sobota, 23 stycznia 2021

''Niemcy to piękny kraj...''

...rzekł rosyjski [o]pozycjonista Nawalny, tuż przed aresztowaniem go po powrocie do kraju. Nie będę zajmował się kreśleniem jego sylwetki, bo już zrobili to za mnie inni, natomiast postaram się wykazać, iż pewna rezerwa jaką żywił w sprawie próby otrucia rywala Putina do władzy, ustępujący niestety prezydent USA, jest mym zdaniem uzasadniona. Nie wiem, być może przeceniam nadto rosyjskie specsłużby i rzeczywiście znajdują się one teraz w tak opłakanym stanie, jak to przedstawia Nawalny. Wszakże nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, iż mamy tu do czynienia z czymś w rodzaju operacji Trust 2.0, czyli wykreowaniem fałszywego bohatera całkiem kontrolowanej przez reżim ''opozycji''. Na ślad takowej wskazuje osoba głównego sponsora działalności Nawalnego, Borysa Zimina co przyznaje otwarcie sam opozycjonista. Ciekawa z nim sprawa: Ziminowie to stary ród jeszcze przedrewolucyjnych rosyjskich kupców i przemysłowców, wywłaszczonych przez bolszewików i poddanych represjom za Stalina. Co zadziwiające ojciec Borysa Dmitrij Zimin, mimo iż syn zamordowanego podczas lat Wielkiego Terroru ''wroga ludu'', uzyskał jednak  jeszcze w latach 50-ych wykształcenie w dziedzinie radioelektroniki na prestiżowych sowieckich uczelniach. Pozwoliło mu to stać się uznanym w ZSRR specjalistą w tej strategicznej dziedzinie, i dochrapać w końcu stanowiska zastępcy szefa zespołu uczonych, który opracował projekt hipernowoczesnej na owe czasy naziemnej stacji radarowej umieszczonej w podmoskiewskim Sofrino, stanowiącej kluczowy element systemu obrony przeciwrakietowej chroniącego węzłowy rejon kraju. Nabyte w ten sposób doświadczenie umożliwiło panu Dmitrijowi płynnie przedzierzgnięcie się po tzw. ''upadku komuny'' w przedsiębiorcę wzorem swych przodków, konkretnie prekursora post-sowieckiej telefonii komórkowej. Założył on jeszcze na początku lat 90-ych spółkę VimpelCom oferującą takowe usługi pod marką ''Beeline'', do dziś jednego z największych rosyjskich operatorów sieciowych. Mimo iż utraciła pozycję lidera na tamtejszym rynku, nadal pełni istotną rolę choćby przez strategiczne porozumienie z Huawei ws. wdrażania technologii 5G, na mocy wprowadzonego parę lat temu prawa gromadzi także dane o użytkownikach dla kontrwywiadu FSB. Znamienne iż główny partner biznesowy ojca sponsora Nawalnego, został zginięty przez ''seryjnego samobójcę'' akurat dziwnym trafem tuż po ostrym konflikcie z nim na tle interesów firmy i podziału zysków - rzecz jasna tylko jakowyś ruski agent i wysługujący się Putinowi skończony szubrawiec mógłby dopatrywać się tu jakiegokolwiek związku, dlatego mówimy temu stanowcze nie!!! Dmitrij Zimin po długiej, pełnej sukcesów karierze - min. ''Wympiełkom'' jeszcze w połowie lat 90-ych jako pierwsze rosyjskie przedsiębiorstwo po upadku ZSRR zaliczyło debiut na nowojorskiej giełdzie - na początku nowego stulecia zrezygnował z szefowania firmie, rezerwując sobie jedynie stanowisko ''honorowego prezesa'' i obecnie realizuje się jako ''filantrop''. Założył wpierw fundację ''Dynastia'' [ he he ] celem wspierania i promocji rosyjskiej nauki, za co został oficjalnie uhonorowany nagrodą przez putinowski reżim w 2015 roku. Intrygujące, iż w zaledwie parę miesięcy później też same władze wpisały rzeczoną fundację na listę ''zagranicznych