poniedziałek, 18 stycznia 2016

Mick Jagger, Adolf Hitler i Ziggy Stardust.

Parareligijna mityczna Wielka Narracja* o kontrkulturowym buncie jako poczęciu świata w latach 60-ych bo przedtem panował mrok, szaruga i nikt się nie ruchał zanim nastał KWAS zdycha na naszych oczach i to dosłownie - Ziggy Stardust dopiero co odleciał na swoją planetę... Dałem radę obejrzeć na tubie jego ''Black star'', zmanierowany skurwiel przed śmiercią totalnie się odsłonił, ale wymiękłem już przy ''Valentine's Day'', to było nie do zniesienia, jakby nosił maskę demona, opętany zjeb - ponieważ nie jestem chrześcijaninem mogę bez zbędnych skrupułów otwarcie wyrazić skromne życzenie aby upragniona gwiazda śmierci pochłonęła go na amen. Nie mam najmniejszego zamiaru uszanować jego zgon skoro sam uczynił zeń medialny cyrk i to w ohydnym stylu, szczerze gardzę. Oczywiście kremlowski szaman wysmażył dlań laudację przetłumaczoną zaraz przez sadomasońskich fashionistów z xxxportalu :

''Co mają na myśli thelemici, których niepokojące idee są tak odległe od optymizmu New Age i niegdysiejszej teozofii, kiedy mówią, że każda z „gwiazd” ma paradoksalną możliwość „nowego początku”? Oczywiście nie chodzi im o prostackie „oświecenie”, „odszukanie prawdy” czy „przebudzenie.” Spójrzcie na wszystkich „konwertytów” każdej religii i sekty – nawiedzone spojrzenia, błyski błogiej głupoty, dziwaczne gesty wyraźnie dowodzące wewnętrznej choroby ciała… Odchodzą posykując w konwulsjach, nie osiągając niczego. Światło Czarnej Gwiazdy thelemy wędruje inną trajektorią. Nie dąży na zewnątrz, nie stosuje zwyczajnych środków. Rozmyślnie przeraża i odrzuca, przywdziewa prowokacyjne szaty antynomii. Szybko opuszcza poszukujących inspiracji dla przemienienia systemu. Nie może zostać zinstytucjonalizowane. Ale istnieje zawsze i absolutnie migocząc poprzez eony, wbrew woli cyklów i skoncentrowanych mas ciemnych epok. Wybiera kształty i przejawy ciała, dąży do braku znaczenia i bezużyteczności, jego wybór jest arbitralny, nie patrzy na zasługi i cnoty działając niezależnie od „moralności” i sukcesów w ćwiczeniach oddechowych. Absolutny Początek, bez płci, wieku, zawodu, stanowiska. Zasłonę atomów rozdziera brzytwa kryształowego przebudzenia. Przywołajmy kluczowe słowa. No future – to nie chwytliwe hasło groteskowego ruchu młodzieżowego, który dawno już stracił cały impet. Teza Fukuyamy o „końcu historii” jest tym samym, lecz w łagodnej i optymistycznej tonacji. Wyczerpanie – oto główna cecha ponowoczesności. Triumf symulakry – radość ze śmieci. Okrutne elektryczne kłamstwa przebiegłych drapieżców przeszły od poziomu manipulacji społeczeństwem do kampanii szalonych maszyn. [...] Utworom Bowiego towarzyszy lektura “Księgi Prawa”, gorycz absyntu, który Crowley nazwał jedyną substancja inicjacyjną wśród alkoholi, piękny i bolesny fanatyzm politycznego ekstremizmu, padający niespodziewanie cień, podobny do krzyża celtyckiego…

Absolutny Początek jest na wyciągnięcie (lewej) ręki.'' :


