sobota, 7 maja 2022

Klęska Rosji oznacza koniec Zachodu jaki znamy.

Zanim obwołany zostanę pochopnie ''ruskim agentem'', proszę o chwilę cierpliwości, bym mógł wyjaśnić me stanowisko wyrażone w tytule. Otóż z dekadę ponad temu już będzie, jak założyłem niniejszego antybloga de facto, paradoksalnie z nienawiści i odrazy do ''blogierów''. Bowiem kiedym zaczynał, była to głównie zabawa narcystycznych pedałów i niedojebanych lasek, rodzaj pisanego instagrama o tym co się zeżarło, kogo spotkało i gdzie srało. Oczywiście istniały takie szlachetne wyjątki jak Fox czy Brulionman, ale generalnie panował wspomniany smutny obraz rzeczy. Moim celem również, jako intelektualnego perwersa i skończonego szajbusa, było podejmowanie tematyki niegodnej tzw. ''poważnych, normalnych ludzi'' takiej np. jak bliska perspektywa orientalizacji Polski, wskutek masowego napływu migrantów z najbliższego nam, ale jednak wschodu jak i głębi Eurazji. Logicznym wnioskiem stąd płynącym stawał się postulat ustanowienia rodzimej wersji eurazjatyzmu, w kontrze do fałszywego na modłę Dugina. Broń wroga bowiem niszczy się własnym uzbrojeniem, a nie kredkami i tego typu hipiserką. Dziś wydaje się to oczywiste, niestety nie dla wszystkich jak się zaraz przekonamy, ale wspominając o tym w przestrzeni publicznej zaledwie dekadę temu, człowiek narażał się na opinię ''szura'', ''faszysty'' a nieledwie przy tym i ''ruskiego agenta''. Naiwnie jak się okazało sądziłem jednak, że pod naporem okoliczności podobne złogi mentalne ustąpią w umysłach większości, stąd nosiłem się już od dłuższego czasu z zamiarem zamknięcia niniejszego antybloga. Bynajmniej w poczuciu porażki, a dobrze wykonanej roboty licząc na to, że dzieło podejmą teraz bardziej kompetentne ode mnie jednostki, budujące więzi polityczne, ekonomiczne i kulturowe Polski z coraz mniej dla nas ''egzotycznymi'' rejonami świata. Tymczasem z nieskrywaną odrazą i lekkim przerażeniem wręcz obserwuję, iż obecna konfrontacja nie tylko w niczym nie naruszyła skamieliny umysłowej jaka ciąży nad nami nadal, ale wręcz ją utwardziła jeszcze! Jaskrawym przykładem takowego ''wyparcia'' rzeczywistości, była wspomniana w jednym z ostatnich tekstów na stronie korwinistka. Jak na weterankę UPR przystało, sadziła w  rozmowie ze mną farmazony o ''razwiedce'' niczym Michalkiewicz. Dla takich ludzi nadal istnieje ZSRR, jedynie przetransformowany a choć nie sposób zaprzeczyć, że postkomunistyczna nomenklatura i służby naznaczyły swym piętnem ''transformację ustrojową'' takich krajów jak Polska, świat się jednak zmienił przez ostatnie 30 lat i to diametralnie. Jednostki tkwiące mentalnie w dawno minionej epoce nie pojmują, że w międzyczasie doszło do radykalnego przewrotu w globalnym układzie sił, stąd jak Rosja sowiecka toczyła wojny zastępcze z USA w Afryce, Azji czy Ameryce Łacińskiej, tak obecnie to Chiny rozpoczęły takową rękoma Rosjan w Europie. Póki co na jej okrainie właśnie, ale rychło ogień walk może przenieść się wgłąb Okcydentu europejskiego, co zresztą stanowiłoby logiczną konsekwencję procesu jego afrykanizacji i orientalizacji, postępującego nieustannie od wielu dekad. Dlatego warto przygotować się na takowy obrót spraw choćby mentalnie, aczkolwiek w miarę możności przydałyby się także odpowiednie formy instytucjonalne i polityczne, nade wszystko wojskowe. Tymczasem ku mojemu zgorszeniu obserwuję i to niestety również wśród ludzi, którzy w sprawie rosyjskiej agresji na Ukrainę zachowali przyzwoitą postawę, żywotność idiotycznych anachronizmów. Popisał się takowym niedawno Jakub Maciejewski, korespondent ''wpolityce'' z Donbasu - chwali mu się wprawdzie, że nadaje stamtąd narażając życie, za to trzeba mu oddać należny szacunek. Ma też rację w swych obserwacjach miejscowych kolaborantów Moskwy, potwierdzając me niedawne uwagi, iż polegała ona w ruskim świece zwykle na najpodlejszej ludzkiej szumowinie. Co innego wszakże, jakie wnioski z tego wyciąga, bo nie kryję jednak, że aż mnie krew zalała, gdym przeczytał u niego co następuje:

''Rosyjska cywilizacja kiedyś może udawała europejskość, ale tutaj, na granicy Wschodu i Zachodu, widać różnicę między Europejczykiem a Rosjaninem taką jak między Brytyjczykiem a Hindusem 100 lat temu albo między Francuzem a mieszkańcem Maroka w XIX wieku. Inny świat mają wpisany w kodeks wartości, co innego im patrzy z oczu, nawet z wyrazu twarzy.''

