środa, 29 maja 2019

Uwiąd Miasta Kielce.

 - tak powinien obecnie przemianować się lokalny Urząd Miasta, bowiem Kielce na powrót stały się  ''miastem urzędników i emerytów.''

Kontynuujemy wątki lokalne, aczkolwiek dziś w zdecydowanie mniej ezoterycznym, bardziej przyziemnym wymiarze, bowiem jawne widmo bankructwa miasta a poniekąd i zapaści całego regionu, oraz brak właściwie perspektyw na istotną zmianę tego stanu rzeczy [ już nawet w miejscowych gadzinówkach nie kryją, że ''raczej nie będzie lepiej i musimy się z tym oswoić'' ] zmuszają wręcz do poczynienia paru niewesołych refleksji z których upublicznieniem noszę się od pewnego czasu. Mniemam, że wyda się to interesującym nawet dla nieorientujących się w miejscowych układankach personalnych i politycznych, gdyż kielecka sitwa powiela systemowe patologie obecnego ''samorządu'', czy raczej sobie-państwa, w całej Polsce nadając im jedynie lokalny koloryt, bo taki już urok prowincji, że można dzięki małomiasteczkowej perspektywie obaczyć z bliska i przeto wyraźnie sprawy jakie w dużych ośrodkach trudniej dostrzec paradoksalnie z racji odpowiednio ich większej skali. Przy okazji wykażemy też dobitnie jak krzywdzące i nie mające oparcia w faktach są formułowane przez nieświadomych miejscowej specyfiki opinie zrównujące nas z Gdańskiem czy Warszawą tylko dlatego, że wygrał tu również kandydat wywodzący się z PO - w wygadywaniu podobnych idiotyzmów celował zwłaszcza coryllus - bowiem w przeciwieństwie do wyżej pomienionych miast w Kielcach to PiS sam jest częścią problemu, a nie jego rozwiązaniem. Nie tak dawno miałem okazję przekonać się o tym obserwując pokaz buty i chamstwa w wykonaniu radnych tej formacji podczas sesji na której miano debatować o sytuacji kryzysowej miasta - zamiast uczciwie skonfrontować się z faktami od początku obrali kurs na rżnięcie głupa, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a winę za narastające lawinowo od ponad dekady wskutek naszego unijnego członkostwa zadłużenie, za które bezpośrednio odpowiada głównie były na szczęście ''prawicowopodobny'' prezydent miasta, przypisując bezczelnie nowym władzom, które nie miały nawet czasu dobrze rozgościć się w magistracie, a cóż dopiero narobić długów, i to w takim wymiarze, że stawia on właściwie pod znakiem zapytania dalsze funkcjonowanie Kielc [ w ogóle od wstąpienia do UE dług polskich samorządów wzrósł o prawie 400% !!! - bo Unia nie jest dobrą ciocią rozdającą za darmo siostrzeńcom cukierki jak większość pro-brukselskich idiotów mniema, lecz co najwyżej może zwrócić część poniesionych nakładów na inwestycje, a ponieważ samorządy ich nie posiadają stąd pożyczają je zadłużając się niemiłosiernie w bankach o przeważnie obcym kapitale, owszem, jakby to absurdalnie nie zabrzmiało mowa tu o pożyczonym ''wkładzie własnym'', takim finansowym dildo ]. Insza inszość, że nowy prezydent i jego ekipa łachy nie czynią bowiem nie mają wyboru, gdyż zostali zmuszeni do postawienia wreszcie sprawy jasno przez ekspozyturę londyńskiego City i Wall Street jaką de facto jest agencja ratingowa Fitch [ boć przecież nie przypadkiem w Londynie i Nowym Jorku jego biura posiadają siedziby ], która negatywnie opiniując możliwość dalszej spłaty przez miasto zobowiązań wydała na nie wyrok oznajmiwszy przez to, że kasy nie ma i nie będzie korkując tym samym dotychczasowy patologiczny mechanizm finansowania kolejnymi pożyczkami wcześniej narosłych długów. Obecnie więc kondycja budżetu Kielc prezentuje się tak żałośnie, że braknie nawet na spłatę rat a co dopiero myśleć o całości zadłużenia, i nie sposób bez drastycznej podwyżki lokalnych opłat wycisnąć potrzebne na to środki, inaczej trzeba pożyczać jak wcześniej kolejne pieniądze aby finansować nimi już zaciągnięte zobowiązania, a więc klasyczne ''rolowanie długów'', problem zaś polega właśnie na tym, że źródełko ''dochodu'' wyschło i banki oglądające się na swe centra finansowe w ww. ośrodkach tak potrzebnej kasy by można kontynuować tę beznadziejną ''ucieczkę do przodu'' raczej nie dadzą, przynajmniej nie na taką skalę jak dotąd. Skądinąd oto znakomita ilustracja ''globalizmu oddolnego'' w praktyce : przyjeżdżają na zadupie delegaci gremiów kontrolujących planetarny obieg pieniędzy i ustawiają do pionu lokalnych włodarzy tak że ci tylko sikają po kostkach i nie potrzeba do tego czołgów ni bicia po mordzie, wystarczy widmo bankructwa i krachu politycznego jaki za tym idzie - rzecz jasna śmiesznym byłoby twierdzić, iż londyńskie City rządzi wprost jakimiś Kielcami, ale pośrednio owszem dyktuje mu warunki jak widać za pomocą krajowych i zachodnioeuropejskich banków u których stolica Świętokrzyskiego jest zadłużona po uszy. W świetle tego tzw. ''samorząd'' jawi się jako instytucja jeszcze bardziej ''teoretyczna'' i w swym widmowym bycie zbędna niż państwo, którego formalnie stanowi część, a już na pewno w najmniejszym stopniu o ile w ogóle zależy od lokalnych wyborców jacy i tak zbyt wiele nie kumają a dają się robić w ch..., że aż niemiło : prawdziwe tłumy jak na to miasto ściągają jakieś poronione ''czarne protesty'' tyczące tak niesłychanie żywotnych dla Kielc kwestii jak te oto, iż ponoć ''Kacyński babom skrobać sie nie pozwolo!'', omal rewolucja nie wybuchła przez umieszczone na rynku ''homofobiczne'' banery i mało brakowało magistrat by za to spaliła horda rozjuszonych lewaków i starych ciot, gówniarze nie lepsi potrafią ruszyć dupę jedynie na kretyńskie ''leżaczkowe'' demonstracje bo pyffka nie można napić się na trawce itd., ale nie widziałem by ktoś tłumnie wyrażał sprzeciw, gdy rok w rok prezydęt rekomendował a niemal wszyscy miejscy rajcy wszelkich opcji z opozycyjnymi włącznie przyklepywali kolejne pożyczki po 100 mln, z czego połowa szła na spłatę wcześniej zaciągniętych zobowiązań czyli klasyczne ''rolowanie długów'', reszta zaś wspomniany ''wkład własny'' na kredyt. Dlatego nie wierzę w żadną ''demokrację oddolną'' itp. bzdety, a jedynej szansy na zmniejszenie dolegliwości skutków nieuniknionej i tak katastrofalnej zapaści miasta i jego finansów upatruję w ogłoszeniu bankructwa i zarządzie komisarycznym po to by wreszcie przeciąć ten wrzód i skończyła się żałosna ''samorządowa'' maskarada tworząca jedynie kolejne instytucjonalne nowotwory w miarę jak traci całkiem rację bytu - mamy już młodzieżową radę miasta, seniorów, wkrótce także ustanowiona zostanie osobna dla kobiet, czekać więc tylko chłopów oraz delegatów robotniczych i żołnierskich bo naprawdę do złudzenia wręcz zaczyna to przypominać kompletnie fasadową radziecką strukturę ''rządów ludu'', wprost przeraziłem się gdym obaczył ilu tutaj jest pracowników ''organizacji pozarządowych'' jacy szczelnie wypełnili salę obrad lokalnego sowietu, stworzono alternatywny obieg ekonomiczny pasożytujących na grantozie politycznych meneli co jest miarą upadku Kielc [ żule sępiące na rynku ''złotóweczkę'' nie są nawet w setnej części takimi szkodnikami społecznymi jak oni ]. Sami rajcy zaś wszelkich opcji stanowią istną małpiarnię zdatną jedynie do kręcenia ''shitstormów'' i wykłócania się o pierdoły co zaraz wykażemy, tak że jedyna skuteczna recepta na ten syf to zbawienna zaiste formuła : ''ein Stadt, ein Heimat, ein Kommissar!''.

