piątek, 25 września 2020

LGBTarianie.

Czego najbardziej bodaj jako ''znany kucofob'' nie mogę wybaczyć PiS w związku z ''antykoszerną'' chryją, to iż podbił popularność trzodzie korwinowych bydląt, dostarczając jej argumentów na rzecz tezy jakoby partia rządząca reprezentowała ''pobożny socjalizm''. Poparcie lewicy nie ma tu nic do rzeczy powtarzam, bowiem jako partia wielkomiejskiej burżuazji jaką jest w istocie, dawno już przestała ona udawać troskę o los faktycznie wykluczonych, czyli ekonomicznie na rzecz dbania o prawa zboczeńców i zwierząt, dowodząc tym samym swego postępującego zbydlęcenia. Sam ''genderyzm'' zaś w który ostatnio ze ślepym fanatyzmem brnie, jest tak naprawdę doprowadzeniem do skrajności postulatów indywidualistycznych i libertariańskich w istocie, czyniąc płeć i upodobania erotyczne kwestią jakoby ''osobistego wyboru'', czyli ''wolnościowego'' z ducha własnego widzimisię, co to ma niby wspólnego z ''socjalistycznym kolektywizmem''?! Skądinąd coraz bardziej przekonuję się do z pozoru jedynie szalonej hipotezy, że panseksualny ''niebinaryzm'' jest formą perfidnej dywersji ideologicznej, i sposobem na dorżnięcie tradycyjnej lewicy jej własnymi rękoma, zaś Małgorzatek agentem takowej strategii, mniejsza doprawdy świadomym, czy też nie. Jak się rzecz ma z rzekomo ''bogojczyźnianym'' charakterem partii rządzącej okazała najlepiej determinacja Kaczyńskiego w obronie zwierzątek, a tak naprawdę zakazu komercyjnego uboju rytualnego, której to empatii zbrakło mu i jego przydupasom jak Czabański czy pojebana Lichocka, gdy rzecz dotyczyła penalizacji ludobójczej aborcji eugenicznej, ta ostatnia wręcz wyzywała upominających się o to działaczy społecznych od ''ruskich agentów'' a jakże, zupełnie jak Tomasz Piątek, pierdolnięta mówię. Cóż się jednak dziwić, skoro za głównego eksperta od dobrostanu rodzimej żywiny robi obecnie dobry kumpel tegoż Czabańskiego, prezes antyhodowlanej fundacji Viva Cezary Wyszyński, zjeb ściemniający bezczelnie w sądzie, iż zarabia zaledwie półtora tysia czyli 1/3 tego co jego zastępczyni. A to wszystko jedynie po to, aby nie spłacać długów zaciągniętych za poprzedniej pracy, gdy sam zasiadał w zarządzie firmy zajmującej się... garbowaniem skór zwierzęcych. Menda nie poszuka sobie innego zajęcia, aby wyrównać rachunki, bowiem to ''kłóciłoby się z jego światopoglądem'', odwodząc przy tym od walki o ''prawa zwierząt'', serio. Sam jednak forsę potrafi liczyć wyłudzając ją od właścicieli zwierząt, które bezprawnie zabrał, i bezczelnie przetrzymując mimo umorzenia wszczętego wskutek jego donosów postępowania. Takim oto kreaturom rządzący chcą nadać uprawnienia jakowejś ''policji sanitarnej'', i to nie tylko rękoma samego PiS, ale i skonfliktowanego z nim obecnie Ziobry! Mimo to Kaczyński najwidoczniej nie widzi w tym niczego kompromitującego, skoro uwierzytelnia oszustów dając swą twarz w spotach rzeczonej szemranej fundacyi, stąd na jego polecenie pewnie kolejny po Tusku ''nasz człowiek w UE'' Janusz Wojciechowski dezinformuje manipulując danymi polskiego eksportu wołowiny, co ochoczo za nim powtarza Mazurek, wyjątkowo oślizgła kanalia nawet jak na dziennikarza dziś w Polsce.  