czwartek, 3 września 2015

''Psy'' trzy.

Niedawno dopiero miałem okazję, zachęcany zresztą do tego od dłuższego czasu przez znajomych, obejrzeć wystąpienie Kaczyńskiego w ''Klubie Ronina'' tuż po wygranych wyborach prezydenckich. A ściśle mówiąc samą mowę Pana Prezesa na początku i wyrywkowo tylko niektóre z jego późniejszych odpowiedzi, bo nie zdzierżyłem zaplutych dziadków jakich tego typu imprezy zwykle przyciągają [ nawet podejrzewam, że część z nich to stare ubole celowo przysyłane, by je sabotować i przeciągać niemiłosiernie pierniczeniem farmazonów, reszta zwykłe świry z demencją ] i wskutek po najszło mnie kilka refleksji :

1. się cieszę, że Pan Prezes raczył był przyznać wreszcie otwarcie, iż PiS ''nie jest partią idealną'' choć to bardzo, ale to bardzo oględnie powiedziane, trudno jednak oczekiwać od Jarosława, że będzie robił sobie i ugrupowaniu jakiemu szefuje na głowę i to w sytuacji, gdy w mendiach głównego ścieku wylano nań już dotąd takie cysterny pomyj, dobre więc i to. Niemniej patrząc, gdzie są dziś postacie - raczej posiedzieć niż postać, jak mawiał Kisiel - typu Misiek Kamiński, Zdradzio Sikorski, Kazio ''muppet'' Marcinkiewicz, obrotowa Kluzikowa, Ludwik Dorn [ który przypomnę głosował ZA opierdzieleniem polskich lasów by spłacić haracz dla Koszer Nostry, zapewne z racji pochodzenia ośmielę się wyrzec ] itd., spokojnie można by wymienić jeszcze drugie tyle złajdaczonych byłych współpracowników z najbliższego kręgu Kaczyńskiego, nieodparcie narzuca się pytanie, czy jednak aby nie za dużo tych horrendalnych wpadek personalnych Panie Prezesie ? [ a gdzie też podziali się czy raczej przepadli ''muzealnicy'' itp. z otoczenia jego śp. brata ? ] Oczywiście należy wziąć poprawkę, iż uprawianie polityki zwłaszcza na obszarze postsowieckim, z racji skomuszonego do szczętu ''materiału ludzkiego'', przypomina w dużej mierze rzeźbienie w pewnej brzydko pachnącej substancji zwanej potocznie ''gównem''. Mimo wszystko nie tłumaczy to aż tak fatalnej serii, prawdziwej parady politycznych kurew, bufonów i zwykłych złodziei, fakt iż na tle za przeproszeniem PO, SLD czy zwłaszcza PSL partia Kaczyńskiego i tak jakoś się prezentuje również nie jest żadnym usprawiedliwieniem, bo od kiedyż to szambo stanowi punkt odniesienia, mamyż się równać do kloaki ? Jedna ze znanych mi osób, która miała okazję obserwować z bliska stosunki panujące w otoczeniu Pana Prezesa opowiadała mi niedawno, iż zwykł on roztaczać wokół siebie atmosferę typową dla PRL-owskiego partyjnego kacyka, co niewątpliwie sprzyja takim kreaturom jak oślizgły dupek Hoffman, czy Błaszczak nie bez powodu ''płaszczakiem'' zwany. Patrząc też z lokalnej perspektywy trudno mi jakoś uwierzyć w faktycznie pilną sanację kraju pod przewodem ''jedynej słusznej partii na prawicy'', gdy lokalny oddział tejże na czele z p-osłem Lipcem obrzydliwie łasi się do prezydenta mojego miasta, który zafundował kielczanom bodaj najdroższe w UE przystanki autobusowe [ w dodatku jeszcze do dupy ], każden jeden za circa 400 tysi i przy okazji kolejny koszmar komunikacyjny. O innych jego przewałach typu ''lotniskokopalnia'' w Obicach [ biorąc pod uwagę zainwestowane weń dotąd środki to chyba już podziemny kosmodrom ? ] nie wspominając, w porównaniu z którymi ostatnia ''afera leżaczkowa'' to doprawdy pryszcz. Taki chociaż z niej pożytek, że wreszcie do ''tutejszych'' a zwłaszcza młodych, którzy zwykle g... się na polityce wyznają i dlatego dają se wciskać Paligłupa czy inną Qrwę Mikke, w końcu dotarło co z ''rumuna'' za dupek i ignorant i jakimi miernotami się otacza. ''Niezła feng szuja'', jak mawia o jednym z nich znajomy, choć te ludziska dziwne jednak są, bo jakoś nie protestowały wcześniej, gdy niemal przez środek miasta włodarze puścili autostradę na odpierdól się obudowując ją szkaradnymi ''ekranami dźwiękowymi'', które i tak ch... dają zamykając tylko mieszkańców okolicznych blokowisk de facto w getcie. Dopiero niemożność leżenia z pyfkiem na trawce zmobilizowała ich do żarliwego protestu - dlatego nie wierzę w demokrację, za to pokładam nadzieję w ubikację.

