poniedziałek, 31 grudnia 2018

Jak hartowała się d...

...na przykładzie pewnego scwelonego ubola i gwiazdy jutubka znanej jako ''Artur pedał'', który mógłby robić za wzorzec obleśnej cioty. Szczerze powiedziawszy opierałem się przed zajęciem tematyką, bowiem zajeżdża mi od niej gówniarską zgrywą z której wyrosłem i przeruchanym, nie trzymającym już zwieraczy odbytem, jest wybitnie niesmaczna choć zależy dla kogo - Artur jest akurat koneserem spermy co się zowie, jak sam wszem głosi. Do zmiany podejścia przekonały mnie jednak pewne fakty na które zwrócił mi uwagę znajomy [ dzięki ! ] niemal równo rok temu, które pozwalają inaczej spojrzeć na to z pozoru głupawe zagadnienie, a więc skoro nie udało się wtedy poruszyć sprawy obecna karnawałowa atmosfera daje wyśmienitą okazję, by nadrobić zaległości. Nie zaprzątając sobie głowy zbędnymi wstępami, bo nie ma nad kim się rozwodzić, przejdźmy od razu do rzeczy - na początek cytat z komentarza na pewnym forum, naprowadzający na to kim tak naprawdę jest wzmiankowany zwyrol [ pis. oryg. ] :

''Dla bardziej wtajemniczonych. Dzwoniłem do tego Arturka, jak sie okazało jest to ten pedał z youtube, wystarczy wpisać na youtube "Artur pedał z jeleniej góry" i jest tam pełno jego rozmów. Tak na prawde nazywa sie on Marian Arasimowicz, ma lat 67-68, miał restauracje Galery w Jeleniej Górze.''


- faktycznie, MIAŁ restaurację a tak naprawdę bodaj czy nie pierwszy ''gej-club'' w Polsce :



- rzecz posiadałaby czysto anegdotyczny, durnawy wręcz jak mówię charakter i stąd nie warto by poświęcać jej czasu, gdyby nie pewna istotna jak sądzę informacja podana w komentarzu pod ostatnim zalinkowanym powyżej tekstem, która zwróciła mą uwagę :

''w programie "Rozrywki i sensacje ZOOM" pokazywano w reportażu jego lokal "Zajazd Galery". Jeden z pierwszych lokali dla gejów w Polsce otwarty w 1982 r. Mówił, że homoseksualista to nie zwyrodnialec ani przestępca, tylko normalny zwykły człowiek: pracuje, stoi w kolejce po zakupy, sprząta itd. Ukazał się duży artykuł z jego zdjęciem "Chłop z chłopem" w Wieczorze Wrocławia-2001 r. [...]  Znał wiele pięknych historii z czasów PRL-u, zabrał je ze sobą.''

- no nie do końca tak całkiem przepadły te wszystkie ''piękne historie'' zapamiętane przez dziadka pedała, o czym wystarczy przekonać się wklepując w wyszukiwarkę ''Marian Arasimowicz'', by dowiedzieć się co zeń za patol, i teraz dopiero robi się naprawdę ciekawie... :


...jeśli to ten sam człowiek, a wszystko wskazuje na to, iż owszem [ wiek i miejsce z grubsza pasują ] nasz Arturek okazał się esbeckim kapusiem o pseudonimie ''Bell'' czyli ''dzwon'' - znając jego upodobania najprawdopodobniej jest to aluzja do żołędzia penisa, ewentualnie męska, ''genderowa'' wersja ''Belli'', rzeczywiście odpowiednia dla cioty. Zrekapitulujmy więc fakty na które bodaj nikt poza nami w sieci nie zwrócił uwagi : współpracownik SB otwiera jawnie niemal pedalski klub w epicentrum stanu wojennego i to gdzie - czerwonej jak zryta dupa starego cwela Jeleniej Górze ! Toż to najbardziej chyba skomuszałe miejsce na i tak przeżartym do dziś bolszewią Dolnym Śląsku, skąd min. kosmiczną karierę w końcówce PRL zrobił tow. Ciosek. Ewidentnie ''człowiek sowiecki'' ustalający w Magdalence i przy ''okrągłym stole'' warunki miękkiego lądowania dla partyjnych towarzyszy i agentów w ''nowej rzeczywistości'', za co mocodawca nagrodził go lukratywnym i długoletnim ambasadorowaniem aż do II-ej poł. lat 90-ych w Moskwie. No proszę, a tu nieopodal sowieckich koszar w Legnicy w samym środku jaruzelskiej beznadziejnej chujni, kwitnie ''wolna miłość'' i wykuwają się zręby ruchu LGTB jeszcze w PRL ! - wskazywałoby to, że już wtedy podobnie jak to było z opisanymi przeze mnie TK i ''niezależną'' adwokaturą oraz sędziami, kładziono podwaliny przyszłych porządków III RP, testując rozwiązania także w dziedzinie obyczajów jak widać. Komuś to było potrzebne... a jakie miejsce lepiej nadawałoby się na ich wypróbowanie niż takie ''czerwone laboratorium'' jak Jelenia Góra ? [ gdy zaś pedalstwo ślicznie rozkwitło nad Wisłą można było zwinąć niepotrzebną już na obecnym etapie ''rewolucji seksualnej'' tancbudę Arturka wraz z nim samym, zapoznanym weteranem ''tęczyzmu'', dziś tylko zabiedzonym starym cwelem ]. Więcej na temat tego zadupia dosłownie stanowiącego iście ''spec-jalną strefę ekonomiczną'' :

''Złotego pociągu też nie znajdziemy w Okolicach Jeleniej Góry. To nie Wałbrzych. Tutaj wszystko wywieziono po wejściu do UE. Pod pozorem wydobywania złota, uranu i ratowania nietoperzy. Komu się to opłacało? Dwóm firmom z Australii (ciekawe są bawarskie persony ich prezesów) i ornitologom Angeli Merkel, która na sprawach ochrony środowiska i bezpieczeństwa reaktorów atomowych zna się najlepiej w historii wszystkich dotychczasowych kanclerzy (było się ministrem zielonych i atomowych).

2. Bo to czerwona dolina

Ze stwierdzeniem "czerwona dolina" jest jak z "polskimi obozami...". Jest wymierzone w; "Bogu Ducha winnych", mieszkańców miasta. Stwierdzenie powstało na początku lat 80 kiedy przez Polskę przelewały się fale strajków, a w Jeleniej Górze strajkowała tylko Akademia Ekonomiczna z dość marnym przełożeniem na ekonomię socjalistyczną ponieważ uczono tam "bzdurnej ekonomii światowej". Uznano nas za łamistrajków nie wiedząc, że wokół Jeleniej Góry ciężej było organizować działalność opozycyjną niż gdziekolwiek w kraju. Porównywalnym regionem pod kątem marnego przemysłu, nagromadzenia służb specjalnych i mordowania żołnierzy AK na masową skalę, są tylko Mazury gdzie willa Jaruzelskiego i Kiszczaka nie blokuje rozwoju turystyki.

Na podstawie samych tytułów teczek, które przetrwały we wrocławskim IPN (na temat byłego województwa jeleniogórskiego) widać jak sprawnie manipulowano życiem w najmniejszych zakładach pracy. Tu nie ma mowy o inwigilacji, lecz o infiltracji. Do tego dochodzą relacje krewnych o brutalności jeleniogórskiej SB. To już nie są plotki tylko smutne oskarżenia biednych rodzin. Ludzie tracili tutaj życie za przewinienia które zagrożone były spałowaniem, lub krótkim aresztem.

Jelenia Góra rzeczywiście była czerwona ale tylko w resortach siłowych, (tradycją sięgających rozmnożonych katowni jeleniogórskich z lat powojennych). We władzach partyjnych, miejskich i wojewódzkich była zawsze postępowa. Np. Grupa Cioska, która:
- Nie wykonywała dyrektyw KC jako jedyne województwo w Polsce. - Wg. dumnych słów samego Cioska wypowiedzianych w pałacu prezydenckim, (za czasów Kwaśniewskiego) w kierunku jeleniogórskiego laureata (dostał medal za wkład naukowy).
- Naprawdę? - Zapytał zdziwiony naukowiec.
- Tak. Tworzyliśmy tam enklawę. - Dodał Ciosek.

Przypomnę tylko że dumna enklawa Cioska pozwoliła utrzymywać w Jeleniej Górze fabrykę celulozy, która doprowadziła do katastrofy ekologicznej, której skutki dopiero dzisiaj przestają być zauważalne. Kiedy Rakowski (jako ostatni komunistyczny premier) likwidował największego truciciela w całej Europie, (nie licząc fabryki w Rumuni), Ciosek organizował ogólnopolskie porozumienie z Episkopatem i Solidarnością jako kumpel Kiszczaka. Rozciągając ten wątek musielibyśmy przejść do innej odpowiedzi na temat braku turystyki.

3. Jelenia Góra nie ma szczęścia do władz

Trudno się nie zgodzić, z tą najpowszechniejszą opinią, obserwując sam wygląd jeleniogórskich włodarzy. PZPN ze swoimi leśnymi dziadkami przy naszych samorządowcach to naprawdę światowa klasa. Ale nie poznasz ptaszka po piórkach. Nasze leśne dziadki są bardziej udolne niż wszystkie ekipy które się przewaliły przez dwa ustroje w powojennej Polsce. Po pierwsze: utrzymują władzę bez przerw. Po drugie: wykorzystują świetnie fundusze unijne.''


''Od 1 czerwca 1975 do 26 listopada 1980 był I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Jeleniej Górze, pełniąc jednocześnie funkcję przewodniczącego tamtejszej Wojewódzkiej Rady Narodowej.''


- a przecież początek lat 80-ych to także czas tworzenia zrębów gospodarki ''wolnorynkowej'' miedzy Odrą a Bugiem, prawdziwego rozkwitu tzw. spółek polonijnych z udziałem kapitału radzieckiego, przełomowa pod tym względem była ustawa z 6 lipca 1982 r. - znowu ta data, o roku ów ! - przyznająca im istotne koncesje formalnie komunistycznych jeszcze władz, uchwalona przez fasadowy Sejm pod urzędową tytulaturą : ''o zasadach prowadzenia na terytorium Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej działalności gospodarczej w zakresie drobnej wytwórczości przez zagraniczne osoby prawne i fizyczne'' [ to dlatego JKM wraz z resztą domorosłych polskich misesologów broni Jaruzela bardziej niż niepodległości - dość rzec, iż oficerem prowadzącym jednego z przyszłych ''wizjonerów biznesu'' Rudolfa Skowrońskiego znanego z afery ''talibów w Klewkach'' był Vincent Severski o którym nieco więcej skrobnąłem przy okazji sokałowej LiSB.tv ]. I tak oto jasnym staje się, że geneza przemian ustrojowych i ekonomicznych a nawet obyczajowych III RP sięga stanu wojennego, nie dopiero zaś rozmów w Magdalence i przy ''okrągłym stole'' jak zwykle się dotąd utrzymuje, to tam już tkwią korzenie przyszłych fortun ubeckich kapitalistów jak i ''wolnych sądów'' wraz z ich ''obroną konstytucyjnych porządków'', wiele też na to wskazuje, iż także programowej demoralizacji, przecwelenia narodu, czy raczej tego co zeń POzostało... Bo inaczej jakim cudem można było otworzyć pedalską mordownię, istny ''tęczowy młyn'' dupska, w sowieckiej enklawie na polskiej ziemi, w sąsiedztwie bazy wojsk ZSRR i to jeszcze podczas apogeum reżimowego zamordyzmu wojny polsko-jaruzelskiej ? To już nawet nie tyle zbiór zbioru co prawdziwy tajfun ''przypadków'', prawdopodobieństwo równe temu, że siostry Godlewskie nauczą się śpiewać albo ostały się dziewicami [ zresztą są tak pozszywane, iż może być, że przy okazji rzutem na taśmę wykonano im po recyklingu kapska, ale nawet gdyby byłoby to niepokalanie wtórne, z odzysku właśnie, więc się nie liczy ]. Jeśli ktoś nie chce poprzestać na tej niezamierzenie smutnej, lecz narzucającej się wręcz konstatacji, być może poprawi sobie humor odsłuchaniem obleśnych elukubracji, by nie rzec wprost oralnych wytrysków Artura pedała z Jeleniej Góry. Co do mnie nie zamierzam zafajdać sobie nimi bloga, ale jeśli tylko taka wola cóż prostszego samemu wpisać powyższe dane w tubową wyszukiwarkę, uprzedzam jedynie by nie robić tego z pełnym żołądkiem, bo może się przy tym wywrócić na lewą stronę, chyba że sami jesteście koneserami męskiego nasienia jak ten ubek z zoranym tyłkiem, wedle gustu. Cóż, jak to ujął pewien znajomy znajomej pytany przez nią czy aby nie obawia się on podłapać jakieś ciężkie paskudztwo skoro obciąga na potęgę obcym zupełnie facetom po darkroomach - ''e nie, bo ja wypluwam a nie połykam''.


sobota, 22 grudnia 2018

Wesołej Chanuki !

