- tylko proszę nie wyjeżdżać mi że profanuję święta - one są już wystarczająco sprofanowane merkantylnym kiczem który im towarzyszy, plagą popowych wyjców bezczeszczących kolędy itp. Nie jestem lewakiem czy purytaninem pomstującym na ''konsumpcjonizm'', choć coraz mniej można wstawić na świąteczny stół i ''zakupowa gorączka'' raczej nie nabije niestety kabzy miejscowym producentom, rzecz jednak w proporcjach : jarmarczny aspekt świąt dawno już je przytłoczył a ponieważ podobne zwalcza się podobnym więc dałem upust sowizdrzalskiej, błazeńskiej części mnie, której nie widzę powodu się wypierać [ stąd też nazwałem ten blog mianem ''stańczyka'' co być może brzmi pretensjonalnie, po ''krakowsku'' ale po to właśnie by odrzeć je z patyny, przywrócić pierwotny sens paradoksalnej figury pajaca i myśliciela zarazem ]. Korzystając z okazji chciałbym tradycyjnie już przypomnieć, że św. Mikołaj nie ma nic wspólnego z tym obleśnym czerwonym krasnoludem ! Dlatego Żydzi histerycznie wypominający swej rodaczce, że ośmieliła się paradować w stroju ''chrześcijańskiego świętego'' totalnie się skompromitowali - skoro już coś się odrzuca warto najpierw to poznać, to dla ciebie Rebe :
Hu hu hu !
...ponieważ jako się rzekło ten blog programowo miesza jajcarskie treści z poważniejszymi, więc na koniec niewielka dygresja na temat niedawnej tragedii w Stanach, gdzie szaleniec [ ? ] wymordował kilkadziesiąt osób, w większości dzieci, w przedszkolu. Oczywiście zaraz jak to zwykle przy takich okazjach bywa zaczął się dziki klangor o konieczności zakazu dostępu do broni oraz powszechne oburzenie, że mimo tego nadal większość Amerykanów jest temu przeciwna. Otóż ''alternatywnie inteligentnym'' zdziwionym tym należy uświadomić elementarny fakt iż na skutek podobnych rozwiązań broń cudownie nie zniknie z tej ziemi a jedynie prawo do niej zostanie przyznane wyłącznie kaście funkcjonariuszy publicznych i przedstawicieli elit, którzy będą mogli dzięki swej pozycji i wpływom pozwolić sobie na obejście przepisów czyli mówiąc wprost masowych morderców w cywilu zastąpią ci w mundurach tacy choćby jak ten ruski milicjant, który zaczął strzelać do ludzi w trashmarkecie [ u nas również zdarzają się podobne historie, np. teraz przypominam sobie sprawę sprzed paru lat gdy emerytowany trep zabił żonę, kilku członków rodziny i popełnił samobójstwo ] jednak kiedy dochodzi do takich wydarzeń jakoś dziwnie nikt nie głosi konieczności ''ograniczenia dostępu'' lub wręcz odebrania prawa do posiadania broni policjantom, wojskowym czy tajniakom. Nie twierdzę rzecz jasna, iż każdy z nich jest zaraz psychopatą niemniej specyfika tych zawodów niewątpliwie sprzyja patologii i sprawia, że występują wśród nich znacznie częściej niż średnia w danym społeczeństwie, dlatego skrajną naiwnością, delikatnie mówiąc, jest mniemanie, że za pomocą munduru można dokonać odpowiedniej selekcji i cudownej alchemicznej przemiany. Poza tym policję i bandyterkę pod każdą szerokością geograficzną łączą, ehm, specyficzne i dalekie od serialowej jednoznaczności relacje i nie chodzi tu bynajmniej tylko o ''złych poruczników'' np. pokażcie mi jakieś tajne służby, które by nie handlowały przez podstawionych żuli lub wręcz same narkotykami - ? Nie jestem entuzjastą demokracji ani tym bardziej totalniactwa, które zresztą wcale nie muszą się wzajem wykluczać, ale skoro już tak się tyle o tym trąbi warto w takim razie przypomnieć iż jednym z jej podstawowych warunków jest właśnie powszechny dostęp do broni a nie tylko ograniczony do jakiejś neo-szlachty jak by się ona nie nazywała - tak naprawdę chodzi o to, że broń w rękach przeciętnych obywateli lub poddanych stanowi potencjalne zagrożenie dla władcy czy rządu, nawet a może zwłaszcza dla tego, który posiada demokratyczną legitymizację i by je zniwelować nagłaśnia się podobne tragedie a kto wie czy wręcz nie prowokuje. Jeśli ktoś wyśmieje mnie za takie podejrzenia bo sądzi iż ubeckie machinacje nie są możliwe w ojczyźnie ''swobód obywatelskich'' wystawi sobie tym samym świadectwo skrajnego idiotyzmu. Piszę to jako człowiek, który nie był w wojsku ani trzymał karabin w rękach, nigdy też nie pałowałem się militariami ale wiem na jakim świecie żyję i jakie szemrane rzeczy przemycano już pod szlachetnymi wydawałoby się pozorami.
Dziś zajmę się zaoraniem znanego zbokologa Lwa Starowicza, który doprowadził mnie do lekkiej kurwicy swoim wywiadem na onecie
choć w sumie dobrze się stało, kolejny ''autorytet'' dokonał
autokompromitacji i uszło zeń śmierdzące powietrze którym był nadęty.
Przy czym nie chodzi tyle, że pan profesor mądrzy się na temat polityki
na której g... się zna np. pierniczy farmazony jakoby Rysiek Kalisz był
powszechnie ''lubiany'' - ?! Na pewno nie przeze mnie ani większość
osób, które znam i kwestia prawicy czy lewicy ma tu niewielkie
znaczenie, przecież zaprosił go niedawno na ''grylla'' taki straszny
''faszysta'' jak Giertych, z drugiej wystarczyło przejrzeć lewicowe fora
co wypisywali tam na temat tego pajaca gdy przyjechał wypasioną
sportową bryką na marsz ''oburzonych''. Doprawdy nie wiem jak można czuć
sympatię do tego wrednego grubego skurwiela, którym jest w istocie. Nie
mam też pojęcia co Lew zapalił czy wciągnął, że zaczął bredzić o
''rzeczowości'', ''rozsądku'' i kompetencjach Biedronia, gdy przecież
zaliczył on głośną kompromitującą wpadkę w tym względzie już na początku
swej kadencji ?! Gdybym był pederastą szlag by mnie trafiał, że
reprezentuje mnie ktoś taki, gościu jest chodzącym stereotypem głupiej
cioty, która myśli jedynie o szpanerskich ciuchach i wyruchaniu
kolejnego chłoptasia itp. itd. Jednak indolencja polityczna Lwa
Zbigniewa byłaby jeszcze wybaczalna, Niemcy ukuli zresztą zgrabne słówko
''fachidioten'' na określenie naukowców wymądrzających się na temat
polityki czy sztuki lub polityków bredzących o sztuce i nauce o
najgłupszych z nich ''zaangażowanych artystach'' już nie wspominając,
problem jednak w tym, że pan profesor nie ma nawet pojęcia o dziedzinie w
której rzekomo jest specjalistą. Obnażył swoją skandaliczną ignorancję,
gdy na głupawe skądinąd pytanie ''czy celibat szkodzi ?'' udzielił
odpowiedzi : ''- Tym którzy go przestrzegają - na
pewno''. Za tego typu kretyńskim ''rozumowaniem'' stoi fałszywe
założenie o rzekomej ''naturalności'' człowieka i jego popędów,
tymczasem nasza ludzka istota polega właśnie na tym, że jesteśmy jak by
to paradoksalnie nie zabrzmiało zwierzętami nienaturalnymi i
również nasza seksualność taka jest - stąd z jednej strony nadzwyczaj
wybujała, niespotykana w przyrodzie człowiecza zmysłowość posunięta aż
do perwersji, bo żadne zwierzęta, nawet te cholerne szympansy Bonobo co
to ponoć ciągiem się gzią nie strzelają sobie minety odbytu, ani
wyczyniają sado-maso czy tym bardziej posuwają aż do seksu z dziećmi lub
trupami. Pokażcie mi gatunek zwierząt, który uprawia ''erotykę
międzygatunkową''*, czy np. tygrysy kopulują z żyrafami, hipopotamami lub
choćby bliższymi im panterami ? Tymczasem są ludzie, którzy robią to ze
świniami, owcami, krowami, psami itd., istnieje nawet pociąg seksualny
do roślin, drzew, nazywa się bodaj ''dendrofilia'' i ponoć jest to dość
częsta przypadłość wśród leśników... Nie wiem na czym może to polegać :
zapinaniu dziupli, oblizywaniu szyszek czy żywicy, obmacywaniu huby ?
Ba, gdzieś czytałem, że jest zboczenie, które charakteryzuje się
podnieceniem na widok walących się budynków ! Ma to nawet swoją
specjalistyczną nazwę, nie pomnę teraz jaką - być może cierpiał na to
bin Laden i terapeuta polecił mu urządzić rozpierduchę by mógł sobie
dogodzić ? Przeca wszyscy mamy prawo do szczęścia, tak jest zapisane w
konstytucji, no nie ? Zarazem jednak ta wynaturzona ludzka
seksualność stwarza człowiekowi możliwość sublimacji swych popędów,
przekształcania w miłość, sztukę, naukę a w końcu ich przekroczenia.
Nawet Freud kojarzony powszechnie z panseksualną wizją ludzkiej natury,
którą bez reszty władają namiętności uznawał istnienie w człowieku obok
popędu seksualnego czegoś co nazywał ''popędem śmierci'' przez co
rozumiał nie tyle nasze autodestrukcyjne skłonności ile pewną siłę,
która każe nam przerastać samych siebie, zaprzeczać sobie w pozytywnym
tego słowa znaczeniu, biorąc za całkiem realne, że w przypadku pewnych
jednostek mogła ona przeważyć nad tym pierwszym i wtedy mieliśmy
ascetów, mistyków, świętych itp. lub choćby artystów. Każdy kto zajmował
się serio kulturami pierwotnymi wie, że coś takiego jak ''dobry
dzikus'' żyjący w harmonii z naturą nigdy nie istniał będąc jedynie
mrzonką nowożytnych mieszczuchów, co więcej, oglądając dokumenty o
ostatnich prymitywnych ludach, które dotrwały do naszych czasów odnoszę
wrażenie, że różnią się one bardziej od zwierząt niż my bo żyjąc w
większej bliskości z przyrodą muszą wkładać w to więcej wysiłku, stąd te
pochłaniające mnóstwo czasu zabiegi jak wymyślne często tatuaże,
wcieranie mazideł by zmienić kolor skóry, najdziwaczniejsze fryzury lub
golenie włosów na całym ciele, wreszcie samookaleczanie - wszystko
jedynie po to, by dobitnie pokazać sobie i całemu światu : nie jestem
zwierzęciem ! Nawet orgie, które co jakiś czas urządzają nie są jak u
nas rozrywką zblazowanych burżujów lecz ściśle zrytualizowane służą
podłączeniu do metafizycznego ''generatora'' sił żywotnych, wyraża się w
nich mądrość ludów nieustannie zagrożonych zagładą, żyjących w surowych
warunkach do których nijak się mają sentymentalne bzdety ekologów.
Tymczasem teraz pojawia się ''cywilizowany'' arogancki bubek i ignorant,
jakiś tam dr Zbigniew i unieważnia całą liczącą tysiące lat tradycję
indyjskiej, buddyjskiej, żydowskiej czy chrześcijańskiej ascezy ! Fakt,
że nawet w tak niechętnej, wrogiej wręcz monachicznemu trybowi życia
religii jak islam pojawił się podobny kierunek sufich dobitnie pokazuje
jak głęboko tkwi w ludzkiej naturze ta potrzeba. Powyższa kompromitująca wpadka Lwa Starowicza
świadczy wyraźnie, że jest on niczym innym jak zwykłym szarlatanem i nie
ma żadnej istotnej różnicy między nim a wróżami, czarownikami voodoo
czy wiejskimi babami ''zamawiającymi'' chorobę, jest tylko ich bardziej
elokwentną, ubraną w garnitur i dodające sztucznej powagi okulary
wersją. Już sama nazwa ''profesji'', którą sobie wybrał obnaża hucpę -
zawarta w niej ''-logia'' a więc ''Logos'' czyli rozum sugeruje
racjonalną wiedzę o człowieczej seksualności : może ktoś mi łaskawie
wyjaśni jak może istnieć racjonalna wiedza o czymś tak ślepym i absurdalnym jak ludzkie popędy ?! Pan
profesor jest ordynarnym ściemniaczem żyjącym z wciskania ludziom kitu,
że za pomocą rozumu będą mogli opanować swe namiętności, gdy każdy kto
na serio tego próbował wie doskonale, że to tak jakby wznosić tamy z
papieru i to toaletowego. Sterylny, wydumany język ''seks-speców'' jest
żywym a raczej właśnie martwym dowodem jego nieprzystawalności do swego
przedmiotu którego opis sobie rości, najprościej przekonać się o tym
analizując banalny już zwrot ''miałem -iałam orgazm'' - gdy przyjrzeć
się bliżej jest on absurdalny bo jeśli już to raczej orgazm ''ma'' nas,
przecież jest to stan który nami bez reszty choć na krótką chwilę
zawłada, w którym się zatracamy a więc poniekąd przestajemy być sobą.