2. znamienne iż Kaczyński wspominając o pogardzie wobec ''partiokracji'' i podając przykład monopartyjnego reżimu w wersji light, w przeciwieństwie do hardkorowych typu bolszewickiego czy nazistowskiego, wymienił autorytarną dyktaturę Antonio Salazara - wątpię by większość osób zebranych na sali w ''Roninie'', a tym bardziej przed komputerem kumała w ogóle kto on zacz był ten ichni portugalski ''duce''. Doprawdy trudno się temu dziwić, iż nie znali odległego przypadku z drugiego krańca kontynentu i - excuse-moi - z dupy szczerze mówiąc, tym bardziej, iż mamy na wspomniane zjawiska doskonale czytelny nam dowód w rodzimej historii w postaci piłsudczyzny rzecz jasna. Któż tutaj z jaką taką przynajmniej wiedzą nie słyszał o połajankach Komendanta pod adresem ''konsytuty-prostytuty'', ''zaplutych karłów reakcji'' [ tak, on ci w rzeczy samej, komuchy jedynie przejęły hasło po wojnie ], ''sejmokracji'' i partyjnych politykierów, którym ''kury szczać prowadzić a nie politykę robić'' itd. Nazwy sanacyjnego BEZPARTYJNEGO Bloku Współpracy z Rządem [ BBWR ], czy późniejszego Obozu Zjednoczenia Narodowego ''ozonem'' powszechnie wtenczas przezywanego też chyba mówią same za siebie, aż dziw więc iż Pan Prezes uciekł się do tak obcych i odległych nam przykładów miast odwołać się do doskonałego, leżącego niemal tuż pod nosem. Ironizuję oczywiście, bo gdyby tak uczynił znowu narobiłby sobie i swej formacji na łeb przyznając jawnie, że najlepszym świadectwem krytykowanych przezeń patologii politycznych jest tradycja do której on i jego zwolennicy się przyznają ! [ dlatego nie przypadkiem Cookiz odgrzał stare hasło Marszałka ''bić k... i złodziei !'', mając je za niemal cały poza JOW-ami pożal się program ].

