sobota, 22 kwietnia 2017

Przybysze z planety Hebro kontra projekt Chejhops.

Dziś tropienia przedziwnych koincydencji ciąg dalszy - tytułem wstępu : zajrzałem parę dni temu jak to mam we zwyczaju na blog coryllusa, który generalnie mnie w...nerwia swoją arogancją i durnotami jakie czasem wypisuje, niemniej bywa, że i można coś wartościowego wynieść z jego lektury, ale nie o tym nie o tym. Podczas przeglądania komentarzy, które bywają bardziej interesujące od samej notki, zwrócił mą uwagę jeden z udzielających się na forum podpisany jako Tomasz Gwinciński a to dlatego, że nazwisko to znane jest każdemu kto jak niżej podpisany coś tam słyszał o-słuchał yassu y inszych muzycznych freakaliów czyniących jazgot piekielny na scenie kluczowego dla polskiego ądegroundu lat 90-ych bydgoskiego klubu ''Mózg''. Obadałem więc i... faktycznie, onże sam we własnej osobie : kompozytor, gitarzysta min. zacnej formacji ''Maestro Trytony'' a także jak się okazuje domorosły twórca filmowy, napomknął o swym ponoć ''wyklętym'' filmie o wdzięcznym tytule ''Sherlock Holmes i ludzie jutra'' poruszającym ''tematy na które tutaj jest zapis'' wg słów autora. Wrzuca wpisy coryllusa na swój profil i sam żywo komentuje, zapewne przyciągnął go na jego stronę poruszany tam onegdaj motyw pewnego pałacu na obecnych zachodnich rubieżach RP, gdzie Niemcy we wojnę trzymali trefne archiwum zawierające min. teczki konfidentów gestapo, za których to przywłaszczenie miał beknąć po latach w tak budzący grozę sposób ówczesny oberpolitruk Jaroszewicz... Jak tam było tak było, w każdym razie rzecz idealnie wpisuje się w tematykę jego zamilczanego filmu traktującego o mrocznej mistyce Dolnego Śląska bowiem zaiste magiczny to region co wydał gigantów nawiedzenia jak Jakub Bohme czy Anioł Ślązak właśnie a w nowszych czasach maga teatru lub demonicznego szarlatana jak kto woli Grotowskiego czy tzw. krąg Oneiron, artystów skupionych wokół charyzmatycznej postaci Andrzeja Urbanowicza [ ale że takowe ezoteryczne brewerie wyczyniano na zapleczu niemalże kwatery głównej dowództwa Śląskiego Okręgu Wojskowego o strategicznym znaczeniu w okresie PRL to jednakowoż wielce intrygujące... być może precedens stanowi tu ''opieka'' jaką z ramienia UB roztoczyła nad proletkultystami Teofila Ociepki słynna w owym czasie Iza ''Czajka'' Stachowicz vel Bela Hertz ], musi jakie chtoniczne siły w tej ziemi tkwią, dosłownie zresztą skoro za komuny wydobywano tamże uran do sowieckich bomb atomowych, stąd i raporty CIA o procederze. Gorzkie a trafne jakże spostrzeżenia czyni pan artysta na temat podłej kondycji naszego bantustanu z perspektywy emigranta na Wyspach, gdzie był się udał przed paru laty rozczarowany panującym tutaj marazmem tak aby ''żebyśmy żyli ale nic nie mogli'' i co ważne bynajmniej jest to efekt naszego rzekomego spierdolenia genetycznego czy cuś bowiem odpowiedzialnym za syf w którym tkwimy zależy byśmy myśleli, że to my jesteśmy właśnie mu winni bo katolicyzm, romantyzm, antysemityzm chuj-wi-co, tymczasem przyczyny są o charakterze systemowym za źródło mając półperyferyjny status RPRL w globalnym układzie sił skazujący nas na los szurków z lumpexu wedle ładnego określenia mej znajomej. Warto stąd zapoznać się z nimi niezależnie z jakich resentymentów zostały poczęte - polecany przezeń filmik w zalinkowanym tekście akurat odradzam bo to jedynie zapis desperackiej frustracji autorów, zrozumiałej w warunkach gnijącej komuny - niemniej nie stanowią bynajmniej mentalnych wysrywów zawiedzionego w swych ambicjach nieudacznika, owszem jeszcze w okresie sturm und drang sceny bydgoskiej nawet najsurowsi krytycy yassu wypominający jego wykonawcom dyletanctwo zwykle chwalili jego sprawność warsztatową czego skromną próbkę znakomitej nadal kondycji można wysłuchać na ten przykład, brawa więc dla pana Tomka za głoszenie herezyj tym bardziej, że niepopularnych raczej mocno także w jego środowisku stąd i bywa zbiera joby za nie od kolegów w komentarzach na profilu i nie tylko zapewne, cóż. Przeszedł także odpowiednią transformację zewnętrzną jawiąc się obecnie niczym jakowyś gypsy freak rebe, jednakowoż że obaczę go na NTV Zagórskiego i jego UFO odjebów z ''Harmonii KoZmosu'' tegom się nie spodziewał ! :



