piątek, 31 lipca 2020

Płeć urojona.

Asumpt do niniejszego wpisu dała głośna ostatnio ''konwencja stambulska'', należy wpierw objaśnić co z nią nie tak, bo nastąpiło tu spore materii pomieszanie, i to po obu stronach politycznego sporu. Oczywiście nie idzie tu o żadną ''ochronę kobiet przed przemocą'', a w każdym razie na pewno nie tylko o nie jak zaraz się przekonamy. Jednak nie jest też tak, jak to przedstawił red. Otokeł jakoby Niemcy próbowali nam w ten sposób narzucić własne prawodawstwo, oni wykorzystują ją jako okazję, by nas ''ucywilizować'' na swoją modłę. Po pierwsze pomyliła mu się Rada Europy, której dokumentem jest rzeczona konwencja, z Unią Europejską a to co inszego, choć jednako z nich rakowate twory globalistyczne, niemniej. Wyłazi zeń też nieprzezwyciężony mentalnie korwinizm, czyli zafiksowanie na kwestiach ekonomii jako rzekomo podstawie wszelkiej racji, i stąd ignorancja zagrożeń w sferze kulturowo-cywilizacyjnej, oraz obyczajów. Zło tej konwencji polega na czym innym - idzie o to, że wprowadza ona jak bodaj żaden inny dokument międzynarodowy zakaz dyskryminacji ze względu na ''płeć społeczno-kulturową'', sztuczny genderowy twór ideologiczny. Konkretnie pkt.3 art. 4 oraz art.6, co może powodować, że jeśli jakaś facetka sprawi w samoobronie srogi łomot napastnikowi, ten zaś poda się za płeć odmienną, to ona będzie odpowiadać za ''przemoc wobec kobiet''. Nie są to niestety kpiny, podobne sytuacje mają już miejsce np. w Wielkiej niegdyś Brytanii do kobiecego więzienia wsadzono pedofila i gwałciciela kobiet, bo sam uznał się za babę - dopiero jak zaczął robić za kratami to samo co na wolności, przenieśli go tam gdzie jego miejsce, czyli do męskiej części. Dobrze, iż wyspiarze nie ratyfikowali tej konwencji, inaczej byłby w prawie odwołać się jako ofiara ''dyskryminacji'' ze względu na swą ''płeć społeczno-kulturową''. Ponieważ współcześni post-Polacy to gęsi, więc bezmyślnie małpują wszelkie tego typu głupoty, i owszem doczekaliśmy się również podobnego pajaca, niejakiego Michasia Sz. z ''elgiebetowego'' kolektywu ''Stop Bzdurom'' [sic!] identyfikującego się jako Małgorzatka... I naprawdę tak go oficjalnie tytułują nie tylko ''tęczawe'' portale, ale i media głównego ścieku, by wymienić onet, ''politykę'' czy tvn ofkors. Bidny Małgoś, współczujemy mu życia pod butem ''homofobicznego'' reżimu, zachęcając zarazem, by ten coś czymkolwiek onże jest ''wybrało wolność'' z dala od dusznej atmosfery panującej w ''tenkraju'', świat czeka by podzieliło się wreszcie z nim swymi talentami, zamiast tylko męczyć bułę na miejscu [ ale od tego niestety toto jest ]. Wracając do konwencji - również art. 60 nakazuje wprost uwzględnianie kategorii ''gender'' w przyznawaniu wniosków o azyl i statusu uchodźcy, a więc jeśli jakiś cwany migrant poda się za kobietę represjonowaną rzekomo ze względu na swą ''płeć urojoną'' w kraju pochodzenia, dostanie odpowiednie papiery i będzie traktowany jako godna pożałowania jej, prześladowana uchodźczyni. Wreszcie pkt.4 art. 4 rzeczonej konwencji sankcjonuje ''nadzwyczajne ustawodawstwo'', czyli de facto bezprawie, w imię ''zwalczania dyskryminacji i przemocy'', stanowiąc, iż:

''Specjalne środki, niezbędne do zapobiegania przemocy ze względu na płeć i ochrony kobiet przed taką przemocą nie są uznawane za dyskryminację w myśl zapisów niniejszej konwencji.''

- czyli ''dyskryminacja pozytywna'', głównie mężczyzn, ale i tych kobiet, które będą stawiać opór rozwiązaniom lansowanym przez niniejszą konwencję np. ofensywie ideologicznej gender w szkołach.

