niedziela, 16 lutego 2020

Tauzen LiechtenSSteinów.

Wyjdę na obsesjonata i osobę niesłowną, bom przecie zadeklarował zamknięcie porachunków z kucerią, ale stanowi ona tak wdzięczny obiekt dla szyderstw, że tylko święty mógłby oprzeć się takowej pokusie. Nie ukrywam, iż uważam libków podobnie jak i pokrewne im lewactwo za wyjątkowo nędzny subgatunek ludzki, godny pogardy co najmniej równej tej, którą darzą wszystkich co śmią posiadać odmienne poglądy i sposób na życie, stąd należy bezlitośnie tępić to mentalne robactwo przy każdej nadarzającej się okazji. Najświeższej dostarczyła zbiorowa histeria w jaką wprawił kucerię tubowy program o Liechtensteinie, zrealizowany trzeba przyznać z rzadkim w tym środowisku profesjonalizmem przez Wojciecha Siryka, twórcę ociekającej wolnorynkizmem platformy ''NamZależy''. Przy czym do samego gościa nic nie mam i kibicuję nawet jego inicjatywie wytłumaczenia rodakom, że świat nie kończy się na zachodniej Europie i USA, skądinąd przechodzących gwałtowne przemiany demograficzne i kulturalne marginalizujące nieubłaganie ''cywilizację białego człowieka'', gdyby nie jego libertariańskie zjebanie - facet wprawdzie dobrze słyszy, że gdzieś dzwonią szkoda tylko, iż nie wie w którym kościele wyciągając obłędne wnioski z trafnych często intuicji, ale o tem potem. Pomijając już, iż Liechtenstein służy za globalną pralnię brudnych pieniędzy dla tak odrażających reżimów jak Putina czy Saudów, w kontrze Siryk zwraca uwagę na posiadaną przez ten kraik wysoko rozwiniętą bazę przemysłową, klepiąc typowe wolnorynkowe pierdoły jakoby był to efekt li tylko zapobiegliwości miejscowej ludności i niskich podatków. Przy tym ani słowem nie zająknie się złotousty pan redaktor, iż potęga ta ufundowana została na współpracy gospodarczej z III Rzeszą - istniejący do dziś koncern ThyssenKrupp Presta AG powstał w 1941 jako filia szwajcarskiego producenta broni Oerlikon-Bührle, którego przyciągnęły do Liechtensteinu niskie podatki i tania siła robocza [ hmm, skąd my to znamy? ]. W następnym roku wybudowany w ekspresowym tempie zakład podjął masową produkcję łusek do pocisków dla Wehrmachtu stając się największym przedsiębiorstwem przemysłowym kraju, od 1944 w obliczu zbliżającej się nieubłaganie klęski Niemiec przestawiając się stopniowo na produkcję cywilną. Firma ta funkcjonująca wówczas pod nazwą Press und Stanzwerk AG (Presta) jak w soczewce okazuje jaką fikcją była ''neutralność'' Liechtensteinu podczas wojny i uwikłanie tegoż we współpracę z nazistowskim reżimem - jej fundator, niemiecki przedsiębiorca Emil Bührle jako właściciel szwajcarskiego producenta broni Oerlikon zbił fortunę na dostawach dla armii państw Osi, w 1941 r. zainwestował pokaźne środki w obligacje księstwa a w '43 zainicjował sfinalizowaną już po wojnie budowę drugiej w kraju elektrowni wodnej Samina. Klęska militarna głównego sponsora bynajmniej nie przerwała jego aktywności biznesowej, zgromadzone dzięki kooperacji z III Rzeszą aktywa pozwoliły mu powołać jako inwestor strategiczny istniejącego do dziś potentata branży przemysłowej bazującego na zaawansowanych technologiach, firmę OC Oerlikon Balzers AG z siedzibą w Liechtensteinie a jakże. Nawiasem jej formalny założyciel fizyk Max Auwärter szlifował dosłownie swe umiejętności w dziedzinie produkcji przyrządów optycznych stojąc od 1936 r. na czele laboratorium przedsiębiorstwa W. C. Heraeus w Hanau pracującego na rzecz niemieckiego przemysłu zbrojeniowego [ oczywiście na oficjalnej stronie firmy o tym wstydliwym epizodzie w biogramie ''wizjonera'' industrializacji Liechtensteinu ani słowa - historia zaczyna się w 1946:))) ]. Inny