- niemniej gość jest zbyt inteligentny jak widać by nie żywić wątpliwości co najmniej iż podobne ''oszołomstwo'' także wpisane jest w logikę systemu, najbardziej jednak zwróciła mą uwagę w powyższym materiale - i tu w końcu przechodzimy do meritum - poczyniona na samym końcu przez Gwincińskiego wzmianka o jakowymś ''Antrovisie'' - ?! Zaintrygowany więc obadałem co zacz to za dziwo i w ten oto sposób rozwarła się przede mną prawdziwa czeluść nie tylko netu i wirtualna bynajmniej :

''Osiem miliardów lat temu Słowianie z planety Atlanta wylądowali pod górą Ślęza. Statek Hebrajczyków z planety Hebra wybrał kurs na Mazowsze. Rasa czarna, żółta, czerwona i zielona (dziś wymarła) przyleciały tu także z innych planet. Tak powstała ludzkość. Jej los jest przesądzony. Za kilka lat nadejdzie seria katastrof, które zniszczą Ziemię.

Ludzkość zginie z wyjątkiem 144 tysięcy Polaków – statkami UFO odlecą na planetę Mirinda [ szkoda, że nie Frugo - przyp. mój ]. Takie teorie głosił ruch Antrovis, oficjalnie zlikwidowany w roku 1993. Oficjalnie, ponieważ obecnie jego ideolodzy działają mniej jawnie.

Któż nie słyszał o UFO – "latających talerzach", w których rzekomo nawiedzają nas kosmici z odległych planet? Zainteresowanych tą problematyką młodych ludzi zapraszał na wykłady Edward Mielnik, który w roku 1990 założył we Wrocławiu Stowarzyszenie Odnowy Ludzi i Ziemi "Antrovis" (filia organizacji istniała w Warszawie). Szybko skupił wokół siebie kilka tysięcy zwolenników. Okazało się, że łączy on UFO ze swego rodzaju mesjanizmem. Głosił, że przybyli z Kosmosu Słowianie są narodem wybranym i strażnikiem kanonu "dwunastu praw uniwersalnych", którym odpowiada paleta barw jako kolorystyczny zapis myśli zapisu Wszechświata.

Na Ziemię prawie równocześnie przybyli przedstawiciele Hebrajczyków, nazwanych "strażnikami wolnej woli", prowadzącej do destrukcji obecnie istniejącej struktury świata opartej na uniwersalnych prawach. Starcie tych dwóch elementów miało stworzyć nową jakość, czyli ciało wiecznie doskonałe. Obecna cywilizacja jest siódmą i zarazem ostatnią, w roku 1987 Ziemia weszła w fazę pośrednią miedzy fazami materialną i niematerialną. W roku 1999, miało dojść do serii kataklizmów kończących obecną erę. Przed przejściem Ziemi w nową fazę w roku 2000, w której jako planeta Polonia będzie poruszać się po torze ósemkowym, miało nastąpić ostateczne pojednanie narodów pod przewodnictwem Polan. [...]

Mielnik chętnie mówił o Bogu jako kosmicie-oszuście, który zniewolił ludzkość. Jezus Chrystus natomiast urodził się jako syn Polanki Marii i Hebrajczyka Gottlieba. Wkrótce potem Marię porwano ze szczytu Ślęzy. Jezus został zabrany na Hebrę do swojego taty Gottlieba. Tam uczył się wielu rzeczy, m.in. latał pojazdami międzyplanetarnymi. Hebrajczycy nęcili go czarem panowania i manipulowania jednostkami ludzkimi. Jezus jednak wyszukał dwunastu Hebrajczyków, którym wpoił konieczność życia według praw uniwersalnych. Ukrzyżowany wcale nie został. Ożenił się i miał nawet dzieci. Przed końcem świata będzie aktywnie uczestniczył w misji pogodzenia ludów. Po odlocie na Mirindę ocaleni ponownie otrzymają ciała dwudziestopięciolatków.''

http://religie.wiara.pl/doc/471812.Antrovis-Gwiezdne-wojny

http://wiadomosci.onet.pl/na-tropie/nadzieja-dla-144-tysiecy-wybranych-polakow/ylwel

http://czestochowa.naszemiasto.pl/archiwum/powrot-apokalipsy,23375,art,t,id,tm.html

- czaruś Światosław rekomenduje :