Nie przypadkiem we francuskim orgazm nazywany jest ''małą śmiercią'',
stąd wzbudza taką naszą fascynację i zawstydzenie zarazem [ i bałwanem
jest ten, kto sądzi iż może pozbyć się tej ambiwalencji za pomocą
jakiegoś ''uświadomienia'', przynajmniej dopóki towarzyszy mu pożądanie
]. Kuriozalnym już przykładem wspomnianej tendencji jest feminizm każący
biednym idiotkom ''być odpowiedzialnymi za swój orgazm'' - k... mać,
jak można odpowiadać za coś nad czym się w ogóle nie panuje ?! Nie
pierdólcie mi proszę tutaj o specjalnych ćwiczeniach pochwy itp.
bzdetach bo tylko w ten sposób dowiedziecie, że kompletnie nie kumacie o
co tu biega. Jednym z najgłupszych nowoczesnych przesądów mających
znamionować ''postęp'' jest ten nieznośny komunał wypowiadany zwykle ze
świętoszkowatym oburzeniem : ''o tych rzeczach się kiedyś nie mówiło !''
- i dobrze do jasnej cholery bo gdyby można o nich mówić ludzie
kopulując nie wydawaliby nieartykułowane dźwięki ! Przecież robiąc
''to'' nikt nie posługuje się seksuologiczno-psychoanalitycznym
bełkotem, w tym momencie cała ta ''wiedza'' idzie się dosłownie jebać,
tylko jęczy, krzyczy lub milczy pogrążony w stuporze a jeśli już, to
wywrzaskuje najprymitywniejsze wulgaryzmy w rodzaju : ''kurwa, fak, ja
pierdolę, kocham cię'' itp. nieprzyzwoitości. Tymczasem oszuści w typie
Lwa Starowicza mieszają ludziom we łbach wmawiając im, że za pomocą
jakiejś pożal się boże ''edukacji seksualnej'' pozbędą się wszystkich
uciążliwości nieodmiennie towarzyszących naszym popędom - taa, choćby
będąca w tej dziedzinie prymusem Wlk. Brytania przoduje zarazem w
liczbie ciąż wśród nieletnich, chorób wenerycznych i ogólnej
demoralizacji. Przez takich jak on żyjemy w czasach panowania
niespotykanej w dziejach hipokryzji w dziedzinie seksu, która
paradoksalnie polega na sławetnej ''otwartości'', nachalnym wciskaniu
kitu jakoby wszystkie cierpienia nieodłącznie związane ze sferą ludzkich namiętności pochodzą z zewnątrz, wyłącznie z narzuconych nań takich lub innych
norm kulturowych i ''wyzwolenie'' się z nich zapewni nam ''orgazm
permanentny'' - doprawdy nie wiem jak można być aż tak durnym by
uwierzyć, że można być wiecznie młodym nie starzejąc się, zdrowym nie
chorując, wreszcie żyć nie umierając, nawet normalny człowieczy strach
przed śmiercią i typowa dla naszego rodzaju głupota nie są
usprawiedliwieniem. Nie trzeba zaraz angażować filozofii by obalić te
brednie, wystarczy fizjologia, której żelazna prawa wyraźnie mówią, iż
rozkosz i ból to te same impulsy nerwowe, różnica zaś między nimi polega
jedynie na intensywności - kiedy są słabsze odczuwamy przyjemność
natomiast gdy silniejsze cierpimy [ dlatego bardzo mocny orgazm może być
wręcz bolesny, z kolei bodźce zwykle sprawiające ból odpowiednio
osłabione są źródłem przyjemnych doznań, stąd masochizm ]. Zresztą
nie pojmuję jak można jeszcze bełkotać o jakiejś ''naturalności''
seksu, gdy obecnie w tak monstrualny i skrajnie stechnicyzowany sposób
się go eksploatuje, najwięksi alfonsi są szefami prawdziwych
międzynarodowych korporacji, przemysł porno, bo to jest już przemysł,
jest tylko sektorem przemysłu ''usług seksualnych'' obracającego większą
gotówką niż niejedna oficjalna gałąź gospodarki, górnictwo, hutnictwo
itp. i w ogóle kiedy to wszystko jest coraz bardziej usztucznione,
wysterylizowane i nasterydowane, napchane silikonem a ludzie zamieniają
się zwolna w mutanty, żywe cyborgi - przeca takie Marylka Rodowicz czy
Edzia Górniak mają w sobie tyle jadu kiełbasianego, że Sanepid powinien
zakazać ich występów ! Po śmierci będzie je można od razu oddać do
muzeum figur woskowych, w ogóle się nie rozłożą, tak są nasączone tym
syfem, że pewnie nie zauważą nawet jak umrą. Naukowcy sygnalizują też od
dłuższego czasu zastraszający spadek ilości plemników w męskim
nasieniu, z drugiej zaś lawinowo rośnie liczba kobiet mających problemy z
zajściem w ciążę a miesiączka obecnie wg badań to tylko cienki
strumyczek w porównaniu z niegdysiejszymi potokami ''flupów z pizdy'' a
być może niedługo w ogóle zaniknie [ są już chyba jakieś tabletki na to ?
].
Zapewne zaraz ktoś wyskoczy z histerycznym,
sekciarskim wrzaskiem jakobym był purytaninem, ajatollahem czy inszym
spirytualistycznym zjebem, który chciałby wszystkich hurtem wykastrować -
bynajmniej, postawa taka jest mi obca i wstrętna właśnie dlatego, że
stanowi jedynie odwrotność rozpusty, obie to tylko dwie strony tego
samego medalu i wzajem się napędzają : to nie przypadek, że większość
koryfeuszy ''wolnej miłości'' i ''rewolucji seksualnej'' wywodziło się z
surowych, protestanckich czy ortodoksyjnie żydowskich rodzin, z kolei
wielu hedonistów, którzy się przeruchali kończy jako świętojebliwi
dewoci czy fanatycy religijni. Nie ma w tym żadnej tajemnicy - każdy z
nas dysponuje mniejszym lub większym ale ograniczonym zasobem energii
życiowej i bezmyślne nim szafowanie musi w najlepszym razie skończyć się
przedwczesnym wyjałowieniem a w ekstremalnym przypadku prowadzi wręcz
do tragedii. Tak się zastanawiam - jeśli dzisiaj pieprzą się już
trzynastolatki to co oni będą robić jak przekroczą trzydziechę ? Przecie
pozostanie im chyba resztki żywotnej siły niezdolnej już do pobudzenia
zwiędłych fiutków i przetartych war karlovych angażować po mieszczańsku w
pielenie ogródka albo dla podniecenia stępionych zmysłów wchodzić w
coraz bardziej ekstremalne ''zabawy'' typu dzieci, psy, trupy itp. Rzecz
jasna nie twierdzę, że ludzie ruszą masowo na cmentarze uprawiać orgie,
to chyba zawsze pozostanie margines niemniej powszechna ''prostytucja
dusz ludzkich'' o jakiej marzył de Sade a która niemal na naszych oczach
staje się faktem na pewno wpłynie na jego zakres i częstotliwość
występowania podobnych odrażających zjawisk. W ostateczności pozostaje
niebieska tabletka - żałosne...
To
co Starowicz ma do powiedzenia na temat odmiennej płci jest w
większości żenujące - podobni mu ''przyjaciele kobiet'' przypominają niedojebanych podstarzałych oblechów w rodzaju Tadzia Iwińskiego, który
kiedyś łapał za dupę na sejmowym korytarzu jakąś sekretarkę-szparkę. Nie
pojmuję jak można serio pieprzyć jakoby ''motywacje
kobiet były szlachetniejsze'' dzisiaj, gdy jak na dłoni widać iż obie
płcie są siebie czyli g... warte ?! [ ja również wierzę w równość ale
pojmuję ją zupełnie inaczej, dlatego nie rozumiem jak można domagać się
''równouprawnienia'' ] Wbrew powszechnemu propagandowemu bełkotowi
obecne czasy są tak naprawdę świadectwem klęski feminizmu, bowiem wychodził
on z fałszywego założenia o rzekomej wyższości moralnej kobiet,
chodziło przecież by oparty na bezwzględnej dominacji, hierarchiczny
patriarchat zastąpić łagodniejszym, polegającym na współpracy
matriarchatem tymczasem okazało się, że one potrafią być równie
agresywne, głupie i chamskie co faceci i traktować ich tak samo
przedmiotowo - też mi ''emancypacja'' ! Nie mam z tym zresztą problemu,
jako nieuleczalny mizantrop odczuwam nawet coś w rodzaju schadenfreude,
ale przestańmy w takim razie uprawiać fikcję, że kobiety to anielskie
istoty, które nigdy nie chodzą do łazienki, nie robią niczego źle i w
ogóle we wszystkim przewyższają beznadziejnych mężczyzn bo ta nowoczesna
gigantyczna hipokryzja doprowadza mnie do szału. Wprawdzie trzeba
przyznać panu profesorowi na plus iż jest przeciwny parytetom i neguje
jeden z najbardziej rozpowszechnionych feministycznych przesądów jakoby
udział kobiet w polityce miał dobroczynny, łagodzący wpływ na nią
podając przykład bezwzględnej Goldy Meir [ można by wymienić jeszcze
Thatcher i parę innych ], cóż z tego skoro nie potrafi wyciągnąć
właściwych wniosków i sam sobie przeczy co pogrąża go jako ''-loga''.
Generalnie najlepiej by było, gdyby dał sobie i nam spokój i przestał w
końcu odstawiać czary-mary, parać się swą paranauką lub jeśli już
inaczej nie potrafi chociaż zajął ewentualnymi dysfunkcjami seksualnymi
swoich kumpli jak wspomniany na wstępie Kalisz [ jeśli facet w tym wieku
kupuje sportową brykę na pewno coś tym sobie kompensuje bo nie wiadomo
czy może jeszcze znaleźć pod tak monstrualnym kałdunem ] albo napuchły
od wódy Kwaśniewski [ czy aby alkoholizm nie powoduje zaburzeń erekcji
panie profesorze specjalisto od zwiędłych fiutków ? ]. Nie
poświęcałbym tyle miejsca i czasu przypadkowi tego pajaca z naukowym
tytułem, gdyby nie był on znakomitym przykładem gigantycznego oszustwa w jakim obecnie żyjemy - otóż wbrew postmodernistycznemu komunałowi
jakoby nasze czasy były epoką ''odczarowania'', upadku wszelkich mitów i
końca ''wielkich narracji'' religijnych i ideologicznych tak naprawdę
są właśnie okresem niemal wszechwładnego panowania magii i najbardziej
ordynarnych przesądów w nowoczesnej, atrakcyjnej dla współczesnego
kołtuna formie. Historia zatoczyła koło i wróciliśmy do groty w Lascaux [
o ile kiedykolwiek z niej wyszliśmy w co wątpię ], tyle że nie malujemy
już wizerunków na jej ścianach ale kreujemy je wirtualnie a nawet
holograficznie a zamiast rytualnych wywarów z muchomora wsuwamy
sterylne, wydestylowane chemicznie substancje. Podobnie naukowcy i inne
autorytety pokroju Lwa Starowicza są jedynie współczesnym odpowiednikiem
starożytnych magów, którzy też przecież dysponowali racjonalną wiedzą i
to w stopniu zadziwiającym często dla dzisiejszych uczonych ale też tak
samo jak oni mieszali ją z zabobonem i absurdalnymi okultystycznymi
praktykami. Jeśli ktoś uważa, że przesadzam niechże przyjrzy się tym
wszystkim ''ekspertom'' od ekonomii - pamiętam jak od lat 90-ych
nachalnie bombardowano mnie czerstwym bełkotem jakoby gospodarka w
przeciwieństwie do polityki miała rządzić się bezwzględnie logicznymi
prawami gdy ostatni kryzys obnażył ją jako dziedzinę panowania totalnej
blagi i irracjonalizmu : nie przypadkiem mówi się o ''panice na
rynkach'' a Wall Street wygląda jak dom wariatów, co bynajmniej nie
znaczy, że lewicowa wiara w okiełznanie przez człowieka tego żywiołu
jest choćby odrobinę mniej absurdalna, tym bardziej iż ten chaos nie ma
zgoła nic wspólnego z ''wolnym rynkiem'' [ wątpię też, czy z kolei
libertariańska utopia ma jakąkolwiek szansę się ziścić ale to już insza
inszość ]. Szamani i czarownice bynajmniej nie przepadli w pomroce
dziejów tylko przybrali strawną dla postępowego barbarzyńcy postać
''coacha'', medialnej gwiazdy czy politycznego demagoga. Rzecz jasna nie
twierdzę, że cała współczesna wiedza to kupa g... i namawiam tym samym
do jej radykalnego odrzucenia a jedynie większego sceptycyzmu w stosunku
do różnych obecnych guru i mniejszego bałwochwalstwa wobec fetyszu
''naukowości'' - wprawdzie fakty są ''obiektywne'' lecz ich interpretacja nie ! Naukowcy nie żyją na Olimpie, są tylko
ludźmi i jak my wszyscy kierują się zwykle niskimi pobudkami, ambicją,
egoizmem, żądzą sukcesu, władzy czy pieniądza i w ich imię mogą pomijać
pewne niewygodne im fakty a nawet wręcz je fałszować, kompromitacja z
''globalnym ocipieniem'' najlepszym tego dowodem. Na koniec wspomnę, że
kumpel z ''branży'' Lwa Starowicza prof. Lechosław Gapik został kilka
lat temu przyłapany na obmacywaniu zahipnotyzowanych przez siebie
pacjentek... O innym ''terapeucie'' i ''przyjacielu dzieci'',
odrażającym zboku dr Samsonie nawet nie chce mi się gadać [ ale
przypomnijcie sobie jak się wtedy zachowali Santorski, Eichelberger i
inni tego typu oszuści ].
