sobota, 25 kwietnia 2020

Mundurowi wolnościowcy czyli bezpieczny cyberseks w czasach zarazy.

Do niniejszego wpisu asumpt dały kocopoły Tradera21 na którego już od jakiegoś czasu zagiąłem parol, konkretnie tyczy to jego wizji wyłaniającego na naszych oczach świata ''nowej normalności'', gdzie nie tylko Janusze byznesu, ale wszyscy poczujemy się ''zaopiekowani'' przez transpłciowego Wielkiego Brata i Siostrę w jednym [ coś jak zmultiplikowani Wachowscy 2.0 czego fioletowe dredy Piotra UOP Niemczyka stanowią widomą antycypację ]. Wprawdzie wygląda na to, że facet ma sporo racji przyznajmy, dobiło mnie jednak powołanie się przezeń w finale na wątpliwy autorytet anarchokomunisty Chomsky'ego, owszem mi także zdarza się przywoływać świadectwo ludzi fundamentalnie poza tym obcych ideowo, ale nigdy nie napisałbym jak on, że ich ''cenię'' i to ''bardzo'' [ co innego wybitny artysta, którego muzykę lub obrazy mogę podziwiać mając go zarazem za skończonego politycznego durnia ]. Czy naprawdę nikogo z tych rozwolnościowych tumanów nie dziwi jakim to cudem tak radykalny ''antysystemowiec'' może mieć lukratywną fuchę na jednej z najbardziej prestiżowych i strategicznych zwłaszcza teraz uczelni świata jaką jest słynny M.I.T. - ?! [ o tym jak traktuje się w USA ''wolność badań naukowych'' i ''swobodę opinii'' przekonał się na własnej skórze choćby Norman Finkelstein ]. Jak wielką pustkę we łbie trzeba mieć i być zaślepionym aby nie dostrzegać, iż to kolejna resortowa pacynka, kapłan wykreowanej od podstaw przez tajniaków ''free zony''? Skoro taki zeń rewolucyoner jakże może ścierpieć towarzystwo, a wręcz wdawać się w przyjacielskie publiczne pogawędki z globalistami pokroju Howarda Gardnera, twórcy pokupnej ściemy jaką stanowi koncept ''inteligencji wielorakiej'' - skądinąd facet zawitał dekadę temu prawie będzie do Kielcowa, tak to u nas w Świętokrzyskiem porobiło się ''światowo''. Oto mała próbka zaledwie bredni autorytetu Tradera21, typowych dlań elukubracji:

''“The ‘crisis of democracy’ was that in the 1960s there was too much democracy,” Chomsky said. Groups in the United States seeking “liberation” — such as African-Americans, women, Latinos, and gays — “needed to be subdued,” he said.''

https://news.harvard.edu/gazette/story/2013/05/subversive-education/ 

Po zastanowieniu jednak aż tak to nie szokuje: od jakiegoś już czasu żywię podejrzenie graniczące z pewnością, że całe to libertariańskie pieprzenie stanowi perfidnie zamaskowany bolszewizm w ''wolnościowym'' przebraniu, najlepiej widać to po ślepym kulcie Ayn Rand w wykonaniu ''obdżektywistów'', ale i u H.H.Hoppego, który nie wyleczył się wbrew pozorom całkiem z młodzieńczych fascynacji neomarksizmem. Powyższe tłumaczy czemuż to zadeklarowany ''wolnościowiec'' Trader21 popiera bolszewickich katalońskich szowinistów i tak ceni anarchokomunistę Chomsky'ego, tak to już jest z tymi libertarianami i na poparcie tezy nie trzeba mi daleko szukać dowodów - ot ''ekspert ds. bezpieczeństwa'' z lokalnej ubeckiej, to jest chciałem napisać kieleckiej uczelni, doktor-mason Witek Sokała jawnie już obnosi się ze swoim radykalnym wolnorynkowym zboczeniem paradując na pejsiku w koszulce z libertariańskim logo [ z dumą więc donoszę - jak to brzmi w tym kontekście! - iż rekomendował on tam poświęcony swej osobie i jego mundurowych kolegów wpis z mego drugiego bloga szydząc wprawdzie lekko przy tym, znaczy jednak że cios był celny i zabolał nieco, gut ]. Jakże aktualnie w obecnych okolicznościach wygląda wypowiedź pana Witolda sprzed ponad roku będzie podczas konferencji zorganizowanej przez środowisko ''Nowej Konfederacji'', gdzie otwartym tekstem oznajmił iż przewagę w globalnej przepychance o dominację osiągnie ten, kto do minimum ograniczy wpływ mas na procesy decyzyjne, a ponieważ facet niespecjalnie ukrywa swe związki z sadomasonami jak i tajniakami, zresztą to jedno i to samo towarzystwo, więc chyba wie co mówi:



- ''prorok'' jakowyś czy co? A może zwyczajnie dobrze poinformowany... Intrygująco także prezentuje się poczyniona przezeń na końcu wzmianka o wiodącej roli ''podmiotów niepaństwowych'' w tym kształtującym się właśnie nowym wspaniałym świecie, gdyż aktualny kryzys dowodnie okazał, że podejmowanie kluczowych decyzji politycznych i gospodarczych na skalę globalną nie ma nic ale to nic wspólnego z demokracją i tak wysławianą w dyskursie publicznym ''transparentnością'', sprawowana jest stąd de facto przez struktury niejawne. Czyżby więc miał tu na myśli takie ''dyskretne'' organizacje jak ryt mieszany niewstrząśnięty ''Le Droit Human'', którego jest ''oficerem lożowym''? Oznacza to ni mniej ni więcej konieczność zaprowadzenia wolnościowego zamordyzmu w imię ''praw człowieka'' ze szczególnym uwzględnieniem mniejszości seksualnych i rasowych, ''zrównoważonego niedorozwoju'' oraz swobody reglamentowanego handlu, nad wszystkim zaś najwidoczniej czuwać mają bracia i siostry ''świeckiego zakonu'' z najróżniejszych lóż, mafii i służb a wszystko ku chwale Wielkiego Architekta, ''zegarmistrza światła purpurowego''. Strach się bać tych resortowych wolnościowców i szykowanej nam przez nich ''nowej normalności'' - co do mnie serio traktuję możliwość, że wpakują mnie w końcu do psychuszki boć przecie takie pyskate mądrale jak niżej podpisany wyśmienicie do urządzenia jakiej pokazówki się nadają, tym bardziej skoro na mym grzbiecie spoczęło czujne oko ''przyjaciela wolności'' z fartuszkowej bezpieki, mam więc chyba przerąbane [ zresztą od dawna powtarzam, że i tak w końcu wszyscy spotkamy się na tym samym korytarzu:) ].

