''Osobnym rozdziałem w relacjach z mniejszościami narodowymi był jego stosunek do kwestii żydowskiej w Polsce. Interesował się nią z punktu widzenia ideologii lewicowej jako kwestią w głównej mierze proletariacką. W maju 1934 r. pojechał wraz z żoną Nelly z wizytą do Palestyny. Przyjmowany był przez dyrektorium Keren Hajesod [ hebr. Fundusz Podwalin - fundusz dla państwa żydowskiego założony w 1920 r. ] w Jerozolimie. Towarzyszył mu w podróży pisarz Jehuda Warszawiak. Strug podkreślał, że nie interesują go w pierwszym rzędzie starożytności palestyńskie, cel większości podróżników. Zwiedzał kolonie żydowskie, był na fermie robotniczej dla kobiet w Talpijoth, był w kibucu Ramath Rachel. Interesowała go przede wszystkim psychika ''odrodzonego Żyda w Palestynie'', nie krył, że chciałby ją zgłębić. Na spotkaniu w jerozolimskim Pen Clubie wyznał, że to co dzieje się w Palestynie uważa za najżywotniejszą, najpotężniejszą rewolucję jego czasów. Strug znał doskonale miasta i miasteczka skąd wyjeżdżają Żydzi do Palestyny, znał ''opłakaną sytuację proletariatu żydowskiego w Polsce''. Podkreślał, że dziwnie go uderza ''zjawisko przeistoczenia się tych wegetujących mas kramarzy i subiektów w radosnych rolników i pionierów przemysłu. Takiego przewrotu, takiej rewolucji dokonać może tylko wielkie dzieło''. Głosił wiarę, że to dzieło renesansu narodu żydowskiego w Palestynie się uda. Na spotkaniu w Pen Clubie zadeklarował swe poparcie dla powstania Siedziby Narodowej w Palestynie. Jego zdaniem mogłoby się to przyczynić do polepszenia stosunków między narodem żydowskim a narodami świata. [ - na pewno":))) ] Strug mówił również o pomoście duchowym między Polską a żydowską Palestyną. Zachwycał się cudem odrodzenia języka hebrajskiego. [...] Struga w Palestynie fetowano. W jerozolimskim Keren Hajesod na przyjęciu urządzonym na przywitanie polskiego pisarza obecna była cała elita społeczeństwa, prezydent Nahum Sokołow wraz z rodziną, przedstawiciele rozmaitych instytucji, literaci, dziennikarze. Witali go przemowami Sokołow i dyrektor Jaffe, którzy głośno podkreślali pozytywny stosunek Struga do idei odrodzonego narodu żydowskiego. Nie inaczej było w Tel Awiwie w tamtejszym Pen Clubie, gdzie przedstawiciel dziennikarzy L. Wolman przypomniał, że kiedy w 1919 r. po odzyskaniu niepodległości przez Polskę we Lwowie wybuchły znane ekscesy antyżydowskie Andrzej Strug był wówczas jednym z nielicznych Polaków, który wystąpił z ostrym oskarżeniem i potępieniem pogromów z całą bezwzględnością. Śmiało i otwarcie, nie licząc się z nikim i niczym w tym względzie [ właśnie, szczególnie z elementarną rozwagą, bo wychodzi na to, że taki był z tego ''pogrom'' jak ten kielecki, ale z myśleniem u ''autoryteta moralnego'' przedwojnia zawsze było nietęgo jak widać ]. W Tel Awiwie Strug wygłosił również odczyt w sali Ohel Szem [ centr. kult. żyd.