Jestem
przekonany, że wielu to wszystko skomentuje durnym : ee tam, g... się
znasz, mądrzysz się, pewnie masz małego-krzywego-spiralnego-kompleks
EdUpa-misia Uszatka-królewny Śnieżki i czterystu krasnali-rozbójników i w
ogóle. Taa jasne, mój psychoanalityk mówi mi, że to dlatego iż cierpię
na syndrom macicy, boję się kobiet bo uważam, że każda z nich to
chodząca czarna dziura wysysająca z mężczyzny nasienie, pieniądze,
życie... a poza tym to jestem ukrytym pederastą i w dzieciństwie
wsadzałem se butelkę coca-coli w dupę itd. Mówiąc zaś serio
przedstawiłem powyżej wystarczająco dobrze przemyślanych argumentów by
domagać się poważnego potraktowania, mimo ostrego tonu nie zaglądałem
Starowiczowi w rozporek i nie obchodzi mnie jakiego ma i czy ewentualne
''dysfunkcje'' wpływają na jego tok myślenia, więc każdy prymityw obojga
płci ograniczający się do kołtuńskich, osobistych wycieczek może
spierdalać.
* okazuje się jednak, że niektóre z nich ją uprawiają co uświadomił mi
jeden ze znajomych pokazując zdjęcie swego ratlerka, który z wielkim
samozaparciem zapinał od tyłu rozłożoną na łące krowę... widok był przekomiczny ze względu na, ehm, ''rażącą dysproporcję'' że się tak wyrażę - mimo to podobne
przypadki są na tyle incydentalne i rzadkie iż nie obalają tezy o wyjątkowej i
nienaturalnej ludzkiej seksualności, tak w złym jak i dobrym.
...czyli ''jaki prezydent taki zamach'' cytując klasyka. W zakończeniu poprzedniego wpisu zapowiadałem podjęcie poważnych tematów ale stężenie absurdu przybrało ostatnio takie rozmiary, że nazbierała mi się od tego pełna kieszeń g...na i nie chcę bluzgiem kalać spraw wymagających skupienia i refleksji, postaram zająć się tym jeszcze tego roku [ o ile wcześniej nie wyląduję w psychuszce ], niech mi duchy wszystkich świętych zmarłych przodków wybaczą. Najsampierw co się tyczy ''zamachu'' - jak już pisałem w tym miejscu a propos Breivika ci rolnicy tak mają, że nic ino strzelają : widocznie musi być to strasznie frustrujące zajęcie wymagające radykalnego odreagowania. Moje podejrzenia wzbudził zwłaszcza ten nieszczęsny ''trotyl'', bardziej logiczne byłyby toksyczne nawozy do których Bruno K. zapewne miał dostęp jako wykładowca rolniczej akademii, przecie Timothy McVeigh miał na ich bazie sprokurować swą bombę, tako
Breivik, więc dlaczegóż by i nie Brunobomber mógł chcieć wybuchem metanu
unieszkodliwić Krula Bula i resztę ferajny ? Oczami wyobraźni już widzę, jak wyładowaną po brzegi obornikiem rozpędzoną furmanką szturmuje pałac prezydencki czy Sejm, choć podchodząc do zagadnienia czysto praktycznie lepiej gdyby spowodował wybicie szamba na Wiejskiej
aby p-osłowie i p-oślice potopili się w łajnie, z drugiej jednak chyba
nie dostrzegliby różnicy biorąc pod uwagę w czym taplają się na co
dzień... [ jako rzekł inny klasyk : ''parlamentaryzm to potworność g...na i ognia'', cierpiący na hemoroidy Marks zapewne zgodziłby się z nim ]. Być może teraz policja w ramach prowokacji i udupienia kogoś będzie mu podrzucać zamiast narkotyków obornik a co poniektórzy zajmą się dilerką krowich placków ? Oczywiście prokurwatura już otrąbiła a za nią gorliwe merdia, że niedoszły terrorysta miał kierować się pobudkami ''nacjonalistycznymi, ksenofobicznymi i antysemickimi'' [ a jakże - rozumiem jednak, że gdyby był syjonistą a więc semickim nacjonalistą i ksenofobem nie byłoby sprawy ? ], jednak jakiś dziennikarz przytomnie zauważył podczas konferencji iż skoro chciał wysadzić wszystkie organa państwowe jak leci to może w takim razie można by go nazwać anarchistą, co wzbudziło niemal histeryczny popłoch i zaprzeczenia wśród ''śledczych''. Problem w tym iż powiązanie nacjonalizmu czy wręcz rasizmu
z anarchizmem nie byłoby tak absurdalne i wykluczające się wzajem
jakby się wydawało, wystarczy wywiedzieć się jaki stosunek do Żydów miał
Bakunin czy Proudhon albo kim fascynował się Sorel ale idę o zakład że
oczywiście żaden z tych żałosnych tumanów z ABW, którzy to sprokurowali
nie miał o tym zielonego pojęcia. Wszystko wskazuje, że ta hucpa jest kolejną neoubecką prowokacją służącą jako pretekst do ograniczenia i tak wąskiego zakresu wolności jaki jeszcze nam pozostał a być może stanowić preludium do większej rozpierduchy. Z jednej strony
nie należy panikować nawet jeśli to prawda, bo jak widać przez ich
niedojebstwo skończy się najwyżej dyktaturą pajaców ew. totalnym
cyrkiem, niestety nie wyklucza to jednak, że może przez to dojść do paru
osobistych tragedii - ktoś po ''kuracji'' w psychiatryku już nigdy nie
będzie tym samym człowiekiem, komuś innemu złamie się kręgosłup lub
wybije oko spuszczając wpierdol na komisariacie, wreszcie czyjeś
bestialsko zmasakrowane zwłoki zostaną wyłowione z rzeki [ albo i nie ]
... Nie wiadomo do czego może posunąć się ta banda rozhisteryzowanych
pedałów w mundurach i cywilu - pozwolę sobie mieć nadzieję, że jednak
tej granicy nie przekroczą, tak jak śmieszności bo ten ''rubikon'' już
dawno za nimi.
Niestety cała sprawa ma drugą, mało zabawną stronę na którą nikt zdaje się nie zwrócił uwagi poza ''matką kurką'', jak słusznie napisał :
'' Brunon K. przede wszystkich został przerobiony z szajbusa pospolitego na
wariata wyjątkowego i tej przeróbki dokonało „państwo polskie”. Brunon
od wczoraj na zawsze pozostanie czubkiem, udowodnienie mu, że chciał
wysadzić sejm, przy pomocy zmontowanych nagrań z podsłuchów ABW jest nie
do spieprzenia, nawet dla ABW. [...] Mówiąc krótko, Brunon może się pożegnać z uczciwym procesem i normalnym
powrotem na łono społeczeństwa. Nie będzie wykładowcą, nie będzie
sąsiadem, jak znam życie niewielkie ma szanse na to, by pozostać mężem.
Samotny czubek do końca życia.''
- i jeszcze te zdania z jego wpisu wzbudziły moje ciepłe uczucia :
'' Swoim indywidualnym, trędowatym przypadkiem pokazuję coś więcej niż
matnię „państwa polskiego”, pokazuję, że w PRLIII ta nieszczęsna
niezależność, którą każdy sobie dupę podciera, istnieje, ale mierzyć ją
można wariatami, nie środowiskami. Gdzie nie spojrzysz tam szyldy
medialne świecą niezależnością i obiektywizmem i gdzie byś nie trafił
przeczytasz taką wersję wydumanej rzeczywistości, jaką ideologiczna,
środowiskowa, koteryjna i towarzyska lojalność podpowiada. [...] Chciałbym banałem podkreślić, że niezależny w RPIII to jest ten, który
wszystkich ładowaczy mięsa armatniego ma z tyłu i płaci za ten komfort
trądem.''
Nie pisałem niczego przed kolejnym marszem Niepodległości bo czyniłem to już wystarczająco i obszernie w zeszłym roku jak i dwa lata temu, dlatego pozwolę sobie tym razem wyrazić satysfakcję, iż przynajmniej część lewicy zamiast pajacować na ''antyfaszystowskich blokadach'' poszła po rozum do głowy i zorganizowała swój pochód, ba, nawet banda wyleniałych ubeków z LSD zaczęła przebąkiwać coś o Daszyńskim ! Wprawdzie skądinąd wyrastają im nogi niemniej i tak dobrze, na pewno rozsądniejsze od urządzania zadym jest zaproponowanie własnej alternatywy, tym bardziej, że jest to święto nie tylko, czy się to komu podoba czy nie, Dmowskiego i Piłsudskiego ale również wspomnianego przywódcy PPS-u oraz Witosa. 11 Listopada powinien łączyć raczej a nie dzielić bo niepodległość Polski była efektem ogromnego wysiłku różnych tradycji politycznych, dlatego i prawica i lewica mogą znaleźć tutaj coś dla siebie nawiązując do nich wedle upodobania, nawet programowo antypaństwowi anarchiści - wystarczy przypomnieć ideę ''Rzeczpospolitej Kooperatywnej'' Abramowskiego. Wyjątkiem jedynie komuchy projektujące bezklasowy, internacjonalistyczny [ w teorii bo w praktyce zwykle jeszcze bardziej podsycają szowinistyczne antagonizmy ] raj na Ziemi oraz zadeklarowani naziole marzący o rasowej a więc ponadnarodowej jedni, wspólnocie białego człowieka, oczywiście pod przywództwem ''najbielszych'' nordyków. Z uwagą śledzę dyskusję jaką wzbudził niewątpliwy sukces tegorocznego marszu tak wśród prawicy jak i lewicy choć z zupełnie innych powodów - cieszę się, że po tej drugiej stronie przynajmniej do poniektórych najbardziej nawet zakutych łbów zadymiarzy zaczyna w końcu docierać gorzka prawda, że maszerowanie z kreaturami pokroju Kalisza czy Szczuki w szczelnym otoczeniu ''stróżów porządku'' to ślepa ulica skazująca ich na bycie sługusami systemu, który tak niby zwalczają, aż zacytuję :
''Nie oszukujmy się. Tegoroczna demonstracja antyfaszystowska doszła do
skutku jedynie dzięki ochronie policji. Sam ten fakt wzbudza niesmak w
oczach anarchisty. Niestety nie jest to pierwszy taki przypadek. Na
lewicowych demonstracjach nie od dziś pojawiają się pro-policyjne hasła
np. w zeszłym roku na blokadzie z trybuny padały słowa podziękowania dla
policji ze strony Szczuki.''