3. stąd chętnie poznałbym obecny stosunek Pana Prezesa do dziedzictwa Narodowej Demokracji. Paradoks bowiem polega na tym, że choć w retoryce i samoidentyfikacji politycznej jego członków, jak i zwolenników PiS odwołuje się do piłsudczyzny, w modelu organizacji i zwłaszcza sposobie uprawiania polityki ugrupowanie to jest na wskroś endeckie - z całym szacunkiem, ale Jarosław nie jest typem charyzmatycznego wodza na wzór Piłsudskiego, a raczej polityka gabinetowego, jak Dmowski właśnie [ tym bardziej tyczyło się to Lecha, zresztą żaden zarzut z mojej strony, bo nie dla mnie ci wszyscy szemrani zbawcy na koniu czy raczej kobyle w tym wypadku ]. Z kolei chyba tylko totalny leming, któremu zrobiono gangbang z mózgu serio może wierzyć, iż pisowcy naprawdę zdolni są dokonać zamachu stanu na wzór majowego przewrotu, wątpię też by ich rygorystyczny legalizm przypadł do gustu legionowym terrorystom z ''bandytą spod Bezdan'' na czele. Podnoszę tę kwestię, gdyż obecnie toczy się na prawej stronie sceny politycznej zażarty i kompletnie groteskowy jak dla mnie spór między pogrobowcami sanacji i endecji, gdzie obie strony nie przebierając w środkach przywołują na nowo wyświechtane zarzuty sprzed prawie 100 lat o agenturalność rosyjską czy niemiecką, włącznie z zaawansowanym syfilisem jakoby rzucającym się na mózg przywódcom nielubianych formacji [ ''inni szatani'' mieszający w polskim kotle muszą nie posiadać się z radości obserwując jak ochoczo ludzie mieniący się ''patriotami'' obierają rolę pożytecznych idiotów w tym wymierzonym w nasze żywotne interesy cyrku ]. Przede wszystkim jednak dlatego, iż w moim głębokim przekonaniu na dziś potrzebna jest nam pewna synteza obu niegdyś spornych tradycji politycznych, bowiem piłsudczycy i ich współcześni mniemani spadkobiercy upatrując wroga głównie w Rosji skłonni byli i są do bagatelizowania równie wielkiego zagrożenia ze strony Niemiec [ obecnie przyjmującego bardziej perfidną, stąd trudniejszą do zidentyfikowania formę niż w czasach Dmowskiego i Narodowych Sił Zbrojnych ] co jednak nie czyni ich zaraz ''niemieckimi agentami''. Z kolei neoendecy bezbłędnie diagnozując współczesną Rzeszę Europejską i Mitteleuropę w wersji light do jakiej neokolonialna III RP przynależy, popełniają w stosunku do Moskwy ten sam błąd jak ich adwersarze, co również nie świadczy automatycznie, iż są ''rusofilami'' czy wręcz ''ruskimi k...'', jak obecni samozwańczy wyznawcy Marszałka lubują się ich wyzywać [ tym bardziej, iż jednych i drugich łączy ''MOST''... ], jednym słowem powinniśmy myśleć po endecku i działać jak piłsudczycy.

