Kieruję
swój przekaz do kumatych osób pojmujących chyba, że prowokacyjnym
tytułem nie włączam się bynajmniej w chamski lincz medialny na polskim
papieżu. Zarazem nie zamierzam również stawać w obronie jego pomnikowej
wizji, jak uczynił to PiS odpowiednią uchwałą, korzystając z okazji
dostarczonej przez idiotów i nieudaczników z tzw. opozycji. Co do mnie
wolę metodę subwersji tj. zwalczania wroga jego własną bronią, obracając
należący doń język i argumenty przeciwko niemu samemu. Sądziłem, że wpisem na drugim blogu załatwiłem ze swej strony temat, ale widzę, iż trzeba
będzie poczynić doń obszerny dopisek, tym razem już na spokojnie. W
każdym razie podtrzymuję moją decyzję o wsparciu partii
rządzącej na pohybel PO, od czego nie odwiedzie mnie nawet kolejny
psychoterapeuta tym razem z PiS, choć jego zainteresowanie prostytucją nieletnich również wygląda niezdrowo i podejrzanie. Niemniej póty nie wyjdzie, iż on lub ktoś w podobie krzywdzi dzieci, zaś PiS zachowa się w owej sprawie równie haniebnie co PO, nijakiej symetrii między oboma ugrupowaniami nie ma. Kreatury pokroju niejakiego Koroluka, swym zajadłym atakiem na formację rządzącą co i autorytet polskiego papieża, zrobiły obu przysługę. Dlatego napisałem mu na YT, że jest ''PiSowską szmatą, która perfidnie ociepla wizerunek Wojtyły nazywając go ''homofobem'', za co w ''wolnej Polsce'' czeka takiego PiSdzielca jak on więzienie''. Inny zaś komentator skontrował jego świętoszkowate oburzenie tym, iż JPII miał być ''homofobem, kołtunem i okrutnikiem'' uwagą: ''no ale miał też chyba jakieś wady?'':))). Generalnie beka z podobnych zjebów, owszem Korolukowi całkiem zacnie wyszło oranko Atora, ale na Wojtyle już wyłożył się na pysk, najwidoczniej za wysokie progi. Z kolei Franusiowi Vetulani pragnącemu ''jebać papieskie truchło'' przypominam, iż póki co jeszcze ''nekroerotyka'' jest zakazana, choć niedługo zapewne, a na razie może on próbować realizacji swych niezdrowych popędów ruchając zabalsamowany odbyt mumii Lenina. Śmiało chłopie, obaczymy czy stać cię będzie na równą bezczelność, z jaką obśliniałeś pomniki żołnierzy podziemia antykomunistycznego w Polsce, nie mówiąc już, że wypominanie kremówkowej ''bestii z Wadowic'', iż jakoby miała ''rzułtą mordę'' brzmi rasistowsko i w dodatku niegramatycznie. Docenić jednak należy teologiczną elegancję ukutego przez Franka pojęcia: ''ojciec piekła kobiet'', istny cymes:) Nade wszystko zaś, gdyby faktycznie okazało się, że Karol Wojtyła chronił księżych pedofilów z których gros stanowią pederaści, zarzuty przeciw niemu trąciłyby ''homofobią''! Jan Paweł II byłby więc ''katechonem'' dla ''kochających inaczej'', a przecież ''miłość nie wyklucza'' nikogo, ruchaczy dzieci również. Zaciekli krytycy polskiego papieża wychodzą stąd na ''reakcyjne dewoty'', sprzeniewierzając się dziedzictwu luminarzy europejskiej lewicy, orędujących głośno jeszcze parę dekad temu za legalizacją pedofilii. Co prawda, jak okazało się z czasem taki Foucault działał tu we własnej sprawie, nie ma co jednak lewakowi wypominać odrobiny prywaty, grunt że wspierał pod koniec żywota emigracyjną ''Solidarność'' współdziałając min. z Sewerynem Blumsztajnem. Ileż to było szydery wśród naszej kołtuńskiej prawicy z ''pierdolę nie rodzę!'' ostatniego, a on jak teraz widać robił jedynie za forpocztę ''niebinaryzmu płciowego'' nad Wisłą, dzielnie broniąc autonomii swej wirtualnej ''gender-macicy'' przed zakusami Kościoła i polityków. Jednym słowem opozycja ''głównego