fundator Presty niemiecki przedsiębiorca zbrojeniowy Rudolf Ruscheweyh działał co najmniej od 1936 r. jako agent nazistowskich tajnych służb, tak Abwehry jak i wywiadu SS a po wybuchu wojny pełnił funkcję doradcy ekonomicznego przy sztabie Wehrmachtu oraz w okupacyjnej administracji wojskowej we Francji. Za pośrednictwo w sprzedaży broni wspomnianego Oerlikona państwom Osi dorobił się ogromnej na owe czasy prowizji rzędu 10 mln franków szwajcarskich, którą zdeponował w założonych jeszcze w 1940 r. firmach z siedzibą w Liechtensteinie korzystając z faktu, że kraj ten już od lat 20-ych zeszłego stulecia posiadał status wolnorynkowej ''szarej strefy'' i pralni brudnych pieniędzy. Dlatego zapobiegliwie w latach 1942/3 wybudował tamże za drobną część fortuny okazałą willę, gdzie przeprowadził się jeszcze przed końcem wojny wraz rodziną załatwiając sobie u władcy Liechtensteinu księcia Franza Josefa II paszport dyplomatyczny a w końcu i nowe obywatelstwo przyznane w 1948 r. chroniące go skutecznie przed odpowiedzialnością za współpracę z nazistowskim reżimem, jego tajnymi służbami i machiną militarną. Pozwoliło mu to po wojnie pozostać aktywnym przedsiębiorcą branży zbrojeniowej działającym poprzez zarejestrowane w Liechtensteinie i Szwajcarii spółki pośrednicząc w zakupach dla odradzającej się w zachodnich Niemczech armii i tamtejszym lobbystą politycznym. Skądinąd nie był jedynym nazistowskim oficjelem przygarniętym przez podalpejskie ''wolnorynkowe'' księstewko - znalazł w nim schronienie także świeżo upieczony generał Wehrmachtu Borys Smysłowski-Holmston wraz z pół tysiącem niedobitków rosyjskich formacji kolaborujących z Niemcami, którymi dowodził [ w kontekście rewizjonistycznej polityki historycznej wszczętej przez Moskwę powinniśmy Putinowi skurwysynowi przypomnieć o takich jak oni ]. Nie będziemy zajmować się opisem tej barwnej choć mętnej postaci, bo wykracza to poza obraną tu tematykę, radzę jednak zainteresować się tym agentem Abwehry i masonem wykorzystującym do działalności wywiadowczej swoje lożowe koneksje w polskim oddziale rytu ''Misraim'', gdzie występował pod ''zakonnym'' imieniem ''Hermes'' z innym słynnym polskim gnostykiem i martynistą Robertem Walterem. Tu jedynie istotne, iż dzięki protekcji zapewnionej przez władze Liechtensteinu herr Smysłowski alias Artur Holmston alias von Regenau mógł spokojnie udać się po wojnie wraz z grupą ocalałych podkomendnych do Argentyny na zaproszenie rodziny Peronów, tamże działał w różnych faszyzujących ruchach ''białej'' emigracji rosyjskiej, po czym powrócił do księstewka w drugiej poł. lat 60-ych zeszłego stulecia, gdzie zmarł nie niepokojony za swe związki z III Rzeszą. Wreszcie szwajcarskim nazistą był formalny założyciel i dyrektor Presty Max Held, który jeszcze przed wojną podjął współpracę z niemieckim wywiadem i zarządzał ogromnym majątkiem Ruscheweyha zdeponowanym w kilku firmach z siedzibą w Liechtensteinie jakie w tym celu dla niego założył [ czyli klasyczny dla tamtejszej pralni finansowej fundusz powierniczy ]. Dzięki temu mógł wesprzeć w trudnym wojennym czasie milionowymi pożyczkami krajowy Liechtensteinische Landesbank (LLB) z większościowym udziałem państwa, nie może więc dziwić, iż wdzięczne władze przyznały mu w 1953 r. krzyż kawalerski a sześć lat później uczciły tytułem honorowego obywatela ichniej gminy Eschen. Od lat 60-ych pełnił także funkcję dyrektora Hilti, prawdziwego giganta obecnie na rynku narzędzi do prac budowlanych i wykończeniowych z siedzibą w Schaan w Liechtensteinie, prestiżowej marki słynącej z zaawansowanych technologicznie i wysokiej jakości