sobota, 29 stycznia 2022

W Kitaju antyszczepów nie znaju.

...a i putinowska Rassija zabiera się za ich eliminację, o czym u nas jakoś cichutko. Trudno zresztą dziwić się, że milczą o tym rządowi propagandyści z ''GaPola'' i TVP, ale i platformerska oraz lewacka tłuszcza, bo wówczas wyszłoby na jaw jak wiele z narzucanych przez nich rozwiązań walki z covidem, do złudzenia przypomina te stosowane przez zamordystyczne reżimy. Chciałbym obaczyć czołowych polityków PO, PiS i Lewicy oraz ich medialnych klakierów, jak głośno prawią: ''no proszę, w Rosji i Chinach nikt nie przejmuje się antyszczepionkowymi szurami, raz dwa zaprowadzono obowiązkowe kody QR a nawet godzinę policyjną w niektórych co bardziej zakażonych regionach, można?!'':))). Niniejszy tekst zainspirowała wzmianka w zeszłotygodniowym wpisie Foxa na temat surowych obostrzeń antypandemicznych w Rosji, krótki przegląd rosyjskich mediów pod tym kątem jakiego dokonałem, z nawiązką potwierdził podawane przezeń informacje z anglojęzycznych stron. W ogóle polecam lekturę rosyjskojęzycznych mediów, rzecz jasna z należytym dystansem, kto nie zna bukw ni pamięta ich z PRL-owskiej jeszcze szkoły może posłużyć się całkiem niezłymi sieciowymi tłumaczami, zawsze idzie coś wyrozumieć a naprawdę warto. Bowiem gdy uda wam się przebić przez barierę cyrylicy, pojmiecie w jakiej medialnej klatce jesteśmy trzymani i spojrzycie na rzeczywistość z zupełnie innej strony. Pisałem tu onegdaj jaką radochę miałem porównując biogramy ''opozycyjnych dziennikarzy'' w Rosji np. niejakiego Siergieja Dorienko, u nas przedstawianego jako zaprzysięgły wróg Putina ale nic o tym, że to on właśnie wykreował go na męża stanu, działając na zlecenie żydoruskiego oligarchy Bierezowskiego, i dopiero potem obaj pożarli się z następcą Jelcyna o kasę i polityczne wpływy. Lansowana w naszych mediach na liderkę prozachodniej, białoruskiej opozycji Cichanouska, regularnie apeluje na łamach rosyjskich portali informacyjnych do władz Kremla o polityczną interwencję w jej kraju, o czym w Polsce bodaj wspomina tylko Marek Budzisz a i to półgębkiem jedynie. Dobra, mówili o tym jeszcze w radiu Wnet i na jakimś dziwnym profilu na TT, niby popierającym antyłukaszenkowców, ale przy okazji szerzącym ruską dezinformację, to jednak wciąż za mało aby przebić się z podobnym przekazem do bańki informacyjnej w jakiej tkwią widzowie TVN jak i TVP. I tak jest ze wszystkim, choćby rzut oka na rosyjski biogram Żomarta Tokajewa wystarczy by pojąć, że nowy władca Kazachstanu jest moskiewskim agentem szpiegującym Chiny. Typ jeszcze na studiach w stołecznej szkole dyplomacji, skądinąd do dziś kuźni rosyjskich kadr państwowych, został wysłany na przeszpiegi w ramach stażu w ambasadzie ZSRR w Pekinie. Później pełnił analogiczne funkcje w takiejże placówce w Singapurze, również stojącym przecież Chińczykami, następnie odbył prawie roczny kurs pogłębionej znajomości języka i kultury kraju na uczelni dla obcokrajowców w Pekinie, by zwieńczyć karierę w dyplomacji ZSRR powrotem do służby w ambasadzie w stolicy CHRL. Modelowy żywot jawnego agenta rzekłbym, koordynującego na miejscu pracę siatki tajnych wywiadowców, dlatego choć w pierwszej chwili po zapoznaniu  się z jego biogramem uznałem go za kandydata ''kompromisu'' Moskwy i Pekinu, po namyśle jednak już tak nie uważam. Bowiem jak się przekonamy, nie przypadkiem zapewne najostrzejszy antycovidowy reżim panuje w azjatyckich rejonach Rosji sąsiadujących z Chinami, zaś na granicy między oboma krajami trwa cicha wojna handlowa. 

Dlatego będę korzystał głównie z informacji podawanych przez rosyjskojęzyczny portal zajmujący się sprawami Syberii, gdyż wbrew stereotypowi wyludniającego się zadupia i li tylko dawnego miejsca kaźni łagierników, jest to kluczowy śmiem twierdzić rejon Eurazji w którym decydują się w dużym stopniu jej przyszłe losy. Gwoli uczciwości nadmienić należy, iż SibReal [''Сибирь.Реалии''], bo o nim tu mowa, stanowi ''prywatną'' agendę informacyjną Kongresu USA, czyli wiadomo - ''amerykańska agentura'' wpływu dla xxxportalowców, kamratów i tego typu promoskiewskich spierdolin. Przynajmniej jednak dzięki temu nikt nie zarzuci mi, iż kolportuję z kolei ''ruską propagandę'' to raz, a poza tym w obliczu niemal całkowitej monopolizacji obiegu informacji przez putinowski reżim, nie ma bodaj innej możliwości by wywiedzieć się czegoś wiarygodnego o sytuacji w Rosji, bez zafałszowania przekazu przez reżimowe media typu ''Sputnik''. Aczkolwiek i z nich na upartego można wyczytać całkiem ciekawe rzeczy, odkłamujące nieco obraz wewnątrzrosyjskich stosunków jaki w Polsce mamy, a na czym żeruje dezinformacja szerzona przez Kreml oraz jego tajne służby, często z powodzeniem niestety. Poza tym rosyjscy dziennikarze i korespondenci SibReal zgodnie z nazwą portalu, wygląda naprawdę dobrze orientują się w lokalnych realiach ''głubinki'', owej prawdziwej Rosji jaką stanowi bezkresny interior rozciągający się poza wielkomiejskimi wyspami Moskwy i Petersburga, stąd warto spojrzeć na rzecz z tej właśnie strony, kluczowej powtarzam dla obecnej sytuacji ''pandemicznej'' w Eurazji. W ogóle każda polska chujnia, jakiej istnienia oczywiście nie przeczę, znajduje w Rosji swój odpowiednik potwornie zwielokrotniony proporcjonalnie do rozmiarów kraju. Polecam lekturę pracy Konstantego Usenki o rosyjskiej scenie muzyki alternatywnej, gdzie wyczytać można jak to kiedy na przełomie lat 80/90-ych polscy skinheadzi lali panczurów wojskowymi pasami z metalowymi klamrami, samemu przy okazji nieraz zbierając łomot w odwecie, w tym samym czasie jeszcze za gnijącego ZSRR ruskie ''drechy'' tzw. gopnicy nakurwiali miejscowe ''dzieci-śmieci'' żelaznymi prętami i kluczami francuskimi, do krwi i wstrząsu mózgu bywało ze skutkiem śmiertelnym. Wolnorynkowe Janusze ekonomii nie powiedzą też korwinowym kucom, że w putinowskiej Rosji wielki biznes, często zagraniczny, faworyzowany jest kosztem średniej i drobnej przedsiębiorczości samych Rosjan. Jeszcze gdy zaczął się okołopandemiczny zajob, Putin ustanowił specjalnym dekretem listę ''strategicznych'' firm, wyłączonych spod lockdownowych obostrzeń. Znalazło się na niej wiele zagranicznych sieciówek, między innymi... niemiecki Adidas:))). Z drugiej, co ja się czepiam - przecież w Rosji akurat buty i dresy nade wszystko z wiadomymi paskami, faktycznie stanowią towar pierwszej potrzeby: Rosjanie, zupełnie jak amerykańscy ''czornożopcy'', mogą żyć w kompletnym syfie i rozpiździaju, ale pokazać się muszą, że ich stać ot co, bo ''jebać biedę''. Peter Pomerantsev w zbiorze kapitalnych reportaży o współczesnej Rosji, opisuje min. rosyjskich gangsterów z Syberii noszących markowe, wyprasowane dresy niczym najlepsze garnitury u topowych biznesmenów, dla których wypasione SUV-y robią za luksusowe wille na kółkach z jacuzzi i zestawami kina domowego w środku, gdy ich prawdziwe domy przypominają cygańskie rudery pełne liszajów na ścianach. Nie może stąd dziwić, że kiedy regionalne władze syberyjskiej Chakasji ustanowiły surowy nawet jak na rosyjskie warunki antycovidowy reżim, narzucając godzinę policyjną i zakaz działalności gospodarczej rujnujący min. lokalnych restauratorów, wraża amerykańska sieciówka gastronomiczna KFC jak gdyby nic otworzyła na miejscu swą siedzibę, przed którą natychmiast ustawiły się tłumy łamiąc wszelkie obostrzenia.

Przypadek tej autonomicznej republiki, położonej w azjatyckiej części Rosji niedaleko granicy z Mongolią, jest znamienny bowiem pewna samodzielność jej władz, by nie rzec wprost nadgorliwość w antypandemicznym zajobie, podobna zresztą w tym innym pozaeuropejskim rejonom FR jako to z jednej strony Tatarstan, drugiej zaś Kamczatka na ten przykład, rzuca właściwe światło na panujący także u nas mit o jakoby silnej, scentralizowanej władzy samego Putina. Nikt bodaj nie ośmieszył go bardziej niż Kadyrow, który ustanowił własny emirat na Kaukazie za wypłacany mu przez Moskwę suty haracz. Ostatnio tak się rozbisurmanił, że kazał porwać z odległego o prawie 2000 km od Czeczenii Niżnego Nowogrodu żonę skonfliktowanego z nim lokalnego sędziego, za nic mając sobie federalne prawo Rosji. Zresztą pobicia a nawet skrytobójcze egzekucje wrogów kaukaskiego watażki, nie tylko czeczeńskich ale i spośród Rosjan, na terenie całego kraju i poza jego granicami zdarzały się już wcześniej. A do tego Ramzan poważył się na wygrażanie członkowi afiliowanej przy Putinie prezydenckiej Rady Praw Człowieka Igorowi Kaljapinowi, skądinąd nie po raz pierwszy. Mimo to Kreml udaje żałośnie, że problemu nie ma jeśli idzie o nurzanie w błocie autorytetu władz Rosji przez czeczeńskiego gangstera, ustami swego rzecznika Pieskowa nazywając miotane przezeń wyzwiska i groźby pod adresem naczelnych urzędników państwa jego ''prywatnymi opiniami''. Wzorzec ''silnego człowieka'' i męskości, jakim ma być Putin wedle suflującej już jawnie rosyjski agitprop ''Wybiórczej'', wychodzi tym samym na słabeusza i nieledwie małego chujka terroryzowanego przez islamistycznego rezuna. Skądinąd to jest niepojęty dla mnie fenomen, że łysiejącego kurdupla z nabotoksowanym jak gwiazda porno ryjem, wykreowano na dwumetrowego niemalże Chada polityki! Z drugiej, skoro Kaczyński to ''karakan'' a wyższy odeń o cały centymetr Kwaśniewski, ochlajtus i ulaniec robił tu onegdaj za przystojniaka, to wszystko jest możliwe. Bezczelność a może głupota Kadyrowa osiągnęły stąd już takie rozmiary, że de facto sam przyznał sobie niedawno tytuł ''obrońcy praw człowieka'', obdarzając nim też mamusię i zginiętego w tajemniczym do dziś zamachu ojca, także prorosyjskiego jak on satrapę. Podobna anarchia panuje również w innych kaukaskich republikach Federacji Rosyjskiej, a nawet Tatarstanie, gdzie lokalni ''chanowie'' postępują jednak rozsądniej, mniej ostentacyjnie od swych muzułmańskich braci, zbyt krewkich na to górali, w myśl zasady: ''tisze budiesz, dalsze jediesz''. Władze tego ostatniego kraju związkowego, wyprzedziły samą Moskwę jako się rzekło w narzucaniu ostrych rygorów antypandemicznych na miejscową ludność, wprowadzając jeszcze w listopadzie zeszłego roku wymóg posiadania świadectw zaszczepienia, czyli kodów QR dla korzystania z miejskich linii autobusowych. W praktyce położyło to transport publiczny wywołując wściekłość licznych pasażerów i masowe protesty wywołane chaosem podobnym temu we wspomnianej Chakasji. Parę miesięcy wcześniej, bo już w czerwcu 2021 r. w Buriacji rozciągającej się nad Bajkałem i tuż przy granicy z Mongolią, miejscowe władze ogłosiły ostry lockdown. Idiotyzm tych obostrzeń polegał na tym, że na wieść o nich ludzie rzucili się do sklepów robić zapasy, co rzecz jasna tylko wzmogło emisję wirusa w tłumie i do tego jeszcze sprzyjającym temu letnim zaduchu i upale [ o tym, że zakazy położyły miejscowy handel i turystykę, nawet nie ma co wspominać ]. W tym samym czasie w Jugrze po wschodniej części Uralu, władająca krajem gubernator zarządziła ''samoizolację'', a w praktyce areszt domowy niezaszczepionych mieszkańców regionu. Kamczatka zaś stała się pierwszym terytorium Rosji, gdzie bez ważnego kodu QR nie można było wejść na pokład samolotu od końca listopada zeszłego roku. Biorąc pod uwagę, iż lotnictwo jest tam bodaj głównym środkiem komunikacji z resztą kraju, ze względu na izolację półwyspu z racji jego położenia, wymóg okazał się wyjątkowo dolegliwym dla miejscowych administracyjnym przymusem. Niecały miesiąc później w położonym tuż przy granicy z Chinami Chabarowsku, niezaszczepieni emeryci utracili ulgowe przejazdy transportem publicznym na mocy zarządzenia miejscowych władz. Lokalne władze Kraju Chabarowskiego nie oglądając się na Moskwę, aczkolwiek na pewno za jej przyzwoleniem, nałożyły obowiązek szczepień na wszystkich mieszkańców powyżej 60 roku życia. W stolicy regionu nieco wcześniej dla zachęty rozlosowano wśród zaszczepionych specjalne nagrody, na tle lokalnej nędzy prawdziwym hitem loterii okazał się certyfikat na 3 tony węgla za szprycę...