agentów'', co wywołało wściekłość filantropa i jego emigrację z Rosji. Odtąd głosi w wywiadach, że jest mu wstyd za własny kraj, co wszakże nie przeszkadzało mu jakoś wcześniej pełnić już po przejęciu władzy przez Putina, kierowniczych funkcji w organizacji rosyjskich przemysłowców i przedsiębiorców, oraz odebrać nagrody prezydenta Federacji Rosyjskiej z 2012 r. w uznaniu zasług ''za aktywną działalność charytatywną i publiczną''. Warto także nadmienić, iż cała afera poszła o granty przyznane przez ''Dynastię'' projektom organizacji o znamiennej nazwie ''Liberalna misja'', na której czele stoi tamtejszy ''znany ekonomista'' Jewgienij Jasin. Pan ten, czy raczej towarzysz za radzieckich czasów robił min. w ichnim głównym urzędzie statystycznym fałszującym dane sowieckiej gospodarki na zlecenie władz, obecnie zaś jest członkiem afiliowanej przy Putinie prezydenckiej rady ds. ''rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i praw człowieka'' [ czyli klasyczny ''resortowy liberał'' ]. W efekcie Dmitrij Zimin porzucił finansowanie dotychczasowej fundacji, zakładając nową rodzinną wraz z synem, która sfinansowała przewiezienie otrutego ponoć nowiczokiem Nawalnego do Niemiec. Sam zaś przeprowadził się do Stanów, aczkolwiek bywa w kraju o czym świadczy choćby zdjęcie z obchodzonych w Moskwie urodzin ponad 2 lata temu, umieszczone w artykule traktującym o jego rzekomym nieślubnym synu. Nie ma co tracić czasu na podobne pierdoły, istotna natomiast jest obecność na rzeczonej fotografii Aleksieja Kudrina, a jakże ''liberała'' wyznaczonego na ministra finansów przez Putina tuż po dojściu do władzy, bowiem nigdy dość powtarzać iż kremlowski satrapa jest znanym zwolennikiem podatku liniowego i ''wolności gospodarczej'', oczywiście tylko dla ''swoich'' czyli zblatowanej z nim oligarchicznej mafii łupiącej Rosję.

Tyle o seniorze rodu Dmitriju, a teraz o jego synu Borysie, głównym sponsorze Nawalnego - także jest znacznym przedsiębiorcą, ale najciekawszy jak dla mnie fakt w jego biogramie stanowi epizod służby wojskowej w siłach zbrojnych ZSRR, odbytej pod koniec lat 80-ych w Kazachstanie, do czego sam otwarcie się przyznaje. Niestety nie udało mi się na podstawie li tylko dostępnych w otwartym obiegu informacji ustalić jakich konkretnie formacji był żołnierzem, ale wątpię aby jako ''czerwone książątko'', potomek wysoko postawionego funkcjonariusza reżimu pełniącego kierownicze stanowiska w kluczowych dla obronności kraju przedsięwzięciach, robił za zwykłego szeregowca. Biorąc więc pod uwagę pochodzenie jak i pasję do ryzyka, upodobanie rajdów samochodowych i motocyklowych, stawiałbym na Specnaz lub podobne komando. Obecnie podobnie jak papa przebywa głównie za oceanem, wszakże mimo otwartej opozycji względem Putina wpada bywa do ojczystego kraju, gdzie nadal ma dom. Nie jest również entuzjastą Trumpa oględnie zowiąc, wprost zrównując go z ''fake newsem'' w wywiadzie tłumaczącym motywy wspierania przezeń ''wywrotowej'' działalności Nawalnego. Na uwagę zasługują także osoby fundatorów leczenia opozycjonisty w niemieckim szpitalu - na czoło wysuwa się tu biznesmen Jewgienij Cziczwarkin, zwany ponoć przez młodych Rosjan ''towarzyszem Czi'', bowiem kreuje się na ''rewolucjonistę kapitalizmu''. Dorobił się na sieci sprzedaży telefonii komórkowej, i oskarża teraz putinowską kamarylę, że