Co prawda można to również potraktować jako zastrzeżenie przed ewentualnymi oskarżeniami o ''islamofobię'', bowiem art. 42 uznaje za niedopuszczalne usprawiedliwianie tzw. ''morderstw honorowych'' popełnianych na kobietach głównie przez muzułmanów. I słusznie, tyle że z krajów muzułmańskich konwencję podpisała jedynie Turcja, a to w nich przydałoby się najbardziej jej surowe egzekwowanie. Kraje zachodniej Europy i Skandynawii są zaś bezsilne wobec ogromu przemocy seksualnej ze strony głównie przedstawicieli diaspory migranckiej, jak wygląda to w praktyce wystarczy obaczyć u Niemców, którzy tak bardzo lubią nas pouczać co do przestrzegania ''praworządności''. Od lat funkcjonuje tam portal zajmujący się dokumentowaniem morderstw "honorowych" na kobietach, głównie o islamskich korzeniach, lub żyjących w związkach z muzułmanami, zawierający porażającą statystykę - oto przypadki zabójstw tylko z tego roku. Z końcem czerwca niemiecka min.ds.rodziny podała też szokujące dane dotyczące rytualnego okaleczania kobiet w RFN - okazało się, że z 50 tys. w 2017r. w 2020 zrobiło się 68 tys. i nawet prorządowa tuba ARD przyznała, że "problem rośnie wraz z migracją". Szwecji ratyfikacja ''antyprzemocowej'' konwencji nie uchroniła przed falą gwałtów i morderstw popełnianych na kobietach przez sprawców wywodzących się głównie spośród migrantów, najczęściej z krajów muzułmańskich. Wymieńmy choćby sytuację jaka miała miejsce niedawno w Uppsali, gdzie skończyło się ''tylko'' na pobiciu i ciężkich obrażeniach dwóch Szwedek, zaczepionych bezczelnie wyzwiskami przez jakiegoś nachodźcę - gdy zwróciły mu uwagę, odpowiedział wyraźnie dumny z siebie, iż bije kobiety dla przyjemności, po czym rzucił się na nie. Na ich szczęście uratowała je pomoc mężów z którymi wybrały się wtedy na miasto, tyle że w sukurs bandziorowi ruszyli jego ziomkowie z migranckiego gangu, i nie wiadomo jakby rzecz się skończyła, jeśliby nie zainterweniowała ochrona z pobliskiego baru. Wspominałem tu również onegdaj o mordzie jaki popełnił na swej szwedzkiej Julii kurdyjski Romeo, jednak ostatnio wyszły szokujące szczegóły zbrodni - otóż Tiszko Ahmed, bo o nim tu mowa, uciął głowę blond ''wybrance serca'' Wilmie Andersson, po czym owinął ją w folię, zapakował w walizkę i zabrał w podróż samolotem do Iraku skąd pochodził, gdzie też w jego rodzinnym domu dokonano makabrycznego odkrycia... U nas jednak póki co nie jest to na szczęście problem, za to niniejszy dokument pełni rolę narzędzia nacisku na polski rząd, dla wprowadzania pod szczytnym jakoby pozorem patologicznych rozwiązań w naszym systemie prawnym i edukacji. Poza tym jako się rzekło nie o kobiety się tutaj rozchodzi, a w każdym razie nie tylko o nie, ale również zboczeńców i niebezpiecznych dla otoczenia degeneratów, którzy się za nie podają, co ''konwencja stambulska'' sankcjonuje pomyloną całkiem kategorią ''płci społeczno-kulturowej'' niezależnej jakoby od biologicznej. Pod tym względem również złym przykładem może służyć Szwecja, gdzie przed dwoma laty zaprowadzono specjalnym ukazem operacje ''zmiany płci'' już u 15-letnich niedorostków, i to mimo iż wiele z tych dzieci jeszcze według oficjalnych badań cierpi na poważne zaburzenia psychiczne. Co zaskakujące w tak ''sfeminizowanym'' wydawałoby się kraju, są to głównie dziewczynki, które pragną zostać ''chłopcami'' - na miano czystego sk*ństwa zasługuje, iż zamiast poddać nieszczęsne pomylone leczeniu i odwieść od fatalnej decyzji, utwierdza się je w obłędzie okaleczając przy tym, a wszystko w imię rzekomo ''zwalczania przemocy wobec kobiet''!