''Państwo Mielnikowe prezentują w swym tryptyku coś w rodzaju spiskowej teorii religii. W swym ogólnym sformułowaniu nie jest to teoria nowa, jako że w oświeceniowej (i wcześniejszej) krytyce religii spotykamy się z koncepcją religii jako świadomego oszustwa kapłanów, dokonanego dla własnej korzyści. Ta słusznie krytykowana, płytka teoria otrzymuje u Mielników inny wymiar – wymiar kosmiczny. To wyżej rozwinięte (w sensie cywilizacyjnym) kosmiczne istoty dopuściły się na Ziemianach (i nie tylko) manipulacji, podając się za bogów i wprowadzając religię jako system niewolenia i eksploatacji. Mechanizm tej eksploatacji daje się ująć za pomocą Feuerbachowskiej teorii alienacji religijnej (człowiek religijny sam sobie coś – myślowo – odbiera, mianowicie samą swą istotę, i przenosi to na Boga). U Mielników ma to jednak bardziej wymierny sens – sens energetyczny. Dzięki narzuconemu ludziom systemowi wierzeń, za sprawą ludzkich myśli, cierpień i uczuć, płynie do „nieba” całkiem realny, potężny strumień energii, pozwalający innym istotom prowadzić żywot pasożytniczy. Bóg nie jest zatem ludzkim urojeniem – kryje się za nim kosmita-oszust. Rozwiązanie całej tej sytuacji jest u Mielników zadziwiająco zbieżne ze spekulacją Hegla. Skoro relacja między ludźmi a bogami-kosmitami  jest stosunkiem niewolnika i pana, więc na skutek wewnętrznej dialektyki tego stosunku role się odwracają. Zmagania ze stworzonymi na Ziemi ekstremalnie trudnymi warunkami życia stały się dla ludzi potężnym bodźcem rozwojowym, natomiast wyżej rozwinięta i przestawiona na pasożytowanie cywilizacja kosmiczna zatrzymała się w rozwoju, a nawet uległa degeneracji i popadła w uzależnienie od dostarczanej z Ziemi energii. Gdy wreszcie doszło do tego, że z niewiadomych powodów stała porcja energii kierowanej w „niebo” zatrzymana została przez Ziemię, cały system nagle się załamał, a rozleniwione istoty kosmiczne o mentalności pana, niezdolne do podjęcia wysiłku, by poradzić sobie jakoś w zaistniałej sytuacji, zbyt dumne, by nawiązać z Ziemianami partnerskie relacje, które by im to umożliwiły, wolały raczej zaakceptować czekające ich w tej sytuacji unicestwienie. Obecnie ci „bogowie” właściwie już nie istnieją, ale system nadal działa, siłą rozpędu, a korzyści czerpią z niego jego ziemscy agenci, elity szeroko rozumianej władzy. Mielnikowie traktują religię jako jeden z elementów wszechogarniającego systemu niewolącego ludzi. Podobną do religii funkcję pełni nauka, której uświęcony instytucjonalnie autorytet paraliżuje niezależne myślenie, a także system ekonomiczny, oparty na fikcji, jaką jest pieniądz, pozwalający wielkim finansistom bardzo łatwo manipulować miliardami ludzi i coraz bardziej ich wyzyskiwać, czy wreszcie ogłupiające środki masowego przekazu i wszechobecna reklama, wmawiająca ludziom pozorne potrzeby itd. Wszystko to również działa na zasadzie spisku, kontroli kosmicznej i otoczonej największą tajemnicą kolaboracji ziemskich elit z kosmitami. Godne uwagi jest przeświadczenie Mielników o szczególnej roli, jaką miała odegrać w ostatnich latach (i wciąż jeszcze ma do odegrania) Polska – centrum i awangarda zasadniczych przemian, jakim ulega obecnie Ziemia, a wraz z nią ludzka świadomość. Polacy są jakoby szczególnie predestynowani do przyjęcia i współtworzenia „nowego”. To „nowe” to między innymi świadomość, że – jak pisze Edward Mielnik – „myśl nie ulega niszczeniu, umieraniu. I jeżeli istota ludzka swoje ciało skłania do myślenia, otwiera i dla ciała nowe przestrzenie. Ciało przestaje się lękać. Milknie pytanie: Kto mnie stworzył? Człowiek sobie uświadamia, że sam tworzy siebie.”

https://www.gnosis.art.pl/klub/klub_omowienia.htm

- można by się i z tego śmiać albo co najwyżej zaliczyć jako kolejne kuriozum do kolekcji dla takich perwersów intelektualnych jak niżej podpisany, gdyby nie dosłowne potraktowanie przez te prometejskie kurwie ''napędu jądrowego'' niezbędnego wg nich dla pozaziemskich obiektów latających co nadało wszystkiemu groteskowo upiornego wymiaru :

