sobota, 31 stycznia 2009

Zappa

Dwa fragmenty dokumentu cenionego holenderskiego dokumentalisty Franka [nomen omen] Scheffera [ mającego na koncie wiele filmów głównie o współczesnych kompozytorach ] o Wielkim Franku :

- tu proszę się nie przestraszyć Steve'a Vai'a na początku : to będzie tylko wstęp do piorunującej gitarowej solówki Zappy z koncertu w nowojorskim Palladium z lat 70-ych :




... natomiast tutaj na początek w krótkim niestety fragmencie Ensemble Modern - najlepszy bodaj na świecie zespół wykonujący muzykę współczesną - oczywiście w kompozycji Zappy, następnie będziecie mieć niepowtarzalną okazję wysłuchania utworów tegoż w wykonaniu Teherańskiej Orkiestry Symfonicznej [ tu polecam zwłaszcza pewną nadobną Persjankę, niejaką Mahnaz Saheb - te oczy, karminowe usta, oh! ], by na koniec zobaczyć archiwalny zapis programu amerykańskiej tv z lat 50-ych, gdzie Franek będzie grał na rowerze :




... zaś na deser trochę coś innego : w krótkim fragmencie tylko przepiękny temat ''Sleep dirt'' - niestety jakość taka sobie [VHS], ale warto!




[ jeśli ktoś chce więcej, może - oczywiście oprócz oficjalnej strony Zappy, do której link umieściłem w dziale ''muzyka'' - wejść na naprawdę dobrą polską stronę poświęconą Frankowi > frankzappa.republika.pl : kupa informacji, tłumaczenia tekstów, dużo zdjęć a przede wszystkim ciekawych wywiadów, gorąco polecam! Tu mała dygresja na temat Zappy : zawsze miałem słabość do postaci kojarzonych z kontr-kulturą, zarazem jednak zachowujących wobec niej dystans, wyłamujących się z narzucanych przez nią - bo kontr-kultura potrafi być równie opresywna co oficjalna - schematów, jak Lou Reed, Passolini, Bukowski czy właśnie ''facet, który nosił najlepsze wąsy w dziejach Ameryki'', np. w czasie gdy radykalni pacyfiści ( jak to brzmi! ) palili książeczki wojskowe w proteście przeciwko wojnie w Wietnamie, on mówił : ''powinniśmy infiltrować armię'' tzn. mieć tam swoich ludzi, należy więc iść do woja, żeby zmienić tą parszywą instytucję od środka, sporo zamieszania też w swoim czasie zrobiła jego wypowiedź, że studenci zamiast ciągle tylko strajkować i wszczynać burdy z policją, powinni lepiej przyłożyć się do nauki, bo gdy po skończeniu studiów zostaną prawnikami, lekarzami, politykami etc. będą wówczas mieli większe szanse zmieniania świata, niż za pomocą agresywnego gadulstwa i jałowej przemocy [ patrząc do czego doprowadził i co zostało z lewackiego terroryzmu, w jaki wielu z nich się stoczyło, nie sposób nie przyznać mu racji ], no i last but not least nie ćpał, co czyniło go, zwłaszcza w owym czasie, swoistym kuriozum w świecie szoł-bizu ( i nie tylko ). Myślę, że zawdzięczał to w dużej mierze swojej unikalnej, naprawdę niezwykłej ( przynajmniej w tamtym czasie ) pozycji, jako zarazem gitarzysty rockowego i kompozytora jak najbardziej muzyki współczesnej, co z jednej strony zapewniało mu zdrowy dystans do różnych zajobów związanych ze światem muzyki pop, tej całej żałosnej pseudo-filozofii życiowej ''sex, drugs and rock'n'roll'', a z drugiej chroniło też przed patologiami do absurdu hermetycznego środowiska ''muzyki współcz.'' - tu kapitalny passus jego przemówienia na zjeździe Amerykańskiego Stowarzyszenia Kompozytorów Uniwersyteckich - brzmi strasznie, prawda? - pomieszczony w jego świetnej, skrzącej się inteligencją i zjadliwym humorem autobiografii ''Takiego mnie nie znacie'', tudzież inne jego wypowiedzi na ten i podobne tematy tamże, polecam! ]