poniedziałek, 11 listopada 2019

Dopisek na 11-go.

...w gruncie rzeczy patrząc z perspektywy trudno dziwić się wynikowi wyborów, szczególnie sukcesowi jakby nie było Konfederacji: miarą nędzy organizacyjnej PiS jest, iż nie zbudował trwałego ruchu społecznego, bo trudno było dalej jechać na ''miesięcznicach'' i sam prezes kazał zwinąć inicjatywę, więc jedyne co im pozostało to żałosna, nieudana na szczęście próba przejęcia, zawłaszczenia de facto marszu narodowców w zeszłym roku, lub jego zamilczenia [ skądinąd na kuriozum zakrawa, iż masową demonstrację na cześć Piłsudskiego, bo niby skąd taka nie inna data, urządzają neoendecy - Dmowski w grobie się przewraca:) ]. Z drugiej biorąc pod uwagę, iż mający wywodzić się z klubów ''Gazety Polskiej'' Bąkiewicz i jego ''roty'' czyszczą pono bezwzględnie zaplecze ''MN'' z niemile widzianej przez rządzących ''ekstremy'', co wywołuje ferment wśród narodowców powiększany też, jak chodzą słuchy, narastającym sporem z samym ''Ruchem Narodowym'' [ czyli w praktyce duetem Winnicki-Bosak ] może być, że PiS metodą ''jak nie kijem go, to pałką'' skutecznie jednak prokuruje sobie po cichu posłuszną atrapę politycznej ''konkurencji'' na prawej stronie. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że formacja Kaczyńskiego straciła pazur, zamieniając się nieubłaganie w partię trzymających za władzę, kontentując się konsumowaniem gratyfikacji płynących ze sprawowania rządów i tym samym degenerując się - w dziedzinie społecznej przeszła do defensywy, nie odpowiada kontrakcjami na prowokacje coraz bardziej rozzuchwalonego kodziarstwa i ''tęczawej'' hołoty, a wręcz zapewnia jej policyjną obstawę, tępiąc za to bezwzględnie wszelkie skrajności po swojej stronie sceny politycznej [ patrz choćby zeszłoroczne represje wobec ''szturmowców'', zadrużan i takich tam, którzy powiedzmy sobie szczerze niewiniątkami i to bardzo oględnie zowiąc nie są, ale przerosło to wszystko co pod tym względem miało miejsce nawet za czasów niesławnego Bartusia piromana, nie słyszałem też, aby równie zajadle zwalczano nie mniej groźną lewicową ekstremę ]. Smutnym objawem obumierającego zaplecza społecznego PiS jest średnia wieku członków klubów ''GP'', dominujące na ich spotkaniach siwe łby mówiąc dosadnie, powtórzę więc jeszcze raz - toczy się dziś w Polsce zasadnicza walka o rząd dusz młodego pokolenia wyborców między zwolennikami republikańskiego etosu wspólnotowego, a liberałami, których ''postępy postępu'' zepchnęły na pozycje umownie jedynie ''konserwatywne'', i póki co obecna władza reprezentująca coraz bardziej nominalnie ten pierwszy nurt ideowy przegrywa pojedynek. Owszem, wciąż spora grupa młodych zrażona agresją i chamówą zarówno lewackiej jak i korwinowej tłuszczy gotowa jest wspierać obóz rządzący, sam znam budujące przykłady takowych osób, ale jeśli nie zagospodaruje on tej formacji, i zorganizuje odpowiednio przedstawiając im jakąś sensowną ofertę, skończy już całkiem jako partia urzędników i emerytów.