Nie będę ciągnął wątku, bowiem rozpisywałem się już i to nie raz, jakim raczyskiem ideologicznym jest ''elgiebetyzm'', gendryzm a zwłaszcza post-genderyzm, o którym póki co u nas cicho, gdyż to jeszcze nie ten etap ''postępu''. Tym bardziej więc należy uświadamiać gdzie się tylko da, że programowe rozmywanie kategorii płciowości, i promocja zboczeń czy jak kto woli ''eksperymentów z własną seksualnością'', stanowić ma jedynie wstęp do jej całkowitej likwidacji! W zamyśle opętanych ideologów celem jest ''wyzwolenie'' człowieka z ''binaryzmu płci'', i w ogóle samego człowieczeństwa, jego transhumanistyczna radykalna rekonfiguracja - a że to niemożliwe? Dla tych fanatyków jeśli fakty przeczą arbitralnie przyjętym teoriom, tym gorzej dla faktów, tak więc żadne odwołania do rzeczywistych uwarunkowań i ograniczeń nie powstrzymają entuzjastów, bodaj najgorszej zarazy jaka może istnieć na tej planecie, i doprawdy obojętne już czy idzie o ''transpłciowość'', czy też totalny ''wolnorynkizm'' jakiego świat nie widział, i nigdy nie obaczy. Przypomnę więc tylko, iż jednako postawy te są podszyte nihilizmem, mimo szumnych odwołań do ''prawa naturalnego'' w rothbardiańskim akapie, i stąd histerycznie wyolbrzymiają jednostkę podnosząc ją do rangi absolutu. Posiada ona jakoby prerogatywę dowolnego dysponowania sobą, czy tyczy to elementarnych uwarunkowań typu płeć lub rasa, czy też swobodny dryf ''kontraktualnych'' relacji międzyludzkich, na mocy totalnego niemalże prawa samowłasności, jakie rzekomo jej przysługuje [ a w gruncie rzeczy sama je sobie arbitralnie nadała ]. Paradoksalnym efektem tego jest całkowita anihilacja, i pognębienie człowieczeństwa, bo jak coś chce być wszystkim okazuje się w końcu niczym. Nie przeczy to wszakże politycznej jałowości takichże fenomenów, i to nawet jeśli przybierają one rozmiary prawdziwej plagi społecznej trawiącej ocalałe resztki cywilizowanego świata. Dlatego nie należy stąd wyciągać wniosku, o jakoby lekceważeniu ich niszczącego wpływu - nie jest mi do śmiechu, gdy natrafiam w fachowym periodyku dla polonistów na artykuł ''naukawy'' o tytule: ''Gombrowicz od tyłu. Projekt krytyki analnej'' zawierający aż 40 stron PDF [!!!] niemożliwego pier****nia o ''rewolucyjnym potencjale tezy, iż ''odbytnica jest grobem'' w którym pogrzebana została męskość hegemoniczna, i fallogocentryczna'', bo to widomy dowód upadku naszej cywilizacji, i równi pochyłej po jakiej staczamy się coraz gwałtowniej.