W każdym razie po tym co obaczyłem na wspomnianej sesji rady miasta prędzej zmienię płeć niż ponownie przyczynię się w jakikolwiek sposób do wyboru doń takich przedstawicieli PiS jak skończony kobioł Wiesiek Koza, przygłup Karyś czy chamowaty ubek Kisiel - ten ostatni tak maglował nieszczęsną skarbniczkę miejską, że tylko brakowało by jej przy tym świecił lampą w oczy [ ale czego spodziewać się po absolwencie ''europeistyki'' i to z UJK o którym to krąży dowcip nawet wśród jego studentów, że prędzej można wylecieć z tramwaju w Kielcach niż z tejże uczelni - a jakiż to tramwaj jest w Kielcach, zapytacie ? ano właśnie ]. Wprawdzie nie zhańbiłem się na szczęście oddaniem głosu bezpośrednio na żadnego z nich, ale wiadomo, iż w ostatecznym wyniku liczy się poparcie całej listy, tak więc ''never again''! W niczym nie usprawiedliwia PiSowców, że nowe władze miasta z Wentą na czele dały im się orżnąć niczym leszcze i zrobić z siebie głupa wykazując przy tym żenujący brak kompetencji i odrobiny choć należytego przygotowania by konsekwentnie wykazać dlaczego i w jakim stopniu jest aż tak chujowo [ a jest ], miary obrzydzenia dopełnia iż sekundował im ochoczo w tym linczu przewodniczący rady, małomiasteczkowy cwaniak Suchański junior ksywa ''bezpartyjny'', gdyż tak przedstawia się na plakatach wyborczych, bowiem sam jest synem partyjnego jak najbardziej prezydenta Kielc w latach 90-ych jeszcze z ramienia SLD. O tyle pojmuję podłe działanie lokalnego PiSu jako że muszą brnąć w zaparte skoro firmowali w poprzedniej kadencji rządy prezydenta Lubawskiego, które doprowadziły do zapaści miasta, tym bardziej, iż jest on przydupasem Gówina a tenże z kolei cieszy się poparciem samego Imperatora w osobie Mośbacherowej, cóż poradzić ''siła wyższa'' jak to mówią - czyż może jednak dziwić, że nie pozostało nic innego w takim razie jak oddać świadomie głos na ''ruską agenturę''? Przykro mi, ale nie tak umawialiśmy się panie prezesie, powtórzę : nie głosowałem na ponowne rządy PO i Unii Wolności tylko w innym nieco wydaniu, z ''patriotycznym'' sztafażem, rozumiem, że trzeba płacić frycowe ''niewidzialnym zarządcom'' za dostęp nie tyle nawet do rządów co administrowania krajem, ale tym razem przekroczono już granice politycznego cynizmu nawet jak na moje bardzo zaniżone wymagania w tej materii, i nie dam się w tym zakrzyczeć bełkotem o ''pożytecznych idiotach Putina'' odpowiednim jedynie dla skończonych prymitywów, wąsatych Januszy albo cwanych gówniarzy z jakich przeważnie składa się lokalny aktyw PiS z tego co obserwuję. Naczelnym z nich jest oczywiście Tarczyński, którego związek z Migoniową protegowaną magistra Stępnia, tego samego od Trybunału i obrony Konstytuty, stanowi idealny wręcz przykład zblatowania lokalnych sitw ponad partyjno-politycznymi podziałami zdatnymi jedynie dla duraczenia mas wyborczych. Dobrą ilustracją z jakim oszustem mamy do czynienia stanowi sprawa jego dziadka, nagadał o nim pełną copkę bzdur jaki to zeń był ''niezłomny'', na co KODziarska szuria odpowiedziała pomawianiem go o bandytyzm i szmalcownictwo, a po zbadaniu teczki operacyjnej, którą założyła mu SB prawda okazała się leżeć pośrodku niczym dziura w d... - zarzuty nie znalazły potwierdzenia, już donosy o NSZ rzekomo współpracującym z Niemcami cuchnęły czerwoną propagandą, owszem jak w każdej konspiracji trafiali się konfidenci podobnie jak w AK czy Batalionach Chłopskich, ale nikt nie kablował na Gestapo tak gorliwie jak komuniści, więc ich pomiot z oko.press nie ma prawa czynić nikomu z tego tytułu wyrzutów, tym bardziej, gdy jak w tym przypadku nie odpowiada to faktom. Niemniej esbecy dość szybko zadecydowali o zamknięciu sprawy uznając przodka pana Dominika za ''typowego dorobkiewicza pochłoniętego bez reszty sprawami materialnymi'', a co najważniejsze ''lojalnego obywatela PRL'' u którego nie stwierdzono by po wojnie w jakikolwiek sposób kwestionował komunistyczne porządki - a więc ani bohater, ani też szmalcownik, nawet nie zwykły w miarę przyzwoity człowiek, tylko przeciętna menda bez charakteru i kręgosłupa, zupełnie jak jego wnuk : pazerny cham i cwaniaczek w typie ''bolka'', którego jedyne co naprawdę interesuje byle jego było na wierzchu i można nachapać się ile tylko da, mniejsza z tym czy w entourage'u ''bogoojczyźnianym'' czy też ''tęczowym'', akurat teraz padło na pierwsze, ale gwarantuję, że jak tylko Tarczyński zwęszy interes w głoszeniu czegoś przeciwnego w te pędy pogna na ''paradę równości'', już teraz pierdoli, że ''jako dziecko był wyzywany od ''przyjaciół Żydów'' i gnębiony'' z tego tytułu, czekać więc tylko jak zacznie pajacować w mycce, a może nawet sam ogłosi, że jest Żydem, ale musiał ukrywać swoją tożsamość ze względu na ''antysemicki motłoch'' wśród którego przyszło mu żyć i bohatersko infiltrował prawicę jako agent Mosadu, bydlak jest do tego zdolny.

To właśnie tacy jak on ponoszą odpowiedzialność za to, że oddałbym głos na Berkowicza choćby ten założył Krupce nawet worek foliowy na głowę, podobnie jak to miało miejsce z uwaleniem wpieranego przez nich kandydata na prezydenta miasta - od dawna zapowiadałem głosząc to otwarcie, że lokalny PiS przerżnie tym słusznie na własne życzenie i tak właśnie się stało w czym niemały, kluczowy wręcz śmiem twierdzić udział miał paradoksalnie jego własny elektorat. Wystarczy dobrze policzyć : skoro partia rządząca odbiła wreszcie z rąk PSL-owskiej mafii politycznej świętokrzyski sejmik, wygrała zdecydowanie w powiatach i znacząco powiększyła stan posiadania w radzie miasta stając się w nim największym choć nie większościowym ugrupowaniem, a zarazem totalny łomot zebrał wspierany przez nią dotychczasowy ''prawicowopodobny'' prezydent i jego sitwa w której roiło się od komuchów, to coś tu nie pasuje do lansowanej przez pro- jak i anty-rządowe merdia czarno-białej, uproszczonej wizji rzeczywistości. Znam sporo ludzi, którzy w I-ej turze poparli PiS szczególnie jeśli idzie o kluczowy tak naprawdę sejmik [ bo tam jest dzielona największa kasa, dlatego dotąd stanowił bastion formacji spożywców publicznych pieniędzy z peezelu ] a II-gą programowo olali jak niżej podpisany nie chcąc być zmuszonym do ''wyboru'' między rakiem mózgu a odbytu, albo wręcz głosowali przeciwko wspieranemu przez rządzącą krajem koalicję aroganckiemu nieudacznikowi i aferzyście. Ludzie byli tu już tak wkur... na bezczelną chucpę i marazm rządów Lubawskiego i jego poronione ''kosmodromy obickie'', że gotowi byli oddać głos nawet na wystruganego całkiem Wentę, który robi jedynie za słupa dla lokalnej grupy ludzi interesu, bezwzględnych przedsiębiorców umoczonych w szemrane biznesy i wałki finansowe jakie jeszcze nie tak dawno kręcili z obalonym przez nich de facto prezydentem - cóż, kołderka robi się coraz krótsza a wraz z kurczeniem się puli do podziału na miejscu przybywa też ''przebudzonych''. Insza inszość, że ci z wyborców jacy się na tak radykalny krok zdecydowali tym samym niechcący zupełnie ufundowali Lubawskiemu wywczasy w buskim sanatorium jak się okazało, gdzie trafił na prezesa dzięki rekomendacji sk-na Gówina podkreślmy jeszcze raz, bo nawet lokalny PiS z p-osłem Lipcem na czele nie chciał tego przegrywa, który solidnie zapracował sobie na ksywę ''Likwidator'' [ stąd krążą plotki, że kupcy na tamtejsze ośrodki wczasowe i zdrowotne źródła już dogadani, bo znając metody zarządzania byłego prezydenta Kielc i jego ekipy, która się wraz z nim tam przeniosła czekać tylko kiedy Busko zostanie przekształcone w masę upadłościową do sprzedania po taniości, dlatego przeciwko przyniesionemu w walizce preziowi protestowała nawet miejscowa ''Solidarność'' - oni niby też ''komuchy'' i ''ruskie szpiony''?! ]. Wąsacz powinien spijać teraz kwaśne piwo jakiego nawarzył tłumacząc się gęsto z katastrofalnej kondycji miasta za którą ponosi głównie choć nie jako jedyny odpowiedzialność, a nie śmiać się wszystkim w nos rżnąc bezczelnie głupa jak tylko on potrafi, że wszystko jest cacy - nigdy nie zapomnę, gdy Lubawski komunikując radnym podczas sesji fiasko poronionego od zarania przedsięwzięcia z ''senegalskim inwestorem'' dla miejscowego klubu piłkarskiego ''Korona'' [ nie mam pojęcia skąd on wytrzasnął tego czarnego filuta, ale odstawił tym chucpę głośną na cały kraj ] oświadczył z kamienną twarzą, iż to wszystko jakoby przez ''rasistowskie komentarze na forach'', Murzyni normalnie wzięli i się obrazili, niemal jak żywy stanął mi wtedy przed oczami obraz Bieruta, który zaprzysięgany na prezydenta także bez zmrużenia palnął : ''tak mi dopomóż Bóg !'', przyznam Wojtek zaimponował mi wówczas umiejętnością do tego stopnia ordynarnego łgania innym w żywe oczy, na jego miejscu chyba bym się ze wstydu spalił. Dlatego tak beznadziejną taktykę obrał aktyw miejscowego ''Razem'' próbując z tej okazji zastosować wobec niego ''szejming'', bo niby jak oni sobie to wyobrażali, że wprawią w konfuzję kogoś tak pozbawionego kompletnie poczucia żenady i walącego ściemę prosto w twarz ? [ ale czego spodziewać się po politycznych durniach co dali wciągnąć się w opisane wyżej ciotowskie histerie na rynku miasta, a później chcieli zafundować kotkom domki na zimę wykonane z kartonu... jedynie typowa tępa lewacka dzida może nie zdawać sobie sprawy, iż jeden opad śniegu a tym bardziej pluchy, która niestety zwykle go obecnie u nas zastępuje, zamieniłby takowe w rozmiękłą breję ].

