Niniejszy tekst miałem poświęcić przed powtórną inauguracją Trumpa omówieniu możliwych konsekwencji jego drugiej prezydentury, tudzież głębszych zmian jakich sądzę jest ona objawem. Przyjdzie mi jednakże widzę kontynuować niestety żmudną orkę bełkotu Piotra Wielguckiego, dalej zwanego Matką Durką tudzież Kur[w]akiem, podjętą już na drugim ''antyblogu''. Rzecz bowiem jest zbyt poważna aby ją ot tak zlekceważyć, gdyż toto robi za jednego z pożal się liderów prawicowej opinii publicznej w Polsce. Nie dam się nędznemu szantażowi, iż nie należy wszczynać sporów z przedstawicielami własnego obozu, bo służy to politycznym wrogom. Przez takowe [nie]myślenie stronnictwo ''America first!'' dało się ograć Muskowi i jemu podobnym ''przedsiembiorcom specjalnej troski'', którzy dopiero co łożyli miliony dolarów na kampanie Obamy czy Harris. Wielgucki wprawdzie to nie ta liga, ale wyrobił sobie dość pokaźny jak na lokalne realia zasób informacyjny użytkowników swego kanału na YT i X, jakiemu kładzie do łba ordynarne głupoty o wojnie na Ukrainie, czego nie usprawiedliwia jego zacne poza tym oranie szemranych biznesów rodziny Owsiaka. Dlatego Matka Durka majaczy, jakoby prezydent Duda ''zakochał się w Ukrainie'', bo trafnie zauważył, iż zgoda na zabór jej terytorium przez Rosję zakwestionowałaby również granice Polski i to nie tylko wschodnie. Wedle osobliwej [a]logiki Wielguckiego, kiedy ze dwa lata temu ówczesny premier Japonii specjalnie przybył do Kijowa, by zawrzeć z tamtejszymi władzami strategiczne porozumienia, robił to najwidoczniej ''zaślepiony emocjami''. Opierdalając zaś - przepraszam: apelując w amerykańskim Kongresie do zjebanych trumpistów, jakich hasłem winno być ''Israel first!'', żeby ogarnęli się wreszcie i przestali blokować wsparcie dla Ukrainy, czynił tak gdyż jest ''romantykiem politycznym''. Skądinąd tegoż obecny następca twardo obstaje przy kontynuacji rzeczonej strategii, bowiem wedle jego słów ''los Ukrainy może stać się rychło udziałem Azji Wschodniej''. Doprawdy nie wiem jakim trzeba być tumanem, aby tego nie dostrzegać, kiedy północnokoreańscy żołnierze wojują z ukraińskimi na terytorium Rosji! Wielgucki jednak wie lepiej, un przecie najmądrzejszy w całej wsi, stąd Japonia może mieć żywotny interes we wspieraniu Ukraińców, ale Polacy już wedle niego bynajmniej, gdyż jego chata z kraja. Głupia pogarda wobec Orientu nie pozwala Matce Durce pojąć, że Eurazja jest pewną całością a Rosja ziejącą w niej ''czarną dziurą'', siejącą chaos od Zachodu po sam Wschód. Wszystko zaś przez tyrańską naturę panującej w niej władzy, stojącej ponad własnym państwem i jego prawem, stąd traktującej oba jednako instrumentalnie. Należy przeto skończyć wreszcie z politycznym mitem, iż jakoby tylko ''silna ręka'' cara jest w stanie wszystko tam trzymać w kupie, gdy tymczasem jest dokładnie na odwrót: nadmierna koncentracja władzy w rękach jednostki nie tylko wydaje na jej kaprysy poddany kraj, co jeszcze czyni piekło z życia sąsiadom. Dlatego póty sami Rosjanie nie dojdą ze sobą do ładu, a pozostanę co do tego sceptyczny obserwując słabość antykremlowskiej ''opizdycji'' i toczące ją swary, tudzież beZwolność moskiewskich ''rabów'', jedynym realnym wyjściem pozostaje trzymanie rosyjskiej bestii w jej eurazjatyckiej klatce. Ma doprawdy szeroki wybieg, stąd nie może narzekać i jeśli tam pozostanie nikt jej nie ruszy żadną ''kolorową rewolucją'' jakiej tak się obawia, lecz jeśli tylko zeń wychynie natychmiast powinna dostać po łbie z całą mocą. W obliczu bankructwa ładu międzynarodowego, jaki mógłby przywołać ją do porządku jedynie w teorii, Ukraina odgrywa kluczową rolę w powstrzymaniu zapędów kremlowskiej tyranii - mądrzy Azjaci z Japonii oraz innych krajów Dalekiego Wschodu to wiedzą, ale już durne goje pokroju Wielguckiego bynajmniej.
