sobota, 20 listopada 2021

O przekraczaniu granic i zatracie wszelkiej miary.

Dziś krócej niż poprzednio na zadany temat, bowiem uznałem, iż zanim przejdę do dalszego omawiania patoamerykanizmu, wpierw uporać należy się z trawiącym nas fenomenem wynarodowionych kurew, na czele z cwelebrytami o zdeprawowanych kanaliach w mundurach i sutannach już nie wspominając [ bo niestety nie wszyscy z nich stanęli tu na wysokości zadania, o czem potem ]. Otóż nawet jeśli liberalizm nie stworzył tego groźnego zjawiska, to niepomiernie je wszakże spotwornił, ze swym wynoszeniem jednostkowego wyboru aż do absurdu decydowania o ''samoidentyfikacji płciowej'' i tego typu bzdetach. Wedle ultraliberalnej austriackiej szkoły ekonomii nie ma przecież jakoby obiektywnych kryteriów ludzkiego działania, jego celem jest zaspokojenie li tylko całkiem subiektywnie pojmowanego dobra przez indywiduum. W efekcie ludzie z tak zrytymi łbami nie pojmują, że subiektywnie pojmowane dobro - np. pomoc ''humanitarna'' nachodźcom - może prowadzić do obiektywnego zła jakim jest faktyczne wspieranie agresji na nasz kraj obcego reżimu. I to właśnie tego, który przez tych samych zjebów jest oskarżany o łamanie tak wielbionych przez nich ''praw człowieka'', wysługującego się nienawistnemu im rzekomo za swą ''homofobię'' Putinowi! Klinicznym przykładem takiej postawy jest Christopher Lingle, profesorzyna z rozwolnościowego Universidad Francisco Marroquín w Gwatemali - nie pozostawia co do tego wątpliwości Mises jako patron uczelnianej biblioteki, a Hayek i Milton Friedman sal wykładowych. Gość produkuje się również na imprezach organizowanych przez rodzimych wyznawców misesizmu, obok Baal-cerowicza i starego zboka Donalda McCloskey, który ''wybrał sobie płeć'' ostając się Deirdre. Lansuje go także PAFERE czyli polsko-amerykańska fundacja grupująca ''ostatnich Mohikanów'' koliberalizmu, wypieranego coraz mocniej przez ekspansywny LGBTarianizm. Słuchałem wywiadu jaki przeprowadziła z nim na swym tubowym kanale, gdzie wywnętrzniał się na temat Singapuru, faktycznie darzonego przez naszych libków uwielbieniem kompletnie bez zrozumienia istoty panującego tam reżimu. Niemniej jego krytyka jaką przeprowadził Lingle stanowi kliniczny wprost objaw rozwolnościowego spierdolenia umysłowego, o jakim tu mowa: niesamowite - facet sam przyznaje, że zamordystyczne rozwiązania prawne Singapuru pochodzą jeszcze z czasów brytyjskiej władzy kolonialnej, a mimo to ślepo zachwala anglosaski liberalizm, który był przecież ideologią panującą tegoż kolonialnego imperium! Zarzuty jakie wysuwa wobec Singapuru spokojnie można też odnieść do macierzy liberalizmu - gigantyczna pralnia ''brudnych pieniędzy''? Ależ czym innym niby jest londyńskie City, a zwłaszcza pozostające w większości pod kontrolą Brytyjczyków ''raje podatkowe''?! Singapur zwyczajnie odrobił lekcję od swych niegdysiejszych panów, i postanowił zostać dalekowschodnim odpowiednikiem City, jak widać udało mu się. Patriotyzm wpajany młodym podczas obowiązkowego przeszkolenia wojskowego wadzi rozwolnościowcowi, podobnie jak surowe karanie występków przeciwko państwu - oba rozwiązania tymczasem godne pochwały, bo dzięki temu żadne wynarodowione kanalie nie śmią tam bluzgać bezkarnie na swe państwo i naród jak u nas. Żaden ichni głupi Franek czy insza Jachira, o patocwelebrytach już nie wspomniawszy nie mają nawet szans działać otwarcie w imię obcych interesów, mam gdzieś ''wolność słowa'' jeśli oznacza ona przyzwolenie na szerzenie się podobnych patologii rujnących wspólnotę i dobro ogółu. Żałować stąd wypada, iż podobnych rozwiązań nie ma i u nas - końcówka wywiadu zaś dobiła mnie już całkiem: następny domorosły ''geniusz'', który wie lepiej od największych bankierów świata jak się prowadzi finanse, bo naczytał się przegrywa Misesa, gdy to Keynes na którego tak pomstuje doskonale radził sobie na rynku spekulując akcjami z zyskiem, widać stąd kto lepiej znał realia kapitalizmu. 

