Od razu stawiam sprawę jasno, że nie zamierzam brnąć w dezinformacyjne brednie jakie szerzy choćby Kurak, czy mamy do czynienia z wojną na całego, czy też jakimiś ''igrzyskami śmierci'', makabryczną inscenizacją sprokurowaną przez posowieckie tajne służby. A nawet gdyby, i tak mielibyśmy do czynienia z agresją Rosji na sąsiedni, bratni do niedawna słowiański naród. Bowiem Putin-Chujło zniszczył właśnie ''russkij mir'' atakując nie żadnych tam już ''banderowców'', ale rosyjskojęzycznych najczęściej obywateli wschodniej Ukrainy. Wątpię, by ludzie zmuszeni przez sukinsyna do chowania się po piwnicach, czy stacjach metra, których domy obracane są właśnie w perzynę, z wdzięcznością witali rosyjskich ''wyzwolicieli'' [ zaś w ''alternatywnej rzeczywistości'' - jakich zmuszono do udziału w krwawym spektaklu, narzucając brutalnie obcą władzę ]. Oczywiście, jeśli Rosja co nie daj zajmie trwale te obszary, umocni władzę terrorem i toporną propagandą, a i na pewno znajdzie się całkiem sporo kolaborantów wśród miejscowej ludności. Niemniej coś trwale przepadło - Putin wbrew głośnym deklaracjom poświęcił właśnie ''ruski świat'', by kosztem ruiny bratniego słowiańskiego narodu wyrąbać sobie drogę do Europy. Bowiem powtórzę: Rosja bije się na Ukrainie o dostęp do żywotnie jej potrzebnych zachodnich technologii i kapitału, oraz uznanie USA. Sankcje temu nie przeczą - poczekam jak to będzie z blokadą SWIFT, póki co Niemcy już wyłączyły zeń Sberbank, zaś BASF zapowiedział, iż nie porzuci lukratywnych interesów w Rosji, a jedynie ''nie będzie zawierał nowych kontraktów''. Wątpię, choć bardzo chciałbym się mylić, aby kraje Europy Zachodniej poświęciły swe niemałe kapitały zainwestowane w Moskwę - członkini OSW dr Anna Kwiatkowska usłyszała w Niemczech od osoby darzonej przez nią szacunkiem, iż ''kryzys na Ukrainie jest bardzo poważny, ale ostatecznie dla ludzkości najważniejszy jest kryzys klimatyczny i żeby mu zapobiec i tak będziemy potrzebowali współpracy i Rosji i Chin”. Jeśli ktoś sądzi, że takowy pierdolec klimatyczny jest tylko przypadłością ''unijczyków'', niestety raczy się mylić - weźmy na ten przykład amerykańskiego giganta International Paper, posiadającego zakłady i punkty sprzedaży także w Polsce. Otóż utworzył on konsorcjum wraz z analogiczną rosyjską firmą Ilim Group, dla rabunkowego ponoć wyrębu syberyjskich lasów. Do posiadanych już fabryk stawiają nowy kombinat drzewny w nadbajkalskim Ust-Ilimsku, a to by sprostać rosnącemu gwałtownie zapotrzebowaniu na kartony i opakowania papierowe, spowodowanym gigantycznym rozwojem rynku e-commerce wywołanym przez ''pandemię''. Lokalizacja jest nie przypadkowa tak ze względu na zasoby ''surowca'', jak i nastawienie obu korporacji na zaspokojenie popytu azjatyckich konsumentów, co w praktyce oznacza głównie chińskich. Umieszczony na oficjalnej stronie zestaw fot jankesko-kacapskiego naczalstwa jest nadto wymowny - i tak oto Rosjanie wespół z Amerykanami trzebią tajgę na użytek Chińczyków. Nie wyklucza to wcale konfliktu między nimi, gdyż jedynie dla tumana Misesa ekonomia jest sprawą ''pokojowej wymiany handlowej'', tymczasem to raczej właśnie ścisłe powiązania gospodarcze europejskich mocarstw, obok czynników politycznych pchnęły je do obu wojen światowych. Niemniej okazuje dowodnie monstrualną wprost hipokryzję takich korporacyjnych gigantów jak pomieniony International Paper, na którego twitterowym profilu aż mdło się robi od ''ekologicznej'' zieleni, tudzież długiej listy czarnych menadżerów wymienianych w ramach ''inkluzywności'', oraz uczczenia ''black history month''. Nie uświadczysz za to najmniejszej choćby wzmianki ni okazu współczucia dla ukraińskich ''białasów'', cóż - pewnie byłby to przejaw ''white privilege'', niedopuszczalnego przecież w ''wolnym świecie'', nie mówiąc już, że mocno zaszkodziłoby wspólnym interesom z rosyjskim ''partniorem''.
Jakkolwiek
zaś nie roztrząsać obecnej tragedii rozgrywającej się za naszą
wschodnią granicą, [abstrahując całkiem od propagandowego cyrku, jaki
jej towarzyszy], jedno jest pewne: najbardziej choćby zażarty opór
samorzutnie, oddolnie zorganizowanej samoobrony obywateli atakowanego
kraju, na niewiele w ostateczności się zda, jeśli nie będzie mu
towarzyszyć siła państwa, należycie uszykowanego na obcą agresję.
Żadna ''armia nowego wzoru'' nie da rady na dłuższą metę regularnym
wojskom agresora, jeśli nie będzie mieć logistycznego wsparcia swojej
administracji wojskowej i cywilnej, które zadbają o dostawy broni i
paliwa, oraz zapasów żywności tak dla walczących co i ludności cywilnej,
a wreszcie i porządek na zapleczu walk tj. zwalczanie dywersji itp.
