niedziela, 14 stycznia 2018

Antoni święty nie jest.

''Ludzie opamiętajta się !'' - chciałoby się zakrzyknąć obserwując co bardziej histeryczne reakcje zwolenników Macierewicza na jego dymisję, stąd niniejszy post będzie ich odreagowaniem podobnie jak absurdalny parawierszyk popełniony dla higieny psychicznej w szczycie dezinformacyjnej głupawki narosłej wokół oficjalnej już desygnacji nadpremiera Morawieckiego, tyle że ciut bardziej merytorycznym. Niestety wspomniana patologia stanowi objaw typowej wydaje się dla naszego życia politycznego infantylności dotykając po równi tak przeciwników jak i entuzjastów PiS - odnoszę wrażenie, że w Polszcze wszystko niemal kręci się wokół tyłka i na jego poziomie : albo weń komuś włazimy lub go obrabiamy czy jeśli ktoś woli bardziej oględne sformułowanie dyskurs dopuszcza tylko dwie postawy, anatema albo na kolanach, nic poza tym. Bałwochwalstwo, chocholi taniec wokół idola jest zwierciadlanym odbiciem taplania się w szambie, hektolitrów fekaliów wylanych w swoim czasie na prezydenta Kaczyńskiego do którego miałem i mam wiele zastrzeżeń lecz nigdy nie posunąłbym się do podobnej ohydy [ każdy kto w niej uczestniczył jeśli po latach poszedł po rozum do głowy winien dokonać za to osobistej ekspiacji i przeprosić publicznie, dla siebie przede wszystkim ], mi takowe miotanie się jest obrzydliwe za jedno stąd staram się wystrzegać obu skrajności co polecam. Szacunek należny danej osobie nie zwalnia z krytycznego dystansu wobec niej nieoznaczającego bynajmniej banalnego chamstwa, inaczej grozi nam bezmyślny kult i stoczenie się do poziomu ''wyznawcy'' a co to ma wspólnego z realną polityką czyli nieustannym konfliktem postaw, ambicji i interesów wymagającym krańcowej rozwagi i czujności ? Świadomość - oto słowo-klucz tak tu potrzebne dlatego gdy jeden ze znajomych rzucił kiedyś w dyskusji, że ''nie lubi Kaczyńskiego'' mogłem jedynie wzruszyć ramionami : ''no i co z tego ? ja też go nie lubię za to cenię'' bo to rasowy polityk cokolwiek by o nim nie rzecz, podobnie Antoni - nawet jego przeciwnicy przyznają, choć niechętnie, że jest nietuzinkową postacią, to ''ktoś'' czego nie można powiedzieć o tak znowu wielu nie tylko naszych decydentach [ to nie jakiś teflonowy Macronek, pacynka ichnich służb i banksterów ], nie jest ani ''demoniczny świrem'' jakiego gębę przyprawiają mu jego prymitywni adwersarze ale też i żadnym ''niezłomnym'' na którego kreują fanatyczni wyznawcy bo wówczas nigdy nie zaszedłby tak daleko ani nie udałoby mu się tyle dokonać. Polityk nade wszystko musi być skuteczny do tego zaś potrzebna jest odpowiednia doza ''makiawelizmu stosowanego'' co bynajmniej nie oznacza zaraz cynizmu drobnych cwanych krętaczy pokroju Tuska czy bezwzględnej tępoty karierowicza Bula, o długiej galerii masowych zbrodniarzy jakich pełna historia już nie wspominając - owszem, jeśli nie chce poprzestać na zwykłej tyranii idea, jakaś wizja ułożenia stosunków w państwie i narodzie jest dla władcy i jego współpracowników niezbędna wręcz tak jak przed wiekami i zawsze, gdyż mechanizmy sprawowania władzy są niezmienne i uniwersalne, lecz by rzecz nie pozostała w sferze jałowych dywagacji i łatwego, pijackiego politykowania na imprezie konieczna jest pewna bezwzględność bowiem bez siły i zmysłu taktycznej giętkości zarazem nie sposób przeprowadzić pożądanych zmian znając prawidła rządzące ludzką naturą skłonną do złego raczej i każdą społecznością. Innymi słowy : jeśli ktoś nie nauczy się lub nie ma ku temu predyspozycji by sprawnie grać [ manipulować pisząc wprost ] naturalną człowieczą małostkowością, śmiesznymi a jakże silnymi żądzami trawiącymi każdego z nas nie dla władzy jako takiej lecz by przekuć w czyn swój program, przyświecający mu cel, lub chociaż nie posiada świadomości niezbędności takichże rozwiązań niech nie zabiera się w ogóle do czynnego uprawiania polityki ani nawet jej komentowania i najlepiej zamknie kurwa ryj !

