niedziela, 29 listopada 2009

Żydzi nie istnieją !

... a przynajmniej tak zdaje się uważać izraelski historyk z którym ukazał się w ostatnim weekendowym wydaniu ''Rzepy'' wywiad zawierający te pozornie absurdalne tezy - pozornie, bo już niejedna tak szokująco i niewiarygodnie prezentująca się rzecz okazywała się prawdą. Nie przesądzam rzecz jasna, gdyby jednak rzeczywiście tak było, to byłby to cios zarówno dla żydowskich nacjonalistów [ czyli syjonistów ] i filo- czy raczej ''anty-antysemitów'' [ już wyobrażam sobie ich głupie miny, jeśli okazałoby się, że to, czego tak zaciekle bronili nigdy nie istniało... ] jak i może jeszcze bardziej dla faktycznych antysemitów [ świat by im się zawalił, życie straciło sens i smak bo obiekt ich nienawiści wyparował... co oni by ze sobą wtedy poczęli, biedacy ! ] i to tych nie- jak i semickich [ tzn. Arabów ]. A właśnie, jak już jesteśmy przy semickich antysemitach to Tomasz Gabiś postawił kiedyś inną równie paradoksalną, ale mającą jak najbardziej racjonalne podstawy tezę, że być może za jakiś czas doczekamy się ''rehabilitacji'', lub przynajmniej mocnego zrelatywizowania [ ulubione słówko wszystkich postępowców ] w zbiorowej świadomości postaci Hitlera, i to bynajmniej nie przez jakąś ''narastającą falę faszyzmu'', skinheadów czy Steinbach itp. klimaty, ale z zupełnie nieoczekiwanej strony : rosnącej w błyskawicznym tempie populacji muzułmanów w Europie ! Już nie tak dawno ocenzurowano wystawę w islamskiej dzielnicy Berlina poświęconą muftiemu Jerozolimy, skądinąd krewnego Jasera Arafata, który mocno zaangażował się po stronie Hitlera, i z którego inicjatywy powstały nawet muzułmańskie dywizje Waffen SS [ o których jakoś nie można było usłyszeć podczas trwającej w latach 90-ych na terenie byłej Jugosławii wojny, zaś o czetnikach i ustaszach jak najbardziej ] masakrujące wówczas chrześcijańską, prawosławną, serbską ludność, nam zresztą tego typu formacje chyba też dały się we znaki w trakcie Powstania w Warszawie, ze szczególnym uwzględnieniem popełnianych przez nie gwałtów i bestialskich mordów na bezbronnych cywilach. Trzeba przy tym pamiętać, że z ich perspektywy, dotyczy to zresztą nie tylko Arabów, ale w ogóle wszystkich nacji byłych kolonii europejskich, działania Hitlera jawią się nieco [ a może nawet mocno ] inaczej np. oglądałem kiedyś na Planete ciekawy dokument o kompletnie tutaj nieznanej, a bynajmniej nie marginalnej postaci [ Gandhi widział w nim nawet swojego następcę w Kongresie Narodowym ] indyjskiego nacjonalisty Czandry Bose'a - tym, co poróżniło go z Gandhim były zapatrywania na sposób zrzucenia brytyjskiego jarzma : Bose nie był bynajmniej zwolennikiem ahimsy, lecz wywalczenia sobie niepodległości zbrojnie, i w tym celu szukał sprzymierzeńców na początku w ZSRR, Stalin jednak nie wiedzieć czemu go olał, więc zwrócił się w stronę Hitlera i Japończyków [ warto też nadmienić, że pozostawał pod bardzo mocnym urokiem obu totalizmów, i wiele z zaczerpniętych z nich rozwiązań zamierzał wcielić w życie w wyzwolonych przez siebie i swych zwolenników Indiach ]. Adolf przyjął go nawet w Wilczym Szańcu i w tymże dokumencie była scena z metra w jakimś indyjskim mieście, nie wiem Delhi czy Mumbaju, gdzie widać było na ścianie wielkie graffiti lub szablon stanowiący dokładne odwzorowanie zdjęcia z tego właśnie spotkania, gdy obaj ściskają sobie w przyjacielskim geście ręce, co dla występujących w nim Hindusów nie było wcale czymś kompromitującym, wręcz przeciwnie, gdyż tam to właśnie Churchill jest postacią znienawidzoną, więc siłą rzeczy ktoś, kto z nim walczył nabierał w ich oczach cech pozytywnych. Historycy dopiero teraz zaczynają nieśmiało przebąkiwać o tym, że cios zadany przez Niemcy i Japonię ówczesnym europejskim mocarstwom kolonialnym, przede wszystkim Francji i Anglii, był dla ciemiężonych przez nie ludów ''kolorowych'' jeśli nie