Parę tygodni temu przetoczyła się przez prawicowe internety fala oburzenia z racji faktycznie skandalicznego świętowania w polskim parlamencie żydowskiego święta jakbyśmy już żyli w jakowejś ''judeopolonii'' [ zapewne nasi decydenci wzięli tu przykład z włodarza Kremla regularnie składającego życzenia postsowieckim jewriejom z okazji Chanuki, trzeba zresztą przyznać, że warszawskie obchody tego święta prezentują się nader skromnie na tle moskiewskich odbywających się z iście bizantyjską pompą ], niestety jak zwykle wśród narodowców, którym jedyne chyba co dobrze wychodzi to maszerowanie, podobnie zresztą jak ich adwersarzom z [anty]polskiej lewicy tylko z innych okazji, wszystko poprzestało na kompletnie jałowym shitstormie. Nie chcąc więc dołączać do tych politycznych stulejarzy postanowiłem odreagować humorem orząc przeciwnika jego własną bronią jak należy, stąd popełniłem w duchu ''multikulti'' i wszechobejmującego aż do urzygu ''tolerancjonizmu'' niniejszy apel do marszałka, kancelarii Sejmu i komisji ds. mniejszości na który oczywiście do dziś nie doczekałem się odpowiedzi, niemniej lepsze to niż niepotrzebne żołądkowanie się co może prowadzić jedynie do wrzodów :

''W związku z uroczystymi obchodami żydowskiego święta w Sejmie, mimo iż w ostatnim spisie powszechnym zaledwie bodaj 4000 obywateli polskich zadeklarowało jako swoje wyznanie judaizm, oczekuję dowartościowania równie huczną celebrą innych mniejszości religijnych i etnicznych zamieszkujących nasz kraj, bywa że bardziej licznych, a więc chciałbym dowiedzieć się od Państwa kiedy uczcicie w polskim parlamencie muzułmanów nadając oficjalną rangę obchodom Kurban Bajram [ aczkolwiek mogłoby to podpadać pod przepisy o uboju rytualnym, rzecz do rozważenia ], hinduistów ich Diwali, buddystów świętem Wesak na cześć Gautamy, Chińczyków celebrowaniem ich Nowego Roku małpy, świni czy szczura [ co prawda trudno tu chyba mówić o aspekcie stricte religijnym, ale na pewno mieści się w duchu ''multikulti'', problem tylko w tym, iż gdyby pokryło się co nie daj z muzułmańskim czy żydowskim świętem groziłby nam co najmniej dyplomatyczny skandal ], o innych niż katolicka denominacjach chrześcijańskich już nie wspominając, czy takich, które nawet trudno zaklasyfikować pokroju jehowitów czy mormonów. Skoro zaś tak wiele uwagi poświęcamy egzotycznym dla nas kultom nie sposób też pominąć rodzimowierców - Jare Gody w Sejmie byłyby sądzę znakomitym pomysłem, zadrużanie nie musieliby się już przez to chować z płonącymi swastami po lasach nocą, mogliby je uroczyście zapalić w obecności Pana Marszałka czy innych państwowych dostojników, jakże by nas to wszystko ślicznie ''ubogaciło kulturowo'' tworząc zaiste przecudną harmonię : na zimę zapalalibyśmy chanukowe świece a z nadejściem wiosny prasłowiańską swastykę [ święty symbol także buddystów i hinduistów ]. Co prawda ateiści i deiści mogliby poczuć się tutaj wykluczeni, ale i tych można przecież uczcić świętem Rozumu, kultem Najwyższej Istoty czy Wielkiego Architekta, wedle uznania. W każdym razie na skandaliczną dyskryminację zakrawa dowartościowywanie kosztem wyżej pomienionych mniejszości akurat tej jednej, żydowskiej, jest to kompletnie niezrozumiałe bo nie mieści mi się w głowie aby na pocz. XXI w. szczególnie w tak doświadczonym przez historię zbrodniczymi totalitaryzmami kraju jak Polska jego władze hołdowały rasistowskiemu obłędowi rzekomego ''narodu wybranego'', nie może to być, czyż nie - ?! W obliczu tak kwitnącej przyjaźni polsko-izraelskiej należy również oczekiwać wzajemności ze strony Tel Awiwu, wdzięcznym więc byłbym za informacje czy aby Kneset urządza np. spotkania opłatkowe z udziałem tamtejszych polityków, obchody Bożego Narodzenia, albo chociaż uroczyste zapalanie lampek na choince, bo nic mi o tym nie wiadomo. Cóż, pozostaje więc tylko na koniec w imię szlachetnej idei ''multikulti'' zacytować klasyka : ''niech rozkwita sto kwiatów ! niech rywalizuje sto szkół !''

Z Poważaniem'' itd.

...z mojej strony zaś mogę jedynie życzyć mniej szczęsnym ''gojom'' Zdrowych, Spokojnych Świąt BOŻEGO NARODZENIA, a nie żadnej tam ''grudniowej celebry'' jak wedle nowej ''świeckiej tradycji'' chcieliby ateiści w pierwszym pokoleniu z Wilanowa. Na koniec zamiast zwyczajowej już na tym blogu czarnej... ''Mikołajki'' tym razem coś mimowolnie zabawnego jak sądzę, nie powinno mi być to poczytane za bluźnierstwo bowiem tekst typowej feminazistki o którym tu mowa przedstawiający Jezusa jako ''dziecko gwałtu'' może wzbudzać jedynie śmiech i wzgardę kumatych osób, babsztyl bredząc jakoby Maryja była ofiarą ''patriarchalnej opresji'' żyjącą w ''męskim świecie'', zgwałconą przez męża, rzymskiego żołnierza lub inszego ''sex-drapieżcę'', który w biblijnej narracji spisanej a jakże przez mężczyzn został przedstawiony jako Bóg, powtarza tylko w politpoprawnej wersji standardowe żydowskie kalumnie wymierzone w Chrystusa i Jego Matkę Zawsze Dziewicę zaczerpnięte z ohydnego paszkwilu ''Toledot Jeszu'' za które o ile mi wiadomo żaden autorytet judaizmu do dziś nie przeprosił chrześcijan. Tak więc :

''The Christian war on women, sexual and gender minorities, democracy, and the planet makes perfect sense when we understand the true meaning of Christmas in the Trump era.''

https://medium.com/@artscisarah/jesus-was-a-rape-baby-98e652f2d8f8

ps. ...a jednak doszedłem do wniosku, iż Święta nie mogą obyć się bez afro-baby, brak im wówczas pełni w całym tego słowa znaczeniu, no i potrzeba jakiejś pozytywnej kontry do przytoczonej wyżej białej lewackiej pindy, tym razem więc dość niewinnie jak na standardy tego bloga - oto chędoga wielce czarna gospodyni o DUŻYM sercu i jej przepis odpowiedni może nie na Wigilię, ale samo Boże Narodzenie czemuż by nie :



- wprost oczu oderwać nie mogę, I'm speechless... Słusznie ktoś to ujął w internetach, iż ''real woman are rubenesque'', należy jednak dodać, że pani jest także utalentowaną wokalistką kenijskiego tria ''Elani'', stąd całkiem już w klimacie klasyczna kolęda w ich wykonaniu pełną piersią dosłownie :



wtorek, 9 października 2018

Lekarz gazujący.

Niniejszym pragnę podziękować sprzedajnemu farmazonowi Smarzowskiemu, że pomógł mi poniekąd podjąć ważną jak sądzę życiową decyzję : od dłuższego czasu dojrzewałem by zostać niewierzącym praktykującym i oto w zeszłą niedzielę byłem na pierwszej niedzielnej mszy od wielu, wielu lat dzięki jego wszawemu dziełku sprokurowanemu według najlepszych goebbelsowsko-ubeckich wzorców [ nie odnoszę się do zawartości tego badziewu bo nie oglądałem ani zamierzam kiedykolwiek tego sobie robić, a jedynie samego przesłania opierając się w tym na jak najbardziej pochlebnych recenzjach i wypowiedziach twórcy ] wraz z towarzyszącą mu kampanią bezprzykładnej nienawiści, agresji na tle antyreligijnym o jakiej media w tym ''nasze'' jakoś nie trąbią, no chyba iż akurat zaatakowana zostanie także synagoga [ ale o tym, że ten sam psychol czy zapewne zwykły prowok wcześniej próbował zniszczyć kościół to już cicho sza ]. Nie jestem w tym zresztą odosobniony, ot jeden znajomy zaczął uczęszczać na msze w dość późnym wieku, gdy wściekł się przeczytawszy, iż obecnie w Europie jest więcej praktykujących muzułmanów niż chrześcijan, z kolei inna znajoma całkiem niedawno oznajmiła mi, że postanowiła ochrzcić kilkuletnie już dziecko etc., znaczy coś jest na rzeczy - zwyczajnie my Polacy, przynajmniej ta trzeźwiejsza część narodu, nie lubimy jak ktoś nam ordynarnie próbuje wciskać coś na siłę, wówczas budzi się w nas zdrowy instynkt samoobrony [ aczkolwiek obraz ten psuje przyznaję świadomość, że do kościoła chadza też regularnie naprawdę ''gorszy sort'' popierający PO a nawet SLD czy PSL, to fakt ]. Czas by się określić jakoś moi drodzy bo powolutku robi się u nas jak w Hiszpanii lat 30-ych a nie można siedzieć okrakiem na barykadzie, nie sposób też dyskutować z kimś kto wyznaje zasadę jaką pięknie ujął przewodniczący Mao, a trzeba przyznać miał dar do tego typu klarownych formuł : ''wy macie rację - ale my mamy karabiny'', na razie póki co ''gorszy sort'' ogranicza się do terroru mentalnego i kulturowego ale wiadomo, że od słów do czynów tylko krok i czekać tylko jak banda podjudzonych opętańców popełni mord rytualny na pierwszym księdzu jaki się nawinie, już teraz zresztą mamy do czynienia z regularnym demolowaniem kościołów i cmentarzy, o prawdziwej fali obrzydliwych memów z JP II nie wspominając [ skądinąd trzeba być naprawdę wyjątkowym kurwiem by szydzić ze starego, schorowanego człowieka cokolwiek o nim sądzimy, takowym śmieszkom życzę więc powolnej agonii na stwardnienie rozsiane i to w młodym wieku ]. Dlatego z góry zapowiadam, że jakby przyszło co do czego ponieważ nie jestem nie tylko katolikiem ale nawet chrześcijaninem [ o ile można nim nie być rodząc się i żyjąc w tak przenikniętej nadal ''łacińską wiarą'' kulturze jak polska, bo zdaję sobie sprawę z własnego uwarunkowania ] nie będę za was się modlił ani tym bardziej nadstawiał drugiego policzka, może nie zaraz przejdę do strzelania gdyż średnio raczej do tego się nadaję, natomiast z przyjemnością zostanę np. przewodniczącym trybunału kontrrewolucyjnego, takim ''bratem Michnika'' a rebours posyłającym pod ścianę masowo czerwoną hołotę wszelakich odcieni i asystującym osobiście przy wykonywaniu na niej słusznych, sprawiedliwych wyroków. Jestem przekonany iż nadchodzi czas by przywrócić pierwotny sens arcyrepublikańskiej i wolnościowej w istocie instytucji dyktatury jakże często mylonej dziś z jej zwyrodniałymi formami w postaci cezaryzmu i bonapartyzmu typu putinizm, erdoganizm itp. o totalitarnym komunizmie czy führerprinzip już nie wspominając, a potrzeba nowej Berezy, gdzie na równi będzie się pakować rodzimowierczych nazioli z neokomunistami i islamistami staje się wręcz paląca. I nie idzie tu o faktycznie zalatujące gówniażerią ślepe uwielbienie dla ''mocnych ludzi'', infantylne wyczekiwanie na kolejnego zbawcę na białym koniku czy tam kasztance, o chorej fascynacji przemocą już nie wspominając - to jak z Ortegą y Gassetem, żadnym tam hiszpańskim nacjonałem czy tym bardziej faszystą a zawołanym liberałem, który wpierw popierał republikę, ale przerażony wyczynami anarchokomunistycznego motłochu gwałcącego zakonnice, linczującego księży wprost na ulicach i profanującego ordynarnie zabytkowe świątynie w końcu stanął po stronie Franco bo dotarło doń, iż z rozbestwioną hołotą można dywagować kulturalnie jedynie za pomocą ołowiu i konopnego sznura, zresztą pal licho to bezmyślne bydło, najgorsza jest judząca je do zbrodniczych czynów i dopisująca dla nich intelektualne ''uzasadnienie'' uniwersytecka patostreamerka i jej sponsorzy, sztuką tych posłać na szafot - ach, rozmarzyłem się...