Wracając do nieszczęsnego trajdera tłenty łon zanim się całkiem zesram - miary kompromitacji dopełniają jego peany pod adresem Kopaczowej co to rzekomo bohatersko oparła się globalistycznej mafii szczepionkowej nie ulegając histerii wokół ''ptasiej grypy'' sprzed dekady prawie będzie - a jak to było naprawdę:

''Polska rzeczywiście, jako jedyny kraj w Europie, nie kupiła szczepionek przeciwko nowemu wirusowi [...] Tyle że jednocześnie Polska, jako jedyny kraj na świecie, na podstawie decyzji Ewy Kopacz kupiła i na masową skalę zastosowała szczepionki przeciwko zwykłej grypie sezonowej – kompletnie nieskuteczne wobec wirusa świńskiego, który wyparł wówczas inne wirusy grypy.''

https://niezalezna.pl/60083-setki-ofiar-klamstw-ewy-kopacz 

- zwyczajnie ówczesna ekipa nierządu spier... sprawę i zbrakło jej hajsu, więc opchnięto frajerom tańszy i kompletnie przeciwskuteczny, szkodliwy wręcz towar wykręcając przy tym propagandowo kota ogonem, skutecznie jak widać po durnych lemingach jak i kucerii powtarzającej te brednie do dziś. Tępy babsztyl żadną miarą nie nadaje się na ikonę ruchu ''antyszczepiennego'':

https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,130517,24005115,ewa-kopacz-wracacie-do-czasow-gdy-leczylo-sie-pijawkami-i.html 

Absolutnie nie neguję tym samym kompetencji Tradera21 w dziedzinie finansów, niech on jednak zajmie się tym na czym się wyznaje [ chyba ] zamiast błaźnić się pieprzeniem na tematy o których nie ma bladego nawet pojęcia.

Powyższe wyjaśniałoby też dziwny z pozoru fenomen pielgrzymujących po kolei do salonu Monisi Jaruzelskiej konfederackich liderów, a ostatnio nawet Bartosiaka i Karonia - przewidywałem dobry ponad rok temu w tekście traktującym o mocno nieortodoksyjnych znajomych Grzegorza Brauna jak na tradsa jakim się kreuje, że w obliczu narastającej kompromitacji PiS idzie na nowe polityczne rozdanie, gdzie dla towarzyszki panienki umyślano najwidoczniej rolę hetmanki, która poprowadzić ma do marszu po władzę ''ułanów rakowieckich'' w wersji 2.0, hufce kucerzy i PRLowskich trepów co ''pedałów nie lubio'', i co najważniejsze przy cichym poparciu zamorskiego hegemona. Stany Zjednoczone jak każde porządne imperium stosują politykę ''dziel i rządź'', do nich przecież należy jedyna tak naprawdę obecnie antypisowska opozycja serio jaką jest TVN, gdzie jest więc powiedziane, że nie mogą wymienić Dudę i sam PiS na nowy lepszy model, a przynajmniej sprawić im bardziej ''wolnorynkowego'' czyli spolegliwego wobec ekspansji ekonomicznej amerykańskich koncernów koalicjanta? Przecież Sommer z NCzasu otwarcie chwalił na swym profilu tweeterowym jankeskiego wiceprezydenta Pence'a za wymuszenie na obecnie rządzących rezygnacji z ''podatku cyfrowego'', który uderzyłby głównie w korporacje zza wielkiej wody - obaczymy, nie mam szklanej kuli ni zamierzam pozować na pajaca Jackowskiego, coś mi jedynie mówi, że jak tak dalej pójdzie zarówno naiwnie proamerykańscy PiSowcy jak i zajadle antyjankescy kucerze i narole mogą się wkrótce bardzo ale to bardzo zdziwić rozwojem wypadków. Póki co Monisia zaliczyła polityczny falstart, bo ją zawistny towarzysz mikroprzedsiębiorca czyli Zandberg uwalił, więc konkurencyjna w obozie neobolszewii wobec reprezentowanych przez nią mundurowych frakcja ''tęczystów'' górą, ale nie wiadomo jak będzie w obliczu obecnego srogiego tąpnięcia - gdy ludzie masowo potracą pracę i dochody głupoty typu ''adopcja dzieci przez pary homoseksualne'' czy ''walka ze smogiem'' [ tłumaczenie obecności tego ostatniego mimo zamarcia praktycznie ruchu aut w miastach rzekomo ''pyłami nawianymi znad Karakorum'' świadczy o srogim pożarze tyłka ] zejdą na dalszy plan o ile nie zanikną w ogóle, bo ważniejsze będzie elementarne ''co do gara włożyć''. Otwiera to szansę powrotu do łask dla ''frakcji ludowo-narodowej'' w PZPR, wprawdzie przeszkadza temu nieco jej mariaż z gimbazą o zrytej wolnorynkizmem mózgownicy, ale nieuchronna pauperyzacja bieda-kapitalistów aspirujących do statusu pożal się ''klasy średniej'' wymusi zapewne przynajmniej na części z nich większą niż dotąd spolegliwość wobec haseł lewicowych - i tak oto proletarJanusze wejdą w buty znienawidzonych jeszcze niedawno ''socjalistów'', a wtedy hetmanka Monisia Jarucwelska poszarżuje triumfalnie na kucach po urząd prezydenta ''wolnej Polski''... Straszna wizja i oby pozostała groteskowym koszmarem, inaczej stanowiłoby to widomą oznakę, iż Finis Poloniae - tak czy siak radzę wolnościowcom przebranżowić się, bo idą takie czasy, że będą żreć gruz, dosłownie, i bynajmniej pozamyka ich w więzieniach ''opresyjna władza'' jakiej się tak obawiają [ zupełnie niepotrzebnie, bo grozi nam co najwyżej paździerzowy totalitaryzm ], za to linczować przy najmniejszej wzmiance o ''wolnym rynku'' zaczną zwykli ludzie, konsumenci i zbiedniali wskutek obcej agresji ekonomicznej byli przedsiębiorcy w pierwszej kolejności.