...tymczasem wypadki postępują szybko i u konkurencji politycznej sytuacja klaruje się w zaskakujący sposób: na dniach objawił się jako drugi po Sośnierzu w konfederackim obozie zwolennik ''antropocenu'', czyli ludzkiego sprawstwa ''globalnego ocieplenia'' nie kto inny, a typowany na korwinowego infanta Mentzen. Zapewne ma to związek z ''zieloną'' energetyką jądrową, której także jest orędownikiem, podobnie co i Dziambor lansowany z kolei przez Otokeła jak i der Onet na ''umiarkowanego konserwatystę'' co to w przeciwieństwie do ''oszołoma'' Brauna jest przeciw aborcji a nawet za, i w ogóle po co zajmować się takimi drażliwymi tematami, lepiej ostawiając to ''wolności wyboru'' milej widzianą przez establiszment gospodarką [ eh, skąd my znamy te gadki uładzonych prawicowców typu ''budyń'' Ujazdowski itp. ]. Zbieżność stanowisk nie przypadkowa, gdyż to właśnie pan Sławomir wprowadził go do Konfy odstępując mu nawet ''biorące'' miejsce z Gdyni - ponoć łebski zeń człowiek, i faktycznie Dziambor jako kolib zdołał zaliczyć nie tylko standardowo UPR, w dodatku jako członek rozłamowej wobec Korwina frakcji ''żółtkistów'', ale i zarówno PO jak i PiS, podziwiam więc giętkość karku znamionującą zręcznego politykiera. Najważniejsze jednak w tym, iż biorąc pod uwagę kto ma nam te elektrownie jądrowe budować po mojemu zaczyna wyglądać na to, że być może obce potencje postanowiły zadbać o stworzenie dodatkowego narzędzia nacisku na PiS tam gdzie go najbardziej boli czyli z prawej strony, i nie mam tu bynajmniej na myśli jedynie tych ze Wschodu czy też najbliższego nam Zachodu... Jak trafnie zauważył Kurak jedyną prawdziwą opozycją dziś w Polsce nie jest beznadziejna, pogrążona w prostracji PO i te wszystkie kabaretowe KOD-y, ani tym bardziej skurwiała ideologicznie, zaprzedana całkiem liberalizmowi obyczajowemu i ekonomicznemu lewica, lecz należący do Amerykanów TVN w którym roi się od przewerbowanych WSIoków i ich pomiotu, czemuż by więc ''wielki brat'' zza oceanu nie miałby zajść swego wciąż zbyt mało widocznie spolegliwego wasala także z drugiej flanki, hodując sobie przy okazji młody narybek w obliczu łapiącego coraz częściej zadyszkę PiS - czyż to nie na antenie tejże stacji kuce i narole objawili niespodzianie w kluczowej chwili ''ludzką twarz'' zwolenników niskich podatków, bynajmniej za Hitlera? Nie przeszkadzają w tym jak mogłoby się wydawać prorosyjskie, czy ''amerykanosceptyczne'' wypowiedzi liderów Konfy - za komuny droga dziatwo kucoska był taki partyjniak typowany nawet na następcę Gierka, Stefan Olszowski było mu, uchodził wówczas w powszechnej opinii za ''PZPR-wski beton'', moczarowca i twardogłowego sowieciarza regularnie pielgrzymującego do radzieckiej ambasady nawołując przy tym gromko do siłowej rozprawy z ''Solidarnością'' jako ''amerykańską agenturą''. Nie przeszkodziło mu to wszakże równie żarliwie w kuluarach orędować za współpracą z USA, stąd towarzyszył Jaruzelskiemu w jego rozmowach z Rockefellerem i kreaturą tegoż Brzezińskim, które zawiązały sojusz zachodniej finansjery z komunistycznym reżimem przypieczętowany matką wszystkich afer III RP czyli FOZZ, a w końcu lat 80-ych sam przeprowadził się wraz z rodziną do wrażych imperialistów jakich ze swadą potępiał w oficjalnych enuncjacjach i do dziś kultywuje swój ''american dream'' w całkiem miłym domku na zamożnym przedmieściu jako tamtejsza ''middle class'' [ czyli kariera typowego drobnomieszczańskiego rewolucjonisty, byle dobrze ustawić się na cudzy koszt i zalegalizować już przez się nagrabione]. Dodatkową poszlaką jest tu raport jakiegoś znacznego amerykańskiego generała poprzez który tamtejsze elity komunikują swe oczekiwania wobec naszej ekipy rządzącej a referowany ostatnio na ''roninowym'' spotkaniu przez Marka Budzisza - otóż wynikało zeń, iż Stany Zjednoczone gotowe są zaangażować się militarnie i ekonomicznie w Polsce, lecz oczekują w duchu Trumpowych negocjacji, że i sami Polacy przeznaczą odpowiednio większe nakłady choćby na konieczną przebudowę miejscowej infrastruktury na potrzeby wojsk USA. Wymaga to olbrzymich jak na nasze skromne dość możliwości środków jakich nie pokryje deklarowane dotąd 2% PKB na zbrojenia i modernizację rodzimej armii, w dodatku nie mówimy o perspektywie najbliższych kilkunastu lat, lecz dwóch-trzech najdalej. Skądś więc pilnie trza będzie tę kasiorę wydobyć i niedwuznacznie oznajmiono nam, iż odbędzie się to kosztem dotychczasowych programów transferów społecznych, a któż lepiej od kolibów nadaje się do legitymizowania polityki drastycznych ''oszczędności'' i cięć socjalnych przy jednoczesnej rozbudowie armii, policji i uprawnień służb w imię silnego ''państwa minimum'' niczym za reżimu tak hołubionego przez nich Pinocheta? [ jego przykład dowodzi jak ''wolny rynek'' może kwitnąć w cieniu masowych represji wobec ''lewactwa'' i dzięki ukróceniu żądań rozbestwionej dotąd ''roszczeniowej hołoty'' ]. Zresztą w tym duchu klarował otwarcie dobrych parę lat temu i to jeszcze przed objęciem rządów przez PiS nie kto inny jak Ssakiewicz, na dowód oddajmy głos złotoustemu redaktorzynie:

''Musimy zwiększyć natychmiast wydatki na obronę. Stanie się to kosztem wielu programów społecznych i infrastrukturalnych. Nie ma wyjścia.'' 

http://niezalezna.pl/57616-przygotujmy-sie-na-trudne-lata 

- oczywiście ''sakiewka'' od tego nie zbiednieje, ani schudnie bo jest znany z technik przerzucania kosztów na pracowników jak na typowego janusza byznesu przystało, więc istnieje wbrew pozorom nić porozumienia z kurwinowcami, którym nie podoba się ''płaca minimalna'' i rozbestwienie przez pińcset ''nierobów'' bo w rezultacie tak się im w de poprzewracało, iż nie chcą już zapierdalać u bauera zbierając szparagi [ a przecież nie zrobią tego za nich masy inżynierów i lekarzy jakich ponasprowadzali sobie z Afryki ostatnio Niemcy ]. Na tej samej zasadzie działa też zapewne Izrael, a tylko przysłowiowo durny goj sądzi, że jak ktoś gromko wyrzeka na Żydów sam nie może nim być - nie muszę daleko szukać na potwierdzenie, ot choćby kielecki Ruch Narodowy kontynuuje tradycję ''żydoendecji'': jeszcze w 1907 r. w wyborach do Dumy startował z list miejscowej Narodowej Demokracji niejaki Natan Hassenbein:). Pominę szczegóły jeśli idzie o aktualia, dodam jedynie, iż skarbnik narodowy wygląda mi na obciążonego dziedzicznie genem ''wiecznego tułacza'' i zmysłem do finansowych geszeftów [ o czym można przekonać się na ''taśmach Konfideracji'' ]. Czas pokaże czy mam rację, i to już niedługo, oby tym razem moje przewidywania nie spełniły się tak jak to niestety miało miejsce w przypadku przywoływanych poprzednio intuicji co do perspektyw przetrwania peezelu... 

...ale by nie było, że cisnę okrutnie po wyznawcach Janusza, bo mi sam Korwin co to zaraża młode cipki miłością do wolności poderwał rzekomo przed laty dziewczynę/chłopaka/dziecko/kozę - wpisz dowolne: muszę przyznać jestem pod wrażeniem ostatniego wystąpienia publicznego Mentzena, a zwłaszcza porażającym wprost kontrastem z analogicznym Ozjasza, dopiero na tym tle widać całą nędzę uprawianej przez tego ostatniego politycznej chucpy. Przykro wręcz było słuchać i oglądać zachwyconego serwowanymi przez się sucharami lichego kupleciarza, fatalne wrażenie pogłębiała wyraźnie kiepska, pogarszająca się gwałtownie forma starego capa, ewidentnie cybernetyk traci rezon i resztki jadowitego uroku jakim dotąd hipnotyzował kuce, a już historia ze zniczem i NWO mię powaliła - typowy Janusz, niereformowalny psychopata [ jak tak dalej pójdzie wkrótce ostaną mu się tylko najbardziej ochujali zwolennicy w podobie pokątnego handlarza kutasami czyli Niemagistra ]. Wygląda na to, że rozwolnościowcy po tylu latach dochowali się wreszcie potencjalnego przywódcy, który nie stanowi klona prezesa jak Berkovitz pierdolącego o Hitlerze, dybach, batożeniu i jakie to baby są głupie, tym razem przemawiał ktoś merytoryczny i zapewne dobrze przeszkolony, a jeśli Mentzen tak sam z siebie tym bardziej dlań szacunek. Nie wróżę jednak powodzenia zarysowanych rozsądnie politycznych planów z Januszem, dla którego pułapem marzeń jest wspomniane 15%, a resztę cznia i jawnie nią gardzi wyzywając od idiotów, oraz wtórującą mu zbydlęconą czeredą kucy - starszy pan jak zwykle będzie się opierdalał za kasę podatników i odstawiał szopki na przemian z przysypianiem w ławach sejmowych tym razem. Nie przekonają też kurwinowcy ciężko w większości pracujących ludzi pobierających 500+ wyzywając ich od ''MADek'', ''przegrywów'', ''roszczeniowej hołoty'' itp. dokładnie w podobie PO, tych wszystkich skurwiałych klonów Jandy co ciągną same bez umiaru hajs z publicznej kasy, ale żałują tego innym, szczególnie gorzej urodzonym, bo gdzie to widziano aby szlachta stołowała się z ''chamstwem'', więc tak, rzeczywiście przydałoby się przywódcom jak i zwolennikom więcej pokory tak na początek, ale z Krulem to nie przejdzie:). Zresztą to nie tylko jego problem, a poważnych różnic ideowych rozdzierających na starcie Konfę, których wbrew temu co mówi Mentzen nie da się sprowadzić do kwestii ''retoryki politycznej'', ot weźmy wspomnianą kwestię ludzkiego sprawstwa ''globalnego ocipienia'' ustawiającą na starcie pana Sławka wraz z Dziamborem i Sośnierzem w kontrze do Qrwę, Sommera czy Brauna jeżdżących po ''zrównoważonym niedorozwoju'' niczym burej suce, a z narodowcami kosa jeśli idzie o masowe sprowadzanie taniego pracownika itp. 