Tak więc Christoper Lingle to kolejny wolnorynkowy gamoń, któremu fanatyczne zaślepienie liberalnymi ideami nie pozwala dostrzec, iż Zachód sam zapędził się w kozi róg swym ''rozwolnościowizmem'' jaki tak wychwala. Jak niby ''ograniczony rząd'' i ''państwo minimum'' mogłoby dać sobie radę w konfrontacji z autorytarnym czy wręcz totalitarnym reżimem jak III Rzesza, ZSRR czy obecne postkomunistyczne Chiny? ''Prywatne agencje ochrony'' miałyby szansę w zderzeniu z regularną armią potężnego, scentralizowanego państwa? Jedynie etatystyczny ''New Deal'' Roosevelta stanowił okazję dla USA wyjścia obronną ręką z morderczego zwarcia jakim była II wojna światowa. Facet nie widzi, że Amerykanie to cholerni historyczni szczęściarze: nigdy nie musieli się mierzyć na lądzie przynajmniej u siebie z mocarstwami, jak niestety my tu w Europie w swych dziejach. Możesz sobie bajdurzyć o libertariańskich farmazonach, gdy za sąsiadów masz takie groźne ''potęgi'' jak Meksyk czy Kanada, szkoda gadać. Pomijam już, że wbrew temu co bredzi Lingle, konstytucja USA powstała właśnie z potrzeby ustanowienia jednolitego rządu federalnego, tak aby skończyć z dotychczasowym sobiepaństwem poszczególnych stanów, szkodzącym całemu krajowi. Dlatego przyznano w niej min. dyktatorskie uprawnienia prezydentowi na czas wojny, wyposażając go kiedy trzeba w iście monarszą władzę, zgodnie ze starożytnym wzorcem republiki. Jednym słowem tacy rozwolnościowcy jak Lingle są najlepszym dowodem, czemuż to Okcydent przegrywa w konfrontacji ze Wschodem, i nie dziwota stąd, że pozbywa się ich zsyłając do Gwatemali a samemu zrzuca liberalną skórę porzucając uniwersalizm swych praw ekonomii i człowieka, ewoluując w kierunku osobnej cywilizacji na wzór chińskiej właśnie. Najśmieszniejsze, że bałwan sam przyznaje podczas wywiadu, iż jego prognozy co do rozpadu Chin okazały się gówno warte, a mimo to nie daje mu to niczego do myślenia i dalej jak gdyby nigdy nic sadzi te swoje rozwolnościowe farmazony bez pokrycia. Arogancja takich skurwysynów doprowadza mnie do szału, a to wszystko przez bezkarność ich niekompetencji, wręcz nagradzanej akademickimi grantami jak widać, toż samo tyczy lewackich zjebów jak omawiany już tu nieraz głupi Jaś Sowa. Dopóty takie chuje będą futrowane gigantyczną kasą od państwowych i nade wszystko prywatnych fundatorów, nic się pod tym względem nie zmieni a wręcz będzie coraz gorzej. Sponsor płaci to i wymaga - niestety rzecz nie jest obojętna politycznie, i tyczy również nas grożąc śmiertelnie żywotnym interesom kraju, stanowiąc objaw głębszej patologii. Miejmyż odwagę to przyznać, ryzykując miano ''ruskiego agenta'': w obecnym ataku na polskie granice biorą udział Amerykanie, choćby swoją propagandową szczujnią TVN kontrolowaną przez ich kapitał, a bazującą przecież na posowieckich służbach wojskowych. Nie jest przypadkiem