niedziela, 16 stycznia 2011

Poznali się na Kremlu...

c.d. poprzedniego wpisu :

Następny ?


Posłanka [ do Dumy, rzecz jasna... ] :


Proszę zwrócić uwagę na kosmitę obok w peruce i z makijażem niczym postać ze Star Trek - to pewnie jakiś pedał-eunuch oddelegowany przez Władimira by pilnował Alinki coby mu się nie puściła :

 
Jako arbiter elegancji, jak na geja przystało, doradza jej też jaką wybrać portmonetkę...


Co za gustowny, wypasiony zegarek na rączce [ pewnie podarunek od... ]


Aż mu zaczeska z wrażenia stanęła...


... temu zaś nie miało nawet co za bardzo [ za to jaka galanteria ! ]

 

Job twoju... - stary, mówiłem ci żebyś palił zdrową, ekologiczną samosieję a nie to podrasowane chemicznie świństwo !


Jestem szalona la la... [ gdzie ten zakapior obok trzyma łapsko ?! ]


No co ty, tobie też mogę dać...


Tu wzięło ją w obroty dwóch żydowskich oligarchów :


Nu, bo poskarżę się Władimirowi !


Silna kobieta - umie postawić na swoim... [ albo pokazuje koleżance jak należy zabrać się do rzeczy ]


Zapewne starszy pan zachwala swoje walory...


...ale chyba stanowczo przesadził [ kobiety są bezwzględne ] :


Weź no mi popraw...


... bo już mię nudy biorą najszczersze [ a w ogóle to nie ma to jak parytety... ]


Pedał poszedł, mam chwilę... [ a może miała romans z Leszkiem i to był ten ostatni jego telefon a zazdrosny Władimir kazał go odstrzelić laserem ? Hmm... ]


Wyginam śmiało ciało :



Gdzie trzymasz piłeczkę dziecko, nieładnie tak się bawić...


No i na sam koniec wreszcie szkaradny fotomontaż, sporządzony zapewne przez PiSiacką hołotę usiłującą w ten haniebny sposób popsuć nam bi-lateralne stosunki z ''zaprzyjaźnionym mocarstwem'', niedwuznacznie sugerujący jakimiż to, hm, talentami, poza urodą rzecz jasna, pani Alina przekonała do siebie Putina...


p.s. jeszcze podarunek od znajomego idealnie wpasowujący się w temat [ to jakaś telepatia czy co ? w każdym razie wielkie dzięki ] - rosyjska Majka Jeżowska, ale jaka ! Bynajmniej nie ''dla dietiej''... [ jeśli komuś mało może podziwiać jej obfite walory w tym miejscu ]

Alina dupcia Putina.

Do poczynienia w końcu niniejszego wpisu nad którym przemyśliwałem już od dobrych paru miesięcy zmotywowały mnie wyziewy generałowej Anodiny [ która zresztą sama sobie przeczy - widać ''też'' miała w sobie 0,6 promila a pewnie i więcej, Rosjanie wyżej stawiają w tej sprawie poprzeczkę... szerzej piszę o tym i nie tylko w nowym wpisie na drugim blogu ] - otóż szukając informacji o pięknej rosyjskiej aktorce Julii Peresild [ z okazji filmu ''Krótkie spięcie'', który był pokazywany w ramach ostatniego ''Sputnika'' o czym wspominałem w tym miejscu nie tak dawno - kto chce się przekonać czy nie przesadzam może zobaczyć epizod z powyższego filmu w którym występuje, zwłaszcza drugi fragment, gdzie prezentuje swe wdzięki w - niemal - całej okazałości, jaki pomieściłem tamże ] natrafiłem przypadkiem na zdjęcie całkiem urodziwej niewiasty, niejakiej Aliny Kabajewej. Nie wiedząc kto zacz ta pani zaintrygowany postanowiłem sprawdzić i okazało się ku mojemu zdumieniu, że choć jest ona znaną rosyjską gimnastyczką, która zdobyła w tej dyscyplinie chyba wszystkie możliwe medale, tak naprawdę zasłynęła dopiero ze swojego romansu z Putinem... - Władimir strasznie się zapienił, gdy rzecz wyszła na jaw, ichni tabloid, który napisał o tym pierwszy został wkrótce zamknięty a jego dziennikarz, który wspomniał na jego łamach o tej sprawie ponoć zniknął... [ pewnie nakarmiono nim ryby, a może do dziś jest cwelem w jakimś zagubionym w tajdze łagrze ? ]. W każdym razie pani Alina po zakończeniu, jakże udanej trzeba przyznać, kariery sportowej postanowiła realizować się na niwie politycznej zasiadając w Dumie z ramienia prokremlowskiej ''Jednej Rosji'', w międzyczasie rodząc syna, którego skądinąd do dziś nie wiadomo kto jest ojcem... Nie ma sensu rozpisywać się na ten błahy dość w sumie temat, kto ciekaw bez problemu znajdzie potrzebne mu informacje na plotkarskich portalach jak i w poważniejszych gazetach, ja natomiast będąc pod pewnym, przyznaję, wrażeniem urody wybranki serca [ tak to nazwijmy...] Putina, prezentującej zresztą typowo rosyjski tzn. ''słowiańsko-ugrofiński'' [ ojciec Tatar, matka Rosjanka ] typ urody, zamieszczam poniżej garść jej zdjęć z odautorskim komentarzem gdzieniegdzie [ z góry przepraszam za te absurdalnie duże ziejące między fotami puste miejsca - nie pierwszy raz przekonuję się, że blogspot kuleje bardzo jeśli chodzi o przekazywanie zdjęć i nie potrafię sobie z tym poradzić ] :