ścieku'' w Polsce jest krindżowa jak Sylwester Marzeń na rampie w Auschwitz, z tłumem w pasiakach gibającym się w kolejce do komory przy kawałku SSenka zawodzącego: ''przez twe oczy niebieskie gazowałeeem''. Pasowałby tu jak ulał projekt ''Lady Pejs'', szczególnie wybitna przeróbka hitu ''Zamki na piasku'', o której stworzenie błędnie posądza się Kelthuza, nie może bowiem to być, aby tak proizraelski artysta mógł sobie pozwolić na coś podobnego, czyż nie? Złośliwiec jakowyś podszywa się pod chłopa, w każdym razie nie zasługują na miano alternatywy politycznej nieudacznicy, którzy by wyjść z szamba w jakie sami się wkopali przekraczają kolejne granice żenady. Kreując MADkę nieszczęsnej ofiary geja pedofila na zaszczutą przez spisek myśliwych i leśników, tudzież jak Lis z ''kuniem'' posądzając PiS i hierarchów kościelnych o zlecenie antypapieskiego dokumentu TVN-u. Najśmieszniejsze,
że ci durnie nie tylko dali pretekst PiS do wykorzystania
JPII jako wygodnej pałki ideologicznej na wrogów, ale nade wszystko
atakując KK srają tak naprawdę do własnego gniazda. Bowiem katolicyzm i
to również w Polsce nie jest już żadną ostoją konserwatyzmu politycznego
czy obyczajowego, wręcz przeciwnie - forsowane przez niemiecki episkopat błogosławienie homoseksualnym małżonkom, zapewne czeka i nadwiślańskie kościoły, bo rzecz cieszy się przychylnością
samego Watykanu. Nie przeszkadza w tym nawet
potępienie ''gender'' przez obecnego ''papaja'', gdyż posługuje się w tym celu lewacką, antykolonialną retoryką traktując LGBTarianizm de facto jako ''imperializm kulturowy białego
człowieka''. Dlatego choć autor na jakiego powołuje się był akurat
tradycjonalistycznym katolickim apologetą, jak nic Franczesko
reprezentuje typowo latynoską ''teologię wyzwolenia''. Banda
politycznych nieudaczników i przegrywów, którzy medialnie
''skremówkowali'' papieża Polaka, a
teraz równie głupio obalają owego chochoła, będzie może już za parę lat
tak samo gorliwie, jak dziś potępiają kościelną pedofilię, domagać się
jej legalizacji, nazywając ją tym razem ''międzypokoleniową
intymnością'', co już w przeszłości bywało. Co z nich za liberałowie obyczajowi, przecież nie kto inny, jak sam Ludwig von Mises w swym epokowym dziele ''Ludzkie działanie'' wykazał dobitnie, że bachory nie mają rozumu i godności człowieka - by nie być gołosłownym przywołam cytat ze str. 15:
''Człowiek jest [...] nie tylko homo sapiens, lecz także – w nie mniejszym stopniu – homo agens. Istoty należące do rodzaju ludzkiego, które z powodu wrodzonych lub nabytych defektów są trwale niezdolne do działania (w ścisłym znaczeniu tego słowa, a nie tylko w sensie prawnym), właściwie nie są ludźmi. Co prawda są nimi z punktu widzenia prawa i biologii, jednak brakuje im istotnej cechy człowieczeństwa. Noworodek też nie jest istotą działającą. Nie przeszedł jeszcze całej drogi zainicjowanej poczęciem do pełni dojrzałości jego ludzkich przymiotów. W miarę jednak rozwoju staje się istotą działającą.''
- pomnijmy, że pisał to Żyd z Europy Wschodniej, w rozprawce ogłoszonej zaledwie parę lat po II wojnie światowej, gdy świeżo osądzono w Norymberdze zbrodnie nazistowskiej eugeniki... Korespondują z tym również pogardliwe uwagi Misesa rzucone przezeń pod koniec podrozdziału o wymownym tytule ''Człowiek wegetatywny'':
''Przedmiotem prakseologii jest ludzkie działanie. Prakseologia zajmuje się działającym człowiekiem, a nie człowiekiem zamienionym w roślinę i sprowadzonym do egzystencji czysto wegetatywnej.''