chciała wymusić nań ''podzielenie się'' zyskami firmy, co całkiem możliwe biorąc pod uwagę tamtejsze uwarunkowania, zmuszając go do ucieczki za granicę, konkretnie na Wyspy. Nie krzywduje sobie wprawdzie jako właściciel sklepu z luksusowymi alkoholami w Londynie, jest też z poglądów radykalnym libertarianinem i fanem ''rodaczki'' Ayn Rand, której ''Atlasa zbuntowanego'' sprezentował na urodziny samemu Miedwiediewowi:). Liberałem gospodarczym jest również drugi na liście darczyńców, którym Nawalny zawdzięczać ma ocalenie, były wicedyrektor krajowego banku centralnego Siergiej Aleksaszenko. Prowadzona przezeń polityka finansowa miała być jedną z przyczyn ostrego kryzysu gospodarczego Rosji późnych lat 90-ych wedle opinii Andrieja Iłłarionowa, byłego doradcy ekonomicznego Putina kursującego obecnie między Moskwą a Waszyngtonem, gdzie jest min. członkiem libertariańskiego Cato Institute założonego przez Rothbarda. Sam Aleksaszenko także mieszka w stolicy USA, którą sobie chwali za panującą w niej ''atmosferę spokoju, życzliwości i bezpieczeństwa'' - ciekawym czy nadal tak sądzi, gdy w mieście roi się wprost od żołnierzy i tajniaków zabezpieczających inaugurację Bidena przed inwazją ludzi-bizonów. Warto zwrócić uwagę również na fakt jego zatrudnienia w swoim czasie na moskiewskiej Wyższej Szkole Ekonomicznej, z którą to związany jest wspomniany już Jasin, zaś absolwentem nie kto inny jak Borys Zimin, bowiem wokół tej uczelni skupiło się grono liberalnych ekonomistów i przedsiębiorców niezadowolonych wydaje się z polityki gospodarczej obecnych władz Rosji [ lub co najmniej takową krytykę pozorujących ]. No i wreszcie trzeci dobrodziej leczenia Nawalnego, jeden z głównych programistów największej rosyjskiej wyszukiwarki internetowej Yandex, Roman Iwanow znany ze swego ekstrawaganckiego stylu i upodobania do strojów w krzykliwie jaskrawych barwach. W świetle powyższego istnieją solidne podstawy, by uważać aresztowanego właśnie rosyjskiego opozycjonistę albo wprost za kreaturę podległych Putinowi specsłużb, lub co bardziej jeszcze prawdopodobne element walki o władzę na Kremlu, narzędzie w rękach fakcji ''liberalnych'' czekistów [ dlatego gdy słyszę, że ktoś jest ''wolnościowcem'' w grę wchodzą zasadniczo tylko dwie możliwości: ubek lub idiota, innej opcji właściwie nie ma ]. Przeciwko tezie o pucowaniu Nawalnego na głównego przeciwnika i może nawet ''liberalnego'' następcę Putina, świadczyć może jego ciągle słaba poza internetem rozpoznawalność w samej Rosji, oraz spory elektorat negatywny. Jednakże obecny wciąż władca Kremla też był właściwie dla krajowej opinii publicznej nikim, zanim nie wykreował go na ''męża stanu'' medialny spec Siergiej Dorenko, którego sylwetkę niedawno kreśliłem. Poza tym wobec ostrego kryzysu politycznego w jaki zapadły USA i ogólnie cały Zachód, rosyjscy ''zapadnicy'' są chyba raczej w odwrocie, no chyba że tamtejsze elity obawiają się w tej sytuacji zdominowania przez Chiny? Zielonego pojęcia nie mam, niewątpliwie jednak wkrótce rzecz się okaże, obecny burzliwy bieg dziejów doprowadzi do zasadniczych rozstrzygnięć - a póki co warto zachować sceptycyzm jeśli idzie o praktyczne rezultaty ewentualnego przejęcia władzy w Rosji przez tamtejszych ''liberałów'', bowiem jak powiadają najstarsi, doświadczeni wiekiem świętokrzyscy górale: ''kurwa kurwie łba nie urwie''. 

