czwartek, 23 grudnia 2010

Poruchomy nieruszyciel.

motto :   ''... jakże smutne jest odcinanie jaj...''

 [ Roman Kostrzewski - ''Kat'' ]

Zbliżają się święta, więc aby odreagować - żeby było jasne nie należę do mentalnych ''palikociąt'' czyli trzody samosprzedawalnych narzędzi mówiących zahipnotyzowanych przez ''maga z Biłgoraja'', więc nie same Boże Narodzenie budzi moją odrazę, choć ich duch jest mi obcy bo nie uważam się nie tylko za katolika, ale chrześcijanina w ogóle, ile komercyjna i obyczajowa, iście obłąkana w swym gorączkowym, niezdrowym podnieceniu otoczka, która do reszty już chyba przytłoczyła metafizyczny wymiar tego święta [ o ile rzecz jasna w ogóle takowy miało kiedykolwiek ] - postanowiłem zaserwować sobie równie radykalną odtrutkę na to całe szaleństwo w postaci serii seansów złych, nieudanych nowych polskich filmów [ ktoś powie, że to żadna sztuka znaleźć takowe obrazy, ale mowa tu o filmach kiepskich nawet na tle współczesnego polskiego kina... a więc naprawdę już hardkorr ! ]. Na pierwszy ogień poszedł twór na który od dawna miałem chrapkę, a którego już sam tytuł stanowi obietnicę rozkoszy dla każdego miłośnika złego gustu : ''Nieruchomy poruszyciel'' Łukasza Barczyka z 2008 r. - chyba najlepszym określeniem tego filmu będzie ''manieryczne g...''. Manieryzm, a nawet gargantuizm wręcz to słowa dobrze opisujące to, co dzieje się tam na ekranie, totalna przesada i brak umiaru we wszystkim niemal czyli kwintesencja kiczu. Jedyne co dobrego można powiedzieć o ''poruszycielu'' to obrazy i może muzyka, napisana przez współczesną polską kompozytorkę, uczennicę Louisa Andriessena [ kto wie, ten wie ], Hannę Kulenty - to rzeczywiście rzadkość we współczesnym, nie tylko polskim, kinie aby ścieżka dźwiękowa została stworzona przez profesjonalistę, to jedno, ale tylko jedno, akurat poczytuje się twórcy na plus. Próbuje on wprawdzie ratować swe dzieło podpierając się jakąś mętną pseudo-filozofią a nawet usiłując mu nadać radykalne przesłanie społeczne [ ! ], ale powiększa tym samym tylko śmieszną pretensjonalność całości : kto chce się przekonać niechże zapozna się z elukubracjami p. Barczyka w formie pisanej [ przyznam, że chyba od czasu posmoleńskich dywagacji mistrzyni przecież w sztuce pieprzenia smutów czyli Manuelli Ghrethkowskiej nie spotkałem się z równym stężeniem bredni, gość wali takie kocopoły, że aż [nie]miło ] lub krótkim dość zapisem wideo wywiadu z nim - przy okazji warto by sprawdzić ile razy wymienia w tym ostatnim słowo ''forma'', coś koło setki co najmniej, natomiast ani razu bodaj nie wspomina o treści : znamienne... Zresztą nawet z tej strony film się nie broni a tłumaczenia reżysera, że nie chciał opowiadać zwykłej linearnej fabuły kładąc nacisk bardziej na odzwierciedlenie i wywołanie bezpośrednio u widza skrajnych emocji są kompletnie nieprzekonujące, bo mimo użycia rzeczywiście dość radykalnych środków budzą one śmiech lub co najwyżej zażenowanie [ ten ''poruszyciel'' nie porusza... ]. Oto dowód - moja ulubiona scena z Janem Fryczem, którego kreacja w roli Generała rozpierdala wszystko i dla niego, oraz specyficznie pojmowanych jaj, warto zobaczyć ten nieudany twór, występującym tutaj wraz Marietą Żukowską, owszem ładną aktorką aczkolwiek jak na mój gust zbyt szczupłą [ a to ważne w tym pełnym nagości i perwersyjnego, pojebanego seksu obrazie ] :



- ''och majteczki!... jestem zdefraudowan / sromota, żenada i hańba na wiekix'' że aż chce się zacytować zacną piosenkę Tymonowych ''Kur'' z zeszłego stulecia...