Tymczasem wyznawcy kultu ''św. Antoniego'' [ o przeciwnikach nie wspominam bo szkoda nawet czasu na tych zjebów ] robią mu niedźwiedzią przysługę zaliczając kolejne ośmiotysięczniki głupoty w czym przoduje oczywiście Ścios - to ten gostek, który uznał Trumpa za ''ruskiego szpiona'' nie dostrzegając jakoś przy tym, że logicznym wnioskiem taką razą jest udać się natychmiast po jarłyk do Moskwy skoro z Putina taki ''master of puppets'' co obsadza se nawet urząd prezydenta USA, w zamian bredząc coś o budowaniu przez Polskę ''światowej koalicji antyrosyjskiej'' w pojedynkę praktycznie, nie raczył jednak wyjaśnić jak niby miałby dokonać tego kraj pogrążony wedle niego przecież bez reszty w mackach sitwy ''apatrydów'' do której zalicza także obóz ''dobrej zmiany'' poza Macierewiczem i nim samym rzecz jasna : chciałoby się rzec prowok li to czy tylko zwykły idiota ? [ przez takich Antek ma opinię wariata, choć przyznajmy uczciwie bywa, że swym nieposkromionym temperamentem i niektórymi wypowiedziami sam się do tego przyczynia grzejąc choćby niemiłosiernie jałowy zupełnie już temat ''zamachu smoleńskiego'' de facto po równi z wyznawcami sekty ''pancernej brzozy'', gdy tymczasem nikt tu na miejscu nie wie jak było naprawdę i być może nawet nie ma szans w dającej się przewidzieć przyszłości własnym sumptem cokolwiek pewnego ustalić w tej materii jak to otwarcie niemal oświadczyła nie kto inny a córka ''zginiętego'' tamże Wassermana na świeżo jeszcze po wszystkim ]. Nabzdyczonemu swą ''niezłomnością'' Ściosowi [ chyba że to tylko taki format, ubecka parodia Herberta ] wtóruje ''dywersant wolnego słowa'' Sakiewicz, któremu kiedyś poświęciłem cały paragraf, konkretnie 9-ty przedostatni w totalnym oraniu medialnej szczujni po prawicowej stronie za to że powiela najgorsze zagrania ''organu'' Michnika w jeszcze bardziej prymitywnym wydaniu a rednacz ''GaPola'' jest w tej plugawej konkurencji mistrzem loży podleców, podobnie jak jego kieszonkowa wersja Olejnikowej, spuszczana ze smyczy medialna sucz Kaśka Hejke czy jak jej tam bo się pogubiłem w kalejdoskopie nazwisk zaliczanych przez nią kolejnych facetów, które jednakże prawilnie jak na konserwatywną dziwkę przystało przybiera - Kukiz nazwał ją po imieniu bo choć stawiane przez nią zarzuty wobec niego były nawet zasadne to sposób w jaki to uczyniła w głośnej już parodii ''wywiadu'' inaczej jak stylem ubeckiej prowokacji określić nie sposób [ może i tak trzeba na froncie ''wojny informacyjnej'', gdzie nie zwykło się brać jeńców ale w takim razie po co to pełne hipokryzji przybieranie szat pozbawionego cenzury, swobodnego głosu ? z drugiej skoro ciemny lud kupuje ''filantropię'' oszustów pokroju Owsiaka czy Sorosa w sumie czemu nie ? ale chromolę ten kit po równo, gie mnie obchodzi, że to akurat ''nasz'', tym gorzej bo nawet pragmatyka nie zwalnia z minimum choćby przyzwoitości i trzymania jako takiego niechby poziomu ]. Dlatego nie ukrywam iż mam niezłą radochę, ''schadenfreude'' jak to goebbelsy zowią z pożaru dupska płonącego niczym stodoła w Jedwabnem jaki wyżej wymienieni i im podobni żywią z tytułu dymisji ich ulubieńca by nie rzec idola, stąd niniejszy wpis poświęcony będzie spuszczeniu nieco z balona kultu napełnionego wyziewami dusz jego wyznawców jako rytuał egzorcyzmu niezdrowej atmosfery narosłej wokół pana Antoniego tak po stronie przeciwników co popleczników poczynionym z należnego mu szacunku i dla dobra jego imienia. Zanim przejdę wreszcie do rzeczy parę tylko niezbędnych uwag bo niestety większości trzeba wykładać rzecz wprost niczym krowie na granicy :