sądzę, iż na dniach ukazała się książka amerykańskiego reportera Johna Pomfreta o wymownym tytule: ''From Warsaw with love'', opisująca min. jak to CIA zapłaciła WSI za tajny ośrodek w Starych Kiejkutach. Tłumaczy to również harce medialnych funkcjonariuszy reżimowej CNN na granicy z Białorusią, i szerowanie agitpropu nachodźczego Łukaszenki/Putina. W ogóle czas byśmy otrzeźwieli w końcu co do wzajemnych relacji Stanów Zjednoczonych i Rosji, tyczy to nie tylko jankeso- ale i autentycznych rusofilów jak Rękas, który pierdoli o ''katechonicznej'' rewolucji październikowej, co to niby miała ochronić świętą Ruś przed anglosaskim imperializmem. Ignoruje przy tym bezczelnie, że zrabowane przez bolszewików gigantyczne na owe czasy zasoby carskiego złota, opchnęli oni londyńskiemu City i Wall Street, jak opisał to kompetentnie amerykański historyk Sean McMeekin w pracy o adekwatnym tytule ''Największa grabież w historii''. Sztandarowe projekty zaś stalinowskich ''piatiletek'' jako to Magnitogorsk czy fabryki Stalingradu były dziełem Amerykanów, nie dziwota stąd, iż Roosevelt stawał wprost na głowie aby odwieść Japończyków od inwazji na ZSRR w trakcie wojny z Hitlerem, skoro tyle zainwestował w ten kraj. Bo też to stalinowska Rosja wzięła na siebie główny ciężar walk z III Rzeszą, płacąc przy tym straszną cenę niepomiernych strat ludzkich i materiałowych, uzyskawszy dzięki temu jedynie biedniejszą i zrujnowaną wojną część Europy, kiedy Amerykanom dostała się bogatsza o ileż mniejszym kosztem. Rooseveltowi udało się także wojną zamienić dwa oceany w wewnętrzne amerykańskie morza, windując swój kraj do statusu nie tylko jak dotąd gospodarczego, ale i militarnego już światowego mocarstwa. Tak więc mimo rozpanoszonej wówczas w USA, sięgającej aż po szczyty władzy sowieckiej agentury, patrząc z perspektywy to jednak Stalin wychodzi na frajera i sługusa wręcz, o ile nie agenta Anglosasów robiąc dla nich tak ''brudną robotę'' za bezdurno niemalże. Serwowany na takie dictum zwyczajowo tekst zdemenciałego Lenina o kapitalistach, co to ''sprzedadzą sznur na którym ich powiesimy'' znamionuje nieomylnie przegrywów i debili, totalnie nie kumających w czym rzecz. Wystarczy mieć na uwadze co piszą sami Amerykanie jak John Mearsheimer, który w swym ''Tragizmie mocarstw'' wykłada sprawy wprost: ''Dla każdego inteligentnego obserwatora powinno być oczywiste, że Stany Zjednoczone mówią jedno, a czynią drugie. Przywódcy innych krajów wielokrotnie zwracali uwagę na tę cechę amerykańskiej polityki zagranicznej. Już w 1939 roku E. H. Carr zauważył, że w państwach kontynentalnej Europy narody anglojęzyczne uchodzą za ''mistrzów sztuki skrywania egoistycznych interesów narodowych pod płaszczykiem dobrych intencji'', dodając, że ''tego rodzaju hipokryzja jest szczególną i charakterystyczną cechą duszy anglosaskiej''. 

