Niestety wygląda, że znowu miałem rację, co nie kryję mnie w...nerwia, trafnie jak się okazuje przewidując tuż przed wyborami, że wajchowy zza oceanu zadecydował: dość już gadaniny o Wołyniu i brużdżenia UE nad Wisłą! PiS sądzę podpisał też na siebie wyrok stając w obronie polskich rolników przeciwko koncernom zbożowym z Ukrainy, w które zainwestowało min. wiele amerykańskich funduszy. Niemniej powstaje pytanie, niestety z braku danych retoryczne, czemuż to władze USA przyzwalają tym samym na ''federalizację'' Europy, czyli faktyczne poddanie jej dyktatowi Niemiec i Francji, kiedy szczególnie Berlin niemal jawnie sabotuje jankeską politykę, dążąc ku zrzuceniu zależności od Waszyngtonu? Jeśli Budzisz trafnie odgaduje intencje ekipy Bidena, jakiej wg niego celem nie jest niemiecka hegemonia nad Polską, lecz kompromis między interesami obu państw, byłoby to przejawem naiwnego myślenia i by tak rzec ''kontrfaktycznego''. Nie pojmuję w co grają Amerykanie, skoro Kobosko - przecież ''oficer prowadzący'' Hołowni - chrzani o redukcji armii, obaj zaś lansują na eksperta od wojskowości takową spierdolinę, jak Różański? Tym bardziej Brytyjczycy, wpływający na PSL poprzez synalka Bartoszewskiego [ patrz jego biogram ]. Pocieszające choć, że budowa terminala w Świnoujściu będzie kontynuowana, Niemcy bowiem już jej nie blokują pojmując najwidoczniej, że nie uda im się odzyskać pełnej władzy nad Polską, gdyż wyborczy triumf Trzeciej Nogi uderza przede wszystkim w Tuska i ''opcję pruską'', a nie formację Kaczyńskiego. Cóż, lepsze amerykańskie kurwy, niż ruskie czy pruskie, choć groteskowo wyglądają buńczuczne deklaracje o ''końcu rozdawnictwa'' w wykonaniu Hołowni, gdy działa on wespół z gangiem o nazwie PSL. Nie jestem więc zawiedziony, gdyż ''Anglo-Eurazja'' była dla mnie zawsze jedynie ''mniejszym złem'' niż ''opcja kontynentalna'', nie zaś manichejskim wyborem między ''jasną stroną mocy'' a piekłem [ gnozy politycznej albowiem nie znoszę całym sercem ]. Minusem niestety zaistniałej sytuacji będzie, że Jankesi poczną nam sprzedawać w pakiecie z inwestycjami swoje ideologiczne łajno, spodziewajmy się więc ofensywy nad Wisłą już nie tyle wolnorynkizmu, co wprost LGBTarianizmu, genderu i ''praw zwierząt'', czyli nachalnej promocji ludzkiego zbydlęcenia. Pożytek przynajmniej z tego taki, że prawdziwa tzn. nieliberalna prawica w Polsce wyleczy się może wreszcie z ''amerykanofilii'', tak jak to miało miejsce parę lat temu z jej ''filożydostwem'', wobec chamskiej polityki historycznej Izraela, znieważającej obywateli RP. Pora przestać patrzeć na obecne USA przez pryzmat prezydentury Reagana, owej Ameryki już dawno nie ma, a po prawdzie nawet wtedy była ona bardziej mirażem Polaków, przejawem ich życzeniowego myślenia, efektem ubocznym izolacji od świata narzuconej przez bieda-komunę panującą wówczas nad Wisłą. Wprawdzie ów mit odegrał swą pożyteczną rolę, nadszedł wszakże czas odłożyć go do lamusa, gdyż obecnie stanowisko trumpowej prawicy wobec Rosji jest dla polskich patriotów niedopuszczalne, z kolei nie mogą oni też mieć nic wspólnego z sekciarstwem