- cały tekst, inny zaś dostrzega wreszcie, że domniemani ''faszyści'' i to o wiele groźniejsi od ONR-owców mogą być zupełnie gdzie indziej - moja satysfakcja jest tym większa, że gdy rok temu zwróciłem im uwagę w podobnym duchu jakiś tuman wyzwał mnie tam od ''korwinjugend''... [ mimo, że mój stosunek do Korwina jaki jest wystarczy przeczytać poprzedni wpis ] Z kolei Adaś Michnik swoim zwyczajem przebił chyba wszystkich i totalnie pojechał po bandzie odkrywając w sobie nagle ''ciemnego polskiego nacjonalistę'' ! [ co na to psychoanaliza ? ] Jakby tego było mało Wirtualna ''Polska'' zaczęła lansować Bohdana Porębę a z leśnego szałasu wychynął też dziad borowy, ee, znaczy Rysiek Filipski - łot da fak ?! K... mać, idzie nowe,
''Grunwald'' jak nic - nie wiem o co biega : może Bronek postanowił
zostać nowym Dmowskim [ czyli jego parodią ] montując ''słuszny'' obóz
narodowy ? On, Giertychy stary i młody, Radzio, może paru leśnych
dziadków z PAX-u i lumpenkonserwatyści - Adamek Wielomski zapewne z ochotą
wypina już swą obolałą pupcię a Wania Engelgard z podniecenia fajda pod siebie, jednym słowem ''partia liżących walonki'' w komplecie. Przepraszam, do pełni brakuje jeszcze tylko jakiegoś koszernego psa łańcuchowego i tak jak ślepy WRON Jarucwel miał swego Urbaha tak zapewne należy też rozumieć wspomnianą sensacyjną deklarację jośka Szechtera. W każdym razie jeśli wszechpolacy i ONR nabiorą się na wyświechtane numery tego podstarzałego oblecha udowodnią tym samym, iż są idiotami a niestety jest sporo przesłanek ku temu, np. przewodniczący Winnicki z uznaniem wypowiadał się o szopce jaką było niedawne ''rosyjsko-polskie pojednanie'' dokonane przez dwóch ubeckich duchownych piernicząc przy okazji, że ''podpisywanie
porozumienia z b. agentem KGB, który w sprawach zasadniczych (aborcja,
konsumpcjonizm, homozwiązki itp.) prezentuje tę samą linię jest dużo
mniej kontrowersyjne niż np. robienie polityki z jawną przedstawicielką
lewactwa, Joanną Kluzik-Rostkowską jako szefem sztabu wyborczego'' ! Owszem, Kluzikowa nigdy nie była postacią z mojej bajki - pamiętam jej występ w duchu postępackiego zamordyzmu w programie Wildsteina poświęconym tzw. ''zwalczaniu przemocy w rodzinie'' za pomocą państwowego kidnapingu, gdzie paradoksalnie najrozsądniejsza okazała się ''różowa'' pani z ugrupowania Borowskiego [ jak się ta partia nazywała ? ] - i dobrze, że Jarkacz ją w końcu pogonił, niestety za późno, niemniej kompromitującą głupotą polityczną jest branie za dobrą monetę deklaracji cynicznych czekistów w tym względzie, celnie wyśmiał podobne rojenia wśród niektórych naszych narodowców i konserwatystów Filip Memches pisząc, że'' te wszystkie opowieści o tym, jakim chrześcijańskim krajem jest Rosja,
są zwykłym mitem oderwanej od rzeczywistości prawicy muzealnej'' [ całość ]. Sorry, ale to że nie lubią pedałów to za mało, zresztą nie jest to takie pewne, być może plotki o upodobaniu Putina w bardzo młodych chłopcach nie są pozbawione podstaw, z tą swoją napinką i fanfaronadą pasuje mi nawet na uber-geja. Jest prawdą, że powinniśmy zrewidować mocno nasze postrzeganie świata choćby po to by uniknąć takich sytuacji jak ta po ''resecie'', gdy znaczna część naszej podklasy politycznej obudziła się już nawet nie z ręką ale twarzą w nocniku i na pewno rozpowszechnione niestety zwłaszcza na prawicy powielanie typowej dla neokoszerwatystów pogardy wobec ''kacapii'' w tym nie pomoże, ale nie znaczy to bynajmniej, że z cielęcego zachwytu wobec Ameryki lub Europy zachodniej mamy przerzucać się w równie idiotyczny dla Rosji czy Chin. Osobiście liczę tutaj na pozytywną rewaloryzację naszego sarmackiego dziedzictwa, czas najwyższy pogonić tą bandę mentalnych spadkobierców masonów z Komisji Edukacji Narodowej, którzy fałszywie zdeprecjonowali je redukując do ''rubasznego czerepu'' oczywiście nie po to, by uprawiać jakieś groteskowe muzealnictwo lansując modę na chodzenie w kontuszach i zwroty typu ''waćpan'', lecz w sytuacji, gdy dominacja cywilizacji pozaeuropejskich stała się faktem [ bo i amerykańską nie sposób do tzw. Zachodu w pełni zaliczyć co do dziś wielu zdaje się nie kumać ] ten oryginalny, swoisty stop pierwiastków zachodnich, łacińskich przede wszystkim przyniesionych przez katolicyzm z wpływami orientalnymi jakim był sarmatyzm staje się niespodzianie bardzo aktualny i może dostarczyć nam modelu, wzorca nowej integracji na miarę wyzwań obecnego czasu. To jednak temat na inne, obszerne rozważania - wracając zaś do samego marszu aby nie było tak słodko nie mogło rzecz jasna obyć się bez policyjnej prowokacji, wprawdzie spotkałem się z sugestią, że mogły stać za tym ''okolice palikotowo-czerskie'', jednak jakoś nie widzę Biedronia biegającego z pałką w ręku po ulicy
tzn. widzę ale nie z teleskopową... Trudno mi też sobie wyobrazić by ferajna z Czerskiej była do tego zdolna, oni są dobrzy w pluciu jadem i
mieleniu ozorem ale tu potrzebne są inne ''predyspozycje'', już prędzej
anarchokomuniści, ci jednak jak sami wyżej przyznali woleli chronić się za plecami glin stąd nie sądzę - powiedzmy sobie szczerze, hołota zapewne
była też po słusznej stronie ale to nie ona nadawała ton, więc jeśli
nawet nie policja to bezpieka na pewno, może nawet nie bezpośrednio,
wystarczyli wynajęci żule tacy jak ''Niemiec'' i reszta alfonsów podczas
''akcji krzyż'', innej opcji nie widzę. Przyznam jednak, że wizja Anny
Grodzkiej na marszu jest kusząca... I niech ręka uschnie tej kanalii,
która podniosła rękę na dziecko !!! [ tylko niech jakieś korwiniątko nie robi zaraz ze mnie lewackiej cioty
żądającej zakazu klapsa - tu chodzi o teleskopową pałę do cholery ! ] Co za nędzą musi być ten reżim
''liberalnych pałkarzy'', że ucieka się do tak żałosnych, ubeckich
prowokacji - mam dla nich wszystkich jedno ważne przesłanie:
Miałem jeszcze wspomnieć o wyborach prezydenckich w USA bo histeryczne reakcje nań u nas są miarą złudzeń, ignorancji na temat cywilizacji amerykańskiej jaka panuje zarówno wśród tutejszej lewicy jak i prawicy oraz infantylności naszej debaty publicznej, ale widzę, że znowu nie staje mi miejsca ni ochoty [ he he ], więc tylko polecę uwadze szanownego czytelnika, o ile jakowyś dotrwał do tego miejsca, moje uwagi spisane z okazji poprzednich - nieskromnie powiem, że sprawdziły się niemal co do joty i są sensowniejsze niż z 90% tekstów jakie wówczas na ten temat napłodzono, co nie zawdzięczam bynajmniej jakiejś szczególnej przenikliwości czy darowi proroczemu, wystarczyło jedynie zachować odrobinę dystansu niezbędnego do trzeźwego osądu. Nie będę się też pastwił nad ohydnym antypolskim paszkwilem nakręconym przez patentowanego ubeka czyli ''Pogrossiem'' ani tym bardziej żenującymi idiotyzmami wygadywanymi przez odtwórcę jednej z głównych ról SStuhra juniora bo i po co, inni wystarczająco uskutecznili z tego słuszną szydę. Dodam więc tylko od siebie, że należy pójść za ciosem i nakręcić horror w stylu ''teksańskiej masakry'', może nosić nazwę ''Dzieci Cedynii'' i opowiadać o potwornych zombi-polaczkach zjadających żywcem niewinnych jako ta lilija semitów i wytaczających z nich krew na kaszankę [ przeca każdy polak mały wie doskonale, że z tą świńską to ściema, sekret przepisu kryje się w koszernym składniku ]. Przy okazji ktoś może wreszcie odkłamie tą prawdę, że to nie żadni ''naziści'' w komorach gazowych lecz ciemne polskie chłopstwo wymordowało te kilka milionów Żydów paląc ich w stodołach lub dusząc w kościołach oparami obornika - po co ta chemia, jakieś ''cyklony B'' kiedy można załatwić ekologicznie mośków odpowiednią dawką krowiego łajna ?! Co tam Pasikowski, to wizja godna Wajdy, który przecież zaczynał karierę od powielenia w genialnym stylu jednego z kłamstw goebbelsowskiej propagandy o rzekomej ułańskiej szarży na czołgi w komunistycznym gniocie, zatem maestro do dzieła ! Był już zresztą jeden podobny film, nosił tytuł ''Heimkehr'', warto przypomnieć go sobie i brać przykład, szczególnie mile to widziane w nowej Rzeszy Europejskiej. p.s. Na wypadek gdyby i mnie miała ABWehra zaszczycić poranną wizytą trzymam na kompie obleśne foty i filmy z Murzynkami by uprzedzić ewentualne zarzuty o ''rasizm'' - jestem jedynie estetą, uważam że biała sperma dobrze komponuje się na czarnej buzi...
Ponieważ ostatnio mocno hula zimny wiatr więc dzisiaj od sasa do lasa - o Korwinie, winie i dziewczynie, nie nie, filmie.
Co tyczy się afery wywołanej wpisem pana Janusza o niepełnosprawnych poczekałem aż opadnie kurz bitewny i emocje by w spokoju, na zimno przeczytać go [ w przeciwieństwie chyba do większości krytyków ] i nie znalazłem tam nic szczególnie bulwersującego, obraźliwego wobec ludzi do których sam przecież się zaliczam a w każdym razie na pewno nie uzasadniającego tak histeryczną nagonkę, wyzywanie od ''faszystów'' itp. [ zresztą cała sprawa wygląda mi na ubecką ustawkę by przykryć jawną już kompromitację obecnie rządzących ], być może jej prawdziwym powodem było zwrócenie w tym tekście uwagi na fakt, że paraolimpada staje się narzędziem politpoprawnej manipulacji i stwarza okazję do nadużyć : tak to jest, gdy lewica bierze się za szlachetną nawet ideę wcześniej czy później uczyni z niej karykaturę. Niestety jednak jest się o co przyczepić choć z zupełnie innych powodów - oprócz kilku niefortunnych sformułowań pada tam jedna za to fundamentalna głupota, otóż Korwin pisze :
''para-olimpiadę forują ci sami, którzy
odbierają pieniądze dobrym pracownikom i dają je nierobom. Socjaliści.
Ludzie żywiący nienawiść do naszej cywilizacji: do tych najlepszych,
najwydajniejszych, najsprawniejszych. Kochający za to nieudaczników
wszelkiej maści.''
- to kompletna brednia !!! Odsyłam tutaj do znakomitych książek o eugenice, które ukazały się w ostatnich latach w Polsce autorstwa Macieja Zaremby czy Magdaleny Gawin lub choćby dokumentu Grzegorza Brauna na ten temat - jednoznacznie wynika z nich, że zwolennikami jej byli głównie lewicowcy [ wyjątkiem byli brytyjscy konserwatyści ] mimo, że godziła właśnie w biednych i upośledzonych, feministki choć ofiarami jej były przeważnie ubogie kobiety. Bowiem lewicy wbrew jej krzykliwym deklaracjom na które do dziś niestety nabierają się pożyteczni idioci nigdy nie chodziło o żadną sprawiedliwość, nawet ''społeczną'' itp. frazesy lecz o stworzenie nowego, doskonałego człowieka i raju ziemskiego w którym oczywiście nie ma miejsca na jakąkolwiek ułomność, biedę, wreszcie śmierć. I tak właśnie należy rozumieć jej osławioną ''wrażliwość społeczną'' w imię której postępowy eutanazista Singer nieprzypadkowo lansowany przez Madzię Środę postuluje mordowanie niepełnosprawnych dzieci długo po narodzeniu, oczywiście, a jakże, dla ''dobra i szczęścia ludzkości'' a herr Kuc Kazimierz, najlepszy obok Urbaha kumpel Palikmiota, otwarcie nawołuje do abortowania ''nieprzystosowanych społecznie'' nad czym banda wywnętrzających się nad Korwinem hipokrytów przechodzi do porządku dziennego gdyż jest z ich mafii - ''to pedofil, ale nasz''. Najlepiej prześledzić tą patologię na przykładzie opisanego we wspomnianych wyżej książkach Tomasza Janiszewskiego, pierwszego ministra zdrowia w odrodzonej po rozbiorach Rzeczpospolitej i prawdziwej zaiste kanalii - trzeba to sobie jasno powiedzieć, że tylko nasze zacofanie cywilizacyjne i opór ze strony ''klerofaszystów'' ochroniły nas przed jego zamordystycznymi pomysłami jak powołanie ''policji higienicznej'' do egzekwowania przymusowej sterylizacji czy posyłaniem kalek i starców na pierwszą linię frontu by w ten sposób spłacili ''dług wobec społeczeństwa'' łaskawie pozwalającego im [ jeszcze ] żyć. Tym co mną najbardziej wstrząsnęło w tej sprawie jest, że ponoć miał on być pierwowzorem ''doktora Judyma'' - Zaremba świetnie pokazuje jak w motywacjach tak wydawałoby się szlachetnego bohatera ''Ludzi bezdomnych'' walka z biedą niepostrzeżenie zamienia się w walkę z biednymi... Gdyż do takich okrutnie logicznych wniosków doszło postępactwo w swym żarliwym pragnieniu usunięcia nędzy a więc nędzarzy z tego świata, różniły ich tylko metody i skala działania, jedni woleli polegać na wersji ''soft'', szerzeniu depopulacyjnych wzorców kulturowych czyli mówiąc wprost demoralizacji zaś ''hardkorowcy'' wybrali drogę na skróty znaczy się eksterminację. Ostateczne wnioski z tej polityki, choć będące tylko o krok-dwa dalej wobec rozwiązań praktykowanych w rządzonej już wówczas przez socjalistów Szwecji czy co bardziej postępowych stanach USA, wyciągnął narodowy socjalista Adolf H. ze swoim programem masowej sterylizacji i w końcu tzw. ''akcją T4'' na początku wojny czyli wymordowaniem kalek i wariatów, przy czym warto pamiętać tutaj o dwóch ważnych sprawach : 1. o ile na terenie Polski zabijano pacjentów szpitali psychiatrycznych i przytułków często wraz z personelem medycznym o tyle na terenie Rzeszy Hitler nie tyle nakazał co pozwolił lekarzom na mordowanie kalek, w każdym razie na pewno program eksterminacji nigdy nie miałby takiego zasięgu gdyby w niemieckich środowiskach lekarzy i uczonych istniał wystarczający opór wobec niego, choćby bierny na który pozostawało większe pole niż w warunkach panujących w Rosji sowieckiej, trudno się jednak dziwić ich gorliwości wiedząc, że była to grupa zawodowa wśród której jeszcze przed 1933 r., a więc gdy w grę nie wchodził konformizm, było bodaj najwięcej członków NSDAP... po 2. rzeczona ''akcja T4'' była prototypem ludobójczych metod praktykowanych później na szerszą skalę wobec Cyganów, Żydów, Polaków i ogółem Słowian np. ta sama ekipa, która zajmowała się gazowaniem w Oświęcimiu wypróbowała jeszcze jesienią '39 r. działanie ''cyklonu B'' na grupach dzieci z lekkim zaledwie upośledzeniem wzroku czy słuchu... Dla dopełnienia obrazu należy jeszcze wspomnieć o radzieckiej psychiatrii represyjnej i wiekopomnym wkładzie jej uczonych w tę dziedzinę jakim było wynalezienie ''schizofrenii bezobjawowej'' czyli schorzenia psychicznego w którym wprawdzie nie występują najmniejsze nawet jego objawy ale na pewno musisz być wariatem skoro nie podoba ci się najlepszy ustrój pod słońcem ! Na podstawie tej absurdalnej ''naukawej'' kategorii wtrącono co najmniej setki tysięcy ludzi do tzw. ''psychuszek'' czyli ''psychotiurm'' wg oficjalnej nomenklatury a więc psychowięzień, gdzie przeżyli prawdziwą gehennę, wielu zaś spotkała straszna śmierć.