Bynajmniej nie dezawuuję tym samym zażartego oporu wielu Ukraińców,
wręcz przeciwnie! Zadał on bowiem kłam putinowskiej propagandzie o
''nazistowskim rządzie'' Ukrainy, skądinąd z Żydami na czele,
spod władzy którego miał być ''wyzwolony'' przez Rosję ''bratni
słowiański naród'', by włączyć go w obręb ''ruskiego miru''. Moskale swą
agresją na bratni ruski kraj zaliczyli niespotykaną w swych dziejach
propagandową klęskę i należy się tylko z tego radować, Putin dowiódł z
podanych na wstępie powodów, gdzie ma w rzeczywistości
''słowianofilską'' gadaninę własnego reżimu. Oto na naszych oczach miało miejsce prawdziwie epokowe wydarzenie, ''russkij mir'' poszedł się właśnie jeb*ć, a opór
stawili mu głównie rosyjskojęzyczni Ukraińcy ze wschodnich rejonów
kraju, ciążący dotąd ku Moskwie. Tak wiem, ''propaganda NATO'' bla bla
bla, tylko że to jest g... prawda, bo niestety obecny Pakt Północnoatlantycki to
przysłowiowa ''kaszana'', luźna federacja związków zbrojnych
poszczególnych państw Zachodu, o czym cwany kacap dobrze wie, stąd poszedł
na całość. Na szczęście przelicytował, bo nie uwzględnił oporu ze
strony ukraińskiej części posowieckiej armii, ludzi wyszkolonych w
akademiach wojskowych ZSRR jeszcze i stąd świetnie znających taktykę
Rosjan. Tak więc to ukraińskie postkomuchy i sowieciarze stawili
nader skuteczny opór agresji Wielkorusów na ich kraj, a nie żadne NATO, jakiego rola ograniczyła się jeno do dostaw broni i szkoleń, może
jakichś ekip komandosów, które jednak same nie przeważyłyby szali w
walce. Do tego niezbędne były regularne wojska pancerne, operujące na
jeszcze posowieckim sprzęcie obsługiwanym przez takież kadry, Putin
wydając rozkaz ataku na swych dawnych ''towarzyszy'' pokazał zaś, gdzie ma ''słowiańskie
braterstwo'' jak i ''restytucję ZSRR'' - w żopu! Wedle oficjalnej narracji propagandowej wszczął on bowiem agresję, by położyć kres ''sztucznemu tworowi Lenina'' jakim miała być post-sowiecka Ukraina, nie dziwota stąd, że tamtejsze poradzieckie złogi wojskowe i bezpieczniackie wkurwiły się nań, postanowiły więc dać mu do wiwatu - ''dekomunizator'' z KGB się znalazł:). Nawiasem
prymitywizm i głupota przekazu Putina bije przy tym w oczy, jak bowiem w
takim razie wytłumaczyć publice, że tym ''komunistycznym państwem''
rządzą rzekomi ''naziści'' i do tego jeszcze żydowscy, wspierani przez
kapitalistyczne kraje NATO? Oczywiście masy nie takie bzdury łykają,
niemniej nawet jak na standardy wielkoruskiego agitpropu jest to
idiotyzm i samozaoranie narracyjne jakich mało. Najwidoczniej kacapów niczego nie nauczyły wojny czeczeńskie, gdzie zbierali łomot od byłych specnazowców z Kaukazu, te Ruskie to jednak durne są, ale czegóż się spodziewać po zadufanych w sobie, imperialnych dupkach. Oby też ścisły sojusz Niemiec i Rosji w dążeniu do zniszczenia ukraińskiej podmiotowości, otrzeźwił wreszcie ''banderowską'' część Ukraińców z tradycyjnej dla nich ''germanofilii''. Przykładem jej był wybitny uczony o ukraińskich korzeniach Stiepan Timoszenko, który po emigracji z opanowanego przez bolszewików rodzinnego kraju, zrobił karierę naukową za oceanem jako ''światowej sławy amerykański inżynier''. W swej autobiografii wspominał gorące dysputy, toczone przezeń z polskimi przyjaciółmi latem '39 roku, podczas których to klarował im niczym klasyczny ''realista'', że powinni przystać na postulaty Hitlera. Nieustępliwość w tej kwestii Polaków obwiniał za wybuch wojny i katastrofę ich państwowości [Zychowicz lubi to!], najwidoczniej jak Studnicki pominął w ideologii autora ''Mein Kampf'' kluczowe dlań pojęcia ''przestrzeni życiowej na Wschodzie'' i ''germanizacji ziemi, a nie krwi''. Dlatego inwazję III Rzeszy na ZSRR przyjął z kompletnym zaskoczeniem, co dowodzi, że nawet wybitne umysły ścisłe mogą okazać się politycznymi idiotami.