Insza inszość, że ta srogość zarządzeń prowincjonalnych urzędników państwowych jest na pokaz, maskując ich nieudolność i chaotyczność zaprowadzanych obostrzeń. Z najnowszych danych rosyjskiego urzędu statystycznego jednoznacznie wynika, iż syberyjskie ''samorządy'' nawet do 4-5 razy pomniejszały liczbę ofiar covida na własnym terenie! Od niemal samego początku pandemii w Rosji urzędnicy uprawiali ''spychologię'', zrzucając odpowiedzialność za szerzenie się wirusa na barki lekarzy, ci zaś poczęli w desperacji słać dramatyczne apele do Putina i Szojgu, skarżąc się na brak miejsc dla chorych w szpitalach, leków dla nich i wygórowane ceny medykamentów, absurdalne przestoje karetek pogotowia z dogorywającymi często w nich pacjentami itd. Bywało, że ludzie pozbawieni opieki lekarskiej popełniali samobójstwa, a wymagających pilnie leczenia starców odsyłano na pewną śmierć do domów, z racji obłożenia placówek medycznych zarażonymi covidem. Swoje robi też dramatyczny brak lekarzy, oraz ich migracja do innych regionów Rosji za lepiej popłatną pracą, w efekcie niedawno w Chakasji zmarła dziewczynka, dziecko jeszcze wskutek nieobecności chirurga na oddziale dla chorych na covid miejscowego szpitala, tudzież antypandemicznych procedur idiotycznie spowalniających pracę pogotowia - skąd my to znamy... Osobną kwestią jest wyraźna niechęć samych medyków do szczepień np. w Żydowskim [ z nazwy już tylko ] Obwodzie Autonomicznym na Syberii aż 27 pracowników pogotowia złożyło wymówienia, byle nie dopełnić takowego wymogu nałożonego na nich przez władze. Zanim jakiś proszczepowy szur pocznie wyzywać ich od ''oszołomów'', radzę wpierw sięgnąć do wywiadu z rosyjską biolog molekularną Olgą Matwiejewą zamieszkałą w USA, która pod koniec podaje sensacyjną wprost informację, aż zacytuję wpierw w oryginale: ''В большинстве стран вакцину можно внедрить, если есть данные о ее эпидемиологической эффективности. В России это не так – для начала массовой вакцинации таких данных не требуется.'' Czyli: ''W większości krajów szczepionka może być wprowadzona, jeśli istnieją dowody na jej skuteczność epidemiologiczną. W Rosji tak nie jest - do rozpoczęcia masowych szczepień nie są potrzebne takowe dane.'' - !!! Oznacza to ni mniej ni więcej, że Rosja Putina stanowi wymarzony wprost poligon doświadczalny dla masowych eksperymentów medycznych koncernów farmaceutycznych, stąd nie dziwota iż nawet tamtejsi lekarze, pielęgniarki i sanitariusze wzbraniają się przed szprycowaniem ''Sputnikiem'' i tego typu nieprzebadanymi należycie syfami! Dlatego władzom pozostaje jedynie tradycyjny zamordyzm, i tak pod koniec zeszłego roku rosyjska Duma przyjęła projekt ustawy, dający szefom regionów i republik autonomicznych prawo do nakładania wymogu legitymizowania się przez obywateli ważnym kodem QR, dla korzystania z kawiarni, restauracji, imprez masowych czy placówek kultury. Nieudany test egzekwowania takowego obowiązku w komunikacji miejskiej przeprowadzony wcześniej w Tatarstanie o jakim wspominaliśmy, pozwolił odegrać Putinowi rolę ''łaskawego dobrodzieja'' i pod jego naciskiem zrezygnowano zeń w ostateczności. Nie obyło się przy okazji bez kuriozalnych przepychanek między rosyjskimi parlamentarzystami i niemal doszło do rękoczynów, gdy komunistyczni deputowani wystąpili z plakatem protestującym przeciw ''QR-faszyzmowi'' - bolszewicy stający w obronie zagrożonych wolności to zupełnie niczym naziści potępiający Holocaust:). Swoje zrobiły też ostre protesty samych Rosjan przeciwko neostalinowskiej ''cyberpaszportyzacji'', koordynowane przez takie organizacje jak ''Meduza'', co spotkało się z represjami ich działaczy ze strony władz. W ogóle to jest ciekawa sprawa z tymi nieszczęsnymi elektronicznymi kodami: z jednej widać tu ewidentną inspirację władz Rosji Chinami, które jako pierwsze zaprowadziły je na tak masową skalę. Podobnie rzecz ma się w przypadku opisanych wyżej azjatyckich republik związkowych i obwodów autonomicznych FR, przodujących w narzucaniu surowych obostrzeń na miejscową ludność, czerpanie przez nie wzorów od sąsiedniego mocarstwa jest tu oczywiste. Jakub Benedyczak z PISM w swej analizie okołopandemicznej współpracy Moskwy i Pekinu, wskazuje iż:

''W latach 2018–2019, w ramach rosyjsko-chińskich projektów (np. „inteligentna policja”), władze lokalne Moskwy i Tatarstanu oraz delegacje rosyjskich ministerstw odbyły serię wizyt w miastach ChRL, m.in. w centrum innowacji policyjnych i oddziałach koncernu Huawei. Zbierały tam doświadczenia w zakresie monitoringu opartego na sztucznej inteligencji. W rezultacie Rosja kupiła od chińskiego koncernu kamery przemysłowe (Tatarstan i Moskwa użyły ich już w czasie pandemii), zapowiadając zainstalowanie ich w liczbie ok. 200 tys. w całym kraju. Zakupiony z ChRL sprzęt jest obsługiwany przez rosyjską sztuczną inteligencję, która w czasie rzeczywistym np. identyfikuje twarze, cechy jednostkowe (np. płeć, wiek) i nietypowe zachowania. Instytucje państwowe, w tym FSB, udzielały wsparcia rodzimym firmom (głównie VisionLabs i Ntech), które rozwijają rozwiązania z zakresu sztucznej inteligencji. Opracowały one m.in. aplikację, która rozpoznaje zdjęcia i łączy je z profilami w VKontakte (odpowiednik Facebooka). Obecnie zaś konstruują przeznaczone dla służb mundurowych okulary wyposażone w system rozpoznawania twarzy, które zostaną wykorzystane podczas manifestacji. Innymi rozwiązaniami zapożyczonymi z Chin, są kody graficzne szybkiej odpowiedzi (QR) i aplikacja „monitoring społeczny”. Ściągnięcie aplikacji było obowiązkowe dla wszystkich zarażonych COVID-19, którzy przechodzili domową kwarantannę. Umożliwiała ona np. policji i Gwardii Narodowej śledzenie osób chorych (miejsce pobytu, stan zdrowia itd.) przez dostęp do pełnej zawartości telefonu mobilnego. Dla moskwian zmuszonych do poruszania się po mieście (np. ze względów zawodowych) konieczne było ściągnięcie na telefon kodu QR, który dawał dostęp do baz geolokalizacji oraz informacji o stanie zdrowia. W połowie maja twórcy systemu szybkich płatności (zarządzanego przez Centralny Bank FR) zaproponowali nadanie Rosjanom indywidualnych kodów QR, ułatwiających dokonywanie płatności i ubieganie się o kredyt. Rozwiązanie to oznaczałoby skoncentrowanie w jednym kodzie szczegółowych danych osobowych (np. historii finansowej), prawdopodobnie przy pozornej jedynie anonimowości danych, do których dostęp w rzeczywistości miałyby rosyjskie władze.''

- Tatarstan dodajmy był też poligonem doświadczalnym wdrażania wymogu testów QR w przestrzeni publicznej, już na miesiąc przed nieudanym zastosowaniem ich w komunikacji miejskiej, jak to wyżej opisano. Obok godziny policyjnej zaprowadzonej w Chakasji jako pierwszej, czy zakazu podróżowania samolotami bez ''cyberpaszportu'' na Kamczatce o jakich wspominaliśmy, razem wskazuje to na militarną niemal mobilizację ludności w mniej lub bardziej graniczących z Chinami rejonach Rosji. I na tym właśnie polega druga, równie intrygująca strona medalu: ruska agentura wpływu ostatnio dostaje niemal orgazmu od wała, jakiego okazała nam sojusznicza jakoby Ukraina, sabotując polskie koleje blokadą tranzytu przez swe terytorium. Tyle że podobna sytuacja, i to od dłuższego już czasu, ma miejsce na granicy między współpracującymi rzekomo ściśle Rosją i Chinami! Jeszcze w listopadzie 2021 r. lokalne chińskie władze pogranicznych terytoriów nałożyły zakaz na import towarów żywnościowych z Rosji, w obawie przed zawleczoną stamtąd wtórnie zarazą covida. Zwiększony rygor testów na obecność wirusa i procedur ochronnych niepomiernie wydłużył kolejki TIR-ów na przejściach granicznych, gdzie rosyjscy kierowcy zostali zmuszeni przez Chińczyków do czekania na przepuszczenie ich nawet ponad miesiąc, odmrażając tyłki w surowych warunkach polarnej zimy. Taka sytuacja trwa praktycznie do dziś mimo monitów rosyjskiego MSZ do władz CHRL, i ciągnie się zresztą z przerwami od niemal 2 lat będzie, wywołując protesty wkurwionych rosyjskich przewoźników już wiosną jak i jesienią 2020 roku. Wtedy też władze w Pekinie miały zaapelować do lokalnych rządów pogranicznych rejonów FR, aby przedsięwzięły ''energiczne działania'' czyt. posprzątały wreszcie u siebie burdel jaki zachodzi tam co do likwidacji ognisk zarazy, grożąc przedostaniem się jej na chińskie terytorium. Jeśli to wszystko nie wygląda na cichą wojnę handlową i napięcie polityczne między Rosją a Chinami, to nie wiem co jeszcze może na to miano zasługiwać. Każe to w innym świetle patrzeć na niedawny prorosyjski zamach stanu w Kazachstanie, nie wiadomo bowiem wobec kogo tak naprawdę była to demonstracja Moskwy? Raczej nie USA jak prawią w mediach, które to mocarstwo wycofało się niemal całkiem z Azji Środkowej żałośnie podając tyły w Afganistanie, prędzej więc pod adresem znacznie bliższego ''sojusznika''. Przecież Nazarbajew starał się prowadzić tak wielbioną przez dupoendecję i rozmaitych ''niedorealistów'' w Polsce ''politykę wielowektorową'', tradycyjne wpływy Rosji w krajach d. carskiego imperium i ZSRR równoważąc więzami ekonomicznymi i politycznymi z Pekinem, tudzież krajami UE czy Turcją. Moskwa więc mogła w końcu zdenerwować się i zakończyć tę komedię względnej samodzielności kazachskiego satrapy, odpalając na miejscu swego starego agenta szkolonego do szpiegowania Chińczyków. Wyrazy zaś poparcia dlań z ich strony, oraz prawione pod jego adresem dyplomatyczne dusery wyglądają w tej sytuacji na robienie dobrej miny do złej dla Pekinu gry, cóż obaczymy wkrótce jak z tym jest. Oczywiście bez złudzeń, nie będzie z tego żadnego ''odwróconego Kissingera'' mimo jego serdecznej zażyłości z Putinem, jednak ścisły sojusz militarny i strategiczny Rosji i Chin nie wyklucza wcale rywalizacji między nimi na innych polach, kto tego nie pojmuje powinien dać sobie spokój z wymądrzaniem się na temat polityki. Jak choćby Sokała, LGBTarianin i mason n-tego stopnia z którego jest dosłownie agent - sadzi farmazony jak na fartuszkowego przystało, że póty Rosja jest suwerenna Europy wschodniej nie zaatakuje, i jedynie zależność od Chin może ją do tego skłonić, bo nie morduje się przecie tego, komu sprzedaje się surowce, ale że to samo można rzec o chińskim eksporcie do UE to już pan ''ekspert'' raczył był pominąć w swej ''analnizie'', wot logika. Wedle niego mamy więc pokornie czepiać się brukselskiej klamki, bo jak nie to przyjdzie zły Putin i nas zje, nieważne że przez to będziemy zmuszeni kupować ruski gaz od niemieckiego pośrednika, cóż się jednak spodziewać po podwładnym SB-eka, który ukończył szkołę PRL-owskiego wywiadu w Starych Kiejkutach i to w środku trwania ''stanu wojennego''. Takich to mistrzów strategii mamy i gejopolityków - Wielki Architekcie i Zegarmistrzu Światła Purpurowy, miej nas w swej opiece! Kto zaś trzeźwe uwagi o politycznej grze antycovidowymi szczepionkami traktuje bezmyślnie jako ''szuryzm'', niechże sięgnie do studium obecnego sojuszu Pekinu i Moskwy stworzonego przez Ośrodek Studiów Wschodnich, gdzie w zakończeniu czytamy: 

''FR i ChRL stworzyły także de facto konkurujące ze sobą szczepionki przeciwko koronawirusowi SARS-CoV-2. Na arenie międzynarodowej oferują one swoje preparaty przede wszystkim państwom rozwijającym się, ale popyt na tanie i łatwe w dystrybucji, choć mniej skuteczne produkty tego typu jest na świecie tak duży, że trudno mówić o rzeczywistym współzawodnictwie. Od samego początku obaj partnerzy uznali także, że wykorzystają je do rozszerzenia wpływów w państwach Trzeciego Świata i dalszego podważenia dominującej roli USA. Moskwa i Pekin traktują wyścig szczepionek jako przedłużenie rywalizacji technologicznej, ideologicznej i politycznej z Zachodem, dlatego od samego początku blisko współpracują, a tamtejsze grupy eksperckie aktywnie wymieniają się doświadczeniami z badań klinicznych. W FR przeprowadzono trzecią fazę testów jednego z chińskich preparatów, a na początku lutego 2021 r. szef Rosyjskiego Funduszu Inwestycji Bezpośrednich zapowiadał, że pod koniec miesiąca ruszy wspólna produkcja Sputnika V w ChRL – jednak jak dotąd (połowa 2021 r.) nie ma na ten temat żadnej informacji. Podobnie jak w przypadku rynku uzbrojenia część państw z powodów politycznych nie jest zainteresowana chińskimi szczepionkami – przykładowo Wietnam, mimo że ChRL zaproponowała mu oraz innym państwom Azji Południowo‑Wschodniej priorytetowy dostęp do nich, nie odpowiedział dotychczas na tę ofertę, ale zadeklarował już wcześniej chęć zakupu Sputnika V. W podobnych okolicznościach Moskwa i Pekin będą akceptować wzajemne współzawodnictwo, ponieważ tak długo, jak ich wspólnym, nadrzędnym celem jest dyskredytacja Zachodu i jego szczepionek, kwestią drugorzędną pozostaje, czy państwa trzecie korzystają z preparatu z Chin czy z Rosji – byle tylko nie stosowały tych wytworzonych przez ich przeciwników.''

- w uzupełnieniu dodajmy, że wspólna produkcja Sputnika w końcu ruszyła, czym pod koniec zeszłego roku Putin nie omieszkał pochwalić się podczas wideokonferencji z Xi Jinpingiem. Zapomniał tylko dodać, że było to konieczne z racji żałosnej niewydolności rosyjskiego przemysłu farmaceutycznego, który zawalił wcześniej zamówienia na partie szczepionki do wielu krajów, co wywołało rezygnację zeń rządowych odbiorców w Gwatemali czy Brazylii. I to przy nikłym udziale rzędu 100 milionów dawek w łącznej produkcji światowej do połowy zeszłego roku, gdy w tym samym czasie Chiny liczone z Zachodem natrzaskały ich prawie 3 i pół miliarda! Nie dziwota stąd, że nawet Tadżykistan jaki Moskwa uznaje za swą strefę wpływów, zdecydował się przyjąć od USA półtoramilionową partię Moderny, i to akurat kiedy stolicę kraju Duszanbe wizytował dowodzący rosyjską armią Szojgu, co stanowiło bolesny cios w kremlowską ''dyplomację szczepionkową''. Klęską wizerunkową Putina jest także, iż musiał tyle czasu zabiegać aby ''Kitajce'' poratowały mu tyłek, gdy od dawna bez problemu produkują masowo szpryce na użytek wrażego Zachodu, nade wszystko AstraZenecę. Rosja zrobiła też dobrze Amerykanom swą obecną presją surowcową na Europę, co na tyle wywindowało panujące w niej ceny na gaz i zapotrzebowanie nań z alternatywnych źródeł, że jankeskie statki z LNG płynące do Azji poczęły zawracać na Stary Kontynent, gdzie jego sprzedaż stała się dzięki temu bardziej opłacalna. Nie wiadomo więc kto tu z kim jest tak naprawdę w sojuszu i kręci interesy, tym bardziej że Moskwa nie za wiele może zaoferować Pekinowi gospodarczo, poza tradycyjnym dla niej eksportem broni, surowców naturalnych i produkcją żywnościową, nie bez trudności jak widzieliśmy czynionych przez samych Chińczyków. Pomijam już rabunkowy wyrąb i przemyt do Chin zagrożonych wyginięciem gatunków drzew z Syberii, skądinąd katastrofa ekologiczna jaka ma tam miejsce i bezmyślność w postępowaniu z nią miejscowych władz, to temat godny osobnego omówienia, żaden ''Greenpeace'' się tym jednak nie zajmie, bo siedzi w kieszeni Kremla. W każdym razie Chińczycy oraz inne azjatyckie nacje Dalekiego Wschodu są stawiane Rosjanom za wzór, jeśli idzie o radzenie sobie ze zwalczaniem ''pandemii''. Znamienne, iż rosyjskojęzyczny amerykański de facto portal jakim jest SibReal na który się tu głównie powołujemy, cytuje jakiegoś Rosjanina mieszkającego w Chinach, który z aprobatą wyraża się o praktykach miejscowych władz jakie ''nie dają szans antyszczepionkowcom'', ni protestacyjnym pikietom przeciwko ''cyberkenkartom'' jak to ma miejsce w Rosji. Trochę to więc dziwne, a wręcz cuchnie monstrualną hipokryzją, że strona służąca promowaniu wolności prezentuje w pozytywnym świetle komunistyczny zamordyzm i bolszewickie skundlenie chińskiego społeczeństwa, ale czegóż się spodziewać po obecnej ''tęczawej'' Ameryce spod znaku BLM i Antify. Póki co w Rosji dominować zdaje się tradycyjny dla tego państwa burdel w zwalczaniu covida, maskowany jak zawsze pozorowanymi działaniami rządzących i srogością na pokaz, głównie kosztem syberyjskich autochtonów oraz rosyjskiej ludności Azji. Putin zaś zrzucając odpowiedzialność za narzucanie niepopularnych społecznie rozwiązań na lokalne władze, i dając im w tym względzie spory margines swobody, wychodzi na żałosnego tyrana jakim jest w istocie, obawiającego się konsekwencji swoich decyzji, których podjęcie przystoi prawdziwemu przywódcy.