''21 lutego 1995 r. Bogusław T. wyjechał z Lubeki do Polski. Ostatni raz widziano go następnego dnia w Warszawie. Do Szczecina miał przyjechać ekspresem. Nie dojechał. Ojciec sprawdził wszystkie stacje, na których zatrzymuje się ten pociąg. Po tygodniu zawiadomił policję. Później odwiedził pięciu psychoterapeutów. Wszyscy mówili mu, że Bogusław żyje. Psychoterapeuta spod Gryfic powiedział, że Bogusław związał się z jakąś grupą religijną i trzeba się za niego modlić. Wróżbita z Człuchowa orzekł, że jest w sekcie i umartwia się. Obaj wskazywali na Warszawę. Rodzice Bogusława wciąż mieli nadzieję. Przed Wielkanocą żona apelowała w "Teleexpressie": Jeśli żyjesz, daj jakiś znak. Niedługo później z Odry policja wyłowiła okaleczone zwłoki mężczyzny, którego zidentyfikowano jako Bogusława T. Pierwsze badania wskazały, że najprawdopodobniej został zamordowany. Miał obrażenia głowy, wycięto mu jądra

- Chirurgicznie, fachowo - opowiada dzisiaj osoba zaangażowana wtedy w śledztwo. - To była robota chirurga. Z Antrovisem było związanych dwóch lekarzy, ale ich przesłuchania ani wywiad do niczego nie doprowadziły.

Sprawą zajmował się też szczeciński UOP. Bez sukcesów

W broszurze "Środki ewakuacyjne w latach 1994-97" wymieniono wiele rodzajów pojazdów kosmicznych - większość przypomina spodki UFO. Na przykład pojazd typu KARAWELLA: "Mały, lekki pojazd ewakuacyjny. Eskadra liczy 12 takich pojazdów. Służą do przewozu od 6 do 12 osób". Przywódcy Antrovisu mówili, że narządy ludzkie będą potrzebne kosmitom jako części zamienne. Jądra to baterie napędzające pojazdy do ewakuacji.''

http://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/1,34959,20146188,przekonywali-ze-spotkali-kosmitow-i-odleca-w-kosmos-sekta.html?disableRedirects=true

- jakby nie dość ohydy rzecz nieoczekiwanie posiada także aspekt polityczny ! :

''Znana aktywistka wrocławska Barbara Labuda przyznała, że brała udział w spotkaniach sekty, chociaż wiara w kosmitów wydawała jej się "naiwna, trochę bajkowa". Podobno sam Mielnik wspomagał ją energetycznie, gdy przemawiała w Sejmie. Nic dziwnego, gdyż kazał pewnej kobiecie usunąć ciążę (dla niego wszyscy ludzie po 1983 r. to bioroboty). Antrovisem rozczarował się Emilian Kamiński, który na temat Mielnika powiedział: "To chory na władzę hochsztapler. Za wspólne pieniądze jeździł po świecie na jakieś sympozja i przybierał na wadze. Kobiety traktowały go jak boga".

http://arekmiazga.blogspot.com/2014/05/ufo-zjawisko-fizyczne-czy-duchowe-cz-1.html

- rozczarował się chłopina, znaczy że zanim do tego doszło w brednie wierzył, z jego słów przebija zazdrość, iż to nie jego darzyły uwielbieniem baby [ realna zapewne przyczyna deziluzji ], jednak numer z Labudą przebija wszystko, już wcześniej słyszałem o jej ''ezoterycznych'' ciągotach ale nie sądziłem, że aż tak odlecianych i chorych :

''Kontaktu z sektami nie uniknęła także Barbara Labuda, która chętnie odwiedzała członków "Antrovisu". –Jeździłam do ich siedziby nad Narwią. To bardzo mili ludzie, ciekawi, poszukujący – mówi minister w kancelarii prezydenta. Pani minister najwyraźniej nie przeszkadzała głoszona przez charyzmatycznego guru sekty Edwarda Mielnika wiara w kosmitów. Sekta rozpadła się kilka lat temu wraz z tajemniczym zniknięciem Mielnika. Ponoć został teleportowany na Marsa.''


?! :

''Ryszard Nowak twierdzi, że ma dowody na to, że Barbara Labuda jest liderką sekty "Antrovis". Sekta głosi bliski koniec świata i śmierć wszystkich ludzi. Zdaniem Nowaka Barbara Labuda, gdy dowiedziała się, że wie on o jej powiązaniach z sektą, groziła mu. Powiedziała, że jeżeli nie przestanę, to oni zrobią ze mnie psychicznie chorego - twierdzi Ryszard Nowak.''



- doprawdy jaką ostatnią ścierką trza być, istną ''skurwiałą szmatą oblepioną spermą'', że przywołam klasyka, by w bandzie opętanych psychopatów z premedytacją doprowadzających ludzi do samobója i wycinających z nich narządy upatrywać ''miłych ludzi'' o ''bajkowych'' nieco zapatrywaniach, przerażające, że babsztyl o mentalności prowincjonalnej biurwy, zmyśle moralnym chlamydii i takiejż inteligencji mógł sprawować tak odpowiedzialne funkcje w tutejszym państwie, niechby i teoretycznym - ja p..., gdzie ja żyję ?! 