4. dlatego autentyczny szacunek należy się Panu Prezesowi za jego trafne uwagi sprzed lat o ''niemieckich mediach'', czy obecnej Polsce jako ''rosyjsko-niemieckim kondominium''. Za których rzkome ''oszołomstwo'' był tak krytykowany również przez ''naszych'', by wymienić choćby Ziemkiewicza, gdyż czas pokazał, że jak to przeważnie bywa ''wariat'' miał właśnie w tych kwestiach rację. Choć co się tyczy ostatniego głośnego stwierdzenia Kaczyński dał połowiczną jedynie diagnozę stanu rzeczy, bowiem od początku gwarantami mafijnego, neokolonialnego układu panującego w III RP były nie tylko faktycznie Moskwa i Berlin, ale również Waszyngton i Tel Awiw. Zwłaszcza ta ostatnia kwestia budzi niepotrzebne emocje i wywołuje nieporozumienia wśród polityków i zwolenników PiS-u stanowiąc absurdalne tabu, kompletnie niesłusznie, choćby niedawna ohydna w swej ostentacyjności promocja operacji ''Most'' w wykonaniu dwóch żydowskich aferzystów, którzy by ją sfinansować okradli Polaków na ciężkie miliony ''z małą pomocą'' rodzimych jak i koszernych służb, oraz towarzyszącego im ''milicjanta z Okęcia'' Dziewulskiego, wraz z legionem podobnych mu ubeków pokazała dobitnie, iż nie może być mowy o faktycznym uzdrowieniu sytuacji w kraju i walce z ''głębokim państwem'' w którym prym wiodą WSIoki, jeśli nie zaczniemy wreszcie patrzyć trzeźwo na nasze realne stosunki z Izraelem i Żydami w ogólności. Wystarczy rzut oka na kreatury, jakimi wysługuje się Mossad nad Wisłą czy takich szkodników jak Hartman, lub niesłynny ambasador Schnepf [ Kaczyński już lepiej powinien wiedzieć co zeń za kanalia, jak bardzo bruździł zwłaszcza jego bratu i nade wszystko interesom naszego kraju ]. Obaj z loży ''BB'', albo niejaki Ananicz, przykład typowego resortowego Żyda od których aż roi się w rzkomo ''polskim'' MSZ, aby się o tym przekonać. Oczywiście nie może to oznaczać idiotycznych, prowokatorskich ekscesów, tak na początek skromnie wystarczyłoby porzucić chrzanienie neokoszerwatywnych bzdetów jak poseł Dziedziczak, że Izrael jest jakowąś ''bramą'' przed zalewem dżihadyzmu, zaś Iran z kolei to szejtan wcielony i współczesny odpowiednik III Rzeszy, bowiem choćby w porównaniu z reżimem purytańskich islamistów sprawujących rząd dusz w Arabii Saudyjskiej to ostoja wszelkich wolności, demokracji i czego tam sobie jeszcze prawoczłowiecza stryjenka życzy. Zamiast tchórzliwie chować głowę w piasek lub wręcz łasić się do opluwających Polskę gdzie tylko mogą neokonserwatystów czy rasistów z Chabad Lubawicz [ patrz foty w dziale ''Działalność kulturalna'' ] lepiej nawiązać współpracę z takimi Żydami jak Paul Gottfried, paleokonserwatywny filozof polityki i eseista, którego tekst broniący Polaków przed atakami ze strony ''kosher nostry'' można przeczytać na jednej z polonijnych stron - niedawno wydany przez ''Wektory'' tom jego pism winien być lekturą obowiązkową wśród polityków PiS z Panem Prezesem na czele, tym bardziej, że Gottfried również wspiera żydowskie państwo z racji swego pochodzenia czego uczciwie nie ukrywa [ Żydzi jakoś nie uważają by patriotyzm był ''faszyzmem'', przynajmniej ich własny ] ale w przeciwieństwie do neokońskich politruków jakich serdecznie nie cierpi, nie wyzywa przeciwników Izraela i sprawy żydowskiej z automatu od ''nazistów'' i ''antysemitów'' mając zrozumienie dla ich racji, w tym widać różnicę poziomu między godnym tego miana intelektualistą a propagandową szczujnią z MEMRI typu Koraszewscy i reszta sługusów ''Holocaust corporation''. A propos - zaangażowanie w promocję wyżej wspomnianego żydoubeckiego sabatu skompromitowało do reszty frondelek.pl : portal ten niegdyś poświęcony a dziś posrany ośmielał się jeszcze niedawno oskarżać Brauna i innych polskich krytyków Izraela o ''ruską agenturalność'' po czym bez najmniejszej żenady ordynarnie agitował na rzecz imprezy w której maczali paluchy min. jawni czekiści, WSIoki o współpracujących z nimi pospolitych kurwach i złodziejach już nie wspominając... Cóż się jednak dziwić skoro za patrona miał on kogoś takiego jak oślizgły, dwulicowy płaz Terlikowski - po szczegóły odsyłam do mojego poprzedniego wpisu.