Niewiele lepiej pod tym względem wygląda sytuacja w pogranicznych europejskich częściach Rosji jak Obwód Kaliningradzki czy Petersburg - w dawnej stolicy carów, by obejść zakaz pracy nocnej barów i restauracji, wystarczy wsiąść do metra i udać się do podmiejskiego Murino stanowiącego formalnie odrębną miejscowość, stąd znajdującego się poza jurysdykcją lokalnych władz, choć de facto jest to dzielnica miasta nad Newą. W ogóle lockdowny w największych ośrodkach kraju skutkują jedynie najazdem wielkomiejskich turystów na prowincjonalne ośrodki wypoczynkowe np. na Kubaniu czy w Jarosławiu, pozostali zaś w Moskwie i Petersburgu gremialnie zlewają obostrzenia, o czym świadczą prawdziwe tłumy na ulicach w tym czasie. Nie dziwota stąd, że chaotyczna i ''niekonsekwentnie represyjna'' polityka władz, przyniosła mierne wyniki jeśli idzie o poziom wyszczepienia narodu: Rosjanie rządzącym jak i nawołującym do szprycowania się patocwelebrytom zwyczajnie nie ufają, poniekąd słusznie. Dlatego ''rosyjski Fauci'' Aleksander Gincburg, ''jewriej'' jak na takich jak on tam mówią i zeszłoroczny laureat nagrody Federacji Gmin Żydowskich Rosji za ''wybitny wkład w rozwój państwowej epidemiologii'', uznał ''omicronową'' mutację wirusa za niewystarczającą dla wyjścia kraju z pandemii. Wedle niego pozwoliłoby na to dopiero wyszczepienie niemal całego narodu, na poziomie 75-80% populacji i to w zaledwie pół roku, rozrzuconej do tego na tak ogromnym terytorium jakie zajmuje Rosja! Oczywiście władzuchna nie ma pretensji do siebie za cuchnące nową ''stachanowszczyzną'', wzięte z sufitu nierzeczywiste cele i płynącą stąd nieudolność w ich realizowaniu. Wspomniany już rzecznik Kremla Pieskow woli obwiniać za to ''niską świadomość'' samych Rosjan, ciemnego ''głubinnego narodu'' jakim to pogardliwym mianem określają go rządzące elity. No i rzecz jasna rolę ''złego luda'' pełnią dlań miejscowe ''antyszczepy'' - z tymi ostatnimi mają się prawdziwe cuda: jednym z najgłośniejszych tamże jest bloger i autor książki demaskującej ''spisek Big Pharmy'', ukrywający się pod pseudonimem ''Amantonio''. Podejrzane ''dziennikarskie śledztwo'' [ skąd cudzysłów wyjaśni się później ] ustaliło, że to jakiś ruski Żyd nadający z Izraela wraz ze swą żoną pielegniarką, na 100% wyszczepioną biorąc pod uwagę tamtejszy reżim sanitarny, czyli hipokryzja level hard. Jednak to jeszcze nic, najlepsze że oboje z małżonków udzielało się w przeszłości w jakichś dziwacznych, okultystycznych sektach za którymi pewnie stoi post-sowiecka i nie tylko bezpieka. Żonka ''Amantonio'' miała należeć do tzw. ''anastazjowców'', aktywnych również w Polsce np. na Pomorzu, gdzie tworzą podejrzane ''biznesowe'' organizacje, jak i... w Świętokrzyskiem. Idea jaka im przyświeca to zakładanie ''osad rodowych'', wspólnot skupionych na wyznawaniu czegoś w rodzaju ''prasłowiańskiego szamanizmu'', sektę bowiem założył rosyjski biznesmen, który na pocz. lat 90-ych zeszłego stulecia napotkał jakoby w tajdze starą czarownicę, ową Anastazję co to miała sprzedać mu rzekomo różne ''tajemnice [od]bytu''. Jak widać nie ma takiej głupoty jakiej nie można by opchnąć wystarczającej liczbie durniów, by całkiem dobrze z tego żyć, gratulacje więc dla pomysłodawcy rzeczonego przedsięwzięcia p. Władimira Megre, którego rynek pozytywnie zweryfikował. Jeszcze gorszym hardkorem okazuje się sam ''Amantonio'' - typ brał udział w przestępczej już na całego sekcie Wsiewołoda Rudaszewskiego: żydoruskiego pedofila, jaki znalazł sobie sposób na ruchanie nieletnich Rosjanek. Wmawia otóż zbuntowanym gówniarom, że ich rodzinne domy to ''osobisty Buchenwald'' z którego muszą się wyzwolić, najlepiej podczas organizowanych przezeń orgii. Mimo iż w grę wchodziło nie tylko wykorzystywanie seksualne i gwałty, ale nawet miały zdarzać się morderstwa niechętnych do całkowitego zeszmacenia dziewczyn, ''sex-guru'' jest praktycznie nieuchwytny od wielu lat dla srogiej poza tym wobec politycznych opozycjonistów putinowskiej prokuratury. Jasnym powinno być więc, że kanalię chronią znaczne persony, dla których robi pewnie za rosyjski odpowiednik Marca Dutroux, dostarczającego ''świeże mięsko'' spośród nieszczęsnych i zdeprawowanych zarazem idiotek. 

Dlaczego jednak wobec przytoczonych tu wstrząsających faktów, uznaję śledztwo dziennikarskie jakie je ustaliło za ''podejrzane''? Bowiem stoi za nim jakiś szemrany typ, który nawet nie kryje w przywołanym wyżej tekście, że trudni się cyberszpiegostwem i ma w CV min. długi okres służby w bezpieczniackich agendach ONZ. Nade wszystko jednak czyni on sarkastyczną uwagę pod adresem ukraińskiego uczonego Siemiona Jesilewskiego, jaki badając przypadek ''Amantonio'' doszedł do narzucającego się wprost wniosku, że mamy do czynienia z montażem jakowychś tajnych służb. Wygląda więc na to, że trzeba było zwinąć nieco międzypaństwowy projekt żydoruskiej mafii w obliczu jego możliwej demaskacji, gdyż nie chce mi się wierzyć, iż stojący obecnie postsowieckimi Żydami Izrael, mający jeszcze do niedawna przynajmniej świetne stosunki z Kremlem, nie zlikwidowałby działającego na własnym terenie szkodnika przy srogim reżimie sanitarnym jaki tam panuje, jeśliby tylko była taka wola obu stron. Oczywistym winno być, że ''antyszczepowa szuria'' stanowi idealne alibi władz państwowych, jak i koncernów farmaceutycznych dla ich nieudolności i wszelkich błędów poczynionych w zwalczaniu ''pandemii''. Można przez to zwalić wszystko na wyznawców ''spisku Big Pharmy'', tudzież ''brak świadomości'' u zwykłych obywateli, ich tępotę mówiąc wprost jak pierdolił przywołany już rzecznik Putina. Rządzący przewidując też pewnie opór wobec narzucanych społeczeństwu radykalnych obostrzeń, zadbali przezornie o spacyfikowanie go tworząc koncesjonowanych przez system opozycjonistów, jak ten cały ''Anton Amantonio''. Jesilewski nie ma więc racji odżegnując się od swych pierwotnych ustaleń w obliczu wyników wspomnianego wyżej śledztwa - trafnie jak sądzę rozpoznał sprawę, a para Żydów ze wzgórz Golan podszywająca się pod pansłowiańskich neopogan jest tylko narzędziem tajnych służb, prawdopodobnie wspólnym dziełem izraelskich i rosyjskich. Zbyt cała rzecz śmierdzi podejrzanymi kreaturami, jakie tłumnie kręcą się wokół inicjatywy, a zarazem nadto profesjonalny nosi ona pozór, aby uwierzyć w prywatny wyskok dwójki cwaniaków czy tym bardziej zwykłych pomyleńców. Oczywiście nie znaczy to, iż każdy sceptyk wyrażający uzasadnione często wątpliwości wobec antycovidowych szczepionek, czy tym bardziej biurokratycznych idiotyzmów towarzyszących ''lockdownom'', jest skończonym ''szurem''. Sam proszczepowy bezwzględnie ukraiński uczony wskazuje na opresyjne kretynizmy np. zamykanie ''na kwarantannie'', czyli w domowym areszcie mieszkańców całych bloków jak to ma miejsce w Chinach, a zamiast zwalczać chorobę w rzeczywistości jeszcze tylko ją rozprzestrzenia. Rzecz jasna to wygodne dla funkcjonariuszy totalitarnego systemu takie pójście po najmniejszej linii oporu, tępy komuch bowiem nie pojmuje, że wirusa zwyczajnie nie da się ot tak zakazać, bo nie słucha się on komend ni rozkazów - dla zamordysty niebywałe! Sposobem wszakże na tego ''anarchistę'' nie jest pozostawienie wszystkiego ''wolnemu rynkowi'', czyli pójście na żywioł jak chciałyby tego libki: metodami administracyjnymi możemy chociaż zminimalizować ofiary, zapewniając odpowiednią opiekę nad chorymi, tudzież dbając o należyty państwowy nadzór nad produkcją szczepionek, aby nie budziły one zasadnych wątpliwości dając tym samym żer różnym ''Amantoniom''. Sęk w tym, że nie widać jakoś ku temu dobrej woli u rządzących, i to nie tylko w Rosji czy Chinach, ale i tzw. ''wolnym świecie'' Zachodu jaki sparszywiał do tego stopnia, iż przestajemy dostrzegać różnicę między nim a tamtymi. I tą smutną jak stara pizda Senyszyn refleksją, kończę niniejsze czynione ku przestrodze uwagi o ''antyszczepowej szurii'' na usługach policyjnych reżimów i Big Pharmy. Chinole zaś mają pod tym względem tak dokręconą śrubę, iż nie muszą chyba nawet uciekać się do podobnie żałosnych prowokacji, co żydoruski IZSRRael, dlatego - patrz tytuł.

 

sobota, 22 stycznia 2022

From Raszia łit low.

Stało się jak przewidywałem: kuce i durne POlactwo znowu uratowały tyłek PiS, jego wtopę wizerunkową z ''Polskim [nie]Ładem''. Ultrakaczyści z profilu jego magnificencji Zeliga [ polecam skądinąd uwadze ], już zacierają ręce - cytuję tweet: ''Widzę, że dzięki niezrównanym libkom następuje szybka pięćsetplusizacja Nowego Ładu. Wygląda to obiecująco.''. Zjebaliście to kuce, jak zawsze zresztą pieprzeni nieudacznicy, dzięki wam PiS nie musi się tłumaczyć ''na ile Polski jest ten Ład?'', bo kto niby ma mu to wypominać - wynarodowione POlactwo?! Albo libki, które mają programowo wyjebane na własne państwo i niepodległość finansową swego kraju, pierdoleni frajerzy? Nie pojmują bowiem tępe cwaniaczki, że nie sposób mówić o indywidualnej samodzielności kapitałowej bez zapewnienia sobie odpowiednich ku temu narzędzi ustrojowych, nade wszystko rzeczywiście NARODOWEGO Banku POLSKIEGO. Mów to jednak pustakom, które naprawdę wierzą, że forsa w kieszeni serio jest ich własnością - tuman jeden z drugim nie sięgnie po gotówkę do jakiej niby jest tak przywiązany, aby spojrzeć pod światło na banknot, ujrzałby tam bowiem znak wodny, stempel jedynego rzeczywistego posiadacza ''jego'' pieniędzy. Stratyfikacja społeczna i ogromne nieraz nierówności majątkowe, jakim rzecz jasna nie sposób zaprzeczyć, wyznaczane są przez nasz dostęp do tychże środków finansowych gwarantowanych przez państwo, a tak naprawdę globalistyczną, w praktyce głównie anglosaską finansjerę. Kto tego nie pojmuje jest analfabetą ekonomicznym wierzącym, że odkładane przezeń na koncie pieniądze naprawdę leżą w banku, bo jełop nie słyszał nigdy o ''rezerwie cząstkowej'' czy ''pieniądzu jako długu''. I później pierdoli jak Dubieniecki, korwiniarz z SLD, że jak przestaniemy płacić podatki to rządowi zbraknie na ''przekupywanie hołoty od pińscet z naszych pieniędzy'', tuman jebany! Owszem, dynamiczny rozwój kryptowaluty i technologii blockchain jaki obecnie przeżywamy, faktycznie zmierza w kierunku rzeczywistego posiadania wirtualnego pieniądza [ o paradoksie ] i indywidualnego nim zarządzania. Nie oznacza to wszakże zaniku bankowości centralnej jak roją to sobie libki, wręcz przeciwnie: jej rola wskutek tego jeszcze wzrośnie, jako niezbędnego gwaranta i stabilizatora rozproszonego systemu finansowego, choćby poprzez udzielanie licencji na emisję ''prywatnego'' pieniądza. Naucz się więc kucu wpierw podstaw własnej doktryny: wolny rynek nie jest dla kapitalisty, tylko konsumenta i nie po to aby burżuj się bogacił, tylko jego klient miał potrzebne mu towary - rozumiesz tępa liberalna dzido? Przestań więc pierdolić o biednych przedsiębiorcach gnębionych przez ZUS, podatki i państwowe regulacje, bo to nie o nich tutaj chodzi, co najwyżej możesz oskarżać rząd, iż uniemożliwia im sprawne zaspokajanie zachcianek swych usługobiorców. Skądinąd na rzeczywiście wolnym rynku kapitalista miałby przejebane, zależny od zachłannych apetytów konsumentów tyranizujących go swymi kapryśnymi preferencjami, skazany na nieustanne nadskakiwanie im i morderczą wprost konkurencję o klienta. Nie dziwota stąd, że najwięksi dysponenci kapitału, bo przecież nie jego posiadacze jako się rzekło, zdecydowanie przedkładają nad wolną konkurencję gwarantowany przez państwo monopol, rywalizując zaciekle co najwyżej o rządowe kontrakty i olewają libertariańskie farmazony, dobre jedynie dla biedaków i frajerów. Pamiętajmy wszakże, iż jak trafnie ujął to Piotr Graczyk, na kanwie opisu realiów ''późnego kapitalizmu'' w wykonaniu Nicka Landa: ''Tak jak makler giełdowy jest kloszardem napędzanym kokainą, tak kloszard jest maklerem, któremu zabrakło na kokainę''. A propos usytuowanych meneli: taki GG Allin nie spekulował akcjami na Wall Street, a dziś nie inwestowałby w kryptowaluty ni insze ''instrumenty finansowe'', był dosłownie totalnym przegrywem, który odniósł sukces i do dziś ma wierne rzesze fanów, także w Polsce. Jeszcze za życia zyskał sobie uznanie publiki, zafascynowanej jego radykalnymi występami scenicznymi w trakcie których tarzał się w swych odchodach, wymiocinach i krwi. Nie był też wymuskanym Chadem z siłowni, lecz odrażającym ćpunem cuchnącym jak wszyscy diabli, wokół którego jednak kręciły się zafascynowane nim dupcie, jednym słowem rynek pozytywnie go zweryfikował. Zamiast więc wydawać jak ostatni frajer prawie tysiąc zeta na pierdolenie Sławka Mentzena i Palikmiota, taniej wyjdzie ci kucu kupić flaszkę i najebać się z jakim żulem, którym tak pogardzasz a powinieneś go hołubić jako stachanowca konsumeryzmu, napędzającego kapitalizm ponadnormatywnym spożyciem produktów przemysłu spirytusowego! Inaczej skończysz jak jebany kurwinowiec Czeczko, który spierdolił na Białoruś kołchoźnika Łukaszenki, gdzie dopiero panuje ''wolność gospodarcza'', a nie pod rządami ''narodowych socjalistów'' z PiS. Idiota uwierzył w farmazony Ozjasza na temat Rosji władanej przez Putina, nie obadał ilu rocznie przedsiębiorców w tym kraju traci swe firmy, ukradzione im przez reżimowych funkcjonariuszy, ich liczba idzie w co najmniej setki, ale o tym Janusz swym kucom już ani wspomni. Powtórzę to dużymi literami, aby w końcu dotarło: idealny WOLNY RYNEK ZASTĘPUJE JEDYNIE TYRANIĘ PAŃSTWA TYRANIĄ KONSUMENTA, CZYNIĄC PRZEDSIĘBIORCĘ JEGO SŁUGĄ, O ILE NIE WPROST NIEWOLNIKIEM KAPRYSÓW I ZACHCIANEK KLIENTA. Prawdziwy libek powinien więc nakazać kapitaliście zamknąć dziób i służyć swemu panu i władcy, jakim ma być w jego wizji konsument, co najwyżej może oskarżać rząd, że przeszkadza w sprawnym obsługiwaniu nabywców towarów i usług, a nie obwiniać go o ograbianie przedsiębiorcy z owoców jego pracy, bo to socjalistyczne postrzeganie ekonomii, zaś dla wyznawcy Misesa liczy się nade wszystko konsumpcja. 

