piątek, 20 lutego 2009

Radziecka komedia romantyczna .

Dzisiejszy post będzie tym z serii mniej poważnych, chociaż bynajmniej idiotyczny [ mam nadzieję ] - poświęcę go radzieckiej komedii romantycznej z 1940/41 r. pt. ''Cztery serca'' [''Serdtsa czietyrioch''], którą jakiś już czas temu przypadkiem odkryłem. Już samo to określenie brzmi jak oksymoron, jakby było sprzeczne samo w sobie i sugeruje jakąś toporną, komunistyczną propagandową szmirę, tymczasem nie! - z niejakim zdziwieniem zauważyłem przy oglądaniu fragmentów umieszczonych na youtub'ie, że film się broni, jest całkiem niezły i prawie pozbawiony akcentów propagandowych [ być może dlatego miał później kłopoty, ale o tym za chwilę ]. Jeszcze bardziej zdumiewające, przynajmniej dla mnie, jest, że rzecz cała opiera się na typowych dla tego gatunku schematach [ a więc od dobrych kilkudziesięciu lat nic się w tym względzie nie zmieniło, i te wszystkie ''cztery wesela'' i ''kopulacje w wielkim mieście'' to tylko kolejne mutacje tłuczonych od ponad pół wieku ''gotowców'' - porażające...], takich jak ''rozważna i romantyczna'', komedia pomyłek, wojna ''pci'', itp. Wprawdzie ponieważ nie znam rosyjskiego, więc wiele zawartego tam ''humoru sytuacyjnego'' mi umyka, ale nawet bez tego można zauważyć, że obraz cechuje pewna lekkość korzystnie wyróżniająca go na tle ówczesnych filmów produkowanych w ZSRR pełnych charakterystycznego dla stalinizmu chamstwa, łopatologii i ciężkich, przaśnych żartów. Oczywiście trzeba pamiętać, że ten i jemu podobne filmy reprezentują typowy dla tamtego okresu nurt eskapizmu w kinematografii radzieckiej, i nie mają one nic, lub prawie nic wspólnego z życiem przeciętnego mieszkańca tego kraju, takim jak ono wyglądało naprawdę : to już nawet nie chodzi o to, że z oczywistych względów nie ma tam nic o obozach koncentracyjnych, skali represji, powszechnym zniewoleniu itp., bo przecież egzystencja zwykłego człowieka wtedy nie tylko z tego się składała, nawet w czasie największego nasilenia komunistycznego terroru, chociaż niewątpliwie kładł się on nań straszliwym cieniem, ale brak tu choćby obrazu powszechnej nędzy w jakiej żyła ogromna większość mieszkańców ZSRR, codziennych uciążliwości związanych z funkcjonowaniem w rzeczywistości totalitarnego, omnipotentnego państwa i co za tym idzie wszechwładnej, ogromnej i pomiatającej poddanymi jej władzy ludźmi biurokracji, gospodarki nakazowo-rozdzielczej a więc kolejek, prawdziwej przepaści między poziomem życia klas uprzywilejowanych - a jakże! - w tym systemie [ partyjnych, biurokratów, sprzedajnych inteligentów, czekistów itp.] a całej reszty, o wiele większej niż w krajach kapitalistycznych potępianych gromko i obłudnie za ''wyzysk'', gdy to właśnie bolszewickie państwo było największym wyzyskiwaczem, stokroć gorszym od najokropniejszego kapitalistycznego ''krwiopijcy'' ! Jasne, że nie oczekuje się od filmów tego gatunku szczególnego realizmu, ale rozziew między nimi a rzeczywistością stalinowskiej Rosji był już posunięty do absurdu - warto o tym pamiętać, by nie patrzeć przez pryzmat kreowanego przez nie obrazu świata na tamte czasy. Najlepiej to widać na przykładzie innego, szalenie wówczas popularnego, sowieckiego musicalu [- ? można chyba tak powiedzieć ] ''Wołga, wołga'' z '38 r., który wylansował prawdziwy wtedy ''przebój'' : ''Szyraka strana maja radnaja'' z refrenem ''ja drugiej takoj strany nie znaju, gd-zie tak wolno dysziet czełowiek'' czy jakoś tak, czyli w wolnym [ bardzo, bo moim ] tłumaczeniu : ''nie znam takiego drugiego kraju, gdzie tak swobodnie się żyje[-oddycha ?]'', a przecież było to apogeum tzw. Wielkiej Czystki, gdzie rok wcześniej, w samym tylko '37-ym rozstrzelano blisko 700 tysięcy ludzi, nie licząc tych, którzy zmarli w łagrach i na zsyłce, a dobrych kilka milionów wpakowano do więzień i obozów koncentracyjnych ! Fala takich filmów, która zaczęła się właśnie ok. połowy lat trzydziestych, miała min. zakryć tą monstrualną zbrodnię i utwierdzić w społeczeństwie sowiecki, komunistyczny imperializm, przygotować je odpowiednio do przewidywanej już wojny i planowanej ekspansji, wszystko zaś zgodnie z zasadą, którą proroczo wyłożył w zakończeniu ''Pożegnania jesieni'' Witkacy