Paradoksalnie jest to pocieszające w kontekście obecnego zaangażowania Wlk. Brytanii w Polsce jak i na Ukrainie, wygląda iż Londyn przejął od Waszyngtonu rolę naszego protektora, ostatecznie ministra finansów mamy tradycyjnie namaszczonego przez City... Przy całym moim sceptycyzmie do Anglosasów to jednak dobrze, gdyż sami niestety nie damy rady rusko-niemieckiej hydrze, a Brytole mają narzędzia dla poskromienia Moskwy, choćby większość rajów podatkowych w których rosyjska oligarchia trzyma kasę jest pod ich władaniem jako się rzekło, obaczymy. Dlatego właśnie należałoby nauczyć się nieco przebiegłości w interesach od ''perfidnego Albionu'' czy jego godnych następców zza oceanu, a nie jak to ciele łykać bezkrytycznie każdy serwowany przez nich śmieć, mniejsza czy to ''wolny rynek'' czy też insze LGBT, o groteskowo obcym nam ruchu Black Lives Matter już nie wspominając. Oto paradoks z jakim musimy się zmierzyć: aby nabrać koniecznego dystansu do Anglosasów musimy ich wreszcie lepiej poznać, i wcale nie wyklucza to współpracy, wszakże aby nabrała choć nieco bardziej wyrównanego dla nas charakteru, trzeba abyśmy trzeźwiej w końcu zaczęli patrzeć na ich faktyczne intencje. Nie żywiąc przy tym najmniejszych złudzeń, że przy pierwszej zmianie koniunktury dziejowej sprzedadzą nas jak to uczynili choćby za komuny, dogadując się ponad głowami Polaków z Sowietami i ich lokalnymi agentami. Skoro tak, należy chociaż zadbać aby zapłacono za nas możliwie największą cenę, a nie jak wspomniane WSIoki wziąć od CIA marne 30 mln dol. co w skali międzynarodowej stanowi nędzne grosze - jak ktoś pięknie skomentował w owym czasie rzeczoną transakcję: ''nie dość, że rządzą nami kurwy, to jeszcze do tego tanie''. Mam poważne wątpliwości, czy faktycznie zaszła pod tym względem aż taka ''dobra zmiana'' jak to przedstawiają prorządowe media, ale nie będę już tego roztrząsał, dobrze chociaż, iż skończone kanalie pokroju gen. Różańskiego nie dowodzą wojskiem RP. Bydlak w samym ogniu konfrontacji granicznej szerzył dezinformację na tyłach, o tym jakoby służący tam nasi żołnierze chodzili wygłodzeni - w Singapurze już wiedzieliby co robić z takimi ''wojskowymi''. Podobnie jak z tchórzliwymi i leniwymi pizdami w mundurach, które słały masowo L4 by się tylko wymigać od strzeżenia granic państwa przed obcą agresją, do czego zostali powołani. Już widzę jak taki ''żołnierz'' wysyła zwolnienie na front w '39, że przykro mu wielce, ale nie może bronić Ojczyzny jak ślubował, bowiem główka go boli albo ma ziazi w brzuszek. Jestem beznadziejnym cywilem powtarzam, dlatego nigdy nie pchałem się w kamasze, stąd przez to właśnie nie mieści mi się w głowie, że można iść do armii nie chcąc wcale walczyć! To po ki chuj tam leziesz nieudaczny skurwysynu - aby pierdzieć w stołek?! Takim jako pierwszym należy się gromkie: ''wypierdalać pasożyty jebane''!!! Gdzie podziała się kurwinoza i POlactwo tak chętne do wyrzekania na ''hołotę przekupioną za pińscet'' - nie boli was dupa nędzne gnidy, że z ''waszych podatków'' utrzymywana jest armia bezproduktywnych łajz i leserów? Podobnie jest ze wspomnianymi akademickimi skurwielami, wyrzekającymi na swe państwo narodowe jakiemu zawdzięczają uniwersytecką karierę, toż samo rzec można o wielu nauczycielach, lekarzach itd. aż odechciewa się człowiekowi bronić państwa, które sabotują jego właśni funkcjonariusze. Na szczęście wciąż jest sporo tych, co należycie pełnią swą służbę i tym cześć i chwała, ale pies mordę lizał całej reszcie wynarodowionych ameb, które albo otwarcie plwają na swój kraj, lub co gorsza bezczelnie drapują się w szaty ''patriotów'' bolejących nad ''niszczeniem państwa''. Zapominając jedynie dodać, iż chodzi wyłącznie o ICH państwo - należy do nich niejaki ppłk Olborski, wygląda jedna z tych komunistycznych świń kupionych na miejscu przez Amerykanów i to tanio jako się rzekło. Wywiad z nim szerowany ostatnio na wykopku zawiera tak monstrualne stężenie półprawd pomieszanych z ordynarnymi kłamstwami, że nawet nie chce mi się szczegółowo ich roztrząsać. Po co zresztą, skoro facet sam sobie przeczy chrzaniąc jakoby kryzys na granicy z Białorusią był ''naszą winą'', bośmy nie podjęli dialogu z reżimem Łukaszenki, po czym sam stwierdza na koniec, że ''baćko'' ani przez moment nie miał na to ochoty, a co najwyżej zwodził polskie władze. Bowiem owszem grał na siebie, ale od początku orientując się na Moskwę - kto jeszcze pamięta, że jego kandydatura była rozpatrywana serio wśród następców Jelcyna? A tytuł ten sprzątnął mu spod nosa właśnie Putin, po latach prokurując na miejscu opozycję ślącą wiernopoddańcze dlań adresy jak Cichanouska ostatnio, o czym w naszych ''wolnych mediach'' cisza, chyba jedynie Budzisz o tym wspomniał a i to półgębkiem. Polskim rządom można stąd jedynie zarzucić żyrowanie rozgrywki o władzę w ramach ''ruskiego miru'', faktycznie daliśmy się wystawić do wiatru swym ''prawoczłowieczym'' zaślepieniem rodem z Zachodu, o czym pisałem onegdaj, nie znaczy to wszakże iż należy nam się srogi łomot od białoruskiego tyrana, jak bodaj chciałby tego Olborski, niechże więc się kurwa zamknie.