Przy tym jest mi o tyle łatwiej, że nie jestem skrępowany jako zdeklarowany niedowiarek jakimikolwiek doktrynalnymi więzami, stąd otwarcie mogę określić obecnego antypapieża mianem niewydarzonego pajaca, prawdopodobnie to też jakiś farmazon czego fartuszkowi ''bracia'' i ''siostry'' z lokalnej resortowej [ jak na Ubeków przystało ] loży rytu mieszanego niewstrząśniętego nawet specjalnie nie ukrywają - patrz komentarz pod wymownym zdjęciem : ''Papuszka [ sic!] robi swoje'' - cóż, już św. Augustyn pisał, że granica między ''Państwem Bożym'' a ''civitas diaboli'' przebiega w poprzek Kościoła a więc ''nihil novi...'' Nie mam też najmniejszego problemu z nazywaniem po imieniu prawdziwych degeneratów i ubeków w sutannach, zresztą wnioskując z entuzjastycznych podkreślam jeszcze raz recenzji filmu Smarzowskiemu niechcący zupełnie wyszedł obraz o potrzebie gruntownej lustracji w Kościele Katolickim bo ukazał resortowych cweli a nie duchownych, jakoweś ''Psy 3'', agenturę oddelegowaną na ''odcinek religijny'' na wzór ''żywej Cerkwi'' : w Rosji powszechnie wiadomo, że cała tamtejsza wyższa hierarchia prawosławna to kapusie bezpieki a sam patriarcha ma belki i jest mafiozą przemycającym hurtowo papierosy itp. - u nas może nie jest aż tak źle pod tym względem, ale nie oszukujmy się, sporo tego barachła także i tu się najdzie. Dlatego trzeba o tym mówić, tymczasem kościelna lustracja za rządów PiS stała się tematem tabu, co ciekawe także dla palikmiotów a przecież tyle tu smakowitych, kompromitujących ''czarnych'' historii - wystarczy sięgnąć choćby do donosów o. Efrema Osiadłego, ''honorowego obywatela'' świętokrzyskich Pionek - znamienne iż został nim, gdy już wyszła na jaw jego przeszłość jako kapusia : a to jeden zakonnik ma babę na boku, standard, drugi tak narzucał się z amorami innemu, że ten musiał mu wybić ząb by się od...czepił, wreszcie kolejny przyjmuje u siebie regularnie na noc ''pana Waldka'' i to gdzie - w jasnogórskim klasztorze ! W sumie jednak nie dziwi milczenie z tej akurat strony bo resortowe cwele narobiłyby sobie na łeb a wśród zdegenerowanej gówniażerii antykomunizm nie jest w modzie, jeśli już wręcz przeciwnie - jedni i drudzy musieliby przy okazji przyznać poniekąd, że system słusznie miniony za którym tak tęsknią za fasadą napuszonej humanistycznej retoryki promował w rzeczywistości najgorszą ludzką kanalię żerując na tym co w każdym z nas podłe, plugawe, jakże naturalne. Tak czy siak to szambo w końcu wybije stąd już dziś należy orać i to do spodu zamiast po staremu zamiatać brudy pod dywan bo od tego problem nie zniknie, wręcz przeciwnie, insza inszość, że nieliczni kościelni lustratorzy też na tym tle wyglądają raczej nieciekawie, zwłaszcza ks. Isakowicz-Zaleski, który poprzednie ''dzieło'' pana reżysera czyli ''Wołyń'' bardzo sobie chwalił, podobnie zresztą jak wielu narodowców - k..., czy naprawdę jesteście tak tępi by nie dostrzegać, że cokolwiek wysra ''Agora'' musi być antypolskie w istocie ? Michnikowi też wszystko wybaczycie jeśli jutro dokona patriotycznego ''coming-outu'' ?! Przecież zdarzyło mu się już wychwalać Dmowskiego za ''realizm'' w stosunku do Rosji, wprawdzie tylko w ruskiej gazecie ale jednak:).

No dobrze, ktoś może zapytać, skoro jestem świadomy wielu patologii trawiących kościelną hierarchię i to wydawałoby się immanentnie wręcz [ ''Księga Gomory'', dziełko autorstwa świętego Kościoła katolickiego Piotra Damianiego piętnujące plagę sodomii i innych zboczeń szerzącą się wśród kleru i w klasztorach powstało już poł. XI stulecia ! ] czemu w takim razie staję w jej obronie, czyż nie ma racji ''etyczka'' Środa wypominająca pedofilię tej ''żerującej na społeczeństwie'' wedle niej ''cholernie bogatej, aroganckiej i pozostającej poza jakąkolwiek kontrolą ekonomiczną, obyczajową i moralną'' instytucji ? [ skądinąd można by zapytać kto miałby w takim razie sprawować nad nią ''kontrolę'' bo jeśli oszołomy jej pokroju to strach się bać ]. Po pierwsze niech Środzina nim zacznie wyrzucać sąsiadom, że mają zasr... obejście sama posprząta na własnym podwórku bo tak się składa iż stoi po kolana w g... - łże jak bura suka przecząc bezczelnie jakoby feminizm ''nie miał cokolwiek wspólnego z pedofilią'', owszem, co trafnie wypunktował lewicowy jak najbardziej dziennikarz Jerzy Szygiel, jeszcze pod koniec lat 70-ych zaangażowane ''siostry'' na czele z głupią k... Simone de Beauvoir podpisywały apele nawołujące do legalizacji seksu z dziećmi a sekundował im w tym kwiat francuskiej ch...manistyki za przeproszeniem z takimi dętymi tuzami jak Barthes, Deleuze, Sartre czy lewacki pederasta Foucault, któremu poświęciłem niedawno wpis. Zanim z pedofilii uczyniono wygodny młot na katolicyzm postulaty depenalizacji ''międzypokoleniowej intymności'' cieszyły się na radykalnej lewicy dużym wzięciem jako poniekąd logiczne dopełnienie ''rewolucji obyczajowej'', naprawdę Cohn-Bendit łaskawie pozwalający ''zabawiać się'' własnymi genitaliami dzieciom w hipisowskim przedszkolu nie był wówczas jakimś kuriozalnym wyjątkiem, niech więc neokomuniści wpierw posypią głowy popiołem i zadośćuczynią ofiarom chuci zboczeńców za co ponoszą moralną co najmniej współodpowiedzialność a dopiero wtedy zyskają prawo do urządzania wrzaskliwych demonstracji pod kościołami jak to właśnie hipokryci czynią. Można też przypomnieć, że inne wyznania jak judaizm czy islam mają pod tym względem o wiele większy problem i trudno się dziwić, przecież podczas obrzędu chrztu ksiądz dotyka ledwie główki dziecka a nie muszę chyba mówić z jakim organem obcuje rabin czy mułła w trakcie obrzezania co stanowi wręcz wymarzoną fuchę dla pedofila, słusznie więc Islandia postanowiła zakazać tej barbarzyńskiej praktyki za co spadły na nią gromy jako rzekomy przejaw ''antysemityzmu'' - bzdura, wystarczy przywołać żydowską organizację ''Survivors for Justice'' tropiącą zboczonych cadyków czy rabina Nuchema Rosenberga na którego mafijny kahał rzucił klątwę za jego niezłomną walkę z patologią wśród wyznawców chasydyzmu, przytaczane przez nich dane dotyczące seksualnej przemocy w środowiskach żydowskich ortodoksów są zatrważające przekraczając daleko jej zakres w katolicyzmie a większość przestępców pozostaje bezkarna znajdując często schronienie w Izraelu czy innych siedzibach diaspory. Hollywood pełne jest pedofilów i wszelakich innych patoli a niemal nikt poza paroma oszołomskimi pastorami nie nawołuje by rozpędzić to całe zdegenerowane towarzycho w cholerę, a szkoda bo przydałoby się, grupą zawodową przodującą zdecydowanie w statystykach skazanych za molestowanie dzieci są nauczyciele szczególnie w-f a nie słyszałem jakoś by nawet anarchiści wyciągali stąd wniosek, iż należy zlikwidować państwowy system edukacji i podnosili to głośno w debacie publicznej itd. itd. argumentować można by długo ale właściwie po co skoro nie w tym rzecz - prawda wygląda tak, że gdyby Kościół Katolicki okazał się ''cacy'' dla globalistycznej mafii czyli oficjalnie uznał, iż aborcja, eutanazja i pedalskie ''małżeństwa'' są OK idę o zakład, że całe to medialne trąbienie o jego faktycznych i wydumanych grzechach poszłoby w niepamięć jak ręką odjął, co najwyżej pogrożono by od niechcenia hierarchom palcem, gdyby zanadto już przeginali i tyle.