Potencjalnych punktów zapalnych jest multum, stąd nie widzę szans na osiągnięcie jako takiej choćby spójności programowej w skrzykniętym ad hoc na czas uniowyborów projekcie, szczególnie że brakuje im przywódcy pokroju Jarka, który by to wszystko jakoś ogarnął, na pewno nie jest nim Janusz z racji wieku a nade wszystko, ehm, powszechnie znanych ''dysfunkcji osobowości'' tak to nazwijmy [ idolem to on może być tylko dla ślepo weń zapatrzonych infantylnych zjebów ]. A jedyna osoba, która być może miałaby na to widoki, czyli Mentzen właśnie, znalazła się poza Sejmem, czyli prawdopodobnie do Bożego Narodzenia posłowie koła rozpuszczą się jak dziadowski bicz, część przynajmniej wkrótce pójdzie na ''swoje'' albo porozchodzi się do innych klubów, jak nie PO czy PiS to PSL-u nawet - być może zresztą pan Sławomir ma tego świadomość, stąd wybrał pozostanie w strukturach partyjnych ''wolnościowców'' by niezależnie od przewidywalnego parlamentarnego falstartu budować ''pracą u podstaw'' przyszły sukces polityczny bez balastu w postaci Kurwina i jego niewydarzonych przydupasów typu Berkovitz, kto wie. Jeśli ten scenariusz jest prawdziwy po mojemu tak na początek należałoby doedukować kucerię, wywietrzyć jej ze łbów kocopoły jakich nakładł jej tam starszy pan np. zarażając antypaństwowym nihilizmem. Skoro rozwolnościowcy chcą przejąć samorządy, a docelowo centralne instytucje rządowe i zreformować państwo [ czego łaknie ono niczym kania dżdżu ], należy zdecydowanie przewartościować dotychczasowe założenia ideologiczne i zmienić postawę na pro-, zacząć klarować kucom jak i wyborcom, których chcą do siebie przekonać, iż silne państwo nie ma nic wspólnego z ''socjalizmem'' ni rozbuchanym etatyzmem - to jest jakaś patologia, że Mentzen musi się tłumaczyć, iż nie jest ''lewakiem'' bo słusznie uważa za durne koncepty Gwiazdowskiego [ leberała z ZUS-u ] o zastąpieniu podatku dochodowego przychodowym, czy gdy zachęca wbrew niemu do oszczędzania w PPK. Jeśli więc przedstawią alternatywę w duchu republikańskim państwa jako dobra wspólnego, Rzecz-pospolitej właśnie, a nie jedynie zła koniecznego jak to ma miejsce u liberałów, czy wręcz zbędnego co twierdzą z kolei libertarianie, to PiS faktycznie ma się czego obawiać. Jedynym bodaj zgrzytem w przemówieniu Mentzena była dla mnie typowa kurwinowa wzmianka o lewicowych wyborcach PiS - skąd wniosek, że skoro stanowili oni ''aż'' niecałe 10% elektoratu jest to ugrupowanie ''socjalistyczne'' -? Na Kondomitów także głosowało nie tak wiele mniej osób deklarujących takowe poglądy, i co mam ich uważać za ''lewaków''?! Nie bądźcie jak Korwin, bo to ślepa ulica, wasz obecny sukces wyborczy nie jest żadną miarą jego zasługą, a tego iż został ''zachorowany'' w kluczowym momencie co uniemożliwiło mu odpalenie wiadomego protokołu, oraz poparcia głosami ''idiotów'' właśnie, byłych wyborców PiS przeważnie rozczarowanych zaniechaniami i przeniewierstwami w ich mniemaniu tej formacji, elektorat zachwyconych facecjami pajaca w muszce kuców starczyłby co najwyżej na użebranie marnych 3 promili z hakiem, aby jak zwykle pasożytować kolejne 4 lata na budżetowej dotacji nie ponosząc jakiejkolwiek politycznej odpowiedzialności. Uradowało mnie za to dobitne potwierdzenie przez Mentzena, iż rodzimi lesyferyści nie reprezentują przedsiębiorców: na kuriozum zakrawa, że tak pryncypialnie prokapitalistyczna formacja musi dopiero zabiegać o ich poparcie:). Oczywiście to głównie zasługa myszki Mikke - powtarzam: korwinizm jest mentalnym rakiem i pora bezwzględnie go wyciąć, jeśli chcą oni pozbyć się odium partii niewydarzonych szurów, przegrywów politycznych mających właśnie tyle do powiedzenia o kapitalizmie, bo zwykle o nim jedynie teoretyzują, wreszcie gimbów dla których całe wolnościowe przesłanie sprowadza się do ''sadzićpalićzalegalizować'' i swobodnego zarażania się kiłą. Przekonać do siebie poważnych ludzi interesu i nie tylko zdołają przedstawiając sensowną alternatywę polityczną dla PiS w duchu wolnościowego republikanizmu rozsądnie wyważającą elementy etatystyczne i rynkowe, wtedy dopiero uderzą tam, gdzie partię rządzącą boli najbardziej, a i zapewne niemała część elektoratu PO, ta niezaślepiona całkiem nienawiścią do ''kaczora'', oraz PSL da się przekonać. Nie jestem przywiązany do szyldów partyjnych, interesuje mnie jedynie reforma państwa konieczna dla jego jak i naszej nacji przetrwania i rozwoju, usprawnienie dysfunkcyjnego całkiem systemu rządów oraz gospodarki i życia społecznego - na tym polu póki co PiS zaliczył porażkę, a jeśli dozna klęski otworzy to być może przed takimi jak Mentzen realną perspektywę przejęcia władzy. Na to jednak należy wreszcie wyrosnąć z ''dziecięcej choroby'' korwinozy i wyjść z libertariańskiej piwnicy, kuce muszą w końcu przestać kucać!