-hebr. ] o drodze do wyzwolenia narodów. Cały dochód z niego poświęcił na szkoły języka hebrajskiego w Polsce. Mówił, że odrodzenie narodu żydowskiego po upływie 2 tys. lat życia w diasporze to największy cud w historii świata. Co więcej, stworzono wspaniały ruch narodowy, który pociągnął szerokie masy w krajach diaspory, najlepszych synów narodu zjednoczył we wspólnym dążeniu do odbudowy ruin spustoszonego kraju [ że hę ? nikt przez ten czas tam nie mieszkał ni budował ? i któż to dokonał tego ''spustoszenia'' ? zapewne cesarz Tytus:))) ]. ''Ilekroć zastanawiam się nad tym problemem dochodzę do wniosku, iż sprawy te nie dadzą się objąć zwykłym rozumem sięgają bowiem wysoko ponad rzeczywistość. Jest to - rzec można - legenda, lecz rzeczywista legenda'' [ normalnie masońska mistyka ]. Zdaniem Struga nie do przecenienia była postawa prezydenta Wilsona i obrót wydarzeń wojennych. ''I narodowi żydowskiemu powiodło się, że na konferencji pokojowej zainteresowali się najprzedniejsi przedstawiciele ludzkości losem narodu żydowskiego, rozproszonego po całym świecie, czekającego cierpliwie na swe wyzwolenie i odbudowę kraju z którego nigdy nie zrezygnował''. Strug rozważał również przyczyny odmiany historycznych losów Żydów. ''A gdy zastanawiam się nad wspaniałym dziwem prastarego kraju Wschodu [ to w końcu był ten Izrael czy należało go dopiero od- i zbudować od podstaw ? i w jakiej to formie przez ten czas trwał ? ] i pragnę dociec przyczyn, które na to wpłynęły znajduję jedyną odpowiedź : jest to droga, którą sama historia narzuciła narodowi żydowskiemu. [...] Wierzę, że nadejdzie czas, gdy cały świat spoglądać będzie z podziwem i uznaniem na Palestynę, że nauczy się od niej wiele i uzna misję narodu w odrodzeniu i ulepszeniu życia narodów całego świata'' [ czyli samo się wzięło i zrobiło, fatum jakoweś, dar od losu, umiłowani przywódcy użalili się i podarowali wiecznym tułaczom ojczyznę a jak ktoś wspomni o mętnych wpływach i pieniądzach pewnego lobby oraz żarłocznym imperializmie Anglosasów ten kiep, faszysta i oszołom od ''teorii spiskowych'' - co za dureń, o wyjątkowej nędzy intelektualnej polskiej masonerii świadczy, że takowa miernota mogła dobić się najwyższych stanowisk w jej groteskowej hierarchii ]. Najbardziej interesowały Struga kwestie nowego ustroju społecznego w państwie palestyńskim. Podziwiał rozpęd, rozmach, inicjatywę, jak sam mówił ''zachłanność'' żydowskiego świata. Ze zdziwieniem porównywał ZSRR, państwo gdzie klasa robotnicza panowała oficjalnie i Palestynę, gdzie robotnik ''w ciągu krótkiego czasu potrafił wyryć swe piętno obyczajowe i kulturalne na całym palestyńskim życiu w którym wszak uczestniczą inne elementy z potrzebami i dążeniami proletariatu niewiele lub nic zgoła nie mające wspólnego. Strug nazwał to misją ''mistyką tworzenia'' [ a nie mówiłem ? ]. Była ona jego zdaniem wspólna obydwu narodom, polskiemu i żydowskiemu. Tę samą mistykę odnajdywał w PPS przed odzyskaniem niepodległości. Strug rozumiał jak duże znaczenie miało przygotowywanie jeszcze w diasporze duchowego doboru materiału ludzkiego. Mówił o wyraźnej różnicy jaką widział pomiędzy Żydem w diasporze, który nie przywykł do takiej pracy a tym co zastał w Palestynie. Podkreślał również, że Arabowie nie wnieśli na terytorium Palestyny żadnej nowej kultury.''
