sobota, 23 kwietnia 2022

Nie dla unii Polski i Ukrainy!

Czyżbym zmienił zdanie, ''ochłonął'' jakoby w sprawie wojny toczącej się za naszą wschodnią granicą i został duporealistą? Bynajmniej - popieram jak najbardziej walkę Ukrainy z rosyjską agresją militarną, wszakże jako osobnego bytu narodowego, upatrując w tym interes państwowy Polski. Niestety sami Ukraińcy mają takich przyjaciół swojej sprawy nad Wisłą, że nie wiadomo kto gorszy -  oni, czy otwarci ich wrogowie jak żydowski propagandzista Putina Sołowjow, Urban i ćwierć-Goebbels w jednym. Mowa o Rokicie, z którego znowu wylazł beznadziejny krakowski inteligent mimo szansy, jaką dała mu przeprowadzka na wieś. Jego najnowszy bełkot zawiera niemal pełen zestaw znanych nam do mdłości kretynizmów, jako to ''kozaczyzna zdradzona przez Rzeczpospolitą'', ''złoty wiek jagiellońskiej monarchii'' itd. Brednie te mniejsza zgodnie z intencjami autora, lub wbrew nim wpisują się w podejrzany projekt unii państwowej Polski i Ukrainy. Ogłoszony niedawno przez bandę znanych bankrutów politycznych jak peezelak Kosiniak, resortowy homolewicowiec Gdula oraz Gówin - niezwykle aktywny jak na niedosamobójcę cierpiącego na depresję. Doprawdy pora skończyć wreszcie z tym wielkopańskim protekcjonizmem, z jakim traktują nas Niemcy zwłaszcza, Francuzi i ogólnie pojęty Zachód. Słusznie nas to w Polsce mierzi, a mimo to wciąż znajdują się rodzime kreatury gotowe przyjmować podobną postawę wobec najbliższych sąsiadów ze Wschodu. Ukraińcy nie potrzebują żadnej ''polskiej protekcji'' ni ''misji cywilizacyjnej'', bo sami wywalczają sobie właśnie pozycję swojego kraju, a naszym zadaniem pozostaje jedynie te wysiłki wesprzeć w miarę swych możliwości rzecz jasna. Nade wszystko pomocą zbrojną, świadczoną co istotne w ramach szerszego bloku części przynajmniej państw NATO, a nie na własną rękę co byłoby jednak nazbyt dla nas ryzykowne. Dzięki temu mamy jako naród niespotykany w naszych najnowszych dziejach komfort, bo tym razem to nie my musimy brać na klatę pierwsze uderzenie agresora. Tymczasem wielu jakże bezmyślnych rodaków zamiast radować się, że klątwa ''Poland first!'' na której żerował Zychowicz poszła się wreszcie jebać, jeszcze kurwa śmie narzekać! Ewentualnie naprasza się z poronionymi konceptami jakowejś UE-bis jak wspomniana trójka przegrywów, czy kompletnie już odjechany Rokita, który zamienił się w żywą parodię żydowskiego cadyka lub ''starca z gór'' medytującego w skalnej pieczarze. Pomijam jego historyczne brednie wymienione na wstępie, ich merytorycznemu zaoraniu trzeba będzie kiedy poświęcić osobny tekst. Przebił je wszakże swymi wylewami mentalnymi na tematy aktualne, jakie opublikował na portalu gejopolitycznego S&Fiction Bartościek, do którego sekty Jan Maria najwidoczniej dołączył. Otóż pan ''Niemce mnie bijo!'' wypisuje ni mniej ni więcej, że trza nam powołać wspólną ''niemiecko-polską tarczę zbrojną nad Mitteleuropą'', bowiem wedle niego:

''Zachowanie Niemiec w pierwszym miesiącu wojny wschodniej wskazuje wyraźnie na zasadność dwóch tylko na pozór nie całkiem zgodnie brzmiących tez na temat nowej niemieckiej polityki bezpieczeństwa. Po pierwsze – Berlin nie stanowi i nie będzie stanowić wiarogodnego partnera do wspólnie podejmowanych kroków przeciw Rosji, jeśli miałyby one wynikać z jakichkolwiek powinności (traktatowych czy politycznych) wobec krajów trzecich, tak jak na przykład obecnie wobec Ukrainy. Po drugie jednak – od 24 lutego Berlin liczy się po raz pierwszy po II wojnie światowej z realną koniecznością obrony własnego kraju i jego podstawowych interesów w razie rozlewania się wojny wschodniej poza terytorium Ukrainy. Świadczy o tym wyraźnie nie tylko przebieg niedawnej debaty „wojennej” w Bundestagu, ale przede wszystkim decyzja rządu Olafa Scholza, zgodnie z którą Niemcy od obecnego roku staną się trzecim (po USA i Chinach) państwem świata pod względem nominalnego poziomu wydatków na zbrojenia.''
 
- durnemu Jasiowi nie przychodzi najwidoczniej do głowy, że Niemcy poczęli na gwałt zbroić się, aby dokończyć czego nie zdołali rosyjscy nieudacznicy, którym powierzono misję ''zrobienia porządku'' ze swymi słowiańskimi ''braćmi''. Szkopska szczujnia medialna już wprost nadaje, że należy ''przywrócić praworządność w Polsce'' za pomocą ''europejskiej'' armii, pretekst zawsze się znajdzie nie ten to ów. Niemcy więc znowu zamierzają nas siłowo ''cywilizować'', tym razem nie w imię rzekomo zagrożonych praw dysydentów religijnych jak w czasie rozbiorów, czy budowy wielkogermańskiej, paneuropejskiej III Rzeszy a ''praw kobiet'' do skrobania się [ to już Hitler gwarantował, ale tylko dla Polek i innych ''słowiańskich podludzi'', Niemkom za to surowo wzbraniając ], pedałów a może zwierząt nawet. Idźmy dalej w tym, co tam głupi Jasiek ma jeszcze do powiedzenia :

''Niemcy, Polska oraz Czechy stanowią dziś w pełni zintegrowany i jednolity obszar gospodarczy, z bardzo głębokimi pod tym względem wzajemnymi współzależnościami. Budowa zintegrowanego i jednolitego systemu ochrony tego obszaru, zwłaszcza przed atakami rakietowymi, byłaby naturalną konsekwencją polityczną takiego rozwoju ekonomicznego. Z perspektywy Berlina byłoby to symboliczne przełamanie panującego stereotypu o katastrofalnie błędnej polityce wschodniej i polityce obronnej, prowadzonej w ciągu ostatnich lat. Z perspektywy Warszawy – byłaby to nie tylko szansa na szybkie uodpornienie kraju wobec niebezpieczeństwa szantażu niszczenia miast i ludności cywilnej, jaki dziś Moskwa stosuje wobec Ukrainy, ale przede wszystkim pierwsza okazja po temu, aby kraj będący kluczowym partnerem politycznym i gospodarczym Polski w Europie stał się zarazem pełnowartościowym i niezbywalnym uczestnikiem wspólnej środkowoeuropejskiej obrony. Niemiecko-polska tarcza ochronna nad Europą Środkową miałaby na przyszłość i tę zaletę, że wykluczałaby ewentualność podjęcia przez Berlin dyplomatycznej gry z Moskwą, gdyby za jakiś czas Kreml złożył Europie ofertę dyplomatycznego uregulowania kwestii demilitaryzacji Polski, zgodnie z deklarowanymi celami polityki rosyjskiej, niejeden raz wyrażanymi przez prezydenta Rosji, a także w zgodzie z obietnicami złożonymi niegdyś przez Amerykę Gorbaczowowi (ich złożenie potwierdzał m.in. ówczesny dyrektor CIA Bob Gates).''

- i to wypisuje ten sam autor, który już na wstępie artykułu w niezacytowanym tu fragmencie przyznaje, iż obłaskawianie Rosji więziami gospodarczymi i politycznymi poniosło klęskę! No ale wiadomo, Rosjanie to ''azjatycka dzicz'', Niemcy zaś to Europa i kultura z jaką palili żywcem ludzi po stodołach, jak w Jedwabnem czy w pobliskim dla mnie Michniowie. Pomijam bredzenie o ''demilitaryzacji'' akurat, gdy tuż obok na Ukrainie rodzi się w walce armia z prawdziwego zdarzenia, dozbrajana na gwałt przez państwa regionu i Zachód z USA na czele. A i my wreszcie zyskujemy niezbędną nam siłę wojskową, w co piach sypią tacy fantaści gejopolityczni jak sekta Bartościeka, nie przypadkiem zapewne lansująca wysrywy Rokity. Postulowana przezeń współpraca wojskowa z Berlinem, skończyłaby się naszym ubezwłasnowolnieniem na własne poniekąd życzenie, nazwać to głupotą i frajerstwem to mało - a ten dalej swoje:

''Warto podkreślić, że w żadnym razie nie powinny to być systemy ochrony Niemiec, udostępnione czy też rozciągnięte na Polskę, ale wspólne przedsięwzięcia obu krajów, wzajemnie uzgadniane i współfinansowane. Taka niemiecko-polska tarcza nad istniejącą już dziś de facto ekonomiczną „Mitteleuropą” zwiększałaby także pewność militarnego zaangażowania Ameryki w sprawy naszego regionu, zarówno wówczas, gdyby następnym prezydentem USA został polityk alt-prawicy, skłonnej do politycznej konfrontacji z Niemcami, jak i wówczas, gdyby miała się powtórzyć sytuacja z 2021 roku, gdy przywódca Ameryki ostentacyjnie ignorował Polskę, dając do zrozumienia, że traktuje ją jako niemiecką strefę wpływów, z którą będzie się porozumiewać jedynie za pośrednictwem Berlina. Gdyby bieg europejskich zdarzeń miał być niekorzystny dla Ukrainy i w rezultacie Polska nie byłaby w stanie się ochronić przed nieszczęsną rolą „przedmurza”, to w każdym razie winno to być przynajmniej zintegrowane „przedmurze polsko-niemieckie”.''

- tak, już widzę oczętami swemi jak Niemcy, poniżające nas dotąd pod byle pretekstem za pomocą Brukseli, nagle poczną liczyć się ze zdaniem Polski, na pewno. Prędzej zastąpią dotychczasową presję polityczną i finansową środkami zbrojnymi powtórzę - jak ścisły sojusz polsko-niemiecki w praktyce ''zwiększałby pewność militarnego zaangażowania Ameryki w regionie'', znać choćby po dziurawej blokadzie morskiej stosowanej wobec Rosji przez UE, w kontraście z surowymi restrykcjami dla kacapskich statków w portach USA i Wlk. Brytanii. Nazywajmy rzeczy po imieniu: Jan Maria to mentalny folksdojcz -  i pomyśleć, że Dudex chciał wystawić tego pajaca na rzecznika praw obywatelskich, nie mając jeszcze ku temu żadnych kompetencji... A reakcja Nelly Rokita na pomysł prezydenta, z którego jak widać UDecja nadal nie wyszła, wprost wyśmienita i warta przywołania niemal w całości:

''To super pomysł, prezydent dowartościował mojego męża i dziękuję mu za to. Brakuje go w polityce. Nie ma już takich ludzi jak on. [...] Nie jest oderwany od rzeczywistości, jak niektórzy. Z drugiej strony, tacy ludzie chyba nie są dzisiaj potrzebni. [...]

Jednocześnie opowiedziała, jak ocenia drugą kandydaturę prezydenta Andrzeja Dudy: – Nie należę do bliskich przyjaciół prezydenta. Nie wiem, czy gdyby w przyszłości stworzył jakiś ruch, wstąpiłabym do niego. Jestem ekolożką, potrzebuję prawdziwej aktywności, wyrazistości. A on nie jest wyrazisty. To już druga kadencja, więc ma z górki. Widać, że jest zachowawczy, może myśli, co będzie dalej – podsumowała.

Rokita przyznaje, że niemiecka polityka funkcjonuje lepiej niż polska. Powód? – Tam widzę prawdziwe zarządzanie, lepszą organizację i zaplecze. W Sejmie też miałam takie wrażenie. Pamiętam pracę mojego męża, ale też dawnej Unii Wolności, Unii Demokratycznej i pracę niektórych polityków SLD - mówi.

Dodaje, że polska scena polityczna jest niestabilna: – Nie chcę powiedzieć, że będzie rewolucja, ale tak to się zapowiada. Widać zaostrzenie klimatu politycznego, społeczny niepokój, którego nie można lekceważyć.

Przyznaje też, że przychylnym okiem patrzy na dokonania dwóch polityków obozu rządzącego - Zbigniewa Ziobrę i Jadwigę Emilewicz.'' 