Obaj bagatelizują skutki zakazu komercyjnego uboju rytualnego, bowiem jak podają 90% mięsa idzie do krajów Unii, tylko jakoś nie zająkną się o przyrastającej w szybkim tempie populacji muzułmanów w Europie, czego akurat PiS jaki doszedł do władzy min. dzięki hasłom powstrzymania napływu takowych migrantów do naszego kraju, winien być świadomy. Uwzględniać przy tym należy, iż konsumują oni średnio znacznie więcej mięsa, niż przeciętny dziś rodzimy mieszkaniec Okcydentu, zwykle ''zweganizowany'' mentalnie. Skądinąd już wyobrażam sobie, co by się wyprawiało, gdyby w Niemczech, Francji czy Wielkiej niegdyś Brytanii rządzący spróbowaliby wprowadzić podobny zakaz, toż wywołaliby prawdziwy mięsny dżihad wśród swych licznych społeczności muzułmańskich w obronie ich świętego obyczaju, i zresztą byłyby one w prawie uznać to za ''imperializm kulturowy białego człowieka'' na modłę obecnych czasów, którą to już próbę narzucania im obcych wzorców i norm, jednym słowem to co dziś zwie się i potępia jako ''orientalizm''.

Dlatego przykro mi, ale prezes raczy mylić się chrzaniąc ww. spocie fundacji Viva, jakoby rzeczona ustawa ''przybliżała nas do Europy'', jest dokładnie na odwrót, w świetle panujących w niej trendów zaczynamy przez to wyglądać na kuriozum, i robić za groteskowego chochoła. Co gorsza, zakaz uboju dla polskich ''gojów'' i ''kafrów'' uwala na starcie nasze szanse ekspansji na rynki krajów muzułmańskich wraz z ich przyrastającą populacją konsumentów, i to właśnie gdy pojawiły się obiecujące perspektywy ku temu np. co do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Wychodzimy więc na skończonych głupców, i to nawet wobec Ukraińców, którzy już przebierają nogami, aby przejąć od nas ''cuchnący'' biznes futrzarski, bo im pieniądze nie śmierdzą, a naszym rządzącym najwidoczniej i owszem. Tak więc rzekomo ''lewicowy'' i ''etatystyczny'' PiS jak chcą kuce, zamiast walczyć o każde miejsce pracy w zagrożonej kryzysem Polsce, i chronić krajowy rynek przed obcą konkurencją, niefrasobliwie rozpierdziela całe branże gospodarki narodowej i wygasza co się tylko da! Pomijam już, że czuję się jakby toporny agitprop partii rządzącej napluł mi w twarz żenującymi zagraniami np. wrzucając foty Zajączkowskiej w futrzanej czapie i Lambo, skurwysyny najwidoczniej sądzą dokładnie tak samo jak psychopatyczna kurwinoza i kanalie z PO jakoby tacy jak ja głosowali na nich, bo daliśmy ''przekupić się 500+'', i żal nam dupsko ściska, że kogoś stać, a nas nie. Co do mnie pani Ewa może zapierdzielać rakietą ubrana w szubę z młodych fok, uj Kurskiemu i jego szczujni do tego, wypier*ać chamy!!! Przepraszam, ale to już szczyt wszystkiego, mam dość i doprawdy nie wiem co może mnie jeszcze przekonać bym ponownie poparł formację, której ZMP tworzą takie bydlaki jak Moskal, Fogiel czy Grzegorz Puda, który firmował poroniony ''antykoszerny'' projekt, niczym praktycznie nie różniące się od Hołowni. Oczywiście nie mam złudzeń, że mogę jedynie bezsilnie pieklić się w mej internetowej niszy, starając się dla spokojności tylko własnego sumienia wykazać merytorycznie, iż formacja rządząca nie tyle obrała kurs na lewo, co w kierunku ''bezobjawowego konserwatyzmu'' zachodnioeuropejskich chadecji, sprzeniewierzając