Następnym nieudałym dziełem rodzimych tfurców, które skonsumowałem, przetrawiłem i... tak dalej, była ekranizacja ''Nienasycenia'' Witkacego z 2003 r. z Cezarym Pazurą w kilku aż rolach, jeśli nie głównych to wiodących - nie wchodząc w szczegóły rzecz przypomina raczej rozbudowaną adaptację teatru telewizji a nie film [ pewnie to kwestia finansów ] i nie umywa się niestety do ''Pożegnania jesieni'' w reżyserii Mariusza Trelińskiego z '89 r. bodajże. Owszem Cezarry błysnął w paru momentach pokazując aktorski pazur, cóż z tego jednak, skoro gubi go skłonność do szarżowania a sam reżyser nie panuje zbyt nad filmową materią i po pierwszej niezłej części gdzieś w połowie, przynajmniej dla mnie, wątek rwie się i siada napięcie. Nie będę się już czepiał nagromadzenia perwersji i obrzydliwości w fabule, bo u Witkaca w oryginale z tego co pamiętam przynajmniej było tak samo, chociaż mogliby jednak darować sobie scenę w której Czarek przebrany w niemowlęce bety w ramach jakiejś zwyrodniałej ''praktyki seksualnej'' wsuwa kupę nasraną przez Persy Zwierżontkowskają graną tu przez jego ówczesną żonę Weronikę Marczuk... Z całego filmu zapamiętuje się tylko kilka kapitalnych tekstów [ ale to zasługa autora literackiego pierwowzoru ] i parę scen, w których Pazura pokazuje, że mógłby być świetnym aktorem, gdyby tylko nie wierzył tak w swoją genialność, broni się też kreacja Katarzyny Gniewkowskiej jako samiczo-demonicznej księżnej Iriny Wsiewołodownej Ticonderoga, może jeszcze uroda paru aktorek, zwłaszcza ochoczo obnażających jędrne biusty ww. Weroniki Marczuk [ to jeszcze przed tym jak wpadła, a właściwie sama wepchnęła się w sidła agenta Tomka... zresztą cóż to dla niej za sztuka, skoro jak wieść gminna niesie przybyła ze stepów do naszego pięknego kraju na pocz. lat 90-ych by wywijać huculskie zapewne hołubce na rurce w jednym z pierwszych nadwiślańskich sex-klubów... ] i nieznanej mi dotąd - nie powiem, że bliżej, bo to byłoby dwuznaczne - niejakiej Anny Wendzikowskiej [ - nie wiem kto zacz ona, ale cyce ma zacne owszem ], natomiast muzyka Możdzera nie powala. Dość o tem - nie zamierzam zaśmiecać sobie bloga fragmentami tego ''dzieła'' - kto ciekaw może zobaczyć na zachętę pochodzący zeń krótki filmik [ - puenta w wykonaniu Pazury : bomba ] a jeśli mu mało obszerniejszy wybór scen, ale ostrzegam, że w tym ostatnim nagromadzenie perwersji, złego smaku i zwyczajnej głupoty może przekraczać dla kogoś dopuszczalną dlań miarę [ ja tam byłem ''zachwycony''... ], jeszcze pokaźny zbiór zdjęć i koniec : jestem nasycony. 