Niestety niejedyny to przykład na powiązania sekt z politykierami nade Wisłą :

''Tajna, ściśle zhierarchizowana parareligijna organizacja nie bez sukcesów próbuje przeniknąć do struktur politycznych i biznesowych w Polsce. Jej członkowie zaczynali od spotkań w leśnej chacie. Po kilkunastu latach zajmowali już kierownicze stanowiska w państwowych instytucjach, bankach, organizowali międzynarodowe konferencje. Chcą dotrzeć na szczyty władzy, by stamtąd prowadzić misję odmiany ludzkości. Pojawili się po raz pierwszy na festiwalu w Jarocinie w 1985 r. Prowadzili misję nawracania zbuntowanej młodzieży na pozytywne wartości. Ich rozmowy z muzykami, którym zarzucali szerzenie nihilizmu, zarejestrował Piotr Łazarkiewicz w filmie Fala. Przyjechali w grupie, na której czele stała studentka Małgorzata Pawlisz. Pawlisz była prawą ręką Romualda D. - Kundaliniego, guru tajnego związku parareligijnego, który założył na początku lat 80. [...] Kundalini zabierał swoich wyznawców do chaty w podkieleckiej wsi Tumlin. Tam udzielał im nauk, wyznaczał obowiązki, przewodniczył tajnym obrzędom, które jak wynika z relacji okolicznych mieszkańców nie wyglądały zbyt poważnie, choć budziły w nich grozę. Mistrz kojarzył małżeństwa, których celem było płodzenie dzieci. Dzieci wychowywano w duchu moralnego doskonalenia.

Dzieci nie mogły przeszkadzać rodzicom w działaniu - mówi były członek sekty. - Dochodziło do przemocy wobec dzieci - to była część ich utwardzania.

Na początku lat 90. Kundalini ograniczył swoją działalność, wkrótce znikł. Wtedy jednak uczniowie zaczęli wcielać w czyn posłannictwo dane im przez nauczyciela. Misję odnowy ludzkości mieli odtąd prowadzić z wysokich stanowisk publicznych, korzystając z poparcia prominentnych polityków, gromadząc fundusze.

- Ważnym terminem w żargonie grupy była symulacja - mówi były członek ruchu, dziś biznesmen. - Ukrywanie swojej rzeczywistej tożsamości. Większość społeczeństwa jest katolicka, więc udaje się katolików.

Odnowa ludzkości możliwa jest tylko wtedy, gdy ma się władzę. Możliwa jest wówczas także pomoc dla współbraci w ruchu, którzy zaczynają tworzyć swoistą strukturę wsparcia i rozszerzają swoje wpływy.

- Ktoś, kto znalazł się w jakiejś instytucji, dobierał współpracowników spośród członków grupy - mówi były członek związku. - Wyświadczali sobie nawzajem usługi, wypłacali wynagrodzenia, czasem zadziwiająco hojne. W swych założeniach grupa jest apolityczna, ale ma na celu wpływanie na polityków i branie władzy metodami zakulisowymi.

Najskuteczniej te cele zrealizowała Małgorzata Pawlisz. Na początku lat 90. została wiceprezesem ZUS. Później stanęła na czele towarzystwa emerytalnego Diament, utworzonego przy Banku Handlowym. Pawlisz zaczęła zatrudniać w Diamencie swoich podwładnych z grupy. Zlecała im najróżniejsze zadania - od obsługi PR-owskiej firmy po czyszczenie instalacji kanalizacyjnej. Zatrudniła nawet zespół muzyczny, złożony z członków grupy.

Z czasem związek dorobił się sporego majątku. Zakupił m.in. dwór w Rudzienku, niedaleko Warszawy, warty około miliona złotych. Miała się tam mieścić siedziba szkoły, Międzynarodowej Akademii Dialogu, powołanej przez Małgorzatę Pawlisz. Dwór w Rudzienku był również siedzibą Stowarzyszenia Polska Rada Azji i Pacyfiku.''