się tym samym hasłom pod jakimi doszła do władzy. Sami kucerze dowodzą po raz nie wiem który legendarnej już głupoty, nie dostrzegając fundamentalnej sprzeczności między swym darciem ryja, że ''PiS-PO jedno zło!'', a utrzymywaniem zarazem jakoby formacja prezesa to ''socjaliści'', mam więc rozumieć, że PO również:). Tam nie ma żadnej ideologii poza czysto atawistyczną, ślepą i właśnie dlatego tak przemożną nienawiścią do Kaczyńskiego i zwłaszcza klasistowską, z ducha liberalną pogardą nowobogackich wobec wyborców PiS, odczłowieczanych ohydnymi wyzwiskami od ''biomasy'', ''hołoty od pińcset'' itd. Kuceria ochoczo temu sekunduje, bowiem ''liberał liberałowi łba nie urwie'', ruch ''ośmiu gwiazdek'' i poparcie przez tylu aż wyborców Kucfederacji Czaskosky'ego żywym tego dowodem. I nikomu nie przeszkadza z nich oczywiście, że sam Korwin jest głównym pasożytem i nieudacznikiem, który uczynił sobie interes z tanich prowokacji oraz wożenia się na plecach durnych kucerzy żyjąc na ich koszt, jak i państwowych subwencji dla jego niewydarzonej formacji. Podobnie co i fakt, że żaden bodaj z liderów ''wolnorynkowej'' Kucfederacji nie ma poważnego doświadczenia jako kapitalista, poza Mentzenem jedynie chyba, ale i ten po prawdzie dorobił się mająteczku na jakichś g*biznesach, rzecz godna osobnego omówienia.

Nie ma też dla kucerii znaczenia, że Kaczyński z Morawieckim likwidują właśnie polskie górnictwo uderzając przy tym w rodzimych rolników w imię zaprowadzania ''zielonego ładu'', pod dyktatem globalnej finansjery. Także dlatego, że tylko ona dysponuje linią kredytową ogromnych funduszy koniecznych na przeprowadzenie totalnej transformacji naszej gospodarki. Jesteśmy tu pod ścianą, bowiem takich sum nie wyciśnie się z naszego januszowego bieda-kapitalizmu, ani krajowej ekonomii, która jak za PRL stoi wunglem, zbożem i mięchem. A, zapomniałem - przeca dla nich Wall Street i londyńskie City to ''korposocjaliści'' som! Kucerze będą do upadłego bronić urojonej czci swej wybranki, mimo iż jako żywo nigdy nie miała ona, i mieć nie może nic wspólnego z ich wolnorynkowymi mrzonkami, przyprawiając im rogi z kim popadnie, na prawo i zwłaszcza lewo. Bowiem wszystko rzec można dziś o reprezentantach globalnego kapitału, tylko nie to, iż są ''konserwatystami'' czy niechby nawet przywiązanymi do swobód ekonomicznych liberałami. Wręcz przeciwnie, to oni lansują uporczywie ''elgiebetyzm'' hojnie łożąc na wszelkie wspierające go ruchy, podobnie jak i ''zielony ład'' oraz związane z nim organizacje ''ekonielogiczne''. Trzeba być skończonym durniem, i ślepcem aby tego nie dostrzegać, lub zakłamywać rzeczywistość bredniami o ''korposocjalistach''. Nie, to są właśnie prawdziwi kapitaliści naszej doby, czy to się wolnorynkowym stulejom i cuckoldom podoba lub nie, i pora wreszcie wziąć to na klatę do cholery! Jedyny realny dylemat, o ile w ogóle, jaki mamy dziś w ekonomii, to nie pozorny wybór między anarchokapitalistycznymi lub komunistycznymi urojonymi alternatywami, tylko czy jest możliwy jeszcze w kontrze do globalistycznego państwowy i narodowy kapitalizm, bo jeśli nie to mamy przesrane, ''Finis Poloniae''. Zabawne obserwować jak wolnorynkowi obrońcy ''futrzarzy'' przypominają sobie nagle, że kapitał jednak ma narodowość a własne państwo konieczne jest dla ochrony rodzimych przedsiębiorców przed obcą konkurencją, czego domaga się teraz głośno ta ''roszczeniowa hołota'':). Gdzieś się dziwnie zapodziało dotychczasowe pierdolenie rozwolnościowców, że każde bez wyjątku ''państwo to złodzieje, a podatki kradzież'', i tylko ''wolny rynek über alles!''