- admiracja ''ekolożki'' Nelly dla Zbynia nie zaskakuje tak, gdy pomnimy jak z inicjatywy obecnego Prokuratora Generalnego właśnie, NSA przyznał uprawnienia równe nieomal jakowejś ''policji sanitarnej'' różnym NGOS-om, żyjącym z ''obrony praw zwierząt''. W każdym razie winno być oczywistym dla każdego trzeźwego obserwatora obecnych dziejowych wydarzeń, że wyjściem dla Polski nie jest wchodzenie w poroniony sojusz z Niemcami, których jedynie niespodziana porażka Rosji na Ukrainie zmusiła do taktycznego odwrotu od jawnej współpracy z Kremlem. Niestety jesteśmy też za słabi jako państwo i naród, by udźwignąć samodzielnie budowę neopiłsudczykowskiego ''Międzymorza'', jak chcieliby tego PiSowcy, a też i brak entuzjazmu dla tej wizji wśród naszych sąsiadów z Europy Wschodniej, przez co odbierają takowe zamysły jako rzekomy ''polski imperializm''. Polsce więc realnie rzecz biorąc, pozostaje istotna rola logistycznego centrum regionalnego sojuszu narodów zawiązanego pod auspicjami Londynu, którego północne sklepienie stanowią państwa skandynawskie i nadbałtyckie, podstawę na Południu zaś sprzymierzona także z Brytyjczykami Turcja, natomiast wysuniętą na wschód fortecą już de facto jest Ukraina. Do pełni zestawu brak jedynie Białorusi, ale samo otoczenie jej niemal z każdego poza wschodnim kierunku przez wspomniany blok militarny, dobitnie wpływa na kluczową dla RP zbrojną neutralizację tegoż kraju. Przy okazji wychodzi na jaw czemu służył Brexit, na który nie przypadkiem tak ujada Bartościek - istotą ''resetu'' piekielnego duetu Killary/Obama [ w tej właśnie kolejności ], była zgoda USA na budowę Eurosji od Atlantyku po Pacyfik przez Berlin i Moskwę z udziałem Paryża. Ceną miało być wsparcie przez tenże blok kontynentalny amerykańskich wysiłków zdławienia rosnącej potęgi Chin, którą nawiasem mówiąc sam Waszyngton wyhodował swą bezrozumną, globalistyczną polityką kiedy nie było to już potrzebne po upadku ZSRR.  Zapewne w imię tego poświęcono w Smoleńsku prezydenta Kaczyńskiego, wraz z ówczesnym dowództwem polskiej armii, o czym zdecydowanie zbyt mało się u nas pamięta, rozmieniając jałowymi sporami o zamach lub ''pancerną brzozę'' i tym podobne. W obliczu jednak przeniewierstwa i jawnego sabotażu ze strony Putina oraz sprzyjającej mu Merkel, brużdżących Amerykanom interwencją zbrojną w Syrii, a nade wszystko zacieśnianiem przez Kreml więzi gospodarczych i wojskowych z Chińczykami, większość elit politycznych USA uznała najwidoczniej, że dość tego dobrego. Dlatego wsparła wysiłki Londynu na rzecz oderwania się od kontynentu, przekształciwszy Wielką Brytanię na powrót w gigantyczny anglosaski lotniskowiec zacumowany u wybrzeży Europy, niczym w czasach II wojny światowej. Wprawdzie wraz z zamachem stanu jakim de facto był ''obiór'' na prezydenta Bidena, dokonanym przez dawną klikę clintonowsko-obamowską wydawało się, że powrócą najgorsze wzorce ''resetowe''. Tym bardziej, iż w starej-nowej ekipie rządzącej USA istniało całkiem pokaźne grono zwolenników współpracy z Niemcami, a więc de facto i Rosją. Na szczęście dla Polski nurt dziejowych wypadków okazał się na to zbyt wartki, potwierdzając starożytną heraklitejską mądrość, iż nie sposób dwa razy wleźć do tej samej rzeki. Wszystkie aż nazbyt gorliwe wysiłki Amerykanów, by udobruchać moskiewską bestię co i berlińskie monstrum, jako to warunkowa  zgoda na Nord Stream II, praktyczne zniweczenie wysiłków Trumpa dla ograniczenia rosyjskiego potencjału nuklearnego, a zwłaszcza faktyczne przyzwolenie ekipy Bidena na pożywienie się przez Kreml częścią terytorium Ukrainy, spełzły na niczym z winy samych Rosjan co i stanowczo przeceniających ich jak się okazało Niemców. Tym oto szczęsnym dla nas okolicznościom Rzeczpospolita zawdzięcza nagły zwrot w kursie obranym przez Waszyngton, gdzie jedyną stałą jest zdławienie Chin jeśli nie za pomocą, to wbrew zakusom osi Paryż-Berlin-Moskwa. Zwiastował to już AUKUS, postawienie przez Amerykę na naturalny dla niej morski sojusz w anglosaskiej wspólnocie z Brytyjczykami i Australią, do którego być może dołączona zostanie także Japonia, a co wywołało tak pyszny ból dupska u Francy. Słusznie, bo ktokolwiek wygra tam obecne wybory prezydenckie będzie prorosyjski, jedyna istotna z polskiej perspektywy różnica między głównymi kandydatami polega na tym, że Macron jest przy tym jeszcze proniemiecki, zaś Le Penowa nie i tylko dlatego Kaczyński podjął z nią współpracę.

Nie robiłbym sobie stąd żadnych złudzeń co do polityki amerykańskiej względem państw naszego regionu Europy, szczególnie w wykonaniu obecnej ekipy prezydenckiej. Znać to dobrze po ich mianowańcu na ambasadora w Polsce, synalku Brzezińskiego udzielającego ostentacyjnie audiencji takim szkodnikom narodowej sprawy jak Gówin, Ochujska czy Bartościek. Najwidoczniej przełożeni nie dokonali ''resetu'' mózgu kanalii i nadal po staremu realizuje poronioną ''strategiczną wizję'' tatusia, powołania ''rozszerzonego Zachodu'' od Vancouver po Władywostok z Rosją pod ''liberalnym'' przywództwem Miedwiediewa, tego samego co właśnie wygraża Rzeczpospolitej i państwom skandynawskim wojną nuklearną! Co innego Brytyjczycy, mimo a może właśnie dzięki rozlicznym więziom gospodarczym z Rosją, o jakich wspominałem całkiem niedawno, zdaje się trzeźwiej oceniającym perspektywy szans na współpracę z Kremlem. Wprawdzie ceną za to stał się zapewne nowy ład ekonomiczny, zaprowadzony jak wszystko na to wskazuje pod dyktando londyńskiego City, ''niezbyt udany'' eufemistycznie zowiąc i ''polski'' raczej tylko z nazwy. Jednak potęga anglosaskiej finansjery pozostaje nadal tak wielka, że nie ma co przeciw niej wierzgać, skoro nawet Rosja a przez to i Niemcy dostają od niej właśnie srogie baty, co Polsce w to graj. Dlatego mimo wszystko należy ocenić jako pozytywny fakt zawarcia przez rząd RP kontraktu z Anglikami, dla rozbudowy własnej floty zbrojnej niezbędnej we współpracy z państwami morskimi jak właśnie Wlk. Brytania i USA. Zwłaszcza zaś dla zabezpieczenia strategicznej infrastruktury przesyłowej na Bałtyku, by uniezależnić możliwie Polskę w tym względzie od Rosji i Niemiec. Nie dziwota stąd, że wywołuje to wściekłość takich przegrywów jak Sikorski czy Rostowski, ale ujada przeciwko temu również Bartosiak, bełkocząc w dyspucie z polskimi komandorami o zastąpieniu fregat flotą małych statków. ''Zautomatyzowanych'' jeszcze do tego co świat dotąd nie widział, zaś nam trzeba najwidoczniej w tym wedle niego akurat przodować. Przecząc sobie, kiedy z jednej zapewnia, iż dla ochrony Baltic Pipe wystarczą li tylko rodzime ''siły specjalne'' - co, ''Grom'' ma te rurociągi zabezpieczać przed atakiem ze strony regularnych wojsk rosyjskich, a być może także zbrojnym sabotażem niemieckim? Petelicki się chyba w grobie przewraca, zresztą złotousty pan mecenas jak gdyby nic stwierdza po tym apodyktycznie, że w razie wybuchu wojny i tak nie będziemy w stanie ocalić naszej strategicznej infrastruktury na dnie Bałtyku. I to gdy wiadomym już było, że akces do NATO zadeklarowały Finlandia i Szwecja, radykalnie zwiększając swym potencjalnym wsparciem szanse Polski na zachowanie dostaw surowców dla kraju drogą morską! Nieco bardziej ogarnięty Budzisz, jedyne co był w stanie wystękać w obronie przed rzeczową argumentacją wojskowych, że jakoby ''brak czasu'' już na wdrożenie sensownej jak sam przyznał modernizacji naszej floty zbrojnej. Cóż, śmiem twierdzić, że porażka co najmniej a oby wprost klęska rosyjskiej inwazji na Ukrainę, daje RP okazję do ''pieredyszki'' niezbędnej do uszykowania jakiej kontry, nie tyle nawet wobec liżącej obecnie rany Moskwy co Berlina, który powziął ambitny program także morskich zbrojeń. Dlatego mocne usadowienie Anglosasów, szczególnie zaś Brytyjczyków nad Bałtykiem jak i Morzem Czarnym, jest w żywotnym interesie Polski i trzeba być durniem lub wprost zdrajcą, aby przeciwko temu gardłować jak uprawiający zgodnie gejopolityczne ''sajen und fykszyn'' tandem Bartosiak&Budzisz. Przy czym biorący udział w pomienionej debacie z nimi, obaj dowódcy naszej marynarki wojennej doskonale zdają sobie sprawę, iż pozostanie ona drugorzędnym i pomocniczym jedynie rodzajem sił zbrojnych RP wobec wojsk lądowych i obrony powietrznej. Wszakże niezbędnym z opisanych już przyczyn, tym bardziej, że jak trafnie zauważył komandor Ogrodniczuk obecne wypadki nadto dowodnie okazały, iż Niemcy nie zasługują na zaufanie jako pośrednik w dostarczaniu wsparcia drogą lądową, stąd konieczne jest zabezpieczenie sobie alternatywnej obok lotniczej trasy dostaw na morzu. Co jest możliwe, bo w razie ataku na polskie wybrzeże nasze fregaty operując w zachodniej części bałtyckiego akwenu, korzystając ze wsparcia sprzymierzonych Skandynawów mogłyby dzięki swej sile ogniowej i współpracy rodzimej obrony lotniczej, skutecznie blokować Rosjan a też dopowiem i Niemców. Na co Bartosiak z Budziszem nie odpowiedzieli dosłownie żadną sensowną kontrargumentacją, kompromitując się tym niemal doszczętnie, niemniej nie skreślałbym jeszcze całkiem pana mecenasa, bo przyjdzie mu powrócić triumfalnie, jeśli tylko rozpierducha na drugim krańcu Eurazji pomiędzy USA a Chinami rozkręci się już na całego. Co przecież ''przewidział'', a tak naprawdę przekazał mu amerykański wywiad wojskowy z którym współpracuje, albo przynajmniej tak się przechwala. Niemniej jako ekspert w sprawach krajowych jest on szkodnikiem, teraz dopiero widać jak groźnym, bo wyhodował sobie sektę dupowłazów zupełnie jak Korwin, z którą podobnie nie sposób tracić czasu na jałowe z zasady pyskówki. Można, a wręcz należy jedynie obnażać nicość serwowanego przez ''Tragedy und Torture'' przekazu, z jego poronionym całkiem projektem Armii Starczego Znoju, co niniejszym staram się czynić.

Powracając na koniec do kwestii Ukrainy - porzućmy wreszcie neosarmackie bredzenie względem niej, którym raczy nas choćby niejaki Jan Stalony-Dobrzański, kolejny samozwańczy ''ekspert'' ds. wschodnich jakimi niestety ostatnio nad Wisłą obrodziło. Otóż ten nie waham się rzec stary bałwan lansowany na łamach PiSowskiego ''GaPola'', roi coś o tym jak to już „bitna Białoruś, bujne Zaporoże, pod polskie ciągną sztandary” - nie kryję, strasznie wkurwia mnie tego typu bredzenie, zupełnie jak w pomienionych na wstępie historycznych kocopołach Jasia Rokity. Pomijam, że obaj ślepi są na fundamentalne zmiany, jakimi przeorały historię państw powstałych na gruzach dawnej Rzeczpospolitej dwie wojny światowe, nacjonalizmy a nade wszystko komunistyczna rewolucja. Nie uwzględnianie tego w obecnych rachubach politycznych jest objawem zbrodniczej wręcz głupoty, stąd trafnie dworuje sobie z niej Marek Wróbel i nawet dla takiego obrońcy republikańskiego dziedzictwa jak niżej podpisany, stanowi istne horrendum. Od początku zresztą stawiałem sprawę jasno, że nie interesuje mnie uprawianie jakowegoś muzealnictwa historycznego, ni pozowanie na husarza jak Komuda pajacujący skądinąd wespół z Bartosiakiem. Dorobek dawnej RP należy stąd traktować jedynie jako rodzaj ''głębokiej struktury'', coś na wzór cywilizacyjnego palimpsestu skrytego pod warstwami naniesionymi przez następujące po rozbiorach dziejowe burze, które bezpowrotnie pogrzebały dawny kształt ustrojowy i społeczny ''sarmackiej'' monarchii republikańskiej. Snucie wizji odtworzenia go jest więc znamieniem kretynizmu, lub typową dla prowokatorów metodą, aby wspomnieć choćby tylko prokrólewski pierdolec Brauna. Poza tym nie da się ukryć, iż dawna Rzeczpospolita ostatecznie zakończyła się dziejową katastrofą, nie stanowi przeto zbyt zachęcającego wzorca dla państw regionu walczących właśnie o zachowanie swego bytu narodowego, w przypadku Ukrainy nawet dosłownie. Należy się jej stąd krytyczny namysł, oczywiście nie polegający na odgrzebywaniu neostalinowskiego bełkotu o jakowymś ''obozie koncentracyjnym dla chłopów'', lub bartosiakowych anachronizmów historycznych w typie rzekomego ''dualizmu na Łabie''. Nie mylmy szacunku dla własnych korzeni i politycznego dziedzictwa, z tępym zapatrzeniem weń jakie robi za przepis na kolejnych Jabłonowskich czy resortowych hrabiów Potockich, o Komudzie i jego ''ślacheckim'' dworku z chińskiej sklejki już nie wspominając. Uwzględniając powyższe, jeśli naprawdę chcemy wiernie i nade wszystko adekwatnie nawiązać do dawnej Rzeczpospolitej, przywołajmy ideę Kijowa jako ''drugiej Jerozolimy'', w kontrze do imperialnej Moskwy - ''trzeciego Rzymu''. Uprzedzając histerię wszystkich popierdoleńców od ''żydowskiego królestwa'' na Krymie, był to koncept zrodzony gdzieś w drugiej dekadzie jeszcze XVII-ego stulecia wśród prawosławnych jak najbardziej Rusinów. Wprawdzie pierwotnie wymierzony w papieski Rzym i naznaczony łże-męczeństwem cerkwi w ówczesnej Rzeczpospolitej, a tak naprawdę zawinionym głównie przez nią samą upadkiem. Z czasem jednak nabrał triumfalnego i co najważniejszego lojalnego wobec dawnej RP charakteru, pod przewodem wybitnego metropolity kijowskiego Piotra Mohyły, który objął rząd dusz nad rusińskim prawosławiem wskutek nowej polityki religijnej króla Władysława IV, zdecydowanie bardziej rozsądnej od prowadzonej przez jego poprzednika na tronie i ojca Zygmunta III Wazy. Niestety została ona zniweczona przez fanatycznych ruskich mnichów, plebejską ''czerń'' i awanturnicze kozactwo, ale to zbyt obszerny temat, aby się tu nad nim rozwodzić. Dość więc powiedzieć, iż oparciem dla rządów Moskwy w ruskim świecie była zwykle najgorsza ciemnota, bieda umysłowa i materialna, oraz żule i bandyci. Wszystko zaś co światłe w nim ciążyło ku związkom z katolickim Południem Europy jak unici, lub protestanckim Zachodem, a nawet zachowując swą bizantyjsko-prawosławną tożsamość prezentowało poziom cywilizacyjny niedostępny Moskalom. 