To może tyle jeśli chodzi o rzekomą ''miłość socjalistów do nieudaczników
wszelkiej maści'' - tego typu idiotyczne sformułowania nagminne w publicystyce JKM są odbiciem szerszego problemu : wiara pana Janusza w darwinizm społeczny i dobroczynne skutki ''pozytywnej selekcji'' jest zaiste rozczulająca, rodem z XIX w. i zajeżdża naftaliną. Pękam w duchu ze śmiechu gdy np. czytam kocopoły Hawkinga, tego fizyka na wózku, o tym jakoby wysokie IQ wpływało korzystnie na możliwość przetrwania i ''przekazywania swoich genów'' znaczy się rozmnażania - wygląda mi to na żałosne pocieszenia ''nerdów'', kujonów : kogo u cholery podnieca inteligencja ?! To mógłby zresztą być świetny tekst na podryw : ''wiesz, mam świetnie wyrzeźbioną korę mózgową'' - która laska na to poleci ? Podobnie z facetami : jeśli jakiś będzie miał do wyboru dobrze zbudowaną idiotkę i błyskotliwą zmorę bez wahania wybierze tą pierwszą - wprawdzie przez jej głupotę nie da się z nią dłużej żyć będzie jednak można przynajmniej przeżyć parę upojnych chwil. Dokładnie tak samo jest z kobietami - jeśli ktoś przypisuje im w tym względzie jakieś altruistyczne ciągoty to, hm, mówiąc delikatnie nie ma o nich zbyt wielkiego pojęcia : jakby feministki nie deklarowały żarliwie, że wolą czułych, wrażliwych, ciepłych itp. mężczyzn gdy tylko na horyzoncie pojawi się jakiś agresywny cham i psychopata 9 na 10 wcześniej czy później nadstawi mu zad ile by nie zarzekały się, że nie, w ogóle i absolutnie. I tylko jakiś jakobiński zjeb i świętoszek może mieć o to do nich czy wspomnianych wcześniej mężczyzn pretensje, bowiem człowiek jest tylko człowiekiem z naciskiem na ''TYLKO'' wielkie jak napis ''Hollywood'' - rozumiem, że nasza przyrodzona niestety egzystencjalna nędza i małostkowość bywa tak przytłaczająca iż ludzie szukają pocieszenia w megalomańskich rojeniach na własny i swego rodzaju temat, niemniej każdy dorosły, trzeźwo myślący człowiek powinien wiedzieć, że takie mrzonki nie mogą i co więcej nie powinny się spełnić bo ich realizacja prowadzi do tragedii, tymczasem Korwin jest bardzo infantylny w tej kwestii. Otóż to - wśród paru dziwacznych, rażących uproszczeniami sformułowań w tym felietonie pada i takie : ''Jeśli chcemy, by ludzkość się
rozwijała, w telewizji powinnismy ogladac ludzi zdrowych, pieknych,
silnych, uczciwych, madrych - a nie zboczeńców, morderców, słabeuszy,
nieudaczników, kiepskich, idiotów - i inwalidów, niestety. '' - hmm, bez obrazy ale tak jakby przyganiał kocioł garnkowi : wprawdzie JKM dobrze się trzyma jak na swoje lata niemniej jest w podeszłym wieku i widzę jak czasami cieknie mu ślinka z kącika ust, zapluwa się, mamrocze coś niewyraźnie pod nosem a i chyba z kojarzeniem faktów już nie tego, więc może by tak ''dla dobra cywilizacji'' dać sobie spokój, przejść w końcu na emeryturę i zająć szachami, dybami, sado-maso czy co tam pana Janusza kręci bo jego happeningowy styl polityki odpowiada jedynie mentalnej gówniażerii czy takim infantylnym i niepoważnym osobnikom jak ''niemagister'', który w obronie swego guru napłodził ze 40 filmików w tej tylko sprawie [ tytuł jednego z nich : ''Hitler i Kaligula jako patroni paraolimpiad'' mówi za siebie ]. Zapewne te jego ''kosmiczne zaślubiny'' z Alfem czy zawody w podnoszeniu ciśnienia miały być zabawne, w praktyce jednak stanowią smutne i budzące niesmak przedstawienie - być może pan Zarzycki faktycznie jest inteligentnym człowiekiem ale najwidoczniej zatrzymał się na poziomie emocjonalnym 10-latka, doprawdy nie ma nic żałośniejszego niż nieśmieszny pajac tak więc spadaj na Melmak kmiocie ! Niestety to również przypadek Korwina choć jest postacią znacznie większego formatu - ktoś może oczywiście mi zarzucić, że nie mam prawa pchać się z takimi radami skoro sam nieszczególnie się prezentuję ale ja w przeciwieństwie do wymienionych panów nie mam [za]parcia na szkło i nie rażę niczyjego zmysłu estetycznego widokiem mojej wyblakłej gęby z plakatów i ekranów tv jak oni.
Przechodząc do filmów, których parę wartych odnotowania widziałem w ostatnim czasie - bezsprzecznie najlepszym z nich był rosyjski ''Portret o zmierzchu'' : rzecz, która podziałała na mnie jak ozdrowieńczy obuch siekierą w łeb. Po szczegóły odsyłam do recenzji, powiem tylko że najbardziej spodobał mi się jego irracjonalizm i nieschematyczność - wbrew politpoprawnemu, świętoszkowatemu w jakobińskim duchu zachodniemu kinu o ''mężczyznach nienawidzących kobiet'' [ będącemu zwykle projekcją lewackich niedojebańców obojga płci ] bohaterka zamiast wyrwać jaja swemu oprawcy wdaje się z nim w szalony, chory romans. To w ogóle przykład prawdziwego historycznego paradoksu : w czasach mojego dzieciństwa kino ''radzieckie'' oraz krajów ''sojuszniczych'' było przeważnie synonimem nudnej politgramoty, gdy tymczasem teraz to z Zachodu głównie płynie do nas szerokim strumieniem ściek politpoprawnej propagandy walczącej o prawa kobiet, gejów, srejów itp. lub wręcz ordynarnego g..., tych wszystkich wieczorów kawalerskich, panieńskich, chujów w majonezie od których naokoło wszystkim mózg zdaje się lasować - łot da fak ?! W każdym razie gratulacje dla reżyserki za odwagę pokazania kilku prawd o kobiecej i ogólnie ludzkiej naturze, na uznanie zasługuje też odtwórczyni głównej roli oraz jej ''partner'', prawdziwy post-sowiecki cyborg - aż trudno uwierzyć, że to naturszczyk a nie zawodowy aktor, gość zagrał jak zresztą wszyscy w tym filmie znakomicie, z drugiej nie ma co się dziwić, był wręcz ''predestynowany'' do tej roli skoro wcześniej był milicjantem... Oto pochodząca zeń scena ''miłosna'' - nie ma to jak seks z ''przedstawicielem władzy'' drogie panie :
Postanowiłem pójść za ciosem w tym pozytywnym ryciu sobie bani i skonfrontować go z głośnym ''Wstydem'', wynik zdecydowanie przeważa na korzyść rosyjskiego obrazu. Nie, to nie jest zły film, już choćby to, że przełamuje współczesne tabu w zachodnim w świecie jakim jest paradoksalnie jawność i pozorna ''bezproblemowość'' seksu, postępowa hipokryzja polegająca na przeświadczeniu, że wszystkie związane zeń męki są jedynie wynikiem jakichś zewnętrznych ograniczeń a nie jego integralną częścią, zasługuje na uznanie. Również odtwórca głównej roli Michael Fassbender w przejmujący sposób pokazuje zrozpaczonego człowieka dla którego kompulsywny, obsesyjny aż do autodestrukcji seks jest ucieczką przed traumą którą w sobie nosi, problem jednak w tym, że reżyser nie daje nawet najmniejszych wskazówek na czym miałaby ona polegać - wątek kazirodczy domniemywany przez niektórych recenzentów może budzić tylko śmiech i więcej mówi o plewach z jakich składają się ich umysły, każdy by się wk... mając taką siostrę i doprawdy nie trzeba zaraz do tego angażować paranaukę ćpuna Freuda - w rezultacie obserwujemy histeryczną i niezrozumiałą szamotaninę emocjonalną toksycznego rodzeństwa. Jak widać znakomici aktorzy, obraz i muzyka to za mało by zrobić dobry film, niemniej choć rzecz nie zasługuje na aż takie zachwyty, miano ''arcydzieła'' jakim niektórzy je obdarzali to jednak warto poświęcić mu czas, na pewno nie będzie stracony. Jedna tylko sprawa budzi tu moją wątpliwość : reżyser, podobnie jak odtwórczyni jedynej jako tako pozytywnej postaci są czarni, więc całość jawi się trochę jako film o zdegenerowanych białasach - gdybym był złośliwy, mógłbym powiedzieć, że pokazuje stereotypowy i krzywdzący obraz białych jaki mają Murzyni, przepraszam, Afroafrykanie [ teraz dobrze ? ]. No ale to jaja. Pozostając w tych klimatach obejrzałem też w końcu polecany już ponad rok temu przez brulionmana ''Precious'' w idiotycznym jak to zwykle bywa polskim tłumaczeniu ''Hej, skarbie'' bardziej odpowiednim dla debilnych komedii [anty]romantycznych i kompletnie kolidującym z ciężarem tego obrazu, dosłownie i w przenośni. Kto ciekaw w czym rzecz niech zajrzy do powyższej znakomitej recenzji, ze swej strony dodam jedynie, że kto nie widział niech obejrzy koniecznie bo to kawał dobrego i odważnego kina, pokaźnego jak dupsko głównej bohaterki, nieszczęsnej obżerającej się murzyńskiej nastolatki, nawet obecna w nim dydaktyka, co zarzucali mu niektórzy recenzenci i zresztą typowa dla ''czarnoamerykańskich'' filmów, jest w tym kontekście jak najbardziej na miejscu i nie tak nachalna jak np. u Spike Lee, choć fakt, mogliby sobie darować wątek ze szlachetną wychowawczynią-lesbijką oczywiście ale niech tam. Najsmutniejsze, że podobny, równie wstrząsający obraz można by nakręcić i w Polsce - patologia wszędzie jest mniej więcej ta sama, przybiera różne formy zależne od rasy, narodowości, kultury i danego czasu ale co do istoty jest jednym egzystencjalnym g...em i rozpaczą. Co się natomiast tyczy rzeczy lżejszego kalibru to przyznam, że całkiem nieźle bawiłem się na ''Dyktatorze'' ku mojemu zaskoczeniu, bo nigdy nie byłem fanem obscenicznego humoru ''Borata'', zwłaszcza w jego filmowym wydaniu, tym razem jednak mamy do czynienia z dobrą komedią, mimo paru jazd po bandzie generalnie trzymającą poziom. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie czepił się jak rzep do wiadomego ogona wypominając jej jednak, że jest antymuzułmańską [ Chińczykom też się trochę dostaje ] i proizraelską w swej istocie agitką w slapstickowej formie, jakoś też w finalnym, zalatującym lewactwem przemówieniu pan Cohen nie ma odwagi konsekwentnie dopowiedzieć, że pokaźną część mniejszości w rękach której spoczywa ogromne bogactwo USA stanowią przedstawiciele jego własnej konfesji... Jeśli ktoś nie wierzy w ''żydowskie lobby w Hollywood'' niechże obaczy ''This must be the place'' [ polski tytuł : ''Wszystkie odloty Cheyenne'a'' - no comment ] - zapowiada się nawet interesująco : grany przez Seana Penna podstarzały rockman wzorowany na wokaliście The Cure przeżywa kryzys wieku średniego, nieoczekiwanie jednak po jakiejś pół godzinie film zamienia się w kino drogi w poszukiwaniu jego żydowskich korzeni, podróż uwieńczoną pomstą jaką bierze na oprawcy ojca. Patrząc na tą finalną scenę nie mogłem oprzeć się przed porównaniem coby to było, gdyby u nas nakręcono podobny film tylko zamiast starego esesmana bohater wygnałby na mróz nagiego ubeka, by choć przez chwilę poczuł upokorzenie i ból, które zadawał kiedyś swym ofiarom - ileż by wówczas miotał pod jego adresem wściekłych szyderstw i wyzwisk na przemian ubecki pomiot w rodzaju Jakuba W. czy Tomasza L. zaś mendialne ałturytety rozwodziły się w nieco bardziej wyszukanym stylu nad ''relatywizmem dobra i zła'' oraz ''bolszewickimi ew. faszystowskimi metodami zemsty'' itp. Ale spokojna kiepełe : żyjemy przecież w postPRLu, gdzie czerwoni kaci o spasionych mordach dożywają nie nękani przez nikogo swych dni i jedyne zagrożenie dla ich sytej, spokojnej egzystencji może stanowić co najwyżej nasłany przez kolegów ''seryjny samobójca'' zaś synalkowie i córki-kurwy swobodnie brylują w biznesie, mediach, na uniwersytetach... Eh, jebał to pies, taki pożytek przynajmniej z tego filmu, że odkryłem dzięki niemu świetny kawałek Dawida Byrne, nigdy nie byłem specjalnym fanem Talking Heads ale ten akurat bardzo mi się podoba, oto kapitalna koncertowa scena z nim : Dobra, miało być jeszcze o winie ale już mi się nie chce i przede wszystkim nie mieści się - trza mieć litość nad sobą i czytelnikami o ile jeszcze jacyś do tego miejsca dobrnęli, dlatego na koniec już tylko krótko wspomnę, że ostatnie tygodnie września przyniosły niezwykle smutne wydarzenie, ale o tym szerzej bardziej odpowiednią listopadową porą.