Pal licho starzejących się, zgorzkniałych ubeków, którym wieko od trumny poczyna wystawać z dupska, gorzej iż podobne brednie szerzą także przedstawiciele młodszego pokolenia rodaków, jak choćby Krystian Jachacy z ''Pracy Polskiej''. Wielka szkoda, boć nie kryję obiecywałem sobie sporo po tym środowisku, w obliczu wolnorynkowego przecwelenia RN i spacyfikowania całej reszty narodowców przez PiS za pomocą Roberta ''mimo wszystko Duda'' Bąkiewicza. Fajnie jest sobie pomanifestować robiąc przy tym focie z ''marszowym Murzynem'', dla przypodobania liberalnym i lewackim śmieciom, że to nie jesteśmy wcale takimi rasistami jak nas w ''gejzecie'' piszą. Tylko co z tego, jak później przyjdzie wrócić do szarej realności, gdzie nas codziennie dymają na kasę, traktując niczym białych Murzynów właśnie. Cieszy stąd, że Jachacy podnosi kwestię statusu ekonomicznego i politycznego obecnej Polski, której bliżej do lepiej rozwiniętych państw latynoamerykańskich, azjatyckich czy nawet afrykańskich i to z nimi winniśmy się porównywać, bo głoszę to samo już od dłuższego czasu. Nie ma więc co kreować się na jakoweś ''przedmurze syfilizacji judeołacińskiej'', jak to niestety znaczna część jak nie większość naszej prawicy czyni, dlatego ''Praca Polska'' jawiła się jednym z tych środowisk, co stwarzają szansę na wyjście z politycznego impasu w jakiej ona utkwiła. Niestety wokół całej inicjatywy poczęły kręcić się jakieś dziwne persony, gotowe tylko w kółko ględzić o Żydach, zamiast wzorem ''wroga rasowego'' zorganizować wreszcie jakie solidne polskie lobby, a jakby tego mało napatoczył się też Ronaldinho LaSSecki nie kryjący nawet żywionego przezeń uwielbienia dla Rosji, otwarcie biorąc przy tym w obronę nędznego prowoka Olszańskiego. Sam Jachacy także kolportuje brednie białoruskiej propagandy jako się rzekło, rezonując zupełnie jak ubek Olborski żeśmy niepotrzebnie wspierali tamtejszą opozycję przeciw Łukaszence, no i mamy co chcieliśmy. Zabawne przy tym, że pan Krystek powiela w gruncie rzeczy narrację zachodnich mediów, odmiennie ją tylko wartościując, tymczasem błędnym jest założenie jakie ich wzorem czyni, iż protestujący przeciwko reżimowi Łukaszenki opowiadali się za Zachodem i ''demokracją liberalną''. Zdecydowana większość demonstrujących na czele z liderami była i jest nastawiona prorosyjsko, Cepkałowie czy sama Cichanouska otwarcie i wielokrotnie zwracali się z apelami do władz na Kremlu o polityczną interwencję, toteż w końcu Putin właśnie na dniach oficjalnie wezwał ''baćkę'' do ''dialogu'' z opozycją - znaczy Łukaszenko jest na wylocie, pytanie tylko kiedy nadejdzie kres jego władzy i czy w równie dramatycznych okolicznościach, jak załatwienie przez KGB z błogosławieństwem Zachodu Ceausescu. Skądinąd podobny proces zaszedł także w Rosji, gdzie Londyn obecnie kojarzy się nie z ''ostoją wolności politycznych i obyczajowych'', co raczej z miejscem lokowania kapitałów ukradzionych w kraju przez złodziejską oligarchię rządzącą. Nade wszystko zaś budzi mój najgłębszy sprzeciw stanowisko Jachacego, jakoby tylko kwestie ekonomiczne były istotne dla przyszłości Polski, natomiast światopoglądowe bynajmniej. Otóż jak słusznie akurat