobra wspólnego, Rzecz-pospolitej właśnie, a nie jedynie zła koniecznego jak to ma miejsce u liberałów, czy wręcz zbędnego co twierdzą z kolei libertarianie, to PiS faktycznie ma się czego obawiać. Jedynym bodaj zgrzytem w przemówieniu Mentzena była dla mnie typowa kurwinowa wzmianka o lewicowych wyborcach PiS - skąd wniosek, że skoro stanowili oni ''aż'' niecałe 10% elektoratu jest to ugrupowanie ''socjalistyczne'' -? Na Kondomitów także głosowało nie tak wiele mniej osób deklarujących takowe poglądy, i co mam ich uważać za ''lewaków''?! Nie bądźcie jak Korwin, bo to ślepa ulica, wasz obecny sukces wyborczy nie jest żadną miarą jego zasługą, a tego iż został ''zachorowany'' w kluczowym momencie co uniemożliwiło mu odpalenie wiadomego protokołu, oraz poparcia głosami ''idiotów'' właśnie, byłych wyborców PiS przeważnie rozczarowanych zaniechaniami i przeniewierstwami w ich mniemaniu tej formacji, elektorat zachwyconych facecjami pajaca w muszce kuców starczyłby co najwyżej na użebranie marnych 3 promili z hakiem, aby jak zwykle pasożytować kolejne 4 lata na budżetowej dotacji nie ponosząc jakiejkolwiek politycznej odpowiedzialności. Uradowało mnie za to dobitne potwierdzenie przez Mentzena, iż rodzimi lesyferyści nie reprezentują przedsiębiorców: na kuriozum zakrawa, że tak pryncypialnie prokapitalistyczna formacja musi dopiero zabiegać o ich poparcie:). Oczywiście to głównie zasługa myszki Mikke - powtarzam: korwinizm jest mentalnym rakiem i pora bezwzględnie go wyciąć, jeśli chcą oni pozbyć się odium partii niewydarzonych szurów, przegrywów politycznych mających właśnie tyle do powiedzenia o kapitalizmie, bo zwykle o nim jedynie teoretyzują, wreszcie gimbów dla których całe wolnościowe przesłanie sprowadza się do ''sadzićpalićzalegalizować'' i swobodnego zarażania się kiłą. Przekonać do siebie poważnych ludzi interesu i nie tylko zdołają przedstawiając sensowną alternatywę polityczną dla PiS w duchu wolnościowego republikanizmu rozsądnie wyważającą elementy etatystyczne i rynkowe, wtedy dopiero uderzą tam, gdzie partię rządzącą boli najbardziej, a i zapewne niemała część elektoratu PO, ta niezaślepiona całkiem nienawiścią do ''kaczora'', oraz PSL da się przekonać. Nie jestem przywiązany do szyldów partyjnych, interesuje mnie jedynie reforma państwa konieczna dla jego jak i naszej nacji przetrwania i rozwoju, usprawnienie dysfunkcyjnego całkiem systemu rządów oraz gospodarki i życia społecznego - na tym polu póki co PiS zaliczył porażkę, a jeśli dozna klęski otworzy to być może przed takimi jak Mentzen realną perspektywę przejęcia władzy. Na to jednak należy wreszcie wyrosnąć z ''dziecięcej choroby'' korwinozy i wyjść z libertariańskiej piwnicy, kuce muszą w końcu przestać kucać!