ideologicznym amerykańskich lewaków i libków. Jednakże podobnie jak zdrowy ''judeosceptycyzm'' nie oznacza zaraz peanów na cześć rzeźników z Hamasu, tak i należyty dystans do obecnych Stanów Zjednoczonych nie równa się zajadłej doń wrogości czy rusofilii. Wystarczy jedynie mniej ślepego entuzjazmu, jak dotychczas niestety, a więcej trzeźwej kalkulacji i zachowania rezerwy w stosunku do ''amerykanozy''. Bowiem dziś nad Wisłą ma ona raczej twarz Hołowni, jakiego ''igrzyska wolności'' sponsoruje min. Google, Amazon i Open Society Sorosa, a nie są dlań żadną alternatywą jankeskie ''konserwy'' pchające nas w łapska Kacapstanu, czy filonazistowskiej AFD. Wspólnotowej, czyli jedynej realnej prawicy w Polsce, przyjdzie skonfrontować się z tą oto gorzką prawdą, iż nie ma ona oparcia w żadnej z sił politycznych w USA, czy ogólnie na tzw. Zachodzie, co wymusza na niej czysto taktyczne porozumienia i sojusze, o ile jeśli kiedykolwiek ma powrócić do rządów. Nie jest to wszakże żaden powód do rozpaczy, czy tym bardziej zakłamywania rzeczywistości równie histerycznym chciejstwem, lecz pobudka dla większej samodzielności a nie powielania tylko jakichś ''neokoszerwatywnych'' bzdetów zza oceanu o ''marksizmie kulturowym'' itp. Wielokrotnie zresztą w tym miejscu krytykowanych np. wpisie pod zamierzenie przesadnym tytułem: ''Ameryka Bidena to spełnienie marzeń Hitlera'', doprawdy więc nie sposób zarzucić mi naiwnej ''jankesofilii''. Zawsze bowiem wkurwiało mnie w Anglosasach, że nachalnie żenią innym wolnorynkową chujnię sami się do niej nie stosując, z czym również przyszło mi się onegdaj rozprawić, orząc przy okazji korwinizm i ogólnie libkozę. Nie należy stąd idealizować także dawnej Ameryki sprzed nastania terroru ideologicznego LGBT i BLM, myląc ''Domek na prerii'' z rzeczywistością, jak niestety wielu dotąd w Polsce czyniło. Potrzeba zaś trzeźwej refleksji, spokojnego namysłu nad obecnym stanem USA i całego post-Okcydentu, konkretnie zaś pobieżny choć opis trawiącej je patologii, jakiej nadałem poprzednio miano ''wojującego judeoliberalizmu''.
Nie zawodzi pod tym względem prof. Andrzej Nowak, jak zwykle u niego dając trafny opis rzeczy, jego głos wybija się korzystnie dlań na tle powyborczych refleksji snutych przez Kaczyńskiego i jego akolitów, szczególnie całkiem już odrealnionego Macierewicza. Słuchając bowiem, jak ostatni za co tu kryć wyborczą porażkę swej formacji winią li tylko Rosję czy Niemcy, oraz istniejący niewątpliwie na miejscu ''układ'' trudno oprzeć się wrażeniu, że nawet w połowie nie wyciągnęli właściwych wniosków, co źle im wróży na przyszłość. Nie przeczę, że wymienione czynniki odegrały bez dwóch zdań swoją rolę, ale zasadnicza przyczyna tkwi znacznie głębiej, we wspomnianej przez prof. Nowaka zmianie [anty]cywilizacyjnej, gdyż tak właściwie należałoby o niej mówić. Polega ona na masowym odspołecznieniu, jak by to paradoksalnie nie zabrzmiało, szerzonym przez media antyspołecznościowe w istocie, a zdecydowana większość z nich nie jest w posiadaniu Rosjan czy choćby Niemców. Podobnie i o przeważającej części wyborców antyPiS nie można