czwartek, 19 marca 2020

Królowa jest tylko negra.

Widmo śmierci zawisło nad globem-grobem, co paradoksalnie pobudza do życia i trwożliwej zapobiegliwości o nie niczym w alchemicznym ''nigredo'', bowiem czy to się komu podoba lub nie to dwie strony tego samego, cóż byt nie tylko prowadzi do zgnilizny, ale i nią się karmi, to mało higieniczny proces oględnie zowiąc, figurą tego związku w naszej tradycji jest ''danse macabre'' i pora jak znalazł by ją sobie przypomnieć. Niniejszego nie należy więc traktować jako durnego śmieszkowania z tego co się wokół teraz wyprawia, bo niezależnie czy mamy do czynienia z faktyczną pandemią, czy też jedynie teatrzykiem globalistów konsekwencje będą poważne. Nic z tego jednak poza tym, iż czeka nas zasadnicze przewartościowanie dotychczasowego systemu wywnioskować póki co nie można, zbyt dużo informacji i to sprzecznych w dodatku zatruło naszą atmosferę przyprawiając tylko o zbędny ból głowy i kompletny ''majndfak''. Wcale przy tym nie jest powiedziane, że mamy zaraz przez to zmierzać w kierunku nowego totalitaryzmu jakim niektórzy nas straszą, czy orientalnych despotii - od jakiegoś już czasu sygnalizuję konieczność powrotu do form stanu nadzwyczajnego właściwych naszej europejskiej tradycji jak ustanowiona przez republikański Rzym dyktatura, czy drastyczne decyzje podejmowane przez ateńskie zgromadzenie ludowe w drodze demokracji bezpośredniej jak najbardziej, wreszcie rodzima szlachecka konfederacja zawiązywana na czas bezkrólewia, co oznaczało zawieszenie podstawowych praw i wolności w tym i ''liberum veto'' jakich gwarantem był monarcha, zastąpionych sądami kapturowymi rozpatrującymi sprawy w trybie doraźnym [ taka to panowała ''anarchia'' w RzPlitej ]. Zamiast więc karmić swoją paniką ludzkie kanalie pasożytujące na zbiorowej histerii, wolę obaczyć jak ludzie w obliczu grozy tańczą niechby do upadłego:





W tamtejszej wszechkarnawałowej pstrokaciźnie objawia się ''kanibalizm kulturowy'' właściwy Brazylii, i ogólnie całej Latynoameryce:



https://www.purepeople.com.br/midia/iza_m2477544

Zapustna walkiria to brazylijska gwiazda pop IZA obdarzona także dojmująco głęboką barwą głosu - zalecają teraz wprawdzie odkażać się spirytem, sądzę jednak iż zdrowiej będzie zaordynować sobie solidną dawkę czarnego soulu, i to w nietypowym afro-latynoskim wydaniu:





...choć świetnie też zabrzmiała w coverach Amy Winehouse [ skoro już mówimy o trupach ]:





- jak dla mnie wyszło lepiej niż w przećpanym i zachlanym oryginale. Czarna fuhrerka z niej, posągowa afro-Hitleryni biorąca w posiadanie tłumy na koncertowym parteitagu, nie rażą nawet, śmieszą bardziej agitpropowe wstawki ze znanym komuchem i dziwkarzem M. L. Kingiem, grunt to wibrujące murzyńskie hajlowanie:



Aby nie być posądzonym żem jakowyś ''negrofil'', Boże uchowaj, dla kontrastu parę kawałków tropikalnego słowika, skośnookiej Brazylijki Jade Baraldo - Azjaci w Latynoameryce i Karaibach oraz wpływ wywierany przez nich na tamtejszą kulturę i politykę to temat godny uwagi, bo kompletnie jesteśmy nań ślepi odnoszę wrażenie, choć pełno ich tam, i stąd później zdziwienie, że taki Fujimori ostaje się faktycznym dyktatorem Peru. Celowo nie umieszczam jej klipów, gdzie ukazuje swe także zgrabne ciało o rzecz jasna bardziej delikatnej budowie niż afrykańska, bo oszpeciła je tatuażem co budzi we mnie odrazę - autodestrukcyjny pęd u współczesnych kobit jest zatrważający, i starczy go by wyleczyć się z feministycznych jak i stulejarskich rojeń o rzekomej ''żeńskiej dominacji'' :







Melancholijnie się nieco zrobiło, więc porzucamy brazylijskie klimaty przypierdzielając ostro by przypomnieć, że nadchodzą czasy ''żelazne'' - dwa instrumentalne covery Meshuggah pozbawione ''rzygulcowatego'' wokalu stanowią niemal taneczną muzę:





- toż to mocarne funky wprost stworzone dla techno-wikinga!:) Aż prosi się, by przypomnieć starego dobrego Kobonga, dla mnie najlepszą formację polskich najntisów przy której pretensjonalni sataniści czy tam thelemici z Behemotha to banda lichych czaszkojebców jakimi są w istocie:







Nie wrzucam więcej, bo trzeba by tu umieścić cały album, doprawdy kapitalna rzecz i nie wiem jakim cudem miała miejsce w erze Kwaśniewskiego epoki golenia ruchomego, musi jaki impuls pasjonarny z kosmosu uderzył w ziemie imperium lechickiego, że takowy fenomen muzyczny się wtedy tutaj objawił. Pomyślałem przez chwilę, że przyszedł więc czas na ''Mgłę'', jedyną death-metalową kapelę jakiej mogę słuchać, ale stwierdziłem, że nie ma co brnąć w mrok, miało być wprawdzie upiornie lecz tanecznie, a więc wracamy do Murzynowa - duet piekielnie zdolnych sióstr Chloe x Halle, ta druga wywołała prawdziwy shitstorm w mediach społecznościowych, gdy wygrała casting na rolę w nowej wersji ''Małej syrenki'' zasypanych z tego tytułu lawiną hasztagów: ''notmyAriel''. Niestety pokazuje to, iż wielu przydałoby się najwidoczniej przywołanie do porządku widmem śmiertelnej zarazy, oczywiście nie zaraz konaniem w mękach bo tego nikomu nie życzymy, ale napędzeniem solidnego stracha skoro ludziom tak się od dobrobytu w dupach poprzewracało, że sobie wynajdują tego typu gówniane problemy. O ile sprzeciw wobec politpoprawnego wciskania na siłę ''kolorowych'' i ''zmiennopłciowych'' do serialowego ''Wiedźmina'' jest zrozumiały, bo choć to fantasy wszakże jego imaginarium jest osadzone w europejskim średniowieczu, jednak w powyższym wypadku to już czysty debilizm - gdzie jest powiedziane do chuja Wacława, że filmowa syrena ma być ''Aryjką'', i do tego rudą?! Problemem byłoby, gdyby obsadzono w tej roli hożą dziewoję w typie okazanej na wstępie Izy, czy drugiej części duetu Chloe, i tyczyłoby to tak samo białej kobity lub Azjatki o takowych gabarytach, a wbrew pozorom całkiem sporo z nich także posiada krągłe kształty. Natomiast filigranowa Halle niczym afro wersja Audrey Hepburn wyśmienicie się do tego nadaje, i należy to uznać za fakt pozytywny, bo jedno to podciąganie kogoś za uszy i przyznawanie przywilejów tylko za to, że jest Murzynem albo pedałem, czym innym zaś danie mu szansy rozwoju swego talentu o ile rzecz jasna faktycznie go posiada, a tak właśnie jest w przypadku sióstr tworzących wspomniany duet - w czasach rozbestwionej i zdeprawowanej gówniażerii ilu młodych ludzi byłoby w stanie zaśpiewać ''Strange Fruit'', że aż ciary przechodzą po plecach, albo wyciąć podobną wokalizę i to na dwa głosy! [ jak wiele ciężkiej pracy i prób stoi za tym by je tak mistrzowsko zsynchronizować wolę nawet nie myśleć ]:





...czy zrobić eksperymentalny film i nagrać doń muzykę:



Cokolwiek by o tym rzec jasnym jest, iż to nie kolejne tępe dzidy atencjuszki, które poza świeceniem tyłkiem na insta pod fapujące przy ich fotkach stuleje nic innego nie potrafią, czy tym bardziej knajpiane spermoholiczki jakich we wszelkich nacjach dziś naroiło się aż nadto, więc stulić dziób tumany i odpieprzyć się od czarnej syrenki! Nie idzie o żaden przymus miłowania ludzi innych ras i kultur, chodzi raczej o to byśmy nieodwołalnie tak różniąc się nie powyrzynali nawzajem, ale napisałem się o tym wystarczająco uprzednio, więc starczy. Na koniec cięższy, awangardowy nieco towar - Esperanza Spalding, afro-latynoska kontrabasistka o olśniewającym uśmiechu, także zdolna jak diabli, która nie ukrywam urzekła mnie swoją muzą tak, że zdecydowałem się zakupić jej dwa ostatnie albumy co już nie pomnę kiedym ostatnio uczynił z jakimś wykonawcą. Babka zagrała w Polsce parę lat temu na jazz festiwalu ''Solidarności'' min. z Możdżerem i Voo Voo, niestety typowe lewackie ścierwo z niej splamione graniem dla Obamy, ale co ja poradzę, że większość moich ulubionych artystów to jakieś pierdolone komuchy, a z mistrzów intelektualnych przeważnie pojebani faszyści i naziole? [ by wymienić Ciorana, Gottfrieda Benna czy Carla Schmitta na ten przykład ]. Cóż, nie trzeba być masonem aby słuchać Mozarta, no. Ostawiam więc z przedziwnym dźwiękowym koktajlem sporządzonym przez Esperanzę na który składa się obok czarnej muzyki soulowej, jazzu, funky i rocka tradycja białej europejskiej awangardy muzycznej, niezwykle powabnym jak dla mnie, przyznam że co najmniej od czasu albumów znanej czarnej rasistki Eryki Badu dawno nic mnie tak nie walnęło pozytywnie po uszach. Na teraz będzie jak znalazł, bo zwłaszcza jej ostatnia płyta ''12 little spells'' jest peanem na cześć mrocznej metafizyki ludzkiej fizjologii, aczkolwiek zajeżdża mi od tego nieco kalifornijską tech-gnozą a la ''współstawanie się z bakterią'', ale na dziś odpuszczę ze względu na nadzwyczajne okoliczności dociekanie czy tak jest w istocie. Grunt abyśmy zdrowi byli, a odpowiednio dobrana muza i przede wszystkim nie nakręcanie się zbiorową psychozą jak i odrzucenie durnowatej niefrasobliwości stwarzają szansę uchronienia się jakoś, bez względu powtarzam czy mamy do czynienia z rzeczywistym zagrożeniem, czy tylko niemal równie rujnującym zdrowie powszechnym pierdolcem grzanym w interesie bliżej nierozpoznanych ''onych'' [ choć nic by nam to nie pomogło rzecz jasna, gdyby faktycznie najszła jaka zaraza, albo zbrakło żarcia w sklepach, i to również należy mieć na uwadze, że cały ten nasz ludzki teatrzyk do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić może być pozamiatany ot tak ].