Należy więc poświęcić nieco uwagi byłemu włodarzowi miasta by uświadomić niezorientowanym w kieleckiej specyfice jakim absurdem jest nazywanie go ''prawicowym'' i jak bardzo spierdolił sprawę popierając go PiS nie tylko lokalny niestety ale i w osobie samego prezesa i byłej premier Szydło, w tym celu zaś trzeba koniecznie przyjrzeć się skąd w ogóle wyrastają mu nogi. Otóż jak powiadają dobrze wyznające się w lokalnych układach persony Lubawskiemu prezydenturę Kielc i poparcie kolejnych ekip rządzących z obecną włącznie miały załatwić byłe struktury partyjne Chemadinu, gdzie zaczynał karierę dochodząc w końcu do stanowiska prezesa tej firmy o resortowej specyfice jak zresztą wszystkie znaczące w PRL, dość powiedzieć, że realizowało ono lukratywne na owe czasy kontrakty w Libii za Kadafiego, cóż ''byle komu'' wykonawstwa przedsięwzięć o tak strategicznym znaczeniu wtedy nie powierzano. Intrygująco w kontekście ZOMO-wskiej przeszłości Wenty wyciągniętej mu przez chamusia Tarczyńskiego jawi się fakt zarejestrowania w końcówce PRL pana Wojciecha jako kandydata na TW, rzecz wypłynęła już prawie dekadę temu i Lubawski tłumaczył się, że proponowano mu współpracę w zamian za niezwykle korzystny na ówczesne warunki kontrakt na budowę hotelu na Teneryfie, ale on bohatersko się oparł. Nie ma powodów by mu nie wierzyć skoro ''utylizowano'' materiały z esbeckiej teczki dotyczące sprawy w ''epoce przełomu'', szkoda jedynie, że nie wspomniał, iż w rok po tym nieudanym werbunku miejscowe SB dopuściło go do jakowychś tajemnic państwowych, trochę to więc dziwne, że taki niezłomny i jak przeczytałem w jednym z jego biogramów do tego były członek zakładowej ''Solidarności'' mimo to bez większych przeszkód piął się po szczeblach firmowej hierarchii i cieszył zaufaniem komunistycznych władz a szczególnie jego tajnych służb - niczego obleśnego nie sugeruję, jedynie z pewną taką nieśmiałością pozwalam sobie wyrażać istotne jak sądzę wątpliwości, oby kompletnie nieuzasadnione. Ponieważ zawierający wyżej przytoczone informacje biogram Lubawskiego ''wyparował'' z ogólnodostępnego katalogu lustracyjnego IPN, zapewne dlatego, że przestał on pełnić funkcje publiczne, pozwolę sobie przywołać go tu na prawach cytatu dla potomności korzystając z tego oto szczęśliwego zbiegu okoliczności, iż ktoś na forach lokalnej gadzinówki przekopiował go w porę :

''Imiona : Wojciech Jerzy Nazwisko : Lubawski ur. 22 04 1954 r. Kielce. 
W dniu 13.11.1987 zarejestrowany pod nr. KI-28233 przez Wydz. II WUSW w Kielcach jako kandydat na tajnego współpracownika. Materiały zostały zniszczone 18.01.1990 za protokołem brakowania nr. 495/90. Karta EO-4/77 i karta E-16 z kartoteki ogólnoinformacyjnej Wydz. "C" KWMO/WUSW w Kielcach i Radomiu; dziennik rejestracyjny WUSW w Kielcach, poz. 28233; karta EO-4-A/77 i karta EO-4/77 z kartoteki ogólnoinformacyjnej Biura "C" MSW.     
Dopuszczony do dostępu do wiadomości stanowiących tajemnicę państwową przez Wydz. "C" WUSW w Kielcach w 1988 (materiały segregator nr. 212/266). Karta Mkr-2 z kartoteki osób dopuszczonych do MOB KWMO/WUSW w Kielcach; akta o sygn. IPN Ki 020/201 (SEG. 212/MOB); karty Mkr-2 i EO-4-A/77 z kartoteki ogólnoinformacyjnej Biura "C" MSW. Akta paszportowe. Akta o sygn. IPN Ki 23/90445 (EAKI 90445); IPN Ki 55/19244 (EAKI 90445) i IPN Ki 55/19245 (EAKI 90445).''

To nie jedyne meandry biografii byłego hiperprawicowego prezydenta Kielc : intrygująco brzmi również informacja podana przez Lubawskiego, iż jego pradziadek Józef Brudek podobnie jak i dziadek Adam byli zamożnymi kieleckimi mieszczanami, ten ostatni wedle jego słów pozostawił w spadku czwórce swoich potomków kilka domów na Nowym Świecie - nie powiem zdziwiłem się nieco gdym to przeczytał, bowiem akurat tak się składa na ulicy tej i w jej okolicach koncentrowało się osadnictwo żydowskie przed wojną, stąd nie przypadkiem znalazła się ona później w obrębie ustanowionego przez Niemców getta [ dotyczy to również ul. Leśnej, gdzie przodkowie pana Wojciecha także posiadali dom w którym w czasie wojny mieli ukrywać się Żydzi, i jak sam powiada podczas rozbiórki za PRL odkryto schowane tam przez nich w kominie zbutwiałe już sobolowe futra ]. Jak możemy przeczytać w naukowym opracowaniu dotyczącym historii lokalnej :

''Pod koniec wieku XIX Herszel Zitenberg, który nabył dawne grunty Walentego Wesołowskiego ciągnące się od ul. Starowarszawskie Przedmieście do Szydłówka, zaczął je parcelować na place budowlane. W 1899 r. podzielono je na pojedyncze rzędy działek pomiędzy ul. Nowy Świat a równoległymi do niej ulicami Dąbrowską i Szydłowską. W 1916 r. część tej nieruchomości nabył rabin Dawid Goldman z córką i zięciem Gotszalkami. Rodzina Goldmanów mieszkała przy ul. Nowy Świat. Pojedynczy rząd parceli po stronie zachodniej ul. Nowy Świat został wydzielony około 1910 r. z dwóch długich pól ciągnących się aż do Szydłówka, z których wschodnie należało do Marianny i Józefa Brudków, a zachodnie do Berka Grinszpana.'' [ str. 21-22 ]

''Z planów zachowanych z lat dwudziestych XX w. wynika, że przy wschodnim odcinku ul. Starowarszawskie Przedmieście, za synagogą i murowaną łaźnią, stał parterowy murowany dom Wygnańskiego, dalej dwa domki drewniane Rowickiego i Lewesteina i dopiero za wylotem ul. Cichej pierwsza piętrowa kamienica Goldfarba. Naprzeciwko synagogi były murowane parterowe domy Stolarskiego i Passermana. Za wylotem ul. Targowej, przy zakręcie, stał drewniany dom Wróblewskiego, a dalej Abrama Amberga. Bardziej okazałe domy, murowane i piętrowe przy zachodnim odcinku ulicy należały do Złoto i Urbacha, Berka Laksa, Mendla Goldberga, małżonków Friedów, Moszka Gołembiowskiego, Chany Rozenstein, Mordki Zylberberga, Gustawa Schöna i ostatni na rogu ul. Piotrkowskiej do Szlejzingera i Cukiera. Po drugiej stronie znajdowały się wąskie, gęsto zabudowane posesje Lejbusa Gutmana, Hila Sokołowskiego, Stajberga, Gorlickich, Brudków, Wassera, za którymi na tyłach stały budynki nadleśnictwa.'' [ str. 28 ]
  
http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Studia_Muzealno_Historyczne/Studia_Muzealno_Historyczne-r2009-t1/Studia_Muzealno_Historyczne-r2009-t1-s21-53/Studia_Muzealno_Historyczne-r2009-t1-s21-53.pdf 

Nie widzi mi się więc jakoś by tuż pod nosem rabina i jego rodziny, i to w sąsiedztwie tak gęsto obsadzonym innymi Żydami mogły po drugiej stronie ulicy rozpanoszyć się jakieś goje, a to iż na okazałym grobie pradziadków Lubawskiego na zabytkowym starym cmentarzu w Kielcach umieszczono płaskorzeźbę Chrystusa Zmartwychwstałego nie przesądza jeszcze sprawy, gdyż stylowa figura NMP wieńczy rodzinną mogiłę Władysława Kosterskiego-Spalskiego i jego ojca Zygmunta mimo żydowskich korzeni tego zasłużonego polskiego działacza niepodległościowego i legionisty Piłsudskiego, o czym jego oficjalne biogramy milczą zupełnie nie wiedzieć czemu, tak jakby było się czego wstydzić. Moim zamiarem bynajmniej nie jest wystawianie panu Wojciechowi jakowychś ''aryjskich papierów'' podobnie jak i ''certyfikatu koszerności'', przecież takie nie inne pochodzenie nie stanowiło przeszkody dla zamożnego lokalnego kupca i prawnika Natana Hassenbeina w starcie w wyborach do Dumy w 1907 r. z list Narodowej Demokracji, zresztą kielecki Ruch Narodowy do dziś zachowuje wierność tradycji żydoendecji. Interesuje mnie jedynie, czy Lubawski jako prezydent jeszcze wtedy, gdy podczas otwarcia kolejnego z idiotycznych całkiem pomników z jakich nasze miasto niestety słynie, konkretnie poświęconego ofiarom 11 września, palnął : ''- My, kielczanie, doświadczyliśmy tragedii pogromu, mamy prawo i obowiązek krzyczeć, kiedy zabija się niewinnych ludzi!'' - popełnił zwykły lapsus językowy, czy też była to głębsza, iście ''freudowska'' pomyłka, mówiąc wprost czy aby nie wygadał się z czymś przy okazji... Tłumaczyłoby to również dlaczego ''prawicowy'' włodarz miasta podtrzymywał gorliwie przez cały swój zbyt długi okres rządów fikcję określania mianem ''pogromu'' sprokurowanej przez Sowietów zbrodni komunistycznej, podobnie jak i ten oto znamienny fakt, że mimo wielokrotnych doń monitów o usunięcie spośród honorowych obywateli Kielc czerwonoarmistów-''wyzwolicieli'' było to możliwe dopiero po jego ustąpieniu.