po 1. nie należy przytoczonych niżej faktów traktować jako opowiedzenia się w wewnętrznej wojnie obozu ''dobrej zmiany'' po stronie obecnego prezydenta na którego oddałem głos dopiero w II-ej turze z pełną świadomością, że stanowi jedynie młodszą i nade wszystko o niebo inteligentniejszą wersję Komorowskiego bo podobnie jak tamtemu wyrastają mu nogi ze środowiska UDecji i jest ''szwagrem'' a to niestety ma znaczenie, kierowałem się przy tym wyłącznie czystą pragmatyką tak samo jak w przypadku PiS postrzeganego przeze mnie od początku bez złudzeń jako ''opozycja wewnątrzsystemowa'' [ dzięki temu oszczędziłem sobie przynajmniej rozczarowania Kukizem jak co poniektórzy znajomi zwiedzeni jego rzekomą ''antysystemowością'' ]. Nie będę też wchodził w meritum sporu rozgrywającego się dobre parę pięter wyżej nad naszymi głowami i to zapewne nie ograniczonego tylko do przepychanek na krajowym podwórku bo nie mając dostępu do istotnych informacji ośmieszałbym się jedynie tracąc czas na jałowych dywagacjach, dokładając tym samym własnego kloca do i tak narosłej wokół sprawy masy dezinformacyjnego szitu.

2. tylko skończony tuman kompletnie nie wyznający się na wyżej wyłożonych arkanach polityki może posądzić mnie iż sugeruję tym samym jakoby Macierewicz był ''ruskim agentem'' - darujmy sobie tą skompromitowaną przez ćpuna ze zrytym łbem Piątka narrację, ośmieszoną wielokrotnie jak choćby w merytorycznej refutacji autorstwa współpracowników byłego już szefa MON, w tym Cenckiewicza. Niniejsze traktować należy jako właśnie dowód pragmatycznego zmysłu cechującego każdego polityka z prawdziwego zdarzenia bo nawet jeśli wraz z ówczesnymi kolegami z opozycji solidarnościowej stawiając swe postulaty wychodził z fałszywych przesłanek to jednak była to śmiała próba jakiegoś mającego pozory trzeźwego oglądu znalezienia się w rozpaczliwej niemal sytuacji po zaprowadzeniu ''stanu wojennego'' stąd należy ją odpowiednio docenić. Dopóki nikt nie przedstawi kwitów z Łubianki lub choćby cienia wiarygodnych poszlak, że jest inaczej tak będę nań patrzył, a już żadną miarą nie mają prawa czynić mu zarzutu ślepi wyznawcy ''autorytetów'' czyli komuszych kolaborantów pokroju Mazowieckiego czy Kuronia - przypomnę tylko, że ten ostatni, skończony sukinsyn wbrew nimbowi dorobionej mu aureoli ''świeckiego świętego'', rzekomy ''obrońca robotników'' chciał wraz z ''pierwszym niekomunistycznym premierem'' gdy tylko dorwali się do władzy posłać na nich wojsko w czym podobny był Komorowskiemu również judzącemu do rozwiązań siłowych wystraszonych nieco niepewnym ''czasem przełomu'' sbeków, czego ten nie omieszkał przypomnieć podczas kampanii jako ''zasług'' swemu resortowemu elektoratowi.