Zwyczajnie nie chce mi się wierzyć, że ekipa sekowanego przez władze Nawalnego jeździ sobie ot tak po wsiej Rusi i lata dronami nad wypasionymi posiadłościami nastojaszczych bojarów z samym carem Putinem na czele. Aczkolwiek warto obaczyć materiały pomieszczone na tubowym kanale [o]pozycjonisty, bo świetnie ukazują one degrengoladę i hipokryzję tamtejszych elit władzy, a tylko gdy zaciekle walczące o rządy buldogi wyciągają sobie podobne kompromaty, zwykły szary obywatel ma okazję zajrzeć za kulisy, stąd chętnie obaczyłbym podobny format i u nas. Dzięki temu widać dosłownie jak na dłoni, że Putin i jego kamaryla to żadni tam ''konserwatyści'' ani tym bardziej ''homofobi'', lecz typowi neoliberalni złodzieje, którzy cynicznie przedzierzgnęli się w ''patriotów'' i rzekomych obrońców ''tradycyjnych wartości'' przed ''zgniłym Zachodem'', jakiego w rzeczywistości integralną część stanowią. Bowiem trzeba mieć odwagę to wreszcie wyrzec, globalna hegemonia amerykańskiego neoliberalizmu wyniosła Putina do władzy, jeśli nie wprost za pomocą machinacji wywiadu USA to na pewno tworząc sprzyjającą temu atmosferę. Jest on nieodrodną kreaturą epoki rozpasanego konsumeryzmu opartego na łatwym kredycie, złodziejskich geszeftów i machlojek finansowych podniesionych do rangi cnoty, pustego pieniądza i obrotu wirtualnymi aktywami nie tworzącymi niczego poza mitycznymi ''potiomkinowskimi wioskami''. Na tym właśnie zbudował swój kapitał tak finansowy jak i polityczny, stąd być może wraz z końcem neoliberalnego modelu ekonomicznego z jakim mamy obecnie do czynienia i jemu przyjdzie odejść, a materiał ekipy Nawalnego o monstrualnym, kiczowatym pałacu Putina to właśnie zwiastuje? Jest szulerem u władzy gotowym łżeć w żywe oczy patriotyczne frazesy, kreując się przy tym na ''tradycjonalistę'', dlatego nie jest przypadkiem, iż zafundował sobie kasyno w wypasionej na imperialną modłę rezydencji we włoskim stylu, godnej prawdziwego capo di tutti capi. Powtórzyć wypada cośmy już tu obszernie omawiali, iż obecny rosyjski reżim nie jest wcale zaprzeczeniem ''demokratyczno-liberalnej'' Rosji lat 90-ych jak chcieliby to jego krytycy jak i tegoż przedstawiciele, lecz właśnie kontynuacją tamtych czasów np. to za Jelcyna rodzi się tradycja corocznych obchodów ''pabiedy'', by wypełnić jakoś próżnię ideologiczną po upadku komunizmu jako oficjalnej doktryny państwowej. Putin zaczynał przecież polityczną karierę jako jeden z najbliższych współpracowników ''demokratycznego'' mera Petersburga Sobczaka, a tak naprawdę typowego dla ruskich ''najntisów'' mafiozy i złodziejskiego oligarchy. Co cenne w materiale Nawalnego uszykowanego nań, to przypomnienie iż nie kto inny jak Czubajs, jeden z nastojaszczych rosyjskich liberałów w ekipie Jelcyna, podał pomocną dłoń Putinowi, kiedy groziło mu osunięcie w polityczny niebyt po upadku bywszego pryncypała w drugiej połowie lat 90-ych, onże wprowadził go na salony Kremla. Dlatego sam Jelcyn przecież i jego mafijna familia oficjalnie namaścili Putina na następcę, stąd nikt ze skupionych w tym kręgu liberałów-aferałów uwłaszczonych na państwowym majątku, nie poniósł konsekwencji złodziejskiej prywatyzacji jakiej dopuścili się w okresie poradzieckiej ''transformacji'' ustrojowej, i nadal odgrywają dość istotną rolę w obecnie panującym reżimie, nawet jeśli drugorzędną. Bierezowski, którego zresztą medialny cyngiel Dorenko walnie przyczynił się do pierwszego triumfu wyborczego Putina, został powieszony tylko za to, iż w swej pazerności nie chciał dzielić się zyskami i władzą z nową ekipą, jaka dorwała się do rządów pod hasłem ''teraz k... my!!!'', podobnie Chodorkowskiego z tych samych powodów wyrzucono z kraju po uprzednim przykładnym przeczołganiu, co by se inni oligarchowie z konkurencyjnych frakcji nie myśleli. 