- w tym miejscu muszę na chwilę przerwać narrację bo czuję, że mnie zaraz krew zaleje, nie mogę zachować emocjonalnego dystansu do tych bredni jako potomek tzw. ''robotników przymusowych'' traktowanych jak ''słowiańskie bydlęta'', materiał ludzki zdatny jedynie do eksterminacji po wyeksploatowaniu przez swych ''aryjskich'' panów. K... toż to nazistowska retoryka ! - ta sama perspektywa obojętnie Palestyny czy ziem Europy Wschodniej jako pustych przestrzeni, terenów przeznaczonych do kolonizacji przez ''wyżej rozwiniętych cywilizacyjnie'' nadludzi kosztem wyrugowania i zagłady zamieszkujących je dotąd ''barbarzyńców'' : ciemnych, fanatycznych Arabusów czy też Polaków-robaków. Zaślepione swym mniemanym ''oświeceniem'' masońskie kurwie pokroju Struga gotowe są piać peany na cześć najbardziej ordynarnego szowinizmu o rasistowskim wręcz zabarwieniu byle miał on ''słuszny ideowo'' czyli lewicowy profil polityczny i prometejski, ''postępowy'' charakter, doprawdy rzygać się chce na widok tak monstrualnego zakłamania wraz z agresywną butą i niczym nieuzasadnionym przeświadczeniem o własnej wyższości [ pomijam już, że towarzysz wolnomuł tak się zapędził w ciotowskiej egzaltacji syjonistycznymi pionierami iż nie zauważył nawet, że powtarzają oni jedynie we współczesnym im wydaniu drogę starotestamentowych przodków trzebienia konkurencyjnych ludów na uznanej arbitralnie za ich ''ziemi świętej'', dowodząc tym samym iluzoryczności wszelkiego progresu w dziejach ]. Nie ma co się jednak żołądkować, idźmy dalej z referowaniem bzdur bo to niewdzięczne zajęcie jest koniecznym szczególnie obecnie, gdy nastawiona propalestyńsko współczesna lewica nie chce pamiętać o swojej odpowiedzialności za powołanie ''kolonialnego tworu syjonistycznego'' zrzucając ją na przeciwników politycznych co zresztą wielu prawicowych szabes-gojów chętnie podejmuje niestety :
''Podczas swego przemówienia w siedzibie centralnego komitetu Poalej Syjon już po powrocie to co zobaczył w Palestynie nazwał imponującym przewrotem moralnym i nową szkołą żydowską. Zachwycało go, że wszystko co się wówczas czyniło w Palestynie było ''bez zastrzeżeń socjalistyczne''. [...] Oprócz tego dziwiło Struga, że pomimo braku jakiejkolwiek propagandy marksistowskiej [ czyżby ? ] ''wszystko jest przepełnione socjalizmem''. Zachwycało go, że w Palestynie członkowie ruchu robotniczego posiadali auta, ziemię, domy, nakaz uprawy ogródków przydomowych. Mówił o żywej ideologii w praktyce życia społecznego jak i o spełnieniu odległego, niedościgłego dla większości europejskich robotników marzenia [ a że ten ''robotniczy raj'' był ufundowany na krzywdzie ''reakcyjnego arabskiego chłopstwa'' jakoś już nie wadziło jego ''lewicowej wrażliwości społecznej'' ani to dostrzegał ]. Wspominał jak kiedyś przyszło mu nocować w kolektywistycznym ośrodku Mizra. ''Nazajutrz była sobota'' - relacjonował - ''Oczywiście musiałem wygłosić prelekcję. Następnie nie wiedząc czy mam mówić po polsku, rosyjsku czy też po francusku zapytałem ilu spośród obecnych rozumie po polsku. Odpowiedź : sto procent. Postawiłem pytanie drugie : jaki jest spośród obecnych odsetek inteligencji w dużej sali wypełnionej po brzegi. Odpowiedź : sto procent. Trzecie jeszcze pytanie : ilu socjalistów znajduje się na sali, usłyszałem po raz trzeci odpowiedź : sto procent. Takie nastroje, takie zjawiska wytwarzają typ specjalny robotnika, typ masowego pracownika, który tworzy swoją ojczyznę po swojemu. Ideał to socjalistyczne ''Erec'' ''. Strug szczerze wierzył w to, co ukazało mu się w Palestynie. Uważał, że PPS powinna poważnie się zainteresować dziełem żydowskiego proletariatu traktowanego jako wzór. ''Tu bowiem podstawą kraju jest robotnik - pisał z zaangażowaniem - ale robotnik wolny a nie ujarzmiony jak w krajach Europy i Ameryki, proletariat, który zdobywa władzę drogą supremacji duchowej, ideowej... Jeśli zechce wtargnąć tam prąd wprowadzający bezprawie i przemoc to albo sam zginie albo zniszczy nie proletariat żydowski lecz Palestynę, której nie można zrozumieć inaczej jak tylko kraj zdobyty przez pracę i na niej oparty''. Jeszcze długo po powrocie z podróży do Palestyny Strug występował z rozmaitymi odczytami i prelekcjami podczas których dzielił się swymi wrażeniami z pobytu w tym kraju. Zainteresowanie było tak duże i to wśród wszystkich warstw ludności Warszawy, że niektóre ze spotkań musiały być powtarzane po dwa razy. ''Jeden z najpopularniejszych polskich pisarzy, który zwiedził Palestynę'' - reklamowała wystąpienia prasa. Od tego czasu stał się ''dyżurnym'' komentatorem w mediach z zakresu tematyki żydowskiej. W lutym 1935 r. żalił się żonie : ,,''Nowe Pismo'' bundowskie napadło na mnie, że ''nie widzę Arabów'', oni za to nie widzą Żydów i co tu począć ? trzeba będzie jednak odpowiedzieć w ''Robotniku'' a strasznie mi się nie chce''. Strug bardzo żywo reagował również na wystąpienia antyżydowskie prowokowane przez polskie ruchy narodowo-radykalne. Uważał, że takie wydarzenia pozostawiają po sobie zawsze ''pewien czad w psychice społeczeństwa'' zarówno polskiego jak i żydowskiego. Uniemożliwia to racjonalne kształtowanie wspólnego życia obydwu narodów na ziemi polskiej. W wywiadzie dla ''Hajnta'' mówił : [...] ''Nie da się nigdy wymazać z Polski obecności Żydów, jest to tylko złudzenie chorobliwych fantastów i maniaków. Ustać musi przeto spoglądanie na tzw. ''kwestię żydowską'' - dla mnie osobiście nie istnieje ona w ogóle - jak na sprawę przejściową, której będzie się można całkiem pozbyć wraz z emigracją Żydów z Polski jak o tym marzą np. w gorącej wodzie kąpani i niezbyt rozumni nacjonaliści.''
