Zamieściłem niedawno na YT komentarze pod rozmową z Wozińskim oraz wykładem o utopijnej całkiem ''anarchii rynkowej'' Bożydara Wiśniewskiego, które stanowią dość krótką jak na mnie rekapitulację wałkowanych tu ostatnio obszernie tematów libertarianizmu, karonizmu, roli państwa + parę nowych wątków, stąd postanowiłem opublikować je na blogu kompilując w pewną całość, by robiła za tytułową klamrę spinającą dotychczasowy dyskurs. Oto i ona:
"Dobre, tylko
niepotrzebnie dyskusja w drugiej części skręciła w stronę
Karonia, prowadzący zbyt ulega jego wpływom a Woziński
niepotrzebnie zniża się do polemiki z nim, choć jeśli trzeźwą
argumentacją obnaży rozliczne sprzeczności i mielizny
''karonizmu'' to w sumie czemuż by nie. Zbytnio jednak na to jest
pan Jakub spolegliwy wobec Karonia moim zdaniem, choć źle też
stałoby się gdyby przesadził w czasie dysputy z napastliwością,
chyba najlepszym rozwiązaniem byłoby zachowanie zimnej krwi i
możliwie klarowny wywód, wiem łatwo powiedzieć bawiąc się w
''wujka dobra rada'', ale jeśliby się to udało Wozińskiemu a
Karoń swoim zwyczajem jeszcze zaperzył przy tym brnąc w bełkotliwe
dygresje, może przynajmniej do części jego bezkrytycznych
zwolenników coś by dotarło. Owszem, nie ukrywam, że i ja uległem
początkowej fascynacji tym człowiekiem, ale dość szybko
otrząsnąłem się i radzę to innym - dlatego zabrakło jak dla
mnie wzmianki przy wymienionej na końcu laborystycznej teorii
wartości, że hołduje jej właśnie Karoń na równi z tak
krytykowanymi przezeń marksistami jak i klasycznymi liberałami
pokroju Adama Smitha. Najwidoczniej nie słyszał o czymś takim jak
''przełom marginalistyczny'' w ekonomii, albo zwyczajnie go nie
uznaje bo mu nie pasuje do oglądu rzeczywistości, a jeśli fakty
temu przeczą to tym gorzej dla nich. Dlatego tak wiesza psy na
spekulacji, która wprawdzie może objawiać się w patologicznych
formach jak choćby obecny handel powietrzem, zbijanie kabzy na tzw.
limitach emisji CO2, ale fetyszyzowanej przez Karonia pracy również zdarza się przybierać odrażającą postać typu niewolnicza
eksploatacja więźniów Gułagu czy Auschwitz. I co, mamy z tego
tytułu potępić w czambuł wszelkie zatrudnienie i głosić pochwałę nieróbstwa?
Owszem, nie jest prawdą, że ''żadna praca nie hańbi'' i lepszy
już byle menel niż torturujący i rozstrzeliwujący w pocie czoła
Bogu ducha winnych przeważnie ludzi czekista czy esesman, ten
pierwszy przynajmniej bywa pożyteczny, gdy aby się nachlać zbiera
butelki czy niepotrzebny już nikomu złom. Nie znaczy to jednak, że
praca jako taka jest złem, a jedynie iż może służyć szkodliwym
celom, podobnie i spekulacja - obok wyżej wymienionych patologii
trudniący się nią mogą także odgrywać pożyteczną rolę, nawet
jeśli z pozoru odrażającą na wzór szczurów czy robactwa
zjadającego zwłoki, ale też przez to pomagającego użyźnić
glebę. Podobnie spekulant umożliwia np. zbywanie tracących z
takich czy innych względów wartość aktywów udrożniając tym
samym obieg finansowy, i słusznie nalicza sobie z tego tytułu
''lichwiarski'' procent, bo to należna opłata za ogromne często
ryzyko jakie przy tym ponosi. Nie mówiąc już o tym, że ktoś
potrafiący operować skutecznie na opcjach liczonych bywa w minuty a
nawet sekundy jest dla mnie przechujem w najlepszym tego słowa
znaczeniu - aż wstyd pisać takowe oczywistości wydawałoby się bo
to elementarz współczesnej ekonomii, niestety nie wszystkim
wiadomy. Kończąc wątek Karonia, bo aż nadto poświęciłem mu
uwagi, warto by wytknąć panu Krzysztofowi podczas polemiki, że sam
nie posługuje się precyzyjnie pojęciami jak tego domaga się od
innych, konkretnie idzie o nieszczęsny ''marksizm kulturowy'',
równie dyskusyjny co wymyślony przez Marksa ''kapitalizm'' - jeśli
już mowa o hybrydzie ideologicznej, marksizmie złajdaczonym mocno
na postmodernistyczną modłę z nietzscheanizmem, Freudem czy
reichowską psychoanalizą niechby, i wreszcie bodaj równie ważnym
tu wpływem Heideggera, gdyż nigdy dość podkreślania i to
możliwie głośnego gdzie się tylko da, że jednym z idoli
współczesnej lewicy jest regularny naziol:))) [ co z tego, iż jego
epizod czynnego zaangażowania po stronie III Rzeszy trwał niecały
rok, skoro zrezygnował z funkcji rektora w cichym proteście
przeciwko zdradzie w jego mniemaniu przez reżim
narodowosocjalistycznych ideałów? ]. Poza tym
''marksizm-heideggeryzm'' stanowi w UE ideologiczną ''nadbudowę''
dla neoliberalizmu, czyli kapitalizmu państwowego podniesionego na
poziom paneuropejski, by nie rzec wręcz globalistyczny, bo takową
strukturą od samego zarania miała być ta ponadnarodowa, rakowata
''wspólnota'' czego wcale nie krył jeden z jej ''ojców założycieli''
Jean Monnet - symbioza i wspólnota interesów między wielkim
kapitałem i finansjerą a obecną neobolszewią widoczne są jak na
dłoni podczas sponsorowanych hojnie przez banki i korporacje parad
LGBT czy na przykładzie ruchów ekonielogicznych na które także
płynie z ich strony deszcz pieniędzy [ patrz choćby amok sadzenia
''drzewek tlenowych'' w zamian za kredyt itp. ].
Co do zasady zgadzam
się z libertarianami, że tzw. kapitalizm nigdy nie istniał jako w
pełni wolna gospodarka, nawet w zmitologizowanym przez klasycznych
liberałów XIX-ym stuleciu, i w sumie nie mam nic przeciwko, jeśli
wyznawca tej doktryny czy ideologii zdaje sobie sprawę z jej
utopijności, że to nieziszczalny ideał nawet w przyszłości, co
wcale nie musi świadczyć na niekorzyść libertarianizmu - przecież
może być z tym jak choćby dawnym wzorcem cnotliwego obywatela, o
którym wiadomo było, że nikt doń nie dorósł w historii, ale
brany serio i powszechnie uznawany pozwalał choć korygować
osobiste przywary i patologie życia społecznego, tu mogłoby stać
się podobnie niwelując rakowate przerosty biurokracji nie tylko
rządowej, ale i korporacyjnej, sraczkę legislacyjną
uniemożliwiającą normalne funkcjonowanie zwykłym obywatelom a
także samemu państwu itd. Natomiast nieszczęście zaczyna się,
gdy taki w gorącej wodzie kąpany neofita po przeczytaniu pierwszej
z brzegu rozprawki Misesa czy Rothbarda, a już co nie daj o zgrozo
powieści Ayn Rand [ dobre i to, bo większość kuców poprzestaje
na memach zasłyszanych u Ozjasza ] uznaje uczone postulaty i
literackie fikcje za rzeczywistość, to zresztą w równym jak nie
większym stopniu tyczy też neomarksistów czy tradsów. Podobnym
ideologicznym zacietrzewieniem popisał się niedawno u Wapniaka
Trader 21, który zadeklarował się jako zwolennik koncepcji
''tysiąca Liechtensteinów'' Hoppego, co kazało mu poprzeć
żarliwie katalońskich nazboli... Myślałem, że spadnę z krzesła:
k... mać, przecież tamtejsi separatyści łączą zaciekły
nacjonalizm graniczący wręcz z rasizmem ze stricte neobolszewickim
programem społecznym wspierającym wszelkie najgorsze patologie
współczesnego świata z promocją LGBT i masowego sprowadzania
nachodźców włącznie, co to ma niby wspólnego z prawdziwie wolnościowym
przesłaniem?! Nie mówiąc już, że tylko kompletnie zaślepiony
doktrynalnie idiota może nie dostrzegać, że w obecnych realiach
tak rozczłonkowana Europa byłaby już całkiem wydana na łup
obcych hegemonii, obojętnie czy to USA, Rosji lub Chin, poza tym
wymarzone jeszcze przez Hakima Beya ''strefy autonomiczne'' właściwie
już tu istnieją - zapraszamy wszystkich ''wolnościowców'' do
''no-go zone'', tych wszystkich quasi-kalifatów i bantustanów
jakimi obrodziło na Zachodzie i w Skandynawii, a i u nas tylko ich
czekać wskutek polityki obecnego rządu, której zresztą raźno
sekundują takie liberalne debile jak Gwiazdorski pieprzący coś o
''5 do 10 MILIONÓW MIGRANTÓW potrzebnych nam do pracy'' [ broń
Boże mu nie życzę, ale czy dopiero gdy jego córki zostaną
zbiorowo wzbogacone kulturowo dotrze doń w końcu, że to nie był
najszczęśliwszy pomysł? ]. W każdym razie kusząca przyznaję
wizja ''uporządkowanej anarchii'' w obecnych warunkach to przepis na
katastrofę cywilizacyjną i polityczne samobójstwo Europy, żadna
alternatywa dla centralizacyjnego amoku, który opanował elity skrajnie poza tym niedołężnego tworu jaki stanowi UE.
Pożal się
refutacja argumentu przeciwko poronionej z zasady
''anarchii rynkowej'' w wykonaniu Bożydara Wiśniewskiego to czysta demagogia i niewiarygodna wprost
nędza intelektualna, bezczelność ze strony prelegenta: opisany
stan zaciekłej rywalizacji poszczególnych instancji władzy uniemożliwiający rządzenie jest patologiczny i odpowiada państwu słabemu, dysfunkcyjnemu i
pogrążonemu w ostrym kryzysie wewnętrznym jak to ma właśnie
miejsce obecnie w Polsce, a nie silnemu i sprawnie zarządzanemu, co
zresztą p. Jakub niechętnie, ale tylko półgębkiem na koniec
przyznaje, i w jeszcze większym stopniu jak wszystko na to wskazuje
tyczyłby upragnionego przezeń ''bezrządu'' kapitalistycznego.
Skrajną naiwnością, i to oględnie zowiąc jest sądzić jak on,
że wówczas w pełni swobodna konkurencja rynkowa i mechanizm
rachunku ekonomicznego doprowadzą do społecznej idylli, gdzie każdy
niemalże będzie usatysfakcjonowany sprawiedliwymi wyrokami zupełnie
prywatnych sądów arbitrażowych i ich egzekwowaniem przez takowe
agencje - niegodna intelektualisty, infantylna wizja ta w zbrodniczy
wręcz sposób lekceważy siłę społecznych i jednostkowych
namiętności władnych zagłuszyć elementarną wydawałoby się u
każdego człowieka zdolność rachowania zysków i strat, a nawet
instynkt samozachowawczy! Główny problem Wiśniewskiego tkwi w tym,
że traktuje on serio ''postęp'', jedną z najgłupszych a na pewno
najnikczemniejszą z idei jaką kiedykolwiek ludzkość z siebie
wydała, stąd zakłada, że można zastąpić myślenie polityczne
ekonomicznym, zupełnie zresztą tak samo jak marksiści, tylko
inaczej zdefiniowanym oraz w diametralnie czym innym upatrując
pożądanego celu zmian, choć czy rzeczywiście tak bardzo odmiennym
co do przewidywalnie równie niemal opłakanych skutków? Sztuczna
dychotomia typowa dla obu zaciekle zwalczających się, bo pokrewnych
doktryn lewicowej jak i liberalnej jaka rzekomo ma przebiegać między
jednym a drugim pozwala mu snuć brednie o idyllicznym stanie
''naturalnej ekonomii'', gdzie zachodzą horyzontalne jedynie relacje
wymiany oparte na pełnej równości itp., zakłóconym wedle niego
brutalnie zaprowadzonymi odgórnie stosunkami władzy przez mityczną
hordę rodem z rojeń naćpanego Freuda - miała ona narzucić
państwową opresję tym biednym ''konsumentom pierwotnym'',
cnotliwym ludkom żyjącym w harmonii z organicznie wręcz
wolnorynkowym porządkiem świata. Tym samym krytykując słusznie
skądinąd kuriozalny koncept ''umowy społecznej'' jaki legł u
podstaw wielu liberalnych doktryn, sam ekstrapoluje go w dziedzinę
stosunków gospodarczych, sztucznie przeciwstawiając im przy tym
polityczność tak jakby nie była ona powietrzem wręcz, którym
każda godna tego miana ludzka wspólnota wprost oddycha.
Paradoksalnie sami libertarianie stanowią najlepszy dowód
niemożliwości własnych postulatów, ich permanentne kłótnie i
spory dzielące to środowisko na tle ideowym jak i spowodowane
czysto osobistymi animozjami poszczególnych działaczy i -ek,
których nijak nie da się zwalić na ''państwowy interwencjonizm'',
antycypują co by się wyprawiało pod tym względem, gdyby jakimś
niezwykłym wprost zrządzeniem losu zapanował wymarzony
przez nich stan ''anomii władzy'' - dopiero by się wzięli za łby!
Bowiem z zasady żadna opcja ideowa nie może posiadać monopolu na
libertarianizm, stąd rościć sobie doń prawo może i katolicki
trads surowo a nie tylko deklaratywnie przestrzegający w codziennym
życiu zasad swej religii, jak i gejowscy aktywiści zabawiający się
orgietkami z psem - toż to prawdziwa ''anarchia'':).
Żywię poważne wątpliwości wobec tego, a wręcz jestem pewien, iż postulowany
przynajmniej przez radykalnych libertarian bezpaństwowy ład
wolnorynkowy, gdyby jego realizacja dzięki niesłychanej koincydencji gwiazd i planet stała się jednak możliwa, doprowadziłby nieuchronnie do odtworzenia ''zorganizowanej
przemocy'' tylko w innym wydaniu, boć jak słusznie zauważył
zdeklarowany ''anarchokapitalista'' Marcin Chmielowski
oswobodzona niechby z ''okowów państwa'', w pełni wolna gospodarka
sama z siebie będzie produkować własne hierarchie i pionowe
struktury władzy ''nieskażone'' już wyklętym interwencjonizmem i
protekcjonizmem, inaczej całą ideę konkurencji na totalnie
wolnym rynku szlag by trafił, a co to za anarchia w której nie
panuje doskonała równość wszystkich i wszystkiego? [ w myśl
źródłowej dla tej doktryny bez-zasady ''An Arche'' ]. Konkretnie
mówi o tym w dostępnym na YT wykładzie ''Utopia
anarchokapitalizmu'' gdzieś tak ok. 17 min., to zresztą rzecz
wiadoma i nie raz roztrząsana na jebawczańskich forach - mimo to co
bardziej zacietrzewieni wyznawcy ''wolnorynkizmu'' nie raczą zwykle
dostrzegać, iż zaciekle potępiany przez nich biurokratyzm nie jest
tylko własnością państwa ale i dużych przedsiębiorstw
odnoszących sukces na rynku, i to immanentną. Nie wiem jakim cudem bez
rozbudowanego aparatu administracyjnego - a choćby i zastąpionego jednakim co do zasady systemem czysto elektronicznej, automatycznej inwigilacji - możliwym byłoby koordynować produkcję w
firmie operującej na planetarną wręcz skalę, zarządzać mrowiem
zakładów rozsianych bywa na niemal wszystkich kontynentach, i co
najważniejsze dyscyplinować w miarę potrzeby pracowników nie
dysponując przy tym ''niejawnymi'', quasi-policyjnymi strukturami wewnątrz
przedsiębiorstwa oraz firmami ochroniarskimi pełniącymi de
facto rolę prywatnych armii, gdy strategicznym interesom zagrażają inne
niepaństwowe podmioty dokonujące napadów rabunkowych czy zamachów
terrorystycznych na poszczególne filie, o szpiegostwie przemysłowym i wykradaniu zyskownych patentów już nie wspominając? Pokusa w obliczu rozpadu ''nawisu'' regularnych
państw wykrojenia sobie własnego ''prywatnego mocarstwa'' i
narzucenia reszcie przemocą swoich reguł gry, kiedy dysponuje się ogromną koncentracją kapitału, wojskiem i bezpieką oraz gotowym
właściwie aparatem władzy jest tak wielka, że tylko jakowyś
święty mógłby się jej oprzeć a od przysłowiowych rekinów
biznesu raczej bym tego nie oczekiwał. Wymarzone przez
Bożydarka szachowanie się wzajem przedsiębiorców mogłoby wtedy
przybrać brutalne formy nie różniące się niczym od wojen
toczonych przez totalitarne nawet byty polityczne, zaś pospolitym
idiotyzmem jest zdawać się tu na ''niewidzialną rękę'' słusznie
obśmiewaną przez Wozińskiego jako nowoczesny zabobon, zeświecczoną
wersję Opatrzności, która jakoby samoistnie zapobiegnie
odtwarzaniu się monopoli na przemoc i gospodarczych w warunkach w
pełni już swobodnej ekonomii. Libertarianie licząc wobec tego na
skuteczny opór oddolny klientów czy obywateli reprezentujących jak
to określa p. Jakub ''wystarczający poziom świadomości moralnej i
ekonomicznej'', by bezlitośnie rozliczać przedsiębiorców
działających na oswobodzonym z presji państwa rynku z jakości
dostarczanych przez nich usług mylnie zakładają podmiotowy,
hegemoniczny wręcz status idealnego konsumenta istniejącego jedynie
na kartach pism ich doktrynerów. W rzeczywistości konsumeryzmu
rządzą kreujące niemal dowolnie koniunkturę instytucje finansowe
i wielkie przemysłowe molochy oraz korpo, które to za pomocą
ordynarnych często technik marketingowych są w stanie skłonić
bezmyślne zazwyczaj masy do kupowania obłędnych ilości całkowicie
niepotrzebnych im, a bywa szkodliwych wręcz produktów, tak że np.
tonami żreć będą medykamenty nie posiadające nawet wartości
placebo. Jeśli ktoś sądzi, że wszystko to jest li tylko winą
gwarantowanych przez państwo monopoli, i uwolnieni spod jego
kurateli konsumenci odzyskają cudownie rozsądek kierując się
odtąd cnotami wszelakiemi, powinien natychmiast wylać sobie kubeł
zimnej wody na zakuty łeb, i ponawiać czynność tę aż do skutku.
Rozwolnościowcy wszelkich opcji i orientacji seksualnych nie
doceniają stanowczo powtarzam siły namiętności, żądzy władzy i
potrzeby autorytetu wreszcie trawiących ludzką duszę, przyznają
za to zbyt wielkie prerogatywy rozumowi jak na współczesnych
''iluminatów'' przystało, zapominając, że przebudzony sam może
stać się największym demonem, niczym Urizen z szalonych poetyckich
wizji Blake'a. Wydumanym tworem takowego skażonym u swych pierwocin
''grzechem konstruktywizmu'' społecznego jest właśnie postulowany
przez Wiśniewskiego idealny bezpaństwowy ład wolnorynkowy, sposobny
raczej dla aniołów wyzbytych niemal z przyrodzonego ludziom z krwi
i kości egoizmu, poplecznictwa, głupoty, pospolitej często
zawiści, skłonności do nieczystych, podłych wprost zagrań także
a nawet głównie na niwie czysto gospodarczej i społecznej za
które nijak nie da się obarczyć winą państwo, ślepej wiary
mas i poszczególnych indywiduów w charyzmatycznych despotów i
manipulatorów, ulegania zbiorowym namiętnościom sprzyjającym
niezwykle łatwemu wyzbywaniu się jakichkolwiek hamulców natury
moralnej i stąd przybierającym mordercze wręcz formy jawnych
linczów przeciwników politycznych jak i konkurentów ekonomicznych,
doprowadzając z czasem do stanu permanentnej wojny domowej etc. etc.
etc. Doprawdy tylko całkiem abstrahując od człowieczej śmiertelnej
nędzy z wszystkimi wymienionymi wyżej tego konsekwencjami można
zakładać, że takowy absurdalny ustrój ''anarchii'', gdzie
libertariańskie kucyki Pony będą mogły już dowolnie hasać na
niebiańskich łąkach bez jakiejkolwiek opresji ze strony rządu nie
wchodząc sobie przy tym w szkodę, stanie się kiedykolwiek realnym
i jest w ogóle możliwy [ toż samo co do zasady tyczy komunizmu,
również charakteryzującego się przecież zanikiem państwa jako
instytucji ucisku jednej klasy społecznej przez drugą, zbędnej w
utopijnej ''bezklasowej wspólnocie'' ]. Owszem, każde państwo, nie
tylko obecna III już RP stanowi w praktyce głównie kartel tajnych
policji, wielkiego biznesu, zwykłych mafiozów, mediów i polityków - w tej właśnie
kolejności, gdyż to co widzimy na co dzień, wszystkie przepychanki
partyjne itp. to jedynie czubek góry ''lodowej'' tak to określmy,
choć diametralnie inna substancja przychodzi tu na myśl, ale zanim
libertarianie i anarchiści zaczną głośno drzeć mordę: ''tak,
rząd to złodzieje!'' niech wpierw zaprezentują choć w zarysie
jakąkolwiek sensowną alternatywę, bo te ich pożal się wizje jak
zarysowana właśnie przez Bożydarka to tylko infantylne g..., w
dodatku rzadkie niestety.
Biorąc powyższe
pod uwagę nie widzę jakiejkolwiek możliwości ziszczenia
libertariańskiej utopii, ani teraz ani tym bardziej w przyszłości,
co do zasady takiej samej jak ''społeczna własność środków
produkcji'' socjalistów, stąd uznaję państwo narodowe jako
niedoskonałą jak cholera trzeba przyznać, lecz jedyną realną
póki co zaporę wobec globalistycznego zamordyzmu NWO, który
niestety nie jest żadną szurowską ''teorią spiskową''. Nie kryją
się już wcale z zamiarem zaprowadzenia go takie kreatury jak
Merkelowa, i jakoś mało kto raczej dostrzega jakim niesłychanym
wprost skandalem jest, że formalna przywódczyni państwa narodowego
oświadcza publicznie bez żenady jakoby stanowiło ono ''przeżytek''!!! Nie
pojmiemy jej ''willkommen politik'' jeśli będziemy patrzeć na to
jedynie z perspektywy Berlina czy innych stolic państw europejskich,
bo na tym poziomie faktycznie jawi się ona patrząc trzeźwo jako
czysty obłęd, dopiero gdy sięgniemy np. do ''deklaracji
nowojorskiej'' ONZ, gdzie stoi jak byk, iż kryzys migracyjny wymusza
wręcz prymat umów międzynarodowych nad prawem krajowym
poszczególnych państw rzecz zaczyna nabierać upiornego wprost
sensu... Dobrze, aby zakodowali sobie to anarchiści
wszelkich odcieni jeśli nie chcą robić za użytecznych idiotów planetarnego zamordyzmu, tym bardziej gdy chętnie wysługuje się
on lokalnymi separatyzmami i władzą miejscowych sitw zwanych dla
niepoznaki ''samorządami'', wszelką oddolną aktywnością
społeczną o ile tylko rozpieprza ona ład wewnętrzny takiego czy
innego państwa, osłabia je w konfrontacji z globalistyczną
finansjerą i sprzyjającą mu neobolszewią wyznającą zmutowany
post-marksizm. No chyba, że uznamy jak pojebana już całkiem z nienawiści do PiS-u i ''symetryzmu'' Bielik Robson, że ponadnarodowa rakowata struktura UE jest w stanie okiełznać globalistyczny kapitalizm - tak, taż sama Bruksela o najwyższym stężeniu w świecie siedzib lobbystów na metr kwadratowy:)))''
- dodam jedynie, iż pisał w podobnym duchu już na początku ostatniej dekady zeszłego stulecia, gdy trwał jeszcze powszechny amok po tzw. ''upadku'' komunizmu i wszyscy niemal pałowali się fukuyamowskim ''końcem historii'' oznaczającym rzekomą ''bezalternatywność'' liberalnej demokracji, grecki filozof polityczny związany z niemieckim kręgiem kulturowym Panajotis Kondylis:
''Do ostatniego zerwania doszło już po roku 1989, kiedy to większość
lewicy, upokorzona fiaskiem eksperymentu socjalistycznego, zacznie
głosić „ekumenizm praw człowieka”. Dawniejsi marksiści, żywiący niechęć
wobec samej idei narodu, odważniej zaczną wznosić teraz hasła wzywające
do większej globalizacji i de facto anihilujące koncept państw
narodowych. To, jak podkreśla w jednym ze swoich ostatnich dzieł Kondylis,
„kolejna zdrada intelektualistów”, którzy uświadomiwszy sobie klęskę
swojej idei, spieszą przechrzcić się na liberalizm. Karambelias jako
punkt zwrotny wskazuje epilog do Polityki planetarnej po zimnej wojnie (1992). Tym tekstem Kondylis
po raz pierwszy tak wyraźnie zabiera głos w dyskusji dotyczącej
narodowej strategii Grecji wobec zagrożeń zewnętrznych. Ten krok dopełni
się cztery lata później posłowiem do greckiego wydania ''Teorii wojny''
opublikowanego niedługo po narodowym upokorzeniu podczas
grecko-tureckiego konfliktu o wyspę Imia. To tam pojawia się diagnoza
dotycząca miernej kondycji państwa greckiego – zbyt słabego, by bronić
interesów całej ekumeny rozsianej po trzech kontynentach (od Ukrainy
przez Turcję aż po Egipt). Za główny problem Kondylis uznaje „pasożytniczy kapitalizm” wprowadzający ubogie kraje w spiralę zadłużenia.
Jeszcze silniej głos ten wybrzmiewa w ostatnich wywiadach, gdzie obok
niego akcentowana jest kwestia demograficzna (niska dzietność Grecji
wobec wysokich wskaźników Albanii i Turcji) czy też marginalizacja
interesu Grecji w zjednoczonej Europie (wtedy jeszcze Wspólnocie
Europejskiej). Receptą na te problemy miałaby być trzecia droga, którą
Karambelias określa jako „modernizację opartą na tradycji”.
Zwrócenie się w stronę wielkiej przeszłości stanowi zabezpieczenie przed
bezmyślnym naśladownictwem rozwiązań wdrażanych w innych krajach.
Akcentowanie znaczenia tradycji (a przez to pewnej ciągłości
narodu-państwa) przypieczętuje rozejście się Kondylisa z grecką lewicą,
która do tego czasu miała jeszcze prawo traktować go za jednego ze
swoich. Od tej pory staje się on w jej oczach niemalże narodowcem.
Karambelias podkreśla, że w ostatnim okresie Kondylis chętniej odwoływał się do pojęć takich jak ethnos (naród) czy kratos (państwo), wierząc, że w
rozpoczynającej się właśnie epoce planetarnej tylko naród-państwo jest
jedynym rzeczywistym podmiotem działania politycznego i społecznego.''
https://apcz.umk.pl/czasopisma/index.php/szhf/article/view/szhf.2019.025/17979
''Jedyne, co może zagwarantować gospodarcza i kulturowa globalizacja, to przekształcenie wszystkich wojen w wojny domowe. jeżeli ktoś myśli, że przez samo osłabienie lub rozwiązanie państw narodowych zapanuje pokój, to zapomina, że to nie państwa narodowe wymyśliły wojny. Wojna nie została stworzona przez państwa narodowe. Zapomina on także, że państwa narodowe nie są jedyną możliwą wspólnotą polityczną na świecie i dlatego dziejowa alternatywa nie musi brzmieć „albo społeczeństwo światowe albo państwo narodowe”. W końcu zapomina on również, że dużo gorsza od każdego konfliktu między wspólnotami zorganizowanymi politycznie może być walka w warunkach globalnej anomii.''
https://apcz.umk.pl/czasopisma/index.php/szhf/article/view/szhf.2015.027/7421
Klnę się, że pisząc w poprzednim poście o ''narodowym solidaryzmie'' nie miałem pojęcia, iż ktoś dobrych parę dekad wcześniej głosił podobną ideę jaką pod żadnym pozorem nie należy mylić z wyklętym słusznie nazizmem podkreślam jeszcze raz - znaczy to, iż jej widmo krąży nad światem i straszy pewnie po nocy globalistów takich jak Róża von Szrot und Hohenzollern:))). Na finał polecam uwadze wykład Wozińskiego o także wzmiankowanej ostatnio tutaj pani/panu/państwu Deidre łamane przez Donald McCloskey, czyli libertariańskiej ''niebinarnej staruszce z penisem'' na dowód, iż rozwolnościowe przesłanie da się jak najbardziej uzgodnić z szerzeniem ''tęczawego'' zamordyzmu przyznającego nadzwyczajny status zboczeńcom w imię zwalczania tzw. ''homofobii'', dlatego nie robiłbym sobie kuce nadziei po członkostwie nomen omen Sośnierza w sejmowej komisji ds. LGBT. Streszczając możliwie strzelistą myśl wolnorynkowego transwestyty: ta idiota, że tak rzekę w politpoprawnej nowomowie, utrzymuje serio wzorem postmodernistów, iż prawda to jedynie kwestia retoryki bo przypomnę nie jest ona dla nich czymś odkrywanym na drodze żmudnych badań, logicznej dedukcji, zestawiania faktów etc. lecz wytwarzanym, stąd właśnie pierdolec z żeńskimi końcówkami jaki obecnie przeżywamy, paraintelektualiści bowiem pokładają szamańską wiarę w kreacyjną moc języka jaki ich zdaniem wprost stwarza rzeczywistość a nie ją tylko opisuje, więc sądzą, że jak go zmienią dziwacznymi wygibasami i monstrualnymi patchworkami słownymi to i świat przez to nabierze pożądanego przez nich kształtu... Każe to ''byłemu mężczyźnie'' głosić, iż historyczny sukces burżuazji na której cześć pieje peany, był efektem li tylko infantylnej gadaniny, bo tak chyba należałoby przełożyć ''sweet talk'' jakim posługuje się na określenie nowego dyskursu przedsiębiorców umożliwiającego wedle niej/niego niczym nieskrępowaną innowacyjność wolnorynkowej ekonomii, która przyniosła poprawę losu kobiet, Murzynów, w końcu pederastów, osób transseksualnych czyli facetów przebierających się za baby takich jak on itd. Do jakich kuriozów to prowadzi, jakby tego co tu przytoczono było mało, wystarczy nadmienić, iż zjeb zupełnie poważnie twierdzi, że Wlk. Brytania wzięła przewagę nad Niemcami w ''bitwie o Anglię'' bynajmniej dlatego, iż Hitler nie dysponował wystarczającą flotą inwazyjną, czy USA wsparło Londyn ogromną pomocą zbrojną poprzez tzw. Giuk czyli północną drogę morską wiodącą przez Islandię itd., gdzie tam, to wszystko dla libertariańskiej ''naukowczyni'' nie ma najmniejszego znaczenia, o wygranej aliantów zadecydowała wedle niej/niego ''brytyjska pomysłowość'' ucieleśniona w osobie homoseksualnego a jakże naukowca Alana Turinga, który zbudował maszynę deszyfrującą niemieckie kody zbrojne! [ rzecz jasna o roli AK w dekryptażu ''Enigmy'' ani słowa, bo to przecie katolickie homofoby i antysemici som, najczarniejsza reakcja nie wiadomo jakim to cudem walcząca z faszystami ]. Ja się tylko pytam jak bardzo trzeba mieć nasr... we łbie by tak słodko pierwolić? - te, i wiele jeszcze innych szczegółów groteskowych niczym wygląd podstarzałej, uszminkowanej nieporadnie cioty w damskich fatałaszkach, najdziecie we wzmiankowanym wykładzie:
sobota, 23 listopada 2019
Ch... z OWPL.