zwrócił uwagę Lasecki podczas konferencji ''Pracy Polskiej'', największe korporacyjne giganty lansują określoną agendę światopoglądową, wystarczy obaczyć jak potężne kapitały stoją za nachalną, terrorystyczną wprost promocją LGBT, genderu itd. Lekceważenie kwestii ''tęczawego kapitalizmu'' na radykalnej lewicy prowadzi do tak groteskowych sytuacji, jak maszerowanie trockistowskiej Pracowniczej Demokracji na ''marszu równości'' ramię w ramię z członkami neoliberalnej Nowoczesnej. Prawica nie powinna więc iść drogą lewaków, firmujących swą obecnością imprezy organizowane przez tych, z którymi rzekomo walczą - chyba wystarczy, że większość środowiska narodowego dała się zapędzić w kanał rządowego de facto marszu, prawda? Obyczajówki nie można także odpuścić dlatego, bo przekłada się bezpośrednio na status ludzi pracy, co dowodnie okazała afera z wyrzuceniem pracownika Ikei niechętnego LGBT - przecież to nic innego jak powrót do czasów, kiedy pracodawca decydował jaką religię i czy w ogóle może wyznawać jego robotnik, oraz jakie posiadać poglądy! A ludzie mieniący się być lewicą w zdecydowanej większości to popierają - co stwarza wyśmienitą okazję dla takich środowisk jak ''Praca Polska'', niestety wygląda że poronioną na własne poniekąd życzenie, obaczymy. Natomiast jeśli idzie o samą sytuację rewolucyjną o jakiej prawi Jachacy i możliwość jej zaistnienia, to sam właściwie sobie odpowiedział - nie ma wystarczającej na to ilości młodych, ich bunt jest kanalizowany a w dodatku ''rezerwowa armia kapitału'' w postaci Ukraińców i coraz liczniejszych nad Wisłą emigrantów z drugiego krańca Eurazji, dodatkowo osłabia potencjał rewolty narodowej. Z drugiej strony narastająca konkurencja między rodzimym a obcym pracownikiem stwarza korzystną sytuację pod tym względem, sądzę jest to trop jakim należy iść, o ile rzecz jasna ruch narodowy porzuci swe socjalne uprzedzenia i popędzi rozwolnościowców z własnych szeregów, bo parafrazując szkodnika Janusza: ''dobry liberał, to martwy liberał a zamiast liści na drzewach powinni wisieć korwiniści''. Co się zaś tyczy skrytykowanego stosunku rządzących do Chin, to PiS jest jak to oni proatlantycki mocno głównie w gębie, wystarczy obaczyć jak postępują ws. ekspansji na nasz rynek Huawei i 5G. Oficjalnie rzucają gromy, ale po cichu odpowiednie urzędy wydają pozwolenia na uruchamianie kolejnych projektów, to zupełnie jak z Rosją potępianą gromko, co wszakże nie przeszkadza brać od niej ogromnych ilości węgla i nie tylko, cóż obaczymy. Przypomnę, że prezydent Duda oficjalnie dziękował Xi Jinpingowi za transport maseczek, pomijam czy i jakie wały przy tej transakcji narobiono, istotne iż po wszystkim Amerykanie zmuszeni zostali do urządzenia kuriozalnej demonstracji zbrojnej z ostentacyjnym przelotem nad stolicą kraju, aby dowodnie okazać Pekinowi, że to ich strefa wpływu i niech się ''żółtki'' im tu nie wcinają:). Wreszcie konflikt amerykańsko-chiński tłumaczy, co nie znaczy iż usprawiedliwia wzmiankowane zaangażowanie propagandowej szczujni zza oceanu w obecny konflikt graniczny, w interesie USA jest bowiem utrudnienie co najmniej tranzytu towarów idących z CHRL przez Białoruś do Europy.