Jak bardzo zakłamane jest nasze obecne postrzeganie relacji panujących w ruskiej części dawnej Rzeczpospolitej, świadczy najlepiej sprowadzanie ich li tylko do konfliktu między katolikami a prawosławnymi, w ostateczności jeszcze uwzględniając najazdy na te ziemie muzułmańskich Tatarów i Turków. Tymczasem pomija się przy tym niemal kompletnie znaczącą rolę, jaką odgrywał szeroko w owym czasie rozpowszechniony wśród litewskich, ale też i ruskich elit protestantyzm. I to w jego odmianie kalwińskiej, przez swój radykalny ikonoklazm znajdującego się wprost na antypodach istotowego dla prawosławia kultu ikony, oraz rozbuchanej na bizantyjską modłę cerkiewnej obrzędowości. Dość rzec, iż jak przypomniał kościelny historyk ks. Józef Krasiński ''zarówno prawosławni jak i katolicy odczuwali [ w d. Rzeczpospolitej ] wspólne zagrożenie płynące z ekspansji protestantyzmu i arianizmu. W r. 1572 na 24 senatorów pochodzenia ruskiego, było tylko 6 prawosławnych, 1 katolik, natomiast 17 - to zwolennicy Reformacji (w r. 1606 po Unii Brzeskiej senatorów ruskich było 29, w tym 1 prawosławny, 7 protestantów i 21 katolików).'' Istnieje wprawdzie na ten temat sporo artykułów i prac dostępnych w sieci, choćby historyk Marzena Liedkie popełniła o tym godną uwagi książkę do ściągnięcia w wolnym dostępie, ale kto w ogóle to czyta? Ogół woli klepać farmazony po modnych głupkach tak lewackich jak durny Jaś Sowa, co i prawackich w typie Marii Rokity zamiast sięgnąć do źródeł opracowanych przez specjalistów w danej dziedzinie. Jedyną sensowną odpowiedzią z polskiej strony na agresję Rosji, jest wsparcie jak drzewiej dla alternatywnego wobec Moskwy ośrodka kultury rusko-prawosławnej i fakt, że nie udało się to w pełni był jednym z decydujących czynników, jaki przesądził los dawnej RP. Dziś więc nie wolno nam popełniać podobnego błędu, jeśli nie chcemy powtórki z katastrofy jakiej zaczynem stało się powstanie Chmielnickiego. Na szczęście dobra znajomość przeszłych dziejów, daje paradoksalnie wiedzę o fałszywości analogii historycznych. Wszystkim naszym ''neosarmatom'' radzę stąd zamiast roić o Rusinach ''walczących pod polskimi sztandarami'', co zapewne musi ich mocno wkurwiać i słusznie skądinąd, ożywić lepiej ideę Ukrainy jako rusko-prawosławnego Syjonu rodem z XVII jeszcze wieku w nowym, dostosowanym do obecnych realiów wydaniu. Po szczegóły odsyłając na finał naszych rozważań do lektury niezwykle ciekawego opracowania pt. ''Między królem a carem'' autorstwa Tomasza Hodana, skąd zaczerpnąłem wiedzę o niniejszym koncepcie Kijowa, jako bizantyjsko-słowiańskiego ''miasta na wzgórzu'' świecącego przykładem dla reszty ''ruskiego miru'', w kontrze do imperialnego bestialstwa Moskwy.

ps.

Pisząc niniejszy tekst nie miałem pojęcia, że takim właśnie porównaniem Kijowa do ''drugiej Jerozolimy'' posłużył się Jan Paweł II, podczas swej jedynej pielgrzymki na Ukrainie ponad dwie dekady temu. Przypomniał o tym niedawno Grzegorz Górny na łamach ''wpolityki'', aczkolwiek jak widać z powyższego metafora ta nie jest wcale tak ''niezwykła'', jak on utrzymuje. Karol Wojtyła musiał więc mieć świadomość dorobku ideowego Piotra Mohyły, podejmując na nowo jego dzieło i przeto zasłużywszy w pełni na swe miano ''słowiańskiego papieża''. Najlepszy zaś probierz politycznej rangi, jaką dziś posiada tenże koncept mimo swej pozornej anachroniczności, stanowiła ówczesna paniczna reakcja nań popów odłamu lojalnej wobec Moskwy ukraińskiej cerkwi. Otóż próbowali oni ''egzorcyzmować'' wodą święconą wszystkie miejsca ''skażone'' obecnością ''papieskiego Antychrysta'' według nich, na szczęście jak się okazało po latach daremnie, ku wściekłości hierarchów stworzonej przez Stalina iście diabelskiej parodii rosyjskiego prawosławia.

 

sobota, 16 kwietnia 2022

Wyszczepiony w chuj jak Żyrinowski.

Niniejszy tekst miał nosić inny tytuł: ''Korwinizm to stan umysłu''. Jednak znajomy dobrze wyznający się na Rosji zwrócił mą uwagę na fakt, iż dopiero co zdechły ponoć na ''omicrona'' Żyrinowski, zaszczepił się aż 8 razy przeciw covidowi w ciągu zaledwie półtora roku!!! Wprawdzie ruskim gównem, nie tylko ''Sputnikiem'' ale i CoviVacem i tym podobnym syfem, niemniej - jak widać nie na wiele mu się to zdało:). A jeszcze pod koniec zeszłego roku jebaniec zachęcał gorąco do szprycowania się na ''Telegramie'', rosyjskim odpowiedniku twittera, pisząc jak to znakomicie się czuje. Niedługo potem zaś udzielił radiowego wywiadu dla rozgłośni ''komsomolskiej prawdy'', gdzie oprócz przechwalania się aż ośmiokrotnym zaszprycowaniem, stawiał kraje UE za wzór dla Rosji jeśli idzie o antypandemiczne obostrzenia, strofował Putina za brak maski w miejscach publicznych wychwalając za jej noszenie Bidena i Borisa Johnsona [!], bredził iż żadnej wojny na Ukrainie nie będzie, natomiast Rosja wraz z Białorusią za dekadę-dwie wstąpią wedle niego do NATO i w ogóle ludzkość czekają wielkie wywczasy i okres prosperity. Wspominam o tym durniu, gdyż Żyrinowski stanowi najlepszy dowód, że Rosja ''jest po prostu brzydszą, bardziej szarą i brudną wersją tej samej zachodniej zgnilizny'', jak trafnie spostrzegł jeden z autorów portalu Srakka [ polecam uwadze skądinąd ]. Oto bowiem biseksualny Żyd a zarazem wielkoruski imperialny faszysta, pochowany został z niemal carską pompą w prawosławnym obrządku i przy asyście samego Putina. Celebracja zgonu takiego politycznego błazna przez najwyższe władze państwowe Rosji dostatecznie je kompromituje, szczególnie w czasie wojennym jaki właśnie nastał i to z ich winy. Oddawać cześć agresywnemu pajacowi i staremu, obleśnemu pederaście uwielbiającemu wspólne kąpiele z młodymi mężczyznami, oraz batożenie ich po gołych tyłkach witkami w ruskiej bani - moskiewska alternatywa wobec ''zgnilizny obyczajowej'' Zachodu co się zowie! Do tego Żyrinowski spłodził trójkę dzieci każde z inną kobietą jak na ''konserwatystę obyczajowego'' przystało, co wcale nie przeczy jego homoseksualnym skłonnościom - ostatecznie taki Iwaszkiewicz miał z żoną kilka córek, jak wiadomo nie przeszkodziło mu to w dupczeniu Czesia Miłosza. Od dawna tajemnicą poliszynela w Rosji było, że w partii LDPR tego zjeba są jedynie dwie kategorie członków nomen omen - jego kochankowie, lub sponsorzy. Nie może stąd dziwić, iż z jej list startował w lokalnych wyborach Aleksiej Panin, znakomity skądinąd aktor znany min. z roli w ''Żmurkach'' Bałabanowa, krwawej grotesce doskonale oddającej charakter rosyjskiej bandyterki lat 90-ych. Typ niestety zasłynął też z rozlicznych burd zupełnie jak Żyrinowski i podobnie jak tamten jest politycznym i zarazem obyczajowym degeneratem. Jeszcze na rok przed inwazją Rosji na Krym, kwestionował głośno podczas występów tamże przynależność półwyspu do Ukrainy, atakując przy tym fizycznie i słowem miejscowych Tatarów, wyzywając ich od ''nazistowskich kolaborantów''. Protesty tatarskiej mniejszości spowodowały przerwanie spektakli z jego udziałem, sami Ukraińcy zaś dopadli go nieco później w Odessie i wymusili nań przeprosiny. Poparł stąd zabór Krymu przez Rosję oraz doniecki separatyzm, wygrażając do tego ''poderżnięciem gardła'' ówczesnemu prezydentowi Ukrainy Poroszence. Mniej więcej w tym samym czasie Panin zaczął obnosić się ze swym biseksualizmem, oraz upodobaniem do orgii - bywało, że na ponad setkę osób jak przyznał w wywiadzie, a parę lat później nakręcił ociekający perwersją klip z rosyjską gwiazdą porno Ewą Berger. Do sieci wyciekły też zdjęcia z ''plenerowej sesji w klubie swingersów'', gdzie wsadza do ust jakiejś pindzie swego wielkiego kutasa jakim obdarzyła go natura, którym to przyrodzeniem czego wcale nie kryje macha przed oczyma własnej kilkuletniej zaledwie córce. Zboczeniec ze zrytym od ćpania i wyuzdanego seksu łbem, fantazjował już prawie dekadę temu o ''płonącym Lwowie'' - jednym słowem Panin podobnie jak jego zmarły dopiero co druh Żyrinowski, uosabiają rosyjski homonazizm w czystej postaci. Zakłamanie obyczajowe kacapii, gdzie najgorsza patologia towarzyszy faszystowskim rojeniom, na które nabierają się pożyteczni durnie Kremla, jak nie waham się rzec arcybiskup Vigano. Wprawdzie Panin obecnie kaja się niby publicznie za swą niegdysiejszą, podłą postawę wobec Ukraińców, ale jest w tym równie nieszczery co jeszcze do niedawna jawnie prokremlowscy Niemcy, jednako więc nie wierzę im jak psom.

Żyrinowski i jego proszczepowa fiksacja zadają również kłam popularnym ostatnio tezom, jakoby sceptycyzm wobec covidowych szczepionek równać się miał prorosyjskości. Owszem, bez dwóch zdań Socha, Grzegorz Braun czy Kurak robią za agendę Putina świadomie czy nie, wszakże za to samo mieliby w Rosji przejebane. W gruncie rzeczy przypominają tych komunistów z Zachodu, co woleli podziwiać Rosję sowiecką z daleka, nie kwapiąc się wcale do przeprowadzki w umiłowany przez nich ''kraj robotników i chłopów''. Dlatego w jednym z ostatnich tekstów opisałem, jak w putinowskiej kacapii gnoi się antycovidowców, o zaprowadzanym tam przymusie posiadania kodów QR w przestrzeni publicznej, czy dzieciach umierających bez opieki lekarskiej wskutek antypandemicznych obostrzeń, wreszcie ichnich medykach zwalniających się masowo z pracy, byle nie szczepić ruskim gównem jakim jest ''Sputnik'' i tym podobny udający farmaceutyki syf. Zamordyzm rosyjskich lockdownów przewyższa ten stosowany na Zachodzie, ustępując jedynie chińskim - zachęcam do zajrzenia na profil TT Krzysztofa Pawliszaka, opisującego piekło na ziemi jakie zafundowały mieszkańcom Szanghaju rodzime komunistyczne władze, nakładając na kilkudziecięciomilionową metropolię kwarantannę. Ludzie tam dosłownie wyją z rozpaczy uwięzieni w domach, wielu zaś poczynają całkiem puszczać nerwy i wszczynają zamieszki na ulicach z braku pożywienia, lekarstw, pracy itd. Drakońskie obostrzenia tego typu stanowią w gruncie rzeczy dowód bezradności władz, przynosząc efekt odwrotny do zamierzonego. Nawet polski znawca spraw chińskich Michał Bogusz przyznaje otwartym tekstem, iż zaprowadzana przez komunistów z Pekinu ''polityka „zero tolerancji dla infekcji” spowodowała, że ludność nie nabrała odporności w sposób naturalny''. Jak dodamy do tego kiepską jakość rodzimych szczepionek w Chinach, podobnie co i Rosji tu i tam przepis na tragedię obu narodów gotowy, jednak dla ich władz jest to o tyle dobre, iż wzmacnia kontrolę nad społeczeństwem, przynajmniej do czasu, aż nie przedobrzą jak w przypadku Szanghaju. Drugiego placu Tiananmen z tego raczej nie będzie, ale niewątpliwie stanowi to katastrofę wizerunkową dla reżimu chińskich komunistów. Dlatego właśnie nie powinniśmy brać z nich ani kacapów przykładu, naśladując równie zamordystyczne i kompletnie idiotyczne obostrzenia, kosztujące życie tysięcy ludzi pozbawionych wskutek tego należytej opieki lekarskiej, czy rujnowanych z dorobku życia oraz pracy. Zupełnie niepotrzebnie jak widać, dając jedynie żer różnym Pitoniom i tego typu swołoczy, którą to należałoby akurat wyszczepić wszelkimi możliwymi syfami pod przymusem, jak w wielbionych przez fuhrera nowego ''goralenvolku'' Chinach. Wysławiający tamtejszą przysłowiową już produktywność ślepi są zwykle na fakt, iż osiągana jest ona obecnie dzięki antypandemicznym restrykcjom, obejmującym ''zamknięcie na terenie zakładów pracy skoszarowanych załóg wielu fabryk produkujących na potrzeby rynku zagranicznego'' jak opisuje Bogusz. Owo ''skoszarowanie'' jest eufemizmem na militaryzację pracy w Chinach, srogi wyzysk tamtejszych robotników i faktyczne niewolnictwo w obozach pracy przymusowej, jakimi stały się tamtejsze fabryki wskutek okołocovidowej histerii. Totalitarne skurwysyństwo jednym słowem, do piekła! W ogóle trudno nazywać takich bydlaków jak Matka Kurka czy Grzegorz Braun ''antyszczepami'', o ich fałszywości świadczy najlepiej przeciwstawianie się gwałtownie napływowi Ukraińców do Polski, który przecież radykalnie wzmacnia ich stanowisko. Migranci ze wschodu bowiem są gremialnie nieufni wobec szczepień, nie tylko zresztą przeciw ''koronie'' na co już zaczynają sarkać przydupasy Niedzielskiego jak Waldemar Kraska. Czekać więc jedynie, gdy rzekomi ''antyszczepowcy'' poczną rychło oskarżać Ukraińców o szerzenie w naszym kraju gruźlicy, oraz innych chorób wydawałoby się definitywnie zwalczonych masowymi szczepieniami, wespół z tak niby dotąd chętną im do pomocy lewicą cierpiącą na proszczepowy amok. Zupełnie jak Żyrinowski, a więc całkiem odpowiednie dla takowych spierdolin towarzystwo. Co tu gadać zresztą, jeśli otwarcie prorosyjskie Węgry są najbardziej ''wyszczepionym'' krajem w Europie. Sam Orban daje przykład, ostentacyjnie przyjmując trzecią dawkę szprycy i to ''zmutowanej'' Moderny, która wedle ''antyplandemistów'' zawierać ma ''bioczipy'' zamieniające nas w cyborgi, posłusznych niewolników NWO. Jeśli więc ktoś nadal utrzymuje, że sceptycyzm wobec szczepionek na covida musi z automatu równać się ''ruskiej agenturalności'', dowodzi tym samym jedynie, iż zamiast mózgu pod czaszką telepie mu się zawartość koszarowej latryny oddziału zbrodniarzy, odpowiadającego za masakrę w Buczy.