maszyn, reprezentując jej interesy w Szwajcarii. Nie jest bynajmniej przypadkiem iż człowiek o takiej przeszłości doszedł do tak wysokich stanowisk w niniejszej firmie, gdyż jej kapitał początkowy również został ufundowany na współpracy z machiną militarną III Rzeszy - założyciel przedsiębiorstwa Martin Hilti zaangażował się do tego stopnia w lokalny ruch nazistowski, że w 1941 r. wstąpił na ochotnika do Waffen SS. Po odbyciu przeszkolenia wojskowego nie został jednak wysłany na front, władze słusznie uznały, że jego wiedza techniczna jaką nabył podczas studiów inżynierskich w Grazu i Wismarze lepiej zostanie spożytkowana ku chwale ''tysiącletniej Rzeszy'' w działalności biznesowej, stąd jeszcze w tym samym roku wraz z bratem Eugenem powołał rzeczoną firmę pod nazwą Maschinenbau Hilti OHG. Niemal do końca wojny funkcjonowała ona jako podwykonawca dla takich gigantów niemieckiego przemysłu wojennego, producentów podzespołów używanych w czołgach i samolotach jak Maybach-Motorenbau i Robert Bosch GmbH, co pozwoliło jej zyskać niezbędny dla dalszego rozwoju przedsiębiorstwa kapitał początkowy i doświadczenie. Na oficjalnych stronach przedsiębiorstwa również o tym ani dudu: pojmuję że nie ma za bardzo czym się chwalić, ale przez to powstaje fałszywe wrażenie, iż chłopaki osiągnęły wszystko własnym sumptem li tylko ciężką pracą, a później libertariańskie durnie łykają to niczym pelikany.

Jak widać z tego jasno to właśnie ścisła współpraca gospodarcza z machiną militarną III Rzeszy i rozliczne związki z jej reżimem łączące przedsiębiorców i polityków Liechtensteinu dały podwaliny dla obecnej potęgi przemysłowej tego mikroskopijnego kraju, a nie żaden ''wolny rynek'' jak pierdolą duracząc kucerię Siryk czy Trader 21! W nie mniejszym stopniu tyczy to również tamtejszego systemu finansowego - o zyskownej kryszy zapewnianej brudnej fortunie nazistowskiego agenta Ruscheweyha już pisaliśmy, ale przede wszystkim koniunktura wywołana niemieckimi zbrojeniami pozwoliła podreperować finanse księstwa z zapaści wywołanej kryzysem lat 30-ych, w tym podźwignąć się wspomnianemu już państwowemu Narodowemu Bankowi Liechtensteinu, który w związku z ożywieniem produkcji przemysłowej począł od 1942 roku notować silny przyrost kapitału. Również pierwszy prywatny tamtejszy bank LGT założony jeszcze w 1920r. kredytował obficie lokalny eksport do III Rzeszy, obie te instytucje finansowe zarządzały także majątkiem Żydów, którzy uciekli przed represjami nazistów [ niestety w zalinkowanych tu pod ich nazwami biogramach nie podano czy zdeponowanych przez tamtych dobrowolnie, czy też zarekwirowanych przez hitlerowskie władze, można jednak domyślić się iż to drugie ]. Zdobyte w ten sposób fundusze można było obrócić na wywołanie powojennego boomu industrializacyjnego w księstwie Liechtensteinu, sporo zrobiło także nabyte w tym czasie doświadczenie biznesowe i techniczne umiejętności wojennych specjalistów jakie przydały im się później w cywilnej produkcji, powtarzam nie byłoby to możliwe bez cichej a owocnej współpracy z maksymalnie zetatyzowaną gospodarką niemiecką pracującą na pełnych obrotach w warunkach ''totalnej mobilizacji'', niech więc kuce darują sobie czerstwe gadki o ''wolnym rynku'', niskich podatkach i uwolnionej w ten sposób przedsiębiorczości, które samoistnie poniekąd mają przynieść powszechne bogactwo i koniunkturę. I niewiele zmienia tu, że naziści nigdy nie cieszyli się poparciem wśród samej ludności Liechtensteinu a próba dokonania przez nich Anschlussu napotkała silny opór z jej strony, w czym dużą zapewne rolę odegrało rzymskokatolickie wyznanie zdecydowanej większości