- a więc rugowanie arabskich rolników, kupców i pasterzy z ich własnej ziemi przez ''lud wybrany'' jak najbardziej ale już wyrzucenie pasożytujących w swej masie na obcym im kraju i to programowo Żydów wyczekujących biernie na swego ''mesjasza'' lub czynnie próbujących przyspieszyć powrót ''ziemskiego raju'' ze szkodą dla nazbyt gościnnej nacji : o co to to nie. Do tego jeszcze groteskowe żale szabes-goja skarżącego się na flekowanie przez konkurencyjną wobec popieranej przezeń żydowską sektę, jakież to żałosne ! Całą nędzę i zakłamanie Struga oraz jemu podobnych zaangażowanych polskich inteligentów za przeproszeniem ujawnia ten oto wymowny fragment rozmowy z prominentnym przedstawicielem niemieckiej masonerii Kurtem Reichlem ujawnionej przez tegoż zgodnie z zasadami ''świeckiego zakonu'' po śmierci ''brata'' Andrzeja :
''Dopiero teraz może pan dobrze zrozumieć, jeśli panu powiem, co dzieli nas od Piłsudskiego. Widzi pan, my polscy wolnomularze jesteśmy narodowo nastawieni przeciwko Rosji, co zresztą nie jest już aktualne, ale też nie jesteśmy nacjonalistami, jeśli chodzi o samą Polskę. Ale tego właśnie pragnie Marszałek i dlatego za pomocą naszych wpływów musimy paraliżować jego siły. To nas stale różni z «Komendantem Legionów». Za czasów caratu stałem się szczególnie wyczulony na despotów. Piłsudski właśnie jest nim. [...] internacjonalistyczno-socjalistyczna Rosja, która zabrania istnienia lóż, jest nam duchowo bliższa, aniżeli narodowo-socjalistyczne Niemcy, które pozwoliłyby na istnienie lóż.''
- bodaj czy nie bardziej jeszcze istotną jest inna część tegoż swoistego memoriału, jak pisze w poświęconym mu artykule naukowym Anna Kargol :
''Niewątpliwie interesująco przedstawia się wypowiedź samego Kurta Reichla dotycząca „milczącej, nigdzie nie pisanej, ale powszechnie stosowanej” zasady pracy wolnomularskiej. Reichl przypisuje ją po prostu sposobowi działania europejskiej masonerii. Miała ona polegać na tym, że akcje na rzecz Zakonu, szczególnie te trudne i obciążające, były z reguły kierowane przez wolnomularzy z zagranicy. „Zwyczaj ten nie może być szczególnie podkreślany pod względem ważności i przesuwa zasadniczo orientacje poszukiwań przeciwko Zakonowi. Profan jest już a priori skłonny szukać wolnomularskich inicjatorów w państwie zawsze we własnej obediencji. Przeciętni wrogowie wolnomularstwa pomijają tą metodę, gdyż brak im dostatecznych informacji dla zapoznania się z wewnętrzną sprawą. Co więc na przykład byłoby przy zaangażowaniu się obywatela CSR, członka loży czechosłowackiej zanadto niebezpieczne i mogłoby spowodować ekonomiczny, społeczny, polityczny lub moralny bojkot niektórych środowisk – to w przeciwieństwie może bezceremonialnie brat z Francji, Anglii itd. podjąć niezagrożony wykonania tego w republice nad Motławą bez większych przykrych konsekwencji. Na taki podział pracy i rozkład może sobie naturalnie pozwolić tylko organizacja o zasięgu światowym.''