Nie muszę zaś chyba mówić czym to nam grozi w konfrontacji z postkomunistycznymi Chinami, które przez ten czas nie tylko kradły technologie z Zachodu, ale i szkoliły własnych specjalistów, jacy teraz je twórczo u siebie rozwijają. W efekcie wyprzedzili go jeśli idzie o zaawansowanie prac na siecią 5G oraz ''internetem rzeczy'', czy tzw. AR od ''augmented reality'' - rzeczywistości poszerzonej o oddziaływanie urządzeń elektronicznych. Dlatego jako wyraz desperacji i widomy dowód porażki należy rozpatrywać celowe zapewne grzanie odjechanych teorii o szkodliwym oddziaływaniu rzeczonej technologii, bo  nie wierzę w ''spontaniczny'' charakter akcji masowego niszczenia masztów 5G jaka miała niedawno miejsce w Wielkiej niegdyś Brytanii, przedsięwzięcie na taką skalę wymaga koordynacji działań na poziomie niedostępnym byle szurom czy zwykłym ignorantom skrzykującym się na profilach antyspołecznościowych. Prędzej jako narzędzie nacisku na tamtejszy rząd, i skuteczne jak się okazało, bowiem niedawno zrezygnował on z usług Huawei przy budowie krajownej sieci 5G, to jednak nie rozwiązuje sprawy. Wprawdzie sankcje powzięte przez administrację Trumpa uderzyły mocno w chińską firmę korzystającą z usług producentów z USA czy Europy, a nade wszystko Tajwanu i Korei Płd., najbliższe lata pokażą jednak czy CHRL doczekała się w międzyczasie własnych kadr zdolnych do samodzielnego wytwarzania zaawansowanych technologii, a mają na to przynajmniej realne widoki. Póki co uruchomiony właśnie przez komunokapitalistyczne Chiny system nawigacji satelitarnej Beidou-3, ma być dokładniejszy od GPS'a, stąd czujący oddech konkurencji na karku Amerykanie musieli spiąć ostro poślady, by ten ostatni udoskonalić. Tym bardziej, iż oba mechanizmy mimo ich komercyjnego wykorzystania mają głównie militarny charakter, i służą nade wszystko nadal koordynacji działań wojska, czego zresztą Pekin nawet niespecjalnie ukrywa, dlatego USA utworzyły w kontrze swe dowództwo sił kosmicznych. Do tego samego dąży Japonia rozważając także umieszczenie na orbicie własnego satelity bojowego, bowiem jak twierdzą jej władze CHRL posiada sondy wyposażone w broń elektromagnetyczną, ale i robotyczne ramiona pozwalające bezpośrednio razić ''obiekty latające'' wroga. Ba, nawet Indie pracujące nad własnym programem kosmicznym, dołączyły już blisko półtora roku temu do elitarnego klubu państw dysponujących systemami niszczenia wrażych satelitów za pomocą wystrzeliwanych na orbitę okołoziemską rakiet. Rzecz jasna nie tylko nawigacja satelitarna, ale i wspomniana wyżej technologia 5G ma mimo swej niewątpliwej komercyjnej użyteczności, nade wszystko wymiar wojskowy, antycypacją tego co nas może czekać pod tym względem jest ostatnia fala ataków ''ransomware'' na istniejące już sieci przesyłowe, którego ofiarą padło wiele korzystających z nich przedsiębiorstw np. na dniach gigant rynku ''smartwatch'y'' Garmin. Działalność firmy została praktycznie sparaliżowana przez rosyjskie cyberkomando o nazwie EvilCorp, którego mniemany szef ma współpracować rzecz jasna z FSB - ponieważ koncern podejrzanie szybko wznowił produkcję, świadczy to iż prawdopodobnie zapłacił hakerom okup, łamiąc tym samym sankcje finansowe nałożone przez USA na Rosję.

Rozpisuję się o tym pozornie tylko poza tematem, gdyż jasnym jest dla każdego trzeźwego obserwatora narastającego globalnego konfliktu z jakim mamy obecnie do czynienia, że górę weźmie w nim ten, kto będzie miał niezbędne ku temu, zaawansowane technologicznie narzędzia, i specjalistów do ich wytworzenia oraz obsługi. Potrzebni nam są więc ludzie dysponujący realną wiedzą z zakresu nauk technicznych, biologii i matematyki, którzy pociągną naszą cywilizację dając jej szansę na rozwój, a nie ''transpłciowi'' w swym mniemaniu adepci chujmanistyki za przeproszeniem. Jedynie przywrócenie w edukacji tego, co ci paraintelektualni terroryści określają mianem ''logocentryzmu'' może dać im należyty odpór, do tego zaś niezbędnym jest także właściwie pojmowana filozofia, w tym nauki prawne, i zwłaszcza epistemologia, o czym jeszcze za chwilę. Zresztą być może rozplenienie się ''junk sciences'' w świecie Okcydentu, którego jesteśmy faktyczną eurazjatycką peryferią, stanowi oznakę zbliżającego się w gwałtownym tempie końca nauki akademickiej w jej obecnej postaci przynajmniej. W sumie słusznie, bo jeśli studenci mają trawić czas na podobne brednie mieszające im tylko niepotrzebnie we łbach, a co poniektórzy i zwłaszcza -re ustawiać na tym swoją pożal się karierę ''naukawą'', to lepiej aby uniwersytetów, gdzie dochodzi do takowego skandalu w ogóle nie było. Owszem, specjaliści od tzw. ''nauk ścisłych'' oraz zaawansowanej inżynierii stosowanej, jeśli nie zostaną poddani odpowiedniej ''obróbce'' etycznej, mogą również stać się ''technobarbarzyńcami'' gotowymi akceptować najdziksze eksperymenty na ludziach, traktując ich niczym laboratoryjne szczury czego dowodem niesłynny dr. Mengele, i cała plejada podobnych mu ''lekarzy gazujących''. Na pewno jednak nie nauczą ich cnoty intelektualnej spier****ny umysłowe ze zrytym od ''płci psychospołecznej'' i tego typu głupot łbem. Zarazem gwoli uczciwości należy przyznać, iż postępująca ''cyborgizacja'' jednostek ludzkich, oraz ''fantomatyzacja'' doznawanej przez nich rzeczywistości, tak poprzez otoczenie technologiczne w jakim funkcjonują, jak i powszechne niemal w użyciu syntetyczne narkotyki modyfikujące trwale zazwyczaj percepcję, sprzyja niewątpliwie szerzeniu się podobnych guseł i zabobonów. Otwartym pozostaje więc kwestia, czy aby rozwój technologiczny nie stwarza paradoksalnie warunków swej niemożności, tworząc takowych ''technobarbarzyńców'' z wypłukanym z wszelkich istotnych treści umysłem?