W pewnym sensie na zmagania między post-sowieckimi tak samo Rosją i Ukrainą, można patrzeć jako powtórkę z wojny w b. Jugosławii, tyle że na niebotycznie większą, światową wręcz skalę. Wbrew bredniom Michalkiewicza, szerzącego do dziś bzdury jakoby to Niemcy wespół z USA stały za wywołaniem tej ostatniej, zasadniczym jej powodem był rozłam wewnątrz po-titowskiej elity partyjnej, bezpieczniackiej i wojskowej, która w obliczu utraty wiary w komunizm oraz sens wspólnej federacji państwowej, jęła nawracać się żarliwie na nacjonalizm swych wspólnot. Owszem, ''inni szatani'' również tam byli czynni, lecz obce mocarstwa Wschodu i Zachodu, a nawet Południa jak dostarczająca bośniackim muzułmanom broni i dżihadystów Arabia Saudyjska, korzystały jedynie na brutalnej walce o schedę po Jugosławii, zadzierzgniętej w obrębie samych jej władz. W obliczu wygaszania zimnowojennego konfliktu wobec słabnięcia ZSRR, kraje NATO przestały wspierać finansowo i militarnie sztuczny parapaństwowy twór, jakim od swego zarania była Jugosławia, której Amerykanie słali w latach 50/60-ych całe eskadry samolotów bojowych z lotnisk i fabryk Arizony. Nastały więc chude lata dla jugolskich komuchów, reszty zaś dopełnił kryzys przywództwa wskutek śmierci Tity, ledwo to wszystko trzymającego w kupie polityką ''dziel i rządź'' [ powołanie w jej ramach przezeń muzułmańskiego narodu Boszniaków, wydatnie przyczyniło się do późniejszej katastrofy wojny domowej ]. I tak oto niedawni ''towarzysze'' partyjni rzucili się sobie do gardeł w walce o władzę i resztki pozostałej na miejscu kasy, żarliwie przy tym zapewniając, iż ''od zawsze byli'' bośniackimi muzułmanami, a to znów prawosławnymi Serbami, tudzież chorwackimi katolikami. Znakomicie opisał to zmarły niedawno Jerzy Targalski, świetnie czujący temat bowiem sam ''infiltrował PZPR od środka'' wedle własnych deklaracji... Tak więc mamy obecnie do czynienia z wojną wśród poradzieckich elit w Eurazji, gdzie Rosja pozycjonuje się tradycyjnie dla niej jako europejska potęga kolonizatorska. Tłumaczyłoby to powściągliwe wobec konfliktu na Ukrainie stanowisko Kazachstanu [ najwidoczniej prorosyjski zamach stanu, do jakiego doszło tam niedawno, niespecjalnie się udał ], jak i samych Chin. Nie wyklucza to wcale współpracy między Moskwą a Pekinem, bynajmniej jednak na partnerskich zasadach jak chciałby tego Kreml. Chińczycy bowiem pojmują zapewne, że Rosjanom bardziej pasowałby związek z Niemcami i Francją, być może stowarzyszony z Ameryką Północną jak chciałby tego stary Brzeziński i stojąca za nim jankeska banksterka, a nie powrót do ''mongolskiej niewoli'', opłacania trybutu współczesnym Czyngizydom i upokarzającego żebrania u nich o ''jarłyk''. Przypomnę com opisywał tu onegdaj, że to nie ''Solidarność'' niestety ''obaliła'' Związek Radziecki, ani tym bardziej Bolęsa w pojedynkę, czy nawet papież-Polak z całym należnym mu respektem. Wszystko to było możliwe dzięki temu, że komunistyczny arcyzbrodniarz Mao postawił się sowieckim ludobójcom z Kremla, torpedując projekt globalnego bolszewickiego aliansu pod przewodem Moskwy, dla wspierania walczącego z USA północnego Wietnamu. Stały za tym względy natury ideologicznej, ambicjonalnej a nade wszystko strategicznej - dlatego to wojskowi weterani ''Długiego Marszu'' przekonali ostatecznie Wielkiego Sternika do taktycznego sojuszu z amerykańskim ''papierowym tygrysem''. Wspierani przez komunistyczne Chiny, jak i kapitalistyczne USA afgańscy mudżahedini, pospołu z kambodżańskimi ''Czerwonymi Khmerami'' i afrykańskimi maoistami, wykończyli sowieckie imperium i ich sojuszników jak Etiopia czy Wietnam [ ten ostatni wyszedł ze zmagań kampuczańską partyzantką mocno poturbowany ]. Biorąc powyższe dopiero teraz jasnym staje się wielki ''come back'' Moni Jaruzelskiej - naprawdę jak tak dalej pójdzie kobita ma realne szanse zostać ''prezydętą czeciej erpe'', przewodząc nowemu PRON-owi czy raczej Obozowi Zjednoczenia Narodowego, godząc ''patriotyczną lewicę'' z resortową prawicą. W każdym razie to stan państw biorących udział w obecnych zmaganiach, oraz posiadane przez nie zasoby zadecydują o ostatecznym rezultacie konfliktu na Ukrainie [ a nie ''w'', politpoprawne debile! ], nie zaś ''oddolne pospolite ruszenie'' obywateli, z całym należnym im szacunkiem, bo również ma to znaczenie, lecz głównie propagandowe.