rzec, że to ruska czy nawet pruska agentura, choć niewątpliwie obie mają w ich szeregach pokaźny udział. Zasadniczo są to jednak ludzie ślepo zapatrzeni w liberalny Zachód, czy raczej jego miraż jaki noszą we łbach i jak wynika ze słów prof. Nowaka stanowią oni jedynie współczesną inkarnację pewnego trendu, który zatruwa Rzeczpospolitą jeszcze od drugiej poł. XVII wieku! Na czym korzysta Moskwa zgrywając ''konserwatywną'', choć carem rosyjskiego popu i współczesną Pugaczową jest ordynarny pedał Filip Kirkorow - fan Putina i gorący zwolennik aneksji Krymu. Polskim patriotom epoki nowożytnej przychodziło więc zmagać się już w przeszłości nie tylko z wrogami w bezpośrednim sąsiedztwie, mam tu oczywiście na myśli głównie Niemcy i Rosję, ale i liberalnym Zachodem niszczącym perfidniej od tamtych narodową wspólnotę. Stwierdzenie tego grozi przyprawieniem gęby ''ruskiego agenta'', tak jakby jedno przeczyło drugiemu: przecież emblematyczną postacią owego zaprzaństwa był Adam Gurowski - carski szpieg i socjalista, a zarazem szczery entuzjasta liberalnej Ameryki. Tymczasem PiS idzie na przekór antycywilizacyjnym trendom, w dodatku czyni to niekonsekwentnie, gdyż żałosną próbą wpisania się weń była odzwierzęca ''piątka'', czy lansowane przez Ziobrę rozwiązania godzące w elementarne prawa mężczyzn. Co tu kryć, sytuacja polskich patriotów obecnej doby i jedynej prawdziwej, czyli wspólnotowej prawicy, jest skrajnie trudna: znajduje się poniekąd między młotem a kowadłem, skazana nie tylko na bezpośrednią konfrontację z otaczającymi nasz kraj wrogami, ale również wsobną walkę z dekadencją szerzoną przez Okcydent. Znaleźć z tego wyjście będzie nie lada problemem dla niej, niestety wielu z jej przedstawicieli pójdzie drogą na skróty i ulegnie pokusie uwierzenia w rzekomy ''konserwatyzm'' Rosji, idąc tym śladem Henryka Rzewuskiego. A to oczywiście bzdura, Moskale bowiem żywią skrajnie utylitarny, cyniczny wręcz stosunek do głoszonych przez siebie wartości, jedynym ideałem jaki naprawdę respektują jest niczym nieograniczona, samowolna i w istocie anarchiczna władza stojąca ponad państwem i prawem, stąd niszcząca je po równo siejąc tylko chaos i zniszczenie, jak właśnie teraz ma to miejsce na Ukrainie. Niemniej żadną alternatywą dlań nie jest ów wspomniany już ''wojujący judeoliberalizm'', zżerający obecne USA jednako niestety z niby tak mu przeciwstawnym, lecz w gruncie rzeczy stanowiącym tylko jego zwierciadlane odbicie trumpizmem. Bowiem formacja polityczna byłego, a też być może i przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych, zamieniła się w nędzną parodię neokoszerwatyzmu, wobec którego wydawała się z początku sensowną opozycją.
Probierzem owej deprawacji jest stosunek jej przedstawicieli do upadłego żydowskiego państwa w Palestynie - dziś hasło Trumpa i jego zwolenników winno brzmieć raczej ''Israel first!''. Dosłownie, tak bowiem deklaruje
Mike Johnson, nowy przewodniczący izby niższej amerykańskiego Kongresu i
wierny stronnik b. prezydenta USA, optując jawnie za oddzieleniem
bezwarunkowego praktycznie wsparcia dla Izraela od pomocy Ukrainie.