wyzwoleniem, to na pewno jego preludium, bo gdy ich elity przekonały się o słabości swoich niedoszłych panów, niemożliwe stało się już proste restytuowanie ich władztwa nad nimi, czego niestety nie skumali np. tacy Francuzi i przez swoją głupotę wepchnęli niemal całe Indochiny w łapy komunistów, bo nieprzypadkowo jedyny kraj w tym regionie niebędący w ich ręku [ warto o tym pamiętać, że Birma, Laos, Wietnam czy Kambodża nadal rządzone są przez czerwonych, tylko przeflancowanych na kapitalizm tak jak w Chinach ] czyli Tajlandia pozostał takim tylko dlatego, że w okresie francuskiej ekspansji kolonialnej zdołał zachować niepodległość, a komuniści sprytnie powyższe wykorzystali, zgodnie zresztą z dyrektywami Lenina jeszcze, podciągając swoją sprawę pod słuszne przecież dążenia wyzwolicielskie i niepodległościowe tych krajów. Kto wie, może więc niedługo usłyszymy o Hitlerze jako bojowniku walki z ''żydowskim imperializmem'', a różne niedobitki generacji paryskiego maja przypomną o prekursorskich względem UE działaniach narodowych socjalistów w dziedzinie opieki socjalnej, zdrowotnej [ zgadnijcie gdzie po raz pierwszy wprowadzono prawny zakaz palenia papierosów i kiedy w Niemczech 1 maja stało się oficjalnym świętem państwowym - hm ? ] czy budowy autostrad ?

A póki co pozostając w szerokim świecie informuję o powołaniu przeze mnie na tym blogu nowego działu ''Świat'' - dlatego, bo wkurwia mnie ignorancja panująca w tej materii w Polsce : dla przeważającej liczby rodaków Europa i Stany wciąż zdają się być centrum świata, ze zmiennym tylko rozłożeniem akcentów [ - kiedyś leżeliśmy na kolanach przed Ameryką, teraz włazimy w dupę i żałośnie umizgujemy się UE ], gdy tymczasem w błyskawicznym tempie stają się, zwłaszcza Europa, tegoż peryferią, co ogłupiony usypiającym medialnym bełkotem naród jako się rzekło nie zauważa. Najlepiej tragiczny stan polskiej świadomości w tym względzie skomentował parę lat temu jakiś dziennikarz zajmujący się ''world music'' - powiedział, że gdyby przeprowadzono sondaż w którym zadano by proste wydawałoby się pytanie ''jak wg pana-pani wygląda świat ?'' wyniki byłyby zadziwiające, bo okazałoby się, że na początku XXI wieku w umysłowości przeciętnego Polaka lub Polki ziemia jest płaska ! : rozciąga się od Polski na zachód i poprzez ocean do Ameryki, a poza tym nic nie ma - psiogłowcy, centaury, stożkogłowi ! Świadczy o tym choćby podśmiewanie się różnych zadowolonych z siebie kretynów z propozycji Antoniego Dudka wysuniętych w reakcji na tekst Ziemkiewicza, o którym jakiś czas temu tu wspominałem - przypomnę, chodziło o projekt szukania porozumienia z Chińczykami przeciwko Rosjanom a pośrednio także Niemcom aby częściowo przynajmniej wypełnić dotkliwą lukę powstałą wskutek porażki dotychczasowej koncepcji bezpieczeństwa Polski budowanej w oparciu o sojusz ze Stanami : nikt z tych rozbawionych debili jakoś nie zauważa, że Obama jest pierwszym prezydentem w historii tego kraju, który występuje wobec Chin w roli petenta... Kurwa, gdyby jeszcze 20 lat temu ktoś mi powiedział, że doczekam czasów, w których chińscy komuniści będą uczyć amerykańskiego prezydenta kapitalizmu - ?! [ bo to oni właśnie powstrzymali jego socjalistyczne, etatystyczne zapędy grożąc odcięciem kredytów, a ponieważ Amerykanie są tak naprawdę bankrutami i siedzą teraz de facto w ich kieszeni, więc Obama posłusznie podkulił ogon pod siebie, a nawet by im się przypodobać wykopał Dalajlamę i zapomniał o ''prawach człowieka'', których był przecież tak żarliwym obrońcą... no, ale w przypadku własnego kraju to nic nie kosztuje, co innego gdy w grę wchodzą Chiny i reszta świata, która ma je gdzieś ]. Kazałbym mu wtedy stuknąć się w głowę, najlepiej czymś ciężkim, a tak... Takich przykładów wskazujących na rosnące w błyskawicznym tempie uzależnienie świata zachodniego od krajów, które przywykliśmy określać