...sam pan Sławomir mógłby dać pod tym względem przykład kucerii przestając w końcu sadzić durne korwinizmy w typie ''PiS-PO jedno zło!'' - tu akurat zgadzam się z Ziemkiewiczem, że objawem wyjątkowo podłej głupoty jest zrównywanie formacji, która niechby ze swoimi Banasiami i skorumpowanymi pociotkami dąży jednak do przekopu Mierzei Wiślanej czy budowy CPK, z antypolską swołoczą mniemanych ''jewropejczyków'' pożal się argumentujących, że po co nam lotnisko, skoro mamy je już w Berlinie [ ''my''!!! ], dokonujących choćby korekty zepsutego systemu ze zwolennikami ''żebybełotakjakbeło'' itd. Pan Rafał ma też rację - akurat gdy nie wymądrza się na temat naszej historii najnowszej zwykle prawi rozsądnie, pomijając wychodzące co i rusz na jaw także jego korwinoidalne spaczenie zbyt długim przebywaniem w otoczeniu Janusza - rozpoznając podstawowy, zasadniczy konflikt dzielący zresztą nie tylko naszą scenę polityczną, który będzie organizował ją przez najbliższe lata i dekady nawet, jako oś sporu między zwolennikami państwa narodowego, tu konkretnie utrzymania choćby mocno chybotliwej niepodległości obecnej Polski, a jawnymi już stronnikami globalizmu co niestety jest faktem, i nie da się sprowadzić do gadaniny o ''teoriach spiskowych'' czy szurowskich kupletów Mikkego na temat NWO. Dlatego wolnościowcy muszą wybrać - jeśli nie chcą ostać się li tylko zwykłymi kurwami de facto obcych hegemonii i ponadnarodowych mafii powinni przeprosić się z państwem, i przestać traktować je jako ''zło konieczne'' co najwyżej w duchu liberalnego dogmatyzmu. Zresztą jeśli zarysowana przez Mentzena jedyna słuszna dla ich przetrwania i rozwoju strategia ''marszu przez instytucje'' doczeka się realizacji, siłą rzeczy wymusi to na przechodzących tym samym przyspieszony kurs dojrzewania politycznego kucach przewartościowanie korwinowych przesądów jak pogarda wobec ''urzędasów'' [ przy tym nie dodał on, iż w grę wchodzi także wojsko, policja i służby bez ochrony których nie sposób prowadzić sensownej działalności na szeroką skalę ani tu, jak i nigdzie w ogóle ]. Toż samo tyczy wyzbycia się książkowego prokapitalizmu i skłonienia ucha ku realnym potrzebom przedsiębiorców i finansistów: by znaleźć u nich posłuch będą musieli zadbać choćby o zwalczenie patologii systemu podatkowego, inaczej nie mają prawa wyrzekać, iż skarbówka roi się od skorumpowanych funkcjonariuszy skoro sami nie uczynili nic by obsadzić ją swoimi ludźmi! Przy okazji warto by przestudiować liczne przypadki byłych UPR-owców zwłaszcza w PO, ale i PiS oraz innych formacjach ''bandy czworga'', aby zdobyć wiedzę dlaczego tak łatwo dali się oni kupić ''systemowi'' i ograniczyć przynajmniej takową możliwość na przyszłość - na pewno ważną rolę spełnia tu odpowiednia formacja ideowa, ale nie oszukujmy się także zapewnienie działaczom perspektyw rozwoju zawodowego i finansowego: łatwo ''liberterianizować'' będąc gimbem, jednak najdalej ok. 30-tki u normalnego człowieka posiadającego jakąkolwiek szansę zrobienia kariery musi pojawić się ostra świadomość, iż czas wreszcie przestać świrować, inaczej czeka go smutny los typowego kuca, beznadziejnego piwniczaka obkutego wprawdzie w dziełach Misesa, Rothbarda czy Ayn Rand, lecz w realu zapierdalającego na call-center czy kulejącego co najwyżej jakiś geszefciarski bieda-biznes na boku.