. Uznaję wprawdzie potrzebę dokonania modernizacji gospodarki, która jako się rzekło stoi eksportem żywności i surowców jak za komuny, a nawet gorzej, czasów pańszczyzny. Niemniej cena jest tu zbyt wysoka jak dla mnie, jako postPRL-owski ''boomers'' nie chcę żyć w kraju, gdzie uznaną społecznie i prawnie normą stanie się ''seks międzygatunkowy'', jak postuluje to otwarcie prekursor walki o ''prawa zwierząt'' Peter Singer, uznający zoofilię jako ''etyczną'' i poniekąd naturalną konsekwencję zwalczania ''szowinizmu gatunkowego'' człowieka. Tylko skończony kretyn, czy idiotka możliwość zaprowadzenia czegoś takiego nad Wisłą wezmą za absurd, zwłaszcza dziś, gdy zupełnie serio w przestrzeni publicznej funkcjonują kompletnie pomylone postulaty ''jednopłciowych małżeństw'' czy choćby właśnie ''praw zwierząt'' cieszące się coraz większym poparciem społecznym, bynajmniej marginalnym. Ja to jeszcze nic, ale żal mi ogarniętych młodych ludzi, których wbrew pozorom jest wciąż sporo, stanowią jednak mniejszość i stąd będą skazani na dojmujące osamotnienie wśród trzody bezmyślnych ''zoomersów'' z wypranymi przez merdia antyspołecznościowe łbami.

Jedyne co w tym pocieszające, iż te same procesy skazują na zagładę, a przynajmniej kompletną marginalizację nad Wisłą samych koliberałów. Takowa teza może wyglądać na szaloną dziś, gdy dzięki zaślepieniu lub słabości politycznej Kaczyńskiego kuceria dostała wiatru w żagle, lawinowo przyrastająca liczba aktywnych działaczy konfederackich klubów ma przynajmniej ten plus, iż dzięki temu co bardziej ogarnięte kuce i nacjokorwiniści poznają w końcu wagę sprawnej organizacji, nabędą podstaw biurokratycznego zarządzania i stąd przysposobią się do służby publicznej. Bowiem żaden liberał a już na pewno ''anarchokapitalista'' nie może skutecznie rządzić dochowując wierności założeniom swej ideologii, jak niby pogodzić to z pogardą dla ''urzędasów''? [ no chyba że będzie uprawiać ''biurokratyczny anarchizm'', jak obecnie czyni to PiS ]. Nie trzeba być jednak wróżem Jackowskim, by obserwując ww. trendy przewidzieć dość rychły koniec tego rumakowania, dopóty pozostawać ono będzie w opłotkach kurwinizmu. O tym iż ''tęczawy'' kapitał przekręca wajchę świadczy marginalny jeszcze póki co u nas, ale coraz agresywniej ekspandujący w Polszcze tytułowy LGBTarianizm, jakiemu przyjdzie nam w niniejszym wpisie nieco się przyjrzeć. Skończy się więc pajacowanie z muszkami i pierdolety o ''wolnościowym'' batożeniu pedałów i bab, zastąpi je ''tęczawa'', prozwierzęca i feministyczna, czy wręcz ''niebinarna'' płciowo wersja wolnorynkizmu, w duchu takiegoż właśnie kapitalizmu naszej doby. Korwin niedługo teleportuje się na swą planetę skąd przybył, już właściwie odlatuje jak choćby niedawno na wizji u Gozdyry, a sieroty po nim w rodzaju Sośnierza