Dlatego mam szczerą chęć
przegryźć gardło każdemu libtardowi
bredzącemu w Polsce, że ''państwo złodzieje, a podatki kradzież!'' -
ciekawym czy wymarzone przezeń ''prywatne agencje ochrony'' zapewnią mu
bezpieczeństwo w razie agresji innego państwa. Bowiem powtórzmy, w liberalnym paradygmacie ustrojowym rola sił zbrojnych ogranicza się właśnie do odpowiednika agencji ochroniarskiej, dzięki której to opłacanym z dobrowolnych podatków ''usługom bezpieczeństwa'', reszta społeczeństwa może spokojnie uprawiać ''pokojową'' rzekomo wymianę rynkową. Fikcja ta pasuje jedynie anglosaskim mocarstwom morskim, które nigdy w swych dziejach nie musiały mierzyć się na lądzie z takim imperialnym monstrum jak Moskwa, gdzie wszystko włącznie z ekonomią podporządkowane jest militarnej i propagandowej agresji. Innymi słowy istotowy dla liberalizmu indywidualizm, oraz płynąca stąd atomizacja społeczna stawiają nas na z góry straconych pozycjach w konfrontacji z Rosją. Niestety Zachód z USA na czele wydatnie się do tego przyczynił, promując własne rozwolnościowe gówno nad Wisłą, na którego komfort uprawiania jak widać nie możemy sobie pozwolić. Tylko solidaryzm narodowy, zrównywany przez libtardów i korwinowych rusofilów z niemieckim nazizmem, oraz mocne i sprawne struktury państwowe mogą nas ocalić. Co więcej, sami Amerykanie to wiedzą, żeniąc propagandowo swe libertariańskie kity innym, lecz u siebie w razie potrzeby stosując bezwzględny etatyzm. Dowodem choćby słynna Dolina Krzemowa, która stanowi twór Pentagonu i CIA - temat godny osobnego opracowania. Wszyscy rodzimi ''dogadywacze'' z Moskwą niech pojmą wreszcie, iż rozpatrywana w kategoriach czysto psychologicznych Rosja jest urodzoną psychopatką. Poniewierającą innymi, a samemu użalającą nad sobą, kreując się we własnym tylko mniemaniu na wieczną ofiarę, jakiej to poświęcenia oczywiście niewdzięcznicy z otoczenia nie doceniają należycie itd. Znamy aż do urzygu tę gadaninę, polityczny ''mechanizm projekcji'' rzutujący własną imperialną agresywność na innych, przede wszystkim zaś na polski naród, któremu Moskale zwykli od wieków przypisywać niemal wszystkie swoje wady. Bowiem jakby to megalomańsko nie zabrzmiało, to właśnie głównie Polska stoi na drodze Rosji do stania się w pełni europejskim mocarstwem, do czego dąży ona niemal od zarania swej państwowości. Mylą się więc ci, co jak Piłsudski mniemali, że to twór Czyngiz-chana, stanowczo w tym Marszałek i jego zwolennicy nie mieli racji. Bardzo chętnie bym wypił w intencji, aby Rosja stała się czysto azjatyckim państwem, przeniosła swą stolicę za Ural i dała nam wszystkim spokój wreszcie tu w Europie Wschodniej. Niestety, obecny konflikt na Ukrainie dowodnie okazuje, że Rosja jest częścią Europy a nie Azji, i to ona a nie Polska stanowi prawdziwe ''przedmurze Zachodu''. Inaczej Putin nie zdecydowałby się na tak desperacki krok, rujnując całą swą dotychczasową politykę opartą tak na postkomunistycznych, jak i ''pansłowiańskich'' resentymentach. Bynajmniej przy tym nie ''oszalał'' jak pierdzielą już domorośli ''gejopolitycy'', którymi obrodziła krajowa opinia publiczna, zdaje on sobie bowiem zapewne sprawę, iż jego kraj nie przetrwa bez dopływu kapitałów i technologii z szeroko pojętego Zachodu. A ponieważ Rosji nie pozostało najwidoczniej nic innego, postanowiła wywalczyć sobie respekt Europy i USA kosztem ''braci Słowian'' i postkomunistów ze wschodniej Ukrainy, rzucając na stół ostatnią kartę jaka jej pozostała w talii - nagą siłę. Na szczęście szuler Putin najwyraźniej grubo przelicytował i nawet - co nie daj! - ostateczne zwycięstwo Moskwy w tym konflikcie, będzie oznaczać jego porażkę, by nie rzec wprost klęskę całej dotychczasowej polityki jaką prowadził.
Zdaję sobie sprawę, że takowe stawianie sprawy może wyglądać w obecnej sytuacji na obłęd, zamiast jednak ulegać propagandowym przekazom żerującym na płytkiej emocjonalności, spróbujmy rozpatrywać rzec na zimno, jak ów ''ruski szachista'' o którym w kółko pierdzieli Michalkiewicz. Poczekajmy więc spokojnie o ile to możliwe na rozwój wydarzeń, jak dużo gigantów zachodniego przemysłu i finansjery w typie pomienionych na wstępie, rzeczywiście wycofa swe inwestycje z Rosji, oraz jak skuteczne będą narzucone przez Okcydent sankcje. Nie sądzę, by ten ot tak porzucił swą ''daleko wysuniętą kasztelanię'' na rubieżach Eurazji, jaką to od swego zarania w istocie była Moskwa, a nie Rzeczpospolita wbrew mrzonkom mecenasa Bartosiaka. Póki tego nie pojmiemy nadal będziemy się dziwić, czemuż to długi szereg rosyjskich geniuszy europejskiej niewątpliwie kultury jak Dostojewski czy Szostakowicz, wybitnych bez dwóch zdań literatów, kompozytorów i malarzy, mógł być jednocześnie wielkoruskimi szowinistami jak choćby Puszkin. Wszystkim literaturoznawcom nasładzającym się ''przyjaźnią'' między nim a Mickiewiczem, radzę sprawdzić jakie to wiersze wypisywał tenże poeta w trakcie Powstania Listopadowego. Durne bojkoty stąd jego twórczości mogą nas tylko narazić na zarzuty o ''rasizm'', gdyż właściwie Puszkin był Afro-Rusem, a to przez swego przodka Murzyna tj. chciałem rzec ''pigmentododatniego'' niewolnika z Afryki. Tenże wyzwolony przez Piotra I zrobił wprost oszałamiającą karierę w carskiej Rosji, mianowany pod koniec żywota wielkorosyjskim namiestnikiem w ''pribałtice'', zhołdowanej przez Moskwę kosztem Rzeczpospolitej. Wyobrażacie to sobie?: czarny generał-gubernator, jako bezwzględny ''wieszatiel'' zaprowadzający rządy żelaznej ręki na podbitych przez Moskowię terenach - takie numery odchodziły kiedyś w dziejach Europy Wschodniej, zwanej błędnie z niemiecka ''środkową''. Rzecz więc nie w głupawym bojkocie twórczości wybitnych rosyjskich artystów, jak choćby kompozytor Strawiński - skądinąd wynarodowiony Polak nawrócony na wielkoruski szowinizm imperialny, dla którego ''szeleszczący'' język przodków był parodią płynnej rosyjskiej mowy. Idzie natomiast o świadomość, że liberalna i prozachodnia Rosja stanowi dla Polski bodaj jeszcze większe zagrożenie, niż ''czarnosecinna'' i jawnie imperialna pod wodzą Putina. Cieszy, że nie jestem w tym odosobniony i tacy jak choćby Krzysztof Kloc przypominają,