Nie zamierzam wdawać się w jałową analizę przesyconych mętną okultystyczną symboliką ostatnich klipów Bowiego, dla każdego kto potrafi na elementarnym poziomie rozszyfrować skrót O.T.O. lub coś wie o co chodzi z tą całą thelemą nie powinno przedstawiać to najmniejszych trudności, tym bardziej, że wszystko zostało tam podane niemal na chama łopatą, weźmy choćby nędzną parodię ukrzyżowania jako żywo przypominającą motyw z okładki albumu Current 93, projektu innego zafascynowanego crowleyowską ''magią seksualną'' spierdoleńca Davida Tibeta [ nic więc dziwnego iż wśród jej adeptek znalazła się także słynna gwiazdka porno Sasha Grey z dumą wyznająca : ''I am sex magic''... ], przede wszystkim jednak dlatego, że iście lucyferyczna przewrotność polega tu na tym, iż nic kompletnie za tą zawiłą ezoteryką się nie ukrywa, hermetyczna gnoza to tylko metafizyczny ściek, śmietnik artefaktów najróżniejszych wzajem wykluczających się tradycji religijnych i szkół filozoficznych pasożytujący na nich, gdzie przywłaszczony z jednej symbol odnosi się do ukradzionego z innej a ten do kolejnego i tak w [ o-błędne ] koło, można rzec rodzaj ''patafizycznego oscylatora'' na użytek kasty magów dla mieszania frajerom we łbach i dymania ich na kasę. A więc wyżej cytowany putinowski czaruś tu akurat ma rację [ cóż, facet zna się na rzeczy skoro z partii komunistycznej mieli go wyrzucić za satanizm... ], dęta mroczna pseudomistyka Bowiego jest podszyta pustką, to czysty nihilizm, popularność jaką cieszy się to łajno na Zachodzie jest jaskrawym dowodem toczącej go dekadencji napędzającej tylko koniunkturę mniemanym obrońcom ''cywilizacji judeołacińskiej'' pokroju kremlowskiego watażki lub jej otwartym wrogom jak iSSlamiści, sam zaś gwiazdorek jawi się niczym ''biały diabeł'' z rojeń murzyńskich nazistów, jedno z licznych powołanych przez to zombie scenicznych kreacji - Thin White Duke, ''bezuczuciowy aryjski nadczłowiek, zakorzeniony w okultyzmie, kabale i mitologii'', napędzany kokainą cyborg, żywa kukła która ''śpiewa romantyczne piosenki z ekstatycznym namaszczeniem jednocześnie nie czując przy tym zupełnie niczego'' [ doskonale zdaję sobie sprawę z zawartej w tym ironii tyle że jest to sarkazm podszyty istną potwornością jak u Jokera ]. Przyznaję, nie sposób odmówić mu pewnego talentu na miarę gwiazdy popu, jego kawałki z lat 80-ych jak ''Let's dance'' czy ''China girl'' [ no, w tym wypadku akurat Iggy Poppa ] stanowią jeden z jaśniejszych momentów mojego dzieciństwa, tym bardziej tak podkurwił mnie swoimi przedagonalnymi okultystycznymi odjebami a zwłaszcza zajeżdżającymi taniochą antychrześcijańskimi szyderstwami - bynajmniej nie obraził mych ''uczuć religijnych'' bo jestem a-gnostykiem więc mnie to rybka jako takie natomiast z mojej strony nieodmiennie ten sam zarzut co do naszego thelemity-celebryty Nergalka : co dziś grozi za wymierzone w chrystianizm bluźnierstwa ? - w Polsce co najwyżej nie zagrasz koncertu w Toruniu a i chyba te czasy minęły wbrew pozorom bo między ojcem dyrektorem a kaczorem wcale tak słodko nie jest jakby się wydawało, zaś co się tyczy Zachodu nie ma nawet o czym gadać, kościoły i klasztory stoją tam opuszczone i zrujnowane często jeszcze od czasów protestanckiej kampanii zwalczania ogniem i mieczem ''bałwochwalstwa'' czy nieco późniejszego pochodu wojującego ateizmu tak pod rządami rewolucyjnych reżimów jak i ''oświeconego absolutyzmu'', chrześcijaństwo w jakiejkolwiek jego denominacji jest całkiem zmarginalizowane nie stanowiąc żadnej istotnej siły społecznej z którą można by się liczyć [ nic więc dziwnego iż na naszych oczach spełnia się życzenie holenderskich kalwinów butnie wołających ''Lepszy Turek niż papista !'' ], na jakie więc miano zasługuje ktoś kopiący leżącego ? Skoroś taki kozak to pokaż jaja drąc na oczach tłumu Koran krzycząc przy tym ''żryjcie to g...'' a wówczas