Uprawdopodabnia karkołomną z pozoru hipotezę niemożliwego wydawałoby się socjalno-libertariańskiego mariażu ideologicznego w krajowym wydaniu prawdziwy chaos ekonomiczny panujący zwłaszcza w głowach młodych Polaków i Polek podatnych zarówno na lewacką jak i wolnorynkową indoktrynację. Otóż jak wynika z ostatnich badań przeprowadzonych na reprezentatywnej grupie skazanego na prekariat ''straconego pokolenia'' jej przedstawiciele pragną obniżenia a jakże i tak niskich w skali Europy podatków, likwidacji znienawidzonego słusznie skądinąd ZUS-u i w ogóle przymusu ubezpieczeń społecznych, oraz prywatyzacji służby zdrowia, boć przecie wszystko co państwowe i publiczne śmierdzi, jest nieefektywne a lekarstwem na wszelkie zło mityczny ''wolny rynek''. Niech im będzie skoro uparli się ostać sam na sam z własnym gównem, byle byliby w tym konsekwentni, sęk jednak w tym, że ta nie waham się rzec banda tumanów chciałaby jednocześnie aby postulowana przez nich sprywatyzowana całkiem opieka zdrowotna była bezpłatna... Najwidoczniej nie dotarła do ich zakutych łbów mantra korwinistów, że ''nie ma darmowych obiadów'', do tego jeszcze znienawidzony tak, uciskający przecież przedsiębiorców rząd, opresyjne państwo-bestia ma w ich opinii dofinansowywać im zakładanie własnych firm [ !!! ] - z czego się kurwa pytam, skoro ''podatki to kradzież''?! Nie może więc dziwić, iż prawie 90% respondentów sławiących głośno pozostawanie na ''swoim'', oraz pomstujących na rządowy fiskalizm marzy zarazem o ciepłej posadzie na państwowym etacie zamiast nieuchronnie związanym z ryzykiem losie przedsiębiorcy. Dostanie mi się za to, ale patrząc na spierdolenie mentalne nie tylko młodego pokolenia dochodzę do wniosku, że ci ludzie zasługują na bycie prekariuszami zapierdalającymi do końca życia jako telemarketerzy za niecałe dwa koła na rękę, przykro mi, ale w świetle powyższego nie czeka nas nic ponad bycie białymi niewolnikami ''turańskiej dziczy'' i to na własne życzenie poniekąd. Pojmuję jednak skąd się to bierze, bowiem typowe wolnościowe pierdolenie że nie potrzebujemy nawisu administracyjnego ''bestii'' i sami sobie poradzimy jako jednostki, gdyż każdy jest ''kowalem własnego losu'' itd. jest w gruncie rzeczy bardzo wygodne dla rządzących zwalniając ich z odpowiedzialności za dbanie o dobro ogółu i zapewnienie jako takiego choćby porządku publicznego, stąd po cichu temu sprzyjają kładąc młodym jak i starym już, siwym kucom do łba, skutecznie niestety co widać. Wprawę w tym posiada bezpieka zamorskiego hegemona, pisałem już o tym lecz nie zaszkodzi powtórzyć, że największe widoki na nominację kandydata na prezydenta amerykańskiej Partii Libertariańskiej ma absolwent czołowych tamtejszych wojskowych uczelni i wieloletni żołnierz U.S. Army Reserve jak głosi jego oficjalny biogram, co nie przeszkadza mu głośno wyrzekać na agresywny imperializm rządu Stanów Zjednoczonych jak przystało na resortowego wolnościowca. Nie on jeden bynajmniej w gronie libertariańskich kandydatów wywodzi się z wojska, by wymienić odpowiednio byłego ''NATO base commander'' czy weterana wojny w Iraku ''nawróconego'' na pacyfizm, jeśli do tego dodamy faceta łażącego z gumiakiem na łbie, oraz niewiele ustępującego mu w pajacowaniu innego z kolei w groteskowym cylindrze z napisem, a jakże: ''podatki to kradzież'' mamy już pełen zestaw typowy dla kreatur ''głębokiego państwa'', czyli mundurowi wolnościowcy + resortowe szury pokroju Podleckiego. Widać stąd, że nie są oni wynalazkiem komunistycznej ubecji, a zapewne ukradła ona jak wszystko patent na nich kapitalistycznej konkurencji, dlatego zmuszony jestem przyznać, iż zupełnie niepotrzebnie żołądkowałem się, że kumpel Sokały a może i ''lożowy brat'' ubek Severski mieni się być libertarianinem, faktycznie w świetle powyższego resortowy wolnościowiec zeń pełną gębą a nawet rzekłbym całym ryjem, i nie może dziwić, że prowadzona przez tegoż absolwenta esbeckiej szkoły wywiadu w Starych Kiejkutach rocznik '82 fundacja PO.INT cieszy się współpracą z CIA...