- b. ciekawy motyw jeśli idzie o wymienione na końcu ''pacyficzne'' towarzystwo jakiemu p. Pawlisz sekretarzuje, intrygujące zwłaszcza jak takiemu ostremu antykomuniście wydawałoby się jak Parys nie przeszkadza zasiadanie w jego zarządzie wespół z komuchem Iwińskim, fanem Che Guevary, oraz antylustracyjnym udekiem Onyszkiewiczem, nie mówiąc już o seniorze PRL-owskiej sinologii Gawlikowskim, który jeszcze za Mao jeździł do Chin ludowych i do dziś całkiem miło to wspomina - ? :




- zaś wzmiankę o podkieleckim Tumlinie, gdzie mieściła się siedziba parareligijnej mafii w jej ''katakumbowym'' okresie wytłuściłem nie tyle ze względu na regionalny patriotyzm co skojarzenie z dewastacją cmentarza w Ćmińsku nieopodal bodaj z rok temu, musi nadal straszą tam w okolicy niewyegzorcyzmowane upiory Kuntakinteliniego przy którym głośny na pocz. lat 90-ych za sprawą Sajnoga z ''Totartu'' Kacmajor i jego sekta ''Niebo'' jawią się niczym pocieszna niemalże cyrkowa trupa :


- znany jest mi także przypadek pewnego tumana z Tumlina i jego sekty ruchaczy szkieletów, bandy ćpunów i policyjnych konfidentów zapewne, ale to już raczej temat dla porządnego prokurora... [ oby, wreszcie - rychłego rypania w odbyt we więźniu co noc życzę gnido ].

Wracając do meritum bo mimo kuriozalnej otoczki rzecz aż prosi się jak widać o poważne podsumowanie : cuchnie to wszystko operacjami prania mózgów a la MK ULTRA aczkolwiek źródło i wzorce pewnie były znacznie bliższe, w owym czasie w Rosji i na Ukrainie nastąpił prawdziwy wysyp sekt takich jak bazujące na ''psychotronicznych'' eksperymentach KGB ''Białe Bractwo'' itp. [ to by też tłumaczyło zadziwiającą nawet jak na polskie służby ''nieudolność'' śledztwa UOP ws. wyżej wspomnianego, szczególnie ohydnego mordu ]. Na dowód można przytoczyć mało raczej znaną nad Wisłą bardzo za to w ZSRR/Rosji historię wiedźmy Dżuny - o ile popularny niezwykle w okresie transformacji komuny w kapitalizm Kaszpirowski był od tumanienia mas swoim hipnotycznym adin dwa tri [ stawiam tezę, że czekiści tym sposobem testowali na ile mogą robić w ch... ludzi przed telewizorem za pomocą tegoż medium ] to już mniemana ''asyryjska królowa'' nie zniżała się nigdy do poziomu hołoty jedynie obsługując kagiebistów, prawdziwy legion generałów jaki się wokół niej kręcił a nade wszystko takie tuzy jak Jelcyn, przyszły patriarcha Cyryl jeszcze po ''cywilu'' czy słynny w owym czasie reżyser Tarkowski, tak tak, ten sam od ''Stalkera'' :


- nie dziwi to bynajmniej w tak pozornie grubo materialistycznym reżimie bowiem żywiących okultystyczne ciągoty przedstawicieli bolszewickiej elity było w przeszłości aż nadto, wystarczy wspomnieć seanse spirytystyczne urządzane przez Łunaczarskiego, innego ''bogotwórcę'' Bogdanowa od Proletkultu, byłego czy raczej ''uśpionego'' masona, zastępcę Dzierżyńskiego i jednego z twórców Gułagu Gleba Bokija, czekistę ''wsławionego'' morderstwem Mirbacha Jakowa Blumkina, agenta NKWD ''maga'' Roericha czy czołowego socrealistycznego rzeźbiarza Sergieja Mierkułowa itd., traktuje o tym praca rosyjskiego historyka pod wymownym tytułem ''Red Shambhala'', która niestety do dziś o ile mi wiadomo nie doczekała się polskiego przekładu, póki co :

http://www.debata.olsztyn.pl/publicystyka/artykuly/51-dziay/historia/194-masoni-okultyci-sowieci-i-stalin.html

http://www.voxnr.com/cc/d_pays_est/EFkkFZZZupnnRWmMEP.shtml

Oczywiście rosyjskie elity resortowe i artystyczne nie stanowią pod tym względem jakiegoś szczególnie kuriozalnego wyjątku, anglosaską okulturę drążyłem nieco we wpisie ''Mick Jagger, Adolf Hitler i Ziggy Stardust'' i tamże odsyłam w temacie, tu więc tylko przytoczę emblematyczny dla niej przykład generała J.F.C. Fullera, którego nowatorskie koncepty użycia sił pancernych zainspirowały strategię blitzkriegu Guderiana i innych niemieckich dowódców, wybitne osiągnięcia na polu teorii wojskowej nie przeszkodziły mu w byciu zdeklarowanym faszystą i zarazem adeptem ''magii seksualnej'' Crowleya, agenta brytyjskiego wywiadu zresztą.

