sobota, 5 września 2020

COP na miarę naszych możliwości.

Całkiem niedawno otwarto w Kielcach resortowe Centrum Organizacji Pozarządowych, akurat tak się składa, że zupełnym ale to zupełnym przypadkiem prawie naprzeciw byłej [?] siedziby lokalnego oddziału ABW [ dla porównania na mapie podaję adresy: ul. Wojska Polskiego, odpowiednio 52 i 63 ]. Nie mogło więc w zarządzającej nim menażerii zbraknąć towarzysza ''szyfranta'', coby na wszystko miał baczenie - nawet biogram sobie po łacinie sprokurował, skurkowaniec. Ksywa stąd, że jak chwali się na stronie swej kancelarii adwokackiej ''zna się na systemach komputerowych i w działalności zawodowej stosuje najwyższe standardy bezpieczeństwa – szyfrowanie danych i wyłącznie prywatne systemy informatyczne (bez przesyłania e-maili przez serwery zagranicznych korporacji)''. Miano ''towarzysza'' zaś, bowiem to były członek ''Razem'', i ofiara wewnątrzpartyjnej czystki jak to między bolszewikami bywa, spuszczony za współczesne ''prawicowe odchylenie'', czyli domniemany ''seksizm'' i ''homofobię'', co ponoć bardzo przeżył jako ''ideowiec'' psia jego mać. Mimo to nadal czynny w służbie jak widać, miejscowe sikorki donoszą, że po godzinach także w ramach ''wolontariatu'' ostro ''monitoruje'' lokalnych prawaków zbierając chałupniczo ich dossier. Być może to jego rodzinna tradycja, gdyż jak wieść gminna niesie jego bliskim krewnym jest ''doktor mason'' Sokała, ten z kolei ''wolnościowiec'' zatrudniony w fundacji PO.INT innego resortowego libertarianina Vincenta Severskiego vel Sokołowskiego. Nawiasem, zupełnie ale to zupełnie poza tematem, ciekawostka taka: kto jeszcze pamięta, że ''człowiek z teczki'' Stan Tymiński startował na prezydenta III RP jako przewodniczący Libertariańskiej Partii Kanady - i tak oto wykuwały się w ''wolnej Polsce'' zręby ruchu wolnościowego... Wracając do COP-u na miarę naszych obecnych możliwości - inszy członek zespołu tYż posiada imponujące kompetencje jako ''standaryzowany animator społeczny, z wykształcenia politolog i administratywista'', jestem pod wrażeniem.

Wiadomo kto się zlatuje do czego:

''W spotkaniu wzięli udział mieszkańcy, aktywiści organizacji pozarządowych, przedstawiciele Urzędu Miasta oraz radni Agata Wojda i Michał Braun.''