Podobnie stanowisko zajęło już wcześniej dwóch bodaj najbardziej zajadle
proizraelskich Republikanów w Senacie - Rick Scott i Roger Marshall,
którzy to wystąpili z apelem w rzeczonej sprawie. O poziomie
argumentacji owych zjebów wystarczy rzec, iż sen. Marshall palnął wprost
na sesji plenarnej, że należy wspierać ślepo Żydów, bo tak mu w szkółce
niedzielnej wbili do łba! Porażające, iż takowe ćwoki mają wpływ na
politykę mocarstwa nuklearnego, typowy zeń ''chrześcijański syjonista'',
czyli protesrancki sekciarz niczym pastor Chujecki. Notabene, ostatni
jest powiązany finansowo i personalnie z macierzą ideologiczną owych
spierdolin, jaką stanowi Liberty University, dokładnie tak samo jak wspomniany Mike Johnson,
co doprawdy wiele tłumaczy. Nie ma więc co liczyć na żadne braterstwo
wyznawców Chrystusa ze strony tych analbaptystów, czy inszych stronników
Dereformacji, prędzej ci ''judeochrześcijanie'' poczują głębszą więź z
Żydami, niż słowiańskimi ''gojami'' z Ukrainy, bo to ''papiści'' albo
co gorsza prawosławni ''bałwochwalcy''. Obiekcje jakie przy tym wysuwają
- panująca na Ukrainie korupcja i finansowanie zagranicznych wojen, gdy rząd skąpi forsy na ochronę południa kraju przed nawałą latynoskich migrantów
- cuchną obłudą. Bowiem jakoś nie przeszkadza im to darować miliardy
dolarów słynącemu z łapówkarstwa żydowskiemu państwu, którego przywódca jest znanym aferzystą! Ted Cruz, takoż trumpista, w dramatycznym przemówieniu wygłoszonym niedawno na granicy z Meksykiem, powiązał inwazję nachodźców z Izraelem - najwidoczniej kartele narkotykowe pojebały mu się z Hamasem. Obleśny hipokryta niby to boleje na losem latynoskich kobiet i dzieci faktycznie padających często ofiarą przemytników, stawiając je na równi z pomordowanymi przez arabskich rzeźników żydowskimi cywilami, nie znajduje jednak podobnego współczucia dla ukraińskiej ludności cierpiącej wskutek rosyjskiej agresji. W owej menażerii proizraelskich spierdolin prawackich nie brakło nawet sympatyka negacjonistów Holocaustu, jakim jest republikański kongresmen Paul Gosar. Typ otwarcie promuje zwolenników ''białej Ameryki'' i jest fanem Putina [ podobnie zresztą jak z kolei czarny rasista z RPA Julius Malema ], wystarczyło jednak odpowiednie urobienie go przez żydowskiego lobbystę, by facet wsparł gorliwie twór okupujący Palestynę. Odcinając się wszakże stanowczo od poparcia dla ''proxy war'' na Ukrainie wedle jego słów, tylko dlatego, iż ''owinięto je flagą Izraela''. Dlatego ukraińskie władze łącząc owe kwestie popełniają kolejny, po zwrocie ku Berlinowi, fatalny błąd polityczny, gdyż żadną miarą jak widać nie mogą liczyć na sympatię dla swej sprawy ze strony zwolenników Trumpa, dominujących dziś na amerykańskiej prawicy. Natomiast ryzykują jej utratę u propalestyńskich w znacznej mierze Demokratów, dotąd bardziej skłonnych do opowiadania się za Kijowem. Pojmuję oczywiście, że w ten sposób Zełeński i jego ekipa chcą zatrzeć fatalne wrażenie, jakie pozostawiła propagandowa wtopa z uhonorowaniem weterana SS-Galizien, nade wszystko zaś Ukraińcy są zmuszeni do wpisania się w politykę aktualnej prezydenckiej administracji USA, od której to zwyczajnie zależy ich przetrwanie w morderczej konfrontacji z Rosją. Niemniej
kunktatorska polityka Izraela wobec Moskwy i brak