No, tośmy wyłożyli rzecz jak należy a tera do ad remu : blogerka Eska, którą kojarzyłem dotąd z rozsądnych raczej opinii na temat patologii ustroju samorządowego dostała ostatnio w związku z całą tą ''rekonstrukcyjną'' chryją jakiegoś wścieku wyschniętej macicy niczym zdradzona kochanka po klimakterium plując jadem na prawo i lewo, oberwało się przy tym i Antoniemu niemniej dzięki temu dowiedziałem się ciekawej politycznej zaszłości wyciągniętej mu przez wredną megierę jaką się okazała a o której nie miałem dotąd pojęcia bo wprawdzie wypomniał mu wpierw rzecz tefałen akurat ''dziwnym'' trafem z okazji szczytu NATO czego z oczywistych powodów przywoływać nie będę ponieważ programowo ignoruję ubeckie szczujnie stąd teraz dopiero miałem okazję by wywiedzieć się co nieco, otóż :

''W roku 1983, a więc zaledwie rok potem, tuż po zakończeniu stanu wojennego, kolejne środowisko zaproponowało dogadanie się z Jaruzelskim i Kiszczakiem.  To był Macierewicz i jego „Głos”, a tezy opracował Dorn, co sam opisał lata później. Pamiętajmy, że z „Głosem” cały czas był związany Kaczyński. Macierewicz proponował „sojusz wojska, Kościoła i związku zawodowego. Jaruzelski, Glemp i Wałęsa - taki triumwirat”. W tym celu odbył kilka spotkań z ludźmi ówczesnego podziemia, ale wszyscy go uznali za wariata.''


- nie tylko Dorn ale i sam Kaczyński wspominał o tym jak później się przekonamy; babkę wprawdzie dyskredytuje pucowanie Kornela i jego ''SW'' stanowiących przecież ''koncesjonowanych terrorystów'' przez reżim a nade wszystko bredzenie jakoby ''za sprawą naszego świętego Jana Pawła II, niespodziewanie u władzy znaleźli się ludzie zupełnie spoza tego układu, czyli Duda i Szydło'':))) - o krańcowej bezczelności lub co najmniej zaćmieniu władz umysłowych świadczy by za takowych brać członka UW wylansowanego przez L. Kaczyńskiego, który wg niej samej był częścią ''układu'' oraz byłą radną AWS jaka jeszcze w 2005 aplikowała do PO, mowa o ''Beci naszej kochanej''. Niemniej coś jest na rzeczy :


- Rękas nawet nie ukrywa, że jest ruskim trollem, ale to jedyne źródło jakie znalazłem zawierające obszerne i jakże wymowne fragmenty wspomnianego memoriału bo niestety na stronie ''encyklopedii Solidarności'' z całością rzeczonej gazetki lektura możliwa jest dopiero po zalogowaniu a jakoś nie jestem w stanie odszukać na niej zakładki do niezbędnej ku temu rejestracji [ ? ], znaczy chyba wszystko pod kontrolą, egzemplarz najwidoczniej stanowi ''wiedzę tajemną'' przeznaczoną tylko dla zaufanych czy też zauszników:) :


Jedyne poza tym konkretne w miarę informacje na jakie natrafiłem w sieci to miażdżąca recenzja z ''bibuły'' nie kogo innego a Targalskiego, gdzie postulowany przez Macierewicza z Dornem system nazwano bez ogródek rodzimym wydaniem dyktatury Franco tyle że na komunistyczną modłę a la russe :


- oraz w przytoczonym w całości poniżej ustępie z artykułu naukowego o relacjach między Kościołem a ''S'' :