5. tu mała dygresja - patrząc na ''mostowiaków'' i z trudem powstrzymując przy tym podchodzące do gardła mdłości, miałem wrażenie jakiegoś koszmarnego deja vu, jak gdybym oglądał współczesny sequel ''Psy - 25 lat później'' z niedomagającym Franzem Maurerem, któremu pukawka już nie strzela bez wsparcia niebieskiej pigułki i jego przedwcześnie postarzałymi od rozpusty, przećpanymi niegdysiejszymi flamami z napuchłymi od botoksu maskami zamiast twarzy [ być może jak to sobie kiedyś wesoło gawędzili Oleksy z Gudzowatym na piździe także uczyniono im lifting ], wszystkie te ubeckie zombie wypełzły ze swoich cuchnących krypt niczym w postkomuszej wersji ''Nocy żywych trupów'' czyniąc horror początków lat 90-ych na powrót realnym, widać stąd dobitnie iż susza panująca w III RP o której się tyle teraz gada zaczyna dobijać do dna i korzeni ''transformacji ustrojowej'', jej iście ''histerycznego sukcesu'' aż muł wychodzi na wierzch... Nie tylko przypomina się heroiczna epoka narodzin disco-polo i hip-chłopu [ hej, gdzie te czasy, gdy pan Marzec nie był jeszcze przesławnym Lyrójem a zwykłym dupkiem produkującym się jako PM Cool Lee zaś idoli rodzimych rapowców stanowili gangster z ''Ulicy Sezamkowej'' Vanilla Ice oraz czarny burak MC ''Młot'' nomen omen do czego oczywiście żaden za ch...olerę się dziś nie przyzna, wszyscy jak jeden słuchali/ruchali-się Public Enemy i w ten deseń szitem, nie inaczej, eh ], malinowych marynarek, hipnotycznych krawatów wywołujących oczopląs, dresów i jedynego naszego towaru eksportowego, który odniósł wtedy prawdziwy światowy wręcz sukces na miarę tego ''historycznego'' co to nam teraz wmawiają czyli polskiej amfetaminy - dzięki Bagsikowi, który wyglądał jak alfons z pierwszych odcinków Borewicza mogliśmy przenieść się w pionierskie, złote czasy stanu wojennego, oddziału ''Y'' i powstających firm polonijnych z udziałem kapitału radzieckiego, gdy wykuwały się fortuny naszych wizjonerów czy tam paserów biznesu III RP, tych wszystkich Wejchertów, Walterów, Solorzy, Krauzych i bodaj największego z nich, naszego dobrodzieja czy tam złodzieja doktóra Kluczyka, któren niestety ostatnio był zszedł na sercową prostatę a dokładnie na powikłania po operacji służb specjalnych. Dziewulski zaś to postać wycięta z PRL-owskiej kreskówki i heroiczna na miarę największych romantycznych bohaterów, skomplikowana wewnętrznie niczym mickiewiczowski Konrad czy kapitan Żbik skrywa bowiem jakiś problem natury niewątpliwie intymnej : pamiętam go gdy przechwalał się w tv ganem z monstrualnie długą lufą przy którym słynna czterdziestka czwórka ''brudnego Harry'ego'' prezentowała się niczym dziecinny pistolecik, nie trzeba być psychol-anal-itykiem by domniemywać jakiegoż to organu mogło być kompensacją, to plus zamiłowanie do szpanerskich sportowych wózków z których niegdysiejszy p-oseł LSD także słynął było tak podręcznikowe że aż zęby bolą, nie mówiąc już iż trza mieć chyba narzędzie pracy gwiazdy porno za głowę aby nosić na co dzień pod marynarką gnata do ubijania słoni i jeszcze jak ostatni głupek wymachiwać nim na oczach milionów nie czując nawet przy tym swej śmieszności - aż dziw, że przy takiej ''ochronie'' żaden arabski terrorysta nie zdołał porwać samolotu z tymi ruskimi Żydami czy pieprznąć weń granatnikiem. I na litość, jak w ogóle serio brać hucpę prowadzoną przez żeńskiego cyborga a la Ogórek o imieniu Serafina ?! Matko z Buska...