jednoznacznego potępienia jej agresji na Kijów ze strony władz w Tel Awiwie, oraz
wcześniejsze serdeczne relacje sitwy Netanjachuja z Kremlem, powinny
także ich skłaniać do pewnej wstrzemięźliwości w owej kwestii. Na kilka miesięcy jeszcze przed spektakularną akcją rezunów z Hamasu proizraelska szczujnia, jaką jest tzw. MEMRI wprost oskarżała USA o ''zaniedbanie'' jakoby spraw Bliskiego Wschodu [ czyt. żydowskiego państwa ] przez ''zbytnią'' koncentrację na wsparciu dla walczącej Ukrainy. Po tragicznych wypadkach toż samo już w ostrzejszym tonie czyniły pod adresem Bidena jakieś włoskie libki, promujące jako rozwolnościową literaturę nie tylko judeolibertarian w rodzaju Rothbarda, ale nawet intymne zlewy brata ''Bibiego''. Nie zdziwiłbym się stąd, gdyby to skurwysyny z mafii Netanjachuja same rozpętały krwawą imprezę w interesie zblatowanej z nimi Rosji, aby odwieść uwagę Amerykanów od wschodniej Europy. Tym bardziej, że reakcja władz Izraela na antyżydowskie zajścia w Dagestanie była nader powściągliwa. Regionie dodajmy permanentnego stanu wyjątkowego, gdzie do próby ''pogromu'' mogło dojść równie ''spontanicznie'', co w Kielcach '46 roku, nafaszerowanych wtedy uzbrojoną po zęby ubecją i krasnoarmiejcami. Dlatego cieszy wyważone stanowisko dyplomacji odchodzącego rządu PiS w materii wewnątrzsemickiego konfliktu, jednako przeciwne masakrom cywilów po obu jego stronach. Nie włazimy tym samym w doopę Żydom, jak prorosyjskie i zdominowane zarazem przez Niemców Węgry Orbana czy Czechy, znajdując zrozumienie tak dla praw stanowienia Izraela, co i Palestyny. Oczywiście wywołując tym potężny ból zadu u izraelskich dyplomatołków a takoż propagandzistów - i bardzo kurwa dobrze! Uczciwie należy więc przyznać, iż min. Rau jest bodaj najlepszym szefem MSZ, jakiego III RP miała, a na pewno nominatem PiS, którego nie musimy się wstydzić, czego nie można już rzec choćby o takim Ciaputowiczu. Na tle zaś pełniących wcześniej tę funkcję pederastów, kapusiów SB i komuchów, ów znawca myśli politycznej dawnej Rzeczpospolitej i krytyk współczesnego liberalizmu jawi się niczym prawdziwy gigant intelektu, bez żadnej w tym przesady.
Powracając do omawiania politycznego chaosu panującego za oceanem - mało pocieszająco brzmią ostatnie deklaracje nowego przewodniczącego Izby Reprezentantów, iż jest ''otwarty'' na dalsze wsparcie dla Ukrainy, skoro twardo obstaje przy oddzieleniu go od pomocy Izraelowi, bezwarunkowej praktycznie w przeciwieństwie do tamtego. I to mimo iż zdaje on sobie sprawę, że tych kwestii nie sposób rozgraniczyć, podobnie jak niepodległości Tajwanu, bowiem Eurazja stanowi pewną geopolityczną całość, niezależnie co się tam roi byle protesranckiemu fanatykowi z USA mylącemu biblijny Izrael z obecnym świeckim państwem w Palestynie. Dlatego stary wyga Biden ma 100% racji w tym, iż deklaruje zawetowanie owego dziadostwa, jakie chcą przepchnąć trumpowi Republikanie, gdyż wojna toczy się o wszystko! Niestety Johnson jest zakładnikiem radykałów we własnej partii, takich jak zajadle antyukraiński Matt Gaetz, którego to ''puczowi parlamentarnemu'' zawdzięcza swe stanowisko. Prawaccy skurwiele podobni owemu dupkowi gotowi są nawet obalić rząd własnego kraju, byle nie przyznał on wsparcia zbrojnego i finansowego Ukrainie, niezbędnego do zwalczenia agresji Rosji, nie mają za to nic