Dlatego wyrażoną przed chwilą przepowiednię co do nieszczęsnego losu libertarian należy uściślić, iż czeka on jedynie frajerów traktujących serio rozwolnościowe kity, natomiast jestem spokojny o liberalizm jako taki w świecie ''nowej normalności'' która lada moment nastanie, mowa rzecz jasna o tym realnym wymuszającym posłuch dla zasad ''wolnego handlu'' i swobód jednostkowych ze szczególnym uwzględnieniem praw homoseksualistów, kobiet i przedstawicieli preferowanych przez system grup rasowych i religijnych za pomocą nalotów dywanowych, bomb z białym fosforem wyżerającym żywcem mięso do kości i ''higienicznego'' ostrzału z dronów. Spełni się zapewne liberalny sen o ''ograniczonym rządzie'' do enklaw całkiem już ubezwłasnowolnionych korpoludków, których nie trzeba będzie nawet specjalnie przymuszać do dyscypliny, bo sami skutecznie trzymać się będą wzajem za twarz przerażeni perspektywą stoczenia do otaczającego zamieszkane przez nich wyspy cywilizacji interioru pełnego neobarbarzyńców, dzikusów z iphone'ami pędzących nędzny żywot niczym z jakowejś ''archeofuturystycznej'' dystopii. Jak ulał pasuje tu koncept ''konwergencji katastrof'' głoszony przez niedawno zmarłego przedstawiciela francuskiej ''nowej prawicy'' Guillaume'a Faye'a, bo to nie kryzys a rezultat: wieszczył on, że upadek Europy nie nastąpi bynajmniej wskutek ''islamizacji'' jaką nas straszą, owszem potworzyły się tu jak przewidywał semi-państwowe nowotwory quasi-kalifatów i bantustanów rządzące się swoimi prawami, ale decydujący wedle niego będzie upadek klasy średniej i jej gwałtowna pauperyzacja jaka właśnie ma miejsce. Nam to akurat nie grozi w kraju, gdzie za ''middle class'' robią ludzie, których pułapem aspiracji jest zarabiać 4 kafle jak trafnie zauważył świeży wiceminister finansów, i nie pojmuję skąd to oburzenie, chłopina jedynie stwierdził fakt - miarą nędzy naszego bieda-kapitalizmu są ''sukcesy'' polskich przewoźników, wmawia się nam, iż stanowimy przez to wręcz ''europejską potęgę'' i nikomu jakoś nie przyjdzie do łba, że to my powinniśmy eksportować swoje produkty oparte na naszych technologiach, a nie robić dla innych za tragarzy! W każdym razie wygląda na to, iż zdemolowanie dotychczasowej ekonomii paniką wywołaną koronawirusem i podział wskutek tego gospodarki światowej na bloki kontynentalne poszczególnych krajów zgrupowane wokół hegemonów jakim są podporządkowane, prowadzi najwyraźniej do ustanowienia czegoś w rodzaju ''cyfrowego grossraumu'', gdzie nowe technologie będą służyć ścisłej reglamentacji ludzkiej działalności, a nie jak to nam wmawiano jeszcze niedawno budowaniu planetarnej ponadnarodowej sieci połączeń [ nie jest więc przypadkiem obserwowalny już od jakiegoś czasu renesans myśli Carla Schmitta, czołowego teoretyka idei ''wielkiej przestrzeni'' gospodarczej, którego wszystkie bodaj główne prace doczekały się polskich tłumaczeń ]. Zarazem kuceria nie ma co płakać, gdyż spełnią się jej onanistyczne fantazje o ''tysiącu Liechtensteinów'', aczkolwiek nie w takiej formie o jakiej roiła, lecz jako wentyli bezpieczeństwa systemu, swoistych wolnorynkowych rezerwatach gdzie będzie można pohulać i wyżyć się do woli także w interesach poza kontrolą możnych tego świata wszakże w dopuszczonych przez nich granicach, spekulując swobodnie wycofaną z oficjalnego obiegu papierową walutą czy niby-crypto. Najprawdopodobniej więc świat rodzącej się właśnie na naszych oczach nowej postaci globalnej ekonomii będzie rozpięty między autarkią i marazmem ''zamkniętego państwa handlowego'' o jakim niedawno pisałem, a szaleństwem i rozpustą ''tymczasowych stref autonomicznych'' stanowiących skrzyżowanie kasyna z burdelem, a okresowo i krwawą jatką, o statusie przypominającym Dzikie Pola dawnej Rzeczpospolitej, albo pirackie republiki na Karaibach i opartych na takichże płynnych i niepisanych regułach. Dlatego kształt ustrojowy tych bandyckich parapaństwowych tworów będzie zapewne przybierał najbardziej pomylone i hybrydalne formy, od faszystowskiego libertarianizmu po rasistowski anarchokomunizm, może też dojść do paradoksalnego odwrócenia relacji: przyszłe neoimperialne struktury z racji swej zachowawczości i rozmiarów mogą być mniej agresywne i skłonne do wszczynania wojen zaborczych niż takowe ''wolnościowe enklawy''. Wszystkim libertarianom i anarchistom rojącym o ''ładzie bezpaństwowym'' rzekomo gwarantującym pokój i ogólny dobrobyt polecam lekturę ''Wojny Peloponeskiej'' Tukidydesa z którego to dzieła płynie wyraźna nauka, iż najazd perski nie poczynił takich spustoszeń w Helladzie co morderczy konflikt wśród samych Greków toczony między blokami luźnych konfederacji i siecią drobnych ''polis'', nie tyle mikropaństewek co samorządnych ''społeczności obywatelskich'' w pełnym tego słowa znaczeniu, popełniających na sobie wszelkie możliwe zbrodnie wojenne, gwałty i okrucieństwa z ludobójstwem włącznie, sankcjonowanym bywało nader często w powszechnym głosowaniu przez ''demokracje oddolne'' równych i wolnych obywateli [ wiadomo, że historia nigdy nie powtarza się 1/1, niemniej reguły rządzące ludzkimi społecznościami są niezmienne, nie ma żadnego postępu w dziejach a jedynie rozwój, stąd nie da się wyrugować polityki ekonomią jak majaczą rozwolnościowcy pokroju wyłysiałego kuca Bożydara Wiśniewskiego ]. Zarazem należy zaznaczyć, iż powrót na scenę dziejów narodowego suwerencjonizmu jak i ''ponadpaństwowych'' wszakże skupionych wokół jednego hegemona ''gospodarek wielkiej przestrzeni'' nie oznacza końca globalizmu jako takiego, a odwrót od jego ''multilateralnej'' postaci skupionej na kładzeniu podwalin pod uniwersalistyczny ład światowy [ bo niestety NWO nie jest wymysłem pomylonych ''konspiracjonistów'' ], gdyż wszystkie te duże i pomniejsze podmioty walczyć będą o prymat w skali planety. I stąd pożar w tyłku dzierżących dotąd monopol na to środowisk, czego widomym świadectwem ich histeryczne wrzaski o rzekomo ''przestarzałej wierze w państwo narodowe'', pochwały pod adresem skompromitowanego całkiem WHO i jawne już nawoływania do ustanowienia ''rządu światowego''.