W każdym razie póki co jedyną formacją mającą moc sprawczą w Polsce pozostaje PiS, i dopóty tak będzie buńczuczne oświadczenia Mentzena, iż ''wolnościowcy'' idą po władzę by rozpędzić ''bandę czworga'' i obalić ''system'' brzmią niepoważnie, żałośnie wręcz zalatując typowym dla kurwiniarzy gówniarstwem politycznym - bez kontrrewolucji mentalnej powiadam i ostrego przewartościowania głupot jakie nakładł kucerzom do łbów ich pan i władca nie może się obyć. Co zaś tyczy się samego PiS obaczymy czy prezes wyciągnie właściwe wnioski z słusznego jak najbardziej wpierdolu jaki zebrał w wyborach Czabański i przestanie wreszcie dawać posłuch oszołomom we własnym obozie politycznym oskarżającym branżę futrzarską o ''ruską agenturalność'', inaczej przedsiębiorcy rolni zostaną przejęci ponownie przez peezel wespół z ostrzącymi sobie już na ten perspektywiczny elektorat zęby Kondomitami, a tak się składa, iż ogólnie pojęta produkcja żywnościowa obok energetyki i kopalnictwa będą w horyzoncie najbliższych lat głównymi polami bitwy na których rozstrzygnie się przyszłość naszego kraju nie waham się rzec, kwestia zachowania resztek choć suwerenności jakie nam jeszcze się ostały. A propos domniemanych ''szpionów'' od których zaczęliśmy, więc i na finał powróćmy: rad bym się dowiedzieć jakim to cudem oskarżany przez Targalskiego o powielanie rosyjskiej dezinformacji Michalkiewicz zasiada taka razą we władzach ''wolnościowej'' polsko-amerykańskiej fundacji PAFERE szerzącej od lat nad Wisłą ''misesizm-hayekizm'', zaś rzekomy ''ruski troll'' Braun wygłosił jako honorowy gość strzelistą, kosmiczną wręcz laudację na jej cześć -?! Bo coś mi tu nie gra, no chyba, że to jak z niejakim Marcinem Sarem, człowiekiem z ''głębokiego półcienia'' za komuny, któremu uzasadnione podejrzenia o związki z PRL-owskim wywiadem, a pośrednio co najmniej i sowieckim, nie przeszkodziły wcale zrobić spektakularnej kariery jako ekspert Fundacji Rockefellera stanowiącej de facto ekspozyturę CIA, w krótkim czasie na pocz. lat 80-ych wywindowany do pozycji drugiego po Brzeziu ''spec-jalista'' od ówczesnej Europy wschodniej - a więc byłbyż to przykład obecnej ''konwergencji systemowej'' z czasów ''zimnej wojny'' o której rozpisywał się ostatnio na swym blogu Fox? Cóż, można se pytać póki to jeszcze nie zabronione, w każdym razie warto nadmienić w tym kontekście, że prelegentem współorganizowanej w zeszłym roku przez rzeczoną fundację ''libertyńskiej'' konferencji był min. Kulesza przewodniczący dziś kołu poselskiemu Kondomiarzy - co ciekawe określił się on tu w oficjalnym biogramie jako ''anarchocapitalist libertarian'', nie przeszkadza mu to jednak w przytuleniu poselskich apanaży i wespół z resztą reprezentacji milionowej subwencji z budżetu jak na rasowych kucy przystało, bo deklaracje Dziambora o jej zniesieniu należy traktować jako li tylko ordynarne zagranie pod publiczkę [ w obecnych warunkach nie sposób bez niej się obyć, już Kukiz wyłożył się na tym i pozostało mu żebranie o łaskę u działaczy peezelu ]. Nie będę brnął w szczegóły bo anglosaskiej lobotomizacji w ''wolnorynkowym'' duchu od lat prowadzonej w naszym nieszczęsnym kraju należałoby poświęcić osobny wpis, tu jedynie dodam, iż niepokojąco wygląda w obliczu omawianych tutaj spraw ostatnie rozdanie nagród im. Józefa Mackiewicza fundowanych właśnie przez PAFERE, bowiem laureatami zostali związani mniej lub bardziej z PiS Gursztyn czy Marek Cichocki [ i jakoś nie brzydzili się ich odbierać od ''ruskiego agenta'' Michalkiewicza ], ale nawet i nie kto inny jak sam... Karoń:))). Pojęcia nie mam jakim to cudem znalazł uznanie w oczach gremium jurorów jeżdżący po libertarianach niczym burej suce pan Krzysztof, być może ujął je swą pochwałą ''etyki pracy'', niemniej wygląda to osobliwie biorąc pod uwagę, iż twórca i spiritus movens ''wolnościowej'' fundacji mr. Małek jest członkiem prestiżowego Mont Pelerin Society, któremu przewodziły takie tuzy wolnorynkowej ekonomii jak sam Hayek czy Milton Friedman.