-
tak więc późniejsze o parę dekad wywody jeszcze bardziej radykalnego
wolnorynkowo Rothbarda o tym, jakoby rodzice mieli pełne prawo handlować
swymi dziećmi i dowolnie nimi rozporządzać jako swą własnością, dają
się logicznie wywieść z fundamentalnych tez jego ideowo-rasowego ziomka. Podobnie
jak i wyciągających ekstremalne konsekwencje z niniejszych założeń tzw.
''propertarian'', głoszących hasło ''wolnoć Fritzlu w swej piwnicy''
tzn. rzekomo całkiem uprawnione ma być wedle nich spółkowanie z dziećmi,
byle tylko własnymi, no chyba iż jak chciał tego Rothbard zakupimy je
od chętnych do takowej transakcji rodziców. I żaden faszysta z rządu nie
ma prawa wpierdzielać się w dobrowolną wymianę przed-ludzkich ''towarów''
na w pełni wolnym rynku, ani dyktować ich właścicielom co wolno czynić
im ze swą ''prywatną własnością''! Nade
wszystko zaś, czego nie pojmują wszystkie głupie skurwysyny próbujące nieudolnie szkalować polskiego papieża, dla jego rodaków pamiętających czasy PRL, a tacy stanowią większość naszego starzejącego się społeczeństwa, Jan Paweł II nie tyle jest przywódcą religijnym, co głównie czysto politycznym znakiem oporu przeciw komunie. Dla ludzi steranych wegetacją w zatęchłym ''demoludzie'', obranie jednego z nich szefem korporacji wyznaniowej o międzynarodowym zasięgu, stanowiło ożywczy powiew wielkiego świata, symboliczne choćby przebicie odgradzającej nas od niego ''żelaznej kurtyny''. Z racji nienormalnych warunków w jakich Polakom przyszło wówczas żyć, nie mieli oni innej szansy na udział w globalnej polityce, jak poprzez kościół katolicki, bo niby kto miał im to zapewnić - podporządkowana Moskwie PZPR? Bez żadnej szydery rzec można, iż papież Polak był jednym wielkim środkowym palcem okazanym bolszewikom, prawdziwym ciosem w ich splot słoneczny i wieczną zadrą, dlatego mieliśmy wtedy nad Wisłą do czynienia z masowym fenomenem ''niewierzących praktykujących'', uczestniczących we mszach ks. Popiełuszki tylko po to, by wkurwiać Urbana:). Obalić więc autorytet Jana Pawła II w oczach Polaków mogłoby jedynie dowiedzenie, iż był zeń jakoby Bolęsa w sutannie - kapuś SB, a lepiej jeszcze agent KGB, zaś osadzenie kard. Wojtyły na Piotrowym Tronie operacją radzieckich służb nadzorowaną przez samego Andropowa. O, to byłoby coś, prawdziwy dynamit pod papieski pomnik, przy czym akt oskarżenia nie mógłby rzecz jasna opierać się na kwitach wyciągniętych z dupy Putina, jakichś czekistowskich fałszywkach, lecz solidnej dokumentacji historycznej potwierdzonej także przez zachodnie wywiady. Nie zaś polegać jak teraz na imputowaniu mu, czy krył lub nie jakichś przestępców seksualnych w sutannach, bo ludzie jak ja dla których to żaden Ojciec Święty, będą tym zbulwersowani raczej umiarkowanie. Wojtyła przecież nigdy mi nie był autorytetem religijnym ni intelektualnym, jego ''personalistyczna'' filozofia doprowadza mnie wręcz do szału - jej ostrej krytyce uprzedzam, przyjdzie mi jeszcze poświęcić osobny tekst. Nie za to wszakże go cenię powtarzam, zaś praktykujący nadal katolicyzm Polacy też nie sądzę, aby skłonni byli do pryncypialnego potępiania swego papieża, nawet jeśli faktycznie miał coś na sumieniu. Bowiem nie przypadkiem mówi się o płytkiej religijności naszych rodaków, nieskłonnych przeto do fanatyzmu i wyznaniowej egzaltacji. Dlatego właśnie byliśmy ''państwem bez stosów'': bo tu zawsze mało kogo, poza garstką dziwaków jak autor tych słów, pasjonowały doktrynalne kontrowersje - i bardzo kurwa dobrze! Świetnie, że