Na planie politycznym oznaczać to powinno odchodzenie od i tak gwałtownie korodującej fasady ''demokracji liberalnej'', bo niby jak urządzać powszechne głosowanie w czasach zarazy? Skończenie z farsą publicznych mityngów, puszenia się przed opłaconą publiką marionetkowych kandydatów i świeckim rytuałem oddawania głosów należy ocenić jednoznacznie pozytywnie, choć oczywiście ''show must go on'' więc wymogi ''społeczeństwa spektaklu'' dyktują przeniesienie wszystkiego w sferę wirtualnej rzeczywistości i transmisji on-line jak to miało miejsce podczas ''beta-testowej'', prekursorskiej konwencji Bosaka co trzeba przyznać całkiem porządnie wyszło [ brawo za śmiały nie tylko na naszym gruncie koncept i odwagę jego realizacji, serio, oznaka to iż jakowaś ''niewidzialna ręka'' sprawnie prowadzi ten typowo postmodernistyczny projekt polityczny jakim jest Konfidencja, i bynajmniej nie mam przez to na myśli mitycznej już ''ruskiej agentury'' ]. Widzę w tym znamię ewolucji systemu władzy pod wpływem wdrażania nowych technologii w rodzaj ''cyber-autorytaryzmu'' jak pisałem uprzednio, z zachowaną fasadą już czysto wirtualnej dosłownie parlamentarnej demokracji - jeśli doprowadziłoby to do usprawnienia kulejącego dotąd mocno nad Wisłą aparatu zarządzania zapewniając mu tak konieczną dla uzyskania podmiotowości decyzyjność i ''rządność'' byłby to proces jak najbardziej pozytywny. Natomiast gdyby spełnił się czarny scenariusz ustanowienia rządu okupacyjnego nowego typu w interesie obcych mocarstw i globalnej finansjery alternatywą na pewno nie byłyby żadne poronione ''oddolne ruchy'' i gówniany z zasady ''antysystem'', lecz współczesna wersja  ''państwa podziemnego'' dostosowanego rzecz jasna do obecnych realiów i z pełną świadomością bolesnej lekcji z wtopą aresztowania Grota-Roweckiego i prowokacji V-ej komendy WiN.
Powtórzę jeszcze raz z całą mocą, że jeśli płynie jaka nauka z obecnego dziejowego zawirowania to ta oto, iż widać jak na dłoni, że tryb podejmowania kluczowych decyzji w dziedzinie polityki jak i ekonomii nie ma nic, ale to nic wspólnego z demokracją. Nie pojmuję stąd całej histerii, że zaraz zaprowadzą globalny totalitaryzm, poszczepią nas musem i zaczipują, odbiorą ostatnie ''prawa obywatelskie'' itede - ocknij się bando durnych panikarzy, naprawdę jesteście aż tak ślepi, iż nie widzicie, że nawet gdyby wasze fatalne proroctwa miały się spełnić niczego w rzeczywistości nie stracimy? Przecież demoliberalizm wraz z jego ''prawoczłowieczyzmem'' i wolnorynkowymi kocopołami od początku miał fasadowy jedynie charakter: już Edzio Bernays wraz z kumplem Walterkiem Lippmannem doszli dawno do wniosku, że lepiej oduraczyć niewolnika wmawiając mu, iż jego kajdany oznaczają dlań swobodę, niż utrzymywać kosztowny i mało w gruncie rzeczy efektywny aparat terroru by zaganiał go do roboty batem. Realna demokracja więc to nie żadne tam ''rządy ludu'', a rządzenie ludźmi tak, by wydawało im się, że sami sobą rządzą i posłusznie wykonywali to czego od nich chcemy wierząc przy tym, iż robią to z własnej woli i dla siebie, boć przecież są ''kowalami własnego losu'' ble ble. Jedna znajoma, ogarnięta poza tym kobita ale niestety przy tym feministka - cóż, każdy cierpi na jakąś przypadłość - oburzyła się onegdaj wielce, gdym w mejlowej korespondencji pozwolił sobie na krytyczne uwagi pod adresem jej ulubionej opcji ideologicznej, stąd zapytałem z pewną taką nieśmiałością skąd tak przesadna reakcja, boć przecie użyłem argumentów bardziej wyrafinowanych od bredni ubeka Sklepowicza o ''brzydkich niedorżniętych''. Na to odpisała, że dzięki feministkom ma ''prawo głosu'' - omal nie oplułem monitora, i szczerze odpisałem, iż czytając to parsknąłem śmiechem, bowiem jeśli idzie o moje bez żalu zeń zrezygnuję: od dawna chodzę na wybory z pełną świadomością, iż uczestniczę w świeckim rytuale, a czynię tak, bo nie stać mnie na uprawianie fikcji ''antysystemowości'', gdy jestem czy mi się to podoba lub nie od niego zależny i bez reszty w nim zanurzony. To jak z anarchizmem, który kończy się przy kupnie flaszki od której odprowadzasz ''państwowej bestii'' haracz, a byłoby tak nawet gdybyś robił to ''na lewo'' bo przemyt nie jest możliwy bez sutych łapówek dla celników, strażników granicznych etc, pokątne pędzenie także nie stanowi żadnego wyjścia wbrew pozorom, a co najwyżej nędzną partyzantkę, podobnie abstynencja skoro mechanizm ten tyczy także innych, jeszcze bardziej niezbędnych do życia produktów.