zagrasz następny koncert ale w bunkrze 100 metrów pod ziemią, gdyby zaś przyszło ci do łba powtórzyć ten numer z żydowską Torą czy Talmudem nigdzie byś już nie zagrał, co najwyżej cieszyłbyś się gdyby pozwolili ci dać występ w remizie w Niewyrypach Dolnych : nie jest to żaden ''antyszemitizmus'', wystarczy wspomnieć głośną przed paru laty sprawę usunięcia z Berlinale instalacji bodaj Żmijewskiego, nazywało się toto ''Berek'' i polegało na tym, że pan artysta kazał jakimś zjebom latać z gołą dupą po Auszwicu filmując oczywiście wszystko w ramach performansu, póki protestowali byli polscy więźniowie lagrów wiadoma gadzinówka postponowała ich jako nie znających się na sztuce nowoczesnej ćwoków wystarczył jednak, jak sama napisała, jeden telefon od pewnej ''prominentnej postaci żydowskiej gminy w Berlinie'' by wraże dziełko usunąć z wystawy a masońska gazeta dla polaczków zaczęła inaczej ćwierkać iż to ''dla dobra ofiar'', oczywiście już nie był to przejaw cenzury, spoko. Dla mnie to co odpierdalał w swych ostatnich latach Bowie naprawdę niewiele odbiega poziomem od krzyża z puszek po piwie - znowuż dla mnie szyderstwa nie z Męki Pańskiej a narzędzia tortur i okrutnej śmierci niczym dowcipasy o ''żydopłotach'' itp. - czy jaj z umierającego papieża - jw. nie Ojca Świętego a starego, zmagającego się ze śmiertelną chorobą człowieka. Poza tym nawet dla kogoś nie wierzącego w ''ciemną materię metafizyczną'' powinno być jasnym, że istnieją w człowieku pewne chtoniczne siły, które można pobudzać i manipulować nimi za pomocą odpowiednio dobranych dźwięków i obrazów, to nakłada na tego kto to czyni szczególną odpowiedzialność, a właśnie osoby obznajmione z hermetycznymi tradycjami typu gnoza czy buddyzm tybetański muszą mieć ostrą świadomość obostrzeń z jakimi wiązał się dla guru i jego ucznia proces inicjacji którego integralną częścią była konfrontacja z ''cieniem'', ciemnym aspektem ludzkiej natury, to wymagało pewnej daleko posuniętej sekretnej powściągliwości by nie zamącić niepotrzebnie we łbach nie przygotowanym na takie ekstrema profanom, stąd na jaskrawą wręcz głupotę by nie rzec mocniej zakrawa wprowadzanie takowych wątków do popkultury przez pana artystę, z tym nie ma żartów do cholery ! Nie jestem idiotą z ''frondelka'' i nie mówię, że każdy po obejrzeniu ''czarnej gwiazdy'' Bowiego pójdzie zaraz szlachtować rodzinę czy znajomych jak niedoszła poetka Zuza M. albo przynajmniej zwariuje ale dawka tego dekadenckiego jadu, który wpuścił do swego wnętrza zacznie zalegać mu na dnie mózgu i gnić, zatruwać rozum modyfikując niedostrzegalnie dlań percepcję i myślenie, nie wierzę by taki mentalny gwałt przez zmysły był całkiem niewinny dla naszego zdrowia i równowagi psyche a przede wszystkim by nie korzystali na tym jacyś szemrani szpece od ''zarządzania refleksyjnego'' - uprzedzając rechot ignorantów bredzących coś o ''paranoi'' odsyłam do lektury pochodzącej z lewicowego dziennika ''The Guardian'' recenzji opracowania traktującego w jaki sposób brytyjskie służby podsycały satanistyczną histerię podczas konfliktu w Irlandii Płn. oraz analizy szacownego Rand Corporation, nie byle jakiego think tanku bo stworzonego na użytek wojskowego wywiadu USA, na temat wykorzystania okultystycznych zabobonów jako elementu wojny psychologicznej czy wreszcie, by sięgnąć do genezy pojęcia, tekstu pomieszczonego na stronach naszego ABW autorstwa niejakiego Michała Wojnowskiego pod wymownym tytułem ''Zarządzanie refleksyjne jako paradygmat rosyjskich operacji psychologiczno-informacyjnych w XXI w.'', gdzie przyznaje jednak mimochodem, iż tamtejsza bezpieka bazuje w tym względzie nie tylko na własnych doświadczeniach ale i swych amerykańskich oraz chińskich odpowiedników, wprawdzie nie ma tam nic konkretnie o zastosowaniu w nich magicznych bzdur ale na to jednoznacznie wskazuje ten istotny fragment  :