parę lat wcześniej [ pewnie dlatego, że miał okazję poznać to gówno u jego zarania przebywając podczas rewolucji w Rosji ] : ''a jednak dobrze jest, wszystko jest dobrze - co, może nie?!? dobrze jest psiakrew, a kto powie, że nie to go w mordę !!!'', no . Wracając do samego filmu : grająca tu główną właściwie rolę jedna z największych ówczesnych ''gwiazd'' radzieckiego kina - Walentyna Sierowa [ o niej szerzej jeszcze za moment ] wciela się tu w postać do bólu racjonalnej, sowieckiej feministki skupionej całkowicie na karierze naukowej, której utrapieniem jest młodsza, bardzo muzykalna siostra, bezustannie w kimś zakochana i lekkomyślna. Tymczasem jej ani w głowie amory, oczywiście do czasu aż pozna przystojnego oficera Armii Czerwonej... Brzmi to wszystko strasznie idiotycznie, ale naprawdę zostało umiejętnie, nienachalnie rozegrane, całkiem fajnie pokazano jak początkowy konflikt między parą głównych bohaterów zwolna przeradza się w miłość - na napięciu między nimi jest zresztą zbudowana cała fabuła i większość zabawnych sytuacji w filmie - , ciekawie przedstawiono uczuciowy czworokąt [ bo dochodzi tu jeszcze beznadziejnie zakochany w postaci Sierowej safandułowaty naukowiec Gleb ] jaki się w pewnym momencie na skutek splotu przypadków tam tworzy, no i sami aktorzy grają, i to dobrze, ludzi z krwi i kości a nie jakieś schematyczne, socrealistyczne typy, w ramach oczywiście ograniczeń narzucanych przez ówczesną propagandę. I być może to właśnie zaważyło, a nie wojna między ZSRR a III Rzeszą, bo film miał wejść na ekrany jeszcze wiosną '41, na wspomnianych na początku kłopotach, jakie miał ten obraz : podobno decyzję o jego wstrzymaniu - pokazano go dopiero po zakończeniu wojny - podjęto dlatego, że uznano iż czerwonoarmista nie może być postacią w wodewilu...
Na koniec, zanim zaprezentuję kilka fragmentów filmu, jeszcze parę słów o Sierowej, bo życie tej artystki, jej tragiczne w dużym stopniu losy mówią coś o tamtych czasach : nazwisko Sierowa nie było jej rodzonym, nosiła je po pierwszym mężu, znanym wtedy, słynnym w ZSRR dzięki propagandzie lotniku - podobno była to miłość ''od pierwszego wejrzenia'' [ takie romantyczne szczegóły ], zaledwie parę dni od spotkania miał się jej oświadczyć i wkrótce też, błyskawicznie można by rzec [ jeśli nie wręcz odrzutowo...] wyszła za niego ; niestety, małżonkowie nie nacieszyli się zbyt długo sobą - Sierow zginął jakiś rok-dwa później w wypadku podczas rutynowego lotu, od razu jednak zaczęto wtedy szeptać, że nie był to zwykły wypadek, lecz został umyślnie spowodowany, gdyż jego popularność zaczęła zagrażać sławie samego tow. Stalina... wiadomo, że w tym kraju tylko ON mógł być Pierwszym, i nikt poza tym! Jak było naprawdę - nie wiem, aczkolwiek biorąc pod uwagę paranoiczne stosunki panujące, zwłaszcza w tamtym czasie, w Sojuzie jest to bardzo prawdopodobne : tak czy siak Sierow pozostał, jak głosi biografia, jedyną prawdziwą miłością jej życia, odtąd wchodziła już tylko w mniej lub bardziej przelotne związki, najczęściej z przedstawicielami [ chociaż może bardziej pasowałoby tu : członkami... he he ] ówczesnej elity ZSRR, min. ze znanym wtedy dziennikarzem i poetą Konstantym Simonowem - Simonow już po wybuchu wojny między niedawnymi jeszcze sojusznikami Hitlerem i Stalinem napisał z frontu list, a właściwie wiersz dedykowany Sierowej pod wymownym tytułem ''Czekaj na mnie'', który niemal natychmiast został gigantycznie nagłośniony przez propagandę sowiecką, do tego stopnia, że stał się jednym z niewielu powszechnie znanych utworów literackich często wśród ludzi, którzy nie mieli żadnej właściwie styczności z poezją! I wszystko pięknie układałoby się w łzawy schemat, gdyby nie jeden drobny, brzydki szczegół : Sierowa w tym czasie nawiązała romans z marszałkiem Rokossowskim[ tak, tym samym!]