Przykro mi, ale zmusza mnie do bycia obcesowym to co odpierdala Obóz Wielkiej Polski Liberalnej [ sformułowanie made in Rękas, który jeśli nie pieprzy akurat o Rosji zdarza się gada zwykle do rzeczy ], bo przechodzi to już wszelką miarę i żąda wręcz nazwania rzeczy po imieniu. Jak przewidywałem ''opozycję merytoryczną'' właśnie szlag trafił, choć nie spodziewałem się, że nastąpi to aż tak szybko, i zastąpiła ją pieniacka a la KOD tyle że w ''prawackim'', narodowo-liberalnym wydaniu. Konkretnie idzie mi o histerię jaką te polityczne cioty rozpętały wokół nominacji lewackiej ''gościni'' na przewodniczącą sejmowej komisji ds. rodziny - k... mać, za poprzedniej kadencji Schetyna był takimż od polityki zagranicznej, nie kto inny jak sławetny ''koperciarz'' Stasiek Gawłowski odpowiadał bodajże za środowisko, Arłukowicz zdrowie itd. a wszystko to dzięki poparciu także koalicji rządzącej, i jakoś nikt nie kręcił porównywalnego skalą shitstormu z tego tytułu jakoby PiS oddawał PO MSZ na ten przykład. Nominacja lewackiego ścierwa na szefową jest najlepszą możliwą opcją i już to widać, bo dzięki temu jak najszerszy krąg wyborców ma okazję przekonać się wreszcie z jaką napawającą grozą psychopatią polityczną mamy tu do czynienia, ''niech hrabina pokaże swoją rasę''. Grzegorz Braun jako ''prawy ojciec i katolik'' najlepszym nominatem na przewodniczącego komisji ds. rodziny? Dobre sobie:
''W lecie roku 2014, po prawie trzydziestu latach życia razem, rozstaje się ze swoją partnerką. Ta nie podziela jego radykalnych poglądów, nie chce ślubu kościelnego i dzieci. On tymczasem zaczyna uczęszczać na msze po łacinie. Już w grudniu tego samego roku, w kościele na ul. Karolkowej na warszawskiej Woli, bierze ślub w rycie trydenckim z Aleksandrą G. swoją wieloletnią montażystką. Nowa żona jest mu już zupełnie podporządkowana. Szybko rodzi im się syn.''
https://krytykapolityczna.pl/kraj/grzegorz-braun-witkowski/
- lewacki paszkwil paszkwilem, ale przytoczonym tu faktom akurat nikt nie przeczy włącznie z Braunem, a niektórzy jak choćby wylansowany przezeń Coryllus wprost je potwierdzają przy całej swej odrazie, uzasadnionej jak najbardziej, do lewackiego półmózga Witkowskiego. Kończąc temat komisji sejmowych mam niezły ubaw obserwując wściek dupy u kucnaroli z tytułu członkostwa nomen omen Sośnierza w takowej zajmującej się kwestią LGBT, ich zacietrzewienie i naiwne rojenia jakoby jego zamiarem było lewackich śmiszków ''pocisnąć'' i ''zaorać'' wbrew jasnym deklaracjom samego Dobromira, iż nie idzie tam bynajmniej uprawiać ideologicznego sabotażu i politycznego trollingu. Bowiem tumany nie kumają, że jako konsekwentny trza przyznać libertarianin nie ma on nic przeciwko postulatom ''tęczawych'' jako takim, a jedynie sprzeciwia się nadawaniu im nadzwyczajnego statusu jakowychś ''świętych krów'' - wiem, że korwinistom nie mieści się to we łbie, ale ''wolnościowizm'' i prokapitalistyczne podejście jest najzupełniej do pogodzenia z jawnie manifestowanym zboczeniem seksualnym. Dowodem choćby niejaki/a Deidre McCloskey, libertariańska ''naukowczyni'', której peany na cześć burżuazji jako ''klasy przodującej'' wychwala z kolei i promuje na rodzimym gruncie założyciel Instytutu Misesa Mateusz Machaj - otóż ''pani'' Deidre urodziła się i przeżyła blisko 50 pierwszych wiosen swego życia pod męskim imieniem Donald, mówiąc wprost to chłop przebierający się za babę i uważający się za takową, rzecz jasna jako trans czynnie wspiera ruch LGBT o czym jako żywo w poświęconym mu/''jej'' polskim haśle na wiki ni ździebka informacji nawet nie uświadczysz.
Szczytem zaś wszystkiego był niedawny wywiad Sommera z Pińskim, gdzie Jasiu popłynął na całego i nie idzie tu wcale o przytaczane przezeń przykłady postępującej gwałtownie degeneracji obozu rządowego, czemu niestety przeczyć trudno, zwłaszcza tego co mówi o Kurskim i jego prymitywnym, nieudolnym agitpropie jakim zniechęcił do PiS nawet znaczną część dotychczasowego ''żelaznego elektoratu'' tejże partii [ na marginesie czyni ciekawą uwagę wyjaśniającą dziwną tolerancję ze strony prezesa wobec tego nieudacznika - powszechna nienawiść jaką budzi on nawet wśród polityków własnej formacji pozbawia go możliwości zagrożenia pozycji Kaczyńskiego ]. Jednak ktoś robiący de facto za przydupasa skończonej kanalii o mętnych powiązaniach jakim niewątpliwie jest Giertych nie ma prawa wypominać komukolwiek niechby i faktycznego ''skurwienia'', a jeśli prawdą jest to co piszo, że - cytuję: ''Największym ciosem w działalność środowiska Jana Pińskiego była nagła śmierć jego głównego sponsora czyli hazardowego gangstera Sławomira Janowicza w lutym 2019 roku''... to wiadomym stałoby się skąd taki ból zadu u pana Jana [ inaczej należałoby uznać, że jego legendarne już ego całkiem wyjebało w kosmos ]. Ja p..., jakim zjebem trzeba być aby mianując się ''wolnościowcem'' przepędzać po faszystowsku, w bolszewickim duchu kogoś, w tym wypadku Ziemkiewicza, z wolnorynkowej niby-prawicy - i ktoś taki robi u was za samozwańczego rzecznika i machera od mediów?! Przy okazji skoro już bawimy się w wyciąganie sobie kwitów i Kondomici zaczynają drapować się w szaty politycznych cnotek i jakowychś ''autorytetów moralnych'' rozliczających z urojonego piedestału przeniewierstwa PiS: może na ten przykład Winnicki opowie wpierw coś o swoich kontaktach z zajeżdżającym WSIą byznesmenem Oparą, przecie nie ma się czego wstydzić bo wszystkie Ryśki to fajne chłopaki som, zaś Braun wspomni choć o smrodzie afer ciągnącym się za jego pryncypałem, by nie rzec ''resortowym mentorem'', zwłaszcza dziwnym aresztowaniem tegoż ''na chwilę'', hm? Bo zgodzimy się chyba, że nie ma prawa wypominać zafajdanego podwórka sąsiadowi ktoś unurzany niemal po kolana w g..., w każdym razie gratuluję sobie, że jednak nie oddałem głosu na Bosaka!
Widać bowiem wyraźnie, iż z tej zrobaczywiałej mąki chleba nie da rady upiec nawet Mentzen, który jako pierwszy w historii kuc zaproponował sensowną strategię wyborczą ''marszu przez instytucje'' czego żadną miarą nie da się pogodzić z korwinową pogardą wobec ''urzędasów'' - jakikolwiek pieprzony nieudacznik polityczny nie ma prawa narzekać, że skarbówka go okrada jeśli nie zadbał by mieć w niej swoich ludzi i co najważniejsze zachowali oni tam wierność głoszonym przez się ideałom [ a tego bez swojej spółki ''Srebrna'' nijak nie da się zagwarantować ]. Dlatego nie wystarczy nieuchronna i tak ponowna teleportacja Ozjasza w inny wymiar skąd przybył na nasz padół, należy jeszcze pozbyć się złogów którymi zainfekował mózgi swych wyznawców a to robota na lata jeśli nie dekady, i co najważniejsze koniecznym do tego jest posiadanie porównywalnej do niego charyzmy na którą tak podatne są co słabsze na umyśle kuce, a czego niestety żadną miarą nie da się rzec o panu Sławomirze i to choćby się naspidował. Korwin to już marka na lokalnym rynku politycznym, wprawdzie politycznego idioty i pajaca, niemniej jak widać starcza by zyskać poklask odpowiedniej na dojechanie do emerytury liczby zaślepionych ''rozwolnościowym'' kultem bałwochwalców. Cieszy stąd, że zaledwie parę dni po tym jak napisałem, iż socjalizm i libertarianizm, a liberalizm w gruncie rzeczy też, to tylko dwie strony tego samego antypaństwowego nihilizmu, zbrodniczego w polskich warunkach w kontekście rozbiorów i zwłaszcza katastrofalnych skutków hitlerowsko-sowieckiej okupacji jakie do dziś odczuwamy, para anarchokapitalistów Myszka i Miodek [ czyli upupiony Kelthuz ] potwierdzili to poniekąd co do joty podczas strimu na swym tubowym kanale, a mimo swego aspergerowego spierdolenia inteligencji i znajomości tematu odmówić im nie sposób. Konkretnie Mycha powołała się na artykuł czołowego chyba obecnie libertariańskiego ideologa H.H. Hoppego na temat uwiądu państwa, który wedle jej słów ''dokładnie pokrywa się z analizą marksistowską, tyle że finał jest inny'', wolnorynkowy rzecz jasna. Bowiem liberałom jak i socjalistom jednako idzie o ustanowienie w ''okresie przejściowym'' ograniczonego rządu, z tą wszakże różnicą, że dla pierwszych ma się on nie wpierdalać w ekonomię skupiając na wojsku, policji i służbach jak na nocnego ciecia przystało, natomiast w wizji drugich zajmować wyłącznie regulacją gospodarki i niczym innym - zarówno rozwolnościowcy co i lewica powtórzę dążą do zastąpienia myślenia politycznego kategoriami ekonomicznymi, aczkolwiek diametralnie inaczej pojmowanymi, stąd tak zażarty konflikt o to między nimi jak to w ideologicznej rodzinie bywa. Nie zmienia to w niczym faktu, że łączy ich niechęć co najmniej, a w radykalnych postaciach wręcz skrajna nienawiść do państwa, dlatego dziwaczny mariaż minarchistów niechby, czyli zwolenników ''ograniczonego rządu'' z nacjonalizmem jest poroniony od zarania, podkreślam to nie tyle kwestia takich czy innych dysfunkcji i uwikłań przywódców Konfederacji a nade wszystko ich wolnorynkowego zjebania - do naprawy państwa nie są zdolni z zasady ludzie, dla których stanowi ono co najwyżej ''zło konieczne'', zaś uprawiana przez nich polityka jest niemożliwa, idiotyczna dosłownie, bo tam gdzie nie ma państwa czyli w ''czystym'' kapitalizmie jak i komunizmie, tam i polityka przestaje być potrzebna, a to jest pożądany cel obu doktryn, liberalnej i lewicowej bez względu na dzielące je różnice wyłącznie na tle ekonomicznym.
Przydałaby się zaś jaka formacja autentycznych reformatorów, bo zgodzimy się chyba, że obecna Rzeczpospolita jest takową jedynie z nazwy, zaś obóz ''dobrej zmiany'' zaczyna wyraźnie buksować, widomym tego świadectwem choćby rozrośnięty do absurdalnych rozmiarów i poprzez to dysfunkcyjny nowy rząd, a szczególnie świeżo mianowany minister finansów, jak wszystko na to wskazuje pół na pół kreatura wojskowego wywiadu PRL czyli de facto Moskwy i londyńskiego City [ stanowiłby więc dowód międzysystemowej ''konwergencji'' komuno-kapitalistycznej jakiej serię blogową pt. ''Matrioszka'' poświęcił ostatnio Fox ]. Oczywiście by to przesłonić zaczęła się w ''wolnych'' jedynie z nazwy mediach dezinformacyjna gadka, wypominanie że facet ma ''niepełne wyższe'' czyli jest nieukiem jak Kwaśniewski, albo zeń ''parch'' w wersji dla naroli, a ponoć i pedał przy tym. Tymczasem stokroć ważniejszym jest, iż zaczynał karierę jako szef w kluczowej dekadzie '79-'89 londyńskiego oddziału Banku Handlowego, który dysponował monopolem w PRL na obsługę i rozliczanie transakcji międzynarodowych przez co robił de facto za przybudówkę komunistycznych służb, cywilnych jak i wojskowych. Nie przeszkodziło mu to wszakże w zrobieniu kariery w międzynarodowych, zachodnich instytucjach finansowych tudzież i krajowych jak Bank Zachodni WBK, gdzie zapoznał się z przyszłym premierem ''VATeuszem'' Morawieckim - pan Kościński miał tam pełnić funkcję człowieka ''do specjalnych poruczeń'', stąd przylgnęła ponoć doń z tego tytułu wśród pracowników banku ksywa ''Tadek zielone ucho'':))). Internety piszo, nie wiadomo na ile to prawda, jakoby wyznaczył go do tego niejaki Jacek Kseń, szara eminencja lokalnego świata finansów rzekomo stojąca jeszcze mocniej w hierarchii ''zielonych'' służb komunistycznych, jak i zachodniej finansjery. Jeśli do tego doliczymy, że jak sugeruje Ziemkiewicz głośna ostatnio sprawa szefa NIK-u Banasia posiada drugie dno, konkretnie ostrej rywalizacji służb i to nie tylko krajowych [ choćby dlatego, że klientami nieformalnego zamtuza mieszczącego się w jego kamienicy miały być różne prezesy i insze znaczne persony, co rzecz jasna stanowi wymarzone żerowisko dla szukających na nich rozmaitych ''haków'' tajniaków ], zaś wszystko ''ujawniła'' wyjątkowa dziennikarska kanalia, de facto jawny agent służący do operacji dezinformacyjnych, ten sam od dętej afery ''Wafel SS'', wszystko zaczyna układać się w dość klarowny scenariusz walki buldogów o podział łupów i wpływy w obliczu nowego rozdania po wyborach parlamentarnych. Tak czy siak skoro już zabraliśmy się za skromne nakłuwanie balonów nadętych pychą warto może jednak pokusić się chociaż o pytanie jakim to cudem syn radykalnie antykomunistycznego działacza politycznego zrobił spektakularną karierę w instytucjach finansowych najeżonych komunistyczną, moskiewską de facto agenturą cieszącą się dziwną tolerancją co najmniej ze strony londyńskiego City i Wall Street?! Powtórzę więc com napisał poprzednio: sądzę iż korzenie tego nieprawdopodobnego z pozoru sojuszu zachodniej finansjery z radzieckimi przydupasami tkwią najpóźniej w poł. lat 80-ych, dobie ''paktu Rockefeller-Jaruzelski'' przypieczętowanego aferą założycielską III RP czyli FOZZ, na tym gigantycznym przewale ufundowano min. obecne imperia medialne TVN i Polsatu, zaś obie te stacje ''prywatne'', w tym jedna będąca własnością Amerykanów, podżyrowały mocno kucnaroli i zapewne nie raz jeszcze w razie potrzeby to uczynią, to tak do namysłu zarówno naiwnie zapatrzonym w ''wujka Sama'' co i żarliwym wyznawcom ''słowiańskiego braterstwa'' z Rosją. Zapewne jakąś wskazówkę stanowi także esbecki zapis wideo ekstradycji Kornela Morawieckiego umieszczony niedawno na oficjalnym tubowym profilu IPN, tym razem w pełnej wersji co zmienia postać rzeczy bo zaczyna to wyglądać na kiepską ustawkę, przywódca ''Solidarności Walczącej'' jakoś niespecjalnie opiera się wnoszącym go na pokład samolotu tajniakom, szkoda też, iż ''zawieruszyła się'' gdzieś fonia, bo niestety nie każdy jest specjalistą od czytania z ruchu warg a rad bym dowiedzieć się o czym rozmawia wyraźnie stremowany w dość familiarnej jednak atmosferze z otaczającymi go funkcjonariuszami [ może już wtedy omawiali jego późniejsze ekscentryczne koncepty ''Europy od Atlantyku po Pacyfik''? ]. Jedno jest pewne: Polska jako należąca do kluczowych w obecnej globalnej rozgrywce ''punktów węzłowych'' będzie, już właściwie jest polem harcowania rozmaitych agentur, nie tylko tradycyjnie krajów ościennych i zamorskiego hegemona + Izraela, ale i egzotycznych wciąż dla nas a coraz śmielej rozpychających się nad Wisłą jak chińska czy nawet niektórych krajów muzułmańskich. W związku z tym mam przykrą wiadomość: niestety będzie tu kurwa wesoło, dlatego by uniknąć losu frajerów i pijanych dzieci we mgle pora zakodować sobie wreszcie do łbów co wykładał śp. Guy Debord, nieważne że ''lewak'', iż żyjemy w społeczeństwie spektaklu, którego inscenizatorami są tacy czy insi tajniacy.
W obliczu nieuchronnej jak sądzę mimo pozornych sukcesów klęski poronionego mariażu ideologicznego liberalizmu z nacjonalizmem, oraz przewartościowań w lokalnym mejnstrimie, przede wszystkim przesądzonej zdaje się dekompozycji obozu rządzącego, warto przyjrzeć się na koniec obrzeżom rodzimej sceny politycznej, szczególnie tej po prawej stronie najbardziej nas interesującej, a dzieją się tam wbrew pozorom bardzo ciekawe rzeczy, nawet jeśli tyczące póki co planktonu. Jak pisałem ostatnio trwa od jakiegoś już czasu ferment wśród radykalnych narodowców na tle działań Bąkiewicza i s-ki, który zaowocował odejściem tegoż z ONR wraz z Kalinowskim i Jelonkiem jeszcze pod koniec zeszłego roku, oraz w kontrze wypchnięciem działaczy tej organizacji ze straży niedawnego Marszu Niepodległości. Ostra różnica zdań, obok nieuniknionych konfliktów personalnych zwłaszcza w walce o władzę nawet niechby marginalną, powstała także na tle wyboru strategii politycznej, poszło nie tylko o swoisty konformizm liderów MN, ale i sprzeciw wobec łajdaczenia się części zezujących w kierunku mejnstrimu narodowców z pseudo-prawicowymi liberałami, co nie ukrywam budzi mą sympatię. Cóż z tego skoro i tu nie brak patologii, choćby zjebów pałujących się Degrellem, który piał peany na cześć Hitlera jako ''człowieka starożytnej Hellady o klasycznym systemie wartości, oddanego pięknu, naturze, prawom ducha i harmonii'', albo wyznawczyń osobliwie identarystycznej wersji ''zrównoważonego niedorozwoju'', prawdziwych eko-furii nacjonalizmu jak Maryśka Pilarczyk. Działacze jej macierzystej ''Pracy Polskiej'' wprawdzie punktują trafnie ruchy LGBT jako awangardę globalistycznego imperializmu antykulturowego, ''narzędzie w grze globalnego kapitału, który dąży do brutalnego przeforsowania swoich interesów ekonomicznych oraz narzucenia państwom narodowym decyzyjności w formie ponadnarodowej'', stąd posługuje się on min. ''tęczystami'' by ''doprowadzić do rozbicia monolitów, stojących na drodze'' do osiągnięcia tegoż celu. Nie dostrzegają jednak najwidoczniej, że tyczy to również antysmogowej i klimakteryjnej histerii, której hołdują a grzanej przecież dokładnie przez te same ośrodki jawnie już dążące do budowy planetarnego New World Order - czyżby więc nacjonalistycznym antykapitalistom po drodze było z bankami zachęcającymi do brania kredytów w zamian za posadzenie ''tlenowego drzewka''? Owszem, serio traktowany patriotyzm oznacza także szacunek dla przyrody ojczystej, pod żadnym pozorem nie może to jednak równać się uleganiu zabobonom politycznej neo-gnozy, którą niewątpliwie jest ''zrównoważony rozwój'' co właśnie czyni Pilarczykowa, więc ogarnij się dziewucho!:) [ jak ktoś trafnie podsumował na ''ćwierkaczu'': ''Marysia to stracony przypadek. Oświeceni przywykli patrzeć na rzeczywistość z piedestału Niosącego Światło, toteż próżno próbować trafić do nich z argumentacją etyczną. My maluczcy z dołów zaściankowości i zabobonów nijak nie jesteśmy dla niej partnerami do dyskusji.'' ]. Niemniej narodowy solidaryzm o nie tyle antykapitalistycznym, co antyliberalnym jak i antykomunistycznym ostrzu, wyzbyty złogów w postaci autentycznych fanów Hitlera czy zajeżdżającej oddolnym globalizmem wersji ''zielonego nacjonalizmu'', bez rusofilstwa oraz naiwnej jankesofilii, wreszcie obsesji na punkcie nacji w swoim mniemaniu jedynie wybranej obojętnie pro czy kontra, zdolny wszakże do taktycznych, powodowanych realistyczną oceną sojuszy bez dawania przy tym d..., jawi się mimo wszystko jako sensowna alternatywa dla poronionej z zasady ideologicznej fuzji, którą stanowi obecna Konfederacja. Nie widzę szans by jej formuła mogła utrzymać się na dłuższą metę choćby w obliczu nabrzmiewającej z każdym rokiem kwestii masowej migracji niosącej nieuchronnie zmiany kulturowe, a co za tym idzie polityczne i dla gospodarki krajowej, czy równie palącą obyczajówkę na których to sprawach Kondomici w końcu się wypierdolą, to pewne [ już Janusz o to zadba ]. W każdym razie solidaryzm o jakim tu mowa nie ma nic ale to nic wspólnego z socjalizmem, choćby dlatego, iż marksowski proletariusz, podobnie zresztą jak wolnorynkowy idealny przedsiębiorca i konsument jednako nie posiadają narodowości, rasy, płci, wyznania etc., są abstrakcyjnym ''człowiekiem w ogóle'' istniejącym jedynie na kartach pism lewicowych i liberalnych doktrynerów. Tym bardziej nie należy go mylić z niemieckim nazizmem, bowiem nie o faszystowską statolatrię się tu rozchodzi, lecz właśnie prawdziwie wolnościowy, republikański z ducha, rodzimy ideał państwa jako dobra wspólnego, ''rzecz-pospolitą'' w źródłowym tegoż słowa znaczeniu.
''W lecie roku 2014, po prawie trzydziestu latach życia razem, rozstaje się ze swoją partnerką. Ta nie podziela jego radykalnych poglądów, nie chce ślubu kościelnego i dzieci. On tymczasem zaczyna uczęszczać na msze po łacinie. Już w grudniu tego samego roku, w kościele na ul. Karolkowej na warszawskiej Woli, bierze ślub w rycie trydenckim z Aleksandrą G. swoją wieloletnią montażystką. Nowa żona jest mu już zupełnie podporządkowana. Szybko rodzi im się syn.''
https://krytykapolityczna.pl/kraj/grzegorz-braun-witkowski/
- lewacki paszkwil paszkwilem, ale przytoczonym tu faktom akurat nikt nie przeczy włącznie z Braunem, a niektórzy jak choćby wylansowany przezeń Coryllus wprost je potwierdzają przy całej swej odrazie, uzasadnionej jak najbardziej, do lewackiego półmózga Witkowskiego. Kończąc temat komisji sejmowych mam niezły ubaw obserwując wściek dupy u kucnaroli z tytułu członkostwa nomen omen Sośnierza w takowej zajmującej się kwestią LGBT, ich zacietrzewienie i naiwne rojenia jakoby jego zamiarem było lewackich śmiszków ''pocisnąć'' i ''zaorać'' wbrew jasnym deklaracjom samego Dobromira, iż nie idzie tam bynajmniej uprawiać ideologicznego sabotażu i politycznego trollingu. Bowiem tumany nie kumają, że jako konsekwentny trza przyznać libertarianin nie ma on nic przeciwko postulatom ''tęczawych'' jako takim, a jedynie sprzeciwia się nadawaniu im nadzwyczajnego statusu jakowychś ''świętych krów'' - wiem, że korwinistom nie mieści się to we łbie, ale ''wolnościowizm'' i prokapitalistyczne podejście jest najzupełniej do pogodzenia z jawnie manifestowanym zboczeniem seksualnym. Dowodem choćby niejaki/a Deidre McCloskey, libertariańska ''naukowczyni'', której peany na cześć burżuazji jako ''klasy przodującej'' wychwala z kolei i promuje na rodzimym gruncie założyciel Instytutu Misesa Mateusz Machaj - otóż ''pani'' Deidre urodziła się i przeżyła blisko 50 pierwszych wiosen swego życia pod męskim imieniem Donald, mówiąc wprost to chłop przebierający się za babę i uważający się za takową, rzecz jasna jako trans czynnie wspiera ruch LGBT o czym jako żywo w poświęconym mu/''jej'' polskim haśle na wiki ni ździebka informacji nawet nie uświadczysz.
Szczytem zaś wszystkiego był niedawny wywiad Sommera z Pińskim, gdzie Jasiu popłynął na całego i nie idzie tu wcale o przytaczane przezeń przykłady postępującej gwałtownie degeneracji obozu rządowego, czemu niestety przeczyć trudno, zwłaszcza tego co mówi o Kurskim i jego prymitywnym, nieudolnym agitpropie jakim zniechęcił do PiS nawet znaczną część dotychczasowego ''żelaznego elektoratu'' tejże partii [ na marginesie czyni ciekawą uwagę wyjaśniającą dziwną tolerancję ze strony prezesa wobec tego nieudacznika - powszechna nienawiść jaką budzi on nawet wśród polityków własnej formacji pozbawia go możliwości zagrożenia pozycji Kaczyńskiego ]. Jednak ktoś robiący de facto za przydupasa skończonej kanalii o mętnych powiązaniach jakim niewątpliwie jest Giertych nie ma prawa wypominać komukolwiek niechby i faktycznego ''skurwienia'', a jeśli prawdą jest to co piszo, że - cytuję: ''Największym ciosem w działalność środowiska Jana Pińskiego była nagła śmierć jego głównego sponsora czyli hazardowego gangstera Sławomira Janowicza w lutym 2019 roku''... to wiadomym stałoby się skąd taki ból zadu u pana Jana [ inaczej należałoby uznać, że jego legendarne już ego całkiem wyjebało w kosmos ]. Ja p..., jakim zjebem trzeba być aby mianując się ''wolnościowcem'' przepędzać po faszystowsku, w bolszewickim duchu kogoś, w tym wypadku Ziemkiewicza, z wolnorynkowej niby-prawicy - i ktoś taki robi u was za samozwańczego rzecznika i machera od mediów?! Przy okazji skoro już bawimy się w wyciąganie sobie kwitów i Kondomici zaczynają drapować się w szaty politycznych cnotek i jakowychś ''autorytetów moralnych'' rozliczających z urojonego piedestału przeniewierstwa PiS: może na ten przykład Winnicki opowie wpierw coś o swoich kontaktach z zajeżdżającym WSIą byznesmenem Oparą, przecie nie ma się czego wstydzić bo wszystkie Ryśki to fajne chłopaki som, zaś Braun wspomni choć o smrodzie afer ciągnącym się za jego pryncypałem, by nie rzec ''resortowym mentorem'', zwłaszcza dziwnym aresztowaniem tegoż ''na chwilę'', hm? Bo zgodzimy się chyba, że nie ma prawa wypominać zafajdanego podwórka sąsiadowi ktoś unurzany niemal po kolana w g..., w każdym razie gratuluję sobie, że jednak nie oddałem głosu na Bosaka!
Widać bowiem wyraźnie, iż z tej zrobaczywiałej mąki chleba nie da rady upiec nawet Mentzen, który jako pierwszy w historii kuc zaproponował sensowną strategię wyborczą ''marszu przez instytucje'' czego żadną miarą nie da się pogodzić z korwinową pogardą wobec ''urzędasów'' - jakikolwiek pieprzony nieudacznik polityczny nie ma prawa narzekać, że skarbówka go okrada jeśli nie zadbał by mieć w niej swoich ludzi i co najważniejsze zachowali oni tam wierność głoszonym przez się ideałom [ a tego bez swojej spółki ''Srebrna'' nijak nie da się zagwarantować ]. Dlatego nie wystarczy nieuchronna i tak ponowna teleportacja Ozjasza w inny wymiar skąd przybył na nasz padół, należy jeszcze pozbyć się złogów którymi zainfekował mózgi swych wyznawców a to robota na lata jeśli nie dekady, i co najważniejsze koniecznym do tego jest posiadanie porównywalnej do niego charyzmy na którą tak podatne są co słabsze na umyśle kuce, a czego niestety żadną miarą nie da się rzec o panu Sławomirze i to choćby się naspidował. Korwin to już marka na lokalnym rynku politycznym, wprawdzie politycznego idioty i pajaca, niemniej jak widać starcza by zyskać poklask odpowiedniej na dojechanie do emerytury liczby zaślepionych ''rozwolnościowym'' kultem bałwochwalców. Cieszy stąd, że zaledwie parę dni po tym jak napisałem, iż socjalizm i libertarianizm, a liberalizm w gruncie rzeczy też, to tylko dwie strony tego samego antypaństwowego nihilizmu, zbrodniczego w polskich warunkach w kontekście rozbiorów i zwłaszcza katastrofalnych skutków hitlerowsko-sowieckiej okupacji jakie do dziś odczuwamy, para anarchokapitalistów Myszka i Miodek [ czyli upupiony Kelthuz ] potwierdzili to poniekąd co do joty podczas strimu na swym tubowym kanale, a mimo swego aspergerowego spierdolenia inteligencji i znajomości tematu odmówić im nie sposób. Konkretnie Mycha powołała się na artykuł czołowego chyba obecnie libertariańskiego ideologa H.H. Hoppego na temat uwiądu państwa, który wedle jej słów ''dokładnie pokrywa się z analizą marksistowską, tyle że finał jest inny'', wolnorynkowy rzecz jasna. Bowiem liberałom jak i socjalistom jednako idzie o ustanowienie w ''okresie przejściowym'' ograniczonego rządu, z tą wszakże różnicą, że dla pierwszych ma się on nie wpierdalać w ekonomię skupiając na wojsku, policji i służbach jak na nocnego ciecia przystało, natomiast w wizji drugich zajmować wyłącznie regulacją gospodarki i niczym innym - zarówno rozwolnościowcy co i lewica powtórzę dążą do zastąpienia myślenia politycznego kategoriami ekonomicznymi, aczkolwiek diametralnie inaczej pojmowanymi, stąd tak zażarty konflikt o to między nimi jak to w ideologicznej rodzinie bywa. Nie zmienia to w niczym faktu, że łączy ich niechęć co najmniej, a w radykalnych postaciach wręcz skrajna nienawiść do państwa, dlatego dziwaczny mariaż minarchistów niechby, czyli zwolenników ''ograniczonego rządu'' z nacjonalizmem jest poroniony od zarania, podkreślam to nie tyle kwestia takich czy innych dysfunkcji i uwikłań przywódców Konfederacji a nade wszystko ich wolnorynkowego zjebania - do naprawy państwa nie są zdolni z zasady ludzie, dla których stanowi ono co najwyżej ''zło konieczne'', zaś uprawiana przez nich polityka jest niemożliwa, idiotyczna dosłownie, bo tam gdzie nie ma państwa czyli w ''czystym'' kapitalizmie jak i komunizmie, tam i polityka przestaje być potrzebna, a to jest pożądany cel obu doktryn, liberalnej i lewicowej bez względu na dzielące je różnice wyłącznie na tle ekonomicznym.