''Głównym zadaniem operacji informacyjno-psychologicznych jest doprowadzenie do konfrontacji między ''starym'' obrazem świata obecnym w świadomości przeciwnika a jego ''nowym'' odpowiednikiem, który narzucany stopniowo przez agresora wypiera ten poprzedni. Dzięki temu można oddziaływać na strukturę rozumowania człowieka a tym samym na procesy wpływające na podejmowanie przezeń określonych decyzji skutkujących pożądanymi przez agresora działaniami lub ich zaprzestaniem. [...] Wśród czynników wywierających wpływ na potęgę danego kraju oprócz liczby ludności, terytorium i potencjału gospodarczego coraz większą rolę odgrywają : społeczne morale, integralność tożsamościowa narodów oraz zdolność poszczególnych aktorów konfliktu do narzucania innym społeczeństwom swojej wizji porządku politycznego i gospodarczego [ obyczajowego takoż - przyp. mój ]. Są to elementy, które stają się celem agresji informacyjnej min. przez opisaną w niniejszym opracowaniu metodę sterowania refleksyjnego.''

- brzmi znajomo, czyż nie ? Sądzę, że to powszechnie stosowana przez tajne policje technika, której skala zależy od ich możliwości, patrząc na ten cały bajzel obecnie dookoła jakoś mi to pasuje do układanki i porządkuje pozorny chaos, najwidoczniej w tym szaleństwie jest metoda. Spektrum tychże operacji na żywym ciele a przede wszystkim umysłach społeczeństwa jest dość szerokie obejmując akcje typu ''zabierz babci dowód'' czy obecnie KOD po perfidne formy zastosowania doktryny ''szok i przerażenie'' czego przykładem choćby działalność dziwnych funduszy ''norweskich'' sponsorujących pedalskie parady jak i wspierających program ''przygotowania policji do prowadzenia teleinformatycznej rejestracji i sprawdzania danych osób'' [ nawiasem służbę więzienną też ''wspierają''... ], jestem pewien, że regularna demolka cmentarzy oraz obiektów sakralnych o szerzeniu satanerki i wszelakiego ''rodzimowierstwa'' już nie wspominając także się w tym mieści, w myśl słynnych już wygłoszonych przed laty słów maga rodem z postsowieckiej bezpieki iż należy ''rozkładać katolicyzm od środka, wzmacniać polską masonerię, popierać rozkładowe ruchy świeckie, promować chrześcijaństwo heterodoksyjne i antypapieskie'' przeorientowując sam katolicyzm ''w kierunku bardziej heterodoksyjnym, a nawet ezoterycznym'' choćby za pomocą grup ''mających związek z telemizmem czy dorobkiem Aleistera Crowleya'' takich właśnie jak deklarujący ostro tradycjonalizm a zarazem pałujący się jak najdalszą od katolickiej ortodoksji wspomnianą thelemą xxxportalowe faszyniątka [ jak oni czy tym bardziej ich kremlowski mistrz godzą ''euroazjatyzm'' z fascynacją agentem brytyjskiego wywiadu ksywa ''Wielka Bestia 666'' jeden czart raczy wiedzieć ]. Związki sekretnych okultystycznych sekt z tajnymi policjami państw wszelakich to temat rzeka na którego omawianie nie czas tutaj ni miejsce, jednak sądzę iż wytłumaczenie tego z pozoru dziwacznego fenomenu jest stosunkowo proste - tak czy siak wtajemniczony... W każdym razie przestrzegam przed wpierdalaniem się przy tym w tłumaczenia typu ''iluminaci'' o ''reptilach'' już nie wspomniawszy bo to zwykła ubecka dezinformacja sposobem na Leo Taxila lub jak u nas FYM-a mająca na celu by szanujące swą inteligencję jednostki omijały takie tematy szerokim łukiem z góry klasyfikując je jako oszołomstwo ułatwiając tym samym robotę różnym ''niewidzialnym zarządcom'', których proceder jak sama nazwa wskazuje wymaga pewnej dyskrecji [ z drugiej warto wiedzieć iż strony i portale wróżbitów czy wyznawców UFO służą czasem przemycaniu naprawdę istotnych wiadomości jakie inaczej nie ujrzałyby światła dziennego zapewniając ''żółtymi papierami'' glejt bezpieczeństwa informatorom, przynajmniej do pewnego stopnia ]. Dobrą ilustracją jak nie należy podchodzić do zagadnienia jest ta ''analiza'' rzekomego iluminackiego przesłania klipu Kate Perry do jej kawałka ''Dark horse'', co nie znaczy jednak iż wszystko można zbyć śmiechem bo natrętna wręcz obecność motywów egipskich niczym popłuczyna dawnego hermetycznego kultu Hermesa Trismegistosa w dzisiejszej popkulturze jest faktem by wymienić jeszcze choćby ten kawałek Snoop Dogga ze Stevie Wonderem :



- czy zmysłowy przebój FKA :