- kurwa jebana mać, że aż się żachnę, czy naprawdę musimy przyjmować wobec mieszkańców Wschodu dokładnie tą samą postawę pogardliwej wyższości i nieznośnego ''cywilizacyjnego misjonizmu'', jaką okazują nam Polakom z kolei ludzie z Zachodu, szczególnie Francji i Niemiec? Kiedyż wreszcie dotrze do tych wszystkich bałwanów ślepo zapatrzonych w Okcydent, że Rosja stanowi śmiertelne zagrożenie dla Polski oraz innych państw regionu właśnie dlatego, że jest częścią Europy a nie Azji i to ona, a nie my pełniła przez wieki rolę faktycznego ''przedmurza'' Zachodu?! Poświęciłem wyjaśnieniu tejże kwestii całą serię tekstów, ostatnio choćby niniejszy, ale kto nie ma ochoty na dłuższą lekturę [ przykro mi, ale nie przedstawisz tego w paru tweetach ], niechże obaczy wypowiedź jednego z czołowych obecnie rosyjskich intelektualistów, przytoczoną dopiero co przez Marka Budzisza. Mowa o Iwanie Timofiejewie - min. ''ekspercie Klubu Wałdajskiego i wykładowcy MGiMO, uznawanym  [ na Kremlu ] za jednego z najlepszych znawców amerykańskiej polityki sankcyjnej''. Otóż ta niewątpliwa kreatura z rosyjskiego ''deep state'', przyznała w świeżo opublikowanym tekście bez ogródek, iż:

''Pierwsza grupa wyzwań [ dla Moskwy ] związana jest z sytuacją międzynarodową, a precyzyjnie rzecz ujmując z relacjami Rosja – Zachód. Jest to historycznie kluczowy, z punktu widzenia rosyjskiej polityki bezpieczeństwa kierunek. Choćby z tego powodu, że w ostatnich 300 latach to z Zachodem Rosja toczyła wojny w których ceną było przetrwanie państwowości. Zawsze w interesie Moskwy leżało uczestniczenie w polityce europejskiej, najlepiej jako członek jakiejś koalicji, której samo istnienie wprowadzało element podziału w Europie i rozproszenia sił. Ryzykiem było dopuszczenie do koalicji Europy przeciw Rosji, bo wówczas relacja sił i potencjałów była zdecydowanie na niekorzyść Moskwy. Z taką sytuacją mamy obecnie, zdaniem Timofiejewa, do czynienia. [...] Ale problemem jest nie tyle cywilizacyjne zapóźnienie Federacji Rosyjskiej lecz to, że tamtejsze elity nie wiedzą co w obecnej sytuacji robić. I to nie w planie politycznym, krótkoterminowym, ale strategicznym. Przede wszystkim dlatego, że całe doświadczenie Rosji w tej domenie sprowadzało się przez ostatnie 200 lat do importu z Zachodu gotowych formuł politycznych, ideowych i administracyjnych, które potem były, zazwyczaj w sposób nieudolny, wręcz karykaturalny, adaptowane do rosyjskich realiów.''