Dlatego probierzem wiarygodności wszystkich przeciwników ''plandemii'' jest ich pozytywny stosunek do Ukrainy bądź nie, a to choćby przez wspomnianą niechęć Ukraińców do ''antykoronawirusowych'' szczepionek. Z tej to przyczyny głupia cipa von der Leyen już pospieszyła z ''pomocą'', deklarując na spotkaniu z Zełeńskim dostarczenie przez UE ogromnych dawek szprycy nad Dniepr, jakby rzeczywiście to akurat było teraz najpotrzebniejsze walczącej o byt Ukrainie. Putin zaś oddając publicznie hołd zwłokom takiego proszczepowego maniaka jak Żyrinowski, powinien być skompromitowany w oczach wszystkich przeciwników ''rządu światowego'' zaprowadzanego jakoby w imię ''Big Pharmy'', firmując osobiście wyszczepienną politykę. Tym bardziej tyczy to monstrualnego tworu globalistów jak komunistyczne Chiny, wystarczy przypomnieć wprowadzoną na ich zlecenie przez władze w Pekinie barbarzyńską ''politykę jednego dziecka''. Mimo iż chińscy komuniści odeszli od niej oficjalnie parę lat temu, nadal represjonują wielodzietne rodziny czego dowodem niedawny głośny przypadek takowej w prowincji Kuangsi, gdzie ukarano surowo kilkunastu prowincjonalnych urzędników, za wydanie pozwoleń lokalnej parze na posiadanie aż piętnastki dzieci [!]. Zamiast wspierać dzietność, reżim w obliczu zapaści demograficznej własnego narodu wciąż stosuje swe zamordystyczne praktyki z tępą metodycznością, żadnego ''pińscet'' na dziecko w Chinach nie uświadczysz - normalnie raj dla kurwinowca i zwolennika PO! Gorzej, że przez kretyńską politykę władz ''zero tolerancji'' dla covida, Chińczyków niedługo może dotknąć powszechnie głód - miejscowi produceni rolni skarżą się na brak nasion i pracowników sprowadzanych dotąd z innych rejonów kraju, swoje zrobiła też rosyjska agresja na Ukrainę blokując import kukurydzy, ważnego składnika paszy dla zwierząt. A co mówić o ludziach cierpiących na przewlekłe choroby, umierających z powodu drakońskich obostrzeń ''antypandemicznych'' narzucanych przez chińskie władze, pozbawiających ich tym samym należytej opieki lekarskiej? Nieszczęśnikach popełniających masowo samobójstwa, bo nie wytrzymują psychicznie sztucznie wytworzonego przez reżim zbiorowego obłędu, albo desperatów jak ten przedsiębiorca z Szanghaju głośno protestujący na ulicach miasta, że komunistyczny rząd zniszczył jego biznes, kredyt przez to niespłacony a on nie ma już co jeść. Czy Kurwin tak podziwiający Chiny, albo któryś z jego spiedolonych kucerzy ujmą się za podobnymi mu, skoro tacy niby z nich rozwolnościowcy? [ wolne żarty ]. Nie słyszałem też jakoś, by rodzimi ''obrońcy życia'' wystarczająco nagłośnili przypadek kobiety, która w poddanym nie mniej surowym restrykcjom co Szanghaj Xi'anie poroniła przed miejscowym szpitalem, z powodu drakońskich ''antypandemicznych'' procedur odsyłana od jednej placówki położniczej do drugiej. Tyle zgorszenia wzbudziły, skądinąd słusznie, ''obozy odosobnienia'' dla chorych na covid budowane w Australii, ale wznoszone obecnie na znacznie większą skalę w całych Chinach przy tamtejszych metropoliach upiorne zbiorowiska baraków to niby są w porządku? Tym bardziej, iż w tych nie waham się rzec ''biomilitarnych auszwicach'' made in China więźniowie ludzie przetrzymywani są w skandalicznych warunkach, dopiero narażających ich na ryzyko autentycznych epidemii. Nie wspominam już o systemie elektronicznej inwigilacji na masową skalę stosowanym przez chińskie władze, także w kontekście przymusowych szczepień obywateli i poddawania ich upokarzającym wymazom z dupy, bo to temat dość powszechnie znany. Dlatego każdy prawdziwy przeciwnik ''plandemii'' na Zachodzie, narzucanych przez władze zamordystycznych obostrzeń i przymusu wątpliwej jakości szczepień, w pierwszej kolejności winien napierdalać w Chiny i wzorującą się nań Rosję. Własnym rządom zaś zarzucać, iż bezmyślnie małpują obce zamordystyczne reżimy, wyrzekając się rodzimego wolnościowego dziedzictwa. W dodatku bezsensownie, gdyż jak widać z powyższego przysłowiowego chuja dają wszystkie te ''lockdowny'' i szprycowanie populacji miernej jakości szczepionkami, nieprzebadanymi należycie i stąd narażając je na nieobliczalne konsekwencje zdrowotne. Jednym słowem jebać Moskwę i Pekin, a więc ich biomilitarne praktyki szczepienia wszystkich jak leci, oraz przetrzymywania w areszcie domowym całych miast i regionów takoż.

Nie mam wszakże złudzeń, że przemówię do rozumu większości zaczadzonych gadaniną o ''plandemii'' - z niejakim przerażeniem obserwuję także po niektórych znajomych, jakie spustoszenie poczyniła ona nawet w umysłach inteligentnych niewątpliwie jednostek. Rosyjska a być może i chińska agentura, wykorzystały perfidnie wszystkie niewątpliwe przeniewierstwa koncernów farmaceutycznych i zachodnich rządów, do sączenia swego dezinformacyjnego jadu. W efekcie poddani takowemu praniu mózgów ludzie, nieufni wobec dotychczasowych kłamstw rodzimych mediów, nie dają wiary rosyjskim zbrodniom na Ukrainie, których masakra w Buczy stała się symbolem. Mimo że Moskwa nie robi tam niczego z czego nie słynęłaby już co najmniej od czasów Iwana Groźnego, by wymienić nakazaną przezeń ludobójczą pacyfikację mieszkańców Nowogrodu czy bestialstwa czynione przez jego opryczników. Nie jest to również pierwszy w dziejach dowód okrucieństwa Rosjan, którego doświadcza ludność dawnych kresów Rzeczpospolitej, wystarczy choćby przypomnieć tzw. ''rzeź Trubeckiego'' dokonaną na ludności białoruskiego Mścisławia, podczas najazdu wojsk moskiewskich poprzedzającego ''potop szwedzki''. Dzieje tej inwazji, daleko przekraczającej rozmiarami i poczynionym przez nią spustoszeniem ówczesną agresję Szwedów, są stanowczo zbyt mało znane w Polsce. Nie czas i miejsce rozwodzić się tu nad jej szczegółami, chętnych do ich poznania odsyłam choćby do lektury opisu rzezi mieszkańców Wilna dokonanej przez rosyjskie wojska pod wodzą samego cara Aleksego, oraz długoletniej moskiewskiej okupacji tegoż miasta po której nigdy już nie odzyskało ono swego dawnego znaczenia. Do złudzenia wręcz przypomina obecne praktyki Rosjan na wschodzie Ukrainy i wokół Kijowa, jak widać nic zgoła istotnego nie zmieniło się w ich bestialskim postępowaniu z podbitą ludnością przez tyle stuleci. Moskale zresztą podobne rzeczy wyczyniali w znacznie bliższych nam czasowo wojnach w Afganistanie, Czeczenii czy całkiem niedawnej w Syrii. Tyle że tym razem tyczy to konfliktu obejmującego europejskie i co tu kryć białe nacje, nawet jeśli ze znaczącym udziałem napuszczonych przez Rosjan na Ukraińców Azjatów, stąd ten szok i niedowierzanie w Europie, która wciąż nie może przyjąć do wiadomości, że staje się terenem wojen zastępczych jak byle Afryka. Co zaś się tyczy ofiar ''plandemicznej'' dezinformacji, przytoczę na dowód przykład jednej byłej już znajomej, gdyż zerwałem z nią kontakt wkutek uprawiania przez nią ordynarnego negacjonizmu rosyjskich zbrodni popełnianych na Ukraińcach, w dodatku jak się okazało bezpodstawnie. Mowa o pewnej weterance UPR, stąd właśnie miałem pierwotnie nadać tytuł niniejszemu wpisowi: ''korwinizm to stan umysłu'', bowiem stanowi ona niestety tego kliniczny wręcz przykład. Otóż od początku moskiewskiej inwazji utrzymywała w duchu kremlowskiej propagandy, iż ''nikakoj wojny niet'', co wzbudziło mój głęboki niesmak i odrazę a nade wszystko zdumienie, gdyż dotąd w naszych rozmowach prezentowała pryncypialnie antyrosyjską i zarazem do mdłości proamerykańską postawę. Toczyliśmy stąd wiele sporów, nikt bowiem kto zna choć pobieżnie treści tegoż bloga nie może mi zarzucić ślepego zapatrzenia w USA, tolerowałem jednak korwinistkę ze względu na dość niezwykły w środowisku koliberałów brak podziwu wobec Putina i samej Rosji. Tym większe stąd było me zaskoczenie, kiedy poczęła powielać najbardziej chamskie schematy moskiewskiego agitpropu, tudzież jadowitą wrogość wobec Ukraińców. Ponieważ jednak sam jestem ''szurem od teorii spiskowych'', postanowiłem więc nie skreślać kobiety z góry, lecz wypytać a nuż wie coś o wojnie za wschodnią granicą Polski czego ja akurat nie znam? Nie raz przecież kwestionowałem w tym miejscu realność pewnych zamachów terrorystycznych na Zachodzie, jednak wystawienie spektaklu wojny na taką skalę obejmującej całe połacie kraju, to coś przekraczającego nawet moje wyobrażenie. Niestety zamiast odpowiedzi doczekałem się jedynie typowo babskiego focha i posądzenia mnie w manierze psychopatów o własną pogardę wobec dyskutanta. Tym bardziej absurdalnego, że gdybym takową żywił nie wszczynałbym w ogóle sporu, uznając babę z góry za skończoną idiotkę, to jednak typowe dla maniaków, że wmawiają innym swoje obsesje. Wobec uporczywej odmowy z jej strony przytoczenia jakiejkolwiek poszlaki niechby, która by racjonalnie kwestionowała realność wojny na Ukrainie, musiałem zakończyć z nią znajomość dla własnej higieny psychicznej. Nie zamierzam bowiem ścierpieć chamskich uwag od mającej się za Bóg wie co impertynentki, zgrywającej Pytię ''wiem, ale nie powiem'' i hrabiankę ze spalonego dworu, która z urojonego piedestału będzie przemawiać do mnie chłopka, co to pokornie ze spuszczonym łbem mnąc czapkę w ręku ofukiwany jest przez panią dziedziczkę. Dałem też otwarcie wyraz mej odrazie wobec jej hipokryzji by nie rzec dosadniej, gdy zajmując deklaratywnie proamerykańskie stanowisko kwestionuje realność rosyjskiej agresji przeciw Ukrainie, podważając tym samym sens zaangażowania politycznego i wojskowego USA na ''wschodniej flance NATO'' z Polską na czele. Bo niby po jaką cholerę Amerykanie mieliby brać udział w ''ruskiej maskirowce'' - aby opchnąć nam Abramsy? Czy mam więc rozumieć, że zamiast Bidena przyleciał nad Wisłę jego hologram, który spotkał się z udającymi jankeskich wojaków aktorami?