Jednym słowem: ignoranckie kucerze i folksdojcze z PO kolejny raz z rzędu pospołu zrobiły dobrze ustami TW ''Balbinie'', Kaczyński ''pierdolony karakan'' znowu ich wydymał o co sami się prosili, gratulacje więc przegrywy. Jestem pewien, że PiSowcy robią to specjalnie, inaczej sam prezes nie czyniłby politycznego cyrku z mszy żałobnych ku czci własnej matki, prowokując tym zdebilałych KODziarzy i stare baby z wyskrobanymi macicami. Przejęli od Ostachowicza, niesłynnego PR-owca Tuska, technikę ''drażnienia małpy w klatce uderzaniem kijem po prętach'' czy jakoś w podobie, która teraz ląduje rykoszetem PO na mordzie. Mistrzem jej po stronie PiS jest ''ich'' Kurski - niemal wszyscy niby tak narzekają na jego faktycznie *ujową telewizję, ale ''Sylwester Marzeń'' i wyciągnięta z PRL-owskiej zamrażarki Maryla biją rekordy oglądalności. Wstyd, żenada i w ogóle, lecz najdalej po flaszce wychodzi z ''europejczyka'' zwykły polski wieśniak i wtedy Zenuś nie robi mu już obciachu, bez krępacji nareszcie wyzwolony drze wraz nim ryja: ''przez twe łoczyyy zieeloonee oooszalaałeeeeem!!!'':). Bowiem superunijne miasteczko Wilanów to jedna wielka wiocha stojąca prowincjuszami, którzy po jakichś Grójcach, Mielcach czy Kielcach podarabiali się milionów i bardzo wstydzą przysłowiowej słomy wystającej im nadal z drogich butów. Dlatego skłonni są do groteskowego podkreślania świeżo zdobytego statusu np. ostentacyjnym jedzeniem sushi, choć jeszcze parę lat wcześniej wpierdalali schabowego z kapustą aż im się uszy trzęsły - i na zdrowie, tylko na miły Bóg niech przestaną dorabiać ideologię do spożywania surowej ryby! Próżny trud przemówić tumanom do rozumu, jakiego nie posiadają, stąd nie dziwota, że tak durnemu elektoratowi żenione są ordynarne wprost manipulacje. Spierdoliny z PO wybrały bowiem na rzekomą ofiarę rządowego programu najbardziej roszczeniowego ''pszedsiembiorcę'', jakiego można sobie chyba wyobrazić - niemal cały biznes gnoja polega na pasożytowaniu na publicznej kasie, a tej kurwie wciąż mało. Wtóruje im równie nieoceniona dla PiS ''Wyborcza'', jej redaktorzy jak zwykle nie zawiedli Kaczyńskiego, jako poszkodowaną przez Polski Ład podając skromną emerytkę, której zabrano aż 1200 zł z uposażenia wielkości... 22 000 zł! Niewątpliwie wzbudzi to współczucie u rzesz ludzi, którzy muszą zapierdalać ciężko za najwyżej 1/5 tej sumy, nazwać to propagandową wtopą to nic nie powiedzieć. No i nie mogło zbraknąć dyżurnych patocwelebrytów jak Pszemo Saleta, który już szósty rok z rzędu emigruje ze strasznej dlań kaczystowskiej Polski i jakoś nie może wciąż zabrać z niej tyłka do Tajlandii jak zapowiadał. Może więc pomóżmy wykopać stąd jego leniwą dupę, by tajski transwestyta zrobił jej seksualny pogrom kielecki, co? A później wielkie zdumienie, że mimo siermiężnego agitpropu ''kurskiej'' telewizji i licznych wtop ekipy rządzącej, PiS nadal dostaje tyle głosów wkurwionych na to bydło ludzi. Żaden jednak nieudaczny skurwysyn ni dziwka mentalna nie będzie mieć za to pretensji do siebie, o nie - to wszystko wina ''pińscet'' i tego, żeśmy jako naród ''nieoświeceni'', nie to co oni ''unijczycy'' pełnym ryjem. Faktycznie chamskiemu bydłu PiS zawdzięcza rządy, ale temu właśnie co go krytykuje! Kucami i platfusami stąd należałoby orać, albo jak Max Golonko prawi - niech zapierdalają w strzegomskim kamieniołomie, razem z Dudą za uwalenie lex TVN i reformy sądownictwa oraz ''samorządów'', kolejnej patologii III RP. Gwoli uczciwości agitprop obozu ''Zjednoczonej'' Prawicy potrafi spierdolić najlepsze piłki podawane przez nieudaczną opozycję, świadczy o tym chociażby skandal wstawienia Mariana Kowalskiego do ramówki tv Republika, obok całkiem dobrych programów Jaoka i Kożuszka [ skądinąd polecam uwadze tubowy kanał ostatniego, poświęcony sprawom amerykańskim, nawet jeśli nie zgadzam się ze wszystkimi czynionymi tam uwagami ]. Nie pojmuję czemu rządzący uparli się lansować na siłę tego byłego korwinowego przegrywa z UPR, jedyny sensowny użytek zeń jaki widzę dla PiS to kompromitowanie nim przecwelonej wolnorynkowo ''dupoendecji'', jak słusznie określa ich Fox, jakiego to tumana wystawili onegdaj w wyborach na prezydenta RP. Tymczasem jełop ma dostać ''program satyryczny'' w Republice, reklamowany jako - o hańbo! - ''głos zwykłego Polaka''! Najwidoczniej w PiS uwierzyli, że faktycznie ich wyborca to tępy chamuś, którego można tanio kupić za parę stówek, niech więc nie dziwią się później kiedy niemała, świadoma część elektoratu przy najbliższych wyborach każe im s...obie pójść. Tyle jeśli idzie o udowadnianie, jakimi nie tylko beznadziejnymi przegrywami politycznymi są korwinowi kucerze i tuskowi platformersi, ale nade wszystko pożytecznymi idiotami Niemiec i Rosji. Bowiem jak pisze Marek Budzisz w znakomitej analizie współczesnej rosyjskiej myśli strategicznej:

''I tak, po pierwsze, cele polityczne, które w przeszłości osiągano odwołując się do narzędzi presji o charakterze militarnym, teraz państwa będą starały się osiągnąć stosując nieco inne podejście. W pierwszym rzędzie następować będzie uprzedzające osłabienie możliwości ekonomicznych potencjalnego przeciwnika oraz zdobycie przewagi w sferze informacyjnej, choć z kontekstu tego co pisze wynika, że chodzi o strategię narracyjną. Dopiero w kolejnych fazach agresji następuje odwołanie się do tradycyjnych środków presji militarnej. [...] Generalnie rośnie znaczenie środków oddziaływania o charakterze niewojennym, których używa się we wczesnych fazach konfliktu, zanim jest on eskalowany do poziomu kinetycznego. Chodzi o możliwość osiągnięcia celów politycznych nawet, w najlepszych z punktu widzenia scenariuszach, bez konieczności odwoływania się do narzędzi militarnych. Z tego względu rośnie znaczenie infosfery, rozumianej bardzo szeroko, zarówno jako środowiska zbierania i przepływu jak i interpretowania przez przeciwnika informacji. Oznacza to, że ewolucja współczesnego konfliktu zbrojnego, prowadziła będzie w niemałej części w kierunku umożliwiającym zdobycie dominacji w tej domenie, również po to aby zaburzyć „możliwości poznawcze” zaatakowanego państwa.'' 

- przy okazji wychodzi też na jaw dlaczego obecnie tylu mundurowych jest libertarianami: należy szkolić wojskowych i tajniaków na wypadek zerwania łączności między sztabem i centralą dowodzenia a żołnierzami i wywiadowcami w terenie. Wymaga to od nich wysoce zindywidualizowanego podejścia, premiując ''prywatną inicjatywę'' również przez zwyczajny brak ludzi, bowiem czas masowych armii minął bezpowrotnie, przynajmniej pod naszą szerokością geograficzną. Zwłaszcza Rosjanie stali się oszczędni w walce, co w ich wypadku oznacza prawdziwą rewolucję, nie mogą już jak dotąd nakryć wroga czapkami, stąd rekompensują sobie obecną słabość zmysłem taktycznym i ''ekonomizacją'' użytych maksymalnie efektywnie środków. Jednym słowem zmasowane ofensywy wojskowe i sztywny, hierarchiczny sposób dowodzenia armią ulegają rozluźnieniu, przechodząc w strategię rozproszonego pola bitwy z wieloma starciami naraz zamiast jednego, decydującego uderzenia. Poza tym rozbity na wiele podmiotów, ''anarchiczny'' proces decyzyjny trudniej sparaliżować od scentralizowanego dowództwa. Liczy się precyzja, skuteczność zastosowanych broni oraz samodyscyplina żołnierza, niczym u wzorcowego pracownika korpo, stąd i zwiększona rola ''prywatnych'' wojsk za pomocą których państwa mogą realizować swoje cele w ''szarej strefie'' między pokojem a wojną, bez oficjalnego wywoływania tej ostatniej - bardzo wygodna dla rządzących taktyka. Pozwala im bowiem ustanowić na wydzielonym terytorium coś w rodzaju wolnego rynku przemocy, ''tymczasowej strefy autonomicznej'' pod zarządem elementów kryminalnych i wprost terrorystycznych, co miało miejsce w Donbasie jak i w przypadku ''kalifatu'' ISIS zwanego nieprecyzyjnie ''państwem islamskim'' [ bo w istocie była to raczej neoplemienna federacja miejscowych grup bojowych ]. Oby Rosjanom nie udało się rozciągnąć podobnych ''Dzikich Pól'' na resztę lewobrzeżnej Ukrainy, oczekiwałbym także w ramach prewencji skutecznej kontrakcji na miejscu z udziałem jakiś polskich formacji sił specjalnych, z jak najmniejszymi stratami własnymi dla nich przy tym, czego im serdecznie życzę.

Tyle prywaty z mej strony i jadowitego odniesienia do krajowych aktualiów. Jeśli ktoś sądził, że jak sugeruje tytuł zajmę się po całości kwestią inwazji Rosji na Ukrainę [ bo przecie nie w Ukrainę, jak chcą tego neobanderowcy! ], srodze się zawiedzie. Nie mam bowiem najmniejszego zamiaru powiększać i tak znacznego szumu informacyjnego, jaki panuje w tej materii i kudy mi zresztą do wypowiadających na tenże temat rozlicznych ekspertów. Przypomnę więc tylko com już pisał onegdaj, że to nie jest kwestia lekceważenia rzezi wołyńskich, lecz zimnej politycznej kalkulacji: jeśli Rosjanom uda się zająć lewobrzeżną Ukrainę i odciąć ją od Morza Czarnego, zajmując porty na czele z Odessą aż po deltę Dunaju, mamy jako Polacy przejebane. Nie trzeba mym zdaniem w takiej sytuacji żadnej lądowej inwazji na nasz kraj, o jakiej prawi Bartosiak wraz ze swym teamem, bowiem posiadane obecnie przez Moskwę czysto konwencjonalne środki rażenia pozwolą jej wtedy podpalić wschodnią granicę RP na całej już linii. Nie mamy możliwości by się temu przeciwstawić, tym bardziej że Niemcy i Francja jak wiadomo nie przyjdą nam z pomocą, stąd NATO okaże się fikcją. Wręcz przeciwnie: przedsięwzięty właśnie przez Berlin ambitny program dozbrajania własnej armii, każe obawiać się powtórki z rozbiorowego scenariusza paktu Hitler-Stalin. Oczywiście już bez totalnego ludobójstwa i masowego terroru, jakie tamtemu towarzyszyły ani narzucanego przemocą ideologicznego zajoba. Po co, wystarczy ubezwłasnowolnienie polityczne, ekonomiczne i militarne Polski, oraz powierzenie zarządu nad miejscowymi rabami lokalnym kolaborantom, a folksdojczy jak i ruskich kurew u nas ci przecież dostatek. Nie uśmiecha mi się powrót do patologii wiecznego ''liberum conspiro'', bo to nigdy nie zastąpi własnego państwa, niechby chujowego. Dlatego utrzymanie go jest kwestią naszego być lub nie, zamiast patriotycznych gestów i strzelistych haseł, kto tego nie pojmuje jest zwykłym frajerem, jak korwinowy stulejarz Czeczko. PiSowskim propagandzistom ''GaPola'' zaś radzę nie kompromitować się jak dotąd lekceważeniem, czy wręcz usprawiedliwianiem państwowego kultu banderyzmu na Ukrainie, bo to jedynie podjudza agenturalną ruską szczujnię medialną. Należy w kontrze przypominać, że obecne władze w Kijowie takim samym szacunkiem otaczają również ukraińskich czerwonoarmistów, wzorując się w tym zresztą na jelcynowskiej jeszcze polityce historycznej, kontynuowanej za Putina. Postmodernistycznej Rosji udało się bowiem podnieść swą ''różnicę'', czyli tragiczne rozdarcie i konflikty własnej historii do rangi cnoty. Dziś można tam zajrzeć do cerkwi wystawionej ku czci pomordowanej przez bolszewików carskiej rodziny, po czym wyjść z niej na plac, gdzie stoi pomnik Lenina odpowiedzialnego za bestialską egzekucję jej członków. I tak ma być, płynie stąd jasny przekaz: jesteśmy tacy jak i tacy, nie udajemy że było inaczej ani iż po obu stronach walczyli przeciw sobie bracia jednej krwi, nawet mimo czołowej roli jaką wśród bolszewików odgrywali przedstawiciele ciemiężonych przez carat nacji, z Żydami jak wiadomo na czele. Komuniści nie wygraliby jednak, gdyby nie masowy udział po ich stronie samych Rosjan, ów swoisty fenomen ''narodowego bolszewizmu'' wrogiego mniej lub bardziej tamtejszej ''żydokomunie''. Dokładnie tak samo jest na Ukrainie [ nie w! ], która jest zarówno ''banderowska'' jak i ''czerwona'', gdyby Ukraińcy mieli państwo z prawdziwego zdarzenia, jeszcze w latach 90-ych zabraliby się do postmodernistycznego pożenienia własnych sprzeczności, a wówczas szopka z donbaskim separatyzmem nie poszłaby Kremlowi już tak gładko. 