Jednak by nie kończyć tak serioźnie jako kontrapunkt przytoczmy na finał historię pani Lucyny i jej faraońskiego odlotu na dowód jakie cuda wyczyniać może niedotleniony mózg:) :

''Lucyna Łobos to masażystka z Psiego Pola. Jej życie zmieniło się po śmierci klinicznej. Od tego czasu twierdzi, że stała się medium, które łączy się z bytami z Oriona. [...] Uważa, że misję uratowania ludzkości przed katastrofą w 2012 r. przekazał jej En-Ki, opiekun duchowy Ziemi z planety Nibiru. Dzięki niemu Łobos ma odkryć grobowiec faraona, budowniczego Wielkiej Piramidy. [...]

Od kiedy kontaktuje się Pani z istotami duchowymi?

Od 1990 roku, kiedy przeżyłam śmierć kliniczną, dostałam za mocne znieczulenie podczas zabiegu medycznego. Od tego czasu działy się wokół mnie dziwne rzeczy. Poszłam z tym do psychologa i psychiatry. Lekarze nie potrafili wyjaśnić, co się ze mną dzieje. Wcześniej byłam - nazwijmy to - "normalna"

Jak wyglądały te kontakty?

Na początku słyszałam głos: "Cierpliwości, skontaktujemy się z Tobą". Potem widziałam postacie. Była to wysoka istota, ubrana w habit. Czasami też widziałam cienie przesuwające się po ścianie. Kiedy oni przychodzili do mnie, pies na nich reagował, szczekając. Później się już przyzwyczaił. [...]

Dostała Pani komunikat dla ludzkości?

Otrzymałam informację na temat piramid, a nigdy nie interesowałam się Egiptem. Wiadomość była jasna: do Ziemi zbliża się Nibiru, która może zahaczyć ogonem o biegun północny. Ta sama planeta spowodowała biblijny potop. W efekcie może nastąpić "przebiegunowanie" Ziemi. Ratunkiem jest system zabezpieczający zamontowany przez mieszkańców planety Aszun z Oriona, w piramidzie w Gizie, w której znajduje się grobowiec Cheopsa. Tam znajduje się komunikat dla ludzkości. Kiedy zostanie odkryty, okaże się, kto miał rację. [...]

Kim jest En-Ki, opiekun duchowy, który podobno wyznaczył Pani misję?

To istota duchowa. Przybył na Ziemię wiele tysięcy lat temu wraz z mieszkańcami Nibiru. Zasiedlili naszą planetę. Dzięki inżynierii genetycznej ściągnęli ówczesnych ludzi z drzew i przyśpieszyli ewolucję. Następnie krew między przybyszami a mieszkańcami Ziemi się wymieszała. En-Ki podał dokładne miejsce wodowania ich statku. Znajduje się ono na Madagaskarze.

Historia zna "fałszywych proroków", dlaczego Pani nim nie jest?

Niektórzy nazywają mnie oszustką, mówią, że jestem przewodniczącą sekty. Tyle się nasłuchałam, że nie zależy mi na udowadnianiu prawdy. Chcę wypełnić moją misję. Po co mam tracić energię na przekonywanie sceptyków. Jezusowi też nie wierzyli. [...]

Udziela też Pani porad duchowych. Z tego Pani też nie czerpie zysków?

To nie ja udzielam porad, ale istota duchowa. Jestem tylko kanałem. Porad udzielam w zasadzie od początku, kiedy kontaktują się ze mną istoty pozaziemskie. Robię to bezpłatnie. Nigdzie się nie ogłaszałam, ludzie sami się do mnie zgłaszają, a ja nie odmawiam. Pomagam osobom, które mają problemy z narkotykami, alkoholem, ale najczęściej sklejam małżeństwa. En-Ki jest wrogiem rozwodów, stara się zawsze szukać rozwiązań, żeby ludzie byli razem. Pomogłam już tysiącom osób. Teraz będę pomagać kobiecie chorej na raka, która mieszka w Szwajcarii. Jeżeli uda się jej pomóc, to będzie sukces na skalę światową.''

''Lucyna Łobos-Brown siada pośrodku długiego stołu, rozkłada ręce, siwe włosy opadają na jasną bluzkę. Cisza, wszystkie telefony wyłączone, by nie zakłócały przekazu. Rozpoczyna się chanelling, czyli bezpośredni kontakt z En Ki – duchowym opiekunem Ziemi [...] Czekamy. Medium skupia się, moduluje głos, słowa płyną początkowo wolno, jakby przekaz dopiero się krystalizował: – Ja En Ki, dnia 26 lipca witam was na tym spotkaniu. Od samego początku jesteśmy tu, bo mimo iż mój syn Marduk opuścił to miasto, to jednak na spotkania przychodzi, z czego się bardzo cieszę. Mam do przerobienia sporo pytań. Na marginesie, tort urodzinowy naprawdę był dobry. Barbaro, słucham pierwszego pytania.