Zasadniczy jego błąd leży w tym, że ćwok utknął mentalnie w latach 90-ych, stąd naiwnie wierzy, iż jedynie Amerykanie mogą położyć kres wojnie na Ukrainie, jak to u ''biedarealistów'' cynizm kryje u niego infantylną głupotę. Najwidoczniej pozostaje więc w logice wielkich mocarstw nie dostrzegając przez to, iż skupiona dotąd w ich rękach polityczna siła uległa obecnie mocnemu rozproszeniu. Wszystko bowiem wskazuje, że globalizacja to w praktyce żadne tam NWO, lecz na odwrót: nierząd światowy, planetarny chaos i fragmentaryzacja [ stąd tym bardziej tak pilna staje się potrzeba ustanowienia jakiegokolwiek ładu ]. Na tym właśnie wyłożyli się Moskale, jakim marzył się w miejsce globalnej hegemonii USA światowy koncert mocarstw, tylko nie spostrzegli nadejścia kresu wszelkich imperiów, nie tylko jankeskiego, ale również ich kacapskiego. Owszem, istnieją wszyscy ci pocieszni ''wannabe globaliści'', z których czyni się na siłę nie wiadomo jakich ''władców marionetek'', tyle że realnie to oni se mogą, ale co najwyżej ruchać karły na Karaibach. Dlatego nie ma co trawić czasu na szerzących podobną konspirologię skurwysynów pokroju Alexa Jonesa, jaki teraz włazi w tyłek Muskowi robiąc zeń bojownika z neoliberalną oligarchią - typa, który wprost stanowi samą jej istotę! Podobni mu szerzą chujnię na temat bajecznych złóż metali ziem rzadkich, o które rzekomo trwać ma zaciekły bój na Ukrainie. Ignorantom co to łykają nie chce się bowiem sprawdzić, że Rosja ma takowych znacznie więcej u siebie, choćby jeśli idzie o lit konieczny do produkcji elektrycznych akumulatorów, jedyny problem jej polega na braku kapitału i technologii niezbędnych do jego wydobycia. Amerykanie również nie mogą narzekać na brak owego pierwiastka, gdyż odkryli niedawno ogromne złoże w samych USA, zaś powrót Trumpa do władzy stanowi gwarancję dla rodzimych koncernów wydobywczych, iż administracja rządowa nie zablokuje eksploracji kopalin, bo na ten przykład mogłoby się to nie spodobać indiańskim bóstwom ziemi, że im grzebią w bebechach:). Nawet w skali Europy ukraińskie pokłady litu szału nie robią, bowiem największe tutaj posiadają Czesi, położone akurat na pograniczu z niemiecką Saksonią. Wreszcie globalnymi potentatami litu są Australia i Chile, generalnie jest tego od groma i wcale nie braknie, więc na cholerę komu ukraińskie złoża owego pierwiastka, poza rzecz jasna samymi Ukraińcami? Zresztą jak niby na okupowanych terytoriach Rosja miałaby wszczynać jakiekolwiek wydobycie, skoro u niej samej dezindustrializacja idzie już na pełnej, czego smutnym świadectwem są choćby Bieriezniki w kraju permskim. Byłe już przemysłowe miasto, które dosłownie zapada się pod ziemię, gdyż sowieccy budowniczowie postawili je na kopalniach solanek, teraz w znakomitej większości całkiem wypatroszonych. Co nie znaczy, iż ''lebensraum'' w ogóle stracił na znaczeniu - wszystkim co bełkoczą za Klausem Schwabem, że jakoby wojny o terytorium obecnie już nie mają sensu radzę, by spróbowali wytłumaczyć to choćby sfanatyzowanemu Żydowi z Izraela, jaki upierdolił sobie, iż marny kawał piachu i kamieni jest ''ziemią świętą'' powierzoną mu rzekomo przez samego Boga. Bogata swołocz wprawdzie stworzyła sobie alternatywny świat, gdzie w jego luksusowych enklawach na czele z Dubajem faktycznie globalistyczne mity wydają się realnymi. Tyle że istnienie owej ''złotej klatki'' jest możliwe li tylko dzięki bardzo kruchej w istocie równowadze politycznej