''Jednak największą chyba rolę do spełnienia przez Kościół przewidywał w swoich wypowiedziach programowych Zespół „Głosu”, którego wypowiedzi mieszczą się w drugiej z wyróżnionych grup poglądów. Już w pierwszym oświadczeniu w stanie wojennym środowisko to uznało rolę Kościoła jako instytucji dają­cej formułę moralną i duchową, która tworzy płaszczyznę porozumienia różnych ugrupowań, koordynacji oporu i prowadzonych przez nie działań. Porozumienie i koordynacja działań zostały uznane za jedne z najważniejszych kwestii. W przedstawionym w 1983 r. programie Kościół został uznany, obok wojska i „Solidarności”, za jedną z trzech instytucji, które mogłyby współtworzyć porozumienie narodowe, konieczne do odbudowy państwa. Wśród przemawiających za tym argumentów wymieniano trwałość Kościoła i jego historyczne zasługi dla utrzymania tożsamości narodowej. Zasadnicze były dwie przesłanki - z jednej strony działalność Kościoła zmierzająca do tego, żeby narzucona narodowi forma państwowości była jak najkorzystniejsza, z drugiej, jednoczesne dążenie do znalezienia możliwie najkorzystniejszego sposobu współżycia narzuconego państwa z narodem. Autorzy stwierdzali, że Kościół realizując inne od pozostałych instytucji publicznych funkcje, nie przekroczy ram właściwej sobie działalności i pisali m.in.: „Będzie on popierał wysiłki zmierzające do uzgodnienia kształtu państwa, w którym żyją Polacy z ich narodowymi aspiracjami, nie weźmie natomiast na siebie roli budowniczego takiego państwa”. Jednym z efektów uznania decydują­cej roli Kościoła w życiu duchowym i ideowym Polaków oraz przyjęcia tej koncepcji porozumienia narodowego byłoby pełnienie przez związany z hierarchią laikat (skupiony w Prymasowskiej i Biskupich Radach Społecznych) czołowych ról w cywilnym życiu politycznym. Program „Głosu” był najczęściej krytykowany za brak realizmu w sposobie postrzegania wojska oraz relacji wojska z partią, co podważało całą konstrukcję porozumienia. W tym miejscu zwrócę jednak uwagę na te argumenty krytyczne, które wiązały się z uczestnictwem w tym porozumieniu Kościoła. Ogólnie mówiąc największe obawy dotyczyły uczestnictwa Kościoła w sojuszu, którego celem byłoby prowadzenie bieżących działań politycznych, co byłoby niezgodne z ponad polityczną rolą Kościoła i jego podstawową misją. Niektórzy obawiali się też, że porozumienie z wojskiem mogło budzić skojarzenia w rodzaju „sojusz ołtarza z tronem” czy „krzyża z karabinem”.''

[ str. 42-43 ]


Macierewicz wraz z współpracownikami zdaje się ulegli wówczas pewnemu złudzeniu typowemu zwłaszcza dla środowisk zachowawczych żywiących po piłsudczykowsku kult dla munduru co zostało perfidnie i całkiem skutecznie wykorzystane przez sowieciarzy w czasie ''stanu wojennego'', stąd wielu tutaj dało się nabrać na rogatywki i kapelanów woskowych etc. jakoby było to ''ludowe'' ale jednak ''wojsko polskie'', gdy tymczasem rzeczy się miały dokładnie na odwrót - to armia właśnie w PRL w największym stopniu podlegała Moskwie bardziej nawet niż sama partia i ''cywilna'' bezpieka wraz z OR-MO przybudówkami, co zresztą logiczne skoro władza komunistów była efektem militarnej agresji zwanej ''wyzwoleniem'', nic to że od tych z którymi zaledwie parę lat wcześniej nas wspólnie sowiecka swołocz zniewalała wraz z legionem lokalnych kolaborantów o czym warto pamiętać [ wspominałem o istotnych prawnych aspektach tegoż we wstępie wpisu o ''samosądach'' i tamże odsyłam po szczegóły ].

Oczywiście w grupie ''Głosu'' nie mogło zbraknąć Jarosława :


...choć w ''Alfabecie'' czyli wywiadzie-rzece z nim i bratem dystansuje się od konceptów Antoniego układów z Jaruzelskim sam przy tym deklarując wszakże iż był zwolennikiem ''jakiegoś szerszego porozumienia z władzą'', zresztą sprzedaje tam wiele całkiem soczystych historii o nim i nie tylko, nie zbrakło nawet wątku ''dżenderowego'':) :

''[ JK ] ...Dopiero kiedy wróciłem do Warszawy zdarzenia ruszyły na całego. Doszło do strajku komunikacji miejskiej a równocześnie dowiedziałem się, że stocznia stanęła. Grupa ''Głosu'' ruszyła do boju.

- Czyli ?

- Snuliśmy pomysł zajęcia jakiejś warszawskiej drukarni i wydawania gazety.

- Plany iście rewolucyjne.