Przydałaby się zaś jaka formacja autentycznych reformatorów, bo zgodzimy się chyba, że obecna Rzeczpospolita jest takową jedynie z nazwy, zaś obóz ''dobrej zmiany'' zaczyna wyraźnie buksować, widomym tego świadectwem choćby rozrośnięty do absurdalnych rozmiarów i poprzez to dysfunkcyjny nowy rząd, a szczególnie świeżo mianowany minister finansów, jak wszystko na to wskazuje pół na pół kreatura wojskowego wywiadu PRL czyli de facto Moskwy i londyńskiego City [ stanowiłby więc dowód międzysystemowej ''konwergencji'' komuno-kapitalistycznej jakiej serię blogową pt. ''Matrioszka'' poświęcił ostatnio Fox ]. Oczywiście by to przesłonić zaczęła się w ''wolnych'' jedynie z nazwy mediach dezinformacyjna gadka, wypominanie że facet ma ''niepełne wyższe'' czyli jest nieukiem jak Kwaśniewski, albo zeń ''parch'' w wersji dla naroli, a ponoć i pedał przy tym. Tymczasem stokroć ważniejszym jest, iż zaczynał karierę jako szef w kluczowej dekadzie '79-'89 londyńskiego oddziału Banku Handlowego, który dysponował monopolem w PRL na obsługę i rozliczanie transakcji międzynarodowych przez co robił de facto za przybudówkę komunistycznych służb, cywilnych jak i wojskowych. Nie przeszkodziło mu to wszakże w zrobieniu kariery w międzynarodowych, zachodnich instytucjach finansowych tudzież i krajowych jak Bank Zachodni WBK, gdzie zapoznał się z przyszłym premierem ''VATeuszem'' Morawieckim - pan Kościński miał tam pełnić funkcję człowieka ''do specjalnych poruczeń'', stąd przylgnęła ponoć doń z tego tytułu wśród pracowników banku ksywa ''Tadek zielone ucho'':))). Internety piszo, nie wiadomo na ile to prawda, jakoby wyznaczył go do tego niejaki Jacek Kseń, szara eminencja lokalnego świata finansów rzekomo stojąca jeszcze mocniej w hierarchii ''zielonych'' służb komunistycznych, jak i zachodniej finansjery. Jeśli do tego doliczymy, że jak sugeruje Ziemkiewicz głośna ostatnio sprawa szefa NIK-u Banasia posiada drugie dno, konkretnie ostrej rywalizacji służb i to nie tylko krajowych [ choćby dlatego, że klientami nieformalnego zamtuza mieszczącego się w jego kamienicy miały być różne prezesy i insze znaczne persony, co rzecz jasna stanowi wymarzone żerowisko dla szukających na nich rozmaitych ''haków'' tajniaków ], zaś wszystko ''ujawniła'' wyjątkowa dziennikarska kanalia, de facto jawny agent służący do operacji dezinformacyjnych, ten sam od dętej afery ''Wafel SS'', wszystko zaczyna układać się w dość klarowny scenariusz walki buldogów o podział łupów i wpływy w obliczu nowego rozdania po wyborach parlamentarnych. Tak czy siak skoro już zabraliśmy się za skromne nakłuwanie balonów nadętych pychą warto może jednak pokusić się chociaż o pytanie jakim to cudem syn radykalnie antykomunistycznego działacza politycznego zrobił spektakularną karierę w instytucjach finansowych najeżonych komunistyczną, moskiewską de facto agenturą cieszącą się dziwną tolerancją co najmniej ze strony londyńskiego City i Wall Street?! Powtórzę więc com napisał poprzednio: sądzę iż korzenie tego nieprawdopodobnego z pozoru sojuszu zachodniej finansjery z radzieckimi przydupasami tkwią najpóźniej w poł. lat 80-ych, dobie ''paktu Rockefeller-Jaruzelski'' przypieczętowanego aferą założycielską III RP czyli FOZZ, na tym gigantycznym przewale ufundowano min. obecne imperia medialne TVN i Polsatu, zaś obie te stacje ''prywatne'', w tym jedna będąca własnością Amerykanów, podżyrowały mocno kucnaroli i zapewne nie raz jeszcze w razie potrzeby to uczynią, to tak do namysłu zarówno naiwnie zapatrzonym w ''wujka Sama'' co i żarliwym wyznawcom ''słowiańskiego braterstwa'' z Rosją. Zapewne jakąś wskazówkę stanowi także esbecki zapis wideo ekstradycji Kornela Morawieckiego umieszczony niedawno na oficjalnym tubowym profilu IPN, tym razem w pełnej wersji co zmienia postać rzeczy bo zaczyna to wyglądać na kiepską ustawkę, przywódca ''Solidarności Walczącej'' jakoś niespecjalnie opiera się wnoszącym go na pokład samolotu tajniakom, szkoda też, iż ''zawieruszyła się'' gdzieś fonia, bo niestety nie każdy jest specjalistą od czytania z ruchu warg a rad bym dowiedzieć się o czym rozmawia wyraźnie stremowany w dość familiarnej jednak atmosferze z otaczającymi go funkcjonariuszami [ może już wtedy omawiali jego późniejsze ekscentryczne koncepty ''Europy od Atlantyku po Pacyfik''? ]. Jedno jest pewne: Polska jako należąca do kluczowych w obecnej globalnej rozgrywce ''punktów węzłowych'' będzie, już właściwie jest polem harcowania rozmaitych agentur, nie tylko tradycyjnie krajów ościennych i zamorskiego hegemona + Izraela, ale i egzotycznych wciąż dla nas a coraz śmielej rozpychających się nad Wisłą jak chińska czy nawet niektórych krajów muzułmańskich. W związku z tym mam przykrą wiadomość: niestety będzie tu kurwa wesoło, dlatego by uniknąć losu frajerów i pijanych dzieci we mgle pora zakodować sobie wreszcie do łbów co wykładał śp. Guy Debord, nieważne że ''lewak'', iż żyjemy w społeczeństwie spektaklu, którego inscenizatorami są tacy czy insi tajniacy.
W obliczu nieuchronnej jak sądzę mimo pozornych sukcesów klęski poronionego mariażu ideologicznego liberalizmu z nacjonalizmem, oraz przewartościowań w lokalnym mejnstrimie, przede wszystkim przesądzonej zdaje się dekompozycji obozu rządzącego, warto przyjrzeć się na koniec obrzeżom rodzimej sceny politycznej, szczególnie tej po prawej stronie najbardziej nas interesującej, a dzieją się tam wbrew pozorom bardzo ciekawe rzeczy, nawet jeśli tyczące póki co planktonu. Jak pisałem ostatnio trwa od jakiegoś już czasu ferment wśród radykalnych narodowców na tle działań Bąkiewicza i s-ki, który zaowocował odejściem tegoż z ONR wraz z Kalinowskim i Jelonkiem jeszcze pod koniec zeszłego roku, oraz w kontrze wypchnięciem działaczy tej organizacji ze straży niedawnego Marszu Niepodległości. Ostra różnica zdań, obok nieuniknionych konfliktów personalnych zwłaszcza w walce o władzę nawet niechby marginalną, powstała także na tle wyboru strategii politycznej, poszło nie tylko o swoisty konformizm liderów MN, ale i sprzeciw wobec łajdaczenia się części zezujących w kierunku mejnstrimu narodowców z pseudo-prawicowymi liberałami, co nie ukrywam budzi mą sympatię. Cóż z tego skoro i tu nie brak patologii, choćby zjebów pałujących się Degrellem, który piał peany na cześć Hitlera jako ''człowieka starożytnej Hellady o klasycznym systemie wartości, oddanego pięknu, naturze, prawom ducha i harmonii'', albo wyznawczyń osobliwie identarystycznej wersji ''zrównoważonego niedorozwoju'', prawdziwych eko-furii nacjonalizmu jak Maryśka Pilarczyk. Działacze jej macierzystej ''Pracy Polskiej'' wprawdzie punktują trafnie ruchy LGBT jako awangardę globalistycznego imperializmu antykulturowego, ''narzędzie w grze globalnego kapitału, który dąży do brutalnego przeforsowania swoich interesów ekonomicznych oraz narzucenia państwom narodowym decyzyjności w formie ponadnarodowej'', stąd posługuje się on min. ''tęczystami'' by ''doprowadzić do rozbicia monolitów, stojących na drodze'' do osiągnięcia tegoż celu. Nie dostrzegają jednak najwidoczniej, że tyczy to również antysmogowej i klimakteryjnej histerii, której hołdują a grzanej przecież dokładnie przez te same ośrodki jawnie już dążące do budowy planetarnego New World Order - czyżby więc nacjonalistycznym antykapitalistom po drodze było z bankami zachęcającymi do brania kredytów w zamian za posadzenie ''tlenowego drzewka''? Owszem, serio traktowany patriotyzm oznacza także szacunek dla przyrody ojczystej, pod żadnym pozorem nie może to jednak równać się uleganiu zabobonom politycznej neo-gnozy, którą niewątpliwie jest ''zrównoważony rozwój'' co właśnie czyni Pilarczykowa, więc ogarnij się dziewucho!:) [ jak ktoś trafnie podsumował na ''ćwierkaczu'': ''Marysia to stracony przypadek. Oświeceni przywykli patrzeć na rzeczywistość z piedestału Niosącego Światło, toteż próżno próbować trafić do nich z argumentacją etyczną. My maluczcy z dołów zaściankowości i zabobonów nijak nie jesteśmy dla niej partnerami do dyskusji.'' ]. Niemniej narodowy solidaryzm o nie tyle antykapitalistycznym, co antyliberalnym jak i antykomunistycznym ostrzu, wyzbyty złogów w postaci autentycznych fanów Hitlera czy zajeżdżającej oddolnym globalizmem wersji ''zielonego nacjonalizmu'', bez rusofilstwa oraz naiwnej jankesofilii, wreszcie obsesji na punkcie nacji w swoim mniemaniu jedynie wybranej obojętnie pro czy kontra, zdolny wszakże do taktycznych, powodowanych realistyczną oceną sojuszy bez dawania przy tym d..., jawi się mimo wszystko jako sensowna alternatywa dla poronionej z zasady ideologicznej fuzji, którą stanowi obecna Konfederacja. Nie widzę szans by jej formuła mogła utrzymać się na dłuższą metę choćby w obliczu nabrzmiewającej z każdym rokiem kwestii masowej migracji niosącej nieuchronnie zmiany kulturowe, a co za tym idzie polityczne i dla gospodarki krajowej, czy równie palącą obyczajówkę na których to sprawach Kondomici w końcu się wypierdolą, to pewne [ już Janusz o to zadba ]. W każdym razie solidaryzm o jakim tu mowa nie ma nic ale to nic wspólnego z socjalizmem, choćby dlatego, iż marksowski proletariusz, podobnie zresztą jak wolnorynkowy idealny przedsiębiorca i konsument jednako nie posiadają narodowości, rasy, płci, wyznania etc., są abstrakcyjnym ''człowiekiem w ogóle'' istniejącym jedynie na kartach pism lewicowych i liberalnych doktrynerów. Tym bardziej nie należy go mylić z niemieckim nazizmem, bowiem nie o faszystowską statolatrię się tu rozchodzi, lecz właśnie prawdziwie wolnościowy, republikański z ducha, rodzimy ideał państwa jako dobra wspólnego, ''rzecz-pospolitą'' w źródłowym tegoż słowa znaczeniu.
poniedziałek, 11 listopada 2019
Dopisek na 11-go.
...w gruncie rzeczy patrząc z perspektywy trudno dziwić się wynikowi wyborów, szczególnie sukcesowi jakby nie było Konfederacji: miarą nędzy organizacyjnej PiS jest, iż nie zbudował trwałego ruchu społecznego, bo trudno było dalej jechać na ''miesięcznicach'' i sam prezes kazał zwinąć inicjatywę, więc jedyne co im pozostało to żałosna, nieudana na szczęście próba przejęcia, zawłaszczenia de facto marszu narodowców w zeszłym roku, lub jego zamilczenia [ skądinąd na kuriozum zakrawa, iż masową demonstrację na cześć Piłsudskiego, bo niby skąd taka nie inna data, urządzają neoendecy - Dmowski w grobie się przewraca:) ]. Z drugiej biorąc pod uwagę, iż mający wywodzić się z klubów ''Gazety Polskiej'' Bąkiewicz i jego ''roty'' czyszczą pono bezwzględnie zaplecze ''MN'' z niemile widzianej przez rządzących ''ekstremy'', co wywołuje ferment wśród narodowców powiększany też, jak chodzą słuchy, narastającym sporem z samym ''Ruchem Narodowym'' [ czyli w praktyce duetem Winnicki-Bosak ] może być, że PiS metodą ''jak nie kijem go, to pałką'' skutecznie jednak prokuruje sobie po cichu posłuszną atrapę politycznej ''konkurencji'' na prawej stronie. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że formacja Kaczyńskiego straciła pazur, zamieniając się nieubłaganie w partię trzymających za władzę, kontentując się konsumowaniem gratyfikacji płynących ze sprawowania rządów i tym samym degenerując się - w dziedzinie społecznej przeszła do defensywy, nie odpowiada kontrakcjami na prowokacje coraz bardziej rozzuchwalonego kodziarstwa i ''tęczawej'' hołoty, a wręcz zapewnia jej policyjną obstawę, tępiąc za to bezwzględnie wszelkie skrajności po swojej stronie sceny politycznej [ patrz choćby zeszłoroczne represje wobec ''szturmowców'', zadrużan i takich tam, którzy powiedzmy sobie szczerze niewiniątkami i to bardzo oględnie zowiąc nie są, ale przerosło to wszystko co pod tym względem miało miejsce nawet za czasów niesławnego Bartusia piromana, nie słyszałem też, aby równie zajadle zwalczano nie mniej groźną lewicową ekstremę ]. Smutnym objawem obumierającego zaplecza społecznego PiS jest średnia wieku członków klubów ''GP'', dominujące na ich spotkaniach siwe łby mówiąc dosadnie, powtórzę więc jeszcze raz - toczy się dziś w Polsce zasadnicza walka o rząd dusz młodego pokolenia wyborców między zwolennikami republikańskiego etosu wspólnotowego, a liberałami, których ''postępy postępu'' zepchnęły na pozycje umownie jedynie ''konserwatywne'', i póki co obecna władza reprezentująca coraz bardziej nominalnie ten pierwszy nurt ideowy przegrywa pojedynek. Owszem, wciąż spora grupa młodych zrażona agresją i chamówą zarówno lewackiej jak i korwinowej tłuszczy gotowa jest wspierać obóz rządzący, sam znam budujące przykłady takowych osób, ale jeśli nie zagospodaruje on tej formacji, i zorganizuje odpowiednio przedstawiając im jakąś sensowną ofertę, skończy już całkiem jako partia urzędników i emerytów.
...tymczasem wypadki postępują szybko i u konkurencji politycznej sytuacja klaruje się w zaskakujący sposób: na dniach objawił się jako drugi po Sośnierzu w konfederackim obozie zwolennik ''antropocenu'', czyli ludzkiego sprawstwa ''globalnego ocieplenia'' nie kto inny, a typowany na korwinowego infanta Mentzen. Zapewne ma to związek z ''zieloną'' energetyką jądrową, której także jest orędownikiem, podobnie co i Dziambor lansowany z kolei przez Otokeła jak i der Onet na ''umiarkowanego konserwatystę'' co to w przeciwieństwie do ''oszołoma'' Brauna jest przeciw aborcji a nawet za, i w ogóle po co zajmować się takimi drażliwymi tematami, lepiej ostawiając to ''wolności wyboru'' milej widzianą przez establiszment gospodarką [ eh, skąd my znamy te gadki uładzonych prawicowców typu ''budyń'' Ujazdowski itp. ]. Zbieżność stanowisk nie przypadkowa, gdyż to właśnie pan Sławomir wprowadził go do Konfy odstępując mu nawet ''biorące'' miejsce z Gdyni - ponoć łebski zeń człowiek, i faktycznie Dziambor jako kolib zdołał zaliczyć nie tylko standardowo UPR, w dodatku jako członek rozłamowej wobec Korwina frakcji ''żółtkistów'', ale i zarówno PO jak i PiS, podziwiam więc giętkość karku znamionującą zręcznego politykiera. Najważniejsze jednak w tym, iż biorąc pod uwagę kto ma nam te elektrownie jądrowe budować po mojemu zaczyna wyglądać na to, że być może obce potencje postanowiły zadbać o stworzenie dodatkowego narzędzia nacisku na PiS tam gdzie go najbardziej boli czyli z prawej strony, i nie mam tu bynajmniej na myśli jedynie tych ze Wschodu czy też najbliższego nam Zachodu... Jak trafnie zauważył Kurak jedyną prawdziwą opozycją dziś w Polsce nie jest beznadziejna, pogrążona w prostracji PO i te wszystkie kabaretowe KOD-y, ani tym bardziej skurwiała ideologicznie, zaprzedana całkiem liberalizmowi obyczajowemu i ekonomicznemu lewica, lecz należący do Amerykanów TVN w którym roi się od przewerbowanych WSIoków i ich pomiotu, czemuż by więc ''wielki brat'' zza oceanu nie miałby zajść swego wciąż zbyt mało widocznie spolegliwego wasala także z drugiej flanki, hodując sobie przy okazji młody narybek w obliczu łapiącego coraz częściej zadyszkę PiS - czyż to nie na antenie tejże stacji kuce i narole objawili niespodzianie w kluczowej chwili ''ludzką twarz'' zwolenników niskich podatków, bynajmniej za Hitlera? Nie przeszkadzają w tym jak mogłoby się wydawać prorosyjskie, czy ''amerykanosceptyczne'' wypowiedzi liderów Konfy - za komuny droga dziatwo kucoska był taki partyjniak typowany nawet na następcę Gierka, Stefan Olszowski było mu, uchodził wówczas w powszechnej opinii za ''PZPR-wski beton'', moczarowca i twardogłowego sowieciarza regularnie pielgrzymującego do radzieckiej ambasady nawołując przy tym gromko do siłowej rozprawy z ''Solidarnością'' jako ''amerykańską agenturą''. Nie przeszkodziło mu to wszakże równie żarliwie w kuluarach orędować za współpracą z USA, stąd towarzyszył Jaruzelskiemu w jego rozmowach z Rockefellerem i kreaturą tegoż Brzezińskim, które zawiązały sojusz zachodniej finansjery z komunistycznym reżimem przypieczętowany matką wszystkich afer III RP czyli FOZZ, a w końcu lat 80-ych sam przeprowadził się wraz z rodziną do wrażych imperialistów jakich ze swadą potępiał w oficjalnych enuncjacjach i do dziś kultywuje swój ''american dream'' w całkiem miłym domku na zamożnym przedmieściu jako tamtejsza ''middle class'' [ czyli kariera typowego drobnomieszczańskiego rewolucjonisty, byle dobrze ustawić się na cudzy koszt i zalegalizować już przez się nagrabione]. Dodatkową poszlaką jest tu raport jakiegoś znacznego amerykańskiego generała poprzez który tamtejsze elity komunikują swe oczekiwania wobec naszej ekipy rządzącej a referowany ostatnio na ''roninowym'' spotkaniu przez Marka Budzisza - otóż wynikało zeń, iż Stany Zjednoczone gotowe są zaangażować się militarnie i ekonomicznie w Polsce, lecz oczekują w duchu Trumpowych negocjacji, że i sami Polacy przeznaczą odpowiednio większe nakłady choćby na konieczną przebudowę miejscowej infrastruktury na potrzeby wojsk USA. Wymaga to olbrzymich jak na nasze skromne dość możliwości środków jakich nie pokryje deklarowane dotąd 2% PKB na zbrojenia i modernizację rodzimej armii, w dodatku nie mówimy o perspektywie najbliższych kilkunastu lat, lecz dwóch-trzech najdalej. Skądś więc pilnie trza będzie tę kasiorę wydobyć i niedwuznacznie oznajmiono nam, iż odbędzie się to kosztem dotychczasowych programów transferów społecznych, a któż lepiej od kolibów nadaje się do legitymizowania polityki drastycznych ''oszczędności'' i cięć socjalnych przy jednoczesnej rozbudowie armii, policji i uprawnień służb w imię silnego ''państwa minimum'' niczym za reżimu tak hołubionego przez nich Pinocheta? [ jego przykład dowodzi jak ''wolny rynek'' może kwitnąć w cieniu masowych represji wobec ''lewactwa'' i dzięki ukróceniu żądań rozbestwionej dotąd ''roszczeniowej hołoty'' ]. Zresztą w tym duchu klarował otwarcie dobrych parę lat temu i to jeszcze przed objęciem rządów przez PiS nie kto inny jak Ssakiewicz, na dowód oddajmy głos złotoustemu redaktorzynie:
''Musimy zwiększyć natychmiast wydatki na obronę. Stanie się to kosztem wielu programów społecznych i infrastrukturalnych. Nie ma wyjścia.''
http://niezalezna.pl/57616-przygotujmy-sie-na-trudne-lata
- oczywiście ''sakiewka'' od tego nie zbiednieje, ani schudnie bo jest znany z technik przerzucania kosztów na pracowników jak na typowego janusza byznesu przystało, więc istnieje wbrew pozorom nić porozumienia z kurwinowcami, którym nie podoba się ''płaca minimalna'' i rozbestwienie przez pińcset ''nierobów'' bo w rezultacie tak się im w de poprzewracało, iż nie chcą już zapierdalać u bauera zbierając szparagi [ a przecież nie zrobią tego za nich masy inżynierów i lekarzy jakich ponasprowadzali sobie z Afryki ostatnio Niemcy ]. Na tej samej zasadzie działa też zapewne Izrael, a tylko przysłowiowo durny goj sądzi, że jak ktoś gromko wyrzeka na Żydów sam nie może nim być - nie muszę daleko szukać na potwierdzenie, ot choćby kielecki Ruch Narodowy kontynuuje tradycję ''żydoendecji'': jeszcze w 1907 r. w wyborach do Dumy startował z list miejscowej Narodowej Demokracji niejaki Natan Hassenbein:). Pominę szczegóły jeśli idzie o aktualia, dodam jedynie, iż skarbnik narodowy wygląda mi na obciążonego dziedzicznie genem ''wiecznego tułacza'' i zmysłem do finansowych geszeftów [ o czym można przekonać się na ''taśmach Konfideracji'' ]. Czas pokaże czy mam rację, i to już niedługo, oby tym razem moje przewidywania nie spełniły się tak jak to niestety miało miejsce w przypadku przywoływanych poprzednio intuicji co do perspektyw przetrwania peezelu...
...ale by nie było, że cisnę okrutnie po wyznawcach Janusza, bo mi sam Korwin co to zaraża młode cipki miłością do wolności poderwał rzekomo przed laty dziewczynę/chłopaka/dziecko/kozę - wpisz dowolne: muszę przyznać jestem pod wrażeniem ostatniego wystąpienia publicznego Mentzena, a zwłaszcza porażającym wprost kontrastem z analogicznym Ozjasza, dopiero na tym tle widać całą nędzę uprawianej przez tego ostatniego politycznej chucpy. Przykro wręcz było słuchać i oglądać zachwyconego serwowanymi przez się sucharami lichego kupleciarza, fatalne wrażenie pogłębiała wyraźnie kiepska, pogarszająca się gwałtownie forma starego capa, ewidentnie cybernetyk traci rezon i resztki jadowitego uroku jakim dotąd hipnotyzował kuce, a już historia ze zniczem i NWO mię powaliła - typowy Janusz, niereformowalny psychopata [ jak tak dalej pójdzie wkrótce ostaną mu się tylko najbardziej ochujali zwolennicy w podobie pokątnego handlarza kutasami czyli Niemagistra ]. Wygląda na to, że rozwolnościowcy po tylu latach dochowali się wreszcie potencjalnego przywódcy, który nie stanowi klona prezesa jak Berkovitz pierdolącego o Hitlerze, dybach, batożeniu i jakie to baby są głupie, tym razem przemawiał ktoś merytoryczny i zapewne dobrze przeszkolony, a jeśli Mentzen tak sam z siebie tym bardziej dlań szacunek. Nie wróżę jednak powodzenia zarysowanych rozsądnie politycznych planów z Januszem, dla którego pułapem marzeń jest wspomniane 15%, a resztę cznia i jawnie nią gardzi wyzywając od idiotów, oraz wtórującą mu zbydlęconą czeredą kucy - starszy pan jak zwykle będzie się opierdalał za kasę podatników i odstawiał szopki na przemian z przysypianiem w ławach sejmowych tym razem. Nie przekonają też kurwinowcy ciężko w większości pracujących ludzi pobierających 500+ wyzywając ich od ''MADek'', ''przegrywów'', ''roszczeniowej hołoty'' itp. dokładnie w podobie PO, tych wszystkich skurwiałych klonów Jandy co ciągną same bez umiaru hajs z publicznej kasy, ale żałują tego innym, szczególnie gorzej urodzonym, bo gdzie to widziano aby szlachta stołowała się z ''chamstwem'', więc tak, rzeczywiście przydałoby się przywódcom jak i zwolennikom więcej pokory tak na początek, ale z Krulem to nie przejdzie:). Zresztą to nie tylko jego problem, a poważnych różnic ideowych rozdzierających na starcie Konfę, których wbrew temu co mówi Mentzen nie da się sprowadzić do kwestii ''retoryki politycznej'', ot weźmy wspomnianą kwestię ludzkiego sprawstwa ''globalnego ocipienia'' ustawiającą na starcie pana Sławka wraz z Dziamborem i Sośnierzem w kontrze do Qrwę, Sommera czy Brauna jeżdżących po ''zrównoważonym niedorozwoju'' niczym burej suce, a z narodowcami kosa jeśli idzie o masowe sprowadzanie taniego pracownika itp.
Potencjalnych punktów zapalnych jest multum, stąd nie widzę szans na osiągnięcie jako takiej choćby spójności programowej w skrzykniętym ad hoc na czas uniowyborów projekcie, szczególnie że brakuje im przywódcy pokroju Jarka, który by to wszystko jakoś ogarnął, na pewno nie jest nim Janusz z racji wieku a nade wszystko, ehm, powszechnie znanych ''dysfunkcji osobowości'' tak to nazwijmy [ idolem to on może być tylko dla ślepo weń zapatrzonych infantylnych zjebów ]. A jedyna osoba, która być może miałaby na to widoki, czyli Mentzen właśnie, znalazła się poza Sejmem, czyli prawdopodobnie do Bożego Narodzenia posłowie koła rozpuszczą się jak dziadowski bicz, część przynajmniej wkrótce pójdzie na ''swoje'' albo porozchodzi się do innych klubów, jak nie PO czy PiS to PSL-u nawet - być może zresztą pan Sławomir ma tego świadomość, stąd wybrał pozostanie w strukturach partyjnych ''wolnościowców'' by niezależnie od przewidywalnego parlamentarnego falstartu budować ''pracą u podstaw'' przyszły sukces polityczny bez balastu w postaci Kurwina i jego niewydarzonych przydupasów typu Berkovitz, kto wie. Jeśli ten scenariusz jest prawdziwy po mojemu tak na początek należałoby doedukować kucerię, wywietrzyć jej ze łbów kocopoły jakich nakładł jej tam starszy pan np. zarażając antypaństwowym nihilizmem. Skoro rozwolnościowcy chcą przejąć samorządy, a docelowo centralne instytucje rządowe i zreformować państwo [ czego łaknie ono niczym kania dżdżu ], należy zdecydowanie przewartościować dotychczasowe założenia ideologiczne i zmienić postawę na pro-, zacząć klarować kucom jak i wyborcom, których chcą do siebie przekonać, iż silne państwo nie ma nic wspólnego z ''socjalizmem'' ni rozbuchanym etatyzmem - to jest jakaś patologia, że Mentzen musi się tłumaczyć, iż nie jest ''lewakiem'' bo słusznie uważa za durne koncepty Gwiazdowskiego [ leberała z ZUS-u ] o zastąpieniu podatku dochodowego przychodowym, czy gdy zachęca wbrew niemu do oszczędzania w PPK. Jeśli więc przedstawią alternatywę w duchu republikańskim państwa jako dobra wspólnego, Rzecz-pospolitej właśnie, a nie jedynie zła koniecznego jak to ma miejsce u liberałów, czy wręcz zbędnego co twierdzą z kolei libertarianie, to PiS faktycznie ma się czego obawiać. Jedynym bodaj zgrzytem w przemówieniu Mentzena była dla mnie typowa kurwinowa wzmianka o lewicowych wyborcach PiS - skąd wniosek, że skoro stanowili oni ''aż'' niecałe 10% elektoratu jest to ugrupowanie ''socjalistyczne'' -? Na Kondomitów także głosowało nie tak wiele mniej osób deklarujących takowe poglądy, i co mam ich uważać za ''lewaków''?! Nie bądźcie jak Korwin, bo to ślepa ulica, wasz obecny sukces wyborczy nie jest żadną miarą jego zasługą, a tego iż został ''zachorowany'' w kluczowym momencie co uniemożliwiło mu odpalenie wiadomego protokołu, oraz poparcia głosami ''idiotów'' właśnie, byłych wyborców PiS przeważnie rozczarowanych zaniechaniami i przeniewierstwami w ich mniemaniu tej formacji, elektorat zachwyconych facecjami pajaca w muszce kuców starczyłby co najwyżej na użebranie marnych 3 promili z hakiem, aby jak zwykle pasożytować kolejne 4 lata na budżetowej dotacji nie ponosząc jakiejkolwiek politycznej odpowiedzialności. Uradowało mnie za to dobitne potwierdzenie przez Mentzena, iż rodzimi lesyferyści nie reprezentują przedsiębiorców: na kuriozum zakrawa, że tak pryncypialnie prokapitalistyczna formacja musi dopiero zabiegać o ich poparcie:). Oczywiście to głównie zasługa myszki Mikke - powtarzam: korwinizm jest mentalnym rakiem i pora bezwzględnie go wyciąć, jeśli chcą oni pozbyć się odium partii niewydarzonych szurów, przegrywów politycznych mających właśnie tyle do powiedzenia o kapitalizmie, bo zwykle o nim jedynie teoretyzują, wreszcie gimbów dla których całe wolnościowe przesłanie sprowadza się do ''sadzićpalićzalegalizować'' i swobodnego zarażania się kiłą. Przekonać do siebie poważnych ludzi interesu i nie tylko zdołają przedstawiając sensowną alternatywę polityczną dla PiS w duchu wolnościowego republikanizmu rozsądnie wyważającą elementy etatystyczne i rynkowe, wtedy dopiero uderzą tam, gdzie partię rządzącą boli najbardziej, a i zapewne niemała część elektoratu PO, ta niezaślepiona całkiem nienawiścią do ''kaczora'', oraz PSL da się przekonać. Nie jestem przywiązany do szyldów partyjnych, interesuje mnie jedynie reforma państwa konieczna dla jego jak i naszej nacji przetrwania i rozwoju, usprawnienie dysfunkcyjnego całkiem systemu rządów oraz gospodarki i życia społecznego - na tym polu póki co PiS zaliczył porażkę, a jeśli dozna klęski otworzy to być może przed takimi jak Mentzen realną perspektywę przejęcia władzy. Na to jednak należy wreszcie wyrosnąć z ''dziecięcej choroby'' korwinozy i wyjść z libertariańskiej piwnicy, kuce muszą w końcu przestać kucać!
...sam pan Sławomir mógłby dać pod tym względem przykład kucerii przestając w końcu sadzić durne korwinizmy w typie ''PiS-PO jedno zło!'' - tu akurat zgadzam się z Ziemkiewiczem, że objawem wyjątkowo podłej głupoty jest zrównywanie formacji, która niechby ze swoimi Banasiami i skorumpowanymi pociotkami dąży jednak do przekopu Mierzei Wiślanej czy budowy CPK, z antypolską swołoczą mniemanych ''jewropejczyków'' pożal się argumentujących, że po co nam lotnisko, skoro mamy je już w Berlinie [ ''my''!!! ], dokonujących choćby korekty zepsutego systemu ze zwolennikami ''żebybełotakjakbeło'' itd. Pan Rafał ma też rację - akurat gdy nie wymądrza się na temat naszej historii najnowszej zwykle prawi rozsądnie, pomijając wychodzące co i rusz na jaw także jego korwinoidalne spaczenie zbyt długim przebywaniem w otoczeniu Janusza - rozpoznając podstawowy, zasadniczy konflikt dzielący zresztą nie tylko naszą scenę polityczną, który będzie organizował ją przez najbliższe lata i dekady nawet, jako oś sporu między zwolennikami państwa narodowego, tu konkretnie utrzymania choćby mocno chybotliwej niepodległości obecnej Polski, a jawnymi już stronnikami globalizmu co niestety jest faktem, i nie da się sprowadzić do gadaniny o ''teoriach spiskowych'' czy szurowskich kupletów Mikkego na temat NWO. Dlatego wolnościowcy muszą wybrać - jeśli nie chcą ostać się li tylko zwykłymi kurwami de facto obcych hegemonii i ponadnarodowych mafii powinni przeprosić się z państwem, i przestać traktować je jako ''zło konieczne'' co najwyżej w duchu liberalnego dogmatyzmu. Zresztą jeśli zarysowana przez Mentzena jedyna słuszna dla ich przetrwania i rozwoju strategia ''marszu przez instytucje'' doczeka się realizacji, siłą rzeczy wymusi to na przechodzących tym samym przyspieszony kurs dojrzewania politycznego kucach przewartościowanie korwinowych przesądów jak pogarda wobec ''urzędasów'' [ przy tym nie dodał on, iż w grę wchodzi także wojsko, policja i służby bez ochrony których nie sposób prowadzić sensownej działalności na szeroką skalę ani tu, jak i nigdzie w ogóle ]. Toż samo tyczy wyzbycia się książkowego prokapitalizmu i skłonienia ucha ku realnym potrzebom przedsiębiorców i finansistów: by znaleźć u nich posłuch będą musieli zadbać choćby o zwalczenie patologii systemu podatkowego, inaczej nie mają prawa wyrzekać, iż skarbówka roi się od skorumpowanych funkcjonariuszy skoro sami nie uczynili nic by obsadzić ją swoimi ludźmi! Przy okazji warto by przestudiować liczne przypadki byłych UPR-owców zwłaszcza w PO, ale i PiS oraz innych formacjach ''bandy czworga'', aby zdobyć wiedzę dlaczego tak łatwo dali się oni kupić ''systemowi'' i ograniczyć przynajmniej takową możliwość na przyszłość - na pewno ważną rolę spełnia tu odpowiednia formacja ideowa, ale nie oszukujmy się także zapewnienie działaczom perspektyw rozwoju zawodowego i finansowego: łatwo ''liberterianizować'' będąc gimbem, jednak najdalej ok. 30-tki u normalnego człowieka posiadającego jakąkolwiek szansę zrobienia kariery musi pojawić się ostra świadomość, iż czas wreszcie przestać świrować, inaczej czeka go smutny los typowego kuca, beznadziejnego piwniczaka obkutego wprawdzie w dziełach Misesa, Rothbarda czy Ayn Rand, lecz w realu zapierdalającego na call-center czy kulejącego co najwyżej jakiś geszefciarski bieda-biznes na boku.