regionu, jaka rychło może runąć o ile Amerykanie pójdą na wojnę z Iranem w interesie Izraela, bo przecież nie swoim. Gdzie wówczas spierdolą ''obywatele świata'' - na Bali, hinduistyczną wyspę otoczoną zewsząd przez muzułmanów i żyjącą wyłącznie z ich łaski? Pozostaną jeszcze Malediwy, przecie Kinia Rusin dumnie paradowała po tamtejszych plażach ze sztandarem LGBT, rad bym jednak obaczyć jak czyni to samo w stolicy owego archipelagu, poddanego władzy szariatu poza oazami dla turystów. Skądinąd posłałbym tam przy okazji Ryśka Petru i jemu podobną libkowską hołotę, aby podjęli próbę pracy podczas pory modłów w meczetach, niech swym zwyczajem zaczną też wyrzekać głośno na ''średniowieczne zabobony'' tłumiące ''wolność handlu''. Ukamienowanie, jakie za to niechybnie by ich spotkało pozwoliłoby Polakom wyzbyć się przynajmniej raz na zawsze tych szkodników, pragnących jak Milei abyśmy ponownie zapierdalali po 12 godzin dzień w dzień do upadłego. W każdym razie idąc tokiem pokrętnej myśli Wielguckiego, skoro znienawidzona przezeń ''UPAdlina'' jest skazana rzekomo w konfrontacji z ''wszechimperialną'' Rosją, co począć w takim razie choćby z jemeńskimi Huti, jakim nie dają rady połączone siły potęg USA, Izraela i Saudów? Owszem, są najmitami Iranu, ale to niby jakieś supermocarstwo? Wręcz przeciwnie: dziadowskie państwo, gdzie z braku energii zamykają całe przedsiębiorstwa i szkoły, a mimo to Amerykanów czekają zapewne przykre niespodzianki, jeśli okażą się na tyle głupi, by jako się rzekło posłać lotniskowce do cieśniny Ormuz na wojnę z ajatollahami, nie dla własnej a Izraela korzyści.
Bowiem wzorem ich Wielgucki nie ogarnia najwidoczniej, iż przyszło mu żyć w czasach, gdy zdalnie sterowane pływające wyrzutnie pocisków mogą strącać bojowe helikoptery, zaś kraj praktycznie bez marynarki wojennej był w stanie sparaliżować ruch wrogiej floty kombinacją ataków rakietowych i morskich dronów. Bredzi stąd, iż Polska jakoby miała znacząco ''uszczuplić swój potencjał militarny'' przekazując Ukraińcom głównie poradzieckie czołgi, a niechby i zmodernizowane. Leniowi śmierdzącemu nie chce się więc obadać, co z takowymi na frontach Donbasu czyni precyzyjna artyleria i drony, tworzące bywa że i kilkunastokilometrowe ''strefy śmierci'', gdzie broń pancerna nie ma racji bytu, o szeregowych żołnierzach już nie wspominając. Dlatego ukraińska ofensywa na kurszczyźnie była możliwa dzięki głuszeniu zwiadu elektronicznego tzw. REB-em, a z kolei kacapstwo zdobywa mozolnie teren li tylko przewagą ogniową, masowym zrzucaniem KAB-ów, czyli latających bomb spoza zasięgu ostrzału, nade wszystko zaś nie żałując swego ''mięsa armatniego''. Chiński badziew, jakim w istocie są drony niweczy hurtowo ciężki sprzęt za ogromne pieniądze, a Wielgucki dalej swoje bo pewnie w dzieciństwie zrył mu łeb zoofilski pornos ''Czterej pancerni i pies''. Bawi się więc nadal w myślach ołowianymi żołnierzykami, wojna zaś polega dlań na atakach masami broni i ludzi, niczym u ''krasnoarmiejców''. Przykładanie jak on to czyni miary II wojny światowej do obecnej jest skrajnym idiotyzmem, gdy nie ma tylu ludzi co wtedy [ zwłaszcza młodych ], jakich można by posłać na front, ani czołgów ni samolotów [ wystarczy porównać ile kosztowało relatywnie ich wytworzenie wówczas i teraz, a takoż wyszkolenie pilotów oraz czas potrzebny ku temu ]. Nade wszystko jednak ataki skoncentrowanymi masami wojsk zakrawają na zbrodniczą wprost głupotę w obliczu