trwonić będą swój marniutki kapitał polityczny, powtarzając zdezaktualizowane całkiem, tanie prowokacje prezesa, bo i nic innego nie potrafią. Dlatego niektórzy jak Tomasz Agencki czując pismo nosem, już nadstawiają ochoczo swe cztery litery LGBT pod przyszłą koniunkturę, na-wyzywając kolibów od ''wąsatych szurków'', urocze. Zabawne przy tym obserwować jak z towarzyszy wolnościowców wyłazi bolszewicki zamordyzm jakim są podszyci, gdy wyznawcy zasadniczo wrogiej wszelkim monopolom ideologii sami przywłaszczają go sobie w dziedzinie doktrynalnej ortodoksji, odmawiając jak rzeczony agent Tomek prawa do miana libertarian innej fakcji wolnorynkowców, oczywiście toż samo tyczy konkurencji, a ta przecież jest dobra, czyż nie? ''Wolny rynek idei'', tak to się chyba nazywało, więc o co cho - programowa niezborność rozwolnościowców przekłada się na ich nieudactwo polityczne, przyciągając wszelkich niewydarzeńców, marnych krętaczy, szurów i patoli ruchających psy, czy zarażająch kiłą karyny. Coś musi być w samej doktrynie, że atrakcyjną jest dla takich osobników jak Niemagister, który już dawno dla swego nade wszystko dobra i lokalnej społeczności winien być zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. Myliłby się kto sądzi, że z młodszymi pokoleniami wolnościowców jest lepiej, zmienili tylko barwy na nieco bardziej ''tęczawe'' jak choćby wspomniany w poprzednim wpisie ''psofil'' Kastor. Przyjrzyjmy się więc jak rzecz się ma pod tym względem wśród rozpuszczonych niczym dziadowski bicz libertariańskich gówniarzy, tym bardziej iż mieści się to w omawianym na blogu od jakiegoś czasu zagadnieniu polityzacji kategorii biologicznych jak sam gatunek zwierzęcy, ale przecież i płeć człowieka, rasa i nade wszystko seksualność jako taka.

Otóż łażą oni na wspierające LGBT ''parady nienormalności'', domagając się tam wykreślenia z prawa kategorii płci, zastępując ją neutralnym ''obywatel'', co jak wyżej opisano jest w istocie postulatem transhumanistycznym i jak najbardziej libertariańskim. Wyłącza ono bowiem spod kontroli państwa ustalenie płci danej jednostki, a zapewne wkrótce i jej narodowości, rasy i człowieczego statusu jako takiego, czyniąc je wszystkie rzekomo kwestią li tylko ''osobistego wyboru'' [ o ile to słowo ma jeszcze sens w sytuacji de facto całkowitego zaniku indywiduum o tak ''płynnej nie-tożsamości'' ]. Przypominam, że istnieje jak najbardziej ''wolnorynkowe LGBT'' jakiego głównym, choć niejedynym przedstawicielem jest niejaki Deirdre McCloskey, stary zbok co to do 50-tki był Donaldem, który otwarcie przyznał w jednym z wywiadów, że jako dorastający chłopak wkradał się do domów kolegów z sąsiedztwa, by przebierać się w ciuchy ich matek po kryjomu. Teraz wreszcie po wyjściu z zatęchłej szafy może spełniać swe perwersyjne zachcianki paradując publicznie w kobiecych łachach, jednak najgorsze w tym jest, iż reszta zamiast przywołać do opamiętania starego idiotę, skrępowana politpoprawnością lub zaślepiona ideologią podtrzymuje ewidentnie zaburzonego typa w jego urojeniach co do własnej płci. Machaj i reszta ''zaustriaczonej ekonomicznie'' trzódki z Instytutu Misesa lansują go ostro na rodzimym gruncie, tytułując na spotkaniach ''oną'' bez