iż nie tylko Nawalny, lecz także Sołżenicyn jak i - co mało kto wie -
Josif Brodski, noblista i znakomity skądinąd pisarz, wszyscy oni to
moskiewscy imperialiści. Żydowskie pochodzenie ostatniego z wymienionych
bynajmniej mu w tym nie przeszkadzało, pomnę jego ohydne słowa
kwestionujące samodzielny byt narodowy Ukrainy, przypomniał dobrych parę
lat temu na jakimś spotkaniu prof. Andrzej Nowak. W poprzednim tekście
zamieściłem cytat z analogicznej wypowiedzi rosyjskiego arcyliberała
Piotra Struve, stąd jeśli ktoś żywi nadal jakieś złudzenia, iż po
ewentualnym obaleniu ''czarnosecinnego'' jakoby Putina coś się w
polityce Moskwy istotnie zmieni na lepsze, ma w takim razie nasrane do
łba. Niech lepiej więc zamiast wygadywać głupoty, obada koncept
''liberalnoj imperii'' Anatolija Czubajsa, tak na początek. Pisałem o
tym i powtórzę zawczasu, by przygotować się ewentualnie na amok
wszystkich ''tęczawych'' wrogów Putina, jeśli przyjdzie do pałacowej
rewolucji i wymiany ''katechona'' na LGBTarianina: Polska dopiero wtedy
będzie mieć przej... na całego. Spełni się bowiem koszmarna dla nas
''strategiczna wizja'' Brzezińskiego, omawiana już na tych łamach onegdaj tj. powstanie ''rozszerzony Zachód'' jak pisał, rozciągający się
od ''Vancouver po Władywostok''. EuroRosja, której trzon
stanowić będzie oś Paryż-Berlin-Moskwa, wespół ze Stanami Zjednoczonymi i
Kanadą utworzą wówczas globalistyczny lądolód, ogromną czapę jaka nas
zmiażdży jako osobny kraj i naród, bez złudzeń. Co mnie pociesza, że
Brzeziński ma na koncie sporo poronionych przewidywań, oby więc i w tym
wypadku stało się podobnie, niestety ta kreatura Rockefellerów zasiadała
w tylu globalistycznych gremiach, iż nie można na jego brednie ot tak
machnąć ręką. I to jest prawdziwy ''New World Order'', jakiego Polacy winni się teraz obawiać, a nie wielkoruskie strachy na lachy ze ''Stop NOP''! Póki co należy czujnie przyglądać się, czy synalek Brzezia
nasłany nad Wisłę jako ambasador USA, nie będzie aby próbował realizować
testamentu politycznego tatuśka, a wtedy rzucić mu na ryj: ''aj waj, to
nie jest wasz kraj'' skurwysyny! Dlatego wcale mnie nie cieszy, że
Izrael przysłał też w końcu do Polski swojego ambasadora, do tego
sowieciarza jak przystało na bezczelnych chucpiarzy, co stanowi zły
omen, bo zwiastuje ''normalizację wzajemnych stosunków'' niestety... Niedopuszczalną wobec kunktatorskiej postawy żydowskiego państwa, względem zagrażającej naszym żywotnym interesom wojskowej i propagandowej inwazji Moskwy na sąsiedni kraj!
Nie liczyłbym stąd na otrzeźwienie u takich
politpoprawnych kretynów jak Richard Moore, obecny szef brytyjskiego
wywiadu, który w obliczu niewątpliwej agresji Rosji na Ukrainę [naprawdę mniejsza już rzeczywistej czy propagandowej, bo skutek polityczny jest jeden] dojebał akurat na swym TT
o ''uczczeniu praw osób LGBT''. Do jełopa nie dociera najwidoczniej, że
to żadna kontra wobec kacapskiego tyrana, a wręcz przeciwnie - pozwala mu zgrywać
''katechona'' i ostatnią nadzieję ''białych konserwatystów'' [ może
zresztą o to właśnie chodzi i to obustronna ustawka, ale i tak głupia a
nade wszystko podła ]. Cóż się jednak spodziewać po tumanie, który
deklaruje uprawianie
''ekologicznego szpiegostwa'' dla pilnowania, czy aby inne kraje
przestrzegają limitów emisji ''zabójczego dla klimatu'' CO2. Niech
weźmie na tapet pomieniony wyżej amerykański koncern papierniczy,
kolaborujący z ''homofobicznymi'' Rosjanami w iście kolonialnym rabunku
zasobów leśnych Syberii, nie mam ochoty już sprawdzać, lecz jestem
pewien, że u siebie w kraju też nalazłby podobnych wrażych szkodników
planety. Czy może stąd dziwić, iż omal nie nabrałem się na ''tęczawe'' fejk-konto niejakiej ''Titanii McGrath'', fikcyjnej postaci
stworzonej przez angielskiego komika, stanowiącej parodię tych
wszystkich ''niebinarnych płciowo ekolożek'' [ czy raczej
''ekolożyszcz'' ]? Przyszło nam żyć w czasach, kiedy tylu post-ludziom
już głowa pojebała się z dupą, że powinno to być wybaczalne, doprawdy
trudno nie raz ustalić czy ktoś aby nie robi sobie tylko ordynarnych
jaj, czy on jednak o zgrozo na serio. Należy uczciwie rzec, iż przypadłość ta dotyka również ludzi prawicy jak choćby Tucker Carlson, znany amerykański komentator stacji Fox, który dał sobie wmówić brednie o Putinie jako ''konserwatyście'' i teraz sam je szerzy wśród swych widzów. Nie jest w tym odosobniony niestety na jankeskiej prawicy, stąd dziś granica między durnotą a rozumem przebiega w poprzek podziałów ideologicznych, bynajmniej ich nie znosząc podkreślmy. Dla
Polski taki przynajmniej z putinowskiej zbrodniczej chucpy plus, że dzięki niej
widać jak na dłoni całą nędzę naszych wrogów, jak choćby zafajdany mason
Timmermans - akurat gdy na Ukrainie trwają prawdziwe ''igrzyska
śmierci'', okrutny spektakl rozpętany przez polityczne bestie, jebaniec
pierdoli jak najęty wciąż o ''globalnym ocipieniu''! Niech sankcje
nałoży na Rosję za przekroczenie limitów CO2, ile to się cholerstwa
dostało do atmosfery przez te wszystkie samoloty, czołgi i rakiety,
Grecia powinna za to rzucić w twarz Putinowi słynnym już: ''hał der
ju!''. Z drugiej jednak, całkiem sporo emitentów śladu węglowego
pomordowało się wzajem przy okazji, więc w sumie dobra rzecz dla planety
się stała, może stąd należałby się raczej za to jaki pokojowy nobelek
''katechonowi''? No, ale co począć z ewidentnym złamaniem przez Moskwę
''praworządności'', tak drogiej przecież eurokratom - tragiczne dylematy
aż człekowi zapiera dech w piersiach, niczym Peszkowej od kutasa
tajskiego transa w gardle.