tak rozwiniętego współcześnie zwiadu radioelektronicznego i niszczącej mocy środków dalekiego rażenia. Na tym między innymi wyłożyła się nieudana ukraińska kontrofensywa, ale i z podobnych powodów od niemal pół roku Rosjanie nie są w stanie odbić skrawka swego terytorium, mimo nieustannych szturmów przy wsparciu północnokoreańskich ''biorobotów''. Dlatego przekazanie Ukraińcom poradzieckiego złomu miało sens na początku wojny, gdy elektroniczne środki boju dopiero raczkowały, lecz teraz kiedy po ledwie 3 latach nastąpił ich niepomierny rozwój nie ma już co go żałować. Skoro Wielgucki nosi żałobę po ''Rudym 102'' winien obaczyć co z podobnymi czołgami poczynają Rosjanie, dla zabezpieczenia od dronów tworząc z nich pokraczne ''car-mangały'' wyglądające niczym garaże na gąsienicach, a i to zazwyczaj chuja im daje. Oczywiście nie ma co bredzić wzorem Muska, że myśliwce bojowe i ogólnie broń pancerna jako taka stanowi rzekomo ''przeżytek'', a jedynie pewne jej modele nie obliczone na wyzwania współczesnego pola walki. Co więcej - po adaptacji do nich i w zestawie z dronami dalekiego zwiadu, oraz całą elektroniką tworzą razem prawdziwie morderczą machinę, gdzie człowiek dosłownie nie ma racji bytu. Dlatego jeśli na frontach ukraińskiej wojny nastanie w końcu krwawy rozejm, to prędzej nie skutkiem jałowych negocjacji a zbrojnego pata przez zupełną już automatyzację procesu zabijania, od czego ponoć dzielą nas ledwie miesiące. Podkreślę jeszcze raz, bo takim jak Wielgucki trzeba wszystko tłumaczyć na palcach: powyższe nie oznacza, że na ten przykład marynarka wojenna stała się jakoby ''anachronizmem'', a wyłącznie to iż jeśli ma pozostać efektywnym narzędziem walki w realiach XXI stulecia, musi nie tylko polegać jak dotąd na ścisłej współpracy z lotnictwem i okrętami podwodnymi, lecz również powinny jej towarzyszyć całe ''ławice'' morskich dronów i ''chmary'' powietrznych. Inaczej pójdzie na dno, lub będzie zmuszona spierdalać - przepraszam: ''przebazować się'' jak Flota Czarnomorska z Sewastopola, co rodzi oczywiste pytanie a na chuj jeszcze Rosjanom ten Krym?!
W każdym razie ponieważ dezinformacja musi zawierać sporą dozę prawdy, Matka Durka w swym negacjonizmie żeruje na fakcie, iż rosyjska inwazja stanowiła absurd z perspektywy militarnej strategii. Doprawdy nie trzeba być profesjonalnym wojskowym, aby spostrzec że miast rozpełzać się po najechanym kraju należało co najmniej dwukrotnie liczniejszymi siłami otoczyć główne wtedy zgrupowanie ukraińskich wojsk na Donbasie. Rosjanie nie musieliby po tym brać szturmem Kijowa, ni jak teraz zdobywać z mozołem i kosztem potwornych strat kilometrów zrujnowanych terytoriów, najwidoczniej jednak Kreml padł ofiarą własnej propagandy traktującej Ukrainę jako ''kraj 404'' i ''państwo teoretyczne''. Uznał więc, że do pokonania jej wystarczy kombinacja demonstracji militarnej z akcją pacyfikacyjną, jakiej nadał nieznane własnej konstytucji miano ''specoperacji wojskowej'', gdyż nie liczył na zbrojny opór ze strony regularnej ukraińskiej armii, który rozstrzygnął o wszystkim. Kiedy zaś natknął się nań niespodzianie, wyraźnie spanikowany Fiutin zaapelował do wrogiej generalicji, by ta obaliła Zełeńskiego a wtedy ''jakoś się dogadamy'', nie dziwota stąd, że Załużny, Syrski i reszta zbyli owe brednie jako majaczenia zesranego tyrana. Istnieje więc dobitny miernik pozwalający określić czemu na Ukrainie początkowy chaos ''specoperacji'' przerodził