6. wracając na koniec do kluczowej kwestii gwarantów neokolonialnego statusu ''OdroBugu'' : szczególnie pożądane jednak w przypadku polityków PiS z Panem Prezesem na czele byłoby ich otrzeźwienie w kwestii stosunków z USA co rzecz jasna nie może oznaczać histerycznego antyamerykanizmu tylko oparcie ich wreszcie na realnych podstawach to zaś wymagałoby przede wszystkim rozpoznania czym w ogóle do cholery te Stany Zjednoczone są i jakimi motywami kierują się w swej polityce a pod tym względem jest u nas kiepsko, jesteśmy wprawdzie zalani wręcz szitem zza oceanu, który chętnie łykamy jak modelka kasztany w Dubaju, ale świadomość historii tego kraju i jak kształtowały się specyficzne dlań instytucje decydujące o jego potędze jest u nas niemal zerowa, odnoszę wrażenie, że ten stan rzeczy dotyczy przede wszystkim, o zgrozo, przedstawicieli naszego establiszmętu politycznego i naukowego np. kto nad Wisłą w ogóle wie kim był taki Brooks Adams, teoretyk amerykańskiego imperializmu ''ery postępowej'', gdy Ameryka wkraczała na drogę ku globalnej dominacji, którego idee kształtowały politykę prezydentów Teodora Roosevelta i Woodrow Wilsona ? Nie będę ukrywał, że sam odkryłem go dopiero niedawno i to przypadkiem, oczywiście nie sposób w necie natrafić na polskojęzyczną wzmiankę o nim, nawet skromnego biogramu w wiki o jakimś obszerniejszym opracowaniu już nie wspominając za to całkiem sporo na temat historyka i literata o podobnym imieniu i nazwisku, znamienne - podejrzewam, że naszym protektorom, jacy by oni nie byli, zależy na tym aby polska polityka i jej dyskurs przybierały właśnie tak infantylną formę bo dzięki temu jesteśmy dosłownie jak dzieci we mgle i łatwiej nas rozgrywać a i w interesie RPRL-owskich kadr naukowych opartych nie jak w cywilizowanym świecie na merytokracji lecz tytułokracji, przeznaczonych jedynie do tego, by z zasady stanowić zaplecze ''eksperckie'' dla PZPR-owskiej partii-matki i jej współczesnych klonów, niespecjalnie leży by ten stan rzeczy odmienić, zresztą jak niby shabilitowany post-komuszy głupek miałby pouczać w tym względzie ignorantów ? [ i stąd zdani jesteśmy na takich pożal się ''amerykanistów'' jak Longin Pastusiak czy inszy Zbigniew Lewicki... ] W tym kontekście musi więc niepokoić gorące poparcie Lecha Kaczyńskiego dla żałosnej, utrzymanej w skomlącym tonie supliki wystosowanej do waszyngtońskiego imperatora przez Bolka, Havla i Olka [ Lech, Czech i... Żyd jednako srali w portki ] podczas trwania ''resetu'', najgorsze zaś iż nic to chyba polityków i propagandzistów PiS nie nauczyło skoro naiwnie pokładają nadzieję w istotną zmianę polityki USA po ewentualnej wygranej w wyborach prezydenckich republikańskiego kandydata urastającego w ich oczach niemal do rangi jakowegoś ''katechona''. To przejaw wciąż żywych na prawicy reaganowskich miazmatów będących paradoksalnie wytworem prostackiej, urbanowskiej propagandy czasu ''stanu wojennego'', w kontrze do niej solidarnościowi politycy i działacze o reszcie polskiego społeczeństwa już nie wspominając wytworzyli sobie równie powierzchowny, infantylny obraz Stanów Zjednoczonych jako ''imperium dobra'' i oazy wszelkiego sukcesu, w co trudno zresztą było nie uwierzyć na tle ówczesnego syfu gnijącego PRL-u, sęk w tym iż blisko ćwierć wieku po tzw. ''upadku komuny'' i ''otwarciu na świat'' nadal zdają się im hołdować i to mimo tylu dowodów na coś przeciwnego - do rangi symbolu urasta tu namaszczenie gestem imperatora na prezydenta Jaruzelskiego przez Busha seniora podczas jego pierwszej wizyty w Polsce, gdy to on de facto wprowadził komunistycznego dyktatora na salę posiedzeń Sejmu kontraktowego. Pamiętam dobrze z dzieciństwa i wczesnej młodości ten okres powszechnej iluzji, dziś jednak gdy bliżej mi niż dalej do 40-tki na szczęście już dawno tą infantylną fascynację mam za sobą, zarazem ustrzegłszy się mielizny przerzucenia w równie głupie pomstowanie na ''AmeriKKKę'' jako źródło wszelkiego zła i plugastwa na Ziemi, zwyczajnie otrzeźwiałem z rosnącym niepokojem obserwując jednak iż większość rodaków nadal nie dorosła pod tym względem i nie ma nawet najmniejszego zamiaru beznadziejnie tylko miotając się między wspomnianymi dwoma biegunami typowego dla gówniarzy idiotyzmu [ ostatnio Ścios niestety obnażył się mimochodem tutaj dając wręcz kliniczny zapis stanu umysłu żywej skamieliny z lat 80-ych i zarazem kompletnego niezrozumienia faktycznych intencji ówczesnej amerykańskiej administracji - jako ożywczy kubeł zimnej wody polecam rzeczowy jak mało kiedy u tego autora tekst Piotra Skwiecińskiego na temat jak się relacje między nami a Stanami mają naprawdę ]. W każdym razie życzyłbym sobie aby Jarosław okazał się mniej naiwny w tych kwestiach niż jego śp. brat, być może też nadchodząca nieuchronnie zmiana pokoleniowa wśród polityków PiS i ogólnie pojętej prawicy przyniesie nową jakość w naszym stosunku do USA oznaczającą mniejsze poleganie na frazesach o ''prawach człowieka'', ''demokracji'' i takich tam a więcej twardych konkretów tyczących wsparcia finansowego i zbrojnego i to w realnym wymiarze a nie jego namiastkach jak dotąd, oby - bo jak nie to chromolić, wszyscy hurtem zapisujemy się taką razą na folkslistę wzorem płemiełka i stajemy nowym landem, będziemy mieć przynajmniej porządek jak w byłym NRD i  produkty ''aryjskiej'' jakości a nie spady dla ''polacken'' w Lidlu.