- bowiem rzuca światło na zwrot w polityce Piłsudskiego po zamachu majowym, niespodziewany sojusz z siłami zachowawczymi jak ziemiaństwo i konflikt z masońskimi radykałami społecznymi, którzy dotąd oddawali mu nieocenione przysługi budując pozycję niekwestionowanego przywódcy już w trakcie I wojny oraz niepodległej Polsce tak na arenie międzynarodowej jak i w kraju walnie przyczyniając się do jego powrotu do władzy wskutek przewrotu wojskowego [ rolę centrali propagandowej pracującej na rzecz tej sprawy pełniła kierowana właśnie przez Struga loża ''Prawda'' ] co doprowadziło w końcu do gwałtownego rozłamu wśród rodzimych ''braci'' i ''sióstr'' na tym tle - dość powiedzieć, że sanator Leon Kozłowski jeden z inicjatorów formalnej delegalizacji masonerii w RP na rok przed wybuchem wojny sam był w swoim czasie masonem a tenże ''brat'' Andrzej polecał go do pracy w II Oddziale i patronował nadaniu stopnia oficerskiego za zasługi odniesione w czasie działalności w POW. Zwyczajnie Józef był zbyt ambitny i dumny by godzić się na rolę mapeta, bezwolnej marionetki mafijnej międzynarodówki a że coś było na rzeczy nie zaś urojeniem przeżartego syfilisem mózgu jak twierdzą dziś niektórzy znajduje potwierdzenie ''u źródeł'' :
''Reichl natomiast, stwierdził w tekście swej notatki, że Piłsudski wymierzył przeciw polskim wolnomularzom swe słynne słowa o „wpływie obcych agentur”, które to wypowiedział na zjeździe Legionistów w 1927 roku w Kaliszu. Istotnie, Chajn przyznaje, że wiele się wówczas o tych obcych agenturach w środowisku piłsudczykowskim mówiło. [...] Leon Chajn podziela tu zdanie Emila Kipy, przypomnijmy – współczesnego wydarzeniom, jeszcze wolnomularza, a późniejszego badacza, że wyrażenie Piłsudskiego o obcych agenturach stało się kamieniem węgielnym jego późniejszego nowego sposobu działania. „Kiedy zrzucał z siebie odpowiedzialność na tę „obcą agenturę”, o której nic nie wiedziano, której szukano, aż wreszcie znaleziono ją w masonerii”. Zdaniem Reichla, Piłsudski uważał, że polskie partie opozycyjne pozostają pod silnym wpływem [ świeckiego ] Zakonu i że są od niego zależne. To iż powiązania istniały, było oczywiste.''
http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.desklight-9ee390ad-d94a-41a2-9660-af0e342bbcfb
Patrząc na dzisiejszą Polskę ma się wrażenie niemal deja vu - niegdyś Strug a dziś Gowin, Ujazdowski, Gliński o ''totalnieopozycyjnej'' swołoczy godnej nowej Berezy już nie wspominając, tym bardziej, że ''komendant'' coraz starszy, osamotniony i bardziej schorowany a sępy krążą coraz niżej... zaś jego dotychczasowa strategia oparta na propagandowym sprzeciwie wobec Rosji przy jednoczesnym włażeniu w wiadomy otwór Izraelowi właśnie poszła się- no nie mogę odmówić sobie tej odrobiny zdrowej schadenfreude by umieścić na finał parę jakże wymownych fot ze wspólnego świętowania przez żydowskich i słowiańskich sowieciarzy ''pabiedy'', doprawdy śliczny zestaw - wszystkie tępe prawicowopodobne szabes-goje pokroju ''narodowca'', płatnego kurwia Mariana K. winny go sobie zakodować w móżdżku [ on zresztą już ma tam wyryte co trzeba i obu służy ] :
Czy te oczy mogą kłamać ? Oj nie - za gruby geszeft tu się odbywa [ naszym kosztem, choć dogadali się i w sprawie Iranu jak wiele na to wskazuje ] :