przeciw marnowaniu miliardów dolarów z kieszeni amerykańskich podatników dla skorumpowanego reżimu Netanjachuja, faktycznie bez żadnych obostrzeń i kontroli nad ich wydatkowaniem. Dlatego polskim wrogom lewactwa i libkizmu przyjdzie niechybnie skonfrontować się z ową smutną prawdą, iż jankeska prawica w formule nadanej jej przez Trumpa i jego stronników jest nie gorszym ideologicznie łajnem, niż BLM, antifa czy wyznawcy LGBT+ i ''genderu''. Żadną miarą stąd nie może stanowić dla nas wzorca, a jest wręcz gangreną i trądem w jednym, godnym zniszczenia na równi ze zdychającym z wolna kurwinizmem. Powtórzmy: jesteśmy skazani na samodzielność, inaczej skończymy jak Terlikowski - onegdaj neokoszerwatysta, a dziś judeoliberał [ tfu! ]. Piszę to z nieskrywanym żalem, jako były może nie zaraz stronnik Trumpa, ale jakoś jednak sympatyzujący u początków z jego sprawą. Teraz jednak widzę, że facet padł ofiarą własnego sukcesu politycznego i dziś jest jak Karel Gott - nie wie, kiedy pora zejść ze sceny. Ze starczym uporem i zajadłością gotów jest poświęcić nawet cały kraj dla prywaty, osobistej zemsty na skądinąd faktycznie skorumpowanym klanie Bidenów, a konkretnie przez uwikłanie prezydenckiego synalka w ukraińską spółkę ''Burisma'' itp. Trump najwidoczniej stał się zakładnikiem własnego wizerunku, niczym Putin a niestety chyba też i tracący polityczne rozeznanie Zełeński, co razem daje bardzo niepokojące perspektywy narastającej w świecie destabilizacji - New World [Dis]Order. Acz sporo racji mają też co bardziej sensowni przeciwnicy obecnej amerykańskiej prezydencji, jak choćby latynoski republikanin Mike Garcia wskazujący, że to sam Biden i jego współpracownicy ośmielili Rosję do najazdu na sąsiedni kraj przez swą kunktatorską, pełną wahań politykę. Każe im ona sabotować należyte wsparcie Ukrainy samolotami i systemami rakietowymi, co niewątpliwie przyczyniło się do porażki kontrofensywy wojsk Kijowa na południu okupowanego kraju. Stoi za tym być może obawa politycznych elit USA przed konsekwencjami zadania Rosji nazbyt mocnego ciosu i jej klęski, co wedle nich miałoby pchnąć ją w łapska Chińczyków. Dlatego nawet jeśli nie mogą liczyć raczej na manewr ''odwróconego Kissingera'' ze strony Moskwy, chcą przynajmniej wymóc na niej zachowanie faktycznej neutralności w nadchodzącej bodaj nieuchronnie swej konfrontacji z Pekinem. Tłumaczyłoby to impas na rosyjsko-ukraińskim froncie, będący efektem owego przeciągania liny i niestety owocujący rosnącą liczbą ofiar wśród żołnierzy obu stron, szczególnie jednak Moskali co wszakże mało raczej pocieszające, biorąc pod uwagę pogardę dla życia własnych poddanych, jaką wciąż żywią kremlowskie władze. Acz już nie w tej skali co onegdaj, stąd bodaj pierwszy raz w dziejach Rosji życie ludzkie ma tam cenę i to konkretną, zaś panujący reżim nie tylko zastrasza tradycyjnie swych zbywateli, ale także korumpuje niebotycznymi dla nich sumami. Putin bowiem stworzył patologiczny mechanizm czyniący opłacalnym dla przeciętnej rosyjskiej kobiety śmierć jej własnego męża, syna czy ojca, wszyscy zdeklarowani ''redpillowcy'' powinni go więc głęboko nienawidzić choćby z tego tylko powodu. Nie mam pojęcia czemu tak robi, może dlatego, iż jak głoszą złe języki obecny kremlowski satrapa woli małych chłopców od dorosłych mężczyzn?