Trudny
wybór - szydzę, ale to jest doprawdy wyborne, kiedy niemiecka
''ministra'' dyplomacji od ''zielonej'' partii ekologów wprost
oświadcza, że jej kraj nie może ot tak nałożyć sankcji na Moskali, bo
uzależnił się od dostaw rosyjskiego węgla - węgla pojmujecie?! ''Zielone
Niemcy'', to wzorcowe dla naszych folksdojczy
''unijczyków'' państwo, jeśli idzie o ''praworządność'' i ''walkę z
ociepleniem klimatu'', okazuje się bierze udział w ''zbrodni
środowiskowej'' na tak masową skalę? NIE-MO-ŻLI-WE! Kurwa... i ja mam
później nie pieklić się niby, ani pluć jadem pod adresem takich
wynarodowionych kanalii jak Wojda, Zapała czy Chłodnicki, by poprzestać
na wymienieniu tylko lokalnych kieleckich szkodników, którzy trzeba
przyznać konsekwentnie zajmują antypolskie stanowisko. Czy stosują w tym
celu ohydne szantaże moralne rzekomo w imieniu ''matek z dziećmi'', czy
jak teraz wystają z ukraińskimi flagami na miejskim rynku, jednako
idzie im o dopierdolenie nam masowym zalewem migrantów, najlepiej obcych
rasowo i religijnie, aczkolwiek pokrewni Polakom pod tym względem
Ukraińcy też się im nadadzą. Przy czym trzeba jasno postawić sprawę, że za obecny kryzys migracyjny na wschodnich granicach Polski odpowiada agresywna polityka Rosji, bo z tego co bredzą o tym kreatury pokroju wspomnianego na wstępie Matki Kurki czy Warzechy zdaje się wynikać, że winę za to ponosi PIS. Oczywiste bzdury, zwłaszcza jeśli idzie o pierwszego z pomienionych, który obleśnie sugerował, iż niepotrzebnie przyjmujemy ludzi z rejonów nieobjętych przecież walkami. Trafnie wypunktował jego głupotę Krzysztof Kloc, że w takim razie z kraju ogarniętego wojną ''uchodzić powinni jeno ci, w których budynki, konkretnie, uderzyły rakiety i bomby''. Jak w ogóle sobie wyobraża to Matek Kurak, gdyby polskie państwo postawiło szlaban przed napływającymi masowo z Ukrainy uciekinierami, czy tuman ogarnia jak wówczas nasz kraj byłby za to flekowany na arenie międzynarodowej, nie mówiąc już o politpoprawnych Niemczech czy USA? Nade wszystko zaś stanowiłoby to gratkę dla ruskiej propagandy, która znalazłaby argument na poparcie swego dorabiania nam gęby ''faszystów'', doprawdy trzeba być skurwiałą mentalnie onucą, aby szerzyć tego typu bełkot. Popieram stąd postulat Kloca, by podobnych Kurakowi wsadzać do Berezy i takowa dawno powstałaby, gdyby faktycznie PiS okazał się ''neosanacją'' [ a niestety nie jest, nawet parodią piłsudczykowskiego obozu władzy ]. Z kolei redaktor Warzecha postanowił podzielić się z opinią publiczną na TT swym bólem, z powodu ''niegodnej lokalizacji'' pomnika ofiar banderowskiego ludobójstwa na Wołyniu, akurat w obecnej sytuacji, lecz wedle jego gorących zapewnień ''zupełnie bez związku'' z nią, a jakże. Oczywiście nie mogło również zbraknąć wynurzeń dwóch narcyzów - Bartosiaka i Zychowicza, zacnie wyszydzonych przez jakiegoś lewusa. Szkoda, że tym razem panowie nie wystąpili w skórze, co nadawało ich występom nieco perwersyjnego charakteru gejowskiego sado-maso, bardzo medialnego przyznajmy. Wszakże nikt nie przebije w głupocie Beaty Pawlikowskiej, posyłającej z Zanzibaru ''moc miłości'' tak potrzebnej obecnie Ukrainie - pili pili coiny płyną już nad Dniepr szerokim strumieniem...