się jednak w prawdziwą wojnę, natomiast w strefie Gazy dajmy na to nie mamy z nią do czynienia, mimo trwających tam walk zbrojnych i czystki etnicznej, jaką izraelscy Żydzi dokonują pod pretekstem zwalczania terroryzmu. W przeciwieństwie bowiem do Ukraińców palestyńscy Arabowie nie posiadają własnego państwa, niechby upadłego, a zwłaszcza jego fundamentu w postaci regularnej armii, stąd jakże inaczej wyglądałby ich zbrojny opór, gdyby zamiast nawalać granatnikami zza węgła w izraelskie czołgi sami mieli takowe! Podobnie co i artylerię dalekiego zasięgu, systemy przeciwlotnicze i rakietowe, drony w przemysłowych ilościach etc., a niechby ustępując w tym gudłajom jak Ukraińcy kacapom, niemniej wojsko a nie byle neobanderowska partyzantka pozwala im na niepomiernie bardziej wyrównany bój, niż Hamas zdolny jest toczyć z Cahalem. Z tych samych powodów liczba ofiar wśród ludności cywilnej jest znacząco mniejsza po stronie Ukrainy, gdyż ostały jej się poradzieckie systemy obrony powietrznej, choćby i w szczątkowej postaci, uzupełnione zachodnimi odpowiednikami, co uniemożliwia Rosjanom masowe bombardowania miast ograniczając je do zrzucania wspomnianych KAB-ów, a takoż rakiet połączonych z atakami ''szahedów''. Nie jest to więc żaden ''gest dobrej woli'' z ich strony wobec ''bratniego narodu'', jak jeszcze na początku wojny ściemniali, teraz jednak w szczujni medialnej kremlowskiego Żyda Sołowjowa-Szapiro czy lesby Skabiejewej wprost ujadają, by równać z ziemią Charków, Kijów a nawet ''ruską'' Odessę, na szczęście bezsilnie. Skądinąd izraelska armia ludobójczą strategię niszczenia cywilnej infrastruktury strefy Gazy, na czele ze szkołami i szpitalami, ochrzciła pieszczotliwym mianem jej ''czernobylizacji''... Prędzej jednak należałoby już mówić o ''donbasizacji'' Palestyńczyków przez rozbestwione bliskowschodnie gudłajstwo, albowiem czyni ono z nimi niemalże to samo co Rosjanie na okupowanych przez siebie terytoriach Ukrainy. Celowe pozbawianie podbitej ludności dostępu do wody, żywności o edukacji czy opiece medycznej już nie wspominając, wydanie jej na pastwę lokalnych mafii odpalających ''dolę'' agresorom, generalnie ustanowienie realnej dystopii - wszystko się zgadza. W pozornie tylko stanowiącym wyjątek Mariupolu, wbrew łgarstwom Putina, rodzimi mieszkańcy rugowani są na rzecz Moskali oraz przyjezdnych z Kaukazu, a nawet Azji Centralnej tak że w samej Rosji coraz głośniej pobrzmiewa wątpliwość czy to nie aby ''musulmański mir'' a nie ruski, stąd trzeba przemianować miasto na ''Mariupolbad''. Dopiero co rosyjska kolaborantka Tatiana Montian żaliła się publicznie małżonce Girkina, iż obecnie w Doniecku bieżąca woda jest dostępna mieszkańcom ledwie po 2-3 godziny a i to nie każdego dnia. Straszne ''chachły'' i ''banderowcy'' dostarczali ją Donbasowi nawet po jego oderwaniu się od Ukrainy, ale na początku otwartej inwazji Rosjanie zniszczyli wodociąg obiecując, że ustanowią nowy tym razem prowadzący od rzeki Don. Wszakże przeznaczone na to miliardy rubli zostały jakżeby inaczej rozkradzione przez skorumpowane kacapskie czynownictwo, i tak oto miejscowe ''separy'' gorąco pragnące ''ruskiego miru'' ostały się bez zimnej choćby wody. Oczywiście dla pierdolniętej baby to nie sama jego istota, jaką i jest w rzeczywistości, a wina ''agentów kolektywnego Zachodu'' takich, jakim wedle niej ma być... Sołowjow z którym od dawna ma kosę, gdyż dla niego z kolei jest ona ''kryptochachłem'':).