polska religijność jest ''płytka i bezrefleksyjna'', na co wiecznie narzekają zlaicyzowani talmudyści i protesranci, nie pojmujący naszej świętej narodowej ignorancji. Nikomu stąd tutaj się na łeb sufit nie zawali od antypapieskiej krytyki, bo przeciętny Polak-katolik od dawna wie, że jego proboszcz to zazwyczaj kurwiarz i złodziej, acz molestowanie kleryków to jednak dlań pewne novum:). Nie aż tak wszakże, aby załamał mu się oparty na zdrowej hipokryzji światopogląd, zresztą od zawsze papieski Rzym stał dziwkarzami i pedałami, cóż jednak niby takiego dobrego zwojował potępiający ów nierząd Luter? Sam żył jak świnia i tak skończył, natomiast Kalwin był samonienawidzącym się gejem, cały jego purytanizm obyczajowy stanowił desperacką próbę zaprzeczenia własnemu homoseksualizmowi. Z dwojga złego wolę stąd od anal-baptysty już rozpustnego prałata, oczywiście póty nie krzywdzi innych, bo tego akurat tolerować nie sposób. Poza tym, gdyby któremuś z tych leniwych intelektualnie kretynów
atakujących teraz Wojtyłę, chciało się wyleźć ze swej
wygodnej banieczki ideologicznej, ze zdumieniem odkryliby, że nie jest
on żadnym autorytetem, a wręcz ''heretykiem'' niemalże dla katolickich
''ultrasów''. Również nadwiślańskich, obwiniających go min. o zbytnią
uległość wobec Żydów, by przywołać ostre w tonie uwagi ze strony polskich ''lefebrystów'':
''Różnica pomiędzy Janem Pawłem II a innymi papieżami polegała na
szczególnej wrażliwości na sprawy żydowskie. O’Brien wskazuje tutaj na
konflikt wokół oświęcimskiego karmelu. Papież Jan Paweł II, jako
pierwszy w dziejach papiestwa, na wyraźne żądanie innowierców (żydów)
usunął obiekt kultu katolickiego.''
- bo też i faktycznie, w wywiadzie-rzece z nim pt. ''Przekroczyć próg nadziei'', polski papież wspominając o Żydach posuwa się wręcz do niesłychanego porównania ich z... samym Chrystusem [ cytat ze str. 87 ]:
''Ten niezwykły naród w dalszym ciągu nosi w sobie znamiona owego Bożego wybrania. Kiedyś powiedziałem o tym w rozmowie z pewnym politykiem izraelskim, który chętnie się ze mną zgodził. Dodał tylko: ,,Gdyby to mogło mniej kosztować''... Istotnie, Izrael zapłacił wysoką cenę za swoje ''wybranie''. Może stał się przez to bardziej podobny do Syna Człowieczego, który według ciała był również Synem Izraela, a dwutysięczna rocznica Jego przyjścia na świat będzie także świętem dla Żydów''.
- prędzej okazją do miotania bluźnierstw pod Jego adresem; owe skandaliczne uwagi były niegodne przywódcy łacińskiego chrześcijaństwa, którego obowiązkiem powinna być obrona arabskich wyznawców Jezusa w Palestynie, prześladowanych przez żydowskich fanatyków tak religijnych co politycznych. Niemniej oddajmy Janowi Pawłowi II, iż w tym samym wywiadzie nieco wcześniej na str. 49 prawi jak na papieża przystało:
''Czyż Chrystus nie stał się ,,zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan?'' [ 1Kor1, 23 ]. Właśnie przez to, że Boga nazywał swoim Ojcem, że tego Boga tak bardzo objawiał sobą, iż zaczęto odnosić wrażenie, że za bardzo...! W pewnym sensie człowiek nie mógł już tej bliskości wytrzymać i zaczęto protestować. Ten wielki protest nazywa się naprzód Synagogą, a potem islamem. I jedni, i drudzy nie mogą przyjąć Boga, który jest tak bardzo ludzki. Protestują: ,,To nie przystoi Bogu''. ,,Powinien pozostać absolutnie transcendentny, powinien pozostać czystym Majestatem - owszem, Majestatem pełnym miłosierdzia, ale nie aż tak, żeby sam płacił za winy swojego stworzenia, jego grzech.''