Tym bardziej jednak nie należy nadawać ''naukawej'' sankcji genderowym bredniom, bo nigdy dość powtarzania, iż to przepis na cywilizacyjną katastrofę, jaka niechybnie nas czeka, o ile wczas nie opamiętamy się. Nic się pod tym względem nie zmieni, dopóki beznadziejni decydenci pokroju Gówina będą chronić uprawiających proceder intelektualnych przestępców nie waham się rzec, w imię rzekomej ''wolności badań naukowych'', z którymi podobne gusła jako żywo nie mają nic wspólnego. Potrzebny nam jest odgórnie zaprowadzony ład, gdzie jak w porządnym kapitalizmie państwowym rząd wyznacza strategię i ogólne cele, koordynując prace zespołów uczonych i prywatnych podmiotów, zlecając im całą resztę w której wyręczą go lepiej od biurokratycznych agend samego państwa. Dzięki temu władza oszczędza sobie niepotrzebnego zachodu, zaś kapitał ludzki, wiedzy jak i pieniądza ma interes w sprzyjaniu własnemu krajowi. Pytanie, czy takowa optymalna sytuacja może mieć miejsce i u nas? - nie chcę dołączać do chóru tanich szyderców projektu ''elektromobilnego'' samochodu, jednej ze sztandarowych inicjatyw Morawieckiego, więc pozwolę sobie jedynie wyrazić uzasadnioną jak sądzę obawę, czy aby nie okaże się to kolejnym pretekstem do ''przewalania budżetu'', jak miało to miejsce z niesłynną korwetą ''Gawron'', kosztującą nieproporcjonalne zupełnie nakłady w stosunku do finalnego efektu. Wszakże nie oznacza to uznania wolnorynkowych przesądów, innego zabobonu naszych czasów, równie pustoszącego zwłaszcza młode, lub wiecznie infantylne umysły co wszelkie ''elgiebety'' i psychopłciowe fantazmaty - ''samo się'' nie zrobi, potrzebny jest powiadam odgórnie narzucony plan, konsekwentnie wdrażana strategia rządowa realnie oceniająca nasze możliwości, bez groteskowego sadzenia się, że to prawda panie ''dogonimy i przegonimy'', ale i pozbawiona zbędnych kompleksów. Nie mam złudzeń, iż wielcy tego świata pozwolą nam na jakowyś ''polski Microsoft'', nie mówiąc już o własnym programie kosmicznym, abstrahując całkiem czy w ogóle znalazłyby się na miejscu niezbędne ku temu kapitały i specjaliści. Możemy jednak gospodarząc dobrze swymi skromnymi dość zasobami, zyskać przynajmniej szansę stania się producentem zaawansowanych technologicznie podzespołów dla globalnych gigantów, a może i nawet zagospodarować samodzielnie jakiś niszowy segment światowej ekonomii. Nie mamy zresztą wyjścia, bo dalsze jechanie na ''byznesowym januszostwie'' jest niemożliwe w obliczu wyczerpywania się rezerw taniego pracownika, kontynuacja zaś dotychczasowego modelu neokolonialnego kapitalizmu a la Baal-cerowicz, i zasypywanie powstałej luki demograficznej robolem z Ukrainy, a nawet drugiego krańca Eurazji, to w obliczu strukturalnej słabości państwa, oraz przeżywającego potężny kryzys tożsamości narodu podatnego niestety na obce wpływy, grozi stanem permanentnej destabilizacji politycznej i społecznej - zwyczajnie nie stać nas na to, w każdym możliwym tego sensie.