- Putin nadto dobitnie dowiódł, że nie należy lekceważyć oświadczeń kremlowskich oficjeli, nawet tych wydawałoby się niewiarygodnych. Na dowód, że kremlowska kreatura nie łże w tej materii akurat, wystarczy przytoczyć fakty opisane niedawno przez Galijewa na jego profilu TT. Otóż przypomniał on, że kluczowe rejony południa i wschodu Ukrainy, o które toczy się właśnie bój z rosyjską agresją zbrojną, to nic innego jak ''Dzikie Pola'' dawnej Rzeczpospolitej. Stanowiły one zachodni kraniec eurazjatyckiego Wielkiego Stepu, zasiedlony w pełni i zindustrializowany z wydatnym udziałem kapitału Zachodu, działającym tam pod auspicjami imperialnej, a później bolszewickiej Rosji. Dość przypomnieć, że za powstanie czołowych ośrodków przemysłowych Donbasu, jakimi stały się Ługańsk i Donieck, odpowiadali brytyjscy przemysłowcy - odpowiednio Charles Gascoigne i John Hughes. Z kolei fundatorami pierwszych hut w Mariupolu, o jaki Ukraińcy i Rosjanie toczą tak zażarte walki, byli kapitaliści z Belgii i Stanów Zjednoczonych, stąd aktywny udział w industrializacji miasta wziął amerykański inżynier Julian Kennedy, urodzony skądinąd w Polsce. Wreszcie jedno z czołowych ''osiągnięć'' stalinowskiego uprzemysłowienia kraju, likwidacja dnieprowych ''porohów'' przez gigantyczny zbiornik wodny, tamę i elektrownię ''Dnieprostroj'', dokonało się pod kierownictwem wojskowego specjalisty armii USA Hugh Lincolna Coopera. Przywoływany tu przeze mnie niedawno Wojciech Zajączkowski zwracał uwagę na fakt, iż Rosja jako jedyna potęga w dziejach Eurazji scaliła jej stepową część z niestepową, a to wskutek zastosowania przez Moskwę osiągnięć technologicznych Zachodu, jako to broń prochowa, sztuka inżynieryjna dla wznoszenia fortyfikacji, w końcu zaś koleje i zakłady przemysłowe oraz nowoczesne wydobycie rud ziemi na masową skalę. Temat znany i wydawałoby się całkiem oklepany, a jednak należy nieustanie o nim przypominać, bo odpowiadające za kształtowanie polskiej opinii publicznej jednostki sprawiają często wrażenie, jakby nie miały o tym pojęcia. Dlatego należy jasno i z naciskiem to powiedzieć, że więź łącząca Rosję z resztą Europy, a nawet Ameryką była w jej nowożytnych dziejach tak silna, iż rozerwanie jej doprowadzi do fundamentalnej zmiany cywilizacyjnej nie tylko dla Moskwy, ale i samego Zachodu również. Jednym słowem, jeśli obecne sankcje przybiorą po obu stronach trwały charakter, naprawdę obudzimy się w zupełnie innym świecie niż ten, znany nam i to od dobrych kilkuset lat!