- twarde słowa, godne strażnika chrystusowej wiary. Niestety rozwodnione przez żarliwy ekumenizm Wojtyły, jakim ocieka całe ''Przekroczyć próg...''. Bo też i to co odstawia Francesco z ''paciamaną'' stanowi jedynie radykalną kontynuację dzieła samego JPII, zapoczątkowanego przezeń międzyreligijnymi spotkaniami w Asyżu od poł. lat 80-ych zeszłego stulecia. Doprawdy trudno pojąć, jakim cudem polski papież mógł całować publicznie Koran, zdając sobie doskonale sprawę z totalnego odrzucenia przez islam chrystusowego Bogoczłowieczeństwa, ględząc muzułmanom jakoby wierzyli w tego samego Boga co chrześcijanie?! Stała za tym entuzjastycznie afirmowana przez Jana Pawła II, zapoczątkowana przez II Sobór Watykański ''generalna reformacja'' katolicyzmu, przekształcająca go w globalny humanitaryzm o metafizycznym, ''kosmo-logicznym'' niemalże wymiarze, zaś sam kościół w rodzaj prawoczłowieczego NGOSu, dzierżącego nadal prymat co najwyżej jako pierwszy spośród mu równych o podobnym charakterze organizacji wyznaniowych. Nie mogą tego przebaczyć Wojtyle wspomniani lefebryści z Bractwa Piusa X, co więcej w ich periodyku ''Zawsze Wierni'' dobrą ponad dekadę temu już, można było przeczytać oskarżenia polskiego papieża o co najmniej tolerowanie przezeń HOMOSEKSUALNEJ głównie pedofilii kleru katolickiego! - na dowód odpowiedni cytat:
''Duchowni i świeccy wierni wzywali do natychmiastowej kanonizacji (Santo subito!) polskiego papieża. Jednak skutków jego pontyfikatu w żaden sposób nie można nazwać budującymi. Józef (Joe) Sobran napisał:
Prawowierni katolicy zadają pytanie, czy jego pontyfikat należy
uznać za sukces. Wydaje się, że Jan Paweł II zachował naiwną wiarę lat
60. w dialog ekumeniczny, niezależnie od tego, jak bardzo okazał się on
bezowocny. [...]
Za jego pontyfikatu wybuchł też jeden z najgorszych skandali w historii
Kościoła – ujawniono, że księża homoseksualiści molestowali nieletnich
chłopców. Jest to naturalny skutek dominacji homoseksualistów w
amerykańskich (i prawdopodobnie nie tylko amerykańskich) seminariach,
która narastała od lat 60., już przed pontyfikatem Jana Pawła II, wydaje
się jednak, że nie miał on pojęcia, iż zjawisko to trwa nadal, i nie
mógł uwierzyć w fakty, o których mu donoszono. Wszystko to nie wydaje
najlepszego świadectwa o jego rządach.''
-
nieprawdopodobnym stąd jak dla mnie jest domniemanie niewiedzy Jana Pawła II o pedofilskiej
patologii toczącej kler katolicki, szczególnie za oceanem, acz nie tylko
jak się właśnie przekonujemy. Nie sądzę, by tłumaczyła go obawa przed
oskarżeniem o ''homofobię'', bo ''tęczawe'' środowiska choć już wtedy
głośne, nie były jednak na tyle wpływowe jak dziś, by torpedować próby
zwalczania pederastów w kościele [ tym bardziej heteroseksualnych
miłośników ''międzypokoleniowej intymności'' ]. Stawiałbym raczej, że
wymogi walki z sowiecką komuną, jakie były dlań priorytetem, kazały mu
zamilczeć problem, którego nagłośnienie uderzałoby pośrednio w USA i
ogólnie ówczesny Zachód, nie grzeszący obyczajnością delikatnie zowiąc.