nijakiej żenady, skądinąd rad bym obaczyć debatę między tym liberalnym Anną Grodzkim a Kurwinem, dziadyga co by o nim nie mówić akurat nie miałby oporów przed nagadaniem mu do słuchu:). O poglądach pajaca dość rzec tyle, iż wedle niego to nie rewolucja przemysłowa, lecz stworzona jakoby przez burżuazję ''narracja'', którą zwie on ciotowskim mianem ''sweet talk'', doprowadziła do dziejowego triumfu kapitalizmu, gdyż dla podobnych mu postmodernistów język nie opisuje, a wręcz kreuje samą rzeczywistość. Wracając do krajowych libertarianiątek - innym b. ważnym dla nich ''problemem'' jest, cytuję: ''niemożność pozbawienia się przez kobiety płodności'', na pewno niesłychanie ważna kwestia w gwałtownie wymierającym narodzie, a zapomniałem ''naród'' przecież to dla rozwolnościowców ''fikcja'', jakowyś ''agregat jednostek'', podobnie ''dobro publiczne'' i tym podobne. Oczywiście zaraz przypominają się brednie Rothbarda jakoby ludzki płód w łonie matki był li tylko ''pasożytem'' naruszającym kobiecy ''aksjomat samoposiadania'', podobnie jak i tegoż kurwinowe z ducha pierdolenie, że rodzice winni mieć prawo do sprzedania dziecka, stanowiącego własność jaką mogą dowolnie rozporządzać, bowiem żyje ono na ich koszt i łasce. Natomiast przyczyną ogromnej ilości samobójstw mężczyzn w Polsce wedle LGBTarian ma być wyłącznie panująca obecnie ''patriarchalna kultura'', nie dozwalająca im rzkomo na ''wyrażanie uczuć'', czyli bycie rozhisteryzowanymi płaczkami w typie Hołowni. Nawiasem dobrze iż wreszcie ktoś poza incelami poruszył w przestrzeni publicznej temat faktycznego ludobójstwa bez mała Polaków, jakie ma miejsce od dłuższego już czasu, cóż z tego skoro w formie groteskowej i całkiem ośmieszającej rzeczywistą tragedię, o której tu mowa. Nie może więc dziwić obecność pajaca Tołajno na rzeczonych demonstracjach, i jego entuzjastyczne wypowiedzi pod adresem ''tęczawych'' libertarian, podobnie jak i uwagi wolnościowej, lecz niekorwinowej karyny, niejakiej Martyny Rajchel nie dopatrującej się niczego zdrożnego w netflixowym serialu dla pedofilów.

Jak dowodnie okazaliśmy w poprzednim wpisie ''wolnorynkizm'' jest nade wszystko systemem ''etycznym'', w dodatku wynaturzonym mocno, a nie teorią polityczną czy ekonomiczną, stąd skutki jego zastosowania w gospodarce, jak i nade wszystko życiu społecznym muszą być opłakane, nie jest to więc efekt wrogiej kontry ze strony poszczególnych rządów, lub braku wiedzy u ludzi jak to mają w zwyczaju narzekać rozwolnościowcy. Najlepszym tego dowodem żałosność nielicznych prób realizacji libertariańskiego nieporządku w praktyce, by przywołać choćby mało u nas raczej znany epizod z drugiego krańca świata. Mowa o krótkotrwałej rebelii wywołanej na jednej z pacyficznych wysepek Oceanii przez szemraną, uwikłaną w niejasne interesy wolnościową Phoenix Foundation w imię ustanowienia libertariańskiego anty-państewka Vemerana, co zaowocowało groteskową ''wojną kokosową'':))). Historia niczym z serialu o MacGyverze, i zresztą być może zainspirowała jeden z występujących w nim wątków organizacji o takiej samej nazwie, określanej tam jako ''corporate white knight'', co oczywiście jest ''rasistowskim'' i godnym potępienia obecnie