W każdym razie ściemę, że prezydenturę Lubawskiego dogadano na kanapie u bp. Ryczana a sam Wojciech był zięciem, szwagrem czy inszym pociotkiem tegoż duchownego sprokurowano jedynie na użytek miejscowych antykatolickich tumanów od których aż roi się w tym naszym rzekomym ''klerykowie'' jak bezmyślnie klepie się po socjalmasonie Żeromskim, tymczasem Kielce jak za komuny resortem stały tak stoją zasługując raczej na miano Ubekowa. Owszem lokalny Kościół splamił się ślepym poparciem dla Lubawskiego, wspomniany Ryczan ryczał podczas uroczystej mszy w kieleckiej katedrze parę lat temu na ówczesnego kontrkandydata Wojtka z PiS rodem jak on w ogóle śmie stanowić dlań jakąś konkurencję przez co rzekomo hańbi pamięć Gosiewskiego itp. bzdety [ wcale mnie to nie dziwi zresztą bo miałem kiedyś okazję wysłuchać kazanie rzeczonego hierarchy, w którym skalał świątynię Pańską ordynarnymi kłamstwami prawiąc bierzmowanej młodzieży bezczelnie jakoby wszystkich kapusiów esbeckich w sutannach odsiewano bezwzględnie już na poziomie seminarium, o fak ], ale to nie w kurii jak powiadam znajduje się ośrodek decyzyjny na miejscu. Na szczęście nie dotyczy to wszystkich ludzi Kościoła - podczas przymiarki do obecnego wyborczego pogromu nomen omen kieleckiego jakim było referendum ws. odwołania Lubawskiego parę lat temu o największy ból tyłka nie przyprawił go bynajmniej jeden z jego organizatorów, typowy ''feminista'' bijący kobiety, mętny typ ze zrytym od dopów łbem Max Materna ani lansujący się jak to ma we zwyczaju na całym przedsięwzięciu kobioł Chłodnicki z SLD, tylko lokalna katolicka działaczka Sołtysiakowa : nawet jeśli było tak jak przedstawił to Wojtek jakoby uwidziało jej się, że jest ''moherową Hillary'' stąd zmobilizowała przeciw niemu część starszych pań z kościelnej kruchty, i tak zrobiła tym świetną robotę rozbijając wygodny dla obu stron politycznego sporu zakłamany układ, gdzie niby cała prawica i KK miały wspierać ówcześnie urzędującego prezydenta zaś PO i lewica byli przeciw. Przy tym nie ważnym było, że w jego obozie trzymającym wtedy za władzę brylowały takie SLD-owskie nababy jak poprzedni włodarz Kielc Stępień, radny Siejka czy sławetny facecjonista Jasiu Gierada - kiedym przeczytał w miejscowej gadzinówce ''Echo Dna'', że ten ostatni okazał się ''człowiekiem prawicy'' omal nie spadłem z krzesła, nu ale skoro taki prof. Kik, który jeszcze dekadę temu głośno nawoływał do uwięzienia Kaczyńskiego okazał się ''nasz'' dzięki prezydentowi Dudzie dołączając do ''elity światowej nauki'', a z kolei Massalskiemu niegdysiejsze przewodniczenie lokalnemu oddziałowi Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej nie przeszkodziło w nowej epoce ostać się senatorem PiSu to w sumie dlaczegóż by nie, tylko że ja z taką ''prawicą'' nie chcę mieć nic już wspólnego, nie mam więc pojęcia kim w takim razie jestem, chyba ''trzecioświatowym maoistą'':). Hipokryzja ta ma za przyczynę tę oto paradoksalną sytuację iż, jak przyznał to otwarcie ''superwizor'' nadpremiera Morawieckiego prof. Paruch, w takich regionach jak Świętokrzyskie elektoraty PiS i SLD pokrywają się w dużym stopniu, na mniejszą skalę dotyczy to również PSL, wystarczy przypomnieć, iż kieleckie wraz z okolicami w latach 90-ych robiły za bastion komuny, po czym ''polityczny alchemik'' Gosiewski dokonał ''cudu'' zamieniając je w twierdzę wyborczą partii Kaczyńskiego i proporcje dokładnie się odwróciły, gdzież więc te wszystkie ''czerwone'' lokalsy wyparowały - nagle pomarli czy wrócili na swą planetę ? No nie, część co najmniej zwłaszcza nastawionych prospołecznie wyborców przeniosła poparcie na kładącą nacisk na kwestie wspólnotowe centroprawicę, resztę zaś zagospodarowała PO i pomniejsze ugrupowania a twarda ubecja zasiliła szeregi KOD, stąd w miejscowym SLD pozostały jedynie kompletne spady jak czerwony nie tylko na gębie Szejna czy wieczny homozetempowiec Jaskiernia i gdyby nie zawyżający im zdecydowanie średnią wieku cyklista Chłodnicki PiS pewnie całkiem by lokalnych komuchów pochłonął. Pojmuję realizm polityczny stojący za tą taktyką, rządzący nie mogą przecież obrażać się na rzeczywistość jeśli mają skutecznie realizować swe zamiary, ale w takim razie moi drodzy PiSowcy nie pierdolcie, że Kondeferaci to ''ruska agentura'', ''spadkobiercy ubeków'' i morderców ''wyklętych'', bo to właśnie wy chadzacie z takowymi pod rękę idąc na konieczne dla utrzymania władzy nie tylko w regionie kompromisy. Dlatego źle się stało, że pospolite ruszenie narodowców z korwinowcami itd. dostało jednak łomot w wyborach, bo jak tu wykazaliśmy PiS koniecznie potrzebuje bata, i to we własnym dobrze pojętym interesie, inaczej jego działacze całkiem już rozbestwią się na państwowych synekurach a takie kanalie jak Gówin pociągną w końcu obecne rządy na dno, to samo tyczy debila Sakiewicza nie posiadającego się z radości, że uniemożliwił ruskiej handlarze z bazarów i putinowskim harleyowcom przejęcie władzy w Polsce [ to nie żaden ''partyzant wolnego słowa'' a jebany dywersant ], i nie mówię tyle o widmie porażki wyborczej co przekształcenia formacji politycznej w kompletnie już wypraną z idei partię ''trzymających za władzę'' na wzór PO. Zresztą prezes chyba najwidoczniej zdaje sobie z tego sprawę skoro tonował euforię swoich zwolenników, a i Gadający Grzyb rzecz trafnie podsumował tak, że nie dodałbym do tego ani słowa, co cieszy bo znaczy, iż jest nas więcej, którzy trzeźwo kwestie te rozpatrujemy. W każdym razie po tym co tu opisano i ostatnim triumfie wyborczym starych wyjadaczy partyjnych pokroju Cimoszewicza czy Millera niech nikt nie śmie pieprzyć, że hasło ''precz z komuną!'' jest anachronizmem - SLD przypomina obecnie dzięki potężnym wciąż aktywom górę lodową z ledwo wystającą nad próg karłowatą strukturą, ale piwnicami pełnymi wszelkiego dobra i ubeckimi koboldami czuwającymi na ich straży, długo więc jeszcze przyjdzie nam czekać na prawdziwy ''koniec PRL'', tym bardziej gdy nad ''reformą sądów'' z ramienia PiS czuwa prokurwator z czasu stanu wojennego Piotrowicz, a przecież do ''zmiany warty'' na froncie ideologicznym szykuje się już tęczowa neobolszewia rychtowana przez takie resortowe bękarty jak Gdula.