pogardliwym mianem ''Trzeciego świata'', a więc tego gorszego, można by znaleźć znacznie więcej, ot choćby niedawna afera ze skandalicznym wydaniem przez Brytyjczyków Libii ich agenta odpowiedzialnego za głośny w latach 80-ych zamach terrorystyczny na samolot pasażerski, znany jako katastrofa nad Lockerbee - więcej niż prawdopodobne, że chodziło o korzystny i niezwykle ważny ze strategicznego punktu widzenia kontrakt energetyczny dla Anglii. Jeśli jednak chodzi o Muchomora Kadafiego to co innego mnie ostatnio rozpierdzieliło : gdzieś w prasie natrafiłem zupełnie przypadkiem na małą, niepozorną notatkę [ a takie przeważnie właśnie zawierają istotne informacje, o ile umie się kojarzyć pewne fakty i dośpiewać sobie całą resztę zgodnie z dobrze pojętą ''teorią spiskową'' ], że rząd Włoch zawarł specjalną umowę z Libią na mocy której włoska straż graniczna będzie teraz przekazywać złapanych przez siebie nielegalnych imigrantów Libijczykom - jeśli się wie, jak poważny problem mają Włosi z tymiż emigrantami, którzy dosłownie zalewają Sycylię i południe kraju płynąc tam czym bądź z Afryki, i domyśla się co takiego mogą im robić służby specjalne Kadafiego, kiedy włoscy pogranicznicy wepchną ich posłusznie w ich łapska, jasnym się staje, że Europejczycy wykorzystują ten ohydny reżim [ pewnie suto go przy tym opłacając ] żeby wykonał za nich brudną robotę, bo nikt nie patrzy na ręce libijskim siepaczom i nie muszą się oni czuć skrępowani jakimikolwiek konwencjami czy prawami, a po ''szkole'' jaką dadzą niedoszłym imigrantom, o ile ją przeżyją, ci zapewne dwa razy pomyślą, zanim znowu zdecydują się przepłynąć na lichej łódce czy pontonie morze Śródziemne ! To zaś oznacza ni mniej ni więcej, że te wszystkie frazesy o ''demokracji'' i ''prawach człowieka'' są tylko zasłoną dymną, za pomocą której Europa cynicznie próbuje chronić swój coraz bardziej kurczący się ''dobrobyt'' przed napierającymi na nią masami ludzi z innych rejonów świata, co zresztą byłoby jak najbardziej sensowne, gdyby nie było tak obłudne - i proszę mi nie pierdolić, że dzieje się tak dlatego, bo we Włoszech rządzi ten ohydny, prawicowy Berlusconi, bowiem ultra-lewicowy i progresywny jak cholera [ ostatnio np. uczy w szkołach 13-latki masturbacji ] Zapatero w Hiszpanii nie jest pod tym względem wcale lepszy !

Dobra, wracając do samego działu : na razie umieściłem w nim trzy rzeczy, po pierwsze ''Portal Spraw Zagranicznych'' jak sama nazwa wskazuje zawierający aktualne informacje i komentarze na temat wydarzeń na świecie, które przeważnie rzadko przebijają się na czołówki naszych serwisów informacyjnych, a także pogłębione, bardziej obszerne analizy procesów o fundamentalnym znaczeniu zachodzących w odległych od nas rejonach, o których nie mamy najczęściej żadnego pojęcia, a mają one, lub będą miały w najbliższej przyszłości wpływ na nasze życie, o wiele większy niż ''integracja europejska'' itp. pierdoły [ warto też podkreślić, że portal ten jest pluralistyczny, nie lansuje z tego co przynajmniej udało mi się dotąd zauważyć jedynej słusznej, prawo- lub lewicowej wizji tegoż świata ]. Jako drugi wrzuciłem Międzynarod.[owy] Przegląd Polit.[yczny] - fachowe pismo o zdecydowanej przewadze wyżej wspomnianych analiz, mające też wyraźniejszy profil ''ideowy'', ale na tyle rzetelne, że potrafiące oddać sprawiedliwość przeciwnikom politycznym [ np. niedawno przeczytałem tam ciekawy artykuł o Chavezie mimo krytycznego tonu przyznający, że cieszy się on w swoim kraju faktycznie sporą popularnością - rzeczywiście temu politykowi fatalnie niedocenionemu przez przeciwników udało się umiejętnie grając na resentymentach nacjonalistycznych i populistycznych przekonać do siebie i swojej ''wizji'' ( iście ''postmodernistycznej'' ! ) znaczną część ludności Wenezueli, zwłaszcza tą najuboższą, mimo że jej status za jego rządów ani na jotę się nie poprawił, a