- spokojnie można by znaleźć wiele podobnych przykładów, jednak nie jest to efekt żadnego ''iluminackiego spisku'' czy wpływu ''obcych z kosmosu'' jak to nam ubecja wmawia a fenomen jedynie stąd iż pop jest nadal głównie tworem anglosaskiej kultury przesiąkniętej okultystyczną symboliką za przyczyną mających tam długą tradycję i dość powszechnych bractw masońskich w typie ''shriners'' [ ''pop islam'' ], ''Prince Hall'' [ czarna masoneria, w znaczeniu murzyńska ] czy różokrzyżowców posiadających w Kalifornii duży ośrodek ze ''świątynią'' i ''muzeum egipskim'' etc. co dokumentuje niniejsza wystawa w nowojorskim muzeum, stąd opętańcy uchodzący dziś często za artystów jak ten, który wysrał to mroczne łajno nawet nie muszą być prowadzeni przez ichnią bezpiekę lub też mieć tego świadomość. Dobrą ilustracją amerykańskiej specyfiki, gdzie religia, show, biznes i polityka tworzą nierozerwalny amalgamat płynnie przechodząc wzajem w siebie [ co powoduje, że gwiazda Hollywood może zostać gubernatorem stanu a nawet prezydentem z drugiej zaś przywódcy licznych tam sekt religijnych często próbują sił jako ichni szansoniści ] jest Shrine Auditorium, ''rozrywkowy meczet'', gdzie miało miejsce wiele rozdań Grammy i Oscara, jeden z największych w karierze występ dał Hendrix, kręcono sceny King Konga... W każdym razie współczesna popkultura zarówno w jej oficjalnych jak i bardziej undergroundowych przejawach faktycznie jawi się jako w dużym stopniu wehikuł szemranej magii i nie są to bynajmniej frondelkowe rewelacje sekciarzy o demonicznych opętaniach będących pokłosiem uprawiania aikido dajmy na to lub trzeba w celu demaskacji bawić się w błazeńskie puszczanie od tyłu utworów bo jak powiadam wszystko niemal podawane jest na chama łopatą do głowy a i piszą o tym otwarcie utytułowani akademicy thelemici tacy jak James Wasserman czy Richard Kaczynski [ nomen omen ], zresztą takowy wpływ jest poniekąd naturalny biorąc pod uwagę iż gnoza przez swą patchworkową naturę, żerowanie na płytkich acz gwałtownych emocjach wzbudzanych przez ezoteryczne symulakry i bombastyczne rytuały jest właściwie mimo swej hermetyczności co do zasady takim ''starożytnym popem''. Myliłby się jednak ten, kto uważa iż tzw. ''kultura wysoka'' jest wolna od tej przypadłości [ to uwaga pod adresem dupków gardzących ''rozrywkami motłochu'' ] - radzę taką razą obadać w oficjalnym katalogu dzieł Wolfganga Amadeusza masońskie kantaty jakie ''brat'' Mozart pisał na użytek lożowych obrzędów, sprawdzić wpływ mistyki różokrzyża na twórczość Debussy'ego [ katolicki hierarcha, który obłożył anatemą jego ''Męczeństwo Św. Sebastiana'' nie był żadnym ''kołtunem'' bo nie jest to stricte chrześcijańskie oratorium, jak wyznał sam kompozytor dziełu przyświeca idea Chrystusa-Adonisa... ] czy udział Nikołaja Roericha - okultysty, maga i późniejszego sowieckiego agenta - w powstaniu epokowego ''Święta Wiosny'' Strawińskiego, które jest niczym innym jak ''prasłowiańsko-scytyjskim voodoo''. Uwaga dla KODziarzy i tym podobnych tumanów : nie postuluję bynajmniej aby wzorem hunwejbinów, hitlerjugend czy inszej bolszewicko-islamistycznej hołoty zakazać i palić wraże dzieła na stosach, przecież nie każdy kto lubi filmy Polańskiego musi zaraz jechać małe dziewczynki w kakao jak pan reżyser, a jedynie by zachować czujność podczas percypowania utworów czy aby ktoś nam tu czasem czego nie wciska do łba. Diabelska muzyka wcale nie musi być wulgarna i głośna, pięknoduchom przypomnę, że szatan jest przede wszystkim kusicielem i dostosowuje środki do wrażliwości ofiary, dla jednostek inteligentnych i zdolnych niewątpliwie ma coś extra:) [ oczywiście mowa tu nie o pociesznym, ludycznym wyobrażeniu Lucyfera z kozią brodą, rogami i wielkim chwostem bo to dobre jedynie dla podstarzałych śląskich satanistów, chodzi o dotyk czegoś zimnego i nieludzkiego co Nietzsche obdarzał mianem ''der teufel'' - nawiasem Prokopiuk z Wiercińskim ponoć kiedyś diabła wywołali i wcale ale to wcale im się to nie spodobało... ].

To tyle jeśli chodzi o Bowie'go i jego ''tani demonizm 5-ego stopnia'', nie zamierzam rozkminiać związków padłego artysty z okultyzmem na części pierwsze bo już ktoś tego dokonał :


- wprawdzie materiał zbyt obszerny abym zdołał wszystko zweryfikować ale generalnie brzmi wiarygodnie, w każdym razie jego fascynacje crowleyowskim telemizmem są faktem, nigdy ich nie ukrywał ostentacyjnie wręcz kreując się na adepta ''zakonu złotego brzasku''. Tak czy siak mam nadzieję, że popsułem nieco zabawę, nastrój napuszonej żałobnej pompy kompletnie nie licujący z realnym znaczeniem tego zabawiającego się w czarną magię błazna. Muszę jednak przyznać, iż akurat niniejszy kawałek całkiem mu wyszedł ale to tylko dlatego, że ratuje go brzmienie świetnego big bandu na tle którego nawet jego charakterystyczne wycie jakoś specjalnie nie przeszkadza :



Skoro poruszamy wątek okultyzmu dorzucę jeszcze merytoryczne zaoranie Bartka Chacińskiego, który storpedowanie przez grupę świeckich wiernych koncertowania po kościołach różnych opętańców w rodzaju wspomnianego na wstępie Davida Tibeta wykorzystał jako okazję do wyrzekania na rzekomych ''katolickich kołtunów'' - szczegóły tutaj, nadmienię tylko iż jest to kolejna już ostatnio taka oddolna akcja przedsiębrana przez zwykłych pariafian jacy coraz częściej mają dość narzucanych im odgórnie przez hierarchię kościelną ''ekumenicznych'' imprez w ramach ''posoborowia'', kontrkulturowi krytycy ''kościoła hierarchicznego'' powinni z tym niemiłym dla nich faktem wreszcie się skonfrontować :