Nieszczęście bowiem Rosji polega na tym, iż państwo jest tam tworem obcym, niemiecko-mongolskim z istotnym udziałem Żydów ofkors, ''imperium knuto-germańskim'' wedle trafnego określenia Bakunina. Sęk wszakże w tym, że alternatywą nie jest na pewno zachwalana tak przezeń anarchia, bowiem stanowi ona w istocie rewers jedynie opresyjnego reżimu - przecież despota to nikt inny jak rewolucjonista u władzy. Wyjściem jest państwo jako forma samoorganizacji, uobywatelnienia dotychczasowych ''rabów'', niewolników cara-tyrana - Iwan Iljin, ulubiony ponoć filozof polityczny Putina, pomawiany bezpodstawnie przez liberalnych tumanów pokroju Snydera o bycie ideologiem ''rosyjskiego faszyzmu'', trafnie uchwycił to w eseju traktującym o prawdziwej katastrofie dziejowej jaką stanowiła rewolucja bolszewicka. Wytknął celnie zapatrzonej ślepo w Okcydent, wynarodowionej inteligencji [anty]rosyjskiej iż uwierzyła, że ''zachodnioeuropejskie formy państwowe mogą być dla Rosji przydatne, wręcz zbawcze, i jednocześnie nie zdołała sformułować ani wprowadzić w życie niezbędnego projektu nowej formy uczestnictwa narodu rosyjskiego w tworzeniu władz państwowych''. Taki to zeń był ''faszysta'' - ale oczywiście cytaty z jego pism w przemówieniach Putina robią jedynie za propagandowy ornament, służący utrzymywaniu fikcji rzekomo ''konserwatywnego'' charakteru reżimu, na co dają się nabierać tak tępi jego adwersarze jak pomieniony amerykański historyk. W rzeczywistości zaś jego sednem jest jako się rzekło neoliberalizm, rozumiany tu nie tyle nawet jako określona ideologia, co mechanizm sprawowania władzy przez rozbestwioną brakiem kontroli państwowej finansową oligarchię, łupiącą kraj w oprawie ''wolnorynkowych'' haseł ekonomicznych. Gwarancją zaś tego jest silna armia i tajna policja, stanowiące stąd nieodzowny kościec każdych rosyjskich rządów, bez względu na taki lub inny ich charakter, a niechby nie wiadomo jak ''demoliberalny'' z nazwy. Na tym też polega różnica z polską państwowością, której korzenie tkwią w handlu rodzimymi niewolnikami i patrząc na kolejne ekipy rządzące czy raczej administrujące nadwiślańskim terytorium, nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż sprawowana przez nie rola w gruncie rzeczy nadal się do tego ogranicza... Dlatego jak dosadnie a trafnie sformułował to Piłsudski, Polacy potrafią jedynie włazić w dupę Zachodowi, a jak trzeba to nawet i Murzynom i być jeszcze w tych dupach obsrywanym, gardząc przeto własnym państwem a za całą niepodległość mając frazes, nie realną siłę militarną i ekonomiczną. Inaczej Rosja, gdzie tamtejsze elity władzy posiadają żywotny interes w utrzymaniu suwerenności państwowej, choćby właśnie jako narzędzia systemowej kradzieży i kolonizacji wewnętrznej wydanej na ich pastwę rodzimej ludności, pomienionej w ''rabów''. Dlatego nawet tamtejsi ''zapadnicy'' z konieczności muszą być imperialistami, nie daj więc aby całkiem już przejęli władzę w Moskwie, bo się nie pozbieramy, są jak ci niemieccy demokraci i liberałowie z czasu ''Wiosny Ludów'', bardziej zajadli w swym pangermanizmie od najgorszych Prusaków. Jak trafnie pisał Jan Kucharzewski w kontekście ''sprawy polskiej'' podczas obrad Parlamentu Frankfurckiego, omawiając argumentację niemieckich rewolucjonistów przeczącą winie ich narodu za rozbiory Rzeczpospolitej: 