Tragiczny paradoks niestety spowodował, iż polski papież dałby tym
zaniechaniem wygodne narzędzie komuchom do niszczenia autorytetu
papiestwa, boć przecież to oni chronili księży pedofilów wykorzystując
ich jako donosicieli i agentów wpływu w KK. Przyznaję jednak, że słabym punktem takowego rozumowania jest fakt, iż po tzw. ''upadku komuny'' Jan Paweł II miał już teoretycznie rozwiązane ręce w owej sprawie, mógł więc zabrać się do oczyszczenia szeregów kleru katolickiego z homoseksualnych zazwyczaj przestępców seksualnych. Wszakże wtedy właśnie papiestwo znalazło się pod propagandowym ostrzałem zarówno ze strony proaborcyjnej administracji Clintonów, jak i sprawujących wówczas hegemonię medialną i polityczną nad Wisłą demoliberałów skupionych wokół ''Wyborczej'', za pryncypialne potępienie praktyk spędzania płodu, mniejsza na ile rzeczywiście uzasadnionego w tradycyjnej doktrynie katolicyzmu. Nie jest więc zapewne przypadkiem, iż wówczas zaczęły wychodzić na jaw w USA skandale obyczajowe toczące KK, acz skrzętnie pomijano przy tym ''orientację [homo]seksualną'' zdecydowanej większości przestępców w sutannach [ co rzecz jasna nie znaczy, iż heteroseksualni zboczeńcy molestujący dzieci byliby od pedałów lepsi ]. Naonczas ''GW'' nie ośmieliła się jak dziś oskarżać polskiego papieża o chronienie księżych pedofilów, choć intrygująco w tym kontekście brzmi informacja podana przez Balceraca, iż po wybuchu tzw. ''afery Rywina'', gdy skompromitowany nią ''ojciec nadredaktor'' umknął do Włoch, kard. Dziwisz [ wtedy jeszcze osobisty sekretarz JPII ] miał sfinansować operację przechlanych bebechów Michnika-?! Najwidoczniej po jednych oni pieniądzach... Poza tym niebagatelne znaczenie ma fakt, że akurat na pocz. lat 90-ych zdiagnozowano u polskiego papieża Parkinsona, postępująca choroba czyniła go bezwolnym co sprzyjało przejmowaniu kontroli nad Watykanem przez jego otoczenie. Szczególną rolę odgrywał tu właśnie Dziwisz znany ze swej skłonności do łapówkarstwa, który wraz z ówczesnym sekretarzem Stolicy Apostolskiej abp. Angelo Sodano, mieli razem odpowiadać za promowanie w hierarchii kościelnej homoseksualnego pedofila McCarricka, czy takiej kanalii jak niesłynny Marcial Maciel - degenerat posuwający się nawet do gwałcenia własnych nieślubnych synów. Generalnie wygląda na to, iż trzęsąca Watykanem sitwa korupcjonerów i pedałów próbuje obarczyć Jana Pawła II wyłączną odpowiedzialnością za własne przestępstwa finansowe i seksualne. Na osobną uwagę zasługuje, iż w ów proces zaangażowano obecnie w Polsce jakiegoś holenderskiego pismaka, dla którego ''ustalenia'' ćpuna Piątka są wiarygodne, co kompromituje go jako ''dziennikarza śledczego''. Warto poświęcić chwilę na lekturę wysrywów tegoż zjeba, które spisał na swym profilu TT niejaki Waldemar Kowal - doceniam wysiłek, bo osobiście nie dałbym rady. Tępa propaganda PO, co nie dziwi u autora hagiografii Tuska np. posądzenia PiS o ''zakamuflowaną prorosyjskość'', przy jednoczesnym czynieniu mu wyrzutów z racji oporu stawianemu atakowi ''bronią masowej migracji'', ze strony podporządkowanego Kremlowi reżimu Łukaszenki. Szczególnie zaś rozbawiło mnie zrównywanie chłopów pańszczyźnianych d. Rzeczpospolitej z niewolnikami u przedstawiciela narodu, który do dziś nie rozliczył się ze zbrodniami własnego kolonializmu, czerpaniem zysków z handlu Murzynami, czy by sięgnąć do bliższych nam czasów, masowej kolaboracji Holendrów z III Rzeszą w trakcie II wojny światowej. Holandia lat 70/80-ych XX w. była też jednym z tych krajów naprawdę zgniłego obyczajowo Zachodu, gdzie ''apologia pedofilii miała charakter niemal systemowy'', jak przypomniała ostatnio Liliana Sonik. Mimo to patodziennikarz z owej