Morał z tego płynie taki, że nie ma sensu wdawać się w dysputy z sekciarzem - powiesz mu na ten przykład, aby obaczył choćby na reddicie zdjęcia zmasakrowanych okrutnie zwłok rosyjskich żołnierzy, a on lub ona odpowie ci na to, że to ''manekiny''. Będziesz przytaczał rozliczne zapisy spopielonych kolumn czołgów i wszelakiej broni pancernej, tudzież obróconych w perzynę całych dzielnic ukraińskich miast, dostając w zamian sugestię, iż wszystko to stanowi li tylko twór ''grafiki komputerowej''. Wreszcie wykażesz maksymalnie dobrą wolę dla poznania uzasadnień nawet najbardziej absurdalnego stanowiska, za co spotka cię jedynie pogardliwa uwaga, że nie pojmujesz jakoby pewnych ''niuansów'' jak doświadczyłem w opisanym przypadku. Szkoda więc czasu i zdrowia na użeranie się z korwinozą, należy stąd odciąć się odeń bezwzględnie i otoczyć je towarzyskim ostracyzmem, a wkrótce miejmy nadzieję także konkretnymi sankcjami karnymi państwa. Sprawy bowiem zaszły za daleko, by dalej tolerować podobne skurwysyństwo ze względu na liberalną ''wolność słowa'' i tego typu dyrdymały - tu raczej przyświecać nam powinna bezwzględność, z jaką wolnościowy porządek rzymskiej republiki rozprawił się z konspiracją dionizyjskich bachanaliów, nie przez puryzm obyczajowy do którego jej obywatelom było daleko, lecz polityczne reperkusje takowych orgiastycznych tajnych praktyk. Żarty się skończyły, jesteśmy na wojnie a niechby li tylko informacyjnej z bezwzględnym przeciwnikiem, który nie bierze jeńców, stąd każdy sposób dla jego pokonania jest dobry. Owszem, wszystkie strony konfliktu kłamią, Ukraińcy i anglosaskie państwa NATO również, ale to Rosja jest głównym agresorem i winowajcą, więc nie ma żadnej symetrii między nimi. Wilcze prawo walczących na tym polega, że instrumentalnie traktują fakty interpretując je na swą korzyść, co nie daje powodu do snucia absurdalnych, obłąkanych wręcz domysłów o jakowymś ''wojennym spektaklu'' z aktorem Zełeńskim w roli prezydenta Ukrainy. W takim razie bowiem Reagana także powinniśmy uznać za kreację Hollywood, podobnie jak prowadzoną przezeń nie tak wcale ''zimną wojnę'' z sowieckim ''imperium zła''. Dlatego jakiekolwiek usprawiedliwianie zbrojnej napaści moskiewskiej na Ukrainę, bredzeniem o ''NATO-wskich biolabach'' jak czyni to chińska propaganda, czy choćby rozmywanie politycznej odpowiedzialności Kremla, jest działaniem na jego rzecz i doprawdy mniejsza ze złej woli, lub czystego idiotyzmu. A tym ostatnim trudni się niejaka Katarzyna Szewczyk, aspirująca najwyraźniej do roli żeńskiego odpowiednika Tradera21 i Cezarego Grafa w jednym. Wszystkich troje zresztą lansuje na swym kanale YT Grzegorz Kusz, inny podejrzany typ przedstawiający się niby żartem jako ''agent specjalny'', stąd żywię nadzieję baczenie mają nań polskie tajne służby, no chyba iż same to wszystko stworzyły, aby mieć pod kontrolą wszelką prorosyjską szurię, oby. Podobnie jak inny ''patr-idiotyczny'' portal o szumnej nazwie ''Polacy Zjednoczeni'', gdzie także można uświadczyć mądrości pani Kasi, obok zlewów mentalnych Aarona jasnowidza, Sumlińskiego oraz wizji ''Niebiańskiej Jerozolimy'' na Krymie czy reptilian rządzących światem z Białasowego Domu, którym przeciwstawia się kosmiczny już ''katechon'' Putin. Kto chciałby jednak z tego śmieszkować, radzę mu wpierw obaczyć ilość wyświetleń pod wysrywami Szewczykówny i jej podobnych na tubie, a rychło zrzednie mu mina, dlatego w ogóle o niej wspominam. Wygląda, że cwana Kachna postanowiła wzorem pomienionych ściemniaczy Tradera XXXI stulecia i Czarka Gie, zrobić sobie biznes z duraczenia i tak głupich, lub podatnych na sugestie ludzi, strasząc ich jak tamci apokalipsą ''rządu światowego'', który lada moment zaszczepi nas wszystkich czipami i odbierze gotówkę. No chyba, iż zabezpieczymy się przed tym kupując od pomienionych dobrodziejów za ciężką kasę ''poradnik inwestora'', albo włożymy oszczędności w akcje ruskich spółek czy jakieś shitcoiny stręczone przez pana ''myślcie mądrze o swoich pieniądzach''. Tak przynajmniej było jeszcze z niecały rok temu, kiedy dla zabawy oglądałem tegoż pajaca do czasu, aż począł bredzić o nadchodzącej jakoby wielkimi krokami ''cywilizacji miłości'' i wtedy dałem sobie zeń spokój dla higieny psychicznej. Sprytna pani Dratewka zaś nagania ludożerkę na złoto i srebro jako obronę przed NWO, co rzecz jasna nie ma kompletnie związku z faktem, iż akurat zupełnym przypadkiem pracuje od wielu lat w śląskiej firmie nakłaniającej klientów do inwestowania w metale szlachetne, gdzieżby tam. Wcale nie musi się to zresztą kłócić z jej pasjami, którymi jak deklaruje w swym zawodowym biogramie jest astrologia wraz z ujeżdżaniem wierzchowców, stąd amazonka z niej jaka i przy tym wiedźma.

Nie czepiałbym się w sumie, bo każdy zarabia jak może, aczkolwiek żerowanie na powszechnej niestety głupocie ludzkiej jest zwyczajnie podłe. Doprawdy istnieją bardziej etyczne i nade wszystko produktywniejsze modele aktywności biznesowej, tyle że na to trzeba umiejętności jakich zbywa cwaniarze, oraz jej podobnym ''przedsiębiorcom idei''. Wszakże w tym właśnie problem, że ich działalności nie sposób sprowadzić do pospolitego oszustwa ekonomicznego, lecz ma ono niestety także konkretny aspekt polityczny. Kurwicy normalnie dostałem, kiedy Szewczyk poczęła bredzić jakoby pomoc udzielana przez Polaków ukraińskim ofiarom rosyjskiej agresji, miała być jedynie wyrazem ''zbytniej emocjonalności'' naszego narodu. Trzeba dosłownie bezmózgiej kanalii jak redaktorzyna Rola, by nie dostrzegać, że brak Kijowa w sferze wpływów Moskwy radykalnie poprawia sytuację strategiczną Rzeczpospolitej. Dzięki temu bowiem ewentualny atak Rosji na nasz kraj wyprowadzony z enklawy królewieckiej, Bałtyku i terenu Białorusi, będzie ograniczany przez Ukrainę od południa, zagrażając liniom zaopatrzenia w broń i ekwipunek z głębi kraju. Moskale dla ich zabezpieczenia zmuszeni zostaną przerzucić część swych wojsk odciążając znacznie siłę agresji na nasz kraj, a nie mają już tak nieprzebranych niemal zasobów rekruta, jak to było za caratu czy panowania komunistów. Zresztą nawet gdyby Kreml nie poważył się na otwartą wojnę z krajem frontowym NATO, brak kontroli sprawowanej nad Kijowem wydatnie osłabia jego możliwości nacisku, wywieranego zapewne wespół z Niemcami i Francją na Polskę, gdyby co nie daj jednak Moskwa zwyciężyła. Dlatego polskie wsparcie dla Ukraińców walczących ze zbrojną napaścią Rosjan na ich kraj, jest kwestią rozumnej kalkulacji, a nie romantycznych ''porywów serca'' jak obleśnie sugeruje pani Dratewka, opychająca tumanom ''złote cielce'' i głodne kawałki o korporacyjnym ''rządzie światowym''. Aż chciałoby się rzucić Szewczykowej w twarz - Kasiu, kurwa, włącz myślenie! Owszem, dezinformacja aby uchodzić za wiarygodną musi zawierać sporą dozę prawdy, stąd wszystko com tu pisał z pewną publicystyczną przesadą o Ameryce Bidena, jako ''spełnionym marzeniu Adolfa Hitlera'' jest nadal w mocy, nie odwołuję zeń ani słowa. Nie mam więc problemu z przyznaniem, że Zachód to gówno, ale w takim razie na jego tle Rosja wraz z Chinami jawią się jako monstrualne wprost kloaki rzadkiej sraki. Wszelki niemal syf jaki można odnaleźć w Okcydencie, na Wschodzie uosabianym przez Pekin czy Moskwę występuje w spotworniałej wręcz skali i natężeniu. Wprawdzie nie odjebało im jeszcze na tyle, aby bredzić o nieograniczonej jakoby liczbie płci, czy ''niebinarnych osobowiszczach'', ale pod względem pospolitej deprawacji obyczajowej w niczym zachodniej zgniliznie nie ustępują, a wręcz pod pewnymi względami ją przewyższają. Dowodem choćby, że takie pedały jak Żyrinowski i patriarcha Wszechrusi Cyryl mogli pełnić każdy na swój sposób kluczowe role w życiu politycznym Rosji, prawiąc sobie za to jeszcze wzajem publiczne pochlebstwa i wręczając nagrody. Doprawdy jest coś niepomiernie ohydnego w instrumentalnym traktowaniu największych świętości przez podobnych im cynicznych skurwieli i perwersów. To już taki degenerat jak synalek Bidena przynajmniej nie pozuje bezczelnie na autorytet moralny jak tamci, w tym chociaż przewaga Zachodu. Do pełni szczęścia amerykańskiemu i europejskiemu lewactwu brakuje w Rosji i Chinach tylko oficjalnego usankcjonowania przez tamtejsze władze LGBT i genderyzmu, bo co do bezprawia aborcyjnego czy liczby rozwodów kraje te mogą uchodzić dla niego wręcz za wzorzec, o tak drogiej jego przedstawicielom ''szczepiozie'' i zamordystycznych lockdownach już nie wspominając. I to ma więc niby być ta rzekoma ''alternatywa'' wobec rządów Gatesa, Sorosa i globalistycznej Big Pharmy z rojeń jakowychś ''antyszczepowych szurów''? Żyrinowski, powtórzmy na koniec, bynajmniej do nich nie należał:))).

ps.

Komu mało jeszcze podanych tu informacji, może sięgnąć do wyczerpującego opisu dystopijnego amoku, jaki z winy chińskich władz ogarnął Szanghaj, dokonanego przez Filipa Dąb-Mirowskiego. Dowie się zeń min. o barbarzyńskich praktykach zabierania przymusem niemowląt od rodziców na ''kwarantannie'' - tak zdeprawowane państwo jak CHRL nie ma więc prawa oskarżać USA o jakowyś ''biomilitaryzm''. Uprawiając przy tym w swej propagandzie ordynarny negacjonizm ludobójstwa popełnionego przez rosyjskich siepaczy na ukraińskich cywilach w Buczy, co dowodzi ścisłej współpracy Pekinu i Moskwy. Owszem, trudno patrząc trzeźwo nie dostrzec, iż Chińczycy poszczuli swego wściekłego rosyjskiego psa na Amerykanów, by sprawdzić na ile mogą posunąć się względem Tajwanu oraz ekspansji morskiej na Pacyfik. Dlatego warto zwłaszcza w Polsce uświadomić sobie, że zaangażowanie polityczne i wojskowe USA na Ukrainie jest demonstracją zbrojną nie tyle pod adresem Rosji, co samych Chin czego tacy wysoko postawieni urzędnicy Departamentu Stanu jak Wendy Sherman wcale nie kryją. Kasia Szewczyk pierdoli sentymentalne kawałki o dzieciach ginących na wojnie w Jemenie, drugorzędnej z punktu światowego pola walki, jakby cipa nie pojmowała, że w przeciwieństwie do ZSRR, który toczył wojny zastępcze z Amerykanami w Afryce, Azji i Ameryce Południowej, Chiny rozpoczęły rękoma Rosji takową z USA w Europie. Póki co na jej obrzeżach, ale czekać tylko jak ogień walk przeniesie się wgłąb ku Niemcom i Francji, stąd ich rządy są tak zesrane ową perspektywą. Wynarodowione POlactwo zaś załatwiające sobie właśnie na gwałt paszporty sądząc, że w razie wybuchu wojny ostawią w kraju frajerów na pastwę śmierci, może czekać niezwykle bolesne dlań rozczarowanie. Pojmuje ową iście eurazjatycką zależność stojący również Chińczykami Tajwan, udzielając rękoma swych obywateli wydatnej pomocy Ukrainie, a także rządy Japonii oraz Korei Południowej. Dlatego nie ma co nam Polakom wpierdalać się w pogardę dla Rosjan, jako rzekomej ''azjatyckiej dziczy'' rodem z wysrywów Konecznego. Nie jest bowiem przypadkiem, że ich powojennymi propagatorami byli tacy ubecy jako Bolo Tejkower czy Maciej Giertych. Nastawiając Polaków wrogo do ''cywilizacji bizantyjskiej'' jako domeny li tylko wpływów rosyjskich, czynią ślepym na alternatywne wobec Moskwy jej ośrodki, a przed wyzwaniem zbudowania takowych stoją właśnie Ukraińcy i Białorusini, w mniejszym stopniu Rumuni. Niestety również prawosławie w Polsce jest gremialnie prorosyjskie i to się musi skończyć, oby pod wpływem napływających licznie nowych jego wyznawców ze wschodu. A póki co na definitywny już finał naszych rozważań, przytoczę kapitalny apel Zeliga, aby nie nazywać Rosjan ''Azjatami'', bo to jedynie gówno, które przykleiło im się do buta i raźno woła: ''idziemy!''. Mimo ledwo skrywanego wsparcia Pekinu dla moskiewskiej agresji także cyberatakami dokonywanymi na Ukrainę, oraz szkalowaniem jej w chińskich mediach a także szkołach jako kraju skorumpowanego, podzielonego politycznie i etnicznie. Rosja bowiem za to jest państwem jednolitym pod tym względem a jej władze uczciwe i niewinne jak chłopięta, z którymi uwielbiał baraszkować nieświętej pamięci Żyrinowski... Wszakże bez udziału Japończyków i niekomunistycznych Koreańczyków, oraz samych Chińczyków z Tajwanu i uciekających ze swym kapitałem masowo do Singapuru, nie da się zmóc wspólnie moskiewsko-pekińskiej hydry zagrażającej również nam w Polsce. Pomyślmy  przy  tym, jeśli sankcje na Rosję wywołują taki opór ze strony Niemiec i Francji, co dopiero stanie się kiedy przyjdzie nałożyć takowe na Chiny, o czym przypomina Jakub Jakóbowski, jakie wstrząsy polityczne, gospodarcze i społeczne nas dopiero wówczas czekają? Nieuchronnie zaś one pewnie nastąpią, choćby ze względu na prawdziwą ''oś zła'' Moskwa-Pekin, wywróci to znany nam świat na nice i lepiej już teraz się na to mentalnie przygotować, aby nie dać zwieść żerującym na naszej histerii i niewiedzy cwaniarom jak Kaśka Dratewko, czy ''niebinarny seksualnie'' nieboszczyk Żyrinowski - istny gej Schrödingera.


sobota, 2 kwietnia 2022

Prawdziwy koniec resortowego liberalizmu.