Cóż, nie ma co lamentować nad rozlanym mlekiem, teraz kluczowa jest postawa rosyjskojęzycznych Ukraińców, a takich jest bodaj większość, oni zaś generalnie mają wyjebane na banderyzm i tylko skurwiały mentalnie kamrat od Olszańskiego może ich utożsamiać z faszystowskimi mordercami Polaków. Co więcej, to sami Ukraińcy zdławili banderyzm po wojnie, stanowiąc zdecydowaną większość wśród funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki i wojska, którzy tego dokonali. Zdaję sobie oczywiście sprawę z trudności, jakie nastręcza wytłumaczenie zwykle antysowiecko nastawionemu odbiorcy PiSowskiego agitpropu, że za naszą wschodnią granicą służba w ''krasnej armii'' ma nieco inny wymiar historyczny niż u nas. Niekoniecznie bowiem wiąże się z obcym najazdem, lecz obroną swego kraju przed zbrodniczą nazistowską hydrą, także rodzimą, od czegóż jednak dziennikarze, by wyklarować swym odbiorcom możliwie prosto tak zawiłe kwestie. Nie zaś głupio je zbywać, a bywa wręcz posuwając o hańbo do usprawiedliwiania jako rzekomych ''antykomunistów'' banderowskich rezunów, splamionych ludobójstwem Polaków na Wołyniu. Działa to przecież także w drugą stronę: u nas faszyzm również znaczył zupełnie coś innego, polscy jak i żydowscy faszyści z ''Betaru'' walczyli dzielnie z niemieckim nazistami, Uderzeniowe Bataliony Kadrowe Konfederacji Narodu poniosły w starciach z hitlerowcami potworne wprost straty. Dowodzącemu nimi Bolesławowi Piaseckiemu, mimo całego jego antysemityzmu można prędzej zarzucić kolaborację z sowieckimi komunistami, a nie III Rzeszą, poprzez tworzenie koncesjonowanych przez stalinowski reżim organizacji jak PAX. Tak więc konsekwentni ''antyfaszyści'' powinni oskarżać również powojennych komunistów i samego Stalina, o ''tolerowanie'' miejscowych ''nazioli'' jacy prawdziwych niemieckich nazistów czynnie zwalczali, a nie donosili gestapo na AK czy Narodowe Siły Zbrojne, co czyniła prosowiecka Gwardia, później zaś Armia Ludowa. Niech więc Ukraińcy wyjdą obronną ręką z obecnej kabały, to nie kwestia sympatii i gorących uczuć, lecz wyrachowanej na zimno wspólnoty interesów. Bowiem walcząc o siebie i własny kraj, chcą tego czy nie bronią i nas, jeśli więc co nie daj zbiorą tęgie baty od Moskali, tylko polityczny koprofag będzie radował się z tego tytułu na miejscu. Nie ma też co włazić chachłom w tyłek, jak niestety co poniektórzy Polacy to czynią, bo opieranie wzajemnych relacji na czymś tak ulotnym jak emocja niechby i pozytywna, to przepis na katastrofę. Trzeba nam stąd powiązań instytucjonalnych, politycznych i ekonomicznych, nie zaś udawanie jakoby żadnych istotnych różnic między nami nie było, bo tym łatwiej wyciągną je na jaw przeciwko nam wrogowie tak z Rosji co i Niemiec [ to samo tyczy się Czechów, Węgrów etc. ]. Owszem, ''Wołyń - pamiętamy!'', lecz sztuka w tym właśnie, aby nadal robić z sobą interesy o ile tylko zachodzi takowa potrzeba, bo w końcu chcemy być tymi stąpającymi twardo po ziemi politycznymi realistami, czy wciąż ulegającymi bezrozumnym zbiorowym porywom romantykami? Sami Ukraińcy nie mają problemu z podobnie pragmatyczną do bólu postawą, co dowodnie okazuje bezwzględne wykorzystywanie przez nich naszych tarapatów blokadą tranzytu kolejowego towarów przez swe terytorium, by wymusić korzystne dla siebie zmiany. Czesi również postąpili tak samo ''podle'' i cynicznie jeśli idzie o Turów, czemuż więc i my nie mamy traktować ich w ten sam sposób? I wcale nie wyklucza to kooperacji w innych dziedzinach, bowiem stosunki między państwami nie przypominają tych w rodzinie czy układach towarzyskich, kto tego nie pojmuje przysłowiowe gie wie o polityce, nie powinien stąd w ogóle zabierać na jej temat głosu. 

Osobny temat w co grają tutaj sami Amerykanie, bo nader często zapominamy w Polsce, że interesy zamorskiego hegemona niekoniecznie muszą pokrywać się z naszymi. Zastanawiające jest choćby wsparcie jankeskiego de facto konceptu ''Armii Nowego Wzoru'', do którego lansowania na krajowym gruncie wynajęty został Bartosiak, udzielone przez PRL-owskiego trepa gen. Leona Komornickiego. Ciekawe, że reformę wojska szykowanego na wojnę z Rosją sufluje typ, który jak głosi jego biogram ''w latach 1981–1984 był słuchaczem Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR w Moskwie''. W ''wolnej Polsce'' po tzw. ''upadku komuny'', a tak naprawdę jej samolikwidacji przez sowieciarzy i ubeków, pan czy raczej towarzysz generał zrobił biznesową karierę, zasiadając min. w zarządzie resortowej spółki Pol-Aqua wraz z min. byłym SB-ekiem Petelickim i szefem WSI Malejczykiem. Na stronie nieodżałowanego Jerzego Targalskiego możemy przeczytać choćby, że w 2007 roku wespół z innym resortowym biznesmenem Ryszardem Krauze ''zarejestrowano w Moskwie spółkę Pol-Aqua Wostok'', która ''otrzymała koncesję na poszukiwanie nafty i gazu'', co stanowiło ''oznakę dużego zaufania Rosjan – dopuszczenie obcej firmy do udziału w strategicznym sektorze paliwowym''. Wreszcie Komornicki robi za ''eksperta'' w Fundacji Instytutu Bezpieczeństwa i Strategii, której były szef i współzałożyciel UOP-iarz Małecki strasznie bóldupi z powodu rzekomej afery z podsłuchiwaniem opozycji ''Pegasusem''. Brejza i cała reszta platformerskiej hołoty znalazła sobie wreszcie wymówkę dla własnego politycznego niedojebania, ich przegrywizm to wina ''inwigilacji przez PiS'' - taa jasne, dalej sobie tak tłumaczcie jełopy. Małecki jedzie też ostro po ministrze Kamińskim w wydanym w zeszłym roku wywiadzie-rzece, abstrahując całkiem od stawianych przezeń tam zarzutów pod adresem burdelu, jaki ma panować obecnie w polskich służbach wywiadowczych, wpierw powinien posprzątać syf na podwórku własnej fundacji, inaczej wychodzi na skrajnie niewiarygodną dziwkę zgrywającą świętoszka. Oczywiście powyższe nie powinno oburzać ni dziwić kumatych jednostek, nie od dziś wiadomo, że pragmatyczni do bólu Jankesi wolą posługiwać się przewerbowanymi ubolami, niż frajerstwem wierzącym w żenione przez nich kawałki o ''wolnym, liberalnym świecie'', w myśl zasady: ''sukinsyn, ale nasz''. Wspomnijmy chociażby Leszka Millera latającego po forsę do Moskwy, fetowanego później w siedzibie CIA w Langley, czy rozmowy Rockefeller-Jaruzelski podczas których rozstrzygnął się los ''wolnej Polski'', a nie przy ''Okrągłym Stole'' czy nawet w ''Magdalence'', gdzie co najwyżej dogadywano szczegóły. Patrząc szerzej serdecznym przyjacielem Putina jest amerykański Żyd Kissinger, współkreator przez wiele dekad polityki zagranicznej USA, onże też obdarzył niedawno nagrodą swego imienia Stasi-Merkel, o czym pisałem obszernie niedawno. W tymże tekście przytaczałem dowody, że ''wolnościowi'' Jankesi nie brzydzili się posługiwać na miejscu nawet taką kanalią jak Adamowicz, czy jak teraz Czaskosky, nie robiłbym więc sobie specjalnych złudzeń co do polityki Waszyngtonu, jeśli idzie o możliwość wsparcia nas w próbie powstrzymania rosyjsko-niemieckiej hydry, która nas pospólnie dusi. Obecny prezydent Stanów Zjednoczonych, Tricky Dicky potężny władca Ameryki, dopiero co wyznaczył Putinowi ''czerwoną linię'' w sprawie Ukrainy, że jeśli będzie chciał pożreć od razu cały kraj dostanie łomot, ale rozszarpywanie go po kawałku to proszę bardzo, smacznego ruski niedźwiedziu. Oczywiście już zaczęło się dezinformacyjne odkręcanie tematu, iż jakoby był to ''fatalny błąd'' rzeczywiście zdemenciałego dziadygi Bidena. Niemniej choć on sam pewnie faktycznie nie miał za bardzo pojęcia co mówi, ani nawet gdzie jest, to jednak sądzę ci co kazali mu tak gadać dobrze wiedzieli, jaki komunikat należy przekazać jego ustami Moskwie. Amerykanom bowiem w przeciwieństwie do czasów ZSRR obecnie zależy na dokopaniu Chinom, więc zablokowanie przesyłu towarów stamtąd do Europy jest w ich interesie, a tak się akurat składa, że główny tranzyt lądem do Niemiec idzie przez Ukrainę i nasz kraj, konkretnie port kolejowy w Małaszewiczach... Nie zaszkodziłaby stąd mała destabilizacja sytuacji w Europie Wschodniej, a cóż lepszego ku temu niż poszczuć przeciw sobie kraje regionu, tudzież zaprowadzić chaos wewnątrz nich samych? Tłumaczyłoby to czemu UOP-iarz Małecki tak ujada na PiS, zaś mecenas Bartosiak wraz z przewerbowanym [?] komuchem Komornickim chcą nam rozwalić do reszty armię na zlecenie Waszyngtonu, tego samego co drugą ręką dać ma nam Abramsy w imię imperialnej polityki ''dziel i rządź''. Ciekawe jednak, że Putin w to brnie i to nie pierwszy raz zresztą, bo jeszcze w 2014 podczas apogeum walk w Donbasie podporządkował prezydenckim dekretem rosyjski system finansowy amerykańskiemu dyktatowi, zaprowadzając w kraju umowę FACTA. Niepomny jakby zupełnie tego, że Anglosasi wpędzili w czasie I wojny światowej sojuszniczą wtedy carską Rosję w katastrofalny dla niej ciąg rewolucji, nie tylko lutowej ale i po części bolszewickiej, posyłając statek wypełniony komunistycznymi terrorystami z Trockim na czele, także w kontrze do niemieckiego pociągu z Leninem. Skoro nie wyszedł Amerykanom manewr z ''odwróconym Kissingerem'', czyli przeciągnięcie na swoją stronę Moskwy, może uda się im uwikłać ją w przewlekły konflikt w Europie Wschodniej, blokujący przy okazji tranzyt z Chin do Europy, kto wie - jaki potencjał destabilizacji sytuacji w krajach regionu posiada takowy scenariusz wydarzeń wolę nawet nie myśleć, oby to były jedynie strachy na lachy.

Dość więc o tem, na koniec trochę jakże potrzebnej nam wszystkim rozrywki wszakże z pewnym przesłaniem, dawno nie wrzucanej tu muzy i to ze wschodu właśnie. Oto Rosjan portret własny w wykonaniu tamtejszej, niesłychanie popularnej formacji Little Big, słynącej z pomysłowych wizualnie i co tu kryć zazwyczaj wulgarnych videoclipów, tu i w tak łagodnej jak na nich formie - umieszczam tylko bezpośrednie odnośniki zamiast całych video na stronie, bo funkcja dorzucania klipów została zjebana na blogspocie, przynajmniej ja mam widzę problem z youtubową wyszukiwarką, którego dotąd tutaj nie było:

https://www.youtube.com/watch?v=j4IgNPmaKkw

''No future, no rich - this is Russia bitch!'' - faktycznie, nic ino pić:

https://www.youtube.com/watch?v=QrU1hZxSEXQ 

...albo naparzać się po ryju - Russian hooligans, suka bladź madafaka! :

https://www.youtube.com/watch?v=CSn07j3SfSY

...wzorem przywódcy narodu, aczkolwiek wątpię by Biden był równie dobrym rywalem dla Putina w przypadku podobnej walki jak na załączonym poniżej obrazku, chyba że dostałby wspomaganie jaką szprycą od dr. Feelgooda z Białasowego Domu:

https://www.youtube.com/watch?v=xBwtEQQ9qd0 

Zawiedzie się ten, kto zachęcony niniejszymi produkcjami zapozna się z obecnymi przebojami pomienionej formacji. Dziś to muzyka ichniej ''klasy średniej'', a tak naprawdę bogaczy ze strzeżonych osiedli, nie zaś blokowisk jak wtedy, gdy zaczynali [ choć nadal nie zbywa im na pomysłowości ]. Niemniej u zarania kariery potrafili dać w palnik jak widać, acz obraz ten jest celowo grzany przez Rosjan, jako groteskowo przerysowana wizja narodu agresywnych pijusów, tak by wzbudzić przed nimi strach wśród sąsiednich nacji. Doskonale to zostało tutaj sparodiowane, zwłaszcza u końca: 

https://www.youtube.com/watch?v=2uTMTyqQxl4

Nie ma więc co nabierać się na rosyjską propagandę, ani to ''turańska dzicz'' po całości, ani też lubiący sielanki bracia Sławianie. A propos - zacna folkowa formacja Отава Ё [ Otawa Jo ] w uroczym melodyjnym utworze, jako niezbędna kontra dla poprzednich hardkorów:

https://www.youtube.com/watch?v=1wjLI2eslv8 

Brzmią niemal jak ruski etno-funk:

https://www.youtube.com/watch?v=vslWAiWzlbs 

Wrzucałem tu onegdaj mistrzynię tego gatunku Innę Żełannają, ale nie zaszkodzi sobie ją przypomnieć w dwóch klasycznych już dla niej utworach - najpierw ponurym i masywnym z mocarnym saksofonem w tle:

https://www.youtube.com/watch?v=1fi6oSdekCE

...i nieco bardziej lirycznym, emfatycznym rzekłbym wręcz dźwiękowym zapisie męki nocnej mary, z towarzyszeniem bezprogowego basu, którego głęboki ton nie kryję bardzo lubię - wejrzyj w ''Зеркало'': 

https://www.youtube.com/watch?v=i_SvIsGqZfM

Cream Soda, czyli ruskie dicho w najlepszym wydaniu:

https://www.youtube.com/watch?v=IvJKhS0nFpA 

...nawet, gdy parodiują niemożliwie kiczowate italo disco:

https://www.youtube.com/watch?v=7uvMvPNVxmc 

I także mają pomysłowe, starannie opracowane wizualnie videoclipy, co stanowi chyba zresztą znak rozpoznawczy rosyjskich wykonawców, przynajmniej niektórych:

https://www.youtube.com/watch?v=mZ2o_7YdbXY

Na finał wyjdźmyż z Rosji, pozostając wszakże w kręgu obranej tematyki - najsampierw formacja Jambinai z Korei Południowej, udatnie łącząca zachodni post-rock z własną orientalną tradycją muzyczną. Szczególnie drugi, ostatni utwór nosi prawdziwie epicki charakter, oby czołgi jakie mamy stamtąd sprowadzić czy też produkować w kooperacji, były równie groźne i mocarne dla wroga:

https://www.youtube.com/watch?v=wEk0YlYEJAE

...wieńczy zaś listę zaskakująca na pozór w tym zestawie obecność jamajskich ''czornożopców''. Jednak niespotykane w takiej muzie użycie skrzypiec, nadaje jej liryczną nutę niemalże słowiańskiej melancholii, zagubionej w przestworze dubowego basu:

https://www.youtube.com/watch?v=mbPa0QH_zxA

I tym jakże zacnym akcentem kończę.


sobota, 15 stycznia 2022

Na ile ''Polski'' jest ten Ład?