zboczonej nacji ma czelność pouczać nas Polaków, żeśmy nie dorośli jakoby do standardów ''zachodnioeuropejskiej demokracji'', JPRDL - szkoda słów, tylko skończony frajer, czyli wyborca PO nabierze się na takowe bzdety. Później zaś narzekanie, iż ludzie w Polsce nadal głosują na PiS, te opozycyjne spierdoliny są niereformowalne, kolejną zawinioną wyłącznie przez siebie klęskę wyborczą znowu tradycyjnie zwalą na ''hołotę przekupioną pińcset'' itd. Nikt z nich nie czyni też jakoś wyrzutów obecnemu ''progresywnemu obyczajowo'' papieżowi, że promuje hierarchów kościelnych uczestniczących w gejowskich orgiach i przestępców seksualnych w sutannach. W każdym razie, powtórzmy, Jan Paweł II pozostaje symbolem oporu Polaków przeciw komunizmowi, i nie zmienią tego żadne słabe reportaże TVN, co przyznaje nawet Romek Giertych. PiS więc sfrajerzyłby się politycznie, nie wykorzystując okazji nadarzonej nieudolnością opozycji głównego ścieku, niezależnie czy rzeczywiście osoba polskiego papieża zasługuje na tak zaciekłą obronę jego czci. Bowiem jak widać są co do tego uzasadnione chyba wątpliwości, formułowane w dodatku przez ''katolickich fundamentalistów'' religijnych, acz gwoli uczciwości nadmienić należy, iż na lefebrystach - bo o nich mowa - również ciążą zarzuty o ukrywanie pedofilów w swych szeregach, tak na misjach afrykańskich, co i w Europie. Natomiast wyżej przywołany przez nich Joseph Sobran, niezwykle krytyczny wobec pontyfikatu Karola Wojtyły, nie był
żadnym ''progresistą'', ale twardą jankeską ''konserwą'', tak że dalej
na prawo odeń już chyba tylko ściana. Sam
nie jestem takowym ultrasem dla jasności, choćby obserwując co za brednie wygaduje jeden z głównych rzekomo obrońców katolickiej tradycji,
jakim mieni się być abp. Vigano. Pomijam już, że jego pacyfistyczne pitolenie podejrzanie przypomina przekaz tak niby krytykowanego przezeń
obecnego papieża. Z kolei reszta narracji brzmi niczym
żywcem zerżnięta z kremlowskiej propagandy o ukraińskich ''biolaboratoriach'' NATO itd. Bodaj najbardziej
bulwersujące jednak, iż mniemany strażnik katolickiej ortodoksji przed
zakusami globalistów, z aprobatą wyraża się o jadowicie antykatolickiej
idei Moskwy jako ''Trzeciego Rzymu''. Głosi ona bowiem, iż tureccy
''pohańcy'' odegrali rolę ''bicza bożego'' na Bizancjum, za jego
''występek'' zawarcia unii wyznaniowej z papieskim ''antychrystem'' - Vigano zaś bełkocze:
''Być może Opatrzność zrządziła, że Moskwa, Trzeci Rzym, przyjmie dziś na
oczach świata rolę κατέχον (katechona) (2 Tes 2, 6-7), eschatologicznej
przeszkody dla Antychrysta.''
- Jego Ekscelencji wypadałoby stąd przepisać jako ostre sole trzeźwiące utwór ukraińskiej DJ-ki ''Tuczy'', o wymownym i jakże słusznym tytule: ''Russia is a terrorist state''. Vigano nie pojmuje najwidoczniej, że poprzez rewolucję bolszewicką Rosja z peryferyjnego imperium przekształciła się w światowe mocarstwo, potwornym zresztą kosztem. Oznacza to, iż poradzieckie elity władzy są integralną częścią globalistycznej międzynarodówki, czego niestety nie rozumieją nie tylko autentyczne ruskie onuce, ale i rodzimi ukrainofile upatrujący w niedawnym Oskarze dla Nawalnego jakowegoś ''spisku razwiedki''. W przeciwieństwie do nich nie mam Amerykanów za naiwnych głupców, którzy nie wiedzą co czynią, przypomnę stąd, iż w Polsce powinniśmy się obawiać nie tyle sojuszu Niemców i neobanderowców, co przejęcia władzy po Putinie przez pokraczną koalicję liberalnego żydostwa z Moskwy i Petersburga, oraz rosyjskich czarnosecińców zjednoczonych pospólną trwogą przed demograficzną dominacją muzułmanów, zaś polityczną i ekonomiczną Chin. Bowiem Rosja, gdzie parady LGBT zastępują militarne, lecz nadal wyposażona w broń