Ponieważ PAFERE promuje zaś dość karkołomną syntezę ''wolnościowego katolicyzmu'' jak to ma miejsce choćby w przypadku jej honorowego doradcy, paleolibertarianina Thomasa E. Woodsa, należy stąd przyjrzeć się jeszcze na finał nieco osobie lorda Actona, na którego cześć pierwotnie miano wespół z Tocquevillem nazwać rzeczone stowarzyszenie, bowiem był zeń XIX-wieczny odpowiednik i prekursor obecnego kościoła otwartego niczym odbyt starego pederasty, coś jak Hołownia tyle że postać niepomiernie większego formatu. Jego dziadek pełnił funkcję premiera rządu Królestwa Neapolu czyli de facto brytyjskiego agenta, zasłynął on z zaprowadzenia bezwzględnego terroru na Sycylii by zapobiec francuskiej infiltracji po ucieczce dworu tamże przed napoleońskimi wojskami - szczegół biograficzny niebagatelnej wagi, bowiem jak przekonany się actonowski ''liberalizm'' był zakłamaną maską bezwzględnego imperializmu ''perfidnego Albionu''. Wnuk kontynuował rodzinną tradycję kreciej roboty usiłując przeszkodzić ustanowieniu dogmatu papieskiej nieomylności, klęska na szczęście dywersji wywołała w nim wściekłość obnażając prawdziwego oblicze tego ''katolickiego'' jedynie z pozoru modernisty dyktując mu niesłychane nawet jak na kogoś takiego anatemy pod adresem Kościoła: ''Modlę się do Boga bym mógł zobaczyć, jak cała ta budowla runie, a Tyber wypełni się krwią wymordowanych księży''... Nas jednak powinno szczególnie zainteresować jego podejście do nacjonalizmu, który to nie wahał się nazywać ''bardziej absurdalnym i przestępczym niż socjalizm'' [!], gdyż ''tylko w kraju ograniczonej władzy państwowej, a więc w państwach wielonarodowościowych, Kościół może zachować istotne wpływy i swobodę działań i nie ulec absolutystycznemu państwu''. Probierzem typowej dla Anglosasów obłudy jaką to ocieka jest nie tylko jego stosunek do przedrozbiorowej Rzeczpospolitej, której stawiał kuriozalny w ustach liberała zarzut ''słabego rządu'', ale nade wszystko potępienie przezeń Powstania Styczniowego o którym mętnie bredząc pisał, iż ''nie wolno nam myśleć o wyzwolonej Polsce, ale o nawróconym carze'' [ sic! ], bowiem ''z religijnego punktu widzenia, które nie może być drogowskazem, ale powinno zabezpieczać nam tyły, walka Polski o niepodległość jest wielkim złem dla katolików w Rosji, gdyż łączy katolickość z buntem, natomiast Polska pogodzona [z przynależnością do Rosji], samorządna i niosąca samorządność do Rosji, byłaby wielkim wsparciem dla rosyjskich katolików''... [ przypomnę, że takowe kocopoły prawiła kreatura napawająca się wizją rzek czerwonych od klechowskiej posoki i samego papieża ]. Przytacza się zwykle jego gromkie potępienie agresji zaborców na Rzeczpospolitą pomijając zarazem inną równie dobitną wypowiedź, iż ''z krzywdy rozbiorów, nie możemy teraz wyprowadzać prawa [do odrodzenia Polski]'', tak więc podobny mariaż sprotestantyzowanego duchowo niby-katolicyzmu udrapowanego dla niepoznaki w szaty ortodoksji oraz leseferystycznej ekonomii stanowi wyjątkowo zabójczą dla sprawy naszej niepodległości ideologiczną toksynę. Niemniej warto, aby do i tak strutych nią całkiem niemal korwinowców przemówił chociaż koncept ''społecznej gospodarki rynkowej'' lorda Actona, swoistego prekursora ''ordoliberalizmu'' rzec by można, bowiem: 