Dobra, miało być krócej a znowu poczynam się rozpisywać swoim zwyczajem, tak więc w podsumowaniu naszych rozważań - wielki szacunek należny obrońcom [ i obrończyniom ] naszych granic, a całej reszcie wynarodowionych i do tego bezmyślnych szmat na pohybel. Co istotne, to nie kwestia górnolotnych patriotycznych frazesów, jakimi zazwyczaj pokrywa się niestety realną miałkość, brak siły politycznej i gospodarczej państwa i narodu. Zaletą historycznych kryzysów jak obecny jest, iż bezlitośnie obnażają wszelkie szwy i braki instytucjonalne, jakie dotąd sztukowano. Skończyło się więc bierne dryfowanie jak przez ostatnich 30 lat, wieczne polskie ''jakoś to będzie'' - jesteśmy właśnie brutalnie testowani czyśmy tylko ''państwem sezonowym'', czy jednak potrafimy stworzyć niechby regionalny ośrodek mocy, bo nikt rzeczowy nie wymaga od nas stania się Imperium Lechickim do cholery. Wystarczy tak na początek, że ustanowimy w końcu coś przypominającego chociaż porządne państwo, bo inaczej wszelkie anarchizmy i libertarianizmy są tu pozbawione wszelkiego sensu, skoro nie mają czego nawet kontestować na miejscu! Nie musicie kochać obecnych rządów III RP niedrogie mi, wynarodowione skurwysyny i głupie cipy jak Ostaszewska, ja też za nimi niespecjalnie przepadam, a popierałem do czasu jedynie z braku alternatywy, boście jej nieudacznicy mi nie zapewnili. Toż samo tyczy niestety pretendującej do tego miana Kucfederacji, stojącej beznadziejnymi libkami dla których państwo z zasady jest co najwyżej złem koniecznym, a często i to nawet nie. Powtarzam jednak, nie oczekuję byście bronili rządu i nawet państwa narodowego, jakich po równi nienawidzicie, wystarczy jeśli debile będziecie konsekwentni w swym potępieniu dla reżimu Łukaszenki i szczującego go na nas Putina, inaczej to wam należy się gromkie: ''wypierdalać!!!''. Doprawdy, jakże dziś brak kogoś w podobie choć Kostka-Biernackiego, zdeklarowanego lewicowca ale przy tym patrioty, który trzeźwo pojmował, iż nie sposób walczyć o własną podmiotowość na arenie międzynarodowej, i ją utrzymać bez wieszania zdrajców, dywersantów i sabotażystów. Nie mówię bynajmniej o masowym terrorze, wystarczyłoby odjebać paru tak dla przykładu: kilka dziwnych wypadków samochodowych, seria samobójstw popełnionych kilkoma strzałami w potylicę, może jakieś spektakularne powieszenie przez ''nieznanych sprawców'' na jednej z nowiutkich latarni wystawionych za unijne fundusze, jakie wprost się o takowy użytek z nich proszą, kto wie? Oby nie skończyło się na ględzeniu i gromkich napinkach jak zwykle, i ktoś wreszcie zaczął profesjonalnie czyścić tyły z wszelakiego śmiecia, bo sytuacja ewidentnie do tego dojrzała, aby odkurzyć starożytną instytucję republikańskiej dyktatury, bez której Rzeczpospolita Polska będzie wciąż tylko atrapą państwa jak dotąd. Nie to, że jestem sadystą jakiego kręcą tortury i zabijanie ludzi, ni kompensuję sobie własne słabości do których otwarcie się przyznaję pozowaniem na ''silnego człowieka'' - zwyczajnie na tyle trzeźwo śmiem twierdzić oceniam rzeczywistość, iż jasnym dla mnie jest, że inaczej nie sposób zaradzić miejscowemu kurewstwu. Tak się ono bowiem rozbestwiło, iż żadne kulturalne mitygowanie go nic nie daje, a wręcz jeszcze bardziej je rozjusza, argumenty stąd trzeba dobierać do