''Postęp? Ależ właśnie w imię postępu ludzkości nieuleczalnie anarchiczna, beznadziejnie arystokratyczna Polska weszła w skład bardziej postępowych ustrojów. Kultura? Właśnie w imię kultury weszli Niemcy do Poznańskiego i w imię kultury pozostaną tam, i da Bóg, pójdą dalej. Wolność? Lud? W imię wolności przecież ludu polskiego wdarli się Niemcy dobroczynnym klinem między lud a szlachtę polską, aby lud ten od ucisku szlacheckiego wyzwolić. Prawo narodowości? Ależ właśnie w imię prawa narodowości... Niemców, odwiecznych mieszkańców tych dzielnic, zagrożonych w swem istnieniu przez zachłanny żywioł polski, występują mówcy Zgromadzenia Narodowego, a oprócz tego jeszcze — oni są rzecznikami istotnymi dobra narodowości polskiej — tylko nie tej szlachecko-klerykalnej, zatrwożonej o swe przywileje i obłudnie wzywającej imienia narodu, ale tej Polski prawdziwej, Polski ludowej, Polski przyszłości, która może powstać tylko pod skrzydłami niemieckimi.''

- zwykle jako przeciwstawne do powyższego, popierające dążenia  emancypacyjne Polaków przytacza się stanowisko komunistów niemieckich na czele z duetem Marks&Engels. Tyle że nie wspomina obłudnie przy tym, iż ówczesna radykalna lewica w Niemczech także uważała, iż wraz z odrzuceniem przez nią dawnego porządku feudalnego Rzeszy nie obowiązuje jej również odpowiedzialność za rozbiory. Uznanie niepodległości Polski uzależniała zaś od charakteru odrodzonej państwowości, nie dawnej ''reakcyjno-klerykalnej'' Rzeczpospolitej, ale właśnie nowej ''ludowej'' i ''demokratycznej'' pod auspicjami niemieckimi. Dokładnie tak samo będzie, jeśli dorwą się do władzy ich obecni odpowiednicy w Rosji, bez złudzeń, toż samo tyczy libertarianizmu który podobnie jak feminizm zwiastuje militaryzację, bo nigdy dość powtarzania, iż zdeklarowani ''wolnościowcy'' to przeważnie mundurowi po ''cywilu''. I na koniec należy wspomnieć jeszcze o jednej, niesłychanie istotnej kwestii, której zrozumienie wymaga prawdziwej rewolucji mentalnej w polskiej umysłowości: Rosja, czy nam się to podoba lub nie, stanowi integralną część Okcydentu, choć peryferyjną, niemniej. Dlatego konsekwentne zwalczanie wrogich Polsce interesów moskiewskich wymaga od nas jak najdalej posuniętej rezerwy wobec Zachodu, i to nie tylko Niemiec dla czego emblematyczną jest osoba jednego z najbliższych współpracowników Putina Matthiasa Warniga - byłego funkcjonariusza Stasi, który pod pseudonimem ''Arthur'' szpiegował dla NRD zachodnioniemieckie koncerny, a następnie po tzw. ''upadku komunizmu'' bankstera nadzorującego obecnie z ramienia Rosji budowę drugiej nitki Nord Streamu, i cieszącego się względami Merkel. Problem sięga głębiej, co wymaga osobnego omówienia, tu jedynie przypomnimy, że nie przypadkiem jeden z najgorszych zaprzańców narodowych w naszej historii Adam Gurowski, dla uzasadnienia swego rusofilskiego stanowiska powoływał się min. na argumentację tzw. ''szkoły manchesterskiej'' słynącej z ''leseferyzmu'' gospodarczego. Konkretnie jej czołowy