W każdym razie póki co jedyną formacją mającą moc sprawczą w Polsce pozostaje PiS, i dopóty tak będzie buńczuczne oświadczenia Mentzena, iż ''wolnościowcy'' idą po władzę by rozpędzić ''bandę czworga'' i obalić ''system'' brzmią niepoważnie, żałośnie wręcz zalatując typowym dla kurwiniarzy gówniarstwem politycznym - bez kontrrewolucji mentalnej powiadam i ostrego przewartościowania głupot jakie nakładł kucerzom do łbów ich pan i władca nie może się obyć. Co zaś tyczy się samego PiS obaczymy czy prezes wyciągnie właściwe wnioski z słusznego jak najbardziej wpierdolu jaki zebrał w wyborach Czabański i przestanie wreszcie dawać posłuch oszołomom we własnym obozie politycznym oskarżającym branżę futrzarską o ''ruską agenturalność'', inaczej przedsiębiorcy rolni zostaną przejęci ponownie przez peezel wespół z ostrzącymi sobie już na ten perspektywiczny elektorat zęby Kondomitami, a tak się składa, iż ogólnie pojęta produkcja żywnościowa obok energetyki i kopalnictwa będą w horyzoncie najbliższych lat głównymi polami bitwy na których rozstrzygnie się przyszłość naszego kraju nie waham się rzec, kwestia zachowania resztek choć suwerenności jakie nam jeszcze się ostały. A propos domniemanych ''szpionów'' od których zaczęliśmy, więc i na finał powróćmy: rad bym się dowiedzieć jakim to cudem oskarżany przez Targalskiego o powielanie rosyjskiej dezinformacji Michalkiewicz zasiada taka razą we władzach ''wolnościowej'' polsko-amerykańskiej fundacji PAFERE szerzącej od lat nad Wisłą ''misesizm-hayekizm'', zaś rzekomy ''ruski troll'' Braun wygłosił jako honorowy gość strzelistą, kosmiczną wręcz laudację na jej cześć -?! Bo coś mi tu nie gra, no chyba, że to jak z niejakim Marcinem Sarem, człowiekiem z ''głębokiego półcienia'' za komuny, któremu uzasadnione podejrzenia o związki z PRL-owskim wywiadem, a pośrednio co najmniej i sowieckim, nie przeszkodziły wcale zrobić spektakularnej kariery jako ekspert Fundacji Rockefellera stanowiącej de facto ekspozyturę CIA, w krótkim czasie na pocz. lat 80-ych wywindowany do pozycji drugiego po Brzeziu ''spec-jalista'' od ówczesnej Europy wschodniej - a więc byłbyż to przykład obecnej ''konwergencji systemowej'' z czasów ''zimnej wojny'' o której rozpisywał się ostatnio na swym blogu Fox? Cóż, można se pytać póki to jeszcze nie zabronione, w każdym razie warto nadmienić w tym kontekście, że prelegentem współorganizowanej w zeszłym roku przez rzeczoną fundację ''libertyńskiej'' konferencji był min. Kulesza przewodniczący dziś kołu poselskiemu Kondomiarzy - co ciekawe określił się on tu w oficjalnym biogramie jako ''anarchocapitalist libertarian'', nie przeszkadza mu to jednak w przytuleniu poselskich apanaży i wespół z resztą reprezentacji milionowej subwencji z budżetu jak na rasowych kucy przystało, bo deklaracje Dziambora o jej zniesieniu należy traktować jako li tylko ordynarne zagranie pod publiczkę [ w obecnych warunkach nie sposób bez niej się obyć, już Kukiz wyłożył się na tym i pozostało mu żebranie o łaskę u działaczy peezelu ]. Nie będę brnął w szczegóły bo anglosaskiej lobotomizacji w ''wolnorynkowym'' duchu od lat prowadzonej w naszym nieszczęsnym kraju należałoby poświęcić osobny wpis, tu jedynie dodam, iż niepokojąco wygląda w obliczu omawianych tutaj spraw ostatnie rozdanie nagród im. Józefa Mackiewicza fundowanych właśnie przez PAFERE, bowiem laureatami zostali związani mniej lub bardziej z PiS Gursztyn czy Marek Cichocki [ i jakoś nie brzydzili się ich odbierać od ''ruskiego agenta'' Michalkiewicza ], ale nawet i nie kto inny jak sam... Karoń:))). Pojęcia nie mam jakim to cudem znalazł uznanie w oczach gremium jurorów jeżdżący po libertarianach niczym burej suce pan Krzysztof, być może ujął je swą pochwałą ''etyki pracy'', niemniej wygląda to osobliwie biorąc pod uwagę, iż twórca i spiritus movens ''wolnościowej'' fundacji mr. Małek jest członkiem prestiżowego Mont Pelerin Society, któremu przewodziły takie tuzy wolnorynkowej ekonomii jak sam Hayek czy Milton Friedman.
Ponieważ PAFERE promuje zaś dość karkołomną syntezę ''wolnościowego katolicyzmu'' jak to ma miejsce choćby w przypadku jej honorowego doradcy, paleolibertarianina Thomasa E. Woodsa, należy stąd przyjrzeć się jeszcze na finał nieco osobie lorda Actona, na którego cześć pierwotnie miano wespół z Tocquevillem nazwać rzeczone stowarzyszenie, bowiem był zeń XIX-wieczny odpowiednik i prekursor obecnego kościoła otwartego niczym odbyt starego pederasty, coś jak Hołownia tyle że postać niepomiernie większego formatu. Jego dziadek pełnił funkcję premiera rządu Królestwa Neapolu czyli de facto brytyjskiego agenta, zasłynął on z zaprowadzenia bezwzględnego terroru na Sycylii by zapobiec francuskiej infiltracji po ucieczce dworu tamże przed napoleońskimi wojskami - szczegół biograficzny niebagatelnej wagi, bowiem jak przekonany się actonowski ''liberalizm'' był zakłamaną maską bezwzględnego imperializmu ''perfidnego Albionu''. Wnuk kontynuował rodzinną tradycję kreciej roboty usiłując przeszkodzić ustanowieniu dogmatu papieskiej nieomylności, klęska na szczęście dywersji wywołała w nim wściekłość obnażając prawdziwego oblicze tego ''katolickiego'' jedynie z pozoru modernisty dyktując mu niesłychane nawet jak na kogoś takiego anatemy pod adresem Kościoła: ''Modlę się do Boga bym mógł zobaczyć, jak cała ta budowla runie, a Tyber wypełni się krwią wymordowanych księży''... Nas jednak powinno szczególnie zainteresować jego podejście do nacjonalizmu, który to nie wahał się nazywać ''bardziej absurdalnym i przestępczym niż socjalizm'' [!], gdyż ''tylko w kraju ograniczonej władzy państwowej, a więc w państwach wielonarodowościowych, Kościół może zachować istotne wpływy i swobodę działań i nie ulec absolutystycznemu państwu''. Probierzem typowej dla Anglosasów obłudy jaką to ocieka jest nie tylko jego stosunek do przedrozbiorowej Rzeczpospolitej, której stawiał kuriozalny w ustach liberała zarzut ''słabego rządu'', ale nade wszystko potępienie przezeń Powstania Styczniowego o którym mętnie bredząc pisał, iż ''nie wolno nam myśleć o wyzwolonej Polsce, ale o nawróconym carze'' [ sic! ], bowiem ''z religijnego punktu widzenia, które nie może być drogowskazem, ale powinno zabezpieczać nam tyły, walka Polski o niepodległość jest wielkim złem dla katolików w Rosji, gdyż łączy katolickość z buntem, natomiast Polska pogodzona [z przynależnością do Rosji], samorządna i niosąca samorządność do Rosji, byłaby wielkim wsparciem dla rosyjskich katolików''... [ przypomnę, że takowe kocopoły prawiła kreatura napawająca się wizją rzek czerwonych od klechowskiej posoki i samego papieża ]. Przytacza się zwykle jego gromkie potępienie agresji zaborców na Rzeczpospolitą pomijając zarazem inną równie dobitną wypowiedź, iż ''z krzywdy rozbiorów, nie możemy teraz wyprowadzać prawa [do odrodzenia Polski]'', tak więc podobny mariaż sprotestantyzowanego duchowo niby-katolicyzmu udrapowanego dla niepoznaki w szaty ortodoksji oraz leseferystycznej ekonomii stanowi wyjątkowo zabójczą dla sprawy naszej niepodległości ideologiczną toksynę. Niemniej warto, aby do i tak strutych nią całkiem niemal korwinowców przemówił chociaż koncept ''społecznej gospodarki rynkowej'' lorda Actona, swoistego prekursora ''ordoliberalizmu'' rzec by można, bowiem:
''Jego liberalizm był liberalizmem sumienia, a sumienie nakazywało mu nie tylko szukać politycznych i prawnych gwarancji wolności, ale również podstawowych gwarancji materialnych i socjalnych dla wolności. Aprobując powszechne prawo wyborcze mężczyzn zwracał uwagę na to, że masy są zazwyczaj ciemne, że łatwo je zwodzić odwołując się do namiętności i przesądów, są nietrwałe w swoich poglądach, trudno im objaśnić zawiłe kwestie gospodarcze i pojednać ich interesy z interesami państwa. I w tym tkwi zagrożenie dla własności, jednej z gwarancji wolności politycznej. Wszelako, argumentował dalej, to właśnie liberalna ekonomia w osobie Adama Smitha otworzyła władzę klasom pracującym uznając wolność umów między kapitałem i pracą oraz ogłaszając, że praca jest jedynym, czasem podstawowym, źródłem bogactwa. " Trudno się przeto oprzeć wnioskowi, że klasa od której zależy narodowy dobrobyt powinna mieć kontrolę nad bogactwem, jakie tworzy... Jeżeli istnieje wolna umowa w wolnym rynku między kapitałem i pracą, nie jest słuszne, że jedna z układających się stron może tworzyć prawa, zarządzać, utrzymywać pokój, administrować sprawiedliwością, dystrybucją podatków. Jest niesprawiedliwym, że wszystkie te zabezpieczenia i korzyści maja być tylko po jednej stronie. Wobec tych argumentów starożytny dogmat, że władza służy własności, upada. Sprawiedliwość wymaga, by własność - nie tyle się zrzekła - ile podzieliła swoją polityczną przewagą. Bez tego podziału wolny kontrakt jest iluzją. Dostęp klas pracujących do władzy politycznej nie był dlań kwestią korzyści czy taktycznej zręczności. To była, jak zwykle, kwestia zasad, moralnych zobowiązań. Takich samych jak dotrzymywania słowa, spłacania długów, prawdomówności. Ideał liberalny domagał się w końcu równości politycznej, "likwidacji władzy jednej rasy nad drugą, wiary nad wiarą, klasy nad klasą." Zresztą, konkludował Lord Acton, nie można powiedzieć, że jakaś klasa nie dorasta do władania. Wszystkie klasy są niezdolne do rządzenia w tym samym stopniu. Samo wykształcenie, inteligencja i bogactwo są tylko pewnym zabezpieczeniem przed błędami w postępkach, ale nie są w stanie uchronić nikogo przed politycznymi błędami.''
http://www.omp.org.pl/stareomp/index928f.html?module=subjects&func=printpage&pageid=180&scope=page
- ano właśnie, choć podobna fetyszyzacja pracy może doprowadzić z kolei do herezji karonianizmu [ który jawi się wręcz jako perfidna forma intoksykacji marksizmem ubrana dla niepoznaki w postać jego pryncypialnej krytyki ], a też i nie odpowiada już w pełni realiom dzisiejszej ekonomii co chyba aż nadto dobitnie wykazaliśmy w jednym z wcześniejszych wpisów.
Dziękuję Państwu za uwagę.
...tymczasem wypadki postępują szybko i u konkurencji politycznej sytuacja klaruje się w zaskakujący sposób: na dniach objawił się jako drugi po Sośnierzu w konfederackim obozie zwolennik ''antropocenu'', czyli ludzkiego sprawstwa ''globalnego ocieplenia'' nie kto inny, a typowany na korwinowego infanta Mentzen. Zapewne ma to związek z ''zieloną'' energetyką jądrową, której także jest orędownikiem, podobnie co i Dziambor lansowany z kolei przez Otokeła jak i der Onet na ''umiarkowanego konserwatystę'' co to w przeciwieństwie do ''oszołoma'' Brauna jest przeciw aborcji a nawet za, i w ogóle po co zajmować się takimi drażliwymi tematami, lepiej ostawiając to ''wolności wyboru'' milej widzianą przez establiszment gospodarką [ eh, skąd my znamy te gadki uładzonych prawicowców typu ''budyń'' Ujazdowski itp. ]. Zbieżność stanowisk nie przypadkowa, gdyż to właśnie pan Sławomir wprowadził go do Konfy odstępując mu nawet ''biorące'' miejsce z Gdyni - ponoć łebski zeń człowiek, i faktycznie Dziambor jako kolib zdołał zaliczyć nie tylko standardowo UPR, w dodatku jako członek rozłamowej wobec Korwina frakcji ''żółtkistów'', ale i zarówno PO jak i PiS, podziwiam więc giętkość karku znamionującą zręcznego politykiera. Najważniejsze jednak w tym, iż biorąc pod uwagę kto ma nam te elektrownie jądrowe budować po mojemu zaczyna wyglądać na to, że być może obce potencje postanowiły zadbać o stworzenie dodatkowego narzędzia nacisku na PiS tam gdzie go najbardziej boli czyli z prawej strony, i nie mam tu bynajmniej na myśli jedynie tych ze Wschodu czy też najbliższego nam Zachodu... Jak trafnie zauważył Kurak jedyną prawdziwą opozycją dziś w Polsce nie jest beznadziejna, pogrążona w prostracji PO i te wszystkie kabaretowe KOD-y, ani tym bardziej skurwiała ideologicznie, zaprzedana całkiem liberalizmowi obyczajowemu i ekonomicznemu lewica, lecz należący do Amerykanów TVN w którym roi się od przewerbowanych WSIoków i ich pomiotu, czemuż by więc ''wielki brat'' zza oceanu nie miałby zajść swego wciąż zbyt mało widocznie spolegliwego wasala także z drugiej flanki, hodując sobie przy okazji młody narybek w obliczu łapiącego coraz częściej zadyszkę PiS - czyż to nie na antenie tejże stacji kuce i narole objawili niespodzianie w kluczowej chwili ''ludzką twarz'' zwolenników niskich podatków, bynajmniej za Hitlera? Nie przeszkadzają w tym jak mogłoby się wydawać prorosyjskie, czy ''amerykanosceptyczne'' wypowiedzi liderów Konfy - za komuny droga dziatwo kucoska był taki partyjniak typowany nawet na następcę Gierka, Stefan Olszowski było mu, uchodził wówczas w powszechnej opinii za ''PZPR-wski beton'', moczarowca i twardogłowego sowieciarza regularnie pielgrzymującego do radzieckiej ambasady nawołując przy tym gromko do siłowej rozprawy z ''Solidarnością'' jako ''amerykańską agenturą''. Nie przeszkodziło mu to wszakże równie żarliwie w kuluarach orędować za współpracą z USA, stąd towarzyszył Jaruzelskiemu w jego rozmowach z Rockefellerem i kreaturą tegoż Brzezińskim, które zawiązały sojusz zachodniej finansjery z komunistycznym reżimem przypieczętowany matką wszystkich afer III RP czyli FOZZ, a w końcu lat 80-ych sam przeprowadził się wraz z rodziną do wrażych imperialistów jakich ze swadą potępiał w oficjalnych enuncjacjach i do dziś kultywuje swój ''american dream'' w całkiem miłym domku na zamożnym przedmieściu jako tamtejsza ''middle class'' [ czyli kariera typowego drobnomieszczańskiego rewolucjonisty, byle dobrze ustawić się na cudzy koszt i zalegalizować już przez się nagrabione]. Dodatkową poszlaką jest tu raport jakiegoś znacznego amerykańskiego generała poprzez który tamtejsze elity komunikują swe oczekiwania wobec naszej ekipy rządzącej a referowany ostatnio na ''roninowym'' spotkaniu przez Marka Budzisza - otóż wynikało zeń, iż Stany Zjednoczone gotowe są zaangażować się militarnie i ekonomicznie w Polsce, lecz oczekują w duchu Trumpowych negocjacji, że i sami Polacy przeznaczą odpowiednio większe nakłady choćby na konieczną przebudowę miejscowej infrastruktury na potrzeby wojsk USA. Wymaga to olbrzymich jak na nasze skromne dość możliwości środków jakich nie pokryje deklarowane dotąd 2% PKB na zbrojenia i modernizację rodzimej armii, w dodatku nie mówimy o perspektywie najbliższych kilkunastu lat, lecz dwóch-trzech najdalej. Skądś więc pilnie trza będzie tę kasiorę wydobyć i niedwuznacznie oznajmiono nam, iż odbędzie się to kosztem dotychczasowych programów transferów społecznych, a któż lepiej od kolibów nadaje się do legitymizowania polityki drastycznych ''oszczędności'' i cięć socjalnych przy jednoczesnej rozbudowie armii, policji i uprawnień służb w imię silnego ''państwa minimum'' niczym za reżimu tak hołubionego przez nich Pinocheta? [ jego przykład dowodzi jak ''wolny rynek'' może kwitnąć w cieniu masowych represji wobec ''lewactwa'' i dzięki ukróceniu żądań rozbestwionej dotąd ''roszczeniowej hołoty'' ]. Zresztą w tym duchu klarował otwarcie dobrych parę lat temu i to jeszcze przed objęciem rządów przez PiS nie kto inny jak Ssakiewicz, na dowód oddajmy głos złotoustemu redaktorzynie:
''Musimy zwiększyć natychmiast wydatki na obronę. Stanie się to kosztem wielu programów społecznych i infrastrukturalnych. Nie ma wyjścia.''
http://niezalezna.pl/57616-przygotujmy-sie-na-trudne-lata
- oczywiście ''sakiewka'' od tego nie zbiednieje, ani schudnie bo jest znany z technik przerzucania kosztów na pracowników jak na typowego janusza byznesu przystało, więc istnieje wbrew pozorom nić porozumienia z kurwinowcami, którym nie podoba się ''płaca minimalna'' i rozbestwienie przez pińcset ''nierobów'' bo w rezultacie tak się im w de poprzewracało, iż nie chcą już zapierdalać u bauera zbierając szparagi [ a przecież nie zrobią tego za nich masy inżynierów i lekarzy jakich ponasprowadzali sobie z Afryki ostatnio Niemcy ]. Na tej samej zasadzie działa też zapewne Izrael, a tylko przysłowiowo durny goj sądzi, że jak ktoś gromko wyrzeka na Żydów sam nie może nim być - nie muszę daleko szukać na potwierdzenie, ot choćby kielecki Ruch Narodowy kontynuuje tradycję ''żydoendecji'': jeszcze w 1907 r. w wyborach do Dumy startował z list miejscowej Narodowej Demokracji niejaki Natan Hassenbein:). Pominę szczegóły jeśli idzie o aktualia, dodam jedynie, iż skarbnik narodowy wygląda mi na obciążonego dziedzicznie genem ''wiecznego tułacza'' i zmysłem do finansowych geszeftów [ o czym można przekonać się na ''taśmach Konfideracji'' ]. Czas pokaże czy mam rację, i to już niedługo, oby tym razem moje przewidywania nie spełniły się tak jak to niestety miało miejsce w przypadku przywoływanych poprzednio intuicji co do perspektyw przetrwania peezelu...
...ale by nie było, że cisnę okrutnie po wyznawcach Janusza, bo mi sam Korwin co to zaraża młode cipki miłością do wolności poderwał rzekomo przed laty dziewczynę/chłopaka/dziecko/kozę - wpisz dowolne: muszę przyznać jestem pod wrażeniem ostatniego wystąpienia publicznego Mentzena, a zwłaszcza porażającym wprost kontrastem z analogicznym Ozjasza, dopiero na tym tle widać całą nędzę uprawianej przez tego ostatniego politycznej chucpy. Przykro wręcz było słuchać i oglądać zachwyconego serwowanymi przez się sucharami lichego kupleciarza, fatalne wrażenie pogłębiała wyraźnie kiepska, pogarszająca się gwałtownie forma starego capa, ewidentnie cybernetyk traci rezon i resztki jadowitego uroku jakim dotąd hipnotyzował kuce, a już historia ze zniczem i NWO mię powaliła - typowy Janusz, niereformowalny psychopata [ jak tak dalej pójdzie wkrótce ostaną mu się tylko najbardziej ochujali zwolennicy w podobie pokątnego handlarza kutasami czyli Niemagistra ]. Wygląda na to, że rozwolnościowcy po tylu latach dochowali się wreszcie potencjalnego przywódcy, który nie stanowi klona prezesa jak Berkovitz pierdolącego o Hitlerze, dybach, batożeniu i jakie to baby są głupie, tym razem przemawiał ktoś merytoryczny i zapewne dobrze przeszkolony, a jeśli Mentzen tak sam z siebie tym bardziej dlań szacunek. Nie wróżę jednak powodzenia zarysowanych rozsądnie politycznych planów z Januszem, dla którego pułapem marzeń jest wspomniane 15%, a resztę cznia i jawnie nią gardzi wyzywając od idiotów, oraz wtórującą mu zbydlęconą czeredą kucy - starszy pan jak zwykle będzie się opierdalał za kasę podatników i odstawiał szopki na przemian z przysypianiem w ławach sejmowych tym razem. Nie przekonają też kurwinowcy ciężko w większości pracujących ludzi pobierających 500+ wyzywając ich od ''MADek'', ''przegrywów'', ''roszczeniowej hołoty'' itp. dokładnie w podobie PO, tych wszystkich skurwiałych klonów Jandy co ciągną same bez umiaru hajs z publicznej kasy, ale żałują tego innym, szczególnie gorzej urodzonym, bo gdzie to widziano aby szlachta stołowała się z ''chamstwem'', więc tak, rzeczywiście przydałoby się przywódcom jak i zwolennikom więcej pokory tak na początek, ale z Krulem to nie przejdzie:). Zresztą to nie tylko jego problem, a poważnych różnic ideowych rozdzierających na starcie Konfę, których wbrew temu co mówi Mentzen nie da się sprowadzić do kwestii ''retoryki politycznej'', ot weźmy wspomnianą kwestię ludzkiego sprawstwa ''globalnego ocipienia'' ustawiającą na starcie pana Sławka wraz z Dziamborem i Sośnierzem w kontrze do Qrwę, Sommera czy Brauna jeżdżących po ''zrównoważonym niedorozwoju'' niczym burej suce, a z narodowcami kosa jeśli idzie o masowe sprowadzanie taniego pracownika itp.
Potencjalnych punktów zapalnych jest multum, stąd nie widzę szans na osiągnięcie jako takiej choćby spójności programowej w skrzykniętym ad hoc na czas uniowyborów projekcie, szczególnie że brakuje im przywódcy pokroju Jarka, który by to wszystko jakoś ogarnął, na pewno nie jest nim Janusz z racji wieku a nade wszystko, ehm, powszechnie znanych ''dysfunkcji osobowości'' tak to nazwijmy [ idolem to on może być tylko dla ślepo weń zapatrzonych infantylnych zjebów ]. A jedyna osoba, która być może miałaby na to widoki, czyli Mentzen właśnie, znalazła się poza Sejmem, czyli prawdopodobnie do Bożego Narodzenia posłowie koła rozpuszczą się jak dziadowski bicz, część przynajmniej wkrótce pójdzie na ''swoje'' albo porozchodzi się do innych klubów, jak nie PO czy PiS to PSL-u nawet - być może zresztą pan Sławomir ma tego świadomość, stąd wybrał pozostanie w strukturach partyjnych ''wolnościowców'' by niezależnie od przewidywalnego parlamentarnego falstartu budować ''pracą u podstaw'' przyszły sukces polityczny bez balastu w postaci Kurwina i jego niewydarzonych przydupasów typu Berkovitz, kto wie. Jeśli ten scenariusz jest prawdziwy po mojemu tak na początek należałoby doedukować kucerię, wywietrzyć jej ze łbów kocopoły jakich nakładł jej tam starszy pan np. zarażając antypaństwowym nihilizmem. Skoro rozwolnościowcy chcą przejąć samorządy, a docelowo centralne instytucje rządowe i zreformować państwo [ czego łaknie ono niczym kania dżdżu ], należy zdecydowanie przewartościować dotychczasowe założenia ideologiczne i zmienić postawę na pro-, zacząć klarować kucom jak i wyborcom, których chcą do siebie przekonać, iż silne państwo nie ma nic wspólnego z ''socjalizmem'' ni rozbuchanym etatyzmem - to jest jakaś patologia, że Mentzen musi się tłumaczyć, iż nie jest ''lewakiem'' bo słusznie uważa za durne koncepty Gwiazdowskiego [ leberała z ZUS-u ] o zastąpieniu podatku dochodowego przychodowym, czy gdy zachęca wbrew niemu do oszczędzania w PPK. Jeśli więc przedstawią alternatywę w duchu republikańskim państwa jako dobra wspólnego, Rzecz-pospolitej właśnie, a nie jedynie zła koniecznego jak to ma miejsce u liberałów, czy wręcz zbędnego co twierdzą z kolei libertarianie, to PiS faktycznie ma się czego obawiać. Jedynym bodaj zgrzytem w przemówieniu Mentzena była dla mnie typowa kurwinowa wzmianka o lewicowych wyborcach PiS - skąd wniosek, że skoro stanowili oni ''aż'' niecałe 10% elektoratu jest to ugrupowanie ''socjalistyczne'' -? Na Kondomitów także głosowało nie tak wiele mniej osób deklarujących takowe poglądy, i co mam ich uważać za ''lewaków''?! Nie bądźcie jak Korwin, bo to ślepa ulica, wasz obecny sukces wyborczy nie jest żadną miarą jego zasługą, a tego iż został ''zachorowany'' w kluczowym momencie co uniemożliwiło mu odpalenie wiadomego protokołu, oraz poparcia głosami ''idiotów'' właśnie, byłych wyborców PiS przeważnie rozczarowanych zaniechaniami i przeniewierstwami w ich mniemaniu tej formacji, elektorat zachwyconych facecjami pajaca w muszce kuców starczyłby co najwyżej na użebranie marnych 3 promili z hakiem, aby jak zwykle pasożytować kolejne 4 lata na budżetowej dotacji nie ponosząc jakiejkolwiek politycznej odpowiedzialności. Uradowało mnie za to dobitne potwierdzenie przez Mentzena, iż rodzimi lesyferyści nie reprezentują przedsiębiorców: na kuriozum zakrawa, że tak pryncypialnie prokapitalistyczna formacja musi dopiero zabiegać o ich poparcie:). Oczywiście to głównie zasługa myszki Mikke - powtarzam: korwinizm jest mentalnym rakiem i pora bezwzględnie go wyciąć, jeśli chcą oni pozbyć się odium partii niewydarzonych szurów, przegrywów politycznych mających właśnie tyle do powiedzenia o kapitalizmie, bo zwykle o nim jedynie teoretyzują, wreszcie gimbów dla których całe wolnościowe przesłanie sprowadza się do ''sadzićpalićzalegalizować'' i swobodnego zarażania się kiłą. Przekonać do siebie poważnych ludzi interesu i nie tylko zdołają przedstawiając sensowną alternatywę polityczną dla PiS w duchu wolnościowego republikanizmu rozsądnie wyważającą elementy etatystyczne i rynkowe, wtedy dopiero uderzą tam, gdzie partię rządzącą boli najbardziej, a i zapewne niemała część elektoratu PO, ta niezaślepiona całkiem nienawiścią do ''kaczora'', oraz PSL da się przekonać. Nie jestem przywiązany do szyldów partyjnych, interesuje mnie jedynie reforma państwa konieczna dla jego jak i naszej nacji przetrwania i rozwoju, usprawnienie dysfunkcyjnego całkiem systemu rządów oraz gospodarki i życia społecznego - na tym polu póki co PiS zaliczył porażkę, a jeśli dozna klęski otworzy to być może przed takimi jak Mentzen realną perspektywę przejęcia władzy. Na to jednak należy wreszcie wyrosnąć z ''dziecięcej choroby'' korwinozy i wyjść z libertariańskiej piwnicy, kuce muszą w końcu przestać kucać!
...sam pan Sławomir mógłby dać pod tym względem przykład kucerii przestając w końcu sadzić durne korwinizmy w typie ''PiS-PO jedno zło!'' - tu akurat zgadzam się z Ziemkiewiczem, że objawem wyjątkowo podłej głupoty jest zrównywanie formacji, która niechby ze swoimi Banasiami i skorumpowanymi pociotkami dąży jednak do przekopu Mierzei Wiślanej czy budowy CPK, z antypolską swołoczą mniemanych ''jewropejczyków'' pożal się argumentujących, że po co nam lotnisko, skoro mamy je już w Berlinie [ ''my''!!! ], dokonujących choćby korekty zepsutego systemu ze zwolennikami ''żebybełotakjakbeło'' itd. Pan Rafał ma też rację - akurat gdy nie wymądrza się na temat naszej historii najnowszej zwykle prawi rozsądnie, pomijając wychodzące co i rusz na jaw także jego korwinoidalne spaczenie zbyt długim przebywaniem w otoczeniu Janusza - rozpoznając podstawowy, zasadniczy konflikt dzielący zresztą nie tylko naszą scenę polityczną, który będzie organizował ją przez najbliższe lata i dekady nawet, jako oś sporu między zwolennikami państwa narodowego, tu konkretnie utrzymania choćby mocno chybotliwej niepodległości obecnej Polski, a jawnymi już stronnikami globalizmu co niestety jest faktem, i nie da się sprowadzić do gadaniny o ''teoriach spiskowych'' czy szurowskich kupletów Mikkego na temat NWO. Dlatego wolnościowcy muszą wybrać - jeśli nie chcą ostać się li tylko zwykłymi kurwami de facto obcych hegemonii i ponadnarodowych mafii powinni przeprosić się z państwem, i przestać traktować je jako ''zło konieczne'' co najwyżej w duchu liberalnego dogmatyzmu. Zresztą jeśli zarysowana przez Mentzena jedyna słuszna dla ich przetrwania i rozwoju strategia ''marszu przez instytucje'' doczeka się realizacji, siłą rzeczy wymusi to na przechodzących tym samym przyspieszony kurs dojrzewania politycznego kucach przewartościowanie korwinowych przesądów jak pogarda wobec ''urzędasów'' [ przy tym nie dodał on, iż w grę wchodzi także wojsko, policja i służby bez ochrony których nie sposób prowadzić sensownej działalności na szeroką skalę ani tu, jak i nigdzie w ogóle ]. Toż samo tyczy wyzbycia się książkowego prokapitalizmu i skłonienia ucha ku realnym potrzebom przedsiębiorców i finansistów: by znaleźć u nich posłuch będą musieli zadbać choćby o zwalczenie patologii systemu podatkowego, inaczej nie mają prawa wyrzekać, iż skarbówka roi się od skorumpowanych funkcjonariuszy skoro sami nie uczynili nic by obsadzić ją swoimi ludźmi! Przy okazji warto by przestudiować liczne przypadki byłych UPR-owców zwłaszcza w PO, ale i PiS oraz innych formacjach ''bandy czworga'', aby zdobyć wiedzę dlaczego tak łatwo dali się oni kupić ''systemowi'' i ograniczyć przynajmniej takową możliwość na przyszłość - na pewno ważną rolę spełnia tu odpowiednia formacja ideowa, ale nie oszukujmy się także zapewnienie działaczom perspektyw rozwoju zawodowego i finansowego: łatwo ''liberterianizować'' będąc gimbem, jednak najdalej ok. 30-tki u normalnego człowieka posiadającego jakąkolwiek szansę zrobienia kariery musi pojawić się ostra świadomość, iż czas wreszcie przestać świrować, inaczej czeka go smutny los typowego kuca, beznadziejnego piwniczaka obkutego wprawdzie w dziełach Misesa, Rothbarda czy Ayn Rand, lecz w realu zapierdalającego na call-center czy kulejącego co najwyżej jakiś geszefciarski bieda-biznes na boku.