No i nie dotrzymałem danego słowa, aby nie poruszać tematu ''Polskiego Ładu'', a to ze względu na brak wiedzy z zakresu prawa podatkowego, jaki nie pozwala mi należycie ocenić wprowadzanych przez rząd zmian. Wszakże podobna ignorancja jak widzę nie przeszkadza rozlicznym Januszom ekonomii strzępić ozór o tym, jakie zło mają one z sobą nieść dla niemal wszystkich w Polsce, poza jedynie alkoholikami i nierobami. Poziom aroganckiej niewiedzy i zadufanego w sobie chamstwa jaki zwykle przy tym prezentują wprost poraża. Nie zaradzi więc temu nawet najlepsza kampania edukacyjna - tu potrzeba nowego Kostka-Biernackiego, który zacząłby wieszać za każde ''z moich podatków'' i ''rząd nie ma własnych pieniędzy''! Tak na początek, czas bowiem skończyć z tą filozofią dla debili, durnych cwaniaczków co to sądzą, że jak dali komuś w łapę pod stołem to ''oszukali system''. Nie dociera bowiem do wolnorynkowych ameb, że realnie rzecz biorąc właścicielem waluty jest jej emitent, ten kto zarządza podażą pieniądza jak i popytem nań, za pomocą posiadanych przez siebie instrumentów finansowych typu stopy procentowe itp. Cała reszta zaś robi jedynie za jego mniej lub bardziej czasowych użytkowników, obojętnie czy została im stówa do pierwszego w dziurawej kieszeni, czy też obracają miliardami. Różnica i to ogromna rzecz jasna, lecz ''tylko'' co do skali, natomiast status obu jest jednakowy w istocie. Tak więc owszem liberalny jełopie, to rząd jest prawdziwym właścicielem ''twoich'' jedynie warunkowo pieniędzy, kwestią do ustalenia pozostaje tylko fundamentalna za to sprawa, czy krajowy istniejący na miejscu, czy jakiś obcy naszym interesom narodowym. Nie kupuję bowiem gadek o rzekomo ''ponadnarodowych'' instytucjach finansowych, gdyż zazwyczaj mają one siedziby w konkretnych państwach i są ich agendami. Niestety przez balcerowiczowskie zjebanie neoliberalne, Polska utraciła możliwość prowadzenia w końcu własnej polityki finansowej po upadku PRL. Mowa rzecz jasna o zasadzie ''niezależności'' bankowości centralnej od polityków [ niestety głównie polskich ], oraz zawarowanym w konstytucji limicie zadłużenia publicznego. Czyni to naszą suwerenność co najmniej dyskusyjną i każe brać w nawias przymiotnik ''polski'' zawarty w skrócie NBP, zdejmując poniekąd z krajowych władz odpowiedzialność za obecną inflację. Co przyznaje nawet Konrad Rękas, prorosyjski jak diabli, stąd nie można posądzić go o choćby cień sympatii dla PiS. Wszakże nie stanowi to również dlań usprawiedliwienia, wręcz przeciwnie jasno okazując bowiem, iż każda ekipa rządowa III RP robi de facto za figurantów obcej finansjery, żyrując jej interesy na miejscu mimo ''niepodległościowej'' retoryki propagandowej jaką się otacza. I będzie tak dopóty nie odzyskamy narzędzi realnej suwerenności ekonomicznej, znosząc liberalną fikcję ''apolityczności'' banku centralnego, oraz takiż kaganiec długu publicznego zapisany w ustawie zasadniczej.

Póki co w naszej przestrzeni publicznej nadal królują pomioty ''transformacji ustrojowej'', takie jak jeden z ''przyszywanych zięciów'' Jarosława Kaczyńskiego Marcin Dubieniecki - syn resortowego mecenasa, a sam aferzysta umoczony w rozliczne szemrane interesy. Ostatnio dowalił na TT jak rasowy kuc, mimo iż zeń postkomuch co mnie zresztą wcale nie dziwi, bo słyszałem onegdaj jak wódz lokalnych kucerzy chwalił się znajomościami z młodzieżówką SLD, której członkowie mieli tożsame z nim poglądy na ekonomię. Towarzysz przedsiębiorca błysnął takowym konceptem:

''Przestańmy płacić podatki przez co najmniej 6 miesięcy. Wypłacajcie pieniądze z konta a następnie jak już konto zablokują przejdźcie na system gotówkowy. 3-6 miesięcy i po Państwie polskim w zakresie władzy i ich pomysłów na dalsze rozdawnictwo. Proste i klarowne. Pobawmy się.''

Na takie dictum nawet Bosak nie zdzierżył, mimo swego wolnorynkowego przecwelenia zjechał go jak należy oddajmy mu:

''Ależ wielopiętrowa ignorancja! 1. Państwo „wydaje” pieniądze zanim pozyska je z podatków 2. W obiegu jest nie dość gotówki by to się udało 3. To co on proponuje to „run” na banki, który zachwieje sektorem prywatnym, a nie publicznym 4. I państwo i banki ma niezbędne stabilizatory.''

- czyli przyznaje jednak, że nie wszystko to ''z naszych podatków''... I takowe herezje głosi jeden z liderów Kucfederacji! - musi wylazł zeń ''narodowy socjalista'', jak określał Korwin-Mikke swych obecnych koalicjantów w wywiadzie, udzielonym z 5 lat temu Interii. Warto go sobie przypomnieć, gdyż zawiera passusy jak ulał odnoszące się do obecnej sytuacji np. a propos inby z usunięciem profilu Konfy z Pejs-zbuka, więc przywołam je na prawie cytatu:

''Ależ Facebook to prywatna firma i może sobie robić co chce. Ja też kiedyś dostałem ostrzeżenie, bo Facebook stwierdził, że nie podobają im się moje treści, więc na wszelki wypadek trzymam je też na rosyjskim vk.com. Nikt nikomu nie broni założyć sobie własnego portalu społecznościowego. Wtedy nie trzeba będzie patrzeć na prywatne uprzedzenia pana Zuckerberga.''

- słyszycie kuce co wam radzi ''krul'' Ozjasz? Załóżta se własną społecznościówkę, albo przenieście się na ruskie lub chińskie serwery... Klasyka wolnorynkowego zjebania - i aby było jasne, cokolwiek sądzę o większości zwolenników Konfederacji, ''zniknięcie'' jej profilu to czyste skurwysyństwo, niedopuszczalna ingerencja jankeskiej cyberkorporacji w polską politykę. Wszystkich przeciwników Konfy i zarazem entuzjastów UE, co zwykle idzie z sobą w parze, odsyłam do wyroku TSUE w sprawie ''Schrems II'', gdzie oficjalnie stoi, iż Facebook ściśle współpracuje z NSA - amerykańskim wywiadem elektronicznym, przekazując mu dane swych użytkowników. Portal Cukera nie jest więc zwykłą ''prywatną firmą'', a prowadzona przezeń cenzura kwestią li tylko jego ''osobistych uprzedzeń'' jak pierdoli Korwin, nie chodzi również jedynie o rzekome ''łamanie regulaminu'' jak bredzi z kolei lewactwo. Żaden to wyjątek, lecz reguła w świecie cyberkorpo - Huawei stanowi przecież agendę chińskiego wywiadu wojskowego, Kaspersky jest narzędziem szpiegostwa Rosjan, zaś kapitał założycielski na Palantir Technologies dał ''fundusz inwestycyjny'' CIA. Ostatnia firma jest szczególnie ciekawa, jako że choć formalnie zarządzana przez LGBTarianina Petera Thiela [ skądinąd gorącego orędownika Trumpa w swoim czasie ], oraz lewaka Alexa Karpa, mimo to nie kryje swej dumy z pracy dla amerykańskiej armii, wywiadu jak i cywilnych agend rządu USA. I takich ''wolnościowców'' lojalnych wobec własnego państwa życzyłbym sobie tu w Polsce, serio a nie zdradzieckie spierdoliny jak dezerter Czeczko wierzące, że gdyby nie ZUS i podatki wreszcie by zaliczyli, spuszczające się pod korwinowe bezmózgie karyny. Chyba już tylko skończeni idioci wierzą, że ''internet jest za darmo'' i stanowić może narzędzie walki z rządami państw i wielkimi korporacjami - a ile to się naczytałem w latach 90-ych o ''infoanarchizmie''... Dlatego żal mi autentycznych libertarian co sądzą, iż podobną rolę może odegrać dziś bitcoin, piejących peany na cześć estońskiego PIT-u i tamtejszego ''cyberpaństwa minimum'', kompletnie bez związku, że w jego stolicy mieści się centrum elektronicznego zwiadu państw NATO [ he he ]. Należy przy tym nadmienić, że ostatnie wypadki w Kazachstanie, de facto prorosyjski zamach stanu jaki miał tam miejsce, poważnie zachwiały światowym rynkiem kryptowalut. Kraj ten bowiem w ostatnim czasie stał się drugim co do wielkości po USA obecnie, globalnym centrum ''kopania'' bitcoinów. Tak więc pod reżimem Nazarbajewa i jego klanu kwitła iście libertariańska ''wolność gospodarcza'' jak widać:))). Wracając do rozmowy sprzed kilku laty z Januszem Koranem-Mekką - intrygująco brzmi w kontekście niedawnej ''piątki dla zwierząt'' takaż wypowiedź kucowskiego patriarchy:

''Ale z całym szacunkiem, co mnie do cholery obchodzą polscy rolnicy, których dajmy na to jest z milion?! A pozostałe 37 milionów Polaków? Ważny nie jest interes polskiego producenta, lecz polskiego konsumenta.''

- oczekuję, że za tę wypowiedź Warzecha i jego sponsorzy ze ''świata rolnika'' będą napieprzać w JKM aż do skutku, czyli publicznych przeprosin i pokajania się przezeń. Inaczej pan redaktor okaże jedynie, że nadal pozostał tylko zwykłym korwinowym bufonem, a tak jest w istocie. Odnotujmy również następującą potem strzelistą myśl Janusza ekonomii, którą winni zakodować sobie wszyscy przedsiębiorcy w Polsce:

''NIE PO TO BUDUJEMY FABRYKĘ BUTÓW, ŻEBY KAPITALISTA MIAŁ PIENIĄDZE a robotnik pracę, tylko żebyśmy mieli buty. [...] Człowiek pracy ma stać na baczność przed konsumentem.''

- i być jego sługą, tak przedsiębiorca jak pracownik dodajmy. Korwin prawi tu jak rasowy misesolog oddajmy mu, wedle bowiem ''austriackiej szkoły ekonomii'' jaką oficjalnie wyznaje, ''wolny rynek'' ma służyć interesowi konsumenta a nie kapitalisty [ czy kuce słyszą? ]. Co wszakże nie przeszkadzało mu później drzeć ryja, że ''kto nie pracuje ten nie je'', więc nie wiem kto tu wedle jego słów z rzeczonego wywiadu ''stawia wóz przed koniem'': socjaliści jak gada, czy on. Cóż się jednak spodziewać po człowieku, który postuluje ''zbadanie DNA Jezusa'', aby ustalić czy był on Synem Bożym... Żywię więc nadzieję, że mormoni jakimi ostatnio się otacza, jak choćby jego asystent Karol Wilkosz, zapewnią mu bliską teleportację na planetę Kolob, najlepiej od razu z haremem wszystkich jego żon, oraz licznych dzieci ze związków tak legalnych, co i pozamałżeńskich. Niech zabierze też wraz ze sobą zwolenników głoszonych przezeń wolnorynkowych farmazonów, starych jak i młodych i to jak najprędzej!

Jeśli zaś idzie o sam rzeczony ''Polski Ład'', liczy się w nim po pierwsze to, na ile faktycznie zaprowadza on, jak obiecuje w nazwie, klarowny porządek w dotychczasowym chaosie przepisów prawnych w Polsce? Bo jeśli nie, rzeczywiście stanowi to jego kompromitację, czego z wymienionych na wstępie powodów nie jestem w stanie rozsądzić. Miarą patologii jaka panuje u nas w tej materii, jest dynamiczny rozrost kancelarii [anty]podatkowej Mentzena. Bynajmniej nie boli mnie cudzy sukces, zdecydowanie wolałbym jednak, aby wzorem kapitalisty nad Wisłą był inżynier, zarabiający krocie na tworzonych przezeń pomysłowych rozwiązaniach technologicznych, popychających realnie krajową ekonomię do przodu. Nie zaś bubek żerujący na absurdach mętnego prawa w Polsce, pełnego luk przez które przeciekają olbrzymie sumy. Zresztą żaden z biznesów Mentzena nie wniósł rzeczywistej wartości dodanej [ Boże broń ''dodatkowej''! ] do naszej gospodarki, bo trudno za takową uznać kantor wymiany walut, czyli ordynarne cinkciarstwo, sklep z bronią jaki skądinąd poniósł fiasko, obecne warzenie pyffka czy ''biuro oszustwa podatkowego'', gdyż tak właściwie należałoby je nazwać. I ten arogant śmie pouczać bezczelnie Glapińskiego na wizji, o tym jakoby nie znał on podstaw ekonomii? Cokolwiek sądzić o Glapie, a nie jest to mój bohater oględnie zowiąc, mowa o człowieku akceptowanym przez globalną, anglosaską głównie finansjerę z racji opisanego na wstępie mechanizmu obsadzania kierownictwa NBP. Przykro mi, ale to iż taki Mentzen jest postrzegany jako ''ostatnia nadzieja białych'' przez wielu młodych Polaków, świadczy o nich jak najgorzej, stąd aż proszą się więc, by golił ich na kasę za wspólne występy z Palikmiotem. Podobnie rzecz ma się z politykami oraz urzędnikami państwowymi, tworzącymi dlań paśnik poprzez mętne przepisy i formuły prawne, jakie może wykorzystywać w swej szemranej praktyce. Mówiąc wprost, obecność Mentzena w polskiej przestrzeni publicznej i jego kariera jako ''osobowości medialnej'' kompromitują Morawieckiego, o ile nie samego JarKacza, którzy go poniekąd wykreowali swym bezrozumnym postępowaniem. Pan Sławomir to uładzona wersja typowego niestety polskiego cwaniaka, którego cała inwencja wyczerpuje się na wynajdywaniu sposobów kręcenia forsy na boku, zamiast działalności państwowotwórczej jak należałoby - i jeszcze się tym chwali! Typ nawet nie kryje, że von Moravetzky daje mu zarobić, a korwinowa gówniażeria niemal go za to nosi na rękach, niebywałe. Cóż takiego stworzył powtarzam, by na to zasłużyć, jaką to polską markę wykreował nakręcającą krajową gospodarkę, że tak go chwalą? Cały niemal jego fenomen pochodzi jak u Kaczyńskiego z nędzy ludzkiej jaka go otacza, groteskowo wyolbrzymiającej posiadane przezeń takie sobie talenty. Owszem, może błyszczeć na tle menażerii korwinowych nieudaczników, a jego krytyka PiS sprawia wrażenie merytorycznej o niebo bardziej, niż reszty opozycji co potrafi tylko w ''osiem gwiazdek'' i ''nie staje mi, bo Kaczyński''. W istocie jednak Sławek to zmodernizowana wersja polskiego chamusia, który nabrał wszakże pewnej ogłady, do perfekcji niemal opanowując sztukę prawienia impertynencji na tyle oględnie, że choć należałoby dać mu w zęby, jakoś tak człowiekowi nie wypada - oto cała ''tajemnica'' jego medialnego uroku. Nie zmienia to w niczym faktu, że Mentzen to żadna ''alternatywa'' wobec PiS, tylko wrzód na tyłku obecnej władzy, który sama ona sobie wyhodowała!