przedstawiciel Richard Cobden dowodził w swych publikacjach z arcyliberalnych, wolnorynkowych pozycji, iż konflikt z Rosją byłby sprzeczny z interesami ekonomicznymi Anglii. Uważał przy tym, iż sprawa odrodzenia Rzeczpospolitej nie ma żadnego znaczenia dla interesów brytyjskich, a wręcz byłaby szkodliwa jako państwa trawionego przez ''szlachecką anarchię'', które słusznie wedle niego upadło. Cytuję za kapitalną pracą Henryka Głębockiego traktującą o klasyku ''myśli zaprzecznej'' by tak rzec, wspomnianym Gurowskim i rekomenduję niniejszym jej lekturę, gdyż wbrew pozorom rzecz to niezwykle aktualna. Bowiem ''czerwony hrabia'' jak zwykł sam się określać działał także w USA, i przez swą niewątpliwą inteligencję i rozliczne talenty niestety uczynił wiele zła dla sprawy polskiej, w okresie zbliżenia i ścisłej współpracy zwalczającego secesjonistów rządu Stanów Zjednoczonych z carską Rosją. W każdym razie monstrualnie kiczowata rezydencja Putina utrzymana wszakże w środziemnomorskim stylu i zaprojektowana przez włoskiego architekta, wraz z otaczającymi ją gigantycznymi winnicami nawiązującymi nazwami do klimatu francuskiej Prowansji, ewidentnie świadczy gdzie tak naprawdę lokuje swe aspiracje rosyjski imperator, mimo propagandowej gadaniny o ''zwrocie ku Azji''. I tak oto kaprysem okcydentalnego autokraty-modernizatora powołano ''kawałek Europy'' na Kubaniu, gdyż Putin to w rzeczywistości typowy rosyjski ''zapadnik'' zapatrzony ślepo w Zachód i Południe Europy. Podobnie jak jego reżim począł się w trzewiach jelcynowskiej, demoliberalnej ''smuty'' będąc w większym stopniu niż zaprzeczeniem kontynuacją tejże, tak samo jego ewentualni libertariańscy następcy zafundują szczególnie nam w Polsce putinizm 2.0. Tym groźniejszy iż perfidnie zamaskowany hasłami wolności gospodarczej i swobody obyczajowej spod znaku LGBT, na które nabierze się mnóstwo pożytecznych frajerów tak z lewa jak i prawa, jak to czyni wobec nowej amerykańskiej prezydencji Bidena-Harris. Z Nawalnym i jego protektorami będzie jak z rosyjskim poetą Briusowem, jednym z naczelnych dekadentów gnijącej carskiej monarchii, radykalnym indywidualistą i skończonym ćpunem gardłującym o ''wolności słowa'' w obronie przed opresyjnym reżimem, który po bolszewickim zamachu stanu został szefem komunistycznej cenzury...

ps. 

Fox skorygował w prywatnej korespondencji podaną przeze mnie w poprzednim poście informację o Bannonie jako ''ojcu politycznego sukcesu Trumpa''. Za jego zgodą podaję tu, iż w rzeczywistości: ''Gdy Bannon dołączył do kampanii Trumpa była już rozpędzona, później przyczynił się do jego klęski wywalając do kosza plan przejęcia władzy i organizacji nowej ekipy napisany przez Chrisa Christie. A później osłabiał administrację przeciekami, gdy przyszło do dochodzenia Muellera, to podpierdolił w nim Rogera Stone'a.'' OK, moja działka to metapolityka, czyli zbrodniczy często wpływ idei na dzieje, stąd średnio przyznaję orientuję się w tym gąszczu intryg, prawdziwym gnieździe żmij jakim jest obecnie centrum władzy chylącego się z wolna ku upadkowi imperium amerykańskiego, mogło więc i tak być jak opisano w zacytowanym opisie, nie będę się spierał.