Dlatego właśnie stoję po stronie KK przy całym moim sceptycyzmie, bo jawi się on wciąż jako główna zapora przed narastającą falą barbarzyństwa powracającego perfidnie pod osłoną ''[po]nowoczesności'', czegoś co zapoznany myśliciel Eric Voegelin nazywał uczenie ''immanentyzacją Eschatonu'' a co ludzkim językiem można określić za jednym znajomym jako ''generalną cofkę cywilizacyjną na pełnej kurwie'', mam tu na myśli nade wszystko globalny już proces zamiany człowieka w jakowegoś żywego robota, surowiec do obróbki biotechnologicznej czego objawy obserwujemy choćby w powszechnej wulgaryzacji obyczajów, schematyzacji zachowań, redukcji osobowości do najbardziej elementarnych odruchów, manii tatuowania się i coraz wymyślniejszych modyfikacjach cielesności na które pozwala współczesna technika itd. nie wspominając o renesansie okultyzmu, ezoterycznych stowarzyszeń z masonerią na czele czy popularności neognozy której przykładem ostro lansowane u nas tzw. ''rodzimowierstwo'', długo by wyliczać. Kryzys chrześcijaństwa i odchodzenie odeń wyznawców, które możemy obserwować także w Polsce nie oznacza bynajmniej przyrostu świadomości i indywidualnej swobody jak roją to sobie ''wolnomyśliciele'', faktycznie szybkie i sprawne kojarzenie faktów nie jest ich mocną stroną oględnie zowiąc skoro w swej tępocie nie dostrzegają, iż na to miejsce wkracza zwykle ordynarny zabobon - nie tak dawno ktoś pięknie zgasił bałwanów z lewackiego portalu ''strajk'' entuzjazmujących się informacją, że 3/4 młodych Islandczyków nie wierzy w Boga przytaczając w komentarzu odpowiednie dane, iż wedle tych samych badań mniej więcej tyle samo z nich pokłada wiarę w istnienie elfów... Podobnie co się tyczy Czech, obiektu westchnień oświeconych kołtunów pokroju Smarzowskiego : ''och, co za kraj, 90% ateistów ! w zapyziałej Polsce powinno być tak samo'' - problem w tym, iż przy bliższym zbadaniu okazuje się, że co najmniej 2/3 z tych rzekomych ''ateuszy'' wierzy za to w horoskopy, wpływ gwiazd na życie ludzi, magiczne piramidki zbierające jakoby energię z kosmosu, amulety chroniące przed złym urokiem itp. bzdury [ nie ma więc co się dziwić, że wyznawca gnostyckiego ścieku jakim jest kult Thelemy i kumpel od kielicha pana reżysera czyli Nergej stanowi przykład syndromu ''czechozy'' w klinicznej postaci ]. Rzekomy proces ''laicyzacji'' z jakim niewątpliwie mamy do czynienia i u nas także owocuje popularnością szarlatanów głoszących iż można żyć bez jedzenia żywiąc się jedynie energią słoneczną, wiedźm zdejmujących za opłatą sakramenty rzekomo blokujące czakramy i rozwój indywidualny czy ''pieczęć Kościoła'' w postaci chrztu, niebezpiecznych psychopatów takich jak niejaki Popko skromnie przyznający sobie, póki co, miejsce tuż za Chrystusem w skali posiadanej ''mocy'' i urządzającego jak na urągowisko w świętym mieście Częstochowie wypaśne kursy wahadełkowania za które liczni frajerzy gotowi są bulić ciężką kasę, wreszcie cierpiących na manię wielkości sekciarzy pokroju pastora Chujeckiego itp. - pomijam w tym zestawie mojego ''ulubieńca'' czyli samozwańczego imperatora wszechgalaktycznej Lechii Sanjayę-Jaraszka, szamana z resortowej rodziny utrzymującego, że ''Jezus to fikcja'' i demaskującego wszystkich poza nim samym w środowisku ezoterycznych oszołomów jako agentów ''ciemnej strony mocy'' bo gość jest tak zabawnie pokręcony, że trudno traktować go jako groźną postać choć i nie można całkiem lekceważyć sączonego przezeń ludziom do łbów syfu. Znamienne skądinąd są te ciągoty ubeckich cweli do okultyzmu, ot choćby ''polski Alex Jones'' czyli Zagórski z NTV był w latach 80-ych wojskowym politrukiem i animatorem na wrocławskiej uczelni niby-opozycyjnych organizacji w typie idiotycznego ''stowarzyszenia chińskich ręczników'' Owsiaka mających odwieść młodzież od realnie antysystemowego buntu, później zaczął specjalizować się jako dziennikarz w tematyce UFO min. na antenie pełnego WSIoków TVN i lansuje na swym tubowym kanale jakichś PRL-owskich trepów serio utrzymujących, że przeżyli ''kontakty III-go stopnia'' z kosmitami [ skądinąd cóż to za temat dla scenarzystów : komunizm jako inwazja ''czerwonych'' z kosmosu, Lenin łypiący gadzią źrenicą, walka między trockistami a stalinistami czyli starcie Reptilów z Plejadianami, mag Hitler szalejący z laserowym mieczem, Waffen SS ukazane w postaci ezoterycznego zakonu mrocznych rycerzy Jedi - pełne pole do popisu dla najdzikszych wyczynów nieokiełznanej fantazji, aż dziw, że jeszcze nikt bodaj z tak wyśmienitej okazji nie skorzystał ]. Dzieje się tak, ponieważ resortowi spece od ''cybernetyki społecznej'' i ''zarządzania refleksyjnego'' doskonale zdają sobie sprawę, iż natura zwłaszcza duchowa nie znosi próżni a sam proces rzekomej ''laicyzacji'' jest w istocie mitem - sekularyzacja tak naprawdę polegała na przejęciu roli Kościoła wraz z jego majątkiem przez państwo oraz zamianie duchownych w zwykłych funkcjonariuszy, biurokratów działających na polecenie władz. Nie wierzę w możliwość życia bez jakiejkolwiek religii tak w wymiarze jednostkowym a tym bardziej zbiorowym, ''świecka władza'' to oksymoron, sprzeczność sama w sobie, każda nie wiem nawet jak ''demokratyczna'' dąży do sakralizacji a im bardziej trąbi o swej ''laickości'' tym usilniej ustanawia własne urzędowe rytuały i kult w postaci ''prawoczłowieczyzmu'' czy omawianego w tym miejscu szeroko ''zrównoważonego rozwoju'' wraz ze ściśle sprzężonym z nim ''ekologizmem''. Nigdy w rzeczywistości nie było czegoś takiego jak ''odczarowanie świata'' : dawne religie z chrześcijaństwem na czele zostały jedynie zastąpione w czasach nowożytnych ich ideologiczno-politycznymi erzatzami czego najjaskrawszym przykładem oczywiście komunizm i nazizm, ale w równym niemal stopniu tyczy to także triumfującego nad nimi [neo]liberalizmu - co bardziej ogarnięci ''wolnościowcy'' przyznają, iż stojąca u jego podstaw teoria ''umowy społecznej'' jest najzwyklejszym mitem, nigdy takowa wspólnota ludzka nie zaistniała w historii ani powstać może, zaś wolnorynkowy ideał stanowi li tylko nieziszczalną utopię, dokładnie tak samo jak postulowana przez socjalistyczną konkurencję ''społeczna własność środków produkcji'' - tym bardziej jeśli idzie o modne obecnie ruchy wyzwolenia [ chyba z mózgu ] kobiet, pederastów czy zwierząt etc. [ skądinąd niezły zestaw:))) ], dlatego właśnie co bardziej zacietrzewione feministki przypominają ''świeckie misjonarki'', rozhisteryzowane dewotki, podobnie agresywne cioty LGTB czy sfanatyzowani ze szczętem rzekomi ''antyfaszyści'' [ o tępych naziolskich patolach zarażonych rodzimowierstwem szkoda nawet wspominać ]. Namiastką religii dla mas stała się obecnie szeroko rozumiana pop-kultura, graniczący z dewocją kult idoli [ dziś przybierający tak egzotyczne formy jak K-pop ], celebrytów i gwiazd kina, muzyki i sportu ochoczo wchodzących w rolę kapłanów koncertowych misteriów i stadionowych rytuałów, wreszcie technoszamanizm etc. Z polskiej perspektywy zaś fundamentalna dla tożsamości narodowej i w ogóle żywotności naszej wspólnoty jest rola Kościoła jako głównego depozytariusza łacińskiego dziedzictwa cywilizacji do której przynależymy, zgadzam się całkowicie z Markiem Cichockim z ''TP'' iż jesteśmy ''zromanizowanymi Słowianami i nigdy nikim innym nie będziemy'', aczkolwiek nie podzielam jego awersji do ''sarmatyzmu'' wraz z jednostronnym spojrzeniem na polskie doświadczenie Wschodu, który wedle jego słów ''w pewnym momencie omal nas nie zabił'' - a Zachód to niby co, dowodem los moich przodków, tzw. ''robotników przymusowych'', czy z tego tytułu mamy się odeń odwracać ? [ ale to temat na osobne rozważania ].

W tym iście lucyferycznym świetle na szczególną uwagę zasługuje otwarta deklaracja Smarzowskiego, iż jest masonem zaś symbolicznego wymiaru nabiera finalna scena ''Kleru'' samospalenia księdza, jakoś tak się dziwnie składa, że rozstępujący się wokół jego płonących szczątków tłum układa się w formę trójkąta... [ choć nie oglądałem ni zamierzam jak powiadam znam rzecz z omówień jak i relacji tych co na seansach widziadła byli ]. Wnioskuję stąd, że opętanym fartuszkowym skurwysynom marzy się rytualny mord na katolickim duchownym, jeśli zaś to tak dla śmichu stanowi objaw wyjątkowo nędznego, chujowego mówiąc wprost poczucia humoru, nie sądzę jednak i należy sprawę traktować poważnie. Pasuje tu jak ulał uwaga poczyniona przez obermasona na kraj Cegielskiego na marginesie rozważań o symbolice wolnomularskiej w muzyce Mozarta, konkretnie wyjaśnienie roli jaką odgrywają w niej liczne motywy egipskie : otóż znaczą one kastę kapłańską - uwaga - świadomą iż sprawowany przez nią kult jest jej własnym wytworem i wygodnym narzędziem psychospołecznej manipulacji [ to ostatnie dodaję już od siebie ]. Innymi słowy zaprzysięgły wróg papiestwa jakim jest sekta farmazonii dąży do zastąpienia jawnej kościelnej hierarchii jedynie własną tajną, ukrytą perfidnie pod płaszczykiem rzekomej ''demokracji'' i powszechnej ''równości'', napuszonej retoryki praw człowieka i obywatela za pomocą której otumania masy, zręby takowego systemu zniewolenia nakreślono jeszcze w poł. XVII stulecia w traktatach politycznych demonicznego kabalisty jakim w istocie był Baruch Spinoza, nic więc dziwnego, iż jego myśl przeżywa prawdziwy renesans w środowiskach nowej lewicy dzięki wspomnianemu wyżej Deleuze'owi, który przywrócił go opinii współczesnej oświeconej w swym mniemaniu kołtunerii. Wobec tak jawnego ataku zdeklarowanych wrogów Kościoła i chrześcijaństwa tylko skończony tuman może temu przeczyć pod pretekstem bredzenia o jakowychś ''teoriach spiskowych'', gdy fakty wręcz krzyczą o nadchodzącym nowym totalitaryzmie w otoczce ''wolności'' budowanym przez prawdziwych opętańców, którym od posiadanej przez się władzy i bogactw chyba całkiem odpierdoliło - owszem, nie ma co panikować bo skończy się jak zwykle czyli kolejną wieżą Babel jak wszystko co ludzką, śmiertelną ręką uczynione, problem w tym, że zanim do tego dojdzie możemy wraz z nimi zostać pogrzebani pod jej gruzami, stąd już teraz należy się temu przeciwstawiać na miarę posiadanych, niechby i bardzo skromnych możliwości, ot słowem choćby popierając przy tym każdą siłę stanowiącą kontrę do szykowanej nam przez mniemanych ''władców świata'' a w rzeczywistości zwykłą satanistyczną szurię cierpiącą na nadmiar środków małej, na historyczną miarę apokalipsy [ oczywiście pamiętając przy tym o licznych pułapkach czyhających po drodze takich jak islamizm, wykreowana od podstaw przez system i w gruncie rzeczy wygodna dlań jego rzekoma ''kontestacja'', tym bardziej tyczy to oczywiście radykalnego ekologizmu, feminizmu, anarchokomunistycznej antify itp. a nawet wydawałoby się najbardziej z nich wszystkich na cenzurowanym neonazizmu ]. Cierpnie aż skóra na samą myśl o szykowanym nam ''nowym wspaniałym świecie'', dlatego też nigdy nie groziło mi zostanie anarchistą czy libertarianinem bo ci wyznają typowe dla nich złudzenie jakoby brak jawnej hierarchii oznaczał więcej wolności, gdy w rzeczywistości zwykle jest na odwrót - przypomnijmy : władza nieformalna jest niczym nieograniczona a bez jasnego podziału kompetencji trudniej zidentyfikować zło i odpowiednio je ukarać, stąd w mętnej wodzie najlepiej czują się szemrane typy unikające w ten sposób odpowiedzialności a najbardziej opresyjne są te wyznania, gdzie struktura władzy i autorytetu jest pozornie rozmyta, zwłaszcza tyczy to islamu i ortodoksyjnego judaizmu ale też i protestanckich odmian chrześcijaństwa o ile można o nim w ogóle w ich wypadku mówić [ prawosławie z podporządkowaną całkiem władzy hierarchią nie stanowi tu wyjątku niestety ]. Praktycznie jedynie papiestwo z formalnie choćby niezależnym od rządów poszczególnych państw i ponadnarodowych organizacji ośrodkiem władzy wraz z jego kościelną hierarchiczną strukturą gwarantuje nawet przy swoim uwikłaniu dosłownie i w przenośni w interesy świata tego jakąś przeciwwagę dla nich stwarzając względną niechby przestrzeń wolności, bo też i smutna prawda wygląda tak, że dostępna jest ona dla zwykłych ludzi tylko w sferze ''pomiędzy'', przez ciśnienie rywalizujących ze sobą potencji, inaczej ''global goverment'' i już po nas, co najwyżej posłużymy za mięso armatnie rywalizujących w nim o prymat fakcji. Pytanie czy pod naciskiem potężnych grup interesu KK nie pójdzie na kompromis o ile już tego nie dokonał wpisując się jednak w logikę globalistycznego Molocha, dlatego tym bardziej należy tępić wewnętrzną dywersję weń czego przykładem zakon polskich dominikanów rojący się od mile widzianych w mediach głównego ścieku celebrytów, w rzeczywistości pedałów, kurwiarzy i zwykłych złodziei jak wynika z wstrząsających wyznań ich byłego już współbrata, ks. Adama Wyszyńskiego zgnojonego ordynarnie przez mafię kościelnych postępowców i ''liberałów'' obyczajowych [ przykre tylko, że dramat nieszczęsnego duchownego cynicznie wykorzystał Stonoga, ale cóż, jeśli był to jedyny sposób by poznać szokującą prawdę o skali deprawacji przedstawicieli kościoła ''otwartego'' niczym odbyt starej cioty dobre i to ]. Pasowałoby świetnie tłumacząc postawę głównej tu kanalii, zakłamanego do szpiku zboczonego skurwysyna o. Pawła Gużyńskiego słynącego z agresywnych ataków na PiS i narodowców [ faktycznie ''Kaczyński dyma cię w d...'', taki żarcik jak na postępowego zakonnika przystało ] czy aprobatę przez jego przełożonego adopcji dzieci przez homoseksualne pary i otwarte nazywanie takowych ''małżeństwem'', wreszcie egzaltowane zachwyty ich obu niczym dwóch podstarzałych pedziów obecnym antypapieżem, zwłaszcza pierwszego, który w swym kuriozalnym serwilizmie posunął się do nadania Franciszkowi miana... hipisa w sutannie:))) [ cóż, poziom apologetów godny obiektu uwielbienia ]. Podobnie jeśli idzie o kolejną informację podaną przez ks. Wyszyńskiego, że żarliwego stręczyciela nachodźców i obrońcę ks. Bonieckiego o. Macieja Biskupa widywano w gejowskich klubach, bodaj najbardziej jednak w tym wszystkim wstrząsnęło mną, iż dominikański apostata Tadeusz Bartoś, gdy był jeszcze w zakonie robiąc za gwiazdę polskiego ''kościoła otwartego'' nad drzwiami swojej klasztornej celi umieścił napis po łacinie następującej treści w tłumaczeniu : ''witajcie w cipce - oto jest brama do Królestwa Niebieskiego''...