...sam pan Sławomir mógłby dać pod tym względem przykład kucerii przestając w końcu sadzić durne korwinizmy w typie ''PiS-PO jedno zło!'' - tu akurat zgadzam się z Ziemkiewiczem, że objawem wyjątkowo podłej głupoty jest zrównywanie formacji, która niechby ze swoimi Banasiami i skorumpowanymi pociotkami dąży jednak do przekopu Mierzei Wiślanej czy budowy CPK, z antypolską swołoczą mniemanych ''jewropejczyków'' pożal się argumentujących, że po co nam lotnisko, skoro mamy je już w Berlinie [ ''my''!!! ], dokonujących choćby korekty zepsutego systemu ze zwolennikami ''żebybełotakjakbeło'' itd. Pan Rafał ma też rację - akurat gdy nie wymądrza się na temat naszej historii najnowszej zwykle prawi rozsądnie, pomijając wychodzące co i rusz na jaw także jego korwinoidalne spaczenie zbyt długim przebywaniem w otoczeniu Janusza - rozpoznając podstawowy, zasadniczy konflikt dzielący zresztą nie tylko naszą scenę polityczną, który będzie organizował ją przez najbliższe lata i dekady nawet, jako oś sporu między zwolennikami państwa narodowego, tu konkretnie utrzymania choćby mocno chybotliwej niepodległości obecnej Polski, a jawnymi już stronnikami globalizmu co niestety jest faktem, i nie da się sprowadzić do gadaniny o ''teoriach spiskowych'' czy szurowskich kupletów Mikkego na temat NWO. Dlatego wolnościowcy muszą wybrać - jeśli nie chcą ostać się li tylko zwykłymi kurwami de facto obcych hegemonii i ponadnarodowych mafii powinni przeprosić się z państwem, i przestać traktować je jako ''zło konieczne'' co najwyżej w duchu liberalnego dogmatyzmu. Zresztą jeśli zarysowana przez Mentzena jedyna słuszna dla ich przetrwania i rozwoju strategia ''marszu przez instytucje'' doczeka się realizacji, siłą rzeczy wymusi to na przechodzących tym samym przyspieszony kurs dojrzewania politycznego kucach przewartościowanie korwinowych przesądów jak pogarda wobec ''urzędasów'' [ przy tym nie dodał on, iż w grę wchodzi także wojsko, policja i służby bez ochrony których nie sposób prowadzić sensownej działalności na szeroką skalę ani tu, jak i nigdzie w ogóle ]. Toż samo tyczy wyzbycia się książkowego prokapitalizmu i skłonienia ucha ku realnym potrzebom przedsiębiorców i finansistów: by znaleźć u nich posłuch będą musieli zadbać choćby o zwalczenie patologii systemu podatkowego, inaczej nie mają prawa wyrzekać, iż skarbówka roi się od skorumpowanych funkcjonariuszy skoro sami nie uczynili nic by obsadzić ją swoimi ludźmi! Przy okazji warto by przestudiować liczne przypadki byłych UPR-owców zwłaszcza w PO, ale i PiS oraz innych formacjach ''bandy czworga'', aby zdobyć wiedzę dlaczego tak łatwo dali się oni kupić ''systemowi'' i ograniczyć przynajmniej takową możliwość na przyszłość - na pewno ważną rolę spełnia tu odpowiednia formacja ideowa, ale nie oszukujmy się także zapewnienie działaczom perspektyw rozwoju zawodowego i finansowego: łatwo ''liberterianizować'' będąc gimbem, jednak najdalej ok. 30-tki u normalnego człowieka posiadającego jakąkolwiek szansę zrobienia kariery musi pojawić się ostra świadomość, iż czas wreszcie przestać świrować, inaczej czeka go smutny los typowego kuca, beznadziejnego piwniczaka obkutego wprawdzie w dziełach Misesa, Rothbarda czy Ayn Rand, lecz w realu zapierdalającego na call-center czy kulejącego co najwyżej jakiś geszefciarski bieda-biznes na boku.