W każdym razie póki co jedyną formacją mającą moc sprawczą w Polsce pozostaje PiS, i dopóty tak będzie buńczuczne oświadczenia Mentzena, iż ''wolnościowcy'' idą po władzę by rozpędzić ''bandę czworga'' i obalić ''system'' brzmią niepoważnie, żałośnie wręcz zalatując typowym dla kurwiniarzy gówniarstwem politycznym - bez kontrrewolucji mentalnej powiadam i ostrego przewartościowania głupot jakie nakładł kucerzom do łbów ich pan i władca nie może się obyć. Co zaś tyczy się samego PiS obaczymy czy prezes wyciągnie właściwe wnioski z słusznego jak najbardziej wpierdolu jaki zebrał w wyborach Czabański i przestanie wreszcie dawać posłuch oszołomom we własnym obozie politycznym oskarżającym branżę futrzarską o ''ruską agenturalność'', inaczej przedsiębiorcy rolni zostaną przejęci ponownie przez peezel wespół z ostrzącymi sobie już na ten perspektywiczny elektorat zęby Kondomitami, a tak się składa, iż ogólnie pojęta produkcja żywnościowa obok energetyki i kopalnictwa będą w horyzoncie najbliższych lat głównymi polami bitwy na których rozstrzygnie się przyszłość naszego kraju nie waham się rzec, kwestia zachowania resztek choć suwerenności jakie nam jeszcze się ostały. A propos domniemanych ''szpionów'' od których zaczęliśmy, więc i na finał powróćmy: rad bym się dowiedzieć jakim to cudem oskarżany przez Targalskiego o powielanie rosyjskiej dezinformacji Michalkiewicz zasiada taka razą we władzach ''wolnościowej'' polsko-amerykańskiej fundacji PAFERE szerzącej od lat nad Wisłą ''misesizm-hayekizm'', zaś rzekomy ''ruski troll'' Braun wygłosił jako honorowy gość strzelistą, kosmiczną wręcz laudację na jej cześć -?! Bo coś mi tu nie gra, no chyba, że to jak z niejakim Marcinem Sarem, człowiekiem z ''głębokiego półcienia'' za komuny, któremu uzasadnione podejrzenia o związki z PRL-owskim wywiadem, a pośrednio co najmniej i sowieckim, nie przeszkodziły wcale zrobić spektakularnej kariery jako ekspert Fundacji Rockefellera stanowiącej de facto ekspozyturę CIA, w krótkim czasie na pocz. lat 80-ych wywindowany do pozycji drugiego po Brzeziu ''spec-jalista'' od ówczesnej Europy wschodniej - a więc byłbyż to przykład obecnej ''konwergencji systemowej'' z czasów ''zimnej wojny'' o której rozpisywał się ostatnio na swym blogu Fox? Cóż, można se pytać póki to jeszcze nie zabronione, w każdym razie warto nadmienić w tym kontekście, że prelegentem współorganizowanej w zeszłym roku przez rzeczoną fundację ''libertyńskiej'' konferencji był min. Kulesza przewodniczący dziś kołu poselskiemu Kondomiarzy - co ciekawe określił się on tu w oficjalnym biogramie jako ''anarchocapitalist libertarian'', nie przeszkadza mu to jednak w przytuleniu poselskich apanaży i wespół z resztą reprezentacji milionowej subwencji z budżetu jak na rasowych kucy przystało, bo deklaracje Dziambora o jej zniesieniu należy traktować jako li tylko ordynarne zagranie pod publiczkę [ w obecnych warunkach nie sposób bez niej się obyć, już Kukiz wyłożył się na tym i pozostało mu żebranie o łaskę u działaczy peezelu ]. Nie będę brnął w szczegóły bo anglosaskiej lobotomizacji w ''wolnorynkowym'' duchu od lat prowadzonej w naszym nieszczęsnym kraju należałoby poświęcić osobny wpis, tu jedynie dodam, iż niepokojąco wygląda w obliczu omawianych tutaj spraw ostatnie rozdanie nagród im. Józefa Mackiewicza fundowanych właśnie przez PAFERE, bowiem laureatami zostali związani mniej lub bardziej z PiS Gursztyn czy Marek Cichocki [ i jakoś nie brzydzili się ich odbierać od ''ruskiego agenta'' Michalkiewicza ], ale nawet i nie kto inny jak sam... Karoń:))). Pojęcia nie mam jakim to cudem znalazł uznanie w oczach gremium jurorów jeżdżący po libertarianach niczym burej suce pan Krzysztof, być może ujął je swą pochwałą ''etyki pracy'', niemniej wygląda to osobliwie biorąc pod uwagę, iż twórca i spiritus movens ''wolnościowej'' fundacji mr. Małek jest członkiem prestiżowego Mont Pelerin Society, któremu przewodziły takie tuzy wolnorynkowej ekonomii jak sam Hayek czy Milton Friedman.
Ponieważ PAFERE promuje zaś dość karkołomną syntezę ''wolnościowego katolicyzmu'' jak to ma miejsce choćby w przypadku jej honorowego doradcy, paleolibertarianina Thomasa E. Woodsa, należy stąd przyjrzeć się jeszcze na finał nieco osobie lorda Actona, na którego cześć pierwotnie miano wespół z Tocquevillem nazwać rzeczone stowarzyszenie, bowiem był zeń XIX-wieczny odpowiednik i prekursor obecnego kościoła otwartego niczym odbyt starego pederasty, coś jak Hołownia tyle że postać niepomiernie większego formatu. Jego dziadek pełnił funkcję premiera rządu Królestwa Neapolu czyli de facto brytyjskiego agenta, zasłynął on z zaprowadzenia bezwzględnego terroru na Sycylii by zapobiec francuskiej infiltracji po ucieczce dworu tamże przed napoleońskimi wojskami - szczegół biograficzny niebagatelnej wagi, bowiem jak przekonany się actonowski ''liberalizm'' był zakłamaną maską bezwzględnego imperializmu ''perfidnego Albionu''. Wnuk kontynuował rodzinną tradycję kreciej roboty usiłując przeszkodzić ustanowieniu dogmatu papieskiej nieomylności, klęska na szczęście dywersji wywołała w nim wściekłość obnażając prawdziwego oblicze tego ''katolickiego'' jedynie z pozoru modernisty dyktując mu niesłychane nawet jak na kogoś takiego anatemy pod adresem Kościoła: ''Modlę się do Boga bym mógł zobaczyć, jak cała ta budowla runie, a Tyber wypełni się krwią wymordowanych księży''... Nas jednak powinno szczególnie zainteresować jego podejście do nacjonalizmu, który to nie wahał się nazywać ''bardziej absurdalnym i przestępczym niż socjalizm'' [!], gdyż ''tylko w kraju ograniczonej władzy państwowej, a więc w państwach wielonarodowościowych, Kościół może zachować istotne wpływy i swobodę działań i nie ulec absolutystycznemu państwu''. Probierzem typowej dla Anglosasów obłudy jaką to ocieka jest nie tylko jego stosunek do przedrozbiorowej Rzeczpospolitej, której stawiał kuriozalny w ustach liberała zarzut ''słabego rządu'', ale nade wszystko potępienie przezeń Powstania Styczniowego o którym mętnie bredząc pisał, iż ''nie wolno nam myśleć o wyzwolonej Polsce, ale o nawróconym carze'' [ sic! ], bowiem ''z religijnego punktu widzenia, które nie może być drogowskazem, ale powinno zabezpieczać nam tyły, walka Polski o niepodległość jest wielkim złem dla katolików w Rosji, gdyż łączy katolickość z buntem, natomiast Polska pogodzona [z przynależnością do Rosji], samorządna i niosąca samorządność do Rosji, byłaby wielkim wsparciem dla rosyjskich katolików''... [ przypomnę, że takowe kocopoły prawiła kreatura napawająca się wizją rzek czerwonych od klechowskiej posoki i samego papieża ]. Przytacza się zwykle jego gromkie potępienie agresji zaborców na Rzeczpospolitą pomijając zarazem inną równie dobitną wypowiedź, iż ''z krzywdy rozbiorów, nie możemy teraz wyprowadzać prawa [do odrodzenia Polski]'', tak więc podobny mariaż sprotestantyzowanego duchowo niby-katolicyzmu udrapowanego dla niepoznaki w szaty ortodoksji oraz leseferystycznej ekonomii stanowi wyjątkowo zabójczą dla sprawy naszej niepodległości ideologiczną toksynę. Niemniej warto, aby do i tak strutych nią całkiem niemal korwinowców przemówił chociaż koncept ''społecznej gospodarki rynkowej'' lorda Actona, swoistego prekursora ''ordoliberalizmu'' rzec by można, bowiem:
''Jego liberalizm był liberalizmem sumienia, a sumienie nakazywało mu nie tylko szukać politycznych i prawnych gwarancji wolności, ale również podstawowych gwarancji materialnych i socjalnych dla wolności. Aprobując powszechne prawo wyborcze mężczyzn zwracał uwagę na to, że masy są zazwyczaj ciemne, że łatwo je zwodzić odwołując się do namiętności i przesądów, są nietrwałe w swoich poglądach, trudno im objaśnić zawiłe kwestie gospodarcze i pojednać ich interesy z interesami państwa. I w tym tkwi zagrożenie dla własności, jednej z gwarancji wolności politycznej. Wszelako, argumentował dalej, to właśnie liberalna ekonomia w osobie Adama Smitha otworzyła władzę klasom pracującym uznając wolność umów między kapitałem i pracą oraz ogłaszając, że praca jest jedynym, czasem podstawowym, źródłem bogactwa. " Trudno się przeto oprzeć wnioskowi, że klasa od której zależy narodowy dobrobyt powinna mieć kontrolę nad bogactwem, jakie tworzy... Jeżeli istnieje wolna umowa w wolnym rynku między kapitałem i pracą, nie jest słuszne, że jedna z układających się stron może tworzyć prawa, zarządzać, utrzymywać pokój, administrować sprawiedliwością, dystrybucją podatków. Jest niesprawiedliwym, że wszystkie te zabezpieczenia i korzyści maja być tylko po jednej stronie. Wobec tych argumentów starożytny dogmat, że władza służy własności, upada. Sprawiedliwość wymaga, by własność - nie tyle się zrzekła - ile podzieliła swoją polityczną przewagą. Bez tego podziału wolny kontrakt jest iluzją. Dostęp klas pracujących do władzy politycznej nie był dlań kwestią korzyści czy taktycznej zręczności. To była, jak zwykle, kwestia zasad, moralnych zobowiązań. Takich samych jak dotrzymywania słowa, spłacania długów, prawdomówności. Ideał liberalny domagał się w końcu równości politycznej, "likwidacji władzy jednej rasy nad drugą, wiary nad wiarą, klasy nad klasą." Zresztą, konkludował Lord Acton, nie można powiedzieć, że jakaś klasa nie dorasta do władania. Wszystkie klasy są niezdolne do rządzenia w tym samym stopniu. Samo wykształcenie, inteligencja i bogactwo są tylko pewnym zabezpieczeniem przed błędami w postępkach, ale nie są w stanie uchronić nikogo przed politycznymi błędami.''
http://www.omp.org.pl/stareomp/index928f.html?module=subjects&func=printpage&pageid=180&scope=page
- ano właśnie, choć podobna fetyszyzacja pracy może doprowadzić z kolei do herezji karonianizmu [ który jawi się wręcz jako perfidna forma intoksykacji marksizmem ubrana dla niepoznaki w postać jego pryncypialnej krytyki ], a też i nie odpowiada już w pełni realiom dzisiejszej ekonomii co chyba aż nadto dobitnie wykazaliśmy w jednym z wcześniejszych wpisów.
Dziękuję Państwu za uwagę.
piątek, 1 listopada 2019
Korwinizm to polityka [ dla ] idiotów.
Wynik wyborów parlamentarnych poczynił koniecznym dopisek do srogiego orania kurwinozy i ogólnie rozwolnościowców jakiego dokonałem w zapoprzednim poście, dlatego tym razem będzie nieco krócej, niemniej sytuacja aż prosi się o jaki komentarz. Pojmuję u zwolenników obozu wciąż rządzącego pokusę sprowadzenia sukcesu wyborczego Konfederacji do szurii wierzącej w żydowskie bunkry w Polsce jak czynią to Matka Kurka czy niechętni kucom, choć poza tym skorwinizowani ekonomicznie Otoka z Ziemkiewiczem, albo wręcz rządzonych hormonami, spuszczających się pod durne karyny jak niejaka Oraniec [ nomen omen ] sfrustrowanych seksualnie stulejarzy, co z kolei twierdzi coryllus. Trudno oprzeć się temu obserwując wyczyny zezwierzęconych całkiem kuctrolli rozbestwionych przełamaniem klątwy ''protokołu 4%'' [ formalnym jedynie, o czem za chwilę ], których Otoka po imieniu wyzwał od podludzi i hunwejbinów, inaczej kurwinowej hołoty określić nie sposób. Niemniej mobilizacja ''żelaznego elektoratu'' rozwolnościowców starczyłaby co najwyżej do uciułania marnych 3-4% głosów, by tradycyjnie dla tej formacji przepierdalać kasę podatników do następnych wyborów bez ponoszenia jakiejkolwiek politycznej odpowiedzialności. To iż będą mogli robić to samo, ale już w Sejmie zawdzięczają poparciu takich jak niektórzy/re moi znajomi/e, ogarniętych jak najbardziej ludzi z których nikt nie ma najmniejszych złudzeń co do wyleniałego szczura Mikke i wszyscy już dawno wyrośli z wolnorynkowego onanizmu mentalnego, więc gdyby w Świętokrzyskiem Kondomici zamiast Bosaka wystawili nieudacznika Lewickiego po staremu zerżnięto by im tyłek. Dlatego wbrew pozorom klątwa ozjaszowego protokołu nadal obowiązuje, dowodem tajemnicza absencja Korwina w kluczowym momencie tuż przed głosowaniem jaka uniemożliwiła mu jego odpalenie, przyznam otwarcie nie wierzę w chorobę Janusza, która miała ją spowodować, najprawdopodobniej oficer prowadzący Brauna czyli Skalik czuwający z ramienia resortu nad powodzeniem całego projektu wywarł nań odpowiednią presję tak że stary komediant zasymulował choróbsko. Jak tam było tak tam było, najważniejszym w obecnej chwili jest, iż żadną miarą nie można wyborców Konfideracji wrzucać do jednego wora wyzywając jednako jak durne Ssakiewicze i Karnowskie od ''ruskich onuc'', stanowczo należy oddzielić wśród nich słusznie często wkurwionych byłych wyborców PiS czy Kukiza nawet od korwinowych plew. Zamiast więc pierdolić kocopoły stanowiące odpowiednik żenujących bredni o rzekomym ''socjalistycznym rozdawnictwie'' obecnie rządzących pochylmy się przez chwilę nad motywami tych pierwszych: jak rzeczowo przyznał Targalski PiS nie ma zbyt wiele by nie powiedzieć zgoła nic do zaoferowania sporej grupie spośród bardzo jak i względnie młodych jeszcze ludzi w Polsce, szczególnie tym przedsiębiorczym i ogarniętym życiowo serio myślącym o swej przyszłości, którzy dostrzegają wyraźnie, że nie mają już co liczyć w tej materii na państwo [ tłumaczyłoby to zauważalny od pewnego czasu run na inwestycje, zainteresowanie kryptowalutami i popularność tubowych kanałów Wapniaka czy TraderJam itp. ]. Owszem, to nie wina PiS, że obecny system ubezpieczeń społecznych w dalszej perspektywie jest nie do utrzymania, bo wszędzie w świecie umownego Okcydentu dotychczasowy konsensus społeczny oparty o bezpieczeństwo socjalne idzie się jebać z powodu gwałtownych przemian demograficznych, cywilizacyjnych, technologicznych etc. i nawet na względnie jeszcze sytym Zachodzie do mas dociera, że nie mają szans na godziwe emerytury, niemniej jako rządzącym formacji Kaczyńskiego za to się obrywa poprzez obłożenie ZUS-em. Swoje zrobił także masowy już fenomen społeczny samotnych i bezdzietnych jednostek [ nie chcę być złośliwy, ale prezes akurat powinien to rozumieć ], jeszcze względnie młodych, ale zbyt starych na to by załapać się na ''zerowy PIT'', którym 500+ jawi się raczej jako uciążliwe obciążenie podatkowe czy dłużne niż jakakolwiek zachęta do założenia rodziny, tym bardziej nie będzie nim poronione od początku ''bykowe'' i PiS zwyczajnie kompromituje się odgrzewając ten zjełczały koncept lansowany za nierządu PO jaki w Niemczech przysłowiowe g... dał jeśli idzie o poprawę demograficznego upadku. W razie jego wprowadzenia ''starzy kawalerowie i panny'' jak onegdaj ich nazywano prędzej wyjadą z kraju, albo wykorzystają wszelkie luki prawne, które daje chaos panujący w tej materii by tego uniknąć, a nawet do prezesa dotarło, że ''obecnie nie można już nikogo zmusić do bycia Polakiem'' jak oświadczył parę miesięcy temu w wywiadzie dla radia Wnet. Poza tym danina takowa w niniejszej formie dyskryminowałaby mężczyzn, stąd w imię wymogu równości koniecznym stałoby się także kobiety obłożyć ''krowowym'' co rzecz jasna wywołałoby histerię nowych ''czarnych marszy'' tym razem uzasadnionych niestety, wszystkie zaś tępe Jachiry podjęły akurat słuszną decyzję by się nie rozmnażać, i należy je w tym jedynie utwierdzać, niechby w imię wyimaginowanego ''dobra planety''. A jak ktoś nie pojmuje czemu jeszcze 100 lat temu Polska miała bodaj najwyższy przyrost naturalny w świecie Okcydentu przynajmniej, co brzmi nieprawdopodobnie dziś, gdy wymieramy w zastraszającym wręcz tempie, i mimo biedy aż piszczy baby rodziły a chłopy płodziły po dziesięcioro nawet bywało dziecków, teraz zaś trzeba zachęcać ludzi wszelkimi możliwymi sposobami, aby łaskawie wydali na świat choć jedno-dwoje, to ja mu niestety do pustego łba przysłowiowego oleju nie naleję [ nie Janusze libertarianizmu, to nie wina socjalu, niskie podatki również temu nie zaradzą ].
Kolejnym czynnikiem wybitnie zniechęcającym do PiS i całej Zjednoczonej Prawicy był toporny agitprop w wykonaniu rzeczonych Ssakiewicza, Karnowskich a nade wszystko prezia Jacusia, nie odkryję Ameryki, gdy stwierdzę ten oto fakt, iż obaj Kurscy jednako odstawiają chujnię: jeden antyrządową w GWnie, które już całkiem zeszło na psy, drugi zaś pro- w telewizorium, co może jeszcze działać wobec starszego pokolenia, ale dla posiadających odrobinę choć RiGCzu młodych czy osób w średnim wieku każdy kontakt z medium publicznym niczym wiadomy dom musi wzbudzać odrazę, w perspektywie więc zaowocuje to propagandową katastrofą, i właśnie pierwsze tego symptomy obserwujemy [ a już szczytem głupoty jest wykorzystywanie skończonego bydlaka Małpiana Kowalsky'ego do krytyki Konfy, gdy należałoby go ukazywać jako przykład kompromitacji narodowców, którzy takie coś lansowali na prezydenta ]. Swoje zrobiło też graniczące wręcz z syndromem sztokholmskim proamerykańskie zaślepienie rządzących: przykro to mówić, ale nikt nie zrobił tyle w ostatnim czasie dla poprawy wizerunku Rosji i samego Putina, oraz zniszczenia pozytywnego dotąd obrazu USA zwłaszcza wśród młodego pokolenia rodzimej prawicy co sami Amerykanie... Pomijam omawianą także tutaj kwestię 447 czy nieszczęsnego blamażu z ustawą o IPN, ale totalnym już skurwysyństwem i ''punktem Nemezis'' była chucpa antyirańskiej konferencji jaką urządzili sobie naszym kosztem ''sojusznicy'' z USA i Izraela zmuszając PiS do masochistycznych wręcz zabiegów by robić dobrą minę do wybitnie złej gry i udobruchać jakoś słusznie wkurwiony Teheran, ku uciesze zapewne dyskontującej to Moskwy. Nic, nawet najdalej posunięta ignorancja nie usprawiedliwia bredzenia Pompeo stawiającego nam za wzór żydowskich uboli, a zwłaszcza majaczeń dziennikarskiego próchna zza oceanu o jakowymś ''kolaboracyjnym rządzie'' polskim, który we łbie durnej baby miał rzekomo wespół z Niemcami tłumić powstanie w gettcie - w dupie mam jej wymuszone przeprosiny, należało z nią postąpić za to jak Sudańczycy dekadę wcześniej: kiedy zaczęła pyszczyć na konferencji prasowej ichniemu przywódcy kraju ochroniarze wzięli ją za wszarz i wykopali z sali, nikogo nie obchodziło, żestare żydowskie kurwiszcze jest żoną byłego dyrektora FED-u Greenspana [ najwidoczniej jeśli idzie o godność własną i stanowczą obronę swoich racji jesteśmy przysłowiowe sto lat za nimi, i białe polskie Murzyny powinny się tego uczyć od czarnych ]. Waszyngton i Tel Awiw nikczemnie poczynają sobie ze swymi potencjalnymi sojusznikami czyli Polską oraz Turcją bez których przecież nie mogą się obyć, bowiem odgrywają kluczową rolę w ich planach przynajmniej po tej stronie Eurazji: Ankara chociaż się stawia, gdy nasze władze wolą udawać, iż to deszcz pada kiedy nie tyle nawet plują co wręcz spuszczają im się na twarz [ OK, Erdogan ma zdecydowanie lepsze karty przetargowe, niemniej ]. Pożytek z tego choć taki, iż najbardziej nawet tępi nadwiślańscy neokoszerwatyści doznali wreszcie ożywczej deziluzji wskutek siarczystego plaskacza wymierzonego im przez ubóstwiony dotąd ''bastion syfilizacji judeołacińskiej'' na Bliskim Wschodzie, przez to Izraelowi pozostały tutaj przynajmniej oficjalnie tylko jakieś niewydarzone pastorzyny, Koraszewscy, były narodowy socjalista z NOP-u Misiek Kamiński, no i oczywiście dzielny libertariański woj Kelkuc, któremu niestety nic już na to nie pomoże. Dzięki temu wkurwiony jak rzadko Morawiecki nie wziął na szczęście udziału w chucpie wyszehradzkiego szczytu w Izraelu [?!?] sprokurowanej przez hołubionego tak przez Kondomiarzy Orbana, dobre i to. Co tu zresztą gadać, skoro nawet Bartosiak, de facto jawny agent wpływu USA [ Potomac Foundation z którą jest związany ewidentnie stanowi przybudówkę amerykańskiego wywiadu wojskowego ] wyraźnie traci cierpliwość do Anglosasów i nazbyt spolegliwej wobec ich żądań obecnej ekipy rządzącej, to wiedz że coś się dzieje i sytuacja jest naprawdę poważna. Trudno się dziwić wielu młodym Polakom zwłaszcza, że narastającym obrzydzeniem napawają ich Stany Zjednoczone skoro reprezentuje je u nas ponaciągane koszmarnie, nabotoksowane do urzygu oblicze ambasadorzycy Mosbacherowej, która jest chodzącą katastrofą wizerunkową - owszem, zdaję sobie sprawę, że babsko nie trafiło tutaj przypadkiem, jako ''członkini'' Atlantic Council powiązana z amerykańskim ''głębokim państwem'', szczególnie jego wojskową frakcją poprzez udział w tzw. BENS, biznesowym lobby armii USA [ tłumaczy to uroczysty obiad przed laty wydany na jej cześć przez głównodowodzącego wojskami NATO generała na jakimś zamku w Belgii, po którym udała się wraz z nim wizytować bazy wojskowe w Afganistanie, byle komu takowych honorów nie czynią ]. Na tubie można też znaleźć jej relację ze spotkania jakie odbyła na dobre parę lat przed wybuchem ''arabskiej wiosny'' z Asadem i jego małżonką, szczególnie tej ostatniej nie mogła się nachwalić, wychowanicy elitarnej brytyjskiej uczelni po praktykach w Deutsche Bank i J.P. Morgan na Wall Street co jak sądzę w równym jak nie większym stopniu co militarne i finansowe wsparcie Rosji, Chin i Iranu razem wziętych zadecydowało, że z syryjskiego tyrana nie zrobiono kebaba jak z Kaddafiego - bankierów jak wiadomo nie wieszają, agentów czy jak w tym wypadku zjawiskowej agentki globalnej finansjery również. Nie zmienia to w niczym faktu, że Imperium Americanum reprezentuje nad Wisłą upiorna wprost megiera, typowy przykład ''gold digger bitch'', których epidemia jak trafnie zauważył Bill Burr rujnuje USA i cały świat Okcydentu, babsztyl broniący TVN jak niepodległości oraz nachalnie wciskający nam żydowskie uroszczenia majątkowe, LGBT i insze świństwa zza oceanu. Cóż więc się dziwić, że coraz więcej leszczy zwłaszcza tych nie pamiętających już PRL daje się nabierać na serwowaną im przez starego alfonsa i zwodziciela ściemę o Putinie jako ''konserwatywnym katechonie'': może ktoś się do kurwy nędzy ocknie w tym Białasowym Domu i skuma wreszcie, iż epoka kiedy miliony Polaków a zwłaszcza Polek przyciągały przed ekrany ''żony Hollywoodu'' czy perypetie Blejka i tej suki Aleksis minęła na szczęście bezpowrotnie. Całkiem spora grupa rodaków szczególnie młodszych, ale i w średnim wieku nauczyła się w międzyczasie trzeźwo kalkulować, więc nie dadzą się już nabrać na emfatyczne plewy sadzone im przez Pence'a o bohaterstwie, prawach człowieka i takich tam - konkrety, matkojebco! [ i jak słusznie zwraca uwagę Bartosiak przy całej nawet sympatii dla sprawy amerykańskiej koniecznie należy mieć plan B na wypadek, gdy Stanom powinie się jednak noga w konfrontacji z Pekinem, lub jakoś trzeba będzie się z nim ułożyć na samą myśl o czym cierpnie skóra, ale jak mus to mus ].
To już nie problem raczej wspomnianych wyżej znajomych, ale sądzę, iż niemałą rolę w poparciu Konfederacji odegrała także kwestia nachodźców pod hasłami powstrzymania których PiS przecież doszedł do władzy, tymczasem za jego rządów przybyło ich do Polski bodaj najwięcej ze wszystkich krajów UE. Bowiem jak dziś widać od początku problematyczna była nie tyle sama masowa migracja, a to skąd konkretnie mają pochodzić przybysze: nie chcieliśmy - i słusznie!!! - wciskanych nam przez Niemcy migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu ''ze względów bezpieczeństwa'' jak wygadał się były już wiceminister Chorąży, który za to popłynął, nikt jednak przecież nie mówił o Ukraińcach czy tym bardziej pochodzących z drugiego krańca Eurazji Hindusach, Nepalczykach itd. ... Reperkusjom jakie w perspektywie niesie to dla bezpieczeństwa państwowego i stabilności struktury społecznej należy poświęcić osobny wpis, teraz dodam jedynie, że już za rządów PO słyszało się narzekania polskich pracowników wygryzanych przez Ukraińców z roboty, i problem ten wskutek napływu ogromnej ilości migrantów zza wschodniej granicy mógł jedynie eskalować [ nie ma co się łudzić, że zdecydowana większość spośród nich ulegnie kiedykolwiek ''polonizacji'' skoro nikt specjalnie tego od nich nie wymaga, a i sami Polacy przeżywają właśnie ostry kryzys tożsamości narodowej, więc nie wiadomo nawet do czego w ogóle mieliby oni przystąpić, z czym konkretnie utożsamić się ]. Wreszcie last but not least kwestie obyczajowe - wprawdzie trudno młodych nawet deklarujących prawicowe poglądy posądzić tu o jakiś szczególny konserwatyzm, ale niechby umiarkowanych jeśli o to idzie czy nawet libertynów co zachowali odrobinę choć RiGCzu powinno co najmniej niepokoić rozbestwienie, które w tej materii zapanowało wskutek zarządzeń Czaskowsky'ego i tym podobnych gównolejów działających na zlecenie WHO oraz inszych szemranych agend globalizmu, stąd zapewne wściekłość obserwujących uległość rządów PiS wobec nawały ''tęczawego'' agitpropu niemałej grupy radykalnie prawicowych i zachowawczych wyborców. Oczywiście zdaję sobie sprawę, iż rząd znajduje się tu w niewesołej sytuacji między młotem a kowadłem naciskany z drugiej strony przez potężne lobby i coraz bardziej rozbestwione wsparciem wielkich banków i korporacji lewactwo, co powoduje pokazową czasem brutalność policji ochraniającej parady LGBT nastawiającą przeciwko PiS sprzyjające mu dotąd raczej środowiska kibicowskie czy obrońców życia i rodziny, i stąd ten klincz. Nie ukrywam też, że sam przez chwilę miałem ochotę poprzeć Konfę bo wkurwił mnie niemożebnie jakiś tuman co lekką ręką podarował antypolskiej zdzirze podatek od nobla, aż mnie krew zalała ale wziąłem głęboki oddech postanowiwszy nie podejmować decyzji pod wpływem emocji bo jestem już na to za stary, więc zagryzłszy zęby oddałem głos jak trzeba, niemniej pierdolone panisko trafia na moją czarną listę kreatur obozu rządzącego obok Gówina i Tarczyńskiego. Tak więc pojmuję motywy tych wyborców Kondomitów, którzy nie stanowią korwinowej spierdoliny fapującej pod tępawe karyńska, nie zmienia to jednak w niczym mojego głębokiego przekonania, iż popełnili oni fatalny błąd i będą tego jeszcze gorzko żałować niczym byli poplecznicy Kukiza, już widzę ich nietęgie miny:). Po pierwsze: wprowadzili czy takowym się to podoba lub nie na równi z kucerią ponownie Kurwina do głównego nurtu polityki a to wręcz zbrodnia stanu - ponieważ kończy się jego czas jako polityka i człowieka w ogóle czując ostrze kostuchy na karku będzie szalał w Sejmie już na całego tworząc zapewne niezapomniany duet z Jachirą, nie macie pojęcia kuce na co starszego pana jeszcze stać, a to wszystko z waszych podatków!!! Chyba że Bosak z Berkovitzem zaczną regularnie dosypywać mu czegoś do kawy, ale wtedy zrobią zeń pośmiewisko pochrapujące w ławach sejmowych zabawiając tym resztę znudzonych posłów, nie sądzę jednak by Janusza dało się w jakikolwiek sposób okiełznać, i nawet resortowy Skalik na dłuższą metę temu nie podoła, obawiam się więc, że reszta Konfidentów zmuszona będzie w końcu dokonać na prezesie powtórki z mordu Rasputina:))). Łatwo nie pójdzie, tym bardziej iż wściekły, że uniemożliwiono mu odpalenie sławetnego już protokołu oraz dokonać rozdziału na dwa koła poselskie sejmowej reprezentacji Konfy [ co miałoby nawet w perspektywie sens ze względu na dzielące frakcję liberalną i nacjonalistyczną zasadnicze różnice, ale Janusz swoim zwyczajem udupił koncept mieląc o nim ozorem po mediach, zamiast jak należy dogadać go wpierw po cichu w wewnętrznym gronie ] dopierdolił na ''ćwierkaczowym'' profilu, że co tam wyrzekają jacyś nacjonale na banderowskich rezunów, iż rżnęli piłami Polaków na Wołyniu, a przecież takie same numery za rabacji galicyjskiej wyrabiali nasi chłopi takimż szlachcicom, więc ''jakby to było coś szczególnego'' phi, znaczy tfu! Tym samym zaorał antyukraińską de facto retorykę narodowców z lubością eksploatujących temat wiadomych rzezi i gromko z tego tytułu cisnących PiS, a tu proszę, prezes jak zwykle się zbiesił, bynajmniej nie życzę, ale jak tak dalej pójdzie Winnicki z Bosakiem dostaną przezeń wylewu albo co najmniej rozstroju nerwowego, chyba że jako się rzekło uda im się go pozbyć, nie wróżę stąd Januszowi doczekania w zdrowiu końca kadencji - może zejdzie efektownie podczas milionowej antydemokratycznej tyrady na trybunie sejmowej [ co nie przeszkadza mu rzecz jasna pasożytować na diecie poselskiej ], lub wykończy starego capa konieczność dogadzania młodej wciąż małżonce?