No i to właściwie byłoby na tyle tych refleksyj, troszkę sobie podworowałem z Pana Prezesa momentami muszę jednak dodać już z całą powagą na jaką mnie stać iż jest on bodaj jedynym politykiem z prawdziwego zdarzenia na rodzimej scenie godnym w ogóle jakiejkolwiek polemiki [ mam rzecz jasna na myśli spór na argumenty a nie bluzgi i połajanki zwykle na terenie ''OdroBugu'' za takową uchodzące ], co rzecz jasna nie oznacza z mojej strony lizydupstwa w sakiewiczowskim stylu kreującego przywódcę PiS na ''nowego Churchilla'' [ serio ! ] o paramesjańskich egzaltacjach typu ''Jarosław Polskę zbaw'' już nie wspominając, zwyczajnie Kaczyński jest wielki małością swoich przeciwników, cokolwiek by o nim nie mówić ten człowiek ma przynajmniej kręgosłup w przeciwieństwie do miękkim waflem robionego urodzonego lokaja na T. i jego bandy z ''peło'', tak samo zresztą było z Lechem mimo swej przeciętności a bywało, że i mierności i tak jawiącym się jako gigant na tle ''Bolka'' i ''Olka'', WSIowego Gajowego o ''Wolskim'' już nie wspominając - skądinąd co za menażerię mieliśmy zwykle dotąd za prezydętów, oby obecny przerwał złą passę, na razie idzie mu całkiem nieźle, byle tylko nie zapeszyć. Niemniej nie podzielam zdania Pana Prezesa na temat obecnego referendum i wybiorę się nań mimo różnych wątpliwości jakie mnie w związku z nim najszły a przekonał mnie ostry ból rzyci jaki z jego powodu mają SLD przede wszystkim zaś PSL [ mimo, że same wsiowe głupki za nim głosowali ! ], perspektywa zniknięcia wskutek zaprzestania dotowania partii z budżetu tej ostatniej formacji jest tak kusząca iż nie sposób się jej oprzeć, byłby to zaiste polityczny Armageddon bowiem stanowi ona prawdziwą podstawę, glebę mafijnego systemu III RP i jedynie w tym sensie można mówić o nich jako o ''ludowcach'' a nie jakoby ugrupowaniu ''chłopskim''. Wprawdzie wątpię by nawet przy pomyślnym wyniku rządząca sitwa uszanowała wolę wyborców, raczej jak to ma we zwyczaju się nań odleje tym bardziej iż ostatnio idzie już całkiem na rympał, niemniej grzechem byłoby nie wykorzystać szansy skoro już została nam dana choćby i jako kukułcze jajo by nie powiedzieć smrodliwy zbuk podrzucony na odchodne przez tego mściwego sukinsyna Bula zarówno swym przeciwnikom jak i macierzystej formacji, która go de facto spuściła, ale tak to już jest w RPRL, że na nic innego nie możemy liczyć jak wewnątrzsystemowe przepychanki, jedynie wtedy pojawia się dla nas poddanych im rządom jakiś prześwit i chwila oddechu, dobre i te ochłapy z pańskiego stołu. Natomiast cała zażarta dyskusja wokół JOW-ów jest niepotrzebna, gdyż jak udowodnił już Kenneth Arrow uhonorowany za to Noblem nie sposób ustanowić optymalnego, rzeczywiście transparentnego systemu obliczania głosów a facet wiedział co mówi skoro był jednym z najwybitniejszych analityków RAND Corporation, słynnego think thanku na usługach armii i wywiadu USA, niemniej ordynacja większościowa mogłaby przynieść korzyści choćby poprzez wsobną pluralizację partii politycznych i pozbycie się przez nie samobójczego w dalszej perspektywie ''fuhrerowskiego'' charakteru wszakże jedynie jako element bardziej kompleksowej zmiany obecnego układu. Za to gadanina iż zaprzestanie dotowania partii z budżetu będzie korupcjogenne wydając je na łup lobbystów jest zwyczajnie śmiechu warta bowiem jak wiadomo ten proceder i tak kwitnie a nikt mi nie powie, że i PiS jest pod tym względem krystaliczny choć zapewne patologia ta nie trawi go aż w takim stopniu jak inne sitwy mafijne zwane partiami. W kontrze polecam jeszcze analizę pod wymownym tytułem ''Dlaczego Kaczyński boi się referendum'' wprawdzie sporządzoną przez niemal jawnego ruskiego lobbystę, niemniej w niektórych przynajmniej spostrzeżeniach wartą uwagi i mym zdaniem dość trafną, radzę ocenić samemu.