Dlatego należy to podkreślić ''wołami'' i tłustym drukiem specjalnie dla tumanów pokroju Wielguckiego, iż UKRAINA NAWET ZE SWYM NIEWĄTPLIWYM SKORUMPOWANIEM POZOSTAJE I TAK NIEPORÓWNANIE LEPSZYM MIEJSCEM DO ŻYCIA NIŻ CHUJNIA ''RUSKIEGO MIRU'' ZAPROWADZONA PRZEZ ROSJĘ NA ZAGARNIĘTYCH TERYTORIACH ''BRATNIEGO KRAJU''. Jedynie więc skrajny ignorant i dureń pokroju Matki Durki mógłby równać je obie, bynajmniej nie ma między nimi symetrii i to nie tylko dlatego, że jedna jest ofiarą druga zaś agresorem. Skoro Ukraina to państwo upadłe, w takim razie Rosja w ogóle go nie posiada, a tylko jedno wielkie przyznajmy ''gosudarstwo'', stanowiące własność ''gosudara'' z którym może on czynić co mu się żywnie podoba, a choćby i rozjebać w drebiezgi. Wielgucki zdaje się tego nie ogarnia, inaczej nie sarkałby tak na obalanie pomników Puszkina na Ukrainie, gdyż najwidoczniej nie dociera doń, że ''wielka rosyjska kultura'' robi jeno za rodzaj sreberka w które owinięto gówno politycznej tyranii ''ruskiego miru'', samą jego śmierdzącą esencję. Uważałby też lepiej z wypominaniem Ukraińcom braku państwowotwórczych zdolności, gdyż ów syf może i jemu wylądować na ryju, albowiem i nam Polakom do dziś wrogowie zarzucają ''polnische wirtschaft'', biorąc pod uwagę jak skończyły obie Rzeczpospolite a i trzecia właśnie dogorywa na naszych oczach, o ironio wykańczana rękoma jej obrońców. Najważniejsze iż zyskali realny fundament państwowości, jaki stanowi armia nabywająca właśnie doświadczenia w wojnie zupełnie nowego typu, stąd dobrze byłoby brać z nich przykład niechby pod tym jedynie względem. Co też i ma miejsce niezależnie od sarkania różnych ''duraków'', a nawet jeśli połowa z tego co dotąd u nas zrobiono, czy niechby i 2/3 wygląda dobrze jedynie na papierze i tak mamy do czynienia z kolosalną wprost poprawą w porównaniu z tym, jak rzeczy się miały ledwie parę lat temu. Nikt nie każe Wielguckiemu lubić Ukraińców, sam za nimi niezbyt przepadam, ale co to niby ma do rzeczy - przecież to nie konkurs piękności do chuja Wacława, tyle że dla Matki Durki ''polityka to emocje'' bo wojna pojebała mu się z kampanią wyborczą. Rżnie więc głupa jakby nie wiedział, że historie o babciach strącających wekami drony, czy Cyganach - o przepraszam: Romach! - kradnących czołgi były niezbędne dla zyskania przewagi nad Rosjanami w pierwszym kluczowym etapie walk, szerzoną przez nich chujnią o ''biolaboratoriach NATO'' czy ''denasyfikacji''. Bowiem w dobie szumowiny informacyjnej wydzielanej przez media antyspołecznościowe tłumaczenie czegokolwiek, jak właśnie to czynię, stanowi luksus ekscentryków spychający wręcz na obrzeża internetu. Zresztą i sam nie gardzę podobną taktyką na swą skromną miarę, dlatego na bełkot o ''gejropie'' i ''niebiańskiej Jerozolimie'' nie odpowiadam niczym politpoprawna ciota marudzeniem o ''homofobii'' i ''antysemityzmie'', tylko jadę iż Rosją rządzą pedały i Żydy [ tym bardziej że to prawda, nawet jeśli grubo podrasowana ].
Nie pojmuję stąd o co Wielgucki tak czepia się Ukraińców, skoro oburza go faktycznie znaczna wśród nich rzesza maruderów i renegatów, najwidoczniej zbyt serio za młodu wziął czytanki o ''solidarnej walce klas pracujących''. Odradzam mu więc zapoznanie się z realną historią własnego narodu, inaczej chyba zszedłby na zawał odkrywając, że Polska nigdy nie leżała na sercu sporej grupie nominalnych jedynie ''rodaków'', zaś dający dupy na wszystkie strony zdrajcy nie są doprawdy płodem jeno ostatnich lat czy dziedzictwem ''komuny''. Nawet wśród tak bitnych nacji jak Czeczeńcy zawsze nie brakowało kolaborantów i zwykłych bandziorów, gotowych do największych podłości w służbie okupanta, nie mówiąc już o swarach i bratobójczych walkach w samym obozie stronników niepodległości. Podobnie jest w Palestynie, gdzie stojący na czele tzw. ''autonomii'' Mahmud Abbas pełni rolę współczesnego odpowiednika Chaima Rumkowskiego, tyle