mieszkańców. Znamienne wszakże, iż pełniący obowiązki zastępcy szefa lokalnego rządu Alois Vogt, który walnie przyczynił się do udaremnienia tego zamachu stanu, zadbał później z równą gorliwością aby jego sprawcy uniknęli kary ekspediując ich po cichu do Niemiec, bowiem politycy księstewka na czele z Franzem Josefem II choćby z czysto koniunkturalnych względów kolaborowali de facto z państwem Hitlera utrzymując przez cały okres wojny serdeczne kontakty z tamtejszymi parteigenossen na szczytach władzy, co jak widać bardzo im się opłaciło, dosłownie. Sam władca skorzystał na tym bodaj najbardziej z połowę wojny przesiadując w stolicy Austrii, skąd zarządzał swymi rozlicznymi firmami i majątkami, w jego posiadłościach rolnych harowali jako robotnicy przymusowi więźniowie podwiedeńskiego obozu KL Strasshof ''wypożyczani'' mu w tym celu przez SS. Polityka miała tu ścisły związek z ekonomią czego dowodem, iż Hitler nie zdecydował się zająć mikropaństewka i powstrzymał zamach stanu lokalnych nazistów ze względu na bliskie relacje łączące Liechtenstein ze Szwajcarią czyniące zeń wręcz jej kolejny nieformalny kanton. Fikcja szwajcarskiej ''neutralności'' bowiem była potrzebna fuhrerowi do wykorzystywania tamtejszych instytucji finansowych jako gigantycznej pralni złota zrabowanego przez III Rzeszę krajom okupowanym. Dzięki temu przez cały okres wojny pomiędzy stronami konfliktu mogły zachodzić czysto ''wolnorynkowe'' transfery kapitału w obie strony w których to transakcjach główną bodaj rolę odgrywał osławiony ''bank wszystkich banków'' BIS z eksterytorialną siedzibą w Bazylei. Trudno więc dziwić się, iż także po wojnie ''szara strefa'' Liechtensteinu czyniąca zeń istne finansowe anus mundi przyciągała wszelką szumowinę i kanalię taką jak słynny onegdaj ''przedsiębiorca medialny'' i agent KGB oraz Mosadu Robert Maxwell, który został ''utonięty'' w dziwnych okoliczność po nieudanym puczu Janajewa, prawdopodobnie zlikwidowany przez moskiewskie lub izraelskie służby. Tym bardziej nie zdumiewa ''wątek krajowy'', obecność zarejestrowanych tamże podejrzanych fundacji w kapitale ITI, firmie powstałej na kasie wypranej w Panamie. W jednym wszakże należy Sirykowi przyznać rację: w swym wystąpieniu w ramach cyklu TEDx trafnie zauważył, iż Polska nie może już biernie polegać na roli montowni i podwykonawcy dla innych jak dotąd, lecz sama winna przejąć inicjatywę coraz śmielej ekspandując na rynki światowe przede wszystkim w Eurazji, ale również na innych kontynentach - i to zaczyna mieć właśnie miejsce w wykonaniu działających już na międzynarodową skalę krajowych firm jak wspominane tutaj Wielton czy grupa Boryszew. Tyle że wolnorynkowe zaślepienie nie pozwala mu dostrzec niezbędnej roli państwa bez wsparcia którego proces ten zwyczajnie nie obędzie się, z tych samych przyczyn myli etatyzm i interwencjonizm z nadmiernymi regulacjami, a protekcjonizm jebie mu się z ekonomiczną autarkią na modłę ''czerwonych Khmerów'', gdy tymczasem oznacza on tylko, iż obcy kapitał zostaje dopuszczony na naszych warunkach nie zaś zagarnia wszystko pod siebie nam ostawiając ochłapy. Młody zeń chłopak, więc gość ma szansę jeszcze otrzeźwieć w przeciwieństwie do zatraconych całkiem osiwiałych kuców, którzy nie wątpię odpokutują srogo w zaświatach swoje podszyte ohydnym socjaldarwinizmem kocopoły, serdecznie mu życzę ozdrowienia zakładając rzecz jasna, iż on tak na serio a nie jedynie cynicznie i na zlecenie duraczy publikę, bo nie ukrywam strasznie wkurwiają mnie serwowane przezeń infantylne libertariańskie brednie w duchu poronionej wizji przyszłego świata złożonego z ''tysiąca Liechtensteinów''.