Nie będę rozwodził się nad wątpliwymi ''dokonaniami'' byłego już na szczęście prezydenta Kielc takimi jak wspomniany wyżej ''kosmodrom'' w Obicach znany też jako jedyne w swoim rodzaju ''lotnisko-kopalnia'' [ podejrzewam skądinąd, że to tajne lądowisko dla ''obcych'':) ] czy osobliwe, ''awangardowe'' przystanki autobusowe nijak nie chroniące przed deszczem ni śniegiem do których zimą przymarza dupa latem zaś parzą w tyłek [ no ale miały być przecież podgrzewane ławki i są, ekologiczne w dodatku bo czerpiące energię z natury, rozpalonego upałem powietrza a niewdzięczna hołota jeszcze na to sarka, to ''malkontenci'' soM ], grunt, że ktoś przytulił za ten badziew niewspółmierną do jakości wykonania gigantyczną kasę a z naszego byłego włodarza dobry był gospodarz i znany z tego, że dawał zarobić szkoda jedynie, iż tylko ''swoim''... Uczciwie należy jednak przyznać, iż Lubawskiego rozbestwiło nie tylko wsparcie PiS i Gówina, ale i beznadziejna opozycja taka jak wspomniany wyżej radny Chłodnicki, nieudolnie popiskujące ''Razemki'' czy ''frakcja nieheteronormatywna'' w miejscowym PO, jej działaczki wprawdzie potrafiły wykłócać się godzinami zajadle niczym wściekłe suki na sesjach o ''młodzieżową radę miasta'', która nie wiem po co jest, chyba jedynie by korumpować gówniażerię grantozą na trwonienie czasu deliberacjami cóż takiego ''Łunia moze dać młodziezy'' [ wiadomo co : syfa podłapanego na Erasmusie, kiłę od Ahmeta ], ale milcząco zwykle przyklepywały posłusznie kolejne z wspomnianych wyżej pożyczek za 100 czy nawet bezprecedensową w najnowszej historii Kielc 300 mln zł [ licząc łącznie z ''wkładem własnym'' ] jaka de facto stanowiła gwóźdź do trumny dla lokalnego budżetu. Dlatego jestem niepocieszony, że Agata Wojda nie została wiceprezydentem Kielc w nowym rozdaniu, którym już chciała widzieć ją miejscowa ''wybiórcza'' [ chyba jako żeńską wersję Biedronia ] bo przez to będzie mogła kolejną kadencję zgrywać polityczną cnotkę, może i jest z niej jaka działaczka społeczna nie przeczę, ale radna żadna ponosząc współwinę za bagno długów w którym właśnie toniemy, przydałoby się więc aby wzięła choć część odpowiedzialności za to miasto a gwarantuję rychło wyszłaby wreszcie na jaw cała jej niekompetencja i bezczelna ignorancja sprawiająca, iż pierwsza jest do tego by gardłować w sprawach na których kompletnie się nie wyznaje stanowiąc doprawdy żywą ilustrację powiedzenia o tym kto ''wyżej sra niż dupę ma'' [ dlatego gdy patrzę na takie jak ona zastanawiam się czemu dupek jest rodzaju męskiego, chyba czas wreszcie znaleźć mu kobiecy odpowiednik, i to niezależnie od tegoż ''orientacji'' ]. Nadziei na przyszłość tym bardziej nie rokuje radny Michał Braun - zbieżność nazwisk z panem reżyserem nieprzypadkowa, gdyż to jego stryjeczny brat - który jak przystało na przysłowiowo już durną PONowoczesną opcję polityczną jaką reprezentuje kręcił niedawno shitstorm z powodu plastikowych butelek w jakich rozdaje się wodę mineralną na sesjach a to w obliczu widma bankructwa miasta tak jakby urządzać awanturę na tonącym Titanicu, że nie podano nam odpowiednio schłodzonego szampana. Podczas obrad rady zaledwie na jaki miesiąc przed tym, gdy jawnym stało się wreszcie jak poważna jest sytuacja finansowa Kielc palnął też jakoby ''miastu nie brak środków w budżecie, wszystko jest tylko kwestią priorytetów'' - na klub piłkarski ''Korona'' nie ma co wedle niego łożyć, za to in vitro czy walkę ze smogiem i owszem [ skądinąd rad bym się wywiedzieć jakim cudem problem z tym ostatnim narasta wprost proporcjonalnie do zaniku lokalnego przemysłu i gwałtownego kurczenia się liczby miejscowej ludności ]. Nic go nie tłumaczy skoro taki zwykły kielczanin bez wglądu w papiery i księgowość miejską jak ja przewidywałem od dobrych paru lat obecny rozwój wypadków, a byli tu tacy co już przed dekadą z okładem o tym głośno trąbili, na próżno niestety - ale cóż się dziwić skoro ktoś praktycznie całe dorosłe życie przepasożytował na grantozie to gdzie niby miał się nauczyć szacunku dla pieniądza i racjonalnego planowania wydatków ? Pan reżyser choć też pieprzy smuty tylko inaczej, jest przynajmniej znakomitym dokumentalistą, Michaś zaś posiadł chyba jedynie umiejętność wygodnego życia na cudzy koszt z publicznych pieniędzy jak na ''człowieka III-go sektora'' i absolwenta ''europeistyki'' przystało. Realnym człowiekiem interesu za to jest, obok wymienionego wyżej ''bezpartyjnego'', inny radny Maciej Bursztein, syn swojego ojca czyli właściciela ''Formastera'' i onegdaj głównego sponsora kampanii wyborczych Lubawskiego z którym jednak pożarł się, bo ten nie chciał mu wydać zgody na budowę nowej fabryki w Kielcach, nie wiadomo czemu może za dużo chciał za to wziąć, kto wie - o starym mówią jakoby był zeń Żyd kagiebista z Ukrainy, faktycznie dziwne, iż przyjeżdża gość zza wschodniej granicy w latach ''przełomu'' już z kapitałem i technologiami w ręku, no ale pamiętajmy, że ludzie różne rzeczy wygadują... Natomiast faktem jest, iż młody reprezentuje nowy typ biznesmena, który perfekcyjnie opanował sztukę kręcenia interesów nie na zaspokajaniu realnych potrzeb, lecz kreowaniu od podstaw wirtualnych rekomendując zakup ze świecącej pustkami kasy miasta ''smogobusa'' za pół miliona, a przecież dochodzi do tego system dronów ''monitorujących'' powietrze i etaty dla obsługujących ustrojstwo etc. co oznacza kolejną budżetową ''czarną dziurę'' bez dna pokroju obickiego kosmodromu czy także finansowanej wciąż de facto przez miasto piłkarskiej ''Korony'', cwane przyznajmy, choć zakrawa na czyste skurwysyństwo w obecnej sytuacji kompletnej niemal zapaści jaka tuż tuż rysuje się na horyzoncie. I mógłbym tak jeszcze długo wymieniając choćby Stawickiego Arkadego, kolejną lokalną kreaturę ''III-go sektora'', gościa przechwalającego się jakoby doprowadził do obalenia Lubawskiego będąc współinicjatorem z ćpunem i psychopatą Materną referendum ws. jego odwołania, sęk jedynie w tym, iż gdyby stary Bursztein nie sypnął w ostatniej chwili kasą na to przedsięwzięcie by dosrać swemu niegdysiejszemu faktotum jakie mu się zbiesiło inicjatywa zdechłaby całkiem, sam też przyznaje iż miasto padło ofiarą polityki otwartych granic we ''wspólnocie europejskiej'' przez co bardziej rozwinięte ośrodki na Zachodzie dosłownie wysysają stąd ludzi przyczyniając się do zapaści Kielc i regionu co nie przeszkadza mu gorliwie agitować za UE taki zeń ''lokalny patriota'' itd. itp., mam już jednak dość przerzucania tego personalnego gnoju. 