mianem. W obliczu niemożności zaprowadzenia przez się z podanych wyżej przyczyn, absurdalnego z istoty ''bezpaństwowego ładu'', wolnościowcom pozostaje jawne wychwalanie istniejącej już anarchii i barbarzyństwa jak te panujące w Somalii. Uczynił to holenderski libertarianin Michael van Notten w dziełku sławiącym tamtejszy system plemiennego, zwyczajowego prawa opartego o autorytet klanowych wodzów. Wprawdzie dostrzega jego pewne ''mankamenty'' jak typowe dla islamu podłe traktowanie kobiet, lecz wedle niego wystarczającym środkiem zaradczym ma być tu rzecz jasna samoistny rozwój ekonomiczny, wolnorynkowy dobrobyt, który doprowadzi do podniesienia ich statusu. I tak oto libertariański postęp owocuje peanami na cześć przedcywilizacyjnego trybalizmu, podobnie jak to ma miejsce u H.H. Hoppego nadającego wolnościowe, anarchokapitalistyczne pierdolety z trzymanej twardą ręką Erdogana Turcji:). Rozpaczliwie próbujący zachować resztki urojonej cnoty libertarianizmu Woziński dochodzi więc do wniosku, że ideałem wolnorynkowej przedsiębiorczości nie był okres rewolucji przemysłowej w Anglii, jak twierdzi - mylnie skądinąd - zdecydowana większość liberałów, lecz czasy średniowiecznych gildii kupieckich w typie Hanzy. Oddajmy mu jednak, iż przynajmniej trafnie wskazuje, że to nie mityczny ''wolny rynek'', ale mechanizm kreacji ''pustego'' pieniądza napędzający ekonomiczną i militarną ekspansję, oraz kontrola przez flotę morskich szlaków handlowych, wraz z całym bogactwem zdobycznych i niemiłosiernie eksploatowanych kolonii, zapewniły Wielkiej Brytanii hegemonię gospodarczą i polityczną. 

Z podanych wyżej przyczyn wolnościowe ''prodżekty Arizona'' finansują politycznych nieudaczników, gdyż paraliżują oni swym warcholstwem wszelką zorganizowaną kontrakcję społeczną na ekspansję globalistów, działając na wzór gazu paraliżującego zwierzęta w ubojni.  Jak by to się nie zarzekali towarzysze libertarianie, że nie znoszą banksterki ich rola sprowadza się do programowego niszczenia solidaryzmu narodowego, religijnego i państwowego upadlając każdą poddaną takowemu oddziaływaniu wspólnotę do poziomu bezwolnych, zarzynanych rytualnie bydląt. Tak czy siak w świetle przytoczonych wyżej faktów koliberalizm skazany jest na zagładę, bo sami kucerze i nacjokorwiniści dzięki niepowtarzalnej szansie sprezentowanej im przez Kaczyńskiego wylezą w końcu z piwnicy, i przynajmniej co bardziej ogarnięci z nich wyleczą się z korwinowego stulejarstwa. Zyskają doświadczenie polityczne, nabiorą tym samym szacunku dla pracy organizacyjnej i służby publicznej, może przynajmniej do części z nich dzięki temu dotrze nareszcie, że dla osobistej pomyślności i utrzymania swobód obywatelskich konieczne jest własne, rzeczywiście niepodległe państwo narodowe. Aczkolwiek jest też opcja na stole, iż nauczą się tylko kraść na wielką skalę i uprawiać szacher macher za łapówki, albo wręcz stosując jak PiS obecnie jakowyś anarchizm biurokratyczny, scedowawszy kompetencje przynależne państwu na szemrane, cholera wi komu faktycznie podległe organizacje poza-rządowe [ oby nie ]. Natomiast sam ''wolnościowizm'' wróci nad Wisłą do swych bolszewickich korzeni, na co dowody przytaczaliśmy tu