Na koniec wracając do Smarzowskiego pragnę pochwalić się gratulując sobie iż oglądałem jedynie jego fabularny debiut z końca lat 90-ych jeszcze, ''Małżowinę'' z krakowskim nudziarzem i alkoholikiem Świetlickim i Maleńczukiem w epizodycznej roli, obraz już wtedy ponury, szary i do d... niczym trip po przeżenionej niemiłosiernie fecie choć niewinny na tle późniejszych tworów pana reżysera wnioskując z entuzjastycznych opinii i recenzji, którymi to kierując się unikałem tychże wysrywów Wojtka jak ognia, bo nadto wysiłku kosztowało mnie wyzwolenie się spod zatrutego uroku Szulkina, innego psychopaty wyrzygującego się widzom do głów i wystarczy. Zabawne jednak, że z sygnałów docierających do mnie pośrednio od ludzi na tyle nierozgarniętych, iż zafundowali sobie dobrowolnie seans jego ostatniego ''dzieła'' wynika, że wielu z tych tumanów było serio przekonanych, iż to jakowaś przaśna komedia o nażartych proboszczach ruchających po zakrystiach gosposie i przepijających z ministrantami forsę z kopert zebraną od frajerów po kolędzie, po czym wychodzili z kina z osowiałymi ryjami jakby dostali obuchem siekiery w łeb, tak ich srogo i zaprawdę sprawiedliwie pokarało za głupotę. Nachodzi mnie więc wątpliwość czy taką razą Smarzowski nie jest aby ''tajnym agentem Watykanu'' podobnie jak Krzyś Pieczyński ochujały już do reszty lub grający rolę życia, b. przekonująco w takim razie przyznaję, skoro działania ich obu są przeciwskuteczne w gruncie rzeczy wywołując nawet w tak sceptycznym jak niżej podpisany osobniku odruchową sympatię do katolicyzmu - ? Poszlaką może być tu realizowanie przezeń za sute budżety reklam dla banku, którego prezesem był wówczas obecny premier Morawiecki, tak tak ten sam... W każdym razie od hipokryzji Smarzowskiego rzygać się chce - ciekawym czy na wzór ''Kleru'' nakręci następny film ''Sędziowie'' albo jeszcze lepiej ''Żydzi'', już widzę jak ''Agora'' daje na to kasę:))). 

I na tym można by zakończyć ale należy pokrótce jeszcze rozprawić się ze świeckimi zabobonami typowymi dla [po]nowoczesnego kołtuna sadzonymi przez pana tfurcę w wywiadach promujących filmidło - pękłem że tak rzekę ze śmiechu czytając w jednym z nich jak pierdoli, iż ''religię w szkołach należy zastąpić wiedzą naukową'', nieuk i tuman odnosi się w ten sposób do anachronicznej oświeceniowo-pozytywistycznej wizji nauk przyrodniczych z którą już dawno nie mają one nic wspólnego jako czegoś pewnego, dostarczającego klucza do opanowania zjawisk i całej rzeczywistości, narzędzia ujarzmienia sił kryjących się w świecie etc. przeciwstawionego sztucznie ''ciemnocie'', tymczasem dziś osiągnęły one poziom takiej złożoności podobnie jak oparte na nich technologie iż niemożliwym staje się zagwarantowanie stopnia przewidywalności o jakim można było jeszcze roić na początku XX w. [ każdy kto miał do czynienia z ''analogowymi'' samochodami i miał możność porównać je z ich nowymi wersjami nafaszerowanymi elektroniką psującymi się co i rusz wie o czym mowa ]. Wskutek tegoż procesu nie sposób jak dotąd przetestować wiarygodnie w warunkach laboratoryjnych nowych odkryć ani tym samym uniknąć ich niepożądanych skutków takich jak np. powikłania poszczepienne itp., tym bardziej rozstrzygnąć bezdyskusyjnie palących dylematów epoki typu czy ''globalne ocieplenie'' w ogóle ma miejsce a jeśli w jakiej mierze jest efektem działalności człowieka lub czy zmodyfikowana genetycznie żywność jest dobrodziejstwem a może wręcz przeciwnie, doprowadzi do niebezpiecznych mutacji i groźnych dla środowiska i samych ludzi nieodwracalnych zmian, tak głęboki jest dziś zakres nauk przyrodniczych iż paradoksalnie czyni je skrajnie nieefektywnymi, tym bardziej na zaufanie nie zasługuje ich najbardziej progresywna gałąź jaką stanowi biotechnologia ze względu na swą podatność na korupcję i skomercjalizowanie jak i naciski politycznych lobbies opisane bynajmniej przez jakowegoś szarlatana pokroju inżyniera Zięby lecz uznanego i kompetentnego naukowca Sheldona Krimsky'ego w wydanej ponad dekadę temu u nas przez renomowaną oficynę PIW pracy. Oczywiście nie oznacza to zaraz uznania postmodernistycznego pierdololo iż np. jakoby ''wartość liczby π zależała od kontekstu kulturowego'' lub bredzenia współczesnych wyznawców łysenkizmu za jaki robi genderyzm stosowany, że ''nikt nie rodzi się sobą'', niemniej pewien zdrowy sceptycyzm wobec szantażu serwowanych nam dziś niejednokrotnie w oprawie ''naukowej'' zwykłych bzdur prokurowanych na zamówienie takich czy innych grup interesu jest wręcz pożądaną i jak najbardziej racjonalną postawą. Anachronizm postępowców i płytki poziom ich rzekomej naukowości dobrze widać po histerycznych reakcjach na każdą próbę krytyki darwinizmu klasyfikowaną irracjonalnie z góry jako ''oszołomstwo'' i ''kreacjonizm'', gdy podważanie go jest wręcz niezbędne, inaczej teoria Darwina nie podlegając falsyfikacji nie spełniałaby tym samym kryterium naukowości stając się zakamieniałym paradogmatem, problem jedynie w obranej metodzie i faktycznie powoływanie się przez protestantów i żydowskich ortodoksów na literalnie odczytywany Stary Testament/Torę nie jest najszczęśliwszym sposobem ku temu wiodącym. Tak więc dobrze by się stało, gdyby przemądrzałe pajace pokroju Smarzowskiego zanim otworzą gębę zafundowały sobie wpierw lekturę choćby modnego ostatnio w intelektualnych kręgach nie tylko nowej lewicy filozofa nauki Bruno Latoura to może nieco im się we łbach przejaśni i nabiorą trochę zdrowej nieufności do przestarzałego scjentyzmu, zniknie im z pysków ten nieznośny wyraz pyszałkowatej głupoty jaki się tam zwykle maluje. A gdyby jeszcze dotarło do pustej głowy coś o ''zwrocie postsekularnym'' jaki nastąpił w ostatnich latach w ześwieczczonej wydawałoby się ze szczętem [post]myśli Zachodu pod naciskiem faktów, oczywiście mowa o 11 września i ekspansji islamu choć nie tylko, ze zdumieniem odkryliby iż pogarda dla ''ciemnoty'' i ''religijnego zabobonu'' z którą się tak obnoszą czyni z nich ''europocentrycznych faszystów'' i ''imperialistów kulturowych'' wrogich wobec innych cywilizacji kształtowanych nadal przez religie, sługusów globalnego kapitalizmu niszczących wszelkie tradycyjne struktury stojące mu na drodze, ''white male pig'' skazaną do zajebania przez antifę pospołu z bojownikami trzecioświatowych ruchów antykolonialnych itp. - powinni złożyć solenną samokrytykę po czym zostać poddani solidnej reedukacji pouczeni przez tow. Michała Pospiszyla, wschodzącą gwiazdę nowej-nowej polskiej lewicy o islamskiej chuście jako ''linii ujścia'' opresyjnego systemu i wykuć to na blachę [ chętnie bym obaczył takie ''rekolekcje chanukowo-adwentowe'' w sam raz dla oświeconych jedynie w swym mniemaniu kołtunów, oj tak ]. Paniały jeden z drugim urbanowskie palikmioty ? No to kopa w tyłek na drogę i wypier... !