''Na wstępie aby uniknąć bredni o ''moherach'', ''katotalibanie'' itp. rytualnych połajanek zaznaczę iż nie jestem katolikiem ani w ogóle chrześcijaninem lecz agnostykiem, nie jestem więc stroną w tym sporze stąd mogę spojrzeć nań chłodnym okiem i przyznaję w nim rację akurat katolickiej kurii. Z całym szacunkiem ale zanim zacznie pan panie Bartłomieju pouczać katolików co i kogo mogą gościć w swych świątyniach lub nie i egzaminować ich z ''tolerancjonizmu'' wpierw może sam zastanowi się nad bzdurami, które wypisuje np. ewidentnie przegiął Pan z tą ''mistyką chrześcijańską'' w wypadku Tibeta - akurat nie są to raczej dziełka siostry Faustyny a jakieś gnostyckie apokryfy czy wręcz taoistyczna ezoteryka [ tu pojawia się fundamentalne zagadnienie prawdziwej przepaści między religiami Bliskiego i Dalekiego Wschodu ale nie czas i miejsce na roztrząsanie go tutaj ], przeżył on również okres fascynacji Crowleyem i nawet jeśli dziś dystansuje się nieco odeń nadal jak podkreśla jest to jedno z ważnych źródeł inspiracji w jego twórczości a doprawdy nie pojmuję jak dorosły człowiek może traktować serio taką nędzę intelektualną i estetyczną jak ten cały ''thelemizm'', reasumując z Tibeta taki ''chrześcijanin'' jak Breivik - ''kulturowy''. Proszę nie oburzać się na zestawienie ze zbrodniarzem, masońskie inspiracje tegoż ostatniego wyrastały z podobnie mętnych, okultystycznych źródeł, nie powołuję się tutaj na jakieś dziwne strony typu ''stopsyjonizmowi'', przynależność terrorysty do wolnomularstwa została potwierdzona przez samych masonów, jakże by zresztą mogło być inaczej skoro sam niemal obnosił się z nią fotografując siebie nie tylko w rynsztunku bojowym w którym miał dokonać zamachu ale i rytualnym fartuszku, bez uwzględnienia tego faktu nie pojmiemy choćby jego bełkotu o ''templariuszach'' i innych dziwnych konceptów zawartych w jego ''manifeście'', to rzecz jasna nie dowodzi iż fascynacja gnozą, magią itp. hermetycznymi kultami musi zaraz popychać do zbrodni ale jak widać może stąd nie lekceważyłbym tak prawdziwego problemu jaki się tu wyłania zbywając go lekceważącym machnięciem ręki. Nie przypisując im nadmiernej roli nie możemy też jednak zapominać o mrocznych, okultystycznych nurtach w nazizmie [ matecznik hitleryzmu jakim było ''stowarzyszenie Thule'', ''arjozof'' i bez wielkiej przesady można rzec ''duchowy ojciec'' Hitlera Lanz von Liebenfels, ''czarny zakon'' SS etc. ] ale i o czym mniej osób wie, także w wydawałoby się tak materialistycznym do szczętu komuniźmie [ wystarczy wspomnieć, że Lenin musiał przed rewolucją stoczyć prawdziwą bitwę o przywództwo w partii bolszewickiej z frakcją ''bogotwórców'', Bogdanowem i Łunaczarskim, pod jej wpływem był również Gorki, pojawia się tu też nazwisko wysoko postawionego czekistowskiego ludobójcy, jednego z twórców Gułagu Gleba Bokija i podlegającego mu naukowca Aleksandra Barczenki, wreszcie wymienić należy słynnego w swoim czasie ''maga'', ezoteryka Nikołaja Roericha, który pod pozorem wyprawy do Tybetu, wysłanej na ponad 10 lat przed słynną nazistowską, wykonywał tajną misję dla sowieckiego wywiadu - więcej na ten i podobne tematy w znakomitej pracy rosyjskiego historyka Andrieja Znamienskiego pt. ''Red Shambhala'', która oczywiście nie doczekała się do dziś polskiego przekładu ]. Wracając do zagadnień stricte muzycznych - dziwię się nonszalancji z jaką podchodzi Pan do całego wydarzenia, jako znawca niechby i pop- kultury, a może właśnie tym bardziej, i krytyk muzyczny lepiej ode mnie powinien Pan zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństw towarzyszących twórczości w tej dziedzinie, przecież odpowiednio dobranymi dźwiękami można wywoływać i sterować emocjami tak jednostek jak mas a nawet zrobić im krzywdę, określone częstotliwości i natężenie hałasu może rozwalać łby dosłownie i w przenośni - nie jest to bynajmniej wytwór paranoicznego umysłu, przypominam choćby o torturowaniu w ten sposób więźniów Guantanamo i podobnych placówek, brak mi tu podkreślenia odpowiedzialności ciążącej na artyście, który bierze się za uprawianie muzyki czy w ogóle jakąkolwiek działalność kulturalną [ nie musi to oznaczać zaraz konotacji religijnych ]. A właśnie, skoro już wypomina Pan katolikom skandale obyczajowe gwoli uczciwości wspomniałby może wpierw, iż jedna z niedoszłych ''gwiazd'' obecnego Unsoundu wylądowała dopiero co w areszcie za pedofilię :