nuklearną i znajdująca posłuch nie tylko w Berlinie, ale co gorsza także Waszyngtonie, stanowi śmiertelne zagrożenie dla Rzeczpospolitej oraz innych krajów regionu, jak Ukraina. W tym kontekście niepokojąca wygląda admiracja Jana Pawła II dla rosyjskiego myśliciela Włodzimierza Sołowjowa, który kreślił utopijną wizję uniwersalnej teokracji pod wprawdzie duchowym zwierzchnictwem papieża, za to polityczną władzą rosyjskiego cara. Rzecz jasna nie sugeruję tym samym, jakoby Wojtyła miał być ''ruskim agentem'', a jedynie wskazuję na zbytnie uleganie przezeń intelektualnym wpływom wybitnych skądinąd postaci, co do których jednak nawet prawosławnej ortodoksji można by mieć zastrzeżenia, prędzej bowiem ideowe korzenie ich myśli tkwią w bizantyjskiej gnozie neoplatońskiej. Dziś też widać, jak polski papież omylił się fatalnie, wierząc w rzekome odradzanie się po tzw. upadku komunizmu chrześcijaństwa w Rosji, niechby w jego wschodnim wydaniu, czemu dał wyraz w ''Przekroczyć próg...''. W rzeczywistości zaś mieliśmy tam do czynienia ze sztucznym, narzuconym odgórnie odtwarzaniem czysto urzędowego kultu, co zresztą stanowiło naśladownictwo nie tylko bolszewickich praktyk ''żywej cerkwi'', ale sięgało jeszcze imperialnej tradycji ''kościoła państwowego'' epoki Piotra I. Owszem, nie wyklucza to istnienia we współczesnej Rosji wcale licznych środowisk żywo praktykujących prawosławną wiarę, tyle że wegetują one raczej na marginesie oficjalnej Cerkwi, a poza tym wiele z nich skompromitowało się czynnym wsparciem dla agresji wojennej swego kraju na bratni słowiański naród, w tym również ukraińskich współwyznawców. Spektakularnym tego okazem rosyjska ''tradwife'' Maria Lwowa-Biełowa, tamtejsza rzecznik ''praw dziecka'', oskarżona niedawno przez haski trybunał wraz z Putinem, o uczestnictwo w procederze zawłaszczania przez Rosję ukraińskich dzieci. Baba naprawdę zdaje się wierzyć, iż niesie tym pomoc i ''miłosierdzie'' nieszczęsnym małym Ukraińcom i nastolatkom, pozbawionym rodziców przez państwo i nację, jakim sama ślepo służy! Kto wie, czy tacy jak ona nie są w pewnym sensie gorsi nawet, niż opętańcy pokroju rosyjskiego neonazisty Milczakowa, który otwarcie zaprzedał duszę diabłu, lub jak kto woli chtonicznym ''solarnym'' mocom, jakie bez reszty objęły nad nim władanie. Przynajmniej przemoc jest tu brutalnie jawna i przeto łatwa do zidentyfikowania, natomiast owo bogobojne kurwiszcze zgrywające ''dobrą samarytankę'', perfidnie niszczy mechanizmy obronne porywanych de facto przez Rosję dzieci przytulaniem ich, okazywaną rzekomo empatią, generalnie miękkimi metodami, jakim oprzeć może się bodaj tylko autystyczny psychopata. Generalnie na prawicy powinniśmy przyjąć wreszcie tą oto gorzką dla nas prawdę, iż nawet autentyczne nawrócenie Rosji na chrześcijaństwo, obojętnie już we wschodnim czy też rzymskokatolickim wydaniu, w niczym nie zmieni tyrańskiej natury tamtejszej władzy. Zdaje się zresztą wyrastającej z ideowej gleby wrogiego chrystianizmowi, bizantyjskiego neoplatonizmu [rzecz godna osobnego omówienia], toż samo tyczy i obecnej lewicy liczącej równie głupio na przemianę kremlowskiego reżimu po przemalowaniu jego mordy w barwy LGBT.
...i to tyle na dziś. W następnym tekście z serii, jaki postaram się opublikować już w okresie świąt Wielkiejnocy, podejmę dzieło srogiej merytorycznej orki wojtyliańskiego ''personalizmu'', tudzież wytknięcia innych błędów u tego bez wątpienia wielkiego Polaka. Bowiem Jan Paweł II nie jest martwą skamieliną, lecz wciąż żywą jak widać, budzącą gorące spory postacią najnowszych dziejów Polski, stąd wartą krytycznego namysłu, nie zaś bałwochwalczych hołdów ni mieszania go z błotem, by nie rzec wprost g...