Ktoś być może powie : bawisz się w zoila, a tyś czego dokonał w przeciwieństwie do tamtych, oni przynajmniej starają się coś robić, kreujesz się aby na jedynego sprawiedliwego w lokalnej Sodomie ? Bynajmniej, tyle że sama aktywność nie równa się jeszcze dobru, choćby rzeczony pan Arkadiusz sra tysiącem zbawczych w jego mniemaniu dla miasta pomysłów na minutę, a wszystkie jednako g..., czasami więc lepiej nie czynić niczego niż zapaskudzać tylko innym życie swoimi poronionymi konceptami. Jakbym się też nie starał nigdy nie dorównam opisywanym tu lokalnym politykom i działaczom w sztuce obrzucania się wzajem łajnem w czym celuje zwłaszcza przaśny portal ''Scyzoryk się otwiera'' o rzekomo ''satyrycznym'' charakterze, nie wiem dla kogo chyba tylko skończonych prymitywów, powielający najbardziej żenadne zagrania PiS z czasu kampanii wyborczej jakie sam przecież wtedy wyśmiewał, prowadzony przez sprzedajną świnię i dziennikarską kurewkę Gacka [ a nietoperze słyną z umiejętności zasrywania dokumentnie każdego miejsca w jakim tylko przyjdzie im egzystować ]. Na wymioty zbiera się patrząc na tę małomiasteczkową kołtunerię przeświadczoną o swej ''oświeconej europejskości'', która dokonała zbiorowego linczu na wspomnianych wyżej ''homofobicznych'' banerach, strach myśleć co by się wtedy działo gdyby na ich miejscu była wtedy inicjatorka tego przedsięwzięcia Kaja Godek, rozhisteryzowana lewacka szuria zapewne powyrywałaby jej wszystkie włosy przykuwając do pręgierza na rynku, zaiste był to prawdziwy ''pogrom kielecki'' w przeciwieństwie do tego urządzonego przez Sowietów. Nie mam jednak złudzeń, że gdzie indziej jest pod tym względem lepiej, zwłaszcza w dużych ośrodkach jak Kraków czy Warszawa bo pula ochłapów do podziału tam odpowiednio większa stąd i rywalizacja o nie proporcjonalnie bardziej zaciekła i przybiera jeszcze drastyczniejszą postać. Niemniej na totalną wiochę zakrawa, że bezapelacyjnym zwycięzcą tych wyborów w mieście wojewódzkim zostało takie polityczne zero jak Jarubas, kandydat partii chłopskiej jakby nie było, zbierając niemal dwa razy więcej głosów niż ciesząca się wszędzie indziej rekordowym poparciem była premier Szydło, nawet ni-Jaki górował tu nad nią - czyż trzeba lepszego dowodu, że stolica Świętokrzyskiego to czerwony wrzód na mapie regionu, powtórzę : żaden tam ''kleryków'' a Ubeków zapyziały ? Przykro to mówić, ale na usta ciśnie się popularne wśród okolicznych mieszkańców powiedzenie znane mi z okresu dzieciństwa jeszcze : ''do Kielc na szmelc''... Triumf wyborczy Katabasa z Błotnowoli nie powinien jednak zdumiewać przede wszystkim ze względu na ''post-chłoporobotniczy'' charakter miasta [ owszem drogie dzieci, istniał onegdaj taki subgatunek człowieka, specyficzny wytwór PRL, którego kapitalna definicja padła w jednym z filmów Kondratiuka : ''ćwierć robotnika i ćwierć chłopa, razem pół litra'' ]. W burzliwych czasach ostatniej industrializacji późnego Gomuły i Gierka napłynęła tu masa mieszkańców głównie okolicznych wsi i z całego regionu zamieniając Kielce w jeden wielki hotel robotniczy, każdy kto pamięta tamte czasy może sobie wyobrazić co się tu wyprawiało wskutek tego, jak pisze historyk Jarosław Dulęba w swej pracy poświęconej uprzemysłowieniu Świętokrzyskiego w owej dekadzie o ile za tow. Edwarda przestępczość wszędzie w PRL spadała to na Kielecczyznie statystyki kryminalne pikowały śmiało w górę, znakomity lokalny literat Zdzisław Antolski wspomina o regularnych napierdalankach między przyjezdnymi a miejscowymi w barze na Plantach jakie się wtedy odbywały, podobnych obrazków można by przytoczyć multum, to z owej epoki bierze się wątpliwa fama ''scyzora'' na cały kraj. Wszakże gdyby ta ''rewolucja przemysłowa'' w lokalnym wydaniu potrwała wolno mniemać po okresie ''sturm und drang'' nastąpiłoby pewne uspokojenie, następne pokolenie już osiadłe na miejscu mogłoby okrzepnąć nadając miastu swoistość i pewien charakter, jednak proces ten został dość brutalnie przerwany przez zmianę paradygmatu ekonomicznego i ustrojowego a raczej sposób w jaki to uczyniono, choć z początku wydawało się, iż Kielce odnajdą się jakoś w nowych realiach, ale gdzieś tak na początku nowego wieku nastąpiła ostateczna deziluzja i trwający do dziś zjazd w dół, którego przyczyny zaraz opiszemy. Na razie istotna jest konstatacja zerwania ledwo co poczętego przekształcania się mieszkańców wsi w obywateli miasta średniej wielkości z prawdziwego zdarzenia, kolejne pokolenie nie miało więc szans zapuścić tu korzeni, stąd z braku perspektyw spierdalało do większych ośrodków jak stolyca albo krakuffek, a po tzw. otwarciu granic i do Wlk. Brytanii, Włoch czy Niemiec w końcu, swoje też zrobiła suburbanizacja, na ich miejsce zaś napływają mieszkańcy wyludniających się wsi i miasteczek w regionie a nawet innych państw często nadal zameldowani tam skąd pochodzą, przez co Kielce noszą piętno permanentnej prowizoryczności niczym wiecznie rozgrzebany plac budowy, ale tym razem nie wiadomo właściwie czego, charakter przejściowy dosłownie jako jedna wielka sypialnia i hotel robotniczy dojeżdżających tutaj do pracy często z peryferii kielecczyzny ludzi. Rzutuje to na ogólny brak wyrazu, niemożność określenia istoty miasta tak jak to ma miejsce dajmy na to w Krakowie, Katowicach czy Trójmieście, ale i nade wszystko rodzi konkretne problemy natury politycznej i społecznej - kiedyś spacerując późnym wieczorem po osiedlu postanowiłem zliczyć ile z zaparkowanych na nim samochodów posiada pozamiejscowe rejestracje typu TKI itp. bowiem nader często powtarzały się z uderzającą monotonnością i okazało się, że jest tak od 1/3 do średnio połowy blisko przypadków. Rzecz jasna nie idzie o to by uniemożliwić tym ludziom wjazd do miasta obstawiając rogatki uzbrojoną po zęby strażą miejską czy wprowadzić absurdalną dyskryminację mieszkańców Bodzentyna dajmy na to, by chodzili z opaskami z literą ''B'' na ramieniu, Turcy ''T'', Ukraińcy zaś nosili ''U'' itd. Natomiast sprawa polega na tym, że jeśli nie jesteś zakorzeniony, w jakikolwiek głębszy sposób związany z miejscem twego pobytu, które traktujesz jako coś przejściowego, okresową siedzibę pracy z jakiej czekasz tylko by wrócić w łyk-end DO SIEBIE na wioskę czy skąd tam pochodzisz, co najwyżej jako sypialnię po robocie marząc tylko o tym by napić się piwa czy zapalić skręta i walnąć w kimę, to w dupie masz, że np. wytną ci aleję starych drzew pod oknem lub w inny sposób zdewastują dookolną przestrzeń, skoro dziś jesteś tu, jutro na Śląsku lub w Hamburgu dajmy na to, a pojutrze znowu gdzie indziej, być może na starych śmieciach, ale na pewno już nie w Kielcach. Poza tym nie wiadomo jakby wyglądała frekwencja podczas referendum ws. odwołania Lubawskiego, gdyby nie ta masa żyjących tu od lat, lecz nie osiadłych bynajmniej bo niezameldowanych jednostek, która z tej racji nie mogła w nim uczestniczyć, to samo tyczy pojawiającego się od pewnego czasu konceptu powołania rad dzielnicowych, faktycznie zawstydzającym jest, iż stolica Świętokrzyskiego jako jedyne spośród miast wojewódzkich ich nie posiada, sęk w tym, że z podanych wyżej powodów może się okazać to niewykonalnym bo połowa nawet na niektórych osiedlach z zamieszkałych jest tu jedynie przejazdem, lub nie mają statusu kielczan de facto, a przecież prawo wyraźnie stanowi, iż tylko stali mieszkańcy mają prawo wyboru do nich przedstawicieli, nie mówiąc już o malejących wpływach z podatku CIT do kasy miejskiej wraz z ubywaniem ludności, kurczeniem się na stałe osiadłej populacji i deindustrializacją itd.

Jak drzewiej bywało :

''Należy zaznaczyć, że w latach siedemdziesiątych przemysł województwa kieleckiego zyskał na znaczeniu w skali całego kraju. Kielecczyzna była jedynym w Polsce dostawcą średniotonażowych samochodów ciężarowych, świec zapłonowych, a także wysokoprężnych rurociągów energetycznych. Zakłady zlokalizowane w tym województwie wytwarzały również istotną część elementów gipsowych (93 proc. ogólnej produkcji krajowej), łożysk tocznych (62 proc.), aparatury przemysłowej (33 proc.), domowych pralek elektrycznych (28 proc.). Ważną pozycję zajmował także przemysł wydobywczy, odlewniczy i hutniczy.''

http://www.polska1918-89.pl/pdf/problemy-funkcjonowania-zakladow-przemyslowych-w-wojewodztwie-kielecki,4587.pdf 

...ale jakie straszne były koszta tej regionalnej ''akumulacji pierwotnej'' a la PRL :

http://rcin.org.pl/Content/61449/WA303_80714_B155-Polska-T-14-2016_Dulewicz.pdf 

Pora więc przejść wreszcie do uwag natury ogólnej, bo nie możemy spoza drzew nie dostrzegać lasu, przyszedł czas by zadać sobie dwa istotne w obecnej sytuacji miasta i jego perspektyw czy raczej ich braku pytania:

po 1. czy Kielce w ogóle mają sens? - idzie o rację bytu miasta, przede wszystkim ekonomiczną, bo jej szczerze mówiąc wcale nie widzę obecnie i odnoszę nieodparte wrażenie, iż to całe pieprzenie o ''start-upach'', że Kielce ''miastem mody'', sportu itd. stanowi jedynie histeryczne próby zasypania tej czarnej dziury jaka nam pod tym względem zieje tu pod stopami. Nie odkryję Ameryki jeśli powiem, że wraz z upadkiem lokalnych ''czeboli'' budowlanych, tych wszystkich Exbudów, Mitexów itd. dzięki którym Kielce dość suchą stopą przeszły zawirowania gospodarcze lat 90-ych [ w przeciwieństwie np. do takiego Radomia, gdzie wówczas psy dupami szczekały po upadku zbrojeniówki i ''Radoskóru'' ], a które dziwnie w przeciągu zaledwie 2-3 lat na początku nowego wieku zostały ''wyczesane'' lub przejęte przez obcy kapitał zaczęła się równia pochyła, co za tym idzie posypały się inne gałęzie miejscowego przemysłu, więc to nie przypadek, iż odtąd mniej więcej poczyna się jazda na kredycie o czym łacno przekonać się studiując kolejne budżety miejskie z owego okresu. Trafnie zdiagnozował absurdalne zawieszenie w próżni ekonomicznej miasta jeden ze znajomych zwracając uwagę na ten oto fakt : po kiego grzyba w Kielcach politechnika skoro w międzyczasie wyparowała stąd i okolic większość zakładów pracy dla zapewnienia kadr którym powstała taż uczelnia ? Przez to korzystają inne ośrodki czy wręcz państwa gdzie emigrują absolwenci jacy nie mogą znaleźć tu w ogóle zatrudnienia lub co najwyżej na skandalicznych warunkach, bo na jakąś masakrę zakrawa, że niechby początkujący inżynier zarabia tutaj często mniej niż kasjerka w ''Lidlu'' z całym należnym dla niej szacunkiem, gdyż nie jestem kurwinowcem ni KODerastą by gardzić beneficjentami ''pińcset'', niemniej człowiek powinien być wynagradzany odpowiednio do posiadanych przez się umiejętności. Kieleckie stanowi tradycyjnie zaplecze dla budowlanki, więc powinno korzystać z koniunktury jaka w tym względzie zapanowała wraz z wejściem do UE, mniejsza już z tym, iż sztucznie nakręconej ''dotacjami unijnymi'' a w rzeczywistości kredytami zachodnioeuropejskich przeważnie banków wedle opisanego na wstępie mechanizmu, tymczasem z racji wspomnianego przed chwilą upadku lokalnego przemysłu budowlanego Świętokrzyskie robi za coś w rodzaju wschodnioeuropejskiej mikro-Katangi skąd wywozi się jedynie surowiec i dostarcza materiału ludzkiego na budowy w całym kraju i połowie Europy, nawet w regionie inwestycje drogowe są realizowane przez jakieś obce i to podejrzane często firmy powiązane z włoską czy albańską mafią. Nie trzeba daleko sięgać : znajomy, który zafundował dziecku mieszkanie w Krakowie widząc, że w Kielcach nie czeka je przyszłość zauważył dokupując wyposażenie w tamtejszych ''castoramach'' głupawe uśmieszki u sprzedawców, gdy składając zamówienie podawał jak to wymagane kielecki adres zamieszkania, dopytywał o co idzie słysząc oczywiście wymijające odpowiedzi. Dopiero niedawno żona podpuściła jakąś miejscową babę pracującą w gastronomii, która nieświadoma, że rozmawia z kielczanami wyjaśniła jej w czym rzecz, otóż palnęła wprost : ''pani, przyjeżdża ta bida, nędza z Kielc'' - tak dosadnie raczyła wyrazić się o mych lokalnych krajanach - ''wynajmują pokoiki na dwóch, gnieżdżą się tam po 3-4-ech na krzyż i łapią się każdej najgorszej roboty, oni i Ukraińcy'' zapierdalając dodajmy na budowach dosłownie od rana do nocy, ona im o 22.00 szykuje ''obiadokolacje''. Znaczy się nawet dla krakowian kieleckie i ogólnie region Świętokrzyskiego robi za odpowiednik dawnej Galicji, a ich mieszkańcy są postrzegani i traktowani niczym rodzaj białych czarnuchów, to samo tyczy Niemiec, ostatnio inny znajomy miał okazje popracować tam nieco z przeważnie kompletnymi spadami, część rodem ze Śląska ale głównie stąd właśnie, wielu alkoholików, narkomanów nawet, zwykle bez szans ni ochoty na założenie rodziny a przy tym pozbawionych elementarnej godności i szacunku dla samych siebie, polskie pracownice bywa opierdalające gałę kierownikowi Turasowi a więc standard niestety polskiego szlaufa na emigracji itp., za to kompensujących to sobie jak na przegrywów przystało pogardą dla tych co mają od nich jeszcze gorzej czyli harujących wraz z nimi Rumunów czy Bułgarów, szkoda gadać. W ogóle to co wyprawia się tutaj jeśli idzie o ćpanie jest wprost potworne, dragi zwłaszcza wśród młodych stały się niemal tak powszechne jak wóda za komuny, ale i coraz więcej dziadów w średnim wieku zaczyna się na nie przerzucać czekać więc tylko gdy i staruszki będą je wciągać - a mowa tu nie tyle o pozornie tylko poczciwej maryśce, która na dłuższą metę zamienia mózg w zawartość koszarowej latryny [ przykro mi, ale mam problem z palaczami ziela bo to zazwyczaj pierdolone snuje wysysające energię z otoczenia, a nieliczne wyjątki od tej reguły jakie dane mi było poznać tylko ją potwierdzają ] co dopach i inszych chemikaliach konkretnie jebiących łeb, całe pokolenie będzie po tym cierpieć na flashbacki. Gdy słyszę, że w bloku na pewnym kieleckim osiedlu w którym jest pięć klatek powiedzmy w każdej tkwi diler z innym towarem, wszystko zaś odchodzi w nasyconym tradycyjnie resortem mieście to jest dla mnie pewnym, iż rzecz nie może dziać się na taką skalę bez co najmniej przyzwolenia ze strony miejscowej komendy i na 100% tam właśnie siedzą prawdziwi szefowie tego interesu korzystając na tym, że reszta otumania się z biedy, beznadziei albo zwykłej bezmyślności, i dotyczy to w równym stopniu ubogich co i bogaczy, którzy nie za bardzo wiedzą co ze sobą począć odkąd interesy im podupadały i pozostało jedynie bezproduktywne rentierstwo, życie z kapitałów jakich dorobili się w bardziej szczęsnych dla miasta latach 90-ych. Zamiast jednak biadolić pora zadać sobie drugie fundamentalne z lokalnej perspektywy pytanie :