Pora wreszcie wyjaśnić skąd taki dziwny, pozornie niepasujący do treści tytuł posta - otóż podczas ''akcji T-4'' czyli nazistowskiego ludobójstwa upośledzonych umysłowo i kalek istniała kluczowa w procesie mordu funkcja tzw. Vergasungsärzte czyli dosłownie ''lekarza gazującego'' właśnie i z takową kanalią odkręcającą kurek z rzekomej troski dla ''życia niewartego życia'' Kościoła czy to dla kariery, zysku lub ideologicznego fanatyzmu a zapewne wszystkiego po trochu kojarzy mi się Smarzowski, jego dotychczasowe filmy jawią się jako mentalny odpowiednik cyklonu B i doprawdy nie pojmuję jak ktoś może dobrowolnie sobie coś takiego serwować jeszcze za to płacąc ! Dobrze więc będzie przytoczyć na finał wymowną historię bohaterskiego lekarza, dyrektora zakładu opiekuńczo-leczniczego dla głuchoniemych w Wilhemsdorfie p. Rawensburgiem, Heinricha Hermanna, który odmówił wzięcia udziału w zbrodniczym procederze uśmiercania niepełnosprawnych rozwścieczając uczonych morderców w kitlach nazywając po imieniu ''zabijaniem'' to co oni woleli określać eufemistycznie jako ''współodpowiedzialność za kwestię eutanazji''. W piśmie skierowanym do wywierających nań nacisk zwierzchników, którego fragment przytacza historyk Gotz Aly w pracy ''Obciążeni'', wyłożył takie oto znamienne argumenty :

''Jestem przekonany, że zabijając niektórych chorych władze łamią prawo. [...] Przykro mi, ale Boga należy słuchać bardziej niż ludzi. Jestem gotów ponieść konsekwencje swojego nieposłuszeństwa.''

[ - skądinąd na uwagę zasługuje, iż takowych odeń nie wyciągnięto i do końca wojny pełnił funkcję dyrektora placówki, za podobną niesubordynację w ZSRR groziłby mu co najmniej Gułag a najpewniej rozstrzał od razu ].

Jak napisał w iście proroczym liście pasterskim kard. Hlond : ''Państwo jest od Boga, ale nie jest Bogiema więc nie jest źródłem prawa obyczajowego, nie stwarza moralności ani nie ustanawia jej normy'' - ważne rozróżnienie o którym fetyszyści ''integracji europejskiej'' i unijnego ''superpaństwa'' a nawet jawnych już dążeń do ustanowienia ''rządu światowego'' notorycznie, programowo wręcz zapominają.

ps. na wstępie miałem wymienić nazwisko księdza na którego kazania zacząłem uczęszczać bowiem lokalna ''GW'' wraz z etatowymi anarchistami i neobolszewickimi złogami z ''Razem'' chciały dorobić mu gębę ''faszysty'' z racji jego zdecydowanych a prawilnych poglądów, daremnie na szczęście, gdyż zadziałało to czego zbrakło w sprawie Kelthuza, który chyba już beznadziejnie utknął w libertariańskiej piaskownicy czyli wsparcie instytucji, w tym wypadku oczywiście kościelnej. Poniewczasie jednak zorientowałem się, iż umieszczając je w tym kontekście mogę całkiem niechcący mu zaszkodzić - a nuż jakiś bolszewicki kapuś wykorzysta to do kolejnej próby zdyskredytowania duchownego, że to niby ''prawicowa ekstrema'' go ceni i nań się powołuje. O czymś to niestety świadczy, że sam poniekąd muszę się cenzurować, trudno w tej sytuacji mówić o faktycznej ''wolności słowa'', smutne i stanowi dowód terroru póki co kulturowego jakiemu podlegamy.

Polecam gorąco wysłuchać wściekłego tradsa słusznie pomstującego na mafię kościelnych modernistów i pederastów - okazuje się, że ''papież'' Franciszek bronił księdza pedofila jeszcze gdy był arcybiskupem w Argentynie [ koniecznie włączyć napisy ] :



czwartek, 13 września 2018

Tuman Tumański.

...czyli ''antypolskie gówno'' - ostrzegam hardkor ale sądzę iż należy się zaznajomić choć szczerze mówiąc sam pod koniec wymiękłem, nie dałem rady lecz mamy tu podaną w stanie klinicznym pewną patologię trawiącą nasze życie społeczne i umysłowe, nie należy się łudzić co do części naszych ''rodaków'' a mieć odwagę stawić czoła faktom z jakim pretensjonalnym ścierwem musimy się męczyć, i tu nie idzie tyle o odmienne poglądy co formę w jakiej są okazywane i do jakiego zdziczenia one prowadzą [ nie wklejam całości dając, póki jeszcze można, odsyłacz bo nie zamierzam zapaskudzać sobie tym bloga ] :

https://www.youtube.com/watch?v=TU2YmWSHdmU

- i co jam mam z taką kanalią wspólnego, cóż z tego iż jesteśmy tej samej rasy a nawet niby jednej narodowości i mówimy tym samym językiem skoro nijak się nie dogadamy, już prędzej znalazłbym porozumienie z konserwatywnym Murzynem jak kard. Sarah czy nawet muslimem niż takim białym gównem. Pojmujesz chyba czytelniku, że musiałem im pocisnąć na pełnej kurwie w komentarzu, tym bardziej, że nie krępuje mnie żadna ''miłość bliźniego'', oto więc i on :

''Ja pierdolę, nie wierzę własnym oczom - ordynarne, gówniarskie podśmiechujki starych capów tuż pod obrazem ofiary Auschwitz, prawdziwego bohatera jakim był o. Kolbe - cienkie to jak wargi sromowe Oliwii Njuton Dżon i spierdolone niczym łeb Tymańskiego. Abyśmy się dobrze zrozumieli : jestem zdeklarowanym agnostykiem, i właśnie dlatego z czystym sumieniem, którego nie mam życzę obu skurwysynom aby zdechli na raka jąder z przerzutami do odbytu topiąc się we własnym łajnie. Doprawdy, jakim chujem złamanym trzeba być aby coś takiego odpierdalać, mogę jeszcze w ostateczności zrozumieć gówniażerię ale dziadów, którym z dupy zaczyna już wystawać wieko od trumny ? Mam przykrą wiadomość dla tego cwela Betlejewskiego, pierwsze zresztą słyszę o typie : nadal kurwa jesteś idiotą, i nie rokujesz beznadziejny przypadku, żywy dowodzie na nieprawdziwość teorii ''doboru naturalnego'' Darwina, najlepiej więc zrób przysługę ludzkości i uwolnij nas od swojej męczącej obecności zjebie [ niestety muszę przyznać, że aborcja eugeniczna może przynajmniej w niektórych specyficznych przypadkach mieć sens, tego typu spierdolin jak ci powyżej na pewno ]. Bełkotu Tymańskiego nie da się spokojnie słuchać, wymiękłem pod koniec : ''przyszedłem wyzwolić was od Polski'' - a kim ty kurwa jesteś, arogancki chuju ?! Kolejny pseudobuddysta pokroju Kiniora, który zamiast dążyć do wyzwolenia od swojego ''ja'' trzyma dystans do wszystkich innych ego poza własnym wynosząc się ponad tamte, pierdolony narcyz, dupek. Prorok się znalazł, kacapski mesjasz, fuhrer mentalny - jakim prawem będziesz decydował za mnie wyzwalając na siłę od polskości czy czegokolwiek ? I co ci każe mniemać, że masz w ogóle cokolwiek interesującego do przekazania ? Tumanie skończony, przeciętny katolik dzięki istnieniu instytucjonalnego kościoła dysponuje takim zasobem swobody o której protestant może tylko marzyć, o muzułmaninie czy ortodoksyjnym żydzie już nie wspominając, bo wskutek istnienia hierarchii i ścisłego podziału kompetencji łatwiej zidentyfikować zło, tymczasem WŁADZA NIEFORMALNA WŁAŚNIE DLATEGO JEST NICZYM NIEOGRANICZONA, żadnymi krępującymi ją strukturami, prawami etc., dlatego jeśli już współczesnemu KK prędzej można zarzucić, że przypomina rozsypujący się, miotany falami statek bez sternika, gdyż cierpi na kryzys przywództwa i wynikający stąd paraliż decyzyjny, przerost biurokracji i demokratyzmu bo tam, gdzie kucharek sześć... Poza tym wolę kult mający jakie takie choćby pozory racjonalności w postaci tak potępianej scholastyki, która była próbą dostosowania dziedzictwa grecko-rzymskiego do chrześcijaństwa i jego ocalenia w ten sposób, niż słodkie panteistycznie pierdolenie serwowane przez obu panów-chamów bo kończy się to natchnionymi pojebami w typie Krzysia Pieczyńskiego, szamanerką, sabatami wiedźm i carami Wielkiej Lechii, jednym słowem ordynarnym zabobonem. Jeśli ktoś nadal wątpi w to jak wielkim dobrodziejstwem było zwycięstwo kontrreformacji w Rzeczpospolitej i ocalenie w niej instytucjonalnego kościoła niech obaczy pastora Chujeckiego, dzięki temu u nas to margines a w USA podobne apokaliptyczne kanalie modlące się o wojnę nuklearną, bo to rzekomo ma przybliżyć nadejście mesjasza, zbierają całe stadiony ! Co do samej świątyni trudno właściwie nazywać ją kościołem bo bardziej przypomina zmodernizowaną wersję gigantycznej loży masońskiej, która miała stanąć tam jeszcze za ''króla-brata'' co udaremniły rozbiory, więc powinna raczej nosić miano ''Opaczności'' a za ''betonowy silos'' należy mieć pretensję do farmazonów pokroju Cegielskiego, którzy regularnie tam pielgrzymują. Opychaniu ludziom nowego totalitaryzmu w oprawie ''wyzwolenia'' służy duraczenie ''demokracją'', ''prawami człowieka'', ''Bogiem w sercu'' itp. bzdetami a wy podstarzałe durnie bierzecie w tym procederze udział,  na własną zgubę zresztą czego wam serdecznie życzę. Chuj z tym nieudacznikiem Rafałem Pedalskim czy jak mu tam ale Tymański to jednak przykre rozczarowanie, mimo wszystko miałem doń sentyment i poważanie za ''Miłość'' i jeszcze parę innych projektów muzycznych a tu taka kaszana, żenada normalnie, dno i kilka warstw mułu niczym okładka ''Fucktu'' po śmierci syna Millera - chociaż powtarzam jestem zdeklarowanym niedowiarkiem patrząc na takowe skurwysyństwo zaczynam tęsknić za trybunałem inkwizycyjnym, obu gnojom zdecydowanie przydałaby się ''kuracja ogniowa'' a przynajmniej ośla czapka, oj tak. Użyźnijcie więc glebę albo nakarmcie sobą ryby jak tego pragniecie i to jak najprędzej, bo tego waszego pierdolenia kocopołów nie sposób wytrzymać. A póki co radzę Tymańskiemu by robił to co mu wychodzi najlepiej tzn. grał, komponował itd. - i nie odzywał się przy tym ani słowem dla własnego i reszty ludzkości dobra, morda w kubeł bucu, paniał ?!''

Do powyższego mogę jedynie dodać, że z tego typu postludzkimi formami istnienia, a jest tu takowych pełno i to z tendencją wzrostową, Polskę czeka raczej mocno niewesoła przyszłość - ale o tym inną razą.

niedziela, 5 sierpnia 2018

Kielce to brzmi dumnie.