W każdym razie póki co jedyną formacją mającą moc sprawczą w Polsce pozostaje PiS, i dopóty tak będzie buńczuczne oświadczenia Mentzena, iż ''wolnościowcy'' idą po władzę by rozpędzić ''bandę czworga'' i obalić ''system'' brzmią niepoważnie, żałośnie wręcz zalatując typowym dla kurwiniarzy gówniarstwem politycznym - bez kontrrewolucji mentalnej powiadam i ostrego przewartościowania głupot jakie nakładł kucerzom do łbów ich pan i władca nie może się obyć. Co zaś tyczy się samego PiS obaczymy czy prezes wyciągnie właściwe wnioski z słusznego jak najbardziej wpierdolu jaki zebrał w wyborach Czabański i przestanie wreszcie dawać posłuch oszołomom we własnym obozie politycznym oskarżającym branżę futrzarską o ''ruską agenturalność'', inaczej przedsiębiorcy rolni zostaną przejęci ponownie przez peezel wespół z ostrzącymi sobie już na ten perspektywiczny elektorat zęby Kondomitami, a tak się składa, iż ogólnie pojęta produkcja żywnościowa obok energetyki i kopalnictwa będą w horyzoncie najbliższych lat głównymi polami bitwy na których rozstrzygnie się przyszłość naszego kraju nie waham się rzec, kwestia zachowania resztek choć suwerenności jakie nam jeszcze się ostały. A propos domniemanych ''szpionów'' od których zaczęliśmy, więc i na finał powróćmy: rad bym się dowiedzieć jakim to cudem oskarżany przez Targalskiego o powielanie rosyjskiej dezinformacji Michalkiewicz zasiada taka razą we władzach ''wolnościowej'' polsko-amerykańskiej fundacji PAFERE szerzącej od lat nad Wisłą ''misesizm-hayekizm'', zaś rzekomy ''ruski troll'' Braun wygłosił jako honorowy gość strzelistą, kosmiczną wręcz laudację na jej cześć -?! Bo coś mi tu nie gra, no chyba, że to jak z niejakim Marcinem Sarem, człowiekiem z ''głębokiego półcienia'' za komuny, któremu uzasadnione podejrzenia o związki z PRL-owskim wywiadem, a pośrednio co najmniej i sowieckim, nie przeszkodziły wcale zrobić spektakularnej kariery jako ekspert Fundacji Rockefellera stanowiącej de facto ekspozyturę CIA, w krótkim czasie na pocz. lat 80-ych wywindowany do pozycji drugiego po Brzeziu ''spec-jalista'' od ówczesnej Europy wschodniej - a więc byłbyż to przykład obecnej ''konwergencji systemowej'' z czasów ''zimnej wojny'' o której rozpisywał się ostatnio na swym blogu Fox? Cóż, można se pytać póki to jeszcze nie zabronione, w każdym razie warto nadmienić w tym kontekście, że prelegentem współorganizowanej w zeszłym roku przez rzeczoną fundację ''libertyńskiej'' konferencji był min. Kulesza przewodniczący dziś kołu poselskiemu Kondomiarzy - co ciekawe określił się on tu w oficjalnym biogramie jako ''anarchocapitalist libertarian'', nie przeszkadza mu to jednak w przytuleniu poselskich apanaży i wespół z resztą reprezentacji milionowej subwencji z budżetu jak na rasowych kucy przystało, bo deklaracje Dziambora o jej zniesieniu należy traktować jako li tylko ordynarne zagranie pod publiczkę [ w obecnych warunkach nie sposób bez niej się obyć, już Kukiz wyłożył się na tym i pozostało mu żebranie o łaskę u działaczy peezelu ]. Nie będę brnął w szczegóły bo anglosaskiej lobotomizacji w ''wolnorynkowym'' duchu od lat prowadzonej w naszym nieszczęsnym kraju należałoby poświęcić osobny wpis, tu jedynie dodam, iż niepokojąco wygląda w obliczu omawianych tutaj spraw ostatnie rozdanie nagród im. Józefa Mackiewicza fundowanych właśnie przez PAFERE, bowiem laureatami zostali związani mniej lub bardziej z PiS Gursztyn czy Marek Cichocki [ i jakoś nie brzydzili się ich odbierać od ''ruskiego agenta'' Michalkiewicza ], ale nawet i nie kto inny jak sam... Karoń:))). Pojęcia nie mam jakim to cudem znalazł uznanie w oczach gremium jurorów jeżdżący po libertarianach niczym burej suce pan Krzysztof, być może ujął je swą pochwałą ''etyki pracy'', niemniej wygląda to osobliwie biorąc pod uwagę, iż twórca i spiritus movens ''wolnościowej'' fundacji mr. Małek jest członkiem prestiżowego Mont Pelerin Society, któremu przewodziły takie tuzy wolnorynkowej ekonomii jak sam Hayek czy Milton Friedman.