W każdym razie idzie o to powtórzmy, czy Polski Ład zaprowadza jaki taki niechby porządek w dotychczasowym chaosie prawnym III RP, czy też jeszcze go powiększa co oznaczałoby całkowitą jego kompromitację. Nie zaś jakoby żule mogą wypić dzięki niemu więcej za ''pieniądze ciężko pracującego podatnika'', jak pierdoli Giertych wraz ze swą medialną dziwką Jasiem Pińskim, wtórują zaś im korwinowe kuce i pedolibki. Ostatni zupełnie wbrew naukom wyznawanej przez nich ''szkoły austriackiej'', której guru Mises głosił nieobecność jakoby obiektywnych kryteriów ludzkiego działania, podstawy dlań ekonomii. Celem wszelkich czynności ludzkich w tej optyce jest zaspokojenie całkiem subiektywnie pojmowanego przez jednostkę dobra, stąd jeśli ktoś ma taki pomysł na siebie, aby przechlać własne życie, nie masz prawa kucu wedle własnych zasad nazywać go pogardliwym mianem ''żula'' i ''nieroba''. Nie dysponujesz bowiem ponadjednostkowym kryterium, niezbędnym dla ferowania normatywnych opinii i wartościowania cudzego działania. O ile nie łamie ono zasady nieagresji, zwanej błędnie zazwyczaj ''aksjomatem'', kiedy to np. lump podbija z nożem w ręku wrzeszcząc: ''dawaj *uju kasę, bo muszę się napić''! Jednak gdy przedstawia tylko pewną propozycję, nagabując: ''szefie, kopsnij złotówieczkę bo mię suszy, no chociaż 50 groszy, 20 niech będzie!'', ty w odpowiedzi nie każesz mu s...obie iść, lecz uprzejmie i stanowczo przy tym zbywasz, on zaś nie odpowiada bluzgiem a oddala się grzecznie, bo zdarzają się tacy kulturalni menele, wszystko jest w najlepszym ''porządeczku''. Co więcej, jeśli natrafisz nań później kucu jak leży w rowie zajebany totalnie i urzygany, jako konsekwentny zwolennik ''austriackiej szkoły ekonomii'' powinieneś przystanąć nad nim z szacunkiem i bez żadnego szyderstwa oddać mu hołd głośno trzykrotnym: ''jesteś zwycięzcą!''. Bowiem znaczy to, iż podjął on ''ludzkie działanie'' by zaspokoić swe ''subiektywne dobro'' i odniósł w tym sukces: najebał się! Fakt iż nie zapracował nań nie ma tu nic do rzeczy, gdyż to nie praca kształtuje siły wytwórcze kapitalizmu jak głosi Marks, lecz wedle Misesa konsumpcja właśnie, w tym alkoholu, więc co ty socjalista jesteś?! Każdy masowy gorzelnik i handlarz wódy jak Palikot powinien stać na baczność przed pijakiem chlejącym jego produkty, jak tu akurat słusznie stawia rzecz Korwin, pochodzenie zaś pieniędzy za jakie je zakupuje nie powinno go obchodzić, skoro i tak w ostateczności ich jedynym posiadaczem jest rząd, mniejsza z tym już miejscowy czy nie, grunt że da się na tym zarobić i cały interes przeto kręci dalej. A nawet gdyby pił ''z twoich podatków'', to przecież w ten oto sposób wracałyby one do twej kasy, więc o co ci w ogóle chodzi liberalny kmiocie? Dlatego trzeba być podczłowiekiem, aby sądzić, że ''Polskim Ładem'' PiS rzekomo ''kupił sobie głosy patusiarni'' - akurat wszystkie marne pijaczki i kryminaliści jakich miałem wątpliwą przyjemność spotkać w życiu, zwykle pierwsi byli do bluzgania na Kaczyńskiego i Kościół, więc jak na dłoni widać kto tu jest naprawdę menelem.

Szydzę, ale mówiąc już serio głowię się na co niby liczył PiS, narażając najbogatszych na co najmniej zwiększone koszta obsługi prawnej dla wynajdywania luk w nowych przepisach podatkowych, a zwłaszcza uderzając w rzeszę ''samozatrudnionych'' poprzez likwidację fikcji ich jednoosobowych biedafiremek? Powinni przecież spodziewać się wściekłego oporu z ich strony, sądzili że zrekompensują sobie to wdzięcznością emerytów i rencistów, którzy dostali za to w zamian najwyżej te 50-100 zł więcej od rządu? Jeśli tak, najwidoczniej wzięli sobie do serca socjalistyczne w istocie pierdolenie korwinozjebów i ogólnie liberalnego POlactwa, o jakoby ''kupionej za pińscet hołocie''. Bowiem stoi za tym marksistowskie założenie, iż ''byt kształtuje świadomość'', materialny rzecz jasna a to jest przysłowiowa g... prawda, inaczej PiS nie musiałby klecić Mejzami chwiejącej się koalicji rządowej, lecz miałby zagwarantowaną władzę na wieki swym ''rozdawnictwem''. To tak nie działa niestety, podobnie jak lekarze wezmą sute ''dodatki covidowe'', a i tak polezą w ostateczności gremialnie na marsze KOD-u, bywa zaś i gorzej - znam przypadek nieszczęsnej korposuczy posuniętej już w leciech, desperacko pragnącej dziecka mimo całej serii przebytych poronień, która darła ryja za aborcją wraz z Julkami na marszach ''wściekłych macic''. Jeśli więc ktoś liczy na w pełni racjonalną przejrzystość działań ludzkich jednostek, winien zgłębić kapitalnie przenikliwe pojęcie ''mroku społecznego życia'' - tenebrae vitae socialis, wprowadzone jeszcze przez św. Augustyna w jego monumentalnym dziele ''Państwo Boże''. I to mimo, iż czyni ono właściwie politykę niemożliwą, przynajmniej rozumianą jako ''świecka eudajmonia'' samozbawienia się człowieka w tym co doczesne, a nie ustanowienie niedoskonałego z konieczności ładu i wątpliwego dobra, owego incertum bonum o jakim pisze w XIX księdze rzeczonego ''De Civitate Dei''. Skądinąd nie dziwi mnie takowe ''klasowe'' podejście społeczne u libków, bo nigdy dość przypominać, że pojęcie ''walki klas'' Marks zaczerpnął od liberałów właśnie, podobnie jak nienawiść do ''burżuazyjnego'' w jego optyce państwa, dlatego jedynie skończony korwinowy ignorant może utożsamiać socjalizm z etatyzmem. W końcu bodaj najważniejsze: jeśli prawdą jest, że głównym autorem reformy podatkowej firmowanej przez rząd PiS jest Piotr Arak, człowiek związany w przeszłości blisko z Michałem Boni z PO, wzięty dzięki temu w obronę przez ''Wybiórczą'', znaczy iż ''Polski Ład'' posiada glejt globalistycznej, w praktyce anglosaskiej głównie finansjery. Radzę obaczyć tak na szybko pierwsze z brzegu biogramy paru osób, zasiadających w radzie Polskiego Instytutu Ekonomicznego, któremu szefuje pan Piotr, takich jak Paweł Borys czy Rafał Stroiński - normalnie sami ''korposocjaliści'':))). I do takich ludzi z wieloletnim doświadczeniem w zarządzaniu ogromnymi funduszami publicznymi jak i prywatnymi startuje Mentzen, przy nich marny geszefciarz, który zbił kapitał na doradztwie w przekrętach podatkowych! Oto więc kolejny, który to już raz korwinowi kucerze zwalczają realny kapitalizm w imię liberalizmu ''szkoły austriackiej w ekonomii'', jaką fanatycznie wyznają. Przypomnę, że ''błędny rycerz wolnego rynku'' Mises, był wiecznym bieda-docentem na publicznych przeważnie uniwersytetach, zaś Keynes z powodzeniem zarządzał funduszami jednej z najbardziej prestiżowych uczelni w Cambridge, widać kto lepiej wyznawał się na realiach ekonomii i prawdziwego biznesu, a nie z kursów Sławka i Palikota za niecałe tysiąc zeta od łebka. Obaj pasożytują na wmawianiu obecnym proletom, że są ''mikroprzedsiębiorcami'' gnębionymi przez ZUS, podatki i politykę gospodarczą państwa, podsycając ich frustracje nierealnymi oczekiwaniami, by zbić na nich kapitał polityczny i finansowy.

Życzę więc sobie na Nowy Rok, aby Mentzen i jemu podobni liberałowie wylądowali z czasem tam, gdzie ich miejsce, czyli na śmietnisku historii. Dokładnie tak samo jak równie liberalny co do zasady Biedroń, lider ''lewicy'' którego idolami są Baal-cerowicz i Macron, ''socjalista'' z banku Rotszylda. W obliczu porażenia liberalną rzeżączką ideologiczną instynktów państwowotwórczych Polaków, zwłaszcza młodego pokolenia, nadziei upatruję paradoksalnie w masowym napływie migrantów ze Wschodu. Bowiem w krajach b. ZSRR i głębi Azji państwo cieszy się zwykle większym niż u nas szacunkiem, za wyjątkiem nielicznych obszarów jak Afganistan - półanarchiczny zlepek plemion i klanów pozbawiony przez to realnej podmiotowości, skazany na los gniazda bandyterki i terroryzmu destabilizującego sytuację w regionie. Nie mam żadnych złudzeń, iż przełoży się to na respekt przybyszy do Rzeczpospolitej i miejscowej ludności, raczej będzie wręcz przeciwnie jak z migrantami na Zachodzie. Niemniej następująca wskutek tego eurazjatyzacja Polski powinna wzmocnić tendencje etatystyczne na miejscu w dalszej perspektywie, tworząc zdecydowanie bardziej przychylną dla nich atmosferę niż dotąd. Zwyczajnie obecność tak dużej liczby społeczności obcych całkiem, wręcz wrogo nastawionych do anglosaskiego liberalizmu, brutalnie wymusi na reszcie Polaków zmianę dotychczasowej postawy wobec swego państwa, to więc nie kwestia wielkich słów i haseł, lecz czystej pragmatyki. Bowiem fakt, iż ktoś buntuje się przeciwko Łukaszence, lub Nazarbajewowi jak niedawno w Kazachstanie, nie znaczy jeszcze, że pragnie ''liberalnej demokracji'' jak chcą tego prozachodnie media, co i głosi ruska agentura odmiennie jedynie rzecz wartościując. Oczywiście mam świadomość, że LGBTarianizm poczynił również niemałe spustoszenie w umysłach wielu młodych Rosjan, Ukraińców, Białorusów, Gruzinów, Hindusów etc., czas pokaże jednak czy aż w tak znacznym stopniu, jak na przeżartym nim Okcydencie. O ironio, daleko posunięta rezerwa doń wcale nie musi równać się antyamerykanizmowi, gdyż USA przestają być na naszych oczach częścią tradycyjnie rozumianego Zachodu. Trudno jeszcze określić ledwo widoczne póki co zarysy nowego kształtu tegoż imperium, jakie kolejny już raz w swych krótkich, burzliwych za to dziejach ''zrzuca skórę'', ale na pewno w nikłym raczej stopniu przypominać będzie ono to, z czym zwykle je kojarzono. Nawet ''zachowawcze'' elementy w nim, aby przetrwać muszą w większym niż dotąd zakresie otworzyć się na doświadczenie Latynosów, Azjatów a nawet tych z potomków czarnych niewolników, którzy nie mają ochoty na bycie wiecznym ''pet nigga'' białych liberalnych elit, typu kanonizowany przez nie na ''świeckiego świętego'' Dżordżu Fleja. Tak więc mimo wszystko patrzę z niejakim optymizmem w przyszłość, my państwowcy musimy uzbroić się w cierpliwość, by przeczekać obecną recydywę liberalizmu, czego znamię stanowi lansowanie wespół z Mentzenem wyciągniętego z politycznej zamrażarki Palikmiota. Nie ma więc co popadać w rozpacz z powodu sukcesu Kucfederacji w krótkiej perspektywie, która dzięki głupocie PO-PiS-u ma realne widoki na zostanie trzecią siłą polityczną w kraju, lub na równi co najmniej z libkami od Hołowni oraz Biedronia. To zaledwie ''łabędzi śpiew'' tych skurwysynów z podanych przed chwilą powodów, wszakże nie ma co czekać biernie aż zdechną, lecz wspomóc dzieło zniszczenia rozwolnościowców napierdzielając w nich ile wlezie po internetach, choćby nawet w tak skromnym wymiarze, jak to niniejszym uczyniłem.