Żarty żartami, ale fundamentalnych różnic rozdzierających na dzień dobry konfederacki obóz polityczny jest multum, weźmy choćby zasadniczą tu kwestię masowej migracji: Sośnierz już zapowiedział, że jak przystało na libertarianina i radykalnego wolnorynkowca jest jak najbardziej za sprowadzaniem pracowników z Ukrainy, a pewnie i głębi Eurazji, wątpię też czy przeciwstawią się temu skorwinizowani niemal ze szczętem gospodarczo narodoffcy, co będzie oznaczało ich całkowitą kompromitację, jeśli zaś przypomną sobie własną tożsamość ideologiczną starcie między frakcjami na tym tle musi nastąpić nieuchronnie. Należy to wyraźnie zaznaczyć, iż kontynuacja dotychczasowego modelu gospodarczego w Polsce opartego na tanim, źle opłacanym i takoż traktowanym pracowniku grozi rychłą katastrofą narodową i społeczną, bowiem w obliczu wyczerpywania się pod tym względem rezerw nie tylko w kraju, ale z wolna i na Ukrainie wymusza już teraz sprowadzanie milionów w perspektywie gastarbeiterów z drugiego krańca Eurazji, kompletnie obcych nam kulturowo i cywilizacyjnie o których powierzchownej choćby integracji nie ma co nawet marzyć w sytuacji ostrego kryzysu tożsamościowego jaki sami jako Polacy przeżywamy - jeśli klepiący bezmyślnie po Kurwinie mantrę o ''niskich podatkach'' narodowcy tego nie kumają znaczy, iż są nimi jedynie z nazwy. Temu właśnie zaradzić ma koncept ''płacy minimalnej'', który wywołał potężny ból zadu wpływowych lobby korzystających na dotychczasowym wyzysku polskich i ukraińskich niewolników de facto, w najlepszym wypadku fornali, w efekcie wywindowało to korwinowców z pozycji planktonu politycznego na jaki wydawali się po wsze czasy skazani, mających za zadanie siać dywersję pod tym względem wśród prawicowych wyborców, szczególnie tych młodszych i w średnim wieku co pada na podatny grunt niestety ze względu na nadmierne obłożenie kosztów pracy dysfunkcyjnym całkiem ZUS-em, utrzymanie barier administracyjnych blokujących inicjatywę przedsiębiorczych jednostek itp. systemowych absurdów o których wspominał również Targalski. Faktycznie, same transfery społeczne bez radykalnej reformy i udrożnienia całego systemu to przepis na trwanie, bierne gnicie co najwyżej a wkrótce zapewne i pogrom w wyborach, odpływ co bardziej kumatych i samodzielnych wyborców czego PiS właśnie doświadcza jako kary za tchórzostwo i kunktatorską politykę swoich decydentów kapitulujących zbyt łatwo przed naciskami krajowych i zagranicznych lobby. Owszem, można dyskutować czy ''płaca minimalna'' i zadekretowanie dobrobytu jest najlepszym pomysłem by temu zaradzić [ choć patrząc na histeryczną reakcję jaką wzbudziła wydaje się, że tak ] niemniej coś trzeba zrobić z tym wszystkim do kurwy nędzy, powtarzam kontynuacja dotychczasowego modelu polskiej gospodarki jakiej domagają się de facto kurwinowcy, a wraz z nimi reszta Kondomitów, to przepis na pewną katastrofę, także ekonomiczną. Na pewno istotną i pożyteczną zmianą nie jest tu postulowana przez nich radykalna obniżka obciążeń podatkowych, bowiem ludzie w swej masie nie są w pełni racjonalnymi ''homo oeconomicusami'' istniejącymi jedynie na kartach prac oświeceniowych liberałów, i jeśli zostawi im się całkiem wolną rękę nie zadbają bynajmniej należycie o swój dobrobyt - idąc tropem tej kretyńskiej i rozpowszechnionej niestety parodii rozumowania należałoby uznać samego Newtona za debila i potencjalnego wyborcę PiS, skoro utopił pokaźną część majątku w bańce spekulacyjnej na akcjach tzw. ''kompanii mórz południowych'' [ po wszystkim pozostało mu jedynie przyznać, iż jest w stanie przewidzieć ruch gwiazd i planet, ale stoi bezradny w obliczu mocy ludzkiego szaleństwa - każdy zdeklarowany racjonalista nie doceniający potęgi czynników irracjonalnych i ich wpływu na decyzje podejmowane także przez niego samego jest zwykłym idiotą ]. W każdym razie obecna zapaść i widmo realnej katastrofy jest logiczną konsekwencją dotychczasowego modelu systemowego - mimo iż był na to czas, bo wskaźniki dzietności zaczęły pikować na ryj od początku ''transformacji'' [ cóż za ''przypadkowa'' koincydencja ] przez te wszystkie dekady aż dotąd nie przedsiębrano jakichkolwiek działań aby realnie zadbać o biologiczne zasoby narodu powstrzymując negatywne przemiany antycywilizacyjne i kontrkulturowe współodpowiedzialne za proces grożący Polakom prawdziwym holocaustem na raty. Tymczasem Kurwin pomnę pierdolił wtedy, że najskuteczniejszym remedium na ówczesne masowe bezrobocie jest... likwidacja zasiłków, jego ideowy pomiot zaś chce dziś jeszcze gasić pożar benzyną - patrząc na to aż mnie krew zalewa, przydałaby się jaka Bereza na takową hołotę, przyznaję [ niestety zasadniczy problem z PiS polega na tym, że wbrew deklaracjom swoich przywódców jak i zarzutom przeciwników stanowi co najwyżej parodię ''sanacji'' ]. Dlatego nie szkoda mi polskich przedsiębiorców, którzy gremialnie korzystali na tym, i poza nielicznymi chlubnymi, ale tylko wyjątkami w swej głupocie sądzą nadal, że będą mogli dalej to ciągnąć zasypując braki na rynku tanim robolem z Ukrainy a nawet Nepalu - ciekawym co poczną, gdy nieuchronna wedle wszelkich znaków globalna dekoniunktura wymusi masowe zwolnienia rodzimych pracowników, czy spokojnie przyjmą wtedy zastępowanie ich bardziej ''spolegliwymi płacowo'' zza wschodniej granicy i nawet indyjskiego subkontynentu, a kiedy i oni zaczną tracić pracę... [ jeśli Janusze byznesu zachowali choć resztki RiGCzu już powinna zacząć palić im się dupa ]. Jedyny pozytyw chociaż, że nie zdyskontuje tego lewica, która podobnie jak towarzysze z Zachodu nie musi już udawać, iż reprezentuje robotników, dziś tu jak i tam to partia wielkomiejskiej burżuazji, beneficjentów opartej na obłędnym konsumeryzmie ekonomii i stąd skrajnie libertyńskich obyczajowo, gromko potępiających ''rasizm'' opowiadając się tak samo jak kurwinowcy za masowym sprowadzaniem taniego pracownika z drugiego końca świata, bo liczą, że ten będzie zapierdalał na ich dobrobyt lub jako diler czy prostytutka dostarczy drugi na imprezę i wyświadczy wiadomą usługę seksualną, na starość zaś podetrze dupę w zastępstwie nieistniejących, albo spedalonych potomków, negatywnych konsekwencji tegoż procesu jak masowa przestępczość i terroryzm polityczny unikną zaś odizolowani na swych Wilanowach i strzeżonych osiedlach [ się przeliczą, i to srogo ].
Wspomniany Sośnierz niemiło też zaskoczył deklarując się otwarcie w powyborczym wywiadzie dla ''merdiów narodowych'' jako zwolennik ''antropocenu'' i rzekomej konieczności zaprowadzenia odpowiednich regulacji w ramach globalnej ''polityki klimatycznej'', a więc już kosa i kolejne pole konfliktu z najeżdżającym na ''zrównoważony niedorozwój'' Braunem czy Qrwę. Poza tym pierdoli niczym rasowy kuc, że należy odebrać prawa wyborcze pobierającym 500+ - a czemu nie wszystkim gówniarzom przed 30-tką, aby zapobiec skazującej nas na skretynienie pajdokracji, później przyznając je tylko tym co dorobili się do tego czasu jakiegoś majątku i założyli rodziny, spłodzili dzieci itd.? Na dzień dobry odsiałoby to z połowę co najmniej wyborców Konfederacji, szczególnie kurwinowców, i problem z głowy: faktycznie zasadniczo dobrze kmini ten nasz pomysłowy Dobromir, bodaj nic tak nie sczyściłoby rodzimej sceny politycznej ze zwolenników wolnego rynku co powrót cenzusu majątkowego:))). Do tego trzeba koniecznie wprowadzić wymóg przejścia nie tylko testu na inteligencję, ale i ćwiczeń z elementarnej empatii - wszystkie aspergery i psychopaci won, i z kucerii nie ostałby się nawet kamień na kamieniu, nie starczyłoby im już więcej na użebranie w głosach choćby marnych 3 promili z hakiem, aby dalej balować na hajsie podatników do czego przywykły darmozjady. Dworuję tu sobie okrutnie, bo żadna ze znanych mi osób pobierająca 500+ nie zasługuje na takowe traktowanie przez aroganckiego kuca zaślepionego swymi książkowymi mundrościami, ciekawym np. co na to pewien zdeklarowany korwinowiec, brat znajomej, ciężko pracujący ojciec kilkorga dzieci, który dopiero dzięki zastrzykowi finansowemu wiadomych świadczeń mógł odłożyć na używany samochód dla całej rodziny, i żadna stuleja obspermiająca prześcieradło, czy zarażający karyny rzeżączką i mendami kuc nie ma prawa wypominać mu ''po co niby płodził tyle bachorów?'' - a ch... ci do tego chamie, może posiadać i dziesięcioro potomków jak Korwin [ oficjalnie! ] jeśli tylko taka jego wola, na skandal zakrawa iż nie stać go na to mimo harówki jaką odwala bo tak jest ustawiony chory system w którym przyszło mu żyć, i bynajmniej nie mówię jedynie o ''tenkraju''. Dobra, można przystać, że program ''pińcset'' nie spełnił pokładanych w nim nadziei mocnego ożywienia kulejącej ostro demografii, ale tym bardziej nie zaradzi temu lansowana przez Kondomiarzy radykalna obniżka podatków, rodziny i tak już posiadają znacznie ulgi w daninach na rzecz państwa, no i co z tego? Przyczyny są natury kulturowej raczej, cywilizacyjnej wręcz, ekonomicznej poniekąd też, ale w innym znaczeniu niż nadają temu liberałowie jak i marksiści, temat godny osobnego omówienia, tu wystarczy podkreślić, że to nieco jak z ubezpieczeniami społecznymi co do których dr Mentzen musiał przeczytać książkę, aby dotarło doń, iż jak się ostawi ludziom wolną rękę w kwestii oszczędzania by zabezpieczyć sobie byt na stare lata, sami z siebie tego raczej nie uczynią jeśli nie zmotywuje ich skutecznie jakaś forma państwowego przymusu, mimo to nadal nie jest w stanie wyciągnąć analogicznych wniosków jeśli idzie o świadczenia socjalne, czekamy więc na kolejną lekturę pana Sławomira dzięki której dozna olśnienia oczywistością. Samo 500+ zaś prawdopodobnie od początku robiło za testową wersję w krajowych warunkach ''dochodu gwarantowanego'' raczej, którego wprowadzenie czynią koniecznym tak czy siak globalne przemiany demograficzne i technologiczne w dziedzinie masowej produkcji, jakie i nas czekają. W każdym razie alternatywą dla państwowego ''rozdawnictwa'' a tak naprawdę wspomagania w imię zasady pomocniczości i społecznej odpowiedzialności nie jest typowa liberalna gadanina, iż ''samo się zrobi, byle państwo się odp...ło od ludzi i pozwoliło im działać'' - taki sposób prymitywnego niemyślenia jest nie do obrony nawet na gruncie libertarianizmu, odsyłam do lektury refutacji absurdalnego konceptu ''spontanicznego porządku'' Hayeka jakiej dokonał Hoppe z pozycji pryncypialnie traktowanej ''austriackiej ekonomii'' w interpretacji Norberta Slenzoka. Owszem, rzeczywistość to nie precyzyjne perpetuum mobile z ozjaszowych wizji, nie znaczy to wszakże, iż nie istnieje jakakolwiek przyczynowość co wykluczałoby w ogóle możliwość z grubsza choćby przewidzenia czegokolwiek i zaplanowania odpowiednio swych działań, relatywnie ciągła i w miarę stabilna egzystencja w idealnie wolnym świecie byłaby zwyczajnie niemożliwa, na szczęście realnością rządzą żelazne prawa na tyle ogólnej natury, że ostawiają spore miejsce na dowolność i przypadek chroniąc zarazem wszystko ujęciem w karby ram porządku przed osunięciem się w kompletny chaos. Analogicznie państwo winno być niczym dobra przedszkolanka nie trzymająca ciągiem podopiecznych na leżaku, pozwalająca im pobrykać na podwórku lecz gdy zaczną okładać się łopatkami i wyzywać a co gorsza jakiś mały psychopata pocznie znęcać się nad kotem lub rówieśnikami da po łapach i wyprowadzi za ucho do kąta. Niestety zasadniczy problem z polskim państwem zasadza się na tym, że wpierdala się zazwyczaj nie tam gdzie trzeba, a gdy akurat jest konieczne - a często jest! - to zwykle zawodzi. Na pewno jednak nie zaradzi temu likwidacja państwowego systemu edukacji jak bredzi w libertariańskim duchu Sośnierz: taa jasne, niech każdy rodzic decyduje czego chce uczyć swoje dziecko, jeśli ''oswajania z własną seksualnością'' to nie problem [ a takich zjebów nawiasem jest multum, i to zwłaszcza spośród niedokształconych z wielkich miast ], analogicznie po cholerę molestować gówniażerię jakimś Mickiewiczem czy Słowackim, przecie ''poezji to nikt nie zji''. Idąc tropem strzelistej myśli pana Dobromira tzw. propertarianie wyznający zasadę ''wolnoć Fritzlu w swojej piwnicy'' mają najwidoczniej rację, rozwolnościowe spierdolenie w stanie czystym - tak to jest, gdy bezkrytycznie czyta się Rothbarda bełkocącego jakoby kobieta miała prawo usunąć płód jako ''pasożyta'' naruszającego jej aksjomat samoposiadania, czy rodzice sprzedać własne dziecko skoro uzależnione od nich w swym bycie nie ma ono jeszcze w pełni rozwiniętego RiGCzu, i stąd nie zasługuje na miano autonomicznej, całkiem samodzielnej jednostki, a więc może być traktowane jako rzecz de facto i przedmiot handlowej wymiany.
A propos świadczeń socjalnych z powodu których tak bóldupi kurwinoza przypomina mi się osobliwy przypadek radykalnego libertarianina Samuela Konkina [ właściwie Samuela Edwarda Konkina III-go ], twórcy tzw. agoryzmu, który pryncypialnie z nich zrezygnował, bowiem uważał opiekę społeczną za system korumpujący ubogich przez co zdechł w biedzie - dla libków pewnie to ideowiec i szlachetny męczennik niemalże, ale trzeźwo kminiącym ludziom jawi się jako zwykły idiota odmawiający koniecznej mu pomocy w imię swych urojeń ideologicznych, choć trzeba przyznać, iż przynajmniej nie był zeń hipokryta jak wielu jakże żarliwych wolnorynkowców, którym dobry start życiowy zapewnili odpowiednio ustawieni finansowo rodzice, albo nigdy nie parających się biznesem lub jeśli już odpowiadających zwykle za poronione inwestycje. Zabawne przy tym, iż odraza do transferów społecznych łączy rozwolnościowców z marksistami, wystarczy choćby obaczyć jak neokomuch Richard D. Wolff w pryncypialnie lewicowym duchu oskarża rządową redystrybucję pieniędzy o wzmacnianie nierówności i niszczenie klasy średniej - toż to niemal esencja korwinizmu! [ i kto tu do k... nędzy jest socjalistą? ]. Bowiem żaden świadomy swej doktryny socjalista/komunista, gdyż nie mówimy o lewackim odpowiedniku ignoranckiej i przez to aroganckiej kucerii, nigdy nie będzie upatrywał w państwie opiekuńczym remedium na niesprawiedliwości systemu kapitalistycznego, bo to z rewolucyjnego punktu widzenia polityka kapitulancka właściwa ''socjalzdrajcom'' - przypominam, dla Marksa i jego wyznawców państwo jest narzędziem ucisku jednej klasy przez drugą, stąd po przejęciu go przez zbuntowany proletariat pod wodzą komunistów i zaprowadzeniu wskutek tego bezklasowego społeczeństwa traci ono tym samym rację bytu rzekomo skazane na zanik. Jasne, że ta infantylna wizja godna idioty nie uwzględnia kompletnie trawiącej ludzkiego ducha żądzy władzy i przywiązania do płynących z niej korzyści, stąd odsuwanie pod byle ideologicznym pretekstem w nieskończoność niemal swego niby to nieuchronnego zgonu przez bolszewicki, a obecnie chiński postmaoistowski reżim, niemniej tylko skończony tuman może utożsamiać socjalizm z propaństwowym myśleniem i rozbudowaną biurokracją rządową czy tym bardziej rozwiniętym socjalem: to co najwyżej środek wiodący do niemożliwego z zasady urzeczywistnienia utopii, a nie komunizm jako taki [ PRL czy ZSRR były systemami komunistycznymi z nazwy, gdyż w imię tej gównianej idei wypisanej na swych sztandarach popełniały masowe zbrodnie ]. Libertarian i socjalistów łączy też dążenie do zastąpienia myślenia politycznego ekonomicznym co niesie w praktyce tragiczne konsekwencje i owocuje groteskową wręcz ignorancją jaką popisał się choćby ostatnio Trader 21 pieprzący w tym duchu u Wapniaka o ''1000 Liechtensteinów'', kazało mu to jako zdeklarowanemu ''wolnościowcowi'' wyrazić gorące poparcie dla... katalońskich nacjonalkomuchów:))). Dla każdej trzeźwo myślącej jednostki jasnym jest, że tak rozczłonkowana Europa byłaby już całkiem wydana na łup zewnętrznych hegemonii obojętnie USA, Rosji czy Chin i stan ten zaowocowałby permanentną niemal wojną domową już nie między państwami a poszczególnymi dzielnicami, marchiami i bantustanami o przysłowiową miedzę torując drogę do ustanowienia na ich gruzach jakowegoś neokalifatu czy inszego kaganatu, któremu trzeba by opłacać się sowitym jarłykiem, niechby tym razem w formie elektronicznej daniny. Oto kliniczny przykład typowego zarówno dla libertarian jak i lewaków zaślepienia ideologicznego i pomylenia myślenia życzeniowego z rzeczywistością - pal licho, gdy ktoś jak Marcin Chmielowski zdaje sobie przynajmniej sprawę z utopijności wyznawanych przez się ''anarchokapitalistycznych'' postulatów, lub uważa je za możliwe do realizacji, ale za jakieś 500 lat, natomiast grozą zaczyna wiać, kiedy to co być powinno wedle niego bierze za twarde realia, wtedy taki libek chce tego lub nie robi za pożytecznego idiotę, o ile nie wręcz jawnego dywersanta na usługach takiego czy innego zamordyzmu.
Wróćmy jednak do Kondomitów - nie ukrywam podobało mi się jak Bosak w pierwszym po wyborach wywiadzie dla radia Wnet oznajmił, że będą opozycją merytoryczną a nie jak dotychczasowa histeryczną pierdolącą tylko w kółko o zagrożonej rzekomo demokracji, praworządności, konstytucie i takich tam. Faktycznie przydałaby się siła na prawo, która przypilnowałaby PiS ws. żydowskich uroszczeń majątkowych czy marnotrawstwa środków publicznych jakiego dopuszczają się urzędnicy obrastającej nieuchronnie w tłuszcz władzy [ vide Banaś ] itd., niestety problem z Krzysiem polega na tym, że on niewątpliwie dobrze prezentuje się w mediach, gdzie gładko prawi i... tyle, nic kompletnie z tego nie wynika. Oczywiście można replikować, iż chłopak nie miał dotąd szansy, by się wykazać na co odpowiedzią byłoby przypomnienie jego epizodu jako posła z ramienia LPR, to jednak tłumaczono by jego młodym jeszcze wtedy wiekiem i niedoświadczeniem etc., ale tu rozchodzi się o co inszego: duet Bosak i Robercik nie stanowi materiału na rasowych polityków, ni krzty w nich rysu bezwzględnego gracza jaki tak cenię u Kaczyńskiego, czy choćby zimnego sukinsyna i cwanego intryganta jak Tusk, co najwyżej drobni z nich geszefciarze. Z kolei Braun z Sośnierzem mają wszelkie zadatki by stać się ofiarami własnej megalomanii jak Korwin, bowiem facet działa niczym mentalny odpowiednik czarnej dziury zaginającej wokół siebie czasoprzestrzeń i wysysającej z otoczenia energię, ogarnięci nawet ludzie pod jego wpływem zaczynają pierdolić niemożliwe farmazony, a słabsze jednostki stają się już całkiem zombie ograniczając do bezmyślnego klepania po nim - nawet jeśli jakimś cudem uda im się w końcu wyzwolić z chorego zauroczenia Ozjaszem mają zwykle nieodwracalnie zryty łeb niczym ofiara ''programowania neurolingwistycznego'', chrzanią tylko w kółko obsesyjnie o ''niskich podatkach'' i takich tam, nijak nie daje im się wytłumaczyć, że istnieje coś poza ich wyjebanym w kosmos ego [ i jak tu nie traktować korwinistów jako sekciarzy? ]. Na tym tle szczególnie groteskowym jawi się wyciąganie z lubością przez kucerię wyników głosowania w szpitalach psychiatrycznych, gdzie triumfować miał PiS - raz że zestawianie tego z notującą tradycyjnie rekordowe poparcie wśród kryminalistów PO dowodzi zbydlęcenia korwinoidów i ich skrajnej głupoty, jeśli już zasadne byłoby porównanie z wynikami na oddziałach zamkniętych dla psychopatycznych morderców, i takowe zrównywanie wariatów z bandytami jest wręcz nazistowsko-bolszewickim zagraniem nie tylko ze względu na historyczny kontekst ''akcji T-4'', ale nade wszystko obecną fatalną kondycję psychiczną narodu, gdy liczba kobiet i mężczyzn w Polsce zapadających na rozliczne schorzenia ducha i popełniających samobójstwa woła wręcz o pomstę do nieba, min. przez to właśnie nie szukają oni pomocy u specjalistów, bo ci wedle powszechnej ignoranckiej opinii podzielanej jak widać przez kucy potrzebni są jedynie ''przygłupom''. Wkurwiającym dowodem typowej dla tych zjebów arogancji jest, iż śmie czynić sobie takowe podśmiechujki formacja w której aż roi się od szurów i niebezpiecznych psychopatów na czele z samym prezesem, czy Niemagistrem, ''kosmicznym kochankiem'' jako wieczny konkubent Alfa i golejowski odpowiednik potwora z Loch Ness na miarę naszych możliwości. Dlatego nie widzę przed nimi i ogólnie całym projektem politycznym Konfederacji szans na przekształcenie się w jakąś sensowną opozycję na prawo od PiS, która w sumie przydałaby się w obliczu nieuchronnej zapewne degeneracji partii rządzącej i jej przybudówek, nie pozwolą im na to nie tyle nawet takie czy inne dysfunkcje osobowościowe poszczególnych liderów co nade wszystko ich libertariańskie zjebanie - na kuriozum zakrawa, że w czasach globalnego prymatu polityki nad gospodarką na zbawców Ojczyzny po prawej stronie sceny politycznej w Polsce wyrasta ugrupowanie głoszące coś wręcz przeciwnego, niczym za rozbestwionej balcerowiczowskiej chujni. Jak wyjątkowo trafnie akurat zauważył Qrwę pozostało im tylko pogadać sobie, nie istnieje bodaj inne uzasadnienie ich działalności co włożenie kija w szprychy i dziecinne, gówniarskie wręcz pokazanie Kaczyńskiemu języka również ze strony rozczarowanych, niechby słusznie jego wielu dotychczasowych wyborców. Jedyny pożytek jaki dostrzegam z obecności Kondomitów w Sejmie to jakaś przeciwwaga dla Zandberga i reszty towarzyszy/ek, liczę, że pan Grzegorz będzie przynajmniej regularnie doprowadzał ich do wścieklizny rzucanym z trybuny sejmowej ''Szczęść Boże!'' a Sośnierz zabłyśnie krytyką biurokratycznych absurdów jak to czynił w unijnej atrapie parlamentaryzmu, niewątpliwie na tle małpiarni składającej się z Jachir i tego typu tałatajstwa mogą jawić się jako głos rozsądku wręcz, ale i to nawet nie jeśli ich sukces wyborczy stanie się wstępem do powielenia na rodzimym gruncie schematu ''pojebbiku'' na którym do niedawna wzorowali się przecież nasi narodowcy, obecnie tworzy on antyorbanowski ''front ludowy'' z ichnimi Zandbergami, Biedroniami i Czarzastymi [ temu być może służyć ma obecność tow. Skalika jako sekretarza, pardon - dyrektora konfederackiego koła poselskiego ]. Pierdolnę chyba, gdy obaczę pozującego dotąd na świętojebliwca Winnickiego maszerującego w towarzystwie tęczawo-czerwonej menażerii, Bosak dzięki temu przynajmniej będzie mógł wreszcie wyjść z szafy, Braunowi przecież już teraz nie przeszkadza towarzystwo PRL-owskiego ''trepa'' o którym wypowiada się z rewerencją jako swym ''mentorze'', a znając poglądy Sośnierza choćby na temat ludzkiego rzekomo sprawstwa ''globalnego ocipienia'' spokojnie można założyć, że zagłosuje w tej sprawie podobnie jak Zandberg - wszystko jest możliwe, skoro ''antysystemowy'' Kukiz skończył [się] w peezelu:))). Mam nadzieję więc, że do tego czasu pożrą się między sobą i nawet Skalik nie zdoła przywołać ich do porządku, obok wyżej wymienionych kwestii dzielących zasadniczo konfederacki obóz polityczny już teraz korwiny zaczynają wypominać Winnickiemu, że popierał 500+, obaczymy też jak deklarowany tradycjonalizm Brauna całkiem świeżej daty wytrzyma próbę konfrontacji z tezami Janusza o rzekomo ''pogańskiej'' naturze jasnogórskiego kultu maryjnego itd. [ choć biorąc pod uwagę dziwaczne związki pana Grzegorza z jakowymiś neokabalistami upatrującymi w Maryi emanacji ''boskiej Szechiny'' być może da się to uzgodnić... ], nie wróżę im więc przy takim zestawie temperamentnych liderów i ekscentrycznych person przetrwania razem do Bożego Narodzenia nomen omen.
I tu dotykamy sedna, zasadniczej słabości ''antysystemowej'' niby-prawicy, która najprawdopodobniej przesądzi o jej losie bardziej niż wszystkie zajoby i wzajemne dąsy jej przywódców razem wzięte - wprawdzie dotyczy to głównie kurwinozy, ale poprzez zarażenie się wspomnianym rozwolnościowym zjebaniem także narodoffców i ''koroniarza'' Brauna: tytuł niniejszego wpisu nawiązuje oczywiście do chamówy Janusza, który wyzwał wyborców PiS od idiotów, choć jako żywo epitet ten zdecydowanie bardziej pasuje do niego i zapatrzonej weń ślepo tłuszczy. Przy czym nie chodzi bynajmniej o powielanie ordynarnych zagrań sekty Mikkego, i wzajemne obrzucanie się błotem, lecz pierwotny sens tego określenia - otóż w starożytnej Grecji skąd się wywodzi ''idiotes'' oznaczał właśnie indywidualistę, człowieka który przedkłada własny rozum i pożytek nad zbiorową mądrość i dobro ogółu, alternatywą dlań był ''polites'' czyli zaangażowany w sprawy własnej wspólnoty obywatel jakiej czuł się solidarną częścią, podobnie było w republikańskim Rzymie a więc z punktu widzenia typowego tępego kuca antyczny ideał stanowiły ''kolektywizm'' i ''socjalizm'':))). Dlatego korwinizm i ogólnie liberalizm sam w sobie są przykładem polityki niemożliwej, idiotycznej dosłownie, ''potwornością gówna i ognia'' że przywołam ''klasyka'', absurdalną próbą mediacji sprzeczności nie do pogodzenia, coś jak empatyczny autyzm, wspólnota sobków, solidarność psychopatów itd., generalnie polityczny zen w stanie czystym. W tym sensie rzekoma ekscentryczność Janusza jest najzupełniej logiczną konsekwencją modelu wyznawanej przezeń ideologii, w paradygmacie tym jak najzupełniej mieści się bycie przywódcą partii politycznej, której egzystencji warunkiem koniecznym jest zabieganie o głosy potencjalnych wyborców i zarazem okazywanie im jawnej pogardy, rozpierdalanie własnych formacji politycznych i szkodzenie tymże jak to tylko możliwe, gdy tylko pojawia się choć cień szansy na powodzenie i realizację głoszonych przez nie postulatów, startowanie w wyborach i obrzucanie najgorszymi możliwymi epitetami demokracji, wyrzucanie innym ''pasożytnictwa'' na świadczeniach socjalnych przy bezczelnym żerowaniu samemu na milionowych dotacjach z państwowego budżetu, zachwalanie walorów ciężkiej pracy i obnoszenie z własnym nieróbstwem i utrzymywaniem się z rżnięcia w karciochy, gromkie głoszenie konserwatyzmu zdradzając na prawo i lewo i w końcu porzucając kolejne małżonki, ślepe zapatrzenie w anglosaski liberalizm i admiracja dla rosyjskiego zamordyzmu, pojazd po Amerykanach i wychwalanie ich faktotum Pinocheta, wreszcie żarliwy wolnorynkowy true-kapitalizm wyznawany przez biznesowych nieudaczników ew. posiadających majątek zgromadzony na kradzieży, oszustwie swych durnych zwolenników czy też odziedziczony w spadku itd. itd. itd. Jako się rzekło Braun z Sośnierzem każdy na swój sposób posiadają zadatki na następców Korwina pod tym względem, duet Bosak i Winnicki to wprawdzie nieco inna para kaloszy, ale oni z kolei jawią się jako rodzaj politycznej huby zdolnej li tylko dzięki swojej mikrostrukturze partyjnej do pasożytowania a to na kukizowcach, to znowu kurwinie, bez szans na samodzielny byt polityczny: chłopcy narodoffcy, i dziewczynki takoż musieliby na to dorosnąć, a jakoś nie zapowiada się i tu akurat pełna zgoda z Otoką, że to ugrupowanie jednego eventu marszowego. Jego liderzy owszem nieźle wypadają zwykle w mediach szokując pożytecznie leminżerię przyzwyczajoną do upatrywania w polskich nacjonalistach tępych łysoli, ale i nic ponadto, koło Dmowskiego toto nawet nie postało - skądinąd wybitnego ideologa i publicysty, ale takiego sobie polityka szczerze powiedziawszy, aczkolwiek mającego na koncie niemałe sukcesy w przeciwieństwie do obecnych epigonów. Należy z całą mocą zaznaczyć, iż dziś na prawej stronie polskiej sceny politycznej trwa zasadnicza walka o rząd dusz szczególnie młodego pokolenia wyborców między prawicą republikańską odwołującą się do etosu wspólnotowego a liberałami, nawet tymi z ''narodowym'' czy tradycjonalistycznym pokostem, których ''postępy postępu'' zepchnęły na pozycje umownie jedynie ''konserwatywne'' - przy czym pierwszego bynajmniej nie należy utożsamiać z całym PiS, gdyż granica przebiega tu raczej w poprzek obozu rządzącego, którego część jak podejrzewam wyraźnie sprzyja kurwinozie : być może jest to związane z zaangażowaniem wojskowym po stronie USA wymagającym zwiększenia wydatków na cele zbrojne kosztem bolesnych cięć w sferze socjalnej, do czego ideologicznego uzasadnienia koliby nadają się idealnie [ i w tym kontekście dopiero widać jakimi szkodnikami są Gówin odpowiadający za edukację i stan szkolnictwa wyższego, czy Kurski ze swym zjebanym televizorium ]. Fundamentalnego charakteru i wagi tego podziału świadome są co bardziej ogarnięte kuce jak wspomniany wyżej Marcin Chmielowski, który już dobre parę lat temu w swym wykładzie o ''przedsiębiorczości idei'' - skądinąd nieźle się ustawił przyjemniaczek:) - przyznał uczciwie, iż PiS nie jest wrogiem społeczeństwa obywatelskiego a jedynie traktuje je jako stan pośredni między jednostką i rodziną a państwem, które w tej wizji stanowi organiczne zwieńczenie całej struktury, zaś liberałowie uznają to ostatnie za zło konieczne co najwyżej, libertarianie natomiast już niekonieczne jedni i drudzy przeciwstawiając mu mniej lub bardziej radykalnie społeczeństwo i tworzące go jednostki. Przy czym mylnie zupełnie jak sądzę wskazuje na heglowski, typowo niemiecki wzorzec etatystycznego Lewiatana stanowiącego ''ziemskiego boga'', który rzekomo miałby przyświecać obecnie rządzącym Polską, gdy opisany wyżej model odpowiada zdecydowanie bardziej rodzimemu paradygmatowi sarmackiego republikanizmu państwa jako dobra wspólnego - res-publiki, rzecz-pospolitej właśnie. Może i to jest utopia, i nie ma szans by państwo z nazwy polskie było czymś więcej niż formą zarządzania ludzkim bydłem w służbie obcych imperiów [ PRL ] czy nędzną wydmuszką obcych banków i korporacji [ III RP ], gigantyczną prasą do wyciskania sił żywotnych z biomasy zamieszkującej OdroBug, natomiast pewnym jest, iż nie dokonają jego naprawy działacze kabaretowej formacji dla których stanowi ledwo zło konieczne, a często i to nawet nie, więc skazanych na uprawianie beznadziejnej ''antysystemowej'' partyzantki, lub co najwyżej pełnienie w nim roli kapo.