http://www.timesherald.com/general-news/20151009/philadelphia-man-charged-with-attempting-sex-act-with-boy-in-upper-providence

http://pitchfork.com/news/61572-synthesizer-pioneer-charles-cohen-arrested-on-child-sex-charges/

- mam nadzieję, że nie będzie Pan ani też żaden z komentatorów brał w obronę tego entuzjasty ''międzypokoleniowej intymności'', trudno też stawiać na równi taki ''hardkor'' z przypadkiem nieszczęsnego księdza, byłego rzecznika prasowego ''dni młodzieży''  tym bardziej, że ten nie ukrywa bynajmniej, że skrewił i nie odstawia żenadnej latynoskiej telenoweli jak oszust Charamsa : owszem, za takowego go uważam, powinien oddać niemałą zapewne forsę, którą pobierał na znaczących stanowiskach w hierarchii KK przez czas, gdy zwodził członków wspólnoty i instytucji do której należał, w każdym razie gdybym był katolikiem tego właśnie bym się odeń domagał, jak mówię jestem poza kościołem więc nie mam pojęcia jak to u nich wygląda ale na ich miejscu wymagałbym umowy z każdym pracownikiem tej jakby nie było instytucji za której złamanie groziłyby odpowiednie sankcje, i bardzo proszę nie ośmieszać się ''stosami inkwizycji'', wystarczyłaby zwykła odpowiedzialność finansowa a w przypadku cięższych przewinień takich jak p. Cohena karna, na szczęście nikt nie ma obowiązku być kapłanem KK ani żadnej innej religii czy loży, przynajmniej tak jest póki co pod naszą szerokością geograficzną, stąd powinien zdawać sobie sprawę z zobowiązań jakie dobrowolnie - podkreślam to ! - przyjmuje wstępując do takiej lub innej organizacji co zakłada też pełną odpowiedzialność, nie powinno przed ponoszeniem konsekwencji swych wyborów chronić wyznanie, status majątkowy, orientacja polityczna czy seksualna [ rzecz jasna zdaję sobie sprawę, że tak wygląda teoria a z praktyką bywa różnie oględnie mówiąc niemniej co do zasady powinniśmy się tego trzymać jeśli nie chcemy usankcjonować barbarzyńskiego systemu kastowego bez względu na to kto miałby znajdować się na jego szczycie np. homofobi czy homofile ].

Generalnie zdumiewa mnie, że ludzie w swym mniemaniu przynajmniej racjonalni, o poglądach liberalnych zwykle lub lewicowych biorą w obronę jakichś hołdujących zabobonom pajaców, to ja już wolę scholastyków, można wprawdzie zżymać się na ich racjonalność ale oni nie wyrzekają się rozumu na rzecz guseł, mętnych pojęć, bełkotu mówiąc wprost mającego na celu stworzenie wrażenia ''niesamowitości'' u otumanionych pijarowską sztuczką frajerów, czegoś ''głębokiego'' i ''tajemniczego'' a za którym nie ukrywa się nic, dosłownie nic, nie są wyznawcami ''złego oka'', piramidek, magicznych kamieni czy ziółek, sprzedawania ''złej energii'', żywienia się Słońcem, horoskopów, ciał astralnych itp. bredni. Nie pojmuję jak dorośli wydawałoby się a co gorsza bywa, że i faktycznie utalentowani ludzie mogą serio traktować takie piramidalne [ nomen omen ] bzdury i dać się dymać ordynarnie mówiąc na kasę a bywa, że i dosłownie jakimś cwanym hochsztaplerom pokroju wspomnianego na wstępie Crowleya, psychopatycznym kapłanom dętych ''starożytnych misteriów'' i ''rytów egipskich'', nazi-bolszewickim ''rodzimowiercom'' oddającym hołd bałwanom zlepionym z gliny i g..., poronionym fascynatom śmierci, destrukcji i wszelkiej obrzydliwości, całego tego egzystencjalnego łajna na którego negacji polega każda godna tego miana cywilizacja, jednym słowem kult opisanego wyżej syfu grozi nam stoczeniem się w barbarzyńską ''bebechowatość'', można oczywiście olać sprawę ale niestety u niektórych jego wyznawców opisana wyżej patologia zamienia się w agresywną manię, bywa, że i zbrodniczą nawet i to nie tylko w wymiarze indywidualnym ale i politycznym na co wskazywałem parę akapitów temu stąd ten satanistyczny czy okultystyczny [ z mojej perspektywy jeden pies ] gnój budzi we mnie obrzydzenie i to bynajmniej z pobudek religijnych. Widzę niestety, że wielu ''samooświeconym'' jednak tak padło na mózg, że wolą nawet wyrzec się rozumu byle tylko dokopać znienawidzonym ''kołtunom'' i ich kosztem utwierdzić się w swym całkiem na wyrost mniemaniu o sobie, zachowujecie się panie i panowie jak te przysłowiowe głupie dzieci odmrażające sobie na złość mamie uszy, słabe to, bardzo słabe... Żenada.''