Natomiast co się tyczy krwawej rozpierduchy na Bliskim Wschodzie, żywię skromną nadzieję, iż prawdziwą jest teoria o stojącym za nią ''spisku'' izraelskich służb i administracji Bidena w celu obalenia Netanjachuja. Faktycznie, trudno orzec czy aby lotniskowce pospiesznie wysłane przez Amerykanów w region dla wspomożenia Izraela, nie są tam przypadkiem także po to, żeby wywierać presję na trzymającego się kurczowo stołka ''Bibiego'', by wreszcie wyp... sobie poszedł. Pozbycie się zaś prorosyjskiego włazidupa, nawet jeśli okupione straszną ceną rzezi tysięcy Semitów spośród Żydów co i Arabów, byłoby jednak i dla nas tu nad Wisłą korzystne. Przykro mi, ale nie zapomniałem jeszcze, jak Netanjachuj i jego sfanatyzowani pomagierzy, na równi z liberalno-lewicową opozycją wobec nich w samym Izraelu, jednako szczuli przeciwko Polakom obwiniając nas wprost o rzekomą ''kolaborację'' z III Rzeszą. Wszystko to zaś tylko po to, by Koszer Nostra mogła wyłudzić od Rzeczpospolitej gigantyczne fundusze, dokonać epokowego skoku na kasę, czyniąc to jeszcze w zmowie z Rosją i Niemcami! Bowiem nie sposób inaczej rozpatrywać obrzydliwych umizgów Netanjachuja do Putina, jak gesty w interesie żydowskich Rosjan [ tak właśnie! nie zaś rosyjskich Żydów ]. Wyszedł przez to na skończonego frajera, gdyż Moskwa rzecz jasna ostatecznie wydymała Izrael, blokując na forum ONZ jednoznaczne potępienie bestialskiego aktu terroru, jakiego dopuścili się palestyńscy masowi mordercy na przeważnie bezbronnych żydowskich cywilach. Netanjachuja łączy też z Fiutinem i jego otoczeniem swoisty rewizjonizm historyczny, wprawdzie nie posunął się do sugerowania Hitlerowi rzekomo żydowskiego pochodzenia, jak uczynił to ów dureń i ćpun Ławrow, niemniej zdjął faktycznie z fuhrera odpowiedzialność za wszczęcie Shoah, bredząc jakoby to Arabowie mieli go do tego skłonić np. popierający wówczas niemieckich nazistów mufti Jerozolimy. Niczym zasadniczo nie różni się to od równie żenujących antyżydowskich głupot, głoszonych serio przez wielu przywódców politycznych Palestyńczyków teraz i w przeszłości. Acz skoro obecnemu wciąż jeszcze przywódcy Izraela tak imponował Putin, który jak wszystko na to wskazuje sfingował krwawe zamachy wysadzając bloki mieszkalne wraz z zamieszkującymi je ludźmi, by mieć pretekst do ponownej agresji na Czeczenię, dlaczegóż nie przyjąć ''teorii spiskowej'', że straszna rzeź będąca dziełem arabskich dżihadystów z Hamasu dokonała się za co najmniej cichym przyzwoleniem Netanjachuja i jego politycznych sojuszników, oraz faktycznie w ich interesie? Wszakże przyznaję, iż równie a może nawet bardziej prawdopodobna jest przedstawiona już odwrotna ''konspirologia'' głosząca, że mamy rzeczywiście do czynienia z wewnętrznym zamachem stanu izraelskiej bezpieki i wojska, wymierzonym w ''Bibiego'', jak pieszczotliwie zwą czasem ową polakożerczą kanalię. Bowiem przez to cała dotychczasowa polityka Netanjachuja i zblatowanych z nim żydowskich rasistów i izolacjonistów, polegająca na odgrodzeniu się murem i zasiekami od wrogiego otoczenia Arabów, dosłownie legła w gruzach. Zamiast chronić, faktycznie rozleniwiła Izraelczyków, dając im złudne jak się okazało poczucie względnego choćby bezpieczeństwa, gdyż na inne w sąsiedztwie sfanatyzowanych często muzułmanów liczyć nie mogli. Pośrednio uderzało to również w izraelską armię i wywiad, przyzwyczajone do stosowania ofensywnej taktyki odwetowej, a nie jest tajemnicą, iż robią one za bastion oporu przeciw reżimowi Netanjachuja. Zdominowanego przez religijnych integrystów, nienawidzących wprost świeckiego i mimo wszystko raczej liberalnego ustroju kraju, do jakiego przywiązani są zwłaszcza starsi wiekiem żydowscy bezpieczniacy, oraz generalicja. Przy czym chciałbym aby mnie dobrze zrozumiano: nawet jeśli arabscy