- A równocześnie uciekamy przed esbecją. Nasze telefony są wręcz ostentacyjnie podsłuchiwane, rozłącza się nam rozmowy. Esbecy zajeżdżają drogę, straszą, śledzą chociaż nie zatrzymują. Macierewicz ukrywa się na swoim blokowisku na Żoliborzu, ale nie w swoim mieszkaniu. Przychodzę do niego, nie pali się tam światło. Żona Macierewicza, Hanka, wprowadza mnie do łazienki. Antek siedzi w zamkniętej łazience na sedesie. Podekscytowany krzyczy : niech mnie rozstrzelają ! A żona : mogą cię rozstrzelać, na razie siedzisz na klozecie. W końcu powstaje pomysł, żeby go stamtąd ewakuować. Znalazłem współpracującą z opozycją lekarkę, która miała wywieźć Macierewicza karetką pogotowia. Ale ostatecznie przyszły panie, ogoliły, wymalowały i przebrały Antka, po czym wyprowadziły go jako elegancką wysoką damę. Pamiętam inną śmieszną historię. Uciekam przed esbecją i w końcu łapię ''na łebka'' samochód na pl. Konstytucji. Patrzę a on ma radiostację - ewidentnie należy do mojej obstawy. Nie tracę jednak rezonu i spokojnie pytam go co sądzi o tej sytuacji ? Kto ma rację ? Odpowiada mi, że robotnicy.''

[ str. 106 ]

''Czym jeszcze Pan się zajmował ?

 - Działałem nadal w grupie ''Głosu''. Na jej spotkaniach pojawiali się teraz działacze Solidarności, na przykład sympatyzujący z Macierewiczem tramwajarze. Ale przychodziły różne postaci. Kiedyś wtargnęła na przykład grupa aktywistek z Łodzi przerażona wizją zakazu aborcji. I Macierewicz ich bynajmniej nie wyrzucił. Jak już mówiłem, jego późniejsze opowieści, że ukształtowały go podziemia kościołów były delikatnie mówiąc przesadzone. Jako działacz katolicko-narodowy się wówczas nie deklarował.

A jak Pan reagował na ówczesne feministki ?

- Bawiły mnie. Nie bardzo wyglądały na kobiety, które muszą opędzać się przed męską pożądliwością, chociaż nigdy nic nie wiadomo.''

[ str. 113 ]

''[...] Ale generalnie byłem za porozumieniem, uważałem że komuny pokonać się nie da. Widziałem, że system się sypie ale przecież komisariaty i koszary pozostały nienaruszone. W opracowaniu ''Od sierpnia do sierpnia'' rysowałem dwa scenariusze : izolacji Solidarności tak jak Kościoła katolickiego w czasach stalinowskich, albo wewnętrznej okupacji państwa czyli w istocie stanu wojennego. W sowiecką interwencję nie wierzyłem.''

[ str. 115 ]

''Równocześnie jednak stał się [ Jaruzelski ] symbolicznym wrogiem, znanym z karykatur. Choć Macierewicz nadal żywił pewne złudzenia. W 1983 próbował mnie nakłonić do podpisania oświadczenia ''Głosu'' w którym kreślono wizję porozumienia Solidarności, Kościoła i wojska [ ''ludowego'' ]. Olszewski też się nadziei związanych z generałem całkiem nie wyzbył.

A Pan ?

- Ja uważałem, że Jaruzelski nie reprezentował polskiego interesu w Rosji jak margrabia Aleksander Wielopolski. On reprezentował rosyjski interes w Polsce. Że reprezentował go w sposób nie skrajny to inna sprawa. Można sobie było wyobrazić gorszego komunistę. 

Po 1989 r. próbował Pana przekonywać do swoich racji ?

- Próbował. Na przykład kiedy Torańska zacytowała moje stanowisko z 1981 r. Mówiłem wtedy na zebraniu OBS, że Solidarność była dobra jako młot na komunę ale w państwie demokratycznym trzeba by ją zdelegalizować. Generał uczepił się tego zdania. Uznał, że jest zbieżne z jego krytyką Solidarności. I poświęcił temu list do mnie.

Dziś też by Pan to powiedział ?

- W zasadzie tak. Choć dziś nie byłbym tak krytyczny dla kierownictwa Solidarności. Wtedy uważałem, że polityka jest dla inteligencji. [...]