...przynajmniej czasem, nie tylko sowieckie pogromy mają miejsce w tym Ubekowie, ale bywa wydarzenia przy których wizyta Ginsberga przejazdem to śmiem twierdzić mały chu. Sięgamy do archiwalnego numeru lokalnej gadzinówki ''Echo Dna'' z poniedziałku 27 kwietnia 1981 roku pamiętnego, pomijamy wypierdzielony na dwie pierwsze strony sążnisty artykuł o wyborze towrzysza Jaskierni na przewodniczącego komunojugend i od razu skaczemy na przedostatnią 7-mą stronę, gdzie tuż przed wiadomościami sportowymi wśród informacji o ''zmianach w systemie sprzedaży mięsa i wędlin'', rozważań czy aby ''kurczak będzie na kartki ?'', wreszcie szalenie ważnej kwestii jacy laureaci zakładowego konkursu w Radomiu pojadą decyzją jury na festiwal pieśni radzieckiej w Zielonej Górze [ bynajmniej Kayah, to jeszcze nie ten czas ], wciśnięto w prawy dolny róg takie oto lakoniczne nader powiadomienie w niepozornej rubryce ''Komunikaty ''Solidarności'' :

''W ubiegły piątek i sobotę gościliśmy trzech przedstawicieli największej amerykańskiej centrali związkowej A.F.L.C.I.O. Panowie Bayard Rustin, Charles Bloomstein i Adrian Karatnycky przyjechali do Polski na zaproszenie naszej organizacji regionalnej, przesłane jeszcze w grudniu ub.r. Głównym punktem wizyty - poza rozmowami w Zarządzie Regionu - było spotkanie z przewodniczącymi komisji zakładowych w Polmo-SHL". Całe spotkanie było nagrywane i niebawem pełny jego zapis wydrukujemy w specjalnym wydawnictwie. Trudno w kilku zdaniach oddać wiernie atmosferę tego niecodziennego zdarzenia; było bardzo spontaniczne - p. Rustin zaśpiewał nawet song jaki od trzystu lat śpiewali w Stanach jego czarni przodkowie, były improwizowane przemówienia i wiele, wiele pytań i odpowiedzi z obu stron. Goście mówili dużo o olbrzymim zainteresowaniu na Zachodzie naszym ruchem, o swoim zaskoczeniu, że w Polsce jest tak spokojnie mimo całego dramatyzmu sytuacji, że "Solidarność" otwiera przed związkami zachodnimi nowe perspektywy działania, zdobywa dla wszystkich ludzi pracy na całym świecie nowe doświadczenia, budząc wszędzie podziw dla naszej walki. Było to serdeczne i podniosłe spotkanie.''

http://sbc.wbp.kielce.pl/Content/39860/Echo_Dnia_1981_nr_81ocr.pdf

Bardziej szczegółowo okoliczności tego zaiste niezwykłego wydarzenia omówiono w monumentalnej, godnej polecenia pracy Pawła Zyzaka pt. ''Efekt domina'' traktującej o wsparciu antykomunistycznych amerykańskich związkowców dla ''Solidarności'' :

''W maju 1981 r. do Polski wyprawiła się delegacja A. Philip Randolph Educational Fund [ Fundusz Edukacyjny im. A. Philipa Randolpha ]. Wyprawa miała pomóc AFL-CIO w rozeznaniu sytuacji w Polsce. W delegacji znalazł się czarnoskóry bojownik o prawa obywatelskie Bayard Rustin, któremu towarzyszyli sekretarz Charles Bloomstein oraz Research Director [ dyr. działu badawczego ] Adrian Karatnycky. Największe zainteresowanie wzbudzała sylwetka Rustina, postaci już wówczas historycznej. Amerykanie skorzystali z zaproszenia Mirosława Domińczyka, szefa MKZ Regionu Świętokrzyskiego. Jak widać wystosowała je do AFL-CIO lokalna placówka ''Solidarności'', nie zaś krajowa centrala. Wynikało to ze splotu wydarzeń i zbiegów okoliczności, lecz przeważyło wymykające się przyjętym konwencjom postępowanie Domińczyka. Szef kieleckiej ''Solidarności'' nie miał kompleksów ani względem władz PRL, ani tym bardziej wobec przywództwa ''Solidarności''. O tym, że to akurat Domińczyk wystosował zaproszenie do AFL-CIO zadecydowała wewnątrzzwiązkowa rywalizacja, ale bynajmniej nie o względy amerykańskiej centrali. Więcej o kulisach tej wewnątrzzwiązkowej gry mówi sam Domińczyk :

''Gdańsk łapał maszyny.'' - wspomina - ''Mieli swoje kontakty. Warszawa, Bujak i Kuroń mieli francuskie związki. Kielce się nie liczyły. [...] Ale oni [ Warszawa, Gdańsk - P.Z. ] mieli związki francuskie, szwedzkie, włoskie. Wszystkie socjalistyczne. My nie mieliśmy takich kontaktów. Dowiedziałem się, że związki amerykańskie bardzo chcą wspierać ''Solidarność'' i są do wzięcia. Zrobiłem zebranie i zapytałem czy ktoś ma kogoś w AFL-CIO. Zgłosił się do nas Stanisław Żak, późniejszy senator. On miał kontakt z [ Waldemarem ] Włodarczykiem, działaczem związkowym z Chicago [ i członkiem grupy ''POMOST'' - P.Z. ]. Przez tego Włodarczyka nawiązaliśmy kontakt z AFL-CIO. Nastąpiła wymiana listów i w końcu poszło nasze zaproszenie. Przyjechali do Kielc : Bayard Rustin, asystent Rustina i Adrian Karatnycky, który znał język polski ale i rosyjski [ myślał, że my wszyscy mówimy też po rosyjsku ]. Najpierw więc przyjechali do Kielc. W Kielcach podpisaliśmy umowę, że jako Region Świętokrzyski współpracujemy z AFL-CIO. Byłem demokratą, więc myślę sobie : niech Warszawa skorzysta, bo to duży region [ -:))) ].''

Ale zanim Amerykanie pojechali do stolicy Rustin zabawił jeszcze przez jakiś czas w Kielcach. Wystąpił z prelekcją w Wyższej Szkole Pedagogicznej. Wykład przyciągnął rzeszę młodych ludzi. Rustin wyjaśniał studentom paralele między tym co się dzieje aktualnie w Polsce a walką amerykańskich Murzynów o równouprawnienie. Studenci wypytywali go o Martina Luthera Kinga z którym gość się przyjaźnił. Dowiedzieli się odeń także, że 24-krotnie siedział w więzieniu. [...] Rozmowa musiała zejść na współczesne problemy Amerykanów, na ''konik'' reżimowej propagandy czyli kwestie bezrobocia oraz inne problemy natury ekonomicznej. Młodzi Polacy - przyznał potem w rozmowach z Ireną Lasotą Rustin - byli znakomicie poinformowani o wszystkim co się działo aktualnie na świecie. Wyjawili mu skąd to wiedzieli - z RWE oraz Voice of America. [...] Rustin spotkał się także z przedstawicielami ''Solidarności'' rolniczej. Był ''wstrząśnięty wysoką świadomością'' polskich chłopów. Nie omieszkał zaznaczyć, że wszędzie gdzie się pojawił traktowano go po ''królewsku''. Uwagę gości z USA przykuła - jak podaje raport, który po sobie zostawili - determinacja, brak strachu i cicha pewność siebie polskich związkowców. Otwarcie krytykowali oni system komunistyczny oraz ZSRR. Grupa Rustina próbowała zgłębić fenomen polskiego buntu. Wyliczyli cztery, zgodne ich zdaniem z polską tradycją, wyznane przez związkowców zasady : chrześcijaństwo, demokrację, socjalizm, egalitaryzm. Działacze ''Solidarności'' również zrobili na nich pozytywne wrażenie. Okazali głód informacji o strukturze i sposobie funkcjonowania AFL-CIO. Interesowały ich różne formy strajków i inne formy wywierania nacisku na władzę. Źródłem nieprzekłamanych informacji dla polskiego społeczeństwa - wnioskowali Amerykanie - jest Radio Wolna Europa, które pozwoliło fali strajkowej w sierpniu i wrześniu 1980 r. rozlać się na cały kraj. Stało się to niejako wbrew intencjom właściciela RWE. Jak wiemy, ówczesne władze USA starały się raczej zatamować z pomocą rozgłośni strajkowy pożar... W raporcie znalazło się wiele ciekawych spostrzeżeń. Wizyta papieża w 1979 r. podniosła poczucie dumy i osłabiła poczucie izolacji. [...] Autorzy raportu podkreślili, że ''nie odnotowali uczuć antysemickich w szeregach związku'' a przyjazny stosunek do Rustina był dowodem braku jakichkolwiek uprzedzeń rasowych. Amerykanie skonfrontowali własne obserwacje ze stale podnoszonymi przez propagandę sowiecką i lewicową, jak też część środowisk liberalnych i żydowskich w USA sugestiami, jakoby Polacy cierpieli na przypadłość ''antysemityzmu'' [ tak w oryg. - przyp. mój ]. ''Karnawał ''Solidarności" generalnie stworzył Polakom okazję do przezwyciężenia tego, utkanego między innymi przez sowiecką propagandę, stereotypu. [...] Do Gdańska delegację zawiózł Mirosław Domińczyk. Jak wspomina po latach, Wałęsa i jego współpracownicy, głównie ''doradcy'' [ z Geremkiem i Mazowieckim na czele - przyp. mój ], słysząc hasło współpracy z Amerykanami zareagowali alergicznie. [...] Pierwszorzędne znaczenie, podobnie jak w dyplomacji, miały kontakty bilateralne. W tym wypadku jednak otoczenie Wałęsy konsekwentnie stawiało na dystans, kierując przywództwo AFL-CIO do... kieleckiego regionu Domińczyka. Mirosław Domińczyk nie miał nic przeciwko. [...] Nie żałował, że ma być pośrednikiem, ale czy AFL-CIO chciała być dalekim kuzynem, którego należy się wstydzić ? W każdym razie podtrzymała swe relacje z Regionem Świętokrzyskim.

''Sprawa stanęła na Krajowej Komisji Porozumiewawczej - wspomina Domińczyk - Uchwalono, że skoro mam już nawiązane kontakty z AFL-CIO będę odpowiadał za nie w imieniu całej ''Solidarności''. Potem Amerykanie przyjechali jeszcze trzy albo cztery razy. [...] Nie przyjeżdżali jako AFL-CIO, więc wysyłali organizacje np. walczące o prawa Murzynów.'' [ - poniekąd słusznie, bo polscy robole, szczególnie ci z kieleckiego, byli i są ''białymi czarnuchami'', tak są traktowani - przyp. mój ] 

[...] Mirosław Domińczyk próbuje jednak zrozumieć wewnątrzzwiązkowy opór, który napotkał w ''Solidarności''. Utrzymywał swe kontakty z AFL-CIO, ale wbrew silnym trendom panującym na szczytach polskiego związku. Opór ten, jak twierdzi, narastał. Krótko po wspomnianej uchwale KKP dotyczącej współpracy z amerykańską centralą związkową, Wałęsa został wezwany do MSZ.

''Wziął mnie Wałęsa ze sobą na ten ''dywanik'' do ministerstwa'' - wspomina Domińczyk - ''Józef Wiejacz, pracownik MSZ, pytał dlaczego ''Solidarność'' współpracuje z takim strasznym związkiem jak AFL-CIO. Wałęsa się wyparł. Powiedział, że ja nawiązałem kontakty i ja odpowiadam za tę uchwałę.
''Jak to towarzyszu - powiedział do mnie minister - przecież oni z CIA współpracują ? To są nasi wrogowie.''
''Sam pan sobie odpowiedział, dlaczego współpracujemy. Skoro to są wasi wrogowie, to nasi przyjaciele. I tyle.''

Wałęsa na te słowa ponoć osłupiał. Nie wystąpił jednak otwarcie przeciw Domińczykowi, tym bardziej, że przed chwilą zrzucił na niego odpowiedzialność za współpracę z amerykańskimi związkowcami.''