Dlatego fatalnie by się stało, gdyby prawicowość w Polsce na powrót utożsamiono z liberalizmem, a temu właśnie zdaje się służyć pompowanie Kondomitów, w ten sposób po tej stronie sceny politycznej ostaliby się jedynie pospolici cwaniacy, kombinatorzy mylący to z ''przedsiębiorczością'', psychopaci i nieudacznicy oraz zwykłe szury cierpiące na taki czy inny odjeb ideologiczny - wypisz wymaluj obraz polskiej prawicy lat 90-ych. Wówczas wszystkie co bardziej ogarnięte i niewyzbyte empatii jednostki zgarnęłaby lewica czy pozycjonujący się na ''centrowe'' i ''chadeckie'' ugrupowanie PSL, i niestety ku temu to zmierza, min. dzięki Konfie właśnie z nieuleczalną, trawiącą ją kurwinozą na czele solidnie pracującą dzięki Januszowi i pozostałym liderom na miano partii chamów, drobnych geszefciarzy politycznych i prowokatorów [ czyli powrót do ''najntisów'', gdzie na scenie politycznej panuje niepodzielnie lewicowo-neoliberalny establiszmęt, i prawackim rezerwatem na spady, któremu krUluje Ozjasz czy raczej już wyhodowane przezeń jego klony i mutanty ]. Powiedzmy to sobie jasno: w polskich warunkach liberalizm jak i socjalizm są formami antypaństwowego nihilizmu, zbrodniczego biorąc pod uwagę kontekst historyczny rozbiorów a zwłaszcza katastrofalnych skutków zapaści państwa w czasie II wojny światowej, które do dziś boleśnie odczuwamy - naprawdę trzeba być autentyczną ruską k..., czy folksdojczem a na pewno nadzwyczajnym idiotą by gdzie jak gdzie, ale tutaj bredzić bez żenady, iż ''państwo to złodzieje'' a ''podatki to kradzież''. Gwoli uczciwości należy nadmienić, iż również konserwatyzm może takową ideologiczną abnegację stanowić, gdy przedkłada społeczne ''struktury poziome'' jak rodzina czy parafia nad porządek ustrojowy, co widać w efekciarskiej formule głoszonej przez Grzecha: ''kościół, szkoła, strzelnica'' [ i mennica ] - a gdzie tu miejsce na własne niepodległe państwo do jasnej cholery?! Tłumaczyłoby to dziwną z pozoru łatwość wchodzenia obyczajowej zachowawczości w symbiozę z libertarianizmem jak to ma miejsce w przypadku systematu Hansa Hermanna Hoppego, czy nawet lewicowym radykalizmem czego przykładem anarchizm Proudhona, a do pewnego stopnia i Bakunina. PiS jest praktycznie jedyną namiastką chociaż propaństwowego myślenia jaką dysponujemy na krajowej scenie politycznej, owszem niedoskonałą jak skurwysyn, ale innej jak powiadam nie mamy, dlatego źle się stało, że nie będzie dysponował większością konstytucyjną, bo w ten sposób utracono niechby szansę na konieczną przebudowę porządku ustrojowego, który w obecnej postaci może jedynie gnić, o ile nie doprowadzi wprost do kolejnej dziejowej katastrofy w historii Polski. Co więcej, porażka wyborcza i wzmocnienie obozu ''targowicy'' dała pretekst tym spośród nieudolnych akolitów Kaczyńskiego, którzy jedynie markują wolę zmian do usprawiedliwienia własnego imposybilizmu, że to prawda chcemy a jakże, ale cóż zrobić skoro nam nie dają, bo obstrukcja w Senacie i w ogóle - już towarzycho zaczęło tworzyć sobie kolejne ministerialne synekury, aby zażegnać wewnętrzne spory i narastającą dekompozycję obozu władzy, to zaś oznacza początek końca bowiem pycha kroczy przed upadkiem. A tak przynajmniej na krajowym podwórku byłoby pozamiatane, pozostałyby jedynie naciski zewnętrzne, lecz w obliczu pogromu opozycji obce potencje miałyby zdecydowanie mniejsze pole manewru, można by więc poddać wreszcie rzetelnej próbie deklaracje polityków ''dobrej zmiany'', gdyby okazało się, iż nic za nimi nie idzie spokojnie spuściłoby się ich w następnych wyborach, choćby i przedterminowych bo jedynie skrajny debil i zaślepiony własnymi emocjami histeryk wierzy serio, że ta parodia ''sanacji'' zdolna jest dokonać zamachu stanu i ustanowić autorytarną formę rządów. Rzecz jasna można szydzić zasadnie, iż trudno mówić o wcielaniu ''etosu republikańskiego'' w życie za pomocą takich kreatur jak Tarczyński czy Sasin, i mnie to również przeraża, ale polityk jeśli nie jest programowym idiotą jak Korwin nie może stulejarsko fochować się na rzeczywistość, powinien być nade wszystko skuteczny [ nie mówię, że za wszelką cenę jak Lenin czy Hitler, niemniej ], stąd zmuszony jest operować na takim materiale ludzkim jaki jest mu dostępny, a wbrew rozpowszechnionym mitom mamy polityków na jakich zasługujemy, klasa polityczna jest wiernym odbiciem społeczeństwa nic więc dziwnego, iż ze wstrętem odwraca ono wzrok od zwierciadła, jednak ostatecznie ktoś tych Stachów Gawłowskich i Nitrasów popiera, c'nie? [ nie jest to jednak tylko polska specyfika, w tzw. ''dojrzałych demokracjach'' jak i reżimach autorytarnych typu rosyjski czy turecki wcale pod tym względem nie jest lepiej wbrew pozorom ]. Realna demokracja to nie żadne ''rządy ludu'' jak pierdoli Janusz, a rządzenie ludźmi tak by wydawało im się, że rządzą sobą sami - już w poł. XVII w. Spinoza trzeźwo rzecz rozpatrując postulował ustanowienie systemu, który zaprzęgnie niskie instynkty i chore ambicje władające zazwyczaj ludzkością w służbie pospólnego dobra i mocą politycznej alchemii zamieni g... może nie zaraz w złoto, ale przynajmniej ołów: to wprawdzie zakłada powszechną manipulację i świecki rytuał masowych wyborów, lecz z dwojga złego lepsze to niż rusko-pruski dryl, gdzie wprost napierdalają cię kijem po karku, jaki tak imponuje Qrwę i całej bolszewii w ''wolnościowym'' przebraniu.
Wszystko to jednak psu na budę, bowiem wyniki ostatnich wyborów jasno okazały, iż wśród obecnych Polaków generalnie nie ma woli zmian ni świadomości potrzeby radykalnej przebudowy i naprawy państwa koniecznej dla dalszego trwania i rozwoju nas samych jako narodu jak i poszczególnych jednostek, przynajmniej nie w wystarczającym stopniu by zapewnić powodzenie jedynemu praktycznie ugrupowaniu dającemu na to niechby iluzoryczną nadzieję. Probierzem jest największa porażka wyborów jaką stanowi przetrwanie PSL-u pełniącego funkcję podstawy dotychczasowego chorego systemu, które jedynie zmutowało i podobnie co Zandberg wraz z towarzyszami nie musi już udawać partii ''ludowej'', no chyba że mowa o małomiasteczkowej jak i wielkomiejskiej wykorzenionej hołocie. Spełniło się więc niestety to com pisał znajomemu, gdy usłyszałem, że do upadającego wydawało się z pół roku temu ugrupowania dokoptowano wówczas synalka Bartoszewskiego, bankiera z J.P. Morgan, cytuję słowo w słowo nie zmieniwszy ani przecinka:
''Zresztą PSL od dawna nie reprezentuje polskiej wsi tylko jest partią samorządowych urzędników i niższego szczebla centralnego, więc przejęcie szyldu przez udecką profesorię i oficera prowadzącego z banku Morgana będzie jedynie przypieczętowaniem procesu. Jestem pewien, że czekać tylko ''uczonych'' interpretacji rozszerzających pojęcie ''ludu'' w nazwie partii, obaczysz jak wkrótce różne rzekomo ''mądre'' a na pewno utytułowane głowy zaczną nam wykładać, że chodzi o lud nie tylko wiejski, ale i miejski, współczesny odpowiednik ''sojuszu ludu pracującego miast i wsi'', targetem ma stać się obecny chłoporobotnik czyli kompletnie wykorzenione chuj wi co, nie wiem jak w dużych miastach, ale średnich jak Kielce, gdzie Katabas zdeklasował Szydło, i pomniejszych miasteczkach taki numer może przejść, obaczymy.''
- no i k... przeszło. Najwidoczniej komuś tam na górze, konkretnie globalnej finansjerze peezel wybitnie pasi jako niewątpliwie kluczowy element dotychczasowej strukturalnej patologii obecnej Rzeczpospolitej jedynie z nazwy, a więc Kosiniak na prezia, yeah! [ stąd należy skonfrontować się wreszcie z tym oto przykrym faktem, iż nie możemy liczyć na jej wsparcie czym można było jeszcze się łudzić po obecności Morawieckiego, jak i samego USA w reformowaniu państwa, niemniej tylko kompletny dureń, który niczego nie pojął z naszej historii serio będzie wierzyć, że pomocną dłoń okaże tu z kolei Berlin czy Moskwa ]. Zapewne ma to również jakiś związek ze wspomnianą w poprzednim poście wymuszoną przez globalistów zamianą pastwisk i upraw roślin pastewnych na paszę dla bydła pod hodowle energetyczne i produkcję biopaliw, a w efekcie zaprzestanie ''energochłonnego sposobu odżywiania się'' czyli jedzenia mięsa, jednym słowem koniec rolnictwa jakie znamy czego paroksyzmy można właśnie obserwować w Holandii, i czekać tego ani chybi i u nas, stąd nie dziwota, że ''ludowcy'' przerzucili na zlecenie banków aktywa do mniejszych i średnich miast uprzedzając wydarzenia. Cóż, nie ma co kogo zbawiać na siłę, polscy wyborcy najwidoczniej wolą aby ''beło tak jak beło'' niech więc mają, jakby co nie przyłożyłem do tego ręki i mam przynajmniej satysfakcję, iż pokazałem faka takim jak dama z pieskiem napotkana po wyborach, typowa kodziara zapluwająca się z nienawiści do PiS i ''żerującej na jej podatkach hołoty od pińcset'' wedle jadowitego bełkotu wylewającego się ordynarnemu babsku z gęby - Jezu, jak mnie wkurwia to chamstwo pozujące na herbowych, te wszystkie klony Jandy ciągnące samemu bez żenady chajs z publicznej kasy, lecz odmawiające tego innym, zwłaszcza gorzej od nich sytuowanym, no bo przeca im się należy paniskom, my elyta som i kto to widział aby prostak ze szlachtom sie stołował! Pozostaje więc tylko przypilnować porządku na własnym prawicowym podwórku, nie dać zwieść się syrenim nawoływaniom różnych ekspertów z nie bożej łaski, by powielać straceńczą taktykę ideowych adwersarzy jakoby ''nie było wroga na lewicy'' i sepleniącym infantylne ''kochajmy się!'' - możliwe są co najwyżej taktyczne porozumienia przy konkretnych sprawach, ale żadną miarą nie sposób uzgodnić stanowiska tych co w republikańskim duchu upatrują w państwie dobra wspólnego, nie zaś samego w sobie jak Prusacy choćby, z tymi co ledwo je tolerują jako zło konieczne najwyżej, a bywa wręcz całkiem przeczą zasadności jego istnienia, kto tego nie pojmuje jest zwyczajnie idiotą jak Korwin właśnie i jego zwolennicy w opisanym wyżej sensie.
Kolejnym czynnikiem wybitnie zniechęcającym do PiS i całej Zjednoczonej Prawicy był toporny agitprop w wykonaniu rzeczonych Ssakiewicza, Karnowskich a nade wszystko prezia Jacusia, nie odkryję Ameryki, gdy stwierdzę ten oto fakt, iż obaj Kurscy jednako odstawiają chujnię: jeden antyrządową w GWnie, które już całkiem zeszło na psy, drugi zaś pro- w telewizorium, co może jeszcze działać wobec starszego pokolenia, ale dla posiadających odrobinę choć RiGCzu młodych czy osób w średnim wieku każdy kontakt z medium publicznym niczym wiadomy dom musi wzbudzać odrazę, w perspektywie więc zaowocuje to propagandową katastrofą, i właśnie pierwsze tego symptomy obserwujemy [ a już szczytem głupoty jest wykorzystywanie skończonego bydlaka Małpiana Kowalsky'ego do krytyki Konfy, gdy należałoby go ukazywać jako przykład kompromitacji narodowców, którzy takie coś lansowali na prezydenta ]. Swoje zrobiło też graniczące wręcz z syndromem sztokholmskim proamerykańskie zaślepienie rządzących: przykro to mówić, ale nikt nie zrobił tyle w ostatnim czasie dla poprawy wizerunku Rosji i samego Putina, oraz zniszczenia pozytywnego dotąd obrazu USA zwłaszcza wśród młodego pokolenia rodzimej prawicy co sami Amerykanie... Pomijam omawianą także tutaj kwestię 447 czy nieszczęsnego blamażu z ustawą o IPN, ale totalnym już skurwysyństwem i ''punktem Nemezis'' była chucpa antyirańskiej konferencji jaką urządzili sobie naszym kosztem ''sojusznicy'' z USA i Izraela zmuszając PiS do masochistycznych wręcz zabiegów by robić dobrą minę do wybitnie złej gry i udobruchać jakoś słusznie wkurwiony Teheran, ku uciesze zapewne dyskontującej to Moskwy. Nic, nawet najdalej posunięta ignorancja nie usprawiedliwia bredzenia Pompeo stawiającego nam za wzór żydowskich uboli, a zwłaszcza majaczeń dziennikarskiego próchna zza oceanu o jakowymś ''kolaboracyjnym rządzie'' polskim, który we łbie durnej baby miał rzekomo wespół z Niemcami tłumić powstanie w gettcie - w dupie mam jej wymuszone przeprosiny, należało z nią postąpić za to jak Sudańczycy dekadę wcześniej: kiedy zaczęła pyszczyć na konferencji prasowej ichniemu przywódcy kraju ochroniarze wzięli ją za wszarz i wykopali z sali, nikogo nie obchodziło, że
To już nie problem raczej wspomnianych wyżej znajomych, ale sądzę, iż niemałą rolę w poparciu Konfederacji odegrała także kwestia nachodźców pod hasłami powstrzymania których PiS przecież doszedł do władzy, tymczasem za jego rządów przybyło ich do Polski bodaj najwięcej ze wszystkich krajów UE. Bowiem jak dziś widać od początku problematyczna była nie tyle sama masowa migracja, a to skąd konkretnie mają pochodzić przybysze: nie chcieliśmy - i słusznie!!! - wciskanych nam przez Niemcy migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu ''ze względów bezpieczeństwa'' jak wygadał się były już wiceminister Chorąży, który za to popłynął, nikt jednak przecież nie mówił o Ukraińcach czy tym bardziej pochodzących z drugiego krańca Eurazji Hindusach, Nepalczykach itd. ... Reperkusjom jakie w perspektywie niesie to dla bezpieczeństwa państwowego i stabilności struktury społecznej należy poświęcić osobny wpis, teraz dodam jedynie, że już za rządów PO słyszało się narzekania polskich pracowników wygryzanych przez Ukraińców z roboty, i problem ten wskutek napływu ogromnej ilości migrantów zza wschodniej granicy mógł jedynie eskalować [ nie ma co się łudzić, że zdecydowana większość spośród nich ulegnie kiedykolwiek ''polonizacji'' skoro nikt specjalnie tego od nich nie wymaga, a i sami Polacy przeżywają właśnie ostry kryzys tożsamości narodowej, więc nie wiadomo nawet do czego w ogóle mieliby oni przystąpić, z czym konkretnie utożsamić się ]. Wreszcie last but not least kwestie obyczajowe - wprawdzie trudno młodych nawet deklarujących prawicowe poglądy posądzić tu o jakiś szczególny konserwatyzm, ale niechby umiarkowanych jeśli o to idzie czy nawet libertynów co zachowali odrobinę choć RiGCzu powinno co najmniej niepokoić rozbestwienie, które w tej materii zapanowało wskutek zarządzeń Czaskowsky'ego i tym podobnych gównolejów działających na zlecenie WHO oraz inszych szemranych agend globalizmu, stąd zapewne wściekłość obserwujących uległość rządów PiS wobec nawały ''tęczawego'' agitpropu niemałej grupy radykalnie prawicowych i zachowawczych wyborców. Oczywiście zdaję sobie sprawę, iż rząd znajduje się tu w niewesołej sytuacji między młotem a kowadłem naciskany z drugiej strony przez potężne lobby i coraz bardziej rozbestwione wsparciem wielkich banków i korporacji lewactwo, co powoduje pokazową czasem brutalność policji ochraniającej parady LGBT nastawiającą przeciwko PiS sprzyjające mu dotąd raczej środowiska kibicowskie czy obrońców życia i rodziny, i stąd ten klincz. Nie ukrywam też, że sam przez chwilę miałem ochotę poprzeć Konfę bo wkurwił mnie niemożebnie jakiś tuman co lekką ręką podarował antypolskiej zdzirze podatek od nobla, aż mnie krew zalała ale wziąłem głęboki oddech postanowiwszy nie podejmować decyzji pod wpływem emocji bo jestem już na to za stary, więc zagryzłszy zęby oddałem głos jak trzeba, niemniej pierdolone panisko trafia na moją czarną listę kreatur obozu rządzącego obok Gówina i Tarczyńskiego. Tak więc pojmuję motywy tych wyborców Kondomitów, którzy nie stanowią korwinowej spierdoliny fapującej pod tępawe karyńska, nie zmienia to jednak w niczym mojego głębokiego przekonania, iż popełnili oni fatalny błąd i będą tego jeszcze gorzko żałować niczym byli poplecznicy Kukiza, już widzę ich nietęgie miny:). Po pierwsze: wprowadzili czy takowym się to podoba lub nie na równi z kucerią ponownie Kurwina do głównego nurtu polityki a to wręcz zbrodnia stanu - ponieważ kończy się jego czas jako polityka i człowieka w ogóle czując ostrze kostuchy na karku będzie szalał w Sejmie już na całego tworząc zapewne niezapomniany duet z Jachirą, nie macie pojęcia kuce na co starszego pana jeszcze stać, a to wszystko z waszych podatków!!! Chyba że Bosak z Berkovitzem zaczną regularnie dosypywać mu czegoś do kawy, ale wtedy zrobią zeń pośmiewisko pochrapujące w ławach sejmowych zabawiając tym resztę znudzonych posłów, nie sądzę jednak by Janusza dało się w jakikolwiek sposób okiełznać, i nawet resortowy Skalik na dłuższą metę temu nie podoła, obawiam się więc, że reszta Konfidentów zmuszona będzie w końcu dokonać na prezesie powtórki z mordu Rasputina:))). Łatwo nie pójdzie, tym bardziej iż wściekły, że uniemożliwiono mu odpalenie sławetnego już protokołu oraz dokonać rozdziału na dwa koła poselskie sejmowej reprezentacji Konfy [ co miałoby nawet w perspektywie sens ze względu na dzielące frakcję liberalną i nacjonalistyczną zasadnicze różnice, ale Janusz swoim zwyczajem udupił koncept mieląc o nim ozorem po mediach, zamiast jak należy dogadać go wpierw po cichu w wewnętrznym gronie ] dopierdolił na ''ćwierkaczowym'' profilu, że co tam wyrzekają jacyś nacjonale na banderowskich rezunów, iż rżnęli piłami Polaków na Wołyniu, a przecież takie same numery za rabacji galicyjskiej wyrabiali nasi chłopi takimż szlachcicom, więc ''jakby to było coś szczególnego'' phi, znaczy tfu! Tym samym zaorał antyukraińską de facto retorykę narodowców z lubością eksploatujących temat wiadomych rzezi i gromko z tego tytułu cisnących PiS, a tu proszę, prezes jak zwykle się zbiesił, bynajmniej nie życzę, ale jak tak dalej pójdzie Winnicki z Bosakiem dostaną przezeń wylewu albo co najmniej rozstroju nerwowego, chyba że jako się rzekło uda im się go pozbyć, nie wróżę stąd Januszowi doczekania w zdrowiu końca kadencji - może zejdzie efektownie podczas milionowej antydemokratycznej tyrady na trybunie sejmowej [ co nie przeszkadza mu rzecz jasna pasożytować na diecie poselskiej ], lub wykończy starego capa konieczność dogadzania młodej wciąż małżonce?
Żarty żartami, ale fundamentalnych różnic rozdzierających na dzień dobry konfederacki obóz polityczny jest multum, weźmy choćby zasadniczą tu kwestię masowej migracji: Sośnierz już zapowiedział, że jak przystało na libertarianina i radykalnego wolnorynkowca jest jak najbardziej za sprowadzaniem pracowników z Ukrainy, a pewnie i głębi Eurazji, wątpię też czy przeciwstawią się temu skorwinizowani niemal ze szczętem gospodarczo narodoffcy, co będzie oznaczało ich całkowitą kompromitację, jeśli zaś przypomną sobie własną tożsamość ideologiczną starcie między frakcjami na tym tle musi nastąpić nieuchronnie. Należy to wyraźnie zaznaczyć, iż kontynuacja dotychczasowego modelu gospodarczego w Polsce opartego na tanim, źle opłacanym i takoż traktowanym pracowniku grozi rychłą katastrofą narodową i społeczną, bowiem w obliczu wyczerpywania się pod tym względem rezerw nie tylko w kraju, ale z wolna i na Ukrainie wymusza już teraz sprowadzanie milionów w perspektywie gastarbeiterów z drugiego krańca Eurazji, kompletnie obcych nam kulturowo i cywilizacyjnie o których powierzchownej choćby integracji nie ma co nawet marzyć w sytuacji ostrego kryzysu tożsamościowego jaki sami jako Polacy przeżywamy - jeśli klepiący bezmyślnie po Kurwinie mantrę o ''niskich podatkach'' narodowcy tego nie kumają znaczy, iż są nimi jedynie z nazwy. Temu właśnie zaradzić ma koncept ''płacy minimalnej'', który wywołał potężny ból zadu wpływowych lobby korzystających na dotychczasowym wyzysku polskich i ukraińskich niewolników de facto, w najlepszym wypadku fornali, w efekcie wywindowało to korwinowców z pozycji planktonu politycznego na jaki wydawali się po wsze czasy skazani, mających za zadanie siać dywersję pod tym względem wśród prawicowych wyborców, szczególnie tych młodszych i w średnim wieku co pada na podatny grunt niestety ze względu na nadmierne obłożenie kosztów pracy dysfunkcyjnym całkiem ZUS-em, utrzymanie barier administracyjnych blokujących inicjatywę przedsiębiorczych jednostek itp. systemowych absurdów o których wspominał również Targalski. Faktycznie, same transfery społeczne bez radykalnej reformy i udrożnienia całego systemu to przepis na trwanie, bierne gnicie co najwyżej a wkrótce zapewne i pogrom w wyborach, odpływ co bardziej kumatych i samodzielnych wyborców czego PiS właśnie doświadcza jako kary za tchórzostwo i kunktatorską politykę swoich decydentów kapitulujących zbyt łatwo przed naciskami krajowych i zagranicznych lobby. Owszem, można dyskutować czy ''płaca minimalna'' i zadekretowanie dobrobytu jest najlepszym pomysłem by temu zaradzić [ choć patrząc na histeryczną reakcję jaką wzbudziła wydaje się, że tak ] niemniej coś trzeba zrobić z tym wszystkim do kurwy nędzy, powtarzam kontynuacja dotychczasowego modelu polskiej gospodarki jakiej domagają się de facto kurwinowcy, a wraz z nimi reszta Kondomitów, to przepis na pewną katastrofę, także ekonomiczną. Na pewno istotną i pożyteczną zmianą nie jest tu postulowana przez nich radykalna obniżka obciążeń podatkowych, bowiem ludzie w swej masie nie są w pełni racjonalnymi ''homo oeconomicusami'' istniejącymi jedynie na kartach prac oświeceniowych liberałów, i jeśli zostawi im się całkiem wolną rękę nie zadbają bynajmniej należycie o swój dobrobyt - idąc tropem tej kretyńskiej i rozpowszechnionej niestety parodii rozumowania należałoby uznać samego Newtona za debila i potencjalnego wyborcę PiS, skoro utopił pokaźną część majątku w bańce spekulacyjnej na akcjach tzw. ''kompanii mórz południowych'' [ po wszystkim pozostało mu jedynie przyznać, iż jest w stanie przewidzieć ruch gwiazd i planet, ale stoi bezradny w obliczu mocy ludzkiego szaleństwa - każdy zdeklarowany racjonalista nie doceniający potęgi czynników irracjonalnych i ich wpływu na decyzje podejmowane także przez niego samego jest zwykłym idiotą ]. W każdym razie obecna zapaść i widmo realnej katastrofy jest logiczną konsekwencją dotychczasowego modelu systemowego - mimo iż był na to czas, bo wskaźniki dzietności zaczęły pikować na ryj od początku ''transformacji'' [ cóż za ''przypadkowa'' koincydencja ] przez te wszystkie dekady aż dotąd nie przedsiębrano jakichkolwiek działań aby realnie zadbać o biologiczne zasoby narodu powstrzymując negatywne przemiany antycywilizacyjne i kontrkulturowe współodpowiedzialne za proces grożący Polakom prawdziwym holocaustem na raty. Tymczasem Kurwin pomnę pierdolił wtedy, że najskuteczniejszym remedium na ówczesne masowe bezrobocie jest... likwidacja zasiłków, jego ideowy pomiot zaś chce dziś jeszcze gasić pożar benzyną - patrząc na to aż mnie krew zalewa, przydałaby się jaka Bereza na takową hołotę, przyznaję [ niestety zasadniczy problem z PiS polega na tym, że wbrew deklaracjom swoich przywódców jak i zarzutom przeciwników stanowi co najwyżej parodię ''sanacji'' ]. Dlatego nie szkoda mi polskich przedsiębiorców, którzy gremialnie korzystali na tym, i poza nielicznymi chlubnymi, ale tylko wyjątkami w swej głupocie sądzą nadal, że będą mogli dalej to ciągnąć zasypując braki na rynku tanim robolem z Ukrainy a nawet Nepalu - ciekawym co poczną, gdy nieuchronna wedle wszelkich znaków globalna dekoniunktura wymusi masowe zwolnienia rodzimych pracowników, czy spokojnie przyjmą wtedy zastępowanie ich bardziej ''spolegliwymi płacowo'' zza wschodniej granicy i nawet indyjskiego subkontynentu, a kiedy i oni zaczną tracić pracę... [ jeśli Janusze byznesu zachowali choć resztki RiGCzu już powinna zacząć palić im się dupa ]. Jedyny pozytyw chociaż, że nie zdyskontuje tego lewica, która podobnie jak towarzysze z Zachodu nie musi już udawać, iż reprezentuje robotników, dziś tu jak i tam to partia wielkomiejskiej burżuazji, beneficjentów opartej na obłędnym konsumeryzmie ekonomii i stąd skrajnie libertyńskich obyczajowo, gromko potępiających ''rasizm'' opowiadając się tak samo jak kurwinowcy za masowym sprowadzaniem taniego pracownika z drugiego końca świata, bo liczą, że ten będzie zapierdalał na ich dobrobyt lub jako diler czy prostytutka dostarczy drugi na imprezę i wyświadczy wiadomą usługę seksualną, na starość zaś podetrze dupę w zastępstwie nieistniejących, albo spedalonych potomków, negatywnych konsekwencji tegoż procesu jak masowa przestępczość i terroryzm polityczny unikną zaś odizolowani na swych Wilanowach i strzeżonych osiedlach [ się przeliczą, i to srogo ].
Wspomniany Sośnierz niemiło też zaskoczył deklarując się otwarcie w powyborczym wywiadzie dla ''merdiów narodowych'' jako zwolennik ''antropocenu'' i rzekomej konieczności zaprowadzenia odpowiednich regulacji w ramach globalnej ''polityki klimatycznej'', a więc już kosa i kolejne pole konfliktu z najeżdżającym na ''zrównoważony niedorozwój'' Braunem czy Qrwę. Poza tym pierdoli niczym rasowy kuc, że należy odebrać prawa wyborcze pobierającym 500+ - a czemu nie wszystkim gówniarzom przed 30-tką, aby zapobiec skazującej nas na skretynienie pajdokracji, później przyznając je tylko tym co dorobili się do tego czasu jakiegoś majątku i założyli rodziny, spłodzili dzieci itd.? Na dzień dobry odsiałoby to z połowę co najmniej wyborców Konfederacji, szczególnie kurwinowców, i problem z głowy: faktycznie zasadniczo dobrze kmini ten nasz pomysłowy Dobromir, bodaj nic tak nie sczyściłoby rodzimej sceny politycznej ze zwolenników wolnego rynku co powrót cenzusu majątkowego:))). Do tego trzeba koniecznie wprowadzić wymóg przejścia nie tylko testu na inteligencję, ale i ćwiczeń z elementarnej empatii - wszystkie aspergery i psychopaci won, i z kucerii nie ostałby się nawet kamień na kamieniu, nie starczyłoby im już więcej na użebranie w głosach choćby marnych 3 promili z hakiem, aby dalej balować na hajsie podatników do czego przywykły darmozjady. Dworuję tu sobie okrutnie, bo żadna ze znanych mi osób pobierająca 500+ nie zasługuje na takowe traktowanie przez aroganckiego kuca zaślepionego swymi książkowymi mundrościami, ciekawym np. co na to pewien zdeklarowany korwinowiec, brat znajomej, ciężko pracujący ojciec kilkorga dzieci, który dopiero dzięki zastrzykowi finansowemu wiadomych świadczeń mógł odłożyć na używany samochód dla całej rodziny, i żadna stuleja obspermiająca prześcieradło, czy zarażający karyny rzeżączką i mendami kuc nie ma prawa wypominać mu ''po co niby płodził tyle bachorów?'' - a ch... ci do tego chamie, może posiadać i dziesięcioro potomków jak Korwin [ oficjalnie! ] jeśli tylko taka jego wola, na skandal zakrawa iż nie stać go na to mimo harówki jaką odwala bo tak jest ustawiony chory system w którym przyszło mu żyć, i bynajmniej nie mówię jedynie o ''tenkraju''. Dobra, można przystać, że program ''pińcset'' nie spełnił pokładanych w nim nadziei mocnego ożywienia kulejącej ostro demografii, ale tym bardziej nie zaradzi temu lansowana przez Kondomiarzy radykalna obniżka podatków, rodziny i tak już posiadają znacznie ulgi w daninach na rzecz państwa, no i co z tego? Przyczyny są natury kulturowej raczej, cywilizacyjnej wręcz, ekonomicznej poniekąd też, ale w innym znaczeniu niż nadają temu liberałowie jak i marksiści, temat godny osobnego omówienia, tu wystarczy podkreślić, że to nieco jak z ubezpieczeniami społecznymi co do których dr Mentzen musiał przeczytać książkę, aby dotarło doń, iż jak się ostawi ludziom wolną rękę w kwestii oszczędzania by zabezpieczyć sobie byt na stare lata, sami z siebie tego raczej nie uczynią jeśli nie zmotywuje ich skutecznie jakaś forma państwowego przymusu, mimo to nadal nie jest w stanie wyciągnąć analogicznych wniosków jeśli idzie o świadczenia socjalne, czekamy więc na kolejną lekturę pana Sławomira dzięki której dozna olśnienia oczywistością. Samo 500+ zaś prawdopodobnie od początku robiło za testową wersję w krajowych warunkach ''dochodu gwarantowanego'' raczej, którego wprowadzenie czynią koniecznym tak czy siak globalne przemiany demograficzne i technologiczne w dziedzinie masowej produkcji, jakie i nas czekają. W każdym razie alternatywą dla państwowego ''rozdawnictwa'' a tak naprawdę wspomagania w imię zasady pomocniczości i społecznej odpowiedzialności nie jest typowa liberalna gadanina, iż ''samo się zrobi, byle państwo się odp...ło od ludzi i pozwoliło im działać'' - taki sposób prymitywnego niemyślenia jest nie do obrony nawet na gruncie libertarianizmu, odsyłam do lektury refutacji absurdalnego konceptu ''spontanicznego porządku'' Hayeka jakiej dokonał Hoppe z pozycji pryncypialnie traktowanej ''austriackiej ekonomii'' w interpretacji Norberta Slenzoka. Owszem, rzeczywistość to nie precyzyjne perpetuum mobile z ozjaszowych wizji, nie znaczy to wszakże, iż nie istnieje jakakolwiek przyczynowość co wykluczałoby w ogóle możliwość z grubsza choćby przewidzenia czegokolwiek i zaplanowania odpowiednio swych działań, relatywnie ciągła i w miarę stabilna egzystencja w idealnie wolnym świecie byłaby zwyczajnie niemożliwa, na szczęście realnością rządzą żelazne prawa na tyle ogólnej natury, że ostawiają spore miejsce na dowolność i przypadek chroniąc zarazem wszystko ujęciem w karby ram porządku przed osunięciem się w kompletny chaos. Analogicznie państwo winno być niczym dobra przedszkolanka nie trzymająca ciągiem podopiecznych na leżaku, pozwalająca im pobrykać na podwórku lecz gdy zaczną okładać się łopatkami i wyzywać a co gorsza jakiś mały psychopata pocznie znęcać się nad kotem lub rówieśnikami da po łapach i wyprowadzi za ucho do kąta. Niestety zasadniczy problem z polskim państwem zasadza się na tym, że wpierdala się zazwyczaj nie tam gdzie trzeba, a gdy akurat jest konieczne - a często jest! - to zwykle zawodzi. Na pewno jednak nie zaradzi temu likwidacja państwowego systemu edukacji jak bredzi w libertariańskim duchu Sośnierz: taa jasne, niech każdy rodzic decyduje czego chce uczyć swoje dziecko, jeśli ''oswajania z własną seksualnością'' to nie problem [ a takich zjebów nawiasem jest multum, i to zwłaszcza spośród niedokształconych z wielkich miast ], analogicznie po cholerę molestować gówniażerię jakimś Mickiewiczem czy Słowackim, przecie ''poezji to nikt nie zji''. Idąc tropem strzelistej myśli pana Dobromira tzw. propertarianie wyznający zasadę ''wolnoć Fritzlu w swojej piwnicy'' mają najwidoczniej rację, rozwolnościowe spierdolenie w stanie czystym - tak to jest, gdy bezkrytycznie czyta się Rothbarda bełkocącego jakoby kobieta miała prawo usunąć płód jako ''pasożyta'' naruszającego jej aksjomat samoposiadania, czy rodzice sprzedać własne dziecko skoro uzależnione od nich w swym bycie nie ma ono jeszcze w pełni rozwiniętego RiGCzu, i stąd nie zasługuje na miano autonomicznej, całkiem samodzielnej jednostki, a więc może być traktowane jako rzecz de facto i przedmiot handlowej wymiany.