poziomu interlokutora: prawienie skończonej dziwce czy złodziejowi o ''imponderabiliach'' nie ma żadnego sensu, natomiast kiedy powiemy im ''ile w piczu a tyle w paszczu'', albo od razu złamiemy rękę to dotrze. Na finał jednak, by nie kończyć tak gorzko polecam lekturę wywiadu narodowego portalu ''Nowy Ład'' z czeskim analitykiem, o sytuacji politycznej panującej u naszych południowych sąsiadów. Przyznam, nie wiedziałem że mają tam aż taki burdel - nie będę uprzedzał odsyłając po szczegóły tamże, powiem więc jedynie tyle, iż wbrew panującym u nas stereotypom na tle dzisiejszych Czech obecna Polska to niemal wzór sprawnie uorganizowanego państwa, przynajmniej jeśli idzie o scenę polityczną, bo usługi publiczne tradycyjnie posiadają zdecydowanie od nas lepsze. Na szczęście związany z naszym krajem przywódca dochodzącej do władzy koalicji Petr Fiala, i jego profil ideowy rokują szansę na korzystną dla RP zmianę, dlatego przy całej mej odrazie do rodzimej ''czechozy'', podobnie jak w przypadku sceptycyzmu wobec Anglosasów, popieram jednak współpracę polityczną, o ile do niej dojdzie. Bowiem nie musimy się lubić, łączy nas nie przyjaźń czy miłość a wspólne interesy, nade wszystko przeciwstawienie się duszącej nas pospólnie rosyjsko-niemieckiej hydrze, obaczymy czy starczy nam sił a wsparcie londyńskiego City okaże się na tyle znaczne, że zdołamy ją przemóc. I już na koniec prawdziwy, rekomenduję obaczenie ostatniego Pitu Otoki, bo gość tak rzeczowo podsumował cały bieżący pierdolnik wokół sytuacji na granicy z Białorusią, że ja już nie muszę. Od niego to zaczerpnąłem info o leserach z armii, gogusiach pierdolonych idących masowo na L4 w godzinie próby, gdy są potrzebni najbardziej: im oraz skorumpowanym lekarzynom, którzy ''lewe'' zwolnienia wystawili należy się zbiorowe ubogacenie kulturowe przez nachodźców we wszystkie otwory ciała naraz, na czele z odbytem czego rzecz jasna jako ''homofob'' serdecznie im życzę.

ps.

A, zapomniałem jeszcze nadmienić chociaż o złajdaczeniu miejscowej hierarchii kościelnej, jaka zamiast wznosić modły za obrońców granic zaś pomoc nieść potrzebującym ją irackim chrześcijanom na miejscu, żądała jeszcze od swych wiernych by wsparli de facto agresję Łukaszenki na swój kraj. Po co jednak mam to czynić, skoro Otokeł jako się rzekło i tu należycie zaorał Gądeckiego i spółkę - mimo iż jakiem zdeklarowany niedowiarek, smutnym jest mi obserwować samolikwidację katolicyzmu w Polszcze naszej. Bowiem jedynie zdurniałe całkiem lewicowe i liberalne kurwy się z tego radują, gdyż jeśli zbraknie nacjonalizmowi wędzidła chrześcijańskiego miłosierdzia, narodzi się w końcu rodzimy volkizm i wtedy dopiero będziecie mieć w dupę! A pierwsze do czczenia Swaroga czy inszego Welesa i składania im ofiar z was czynionych, wcale nie będą tak pogardzane przez ''elytę'' tępe kibole, lecz nawrócone na ''słowiańską wiarę'' korposzczury, jakie przystąpią do rzezi z neofickim białożarem. Tak będzie, i doprawdy nie trzeba Wernyhory aby to przewidzieć, wystarczy pobieżna choć lecz trzeźwa znajomość prawideł rządzących każdą ludzką społecznością. I nie to, abym brał w obronę marnego prowoka Olszańskiego vel Jabłonowskiego, dobrze mu tak, ale dlaczego nie siedzi też wspomniany Mirek Różański? Nie pytam, czemu jeszcze żyje, chociaż...