Panowie czy raczej towarzysze przypieczętowali dil wspólnym seansem agitpropu o Sobiborze z udziałem ''nieskromnej'' Michaliny, córeczki naczelnego patridioty III RP Jabłonowskiego/Olszańskiego a u nas dziwna cisza na ten temat, pełna konfuzja bo nie pasuje do wciskanej gojom narracji, jakże to tak - nasz rzekomy ''strategiczny sojusznik'' i ''partner'' wraz z największym [ ponoć ] wrogiem ?! :
https://pl.sputniknews.com/swiat/201802027260061-Bundestag-Sobibor-Sputnik/
''Zabrakło również relacji i komentarza w ogólnopolskich mediach politycznych. [...] Premiera ta bowiem w kontekście niedawnego kryzysu w relacjach polsko-izraelskich jest wydarzeniem dość niewygodnym. A z pewnością skłaniającym do refleksji nad polską butną postawą. Stanowi bowiem przykład bohaterstwa pod rosyjskim, nie polskim, przywództwem. [...] Polska panicznie boi się oskarżeń o bierność i rozliczenia się ze zbrodni, które również po jej stronie podczas wojny miały miejsce. W filmie rosyjskiego reżysera dodatkowo protagonista walczy po stronie Armii Czerwonej. Dlatego ani sam „Sobibór" ani jego społeczno-polityczny wydźwięk w medialnym mainstreamie brania mieć nie będą. Zwłaszcza, że 22 kwietnia miała miejsce kolejna kłopotliwa premiera — książka „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski" pod redakcją prof. Barbary Engelking i Jana Grabowskiego.''
https://pl.sputniknews.com/opinie/201804247831345-sputnik-polska-rosja-film-sobibor/
- ponoć bo nie wiadomo jak to teraz będzie, czekać tylko jak dowiemy się od ''niepokornych'' dziennikarzy, że Rosji należy wybaczyć ohydne pomiatanie nami po Smoleńsku ''w imię chrześcijańskiego miłosierdzia'' i dogadać się jakoś na gruncie ''realizmu politycznego'', taki konserwatywny proizraelski gawnojed jak Terlikowski, protestancki sekciarz zgrywający ''katolickiego ortodoksa'', prawdopodobnie mason a na pewno oślizgły kręt i oszust ma w tym wprawę, przecież już w zaledwie 2 lata po smoleńskiej tragedii sadził farmazony o ''budowaniu wielkiej koalicji prawosławno-katolickiej i polsko-rosyjskiej w walce o dusze Europy'' by zwalczać ''cywilizację śmierci'' [ legalna cały czas i powszechna w kacapii aborcja jakoś wcale mu w tym nie wadziła ] dla której to szczytnej misji porzucić należy ''nasze historyczne (niekiedy słuszne) żale, polityczny (często słuszny) spór z Putinem, wypominanie przeszłości Cyrylowi'' itd. Już teraz w jakimś amoku PiS-owskie media i politycy wciskają nam nachalnie jako ''przyjaciela Polaków'' niejakiego Danielsa strzelającego sobie fotki z proputinowskim geszefciarzem ''Andre'' Gąsiorowskim... :
...który z kolei obnosi się z wierchuszką Mosadu poobwieszany medalami niczym radziecki generał :
Nie może więc dziwić, że nasz ''przyjaciel'' pospieszył z gratulacjami tłitując ''Welcome home Roman'' dla postsowieckiego oligarchy Abramowicza, który ''wybrał wolność'' w Izraelu, gdy pozbyli się go Brytyjczycy, choć to dość niespodziane w kontekście niedawnego pompatycznego ceremoniału zaślubin jednego z tamtejszych królewskich uzurpatorów z afrożydowską księżną już teraz - czyżby porachunki wewnątrz koszer nostry ? [ I jakim mianem określić szczęśliwą wybrankę - Mużydówka ? Żyrzynka ? ].
Wracając na koniec do prazdnika przywódców Izraela i Rosji - emblematyczną kreaturą dla tego skandalu jest ''ten trzeci'', pośredniczący między nimi Zeev Elkin - działacz syjonistycznych organizacji jeszcze podczas studiów pod koniec istnienia ZSRR w radzieckim Charkowie, gdzie się urodził i jak widać nigdy nie zerwał kontaktów z ojczyzną nawet po emigracji do ''krainy przodków'' :
Dość, żydać mi się chce...