fanatyczni zbrodniarze rzeczywiście odegrali rolę przypisaną im w walce o władzę wewnątrz samego Izraela, świadczyłoby to o nich jak najgorzej. Okazaliby się bowiem nie tylko barbarzyńcami zdolnymi do potwornych okrucieństw, ale i jeszcze do tego politycznymi głupcami i frajerami, jakim nie wolno powierzać rządów nad czymkolwiek, nawet tym jednym wielkim gettem w jakie pod ich butem zamieniła się strefa Gazy. Dlatego jestem jak najdalszy od absolutnie haniebnych porównań tychże kanalii z polskimi powstańcami, jeszcze mnie aż tak nie popierdoliło, aby piać peany na cześć obmierzłych dżihadystów! Nie zamierzam również wzorem rosyjskiej propagandy pierdzielić, jakoby ''nie wszystko było tu tak jednoznaczne'', bowiem nastał kres postmodernistycznej ''wszechrelatywności'' i oby ostateczny. Doprawdy z perspektywy zarzynanego przez terrorystów Żyda czy Ukraińca rzeczywistość jawi się w swej brutalnej ''nieskrytości'' - to nie żaden tekst podlegający dowolnej niemalże interpretacji, a już tylko krew i flaki. Stąd przy całym mym zdrowym ''judeosceptycyzmie'' mogę jedynie życzyć wszystkiego najgorszego palestyńskim zbrodniarzom, podobnie jak i rosyjskim okupantom, oraz ich spatologizowanym umysłowo poplecznikom. Jednakże nie będę w pozornej tylko kontrze obwiązywać się flagą ''Żydostanu'', jak uczynił to rozhisteryzowany antyukraiński niedorealista Warzecha. Dlatego właśnie najbardziej leży mi wyważone stanowisko odchodzących niestety władz RP ws. wewnątrzsemickiego konfliktu na Bliskim Wzwodzie, czy jak się tam ów region zwie. Podejrzane bowiem jest, iż jawni poplecznicy Izraela w Polsce i na Węgrzech, co i za oceanem jednako sabotują wsparcie dla Ukrainy w interesie Rosji. Oby więc nigdy już nie powróciły czasy, gdy czołowi politycy PiS na czele z samym Kaczyńskim wychwalali bezkrytycznie rakowaty ''twór syjonistów'', pasożydujący na terenach starorzymskiej Palestyny.
...w tym miejscu chciałem płynnie przejść do refutacji z kolei ''wojującego judeoliberalizmu'', tudzież globalistycznej lewicy, ale widzę jednak, że z racji obszerności materiału trzeba będzie temu poświęcić osobny tekst, na tem więc póty co kończę.
ps.
Pozwolę sobie jako bonus dołączyć krótki opis pewnego szkopskiego wieprza, który jednoczy w sobie wszystkie opisane wyżej patologie: protesrantyzm, prorosyjskość i proizraelskość. Waldemar Herdt, bo o nim mowa, jest Niemcem urodzonym w radzieckim jeszcze Kazachstanie, gdzie był dyrektorem kołchozu i sekretarzem tamtejszego Komsomołu. Powróciwszy do ojczyzny przodków na pocz. lat 90-ych, z czasem wstąpił do partii ''biblijnych chrześcijan'', a w końcu ostał się politykiem AFD. Gorliwy zielonoświątkowiec i zarazem zdeklarowany rusofil, jakiemu twardy sprzeciw wobec LGBT nie przeszkadza występować w programie lesby Skabiejewej, w którym to regularnie szerzy kremlowską propagandę, dlatego nie mogą dziwić jego związki z agentami FSB. Oczywiście jest także zwolennikiem ''Żydolandii'', stąd podpisał się pod apelem deputowanych do Bundestagu ze swego ugrupowania o zakaz antyizraelskiego bojkotu i zaprzestanie finansowania przez niemieckie państwo biorących w nim udział propalestyńskich organizacji. Herdt w ramach budowanej przezeń ''światowej koalicji ewangelikalnej'' nawiązał kontakt min. ze Scottem Lively - ''narodzonym w Jezusie'' b. ćpunem i alkoholikiem, który pierdoli, że Obama ''zaaranżował'' wojnę na Ukrainie by... storpedować politykę Putina wymierzoną w ''tęczawą agendę''. Cóż, niech obaj wyznawcy Dereformacji pogadają z Kirkorowem, jakimże to ''konserwatywnym obyczajowo'' krajem jest współczesna Rosja - rzygać mi się chce, jak patrzę na tak obłudną i głupią ''prawicę'', dającą się nabierać na ordynarne farmazony szerzone przez Kacapów [ lub co gorsza, rozprzestrzeniającą owe kłamstwa świadomie ].