A propos świadczeń socjalnych z powodu których tak bóldupi kurwinoza przypomina mi się osobliwy przypadek radykalnego libertarianina Samuela Konkina [ właściwie Samuela Edwarda Konkina III-go ], twórcy tzw. agoryzmu, który pryncypialnie z nich zrezygnował, bowiem uważał opiekę społeczną za system korumpujący ubogich przez co zdechł w biedzie - dla libków pewnie to ideowiec i szlachetny męczennik niemalże, ale trzeźwo kminiącym ludziom jawi się jako zwykły idiota odmawiający koniecznej mu pomocy w imię swych urojeń ideologicznych, choć trzeba przyznać, iż przynajmniej nie był zeń hipokryta jak wielu jakże żarliwych wolnorynkowców, którym dobry start życiowy zapewnili odpowiednio ustawieni finansowo rodzice, albo nigdy nie parających się biznesem lub jeśli już odpowiadających zwykle za poronione inwestycje. Zabawne przy tym, iż odraza do transferów społecznych łączy rozwolnościowców z marksistami, wystarczy choćby obaczyć jak neokomuch Richard D. Wolff w pryncypialnie lewicowym duchu oskarża rządową redystrybucję pieniędzy o wzmacnianie nierówności i niszczenie klasy średniej - toż to niemal esencja korwinizmu! [ i kto tu do k... nędzy jest socjalistą? ]. Bowiem żaden świadomy swej doktryny socjalista/komunista, gdyż nie mówimy o lewackim odpowiedniku ignoranckiej i przez to aroganckiej kucerii, nigdy nie będzie upatrywał w państwie opiekuńczym remedium na niesprawiedliwości systemu kapitalistycznego, bo to z rewolucyjnego punktu widzenia polityka kapitulancka właściwa ''socjalzdrajcom'' - przypominam, dla Marksa i jego wyznawców państwo jest narzędziem ucisku jednej klasy przez drugą, stąd po przejęciu go przez zbuntowany proletariat pod wodzą komunistów i zaprowadzeniu wskutek tego bezklasowego społeczeństwa traci ono tym samym rację bytu rzekomo skazane na zanik. Jasne, że ta infantylna wizja godna idioty nie uwzględnia kompletnie trawiącej ludzkiego ducha żądzy władzy i przywiązania do płynących z niej korzyści, stąd odsuwanie pod byle ideologicznym pretekstem w nieskończoność niemal swego niby to nieuchronnego zgonu przez bolszewicki, a obecnie chiński postmaoistowski reżim, niemniej tylko skończony tuman może utożsamiać socjalizm z propaństwowym myśleniem i rozbudowaną biurokracją rządową czy tym bardziej rozwiniętym socjalem: to co najwyżej środek wiodący do niemożliwego z zasady urzeczywistnienia utopii, a nie komunizm jako taki [ PRL czy ZSRR były systemami komunistycznymi z nazwy, gdyż w imię tej gównianej idei wypisanej na swych sztandarach popełniały masowe zbrodnie ]. Libertarian i socjalistów łączy też dążenie do zastąpienia myślenia politycznego ekonomicznym co niesie w praktyce tragiczne konsekwencje i owocuje groteskową wręcz ignorancją jaką popisał się choćby ostatnio Trader 21 pieprzący w tym duchu u Wapniaka o ''1000 Liechtensteinów'', kazało mu to jako zdeklarowanemu ''wolnościowcowi'' wyrazić gorące poparcie dla... katalońskich nacjonalkomuchów:))). Dla każdej trzeźwo myślącej jednostki jasnym jest, że tak rozczłonkowana Europa byłaby już całkiem wydana na łup zewnętrznych hegemonii obojętnie USA, Rosji czy Chin i stan ten zaowocowałby permanentną niemal wojną domową już nie między państwami a poszczególnymi dzielnicami, marchiami i bantustanami o przysłowiową miedzę torując drogę do ustanowienia na ich gruzach jakowegoś neokalifatu czy inszego kaganatu, któremu trzeba by opłacać się sowitym jarłykiem, niechby tym razem w formie elektronicznej daniny. Oto kliniczny przykład typowego zarówno dla libertarian jak i lewaków zaślepienia ideologicznego i pomylenia myślenia życzeniowego z rzeczywistością - pal licho, gdy ktoś jak Marcin Chmielowski zdaje sobie przynajmniej sprawę z utopijności wyznawanych przez się ''anarchokapitalistycznych'' postulatów, lub uważa je za możliwe do realizacji, ale za jakieś 500 lat, natomiast grozą zaczyna wiać, kiedy to co być powinno wedle niego bierze za twarde realia, wtedy taki libek chce tego lub nie robi za pożytecznego idiotę, o ile nie wręcz jawnego dywersanta na usługach takiego czy innego zamordyzmu.
Wróćmy jednak do Kondomitów - nie ukrywam podobało mi się jak Bosak w pierwszym po wyborach wywiadzie dla radia Wnet oznajmił, że będą opozycją merytoryczną a nie jak dotychczasowa histeryczną pierdolącą tylko w kółko o zagrożonej rzekomo demokracji, praworządności, konstytucie i takich tam. Faktycznie przydałaby się siła na prawo, która przypilnowałaby PiS ws. żydowskich uroszczeń majątkowych czy marnotrawstwa środków publicznych jakiego dopuszczają się urzędnicy obrastającej nieuchronnie w tłuszcz władzy [ vide Banaś ] itd., niestety problem z Krzysiem polega na tym, że on niewątpliwie dobrze prezentuje się w mediach, gdzie gładko prawi i... tyle, nic kompletnie z tego nie wynika. Oczywiście można replikować, iż chłopak nie miał dotąd szansy, by się wykazać na co odpowiedzią byłoby przypomnienie jego epizodu jako posła z ramienia LPR, to jednak tłumaczono by jego młodym jeszcze wtedy wiekiem i niedoświadczeniem etc., ale tu rozchodzi się o co inszego: duet Bosak i Robercik nie stanowi materiału na rasowych polityków, ni krzty w nich rysu bezwzględnego gracza jaki tak cenię u Kaczyńskiego, czy choćby zimnego sukinsyna i cwanego intryganta jak Tusk, co najwyżej drobni z nich geszefciarze. Z kolei Braun z Sośnierzem mają wszelkie zadatki by stać się ofiarami własnej megalomanii jak Korwin, bowiem facet działa niczym mentalny odpowiednik czarnej dziury zaginającej wokół siebie czasoprzestrzeń i wysysającej z otoczenia energię, ogarnięci nawet ludzie pod jego wpływem zaczynają pierdolić niemożliwe farmazony, a słabsze jednostki stają się już całkiem zombie ograniczając do bezmyślnego klepania po nim - nawet jeśli jakimś cudem uda im się w końcu wyzwolić z chorego zauroczenia Ozjaszem mają zwykle nieodwracalnie zryty łeb niczym ofiara ''programowania neurolingwistycznego'', chrzanią tylko w kółko obsesyjnie o ''niskich podatkach'' i takich tam, nijak nie daje im się wytłumaczyć, że istnieje coś poza ich wyjebanym w kosmos ego [ i jak tu nie traktować korwinistów jako sekciarzy? ]. Na tym tle szczególnie groteskowym jawi się wyciąganie z lubością przez kucerię wyników głosowania w szpitalach psychiatrycznych, gdzie triumfować miał PiS - raz że zestawianie tego z notującą tradycyjnie rekordowe poparcie wśród kryminalistów PO dowodzi zbydlęcenia korwinoidów i ich skrajnej głupoty, jeśli już zasadne byłoby porównanie z wynikami na oddziałach zamkniętych dla psychopatycznych morderców, i takowe zrównywanie wariatów z bandytami jest wręcz nazistowsko-bolszewickim zagraniem nie tylko ze względu na historyczny kontekst ''akcji T-4'', ale nade wszystko obecną fatalną kondycję psychiczną narodu, gdy liczba kobiet i mężczyzn w Polsce zapadających na rozliczne schorzenia ducha i popełniających samobójstwa woła wręcz o pomstę do nieba, min. przez to właśnie nie szukają oni pomocy u specjalistów, bo ci wedle powszechnej ignoranckiej opinii podzielanej jak widać przez kucy potrzebni są jedynie ''przygłupom''. Wkurwiającym dowodem typowej dla tych zjebów arogancji jest, iż śmie czynić sobie takowe podśmiechujki formacja w której aż roi się od szurów i niebezpiecznych psychopatów na czele z samym prezesem, czy Niemagistrem, ''kosmicznym kochankiem'' jako wieczny konkubent Alfa i golejowski odpowiednik potwora z Loch Ness na miarę naszych możliwości. Dlatego nie widzę przed nimi i ogólnie całym projektem politycznym Konfederacji szans na przekształcenie się w jakąś sensowną opozycję na prawo od PiS, która w sumie przydałaby się w obliczu nieuchronnej zapewne degeneracji partii rządzącej i jej przybudówek, nie pozwolą im na to nie tyle nawet takie czy inne dysfunkcje osobowościowe poszczególnych liderów co nade wszystko ich libertariańskie zjebanie - na kuriozum zakrawa, że w czasach globalnego prymatu polityki nad gospodarką na zbawców Ojczyzny po prawej stronie sceny politycznej w Polsce wyrasta ugrupowanie głoszące coś wręcz przeciwnego, niczym za rozbestwionej balcerowiczowskiej chujni. Jak wyjątkowo trafnie akurat zauważył Qrwę pozostało im tylko pogadać sobie, nie istnieje bodaj inne uzasadnienie ich działalności co włożenie kija w szprychy i dziecinne, gówniarskie wręcz pokazanie Kaczyńskiemu języka również ze strony rozczarowanych, niechby słusznie jego wielu dotychczasowych wyborców. Jedyny pożytek jaki dostrzegam z obecności Kondomitów w Sejmie to jakaś przeciwwaga dla Zandberga i reszty towarzyszy/ek, liczę, że pan Grzegorz będzie przynajmniej regularnie doprowadzał ich do wścieklizny rzucanym z trybuny sejmowej ''Szczęść Boże!'' a Sośnierz zabłyśnie krytyką biurokratycznych absurdów jak to czynił w unijnej atrapie parlamentaryzmu, niewątpliwie na tle małpiarni składającej się z Jachir i tego typu tałatajstwa mogą jawić się jako głos rozsądku wręcz, ale i to nawet nie jeśli ich sukces wyborczy stanie się wstępem do powielenia na rodzimym gruncie schematu ''pojebbiku'' na którym do niedawna wzorowali się przecież nasi narodowcy, obecnie tworzy on antyorbanowski ''front ludowy'' z ichnimi Zandbergami, Biedroniami i Czarzastymi [ temu być może służyć ma obecność tow. Skalika jako sekretarza, pardon - dyrektora konfederackiego koła poselskiego ]. Pierdolnę chyba, gdy obaczę pozującego dotąd na świętojebliwca Winnickiego maszerującego w towarzystwie tęczawo-czerwonej menażerii, Bosak dzięki temu przynajmniej będzie mógł wreszcie wyjść z szafy, Braunowi przecież już teraz nie przeszkadza towarzystwo PRL-owskiego ''trepa'' o którym wypowiada się z rewerencją jako swym ''mentorze'', a znając poglądy Sośnierza choćby na temat ludzkiego rzekomo sprawstwa ''globalnego ocipienia'' spokojnie można założyć, że zagłosuje w tej sprawie podobnie jak Zandberg - wszystko jest możliwe, skoro ''antysystemowy'' Kukiz skończył [się] w peezelu:))). Mam nadzieję więc, że do tego czasu pożrą się między sobą i nawet Skalik nie zdoła przywołać ich do porządku, obok wyżej wymienionych kwestii dzielących zasadniczo konfederacki obóz polityczny już teraz korwiny zaczynają wypominać Winnickiemu, że popierał 500+, obaczymy też jak deklarowany tradycjonalizm Brauna całkiem świeżej daty wytrzyma próbę konfrontacji z tezami Janusza o rzekomo ''pogańskiej'' naturze jasnogórskiego kultu maryjnego itd. [ choć biorąc pod uwagę dziwaczne związki pana Grzegorza z jakowymiś neokabalistami upatrującymi w Maryi emanacji ''boskiej Szechiny'' być może da się to uzgodnić... ], nie wróżę im więc przy takim zestawie temperamentnych liderów i ekscentrycznych person przetrwania razem do Bożego Narodzenia nomen omen.
I tu dotykamy sedna, zasadniczej słabości ''antysystemowej'' niby-prawicy, która najprawdopodobniej przesądzi o jej losie bardziej niż wszystkie zajoby i wzajemne dąsy jej przywódców razem wzięte - wprawdzie dotyczy to głównie kurwinozy, ale poprzez zarażenie się wspomnianym rozwolnościowym zjebaniem także narodoffców i ''koroniarza'' Brauna: tytuł niniejszego wpisu nawiązuje oczywiście do chamówy Janusza, który wyzwał wyborców PiS od idiotów, choć jako żywo epitet ten zdecydowanie bardziej pasuje do niego i zapatrzonej weń ślepo tłuszczy. Przy czym nie chodzi bynajmniej o powielanie ordynarnych zagrań sekty Mikkego, i wzajemne obrzucanie się błotem, lecz pierwotny sens tego określenia - otóż w starożytnej Grecji skąd się wywodzi ''idiotes'' oznaczał właśnie indywidualistę, człowieka który przedkłada własny rozum i pożytek nad zbiorową mądrość i dobro ogółu, alternatywą dlań był ''polites'' czyli zaangażowany w sprawy własnej wspólnoty obywatel jakiej czuł się solidarną częścią, podobnie było w republikańskim Rzymie a więc z punktu widzenia typowego tępego kuca antyczny ideał stanowiły ''kolektywizm'' i ''socjalizm'':))). Dlatego korwinizm i ogólnie liberalizm sam w sobie są przykładem polityki niemożliwej, idiotycznej dosłownie, ''potwornością gówna i ognia'' że przywołam ''klasyka'', absurdalną próbą mediacji sprzeczności nie do pogodzenia, coś jak empatyczny autyzm, wspólnota sobków, solidarność psychopatów itd., generalnie polityczny zen w stanie czystym. W tym sensie rzekoma ekscentryczność Janusza jest najzupełniej logiczną konsekwencją modelu wyznawanej przezeń ideologii, w paradygmacie tym jak najzupełniej mieści się bycie przywódcą partii politycznej, której egzystencji warunkiem koniecznym jest zabieganie o głosy potencjalnych wyborców i zarazem okazywanie im jawnej pogardy, rozpierdalanie własnych formacji politycznych i szkodzenie tymże jak to tylko możliwe, gdy tylko pojawia się choć cień szansy na powodzenie i realizację głoszonych przez nie postulatów, startowanie w wyborach i obrzucanie najgorszymi możliwymi epitetami demokracji, wyrzucanie innym ''pasożytnictwa'' na świadczeniach socjalnych przy bezczelnym żerowaniu samemu na milionowych dotacjach z państwowego budżetu, zachwalanie walorów ciężkiej pracy i obnoszenie z własnym nieróbstwem i utrzymywaniem się z rżnięcia w karciochy, gromkie głoszenie konserwatyzmu zdradzając na prawo i lewo i w końcu porzucając kolejne małżonki, ślepe zapatrzenie w anglosaski liberalizm i admiracja dla rosyjskiego zamordyzmu, pojazd po Amerykanach i wychwalanie ich faktotum Pinocheta, wreszcie żarliwy wolnorynkowy true-kapitalizm wyznawany przez biznesowych nieudaczników ew. posiadających majątek zgromadzony na kradzieży, oszustwie swych durnych zwolenników czy też odziedziczony w spadku itd. itd. itd. Jako się rzekło Braun z Sośnierzem każdy na swój sposób posiadają zadatki na następców Korwina pod tym względem, duet Bosak i Winnicki to wprawdzie nieco inna para kaloszy, ale oni z kolei jawią się jako rodzaj politycznej huby zdolnej li tylko dzięki swojej mikrostrukturze partyjnej do pasożytowania a to na kukizowcach, to znowu kurwinie, bez szans na samodzielny byt polityczny: chłopcy narodoffcy, i dziewczynki takoż musieliby na to dorosnąć, a jakoś nie zapowiada się i tu akurat pełna zgoda z Otoką, że to ugrupowanie jednego eventu marszowego. Jego liderzy owszem nieźle wypadają zwykle w mediach szokując pożytecznie leminżerię przyzwyczajoną do upatrywania w polskich nacjonalistach tępych łysoli, ale i nic ponadto, koło Dmowskiego toto nawet nie postało - skądinąd wybitnego ideologa i publicysty, ale takiego sobie polityka szczerze powiedziawszy, aczkolwiek mającego na koncie niemałe sukcesy w przeciwieństwie do obecnych epigonów. Należy z całą mocą zaznaczyć, iż dziś na prawej stronie polskiej sceny politycznej trwa zasadnicza walka o rząd dusz szczególnie młodego pokolenia wyborców między prawicą republikańską odwołującą się do etosu wspólnotowego a liberałami, nawet tymi z ''narodowym'' czy tradycjonalistycznym pokostem, których ''postępy postępu'' zepchnęły na pozycje umownie jedynie ''konserwatywne'' - przy czym pierwszego bynajmniej nie należy utożsamiać z całym PiS, gdyż granica przebiega tu raczej w poprzek obozu rządzącego, którego część jak podejrzewam wyraźnie sprzyja kurwinozie : być może jest to związane z zaangażowaniem wojskowym po stronie USA wymagającym zwiększenia wydatków na cele zbrojne kosztem bolesnych cięć w sferze socjalnej, do czego ideologicznego uzasadnienia koliby nadają się idealnie [ i w tym kontekście dopiero widać jakimi szkodnikami są Gówin odpowiadający za edukację i stan szkolnictwa wyższego, czy Kurski ze swym zjebanym televizorium ]. Fundamentalnego charakteru i wagi tego podziału świadome są co bardziej ogarnięte kuce jak wspomniany wyżej Marcin Chmielowski, który już dobre parę lat temu w swym wykładzie o ''przedsiębiorczości idei'' - skądinąd nieźle się ustawił przyjemniaczek:) - przyznał uczciwie, iż PiS nie jest wrogiem społeczeństwa obywatelskiego a jedynie traktuje je jako stan pośredni między jednostką i rodziną a państwem, które w tej wizji stanowi organiczne zwieńczenie całej struktury, zaś liberałowie uznają to ostatnie za zło konieczne co najwyżej, libertarianie natomiast już niekonieczne jedni i drudzy przeciwstawiając mu mniej lub bardziej radykalnie społeczeństwo i tworzące go jednostki. Przy czym mylnie zupełnie jak sądzę wskazuje na heglowski, typowo niemiecki wzorzec etatystycznego Lewiatana stanowiącego ''ziemskiego boga'', który rzekomo miałby przyświecać obecnie rządzącym Polską, gdy opisany wyżej model odpowiada zdecydowanie bardziej rodzimemu paradygmatowi sarmackiego republikanizmu państwa jako dobra wspólnego - res-publiki, rzecz-pospolitej właśnie. Może i to jest utopia, i nie ma szans by państwo z nazwy polskie było czymś więcej niż formą zarządzania ludzkim bydłem w służbie obcych imperiów [ PRL ] czy nędzną wydmuszką obcych banków i korporacji [ III RP ], gigantyczną prasą do wyciskania sił żywotnych z biomasy zamieszkującej OdroBug, natomiast pewnym jest, iż nie dokonają jego naprawy działacze kabaretowej formacji dla których stanowi ledwo zło konieczne, a często i to nawet nie, więc skazanych na uprawianie beznadziejnej ''antysystemowej'' partyzantki, lub co najwyżej pełnienie w nim roli kapo.
Dlatego fatalnie by się stało, gdyby prawicowość w Polsce na powrót utożsamiono z liberalizmem, a temu właśnie zdaje się służyć pompowanie Kondomitów, w ten sposób po tej stronie sceny politycznej ostaliby się jedynie pospolici cwaniacy, kombinatorzy mylący to z ''przedsiębiorczością'', psychopaci i nieudacznicy oraz zwykłe szury cierpiące na taki czy inny odjeb ideologiczny - wypisz wymaluj obraz polskiej prawicy lat 90-ych. Wówczas wszystkie co bardziej ogarnięte i niewyzbyte empatii jednostki zgarnęłaby lewica czy pozycjonujący się na ''centrowe'' i ''chadeckie'' ugrupowanie PSL, i niestety ku temu to zmierza, min. dzięki Konfie właśnie z nieuleczalną, trawiącą ją kurwinozą na czele solidnie pracującą dzięki Januszowi i pozostałym liderom na miano partii chamów, drobnych geszefciarzy politycznych i prowokatorów [ czyli powrót do ''najntisów'', gdzie na scenie politycznej panuje niepodzielnie lewicowo-neoliberalny establiszmęt, i prawackim rezerwatem na spady, któremu krUluje Ozjasz czy raczej już wyhodowane przezeń jego klony i mutanty ]. Powiedzmy to sobie jasno: w polskich warunkach liberalizm jak i socjalizm są formami antypaństwowego nihilizmu, zbrodniczego biorąc pod uwagę kontekst historyczny rozbiorów a zwłaszcza katastrofalnych skutków zapaści państwa w czasie II wojny światowej, które do dziś boleśnie odczuwamy - naprawdę trzeba być autentyczną ruską k..., czy folksdojczem a na pewno nadzwyczajnym idiotą by gdzie jak gdzie, ale tutaj bredzić bez żenady, iż ''państwo to złodzieje'' a ''podatki to kradzież''. Gwoli uczciwości należy nadmienić, iż również konserwatyzm może takową ideologiczną abnegację stanowić, gdy przedkłada społeczne ''struktury poziome'' jak rodzina czy parafia nad porządek ustrojowy, co widać w efekciarskiej formule głoszonej przez Grzecha: ''kościół, szkoła, strzelnica'' [ i mennica ] - a gdzie tu miejsce na własne niepodległe państwo do jasnej cholery?! Tłumaczyłoby to dziwną z pozoru łatwość wchodzenia obyczajowej zachowawczości w symbiozę z libertarianizmem jak to ma miejsce w przypadku systematu Hansa Hermanna Hoppego, czy nawet lewicowym radykalizmem czego przykładem anarchizm Proudhona, a do pewnego stopnia i Bakunina. PiS jest praktycznie jedyną namiastką chociaż propaństwowego myślenia jaką dysponujemy na krajowej scenie politycznej, owszem niedoskonałą jak skurwysyn, ale innej jak powiadam nie mamy, dlatego źle się stało, że nie będzie dysponował większością konstytucyjną, bo w ten sposób utracono niechby szansę na konieczną przebudowę porządku ustrojowego, który w obecnej postaci może jedynie gnić, o ile nie doprowadzi wprost do kolejnej dziejowej katastrofy w historii Polski. Co więcej, porażka wyborcza i wzmocnienie obozu ''targowicy'' dała pretekst tym spośród nieudolnych akolitów Kaczyńskiego, którzy jedynie markują wolę zmian do usprawiedliwienia własnego imposybilizmu, że to prawda chcemy a jakże, ale cóż zrobić skoro nam nie dają, bo obstrukcja w Senacie i w ogóle - już towarzycho zaczęło tworzyć sobie kolejne ministerialne synekury, aby zażegnać wewnętrzne spory i narastającą dekompozycję obozu władzy, to zaś oznacza początek końca bowiem pycha kroczy przed upadkiem. A tak przynajmniej na krajowym podwórku byłoby pozamiatane, pozostałyby jedynie naciski zewnętrzne, lecz w obliczu pogromu opozycji obce potencje miałyby zdecydowanie mniejsze pole manewru, można by więc poddać wreszcie rzetelnej próbie deklaracje polityków ''dobrej zmiany'', gdyby okazało się, iż nic za nimi nie idzie spokojnie spuściłoby się ich w następnych wyborach, choćby i przedterminowych bo jedynie skrajny debil i zaślepiony własnymi emocjami histeryk wierzy serio, że ta parodia ''sanacji'' zdolna jest dokonać zamachu stanu i ustanowić autorytarną formę rządów. Rzecz jasna można szydzić zasadnie, iż trudno mówić o wcielaniu ''etosu republikańskiego'' w życie za pomocą takich kreatur jak Tarczyński czy Sasin, i mnie to również przeraża, ale polityk jeśli nie jest programowym idiotą jak Korwin nie może stulejarsko fochować się na rzeczywistość, powinien być nade wszystko skuteczny [ nie mówię, że za wszelką cenę jak Lenin czy Hitler, niemniej ], stąd zmuszony jest operować na takim materiale ludzkim jaki jest mu dostępny, a wbrew rozpowszechnionym mitom mamy polityków na jakich zasługujemy, klasa polityczna jest wiernym odbiciem społeczeństwa nic więc dziwnego, iż ze wstrętem odwraca ono wzrok od zwierciadła, jednak ostatecznie ktoś tych Stachów Gawłowskich i Nitrasów popiera, c'nie? [ nie jest to jednak tylko polska specyfika, w tzw. ''dojrzałych demokracjach'' jak i reżimach autorytarnych typu rosyjski czy turecki wcale pod tym względem nie jest lepiej wbrew pozorom ]. Realna demokracja to nie żadne ''rządy ludu'' jak pierdoli Janusz, a rządzenie ludźmi tak by wydawało im się, że rządzą sobą sami - już w poł. XVII w. Spinoza trzeźwo rzecz rozpatrując postulował ustanowienie systemu, który zaprzęgnie niskie instynkty i chore ambicje władające zazwyczaj ludzkością w służbie pospólnego dobra i mocą politycznej alchemii zamieni g... może nie zaraz w złoto, ale przynajmniej ołów: to wprawdzie zakłada powszechną manipulację i świecki rytuał masowych wyborów, lecz z dwojga złego lepsze to niż rusko-pruski dryl, gdzie wprost napierdalają cię kijem po karku, jaki tak imponuje Qrwę i całej bolszewii w ''wolnościowym'' przebraniu.
Wszystko to jednak psu na budę, bowiem wyniki ostatnich wyborów jasno okazały, iż wśród obecnych Polaków generalnie nie ma woli zmian ni świadomości potrzeby radykalnej przebudowy i naprawy państwa koniecznej dla dalszego trwania i rozwoju nas samych jako narodu jak i poszczególnych jednostek, przynajmniej nie w wystarczającym stopniu by zapewnić powodzenie jedynemu praktycznie ugrupowaniu dającemu na to niechby iluzoryczną nadzieję. Probierzem jest największa porażka wyborów jaką stanowi przetrwanie PSL-u pełniącego funkcję podstawy dotychczasowego chorego systemu, które jedynie zmutowało i podobnie co Zandberg wraz z towarzyszami nie musi już udawać partii ''ludowej'', no chyba że mowa o małomiasteczkowej jak i wielkomiejskiej wykorzenionej hołocie. Spełniło się więc niestety to com pisał znajomemu, gdy usłyszałem, że do upadającego wydawało się z pół roku temu ugrupowania dokoptowano wówczas synalka Bartoszewskiego, bankiera z J.P. Morgan, cytuję słowo w słowo nie zmieniwszy ani przecinka:
''Zresztą PSL od dawna nie reprezentuje polskiej wsi tylko jest partią samorządowych urzędników i niższego szczebla centralnego, więc przejęcie szyldu przez udecką profesorię i oficera prowadzącego z banku Morgana będzie jedynie przypieczętowaniem procesu. Jestem pewien, że czekać tylko ''uczonych'' interpretacji rozszerzających pojęcie ''ludu'' w nazwie partii, obaczysz jak wkrótce różne rzekomo ''mądre'' a na pewno utytułowane głowy zaczną nam wykładać, że chodzi o lud nie tylko wiejski, ale i miejski, współczesny odpowiednik ''sojuszu ludu pracującego miast i wsi'', targetem ma stać się obecny chłoporobotnik czyli kompletnie wykorzenione chuj wi co, nie wiem jak w dużych miastach, ale średnich jak Kielce, gdzie Katabas zdeklasował Szydło, i pomniejszych miasteczkach taki numer może przejść, obaczymy.''
- no i k... przeszło. Najwidoczniej komuś tam na górze, konkretnie globalnej finansjerze peezel wybitnie pasi jako niewątpliwie kluczowy element dotychczasowej strukturalnej patologii obecnej Rzeczpospolitej jedynie z nazwy, a więc Kosiniak na prezia, yeah! [ stąd należy skonfrontować się wreszcie z tym oto przykrym faktem, iż nie możemy liczyć na jej wsparcie czym można było jeszcze się łudzić po obecności Morawieckiego, jak i samego USA w reformowaniu państwa, niemniej tylko kompletny dureń, który niczego nie pojął z naszej historii serio będzie wierzyć, że pomocną dłoń okaże tu z kolei Berlin czy Moskwa ]. Zapewne ma to również jakiś związek ze wspomnianą w poprzednim poście wymuszoną przez globalistów zamianą pastwisk i upraw roślin pastewnych na paszę dla bydła pod hodowle energetyczne i produkcję biopaliw, a w efekcie zaprzestanie ''energochłonnego sposobu odżywiania się'' czyli jedzenia mięsa, jednym słowem koniec rolnictwa jakie znamy czego paroksyzmy można właśnie obserwować w Holandii, i czekać tego ani chybi i u nas, stąd nie dziwota, że ''ludowcy'' przerzucili na zlecenie banków aktywa do mniejszych i średnich miast uprzedzając wydarzenia. Cóż, nie ma co kogo zbawiać na siłę, polscy wyborcy najwidoczniej wolą aby ''beło tak jak beło'' niech więc mają, jakby co nie przyłożyłem do tego ręki i mam przynajmniej satysfakcję, iż pokazałem faka takim jak dama z pieskiem napotkana po wyborach, typowa kodziara zapluwająca się z nienawiści do PiS i ''żerującej na jej podatkach hołoty od pińcset'' wedle jadowitego bełkotu wylewającego się ordynarnemu babsku z gęby - Jezu, jak mnie wkurwia to chamstwo pozujące na herbowych, te wszystkie klony Jandy ciągnące samemu bez żenady chajs z publicznej kasy, lecz odmawiające tego innym, zwłaszcza gorzej od nich sytuowanym, no bo przeca im się należy paniskom, my elyta som i kto to widział aby prostak ze szlachtom sie stołował! Pozostaje więc tylko przypilnować porządku na własnym prawicowym podwórku, nie dać zwieść się syrenim nawoływaniom różnych ekspertów z nie bożej łaski, by powielać straceńczą taktykę ideowych adwersarzy jakoby ''nie było wroga na lewicy'' i sepleniącym infantylne ''kochajmy się!'' - możliwe są co najwyżej taktyczne porozumienia przy konkretnych sprawach, ale żadną miarą nie sposób uzgodnić stanowiska tych co w republikańskim duchu upatrują w państwie dobra wspólnego, nie zaś samego w sobie jak Prusacy choćby, z tymi co ledwo je tolerują jako zło konieczne najwyżej, a bywa wręcz całkiem przeczą zasadności jego istnienia, kto tego nie pojmuje jest zwyczajnie idiotą jak Korwin właśnie i jego zwolennicy w opisanym wyżej sensie.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)