Ewidentnie widać, że komuś zamieszanie z koronawirusową pandemią posłużyło za pretekst do wywalenia stolika i poskładania globalnych klocków na nowo - jednym z tego efektów jest przyspieszenie nieuchronnego i tak w perspektywie postępującej ''cyfrozy'' procesu odchodzenia od papierowego pieniądza jako wybitnie ''niehigienicznego'' środka płatności, z drugiej sygnały tego typu płynące ze strony globalnej finansjery jak i rządów poszczególnych państw mają zapewne na celu zapobiec runowi na banki, panicznemu wycofywaniu depozytów przez ich klientelę czemu zresztą wirtualizacja waluty położyłaby skutecznie kres, bo wtedy co niby można wypłacić z konta by schować w portfelu czy przysłowiowej skarpecie - elektroniczne impulsy? Jeśli kryzys przedłuży się wymagać będzie zastosowania tak w planie globalnym jak i na poziomie poszczególnych państw jakiejś formy centralnego zarządzania gospodarką, oczywiście nie w tak toporny sposób jak to miało miejsce w krajach realnego socjalizmu, lecz z wykorzystaniem najbardziej zaawansowanych technologicznie metod jakimi dysponuje współczesny świat, niemniej. Wolnościowcy już bóldupią z tego powodu, ale sprawa nie wygląda tak jednoznacznie i nie musi owocować zaraz totalitarną kontrolą - z jednej owszem może oznaczać konieczność ograniczenia fetyszyzowanej przez libertarian prywatnej inicjatywy jednostek i wdrożenia jakichś form reglamentacji działalności ekonomicznej, z drugiej wszakże niezbędne urealnienie anachronicznych już całkiem systemów ubezpieczeń społecznych i znaczące obniżenie ponoszonych na ich rzecz uciążliwych opłat: perspektywa dziadowskich emerytur lub w ogóle ich braku dla prekariuszy wręcz to wymusza. Zarazem jak by to okrutnie nie zabrzmiało jeśli prawdą jest, że wirus kosi głównie starców oraz ludzi cierpiących na przewlekłe schorzenia i faktycznie mamy do czynienia z epidemią będzie to stanowić niewątpliwie pewną ulgę dla tychże aparatur administracyjnych przeciążonych wypłatami świadczeń i emerytur... Niektórzy już z tego tytułu wpadają w amok jak choćby narol Kaźmierczak sikający wprost po kostkach od wizji powrotu wskutek załamania się dotychczasowego porządku do ''jungerowskiej sfery elementarnej, gdzie nie wystarczą już przemyślane narracje, chwytliwe spiny'' lecz liczy się skuteczność ''mas ludzi w walce z wrogiem'', która ''wymaga mobilizacji czy to do działań, czy to do okopania się i rezygnacji z zaspokajania wielu potrzeb wykształconych w toku naszego dotychczasowego konsumpcjonistycznego życia'' np. picia osławionego sojowego latte. Cóż, tak to jest gdy komuś wolność jebie się z samowolą, ratunku szuka więc w skoszarowanym nacjonal-komunizmie: tylko ktoś nie mający pojęcia co się wyprawia w koszarach może upatrywać w powszechnym militaryzmie ascezy, i nie idzie tylko o powszechnie znany fakt, że ''za mundurem kurwy sznurem'', ale rozliczne patologie seksualne jakie rodzi koncentracja w jednym miejscu i dłuższe przebywanie ze sobą ogromnej liczby młodych, w pełni sił mężczyzn lub kobiet jeśli i je obejmie obowiązek służby wojskowej. Nie mam nic przeciwko powrotowi doń, ale miejmyż świadomość, iż w takowych warunkach jeśli nie zachowa się odpowiedniej dyscypliny pedalstwo szerzy się niczym pożar, nie od dziś wiadomo, że szkoły kadetów były wylęgarnią homoseksualnej pedofilii, więc mylenie hipermaskulinistycznych zazwyczaj pederastów ze zniewieściałymi ciotami może srogo zemścić się na niejednym naiwnym w swej ''homofobii'' rekrucie, gdy poczuje w ustach władczą knagę dowódcy:))). Kaźmierczak zaś na osiłka mi nie wygląda, raczej typowego zabiedzonego inteligenta kompensującego sobie najwidoczniej wizją społecznej ''totale Mobilmachung'' własne niedostatki, a może właśnie chodzi o ledwo skrywane gejowskie napinki, wizję ''twardego pedała'' w czarnej skórze i z pejczem, kto wie?