Owszem, tego typu ''anarchokapitalistyczne'' szare strefy będą powstawać, ale tylko po to by zwaśnione państwa i działający na globalną skalę giganci biznesowi mogli załatwiać między sobą po cichu szemrane interesy i toczyć tajne negocjacje, a nie byle mikroprzedsiębiorca ''ciężką pracą bogacić się'' jak w bajkach dla grzecznych kucy. Jako konieczną odtrutkę polecamy naiwniakom by nie ulegali zwodzicielom pokroju Siryka czy różnych szemranych traderów zapoznać się z podsłuchaną rozmową Trumpa z jego współpracownikami sprzed dwóch lat, której przeciek kontrolowany zapewne nastąpił niedawno - nasze merdia dla białych Murzynów i durnych gojów nakręciły gównoburzę z powodu dziesięciorzędnej kwestii amerykańskiej ambasadorzycy na Ukrainie, gdy padają tam naprawdę grube teksty. Prezydent USA przemawia tu niczym rasowy kapitalistyczny imperator działający na skalę, której nie ogarnia przeciętny Janusz byznesu z perspektywy swojego straganu, stawiając twardo sprawę nieuniknionego konfliktu z wielkimi tego świata - ''że co, wszyscy chcą nas wydymać, a my jeszcze mamy dokładać do interesu? Płaćcie chamy, albo ustawimy was odpowiednio!''. Jak przystało na ''ruskiego agenta'', którego gębę dorobiły mu sprzedajne szczujnie dziennikarskie oburza się, że gdy Ameryka walczy z Rosją kraj NATO jakim są Niemcy hojnie łożą na reżim Putina, należy stąd wykończyć obu warchołów blokując Nord Stream sankcjami i eksportem amerykańskiego LNG - i teraz na dniach Komisja Europejska [ czyt. Berlin ] odkrywa nagle, że skroplony gaz z USA może być ''nieekologiczny'' poprzez wytwarzany przy jego produkcji i transporcie w dużych ilościach metan, ten kolejny obok wyklętego CO2 ''cichy zabójca planety'' jak oświadczyli usłużni ''eksperci'' od wszystkiego... Doprawdy jak durnym trzeba być, aby patrząc na to wszystko wierzyć nadal w prymat ekonomii nad polityką jak czynią to zaślepieni swymi wolnorynkowymi aksjomatami zdeklarowani libertarianie. Takim właśnie umysłowym spierdoleniem popisał się Dobromir Sośnierz, którego gwiazda jak szybko rozbłysła w unijnym parlamencie tak równie błyskawicznie gaśnie w polskim Sejmie, konkretnie podczas debaty w komisji nad procedowanymi zmianami w prawie tyczącym zarządzania polskimi bogactwami naturalnymi - nie będę wchodził w meritum sprawy by nie powiększać szumu dezinformacyjnego jaki się wokół niej rozpętał, już sam fakt, iż ostro bóldupią przeciwko temu takie podejrzane typy jak ewidentny prowokator Żuchewicz i mętne środowisko skupione wokół NaviTy skłania tutaj do zachowania daleko posuniętego sceptycyzmu. Natomiast pożal się uzasadnienie dla poparcia ''liberalizacji'' przepisów jakie przedstawił pan poseł to esencja rozwolnościowego zjebania - każda forma wspólnotowości to dla ateologa Sośnierza wyklęty ''socjalizm'' i ''faszyzm'' nieledwie, wszystko co państwowe śmierdzi i jest nieudaczne, a