Przybieranie stąd póz jakowychś ''białych nababów'' ostentacyjnie gardzących ''orientalną dziczą'', jak to niestety czyni pomieniony już Jakub Maciejewski, jest dziś objawem wyjątkowej wprost ślepoty i mimowolnym jak mniemam działaniem na rzecz Rosji. Pcha bowiem w jej łapska wielu ludzi ze Wschodu, zrażonych rasistowską niemalże arogancją radykalnych okcydentalistów, hołdujących dawno przebrzmiałym wizjom jak choćby wyznawcy Konecznego. Sprzyja to wygodnej dla Moskali polaryzacji na linii Azja-Europa, urągając takim krajom czynnie zaangażowanym we wsparcie dla walczącej Ukrainy jak Japonia, Korea Płd. czy Tajwan. Przywódcy  ich dobrze bowiem pojmują, że rosyjska agresja zbrojna nie byłaby możliwa bez ledwo skrywanego wsparcia postkomunistycznych Chin, stąd same mogą rychło stać się obiektem ataku ze strony Pekinu. Po drodze ofiarą, być może pospólną rosyjsko-chińskiego monstrum, będzie Kazachstan i zapewne dlatego jego władze mimo promoskiewskiego zamachu stanu, do jakiego niedawno doszło w tym kraju, wyraźnie dystansują się od bandyckiej polityki przywództwa Rosji, ku jego wściekłości. Putin od dawna kwestionuje oficjalnie prawomocność tego środkowoazjatyckiego państwa, a rewanżyści z otoczenia ''katehuna'' jak i koncesjonowanej przez reżim ''opozycji'', szczują jawnie do zaboru jego północnych rejonów z dość liczną tamże mniejszością rosyjską. Ponieważ do złudzenia przypomina to postępowanie Moskali z Ukrainą w zaprzeszłych latach, nie sposób podobnych enuncjacji i haseł lekceważyć, bo mogą one przynieść równie tragiczne skutki, jak dramat rozgrywający się właśnie na wschód od granic Polski. O ile Rosjanie nie zbiorą tam należytego łomotu rzecz jasna, dlatego tak ważny jest opór stawiany kacapskim ''orkom'' przez ukraińskie oddziały, bo od ostatecznego rezultatu walk zależy w dużej mierze nie tylko dalszy los narodów Europy Wschodniej, ale w ogóle całej Eurazji. Jedną z kluczowych formacji wojskowych jest tu słynny już ''Azow'', posądzany przez rosyjską propagandę o prozachodni ''nazizm'', choć jego dowódcy wywodzą się ze środkowych i wschodnich, promoskiewskich rzekomo rejonów kraju. Jak trafnie wskazuje Galijew, obecnego bastionu ukraińskiego nacjonalizmu wcale nie stanowi ''banderowska'' b. Galicja, lecz położone na Zadnieprzu ''kresowe'' miasta jak Charków. Przestanie to dziwić, kiedy obaczymy jak Rosja postępuje z mieszkańcami ''wyzwolonych'' przez nią separatystycznych ''republik'' Ługanda i Donbabwe, posyłając w pobratymczy bój praktycznie na pewną śmierć, bez należytego wyszkolenia i nade wszystko broni, ponosząc główną winę za ich masakrę. Putin najwidoczniej postanowił prowadzić swą dziwną Z-wojnę bez narażania samych Rosjan, za to kosztem frajerów z Donbasu, na tyle głupich, że im i jemu zawierzyli, oraz ''rasowych spadów'' spośród nieeuropejskich nacji zamieszkujących kacapię. Jak przystało na tyrana, jest zeń anarchista u władzy, który chce cieszyć się jej przywilejami bez ponoszenia za nią odpowiedzialności, stąd do dziś nie wypowiedział oficjalnie wojny Ukrainie, ani zarządził masowej mobilizacji w kraju, jak należałoby z czysto wojskowego punktu widzenia. Brak odpowiednich działań militarnych kompensuje za to wściekłe ujadanie kacapskiej szczujni medialnej, gdzie czołową rolę grają przedstawiciele świata ''wielkiej rosyjskiej kultury'', jak reżyser filmowy Karen Szachnazarow. Nie krępuje się on z jawnie już nazistowską retoryką, nawołując publicznie do sterylizacji [!] przeciwników ''akcji Z'', oraz zamykania ich w obozach koncentracyjnych. Dlatego nie