[ str. 117 ]

Na koniec przywołajmy jakże wymowny passus poświęcony Antoniemu z wywiadu, chamsko nieautoryzowanego zresztą, z JarKaczem pomieszczony w ''My'' Torańskiej :

''- Jeżeli chodzi o Macierewicza, pamiętaj o jednej rzeczy, że jest to człowiek, który na pewno ma swoje wady i podjął wtedy złą decyzję (teraz nie mam co do tego wątpliwości), ale jest to człowiek niewątpliwie zręczny, wykształcony, sprawny intelektualnie, inteligentny i generalnie rzecz biorąc wyrobiony politycznie, u którego w pewnym momencie kariery życiowej coś się zacięło, nastąpił jakiś odjazd. On w 1981 r. zaczął żeglować w tę stronę, gdzie w końcu wylądował. Być może doprowadziła go do tego jego wojna ze środowiskiem lewicowym, odbierana przez niego bardziej emocjonalnie niż racjonalnie, nie wiem. Ze mną jednak Macierewicz rozmawiał rozsądnie. Mówił mi: słuchaj, ty żeś wymyślił partię nowoczesną, w stylu zachodnioeuropejskim, odciętą od wszystkich bagaży polskiej tradycji z antysemityzmem i nacjonalizmem na czele, i ja się z tobą - generalnie rzecz biorąc - zgadzam, ale ty nie widzisz tego społeczeństwa. To społeczeństwo - tłumaczył mi - żyło 50 lat w stanie zamrożonym i jest jak gdyby z Sienkiewicza, a nie z końca XX w. i jeżeli ma ono w ogóle być jakoś uporządkowane, zmobilizowane, ma się nie rozlecieć w tym kompletnym zamieszaniu ideowym, to jemu trzeba dać coś, co przystaje do jego świadomości, i ZChN jest właśnie tym, czego potrzebuje. Dalej mi mówił tak: ja mam takie same poglądy jak ty w gruncie rzeczy, tylko ja widzę, że twój zamysł jest nierealny, ty ze swoją partią możesz w wyborach dostać 8 lub 9 proc., nie więcej, bo nikt więcej cię tutaj nie zrozumie, trzeba więc - by stworzyć partię masową - działać inaczej, trzeba podchodzić do tego społeczeństwa takim, jakim ono jest, i ewoluować w kierunku nowoczesności razem z nim.

- I z Łopuszańskim na czele?

- Łopuszański to cynik, on czuł, że ZChN jest potwornie zagrożone i wymyślił, że musi stworzyć partię prezydencką, bo koniecznie chciał być z Wałęsą, partię czysto religijną, wokół aborcji głównie, która będzie politycznie do wykorzystania, a jednocześnie będzie terroryzować Kościół swoim radykalizmem, bo Kościół nie będzie jej mógł zabronić głoszenia rzeczy, za którymi się opowiada z definicji i nie chce przegrać. Macierewicz dał mi wtedy przykład Goryszewskiego. Powiedział: jeżeli w ZChN czołowe role odgrywają tacy ludzie jak Goryszewski, skończony idiota, to twoja wina, dlatego że ty odmówiłeś sojuszu z nami, a jak odmówiłeś, to my nie mieliśmy wyjścia i u nas wyrośli, a potem wzmocnili się Goryszewscy. Czyli, krótko mówiąc, Macierewicz uważał, że powinienem wejść na drogę cnoty, zawrzeć z nimi bliski sojusz, albo się połączyć, to oni wyrzucą Goryszewskich i razem będziemy na racjonalnych zasadach budować coś, co z jednej strony przerodzi się w przyszłości w nowoczesną polską prawicę, a z drugiej - wzmocni to społeczeństwo i pozwoli mu moralnie, a także - do jakiegoś stopnia - intelektualnie w sferze odbioru rzeczywistości społecznej, uporządkować się. Tak mi mówił Macierewicz w 1992 r. Ja nie wiem, czy on w to wierzył, czy nie. On być może wiedział, że ze mną właśnie tak trzeba rozmawiać, bo gdyby zaczął sprzedawać mi jakieś bajki endeckie, to bym go wyśmiał. Ale jeśli on był w stanie tak rozmawiać, to o czym to świadczy? Że on potrafi dostosować się do sytuacji i że umie myśleć, czyli nie jest człowiekiem całkiem nieodpowiedzialnym.''