Wtóruje mu w tym wolnorynkowy z kolei tuman Cezary Graf, naganiacz na bitcoiny robiący ostatnio za Wernyhorę kryzysu, a może nawet i Pytię w jednym - dobił mnie autorytatywnym stwierdzeniem, że nie będzie już popytu na laski z instagrama, te wiecie szczujące cycem. Akurat o ich los jestem spokojny, najwyżej się przebranżowią, bowiem gdyby pan Czarek zamiast się wymądrzać odrobił lekcję historii wiedziałby, że czasy poprzedniego Wielkiego Kryzysu były okresem złotych żniw dla filmowych producentów Hollywood. Ludziska walili wtedy drzwiami i oknami do kin na komedie muzyczne i taneczne rewie kręcone z iście bizantyjskim przepychem, o pretekstowej fabule byle pokazać wesoło machające nogami girlsy czy święcący wówczas swoje największe triumfy stepujący duet Ginger i Fred, a wszystko po to, by choć na chwilę zapomnieć o parszywej rzeczywistości i biedzie w jakiej tkwili widzowie. Dlaczegoż więc teraz niby miało być inaczej, i to przy niepomiernie rozwiniętych od tamtej epoki technologicznie formach konsumpcji czego widomą oznaką, iż tąpnięcie na giełdach bodaj w najmniejszym stopniu tyczyło akcji firm produkujących gry komputerowe, tym bardziej że cyfrowe strzelanki idealnie współgrają z powszechną militaryzacją wyrabiając u graczy mentalne dyspozycje przydatne później na realnym polu walki. Wróżę również prosperity pornobiznesowi oferującemu idealnie ''higieniczną'' postać cyber-seksu, jak znalazł na czasy pandemii, z drugiej ponieważ człowiek w samej rzeczy jest irracjonalną istotą miotaną sprzecznymi impulsami, na przemian pożądaniem i strachem w jednym co histeria wokół koronawirusa dowodnie okazuje, więc może wzrosnąć także wskutek tego popyt na usługi prostytutek, bowiem gdy jedni powodowani paranoiczną obawą przed zakażeniem będą nawet gruchę walić w rękawiczkach przed kompem w samotności, innych za to podnieci właśnie ryzyko załapania choróbska bezpośrednim kontaktem z niedomytym kapskiem byle kurwiszcza. Konsumeryzm jest zbyt wygodnym narzędziem kontroli społecznej by rządzący tak łatwo zeń zrezygnowali, kwestie gospodarcze choć istotne rzecz jasna są tu drugorzędne i nie one odegrają decydującą rolę, czeka nas więc raczej ostre przeformatowanie dotychczasowego modelu socjo-ekonomicznego, niż jego fundamentalne załamanie - za wiele sił czerpie zeń wymierny zysk finansowy, i nade wszystko polityczny. Jakby tego było mało pajac duraczy leszczy gotowych płacić mu dwa koła za godzinę ''konsultacji'' typową dla wolnorynkowych zjebów socjaldarwinowską gadką a la Korwin, że przetrwają najsilniejsi, ci co zabezpieczyli się odpowiednio inwestując a jakże w krypto czy złoto, reszta zaś głupców bez oszczędności zginie, i dokładając na końcu rytualne: ''myślcie mądrze o swoich pieniądzach'' - jakich k... ''swoich''?! Biedny człowieku, serio wierzysz, że posiadasz realnie jakąś gotówkę odłożoną na koncie, która czeka tylko by poratować cię na ''czarną godzinę'' - a coś o ''rezerwie cząstkowej'' czy pieniądzu jako długu aby słyszał, a? Jeśli tych pieniędzy, pomijam już że w większości wirtualnych, będzie potrzebował twój bank by odsunąć widmo swego bankructwa, to je sobie zwyczajnie przywłaszczy i nic na to nie poradzisz nawet dysponując bronią - co najwyżej odjebiesz Bogu ducha winne kasjerki przy okienkach, bo raczej marne szanse abyś przedarł się do samego dyrektora skrytego za uzbrojoną po zęby ochroną i pancernymi drzwiami gabinetu. A nawet gdyby jakimś trafem wkurwionej klienteli udało się zlinczować tego czy owego bankstera istoty systemu nie zmieni to ani na jotę, bo gdy naprawdę przyjdzie grube tąpnięcie nie ostaną się nawet raje podatkowe na Kajmanach, więc tylko jakiś tuman sądzić może, iż dzięki ulokowanym tam zasobom będzie mógł popijać sobie drinki pod palmą śmiejąc się z masy niezapobiegliwych przegrywów. Znaczy to jedynie, iż nie tyle dawno pożegnał się z rozumem co właściwie nigdy go nie posiadał: jak nie ograbią go zawiadujący całym tym biznesem to zarżnie miejscowa dzicz, rozjuszeni kryzysem kanibale przy których nasze proletarJanusze to jowialne bydlątka. Realnie pieniądz posiadają jedynie ci co sami go kreują dzierżąc nań monopol, czyli światowa finansjera i co potężniejsze mocarstwa wymuszające swą potęgą militarną i ekonomiczną respekt dla własnej waluty, cała reszta zaś wisi na ich łasce zależna od rzucanych przez tamtych ochłapów. Do tego w gruncie rzeczy sprowadza się możliwa całkiem perspektywa wprowadzenia ''dochodu gwarantowanego'', który wbrew pieprzeniu kucerii nie ma nic wspólnego z socjalizmem bo ten oznaczać ma przynajmniej w teorii ''społeczną własność środków produkcji'' czyli masowe uwłaszczenie i utopijne kolektywne zarządzanie majątkiem, a nie wegetację na dziadowiźnie od banksterów.