że bez ludobójstwa, zaś w strefie Gazy panoszą się mafie rabujące pomoc humanitarną, jawnie wspierane przez Izrael. Prawda wygląda tak, że walkę narodowowyzwoleńczą zawsze prowadzą radykalne mniejszości, wprost lub wspierając tych co na froncie, ciągnąc za sobą resztę często wbrew jej woli, stąd i bywa nie bez sporej dozy przymusu. Najwidoczniej jednak Matka Durka jest niedorozwojem, który serio wierzy, iż ''Polacy/Ukraińcy/Czeczeńcy/Palestyńczycy itd. to jedna rodzina'', bo trzeźwy do bólu i faktyczny patriotyzm pojebał mu się z infantylnym ''patridiotyzmem'', jaki NIC NIE KOSZTUJE ani wymaga od kogokolwiek poświęceń. Wielgucki będzie kluczył, mącił, pierdolił na okrętkę byle tylko nie przyznać, że Ukraińcy trwają bo mają własne państwo i jego fundament w postaci armii, niechby skorumpowanej i pełnej wszelakich patologii - i tak lepsze to stokroć dla nich niż byle neobanderowska partyzantka. Nie wiadomo jaka pomoc zbrojna i finansowa Amerykanów chuja by dała, gdyby na miejscu nie istniała w miarę choćby zorganizowana struktura zdolna do samodzielnej walki i zarządzania, Afganistan najlepszym dowodem o Iraku już nie wspominając. Albowiem lepszy nawet zły rząd byle własny, niż żaden albo obca okupacja, do szału zaś doprowadza mnie, że akurat w Polsce muszę jeszcze komuś tłumaczyć nieodzowność posiadania swego państwa, jakie by ono tam nie było. Matka Durka zna lepsze warianty jak utrzymanie bytu ukraińskiego niech je oznajmi, albo zamknie wreszcie mordę w owej kwestii, bo autentycznie poczyna wyglądać na ruską ''bladź'', acz co do mnie bardziej zajeżdża mi odeń perfidnie zamaskowaną hasbarą. Gerszona Klauna chyba pojebało już do reszty jeśli serio rozważa wspólny rozbiór Ukrainy z Rosją, mało to bowiem mieliśmy problemów z Galicją i Wołyniem za II RP? Poza tym może wpierw należałoby realnie zintegrować choć część z milionów Ukraińców, jakich się do nas najechało przez głupią agresję zbrojną Putina. ''Banderland'' u wschodnich granic RP to również mało zachęcająca perspektywa, stąd właśnie tak żywotnym interesem Polski jest, by miasta jak Charków pozostały przy Ukrainie.
Wielgucki przypomina mi innego marudę z krakowskiego ''ośrodka myśli konserwatywnej'' [ a więc samo zło! ], jaki dopiero co narzekał, iż nie ma co radować się z obalenia reżymu Asada, gdyż schedę po nim przejęli islamiści. Owszem, ale kto niby wedle owego mądrali miał to zrobić - stronnicy demokracji parlamentarnej i pokojowych protestów, którym syryjska bezpieka powkładałaby kawałki ostrego szkła do tyłków, jak to miała we zwyczaju z przesłuchiwanymi? Realnie patrząc ''gejnerałów''-rzeźników Asada cieszących się względami Rosjan zmóc mogli jedynie wojowniczy fanatycy, umierający dosłownie z uśmiechem na twarzy, jakby rzeczywiście w raju dogadzały im już hurysy. Albowiem na wojnie ludzi się ZABIJA, stąd potrzebne są ku temu inne zupełnie predyspozycje niż u pięknoduchów. Czuję wprost palący wstyd pisząc takowe wydawałoby się banały, wszakże niestety wypada je przypominać, skoro pożal się liderzy prawicowej opinii publicznej w Polsce [ i nie tylko zresztą ] poczynają sobie, jakby nie mieli o tym pojęcia. Inaczej nie wyglądaliby niczym obrażone na świat mentalne cioty, pokroju właśnie Matki Durki czy wspomnianego ''kuńserwatysty'' co to oczekuje chyba cudownego powrotu ''judeokrzyżowców'' na Bliski Wzwód, bo nie wiem o co mu kurwa idzie. Z kolei Kurwak żeruje na faktycznie kompromitujących przypadkach, jak ów z ciężarną ledwie uratowaną spod rosyjskiego ostrzału, którą zachodnie media zdecydowanie na wyrost ochrzciły mianem ''mariupolskiej Madonny''. Rzeczywiście durna bździągwa podczas ostatnich tzw. ''wyborów prezydenckich'' na Rosji jeździła po kraju agitując za Putinem... ''Syndrom sztokholmski'' więc na pełnej, jednakże kto powiedział Wielguckiemu, że ofiary wojennej przemocy mają być wyłącznie szlachetne? Nader często są głupie i