[ wybór cytatów ze stron 295-302 t. I ]

- nie dziwota więc, że na jednej z podkieleckich wsi, uroczej skądinąd, gdzie obecnie pomieszkuje Domińczyk mieszkańcy nazywają go ''Mirek Amerykaniec'':)))

W uzupełnieniu informacji sięgnijmy jeszcze do niemal równie sążnistej pracy historyka Patryka Pleskota ''Za naszą i waszą Solidarność. Inicjatywy solidarnościowe z udziałem Polonii podejmowane na świecie (1980–1989)'' t. 2 :

''Trudno rozstrzygnąć, czyja pomoc i zaangażowanie były ważniejsze, czy ta dla samego ruchu „Solidarność”, czy ta dla wzmocnienia widoczności w USA działań podejmowanych przez środowiska polonijne. Zdaniem autora o sukcesie niektórych przedsięwzięć, w szczególności protestów i manifestacji oraz zbiórek pieniędzy, zadecydowała przede wszystkim pomoc amerykańskich związkowców. Ruch „Solidarność” cieszył się poparciem wielu przywódców AFL-CIO, wśród których kluczową rolę odegrali m.in.: Lane Kirkland, Tom Kahn, Tom Donahue, Albert Shanker. Wszyscy oni nie tylko przemawiali podczas wieców czy innych solidarnościowych manifestacji (których najczęściej byli zresztą współorganizatorami), lecz także dbali o to, by nadać akcjom pomocy dla „Solidarności” odpowiednie ramy organizacyjne i instytucjonalne. 4 września 1980 r. jednomyślną decyzją kierownictwa AFL-CIO powołano do życia Polish Workers Aid Fund (Fundusz Pomocy dla Polskich Robotników, PWAF) o kapitale wyjściowym 25 tys. dolarów. O powstaniu tego typu funduszu marzył już w 1970 r. (po tragedii grudniowej) redaktor Jerzy Giedroyć. Na początku 1981 r. na koncie funduszu było już ponad 160 tys. dolarów. Środki te pochodziły z wpłat dokonanych przez poszczególne organizacje związkowe, ze zbiórek oraz ze sprzedaży koszulek i innych solidarnościowych gadżetów. W tym samym okresie pomoc materialna ze strony zachodnioeuropejskich związkowców była zdecydowanie mniejsza. W przekazywanie pieniędzy dla „Solidarności” od samego początku zaangażował się A. Philip Randolph Institute, którego przedstawiciel rozmawiał w połowie września 1980 r. z Lechem Wałęsą i Jackiem Kuroniem. Kierujący Instytutem Bayard Rustin odwiedził Polskę po raz pierwszy jeszcze pod koniec lat siedemdziesiątych. Kolejny raz przyleciał do Polski wiosną 1981 r., kiedy podczas dziesięciodniowej wizyty rozmawiał z wieloma osobami, w tym także z Lechem Wałęsą. Zaplanowana początkowo na 15 minut rozmowa przeciągnęła się na kolejną godzinę podczas wspólnego obiadu. Po 13 grudnia 1981 r. charyzmatyczny, czarnoskóry Bayard Rustin (kiedyś prawa ręka Martina Luthera Kinga) wielokrotnie przemawiał na prosolidarnościowych manifestacjach w miastach na Wschodnim Wybrzeżu. Po ogłoszeniu stanu wojennego, 21 grudnia 1981 r., przy sekretariacie AFL-CIO po-wołano „Grupę Roboczą ds. Polski” (Task Force Poland), w której skład weszli nie tylko związkowcy, ale również: Jan Nowak-Jeziorański, Zdzisław Dziekoński, przedstawiciele działających w Waszyngtonie organizacji Poland Watch i Towarzystwa Przyjaciół „Solidarności”. Całością prac kierował wspomniany Tom Kahn.''

[ str. 159-60 ]

- aby nie było tak słodko przytoczmy informacje zawarte parę stron dalej :

''Z czasem wsparcie ze strony AFL-CIO stało się mniej widoczne. Do naturalnego procesu zmęczenia i „zużycia materiału” dochodził także problem natury politycznej i ideologicznej. Amerykańskie związki zawodowe w naturalny sposób walczyły z (często anty-związkową) polityką prowadzoną przez administrację Ronalda Reagana. Tymczasem dla wielu działaczy polonijnych, ale przede wszystkim dla wielu działaczy „Solidarności”,którzy po 13 grudnia 1981 r. przyjechali do USA jako „polityczni uchodźcy”, prezydent USA był symbolem zdecydowanej antykomunistycznej postawy. Na tym tle zaczęło dochodzić coraz częściej do nieporozumień. Ich wymownym przykładem był incydent podczas manifestacji związkowej z okazji Labour Day (Dnia Pracy) 3 maja 1984 r. w Nowym Jorku: „Brian McLauglin z Federacji Związków Zawodowych w Nowym Jorku, który przyjął zgłoszenie Polaków do udziału w defiladzie, zapewnił ich, że treść transparentów nie będzie cenzurowana. W istocie nie była. Ale stało się o wiele gorzej, niż gdyby była. Polacy biorący udział w pochodzie w koszulkach z napisem »Solidarność«, niosący transparent wyrażający wdzięczność nie tylko związkom zawodowym Stanów ale również i prezydentowi Reaganowi, zostali zaatakowani przez tzw. milicję porządkową AFL-CIO. Transparent został zniszczony, a kilku polskich uczestników pochodu zostało tak pobitych, że wymagali pomocy ambulatoryjnej''. Podobny incydent powtórzył się dwa lata później, podczas manifestacji 1 maja 1986 r.: „byli internowani, członkowie »Solidarności« włączyli się do parady. […] Przygotowane przez nich plansze, tworzące napis »Dziękujemy Ronaldowi Reaganowi i AFL-CIO za ich pomoc dla »Solidarności« i narodu polskiego«,zostały im odebrane siłą przez amerykańskch działaczy związkowych. Znów doszło do rękoczynów”. Pomimo tych nieporozumień centrala AFL-CIO (za pośrednictwem AFL--CIO Free Trade Union Institute) nadal pośredniczyła w przekazywaniu przyznawanych co roku przez NED dotacji dla Biura Koordynacyjnego NSZZ „Solidarność” za Granicą w Brukseli (300 tys. dolarów w 1984 r., 540 tys. – w 1985 r., 304 tys. – w 1986 r., 412 tys. – w 1987 r.,375 tys. – w 1988 r.), a także w wielu innych działaniach na rzecz ruchu „Solidarność”.''

[ str. 162-3 ]

http://www.academia.edu/36920918/29._P._Pleskot_red._Za_nasz%C4%85_i_wasz%C4%85_Solidarno%C5%9B%C4%87._Inicjatywy_solidarno%C5%9Bciowe_z_udzia%C5%82em_Polonii_podejmowane_na_%C5%9Bwiecie_1980_1989_t._2_Pa%C5%84stwa_europejskie_Warszawa_2018_ss._784

''Kolorytem'' całej sprawy jest, iż wspomniany Rustin i Tom Kahn byli homoseksualistami tworząc przez pewien czas nawet parę... A więc tak : z inicjatywy działaczy lokalnej ''S'' z Mirosławem Domińczykiem na czele zupełnie niezależnie od wałęsowo-geremkowo-kuroniowej ''centrali'' zjeżdża zza oceanu do Kielc i zapyziałej komuny dwóch żydowskich związkowców i czarny bojownik o równouprawnienie ''Afroamerykanów'' a nie dość, że Murzyn to jeszcze pedał przy tym, wygłasza on żarliwą mowę ubarwioną wykonaniem ''negro spirituals'' na miejscowej ubeckiej de facto uczelni dla nastawionych antysowiecko słuchaczy i wszędzie jest wraz z resztą delegacji serdecznie przez nich goszczony - czyż to nie piękne ? Endokomuna zapewne znajdzie w tym potwierdzenie swoich mokrych fantazji na temat genezy ''Solidarności'' w żydo-trockistowskiej i homoseksualnej międzynarodówce, z kolei dla lewaków jest to bardzo kłopotliwy raczej kamień do zgryzienia - jakże to tak, lewicowi geje przeciw komunie, jeden w dodatku ''afroafrykanin'' z otoczenia samego Kinga, wspierający pogardzanych białych roboli, polskich wąsatych dżanusów ? Niemożebne - a jednak, i satysfakcji z całego obrotu spraw nie psuje mi nawet fakt, iż pośrednik dzięki któremu nawiązano z Kielc kontakt z centralą związkową w USA czyli Stanisław Żak był kapusiem miejscowej komendy MO oraz SB o ksywie ''Piotr'' [ cytuję za Zyzakiem ] a więc cała rzecz przebiegała pod kontrolą wiadomych służb, bo też i w ówczesnej rzeczywistości ustrojowej raczej nie mogło być inaczej. Niemniej i tak bomba jak dla mnie bowiem rozpierdala schematy w obie strony, zadaje kłam rzekomemu monopolowi lewactwa na reprezentowanie tak praw robotników jak i wszelkich ''uciskanych mniejszości'', tu z murzyńską i homoseksualną włącznie, z kolei dostaje się też kurwinowej kucerii głoszącej bezmyślnie za Dżanusem jakoby związki zawodowe i walka o godne warunki pracy oznaczały z automatu ''socjalizm'' i prokomunistyczne ciągoty - taki ch... pani Jolu. Owszem, to właśnie wielki biznes amerykański i finansjera z Wall Street umoczona w kredytowanie komunistycznych reżimów, a nawet wielu przedstawicieli tamtejszej klasy średniej i small businessu kręcących z czerwonymi interesiki było z tej racji bardziej skłonnych zajmować koncyliacyjną, ''odprężeniową'' postawę w toczącej się wówczas ''zimnej wojnie'' niż nieprzejednanie antysowiecka od początku większość amerykańskich związkowców, choć i w tamtejszym ruchu robotniczym mieliśmy rzecz jasna do czynienia z komunistyczną infiltracją, tyle że problem ten równie o ile nie większym stopniu dotyczył także stricte wolnorynkowych liberałów i prawicy, stąd żadną miarą nie należy utożsamiać walki o poprawę warunków pracy z filosowietyzmem, wręcz agenturalnością na rzecz ZSRR czy maoistowskich Chin - dowodem najpotężniejsza wtedy centrala związkowa w USA, wspomniana AFL-CIO czy nasza ''Solidarność'' [ po szczegóły odsyłam do monumentalnej jako się rzekło książki ''Efekt domina'' Zyzaka, któremu wprawdzie ostatnio przytrafia się wygadywać niemożebne farmazony na temat rzekomej ''ruskiej agenturalności'' Trumpa - być może niebagatelny wpływ na kolportowanie przezeń bzdetów sfrustrowanych neokoszerwatystów ma fakt, iż jego małżonka ma na imię Estera:))) - niemniej należy mu się szacunek za ogrom pracy jaki wykonał przy kompilacji materiału, żmudnej kwerendy niezbędnej dla rzetelności badań na których oparł swe ustalenia, dlatego warto przebrnąć przez oba tomiszcza ]. I jeszcze ten obsrany Wałęsa oraz popłoch jego ówczesnych dworaków z Geremkiem na czele przerażonych niezależną inicjatywą kieleckich ''solidarnościowców'', którzy pokazali im wała nawiązując samodzielnie kontakty z wrażymi imperialistami zza oceanu - wyborne ! A jeśli przyjmiemy nawet, że operacja ta nie tylko była kontrolowana przez komunistyczną bezpiekę co wręcz stanowiła jej inicjatywę znaczy jedynie, że ubecki grajdół jakim jawią się Kielce, robiący obecnie wraz z całym regionem Świętokrzyskiego za rezerwuar białych Murzynów na budowy Krakowa i połowy Europy, odgrywa o wiele ważniejszą rolę na nieformalnej mapie kraju niż by się na pierwszy rzut oka zdawało...

Przy czym mój entuzjazm nie jest podyktowany specjalną admiracją dla ''walki o prawa pracownicze'' a uznaniem dla samej strategii zwalczania podobnego podobnym - nie było lepszego sposobu ugodzenia w samo serce i obnażenia hipokryzji reżimów roszczących sobie pretensje do sprawowania ''dyktatury proletariatu'' niż wykorzystanie mającego realne podstawy buntu robotników wobec swych komunistycznych nadzorców i wyzyskiwaczy. Podobnie dziś, gdy o ironio środki rzekomej ''emancypacji'' okazują się narzędziami realnej ''reakcji'' - ''tęczowi'' geje homofaszystami, ''wyzwolone'' kobiety mniej lub bardziej dobrowolnymi niewolnicami [ kapitału, mężczyzn, innych kobiet ] a ubóstwiany Inny, którego rzecznikiem samowolnie mianowała się lewica rasistą, seksistą, ''homofobem'', fanatykiem religijnym etc. z czego trafne wnioski wyciągnęła tzw. ''alt-prawica'', ale o tym może inną razą.