Na finał, zgodnie ze stańczykową formułą mixującą poważne rozważania z błazenadą proponuję zmienić ton i skoro wyżej tyle było o żydoubeckich aferzystach vel ''artystach biznesu'' Bagsiku i Gąsiorowskim zapoznajmyż się więc z wszechstronną twórczością tegoż ostatniego na niwie polityki i sztuki - na początek pochodząca z jego kanału na tubie relacja wizyty Putina w Izraelu, nasz wizjoner w migawkach zaledwie ale wymownych wielce na samym początku i ok.1 min. :

https://www.youtube.com/watch?v=ZxZRELXHdJc

- natomiast tutaj obchody pabiedy jewrejskich krasnoarmiejców, tym razem nieco dłuższa wypowiedź Andre ok. 1.45 min. [ skądinąd uroczy polski akcent pobrzmiewający w jego ruszczyźnie... ] :

https://www.youtube.com/watch?v=u8t6XJ8Bujo

- wrzucam tylko linki bo nie chcę zapaskudzać sobie bloga żydorosyjską propagitką, czynię tak jedynie ze względów edukacyjnych dedykując powyższe obrazki zarówno rodzimym neokonom biorącym swe urojenia na temat Izraela za rzeczywistość jak i autentycznym ruskim trollom, którzy serio uwierzyli, że Putin jest jakowymś ''katechonem'' co ocali nas przed mackami ''światowego żydostwa'' - by ochłonąć posłuchajcie sobie lepiej nastrojowej, klimatycznej El-muzyki pana Gąsiorowskiego, zwłaszcza kawałka o wymownym w kontekście ''Art-B'' tytule ''Pieniądze''... albo nieformalnego hymnu Frontu Al-Nusra ''Party to Damascus''. Uderzające iż nasz maestro z równym wdziękiem chwali pieśnią Pana jak i doczesny Izrael a i rzewna rosyjska nuta nie jest mu obca.

To zaś już prawdziwe cudo i nie mogę się oprzeć by nie umieścić je w pełnym wymiarze, pokaz talentu muzycznego tej bardziej wrażliwej i uduchowionej części duetu niegdysiejszych aferałów akompaniującego w tle semickiemu fhrancuzikowi - zwróćcie uwagę na wyraz twarzy pani redaktor, z początku jeszcze próbuje zachować resztki ''niezależności'' ale szybko ulega zasłuchana w kuszące, syrenie rzekłbym dźwięki elektrycznego fortepianu pod palcami Andre i przede wszystkim zmysłowy tembr głosu lirycznego szansonisty, nie dziwota, po czymś takim żaden bóbr nie będzie już budował tam... [ po programie na pewno doszło do s-ekscesów na zapleczu ] :



ps. tak dla porządku trza nadmienić iż to sekretarz stanu kancelarii za prezydentury Wałęsy, gdy szefował jej nie kto inny jak Jarosław Kaczyński a zarazem poseł Porozumienia Centrum p. Maciej Zalewski uprzedził ''artystów biznesu'' o rychłym aresztowaniu pozwalając im zwiać do ''ziemi obiecanej'' [ czyli kolejna fatalna wtopa kadrowa Pana Prezesa ] - więcej o tym i innych dziwnych powiązaniach prominentnych prawicowych polityków z Art-B itp. w komentarzu autorstwa niejakiego Matki Kurki jeszcze z ''wieśniackiego'', lemingowego okresu.