Ostatnio przypadkiem dowiedziałem się sporo o lokalnej parachrześcijańskiej Wspólnocie ''Wieczernik'', zwłaszcza metodach prania mózgu i innych przewałach ponoć tam stosowanych w stopniu niezwykłym nawet jak na sektę [ gdy tego słuchałem nasuwały mi się skojarzenia z gnojeniem członków partii komunistycznej za pomocą upokarzających publicznych samokrytyk, wzajemnego donosicielstwa itp. - skądinąd akurat w tym wypadku dobrze by się stało, gdyby zainteresował się nimi Urban i jego współpracownicy, niestety zapewne mają to gdzieś bo jako grupa dysydencka wobec KK, choć z niego wyrosła, są im na rękę ], postanowiłem więc rzecz obadać i w ten oto sposób natrafiłem na ''kazania prorocze'' starszego-pastora-guru-przełożonego wielokrotnie tegoż ''kościoła'' p. Edwarda Ćwierza, szczególnie zaintrygowało mnie w nich ścisłe połączenie przesłania religijnego z politycznym i to o dość specyficznym charakterze - jakże zachwala nasz złotousty na początku niedawne ''polsko-rosyjskie pojednanie'' dokonane przez tw ''Zefira'' i agenta KGB, ok. 12 min. pojawia się baaaardzo ciekawa mapka a gdzieś po kwadransie gość wykłada kawę na ławę :
- Hmm... widzę, że facet ma bezpośrednie telepatyczne połączenie z Panem Bogiem, przypomina mi to ''siłę pozazmysłową'' innego lokalnego proroka [ zaiste Świętokrzyskie to magiczna ziemia ! - tu w co drugiej miejscowości mamy jakiegoś szamana przebranego dla niepoznaki za świra, menela czy polityka ], p. Wiesława Miernika z Suchedniowa :
- nie będę ukrywał, że wolę zdecydowanie pana Wieśka i to nie dlatego, że jest ''buddystą'' - jego odloty i nienachalne bynajmniej zbawianie innych za pomocą ''magicznego wisiorka'' wydają mi się mniej groźne, wręcz sympatyczne [ choć być może rodzina i znajomi mają inne zdanie ]. Co się zaś tyczy przesłania p. Ćwierza : co najmniej dziwnym jawi mi się tak bałwochwalczy kult Izraela mylnie utożsamiający ten biblijny ze świeckim przynajmniej nominalnie państwem, którego rację istnienia kwestionuje i to z pobudek religijnych wielu samych Żydów, dostrzegam też fundamentalną sprzeczność i niekonsekwencję w tym ekstatycznym filosemityźmie, który wielbiąc przedstawicieli ''narodu wybranego'' każe zarazem potępiać islam jako ''świątynię Demona'' [ patrz ok. 12 min. ] - niby skąd wzięły się w tej religii radykalne zakazy przedstawiania oraz jedzenia wieprzowiny, obrzezanie, kara ukamieniowania etc. nie mówiąc już o wspólnym semickim pochodzeniu arabskich muzułmanów i Żydów ? Niektórzy wprost mówią o islamie jako ''zwulgaryzowanym judaiźmie przystosowanym do potrzeb beduińskich koczowników'', dlatego jeśli już Żydzi mają być ''starszymi braćmi'' chrześcijan to muzułmanie powinni być ''młodszymi'' i w takim razie należałoby mówić o jakimś ''judeochrześcijaństwoislamie'' [ politpoprawny koszmarek ]. No i przede wszystkim jak u cholery ''mamy kochać muzułmanów nienawidząc ich religii'' ?! Najbardziej jednak w tym wszystkim zaintrygowała mnie rola jaką w swych mesjańskich lewitacjach p. Ćwierz przyznaje Polsce - co konkretnie znaczy, że mamy być ''darem dla innych narodów'' i ''pokornie dzielić się z nimi swymi bogactwami'' [ patrz ok. 11 min ] zwłaszcza zaś ''być ziemią Goszen dla ludu Izraela'' ?! Czyżby miały się spełnić proroctwa głoszone przez konkurencyjny ''zakon'' o powstaniu nad Wisłą jakiejś Judeopolonii i pan Edek wraz z współwyznawcami już zaczęli kombinować jak wygodnie umieścić się w tym przyszłym żydowskim apartheidzie rezerwując sobie rolę naszych kapo ? W każdym razie nie dziwota, że na kanale YT, gdzie umieszczono te ''niebiańskie słowa'' znajdują się także filmiki ze znanym paszkwilantem Grossem.
Przyznam że jestem zdumiony faktem iż nawet do Kielc dotarła ta iście biblijna plaga ''chrześcijańskiego syjonizmu'' rozpleniona szczególnie w Ameryce [ więcej na ten temat można poczytać w tym miejscu ], zresztą bałwochwalczy stosunek do Izraela i samych Żydów jest normą w tego typu sektach jak ''Wieczernik'', występuje również wśród zielonoświątkowców, jehowitów etc. [ dodam tylko, że z tego co mi wiadomo pod przykrywką chrześcijaństwa uprawiają one nawet nie judaizm czy new age ale wręcz jakieś frenetyczne neo-voodoo - w ich nomenklaturze nazywa się to ''charyzmatem'' ]. Rzecz jasna należy uważać aby w kontrze do tego nie odlecieć w równie kuriozalny sposób bo można skończyć jak ''trzecioświatowi faszyści'' z ich fuhrerem Ronaldinho Laseckim na czele - wystarczy poczytać jego kocopoły o ''syryjskim katechonie''. Nie podoba mi się nasze zaangażowanie w tamtejszy konflikt, przynajmniej nie w tak służalczej, niewolniczej wręcz formie [ jak słusznie zauważył Grzegorz Braun : ''do sojusznika nie wysyła się komornika'' ] ale nigdy nie przyszłoby mi na myśl wypisywać podobne natchnione brednie, w ogóle Ronald L. i Danek z jego nazigejowskim pałowaniem się ''jeźdźcami pustyni'' jawią mi się jako skarlała, parodystyczna wersja romantycznej insurekcyjnej tradycji na modłę ''za wasz i nasz tradycjonalizm'' - radzę oblukać tamże filmik z proassadowskiej demonstracji, widok katamitów z FaLLangi i autentycznych nazioli z ''Zadrugi'' wraz z tańcującymi Arabami zaiste wyborny !
To właśnie razi mnie najbardziej po obu stronach - za dużo romantyzmu a za mało trzeźwej kalkulacji [ ok, sam nie jestem pod tym względem czysty ale przynajmniej staram się a nie podsycam jeszcze swą słabość dorabiając sobie do niej żałosną ideologię ], ''nigdy z Żydami ew. muzułmanami nie będziem w aliansach'', zapamiętajcie sobie idioci : ''nie ma wiecznych przyjaciół ni wrogów, są tylko wieczne interesy'' ! Moja postawa w tej kwestii jest jasna : powinniśmy kierować się WYŁĄCZNIE polską racją stanu, nie rosyjską czy żydowską, chińską, amerykańską, arabską czy jakąś inną [ wyłożyłem to dobitnie i szczegółowo tutaj nie raz więc nie będę się powtarzał ]. Dlatego tak ważne jest aby nie ulec szantażowi którejkolwiek ze stron barykady na modłę bolszewicką ''kto nie z nami ten przeciw nam'' bo wygląda na to, że znowu jak to już nieraz bywało w naszej historii ''obce potencje'' próbują nas rozgrywać, uodpornić się na zalew chamskich inwektyw miotanych przez jednych i drugich, nic nie robić sobie z wyzwisk typu ''żydowski pachołek'', ''ruski agent'', ''pożyteczny idiota'', ''ubek'', ''mason'' i jeszcze gorszych, gwizdać na cały konflikt i nie dać się weń wciągnąć - jego pozorność ujął niezwykle celnie prof. Bartyzel w formule o ''partii liżących lakierki i partii liżących walonki'' a najlepszym dowodem jej trafności jest iż tak bardzo rozwścieczyła proizraelskiego do granic rozumu Foxa, że aż poświęcił rozprawie z nim dwa paszkwilanckie niemal wpisy : pierwszy i drugi, tamże w komentarzach min. moja polemika z jego ''tezami''. Natomiast co się tyczy ''kwestii żydowskiej'' to nie uważam ich za żaden ''naród wybrany'', ani na plus ani minus - jest wśród nich mniej więcej tylu samo co w innych nacjach wybitnych ludzi, przeciętniaków i nadzwyczajnych kanalii i nie widzę powodu aby nazwanie tych ostatnich po imieniu miałoby być jakimś ''antysemityzmem'' jak również by choćby z czystej przekory wobec nachalnej, nieznośnej wprost filosemickiej propagandy dawać posłuch rasistowskim bredniom. Doprawdy mam głęboko w [nie]poważaniu wszelkie mesjanizmy, obojętnie czy to żydowski, polski, ruski, amerykański lub jakikolwiek inny.
Na koniec ku przestrodze przytoczę parę zdań z książki, którą właśnie poczytuję - ''Kolosy na glinianych nogach [ studium guru ]'' autorstwa psychiatry Anthony Storra [ nieprzypadkowo bo w większości mowa tam o naprawdę klinicznych przypadkach ], konkretnie z rozdziału o Jimie Jonesie, lewackim profetycznym pojebie i zboku, który doprowadził do samobójczej hekatomby blisko 1000 wyznawców założonej przez siebie ''Świątyni Ludu'' w dżungli gujańskiej w 1978 r. :
''Choć Jones utrzymywał, że inspiruje go Bóg i był przekonującym kaznodzieją jego rzeczywiste przesłanie miało charakter raczej polityczny niż religijny, dotyczyło integracji rasowej i czegoś co określał mianem ''socjalizmu''. Jego nauki oparte były raczej na zwulgaryzowanej wizji marksistowskiej niż na religijnym objawieniu. Atakował Biblię jako agresywny tekst wspierający kapitalizm, niewolnictwo i dyskryminację rasową. Z pogardą wyrażał się o ''niebiańskim Bogu'' konwencjonalnego chrześcijaństwa twierdząc, że jego wyznawcy nie odczuwają potrzeby wiary w takiego Boga po tym, gdy przybył on jako ''wasz socjalistyczny Bóg robotniczy''. Mówił, że ''socjalizm jest jedyną drogą ku doskonałej wolności, sprawiedliwości i równości, doskonałej miłości w jej pełnym pięknie i świętości''. Z dumą podkreślał, że dostarcza swym wiernym dobra materialne do czego niezdolny jest ''niebiański Bóg''. [...] Jones twierdził, że ma boski dar jasnowidzenia. Posługiwał się nim opowiadając ludziom ich historie i wspominając o faktach z ich życia o których nie mógł wiedzieć. W rzeczywistości zatrudniał szpiegów, którzy odkrywali te tajemnice prowadząc tajne dochodzenia na temat różnych osób, włamując się do ich domów czy wręcz grzebiąc w ich śmietnikach. [...] Jones ogłosił się Bogiem ok. 1974 r. Wcześniej twierdził, że jest posłańcem bożym obdarzonym umiejętnością uzdrawiania, później mówił : ''przychodzę jako wasz Bóg socjalista''. Jego skłonność do przypisywania sobie boskiego statusu zwiększyły narkotyki. [...] jego żona Marcelline próbowała za pośrednictwem ich syna Stephana namówić go do zaprzestania przyjmowania narkotyków. Stephan odpowiedział jej : ''czy dobrze cię zrozumiałem, że mam podejść do Boga i powiedzieć mu, że jest narkomanem ?''
Kontynuuję wątek ''rewizjonistyczny'' to jest przełamywania
uprzedzeń, którymi dotychczas się kierowałem, tym razem musiałem
porzucić moją niechęć do zajmowania się tematem masonerii, która po
prawdzie nie wzięła się znikąd bo niestety teren ten jest u nas
okupowany przez ubeków, autentycznych rasistów, skończonych wariatów lub
co najwyżej dyletantów - zresztą podejrzewam iż celowo pozwala się
zajmować tym takim podejrzanym indywiduom aby szanujące się jednostki
trzymały się odeń z daleka a to wielki błąd o czym za chwilę - albo też
samych wolnomularzy [ żeby wymienić choćby Tadeusza Cegielskiego, ojczulka Maxia ] a
więc nie mogących zachować odpowiedniego dystansu i podchodzących do
kwestii mniej lub bardziej bezkrytycznie. Ostatnio jednak pojawiło się
parę na tyle poważnych przesłanek, że zmusiły mnie do dość radykalnej
zmiany nastawienia, ot choćby wspomniane w tym miejscu jakiś czas temu
''Dzienniki petersburskie'' Zinaidy Gippius, które przypomnę są jednym z
najlepszych opisów rewolucji w Rosji nie tylko dzięki nieprzeciętnemu
talentowi literackiemu, ostremu jak brzytwa intelektowi i zmysłowi
obserwacji autorki ale również jej osobistej zażyłości z czołowymi
przedstawicielami ówczesnej antybolszewickiej lewicy Kiereńskim i
Sawinkowem, których znała z Wielkiego Wschodu Rosji... W indeksie osób
na końcu tej wydanej przez ''Czytelnik'' książki opracowanego przez
znakomitego tłumacza literatury rosyjskiej Henryka Chłystowskiego
przynależność do masonerii danego polityka jest wymieniana otwarcie bo
jest równie ważna jak partyjna czy jego pochodzenie do zrozumienia jego
motywacji i postawy - jeśli ktoś bierze fakt, iż wszyscy, dosłownie
wszyscy członkowie rewolucyjnego Rządu Tymczasowego byli wolnomularzami
za czysty przypadek to mogę mu tylko współczuć i polecić w zamian
bardziej odpowiadające jego poziomowi bezkrytyczne łykanie paszy
informacyjnej, którą codziennie karmią nas media. Z kolei Ludwik Haas w
swojej pracy pod pięknym tytułem ''Sekta farmazonii warszawskiej'' [
ciekawa książka i ciekawy autor skądinąd, choć jak dla mnie cieniem na
niej kładzie się jego lewicowe zaangażowanie ] wydanej w 1980 r. przez
PIW [ a więc kolejna poważna firma ] o pierwszym stuleciu polskiej
masonerii, siłą rzeczy głównie stołecznej, pisze o ważnym a
niedocenianym epizodzie w naszych dziejach istnienia Księstwa
Warszawskiego w ten sposób : ''[...] po utworzeniu
Księstwa wolnomularze znaleźli się na najwyższych szczeblach hierarchii
państwowej. Po ogłoszeniu konstytucji w [...] siedmioosobowej Radzie
Ministrów czynnymi adeptami lożowymi byli kierownicy resortów : wojny (
ks. Józef Poniatowski ), spraw wewnętrznych i obrządku religijnego
( J.P. Łuszczewski ) oraz policji ( Aleksander Potocki ) [...] prezesem
Rady Ministrów został Ludwik Gutakowski, kiedy zaś w listopadzie roku
następnego zrezygnował z tego stanowiska [...] objął je Stanisław Kostka
Potocki. Ministrem skarbu był w latach 1809-1811 Jan Węgleński, a od
października 1811 Tadeusz Matuszkiewicz, który został niemalże
dyktatorem całego życia wewnętrznego Księstwa. [...] Zatem wielu ministrów piastowało równocześnie godności w Wielkim Wschodzie. Wśród najwyższych dostojników administracji Księstwa [...], którzy wraz z ministrami wchodzili w skład Rady Stanu, nie brakło chadzających w ozdobnych fartuszkach.