nawet wręcz pogorszył jeszcze ! za to dał im nadzieję - i nic poza tym : dupokracja... w każdym razie płynie z tego jasny wniosek, że tyran może rządzić z poparciem mas, i demokracja jak widać wcale nie musi oznaczać automatycznie jakiejś przeciwwagi wobec tyranii czy dyktatury, ale to już jest temat na inny wpis, zbyt obszerny by się nim tu teraz zajmować ]. W końcu jako trzecią wrzuciłem stronę wydawnictwa ''Sprawy Polityczne'' i czasopisma o takim samym tytule - po wejściu trzeba kliknąć na zakładkę ''magazyn'' i potem już na poszczególne numery : część co najmniej, raz większa raz mniejsza, artykułów jest dostępna w PDF ; reszta jak powyżej. Na razie więc tyle, ale będę pewnie tą listę jeszcze sukcesywnie uzupełniał, zaś sam dział umieściłem między ''Polityką'' a ''Muzyką''. Naprawdę zachęcam do lektury bo bez pobieżnej przynajmniej znajomości wydarzeń zachodzących w Azji, Afryce czy Ameryce Łacińskiej przypominamy dzieci we mgle, lub żeby użyć mniej kwiecistej metafory jesteśmy jak pijani ignoranci, bo to tam teraz dzieje się prawdziwa historia, a nie na tym pogrążającym się w maraźmie i skretynieniu, goniącym resztkami dawnej świetności kontynencie, na którym przyszło nam obecnie żyć. Wyjaśnieniem jednak przyczyn tego stanu rzeczy zajmę się może już w następnym wpisie.

Na koniec by jakoś ''spuentować'' ten światowy temat polecam zajebiste reportaże Dariusza Rosiaka z Afryki, ukazujące się co jakiś czas w sobotnich wydaniach ''Rzepy'' : z Kenii, z południowego Sudanu [ - ten szczególnie mnie rozwalił ], wreszcie ostatni o działającej na pograniczu kilku środkowoafrykańskich państw tzw. Armii Oporu Pana [ śliczna skądinąd nazwa, co ? ] krwawego pojeba Josepha Kony'ego - wiele ciekawych spostrzeżeń, nie tylko na temat miejscowych stosunków, ale także niewesołych refleksji jakie nasuwają się w związku z opisaną tam działalnością różnych szlachetnych gównojadów z poza- jak i rządowych organizacji ''niosących pomoc biednym'' a tak naprawdę służących nabijaniu kabzy nie wahającym się zarabiać na ludzkim nieszczęściu oszustom i złodziejom wszelkiej maści i ras a także budowaniu ciepłych posadek, synekur i karier wyżej wspomnianych [ co za genialny sposób na życie : jeździsz se po świecie nie narażając przy tym tyłka, bo nie wyściubiasz nosa z hotelu i jesteś pierwszym do spierdalania a przede wszystkim masz taką możliwość, gdy zaczyna się jakaś chryja, ''pomagasz biednym'' i jeszcze na tym godziwie zarabiasz na sutą emeryturkę ! ] oraz towarzyszących temu wszystkiemu absurdów. Przede wszystkim zaś świetny tekst prof. Andrzeja Nowaka z ''Arcanów'' o imperialnej polityce Rosji : dotąd działania carskiego imperium względem Rzeczpospolitej w XVIII i XIX stuleciu widziano wyłącznie z naszej perspektywy, ''polonocentrycznie'', niezależnie od jego postępowania na swoich południowych i wschodnich rubieżach, tymczasem krakowski historyk przekonująco pokazuje, że nie sposób rozpatrywać tej polityki w oderwaniu od pozostałych kierunków rosyjskiej ekspansji, bowiem carscy czynownicy i generał-gubernatorzy wykorzystywali często doświadczenia nabyte podczas rozbiorów i tłumienia powstań w Polsce później w trakcie podbojów na Kaukazie czy Dalekim Wschodzie i vice versa, a więc trzeba patrzeć na nią jako na pewną metodyczną całość, modyfikowaną tylko nieznacznie do warunków w danym miejscu, przeprowadzaną - trzeba to przyznać - z żelazną konsekwencją, i tym bardziej perfidną, że w tym systemie podbici stawali się ciemiężycielami rozgrywanymi przeciw sobie przez carat, co dotyczy niestety i Polaków, jak choćby przywoływany w tekście książę Adam Czartoryski, który jako carski minister nadzorował skrupulatnie podbój Azerbejdżanu, i dlatego właśnie był później najgroźniejszym i najzacieklej zwalczanym przez carat jego wrogiem, bo poznał od wewnątrz i przejrzał jego metody [ całość tekstu dostępna w PDF ].