odrażające, bywa nawet wielbią jak widać swych katów, co wprawdzie rodzi dylemat czy ma sens pomaganie tym, którzy wcale sobie tego nie życzą, niemniej w niczym nie zmienia to ich obiektywnego statusu. Matka Durka jest tępy niczym żydowska feministka Susan Sontag, która odmawiała wsparcia dla afgańskich ofiar radzieckiej inwazji, bowiem te wedle niej ''źle traktowały kobiety'', na co trafnie replikowała jej ''siostra'' po ideologii i pochodzeniu Ewa Kuryluk, iż przedwojenni chasydzi w Polsce również tak postępowali, czy przez to jednak należało posłać ich do pieca? Analogicznie moja uzasadniona odraza do wyznawców islamu nie czyni mnie ślepym na masowe zbrodnie, jakich dopuszczają się na muzułmanach izraelscy Żydzi, ewidentnie traktując ''zwalczanie terroryzmu'' jako pretekst ku temu. Nie będę ściemniał, że los palestyńskich kobiet i dzieci spędza mi sen z powiek, podobnie co i ukraińskich, niemniej sprowadzanie bestialskiego traktowania ich przez okupantów do ''teatrzyku'' jakoby i ''cyrku'' wymaga nadzwyczajnej wprost dozy skurwysyństwa, jaką najwidoczniej cechuje się Wielgucki. Chuj mnie obchodzi, że zbiera na chorych malców skoro jest zeń taki sam pierdolony cham co Owsiak, nawet jeśli nie robi przekrętów jak tamten, ale dopuszcza się takowej podłości. Rzecz nie w moralnym oburzeniu na nią, lecz negacji samej realności wojny na Ukrainie jaką bydlak uprawia, szalenie niebezpiecznej bo utwierdzającej rzesze rodaków w fałszywym przeświadczeniu, że ''Polacy nic się nie staaało''. Bowiem w takim razie po co te wszystkie zbrojenia, pewnie żeby tylko nabijać kieszenie ''władcom świata'', którzy oczywiście wywołali też ''plandemię'', lepiej więc dalej śnijmy na jawie o liberalnym ''końcu historii'', jak było zanim nastała ''nowa normalność''. Nazywając rzeczy po imieniu, gdyż pora na jakie podsumowanie: Wielgucki i banda powolnych mu spierdolin to prawacka odmiana KODerastów, jacy chcą żeby ''było tak jak było'' desperacko i histerycznie nie przyjmując obecnych realiów do wiadomości. Wprawdzie wielka polityka jest zawsze irrealna, jednakże wymaga olbrzymiej siły dla nagięcia rzeczywistości ku swej woli, kto więc brzydzi się ekstremalną przemocą, lub nie ma możliwości ją stosować, temu pozostaje jedynie czujne śledzenie za dziejowymi wypadkami, inaczej czeka go zagłada. Dlatego Matka Durka lepiej niech poprzestanie na tym co mu faktycznie dobrze idzie, czyli oraniu szemranych biznesów Owsiaka i jego rodzinki, natomiast wojna na Ukrainie to już zdecydowanie nie jego liga, tutaj ewidentnie wyżej sra niż dupę ma do tego jeszcze pakując swój kał innym do łbów, robiąc słuchającym go Polakom z głowy szambo.
ps.
Powyższe nie przeczy mocno krytycznej ocenie ataków Zełeńskiego pod adresem ''obywatelskiego'' kandydata PiS na prezydenta RP, przy jednoczesnym podlizywaniu się Czaskosky'emu. Przypomnę jedynie, iż niemal od samego początku rosyjskiej agresji przeciw Ukrainie pisałem trzeźwo: tak Wołyń pamiętamy, za chachłami nie przepadamy, wszakże każdy zabity przez nich kacap to dla nas Polaków czysty zysk. Podkreślając zarazem, że zmagają się tu nie tyle ''banderowcy'' z ''katechonami'' co dwie posowieckie mafie polityczne, stąd naszym żywotnym interesem jest wspierać mniej z nich dla nas groźną bo słabszą, wszakże nie za wszelką cenę - na pewno nie kosztem interesów gospodarczych czy pamięci historycznej. Wreszcie o samym Zełeńskim mówiłem wyraźnie, iż to żaden ''heroj'' a twardy cham i żydoruski gangus z posowieckiego Krzywego Rogu, inaczej nie przetrwałby konfrontacji z bestialskim kacapstwem. Nikt więc nie może posądzić mnie o jego i Ukraińców ogółem głupie idealizowanie, przez to uniknąłem również niepotrzebnego rozczarowania, natomiast żadną miarą nie należy mylić tego z przeczeniem wojnie jako takiej i jej okrucieństwu za które odpowiedzialność ponoszą wyłącznie Rosjanie, bo tu już nie o Ukrainę a Polskę się rozchodzi.