Cycaryca...

Czy te oczy mogą kłamać - chyba nie... [ głębokie wejrzenia aż po migdałki ]


Jestem dumna z dostąpienia zaszczytu zrobienia laski jego imperatorskiej mości ! 


Nie przy wszystkich !!!


Twarz niewiasty obok zdaje się nieśmiało mówić : ''ja też bym chciała''... [ nie masz szans dziecko ]


Spełnienie marzeń japońskich fetyszystów stóp...


Dziewczyna lubi futra :


... i milicjantów :


Tym razem z żywym [ jeszcze ] zwierzątkiem :


Dobra, widzę że z wyłuszczonych na wstępie powodów znowu będę musiał podzielić to sobie - tak jak w przypadku Shibusashirazu Orchestry - na dwa : w następnym odcinku będą wygibasy Alinki, o tym czy Miedwied' też na nią leci, pedały ze Star Trek, ale w Dumie jest wesoło i w ogóle wszelkie talenta ruskiej krasawicy w pełnej krasie ! [ część 2 ]

niedziela, 9 stycznia 2011

Gangsta-prorok.

W poprzednim wpisie mówiłem o beznadziejnych filmach, więc tym razem dla równowagi będzie o jednym dobrym - w zeszłą środę byłem na seansie w kinie WDK francuskiego obrazu ''Prorok'' [ recenzja ] : rzecz trochę w stylu ''Gomorry'' ukazująca poprzez problem narastającej bandyterki [ o zabarwieniu etnicznym, dodajmy ] niewesoły stan współczesnej Europy, poszerzające się w niej gwałtownie obszary społecznej anomii, chaosu stanowiące idealne podłoże dla krzewienia się wszelkich patologii, jednym słowem to co kryje się naprawdę za frazesami o ''integracji'', ''wspólnym domu'' i innych tego typu wzniosłych bzdetach [ jedynie wątek ''proroczy'' z nawiedzającym głównego bohatera duchem zamordowanego przezeń człowieka wydał mi się nieco wydumany, ale może ja nie łapię islamskiego kontekstu ]. Tu muszę koniecznie dodać, bo tak się składa że na tym blogu piszę niestety przeważnie o raczej nieprzyjemnych rzeczach, więc niech tym razem będzie o czymś pozytywnym, że Jarosław Skulski, który powołał właściwie na nowo i stoi za rzeczonym kinem w WDK-u robi naprawdę świetną robotę [ aż mu uścisnąłem dłoń po seansie za to ] animując tam wiele ciekawych inicjatyw i puszczając zwykle bardzo dobre kino, dostępne często za psie pieniądze [ gdybym miał ich więcej do dyspozycji regularnie zaliczałbym większość prezentowanych przezeń pozycji ]. Oczywiście zastrzegam, iż nie znam kulis działania gościa i mam nadzieję, że nie będę nigdy żałował powyższych pochwał, ale tak jak to wygląda na dzień dzisiejszy uważam , że trzeba docenić to co robi, tym bardziej że z tego co mi wiadomo i o ile znam smutną rzeczywistość zbiurokratyzowanych do imentu instytucji kulturalnych to jego aktywność nie spotyka się chyba ze szczególnym wsparciem z ich strony a ponoć wręcz wzbudza tam niekłamaną irytację jako niepotrzebne zawracanie d..., bo po co się starać, można przecież puścić te parę beznadziejnych filmideł w miesiącu dla pustej sali i plan będzie wykonany a więc i kasa z ''Łunii'' czy inszego budżetowego cyca, nie ? [ obym się mylił, mam też nadzieję, że pisząc powyższe nie złożyłem mu pocałunku śmierci... choć mało prawdopodobne aby przeczytał to któryś z urzędasów zasiadających we wspomnianych