Ponieważ PAFERE promuje zaś dość karkołomną syntezę ''wolnościowego katolicyzmu'' jak to ma miejsce choćby w przypadku jej honorowego doradcy, paleolibertarianina Thomasa E. Woodsa, należy stąd przyjrzeć się jeszcze na finał nieco osobie lorda Actona, na którego cześć pierwotnie miano wespół z Tocquevillem nazwać rzeczone stowarzyszenie, bowiem był zeń XIX-wieczny odpowiednik i prekursor obecnego kościoła otwartego niczym odbyt starego pederasty, coś jak Hołownia tyle że postać niepomiernie większego formatu. Jego dziadek pełnił funkcję premiera rządu Królestwa Neapolu czyli de facto brytyjskiego agenta, zasłynął on z zaprowadzenia bezwzględnego terroru na Sycylii by zapobiec francuskiej infiltracji po ucieczce dworu tamże przed napoleońskimi wojskami - szczegół biograficzny niebagatelnej wagi, bowiem jak przekonany się actonowski ''liberalizm'' był zakłamaną maską bezwzględnego imperializmu ''perfidnego Albionu''. Wnuk kontynuował rodzinną tradycję kreciej roboty usiłując przeszkodzić ustanowieniu dogmatu papieskiej nieomylności, klęska na szczęście dywersji wywołała w nim wściekłość obnażając prawdziwego oblicze tego ''katolickiego'' jedynie z pozoru modernisty dyktując mu niesłychane nawet jak na kogoś takiego anatemy pod adresem Kościoła: ''Modlę się do Boga bym mógł zobaczyć, jak cała ta budowla runie, a Tyber wypełni się krwią wymordowanych księży''... Nas jednak powinno szczególnie zainteresować jego podejście do nacjonalizmu, który to nie wahał się nazywać ''bardziej absurdalnym i przestępczym niż socjalizm'' [!], gdyż ''tylko w kraju ograniczonej władzy państwowej, a więc w państwach wielonarodowościowych, Kościół może zachować istotne wpływy i swobodę działań i nie ulec absolutystycznemu państwu''. Probierzem typowej dla Anglosasów obłudy jaką to ocieka jest nie tylko jego stosunek do przedrozbiorowej Rzeczpospolitej, której stawiał kuriozalny w ustach liberała zarzut ''słabego rządu'', ale nade wszystko potępienie przezeń Powstania Styczniowego o którym mętnie bredząc pisał, iż ''nie wolno nam myśleć o wyzwolonej Polsce, ale o nawróconym carze'' [ sic! ], bowiem ''z religijnego punktu widzenia, które nie może być drogowskazem, ale powinno zabezpieczać nam tyły, walka Polski o niepodległość jest wielkim złem dla katolików w Rosji, gdyż łączy katolickość z buntem, natomiast Polska pogodzona [z przynależnością do Rosji], samorządna i niosąca samorządność do Rosji, byłaby wielkim wsparciem dla rosyjskich katolików''... [ przypomnę, że takowe kocopoły prawiła kreatura napawająca się wizją rzek czerwonych od klechowskiej posoki i samego papieża ]. Przytacza się zwykle jego gromkie potępienie agresji zaborców na Rzeczpospolitą pomijając zarazem inną równie dobitną wypowiedź, iż ''z krzywdy rozbiorów, nie możemy teraz wyprowadzać prawa [do odrodzenia Polski]'', tak więc podobny mariaż sprotestantyzowanego duchowo niby-katolicyzmu udrapowanego dla niepoznaki w szaty ortodoksji oraz leseferystycznej ekonomii stanowi wyjątkowo zabójczą dla sprawy naszej niepodległości ideologiczną toksynę. Niemniej warto, aby do i tak strutych nią całkiem niemal korwinowców przemówił chociaż koncept ''społecznej gospodarki rynkowej'' lorda Actona, swoistego prekursora ''ordoliberalizmu'' rzec by można, bowiem: 