Teraz zrozumiałym staje się, czemu opisana w poprzednim tekście ''chujmanitarna'' dzicz odstawiała cyrki w ''solidarności z walczącą Ukrainą'' - Wojda chciała nachodźców w Polsce, no to się ich doczekała. Takim przydałaby się jeszcze jakaś katastrofa humanitarna na granicach, ile można by wtedy wygrańcić hajsu dla NGOSów na ''pomoc dla migrantów'', tudzież walkę z ''nietolerancją'' miejscowych, byłyby to dla nich prawdziwe ''złote żniwa''. W ostateczności pozostaje przygarnąć jakie dwie ładne sunie z Ukrainy, albo słynnego kotka z białoruskiej granicy, co to uciekł do nas przed talibami z Afganistanu. Kremlowska szczujnia już ponoć nadaje o biednych Murzynkach i Hindusach bitych na polskiej granicy przez naszych ''faszystów'', cóż mogę rzec: antyfaszyści Wschodu i Zachodu łączcie się! Klempa Suchanow coś o tym wie - okazuje się, że moja paranoja nie zawiodła mnie co do niej: właśnie wychodzi na jaw, że piździszcze wychwalało ''czarny strajk'' podczas moskiewskiego sabatu feminazistek, na którym skądinąd udzielała się też jakaś znaczna czekistka, a wszystko to w proaborcyjnej putinowskiej Rosji. Nie dziwi stąd, że tak ujada przeciwko Ordo Iuris oskarżając je o ''ruską agenturalność'', wiadomo ''na złodzieju czapka gore'', aczkolwiek wcale jeśli o to idzie nie ustępują lewakom i ''prawe'' media - debile z TVP Info, Pereira i reszta hołoty omal nie dały pretekstu Ruskim do wypowiedzenia nam wojny. Puściły tumany bezkrytycznie za Ukraińcami fejka jak się rychło okazało, że Polska udzieli lotnisk wojskowych dla ukraińskich myśliwców, co oznaczałoby jawne opowiedzenie się jako strona w konflikcie. Na szczęście najwyższe czynniki państwowe z prezydentem na czele szybko to zdementowały, a fatalny njus zniknął z portalu informacyjnego Kurski tv, ale smród pozostał i teraz kremlowska szczujnia medialna może go bezkarnie szerować dalej. Przy czym nie idzie nawet już o samo udzielenie przez Polskę baz i samolotów Ukrainie, a niechby nawet, tym bardziej jednak nie trąbi się o tym w mediach, paląc tym samym całą akcję na wstępie i dostarczając wrogowi gotowy materiał propagandowy! Ostatecznie zaś dno żenady publiczna tv zaliczyła występem na wizji red-aktora Jakimowicza, jako ''eksperta'' ds. rosyjskiej broni jądrowej... Obaj Kurscy są zakałą polskiej przestrzeni publicznej i powinni być z niej po równi usunięci, najlepiej byłoby w ogóle polikwidować wszystkie ''prywatne'' a tak naprawdę resortowe media, ostawić jeden tylko kanał publicznej telewizji z ograniczonym maksymalnie przekazem politycznym do suchych komunikatów rządowych, żadnych polityków tak od władzy jak i z opozycji do studia nie zapraszać, zamiast niech leci do urzygu Zenek a reszta wypierdalać!!! Niniejszą stronę też mogą wtedy zamykać, sam bym zresztą to wówczas zrobił nie mając już nic do omawiania, jakże błogo o tym pomyśleć... Dla Polski ten przynajmniej z putinowskiej rzeźni pożytek, że dzięki niej widać jak na dłoni całą nędzę kacapskiej szczujni medialnej na miejscu - taki Rola ze Szlachtowiczem nawet się już nie krępują, jadą ordynarnie ''banderowcami'' niczym Jabłonowski, zupełnie jak gdyby ofiarą rosyjskiego ataku nie byli obecnie zazwyczaj rosyjskojęzyczni Ukraińcy, potomkowie weteranów ''wojny ojczyźnianej''! Wielokrotnie tu przeze mnie omawiany i krytykowany za powielanie kremlowskiego agitpropu Krystian Jachacy, siedzi właśnie zesrany w domu wokół którego krążą nocami grupy ludzi, niedwuznacznie dających mu do zrozumienia, co sądzą o jego prorosyjskim zaangażowaniu. Podbito zaś oko redaktorowi ''Chrobry Szlak'' Klimczakowi, kto więc następny - LaSSecki? Nie dziwota stąd, że ''partyzant infosfery'' Karol Kaźmierczak obsrał zbroję i przezornie wybył na Wileńszczyznę, biorąc powyższe na jego miejscu też zachwycałbym się zapadłymi wiejskimi chatynkami, poza zasięgiem pięści kolegów z pokrewnych organizacji, acz mających odmienny stosunek do rosyjskiej inwazji. Wprawdzie wolałbym nie kryję, aby w inny sposób rozstrzygano polityczne spory, ale też sytuacja na tyle zaostrzyła się z winy Moskwy, a sama Rosja stosuje wobec swych przeciwników znacznie brutalniejsze metody, stąd ''sorry bicz'': poniekąd sami się na to pisaliście obierając tak *ujową stronę i nie może być wobec was pardonu. Aczkolwiek trzeba mieć też na uwadze, czy aby w ten sposób nie dorabia im się gębę ''męczenników za sprawę'', może i tak być. Najlepsze więc byłyby tu rozwiązania systemowe, jakie postuluje wspomniany wyżej Krzysztof Kloc czy choćby Coryllus, czyli specustawa o zdradzie stanu i konsekwentne jej egzekwowanie, bo w obecnej sytuacji takim jak Grzegorz Braun należy się Bereza 2.0.