placówkach, z drugiej nic nie wiadomo, w naszym grajdołku, gdzie znają się niemal wszyscy jest to możliwe ]. Wracając jeszcze do samego kina muszę też wspomnieć, że pozytywnie zaskoczył mnie świetny nowy ekran i przede wszystkim jakość wyświetlanego obrazu, czego niestety nie mogę powiedzieć o większości kopii filmów pokazywanych w ''Moskwie'' przy okazji ostatniego ''Sputnika'' [ o którym pisałem w tym miejscu niedawno ], jedyne zastrzeżenie miałem do sali, zbyt małej na tak duży format obrazu o wiele bardziej pasujący do tej w ''Moskwie'' właśnie, no ale to już nie jest bynajmniej pretensja do Skulskiego, zresztą być może najlepiej by było, gdyby oba rzeczone kina jakoś połączyły się zamiast rywalizować, bo niestety zapotrzebowanie na dobre kino w Kielcach jest zbyt małe, by można pozwolić sobie tutaj na jakąś zdrową konkurencję w tym względzie [ ? ]. Zainteresowanych filmem poza wymienioną na wstępie recenzją odsyłam do następujących pochodzących zeń scen : fragm. 1 < ostrzegam hardkorr !, fragm. 2końcowa scena < tu warto zwrócić uwagę na francusko-algierską piękność Leilę Bekhti.

Na koniec dodam, że zobaczenie jakiegoś dobrego filmu jak ten tutaj omawiany było mi bardzo potrzebne bo miałem ostatnio dość nieprzyjemne przejścia z MZK Kielce - nie wchodzę w szczegóły bo nie warto, na same wspomnienie już szlag mnie trafia, zresztą nie pierwszy to raz, kiedy instytucja ta, sposób jej - tak to nazwijmy - funkcjonowania doprowadza mnie do szału, ot choćby właśnie spiesząc na ''Proroka'' ledwo dotarłem spędziwszy uprzednio blisko pół godziny na mrozie czekając na autobus, który... nie przyjechał [ ''po prostu'' ]. Przekonałem się po raz kolejny, że każdy kontakt z biurokratyczną tępą urzędową machiną rządzącą się jakimiś swoimi popierdolonymi, wyjebanymi w kosmos procedurami wyzwala we mnie najgorsze instynkty i wykańcza nerwowo, naprawdę czułem się w tym czasie jak III-światowy maoista, mudżahedin, anarchista pierdolony, ''essential killings'', chciałem pieprznąć w nich z granatnika przeciwpancernego, urządzić im procesy pokazowe, zrobić z d... Pinocheta albo Che, obojętnie... Dlatego tym większą pociechę w tych smutnych dniach [ obok butelki białego półwytrawnego ''Draculi'' he he ] dała mi świadomość, że w tym mieście są też ludzie tacy jak Skulski właśnie, albo brulionmann, betko czy małe a, których stać na tak piękne akcje jak urządzenie sobie w Nowy Rok wypadu z pochodniami w lesie za miastem, zamiast grzać dupę lecząc kaca przed wypełnionym kretyńskimi programami telewizjerem, jak zapewne czynili beznadziejnie sformatowani smutni panowie i panie pracujący w ww. instytucjach - a może się mylę i spędzali ten czas wesoło w agencjach towarzyskich lub na ''egzioticznich'' wczasach pieprząc się z tajskimi dziwkami albo arabskimi ratownikami, hę ?

Dość żółci - korzystając z okazji zaanonsuję tylko jeszcze nowy blog, który powołałem s nowym godom, a dlaczego powziąłem tą wiekopomną decyzję piszę tamże we wstępie, więc nie będę się powtarzał zajmując tym tutaj niepotrzebnie miejsce.