... [ he he, sorry nie mogłem się powstrzymać, ale czyż to nie wspaniale brzmi?! ] Powstrzymajcie jednak, drodzy bracia i siostry, pochopne wyroki : Walentyna bynajmniej nie była szmatą, z tego co zrozumiałem z jej biografii nigdy nie dawała Simonowowi nadziei na coś więcej, niż przelotny związek, nie bawiła się więc jego uczuciami ani oszukiwała go, to raczej on coś sobie wkręcił, jak każdy niemal artysta, a już zwłaszcza poeta, dla którego twory jego wyobraźni są bardziej realne niż rzeczywistość - utwór ten był poniekąd projekcją jego czysto życzeniowego myślenia, i niczym więcej. Niestety, ponieważ jako się rzekło został on już nagłośniony i rozpropagowany wśród żołnierzy, by podnieść ich morale, więc władza, nawet sowiecka, nie mogła sobie pozwolić na groźbę defetyzmu, jaka w wyniku tej sytuacji przed nią stanęła : kto wie, gdyby plotki o romansie popularnej aktorki i niemniej znanego wojskowego, które już zaczęły się szerzyć, dotarły do przebywających na froncie żołnierzy i w związku z tym sami zaczęliby się zastanawiać, co też to porabiają pozostawione przez nich żony czy dziewczyny, to być może wtedy nawet idące na tyłach i strzelające do wycofujących się czerwonoarmistów bataliony NKWD by nie pomogły... [ dopisek : znajomy słusznie mi wytknął, że nie była to znowu taka enigmatyczna kwestia, bo rzeczą powszechnie wówczas wiadomą było, że pracują w zmilitaryzowanych fabrykach przy produkcji broni - owszem, ale skoro nawet w łagrach ludzie się pieprzyli - a pieprzyli się, i to na potęgę ! - a nawet zdarzała się tam, chociaż niezmiernie rzadko, w tak nie sprzyjających jej warunkach miłość, to co dopiero na ''wolności'' ! tak więc, myślę, radzieccy faceci - a tym samym i władza! - mieli się jednak czego obawiać... inna sprawa, że sami wcale też sobie radzili gwałcąc na potęgę wszystko co im wpadło pod rękę! ]. Gdzieś przeczytałem związaną z tym anegdotę : podobno Stalin wezwał na Kreml Rokossowskiego niby w celu, by złożył mu rutynowy wojskowy raport i podczas gdy ten referował stojąc przed nim na baczność, nagle zapytał go jak gdyby niby nic : ''- a nie wiecie przypadkiem towarzyszu Rokossowski, kto jest mężem Sierowej?'', Rokossowski przerażony ledwo zdołał wydusić : ''- chyba pisarz Simonow?'' [ fakt, byli już od jakiegoś czasu małżeństwem ], ''- też tak myślałem'' pykając w fajeczkę odpowiedział Stalin - i następnego dnia specjalny samolot zabrał przebywającą u marszałka Sierową z powrotem do Moskwy, tak zakończył się ich romans. Jednak samego małżeństwa z Simonowem to nie uratowało, nie było udane nosząc wszelkie cechy podtrzymywanej jedynie na użytek zewnętrzny, propagandowej fikcji [ rozstali się w końcu gdzieś w latach 60-ych, gdy było to już możliwe], również kariera filmowa Sierowej załamała się, wprawdzie gdzieś przeczytałem, że z powodu jej pogłębiającego się alkoholizmu [ nie ma co się dziwić ; zresztą był to problem też innej, większej jeszcze sowieckiej gwiazdy, odtwórczyni min. głównej roli w wyżej wspomnianym przeboju kinowym tamtych lat ''Wołga, wołga'' - Lubow Orłowej, którą wpędził w alkoholizm sam Stalin... tak bardzo przypadła mu do gustu jej gra, skądinąd wiadomo, że miał na punkcie filmów bzika, tak samo zresztą jak Adolf [-?], że zaczął ją zapraszać na całonocne popijawy, a właściwie pijackie orgie, które regularnie urządzał wespół ze swymi przydupasami, a wiadomo, że Słońcu Ludzkości się nie odmawia, tak więc... ], możliwe, myślę jednak, że w o wiele większym stopniu zadecydował o tym ten ''incydent'' - Józek zapewne nie wybaczył go jej i postanowił ukarać przynajmniej artystycznym niebytem [ na natychmiastową egzekucję czy zsyłkę do łagru nie zdecydował się prawdopodobnie tylko ze względów propagandowych : trudno było zaraz uśmiercać kogoś, z kogo dopiero niedawno uczyniło się - nie pytając oczywiście o zdanie - ''sowiecką Penelopę'' czekającą wiernie na powrót z frontu swego zwycięskiego bohatera, chociaż gdyby pożył jeszcze trochę, to kto wie...]. Cała jej kariera na ekranie zawiera się więc zaledwie w okresie paru lat, końca lat 30-ych od filmu pod wielce wymownym tytułem ''Diewuszka s charakterom'' [ do kogo to pasuje, my wiemy...] do '43 r. po film ''Czekaj na mnie'' - skąd taki tytuł i o co chodzi już wiadomo ; potem długo długo nic, i dopiero gdzieś w latach 60- i 70-ych parę epizodycznych ról niemal tuż przed śmiercią [ chociaż w międzyczasie grała regularnie w jakimś moskiewskim teatrze, ale nic bliższego o tym nie wiem], tyle - jednym słowem pęknięte życie i niespełniony talent, o czym można się choćby przekonać oglądając poniższe epizody :