Ostatecznie z braku niestety Kostka-Biernackiego, można by wszystkich pomienionych wyżej posłać do klatki z Jasiem Kapelą - przynajmniej na coś by się cholerny pasożyt, nieuk i beztalencie wreszcie przydał. Nawiasem triumf
kanalii wcale mnie nie dziwi, gdyż przed laty już czytałem wywiad,
gdzie chwalił się swym doświadczeniem w podwórkowych bójkach, a tym w
istocie była stoczona przez niego pożal się ''walka MMA''. Ostrzegałem na tych łamach onegdaj prawackich napinaczy przed pewnym antyfiarzem i mistrzem
wschodnich sztuk walki, aby nie było później wstydu, że zebrało się
srogi łomot od wyszkolonej przezeń ulanej lesby z różowym czubem czy
inszego lewackiego pedała. Co więcej, sam durny Jaś może robić za
pozytywną odtrutkę na stulejarskie pierdolenie o Chadach, że jakoby nikt
poniżej 180 cm wzrostu i bez wyrzeźbionej na siłce klaty nie ma co
liczyć na zaruchanie. Tymczasem okazuje się, że można wyglądać jak gówno
i samemu nim być a rżnąć baby aż miło, bo z Kapeli imprezowy chłopak
jest, ostatecznie nazwisko zobowiązuje. Ciekawy byłby też pojedynek między nim a synalkiem aborterki Nowickiej, czyli ''towrzyszem Michałem'' jako zadeklarowany komunista wspierającym likwidację ''poradzieckiej'' Ukrainy przez ''czarnosecinnego'' Putina:))). Na finał naszych rozważań powtórzmy więc krótko, com tu już pisał wielokrotnie: tak, ''Wołyń pamiętamy!'', za chachłami niespecjalnie zaś przepadamy, ale też nikt z głową na karku w Polsce nie będzie miał ochoty na ''zdenazyfikowanie'' go kacapskimi rakietami. Bowiem rzeczy mają się tak, iż w oficjalnej rosyjskiej narracji jesteśmy jako naród i historyczny spadkobierca II RP współodpowiedzialni za wybuch II wojny światowej, a to przez rzekomy rozbiór Czechosłowacji wraz z III Rzeszą w '38 roku. Napisałem już co sądzę o tych bredniach i każdy kto je powiela w naszym kraju, jak choćby Sławomir Cenckiewicz czy Krzysztof Rak, chce tego czy nie robi za tubę kremlowskiej propagandy. Nie ma znaczenia, że tylko jako ''pożyteczny idiota'', bo nie posądzam obu panów o świadomą agenturalność, skutki są wszakże jednakie. Tyczy to również wspomnianego na wstępie ''dylematu'', czy mamy do czynienia za naszą wschodnią granicą z autentycznym konfliktem zbrojnym, czy ''tylko'' propagandą wojenną na niespotykaną dotąd skalę, bowiem nawet wtedy byłby to wrogi Polsce akt rosyjskiej agresji państwowej, który powinniśmy tępić z całą bezwzględnością na jaką nas stać. Wszakże nie pierdzieląc farmazony typu ''Marszałku, prowadź na Moskwę!'' wygłaszane zwykle przez domorosłych ''gejopolityków'', którzy oczywiście sami nie ruszą tłustej dupy na Ukrainę, by tam walczyć w obronie gromko deklarowanych haseł. Wymagałoby to bowiem znoszenia trudów i wiązało z tak olbrzymim ryzykiem, że spękaliby natychmiast wszyscy internetowi napinacze. Może więc zamiast wyżywać się w niepotrzebnym biciu piany, przypomnielibyśmy sobie wreszcie jako Polacy, żeśmy bezwzględnymi eurazjatami, a nie ''szlachetnymi paniczykami'', czyli wiecznymi przegrywami jakich to gębę dorobili nam Rosjanie pospołu z Niemcami. Tylko kompletny idiota nie mający pojęcia o sztuce walki polską szablą, bredzić będzie o ''wymachiwaniu'' nią, znać po tym mentalnego kacapa lub folksdojcza. Rzecz więc nie w łzawych obrazkach z płaczącymi ukraińskimi dziećmi, które to wzruszenia rychło przerodzą się w powszechne narzekanie Polaków na ''przeklętych chachłów'' zabierających im jakoby pracę i świadczenia socjalne. Wińcie za to Putina i samą Rosję, która nam ten majdan nomen omen sprokurowała swą agresywną polityką, dlatego acz rozmowy trzeba z nią prowadzić jak Rau z Ławrowem, lecz tylko z pozycji siły, bo innego języka Moskwa nie pojmuje, choćby nie wiem jak ''liberalna'' i ''prozachodnia'' przy tym była. O to zaś trzeba zadbać samemu, budując konsekwentnie na tyle mocne instytucje państwa jak szeroko pojmowana obronność, że budzić to będzie realny respekt wśród sąsiadów. Nie są to żadne ''imperialne mrzonki'', lecz kwestia zwykłego przetrwania i możliwie dalszego rozwoju, w obliczu brutalnej konfrontacji dziejowej jaka ogarnęła nasz rejon świata. Jeśli ktoś sądzi zaś w swej bezmyślności, że to jakiś ''PiSowski agitprop'' przypomnę tylko, iż koncept EuRosji ''od Atlantyku po Pacyfik'' głosił ojciec obecnego premiera Morawieckiego, znany działacz ''Solidarności'' i przywódca jej ''walczącego'' z komuną skrzydła, akurat dziwnym trafem na zapleczu Śląskiego Okręgu Wojskowego i stacjonującego w Legnicy w owym czasie dużego zgrupowania sowieckich wojsk. Sam ''junior'' od początku był przeto otoczony ''czułą opieką'' oficerów PRL-owskiej ''wojskówki'', mając dzięki nim dalekie wprawdzie, jednak dość mocne związki z zapleczem ''libertariańskiej'' Konfederacji... Jak widać na przykładzie zmagań na niwie propagandowej jak i militarnej, toczonych obecnie przez dawnych ''towarzyszy radzieckich'' ze stosunkowo niewielkim doprawdy udziałem NATO, wcale nie musi to zaraz oznaczać domniemanej ''ruskiej agenturalności'' PiSowskiego premiera. Niemniej warto by kiedy przyjrzeć się temu, ale to już temat na zupełnie inną okazję, tak więc dzięki za uwagę wszystkim czytelnikom, jacy dotrwali do końca niniejszego obszernego tekstu.