Cyniczny manipulator i megaloman ? Nie, przyzwoity polityk zaś wszyscy zakłamani moraliści w typie Michnika z lewa i prawa czy piewcy zdradzonej o świcie ''samorządności robotniczej'' wpierw niech udowodnią sami, że możliwym jest przeforsowanie swoich racji i zamierzeń bez kombinacji siły i chytrości na przemian a rychło polegną potykając się o spuszczone gacie [ i nie idzie tylko o politykę ale każdą praktycznie dziedzinę ludzkiego działania np. sztukę - o właśnie, być może przyjdzie i czas na tym blogu obnażyć całkiem nieuzasadnione mniemanie o własnym ''uduchowieniu'' panów artystów na przykładzie patologii pewnego lokalnego środowiska literackiego ]. Niemniej jak widać przy całej inteligencji pana Antoniego intuicje nie raz go zwodziły, tak w czasach stanu wojennego jak i po '89 bo stanowczo przeszacował ''konserwatyzm'' polskiego społeczeństwa, chyba jedynie w porównaniu ze sprostytuowanymi totalnie post-narodami Zachodu, Wschodu zresztą też, stąd i marny wynik ZCHN i kolejnych jego formacji - to JarKacz stawiał trafniejsze rozpoznania przez co był mimo wszystkich porażek po drodze skuteczniejszym politykiem, okazał się postacią większego jednak formatu więc i do niego należy obecnie ostatnie słowo. I nie oznacza to z mojej strony ślepej wiary w rzekomy ''geniusz prezesa'' - bynajmniej, Kaczyński jest politykiem średniego formatu wielkim wszakże małością konkurentów i adwersarzy, na tle legionu miernot i co najwyżej zręcznych figurantów w typie Gowina zaludniających krajową scenę wyrasta niemal na giganta, nie jesteśmy zresztą wyjątkiem pod tym względem w porównaniu z resztą Europy bo kimże znowu jest taki cieć jak Schulz, chytra baba Merkelowa, żul Juncker czy głupkowaty fagas Macronek ? [ chyba ''niewidzialni zarządcy'' postanowili zwinąć ''demokratyczną'' fasadę przyzwyczajając do tego rządzonych obsadą kluczowych pozycji takowymi albo też wszystko już tak zeszło na psy, że faktycznie nadeszły czasy spełnionej utopii Lenina czyli tyranii mentalnych kucht, straszne ]. Na dowód, że tak jest w istocie przytoczmy w finale jeszcze jeden krótki ustęp z powyższego wywiadu, tym razem tyczący już tylko samego Jarosława :

''Dobrze zrobiłem, bo jak wiosną 1992 r. doszło do drugiego zjazdu Porozumienia Centrum i protestując przeciwko mnie opuściła go grupa Olszewskiego, około 100 osób, to ponad 500 jednak zostało, zrobili mi wielką owację i wybory na przewodniczącego wygrałem w bardzo dobrym stosunku 500 do 12.

- Z działaczem, który za aborcję żądał dla kobiet 25 lat więzienia?

- Tobie dałbym 40 (śmiech). Czy wy, kobiety, naprawdę nie macie innych zmartwień na głowie?

- My chcemy łykać pigułki, Jarek. Legalnie.

A łykaj sobie! Kto ci zabrania, łykaj sobie, dziewczyno, cztery razy dziennie. Z tym działaczem od aborcji, pomyliło ci się, wygrałem na I Kongresie, z dużo zresztą gorszym wynikiem, niż na drugim, chociaż byłem u szczytu potęgi. Na II zaś otrzymałem niebywałą wręcz owację, pozwolę sobie przypomnieć piękne czasy. Wszedłem na salę, wszyscy wstali i bili mi brawo przez 10 minut. Do dzisiaj nie rozumiem dlaczego, bo właśnie straciliśmy władzę (głośny śmiech). [...]

- bowiem Polaków nauczono czcić przegrańców i mylić słabość z dobrem, dlatego uprawianie realnej polityki napotyka tu taki opór wymuszając wręcz przy tym sporą dozę hipokryzji.