mają racji zarówno kwestionujący europejski status rosyjskiej kultury, jak i wykorzystujący ją do jeśli nie usprawiedliwiania zbrodni Rosjan, to przynajmniej osłabiania powszechnego obrzydzenia nimi. Tymczasem Moskale podobnie jak Niemcy niewątpliwie mogą poszczycić się szeregiem dokonań swych wybitnych artystów, składających się na dorobek cywilizacji Europy, ale też kultury obu narodów zostały splamione nieodwołalnie przez kolaborację wielu ich twórców ze zbrodniczym reżimem. Nikt nie broni słuchać oper Wagnera, przenigdy jednak nie wolno przy tym zapominać, że czerpali z nich natchnienie przywódcy III Rzeszy z Hitlerem na czele. Jeden z najbardziej znaczących myślicieli naszej doby Martin Heidegger był zdeklarowanym nazistą, podobnie jak przywoływany w tym miejscu wielokrotnie wybitny filozof prawa Carl Schmitt. Niekwestionowana ranga intelektualna jaką obaj się cieszą, w niczym nie usprawiedliwia ich politycznego złajdaczenia. Podobnie rzecz ma się z ''Tołstojewskim'', owym dwugłowym monstrum jakim zwykle terroryzuje się przeciwników Rosji - w kontrze rzec można, iż genialny talent literacki nie przeszkadzał Josifowi Brodskiemu, żydowskiemu dysydentowi z czasów sowieckich, popełnić w latach 90-ych ohydny wiersz ociekający wprost wielkorosyjską butą imperialną, postponujący w knajacki sposób niepodległościowe dążenia Ukraińców. Niewątpliwie europejski charakter rosyjskiej kultury, nie stanowi więc żadnego usprawiedliwienia bestialstw, popełnianych przez szczycący się nią naród, rzekłbym nawet jeszcze bardziej go pogrąża. Michałkow nakręcił parę znakomitych filmów i zagrał równie wybitne role na ekranie, cóż z tego jednak, skoro na starość okazał się totalnie sprostytuowaną politycznie kanalią? Cywilizowana gnida jest gorsza od barbarzyńcy i zwykłego chama, właśnie przez posiadane rozliczne talenty oraz inteligencję, pozwalające jej bardziej przekonująco kłamać i czynić wszelkie zło w perfidnej, wymagającej namysłu postaci.

Kolejnym dowodem, że proeuropejska Rosja to gówno, stanowi ichnia wielkomiejska klasa średnia, jak wiemy z liberalnych czytanek ''podstawa demokracji''. Tymczasem zajęła ona gremialnie jeszcze bardziej proputinowską postawę, niż tak pogardzane ''ciemniaki'' z rosyjskiej prowincji i zasadniczo popiera naZistowską agresję swego reżimu na Ukrainę. Będzie tak dopóty sankcje ekonomiczne nie uderzą tego ścierwa po kieszeni, co nieprędko raczej niestety się stanie, o ile w ogóle zostaną utrzymane, bo obliczone są na efekt dopiero w dłuższej perspektywie. A tyle Zachód obiecywał sobie po rosyjskich wykształciuchach z wielkich miast, tej całej klasie menadżerskiej, która miała stanowić szansę na ''nową, światłą i liberalną Rosję'' przeciwstawianą ''czarnosecinnej'' z mniejszych ośrodków miejskich, tkwiącej mentalnie jeszcze w epoce sowieckiej. Gdy zaś przyszło do wojny, nagle dęta ''opozycyjność'' elit Moskwy i Petersburga wyparowała w try miga, okazali się bodaj gorszymi nawet faszystami od miejscowych kiboli i bandyterki. Jakiż kontrast z ''kapitalistycznym rajem'' jaki stanowi Singapur, ostro potępiającym oficjalnie rosyjską agresję na Ukrainę, na czym niestety nie wzorują się ci z polskich liberałów, co zapatrzeni są nadal w dziada Kurwina. Jednak w tym rzekomo ''wolnorynkowym'' mieście-państwie służba wojskowa jest powszechna i obowiązkowa, zaś miejscowe prawo o bezpieczeństwie publicznym jeszcze z czasów brytyjskiego kolonializmu, nie daje szans jakiemuś ''W-odrealu'', czy tym podobnej zdradzieckiej szczujni. Motywacje władz Singapuru, oraz ich solidaryzm