''Jego liberalizm był liberalizmem sumienia, a sumienie nakazywało mu nie tylko szukać politycznych i prawnych gwarancji wolności, ale również podstawowych gwarancji materialnych i socjalnych dla wolności. Aprobując powszechne prawo wyborcze mężczyzn zwracał uwagę na to, że masy są zazwyczaj ciemne, że łatwo je zwodzić odwołując się do namiętności i przesądów, są nietrwałe w swoich poglądach, trudno im objaśnić zawiłe kwestie gospodarcze i pojednać ich interesy z interesami państwa. I w tym tkwi zagrożenie dla własności, jednej z gwarancji wolności politycznej. Wszelako, argumentował dalej, to właśnie liberalna ekonomia w osobie Adama Smitha otworzyła władzę klasom pracującym uznając wolność umów między kapitałem i pracą oraz ogłaszając, że praca jest jedynym, czasem podstawowym, źródłem bogactwa. " Trudno się przeto oprzeć wnioskowi, że klasa od której zależy narodowy dobrobyt powinna mieć kontrolę nad bogactwem, jakie tworzy... Jeżeli istnieje wolna umowa w wolnym rynku między kapitałem i pracą, nie jest słuszne, że jedna z układających się stron może tworzyć prawa, zarządzać, utrzymywać pokój, administrować sprawiedliwością, dystrybucją podatków. Jest niesprawiedliwym, że wszystkie te zabezpieczenia i korzyści maja być tylko po jednej stronie. Wobec tych argumentów starożytny dogmat, że władza służy własności, upada. Sprawiedliwość wymaga, by własność - nie tyle się zrzekła - ile podzieliła swoją polityczną przewagą. Bez tego podziału wolny kontrakt jest iluzją. Dostęp klas pracujących do władzy politycznej nie był dlań kwestią korzyści czy taktycznej zręczności. To była, jak zwykle, kwestia zasad, moralnych zobowiązań. Takich samych jak dotrzymywania słowa, spłacania długów, prawdomówności. Ideał liberalny domagał się w końcu równości politycznej, "likwidacji władzy jednej rasy nad drugą, wiary nad wiarą, klasy nad klasą." Zresztą, konkludował Lord Acton, nie można powiedzieć, że jakaś klasa nie dorasta do władania. Wszystkie klasy są niezdolne do rządzenia w tym samym stopniu. Samo wykształcenie, inteligencja i bogactwo są tylko pewnym zabezpieczeniem przed błędami w postępkach, ale nie są w stanie uchronić nikogo przed politycznymi błędami.''

http://www.omp.org.pl/stareomp/index928f.html?module=subjects&func=printpage&pageid=180&scope=page 


- ano właśnie, choć podobna fetyszyzacja pracy może doprowadzić z kolei do herezji karonianizmu [ który jawi się wręcz jako perfidna forma intoksykacji marksizmem ubrana dla niepoznaki w postać jego pryncypialnej krytyki ], a też i nie odpowiada już w pełni realiom dzisiejszej ekonomii co chyba aż nadto dobitnie wykazaliśmy w jednym z wcześniejszych wpisów.


Dziękuję Państwu za uwagę.