Dobra, czas kończyć, bo wpadam w kasandryczne tony, a nie o to przecież idzie, tylko by opamiętać się póki nie jest za późno. Kto szuka dodatkowych argumentów przeciwko pladze ''płci urojonej'', odsyłam do prac czołowego bodaj epistemologa w Polsce, teoretyka metodologii nauk Adama Groblera, który przeprowadza jej krytykę z pozycji racjonalistycznych i świeckich jak najbardziej. Wykazuje on wprawdzie, iż w świetle obecnego stanu wiedzy zastarzały XIX-wieczny jeszcze pozytywistyczny paradygmat ''naukowej pewności'' jest nie do utrzymania, wszakże nie płynie stąd ekstremalny wniosek jaki wyciąga z tego faktu akademicka lewica, jakoby prawda była li tylko kwestią językowej konwencji i arbitralnej uznaniowości. Prowadzi to bowiem do takich absurdów jak ''genderyzm'' właśnie, bazujący na założeniu, że można dowolnie zamianować się mężczyzną lub kobietą, albo ''transpłciowym'' mutantem za pomocą neoszamańskich formuł magicznych, zwanych dla niepoznaki ''wypowiedziami performatywnymi''. Język i jego pojęcia, owszem uwikłany w historię i kontekst danej kultury, religii etc. nie stanowi przez to wiernego odzwierciedlenia rzeczywistości, wszakże zachodzi między nimi relacja podobieństwa, pozwalająca traktować słowa niczym mapę, także przecież nie odwzorowującą dokładnie rzeźby terenu, a jedynie wskazującą na punkty orientacyjne umożliwiające nam odnalezienie się jakoś w przestrzeni. Płynący stąd zdrowy sceptycyzm wobec wszelkich uchodzących za ''naukowe'' zakamieniałych dogmatów i ''konsensusów klimatycznych'', nie jest tym samym więc co jawny nihilizm postmoderny, i jej wiara w gusła i zabobony pokroju iście magicznego konstruktu ''psychopłci'', czy wręcz posthumanistycznej modyfikacji człowieka za pomocą czysto językowej operacji, konkretnie neutralnej jakoby kategorii ''persony'' równie dobrze mającej identyfikować ludzką istotę, jak i zwierzę, świat wegetatywny a nawet materię nieożywioną. Wspominałem o tym ostatnim onegdaj omawiając kocopały Ewy Domańskiej, ''zwrot performatywny'' we współczesnej post-humanistyce o jakim prawi to właśnie nic innego jak akademickie voodoo, któremu tacy jak ona jawnie się oddają. Jeszcze czołowy amerykański postmodernista Richard Rorty, i zarazem przedstawiciel tamtejszej ''old left'' spod znaku trockizmu, uznawał za oczywisty absurd, iż język miałby rzekomo kreować ''prawdę'' i przez to samą rzeczywistość, ale jego następcy już nie mają żadnych hamulców, i bez żenady głoszą takowe brednie agresywnie narzucając je przy tym całej reszcie, co nie postradała całkiem rozumu.