http://ngo.kielce.pl/rozmawialismy-o-budzecie-obywatelskim/ 

- tytułem wyjaśnienia kto zacz rzeczone kreatury: zaczniemy od Michasia, co nijaką obrazą wobec pani Agate nie będzie, boć ona i tak jak chłop i to cosik paskudny. Zbieżność nazwisk z pewnym znakomitym skądinąd performerem politycznym z Konfederacji nieprzypadkowa bynajmniej, owszem to rodzina, aczkolwiek zupełnie inne targety obstawiają. Michał jako absolwent ''europeistyki'' od zawsze popierał unijną integrację i robił w NGOsach [ wiadomo: III sektor - III Rzesza 2.0 ], w ramach międzykontynentalnego wolontariatu niosąc pomoc kryminalistom w Indiach czy inszej Boliwii resocjalizując ich nauką angielszczyzny i obsługi komputera, w czym wcale nie przeszkadzało, iż rzeczeni więźniowie okazali się analfabetami nie potrafiącymi ani me ani be nawet we własnych językach, a cóż dopiero mówić o znakach łacińskich na klawiaturze. Obecnie grubo poniżej swych ambicji sięgających prezydentury Kielc co najmniej, pełni on funkcję miejskiego radnego z ramienia PO-KO, na którym to stanowisku wsławił się akcją kręcenia afery, że podczas sesji RM rozdaje się wodę mineralną w plastikowych butelkach ''co je niedobre dla środowiska''. A to już po tym, gdy jawnym stało się realne widmo bankructwa miasta, więc to tak jakby opieprzać kelnera na tonącym Titanicu, iż podał nieschłodzonego dostatecznie szampana. I to byłoby na tyle o tym typie, aż nadto poświęciliśmy mu uwagi, aczkolwiek nie mam złudzeń, że jeszcze o nim zapewne usłyszymy niestety. Natomiast herr Agate, także wielokadencyjna aktywistka i radna PO, co to omal już nie została ''wiceprezydentynią'' miasta, ale w ostatniej chwili coś nie pykło w lokalnej koalicji, to jedna z trójcy nastojaszczych kieleckich lesb. Z pozostałych wymienić wpierw należy Kasię Zapałę, również działaczkę miejscowego PO, gdzie wraz z Wojdą stanowią parę ''frakcję nieheteronormatywną''. Dokonała ona niedawno ''wyjścia z tęczawego music boxu'', mimo iż wszyscy na miejscu od dawna znali jej ''orientację'' widoczną skądinąd po niej jak cholera, i nie ma to oczywiście żadnego związku z postawionymi jej prokuratorskimi zarzutami za nepotyzm, próbę lobbingu na rzecz biznesu szwagra, taka z niej prorodzinna osóbka [ już więc podnoszą się głosy, że bidulkę gnębią ''homofobi'' na polityczne zamówienie:) ]. Trzecią zaś jest durna jak but Biskupowa, to ta z kołtunem na łbie w kolorach flupów z pizdy i gęsiej sraki udzielająca się podczas sesji ''integracyjnej'' z Margotkiem, gdzie ten ostatni przechwala się swym polowaniem na ''homofobiczną'' ciężarówkę. Poza tym z zawodu jest miejską aktywistką i ''trenerką WenDo- samoobrony i asertywności dla kobiet'' oraz masonofilką, zatrudnioną w Regionalnym Centrum Wolontariatu z kolei, świetlicy robiącej za przystań lokalnych ''tęczystów'' i wszelkich pasożytów, których pomysłem na życie jest żerowanie na grantozie [ czyż może więc dziwić, iż za kierownika robił tam ww. Michał z ''tych'' Braunów? ]. I znowu niespodzianym zupełnie zbiegiem okoliczności siedziba rzeczonego ''centrum wolontariatu'' mieści się całkiem niedaleko od tytułowego ''centrum pozarządowego'', na ulicy Żeromskiego odchodzącej od Wojska Polskiego, a z drugiej strony po sąsiedzku, dosłownie rzut koktajlem Mołotowa, no może dwa mając budynek Sądu Okręgowego u zbiegu Żeromskiego i Seminaryjskiej, oraz położonej przy tej ostatniej Komendy Wojewódzkiej policji.

Tak więc jakoś tak się dziwnie złożyło, iż placówki głównych organizacji pozarządowych w Kielcach położone są między byłym biurem obecnej krajowej bezpieki, a sądem i policyjną komendanturą, co rzecz jasna jest sprawą zupełnego przypadku, kto zaś próbuje doszukiwać się w tem jakowyś ukrytych powiązań ten szur, foliarz i płaskoziemiec, stąd nie mamy z tym nic wspólnego, konstatując jedynie groteskową przyznajmy koincydencję. Co najwyżej dzięki temu panowie i panie w mundurach wpadną czasem z sąsiedzką wizytą, coby pouczyć erasmusiątka o dobrodziejstwach policyjnego wolontariatu, i to w wymiarze międzynarodowym. W samym zaś centrum orgazmo-pozaustrojowym mają miejsce takowe niezwykle potrzebne zbankrutowanemu miastu inicjatywy jak:

''„Bez Tabu” to projekt sfinansowany z Budżetu Obywatelskiego Miasta Kielce, przeznaczony dla pełnoletnich Kielczanek, którego cele najprościej można określić mianem seks edukacji oraz female empowermentu. Zajęcia odbywać się będą w formie webinarów i warsztatów off line w terminach od CZERWCA do LISTOPADA. Planujemy serię 10 spotkań/ zajęć z zakresu:
samoakceptacji oraz wszelkich zaburzeń związanych z postrzeganiem siebie
orientacji psychoseksualnej i mitów na ten temat
stereotypów oraz ról płciowych...''