z walczącą Ukrainą są oczywiste i dokładnie takie same, jak u wspomnianych wyżej państw Dalekiego Wschodu wspierających Kijów. Kolejny więc powód, by nie obrażać Azjatów porównaniami do rosyjskiej swołoczy, choć pojmuję czemu stosuje je wojskowy gubernator miasta Krzywy Róg Oleksandr Wiłkuł, w wywiadzie udzielonym ukraińskim mediom. Wstrząśnięty bestialstwami agresorów wobec Ukraińców z prorosyjskiego dotąd wschodu kraju, szczególnie serią gwałtów miejscowych białych kobiet dokonywanych często przez kaukaskich, lub azjatyckich żołdaków z nieeuropejskich rejonów Rosji, ma do tego pełne prawo. Niemniej warto pamiętać, że tę swołocz napuścili na nich ''słowiańscy pobratymcy'' z Moskwy, europejscy jak najbardziej i obyci, żadna tam dzicz, choć kanalia bez wątpienia. Przypadek Wiłkuła jest zresztą znamienny dla zaskakującej, nagłej zmiany postaw mieszkańców zadnieprzańskiej i południowej Ukrainy, ciążących dotychczas raczej ku Rosji. Obecny zdeklarowany obrońca rodzinnego miasta Zełeńskiego przed kacapską inwazją, jeszcze nie tak dawno był jednym z czołowych polityków promoskiewskiego stronnictwa, pełniąc nawet stanowisko wicepremiera za rządów Janukowycza. Kiedy jednak doszło do najazdu Rosjan, kazał sp...adać kumplom-kolaborantom napraszającym się z ofertami zdrady i energicznie przeciwstawił agresorom, organizując na miejscu militarną kontrę dla ochrony Krzywego Rogu, ośrodka o strategicznym znaczeniu. Nie sądzę, by jedynie nagły przypływ uczuć patriotycznych, stał za jego determinacją i wolą dania odporu rosyjskim ''wyzwolicielom'' - sam podkreśla z dumą, że posiada wieloletnie doświadczenie pracy w miejscowym przemyśle na kierowniczych stanowiskach. Zapewne więc tacy jak on ukraińscy menadżerowie i przedsiębiorcy widzą po okupowanym przez Rosję Donbasie, że rządy Moskwy oznaczają władzę najgorszych żuli, którzy rozgrabią jedynie kraj. Sprzedając zakłady na przysłowiowe żyletki i gwoździe, jakich ''niezwyciężona Rassija'' nie potrafi nawet wyprodukować na własny rynek w wystarczającej ilości. Przyznaje to otwarcie sam Striełkin, czołowy przecież ''wyzwoliciel'' dla ''ruskiego miru'' wschodnich, pogranicznych rejonów Ukrainy w 2014 roku. Trudno stąd, aby przedstawiciele ukraińskich elit kapitałowych chcieli oddawać swe majątki i posiadaną infrastrukturę kacapskim złomiarzom jak Zacharczenko, przywódca marionetkowej ''republiki donbaskiej'' o nieskalanym intelektem obliczu. Zamordowany później w porachunkach gangów ''separów'' lub przez samą Moskwę, której przestał być już potrzebny zapewne ze względu na swą niepoczytalność, stwierdzoną przez miejscowych psychiatrów na dobre parę lat przed wybuchem wojny. Nikt z głową na karku nie będzie oddawał władzy nad własnym krajem tego typu psychopatom, za pomocą których Rosja doprowadzi go do całkowitej ruiny, lepsza więc już śmierć w walce z nimi, a nade wszystko zaciekły opór przed zakusami złodziejskich ''wyzwolicieli'' nasłanych przez Kreml. Polsce zaś pozostaje czynnie wesprzeć takich prorosyjskich dotąd Ukraińców jak Wiłkuł, którzy przejrzeli wreszcie na oczy pojmując bankructwo moskiewskiego despotyzmu. Znamienne, że w przywoływanej wyżej rozmowie odżegnując się od celebrowania posowieckiej daty ''pabiedy'', nie wyrzeka się on wcale tradycji czczenia samego Dnia Zwycięstwa. Bliskiej mu na równi z Zełeńskim, bowiem rzecz w tym, aby zniszczyć monopol Kremla dzierżony w tej dziedzinie, podobnie czyni właśnie Kazachstan z podanych już pobudek, a oby za jego przykładem postąpiły wkrótce także inne państwa powstałe na gruzach ZSRR. 