2. w jakiej mierze sami możemy rozwiązać swe problemy na miejscu? Bo co do mnie sądzę, iż zasadniczo nie jesteśmy w stanie tego dokonać, Kielce i region nie mają szans na samodzielny rozwój, przynajmniej od czasów nowożytnych kolejne fale industrializacji począwszy od tej za Staszica i Druckiego-Lubeckiego, w międzywojniu i ostatniej za komuny późnego Gomuły i Gierka wszystkie były efektem decyzji podejmowanych na szczeblu centralnym, i to zapewne nie tylko stołecznym. Zwłaszcza za przeprowadzoną w II RP stały względy głównie strategiczne a nie ekonomiczne, i wojsko nie raz musiało wtedy toczyć prawdziwe batalie z sępiącymi środki z budżetu urzędnikami ministerstwa skarbu na rozbudowę tutejszych fabryk broni, głównym choć nie jedynym inicjatorem przedsięwzięcia był gen. Sosnkowski, który wybrał Świętokrzyskie na miejsce położenia podwalin dla polskiego przemysłu zbrojeniowego jako leżący w sercu kraju region oddalony od nieustannie zapalnych w ówczesnych warunkach granic na wschodzie jak i zachodzie. Piłsudski wprawdzie uważał, że odrodzona Rzeczpospolita nie posiada właściwie bezpiecznego terytorium, gdzie takowy przemysł o kluczowym znaczeniu dla obronności państwa można by ulokować, stąd najlepiej wedle niego byłoby go rozproszyć po całej Polsce, ale ponieważ jak trzeźwo zauważył zwyczajnie nie było jej na to stać przy opłakanym wtedy stanie finansów krajowych, więc pozytywnie zaopiniował przedłożony mu przez wojskowych koncept umieszczenia zasobów militarnych właśnie tutaj. Celowo nie wspominam o wymienianym zwykle w tym kontekście mylnie COP-ie, bowiem to lata późniejsze i dotyczyło rejonu położonego w widłach Wisły i Sanu na południe nieco, a więc Rzeszów-Tarnów, zanim jednak to on stał się centralnym państwowe inwestycje przemysłowe koncentrowały się od pocz. lat 20-ych jeszcze do poł. 30-ych głównie na kielecczyźnie, przy czym same Kielce pozostawały tu raczej na uboczu zaś rozbudowywano intensywnie na owe czasy zakłady przemysłowe na północy regionu w Starachowicach i Ostrowcu. Należy mocno to podkreślić, że gdyby nie interwencjonizm państwowy i to o wyraźnie militarnym charakterze nic by na tym świętokrzyskim ugorze praktycznie nie było, żadnej liczącej się fabryki, co najwyżej jakieś bieda-manufaktury, dlatego szlag mnie trafia gdy słyszę kurwinowców i inszych lejbertarian, że jakby tylko ustanowić wolny rynek rozumisz synek to ho ho, dolina krzemowa dawno by tu była - faktycznie posiadamy spore zasoby krzemionki, a pod Rudkami jest uran, więc my se ze szwagrem i sebą otworzymy byznes i będziem na podwórku perszinga ze złomu stawiać z głowicą nuklearną jak się patrzy, normalnie konkurencją dla Muska się ostaniemy. Po szczegóły odsyłam do pracy dostępnej w całości w sieci traktującej o dziejach międzywojennej industrializacji w tzw. ''trójkącie bezpieczeństwa'' autorstwa historyka rodem z Kielc Jerzego Gołębiowskiego, wolnorynkowcom szczególnie polecam opis perypetii jakie towarzyszyły rozbudowie starachowickich fabryk broni wskutek celowego sabotażu ze strony zagranicznych inwestorów, którzy w ten sposób usiłowali zapewnić sobie monopol na wyposażenie polskiej armii w swój sprzęt pochodzący z zakładów we Francji, Wlk. Brytanii i Czech, co z czysto kapitalistycznego punktu widzenia, gdzie dbanie o własny zysk jest cnotą nie było niczym zdrożnym, tyle że zagrażało bezpieczeństwu polskiego państwa i bytowi narodu godząc w jego żywotne interesy - dlatego z podobnych powodów nie można być liberałem i jednocześnie narodowcem, obojętnie polskim czy żydowskim, te rzeczy się wykluczają. Zresztą nasz region tradycyjnie jest związany z wojskiem, już w XVI-XVII w. istniały tu kuźnice broni pracujące na rzecz armii RzPLitej, więc uważam najlepszym rozwiązaniem na obecną kryzysową sytuację byłoby sprowadzenie tu na spotkanie Bartosiaka by nam wytłumaczył geopolityczne znaczenie Świętokrzyskiego - wiem jak to brzmi, gdyż jesteśmy przyzwyczajeni, iż kwestie takowe tyczą jedynie wielkiej polityki jak globalna rozgrywka między USA a Chinami, tyle że ponieważ Polska jest niestety właśnie przedmiotem a nie podmiotem polityki międzynarodowej, stąd byt naszego kraju jako położonego w ''strefie zgniotu'' zależy od koniunktur geopolitycznych i dziejowych zawirowań pod drugiej stronie oceanu czy Eurazji, i dotyczy to również regionu Świętokrzyskiego nie leżącego bynajmniej na Marsie. Przy okazji być może mógłby nam też coś więcej powiedzieć jaką i czy w ogóle rolę przewidziano dla kieleckiego w planie budowy CPK, zakładając oczywiście, iż rzecz jest na serio a nie tylko stanowi kolejną okazje do przewalenia gigantycznego budżetu, oby nie bowiem jest to nam cholernie potrzebne, mówi się wprawdzie o liniach kolejowych i drogach, ale póki co wciąż za mało tu konkretów, zresztą wyznaczenie szlaku transportowego nie musi zaraz skutkować koniunkturą a jedynie oznaczać wygodny przejazd przez okolicę bez wymogu zatrzymywania się tak jak to ma miejsce w przypadku sztandarowej dla rządów Lubawskiego inwestycji jaką jest jedyna w swoim rodzaju obwodnica przebiegająca przez miasto, bo jego protegowanym nie chciało się nawet zmieniać projektu rodem z czasów Gierka i zamrożonego przez kryzys za Jaruzela po to, by dostosować go do zmienionego w międzyczasie układu Kielc, w efekcie miasto zostało przecięte niemal na pół autostradą de facto zaś mieszkańcy okolicznych blokowisk zamknięci w rezerwacie ''ekranów dzwiękochłonnych'' jedynie z nazwy [ pomijam już fakt, że zabieramy się do przezwyciężenia fatalnych dla skomunikowania kraju i jego infrastruktury skutków zaborów dopiero na pocz. XXI w. co pokazuje aż nadto dobitnie półkolonialny niemal status jaki dotychczas posiadała Polska ]. Powyższego jednak nie należy żadną miarą traktować jako usprawiedliwienia dla zaniechań i nieudolności lokalnych włodarzy, że to prawda nic się nie da zrobić własnym sumptem na tej ''ziemi jałowej'' i trza jechać na ''chwilówkach'' aż do zdechnięcia i wyprzedaży dosłownie wszystkiego - wręcz przeciwnie, jeśli komuś przyszło urodzić się i żyć na przysłowiowych ''kieleckich piochach'', niezbyt urodzajnej, gliniastej bywa i pełnej kamieni glebie to tym rozsądniej powinien gospodarzyć skromnym dobytkiem nie trwoniąc go na ''kosmodromy obickie'' jak Lubawski czy insze ''smogobusy'' co jego równie ''wizjonerscy'' z poniektórych następców.