http://ngo.kielce.pl/wydarzenie/bez-tabu-cykl-spotkan-dla-kielczanek/ 

- polecam uwadze wymienioną u dołu listy w zalinkowanym wyżej anonsie ''ideę consentu'', co się wykłada jako ''entuzjastyczną, dobrowolną zgodę na kontakt fizyczny i emocjonalny'', bowiem ''tylko TAK znaczy TAK!''. A to dlatego, iż sądzę, że Małgorzatek byłby idealnym ku temu instruktorem, jako cwany incel, który zamiast walić bezsilnie gruchę w piwnicy jak skazani na III aksjomat korwinowi stulejarze, skumał iż najlepszym sposobem na ruchanie lasek nienawidzących mężczyzn jest zgrywać samemu lesbija. Nikt mu tylko chyba nie powiedział, iż te same siły jakie wyniosły go do obecnej sławy, mają w zwyczaju takowych jak on prędko utrącać po użyciu, czekać więc tylko jak odjebie go na ich zlecenie jakowyś nazi-gej, czego rzecz jasna mu nie życzę, za to gnicia za kratami i owszem. Dość jednak o tym pajacu, nie ma co marnować uwagi na atencjusza, ważnym zaś jest, iż tak jak onegdaj mieliśmy na kielecczyznie Centralny Okręg Przemysłowy, tak dziś możemy liczyć jedynie na Centrum Organizacji Pozarządowych, czyli zamiast porządnej roboty musi nam wystarczyć gównopraca jako ''administratywista'' czy inszy ''facylitator'' [ to de facto to samo co prowokator, ale jak brzmi! ]. Zresztą być może nie ma innego wyjścia, skoro jak trzeźwo a gorzko zauważył już dobrych 5 lat temu będzie towarzysz ''szyfrant'':
 
''- To jest depresyjne wrażenie mieszkać w regionie, który się wyludnia. Ludzie, którzy wyjeżdżają, sugerują, że my popełniamy błąd tutaj zostając. To widać - zwraca uwagę [...] Tu hasło brzmi: "W poszukiwaniu socjalu". Grzegorz B. twierdzi, że miasto musi pogodzić się ze swoją rolą. Miasta małego, z którego mieszkańców będzie ubywać. - Musimy zaakceptować to, że Kielce się wyludniają. Nie ma żadnych prognoz mówiących, że będzie inaczej. Jeśli się z tym nie pogodzimy, to będziemy wydawać niepotrzebne koszty - mówi. Precyzuje, że infrastruktura drogowa, czy wodociągowa nie może być zaplanowana na miasto liczące 300 tys. osób. Uznał, że zamiast tworzyć nowe osiedla trzeba odpowiednio planować infrastrukturę tych obecnych, które będą się starzeć. - Tak, aby w pobliżu była przychodnia, a nie było przejść podziemnych - podał przykład. [...]

Za to widoki na karierę i łatwy piniondz w NGOsach są, można jak Bart Staszewski załapać się na suty zapewne grant od Obama Fądejszyn jako jeden z ''liderów Europy'', trza tylko rżnąć bezczelnie głupa, że sprokurowane przez się napisy ''strefa wolna od LGBT'' to ''instalacja artystyczna'', i zarazem rzekome tablice urzędowe. Co bardziej zadziorne kanalie zaś w typie Małgorzatka, nie mające oporów przed akcjami bezpośrednimi z użyciem noża, liczyć mogą na sławę męczennika dla sprawy ''obyczajowej rewolty'' nad Wisłą. Wszakże z tym zastrzeżeniem, iż jak wszędzie są równi i równiejsi, więc tylko nieliczni - e dostąpią tychże wątpliwych ''zaszczytów'', całą resztę pousadowioną w pozarządowym ustrojstwie czeka los frajerstwa robiącego dla tamtych za tło, i pracującego na nich za psi grosz, często na przysłowiową gębę. Janusze i Mariole NGOsowego byznesu - to byłby sądzę temat godny osobnego omówienia, mieliśmy już zresztą podobne przypadki, by przypomnieć choćby głośny parę lat temu  zatrudnionych na śmieciówkach kelnerów w ówczesnej siedzibie ''KryPola'' na Nowym Świecie. Jako alternatywa dla całej reszty młodych w zamierającym Świętokrzyskiem posłuży już chyba tylko służba w armii, z tumanów pożytek przynajmniej będzie jako mięsa armatniego, a co bardziej ogarnięci i ambitni ostaną się kadrą dowódczą wyszkoloną w akademiach wojskowych, na które przerobi się miejscowe uczelnie, i tak resortowe więc niespecjalnie da się odczuć różnicę. W tym celu zapewne powołano kursy w ramach ''Legii Akademickiej'', na które też coraz chętniej uczęszczają kobiety, stąd nie może dziwić, iż herr Agate mocno zaangażowała się w dzieło militarnego genderyzmu, i z okazji świąt wojskowych jak rocznica Bitwy Warszawskiej z dumą podkreśla wagę związanej z olbrzymim ryzykiem służby w armii żołnierzy, żołnierek i niebinarnych osobopostaci w mundurach WP. Kto wie zresztą czy z niej aby nie jakowaś kielecka agentka 007, łazi przecie po skałkach, mierzy z karabinu i wygląda fachowym okiem ocenia jakość broni, a że mściwe toto i zajadłe, więc jeślim zaszedł jej za skórę niniejszymi złośliwościami, i wkrótce zamilknę, będzie wiadomo kto za to odpowiada:).