[...] Na wysokich i najwyższych szczeblach aparatu centralnego
poszczególnych resortów znalazło się wielu adeptów ''sztuki
królewskiej'', najwięcej chyba w ministerstwie wojny. Tu spośród
34 osób, które w latach 1807-1814 zajmowały stanowiska od szefa biura po
sekretarza generalnego co najmniej 21 należało do lóż. Równie liczni
byli członkowie wolnomularstwa wśród korpusu oficerskiego Księstwa. [...
] Podobnie kształtowała się sytuacja w wymiarze sprawiedliwości. Z
trzech mianowanych w kwietniu 1808 prezesów Sądu Apelacyjnego, dwaj
[...] byli wolnomularzami, zaś z 19 sędziów - co najmniej czterech.
[...] Wszystkie te okoliczności sprawiały, że Warszawa zajmowała
szczególne miejsce na mapie kontynentalnych placówek wolnomularskich -
była jedyną stolicą w Europie Środkowo-Wschodniej, w której ''sztuka
królewska'' nie tylko nie była oficjalnie zakazana, lecz wręcz aprobowana i powiązana wieloma nićmi z władzą państwową skupiając elitę wojskową i administracyjną Księstwa [...]'' -
powtórzę bo może ktoś nie zatrybił i wśród tych nazwisk, funkcji i
tytułów zagubił sedno : spośród szefów czołowych państwowych resortów w
Księstwie Warszawskim takich jak wojsko, skarb, policja, sąd,
administracja z premierem na czele a także nie wymieniona tu cenzura
oraz wydawcy i redaktorzy głównych dzienników o wielu luminarzach
ówczesnego życia artystycznego już nie wspominając, WSZYSCY należeli do
takich czy innych lóż masońskich. Oczywiście pewnie jakiś Polaczek zaraz
wyskoczy mi z ''a kurwa chuj pierdolić to, co mnie to obchodzi, to było
dawno i nieprawda !'' - otóż bynajmniej chamusiu cholerny jeden,
cwaniaczku w de ruchany, to są sprawy wbrew pozorom jak najbardziej
aktualne, nie na darmo Żuławski w jednym z wywiadów mówił : ''To całe
towarzystwo: Andrzejewski, Brandysowie,
inni... A dlaczego ja w wieku 19 lat zostałem asystentem Andrzeja
Wajdy? Przecież nie z ulicy, nie z naboru. To było to, co ja nazywam
księstwem warszawskim'' zaś Haas w podsumowaniu wspomnianej książki
wprost pisze o masonerii jako ''pepinierze polskiej inteligencji''
czyli jakby jej mateczniku, matrycy światopoglądowej, która w
decydującym stopniu wpłynęła na kształt tej formacji umysłowej, właściwe
jej pojęcia, język i wzorce zachowań - nie pojmie się nigdy tego co
zwie się potocznie ''salonem'' wraz z okolicami [ bo przecież i
Kaczyńscy się w tym mieszczą ] bez choćby elementarnej wiedzy o ''sztuce
królewskiej'' i jej specyficznych rytuałach, jestem też przekonany, że
gdyby zbadać rzecz całą można by odkryć ciągłość biograficzną, mimo
katastrofalnej wyrwy jaką zostawiła ostatnia wojna, a przede wszystkim
ideową. Enyłej, postanowiłem w takim razie obszczać to
terytorium i zasięgnąć informacji gdzie się tylko da z racji szczupłości
i niepewności źródeł [ na Zachodzie masonologia jest najzupełniej
normalną dziedziną wiedzy, od co najmniej kilkudziesięciu lat publikuje
się tam obszerne prace na ten temat pisane przez fachowych historyków i tylko u nas dziwnie uznano to za rodzaj aktywności godny
jedynie maniaków ], w ten sposób natrafiłem min. na wykład Stanisława Krajskiego
o masonerii polskiej i nie tylko. Niestety należy on do wspomnianych na
wstępie dyletantów, mimo że przytaczane przez niego informacje zwykle są wiarygodne jak np. ta o ''cywilnym'' charakterze rytu szkockiego
i bardziej agresywnym, ''militarystycznym'' kierunku związanym z
Wielkim Wschodem Francji, brak warsztatu naukowego powoduje, że główny
wątek gubi się w szczegółach a cały wywód staje się chaotyczny, mówiąc wprost
gość pieprzy trzy po trzy, poza tym popełnia rażące błędy metodologiczne
powołując się na Wikipedię i tego typu źródła [ inna sprawa, że skoro
podobne numery odstawiają takie ''salonowe'' naukawe ałturytety jak
Paweł Śpiewak czy Gross to dlaczego panu Krajskiemu by nie wolno ? ], w
pewnym momencie mówi tam jednak coś takiego : ''Masoni planują powołać jakąś
Eurazję od Atlantyku do Pacyfiku i budują dlań stolicę, jest to Astana w
Kazachstanie i jeśli w nazwie tego miasta przestawi się drugie S na
początek wychodzi Satana'' - ooo koteczku, pomyślałem sobie,
najwidoczniej pomyliłem się w twojej ocenie, pilnie potrzebne ci wdzianko z
długaśnymi rękawami w którym mógłbyś czule się objąć ! Jednak dla
porządku postanowiłem sprawdzić tą nieszczęsną Astanę, wklepałem ją w
grafikę Gugla i... sam już nie wiem co mam o tym myśleć. Otóż stoi tam
gigantyczna piramida ze stali i szkła nosząca pompatyczne miano ''Piramidy Pokoju i Pojednania''
[ łot da fak ?! - w każdym kto zna słynny motyw z dolara kształt i przeznaczenie tego budynku musi wzbudzać niepokojące skojarzenia ] podzielona na trzy kondygnacje : na najniższej
znajduje się opera - jak powszechnie wiadomo ten rodzaj aktywności
artystycznej jest integralną częścią tradycyjnej kultury Kazachów,
którzy po całym dniu gnania swoich stad po stepie i wieczornej modlitwie
do Allaha zasiadali wokół ogniska by przy lampce wytrawnego kumysu
rozkoszować się ariami i kupletami, zwłaszcza Wagner cieszył się wśród
nich szaloną popularnością i zapewne niejeden później ujeżdżał dzielnie
swego rumaka marząc o Brunhildzie czy inszej walkirii, świat zna też
wielu znakomitych tenorów-koczowników [ barytonami stają się jak se
popiją ] a słynna Maria Callas nie była wcale jakąś tam Greczynką tylko
pra-prawnuczką samego Czyngiz-chana. Mówiąc zaś serio trzeba w tym
kontekście pamiętać, że opera to wbrew pozorom wcale nie tak niewinny
gatunek jak to się zwykło mniemać kojarząc go ze snobistyczną rozrywką
dla strupieszałych mieszczan, konserwatyzmem i ''kulturą wysoką'', którą
rasowy, aryjski lewak oczywiście się brzydzi preferując bardziej
plebejskie i dosadne rodzaje muzyki jak punk, techno czy hip-hop : każdy
kto choć trochę interesuje się tematem wie iż taki ''Czarodziejski
flet'' Mozarta to nic innego jak masoński rytuał inicjacyjny w konwencji
dramatu muzycznego - proszę nie pukać się tak w czoło, nie wyczytałem
tego u Henia Pająka, pisze o tym wybitny historyk idei i kultury
europejskiej zwłaszcza XVIII stulecia Jean Starobinski w swych
''Emblematach rozumu'', w opracowaniach muzykologicznych czy biografiach
Mozarta nie ukrywa się też iż był on zaangażowanym wolnomularzem. Radzę
również sprawdzić jaką rolę odegrały poczciwe wydawałoby się opery
Verdiego w tzw. zjednoczeniu Włoch [ tak zwanym bo w rzeczywistości był
to brutalny podbój Południa przez Północ ] będącym w głównej mierze dziełem
karbonariuszy czyli dosłownie ''węglarzy'' choć nie o górników tu
bynajmniej się rozchodzi... Wracając do tej nieszczęsnej piramidy : na
sklepieniu sali koncertowej weń znajduje się olbrzymie słońce, które
zarazem stanowi podstawę na drugim, średnim poziomie okrągłego stołu
wokół którego mają się gromadzić przedstawiciele wszystkich religii i
przywódcy polityczni by się ''jednać'' zaś na samym szczycie, w
przeszklonym wierzchołku umieszczono dziwny postument z wykonanym ze
złota trójkątem z odciskiem dłoni ponoć samego prezydenta Kazachstanu
Nazarbajewa... Oczywiście można to wszystko potraktować jako wyraz
megalomanii tego byłego komunistycznego kacyka a obecnie lokalnego
satrapy, problem jednak w tym iż w sąsiednim państwie regionu także
rządził bliźniaczy wręcz jeśli chodzi o biografię i styl władania
despota tzw. Turkmenbasza a jednak rozbudowywany przezeń stołeczny
Aszchabad wygląda z grubsza tak, jak powinna stolica post-sowieckiego,
muzułmańskiego kraju, który przeszedł szybko z nędzy do pieniędzy dzięki
odkrytym na jego terenie złożom ropy i gazu, z jednym tylko wyjątkiem
kuriozalnego obrotowego monumentu ze złotą figurą władcy na szczycie
coby Ociec Narodu mógł zawsze zwracać się swym świetlistym obliczem ku
słońcu no i przy okazji mieć oko na wszystko, ale nawet to od biedy jest w
''normie'' typowej dla tyranów szajby, tymczasem Astana-Satana nie
przypomina niczego co mieściłoby się nie tylko w ichniej ale w ogóle
jakiejkolwiek tradycji - te gigantyczne absurdalne stożki, kule i jajka, przytłaczające swym monumentalizmem promenady rodem z najbardziej odjechanych wizji Hitlera, Stalina czy Mao, to coś ochrzczone przez miejscowych słusznie wdzięcznym mianem ''miski dla psa'' czy w końcu kosmiczny latający spodek
itp. sprawia wrażenie tworu obłąkanego, owładniętego utopijną manią
architekta, jakiegoś masońskiego Nowego Jeruzalem dla pedziów biegających w
fartuszkach wymachując przy tym cyrklami [ po co im one, żeby mierzyć
sobie nimi fiuty czy jak ? ] lub naturalnej wielkości dekoracje do
najbardziej tandetnego filmidła o Iluminatach czy Reptilianach.