''Jego liberalizm był liberalizmem sumienia, a sumienie nakazywało mu nie tylko szukać politycznych i prawnych gwarancji wolności, ale również podstawowych gwarancji materialnych i socjalnych dla wolności. Aprobując powszechne prawo wyborcze mężczyzn zwracał uwagę na to, że masy są zazwyczaj ciemne, że łatwo je zwodzić odwołując się do namiętności i przesądów, są nietrwałe w swoich poglądach, trudno im objaśnić zawiłe kwestie gospodarcze i pojednać ich interesy z interesami państwa. I w tym tkwi zagrożenie dla własności, jednej z gwarancji wolności politycznej. Wszelako, argumentował dalej, to właśnie liberalna ekonomia w osobie Adama Smitha otworzyła władzę klasom pracującym uznając wolność umów między kapitałem i pracą oraz ogłaszając, że praca jest jedynym, czasem podstawowym, źródłem bogactwa. " Trudno się przeto oprzeć wnioskowi, że klasa od której zależy narodowy dobrobyt powinna mieć kontrolę nad bogactwem, jakie tworzy... Jeżeli istnieje wolna umowa w wolnym rynku między kapitałem i pracą, nie jest słuszne, że jedna z układających się stron może tworzyć prawa, zarządzać, utrzymywać pokój, administrować sprawiedliwością, dystrybucją podatków. Jest niesprawiedliwym, że wszystkie te zabezpieczenia i korzyści maja być tylko po jednej stronie. Wobec tych argumentów starożytny dogmat, że władza służy własności, upada. Sprawiedliwość wymaga, by własność - nie tyle się zrzekła - ile podzieliła swoją polityczną przewagą. Bez tego podziału wolny kontrakt jest iluzją. Dostęp klas pracujących do władzy politycznej nie był dlań kwestią korzyści czy taktycznej zręczności. To była, jak zwykle, kwestia zasad, moralnych zobowiązań. Takich samych jak dotrzymywania słowa, spłacania długów, prawdomówności. Ideał liberalny domagał się w końcu równości politycznej, "likwidacji władzy jednej rasy nad drugą, wiary nad wiarą, klasy nad klasą." Zresztą, konkludował Lord Acton, nie można powiedzieć, że jakaś klasa nie dorasta do władania. Wszystkie klasy są niezdolne do rządzenia w tym samym stopniu. Samo wykształcenie, inteligencja i bogactwo są tylko pewnym zabezpieczeniem przed błędami w postępkach, ale nie są w stanie uchronić nikogo przed politycznymi błędami.''

http://www.omp.org.pl/stareomp/index928f.html?module=subjects&func=printpage&pageid=180&scope=page 


- ano właśnie, choć podobna fetyszyzacja pracy może doprowadzić z kolei do herezji karonianizmu [ który jawi się wręcz jako perfidna forma intoksykacji marksizmem ubrana dla niepoznaki w postać jego pryncypialnej krytyki ], a też i nie odpowiada już w pełni realiom dzisiejszej ekonomii co chyba aż nadto dobitnie wykazaliśmy w jednym z wcześniejszych wpisów.


Dziękuję Państwu za uwagę.