Nie zaradzą temu zachwalane tak przez Grafa kryptowaluty - pieprzenie podobnych mu naganiaczy przypomina jako żywo gadki o ''infoanarchizmie'' jakie pamiętam z lat 90-ych, wtedy też ''rozproszona sieć'' miała uwolnić nas spod dyktatu monopoli rządów i korporacji, patrząc z obecnej perspektywy człeka ogarnia już tylko pusty śmiech na wspomnienie tych bredni. Jeden z czołowych w kraju propagatorów bitcoina Lech Wilczyński właściwie zdemaskował się oznajmiając na pytanie ''wapniaka'' czy aby to nie twór jakich tajnych agencji otwartym tekstem, że ''nie ma to żadnego znaczenia'' [ !!! ]. Jasne, to nic że jakowaś bezpieka stworzyła ci frajerze kontrolowaną przez się ''freezonę'' dając do ręki dużym chłopcom nową zabawkę do przetestowania zanim zdecyduje się wprowadzić ją do powszechnego obiegu, a też wykreować wentyl bezpieczeństwa dla coraz bardziej zamykającego się, reglamentowanego rynku kapitałowego, finansowy odpowiednik również penetrowanego przez różnorakie służby ''dark netu'' by ukryć przed opinią publiczną przeprowadzane tamże szemrane operacje i przelewy. Owszem, z tego powodu bitcoin i inne kryptowaluty faktycznie mogą mieć przyszłość, ale przestańcie pierdolić, że ma to coś wspólnego z rzeczywiście ''wolnym'' obiegiem finansowym, bo to jedynie odwrotna strona oficjalnego systemu, i jego niezbędne uzupełnienie dla równowagi. Poza tym Wilczyński uczciwie trzeba mu oddać zastrzegł, że jeśli ktoś ''nie umie w cyfrę'' i to na poważnie a nie, iż sobie poklika tylko na pejsiku czy tik toku, to niech lepiej nie zabiera się za spekulację elektroniczną walutą, bo się srogo sparzy. Nawet w przypadku zaprowadzenia obrotu bezgotówkowego zdecydowana większość pozostanie tak jak to ma miejsce z tradycyjnym pieniądzem fiducjarnym jej biernymi użytkownikami, bez głębszej wiedzy niezbędnej do przeprowadzania nań bardziej złożonych operacji, i żywić z tego tytułu do nich pogardę to jak pomiatać wszystkimi co nie zapierdalają jak Usain Bolt, skaczą niczym Małysz, mają chuja po kolana i zaliczyli tyle cipek co John Holmes itd. rzecz godna wyjątkowo ciężkiego chama. Wycofanie depozytu i żywa gotówka w ręku także nie daje gwarancji, bowiem jeśli dojdzie do hiperinflacji ostanie z tego kupa bezwartościowego już papieru zdatnego jedynie do skręcania zeń blantów lub oczyszczania odbytu z resztek kału. Poza tym nie wiem jak zapobiegliwa dywersyfikacja oszczędności, trzymanie hajsu obojętnie w złocie czy bitcoinach, a nawet strzeżone przez uzbrojone po zęby prywatne agencje ochrony domy-twierdze kryjące prawdziwe arsenały nie ocalą bogaczy, gdy dojdzie do pauperyzacji mas i zdesperowani osobnicy zaczną grupować się w bandy gotowe na wszystko by dorwać byle ochłap, a zwłaszcza kiedy wskutek tego do władzy dojdą neobolszewickie ruchy terrorystyczne dążące do wywłaszczenia domniemanych ''wyzyskiwaczy'' - skończą wtedy jak carska arystokracja z kulą we łbie lub jako nędzarze na emigracji. Przywołanie komunistycznej rewolucji w Rosji będzie jak znalazł, skoro już Graf straszy powrotem historycznych apokalips, bo dobrze okazuje ile warte są jego rady co do zabezpieczenia się w obliczu tego typu dziejowych katastrof: był to okres gigantycznej jumy usankcjonowanej leninowskim ''grab nagrabione'', co znakomicie opisał historyk Sean McMeekin w pracy pod znamiennym tytułem ''Największa grabież w historii: jak bolszewicy złupili Rosję''. Ogromnych bywało depozytów poukrywanych w bankach nie ochroniły przed zawłaszczeniem obstrukcja zarządzeń nowej uzurpatorskiej władzy i strajk bankowców - środki na pierwszy budżet Rosji sowieckiej zdobyto iście bandyckim rajdem kronsztadzkich marynarzy, którzy na rozkaz Lenina zwyczajnie sterroryzowali bronią kasjerów, po czym napchawszy zrabowanymi pieniędzmi przywiezione walizki, kufry i tym co pozostało swe kieszenie wrócili raźno jak gdyby nigdy nic na Kreml. Bolszewicy zatrudnili też profesjonalnych kasiarzy, którym płacili prowizję od rozprutych sejfów i skrytek bankowych, nie wspominając już o zawłaszczonych przez nich gigantycznych na owe czasy ilościach carskiego złota w czego upłynnieniu na rynkach pomogła światowa finansjera. Z kolei ci rosyjscy kapitaliści jakim udało się w porę wycofać pieniądze z rodzimego systemu finansowego i w ten sposób uchronić choć resztki dawnego majątku lokowali je w zachodnich bankach, a przecież to ich właściciele i zarządcy byli głównymi sponsorami bolszewickiej rewolucji obok Niemców, którzy tym nasrali sobie swym zwyczajem na głowę w dalszej perspektywie, więc przypominało to ucieczkę wprost w paszczę lwa. Owszem, dziś to sytuacja nie do powtórzenia, gdyż były to czasy standardu złota i fiducjarnej wprawdzie, lecz przeważnie cieszącej się solidnymi państwowymi gwarancjami waluty, a nie czysto wirtualnego szmelcu robiącego teraz za pieniądz, niemniej i obecnie nie brak neobolszewickich informatyków [ i informatorów ] gotowych czyścić do goła elektroniczne konta w czym najbardziej przemyślne ''blokczejny'' im nie straszne. Sam mogę przytoczyć na dowód dwóch takich z lokalnego Ubekowa o których mi wiadomo, jednemu nadaliśmy wraz ze znajomym ksywę ''szyfrant'' bo przechwala się na stronie swej kancelarii prawnej stosowaniem ''najwyższych standardów bezpieczeństwa'' polegających na szyfrowaniu danych i ich przesyłaniu poprzez wyłącznie prywatne [ sic! ] systemy informatyczne, w wolnej chwili zaś ''monitoruje'' czyli zbiera haki na miejscowych ''faszystów'' tak realnych jak i domniemanych przez się. Jego towarzysz natomiast, mimo jowialnej powierzchowności wściekła czerwona świnia, która wyrosnąć może na drugiego brata Michnika, za dnia robi min. jako ekspert od ''smart city'' a po nocach pisze płomienne manifesty jak tu wywłaszczyć ''wyzyskiwaczy'' i ucinać ręce ''homofobom''. Prawda wygląda tak więc, że dopóty grasz na cudzych warunkach cokolwiek poczniesz będziesz miał przeje..., dopiero radykalne zakwestionowanie samych reguł stanowi wyjście, ale jak to niby zrobić gdy jesteś drobnym, a niechby i znacznym ciułaczem czy przeciętnym inwestorem na rynku i to nie ty wyznaczasz rządzące nim prawidła? Jeśli jednak chcesz marnować cenne zwłaszcza teraz ograniczone zasoby na doradztwo finansowe, by dać zarobić panu ekspertowi wolna wola - przecież to są ''twoje'' pieniądze.

Jednym słowem wygląda na to, że nie ma jak uciec o własnych siłach przed światem ''nowej wspaniałej normalności'' szykowanej nam przez resortowych wolnościowców pokroju Sokały, czas więc chyba szykować sobie kaftan... I doń się przyzwyczajać - jedyne co mnie pociesza, iż nic co ręką ludzką uczynione doskonałym być nie może, stąd globalną wieżę Babel nieuchronnie czeka los jej biblijnego pierwowzoru, oby.