Dlatego jeśli nie powstrzyma się tych hunwejbinów Okcydentu, spustoszą go na wzór swych poprzedników i ideologicznych kuzynów czasu ''rewolucji [anty]kulturalnej'' w Chinach. Porównanie jak najbardziej na miejscu, gdyż istnieje między nimi polityczne pokrewieństwo, dość powiedzieć, że cały ruch ''Black Lives Matter'' tkwi korzeniami w maoistowskiej właśnie organizacji ''Freedom Road'', temat godny osobnego omówienia. Przykro mi więc, ale fanatyków kierujących się maksymą Przewodniczącego: ''wy macie rację - ale my mamy karabiny!'' nie powstrzyma żadna racjonalna argumentacja, lecz tylko kule ołowiu, stąd żywię skromną nadzieję, iż rząd amerykański wykaże się odpowiednią stanowczością pod tym względem, gdy zapewne już tej jesieni dojdzie do eskalacji rozruchów w USA. Jeśli zaś polskie władze zamiast jak dywersant Gówin brać stronę potencjalnych terrorystów, torujący im niczym nowy Kiereński drogę do skutecznego zamachu stanu, nie wezmą się wreszcie za coraz to bardziej rozbestwioną hołotę, czego dowodem ostatnie akty profanacji w wykonaniu ''elgiebetów'', podobne obrazki jak za oceanem staną się wkrótce i naszym udziałem. Póki jeszcze wystarczą by ich powstrzymać środki administracyjne i odcięcie od kasy należy się z tym spieszyć, bo później obawiam się pozostanie już tylko strzelanie w odpowiedzi na jawny rewolucyjny terror... Pół biedy zresztą, gdyby choć na miejscu wśród rządzących obecnie była przynajmniej niezbędna do tego determinacja, a tej niestety mimo ich neopiłsudczykowskich gromkich napinek jakoś nie dostrzegam, tym bardziej więc - ''wszyscy won!'' z uczelni, i wszelkich urzędów, dopóty istnieje jeszcze możliwość by ich usadzić legalnymi metodami. Czas nagli, stąd nie ma co oglądać się na protesty brukselskich i globalistycznych pasożytów finansujących to badziewie, a wypowiedzenie nędznej ''konwencji stambulskiej'' byłoby ku temu wstępnym, i bardzo dobrym przez to krokiem. Niestety kunktatorskie wypowiedzi niektórych polityków PiS wskazują, że jak zwykle skończy się u nich rejteradą, obym się tu mylił, w każdym razie samo podjęcie tematu w świetle powyższego należy jednak poczytać przynajmniej niektórym z rządzących na plus. Jeśli to faktycznie inicjatywa Ziobry i jego ludzi, tym razem muszę go na finał pochwalić, jak jeszcze poprzednio ganiłem, i to nawet jeśli uczynił to z powodów koniunkturalnych, na użytek walki wewnętrznej w obozie władzy, co do czego nie mam złudzeń.

ps. Już po napisaniu powyższego natrafiłem na znakomity tekst amerykanisty Tomasza Żyro, celnie ujmujący genezę opisanego tu procesu, z którego to artykułu pozwolę sobie zacytować kluczowe fragmenty:

''Jak pisze Tocqueville, zasada demokracji i arystokracji sprawiają, że mamy przed sobą dwa typy mentalności albo wręcz „dwie odrębne ludzkości”. Ludzkość demokratyczna jest znakiem naszej epoki. „Narody naszych czasów nie mogą uniknąć równości”. Równość, generująca społeczeństwo demokratyczne i człowieka demokratycznego, sprawia, że historia nie ma ani celu, ani końca: „w miarę jak zwiększa się równość, pragnienie równości staje się coraz bardziej nienasycone”. Można powiedzieć, że bardziej niż przez zawiść postępowanie człowieka demokratycznego jest charakteryzowane przez nienasycenie (dotyczy to nie tylko dóbr materialnych, ale również większej i większej równości). Równość nigdy nie jest taka, jakiej by pragnęły czy chciały społeczeństwa demokratyczne. [...] Jednym słowem: pochód równości jest nie do zatrzymania. Stąd pęd, pogoń i zmienność wszystkiego, pęd bez celu, ożywiony pasją równości: doktryny, prawo, konstytucja, wreszcie obyczaje. Nie chodzi o to, aby cel osiągnąć, ale żeby ten ideał równości, nieustannie zmieniający kształty, gonić bez ustanku aż do utraty tchu. Chodzi więc o sam ruch, który jakoby znamionuje postęp. Napór równości jest odczuwalny także w sytuacji niedemokratycznej. Nienasycenie równością prowadzi do radykalizacji postulatów, postaw, oczekiwań. Pierwsza i podstawowa konsekwencja tej radykalizacji sprowadza się do sytuacji, w której równość wypiera wolność (także polityczną). [...] Wszelkie formy tyranii mają swój rodowód w doktrynach egalitarnych. Nie mówimy o tyranii większości ani tyranii jednego człowieka (w sytuacji równości wszystkich pozostałych). Mówimy o tyranii, którą ustanawiają mniejszości lub wręcz jedna dominująca mniejszość w obrębie demokratycznej struktury społecznej, władająca człowiekiem demokratycznym z jego charakterystycznymi upodobaniami. Nie jest to już demokracja polityczna, lecz ukryta pod sztafażem demokratycznym nowa forma rządzenia. [...]