wielokrotnie, utożsamiając w powszechnym odbiorze z hasłami walki o ''prawa zwierząt'', gejów, ''niebinarnych płciowo'' etc., co rzecz jasna odstręczy odeń jednostki o zdrowszych poglądach, nie mające najmniejszej ochoty firmować swą osobą to polityczne szurostwo. Dlatego mam kupę śmiechu z pogadanek wyłysiałego kuca Bożydara Wiśniewskiego, tak ultrasowo anarchokapitalistycznego że olaboga, o ''społecznej etyce biznesu'' bo to jakbym słuchał dziwki wymądrzającej się na temat wartości dziewictwa [ skądinąd nie słyszałem, by odniósł się jako ''libertariański konserwatysta'' potępiający ''marksizm kulturowy'' do lansowania przez towarzyszy z Instytutu Misesa wspomnianego wyżej perwersa Deirdre vel Donalda ]. Zresztą to jako się rzekło typowe dla kucerzy wolnorynkowe białorycerstwo, stawanie w obronie czci kapitalizmu, który wcale tego nie potrzebuje, bowiem jest lubiącą srogie ruchańsko MILFą:). Miałem akurat okazję poznać trochę przedsiębiorców, i broń Boże nie twierdzę iż każdy z nich był patolem, myliłby się jednak kto naiwnie sądzi, że skuteczne prowadzenie interesu wyklucza ciężki alkoholizm, ćpanie i regularne chadzanie na dziwki, o systematycznym okradaniu i pomiataniu pracownikami, jak i klientelą już nie wspominając. Podkreślam stanowczo, że toż samo można rzec też o wielu robotnikach, więc mam wyjebane na ''walkę klas'' z której by strony do niej nie podejść, natomiast trzeba widzieć trzeźwo rzeczy jakimi są, zamiast oceniać je sekciarsko przez pryzmat takiej, czy innej ideologii.  

Ciekawą teorię powodu przeczołgania PiSowskich przystawek zaprezentował ''genialny strateg'' formacji rządzącej prof. Paruch - otóż wedle niego przestały być one Kaczyńskiemu potrzebne, skoro twardy elektorat prawicowy, na którego przejęcie nastawieni byli ziobryści, jak i liberalny czemu z kolei służyć miała gówinowa trzoda, zostały niemal w całości zagospodarowane przez Kucfederację. I stąd radykalne cięcie po skrzydłach w wykonaniu prezesa, gdyż tacy reakcjoniści jak niżej podpisany dla których kurwinoza jest niestrawna są zbyt nieliczni, aby się nimi przejmować, niech będzie ale nawet jeśli stały za tym uzasadnione racje polityczne, Kaczyński obrał bodaj najgorszy ku temu sposób i przeszarżował wywołując bunt nawet we własnej, wiernej mu dotąd partii. Dlatego jeszcze niedawno wizja prezesa obejmującego na wzór prawdziwego, a nie jedynie z rojeń Ziemkiewicza, Naczelnika i lorda Protektora nadzór nad kluczowymi resortami siłowymi i wymiarem sprawiedliwości, wzbudziłaby mą radość a dziś... eh. Nie wiem co może przekonać mnie, bym nadal jak do tej pory warunkowo popierał PiS jako ''mniejsze zło'', skoro okazał się równym co rzekoma konkurencja, ale najwidoczniej mój głos i tak się nie liczy. Bez żalu więc zrezygnuję z udziału w świeckim rytuale wyborów, lub oddam głos nieważny i ulżę sobie na karcie do głosowania poczynieniem paru dosadnych uwag, co sądzę jako ''szowinista gatunkowy'' o srogim pierdolcu na punkcie zwierzątek tak Hołowni, jak i prezesa wraz z jego przydupasami, pies im mordę lizał skoro tak bardzo to lubią. W każdym razie co do mnie Konfederacja zyska mój głos dopiero, gdy kuce przestaną kucać, a narodowcy wyzbędą się swego rusofilstwa, rzekłem.