Zanim przejdę do zapowiedzianego opisu genezy Doliny Krzemowej, trzeba dopowiedzieć wpierw pewne rzeczy do końca. Otóż sami Amerykanie rozwiązali właśnie dylemat, postawiony na wstępie poprzedniego wpisu tj. liberalizmu jako domeny wpływów anglosaskich. Zarazem jednak faktycznej hegemonii ekonomicznej posowieckiej nomenklatury resortowej oraz jej agentury, uwłaszczonych na sprywatyzowanym przez nie majątku publicznym komunistycznych quasi-państw w Europie Wschodniej i krajach b. ZSRR. A to przez zanegowanie na dniach ''świętego prawa własności'', jednej z kardynalnych zasad liberalnej myśli ekonomicznej, zajmując ot tak majątki putinowskich oligarchów na Zachodzie, oraz blokadą aktywów finansowych samego państwa rosyjskiego. Okazali tym samym jak instrumentalnie traktują głoszone przez się gromko ''wolnościowe'' zasady, nie pierwszy zresztą raz w dziejach: przypominam, że Wojna Secesyjna oznaczała w praktyce gigantyczne wyzucie klasy plantatorów z ich prywatnej własności, jaką byli czarni niewolnicy. Ludzie ci jakby nie było, mieli określoną cenę i stanowili przedmiot rynkowej wymiany, wprawdzie ówczesny rząd USA dokonał wywłaszczenia za odszkodowaniem, jednak pod przymusem, stąd właściwie pryncypialni libertarianie powinni domagać się dziś głośno restytucji tegoż ''czarnego mienia'':). Podobnie Wlk. Brytania, ojczyzna ''wolnorynkowej'' myśli ekonomicznej, która gdy tylko poczęła tracić dotychczasową hegemonię gospodarczą na rzecz Amerykanów a zwłaszcza Niemiec, prędko nawróciła się na ''socjalizm fabiański''. W trakcie Wielkiego Kryzysu zaś nałożyła blokadę na wywóz kapitału z kraju, na co nie poważyły się niestety sanacyjne rządy w Polsce, prowadzące zbyt liberalną politykę ekonomiczną z fatalnym dla II RP skutkiem. Tak więc Anglosasi traktują równie lekceważąco własne głoszone dla picu liberalne brednie, co obecna Rosja duraczenie frajerów na Zachodzie swym ''konserwatyzmem obyczajowym''. Zdaję sobie sprawę, że to przysłowiowe ''odkrycie Ameryki'', powiedzcie to jednak Kurwinowi i jego kucerzom, którzy właśnie jojczą za Ozjaszem, że aj waj bo zabiera się luksusowe wille i jachty rosyjskim złodziejom. To samo tyczy Warzechy, jaki w iście ciotowskiej już histerii nie waha się porównywać tego z nazistowską sekwestracją żydowskich majątków. Potężny ból zadu jaki mają z tym resortowi liberałowie, świadczy o prawdziwej panice co nie kryję bardzo mnie cieszy, nawet jeśli nie mam złudzeń, że taki Baal-cerowicz stanie pod publicznym pręgierzem za swe zbrodnie, jak należałoby. Bowiem był tylko bandytą do wynajęcia, służącym na miejscu anglosaskiej banksterce, wtedy ugadanej z nomenklaturą poradzieckich tajnych służb i partii komunistycznych, a dziś właśnie kontrakt ten uległ zerwaniu. Oznacza to polityczne bankructwo resortowego liberalizmu w całej posowieckiej zonie, tak byłych ''demoludach'' jak Polska co i nade wszystko b. radzieckich republikach d. ZSRR. Pojęła to w porę ukraińska oligarchia rządząca, w  swej masie nadal sowieckiego chowu, stąd tak zaciekle przeciwstawia się zbankrutowanej całkiem Moskwie. Nie skumali zaś nasi libertarianie jak Sośnierz, który dopiero poniewczasie zbiegł z tonącej już korwinowej krypy jak szczur. Nie uwierzę w jego przemianę, dopóty nie pokaja się publicznie za swe skandaliczne słowa wypowiedziane onegdaj na sejmowej komisji ws. CPK, o kolei jako rzekomo ''przestarzałej'' i ''etatystycznej'' technice, która uniemożliwia panu pszedsiembiorcy wynajęcie sobie ''prywatnego pociążka''. A to i tak lepiej niż przysłowiowo już durny Berkovitz czy nawet Mentzen, przy całym swym cwaniackim sprycie stawiający nadal na totalnego już przegrywa Korwina. Bowiem ten pozorował jedynie ''antysystemową'' przystawkę do zasadniczo liberalnego dyskursu hegemonicznego nad Wisłą, uosabiając zradykalizowaną wersję przekazu lansowanego na łamach ''GW''na, którego eksponentami z kolei byli pomieniony już Baal-cerowicz czy Janusz Lewandowski i tego typu liberały-aferały. Oczywiście sekta wyznawców Ozjasza jak i domorośli misesolodzy, jednako uprawiający ekonomiczną kabałę, wbrew faktom uparcie będą pierniczyć, że stanowili realną alternatywę w takim układzie, zupełnie jak trockiści wobec stalinistów. Nie ma więc co tracić czasu na dysputy z nimi, a jedynie skonstatować mocno całą ich nędzę intelektualną oraz polityczny przegrywizm, co niniejszym staram się czynić.

Oto bieżące wydarzenia potwierdziły com tu pisał niedawno, że jedynym prawdziwym właścicielem waluty jest jej emitent, ten co zarządza jej podażą i popytem, reszta zaś robi tylko za jej mniej lub bardziej czasowych użytkowników. I to nawet kiedy obraca miliardami, o czym boleśnie przekonuje się na własnej skórze rosyjska oligarchia. Dlatego rzuciła się w panice na bitcoiny jako jedyne pozostałe jeszcze ''wolne'' aktywo, co w gruncie rzeczy stanowi klasyczne zapędzenie przeciwnika w kozi róg. Bowiem ono również jest kontrolowane przez tychże Anglosasów, no chyba iż serio wierzycie, że np. ''cyfrowa E-stonia'' i jej sławetny już wśród libków PIT, nie ma kompletnie nic wspólnego z siedzibą akurat w stolicy tegoż kraju centrum cyberobrony krajów NATO. W świecie anglosaskiej finansjery nie jest żadnym dziwem, iż bankier może być generałem armii i to prawdziwym wojskowym, a nie takim jak Szojgu, zaś funkcjonariusz wywiadu z powodzeniem spekulować na giełdzie. Libertariańskie farmazony zaś robią dla nich za propagandowy odpowiednik owej ''mgły wojny'', zaciemniającej przeciwnikowi obraz rzeczy, zupełnie tak samo jak rosyjskie brednie o ''katechonie'' i ''konserwatyzmie'' putinowskiego reżimu. W obu wypadkach nabierają się na to jedynie kompletne leszcze, jakich w realnym świecie bez liku, bez pojęcia o czymkolwiek a zadufane strasznie niczym Warzecha, najmądrzejszy w całej wsi. Bardzo dobrze, iż libki całkiem już odchodzą od zmysłów, znać po tym bowiem, iż tracą ostatki gruntu pod nogami jak Ozjasz i jego wyznawcy, szerujący bzdury o ''ustawce globalistów'' na Ukrainie. Jeśli bowiem żadnej wojny jakoby tam nie ma, to nie tylko potwierdza to wersję Rosji ale i Niemiec oraz Francji, które praktycznie nie dostarczyły Kijowowi żadnego wsparcia militarnego. Nade wszystko jednak godzi w Anglosasów z USA na czele, którzy firmowaliby chucpę swym zaangażowaniem wojskowym w naszej części Europy, bo po co w takim razie przysyłają tutaj armię? Chyba, że zamiast Bidena do Polski przyleciał jego hologram, zaś amerykańscy żołnierze z jakimi się spotkał, byli najętymi do tej roboty aktorami przebranymi w mundury... Ludzie, którzy wierzą w ''niebiańską Jerozolimę'' na Krymie, łykną to niczym przysłowiowego już dubajskiego ''kasztana''. Wracając zaś do kwestii pieniądza: zwracałem uwagę też, że Glapa zawdzięcza swą funkcję szefa NBP nie tyle nominacji Kaczyńskiego, co zaakceptowaniu jego kandydatury przez globalistyczną, w praktyce głównie anglosaską finansjerę. I wygląda na to, że inaczej się nie da o czym świadczy zesRana od nałożonych przez nią sankcji rosyjska ekonomika, znaczniejsza jakby nie było od naszej. W tej sytuacji wiązanie się jak chciałby tego Gwiazdorski, z idącą pod wodę dziurawą krypą jaką jest euro i cała UE, zakrawa na obłęd i samobójstwo. Lepsza już niechby licha, ale własna waluta powiązana jakoś z perspektywicznymi nadal gospodarkami mocarstw morskich, niż ten nieudany twór francuskich masonów i postnazistowskich paneuropeistów, stowarzyszonych w dodatku z mafią rosyjskich przegrywów. Jednym słowem chuj z IV Rzeszą od Lizbony po Władywostok, skądinąd ulubionym konceptem Kornela Morawieckiego... Oczywiście nie można winić synów za grzechy ojców, niemniej przyjdzie nam kiedy bliżej przyjrzeć się resortowym powiązaniom i rodzica obecnego premiera, uprzedzam wyborcy Konfederacji mogą być niepocieszeni:). W każdym razie brak realnej alternatywy dla hegemonii Anglosasów, bo uzurpujące sobie do tego prawo Chiny a nade wszystko Rosja dowodnie okazują, że jej nie posiadają, nie oznacza zaraz ślepego powielania każdej LGBTariańskiej bzdury serwowanej nam przez Jankesów, których to sami jak widać nie traktują oni poważnie i tym podobnych. Zresztą w obliczu zaprzedania tylu krajów ''wolnego świata'' z Niemcami na czele, gotowych poświęcić Ukrainę a w dalszej perspektywie i Polskę dla interesów z kremlowskimi bandytami, odraza do szeroko pojętego Zachodu w żadnym razie nie może oznaczać ''ruskiej agenturalności''. Tyczy to również w pewnym stopniu USA, których nowy ambasador w Polsce udziela ostentacyjnie audiencji skompromitowanemu aferzyście Gówinowi. Oby tylko nie przyszło mu do łba realizować testamentu politycznego tatuśka o jakowejś ''EuRosji'' w zjednoczeniu z Ameryką północną, czego niestety nie można całkiem wykluczyć znając jego wcześniejszy serwilizm wobec chińskich komunistów. Na szczęście większość anglosaskich elit politycznych zdaje się jednak pojmować, że triumf Rosji kosztem Ukrainy, ośmieliłby Chiny do inwazji na Tajwan, inaczej rychło poczulibyśmy w Polsce żelazny uchwyt na gardle rosyjsko-niemieckiej hydry.

Mam bowiem poważny problem z propozycją red. Kożuszka, aby uznać za bliższą obecnej pozycji Polski sytuację ''zimnowojennej'' RFN jako ''państwa frontowego'' NATO, niźli II RP w przededniu II wojny światowej. Generalnie zgadzam się z nim wprawdzie, iż ''zychowszyzna'' jest plagą polskiego życia publicznego, wzniecając niepotrzebne histerie wywołane anachronicznymi resentymentami historycznymi Polaków, naszym zwierzęcym wprost strachem przed powtórką z tragedii wrześniowej klęski i ludobójczej okupacji kraju. Skądinąd dowodnie to okazuje, że wciąż jako naród nie przerobiliśmy należycie wynikłej stąd zbiorowej traumy i pora, by w końcu coś nas z niej wyleczyło, oby stały się tym obecne wydarzenia dziejowe w których bierzemy udział, czy to nam się podoba lub nie. Nie pozbędziemy się paraliżującej nas obawy, jeśli poprzestaniemy jak dotąd na reaktywnej tylko obronie polityki Becka, bo wciąż przez to pozostawać będziemy w kręgu przebrzmiałych dylematów, stąd próba porzucenia jałowych w istocie dyskusji i zaproponowanie zupełnie nowych analogii historycznych jest zasadniczo słuszna. Tym bardziej, że faktycznie wraz z rosnącym zaangażowaniem wojskowym Zachodu w naszym kraju, wielu krytyków przejdzie płynnie od wyrzekania na jego ''zdradę'' do pomstowania na rzekomych ''okupantów''. Mam jednak poważne wątpliwości, czy aby porównania naszej obecnej sytuacji z ''zimnowojenną'' RFN są zasadne, bo w takim razie jaką rolę pełnią dziś same Niemcy? Wprawdzie można rzec, iż przypominają Francję de Gaulle'a wierzgającą przeciwko ''anglosaskiemu ościeniowi'' i próbującą kombinować własną strefę bezpieczeństwa poza strukturami NATO. Obawiam się jednak, że bliżej im do Republiki Weimarskiej prowadzącej agresywną, jawnie wrogą przedwojennej Polsce politykę rewizjonistyczną, dążąc do jej zmiażdżenia wespół z sowiecką Rosją. Trzeba bowiem jasno powiedzieć, że obecna wojna toczy się tak naprawdę na dwóch frontach i obok rosyjskiej napaści zbrojnej na Ukrainę, mamy też bezprecedensową presję polityczną i nade wszystko finansową na nasz kraj ze strony Berlina, poprzez posłuszną mu Brukselę. Co do mnie nie wierzę więc w żaden ''zwrot'' w polityce Niemiec wobec Rosji, poczekam na ile przedsięwzięte przez UE sankcje rzeczywiście uderzą w Moskwę, choć rzecz jasna przyjemnie byłoby się rozczarować, póki co jednak pozostanę sceptyczny. Jeśli Ukraińcy nie pogromią należycie agresorów ze Wschodu, cały nasz rejon Europy zostanie zdominowany kapitałowo i politycznie przez Niemców, korzystających z ''parasola bezpieczeństwa'' zapewnianego przez Rosję. Anglosasi jak będą grzeczni też dostaną jakieś koncesje, a może nawet powstanie ''rozszerzony Zachód od Vancouver po Władywostok'' ze ''strategicznej wizji'' Brzezińskiego seniora, bo niestety zaślepienie Rosją w USA to nie jest tylko problem takich ''niedorealistów'' jak Mearsheimer. Póki co na szczęście dla nas rozwój wydarzeń temu nie sprzyja, ale obaczymy jak dalej to wszystko się potoczy. 