Namiętność równości (zwłaszcza ta na krawędzi fanatyzmu) prowadzi do obszaru biopolityki; szczególnie w przypadkach, gdy rytm życia społecznego narzuca narracja o nierówności i niesprawiedliwości. Jeśli rewolucja równościowa jest nie do zatrzymania, a na dodatek wkracza na nowe pola (płci, orientacji seksualnej), to zasadne jest pytanie, jakie pola życia społecznego jeszcze obejmie. Tym bardziej że podejście konstruktywistyczne tworzy nowe pola nierówności, nawet jeśli nie występują w sferze realissimum. Mamy wówczas do czynienia z aktywnością zwaną od Ervinga Goffmana framing, która sprawia, że odkrywane są nowe, dotychczas jakoby zasłonięte, obszary życia społecznego, na które należy ukierunkować impet egalitaryzmu. Rezultatem działania równości jest postępujący pluralizm. Zasadą organizującą pluralizm jest stała inkluzja kolejnych grup domagających się równości. Wiemy wszakże, że w oceanie walczących o uznanie grup pływają i rekiny. Tak więc napierająca na życie społeczne równość, wsparta aktywnością konstruktywistyczną, będzie odkrywać coraz to nowe obszary nierówności. „Logika” napierania równości jest oczywista: najpierw wydobywa naturalną nierówność kondycji, pojawiają się prawa człowieka (począwszy od praw osobistych przez obywatelskie do politycznych), następnie zdefiniowane zostają prawa socjalne. Kolejne odsłony nierówności ukazują relacje damsko-męskie, sferę płci (w tym płci kulturowej). Inne odsłania wiktymologia, jak i psychiatria (jaki jest status choroby psychicznej?). Dzięki postulatom równości można zdefiniować status normalności w sferze seksualnej. Potem konstruuje się kolejne generacje praw: do aborcji, turystyki, imigracji, ostatnio do cyfrowej tożsamości (digital identity). Unormalnienie tego, co nienormalne, zostaje dokonane pod hasłami równości. W świecie rządzonym przez zasadę równości nie ma miejsca na hierarchię, autorytet ani wolność. Sytuacja jest tym bardziej niebezpieczna, że wielorakie postulaty egalitaryzmu są utożsamione ze sprawiedliwością.

Wygląda na to, że aktywność odkrywania wciąż nowych sfer nierówności polega na tym, aby wznosić coraz to nowe parawany (w terminologii Jeana Baudrillarda tworzyć nowe symulakry), aby przysłonić to, co najistotniejsze. Rzecz charakterystyczna, że jedyny obszar, gdzie nietknięta pozostaje nierówność, to sfera własności – zwłaszcza ta wyłoniona w procesie globalizacji. W ten sposób człowiek współczesny żyje w dwóch światach: świecie rzeczywistym, w którym mamy do czynienia z rządami oligarchii w sztafażu demokratycznym, i świecie wirtualnym, w którym nieustannie obalamy wytworzone symulakry nierówności: płci, dewiacji, statusu oprawcy czy zwierząt. Przy okazji wytworzona została ideologia głębokiej ekologii: bezbronna Ziemia/Gaja wobec zaborczego człowieka.

Jak więc będzie się toczyć rewolucja demokratyczna w dzisiejszym świecie? I to w sytuacji, gdy demokracja jako typ ustroju odchodzi w przeszłość? Niwelowanie to główna siła współczesności. I pierwszą ofiarą tego rozpanoszenia idei równości jest wolność. Porządek duszy, intymność, sfera prywatna były polami świata społecznego wyjętymi spod patronatu równości. Za każdym razem postulowany postęp równości tworzy kolejne nierówności, które należy zniwelować. Nie ma mety w pochodzie równości. Horyzont równości stale się oddala. Kiedyś horyzont równości zakreślała koncepcja społeczeństwa bezklasowego, obecnie społeczeństwa bezpłciowego.''