Pytania zapisane na kartkach odczytują współpracownicy, członkowie zarządu misji. Pierwsze od Barbary Choroszy: – Witamy Cię En Ki, bardzo doceniamy Twoją pomoc i zaangażowanie. Dzisiaj z Ryszardem (mąż pani Barbary, siedzi obok medium – red.) przychodzimy z prośbą o pomoc dla naszych kotków. Chcemy przestawić je na naturalne pożywienie, bo jedzenie kupowane spowodowało u nich problemy zdrowotne. Prosimy o pomoc, aby to się udało.

En Ki: – Barbaro, chciałaś obdarzyć swoje włochate dzieci małpią miłością i tak się to zakończyło. Oczywiście, że pomożemy, bo słabość mamy do zwierząt. Dla ciebie to była lekcja pokory, myślałaś, że pozjadałaś wszystkie rozumy świata jako znawca pielęgnowania zwierząt. (…) Przecież kiedy kot złapie myszkę albo ptaszka, to nie pędzi do ciebie, żebyś mu go ugotowała, zje go na surowo. Powoli trzeba je przestawiać, wtedy będziesz mieć zdrowe koty, Barbaro.

Pytania i odpowiedzi dotyczą wszystkiego, bo En Ki ,jako duchowy opiekun Ziemi, zna się na wszystkim. Odradza chemioterapię na raka, ból w boku identyfikuje jako problemy kobiece a nie jelitowe, z arytmią serca wysyła do medyka i apteki Barbary Choroszy. „Dobra jest, grzeczna z niej dziewczynka, bo daje się tak ładnie prowadzić” – En Ki reklamuje aptekę i chwali właścicielkę. Żadna tematyka bóstwu nie straszna, odpowiada ze swadą i humorem, jak choćby na pytanie o przyszłość związku córki, która związała się, zdaniem zadającej pytanie z „człowiekiem bez Boga w sercu”. En Ki porównuje tę miłość do pewnej człowieczej przypadłości związanej z przejedzeniem i nieżytem żołądka. Ale w końcu radzi, żeby się w związek córki nie wtrącać. Padają pytania o wędrówkę dusz, o sposoby odpromieniowania domu, wyższość naczyń szklanych nad plastikowymi, religię, podnoszenie poziomu wibracji. Dostaje się polskiemu Kościołowi za pychę, przerośnięte ego kleru i dążenie do bogactwa. Nie może zabraknąć polityki.

– Drogi opiekunie Ziemi En Ki, czy narody słowiańskie zjednoczą się i czy powstanie wielkie państwo od Bałtyku po Morze Czarne? – pyta Paweł.

En Ki: – To co się szykuje, to podział Polski, żadne tam od morza do morza, to już jest przygotowane. Cóż, marzenie dobra rzecz, nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Szykuje się rozbiór Polski.'' [...]

- i uwaga, aaabsolutny przebój, zapnijta pasy :

''– Wielki opiekunie duchowy Ziemi En Ki, dlaczego po śmierci mojej teściowej kwiaty przy jej trumnie uschły w ciągu tygodnia? – to pytanie od Grażyny. En Ki: – Jakie życie, taka śmierć, Grażyno. Przecież wiemy jakim człowiekiem była twoja teściowa. Nawet po śmierci wyssała z kwiatów całą energię.''

- trzeba przyznać, że En-Ki swoiste poczucie humoru dopisuje:) Jedziemy dalej :

''Janusz, który zamiast nazwiska podaje mi swoje duchowe imię Tuhumere – „Lekki jak wiatr” już po pierwszym spotkaniu połknął haczyk, zauroczyła go atmosfera tajemnicy i wyjątkowości. – Prawdą jest, że jarałem wtedy dużo trawy, ale jak usłyszałem, że będziemy ratować Matkę Ziemię, to naprawdę mnie wzięło. Byłem zafascynowany tą atmosferą tajemnicy i poczuciem misji. Misja chciała odnaleźć jakiś przycisk w podziemiach piramidy, po włączeniu którego aktywizować się miało pole energetyczne nad planetą i uchronić ludzkość przed kosmiczną zagładą. Kurcze, naprawdę chciałem wziąć w tym udział. [...] Tuhumere po początkowej fascynacji misją zaczął dowiadywać się i czytać. Szybko nabrał podejrzeń, bo jak mówi: „osoby zajmujące się duchowością nie powinny siać strachu i ogłupiać ludzi”. – Spotkałem kiedyś przypadkiem w sklepie człowieka z misji i mówię mu „stary, przecież Lucyna to aktorka, oni robią was w balona”. Prawie mnie nie pobił. To są fanatycy, obracałem się w różnych miejscach, ale tak pojechanych mózgów nie spotkałem nigdzie.''


- komuś tu wieje ale raczej przeciąg z głowy... Janusz Tuhumere to skądinąd świetne miano, chyba je sobie przybiorę:) I tem jakże rozkosznym akcentem dość niewesoły w sumie wpis kończę.