- grana przez Walentynę postać apodyktycznej siostry-racjonalistki wpada przypadkiem na przystojnego czerwonoarmistę [ a raczej on na nią ], po czym zawiązuje się między nimi ''walka pci''



...tu zaś kolejna odsłona rzeczonego konfliktu, ale widać wyraźnie, że napięcie między nimi nieuchronnie zmierza do wiadomego finału, zgodnie z zasadą ''kto się czubi...'' - idiotyzm wprawdzie, ale na filmie takie rzeczy wyglądają wiarygodnie [ tylko wyglądają właśnie ]



- na koniec coś innego : zaaranżowany w formie chwytającej za serce, typowo rosyjskiej ballady wspomniany wyżej wiersz Simonowa, wykonywany przez Walentynę Sierową - wprawdzie to nieco dziwne, że laska wykonuje sama poświęcony sobie utwór, ale może to ja czegoś nie zrozumiałem? k..., zawsze byłem słaby z dialektyki, nie to co np. taki Lenin - ten to miał łeb, zakuty że ho ho !!




p.s. dla tych, którzy uważają, że odjebało mi już do reszty skoro tracę czas na oglądanie takich rzeczy dorzucam jeszcze link do strony przedstawiającej wizerunek Moskwy w filmach z lat 30- i 40-ych, gdzie również można zobaczyć epizody z ''Czterech serc'' i to lepszej jakości, chociaż osobiście polecam zajrzeć na stronę 10, i oblukać scenę z powstałego tuż po wojnie filmu, gdzie radziecka dupa-krasawica spaceruje po basenie na szpilkach - i mówi się jeszcze, że Związek Radziecki był pruderyjny ! Tego typu perwery przeczą tej ohydnej burżuazyjnej, imperialistycznej propagandzie! Można też przejść na stronę 9, by ujrzeć szeroko rozwartymi ze zdumienia oczętami swymi fragmenty dzieła o jakże wdzięcznym tytule : ''Świniarka i pastuch'' [ coś dla komunistycznych zoofili ] - wszystko to tuuuuuuuuuu

miłego oglądania życzy

Wasia Lubieżnow