- całość :

http://polifonia.blog.polityka.pl/2015/10/12/kuriozum-w-krakowie/

I na koniec już nie sposób pominąć lokalny przypadek omawianej patologii czyli Kelthuza niestety - wprawdzie wytoczony mu proces był zwykłym skurwysyństwem stąd wspierałem go przy tym ile mogłem i nie żałuję, gdyż miałem okazję obserwować z lekkim przerażeniem na paru rozprawach jak niezbyt wysoki sąd w osobie jakiegoś dupka w todze leczył jego kosztem swe potężne deficyty emocjonalne przeczołgując go aż niemiło, to naprawdę inteligentny człowiek i całkiem utalentowany artysta, gdybyż tylko czasem się przymknął ! Jego ostatni minialbum pod wymownym tytułem ''The Pessimist'' jest pod tym względem nie do zniesienia, przyznaję wprawdzie, że melancholijna wersja kawałka The Police wyszła mu kapitalnie niemniej przesłanie całości jest kompletnie do d... -  tak się kończą prometejskie napinki, to jedynie bulgot próżni. Jasne, że tzw. ''pozytywne myślenie'' za przeproszeniem, american way typu : ''mam raka odbytu, nie mogę się wypróżniać, sram ustami ale zawsze się uśmiecham i wierzę w swój sukces'' to prosta droga do samobója lub co najmniej spędzenia reszty życia na kozetce u szarlatana i psychola, który sam się powinien leczyć, tyle że pompowanie się czarnym jadem rozpaczy i nietzscheańskie tańce św. Wita na ruinach Okcydentu to żadna alternatywa a wiem co mówię bo sam się w to bawiłem i być może stąd mój brak dystansu i pasja, lata chmurnej i durnej młodości strawiłem na zagłębianiu się w, aż wstyd przyznać, ''Ziemi Ulro'' Miłosza, poezji Blake'a, gnozach i manicheizmach prokopiukowych etc. aż w końcu z tego metafizycznego onanizmu, całkiem jałowego brandzlowania mózgownicy wyleczyła mnie egzystencjalna brzytwa Ockhama jaką jest buddyjska przypowieść o człowieku zranionym zatrutą strzałą, polecam terapię. Ale jeśli kogo taka wola dawać se robić do łba to voila - disco gnoza abo necro pop, w sam raz na zdychający karnawał :



- epickie skarpety:) A to już nieco poważniejszy stuff, egzystencjalne funky :


- oddajmy sprawiedliwość artyście, kiedy ostatnio słyszeliście w przebojowym, tanecznym [ prawie ] kawałku takie trudne słowa jak ''autonomiczna wola istnienia'' ? Cóż z tego skoro niemal jak ulał pasują tu gorzkie a trafne uwagi krytyka muzycznego Siergieja Troickiego o Jegorze Letowie, liderze kultowej w Rosji ''Grażdańskiej Oborony'', cytuję za znakomitą antologią radzieckiego i rosyjskiego undergroundu pt. ''Oczami radzieckiej zabawki'' [ str. 236 ] : 

''Nie darzę go najmniejszą sympatią. Uważam, że jest pozerem, mitomanem i paranoikiem. Letow powinien już dawno zrealizować swoje samobójcze teorie zamiast zarażać nimi swoich najbliższych, w tym Jankę Diagilewą. Ale sam stchórzył i nie zrobił tego. Nienawidzę takich prowokatorów.''

- otóż to, nie kupuję szitu iż to tylko taka ''artystyczna kreacja'', twórca ponosi odpowiedzialność za głoszony przezeń przekaz, szczególnie zaś takowe treści, co nie znaczy oczywiście, że zaraz należy mu urządzać współczesną wersję procesu o czary, w tym wypadku o domniemany ''faszyzm''.

ps. * pojęcie zaczerpnąłem od Kamila Tumulca udzielającego się w komentarzach na blogu Foxa, konkretnie z dyskusji stąd.

...kwestię co łączy wymienionych w tytule gwiazdorów zostawiam domyślności czytelników, aczkolwiek w kontekście wpisu zagadka nietrudna do rozwikłania dodam jednak dla ułatwienia iż bynajmniej nie lecieli się wszyscy naraz wzajem choć byłby to zaiste epokowy trójkąt:)