Oczywiście nie zamierzam bawić się w podobne klimaty bo nie chcę
skończyć jak niejaki Piotr Marek wyglądający jak von Nogaj i tropiący
symbole masońskie zaszyfrowane w biletach MPK Lublin
czy choćby nasz lokalny ''pan Cytrynka'' co to nie chciał ''dać się
wycisnąć'' i którego wiekopomnym dokonaniem jest uzupełnienie ankiety
pracowniczej o pytanko : ''czy jesteś w diasporze ?'' [ choć to ostatnie
akurat popieram, CV mogłoby wtedy wyglądać np. tak : ''jestem
żydomasonem wielokrotnie wtajemniczonym we wszystkie otwory, Wielkim
Młotkowym
trzeciego stopnia jamajskiej loży ''Palaczy rumianku'', dlatego proszę
stanowczo o zatrudnienie mnie inaczej moi bracia wolnokumacze i
różomajtkowcy zrobią szanownemu pracodawcy za pomocą cyrkla i ekierki z
dupy piramidkę a odbyt uczynią płonącym żywym ogniem na jej szczycie
okiem Saurona - tak mi dopomóż Wielki Sternik, Krojczy i Hydraulik
Wszechświata'' ] - moim zdaniem wyjaśnienie jest banalniejsze co nie
znaczy, że mniej budzące grozę, bynajmniej : wiele wskazuje, że rządzącym obecnie światem autentycznie odjebało od nadmiaru bogactw i władzy, chyba faktycznie uwierzyli iż są ubermenschami posiadającymi boskie wręcz możliwości kreacyjne, najwidoczniej zwykła ustawka o podział łupów i zagarnięcie jak największej liczby ludzi, terytoriów i surowców już im nie wystarcza i chcą czegoś więcej i więcej i więcej... Nie powinno to budzić zdumienia w kimś kto ma jakie takie pojęcie o mechanizmach historii i wie, że władza jest największym i jedynym prawdziwym narkotykiem wobec którego wszelkie inne są żałosnymi namiastkami dla plebsu - skoro można jednym gestem wpływać na życie tysięcy czy milionów ludzi to określenie takiego przypływu ''woli mocy'' kopem czy odlotem zbyt zajeżdża pospolitością, bez żadnej przesady bardziej pasuje tu lucyferyczna ekstaza. Rzecz jasna te żałosne satanistyczne rojenia noszą na sobie piętno ludzkiej ułomności i jako takie skazane na porażkę, prawdziwa ironia losu polega bowiem na tym iż to właśnie nasze najgłębsze pragnienia a zwłaszcza najsilniejsze z nich potęgi i nieśmiertelności są źródłem naszej śmiertelnej nędzy, w nich samych znajduje się fundamentalna sprzeczność, pęknięcie uniemożliwiające ich spełnienie, szczególnie zaś tak wybujałego i absurdalnego jak to ostatnie. Dlatego np. nie wierzę w sprawstwo człowieka w ''globalnym ocipieniu'' [ o ile faktycznie ma ono miejsce bo za oknem obecnie jakoś tego nie widzę ] gdyż jeślibyśmy faktycznie stanowili zagrożenie dla tej planety ludzkość zostałaby bezwzględnie wyczesana z jej powierzchni przez naturę, nawet po katastrofie nuklearnej przetrwałoby życie i za jakiś czas znowu pojawiłyby się inne organizmy, być może zmutowane lub też jeszcze doskonalsze. Z tego samego powodu śmiać mi się chce gdy słyszę Stephena Hawkinga, który z iście lucyferiańską pychą buńczucznie prorokuje iż ''poznamy myśli Boga'' - nawet jeśli [ w co wątpię ], zakładając przy tym że On istnieje, to i tak nigdy nie będziemy posiadać Jego mocy więc takowa wiedza zdałaby się nam psu na budę a najprawdopodobniej obróciłaby się przeciwko niszcząc nas, rozsadzając swym ogromem nasze małe rozumki. Jak to mówią : ''nawet król szczurów jest w ostateczności tylko szczurem'', niemniej jednak przyznam, że dla takich szaraczków jak niżej podpisany marna to pociecha bo kiedy tej bandzie idiotów zwali się w końcu na łeb ich nowa wieża Babel mogą niestety przy okazji i nas pogrzebać w jej ruinach - obym się mylił ! No dobrze, ktoś może zapytać, ale co u cholery ma to wspólnego z jakimś ''wolnym mularstwem '' ?! Trzeba więc pokrótce przypomnieć genezę masonerii - otóż wywodzi się ona ze średniowiecznych bractw murarskich, nie chodzi tu jednak o jakiegoś pana Cześka czy Zenka, którzy zresztą za parę flaszek postawiliby lepiej to coś uchodzącego za pomnik ofiar komunistycznej sowieckiej zbrodni zwanej nie wiedzieć czemu ''pogromem kieleckim'' a co swą formą urąga ich pamięci, lub jakowychś pra-socjalistycznych ''przodowników pracy'' lecz, jak pisze Haas we wspomnianej na wstępie książce ''elitę zawodową rzemiosła-kunsztu budowlanego : muratorów, czyli - posługując się obecną terminologią - wielkich przedsiębiorców budowlanych, architektów i inżynierów oraz najliczniejszych w tym gronie kamieniarzy-artystów, jak również nowicjuszy wdrażających się w te umiejętności'' a, by zacytować z kolei Starobinskiego z rozdziału nomen omen ''Geometryczne miasto'', : ''architekt to więcej niż pedagog - to demiurg. W czasach gdy Bóg pojmowany jest jako Wielki Architekt [ mowa o XVIII w. ] architekt z kolei chce być Bogiem i uniwersalnym prawodawcą. Przypisuje sobie władzę racjonalnej organizacji przestrzeni materialnej w całym jej znaczeniu moralnym, faktycznie daje sobie władzę przeobrażania ludzkiego świata. Geniusz architekta nie zna granic. W szerszym ujęciu [...] wszystko leży w jego kompetencjach : polityka, moralność, ustawodawstwo, religia, rządy'' - aha, najwidoczniej więc mamy tu do czynienia z tymi co to ''wiedzą lepiej'', którzy uzurpowali sobie bezpodstawnie prawo do decydowania o życiu i śmierci pozostałej części ludzkości, ''nadludźmi'' rozsadzanymi przez chore ambicje i pełnymi pogardy wobec poddanych ich władzy ''gojów''... Można oczywiście machnąć na to ręką i potraktować jako nieszkodliwą w gruncie rzeczy formę rozrywki zblazowanych starych ciotek przebierających się w fartuszki i odprawiających jakieś kuriozalne rytuały po lasach pod gigantycznymi posągami sowy ze świecącymi oczami itp. bzdury będące przykrywką dla homoseksualnych orgietek, choć jak się zacznie odkrywać ilu wpływowych ludzi bierze udział w tych dziwnych zabawach mina zrzednie chyba nawet największemu wesołkowi ... Należy także mieć świadomość, że w takiej Francji normą rytuału wyborczego jest otwarte niemal zabieganie kandydatów na prezydenta o poparcie masonów i ci z nich, którzy nie dostąpią zaszczytu zaproszenia do ich solidnej betonowej siedziby w Paryżu jakoś dziwnie nie mają szans na to stanowisko. Natomiast na naszym gruncie poważnie niepokoić i dawać do myślenia powinien stan, w którym nie dysponujemy praktycznie żadną poważną pracą naukową krytyczną wobec masonerii [ chyba że ja czegoś nie wiem ] natomiast wyłączność nań posiadają ludzie mniej lub bardziej związani z wolnomularstwem a więc, powtórzę o czym wspomniałem na początku, nie posiadający niezbędnego dystansu w tej materii co stawia pod znakiem zapytania ich dorobek i budzi podejrzenie o propagandę. No i przede wszystkim może ktoś mi łaskawie wytłumaczy w takim razie co do kurwy nędzy robi piramida w Kazachstanie ?!
...czyli o tym, że pochodzenie ma znaczenie [ a jednak ] - za przykładem red. Lizka, który ostatnio jak wiadomo opublikował w swej gazetce tekst o Kaczyńskim seniorze jąłem sprawdzać z kolei jego oraz innych celebryckich znakomitości genealogię i przy okazji natrafiłem na rzecz wskutek której doznałem lekkiej iluminacji i wstrząśnienia :
''Jakub Wojewódzki rozpoczął swoją "karierę" od
harcerskiej rozgłośni radiowej w latach 80-tych. Syn Bogusława
Wojewódzkiego, funkcjonariusza SB i prokuratora PRL-owskiego wymiaru
sprawiedliwości nie miał problemów z zatrudnieniem w kolejnych
prywatnych stacjach telewizyjnych. Jego ojciec zapisał się w historii
pełniąc rolę prokuratora z ramienia Prokuratury Generalnej w sprawie
tzw. "prowokacji bydgoskiej" z 19 marca 1981 roku. Natomiast Michał Figurski jest synem Zbigniewa Figurskiego -
ostatniego dyrektora generalnego Funduszu Obsługi Zadłużenia
Zagranicznego (FOZZ) i zastępcy likwidatora FOZZ. Jego rodzice
poznali się w Moskwie, gdzie Maciej urodził się w 1973 roku. Przez jakiś
czas mieszkali w Polsce, a potem znaleźli się w Bejrucie, Być może
ojciec był dyplomatą albo dawnych agentem służb specjalnych. Oczywiście oni obaj nie są jedynymi potomkami prominentów
peerelowskich, którzy dziś korzystają ze statusu "celebrytów" i są
"dziennikarzami" . Można przywołać i innych: Monikę Olejnik, która pracę dziennikarki
rozpoczęła z tytułem zootechnika, w 1982 roku, gdy w Polsce obowiązywał
stan wojenny, prywatnie córkę Tadeusza Olejnika, wysokiego
funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa; Grzegorza Miecugowa, dziennikarza radiowego w czasach PRL, syna
Brunona Miecugowa, stalinowskiego dziennikarza, który zasłynął jako
sygnatariusz tzw. " Apelu Krakowskiego" z roku 1953 wyrażającego
poparcie członków ZLP dla stalinowskich władz, które na podstawie
sfałszowanych dowodów dokonały aresztu duchownych katolickich. [ ... ] Wymieńmy jeszcze Hannę Lis z domu Kedaj, primo voto Smoktunowicz, która
karierę dziennikarską rozpoczęła już w III RP w roku 1992 jako
prezenterka Teleexpresu. Jest córką Aleksandry i Waldemara Kedaja,
znanych peerelowskich dziennikarzy i tajnych agentów SB. Oboje zostali
umieszczeni na słynnej "liście kanalii" Stefana Kisielewskiego.''
- ... ?!? Gwoli uczciwości trza wspomnieć, że jak pisze ''Matka Kurka'', prawicowa jak najbardziej, ''po wojnie Rajmund Kaczyński, łagodnie mówiąc, nie był przeciwnikiem, ani
nawet kontestatorem realnego socjalizmu. Koledzy z AK opuścili
Rajmunda, byli tacy, którzy spluwali lub przechodzili na drugą stronę
ulicy'' niemniej Lizek nie ma prawa mu to wypominać bo nie był on jednak taką gnidą jak ojciec pana redaktora - wojskowy politruk, ''wysoki oficer Ludowego Wojska Polskiego w Śląskim Okręgu Wojskowym'', który był ''w stanie wojennym gorliwym zwolennikiem stanowczego traktowania awanturującej się opozycji'' ! [ te i wiele innych ciekawych informacji o naszej gwieździe dziennikarstwa i niedoszłym prezydęcie można znaleźć w innym ''kurkowym'' wpisie - mnie szczególnie zaintrygował jego udział w zarządzie fundacji ''Pro Civili'', bardzo ciekawe towarzystwo... ] Jedyne co mnie tu jeszcze zastanawia to czy szanowny tatuś wywodzi swój ród znad Wołgi czy też Eufratu ? Bo to, że był ''pełniącym obowiązki Polaka'' jest niemal pewne.
Muszę w takim razie odszczekać to co dotąd utrzymywałem, że pochodzenie nie ma większego znaczenia ale jak widać srodze się myliłem [ tym bardziej iż jak pokazuje casus Lisów oprycznicy to jedna wielka rodzina... ] i porzucić niechęć do grzebania się w życiorysach. Oczywiście nie jestem deterministą bo istnieją nader liczne wyjątki od tej zasady np. Antoni Zambrowski, syn wysokiego stalinowskiego aparatczyka, obecnie związany ze środowiskami mocno prawicowymi o ile wręcz nie radiomaryjnymi itp., no i trzeba pamiętać, że podobnymi metodami posługują się w swoich prowokacyjnych manipulacjach sami ubecy, zarówno ci od ''Żydów'' jak i ''faszystów'', dlatego współczesna wersja słynnego ''Liber Chamorum'' powinna obejmować ich pomiot bez względu na pochodzenie. Tak czy siak - hau hau hauuuuuuuu !
Aż się prosi by zacytować w tym miejscu ''Pieśń Czerwonych'' z niedokończonej ''Gnomiady'' Janusza Szpotańskiego, mimo upływu blisko pół wieku niestety bardzo aktualnej, oto ona :
Do jasnej cholery,
my chcemy opery!
Operę, operę nam daj !
Niech dzwonią ordery,
niech pędzą humbery,
czerwony niech złoci się raj !
Niech skończą się ględy,
już renty, procenty
o dupę czas potłuc i kwita.
Socjalizm w sam raz
dla ciemnych jest mas,
a dla nas rycerska jest kita !
Niech boją się chamy,
na chamów my sramy,
cham jesteś bydlaku to cierp ! Ten kraj jest dla szlachty, co z Tuły i Kiachty na tankach przywiozła swój herb.
Niech zaczną się bale,
niech jarzą się sale,
muzyka, muzyka niech brzmi !
Zostanie wszak po nas
pustynia czerwona,
lecz dzisiaj panowie - to my !
Jakże w świetle powyższego kłamliwie i podle brzmi wściekłe jojczenie różnych lewaków choćby z ''Krytyki politycznej'' oskarżających o wszelkie nieszczęścia III RP ''kapitalizm'' i ''wolny rynek'' [ nawiasem mówiąc trzeba by i im przyjrzeć się bliżej pod tym samym kątem, wiem, że pałętał się wśród nich min. Michnik jr - Antoś ] - jak z tego jasno widać obecnie nam panujący system to nie żaden tak potępiany przez nich ''neoliberalizm'' ile raczej jakiś neofeudalizm w którym rządzi niemal kastowy porządek. Skądinąd jest coś niesamowitego w tym dziedziczeniu pańskich resentymentów przez tych właśnie, którzy mieli je unicestwić, fenomen ''czerwonej szlachty'' : najbardziej spektakularnym tego przykładem jest ''Gajowy'', którego przodkowie ponoć wysłużyli sobie u carskich jak i sowieckich zaborców swój ''hrabiowski'' tytuł i przywileje w nowym ustroju, oraz ''fyrst lejdy'', której rodzice z kolei zapałali do siebie uczuciem podczas pracy w ''organach'', gdy w pocie czoła ''utrwalali'' PRL... [ jakie to romantyczne ! ]
...kompletnie nie w temacie, ale skoro to mój blog chciałbym na koniec polecić uwadze szanownych czytelników dyskusję jaką odbyłem z proizraelskim ''Foxem'' pod wpisem na jego blogu [ zaś tutaj w komentarzu też mu troszkę dosrałem - jestem oczywiście pod nickiem ''Chehelmut'' ] oraz tekst ''antyizraelskiego filosemity'' Konrada Rękasa z lumpenkoserwatywnego portalu : warto czytać jednych i drugich by wyrobić sobie własne zdanie i nie wodzić się za nos zarówno Ruskim jak i Amerykanom, nie łykać tak bezkrytycznie propagandy na temat tego co ostatnio dzieje się w świecie [ i w co nasz rząd a pośrednio i my sami jesteśmy tak aktywnie zaangażowani ! ] bez względu jakiej by proweniencji nie była.
p.s. gdzieś wyczytałem, że słynna ''Stokrotka'' to nawet nie współ- ile etatowy pracownik byłej jak i obecnej bezpieki, funkcjonariuszka SB i ABW rzucona na trudny ''front medialny'' - oczywiście mowa o polnym kwiatuszku, ot tak sobie surrealistycznie, poetycko dywaguję... W każdym razie pilnie potrzebny jest przewodnik ''Chuj is chuj'' w Polszcze.