Uczciwie trzeba zastrzec, iż być może pokładamy tu przesadną i anachroniczną nadzieję w interwencjonizm państwa i zbawienne dla regionu skutki uprzemysłowienia, gdyż od czasu wymienionych wyżej industrializacji sporo się zmieniło - podczas debaty zorganizowanej przed paru laty przez lokalnego i nie tylko potentata rodem z WSI Sołowowa dotyczącej już wówczas palącej kwestii kiepskich perspektyw dla Kielc, skądinąd bezsensownej bo Kielce przynajmniej w obecnej formule przyszłości nie mają, wstał jeden z ówczesnych dyrektorów huty Ostrowiec i twardo oznajmił, aby wybito sobie z głowy, że takie zakłady jak ten któremu szefuje będą nadal zatrudniały po kilka czy nawet kilkanaście tysięcy ludzi jak to było drzewiej za PRL. I faktycznie, dwóch znajomych pytanych o to, jeden który miał okazję asystować przy montażu tam nowoczesnych linii produkcyjnych sprowadzonych z Niemiec, i drugi co z kolei pracował przy ich serwisowaniu niezależnie od siebie potwierdzili, że dzięki takowym technologiom do pracy jaką kiedyś wykonywało po kilku-nastu bywało robotników dziś wystarcza jeden-dwóch nadzorujących maszynę aby gdy coś się spierdoli przerwać proces produkcji i dokonać naprawy, jak więc widać automatyzacja i jej fatalne skutki czyniące człowieka zbędnym niemal ogniwem w fabryce nie są bynajmniej abstrakcyjnym problemem dla mieszkańców Świętokrzyskiego. Nawet jednak ulokowanie odhumanizowanych w tym stopniu zakładów mogłoby nieść dobroczynne konsekwencje dla miasta o ile tylko jego władze zadbałyby aby czerpać z tego tytułu dochody do budżetu, zresztą nie dajmy się zwariować, roboty za nas wszystko nie będą wykonywać, nie ma żadnego postępu w dziejach polegającego na bezwzględnym rugowaniu starego przez nowe, wręcz przeciwnie rozwój technologiczny sprawia, iż archaiczne wydawałoby się formy ożywają niespodziane, czego przykładem choćby omawiany tu niedawno fenomen subkultury techno, nie jest więc przesądzone iżby zanik jednych miejsc pracy nie oznaczał wytworzenia zapotrzebowania na inne funkcje odpowiednie dla swoich czasów i etapu w jakim się znaleźliśmy. Jeśli zaś nie ma na to szans powiedzmy to wreszcie otwarcie zamiast duraczyć mirażami międzynarodowych lotnisk i hubów transportowych rzekomo ulokowanych pod Kielcami, czy lokalnymi start-upami, nieledwie świętokrzyską ''doliną krzemową'' [ chyba raczej ''krzemionkową'' na miarę naszych możliwości ] bo jak dawno to już stwierdzili co trzeźwiejsi lokalsi jedyną praktycznie racją bytu tzw. ''kieleckiego parku technologicznego'' jest przewalanie ''funduszy unijnych'' i gdy tylko ich napływ ustanie cała jego ''wirtualność'' ukaże się w pełni. Z dwojga złego jednak lepszy już ten marazm niż przybierający monstrualne rozmiary przerost inwestycyjny jaki przeżywa Kraków co może i z zewnątrz prezentuje się imponująco, lecz owocuje chaosem komunikacyjnym i wieloma innymi patologiami czyniącymi egzystencję jego mieszkańców koszmarem. Wolę gnić na prowincji jak tłoczyć się w takim Molochu, nie cierpię zresztą ''krakówka'' na który snobował się Lubawski i ilekroć tam bywam, na szczęście rzadko tak gdzieś raz-dwa na dekadę, zawsze z dumą podkreślam głośno, że jestem ''chamem z Kielc'', uosobieniem pretensjonalności tamtejszego środowiska jest dla mnie ''Piwnica pod Baranami'', odkąd pamiętam wkurwiała mnie Szałapakowa i jej pseudo-żydowskie pienia ''tańczę na wietrze, tańczę na rurze'' itd., więc nie stanowiło dla mnie zaskoczenia, gdy po otwarciu esbeckich teczek całe to towarzycho okazało się bandą degeneratów, tanich dziwek i donosicieli jak na cyganerię artystyczną przystało [ aczkolwiek przyznaję Krak-off oglądany z perspektywy zapuszczonych i raczej mało odwiedzanych przez turystów miejsc jak kamieniołom ''Liban'' czy stadion lokalnej ''Korony'' wygląda niemal swojsko ]. Zamiast więc histerycznie miotać się tracąc czas na prometejskie napinki pora może wreszcie uznać własny prowincjonalizm, pozbyć się kompleksów z tego tytułu i podjąć chociaż próbę przekształcenia go z własnej słabości w siłę na wzór matematyków ''szkoły lwowskiej'' pozostającej na uboczu ówczesnego światowego obiegu naukowego, którzy zajęli się zagadnieniami leżącymi wtedy odłogiem, pomijanymi przez międzynarodowe środowisko uczonych co zapewniło im w końcu sukces i uznanie tamtych. Skoro nie ma perspektyw na re-industrializację regionu a wręcz przeciwnie, wszystko w dającej się przewidzieć przyszłości wskazuje na niepowstrzymany trend starzenia się i kurczenia miejscowej populacji i przeznaczeniem Świętokrzyskiego jest socjal, to jak rzucił ostatnio w rozmowie jeden ze znajomych należy uczynić zeń rodzimy odpowiednik Florydy - proszę się nie śmiać bo nie mowa tu rzecz jasna o dolce vita a la serialowi ''policjanci z jajami'', tylko miejsce godnego odpoczynku tych z emerytów, których nie będzie stać na wygrzewanie kości nad Adriatykiem, spokojnej ''jesieni życia'' dla nich, jednym słowem przekształcenie kielecczyzny w gigantyczne sanatorium i hospicjum zarazem, a wiele zdaje się świadczyć, iż ku temu to właśnie zmierza... Cóż, jeśli mamy być krajową umieralnią i jedną wielką kostnicą niech i tak będzie, a przy tym jakież perspektywy otwiera to przed lokalnym rolnictwem ze względu na nowoczesne technologie kompostowania zwłok ! [ dobra, przegiąłem, ale trudno doprawdy w tej sytuacji powstrzymać się przed czarnym humorem ].

Na koniec godzi się wyjaśnić skąd ten dziwny, celowo prowokacyjny wręcz cytat umieszczony na wstępie - otóż przeglądając kiedyś dostępne w sieci numery pisma Muzeum Historii Kielc natrafiłem na artykuł traktujący o regionalnej prasie gadzinowej wydawanej w czasie wojny, a tam przytoczoną relację z wizyty Hansa Franka w stolicy Świętokrzyskiego, gdzie na wstępie anonimowy propagandzista III Rzeszy oświadczył, iż ''przed wojną Kielce cieszyły się opinią miasta urzędników i emerytów''. Wprawdzie dla mnie jako potomka tzw. ''robotników przymusowych'' czyli polskich ofiar hitleryzmu z których banda pazernych i bezczelnych parchów usiłuje obecnie zrobić rzekomych ''pomocników nazistów'' niemiecki agitprop nie jest oczywiście żadnym autorytetem, niemniej czytając to nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że lokalna historia zatoczyła koło... Na dowód, że nie ściemniam :

'' Miasto Kielce, które jeszcze przed rokiem nie było zdolne wykorzystać swych bogactw przemysłowych, natomiast w czasach przedwojennych zażywało w całej Polsce swoistej sławy, jako miasto urzędników i emerytów, staje dziś przed nową epoką rozwoju i stanie się ośrodkiem przemysłowym i handlowym, posiadającym zasadnicze znaczenie dla całego Generalnego Gubernatorstwa. Takie jest znaczenie ogłoszenia Kielc miastem wydzielonym, dokonanego dziś w ramach uroczystego aktu państwowego przez Generalnego Gubernatora dra Franka. Generalny Gubernator po przybyciu z Radomia został powitany u granic miasta Kielc, poczym przez udekorowane ulice odprowadzono go do starego, pięknego zamku kieleckiego. Tam Generalny Gubernator oraz dostojni goście znajdujący się w jego otoczeniu zostali powitani przez Gubernatora [dystryktu radomskiego – S.P.] dr Lascha”. Następnie członkowie delegacji wygłosili przemówienia, które finalizowała przemowa Franka. Podkreślił on, że Kielce posiadają – ze względu na wysoką liczbę mieszkańców oraz bardzo korzystne połączenia komunikacyjne – świetne perspektywy rozwojowe, a władze niemieckie będą dbać o dalszy rozwój miasta.''


- brzmi jakoś dziwnie znajomo...