Nade wszystko zaś analogia obecnej sytuacji Polski z Niemcami Zachodnimi epoki ''zimnej wojny'' jest o tyle myląca, że nie rozgrywał się wówczas u ich granic żaden regularny konflikt wojenny. Na to trzeba było poczekać do zakończenia rywalizacji między USA i ZSRR upadkiem tego ostatniego, mowa rzecz jasna o wojnie domowej w b. Jugosławii. Ponieważ jednak nie było w nią bezpośrednio zaangażowane żadne z mocarstw [ do czasu amerykańskiej interwencji oczywiście ], a i pozycja Chin zupełnie inna niż dziś, podobnie jak skala toczonych wtedy walk, więc trudno to porównywać. Jedyne co może nas łączyć z ówczesną pozycją RFN to status ''państwa frontowego'' NATO, ale z tym ważnym zastrzeżeniem, że wojna w jakiej już bierzemy udział czy to nam się podoba lub nie, ma zupełnie inny - przede wszystkim nie tak ''zimny'' jak tamta - bardziej bezpośredni charakter. Niemcy Zachodnie nie musiały też zmagać się z tak wrogim podejściem bliskich krajów jak Francja na ten przykład, jakie same dziś po wchłonięciu d. NRD okazują Polsce. Fundamentalnie za to nie zgadzam się z red. Kożuszkiem w ocenie postawy amerykańskich ''neokoszerwatystów'' - cóż z tego, że w sprawie Ukrainy zachowali się przyzwoicie, skoro fanatycznie popierają Izrael. A właściwie należałoby rzec już IZSRRael, biorąc pod uwagę jakie stanowisko przyjął on wobec rosyjskiej agresji. Nie obchodzi mnie, że każą mu tak czynić względy bezpieczeństwa państwowego, przyjmujemy pryncypialną postawę jeśli idzie o Ukrainę, albo nie. Toż samo tyczy stawiania przezeń niemal znaku równości między alt-prawicą a robieniem za ''pożytecznego idiotę'' Putina, równie dobrze można by posądzać o to samo lewactwo, bo tacy ruscy agenci jak towrzysz Michał czy Jill Stein o jakiej wkrótce pomówimy, także poparli zbrojną napaść Moskwy na Kijów. Wybory w USA na 100% były ukradzione i doprawdy nie wiem jak zaślepionym trzeba być, aby tego nie pojmować, uznanie tegoż faktu w żadnym razie nie czyni mnie miłośnikiem ''katechona'' z podanych przed chwilą powodów. Zresztą nawet samo tylko zbanowanie prezydenta Stanów Zjednoczonych jakby nie było, stanowiło faktyczny zamach stanu ze strony cyberkorpo, jaka w tym niby ''teoria spiskowa''? A że realna polityka, gdy trzeba wymaga układania się choćby ze złodziejem i degeneratem jak Biden, to nie pojmuję skąd to oburzenie i sarkazm z tego tytułu szczególnie u ''niedorealistów'' - w końcu liczą się interesy, a nie żadne tam ''wartości''! Oby więc do Berlina i Paryża, nie mówiąc już o prorosyjskiej Italii dotarło w końcu, że jeśli wojna na Ukrainie nie zostanie wkrótce pomyślnie rozstrzygnięta po jej myśli, całe południe Europy rychło zapłonie ponownie od kolejnej inwazji nachodźców. Bowiem ludność Afryki jest uzależniona w dużej mierze od importu zbóż znad Dniepru jak i dostarczanych przez rosyjskie czarnoziemy, widmo głodu zaś jakie wywoła przerwa w dostawach żywności zrewoltuje ją tak samo jak przed dekadą.

Tak czy siak przez agresję Rosji na Ukrainę Polska stała się faktycznie państwem frontowym jakowegoś pół-NATO, a więc już nie tak bezpiecznym dla inwestorów jak dotychczas. Nie straszę bynajmniej wizją jakoby zapaści ekonomicznej z tego tytułu, wręcz przeciwnie: dla pewnych gałęzi krajowego przemysłu np. traktowanej dotąd po macoszemu zbrojeniówki, nastaną zapewne czasy prawdziwej koniunktury. Jeśli Anglosasi z USA na czele udzielą nam też pewnych koncesji technologicznych, może wreszcie pozbędziemy się modelu januszerki byznesowej, na którym żeruje PO jak i korwinowa wciąż ekonomicznie Kucfederacja. Wątpię bowiem, aby ukraińska migracja napływająca nad Wisłę w takiej sile, godziła się wciąż na status ''taniego pracownika''. Zwłaszcza ludzie, którzy nauczyli się walczyć o swoje prawa w zorganizowany sposób i to z bronią w ręku, czeka nas więc przestawienie gospodarki na wojenny tryb, być może nawet z reglamentacją niektórych towarów żywnościowych w całkiem bliskiej perspektywie czasowej. Zastrzegam, że nie idzie zaraz o masowy głód, aby nie siać paniki, tylko nową organizację dystrybucji strategicznie ważnych towarów, stąd wzrośnie rola odgrywana przez państwo w krajowej ekonomii, a także kształtowaniu przezeń życia społecznego. Każdy więc, kto ośmieli się wówczas bredzić jeszcze o ''socjalistycznym rozdawnictwie'' powinien być traktowany jak dywersant, z wszystkimi tegoż dla się konsekwencjami prawnymi. Zwyczajnie dyscyplina panująca w zmilitaryzowanym z konieczności państwie frontowym będzie tego wymagać, a więc czas przypomnieć sobie wreszcie pierwotny, prawdziwie wolnościowy sens republikańskiej dyktatury, o co wołam już od dłuższego czasu. Tym bardziej, że Rosja nie ma nam jak powiadam nic sensownego do zaproponowania w kontrze, jej bankructwo stało się jawne nawet dla elit tego upadłego kraju, które już nie kryją, że trzeba im pogodzić się z rolą zaplecza surowcowego i politycznego wasala Chin. Owszem, Zachód z USA na czele jest zgniły, ale Moskwa jeszcze bardziej zdeprawowana, podobnie co i Pekin. Rozpatrzmy choćby status mężczyzny: tu i tam jest on obecnie niski, szczególnie przedstawiciel rasy białej jest w świecie Okcydentu obwiniany o wszelkie niemal zło, co wszakże nie przeszkadza takim degeneratom jak synalek Bidena używać na całego. Przeciętny facet ma jednak przejebane, jest odczłowieczany w politpoprawnych mediach i sprowadzany do statusu godnego pogardy zwierzęcia rządzonego popędami. Sęk w tym, że pod rządami kamaryli Putina rzeczy mają się jeszcze gorzej - otóż w Rosji życie zwykłego mężczyzny tradycyjnie nic nie znaczy, zwłaszcza na prowincji jego nędzny żywot jest zazwyczaj krótki, wyniszczany alkoholem, biedą i ogromną przestępczością. Mało który z nich stąd ma w ogóle szansę dożyć i tak marnej emerytury, a po zapowiedzianym przez władze podwyższeniu jej progu wiekowego, stanie się to praktycznie niemożliwe dla zdecydowanej większości Rosjan. Do tego znacznej części przeznaczony jest los mięsa armatniego na bezsensownych wojnach, jak ta wypowiedziana właśnie przez Moskwę Ukrainie, gdzie rosyjskiej armii po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej przyszło mierzyć się z regularnym wojskiem, a nie cywilbandą jak powstańcy węgierscy w '56 czy protesty czechosłowackie '68, a nawet partyzantka afgańska czy czeczeńska. Aczkolwiek w tym ostatnim wypadku Rosjanie walczyli de facto ze swymi niedawnymi kolegami z wojska, jak sowiecki generał Dudajew czy radziecki dowódca artylerii Maschadow. W tym sensie wojny czeczeńskie podobne były obecnej na Ukrainie, gdzie tak naprawdę trafił swój na swego, bowiem przypomnijmy sztab armii naszego wschodniego sąsiada zaciekle zmagającej się z kacapską agresją, stoi wyszkolonymi jeszcze w czasach trwania ZSRR lub na poradzieckich akademiach wojskowych dowódcami, a nie żadnymi ''banderowcami'' jak pierdoli Putin. I tak jest ze wszystkim np. rzekomo większą ''obyczajnością'' Rosjan niż na bez dwóch zdań pogrążonym w rozpuście Zachodzie, o czym najlepiej świadczą wskaźniki zachorowalności na HIV w Rosji, dorównujące niemal krajom Czarnej Afryki. Mniej znaną, traktowaną po macoszemu zresztą i w Polsce niestety, plagą społeczną jest trzykrotny ponad wzrost zapadalności na choroby psychiczne wśród Rosjan od upadku ZSRR. Szczególnie widać to jeśli idzie o dzieci, a jest to oczywiście skutek rozpadu ładu społecznego, utraty stabilności ekonomicznej, szerzenia się alkoholizmu i narkomanii, ale też prostytucji i ''dewiacji obyczajowych'' tak to oględnie nazwijmy, wreszcie gwałtownego starzenia społeczeństwa. Jeszcze w pierwszej dekadzie XXI wieku szacunki mówiły o ponad 500 tysiącach schizofreników w Rosji i blisko 2 milionach osób korzystających z leczenia psychiatrycznego, ówczesne prognozy zaś przewidywały powiększenie liczby chorych do 3 i pół miliona nawet w 2020 roku, przy stale malejącej ludności podkreślmy.

O tym wszystkim pisał otwarcie obecny wicepremier Rosji ds. ''transformacji energetycznej'' kraju Andriej Biełousow, w swym raporcie rządowym jeszcze z 2006 roku. Polecam jego lekturę, podobnie jak innych wypowiedzi publicznych tego niewątpliwie kompetentnego rosyjskiego czynownika. Przydałoby się to szczególnie tępym kucom śmieszkującym tak z ekozjebstwa, lecz umyka im jakoś, że ''koszerna'' kandydatka amerykańskich ''zielonych'' na prezydenta Jill Stein, niby potępiając agresję Putina [ ale już nie samej Rosji ] na Ukrainę, w gruncie rzeczy usprawiedliwia ją rzekomymi ''prowokacjami NATO'', zupełnie jak Korwin. Pozornie dziwny sojusz ''łubiankowej prawicy'' z eko-lewactwem stanie się bardziej zrozumiały, gdy sięgniemy do wywiadów z pomienionym przed chwilą rosyjskim wicepremierem. Otóż Biełousow nie kryje, iż Rosja z poparciem Putina zamierza realizować globalistyczną agendę klimatyczną, przy pełnej współpracy z UE a więc w praktyce Niemcami głównie. Idzie przede wszystkim o rozwijanie technologii wodorowych, gdzie szacuje rosyjskie możliwości na blisko 1/4 potencjalnego rynku, tudzież ''zieloną'' energię jądrową i gaz, wreszcie wysoką ''chłonność środowiskową'' CO2, jaką dają liczne w Rosji lasy, bagna, tundry i jeziora. Ostatnie należy poczytywać jako sygnał dla biznesu tak ze Wschodu, jak i Zachodu do relokacji najbardziej ''brudnych'' gałęzi przemysłu, bo tajga wszelki syf przyjmie. Klarownie też tłumaczy przyznajmy, prawdziwe przyczyny ''globalnego ocipienia'' upatrując ich w rywalizacji mocarstw, nade wszystko o kluczowe dla rozwoju i potęgi zasoby energetyczne. Otóż neoliberalny model ekonomii lat 90-ych, był możliwy wedle niego dzięki ''uwolnieniu'' aktywów krajów d. ZSRR i Europy Wschodniej po tzw. ''upadku komuny'', czyli ich ''prywatyzacji'' co w praktyce oznaczało grabież majątku publicznego tychże państw, a także otwarciu rynków Afryki, Azji i Ameryki Południowej. Szaleńcza koniunktura tamtych lat była napędzana głównie wzrostem handlu zagranicznego, dwukrotnie przewyższającym analogiczny największych gospodarek świata, za czym rzecz jasna stał eksport Chin. Kraj ten jednak uzyskał dzięki niemu taką potęgę, że przestał kontentować się dotychczasową rolą ''globalnej fabryki'', poza tym niepomierny rozwój wymiany międzynarodowej doprowadził do powstania gigantycznego finansowo-dłużnego nawisu w postaci różnych ''derywatów'', ''fiuczersów'' i tym podobnych. Jak wiadomo zapadł się on pod własnym ogromem podczas kryzysu lat 2009-2010, w efekcie Stany Zjednoczone postanowiły przejść na technologie pozyskiwania ''energii odnawialnych'', jakich Chiny nie posiadają, te zaś natomiast zadecydowały o rozwijaniu rynku wewnętrznego i krajowej cyfryzacji. Osią nowego ładu ekonomicznego jaki wyłonił się wskutek tego, jest wysoka bariera technologiczna niezbędna dla redukcji CO2, oddzielająca radykalnie kraje zdolne do takowej transformacji energetycznej jak USA czy państwa Europy Zachodniej, od niedysponujących owymi możliwościami lub dokonującym jej na własnych warunkach jak Chiny, ale też Indie oraz Indonezja. Zwłaszcza Pekin nie może sobie pozwolić na gwałtowne odejście od spalania węgla, na którym głównie zasadza się jego bardzo ''energochłonna'' produkcja przemysłowa, wdrożenie klimatycznych dyrektyw spowolniłoby mocno wzrost gospodarczy kraju, grożąc mu nawet rozpadem w perspektywie konfliktów społecznych i politycznych jakie by to wywołało. O to pewnie idzie w lansowanej przez Amerykanów ''zielonej agendzie'', natomiast Rosja wedle słów Biełousowa ma korzystając ze swego ''sworzniowego'' położenia między Wschodem a Zachodem, dostarczać nadal węgiel i ropę Chinom oraz krajom globalnego Południa, natomiast w porozumieniu z UE a więc głównie Niemcami wdrażać zarazem ''przyjazną środowisku'' transformację własnej ekonomiki. Co znamienne, rosyjski wicepremier zwraca uwagę, że zaczęła się ona latem 2014 roku, a więc gdy rozgorzała już w pełni wojna w Donbasie! - byłbyż to jedynie przypadek? Trudno orzec, ale jednym ze skutków wzrostu cen surowców energetycznych jak gaz czy ropa naftowa, jest podrożenie też do granicy opłacalności produkcji nawozów azotowych, oraz środków ochrony roślin. Nie trzeba być geniuszem, by wysnuć z tego wniosek o kryzysie żywnościowym, na który zbierało się już wedle Biełousowa jak i rosyjskich producentów rolnych jeszcze przed obecną agresją wojenną Moskwy na Kijów. Zdecydowanie zbyt mało eksponowanym w mediach aspektem jej wrogich działań, jest sukcesywne niszczenie ukraińskiej produkcji rolnej, przede wszystkim magazynów maszyn rolniczych, być może więc byłaby to pierwsza ''wojna klimatyczna'' na pełną skalę i to u naszych granic...