jedynym ratunkiem ''totale Privatisierung''! Nie mam pojęcia co ten dywersant robi w polskim parlamencie taką razą, ale wiem na pewno, że nie ma prawa wyzywać nikogo od ''szurów'' i to nawet jeśli takie kreatury jak Żuchewicz, które go napastują rzeczywiście zasługują na to miano - w państwie z prawdziwego zdarzenia a nie teoretycznym niestety jakie mamy, obaj gniliby już dawno w Berezie tam gdzie miejsce wszystkich apatrydów. Wapniak z Traderem 21 dziwują się i sarkają na prolewicowe trendy narastające wśród młodzieży także w Polsce, a przecież sami się do tego przyczyniają bredniami o rzekomym ''socjalistycznym rozdawnictwie'' - w ten sposób utwierdza się w powszechnej świadomości przesąd, iż lewicowiec nic tylko chce przychylić ludziom nieba rozdając im pieniążki za darmo, za to każdy zwolennik prawicy w kontrze najwidoczniej pożąda aby robotnik miał w dupę i ludzie zdychali z głodu na ulicy. Róbcie tak dalej durnie a towarzysz mikroprzedsiębiorca Zandberg zostanie w końcu prezydentem naszego nieszczęsnego kraju, zawodowy sodomita Biedroń zaś premierem i wtedy dopiero będziemy mieli przej... - i nie kto inny a wy egoistyczne, tępe buce będziecie za ten stan rzeczy współodpowiedzialni! Dlatego choć nie ukrywam chciałem oddać głos w I-ej turze na Bosaka, tak by PiS poczuł kolec w dupie za to, iż przegina sprowadzając bez umiaru migrantów, no i aby dowartościować frakcję narodową w Konfederacji kosztem kucerii, odechciało mi się jednak po lekturze tweeterowych wpisów Jakuba Kuleszy wrzucającego ''wolnościowe'' gospodarczo wypowiedzi pana Krzysia na profil okraszone triumfalnym: ''presja ma sens'' - owszem, ale to rzeczonemu ''anarchokapitaliście'' powinny wyparować jego libertariańskie bzdety ze łba pod wpływem narodowców, a nie na odwrót! Ronald Reagan Lasecki nigdy nie był mi postacią bliską ideowo, niemniej muszę przyznać jak rzadko trafnie zdiagnozował patologię polityczną do jakiej doszło w obozie Kondomitów:

''Krzysztof Bosak to najbardziej liberalny (a przy tym też najbardziej politycznie kunktatorski i oportunistyczny) element w środowisku narodowców. Świadomie dostosowuje też swoją retorykę i przekaz polityczny do oczekiwań odbiorców. [...] Rękami narodowców realizowane zatem będą idee libertariańskie. W środowisku narodowym wyciszone lub porzucone zaś zostaną wątki nieliberalne: solidaryzmu społecznego, tożsamości etnicznej, aktywnej roli państwa w formowaniu przestrzeni publicznej itp. Faktyczne kierownictwo tym ruchem zachowa Krzysztof Bosak, od lat - z powodzeniem - dbający by ze środowisk narodowych nie wyrosło nic o charakterze antysystemowym i niedemoliberalnym.''

https://www.salon24.pl/u/ronald-lasecki/1013273,ronald-lasecki-grzegorz-braun-przegral-prawybory-w-konfederacji 

Pozostaje więc tylko powtórzyć na finał gromkie zawołanie: ch... z Obozem Wielkiej Polski Liberalnej!!!