Na finał z dedykacją dla Mentzena parę cytatów z tekstu Konrada Rękasa o tym, jak to w istocie jest z ''polskością'' NBP i że pod żadnym pozorem nie należy jego polityki finansowej mylić z działaniami rządu, jak czyni to w swej ignorancji Sławek. Autor nie ustępuje w jadowitej prorosyjskości Korwinowi, lecz w przeciwieństwie doń jest keynesistą o zgrozo, stawiać jednak znak równości między tym, a politycznym zaangażowaniem na rzecz Moskwy, to jak wyprowadzać podobny wniosek co do wolnorynkizmu z admiracji dla Putina żywionej przez pana Janusza. Doprawdy wiele mogę zarzucać kucerzom i pedolibkom, ale utożsamianie ich z ''ruską agenturą'' ma akurat tyle samo sensu, co elektoratu PiS z ''hołotą przekupioną pińcset''. Korwinowy stulejarz Czeczko zdaje się potwierdzać, że coś tu jest na rzeczy, co jednak w takim razie powiedzieć o wspomnianym już Wilkoszu z sekty mormonów? Nie od dziś wiadomo, iż ma ona powiązania z CIA i jak sami jej członkowie przyznają, są nadreprezentowani w policyjnych agendach amerykańskiego państwa. Kto wie stąd, czy Karol nie pełni u boku Ozjasza podobnej roli, co onegdaj szef ''mormon mafia'' Frank William Gay w otoczeniu amerykańskiego potentata lotniczego Howarda Hughesa. Nie mnie oceniać czy ten lub ów jest i czyim agentem o ile w ogóle, sygnalizuję jedynie konieczność dystansu do takowych uproszczeń i epitetów, zrównywania czyjegoś zaangażowania ideologicznego ze szpiegostwem na rzecz danego kraju [ nawet w przypadku komunistów i ZSRR to nie zawsze działało ]. Tak więc bez zbędnych ceregieli przejdźmyż do krótkiego rysu historycznego Rękasa, na temat genezy neoliberalnego ''odpolitycznienia'' bankowości centralnej w PRL jeszcze i już za III RP, przecząc bredzeniu antyPiSowskiej opozycji jakoby Baal-cerowicz był ''pogromcą inflacji'':

''W lata 80-te XX wieku polski sektor bankowy wszedł z ledwie czterema działającymi podmiotami, przy czym pozycję i zakres działalności NBP najlepiej chyba używany wobec niego w literaturze termin „monobanku”. Wbrew jednak temu, co mówiono i pisano w materiałach politycznych zwłaszcza, a nie ekonomicznych – faktyczne zmiany w polskiej bankowości, nie wyłączając poziomu niezależności NBP zaczęły się właśnie w ostatniej dekadzie PRL. To wówczas m.in. osłabiono zależność prezesa Banku od ministra finansów wprowadzając jego powoływanie i odwoływanie przez Sejm na wniosek prezesa Rady Ministrów. A równocześnie jednak – sam kryzys finansowy pogłębiał się, do poziomu hiperinflacji uznanego za krytyczny. [...] Równolegle już w 1986 r. PRL stała się członkiem Międzynarodowego Funduszu Walutowego, jednak pełna implementacja jego zaleceń zwłaszcza w odniesieniu do sektora bankowego – stała się możliwa dopiero po przekazaniu władzy tzw. demokratycznej opozycji, wspieranej także przez dominujący nurt PZPR. Eksperci IMF podkreślali przy tym, że program zaproponowany (?) Polsce pod patronatem George'a Sorosa i Jeffreya Sachsa został sformułowany na podstawie ogólnoeuropejskich doświadczeń z inflacją (i stagflacją) lat 80-tych. Datą graniczną dla jego rozpoczęcia był 1 stycznia 1990 r. [...] A to właśnie utrzymanie pozycji „monobanku” uczyniło z NBP w latach 90. instrument radykalnej polityki antyinflacyjnej kolejnych rządów. Zmiany o charakterze strategicznym przyniosła ustawa bankowa z 31 stycznia 1989 r. Istotną nowością było wskazanie głównych celów NBP: w szczególności „wzmacnianie polskiego pieniądza”, inicjowanie kierunków polityki pieniężnej i kredytowej oraz współdziałanie w kształtowaniu i realizacja polityki gospodarczej państwa. Zmiany instytucjonalne przyniosła z kolei nowelizacja z 1992 r. Dotyczyły one kadencji prezesa NBP (6 lat); powoływanego od tamtej pory przez Sejm na wniosek prezydenta i odwoływanego tylko w bardzo ściśle określonych, mało prawdopodobnych okolicznościach. [...] Jednak dopiero od 1993 roku w polityce NBP zaczęły dominować instrumenty rynkowe, a systemowe powiązanie polityki pieniężnej i celu inflacyjnego zostało zapisane ostatecznie w nowej ustawie o NBP z 29. sierpnia 1997 r. Regulacja ta, jak wówczas ogłaszano „wprowadziła w Polsce standardy UE”. NBP stał się już nie tylko w pełni niezależny, ale też przestał współodpowiadać za realizację polityki gospodarczej państwa – a w praktyce pod kierunkiem jednego tylko środowiska i jednej doktryny finansowo-ekonomicznej mógł podejmować dowolne działania przeciw państwowym strategiom rozwoju. Oficjalnie oczywiście zapisano to inaczej, wprowadzając zakaz finansowania deficytu budżetowego, a politykę pieniężną powierzono organowi kolegialnemu - Radzie Polityki Pieniężnej (RPP). Przepisy dotyczące struktury NBP wpisano także do konstytucji z 1997 r., starając się o zabezpieczenie ustrojowe przewagi czynnika bankierskiego nad politycznym. W praktyce ta zaburzona równowaga została w pełni wykorzystana pod rządami AWS-UW, kiedy to w pełni już utrwalono system, w którym państwo polskie utraciło realne instrumenty polityki emisyjnej, zaś „produkcją pieniędzy z brudnego powietrza” mogły już bez przeszkód zajmować się międzynarodowe korporacje bankowe, oczywiście pod czujną i czułą opieką samego prof. Balcerowicza, już jako szefa odnowionego NBP… [...]

Przyłączenie Polski do Unii Europejskiej 1. maja 2004 r. dla NBP oznaczało formalne włączenie do Europejskiego Systemu Banków Centralnych. Proces przekształceń instytucjonalnych NBP został zakończony, gdy z dniem 1 stycznia 2008 r. nadzór bankowy został przeniesiony do nowo powołanej Komisji Nadzoru Finansowego (w skład której wchodził Pion Nadzoru Bankowego) z udziałem prezesa NBP lub jego przedstawiciela. W praktyce jednak zmiana w niczym już nie naruszyła pozycji Banku nie tylko poza, ale i ponad polityką gospodarczą jakoś tam wdrażaną przez inne organy państwowe. W rzeczywistości więc, choć osiągnięcie pełnej niezależności instytucjonalnej zajęło prawie 20 lat, w praktyce NBP przez cały ten czas zachowywał niezależność funkcjonalną, a nawet w niektórych okresach dominował nad kolejnymi rządami, narzucając im bardzo restrykcyjny cel antyinflacyjny. [...] Przyczyną takiego stanu rzeczy jest większe zaufanie partnerów zagranicznych do polskiego sektora bankowego niż do polskiej polityki. Z drugiej strony NBP w latach 90. działał w warunkach dużej samodzielności funkcjonalnej, spowodowanej traumą hiperinflacji na początku tej dekady. Wspomnienie to wywoływało paraliż czynnika politycznego nie mniejszy niż telefony z wiadomych ambasad, zaś tak zwana reformatorska opinia publiczna, pozbawiona elementarnej świadomości ekonomicznej – łatwa była do podburzenia sloganami o „jedynie słusznej” i „naukowej” metodzie prowadzenia finansów państwa. Wciąż – z pistoletem inflacyjnym przy skroni. Gdy zaś przypomnimy, że druga fala inflacyjna została w rzeczywistości wywołana i utrzymana po 1990 r. najpierw polityką rządową Leszka Balcerowicza, a następnie wpływem jego i jego współpracowników także na decyzje NBP – wówczas uzyskamy obraz polskiej ekonomii rzekomo ratowanej przez tych, którzy sami na nią napadli. Nie dopowiadając ostatecznie celów całej tej operacji – łatwo można wskazać jej następstwa. W tym te strategiczne, jak wchłonięcie Polski do Unii Europejskiej, polskiej gospodarki w obręb obszaru gospodarczego Wielkich Niemiec, a polskiego sektora bankowego w struktury globalne, co w praktyce równało się jego unicestwieniu. W tej roli bankowość w III RP jest tylko elementem całościowego systemu, który zamiast państw prowadzi już obecnie politykę pieniężną, a także kontroluje i kieruje polityką finansową, tak globalną, jak i poszczególnych państw i organizacji międzynarodowych. Właściwie tylko w kategoriach konieczności zrealizowanych po drodze można też wymienić ponad dekadę zdominowaną przez okresy spowolnień gospodarczych, stępione tempo wzrostu, spadek dochodów ludności czy likwidację większej i bardziej złożonej produkcji przemysłowej, skutkujące strukturalnym bezrobociem, rozładowywanym poprzez emigrację zarobkową. A już jako detal dodajmy, że mające stanowić sam najważniejszy cel i motyw wszystkich tych przekształceń pokonanie inflacji trwało ponad dekadę, czyniąc całą operację najbardziej żenującym w przebiegu i katastrofalnym w skutkach „ratunkiem ekonomicznym” w dziejach. [...]  
 
Zupełnie nowym doświadczeniem dla badaczy, choć dla wielu z nich bynajmniej nie niespodziewanym – był wielki kryzys 2008 r. Samo załamanie nastąpiło w warunkach wysoko rozwiniętej niezależności instytucjonalnej i funkcjonalnej banków centralnych zainteresowanych krajów, na czele z FED i EBC, w tym oczywiście Polski. Oczywiście wszystkie te podmioty znalazły się wówczas pod dużą presją inflacyjną – a przy okazji stało się też jasne, że sama niezależność nie jest wystarczającym instrumentem, by się jej oprzeć. Przyczyną był przede wszystkim dług publiczny powiększany przez poszczególne rządy. Co najmniej równie ważne i brzemienne w skutkach okazało się jednak opisane wyżej przejmowanie funkcji kreacji pieniądza przez banki komercyjne i ich działalność kredytową, sprowadzającą się do tzw. luzowania ilościowego, odpowiadającego potrzebom wymuszanym przez poziom zadłużenia gospodarki światowej. Paradoks (?) polegał więc na tym, że impuls inflacyjny wyszedł nie (tylko) od strony rządów, przez ostatnie dekady sukcesywnie pozbawianych wpływu na politykę pieniężną – ale także, a może wręcz głównie od najważniejszego beneficjenta tego procesu, czyli globalnego systemu bankowości komercyjnej. Zaś znanym skutkiem tej niekontrolowanej podaży pieniądza z obu źródeł (rządowego i komercyjnego) jest wysoka i nie zawsze przewidywalna zmienność wszystkich parametrów rynków finansowych, która trwale zagraża światowej stabilności walutowej. [...] Kryzys 2008-2011 stanowi więc empiryczny dowód, że narzucany od lat 80-tych zestaw „pełna niezależność banku centralnego = skuteczna walka z inflacją” – był kłamstwem, mającym na celu odebranie państwom instrumentów kreowania polityki pieniężnej i przekazanie ich na wyłączność w ręce instytucji finansowych, działających w interesie i powiązaniu z międzynarodowym sektorem bankowym. Prościej – nastraszono inflacją konsumentów i ciułaczy, by móc dziś wywoływać ją na niespotykaną skalę w interesie finansjery i w momentach dla niej dogodnych czy koniecznych. [...] Proces uniezależniania się banków centralnych od rządów trwał kilkadziesiąt lat (w przypadku Polski - ponad 20 lat i nie został jeszcze zakończony). W tym okresie nastąpiło wyraźne już przeniesienie ciężaru polityki pieniężnej i finansowej niemal wyłącznie na banki centralne, których pozycja stała silniejsza niż samych władz państwowych. Okazało się to jednak nie tylko niewystarczające dla przeciwdziałania kryzysom finansowym, jak i nawet nie posłużyło trwałemu zatrzymaniu inflacji. Trudno więc dziś określić czy jakikolwiek inny mechanizm zapewniłby te deklarowane efekty, można jednak założyć, że następnym krokiem po uzyskaniu niezależności (od rządów) przez banki centralne – będzie zawarcie przez nie same coraz dalej idących powiązań, funkcjonalnie spełniających zadania globalnego rządu finansowego.''
 
- czy temu służy Nowy Ład zwany ''polskim'' nie mnie rozstrzygać, choć wydaje się wykazywać zadziwiającą zbieżność z programem ''Nowej Umowy Społecznej'' autorstwa Minouche Shafik, baronessy rodem z londyńskiego City... Jakub Wozinski wprost oskarża PiS o wcielanie globalistycznej agendy, tyle że to nie on pełnił jak wspomniana dama kierownicze stanowiska w czołowych instytucjach finansowych świata, stąd nie powinno być wątpliwości, kto się lepiej wyznaje tu na rzeczy. W każdym razie jeśli Glapiński niezależnie od rządu, lecz równolegle z nim faktycznie realizuje w kraju scenariusz dyktowany przez anglosaską finansjerę, doskonale musi orientować się w realiach ekonomicznych na przekór buńczucznemu pierdoleniu Mentzena, stąd to Sławek nie ogarnia podstaw a nie on! Gdyby więc powyższe okazało się prawdą, zasadne byłoby stawiać zarzut PiS co najwyżej, iż wbrew głoszonej niepodległościowej retoryce służy obcym interesom, a nie jakoby uprawia ''socjalistyczne rozdawnictwo'' na koszt miejscowych Januszy byznesu. No chyba, że wierzycie w korwinowe bzdury, iż najwięksi globalni kapitaliści to ''korposocjaliści'', a prawdziwym ''pszedsięmbiorcom'' jest dajmy na to ajent ''Żabki'', czy ktoś w podobie:))). Polacy dali sobie wmówić bazarkową wizję mikrokapitalizmu, bośmy nigdy jako naród nie posiadali naprawdę wielkiego kapitału, nadal jesteśmy w swej masie społeczeństwem post-chłopskim, stąd kapitalista kojarzy nam się z babą za straganem, albo żydowskim lichwiarzem, faktycznie pora skończyć wreszcie z tym nędznym kramarstwem - a czy Polski [?] Ład to sprawi czas pokaże. Jedyne zastrzeżenia jakie mam do przytoczonych wyżej uwag Rękasa, to iż podziela on zdaje się marksistowsko-liberalną wiarę w ''ponadnarodowość'' kapitału, której ja nie mam wyznaję. I nie idzie nawet o to, że pokaźna jego część jest własnością przedstawicieli określonej nacji, rasy i ''wyznania handlowego'' w jednym... Prywatyzacja kontroli nad globalnym kapitałem o jakiej wspomina niczego tu mym zdaniem nie zmienia, bowiem wciąż władzę nad nim dzierży ''głębokie państwo'' jak wskazuje na to choćby przykład wspomnianych wyżej cyberkorporacji. Cóż z tego, że państwo formalnie nie jest ich właścicielem, skoro żyją one głównie z zamówień rządowych, a w ich zarządach zasiadają i to często na kierowniczych stanowiskach politycy i funkcjonariusze takich czy innych tajnych służb lub armii? Chyba nawet Węglarczyk nie jest aż tak durny by wierzyć, iż Nord Stream to ''prywatne przedsięwzięcie biznesowe'', tylko łże w żywe oczy na cudze zlecenie cyniczna świnia. W każdym razie, podsumowując nasze uwagi: liczy się to jedynie, czy Polski Ład jak zapowiada rzeczywiście wprowadza porządek w patologicznym prawie podatkowym III RP, a nade wszystko faktycznie służy on naszym interesom narodowym, czy też jakimś innym, zupełnie nam obcym? A nie, iż jakoby ''hołota od pińscet'' żyje dzięki niemu na koszt miejscowych Januszy ekonomii, jak pierdolą korwinowe stuleje i wynarodowione POlactwo! Se przeczytajta chamy, że nawet wasz Adam Smith był za tym, aby bogatsi dorzucali odpowiednio więcej do wspólnej kasy, a chrzanienie w kontrze, iż szło mu tylko o płacenie za czynsz mieszkaniowy, stanowi doprawdy iście talmudyczne dzielenie włosa na czworo. Najważniejsze, że klasyk myśli liberalnej dopuszczał w ogóle możliwość obciążenia większymi opłatami zamożniejszych, a nie odrzucał ją z góry fanatycznie jak czyni to pedolibkostwo. Zresztą i tak nie jesteście na czasie, poczytajta se na dobranoc coś o ''ekofeministycznej księgowości'', to tak a propos też zapisanego ponoć w Polskim [?] Ładzie nakazu ''zwalczania dyskryminacji'' w miejscu pracy...