Szydzę, ale tak naprawdę nie idzie tu o kpiny z osób publicznych, nie twierdzę tym samym, że wszystko co robili wyżej wymienieni było i jest złe, owszem nie brak w tym i pożytecznych dla lokalnej społeczności inicjatyw, sęk w tym że mocno przemieszanych zwykle z potężną dawką ideologicznego łajna, coby przyciągnąć naiwnych i perfidnie sprzedać im ''tęczawe'' guano w myśl żelaznej zasady intoksykacji. Przede wszystkim jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu zwłaszcza w takim miejscu jak Kielce, iż patologia ''centrów orgazmusa pozaustrojowego'' żeruje na systemowej zapaści miasta, które po upadku przemysłu budowlanego jakim stało, dla którego region jest naturalnym zapleczem surowcowym, straciło ono busolę i do dziś nie może się odnaleźć. Dlatego zamieszkujący je ludzie zaczynają tracić rozum i poczucie miary, czego fioletowe i różowe czuby na głowach nawet starych już często bab widomym objawem, oto symbol postępowego, tęczawego kołtuństwa jakie trawi również polską prowincję, o tym jest w rzeczy samej ten wpis. Prawdziwym gwoździem do trumny miasta będzie, jeśli jak wieść gminna niesie następcą nieudolnego prezydenta Wenty, który po złośliwym odstrzeleniu mu przez konkurencję oficery prowadzącej Danuśki Papaj miota się bezradnie po korytarzach magistratu, ma zostać były marszałek województwa z PSL, a obecnie unijny pasożyt Katabas, ee Jarubas znaczy [ proszę wybaczyć omyłkę ]. Oznacza to w perspektywie, że nasz Ubeków robiący dotąd za przystań wymierających z wolna komuchów pokroju Jaskierni, zamieni się w zsyp dla spadów z PO i peezelaków, zdeklasowanych działaczy i aktywistek tych również odchodzących w przeszłość formacji. W efekcie Kielce i całe Świętokrzyskie robić będą za coś w rodzaju Florydy na miarę naszych możliwości, rezerwat politycznych przegrywów oraz starych wariatek feministek i rozhisteryzowanych pedałów z kolorowymi kołtunami na łbie, jak i pod czaszką zwłaszcza - jakże chciałbym się w tym miejscu mylić, i to mnie właśnie pociesza, że żaden ze mnie regionalny Wernyhora. Realną otuchę niosą w kontrze takie inicjatywy, jak działający przy Politechnice Świętokrzyskiej zespół młodych inżynierów, który odniósł wiele sukcesów w międzynarodowych zawodach łazików marsjańskich pojazdem własnej konstrukcji. Trzymam więc kciuki za kolejną edycję na dniach właśnie, tym bardziej że stanowi ona wyzwanie swą bezprecedensową, ''hybrydową'' formą na czas ''pandemii'', gdzie rywalizującymi automatami będą sterować zdalnie ekipy z miejsc odległych nawet o tysiące kilometrów od Kielc! Wprawdzie nauczony doświadczeniem powściągam entuzjazm, niemniej zawsze to jakaś przeciwwaga wobec opisanego tu zjebstwa ze zrytym łbem, jak widać nie każdy nastolatek ze Świętokrzyskiego jest skazany na los ''człowieka III sektora'', który jedyne co potrafi to sprawnie wypełniać wnioski o granty pod coraz bardziej idiotycznymi, oderwanymi od lokalnych realiów pretekstami typu walka z ''transfobią'' dajmy na to.

I to by było na tyle, gdyż po co się powtarzać, skorom już wystarczająco obszernie omawiał w tym miejscu kwestie Uwiądu Miasta Kielce, ''gender politics'' w wydaniu lokalnym, takiejż intoksykacji ''tęczyzmem'' i to poczętej jeszcze za głębokiej komuny, a uprzednio i militarnego feminizmu, jak i ogólnie wojskowej ''niebinarności płciowej'', czyli sex bielizna pod mundurem:).