No i ostatnie ''dziwadło'' - beznadziejny polski horror ''Pora mroku'' sprzed dwóch [ jeszcze ] lat : myślę, że nie warto rozpisywać się nad tą katastrofą, bo i cóż tu można powiedzieć ? Chyba tylko to, co zauważył jeden z internautów, że o wiele adekwatniejszym tytułem dla tego czegoś byłaby ''pomroczność jasna'' [ jest to zapewne najlepszy opis stanu jego twórców, gdy go kręcili ] - dla chcących dowiedzieć się czegoś więcej fajna recenzja, całość filmu można też zobaczyć na Youtube, niestety od 2-iego fragm. jebie się synchronizacja obrazu z dźwiękiem [ - ten drugi mocno wyprzedza pierwszy ], z drugiej strony może być to powodem dodatkowej uciechy czerpanej z oglądania tego zaiste ''strasznego filmu'', choć nie w zamierzonym przez reżysera sensie, zwłaszcza dla takich miłośników wszelkiego nieudactwa i pokraczności jak niżej podpisany na przykład. Zastanawiające przy tym, że twórca tego żałosnego gniota, zdolny ponoć operator Grzegorz Kuczeriszka również podobnie jak p. Barczyk od ''Nieruchomego'' co-nie-porusza, usiłuje podpierać się Arystotelesem... cóż to może znaczyć ? - że dyletanci filozoficzni nie powinni zabierać się za robienie filmów [ ani cokolwiek w ogóle ] ?

Szukając informacji o ''zamroczeniu'' natrafiłem na coś chyba jeszcze gorszego od powyższych bzdetów [ wiem, trudno w to uwierzyć ] - niech wstrząsająco wyczerpujący opis wystarczy za wszystko... Przyznam, że nie mam odwagi zaordynować sobie tego, trza dbać jakoś o elementarną psychiczną higienę, to podobnie jak słynny w ''pewnych kręgach'' ''Nekromantic'' przekracza nawet moją, i tak mocno ''permisywną'', normę. Gdyby ktoś, dla kogo wciąż nie jest to jasne zapytał : ''po jaką cholerę dobrowolnie fundować sobie takie g... ?!'' - najlepszym myślę dlań objaśnieniem będzie wypowiedź znaleziona na jakimś forum na temat wspomnianego przed chwilą badziewu :

''Ożesz w mordę! Totalnie rozbrajający, absolutnie niepoprawny, ekstremalnie komiczny i maksymalnie tandetny. Fantom Kiler przełamał wszelkie granice; aktorki rozbierają się w każdej sytuacji, morderca identyczny jak w Blood and Black Lace, niektóre sceny powiewają bajeranckim czarem Jessa Franco. Ale jest wszystko, nawet zamglony las i cmentarz, prawie jak w Nekromantiku ha ha. Dubbing rozwala prawie tak mocno jak dialogi wytwórni Skurcz, w Fantom Kilerze po prostu powklejano dialogi z innych filmów jak Tato, Przesłuchanie, Nic Śmiesznego itd.. Kompletnie nie ma to nic wspólnego z tym co się dzieje na ekranie, zatem można polec ze śmiechu. Nawet się za bardzo nie nudziłem, cuciła mnie głupota wylewająca się z ekranu! Na prawdę, dawno tak dobrze się nie bawiłem '' :zadowolony: 

- Wesołych [ ?! ] i przede wszystkim SPOKOJNYCH świąt życzę !

p.s. dzięki rekomendacji znajomego obejrzałem jeszcze ''Czarne słońca'', film Jerzego Zalewskiego z 1992 r., moim zdaniem to zajebista komedia, przy paru scenach wręcz popłakałem się ze śmiechu... nie wiem kto pisał tam kwestie ale scenariusz chyba powstawał na ciężkim przepiciu, to była epoka przeddopalaczowa spiritu przemycanego ze Wschodu, chuj wi jakie świństwa tam dodawali, pewnie mieszali wódę ze spermą albo pędzili ją na martwych łagiernikach, oczywiście procenty od szły na konto Putina - gość zarobił miliony na utylizacji ludzkich odpadów, czyż to nie interes godny czekisty ? Dobra, pierdolę jak po martwych słońcach... tak czy siak polecam - całość do zobaczenia w niezłej jakości na Youtube.