''Eko-transformacja'' Rosji miałaby jeszcze jeden, możliwy skutek przewidziany już w rzeczonym raporcie rosyjskiego ekonomisty - zanik ''energochłonnej'' klasy średniej, która napędza drogi import, odpowiadając za ujemny bilans handlowy tak zacofanego technologicznie państwa jak moskiewskie, wymusza podwyższanie standardów pracy i usług a tym samym ich koszta, niektórzy jej przedstawiciele do tego pyszczą o jakieś ''swobody polityczne'', gdy zaś ich nie uzyskują lub podążając za korzyściami finansowymi emigrują z kraju. Wygląda więc na to, iż reżim Putina uznał ją za zbędną warstwę społeczną, wręcz zagrażającą w perspektywie jego stabilności i postanowił się jej pozbyć wywołując obecny kryzys - na pewno nie to było jego główną przyczyną, ale jedną z nich zapewne. Możliwym więc scenariuszem wydarzeń jak przewiduje Galijew, jest wariant północnokoreański czyli przekształcenie Rosji w odpowiednik satrapii Kimów - władzy na Kremlu nie zależy bowiem, aby masy Rosjan się bogaciły, bo ich ubóstwo postrzegają jako swą ''przewagę konkurencyjną''. Dlatego kacapskim elitom tak pasuje neoliberalne pierdolenie o ''tanim pracowniku'' i redukcja socjalu, gdyż to jedyny sposób na ekonomię właściwy złodziejom, którzy prędko chcą się nachapać cudzym kosztem. Nie pojmuje głąb, że jak wskazuje Biełousow kluczowym dla poprawy gospodarczej jest wydajność pracy oraz zmniejszenie jej energochłonności, tego zaś nie sposób uzyskać bez wdrożenia nowych technologii, sprawnej organizacji produkcji a także odpowiedniego wyszkolenia pracownika. Ze względu na szerokie niewątpliwie horyzonty umysłowe tego czynownika, przewiduję dlań los nielicznych inteligentnych urzędników państwowych w Rosji, jak pomieniony w poprzednim tekście Sergiej Witte. Na szczęście dla Polski czy Ukrainy, a ku utrapieniu samych Rosjan, którym przyszło żyć pod rządami kolejno mordujących się mafii opryczników. Ponieważ jednak stan ten właściwie zdaje się im odpowiadać w swej masie, nie ma co też litować się nad nimi. Sami rosyjscy ''czarnosecińcy'' nie pozostawiają co do tego złudzeń, że ich rodacy gotowi są sprzedać własny kraj za pieniądze, ale dlatego właśnie zdolni też do wszystkiego z innymi narodami dla zysku. Krwawe lata 90-te dowodnie okazały, iż Rosjanie nie mają skrupułów, aby rzezać się gromadnie w imię kasy, lecz była to jedynie anarchiczna powtórka z terroru towarzyszącego rewolucji bolszewickiej i stalinowskim czystkom, w dodatku na znacznie mniejszą skalę. Napędzającym przemoc mechanizmem jest patologiczna struktura rosyjskiego społeczeństwa, z niewielką elitą na szczycie żyjącą niczym krezusi kapitalizmu jeszcze w czasach sowieckich, oraz kłębiącą się na samym dole w nieprawdopodobnej nędzy resztą narodu. Wytwarza to tak potworne ciśnienie, iż ambitni i najbezwzględniejsi biedacy gotowi są do gnojenia się wzajem donosami, albo zabijania byle tylko wyrwać ze swej podłej kondycji. Jednym z takich bandytów był Putin, pracujący po upadku ZSRR w administracji mera Petersburga Anatolija Sobczaka - demokraty-złodzieja, któremu zapewnił później ucieczkę z kraju przed grożącym mu procesem za rozliczne malwersacje, jakich się on dopuścił, także aby ratować własną skórę. Oto zbrodnia doskonała: przedstawić durnym masom jednego z okradających naród liberałów-aferałów, jako rozprawiającego się z takowymi ''dobrego szeryfa'' i niemalże zbawcę, ''katechona''. Musi stał za tym pomieniony już tu nie raz Surkow: ''ojciec rosyjskiego PR-u'' i zarazem funkcjonariusz sowieckiego jeszcze wywiadu wojskowego, zdeklarowany neoliberał przy tym jak niemal wszyscy z kremlowskich mafiozów. Jak się robi interesy z takowymi, oraz ile warte są zawierane z nimi umowy, przekonuje się właśnie Stefan Dürr - niemiecki przedsiębiorca rolny i bodaj największy producent mleka w Europie obecnie, produkowanego co znamienne na gigantycznych farmach w graniczącym z Ukrainą obwodzie woroneskim. Osobista ponoć zażyłość z samym Putinem i gorliwe lobbowanie zań jeszcze podczas wojny w Donbasie, nie przeszkodziły w próbach wrogiego przejęcia jego interesów przez państwowy bank rolny Rosji. Do tego rząd w Berlinie postanowił właśnie zrezygnować z jego usług, świadczonych dotąd w ramach niemiecko-rosyjskiego ''dialogu gospodarczego''. A tak się przecież chłopak starał, nawet przeszedł na prawosławie dla rosyjskiej żony i dzieci, oraz przyjął obywatelstwo kraju z rąk samego ''katechona'', byle tylko zrealizować marzenie o swym ''osobistym Lebensraumie''. I wszystko na nic, bo tak to jest pokładać wiarę w honorowaniu umów przez gangsterów. Dürr podpadł im zapewne głośnym narzekaniem ostatnio na państwowe regulacje krajowego rynku rolnego i drożyznę nawozów, a nade wszystko ośmielił się publicznie zwrócić uwagę na uzależnienie produkcji żywności w Rosji od importu składników pasz, oraz części zamiennych do maszyn. Niech się cieszy, że go nie aresztowali za to [ jeszcze? ], jak opisaną tu niedawno Dianę Kaledinę, pracującą jako dostawca rosyjskiego przemysłu zbrojnego. Jednym słowem hipokryzja putinowskiego reżimu woła o pomstę i tylko skończony dureń pokroju Korwina i jego kucowskiego pomiotu, może nabierać się na serwowane przez Kreml propagandowe bzdety. Prawosławie czy V Międzynarodówka, albo ''IV teoria'' Dugina - jeden *uj, razem tworząc iście upiorny, groteskowy koktajl polityczny, co znać po omawianej tu dopiero co ''wojennej cerkwi''.

Pod tym względem bękart Bidena jest uczciwszy trza przyznać - jebiąc dziwki a może nawet i dzieci, oraz paląc crack przynajmniej nie wyciera sobie mordy Bogiem i  ojczyzną, jak to czyni kacapska oligarchia. Jest coś niepomiernie ohydnego w cynizmie, z jakim najwięksi rosyjscy kurwiarze i złodzieje, urządzający orgie z nieletnimi dziwkami na swych luksusowych jachtach, prawią kazania o ''tradycyjnych wartościach rodzinnych'' do których lgnie znaczna część zachodniej prawicy. Jest bowiem tak słaba i zaszczuta panującym wokół niej terrorem politpoprawności, że gotowa w desperacji upatrywać swego zbawcy i ''katechona'' w byle oszuście, jakim w istocie jest Putin. Przypomnę, że w rządzonej przezeń Rosji, ''homofobicznej'' i ''konserwatywnej obyczajowo'', pedał i kapuś robi za oficjalny autorytet duchowy jako prawosławny patriarcha, nawet przez miejscowych czarnosecińców obdarzany pogardliwym mianem ''Metropolity Sodomskiego i Gomorskiego''. Dowódcy wojskowi zaś zmuszają bywa swych żołnierzy do homoseksualnej prostytucji, wreszcie rosyjski naziol o ksywie ''Tesak'', jaki począł na własną rękę rozprawiać się z pedofilami gwałcącymi młodych chłopców, został ''zginięty'' za to przez władze w więzieniu, ku nieskrywanej uciesze zachodnich środowisk LGBT. W tej sytuacji trzeba naprawdę mieć zawartość koszarowej latryny pod czaszką, aby w takiej kloace ludzkiej upatrywać wybawienia i realnej alternatywy dla skądinąd rzeczywiście zgniłego w dużym stopniu Okcydentu. Jakby więc to cynicznie nie zabrzmiało, wojna w jakiej przyszło nam jako Polakom wziąć udział w roli póki co ''przyfrontowej'' nacji, nie stanowi tyle manichejskiego starcia sił Dobra i Zła, co konfrontację dającego wciąż mimo wszystko jakąś perspektywę świata Zachodu, z kompletną chujnią postcywilizacyjną, zapaścią i bankructwem jakie prezentuje sobą obecna Rosja, a być może i Chiny na dłuższą metę. Zresztą te ostatnie i tak w ostateczności nie są nam w stanie niczego specjalnie zaoferować, bowiem powtórzę: lansowany na tych łamach koncept polskiego eurazjatyzmu nie oznacza ślepego zapatrzenia w Orient, lecz zrozumienie iż jesteśmy Europejczykami Wschodu, innymi od Niemców, Francuzów czy Włochów. Anglosasów rzecz jasna także, tym bardziej tych zza oceanu co nie oznacza wcale ich odrzucenia, tylko pojęcie, że nie wszystko co sobą reprezentują może pasować i nam. Byłoby bardzo źle, gdyby zwiększona obecność wojskowa a być może i gospodarcza Amerykanów w naszym kraju, doprowadziła do bezmyślnego małpowania wszelkich zaniesionych tu przez nich bzdur, jak LGBTarianizm dajmy na to. W interesie USA powinien być możliwie najbardziej samodzielny, stojący na własnych nogach sojusznik w regionie, tak by odciążyć je kiedy przyjdzie mierzyć się Waszyngtonowi z prawdziwym wrogiem na Pacyfiku. Włażenie w dupę Zachodowi, mówiąc Piłsudskim, nie jest więc najlepszym ku temu sposobem, warto by sobie to zapamiętały elity tak zakompleksionej, gardzącej wręcz sobą nacji jak Polacy obecnej doby. Najgorsze zaś, co może nas dziś spotkać, to scenariusz ''deeskalacji'', czyli tchórzliwych ustępstw względem Rosji - lansujący go durnie i pożyteczni idioci Moskwy nie pojmują, że to proszenie się o status dymanego przez kryminalistów frajera, któremu przeznaczone jest spać przy ''paraszy'' tj. wiadrze z gównem. Galijew słusznie przypomina w tym kontekście, że fatalnym błędem świeżo osadzonego w rosyjskim więzieniu jest podjęcie dialogu z innymi przestępcami, próba wytłumaczenia im za co został skazany. Nikogo bowiem tam rzecz ta nie interesuje, niby życzliwe pytania zaś ze strony innych bandytów, służą jedynie testowaniu na ile mogą się posunąć w stosunku do niego. Dlatego natychmiast należy wyznaczyć ostro granicę, odpowiadając: ''a kto pyta'' tzn. kim jesteś i jaki masz w tym interes, że mnie przepytujesz? W ten sposób kontratakujemy, innego bowiem argumentu jak siła psychopaci i mafiozi nie pojmują, a tacy właśnie sprawują władzę na Kremlu - kto tego nie rozumie, niech uda się do najbliższego ''różowego AGD'' po lubrykant i duże białe dildo, by przyzwyczajać się do roli rżniętego w dupę katamity, bo taki los frajera w rosyjskim ''raju krat''. 

Podsumowując nasze rozważania: skoro zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie o Niemcach już nie wspomniawszy, nie traktują serio narzucanych innym przez się zasad, jako to ''wolny rynek'', tudzież własny zakłamany całkiem ''konserwatyzm obyczajowy'', wreszcie ''praworządność'' i skompromitowane do szczętu ''europejskie wartości'', i my Polacy nie musimy tak nimi się przejmować jak dotąd. Puszczajmy więc ich pieprzenie mimo uszu, korzystając za to ile wlezie z tego, co nam oferują - nic zaś lepszego jak sojusz z imperiami morskimi Anglosasów na rynku dla nas nie ma, choć będzie to wymagać niemałego zaparcia w znoszeniu odbytniczego odoru LGBTarianizmu, zaniesionego nad Wisłę przez Jankesów. Cóż począć jednak, skoro alternatywą jest wydymanie Polski przez rosyjskiego ''katechona'', na spółę z niemieckim transem, boć nigdy dość powtarzać, że jedyny trójkąt na jaki możemy liczyć z Berlinem i Moskwą to zerżnięcie nas na dwa baty - jako zdeklarowany ''homofob'' chromolę serdecznie taką ''perspektywę''. I co bodaj najważniejsze: konwulsje i polityczne bankructwo ''ideowej prawicy'' nie może nas czynić ślepym na postawę komuchów jak Waldemar Pawlak, który zgrywa obecnie niewiniątko. Czaorzasty też ponoć rzuca teraz gromy na Moskwę - wpierw niech lepiej zapyta swego towarzysza Millera, gdzie to on latał po partyjną forsę. Dlatego wszystko cośmy tu pisali o LGBTarianizmie, genderach itd. jest nadal w mocy, bowiem jeśli tylko zmieni się polityczny klimat, niewyżyte piździszcza pokroju Suchanow będą nam stawiać za wzór rosyjskie prawo aborcyjne, bez złudzeń. Moskwa jeśli zajdzie potrzeba wypnie zad globalistom, a fanatyczni wyznawcy ''katechona'' przełkną to niczym dubajskiego ''kasztana'', widać to po deklaracjach pomienionego wyżej Biełousowa - oczywiście z nim także rzeczy się mają jak w ''Rewizorze'': ''jeden tam porządny człowiek, ale po prawdzie też świnia''. Dlatego grozi bojkotującym Rosję zagranicznym firmom państwową grabieżą majątku, ale czegoż innego się po nim spodziewać, skoro jest częścią kremlowskiej mafii, tyle że gangusem w białych rękawiczkach. Przynajmniej nie odjebało mu jak Duginowi, który wojnę Rosji przeciw Ukrainie rozpatruje już w kategoriach eschatologicznej walki sił Dobra ze Złem. Nie dziwi mnie to jednak ani trochę, bom dawno zdemaskował nicość tegoż gnostycznego opętańca, żadnego tam ''eurazjaty'' a germanofila i radykalnego okcydentalisty, zapatrzonego w zachodnioeuropejski okultyzm na modłę ''czarnego zakonu'' SS - więc jebał go pies!