Analogicznie stokroć lepszym rozwiązaniem od wcielania na siłę Ukrainy do mitycznego Zachodu, byłoby uczynienie z niej alternatywy dla Rosji w obrębie ''ruskiego miru'', czego wyrazem na planie symbolicznym stanowi jak wskazywałem, przywołanie na powrót idei Kijowa jako prawosławnej ''drugiej Jerozolimy''. W kontrze do imperialnej Moskwy - mniemanego ''trzeciego Rzymu'' z jego poddaną bez reszty władzy, skundloną politycznie cerkwią. Ustami swego ''metropolity Sodomskiego i Gomorskiego'' ogłaszając wojnę Rosji z Ukrainą i całym Zachodem, jako rzekomą ''krucjatę przeciw LGBT'', chociaż jako żywo ruch ten jest brutalnie zwalczany przez jeszcze ostrzej lewacki QTBIPOC, co się wywodzi od Queer, Trans, Black, Indigenous i People of Color. Pedały okazały się dla tych rasistów ''zbyt białe'', do tego ośmieliły afiszować z przywiązaniem niektórych do policyjnego munduru, a to przecież esencja ''systemowego zła'' Ameryki wedle bojowników BLM. Patriarcha Cyryl więc, zaś z nim rosyjska propaganda jakiej wiernie służy, okazują tym swą nieudolność nie trzymając kompletnie ręki na pulsie, wojując za to z własnymi urojeniami. Jako kąserwatywny pederasta powinien właściwie wspierać LGBT, przeciwko jeszcze bardziej popierdolonym od nich lewakom z tego całego QTBIPOC, ale wtedy stałby się dla nich ''transrasistą''. Z drugiej, skoro Ławrow może włażącemu w rosyjską dupę IZSRRaelowi jechać od ''Hitler był Żydem''... W każdym razie jeśli Zachód serio chce wziąć górę nad rosyjsko-chińskim monstrum, musi przeciągnąć na swą stronę takie ''wahające się'' kraje jak Indie, Brazylia czy Nigeria. A nie dokona tego grzejąc nadal maniakalnie swą ''klimatyczną'' i ''tęczawą'' agendę, o wyznawcach kultu Dżordzu Fleji już nie wspominając. Otwartym tekstem zakomunikował to ostatnio, i to na łamach amerykańskiego odpowiednika ''GW'' jakim jest Washington Post, jeden z czołowych komentatorów gejzety Henry Olsen. Tymczasem administracja prezydencka Bideta mianuje nową rzecznik Białasowego Domu afro-lesbijkę, zaś w odwodzie czeka zapewne jakieś ''niebinarne'' rasowo, antypłciowe ''osobowiszcze''. Przy czym idiotyzmem nie jest rzecz jasna powierzenie stanowiska ''ludzini'' o takowych ciągotach, ani tym bardziej pochodzeniu, lecz ostentacja z jaką obecne władze USA to czynią, gdy akurat zalecana byłaby jednak tutaj pewna powściągliwość. Rządzące niestety Ameryką lewactwo jakby uparło się, by pchać prawicowców na Zachodzie w łapska ''katehuna'', dlatego tym bardziej powinni oni pojąć, że tak zdeprawowany, pełen chorych na AIDS i wszelkich degeneratów kraj jak Rosja, stanowi wręcz zaprzeczenie konserwatyzmu. Niemniej nie daje to również powodów dla wyższościowego sadzenia się wobec kacapskiej nędzy obyczajowej, jak niestety czyni to Jakub Maciejewski. Przy całym należnym mu szacunku powtórzę, za relacjonowanie na miejscu walk toczących się właśnie teraz w Donbasie. Sami bowiem mamy niezły burdel jak widać na własnym podwórku i żaden obcy ''katechun'' okcydentalnej jak i ''eurowschodniej'' jak nasza prawicy, nie wyręczy w dziele zaprowadzenia weń jakiegoś ładu. Tak czy siak jedno jest pewne: jakkolwiek skończy się obecny konflikt, zarówno nasz krąg cywilizacyjny, jak odrywająca się właśnie odeń Rosja jednako wyjdą z tego odmienione. Radzę więc zacząć się do tego przyzwyczajać, bo inaczej mentalna KOD-erastia ''żeby było tak jak było'', kurczowe czepianie się form walącego się teraz nam na głowę dotychczasowego porządku, pociągnie wraz z nim na dno a w najlepszym razie grozi umysłowym kolapsem [ patrz Korwin i jego wyznawcy, czy redahtor Rola ].